Wydarzenia


Ekipa forum
Stoliki
AutorWiadomość
Stoliki [odnośnik]31.08.15 2:07
First topic message reminder :

Stoliki

★★
Rzadko kiedy Trzy Miotły święcą pustkami. We wnętrzu zwyczajowo panuje tłok, czasami nawet i trudno o wolny stolik - szczególnie wieczorami, podczas mroźniejszych dni, a także weekendami, gdy wioskę odwiedzają studenci Hogwartu. Dobra renoma, która przyciąga klientów, jest w pełni uzasadniona - właśnie tutaj można dostać najznakomitsze miody, które są eksportowane także na rynki zagraniczne. W sali zwykle słychać gwar rozmów, mieszający się ze śmiechem, jak i dźwiękami kufli wznoszonych do toastów. Pomiędzy mniejszymi, okrągłymi stolikami, idealnymi do niewielki spotkań w gronie znajomych, a także pomiędzy tymi większymi, krąży młoda barmanka - córka właścicieli - o ogniście rudych włosach. Plotki mówią, że Bonny jest spokrewniona z Weasleyami.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:59, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Stoliki [odnośnik]22.07.17 20:46
- Nie umiem znaleźć innego słowa na to, co sugerujesz. – Aldrich nie chciał kłócić się z przyjacielem, w końcu spotkali się po długim okresie bez kontaktu i obaj zasługiwali na wieczór w przyjemnej atmosferze, ale nie zamierzał też ustępować. – Nie wyjadę, póki coś mnie do tego nie zmusi. Przyznaję, że to duże ryzyko, ale nie zmienię zdania.
Nigdy nie zgrywał bohatera, wstydził się skupiać na sobie uwagę, nawet jedynie kilkorga przyjaciół. Kiedy przejmował na siebie opiekę nad chrześnicą, nie użalał się na brak czasu i problemy. Dziecko stawiające trudne pytania na każdym kroku i absorbujące prawie cały jego czas zupełnie przerosło jego oczekiwania i często sprawiało niespodziewane problemy, o których nigdy nie słyszał od siostry i szwagra; fakt, że siostrzenica przetrwała i wydawała się być szczęśliwa uważał dotychczas za duży sukces i wystarczający wysiłek. Mimo to teraz obudziła się w nim dziwna potrzeba działania także na innych polach życia.
Nie mógł jednak nijak sprzeczać się ze słowami Vane’a. Dobro siostrzenicy od kilku lat było dla Aldricha priorytetem i gdy astronom wygłosił swą dość uniwersalną opinię (której zresztą uzdrowiciel nie mógł nie podzielać będąc opiekunem dziewczynki) poczuł – mimo niezachwianej wiary w dobre intencje przyjaciela – jakby Jay brał go pod włos i próbował jakoś nakłonić do swojej racji. Tymczasem zasady sobie, a prawdziwe życie sobie i Aldrich nie mógł sobie pozwolić na duże zmiany w życiu. Bał się także przyznać, że za niechęcią wyjazdu stała nie tylko odpowiedzialność za pacjentów i bliskość przyjaciół, ale także strach, że gdyby wyjechali z zamiarem powrotu po kilku miesiącach, w Londynie nie byłoby już warunków, by z powrotem się tam wprowadzić i żyć dalej tak, jak Aldrich już się nauczył. Po krótkim namyśle przestawił kolejny pionek na szachownicy. Dawno nie grali ze sobą, a odkąd się poznali z pewnością w życiu obu mężczyzn był czas, gdy wydawali się sami sobie wytrawnymi szachistami. Gdy siedzieli naprzeciwko siebie pochyleni nad figurami, z każdą chwilą stawali się coraz lepszymi strategami, mistrzami logiki. Wymarzona atmosfera do poważnej rozmowy, nawet nieplanowanej i na trudne tematy.
- Trudno wciąż słuchać tylko rozsądku. - oczywiście, był dorosły, już dawno przestało mu uchodzić podejmowanie wyborów dla własnej tylko wygody czy przyjemności. Oczekiwano od niego odpowiedzialności i nie zamierzał się od niej uchylać. Nie był pewien, co kierowało jego decyzją o pozostaniu w Anglii, gdy sytuacja społeczno-polityczna zaczęła się psuć. Być może to poczucie odpowiedzialności na większą skalę, takie wobec minionych i przyszłych pokoleń albo honor, który zapewne nie on jeden cenił jako zaletę. Nie był jedynym w Anglii mężczyzną, który miał na głowie rodzinę i mierzył się z podobnymi obawami i wątpliwościami – i nie chciał, wręcz nie mógł uwierzyć, by wszyscy zamierzali wkrótce wziąć nogi za pas i zostawić kraj, by runął pod kierunkiem niczym nieograniczonych ludzi do rządzenia nieodpowiednich by nie powiedzieć prosto: głupich czy po prostu złych. – Dobrze cię już znam, Jay, wiem, że sam nie zdecydowałbyś się prędko na opuszczenie kraju i bliskich, którzy tu zostaną. Prawda, mała jest pod moją opieką i mam wobec niej obowiązek, ale czy to źle, że chcę w razie potrzeby bronić miejsc i wartości, wśród których chcę, by dorosła? – w końcu, choć niechętnie, wypowiedział na głos myśli krążące po jego umyśle. Choć był z natury optymistą i jeszcze trochę liczył, że na przestrzeni kolejnych miesięcy antymugolska polityka nie zaostrzy się już, a spokój nie zniknie na dobre z codziennego życia magicznej społeczności, dorosłość wiązała się także z koniecznością realistycznego patrzenia na świat, musiał więc też brać pod uwagę scenariusz, w którym sytuacja się pogorszy i ludziom takim jak on (a znał ich co najmniej kilkoro, nie mówiąc wcale o tych najlepszych, którzy imponowali mu postawą i wyznawanymi wartościami) nie będzie łatwo dalej siedzieć cicho i ktoś w końcu wyrazi sprzeciw, a cena nie będzie grać roli.
W międzyczasie Jayden zrobił kolejny ruch, Al skontrował i tak, od słowa do słowa przez skoczki i gońców, zakończyli partię, piwo i spotkanie, nie zauważywszy przedtem ile czasu rzeczywiście upłynęło.


Jayden i Aldrich z tematu
Aldrich McKinnon
Aldrich McKinnon
Zawód : uzdrowiciel
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I am and always will be the optimist. The hoper of far-flung hopes and the dreamer of improbable dreams.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4821-aldrich-mckinnon https://www.morsmordre.net/t5110-poczta-aldricha https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f123-earl-s-court-road-17-3 https://www.morsmordre.net/t6054-aldrich-mckinnon
Re: Stoliki [odnośnik]15.08.17 15:40
12 maja


Choć większość uczniów wolała tym razem pozostać w pozornie bezpiecznych murach Hogwartu, Marine z radością przywitała możliwość odwiedzenia Hogsmeade. Listownie umówiła się tu wcześniej z Victorią i nie zamierzała zawieść przyjaciółki ani samej siebie; choć piętno chaosu, jaki opanował świat czarodziejów w pierwszych dniach maja, odcisnęło się również na niej, nie zamierzała chować głowy w piasek. To, co się stało, było przerażające, lecz gdyby miała teraz w strachu spędzać każdy dzień, nie byłyby one nic warte. Zbliżał się koniec jej szkolnej przygody, zamierzała więc wykorzystać ją do maksimum.
Ze względu na pogodowe anomalie zdecydowała się na cieplejszą szatę z kapturem i tuż po godzinie jedenastej opuściła dormitorium, kierując się do wyjścia ze szkoły. Tam na uczniów czekały powozy ciągnięte przez testrale, lecz na szczęście zwierząt tych panna Lestrange nie mogła zobaczyć; momentami była ich naprawdę ciekawa, lecz zadowoliły ją ryciny w księgach, gdyż kosztem ujrzenia tajemniczych stworzeń było zostanie świadkiem czyjejś śmierci. A to oznaczałoby zbyt dużo traum jak na jeden rok. Marine wsiadła więc samotnie do jednego z powozów i czas podróży do Hogsmeade poświęciła na rozmyślaniu o swojej bliskiej koleżance, którą miała zobaczyć już niebawem.
Victoria była od niej starsza, lecz zawsze bliska; odkąd opuściła szkolne mury widziały się tylko kilka razy w wakacje, lecz utrzymywały stały kontakt korespondencyjny. Przyjemnie było wiedzieć, że w dorosłym świecie czekają na Marine już nie tylko członkowie rodziny, ale także wartościowi przyjaciele; jak słusznie zauważyła jedna z jej kuzynek, socjeta czarodziejskiego świata już na nią czekała, dlatego warto było zadbać o więzi z przedstawicielami znamienitych rodów. Całe szczęście, że można było z takich relacji czerpać także przyjemności, jak na przykład w przypadku spotkania z panną Parkinson.
Powóz zatrzymał się wreszcie, wysadzając zadowoloną Marine na środku wioski, skąd tylko kilka kroków dzieliło ją od umówionego miejsca spotkania. Co weekend do Trzech Mioteł udawały się prawdziwe tłumy, choć tym razem ludzi było trochę mniej. Mimo wszystko Ślizgonka przyspieszyła kroku, chcąc zająć dla siebie i koleżanki najlepsze miejsca; nie mogły przecież siedzieć ani przy wejściu, ani na samym środku lokalu, jeśli chciały porozmawiać poufnie.
Popchnęła dębowe drzwi i znalazła się w jasnym, ciepłym pomieszczeniu. Od razu zapragnęła zamówić trochę miodu, jednak priorytetem wciąż pozostawało znalezienie stolika, dlatego rozglądała się wytrwale i w końcu dostrzegła wolne miejsce przy jednej ze ścian na tyłach lokalu, idealne na spotkanie dwóch panienek. Ruszyła w tamtym kierunku i zajęła je po chwili, szatę zawieszając na oparciu jednego z krzeseł. Usiadła, lecz nie chciała jeszcze składać zamówienia; póki co spoglądała na wejście, by wchodząca Victoria szybko dostrzegła ją w tłumie ludzi.



The past is gone. It went by, like dusk to dawn. Isn't that the way everybody's got the dues in life to pay?

dream on


Marine Yaxley
Marine Yaxley
Zawód : śpiewaczka, dama
Wiek : 18
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Isn't it lovely, all alone? Heart made of glass, my mind of stone. Tear me to pieces, skin to bone

"Hello, welcome home"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Stoliki - Page 3 060da7246cff3ea68a8b3d81a5de583b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4601-marine-lestrange https://www.morsmordre.net/t4712-gloriana#101007 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t5142-skrytka-bankowa-nr-1190 https://www.morsmordre.net/t4719-marine-lestrange#101064
Re: Stoliki [odnośnik]15.08.17 18:39
Bardzo wyczekiwałam tego dnia, miło będzie oderwać się od pogrążonego, nadal, w chaosie Londynu i wrócić do miejsca, które zawsze tak miło mi się wspominało. W Hogwarcie czułam się wspaniale, rozwinęłam swoje pasje, zawarłam znajomości. Był on moim drugim domem, z dala od wymagającego i karcącego, a zarazem tak chłodnego i obojętnego wzroku ojca. W Hogsmeade nie byłam od dawna, nie pamiętam, czy spotkałyśmy się tutaj z Marine już po opuszczeniu przeze mnie szkolnych murów, dlatego z miłą chęcią przystałam na propozycję spotkania. Tym bardziej po tym co mnie spotkało, będę mogła się trochę rozluźnić i wypić kufel kremowego piwa, jak za dawnych dobrych czasów. Gdy cały czarodziejski świat nie stał na głowie.
W Hogsmeade pojawiłam się o ustalonej porze wraz ze swoim zwyczajowym towarzystwem. Panna nie musiała pojawiać się z przyzwoitką w momencie, gdy miała spotkać się z inną panną, ale od czasu tego wydarzenia, które miało miejsce ojciec chciał, abym zawsze miała przy sobie towarzystwo. I moje protesty nie zdały się na nic, opuściłam dzisiaj naszą posiadłość, chcąc lub nie, w towarzystwie innej kobiety. Dziś chyba pierwszy raz naprawdę ciążyła mi jej obecność ale musiałam zacisnąć zęby i pokornie przyjąć decyzję ojca. Nie miałam przecież żadnego wyboru. Jednakże, przed wejściem do Pubu pod Trzema Miotłami nakazałam jej pozostać na zewnątrz, nie chciałam jej towarzystwa, gdy będę rozmawiać z przyjaciółką i miałam do tego prawo. Do środka weszłam samotnie.
Zsunęłam kaptur ze swojej głowy, odpięłam płaszcz i przewiesiłam go przez rękę. Na dworzu było gorąco, niemal parno, ale często padało, bardzo często. Mimo to, że był taki upał, tak nienaturalny dla Londynu, założyłam suknie z dłuższym rękawem, która miała zasłonić moje blizny. Wszyscy mówili, że prawie ich nie widać i jeśli ktoś się nie przyjrzy, to ich nie zauważy, ale mi było tak strasznie wstyd. Wolałam chuchać na zimno, dopóki sama się nie przekonam.
Marine dostrzegłam szybko, podeszłam do niej lekkim krokiem, a gdy wstała, przytuliłam ją i ucałowałam w policzek. Dopiero wtedy zawiesiłam swój płaszcz, tak jak ona, przez krzesło, a sama usiadłam. Trzy Miotły przywracały wspomnienia, pamiętałam jak siedziałam tutaj po raz pierwszy, gdy pozwolono mi odwiedzić Hogsmeade i z takim zachwytem przyglądałam się tym wszystkim ludziom pijącym kremowe piwo, nim mój brat przyniósł kufel dla mnie. Pamiętam gdy siedziałam tu z Lilianą Yaxley i z Marine dyskutując na temat nowej fryzury panny Burke, która wyglądała jak mała świnka; gdy opijałam tu zdane egzaminy. Westchnęłam cicho, rozglądając się. Nic się nie zmieniło. A potem mój wzrok padł na dziewczynę.
- Jak się czujesz? Mam nadzieję, że już doszłaś do siebie? - dopytałam.
Jej sowa była dla mnie zaskoczeniem, dość niemiłym, bo nie spodziewałam się, że anomalie dosięgną aż tak daleko. Że swoimi ciemnymi łapskami chwycą uczniów i zrobią im krzywdę. Miałam tyle pytań, tyle chciałam się dowiedzieć, nim podeszła do nas barmanka pytając, czy chcemy coś zamówić.
- Dwa razy kremowe piwo - odpowiedziałam jej, odprowadziłam ją wzrokiem, by z powrotem spojrzeć na Marinę. - Jak nowy dyrektor? Dużo uczniów ucierpiało?
Nic dziwnego w tym, że mnie to interesowało. Od mojego opuszczenia Hogwartu minęło dopiero dwa lata, nadal czułam się mocno związana z tym miejscem i póki byli tu moim przyjaciele, taka Marine, to bałam się, czy jest bezpieczna i czy dobrze ją traktują. Ponoć Dippet był dobrym dyrektorem i wszyscy w Hogwarcie byli już bezpieczni. Byłam jednak sceptycznie nastawiona. Ostatnio obawiałam się wszystkiego, a po Grindelwaldzie nie miałam zaufania do osób piastujących to, jakże ważne, stanowisko.



Czas płynieAle wspomnienia pozostają na zawsze

Victoria Parkinson
Victoria Parkinson
Zawód : Dama, twórczyni perfum, alchemiczka
Wiek : 20
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Bo nie miłość jest najważniejsza, a spełnienie obowiązku wobec rodu i męża.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3354-victoria-parkinson https://www.morsmordre.net/t3379-harkan#57453 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f110-gloucestershire-cotswolds-hills-posiadlosc-parkinsonow https://www.morsmordre.net/t3442-skrytka-bankowa-nr-842 https://www.morsmordre.net/t3380-victoria-parkinson#57455
Re: Stoliki [odnośnik]03.09.17 19:32
Dopóki nie ujrzała wchodzącej przez drzwi gospody Victorii, nie wiedziała jak bardzo naprawdę jest spragniona informacji z życia przyjaciółki i po prostu jej towarzystwa. Koledzy i koleżanki z klasy wystarczali na krótką metę, gdyż panna Lestrange wiedziała, że na pewno nie ze wszystkimi będzie utrzymywać kontakt po szkole. Dobrze urodzone panny wypadało znać, podobnie jak ustawionych już życiowo kawalerów, ale cała reszta uczniów musiała liczyć się z ostrą selekcją, jaka miała nastąpić wraz z pierwszymi dniami lata.
Jednak to wcale się nie spieszyło; pogoda na zewnątrz była tak kapryśna, jak jeszcze chyba nigdy wcześniej. Wyjście na błonia w słoneczny dzień kończyło się ucieczką przed wichurą, a parasol czasem zamieniał się w osłonę zarówno od deszczu, jak i słońca. Nie sposób było nadążyć za tymi anomaliami, a jednak były to najmniej szkodliwe efekty uboczne pierwszomajowych wydarzeń. O innych niedługo Marine miała porozmawiać z Victorią.
Podniosła się na jej widok i gdy tylko znalazły się obok siebie, odwzajemniła uścisk i pocałunek w policzek. Przyjrzała jej się uważnie, szukając w wyglądzie blondynki jakiejś trwałej zmiany, lecz wiedziała, że prawdziwe obrażenia nie będą widoczne na pierwszy rzut oka – Parkinson nie lubiła okazywać żadnych słabości, a Ślizgonka wcale jej się nie dziwiła.
- Tak się cieszę, że cię widzę – odpowiedziała z westchnieniem, zajmując na powrót swoje miejsce i patrząc, jak jej towarzyszka odkłada szatę w podobny sposób, co ona wcześniej – Dziękuję, już wszystko dobrze. Praktycznie wymogłam na uzdrowicielach pozostawienie mnie na jedną noc w Mungu, tak bardzo bałam się jakichś efektów ubocznych tych okropnych wydarzeń – przyznała cicho, pochylając się lekko nad stołem, bo przecież informacje, które przekazywała, były poufne – Na szczęście nic więcej się nie wydarzyło. Dasz wiarę, że przeniosło mnie z Hogwartu? Z miejsca, do którego nie można się teleportować? – oczywistą oczywistość wypowiedziała tak samo zszokowanym tonem, jak zawsze, gdy ją komuś opowiadała – Jak potężna to musiała być magia.
Zamówienie kremowego piwa skwitowała skinieniem głowy, bez problemu zgadzając się na słowa przyjaciółki. O tak, dobrze im teraz zrobi smak napoju z wcześniejszych, wspólnych lat spędzonych w szkole.
Widmo wspomnień z Trzech Mioteł sprawiło, że na ustach Marine na moment wkradł się lekki, rozmarzony uśmiech, jednak już po chwili relacjonowała Victorii sytuację z Hogwartu, a cięższe tematy wymagały odpowiednio poważnej mimiki.
- Nowy dyrektor bardzo się stara, ale musiałby nas wszystkich potraktować Obliviate, żebyśmy zachowywali się jak dawniej – pewnych rzeczy po prostu nie można było wymazać z pamięci, a przecież minęło dopiero kilkanaście dni – Ucierpiała spora grupa uczniów, wśród nauczycieli zrobili duże roszady, ale egzaminy oczywiście odbędą się na czas – nie mogła odpuścić sobie ostatniego komentarza, skroplonego nutką ironii.
Wkrótce przy ich stoliku pojawiła się barmanka z zamówieniem, a dwa kufle kremowego piwa wyglądały przepysznie, dlatego Marine dość szybko chwyciła swój. Jednak zanim skosztowała bursztynowego napoju, musiała odwdzięczyć się swoją serią pytań.
- Opowiedz mi co u Ciebie. Wszystko już w porządku ze zdrowiem? Lord Black na pewno robił wszystko, byś jak najszybciej doszła do siebie – nieprzypadkowo wymieniła znajome nazwisko, obserwując reakcje swojej towarzyszki.



The past is gone. It went by, like dusk to dawn. Isn't that the way everybody's got the dues in life to pay?

dream on


Marine Yaxley
Marine Yaxley
Zawód : śpiewaczka, dama
Wiek : 18
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Isn't it lovely, all alone? Heart made of glass, my mind of stone. Tear me to pieces, skin to bone

"Hello, welcome home"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Stoliki - Page 3 060da7246cff3ea68a8b3d81a5de583b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4601-marine-lestrange https://www.morsmordre.net/t4712-gloriana#101007 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t5142-skrytka-bankowa-nr-1190 https://www.morsmordre.net/t4719-marine-lestrange#101064
Re: Stoliki [odnośnik]03.09.17 21:50
Ujrzenie przyjaciółki i mi było potrzebne. Ciągle miałam koszmary, bałam się każdego deszczu, każdego mocniejszego grzmotu tak bardzo, że łzy napływały mi do oczu. Jestem pewna, że chwila relaksu dobrze mi zrobi. Wyprawa do Hogsmeade, powrót do starych czasów i chwila plotek odgoni moje złe myśli i choć na chwilę pozwoli się skupić na czymś innym. Cieszyłam się, że Marine jest cała i zdrowa. Dobrze, że wyszła z tego bez większych obrażeń, jednocześnie było mi niezwykle przykro, że inni uczniowie też ucierpieli. Również nie potrafiłam sobie wyobrazić jak wielka była to siła. Hogwart uchodził za najbezpieczniejszą szkołę, najbezpieczniejsze miejsce na wyspach, nie można było się tu teleportować, wejście na teren Hogwartu dla obcych ludzi był zabroniony. A jednak jakiś rodzaj magii zdołał przenieść uczniów z ich łóżek w różne tereny Wielkiej Brytanii i zrobić im krzywdę. Przygryzłam dolną wargę.
- Bardzo dobrze zrobiłaś - zauważyłam, różnie bywało i gdyby coś jej się stało po powrocie do Hogwartu, a pielęgniarka nie byłaby w stanie jej uleczyć? - Nie jestem w stanie określić co to za magia, ale masz rację, niezwykle potężna i bardzo niebezpieczna. Czuję ciarki na całych plecach na myśl o tych wydarzeniach, dużo złego się wydarzyło.
Nazwano to magicznymi anomaliami, różne miejsca w Anglii były przez nie opanowane i do wielu miejsc nie wolno było wchodzić. Ja sama nie specjalnie opuszczałam mury swojej posiadłości, a jeśli już, to tylko do domu Mody, gdzie mogłam zaszyć się w swojej pracowni i, warząc eliksiry albo pracować nad nowymi perfumami, przestać myśleć o tym, co się wydarzyło. Słuchałam o nowym dyrektorze i jego poczynaniach, z ulgą przyjęłam informację, że to profesor Dippet przejął tą posadę. Byłam pewna, że bardzo dobrze sobie poradzi. Aczkolwiek Marine miała rację, na wszystkich trzeba byłoby rzucić zaklęcie czyszczące pamięć, abyśmy o tym wszystkim zapomnieli. Gdybym mogła, to chętnie bym z tego skorzystała. Nocne koszmary mnie męczyły, a strach, że dzieje się coś niedobrego zaprzątał mój umysł i nie pozwalał się na niczym skupić. Na wspomnienie o egzaminach uśmiechnęłam się lekko.
- Nie wiem co musiałoby się wydarzyć, aby odwołali egzaminy - powiedziałam zmartwiona. - Musisz być bardzo silna i na czas egzaminów zapomnieć o wszystkim co się wydarzyło. To bardzo ważne, byś wszystko napisała znakomicie.
Co jak co, ale egzaminy były bardzo ważne i sama wiedziałam o tym najlepiej. W końcu pisałam je ledwie dwa lata temu. Pamiętałam ten stres i wymagające spojrzenie ojca, ale ja pisałam w zupełnie innych warunkach. Teraz od Marine wymagano zdecydowanie większego skupienia i opanowania. Odprowadziłam barmankę wzrokiem i dopiero gdy zniknęła za ladą, a Marine chwyciła już w dłonie swój kufel i ja go wzięłam, lekko obracając, aby ucho do trzymania znalazło się w prawej ręce. Na wspomnienie o lordzie Blacku lekko się uśmiechnęłam, nie bardzo wiedząc co odpowiedzieć. Uniosłam więc kremowe piwo do góry.
- Ah, nie piłam go od mojej ostatniej wizyty w Hogsmeade - zmieniłam na chwilę temat.
Przystawiłam go do ust i wzięłam kilka łyków, rozkoszując się tym przyjemnym smakiem. Oj, wracały wspomnienia. Wspólne wyjścia do Pubu Pod Trzema Miotłami, towarzystwo brata i Lupusa, wspólne plotkowanie z Marine i innymi panienkami. Uśmiechnęłam się na te wspomnienia. Jakie to dziwne, że jedna rzecz, smak, zapach mogą przywrócić tak żywe wspomnienia, jakby to co się działo w przeszłości zdarzyło się niedawno. Spojrzałam na Marine, która patrzyła na mnie wyczekująco. Nie mogłam dłużej zwlekać z odpowiedzią.
- Ze mną wszystko dobrze. Lord Black się mną zajął, wszystkimi moimi poparzeniami. Parę muszę jeszcze smarować, aby nie zostały mi blizny, ale wszystko jest w najlepszym porządku. - zapewniłam przyjaciółkę. Nie chciałam, by się martwiła. Moje ciało i obrażenia jakie doznałam nie były już problemem, większy problem siedział teraz w moim mózgu.
Przyjemny uśmiech zszedł z mojej twarzy na wspomnienie tamtej nocy pełnej bólu, ogromnego wysiłku, przeraźliwego strachu, potoku łez. Zacisnęłam usta, skupiając swój wzrok na kremowym piwie. Wróciło wspomnienie kikuta lorda Weasley’a, ból całego ciała, poranionych, bosych stóp, zimna. Westchnęłam ciężko, unosząc spojrzenie.
- Opowiesz mi co się z tobą działo tamtej nocy? Ja trafiłam gdzieś na przedmieścia Londynu, to przecież setki kilometrów od mojego domu. Obudził mnie lord Weasley, oj, tylko się nie krzyw - upomniałam srogo, bo znałam już reakcje innych osób, którym o tym opowiadałam. - Gdyby nie on, nie wiem co by się stało. Chociaż sam bardzo ucierpiał, stracił rękę… widok… oh, to było okropne. W każdym razie zadbał o to, aby znaleźć pomoc, doprowadził mnie do uzdrowicieli. Gdyby nie jego wiara we mnie nigdy nie dałabym rady się podnieść, to tak strasznie bolało i on też na pewno bardzo cierpiał. Ale mnie nie zostawił, mimo że byłam dla niego ciężarem. W Mungu zajął się mną już Lupus.
Wiedziałam, że więcej moje drogi z lordem Weasley’em się nie zetną. Należeliśmy do zupełnie innych światów i gdyby nie przypadek, to nigdy bym go nie poznała. Już poleciała do niego sowa z podziękowaniami, wiedziałam jednak, że wdzięczność jaką czułam będę czuć jeszcze przez długi, długi czas.



Czas płynieAle wspomnienia pozostają na zawsze

Victoria Parkinson
Victoria Parkinson
Zawód : Dama, twórczyni perfum, alchemiczka
Wiek : 20
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Bo nie miłość jest najważniejsza, a spełnienie obowiązku wobec rodu i męża.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3354-victoria-parkinson https://www.morsmordre.net/t3379-harkan#57453 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f110-gloucestershire-cotswolds-hills-posiadlosc-parkinsonow https://www.morsmordre.net/t3442-skrytka-bankowa-nr-842 https://www.morsmordre.net/t3380-victoria-parkinson#57455
Re: Stoliki [odnośnik]09.09.17 19:06
Zamknięta w szkolnych czterech ścianach wprost rwała się na zewnątrz i łaknęła wszelkich informacji na temat tego, co wydarzyło się na początku maja. Oczywiście, że były to rzeczy straszne, nawet śmiercionośne, a jednak tajemnica zdawała się być zbyt pociągająca, by jej nie ulec. Cóż to za czary, jak potężny to rodzaj czarnej magii, który swoim działaniem obejmuje tak olbrzymi obszar? Brzmiało to przerażająco, lecz gdy pierwsze emocje powoli opadały, w pannie Lestrange budziła się ciekawość. A tej nie ugasiły ani lakoniczne listowne opowieści członków rodziny, którzy chyba uważali, że Marine jest zbyt młoda, by zrozumieć, ani artykuły we wszystkich gazetach, które nagle zaczęła namiętnie śledzić. Gdyby nie miała teraz urwania głowy z nauką do egzaminów, najpewniej i tak nie wychodziłaby z biblioteki i otaczała się wszystkimi księgami, jakie tylko mogły dać odpowiedź na którekolwiek z jej tysiąca krążących w głowie pytań. Powtarzanie notatek z Historii Magii przeplatała z zerkaniem do woluminu traktującego o potężnych klątwach, a zamiast śledzić mapę nieba wolała na mapie Anglii zaznaczać miejsca, w których doszło do tych przedziwnych anomalii.
- Czy myślisz, że to dopiero początek? Że to wszystko może się niebawem powtórzyć? – zapytała, mimowolnie kierując spojrzenie na okno lokalu, pragnąc na moment uchwycić widok za nim – Przecież taka pogoda to nie przypadek – westchnęła ciężko, upijając następnie łyk piwa.
Victoria na pewno wiedziała znacznie więcej, chociaż Marine nie podejrzewała, by jej przyjaciółka gorliwie poszukiwała źródła wydarzeń sprzed kilkunastu dni; zapewne wolała wyciszyć się w pracowni, niż na bieżąco przypominać sobie okropności, jakie przeszła. Lestrange absolutnie nie miała jej tego za złe, na jej miejscu prawdopodobnie zachowałaby się tak samo.
- Spodziewaj się sowy, jak tylko otrzymam wyniki. Nie zawiodę i na pewno będę chciała pochwalić się tymi wszystkimi Wybitnymi – przed kolejnym łykiem piwa na ustach Ślizgonki zatańczył uśmiech.
Już od dawna zdanie egzaminów było jej priorytetem, szykowała się do nic systematycznie i sumiennie i chociaż zdarzały się momenty, w których w siebie wątpiła, na dłuższą metę wiedziała, że wiele potrafi i wie. No i wciąż pozostawało jeszcze trochę czasu, by przećwiczyć wszelkie sprawiające problem zaklęcia lub uzupełnić braki w wiedzy o powstaniach goblinów, czy też właściwościach sierści psidwaka.
- Mimo wszystko zostaną nam blizny – mruknęła enigmatycznie, mając oczywiście na myśli to, że jeszcze przez długi, długi czas będą pamiętać o tej strasznej nocy. Istniały oczywiście metody zapomnienia, jednak igranie z pamięcią z powodu dyskomfortu nie kusiło panny Lestrange – Ale cieszę się, że nie stało nam się nic poważniejszego i teraz obie możemy tutaj siedzieć. Podobno nie wszyscy mieli to szczęście – dodała trochę ciszej, pragnąc wybadać, czy Victoria ma jakieś informacje na temat osób szczególnie dotkniętych anomaliami.
Zgodnie z daną obietnicą, nie zamierzała wyjawiać jej informacji o stanie zdrowia kuzynki Evandry, jednak śmierci lorda Rosiera i lady Rowle nie były czymś, obok czego mogły przejść obojętnie. Czarna magia uderzyła w szlachecką krew, a więc problem dotyczył ich wszystkich, bez względu na wyznawane poglądy. Dopiero metody rozwiązania problemu mogły zacząć ich dzielić.
Opowieści o tamtej nocy wysłuchała cierpliwie, grymasem jedynie dając znać, w jak wielki szok ją to wszystko wpędziło. Nie zamierzała wypominać Victorii towarzystwa lorda Weasleya, gdyż ewidentnie pomógł jej tej nocy.
- To naprawdę straszne, przerażające. Jak dobrze, że okazał się być szlachetnym człowiekiem i odprowadził Cię w bezpieczne miejsce. Bardzo ci współczuję, że musiałaś to wszystko przeżyć, to takie niesprawiedliwie.
Dlaczego magia płatała złośliwe figle tym, którzy władali nią od zarania dziejów? To szlamy powinny odczuć jej zawirowania, przecież to oni byli mieszańcami. Teoria ta, choć napawała ją pewnego rodzaju niepokojem i jednocześnie pasją, nie znajdowała odzwierciedlenia w czynach, jeszcze nie. Póki co Marine wolała nie wyrażać jej na głos.
- Ocknęłam się na londyńskim cmentarzu w towarzystwie lady Prewett i na całe szczęście nic nam się nie stało, jednak byłam tak przerażona tą teleportacją, że trochę nam zajęło odnalezienie drogi do miejsca, w którym znajduje się jakiś kominek podłączony do sieci Fiuu – opowiedziała, krzywiąc się lekko na wspomnienie tamtej nocy i stanu, w jakim się znajdowała.
Już nigdy więcej nie chciała się tak czuć i zamierzała zrobić wszystko, by temu zapobiec.



The past is gone. It went by, like dusk to dawn. Isn't that the way everybody's got the dues in life to pay?

dream on


Marine Yaxley
Marine Yaxley
Zawód : śpiewaczka, dama
Wiek : 18
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Isn't it lovely, all alone? Heart made of glass, my mind of stone. Tear me to pieces, skin to bone

"Hello, welcome home"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Stoliki - Page 3 060da7246cff3ea68a8b3d81a5de583b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4601-marine-lestrange https://www.morsmordre.net/t4712-gloriana#101007 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t5142-skrytka-bankowa-nr-1190 https://www.morsmordre.net/t4719-marine-lestrange#101064
Re: Stoliki [odnośnik]12.09.17 15:21
Marine zawsze była ciekawa wszystkiego, nawet tego, czego nie powinna. Ja starałam się jakoś o tym zapomnieć, skupić się na czymś innym i uznać to za nieszczęśliwy wypadek. Chociaż te wydarzenia ciągle do mnie wracały każdej nocy, to nie chciałam o tym myśleć i się zadręczać. Oczywiście, czułam, że coś jest nie tak, że to co się dzieje nie jest normalne i na pewno mamy do czynienia z mroczną stroną magii, to nie było to moją sprawą. Dlatego lekko pokręciłam głową, upijając kolejny łyk kremowego piwa, który rozlał się po moim gardle przywołując kolejną dawkę przyjemnych wspomnień. Co za miła odmiana, w porównaniu z koszmarami jakie noc w noc mnie męczyły.
- Nic nie myślę na ten temat - odpowiedziałam szczerze. - Ty też nie powinnaś. Nie wiem co się dzieje i nie chcę wiedzieć.
Pewnie nawet nie powinnam. Nie bez powodu ani rodzice nie informowali mnie o niczym, ani Lupus nie był skory do rozmowy na ten temat. Wszystkie informacje jakie posiadałam pochodziły z Proroka Codziennego, a i oni tam nie pisali wszystkiego. Wolałam rozmawiać z Marine na temat jej szkoły i egzaminów, wiedziałam jednak, że chwilowe zahaczenie o ten temat i tak z powrotem zaprowadzi nas do anomalii i tego co się wydarzyło.
- Będę jej oczekiwać w takim razie - przytaknęłam uśmiechając się szczerze.
Zależało mi na tym, aby Marine sobie dobrze poradziła. Nawet jeśli nie miała się dalej szkolić, a skupić na brylowaniu na salonach, to dobre oceny jedynie działały na jej korzyść. Każdy szanujący się mężczyzna będzie chciał mieć mądrą żonę.
Zamyśliłam się na jej słowa, miała bowiem racje. Nie blizny fizyczne, widoczne na ciele w świetle wypalającej się świecy, ale takie na sercu i umyśle, jeszcze przez długi czas nie pozwalające nam zapomnieć o wydarzeniach.
- Co noc mam koszmary, a gdy grzmi nie potrafię się opanować, bardzo się boję - przyznałam ze szczerością, mocno ściszonym głosem, aby tylko Marine była w stanie dosłyszeć moje słowa.
Było mi z tego powodu wstyd, ale nic nie mogłam na to poradzić. Nie potrafiłam powstrzymać napływających łez, gdy tylko do moich uszu dochodziły grzmoty, nie potrafiłam zahamować odruchu zamykania wszystkich okien i chowania się do pomieszczeń, gdzie ich nie ma. Czułam się wtedy bezpieczniej.
- Lady Prewett musiała się tobą dobrze zająć. Z tego co się orientuję, to dobra kobieta, prawda? - dopytałam. - Również się cieszę, że obie wyszłyśmy z tego cało.
Nie chciałam myśleć o osobach, którym się nie poszczęściło. Sama mogłam znaleźć się na ich miejscu, przynajmniej poszłabym do brata, ale nie sądzę, by był zadowolony, że tak szybko opuściłam świat żywych. Po za tym miałam jeszcze parę obowiązków do spełnienia, z których nie mogłam się wymigać.
- Zmieńmy temat - poprosiłam. - Dotarły do mnie bardzo ciekawe wieści… ale najpierw, obiecałam ci notatki.
Sięgnęłam po sakiewkę, z której wyciągnęłam dość gruby plik poskładanych pergaminów, na których zapisane było wszystko to, z czego sama uczyłam się do egzaminów. Położyłam na blacie stołu i przesunęłam w stronę przyjaciółki z szerokim uśmiechem. Wiedziałam, że tego właśnie potrzebowała. Oderwania się od ostatnich wydarzeń dzięki sporej dawce nauki z Historii Magii. A to wszystko dla jej dobra.
- Lord Black poprosił mnie, abym zrobiła dla niego perfumy - powiedziałam po chwili ciszy, nie bardzo wiedząc jakby tu poinformować Marine, że niedługo się zaręczę.
Co do jej dyskretności nie miałam absolutnych zastrzeżeń, wiedziałam, że mogę jej zaufać, dlatego ani chwili nie zastanawiałam się nad tym, aby poinformować ją o tych rewelacjach.



Czas płynieAle wspomnienia pozostają na zawsze

Victoria Parkinson
Victoria Parkinson
Zawód : Dama, twórczyni perfum, alchemiczka
Wiek : 20
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Bo nie miłość jest najważniejsza, a spełnienie obowiązku wobec rodu i męża.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3354-victoria-parkinson https://www.morsmordre.net/t3379-harkan#57453 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f110-gloucestershire-cotswolds-hills-posiadlosc-parkinsonow https://www.morsmordre.net/t3442-skrytka-bankowa-nr-842 https://www.morsmordre.net/t3380-victoria-parkinson#57455
Re: Stoliki [odnośnik]16.09.17 17:36
Paradoksalnie, mimo wydostania się z czarnej mgły, wciąż błądziła po omacku, próbując dowiedzieć się co tak naprawdę wydarzyło się w pierwszomajową noc. Na początku był chaos, ale on przecież nie wziął się z niczego – coś musiało stać się wcześniej. Marine miała nadzieję, że kiedyś ta zagadka zostanie rozwiązała, choć przeczuwała, że ona sama się do tego nie przyczyni.
- Wiem, że nie powinnam – pokornie poparła starszą koleżankę – Powinnam skupić się na innych rzeczach.
Temat egzaminów i nauki był w rozmowie wiecznie żywy, ale przecież docelowo między innymi dlatego dwie czarownice umówiły się w Trzech Miotłach. Wymiana doświadczenia i notatek mogła tylko pomóc panience Lestrange, a na pewno nie miała szans jej zaszkodzić. Najlepsze oceny były jej własną ambicją – chciała pokazać wszystkim dookoła, że potrafi, że nawet pomimo niezbyt fortunnego startu w szkole, jest w stanie wspiąć się na sam szczyt i osiągnąć wielkie rzeczy. Po Hogwarcie pragnęła rozpocząć krótką muzyczną karierę, by w końcu stać się wzorową żoną i matką. Do tego ostatniego nie potrzebowała wybitnych ocen na egzaminach i wbrew temu, co sądziła Victoria, nie każdy mężczyzna pragnął mądrej żony. Niektórzy marzyli o pięknościach bez rozumu, posłusznych i ślepo oddanych, lecz Lestrange w głębi duszy liczyła, że jej przyszły mąż doceni to, jak utalentowaną żonę posiądzie.
Nie spodziewała się wyznania przyjaciółki, dlatego szczerość o koszmarach sprawiła, że mocno zaczęła jej współczuć. Wyciągnęła dłoń, by lekko uścisnąć delikatną rękę panny Parkinson.
- Potrzeba czasu, ale to wszystko w końcu minie. Póki co, sama na pewno znasz najlepszy na tę przypadłość eliksir – Victoria była utalentowaną alchemiczką i na dobrą sprawę Marine wcale nie podpowiadała je teraz rozwiązania, a na pewno umacniała jedynie to, jakie blondynka wybrała już jakiś czas temu – Masz rację, zmieńmy temat – zawtórowała, uśmiechając się lekko.
Przyjęła notatki, wylewnie dziękując za pamięć. Teraz Historia Magii na pewno nie będzie stanowiła wyzwania!
Spragniona ciekawych informacji, nastawiła uszu; liczyła na plotki niekoniecznie związane z anomaliami, po których miały przecież nie rozmawiać. Zbliżające się wydarzenie towarzyskie? Ciekawa plotka na czyjś temat? Tak bardzo pragnęła odciążyć umysł rozmową o czymś błahym i niepoważnym, że nie przeszkadzałoby jej nawet, gdyby ktoś ocenił ją teraz jako małą, wścibską czarownicę.
Cicho wciągnęła powietrze, podekscytowana rewelacjami odnośnie lorda Blacka; entuzjazm, z jakim przyjęła tę wieść, był szczery, a jednocześnie miał pomóc w wyciągnięciu kolejnych informacji jak najszybciej.
- Jego nazwisko ostatnio bardzo często pojawia się w twoich ustach oraz na pergaminie – zauważyła, a wesołe iskierki podekscytowania zatańczyły w jej spojrzeniu – Victorio, nie chcę brzmieć niepoważnie i dziecinnie, ale czy to wszystko oznacza szczęśliwe zakończenie?



The past is gone. It went by, like dusk to dawn. Isn't that the way everybody's got the dues in life to pay?

dream on


Marine Yaxley
Marine Yaxley
Zawód : śpiewaczka, dama
Wiek : 18
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Isn't it lovely, all alone? Heart made of glass, my mind of stone. Tear me to pieces, skin to bone

"Hello, welcome home"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Stoliki - Page 3 060da7246cff3ea68a8b3d81a5de583b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4601-marine-lestrange https://www.morsmordre.net/t4712-gloriana#101007 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t5142-skrytka-bankowa-nr-1190 https://www.morsmordre.net/t4719-marine-lestrange#101064
Re: Stoliki [odnośnik]20.09.17 19:13
Kiwnęłam zadowolona głową, że Marine sama wiedziała czego co powinna, a czego nie powinna. Była bardzo mądrą młodą kobietą, którą jeszcze trochę porywała młodzieńczość i pragnienie wiedzy wszystkiego. Powinna przystopować, umieć się odgrodzić od pewnych kwestii i nie starać się na siłę dowiedzieć prawdy, która i tak jej w niczym nie pomoże. Bo co jej to da, że będzie wiedziała kto stoi za tymi wydarzeniami oraz jaki miały one cel? Nic. Dlatego ja się nie wtrącałam, chociaż też nie pogardziłabym, gdyby ktoś mnie poinformował. Nie wtykałam w to jednak swojego noska, nie pytałam niepotrzebnie i czekałam aż ktoś sam zadecyduje, że powinnam poznać prawdę. Póki tak się nie stanie nie miałam żadnego prawa by zadać jakiekolwiek pytanie. Chciałam już zostawić za sobą ten niewygodny temat, który sprawiał mi przykrość. Moja przyjaciółka miała rację, że potrzeba czasu, abyśmy o wszystkim zapomniały. Ale ja chciałam już. O tym bólu, strachu, wstydzie, chciałam by przestały męczyć mnie koszmary, a każdy odgłos burzy przestał kojarzyć mi się z cierpieniem. Zacisnęłam usta odstawiając kufel i spoglądając na Marine, delikatnie kiwnęłam głową.
- Znam - odpowiedziałam jedynie.
Eliksir słodkiego snu już od jakiegoś czasu stał na mojej szafce nocnej. Starałam się nie używać go zbyt często i w zbyt dużych ilościach, ale gdy byłam naprawdę zmęczona tym, że nie mogę zasnąć nie bałam się go zażyć i odpłynąć. Sen był wtedy spokojny, nie męczyły mnie nocne mary, a ja mogłam chociaż trochę odpocząć. Może też dlatego byłam w stanie jakoś funkcjonować?
Zmienienie tematu nam obu wyjdzie na dobre. Trochę się rozluźnimy, zajmiemy czymś myśli. Marine przestanie myśleć o egzaminach ale miałam ogromną nadzieję, że nie będzie sobie zawracać tym głowy podczas nauki. Za to ja będę mogła podzielić się rewelacjami ze swoją przyjaciółką, czego tak bardzo pragnęłam. Przeciągałam chwilę ciszy najdłużej jak mogłam chcąc spotęgować w niej ciekawość. Akurat ta ciekawość, która nie dotyczyła ostatnich wydarzeń, była bardzo dobra i na nią Marine mogła sobie pozwolić. Tak samo, jak pozwalałam sobie ja. Plotki przy kremowym piwie nie były niczym złym. Następnym razem jak się spotkamy, to utniemy sobie ciekawą rozmowę przy kieliszku wina albo szampana, bo czemu by nie.
- Owszem - odpowiedziałam na jej stwierdzenie, jakobym często o nim wspominała, bo przecież tak właśnie było.
Pochyliłam się nad stołem, przybliżając się do panny Lestrange. Nie chciałam by ktoś nas podsłuchał, dlatego swój głos zniżyłam do szeptu, moja twarz spoważniała, ale w oczach, tak jak w oczach Marine, tańczyły wesołe iskierki.
- Podsłuchałam rozmowę ojca z ojcem Lupusa, muszę przyznać, że znalazłam się w bardzo dobrym miejscu w bardzo dobrym czasie - zaczęłam opowiadać, po chwili rozglądając się lekko, czy aby nikt na nas nie patrzy. - Planują nasze zaręczyny, po wydarzeniach z lordem Nott mój ojciec pragnie postawić na kogoś sprawdzonego.
Wyprostowałam się. Podsłuchiwanie nie było odpowiednie, tym bardziej kłamstwo. A zrobiłam te dwie rzeczy, w końcu nie mogłam powiedzieć Lupusowi, że podsłuchiwałam, więc skłamałam, że poinformował mnie skrzat. Było mi z tego powodu wstyd, ale wiedziałam, że to kłamstwo nigdy nie wyjdzie na jaw dlatego nie bałam się. Upiłam łyk piwa i ponownie utkwiłam spojrzenie z pannie Lestrange.
- Zdecydowałam się poinformować o tym Lupusa, więc wie. Jeszcze nie wiem kiedy ma dojść do zaręczyn, chociaż ja obstawiam jeszcze ten miesiąc - dodałam, trochę nawet zadowolona i dumna z tego powodu?
Nie mogłam się już doczekać aż zaręczynowy pierścionek pojawi się na moim palcu. Znowu. Ale tym razem nie miałam żadnych obaw, nie denerwowałam się, właściwie to oczekiwałam tego ze zniecierpliwieniem. Znałam lorda Black, wiedziałam, że będzie mi z nim dobrze, a przynajmniej taką miałam nadzieję. Będzie tak jak dawniej. Ja, Lupus i Aaron. Szkoda, że nie może tego zobaczyć.



Czas płynieAle wspomnienia pozostają na zawsze

Victoria Parkinson
Victoria Parkinson
Zawód : Dama, twórczyni perfum, alchemiczka
Wiek : 20
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Bo nie miłość jest najważniejsza, a spełnienie obowiązku wobec rodu i męża.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3354-victoria-parkinson https://www.morsmordre.net/t3379-harkan#57453 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f110-gloucestershire-cotswolds-hills-posiadlosc-parkinsonow https://www.morsmordre.net/t3442-skrytka-bankowa-nr-842 https://www.morsmordre.net/t3380-victoria-parkinson#57455
Re: Stoliki [odnośnik]30.09.17 18:30
Zmiana tematu wyszła młodym czarownicom na dobre; gdy anomalie i wszelkie ich konsekwencje zostawiły za sobą, a na tapetę wzięły tematy bardziej błahe, atmosfera przy stoliku rozluźniła się i była bliska temu, co odczuwały tutaj w latach szkolnych. Błogość, niewinność i nieświadomość, z czego ta trzecia bywała czasem po prostu ignorancją, pozwalała im spędzić tutaj naprawdę przemiłe godziny i chwile tych ładnych parę lat temu. Teraz także bezpieczniej było nie rozmawiać o nocnych marach, o problemach w posiadłościach, czy rannych członkach rodziny i innych okropieństwach, jakich doświadczyły. Zapewne jeszcze nie raz połączy je ten temat, a wtedy przysiądą przy winie lub jakiejś mocniejszej nalewce i będą mogły wymienić się opiniami oraz przemyśleniami. Dorosłe życie czekało na Marine już za rogiem i nie mogła się go już doczekać.
Być może dlatego tak bardzo interesowała się adolescencją przyjaciółki i wszystkimi przygodami, które były z tym związane. Życie na salonach nigdy nie było usłane różami, choć wszyscy jego uczestnicy bardzo dbali o to, by na takie właśnie wyglądało. Panna Parkinson na pewno była świadoma tego, iż Marine zdaje sobie sprawę z czających się na nią pułapek – nieodpowiednie słowo, nieadekwatna fryzura czy suknia, a nawet źle odczytane spojrzenie mogło być wierzchołkiem góry lodowej, jaką mogło okazać się życie pomiędzy czarodziejską socjetą.
Lestrange bardzo pragnęła wysłuchać relacji i opinii kogoś tak wyważonego i odpowiedzialnego, jak Victoria. Wiedziała, że nie nasłucha się nieistotnych ploteczek i bezsensownych uwag, a wszelkie treści będą niosły dla niej naukę na przyszłość. Bo kto powiedział, że nie mogła uczyć się w oparciu o cudze doświadczenia? Jednak rewelacje, jakie ujawniła przed nią przyjaciółka, sprawiły, że na moment zmieniła się w żądną sensacji, ciekawską nastolatkę.
- Lady Black! – szepnęła dość głośno, mimo wszystko starając się zachować poufność i zadbać o to, y nikt ich nie usłyszał. Była wyraźnie pod wrażeniem usłyszanych wiadomości – Ależ to wspaniała wiadomość, gratuluję. Jak lord Black zareagował na tę informację? Musisz mi zaraz wszystko opowiedzieć. No i oczywiście gwarantuję Ci, że zachowam ten sekret dla siebie – zapewniła zaraz gorliwie, choć już nie mogła się doczekać tej wzmianki o zaręczynach w prasie, po której wiele panien będzie zazdrościć Victorii zamążpójścia i męża z tak dobrze sytuowanej rodziny.
Nie chciała przedwcześnie zapeszać, lecz wydawało jej się, że Lupus był dla Victorii doskonałą partią pod naprawdę wieloma względami. Przede wszystkim już ją szanował i lubił, więc ten miły dodatek mógł wiele ułatwić po ślubie.



The past is gone. It went by, like dusk to dawn. Isn't that the way everybody's got the dues in life to pay?

dream on


Marine Yaxley
Marine Yaxley
Zawód : śpiewaczka, dama
Wiek : 18
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Isn't it lovely, all alone? Heart made of glass, my mind of stone. Tear me to pieces, skin to bone

"Hello, welcome home"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Stoliki - Page 3 060da7246cff3ea68a8b3d81a5de583b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4601-marine-lestrange https://www.morsmordre.net/t4712-gloriana#101007 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t5142-skrytka-bankowa-nr-1190 https://www.morsmordre.net/t4719-marine-lestrange#101064
Re: Stoliki [odnośnik]01.12.17 23:06
Kto jak kto, ale wiedziałam, że Marina nie skupi na takim mało ważnym słowie jak “podsłuchałam”, a swoją uwagę, tak jak powinna, skieruje w stronę wiadomości, którą jej przekazałam. Musiałyśmy z boku wyglądać na dwie konspiratorki, które szeptały coś między sobą, układały tajny plan, który miały wcielić w życie. A tak naprawdę tylko plotkowałyśmy, ale na tyle cicho, by nikt nas nie usłyszał. Bo nie chciałam, by ktokolwiek nas usłyszał. Moja wiadomość nie była jeszcze oficjalna, to byłoby przykre, gdyby Londyn dowiedział się o tym zanim ojcowie oficjalnie by nas o tym poinformowali. Zarumieniłam się słysząc to, jakże ciekawie brzmiące, Lady Black i nie potrafiłam przypisać go do swojej osoby. Miałam wrażenie, że to nie dzieje się naprawdę, że wcale niedługo nie stanę się czyjąś narzeczoną, a potem żoną. W dodatku nigdy nie pomyślałabym, że mógłby być to Lupus. Znaczy, kiedyś to rozważałam, myślałam, że będzie to oczywiste, ale mój ojciec postanowił inaczej, ostatnio zmieniając swoje zdanie. Ku mojej radości.
- Lady Black brzmi tak niepodobnie do mnie - odpowiedziałam nie bardzo wiedząc jak sama się z tym czuje.
Myśl o reakcji Lupusa trochę mnie zmartwiła. Spoważniałam i utkwiłam wzrok w kremowym piwie, który to kufel zaczęłam obracać w swoich delikatnych dłoniach. Pamiętałam jak jeszcze trzy lata temu spędzałam tu niemal każdy wolny weekend. Czy to na spacerach, czy to właśnie przy kremowym piwie z przyjaciółmi. Kto by wtedy pomyślał, że moje życie potoczy się tak jak się potoczy, że nie zwiąże się z rodem Nott, z którym to mieliśmy najlepsze stosunki, a dojdzie do zacieśnienia relacji między nami, a Blackami przez właśnie mój i Lupusa ślub.
- Był zaskoczony - odpowiedziałam krótko, wiedziałam jednak, że tyle Marine nie wystarczy. - Myślę, że się nie spodziewał. A nawet jeśli, to wątpię by rozważał fakt, że to właśnie ja przekażę mu tę nowinę. Musiałam postawić go w bardzo niekomfortowej sytuacji.
Zacisnęłam usta, ale nic nie mogłam z tym faktem zrobić. Lord Black jako przyjaciel mojego ukochanego brata zasługiwał na szczerość, dlatego nie chciałam go trzymać w niepewności, w końcu było to również jego życie, które miał razem ze mną dzielić.
- Myślę, że Aaron byłby usatysfakcjonowany wyborem ojca, w końcu Lupus był jego najbliższym przyjacielem i jestem pewna, że byłby szczęśliwy, że trafię właśnie w jego ręce - uśmiechnęłam się szczerze na sam koniec. - Już się nie mogę doczekać, tak prawdę mówiąc. Bycie narzeczoną to na pewno cudowny okres, mam nadzieję, że tym razem będę mogła cieszyć się nim dłużej, ale też nie za długo.
Puściłam oczko do przyjaciółki, a następnie wyprostowałam się i upiłam łyk kremowego piwa. Jego smak znowu wrócił mi wspomnienia z dawnych lat i przypomniałam sobie moment, gdy siedziałam tutaj wraz z bratem i Lupusem właśnie. Stare dobre czasy.


Przepraszam za zwłokę Sad krzycz na mnie następnym razem!



Czas płynieAle wspomnienia pozostają na zawsze

Victoria Parkinson
Victoria Parkinson
Zawód : Dama, twórczyni perfum, alchemiczka
Wiek : 20
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Bo nie miłość jest najważniejsza, a spełnienie obowiązku wobec rodu i męża.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3354-victoria-parkinson https://www.morsmordre.net/t3379-harkan#57453 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f110-gloucestershire-cotswolds-hills-posiadlosc-parkinsonow https://www.morsmordre.net/t3442-skrytka-bankowa-nr-842 https://www.morsmordre.net/t3380-victoria-parkinson#57455
Re: Stoliki [odnośnik]10.12.17 19:57
Victoria mogła jej zaufać, bowiem Marine znała wagę tajemnic i sekretów. Były one największą walutą w czarodziejskim społeczeństwie, częstokroć przebijając swoją wartością nawet sakiewki i skrytki pełne galeonów. Jedno nieodpowiednie słowo, jedna chwila nieuwagi i wszyscy mogli poznać sekrety drugiej osoby oraz jej słabości. Choć wiadomość o planowanym zamążpójściu panny Parkinson nie miała predyspozycji by na chwilę wstrzymać bieg wszechrzeczy, bardzo niedobrze byłoby, gdyby wydostała się w świat przed oficjalnym ogłoszeniem jej. Lestrange zamierzała trzymać buzię na kłódkę nie tylko przez wzgląd przyjaźni z Victorią, ale stawiając się na jej miejscu też wolałaby, aby poinformowani o wielkim wydarzeniu zachowali poufność.
Ach, lady Black. Ten mariaż był doprawdy skrojony idealnie pod oczekiwania obu rodów, a przynajmniej tak uznawała młoda Ślizgonka, która w młodości poświęciła odpowiednio dużo czasu studiowaniu historii innych rodów, by teraz wyciągać ze wszystkiego odpowiednie wnioski.
- Brzmi bardzo dostojnie i na pewno otworzy przed tobą jeszcze więcej drzwi. Obrączka potrafi czynić cuda pod tym względem – odparła z uśmiechem.
Victoria już cieszyła się dobrą sławą wytwórczyni perfum, a w połączeniu ze znajomościami męża, mogła już planować swoje małe imperium. Nie było to zajęcie na tyle niekobiece, by mąż zabronił jej uprawiania go, a przynajmniej taką nadzieję miała Marine.
- A nie uważasz, że spodziewał się tego kroku ze strony swojego nestora? – zapytała, przypominając sobie, że lord Black nie jest już młodzieniaszkiem, a dojrzałym, szanowanym uzdrowicielem – Wydaje mi się, że być może początkowo sytuacja była niekomfortowa, ale na pewno odetchnął z ulgą, gdy już zdał sobie sprawę z tego, kogo mu przyrzeczono.
W całej tej otoczce podziwiania wspaniałej partii, jaką niewątpliwie był Lupus, nie należało zapominać, że Victoria także była damą w każdym znaczeniu tego słowa, na dodatek siostrą jego najlepszego przyjaciela. Black trafił więc zapewne najlepiej, jak tylko mógł.
- Na pewno byłby szczęśliwy – Marine uścisnęła dłoń swojej przyjaciółki, posyłając jej pokrzepiające spojrzenie; mocno wierzyła w swoje słowa.
Ciekawe, czy jej własna matka byłaby zadowolona z tego, kim teraz stała się jej córka? Lestrange jednak nie mogła sobie pozwolić na powracanie do bolesnego tematu, nie tu i nie teraz. Były znacznie przyjemniejsze rzeczy do omówienia.
- Wierz mi lub nie, ale ja także nie mogę się doczekać waszego debiutu jako narzeczonych. No i oczywiście tego wspaniałego wesela. Obowiązkowo musisz dzielić się ze mną każdym, nawet najdrobniejszym doświadczeniem ze swojej nowej drogi – poprosiła, wpatrzona w niewiele starszą od siebie czarownicę.



The past is gone. It went by, like dusk to dawn. Isn't that the way everybody's got the dues in life to pay?

dream on


Marine Yaxley
Marine Yaxley
Zawód : śpiewaczka, dama
Wiek : 18
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Isn't it lovely, all alone? Heart made of glass, my mind of stone. Tear me to pieces, skin to bone

"Hello, welcome home"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Stoliki - Page 3 060da7246cff3ea68a8b3d81a5de583b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4601-marine-lestrange https://www.morsmordre.net/t4712-gloriana#101007 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t5142-skrytka-bankowa-nr-1190 https://www.morsmordre.net/t4719-marine-lestrange#101064
Re: Stoliki [odnośnik]13.01.18 18:42
Gdybym miała jakiekolwiek wątpliwości co do umiejętności zachowania tajemnicy przez Marine, to nie powiedziałabym jej ani słowa. Siedziałabym dusząc w sobie tę nowinę i nie pokazałabym, że dzieje się coś o czym chciałabym powiedzieć. A potem również udawałabym, że jestem równie mocno zaskoczona, co ona. Ale miałam zaufanie do koleżanki, wiedziałam, że mój sekret jest u niej bezpieczny i nie obawiałam się cokolwiek powiedzieć. Z kimś musiałam o tym porozmawiać, bo chyba bym nie wytrzymała. Ucieszyłam się, że według niej pasowało do mnie przyszłe nowe nazwisko. Chociaż ja miałam wątpliwości i nie wiedziałam czy brzmi to odpowiednio, to jej słowa uniosły mnie trochę na duchu.
- Oby, chociaż wiesz, że to na czym mi zależy mam i pragnę tylko, aby mi tego nie odebrano - odpowiedziałam szczerze.
Jedyne czego chciałam, to móc dalej tworzyć perfumy, rozwijać się w tej kwestii i nie wiem jakbym zniosła fakt, gdyby lord Black zdecydował się mi tego zabronić. Znał mnie tyle czasu, że wiedział, że mam smykałkę do eliksirów, że perfumami interesowałam się od Hogwartu, ale to on miał tu decydujący głos. Podporządkowała bym się, ale z ogromnym bólem serca i raną, która nie wiem czy kiedykolwiek by się zagoiła. Póki co myślałam pozytywnie i znając Lupusa miałam nadzieję, że jednak nie będzie dla mnie tak surowy. Z tej surowej strony nie znałam go absolutnie.
- Nie mam pojęcia, czy się spodziewał. Nie wyglądał na osobę, która spodziewała się takiego kroku - mruknęłam z cichym westchnieniem. - Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo byłam zestresowana, gdy z tym do niego szłam. Ma tyle czasu, że może zrobić wszystko, aby to zablokować. Nie chciałabym, by tak się stało.
Spojrzałam na swoje dłonie schowane pod dłońmi przyjaciółki i uśmiechnęłam się radośnie. Już niedużo czasu zostało, liczyłam, że nie będę musiała czekać na zaręczyny bardzo długo, a potem na ślub. Miałam już prawie dwadzieścia lat, powinnam już szykować się do ślubu, tak uważałam. Krój sukni miałam upatrzony już od dawna, aby być gotową na moment, kiedy mój ojciec się w końcu zdecyduje.
- Oczywiście, że będę cię o wszystkim informować, a gdy tylko pierścionek pojawi się na moim palcu, to od razu do ciebie napiszę. Wiesz tylko czego się obawiam? Bo lord Black mieszka z rodziną w centrum Londynu, a ja nie lubię zgiełku miasta - starałam się nie skrzywić, ale grymas sam pojawił się na mojej twarzy.
Nie wiedziałam ile czasu już tak siedziałyśmy i rozmawiałyśmy, na pewno tego potrzebowałam, ale kremowe piwo zniknęło już z mojego kufla, co bardzo mnie zaskoczyło. Tak dobrze rozmawiało mi się z Marine, że nawet nie zauważyłam jak szybko mijał wspólnie spędzony czas. Pogody na spacer nie było, należało więc powoli zacząć zbierać się do domu.
- Powinnam wracać do domu, ojciec nie pozwolił, abym zbyt długo była poza domem. Po anomaliach nie chce, aby znowu stała mi się krzywda - wyjaśniłam, chociaż nie wierzyłam w jego dobre intencje. Prędzej uznałabym, że po prostu zależy mu na omawianym małżeństwie, a pannę z uszkodzeniami trudniej oddać.
Miałam nadzieję, że dziewczyna zrozumie mój powód dla którego powinnam już wrócić do domu i odprowadzi mnie do drzwi, gdzie na zewnątrz nadal czekała na mnie moja przyzwoitka.



Czas płynieAle wspomnienia pozostają na zawsze

Victoria Parkinson
Victoria Parkinson
Zawód : Dama, twórczyni perfum, alchemiczka
Wiek : 20
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Bo nie miłość jest najważniejsza, a spełnienie obowiązku wobec rodu i męża.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3354-victoria-parkinson https://www.morsmordre.net/t3379-harkan#57453 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f110-gloucestershire-cotswolds-hills-posiadlosc-parkinsonow https://www.morsmordre.net/t3442-skrytka-bankowa-nr-842 https://www.morsmordre.net/t3380-victoria-parkinson#57455
Re: Stoliki [odnośnik]28.01.18 18:31
Niektóre sekrety dopraszały się wręcz o ich wyjawienie, gdy nieszkodliwie łaskotały języki swoich właścicieli; dwie młode szlachcianki dzielące się niewinną tajemnicą na pewno nie mogłyby sprawić, by czarodziejski świat zatrząsnął się w posadach. Chociaż niewątpliwie życia dwójki osób wkrótce miały ulec zmianie, taka była kolej rzeczy, a wiele wskazywało na to, że wszystko ułoży się pomyślnie. Marine poczuła się doceniona, że to właśnie jej Victoria postanowiła powierzyć ten sekret. Gest ten utwierdził ją w przekonaniu, że znajomość z panną Parkinson nie jest tylko pozorem utrzymywanym dla umocnienia pozycji, a relacją szczerą i prognozującą się na dobrą, solidną przyjaźń. Gdy nauka w Hogwarcie wreszcie dobiegnie końca, a młoda Lestrange zacznie poświęcać swoje dni na częstsze spotkania z bliskimi, jej dzisiejsza towarzyszka na pewno znajdzie się na liście do szybkiego spotkania.
Przez chwilę zastanowiła się nad profesją Victorii i spróbowała postawić się w roli lorda Blacka. Dlaczego miałby zabraniać przyszłej żonie realizowania się w niegroźnej pasji, która mogłaby przynieść tylko pozytywne efekty im obojgu? Kobieta nie chciała przecież walczyć z czarnoksiężnikami jako aurorka, nie chciała pracować w pocie czoła, by leczyć między innymi mugolaków w szpitalu świętego Munga, nie planowała dalekich podróży i kariery łamaczki zaklęć. Na pewno wystarczyłaby jej domowa pracownia, a do tego nigdy nie odłożyłaby macierzyńskich planów na później.
- Nie zablokuje – powiedziała więc z mocą, przekonana o prawdziwości swoich słów – Victorio, on powinien się czuć zaszczycony, że to właśnie ciebie wybrali mu na żonę – zapewniła, wznosząc się na własne wyżyny szczerych komplementów.
Ambitna, lecz znająca swoje miejsce. Piękna, utalentowana i z poczuciem obowiązku – panna Parkinson równoważyła w sobie wszelkie cechy idealnej wybranki i Blackowie mogli być dumni, że udało im się wykraść ją dla siebie przed innymi rodami. Ach, jakże pięknie wyglądaliby razem z Flavieniem.
Słysząc z ust koleżanki jej jedyną obawę, nie mogła nie zaśmiać się cicho. W porównaniu do wszystkiego, z czym zapewne przyjdzie jej się zmierzyć, kwestia miejsca zamieszkania stanowiła niemalże błahostkę, lecz Marine traktowała ją całkiem serio. Jej punktem odniesienia były jej własne uczucia i próba postawienia się na miejscu towarzyszki – ona tęskniła za Wyspą Wight już na samą myśl, że miałaby ją opuścić.
- Jestem pewna, że zawsze będziesz mogła odwiedzać Gloucestershire i w takim razie życzę ci, żeby Londyn szybko skradł ci serce – uśmiechnęła się, jednocześnie zdając sprawę z nieuchronności zbliżania się spotkania do końca.
Rozumiała doskonale obawy lorda Parkinsona, dlatego tylko słysząc wstęp do pożegnania, natychmiast zapewniła Victorię, że i ona powinna się już zbierać. Zwiedzanie Hogsmeade w pojedynkę nie było wcale takie satysfakcjonujące, jak mogłoby się wydawać.
- Jeszcze raz dziękuję Ci za notatki – powiedziała z uśmiechem, gdy obie podnosiły się z miejsc i udawały w stronę drzwi – Gdy następnym razem się zobaczymy, na twoim palcu będzie już widniał pierścionek – oczywista oczywistość nie wywoływała zazdrości, wręcz przeciwnie, Lestrange cieszyła się szczęściem koleżanki, a ta musiała widzieć to w jej oczach – Mam więc nadzieję, że zobaczymy się bardzo szybko.
Uścisnęła Victorię na pożegnanie i puściła ją przodem, ku przyzwoitce, po czym sama udała się w kierunku zaczarowanych powozów, które miały zawieść ją z powrotem do szkoły.

| zt x 2



The past is gone. It went by, like dusk to dawn. Isn't that the way everybody's got the dues in life to pay?

dream on


Marine Yaxley
Marine Yaxley
Zawód : śpiewaczka, dama
Wiek : 18
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Isn't it lovely, all alone? Heart made of glass, my mind of stone. Tear me to pieces, skin to bone

"Hello, welcome home"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Stoliki - Page 3 060da7246cff3ea68a8b3d81a5de583b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4601-marine-lestrange https://www.morsmordre.net/t4712-gloriana#101007 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f317-wyspa-wight-thorness-manor https://www.morsmordre.net/t5142-skrytka-bankowa-nr-1190 https://www.morsmordre.net/t4719-marine-lestrange#101064
Re: Stoliki [odnośnik]02.01.19 2:31
| 5 września
To spotkanie nie wzburzyło mną tak jak poprzednie. Chyba udało mi się ostatecznie poukładać myśli, przynajmniej w tym temacie. Cieszy mnie ten fakt, bo oznacza, że funkcjonowanie w Zakonie stanie się dla mnie trochę prostsze. Niemniej tym razem nie to zaprząta moje myśli, a spotkanie z Franią. Żegnam się szybko z osobami znajdującymi się najbliżej mnie, posyłając Bertiemu porozumiewawcze spojrzenie - wiem, co musi czuć, czuję to samo. Od razu przechodzi mi przez głowę myśl, że powinienem powiedzieć Frances o powrocie Anastazji, ale ta myśl umyka, kiedy do niej podchodzę. Po pierwsze nie wiem w jaki sposób to zrobić, po drugie sam jeszcze nie wiem co mam o tym myśleć i jak się zachować. Czuję się totalnie zagubiony i mam wrażenie, że widać po mnie to zagubienie, kiedy spoglądam na Franię. - To co, idziemy? - Mimo wszystko pytam wesoło, zarzucając brązowy sweter na ramię. Początek września jest wyjątkowo łaskawy jeżeli chodzi o pogodę. Jeszcze w progu żegnam się z resztą Zakonników przyjaznym machnięciem dłoni zanim wychodzimy na średnio zatłoczoną ulicę Hogsmeade. Tak dawno mnie tutaj nie było. Mam ochotę pobiegać po dobrze znanych zakamarkach, ale zdaję sobie sprawę, że jest już na to za późno. Niedługo zacznie się godzina policyjna.
- Następnym razem musimy umówić się jakoś wcześniej - stwierdzam, kiedy docieramy do Pubu pod Trzema Miotłami. Wpuszczam Franię pierwszą do środka i od razu dostrzegam jedno z nielicznych wolnych miejsc. Z początku jedynie przyspieszam krok, ale potem już biegnę, żeby nikt go nam nie zajął. Szybko siadam na krześle, omal się z nim nie przewracając przez ten pęd, ale na szczęście udało mi się ubiec jakiegoś ucznia starszej klasy. Mierzę go wzrokiem, kiedy niezadowolony odchodzi i mruczy coś pod nosem. Kto pierwszy ten lepszy, młody człowieku!
- To jak ci się wiedzie w tym Hogwarcie? Teraz możesz mi wszystko opowiedzieć ze szczegółami - stwierdzam, wieszając sweter na oparciu krzesła. Chyba niepotrzebnie go wziąłem, ta zielona koszula w zupełności mi wystarcza. Z tyłu głowy wciąż siedzi mi parę tematów, które powinienem poruszyć. Anastazja nie wydaje mi się odpowiednia na ten moment, dlatego nawet przed samym sobą próbuję na razie udawać, że tego tematu nie ma. Ale wtedy pojawia się drugi: dworzec. I tego nie mogę zignorować. Mam ochotę wyrzucić z siebie wszystkie pytania i wątpliwości teraz-zaraz, ale jakimś cudem się powstrzymuję. Łudzę się, że Frances zacznie pierwsza albo coś, sam nie wiem, trochę to głupie. - Jak Dżuma odnalazła się w nowym miejscu? - Bo jeżeli czegoś mi brakuje równie mocno co Frances, z pewnością jest to jej kot.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki - Page 3 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674

Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Stoliki
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach