Wydarzenia


Ekipa forum
Lustrzane rozmowy - H. & W. Moore
AutorWiadomość
Lustrzane rozmowy - H. & W. Moore [odnośnik]25.02.23 10:27
Lustrzane rozmowy
Lusterko dwukierunkowe1958
Hannah i William Moore – rozmowy zawieszone w czasie i przestrzeni


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Lustrzane rozmowy - H. & W. Moore 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Lustrzane rozmowy - H. & W. Moore [odnośnik]25.02.23 12:54
Lusterko nie odpowiadało przez całą noc. Nie pamiętała już, w którym momencie zaczęła się martwić, ale z każda kolejną próbą wywołania go do tafli denerwowała się jeszcze bardziej. Nie zapowiadał długich podróży; gdyby coś miałoby się zmienić wiedziała, że dałby jej znać. Godziny mijały; kogo miała spytać, co mogło się wydarzyć? Do kogo się zwrócić? Lidia napewno wiedziała z kim się skontaktować, ale wiedziała, że jeśli ją zbudzi sama wyruszy na poszukiwania, a przecież nie mogła jej pomóc; nie mogła nagle zostawić Amelki.
— Billy? Billy, proszę, odezwij się, daj mi znać, co się dzieje — poprosiła po raz kolejny, siedząc na ziemi w salonie, oparta o sofę. Kiedy odpowiedziała jej głucha cisza z frustracją odłożyła lusterko i spojrzała w stronę okna. Oczy miała wilgotne od łez, czerwone i opuchnięte po nieprzespanej nocy. Próbowała się czymś zająć — znała ryzyko, wiedziała, że nie zawsze mógł się z nią skontaktować. Taka była wojna. Nie dawało jej to spokoju, z minuty na minutę denerwowała się coraz bardziej.
W końcu, pozostawiając lusterko na podłodze, wstała. Amelka za moment wstanie, musiała przygotować jej śniadanie.


Here stands a man

With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
Hannah Moore
Hannah Moore
Zawód : Wiązacz mioteł
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna


take me back to the night we met


OPCM : 25 +8
UROKI : 15
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Lustrzane rozmowy - H. & W. Moore 0a431e1c236e666d7f7630227cddec45ce81c082
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5207-hannah-wright https://www.morsmordre.net/t5219-poczta-hani https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t6218-skrytka-bankowa-nr-1286 https://www.morsmordre.net/t6213-h-wright
Re: Lustrzane rozmowy - H. & W. Moore [odnośnik]25.02.23 14:02
Głos Hannah dotarł do niego z daleka; zawieszony gdzieś pomiędzy rzeczywistością a wypełnionym majakami snem, nie był w stanie w pierwszej chwili zlokalizować jego źródła, czując jedynie jak w jakiś fantomowy, dziwny sposób ciągnie go do góry, w stronę falującej powierzchni, przez którą przebijały się pojedyncze promienie jasnego słońca. Śnił tej nocy o pływaniu, o chłodnych falach zalewających jego ciało, o wyspie pośrodku jeziora, do której nie mógł dopłynąć, bo jego ręce i nogi były zbyt ciężkie, zbyt oporne, pomimo wysiłku nie chcąc popchnąć go do przodu. Przez wciskającą się do uszu wodę przebijały się głosy, urywki rozmów toczących się gdzieś nad jego głową, na krótkie momenty wyrywając go z tkanych przez zmęczony umysł wyobrażeń; w ulotnych przebłyskach świadomości wiedział, gdzie się znajduje, dostrzegał zarysy pogrążonego w półmroku pokoju, nie miał jednak pojęcia, czy poruszające się po nim sylwetki były prawdziwe, czy może stanowiły jedynie iluzję świateł i cieni, złudną halucynację.
Gdy się ocknął, w pomieszczeniu było już jasno; ciemnozielone zasłonki w oknie filtrowały wpadające do środka światło, uniemożliwiając mu stwierdzenie, jaka była pora dnia, ani ile minęło czasu. Przeciwbólowe zaklęcia musiały przestać już działać, bo jego klatka piersiowa i brzuch promieniowały przytępionym, ale trudnym do zignorowania bólem; tknięty nagłym wspomnieniem, uniósł prawą rękę, ostrożnie dotykając koca, którym ktoś go przykrył – pod palcami nie wyczuwając jednak wystających spod skóry żeber.
Billy?
Drgnął, serce zabiło mu mocniej; teraz już był pewien – głos był prawdziwy, choć stłumiony przez materiał kurtki, przewieszonej przez oparcie stojącego przy kozetce krzesła, musiał dobiegać z ukrytego w kieszeni lusterka. Znajdującego się jednocześnie blisko i niemożliwie daleko; podparł się prawą dłonią o krawędź leżanki, na lewą póki co bojąc się spojrzeć, zagryzł zęby, żeby nie krzyknąć, z trudem unosząc się do pozycji półsiedzącej. Mięśnie zaprotestowały, ciałem wstrząsnął dreszcz; wciągnął powietrze przez nos, starając się opanować falę mdłości, najpierw jedną, potem drugą – czekając, aż opuści go nagła słabość. Lusterko umilkło, wyciągnął jednak rękę, żeby (wyjątkowo niezdarnie) przyciągnąć do siebie kurtkę, wzdrygając się na widok krwi znaczącej kołnierz i podszewkę. Jakim cudem żył? Poprzedni wieczór pamiętał jak przez mgłę, przez którą przebijała się postać jasnowłosej uzdrowicielki – wspomnienia były jednak poszarpane, wybrakowane.
Dłonie mu drżały, kiedy wyciągał lusterko z wewnętrznej kieszeni; spojrzał na nie, w gładkiej tafli dostrzegając przelotnie własne odbicie, wnętrzności wykręciły mu się na widok przykrywających całą lewą stronę twarzy bandaży. Były czyste, wiedział jednak, pamiętał, co znajdowało się pod nimi; zacisnął mocniej palce na lusterku, odsuwając od siebie pokusę odciągnięcia ich od skóry. Czy może – od tego, co kiedyś nią było. Przełknął ślinę. – Hannah? – odezwał się, w pierwszej chwili nie rozpoznając własnego głosu: zachrypniętego, słabego.




I wish that I could say
I am a light that never goes out
but I flicker
from time to time

William Moore
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5432-william-moore https://www.morsmordre.net/t5459-bursztyn https://www.morsmordre.net/t12096-william-moore https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5461-skrytka-bankowa-nr-1345 https://www.morsmordre.net/t5460-billy-moore
Re: Lustrzane rozmowy - H. & W. Moore [odnośnik]26.02.23 0:32
Wpatrywała się w okno, stojąc nad bochenkiem razowego chleba, z nożem w dłoni, zamrożonej w pół ruchu od kilku minut. Kiedy usłyszała znajomy głos — słaby, chrapliwy, puściła go, ruszając biegiem w stronę w pokoju, nie zwracając uwagi na to, że spadł z brzdękiem o podłogę. Serce podskoczyło jej do gardła, a myśl, że mogła mieć jedną, jedyną szanse na to, by z nim porozmawiać sprawiła, że nie zwlekała ani sekundy. Chwyciła lusterko i spojrzała w taflę.
— Billy? Bil...— urwała w pół słowa, dostrzegając jego twarz. Wpierw chwyciło ją wzruszenie i ulga, że żył, zaraz potem ogarnął wstrząs na widok obandażowanej połowy twarzy. Patrzyła na niego, nie potrafiąc wydusić słowa, oczy zaszły łzami, a do ust przyłożyła dłoń. — Billy...— sypnęła, siadając wygodniej na ziemi i obiema rękami łapiąc rękojeść małego lusterka. — Billy, co się stało? Gdzie-gdzie jesteś?— spytała cicho, zaczesując rozkopane włosy za ucho. Wyglądał, jakby ledwo żył; coś ścisnęło jej serce, bała się, że za moment pęknie. Ta sielanka nie trwała długo; oboje wiedzieli, że trwała wojna, oboje wiedzieli, że tak będzie wyglądać ich życie, a jednak nie spodziewała się tego tak prędko i tak bardzo. — Jak... Jak się czujesz? Co się stało? — spytała wciąż nie potrafiąc pojąć. — Porozmawiam z Liddy, niedługo będę, powiedz mi tylko gdzie jesteś. Wezmę ci świeże ubranie, szczoteczkę do zębów, skarpety, koc. Coś do jedzenia... Na co masz ochotę? — Trajkotała prędko, nerwowo, głos miała drżący.


Here stands a man

With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
Hannah Moore
Hannah Moore
Zawód : Wiązacz mioteł
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna


take me back to the night we met


OPCM : 25 +8
UROKI : 15
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Lustrzane rozmowy - H. & W. Moore 0a431e1c236e666d7f7630227cddec45ce81c082
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5207-hannah-wright https://www.morsmordre.net/t5219-poczta-hani https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t6218-skrytka-bankowa-nr-1286 https://www.morsmordre.net/t6213-h-wright
Re: Lustrzane rozmowy - H. & W. Moore [odnośnik]26.02.23 11:25
Ulga ogarniająca go na widok pojawiającej się w lustrzanej powierzchni twarzy Hannah sprawiła, że lusterko niemal wysunęło mu się z dłoni; odetchnął, wypuszczając z płuc wstrzymywane powietrze, z opóźnieniem zauważając emocje odciśnięte w znajomych rysach. Zacisnął mocniej palce na metalowym uchwycie lustra, starając się – z opóźnieniem – ułożyć je pod innym kątem, tak, żeby przynajmniej częściowo ukryć przysłaniające twarz opatrunki. – Wszystko w p-p-porządku – skłamał od razu, starając się odepchnąć ściskającą głos słabość, ale i tak zabrzmiał niemrawo, dźwięki załamały się na ostatnich sylabach. – Jestem w lecznicy w dolinie, p-p-przepraszam, że – że nie dałem ci znać wcześniej – odpowiedział, świadomie ignorując pytanie o to, co się stało. Nie miał siły, żeby ubrać to w słowa, nie wiedział, co miałby powiedzieć; od napływających do głowy wspomnień robiło mu się niedobrze. – Nie – zaprotestował szybko, nie pozwalając Hannah dokończyć. Z jednej strony – niczego nie pragnął tak bardzo, jak tego, żeby była obok; egoistycznie, po ludzku – nie chciał być sam, a poczucie, że był, ściskało mu wnętrzności. Z drugiej – nie potrafił odepchnąć od siebie lęku, że Rosier wciąż gdzieś się tu kręcił, a jeśli nie on – to że robił to Wilkes, otrzymawszy obietnicę hojnej zapłaty. – Zostań, Hannah, m-m-muszę wiedzieć, że nic ci nie grozi – poprosił, pewnie brzmiał niedorzecznie. – P-p-posłuchaj, potrzebuję, żebyś – żebyś wzięła Bu i napisała do Mike'a, przekaż mu, żeby uważali na siebie przez parę dni. N-n-napisz, że Rosier ich szuka i jest o coś wściekły. – Urwał na moment, zakręciło mu się w głowie; zacisnął usta, przeczekując kolejną falę rwącego bólu tuż pod żebrami. – I napisz mu, że – że nic mu nie p-p-powiedziałem. Proszę – dodał, zatrzymując rozmyty nieco wzrok na twarzy Hannah, przesuwając kciuk wyżej – jak gdyby mógł w ten sposób jej dotknąć, sprawić, by znalazła się przy nim.




I wish that I could say
I am a light that never goes out
but I flicker
from time to time

William Moore
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5432-william-moore https://www.morsmordre.net/t5459-bursztyn https://www.morsmordre.net/t12096-william-moore https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5461-skrytka-bankowa-nr-1345 https://www.morsmordre.net/t5460-billy-moore
Re: Lustrzane rozmowy - H. & W. Moore [odnośnik]27.02.23 2:04
Przechyliła się, chcąc go lepiej widzieć — ale to był instynkt, podsycony strachem, że zaraz zniknie, a ręka która obracała lusterkiem tak, by ni widziała jego ran, lada moment mogła opaść i zupełnie odebrać jej znajomy widok — nawet tak straszny, makabryczny.
— Will! — odezwała się karcącym tonem, korzystając z pełnej formy jego imienia, jak zawsze, gdy była wściekła. Nie była w stanie powiedzieć nic więcej, bo nie była w stani się gniewać, widząc go takiego — a jednak nic nie było w porządku. Nie wyglądał w porządku, zirytował ją sam fakt, że miał ją za głupią, próbując zmylić. — Widzę, jak jest w porządku — dodała łamiącym się głosem. W trakcie wypowiadania zdania rósł w nim wyrzut i łagodniał, ustępując współczuciu i trosce. Pokręciła głową, chcąc powiedzieć, że nie szkodzi — nie dał znać, bo nie mógł; wiedziała, że stało się coś złego i cieszyła, że miała z nim już kontakt. Chwilowy, może słaby, ale wiedziała, że żyje. — Nic mi nie grozi — zaprotestowała od razu, nie wyobrażając sobie, by mogła nie znaleźć się obok. To wymagało czasu — zdenerwowana nie podjęłaby próby teleportacji; nie w ciąży. Resztki rozsądku od razu podsuwały na myśl miotłę, kominki. Musiała się tylko zastanowić jak, gdzie i u kogo. — Niedługo będę, obiecuję — szepnęła z czułym uśmiechem. Nie wróci szybciej do zdrowia sam, musiała być przy nim. — Do-co?— Chciała potwierdzić, kiwała głową. Napisze, ale co on mówił? Rosier? Rosier ich szukał? Rosier mu to zrobił? Przytknęła dłoń do ust, powstrzymując się przed wybuchnięciem płaczem. Ten Rosier? Nienawidziął go z całego serca. Nie sądziła, że mogła mocniej, dziś była pewna, że ma na to jeszcze mnóstwo miejsca i pokładów siły. — Dobrze, napiszę. Zaraz napiszę. Proszę, tylko... nie zasypiaj, dobrze? — poprosiła, drżącym głosem, podnosząc się z ziemi. Lusterko zafalowało, kiedy szła w kierunku kuchni po pergamin i pióro; miała napisać — napisze, ale niech nie zasypia. Położyła je na blacie, w tafli odbijał się skrawek jej twarzy. łzy popłynęły p jej policzkach; w tle rozbrzmiało skrobanie.
— Boli cię? — spytała w końcu, spoglądając znów prosto do luterka. — To był Tristan? — Wstała z krzesła i ruszyła w kierunku pokoju Lidiii. Obraz falował razem z nią w odbiciu.


Here stands a man

With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
Hannah Moore
Hannah Moore
Zawód : Wiązacz mioteł
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna


take me back to the night we met


OPCM : 25 +8
UROKI : 15
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Lustrzane rozmowy - H. & W. Moore 0a431e1c236e666d7f7630227cddec45ce81c082
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5207-hannah-wright https://www.morsmordre.net/t5219-poczta-hani https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t6218-skrytka-bankowa-nr-1286 https://www.morsmordre.net/t6213-h-wright
Re: Lustrzane rozmowy - H. & W. Moore [odnośnik]27.02.23 9:47
Nie chciał jej denerwować – ale nie chciał też, żeby się martwiła, a jej zaczerwienione oczy dostrzegał nawet przez niewielką, zniekształconą nieco powierzchnię lusterka. W jego wnętrznościach rozpychały się palące wyrzuty sumienia, z jednej strony – wiedział przecież, że ich życie miało tak wyglądać, z drugiej – wydawało mu się to niesprawiedliwe, okrutne. Obiecał jej, że zrobi wszystko, żeby była szczęśliwa, jej noce powinny być spokojne i bezpieczne; nie nieprzespane i wypełnione lękiem.
Otworzył usta, chcąc znowu zaprotestować, ale jej uśmiech – ciepły, ukochany – sprawił, że słowa zamarły mu na języku. Kiwnął powoli głową, zdając sobie sprawę, że nie był w stanie jej powstrzymać. – Hannah, t-t-tylko… Uważaj, proszę – powiedział. Nie zniósłby, gdyby coś jej się stało, bezwzględne słowa Rosiera wciąż dźwięczały mu w uszach, wypełniając płuca lodowatym strachem.
Przytaknął w odpowiedzi na jej prośbę, nie zaśnie; przyglądał się poruszającemu się obrazowi, gdy szła do kuchni, na krawędziach lusterka wyłapując znajome kształty, przedmioty; znajome, bliskie, a jednocześnie – niemożliwie odległe, prawie nierealne. – Nie p-p-płacz, Hannah – poprosił, na widok spływających po policzku łez coś z całej siły ścisnęło go za serce; frustrowało go, że nie może jej przytulić, pocieszyć. – Nic mi nie będzie, nap-p-prawdę. Co najwyżej nie będę już taki przystojny jak wcześniej – spróbował zażartować, ale słowa zafalowały koślawo, jakby nie potrafił wykrzesać z siebie szczerej wesołości. Nie pamiętał, czy kiedykolwiek wcześniej czuł się tak bezradnie. – Bywało gorzej – skłamał znów, jego twarz, klatka piersiowa, lewa dłoń, brzuch – wszystko wciąż pulsowało bólem, nie potrafił też odepchnąć z pamięci tego innego – przeszywającego całe ciało, niewyobrażalnego, odbierającego kontrolę nad myślami. – P-p-pamiętasz, jak na meczu ze Srokami oberwałem dwoma tłuczkami na raz? – zapytał, znów starając się odciągnąć jej myśli w innym kierunku.
W reakcji na imię Rosiera przez twarz przemknął mu cień; skinął głową. – Tak – przytaknął. – Rozp-p-poznałem go. Zaskoczył mnie, pojawił się znikąd, nie zdążyłem… – Głos mu się załamał, cichnąc na moment. – Zawaliłem, Hannah – wyrzucił z siebie, z żalem. Wydawało mu się, że był przygotowany, ale kiedy przyszło co do czego – okazał się bezbronny jak dziecko.




I wish that I could say
I am a light that never goes out
but I flicker
from time to time

William Moore
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5432-william-moore https://www.morsmordre.net/t5459-bursztyn https://www.morsmordre.net/t12096-william-moore https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5461-skrytka-bankowa-nr-1345 https://www.morsmordre.net/t5460-billy-moore
Re: Lustrzane rozmowy - H. & W. Moore [odnośnik]01.03.23 16:26
Drżącą dłonią spisała list, ale Dallasa nie było na dole. Nie dostrzegła go przez okno siedzącego na płotku, czy parapecie. Ściskając w jednej dłoni pergamin, a w drugiej lusterko szła powoli po schodach, ostrożnie stawiając stopy, ale za o nie odrywając oczu od tafli, w której odbijała się twarz Williama.
— Będę, będę...— powtórzyła nerwowo. Wiedziała, że nie będzie mogła się teleportować do Doliny, nie w takim stanie, nie w ciąży. Musiała przelecieć do miasta, by skorzystać z pomocy kominka i to właśnie nim trafić do Doliny Godryka. Siąknęła nosem i przetarła załzawione oczy, uśmiechając się blado. — Nie płaczę przecież! — skarciła go, choć przecież nie wypominał jej tego w zlej wierze; widział ją, jej łzy. Widział, że się martwiła. Martwiła — a teraz jeszcze swoim stanem dokładała mu trosk. — Musisz odpoczywać, odpoczywaj— zaleciła mu, błądząc wzrokiem po jego twarzy. — To wcale nie tak źle, w końcu kobiety przestaną się do ciebie lepić jak muchy — wysiliła się na kiepski żart i przewróciła oczami. Bywała zazdrosna; nie znosiła tego uczucia, ale teraz — czy musiała? Był jej, a ona była jego. Jak nigdy wcześniej. Przystanęła na górze dopiero, kiedy przytoczył temat Rosiera. Oparła się bokiem o ścianę, czując jak coś zaciska się na jej gardle — niewidzialna ręka utrudnia jej oddychanie. — Nie... Nie zawaliłeś, Billy. Żyjesz. — Cudem, cisnęło jej się na usta, nie dlatego, że wątpiła w jego umiejętności, a dlatego, że wiedziała do czego ten psychopata był zdolny. Gdyby miał miotłę, odleciałby. A może i nie. Może w ten gryfiński, głupi sposób podjąłby się walki z nim mimo wszystko? — Teraz musisz wydobrzeć, żeby go odszukać i skopać mu dupę — powiedziała zdecydowanie, czując, jak na samą myśl przewraca jej się w żołądku. Nie chciała tego. Nie chciała, by spotkali się już kiedykolwiek. Rosier prawie odebrał jej brata, prawie odebrał Williama. Czy ujrzy w jego twarzy to, co widziała na twarzy brata?
Zapukała do drzwi pokoju Lidii, a po krótkim odczekaniu weszła. Odstawiła na chwilę lusterko od twarzy.
— Liddy... Billy jest ranny... Jeden z... jeden ze śmierciożerców go znalazł i... Żyje, ale muszę iść. Amelia jeszcze śpi — zwróciła się do niej, wskazując na lusterko. Miała go tam, jeśli chciała z nim pomówić.


Here stands a man

With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
Hannah Moore
Hannah Moore
Zawód : Wiązacz mioteł
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna


take me back to the night we met


OPCM : 25 +8
UROKI : 15
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Lustrzane rozmowy - H. & W. Moore 0a431e1c236e666d7f7630227cddec45ce81c082
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5207-hannah-wright https://www.morsmordre.net/t5219-poczta-hani https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t6218-skrytka-bankowa-nr-1286 https://www.morsmordre.net/t6213-h-wright
Re: Lustrzane rozmowy - H. & W. Moore [odnośnik]02.03.23 9:25
Westchnął bezgłośnie, kiedy zaprzeczyła, w normalnych okolicznościach zażartowałby z jej uporu – ale głowę wciąż miał zbyt ciężką, z myślami poruszającymi jednocześnie wyczerpująco szybko, jak i nieznośnie powoli. Hannah pewnie miała rację, powinien odpocząć, ale jak mógł to zrobić ze świadomością, że ten psychopata Rosier przez cały czas gdzieś tam był, może nawet w tej chwili polując na jego przyjaciół i rodzinę? Nienawidził bezczynności, wewnętrzna potrzeba działania kazała mu wstać i wsiąść na miotłę, polecieć do Tonksów i do dowództwa, złożyć raport, przekazać informacje – ale na samą myśl o podniesieniu się z łóżka robiło mu się niedobrze. – Dobrze – odpowiedział tylko, cicho. Uśmiechnął się, unosząc prawy kącik ust. – Na uwadze tylko jednej k-k-kobiety mi zależy – odparł szczerze, ciepło; poważniejąc chwilę potem. – Ja tak, ale co z tymi, których... – nie dokończył, kręcąc jedynie głową, których spotkał po mnie. Nie wierzył, by był jedynym, od kogo próbował wyciągnąć informacje. Czy ktoś mu je dał? – Kocham cię, Hannah – powiedział nagle, przez moment myślami znajdując się znów na tej przeklętej ścieżce; wtedy, kiedy był pewien, że już nigdy jej nie zobaczy – że już nigdy nie będzie mógł jej o tym powiedzieć. – Wiesz o tym, p-p-prawda? – zapytał, nie do końca pewien, dlaczego potrzebował usłyszeć potwierdzenie. Czuł się coraz słabiej, wbrew temu, co powiedział Hannah – zaczynała ogarniać go nieodparta potrzeba położenia głowy na poduszce. Był niemożliwie zmęczony, mimo że dopiero co się przebudził.
Ciche pukanie i zmiana perspektywy zwróciła jego uwagę, przechylił lekko lusterko, żeby móc lepiej przyjrzeć się otoczeniu, ale nie musiał – dobiegające teraz z oddali słowa Hannah wystarczyły, by zrozumiał. – Jest tam Liddy? – upewnił się, nie wiedząc, czy go słyszały.




I wish that I could say
I am a light that never goes out
but I flicker
from time to time

William Moore
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5432-william-moore https://www.morsmordre.net/t5459-bursztyn https://www.morsmordre.net/t12096-william-moore https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5461-skrytka-bankowa-nr-1345 https://www.morsmordre.net/t5460-billy-moore
Re: Lustrzane rozmowy - H. & W. Moore [odnośnik]02.03.23 11:26
Przebudziła się, ale nie była pewna czy tak sama z siebie czy to przez stłumione głosy dobiegające do niej z korytarza zza zamkniętych drzwi. Czyżby Billy wrócił? Odetchnęła i właśnie rozważała czy nie odwrócić się na drugi bok i przespać jeszcze chwilę, kiedy ktoś zapukał do drzwi.
- T-tak? - odpowiedziała momentalnie siadając na łóżku. Jej krótkie, rude włosy były jednym wielkim chaosem, niebieskie oczy wciąż sennie zamglone, ale kiedy do pokoju weszła Hannah - Hannah wyglądająca jakby nie spała całą noc i z wciąż zaczerwienionymi oczami - serce Liddy zabiło szaleńczo w piersi otrzeźwiając ją natychmiast.
W ułamku sekundy przez jej głowę przebiegło kilkanaście scenariuszy, które wyprodukowała jej wyobraźnia już dawno temu, oczywiście jeden gorszy od drugiego. Strach zmroził jej twarz. Nim jednak na dłużej się nad którymś scenariuszem zatrzymała i nim zdążyła wydusić z siebie choć jedną sylabę, Hannah się odezwała.
"Billy jest ranny" - czyli żyje. "Żyje" - chwyciła się tej myśli, wyskakując w piżamie z łóżka i już dopadając do Hanny i lusterka.
Sens reszty słów do niej jeszcze nie dotarł, bo najważniejsze było tylko to - jej brat żyje.
- Billy?! - spojrzała zdenerwowana w taflę lusterka nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że już rozdrapuje sobie skórki przy paznokciach. - Billy... - powtórzyła miękko - lżej i ciszej - widząc zabandażowaną twarz brata. W jakim stanie w takim razie była reszta jego ciała? Do jej oczu zakradł się lęk, choć szybko zamaskowany zmarszczeniem brwi.
- Ani się waż umierać, słyszysz? - wyrzuciła z siebie rozkazująco, ale wyraźnie drżącym z emocji głosem. Wpatrywała się w jego zmęczone oczy z mieszaniną strachu, zdenerwowania i troski, które buzowały w niej jak w kociołku na dużym ogniu.
- Nie wolno ci - dodała z zaciętością, jakby to miało powstrzymać samą Śmierć przed położeniem łapsk na Billym. - Zaraz będę, tylko... - urwała, bo gdy chciała doskoczyć do szafy z ubraniami, nagle znów przypomniała sobie o obecności Hanny i o jej słowach. Spojrzała na nią zatrzymana w połowie ruchu. Nagle zdała sobie sprawę z tego, że przecież już nie jest tylko ona - Lydia - i jej brat i że to nie jest już takie oczywiste, że to ona zjawi się przy nim nieważne co by się działo.
Była też Amelia. I była Hannah.
Przygryzła wnętrze policzka.
- Będę szybciej - powiedziała to, czego była akurat pewna, posyłając Hannie dłuższe spojrzenie, by potem zerknąć znów przez lusterko na Billa i znów na nią. Była pewna, że znalazłaby się przy bracie szybciej niż Hanna, ale... tego, że ten argument miał wystarczającą wagę, by przeważyć szalę, już taka pewna nie była. Nie, kiedy patrzyła w twarz Hanny. I choć całe ciało Lydii rwało się do działania, byle jak najszybciej, już teraz zaraz znaleźć się przy Billym bez względu na wszystko, to jakaś dotąd nieznana jej myśl(?) siła(?), coś powstrzymywało jej porywczą gryfońską naturę i zatrzymało w pół kroku. I choć dotąd nikomu nigdy nie udałoby się jej powstrzymać w takim momencie, Lydia w jednej chwili zrozumiała, że to nieprawda. Że już była taka osoba.


OK, so now what?

we'll fight

Liddy Moore
Liddy Moore
Zawód : Fotografka i lotniczka w Oddziale Łączności "Sowa"
Wiek : 19
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
You can count on me like:
1, 2, 3
I'll be there
OPCM : 7 +3
UROKI : 3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Cause that is what friends are supposed to do, oh yeah
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11536-lydia-moore https://www.morsmordre.net/t11607-do-liddy#359106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t11627-szuflada-lydii#359479 https://www.morsmordre.net/t11609-liddy-moore#359138
Re: Lustrzane rozmowy - H. & W. Moore [odnośnik]14.03.23 13:57
Widząc jego uśmiech w odbiciu - słaby, wątły - uśmiechnęła się szeroko, ciesząc się nawet z tej próby, tego drobno gestu.
— I masz ją w pełni— utwierdziła go, dotykając palcami odbicia. Spoważniała, widząc troskę odmalowaną na jego twarzy, rozchyliła usta, nie wiedząc co powiedzieć w pierwszej chwili. Martwił się, nie sobą — to oczywiste, nigdy nie martwił się o siebie, zawsze myśląc o wszystkich wkoło. — Nie martw się teraz— poprosiła go ciszej, jeszcze nim weszła do pokoju. Jego wyznanie spowodowało rozlewającą się za mostkiem falę ciepła. Rozpromieniła się i pokiwała głową, czując to za każdym razem. — Wiem. Ja ciebie tez. Wszystko będzie dobrze.— Wiedziała, że tak, musiało być. Spojrzała na jego siostrę, wyciągając w kierunku Liddy lusterko. Amelka jeszcze spała, nie chciała jej budzić a tym bardziej martwić, ale Lidia musiała wiedzieć. Kiedy przyznała, że zaraz będzie, otwarła usta automatyczne, by powiedzieć, że nie — to ona miała iść, chciała ją poprosić by została z Amelką, ale późniejsze słowa będę szybciej ją zatrzymały. Wiedziała, że to prawda, wiedziała, że miała rację i mogła rzeczywiście szybciej znaleźć się, przy Billym. CHciała tam iść, chciała go zobaczyć, dotknąć, przytulić i pocałować — po tej potwornej nocy pełnej niepewności o niczym innym nie myślała, ale to wszystko była prawda. On potrzebował u boku kogoś bliskiego, nim ona się zjawi minie sporo czasu. Przełknęła ślinę, czując gorycz w ustach i pokiwała głową na zgodę. — Tylko uważaj na siebie — szepnęła cicho, nieco drżącym głosem. — Zajmę się Amelką.


Here stands a man

With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
Hannah Moore
Hannah Moore
Zawód : Wiązacz mioteł
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna


take me back to the night we met


OPCM : 25 +8
UROKI : 15
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Lustrzane rozmowy - H. & W. Moore 0a431e1c236e666d7f7630227cddec45ce81c082
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5207-hannah-wright https://www.morsmordre.net/t5219-poczta-hani https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t6218-skrytka-bankowa-nr-1286 https://www.morsmordre.net/t6213-h-wright
Re: Lustrzane rozmowy - H. & W. Moore [odnośnik]14.03.23 17:33
Wszystko będzie dobrze. Kiwnął głową, chwytając się tych słów, bo wypowiedziane głosem Hannah, zdawały się mieć większą moc sprawczą niż wtedy, kiedy powtarzał je tylko we własnej głowie. Starał się uwierzyć, że właśnie tak będzie - że nic więcej się nie stanie, że rozgrywający się ciągle w jego pamięci koszmar nie ziści się ponownie, że Rosier nie dopadnie jego przyjaciół ani rodziny, że za parę dni wszystko będzie po staremu - ale przytrzymujący go na leżance ból i dławiące poczucie bezradności bezlitośnie mu na to nie pozwalały.
Zamrugał, kiedy odbity w lusterku obraz zadrżał gwałtownie, a później po drugiej stronie tafli pojawiła się znajoma twarz Liddy - widok jej potarganych włosów i zaspanych jeszcze oczu sprawił, że gardło na sekundę ścisnęło mu wzruszenie; cieszył się, że ją widział. - Aye, aye, szefie - przytaknął cicho, kiedy zabroniła mu umierać, próbując wpleść w słowa weselsze tony, ale samo mówienie kosztowało go coraz więcej wysiłku. Senność otulała go z każdej strony, był zmęczony. - To tylko d-d-draśnięcie - dodał, wiedząc, że jej nie przekona. Kiedy powiedziała, że zaraz u niego będzie, pokręcił głową, ale nie zaprotestował od razu, przez moment przysłuchując się tylko wymianie zdań pomiędzy jego żoną i siostrą - nie potrafiąc powstrzymać rozpychającego się we wnętrznościach rozczarowania, kiedy Hannah oznajmiła, że zostanie. Przełknął ślinę, czując, jak wyparowuje ciepło wywołane poprzednią obietnicą, ale miała rację, tak było lepiej - wolał przecież, żeby była tam, bezpieczna, tylko w ten sposób mógł mieć pewność, że nic się jej nie stanie. Rosier znał jej twarz, jeszcze do niedawna widniejącą na listach gończych, nie mógł kierować się własnym egoizmem. Odwrócił na sekundę spojrzenie od lusterka, zawieszając go na jednej ze ścian lecznicy, próbując powstrzymać paskudne wrażenie, że napierały na niego ze wszystkich stron. - Nie, Liddy - odezwał się w końcu. - To może p-p-poczekać - dodał, chciał ją zobaczyć - ale Lydia była jego młodszą siostrą, kimś, kim miał się opiekować - a nie dokładać zmartwień, obarczać dodatkowym ciężarem. - Posłuchaj, p-po-potrzebuję, żebyś poleciała do Plymouth - nie wróciłem wczoraj z raportem z trasy, ktoś musi im powiedzieć, że informacje są bezpieczne, zanim uruchomią dź-działania awaryjne. - Zaginięcie lotnika na ogół oznaczało wpadnięcie w ręce wroga - jeżeli Sowy uznają, że tak się właśnie stało, zaczną ewakuację kryjówek, które mogłyby zostać spalone; jeśli zrobią to niepotrzebnie, mogą się w ten sposób odsłonić. - Ja... Tu są uzdrowiciele, p-p-poradzę sobie - zapewnił, całkowicie wbrew temu, co aktualnie czuł. - Nie mówcie Amelii - zaczął, tym razem zwracając się do Hannah - o tym, p-p-powiedzcie jej - że musiałem polecieć dalej, ale wrócę tak szybko, jak będę mógł. I że wszystko jest dobrze - poprosił. Amelia straciła już jednego z rodziców, nie mógł obudzić w niej ponownie tego samego strachu, który - był tego pewien - dalej gdzieś tam w niej istniał; że pewnego dnia ją zostawi, że zostanie sama.




I wish that I could say
I am a light that never goes out
but I flicker
from time to time

William Moore
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5432-william-moore https://www.morsmordre.net/t5459-bursztyn https://www.morsmordre.net/t12096-william-moore https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5461-skrytka-bankowa-nr-1345 https://www.morsmordre.net/t5460-billy-moore
Re: Lustrzane rozmowy - H. & W. Moore [odnośnik]14.03.23 22:53
Kącik jej ust zadrżał i uniósł się lekko ku górze na słowa brata. Mówił, ba, żartował, a to dobry znak, prawda? Jej kochany brat... W co wpakował się tym razem? Najchętniej już by się znalazła przy nim. Właśnie... tak właściwie to gdzie był? Tafla lusterka była za mała, żeby mogła z niej wywnioskować jego lokalizację.
I... tylko draśnięcie? Rzuciła mu znaczące spojrzenie. Ta jasne, a tu jej jedzie Błędny Rycerz.
- Chciałeś powiedzieć otarcie - poprawiła go i zamilkła na chwilę dla efektu. - Faktycznie, nic wielkiego... - nawet zdobyła się na wzruszenie ramionami - tylko standardowe otarcie się o śmierć - skończyła lekko, jak gdyby nigdy nic... cały czas jednak zdzierała sobie skórki przy paznokciach. Emocje wciąż się w niej kotłowały, ale cóż mogła zrobić? Opieprzenie go i tak by nic nie dało, może nawet pogorszyło atmosferę, łzy wciąż czające się w jej oczach również... Stąd wniosek, że głupkowate i suche na wiór żarty były jedyną słuszną opcją w tej chwili.
A potem... Hannah się zgodziła, żeby to Liddy wyruszyła w drogę. A więc szybkość zwyciężyła.
Liddy kiwnęła głową na to uważanie na siebie i już miała podjąć swój skok do szafy po ciuchy, ale tym razem zatrzymał ją Billy. "Nie, Liddy". Jak to: "nie, Liddy"? I jak to: "może poczekać"? Już otwierała usta, żeby się sprzeciwić, ale... wyciągnął przysłowiowego asa z rękawa. Byli rodzeństwem... ale byli też w oddziale łączności... i choć bardzo jej się to w tej chwili nie podobało... to wiedziała co w tej sytuacji jest słuszniejsze. A niech to.
Nie zrobiła tego od razu posyłając mu długie spojrzenie, ale ostatecznie kiwnęła głową.
- OK, polecę - zgodziła się. - Najpierw tam, potem do ciebie gdziekolwiek jesteś - dodała właściwie tylko informacyjnie, bo ta decyzja już zapadła i była niezmienialna, ot co. Cholera wie ile będzie musiał zostać tam, gdzie był, więc na pewno trzeba było zawieźć mu jedzenie i ubrania i inne tego typu rzeczy.
- Coś ci dostarczyć? - zapytała puszczając mimo uszu wzmiankę o tym, że sobie poradzi. Oczywiście, że sobie poradzi, był jej bratem! Co nie oznaczało, że niczego nie potrzebował.
Zaraz potem Liddy zniknęła bratu z oczu, bo wreszcie dopadła do szafy, żeby szybko wyrzucić z niej ciuchy na przebranie. Słowa dotyczące Amelki słyszała. Nie do końca się z nimi zgadzała, ale nie zamierzała się teraz kłócić. Może potem jak już do niego dotrze.


OK, so now what?

we'll fight

Liddy Moore
Liddy Moore
Zawód : Fotografka i lotniczka w Oddziale Łączności "Sowa"
Wiek : 19
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
You can count on me like:
1, 2, 3
I'll be there
OPCM : 7 +3
UROKI : 3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Cause that is what friends are supposed to do, oh yeah
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11536-lydia-moore https://www.morsmordre.net/t11607-do-liddy#359106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t11627-szuflada-lydii#359479 https://www.morsmordre.net/t11609-liddy-moore#359138
Re: Lustrzane rozmowy - H. & W. Moore [odnośnik]17.03.23 13:22
Myśl o tym, że na swojej drodze spotkał samego Tristana Rosiera nie dawała jej spokoju. Każda sekunda, w której pozwalała sobie na bezczynność ściągała pochmurne myśli dotyczące tego, co mogło się wydarzyć. A przecież była na to przygotowana; wiedziała, że tak może się zdarzyć. Czy to kwestia czasu? Stało się zbyt prędko? Czy to sama postać tego potwora wzbudzała w niej taki strach? Przywodziła na myśl jej brata; brata, który od miesięcy nie dawał znaku życia. Nie traciła nadziei, tak jak długo nie potrafiła pogodzić się z myślą, że żaden z listów nie powróci już od Brendana. A jednak po takim czasie wciąż odpowiadała jej cisza. A Ben?
Spojrzała na Liddy, zagubiona i skołowana — ktoś powinien przy nim być, już teraz, natychmiast. Wizja, że był tam zupełnie sam przerażała ją najbardziej, a jego siostra była sprytna i zdeterminowana, wiedziała, że sobie poradzi w drodze do niego. Kiedy jednak zaprotestował, zmarszczyła brwi.
— Co? Co ty opowiadasz?— zaczęła wzburzona, ale choć emocje w niej zawrzały wiedziała, że musiał wybierać między tym, co ważne i ważniejsze. Oddał się Zakonowi. Oddał się jej, ale wiedziała doskonale z jakim balastem go pragnie. — Leć ostrożnie — powiedziała do Liddy, chwytając jeszcze swetr, którzy wyrzuciła na ziemię. Ten będzie dobry na taką podróż. — Masz, weź. Leć prosto do niego po tym, okej? Ja wezmę wszystko, nie kłopocz się tym — zapewniła ją, kiwając głową. — Przygotuję mu coś do jedzenia — dodała, a zaraz potem uniosła lusterko. — Przygotuję ci coś do jedzenia. Na co masz ochotę? Może zrobię kaszę z warzywami. Poczekaj — Wyszła z pokoju z lusterkiem, ale zatrzymała się i wróciła zaraz. — Poradzisz sobie? Lecznica w Dolinie Godryka.—Pokiwała głową i wyszła znów, zaglądając do pokoju Amelki, ale dziewczynka jeszcze spała, więc zamknęła drzwi i ruszyła do sypialni. — Wezmę ci czyste majki, jakiś swetr. A piżamę? Piżamę też wezmę — mówiła do siebie, raz po raz spoglądając na Williama. Pewnie w tym szpitalu był całkiem nagi. Ręce jej drżały, gdy wyciągnęła torbę, do której wrzuciła kilka ubrań. — I skarpetki, szczoteczkę. Szczoteczkę, nie, grzebień — mruknęła do siebie, zerknąwszy w lusterko. Zdała sobie sprawę, że zębów nie będzie w stanie umyć w tym stanie. Wrzuciła też koszulę i spodnie, a potem klęknęła przy torbie, odkładając lusterko na ziemię i zaczęła upychać to do torby. Nie wiedziała kiedy, łzy spłynęły jej po policzkach same, a potem usiadła oparta o ścianę i zaczęła szlochać.


Here stands a man

With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
Hannah Moore
Hannah Moore
Zawód : Wiązacz mioteł
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna


take me back to the night we met


OPCM : 25 +8
UROKI : 15
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Lustrzane rozmowy - H. & W. Moore 0a431e1c236e666d7f7630227cddec45ce81c082
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5207-hannah-wright https://www.morsmordre.net/t5219-poczta-hani https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t6218-skrytka-bankowa-nr-1286 https://www.morsmordre.net/t6213-h-wright
Re: Lustrzane rozmowy - H. & W. Moore [odnośnik]17.03.23 17:35
Ha, ha – mruknął w odpowiedzi na słowa siostry, starając się zabrzmieć lekko, jakby przekomarzali się przy stole, a ona rzuciła w jego stronę żartobliwym przytykiem – ale chyba nie potrafił tak do końca zamaskować ściśniętego gardła, czując jak paskudne uczucie strachu na nowo rozlewa się po jego wnętrznościach. Liddy miała rację, naprawdę otarł się o śmierć – nie chciał jednak, by ktokolwiek z jego bliskich wiedział, jak bardzo. Chociaż wtedy nie widział innego wyjścia, to teraz, gdy spoglądał w zapłakane oczy Hannah, gdy obserwował przejęcie malujące się na twarzy młodszej siostry, robiło mu się niedobrze ze wstydu na myśl, że o to prosił: o koniec, o to, żeby Rosier go zabił.
Odwrócił spojrzenie, kiwając krótko głową, kiedy Liddy zgodziła się polecieć do dowództwa; czując, jak część ciężaru znika z jego klatki piersiowej, choć wciąż oddychało mu się ciężko.
Za dalszymi słowami trudno mu było nadążyć, otworzył usta dopiero, gdy w tafli lusterka znowu pojawiła się twarz Hannah. – Ja nie – zaczął, nie jestem głodny, miał zamiar powiedzieć, ale zamilkł w reakcji na jej: poczekaj. Naprawdę nie był, pewnie powinien – nie jadł od co najmniej dwudziestu czterech godzin – ale chyba był zbyt słaby, żeby być w stanie odczuwać coś poza rozlewającym się po ciele bólem. I zmęczeniem, to drugie ogarniało go coraz mocniej, sprawiając, że nawet nie próbował się sprzeczać – ale później ukochana twarz zniknęła, zastąpiona nieruchomym fragmentem sufitu, a do jego uszu dotarł szloch – znajomy, zaciskający się metalową obręczą na jego gardle; miał wrażenie, że pękło mu serce. – Hanny – odezwał się, starając się mówić jak najgłośniej, przebić się przez obezwładniającą słabość. – Hanny, p-p-proszę – nie płacz, weź lusterko i p-po-popatrz na mnie. Proszę – powtarzał. Nienawidząc samego siebie, to była jego wina – wiedział przecież na co ją skazuje, prosząc, by była u jego boku. By została jego żoną, by związała z nim swój los. – Proszę – dodał raz jeszcze, zbierając resztki sił, żeby podnieść się nieco wyżej na poduszce, żeby pokazać, że mógł, mimo że nasiliło to zawroty głowy. Musiał jej udowodnić, że było już dobrze, nie mógł znieść jej łez; nie zasłużyła na nie.




I wish that I could say
I am a light that never goes out
but I flicker
from time to time

William Moore
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5432-william-moore https://www.morsmordre.net/t5459-bursztyn https://www.morsmordre.net/t12096-william-moore https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5461-skrytka-bankowa-nr-1345 https://www.morsmordre.net/t5460-billy-moore

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Lustrzane rozmowy - H. & W. Moore
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach