Wydarzenia


Ekipa forum
Kamienice mieszkalne
AutorWiadomość
Kamienice mieszkalne [odnośnik]07.09.15 23:16
First topic message reminder :

Kamienice mieszkalne

Kamienice mieszkalne piętrzące się wzdłuż odłogi ulicy Pokątnej, niezwykle malownicze, posiadające swój magiczny urok. Dzięki doskonałej lokalizacji mieszkania do wynajęcia są niewielkie, ale przy tym stosunkowo drogie - każdy chce rezydować jak najbliżej najruchliwszej magicznej ulicy. O poranku i w godzinach powrotu z pracy widać tutaj większą ilość czarodziejów i czarownic powracających do domów; w pozostałe godziny jest tutaj spokojniej, tylko czasami można natknąć się na dzieci bawiące się różdżkami z patyków.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kamienice mieszkalne - Page 8 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]19.08.17 13:11
Ktoś musi coś wiedzieć — powiedziała z mocą. Była w końcu wychowanką Domu Kruka, zawsze poszukiwała wiedzy i wierzyła, że ją znajdzie. Ona nie miała w sobie bohaterki, znała jednak wiele osób gotowych poświęcić się dla wyższej sprawy i nie wątpiła, iż jedna z nich dojdzie do ukrytego ziarna prawdy. Właściwie, nie wiedziała nawet czy to samo spotkało wszystkich, być może one dwie były w jakiś pechowy sposób wyjątkowe? Na pewno mogłyby się tego jakoś dowiedzieć, gdyby tylko kogoś tu spotkały. Być może kolejna osoba byłaby tak samo nieufna albo nawet nastawiona do nich agresywnie, aczkolwiek nie miała lepszego pomysłu. Była osłabiona i obolała, ale krytyczne sytuacje potrafiły wykrzesać z niej siłę, której by się po sobie nie spodziewała. Strach mógł działać zarówno paraliżująco jak i motywująco.
Była wiedźmą. Prawdziwą wiedźmą z krwi i kości, na Merlina, więc nie powinna się obawiać nieznanego, niewytłumaczalnego. W czarodziejskim świecie codziennie działo się coś przedziwnego, niespotykanego i wyjątkowego. A jednak, pozbawiona gruntu pod nogami, tej pewności, przewidywalności ogólnych zasad, Pandora czuła się zaniepokojona. Lęk zaciskał swoje szpony na jej karku; dopiero teraz zaczęła sobie zdawać sprawę jak bardzo ceniła harmonię, która istniała w Anglii nawet pomimo niepokojących wieści oraz niezgody między niektórymi szlachcicami i mugolami. Przyznawała sama przed sobą, że wszystko było lepsze niż ten chaos. Równie dobrze mogły być już poza krajem, może poza czasem, a może to był tylko sen. Ostatkiem silnej woli powstrzymała się od złapania za głowę, w której kłębiły się te absurdalne myśli. Zmrużyła oczy, starając się cokolwiek przed sobą dostrzec. Gdyby tylko nie ta przeklęta ciemność...
Lumos — wyszeptała, skupiając się tylko na pragnieniu rozgonienia mroku. Nie była pewna czy w obecnej sytuacji będzie w stanie cokolwiek wyczarować, ale po chwili dało się zauważyć wątłe światełko, które zawisło na końcu jej różdżki. Poczuła ulgę, była jednak zbyt wymęczona, aby jakoś to okazać.
Wcześniej szła ramię w ramię z Lilianą, teraz zdecydowała się wyjść trochę na przeciw, raz rozświetlając drogę pod ich stopami, później nakierowując blask na świat wokół nich. Nie była pewna czego szukała. Może jakiegoś szyldu, który zdradziłby im gdzie są. W końcu miejsce wydawało się być uliczką, przy niej stały budynki. Założenie, że mogły mieć wywieszone tabliczki z adresem albo chociaż słowem-hasłem, jakąś wskazówką. A może miała je spotkać jakaś niespodzianka, mogły natrafić na ślad albo wyjście. Kiedy tak przeszukiwała gruzy wzrokiem, nie myślała już w ogóle o tym, że blondynka może być jakimś zagrożeniem. Byłoby to zbyt pochopne stwierdzenie, gdyby uznała, iż jest jej sojuszniczką, ale działały we wspólnym interesie.
Używając zaklęcia, zdradziła ich pozycję, co było zarówno dobre jak i złe. Jeżeli ktoś chciał się do nich zbliżyć, wiedział, gdzie się znajdują. Ułatwiła im szukanie, jednakże tym samym sprawiła, iż nie miały tak wiele czasu.
Nasuwa mi się tylko jedna możliwa odpowiedź... — odparła, mając na myśli brak mieszkańców. Nie dokończyła, to pewnie było oczywiste. Pandora nie odczuwała wielkiej empatii w stosunku do obcych, więc pod tym względem jej to nie dotknęło aż tak bardzo. Jednakże jeżeli oni zniknęli, bądź zginęli, cóż, ten sam los mógł spotkać także je. A to już ją ruszyło — musiała dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi, to był jej nowy cel.
Wtem, usłyszała za plecami dziwny hałas. Trzaśnięcie, a potem huk. Bez zastanowienia obróciła się, celując w miejsce, z którego jak się wydawało pochodził odgłos. Od razu poczuła jak serce zaczyna jej szybciej bić. Powoli przenosiła wzrok na Lilianę.
Uciekać? Walczyć?


we all have our reasons.
Pandora Sheridan
Pandora Sheridan
Zawód : nikt
Wiek : 22.
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
you're a little late
i'm already torn
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
to form imaginary lines, forget your scars we’ll forget mine.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t4892-pandora-a-sheridan https://www.morsmordre.net/t4914-poczta-pandory#107112 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f324-hogsmeade-mieszkanie-nr-17 https://www.morsmordre.net/t5032-skrytka-bankowa-nr-259#108047 https://www.morsmordre.net/t4917-pandora-a-sheridan
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]19.08.17 13:59
The member 'Pandora Sheridan' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - CZ' :
Kamienice mieszkalne - Page 8 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kamienice mieszkalne - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]21.08.17 2:09
Przytaknęłam, kiwając jedynie głową. Byłam oczywiście niezwykle ciekawa co właściwie się wydarzyło, a przede wszystkim dlaczego, ale nie czułam się na siłach, żeby to roztrząsać na podstawie ledwo kilku strzępków informacji jakie posiadałam... o ile w taki sposób dało się je nazwać. Ostatnio coraz częściej działy się rzeczy, których nie rozumiałam, chociażby decyzje podejmowane przed Ministerstwo, czy absurdalne zatrzymania na Pokątnej, nijak mające się do rzeczywistości. Można było przypuszczać, że jest to kolejny etap tego szaleństwa, być może nieudany eksperyment... Zakładałabym, że takie dziwne teleportacje działy się bardziej powszechnie, bo nie wydawało mi się, bym mogła zostać jak specjalnie do tego typu wytypowana. Ot, dwie przypadkowe dziewczyny gdzieś z Anglii. Co prawda nie czułam się taka znowu zwyczajna, nie byłam tylko pierwszym, lepszym człowiekiem, ale wciąż ten wybór nie wydawał się celowy. Podobnie jak miejsce w którym się znajdowałyśmy.
Z przestrachem stwierdziłam, że Pandora rzuca zaklęcia, ale zaraz potem odetchnęłam  - to był tylko Lumos. Sama wcześniej miałam podobny pomysł, jednak ostatecznie uznałam, że światło na nic się tutaj nie zda i bardziej przydatne będą oczy, które z biegiem czasu przyzwyczają się do otaczającej ciemności. Teraz nagle przestałam widzieć lekkie kontury budynku, za to całkiem wyraźnie mogłam dostrzec szczegóły tych najbliżej. Widziałam, że Pandora ogląda szyldy, być może próbuje rozpoznać jakieś szczegóły. Poszłam w jej ślady, jednak okazywało się być to bezcelowe.
Złudna cisza sprawiała, że mimo zaistniałych okoliczności i różdżki będącej w pogotowiu, czułam się względnie bezpiecznie. Nic nie wyskakiwało i nie rzucało urokami, nie trzeba było aż tak uważać. Spojrzałam z zaciekawieniem na towarzyszkę, dla mnie odpowiedź nie była tak oczywista. Wśród ruin nie dostrzegłam ciał, nie mogli być więc martwi. Pierwsze o czym pomyślałam, to że spotkało ich to co nas, czyli zostali przeniesieni gdzieś na innych kraniec kraju. Albo może po prostu uciekli, kiedy domy zaczęły im się walić na głowę? Nie chciało mi się jednak wtedy wierzyć, że nie pozostałaby tutaj ani jedna żywa dusza.
Cóż, nie wierzyłam chyba słusznie, bo dusze jednak były, całkiem żywe i skore do... walki? Obróciłam się gwałtowanie w tamto miejsce, oczekiwałam, że zaraz nadejdzie stamtąd niebezpieczeństwo. Zbirów, bo inaczej ich chyba nazwać nie można było, pojawiło się dwóch. Wyglądali na dokładnie takich ludzi, którymi powinna zajmować się antymugolska policja, zamiast nagabywać niczemu winne szlachcianki. Wyglądało na to, że czarodzieje korzystali z opuszczonych mieszkań i zwyczajnie okradali ich zgliszcza. Nie spodziewali się, że kogokolwiek tutaj zastaną, ale kiedy już zobaczyli światło, wyczuli możliwość zysku. Być może widok dwóch, wyglądających na zagubione, kobiet, nieco wytrącił ich z równowagi. Pod pachą trzymali mnóstwo drogocennych drobiazgów skądś wygrzebanych, jednak w rękach dzierżyli różdżki i zdecydowanie wyglądali, jakby mieli zamiar zrobić z nich użytek.
Nawet jeśli miałybyśmy uciekać, to teraz było na to zdecydowanie zbyt późno. Odwrócenie się do nich plecami byłoby wyjątkowo głupie i nie wiadomo czym by zaowocowało. Ledwo zerknęłam na Pandorę. Czułam się osłabiona ale moje umiejętności do uroków nie były znowu tak złe, bym nie była w stanie rzucić zaklęcia. Tak przynajmniej mi się wydawało.
- Drętwota - syknęłam, celując w jednego ze zbirów, nim ci zdążyliby zrobić cokolwiek, co by było nam mniej lub bardziej na rękę.
Liliana Yaxley
Liliana Yaxley
Zawód : -
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ciężko było przestać wierzyć, że kwiat może być piękny bez celu, ciężko przyjąć, że można tańczyć w ciemnościach.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3066-liliana-yaxley#50362 https://www.morsmordre.net/t3091-ares#50606 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3506-liliana-yaxley#61144
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]21.08.17 2:09
The member 'Liliana Yaxley' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 3

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Kamienice mieszkalne - Page 8 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kamienice mieszkalne - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]22.08.17 17:02
Osobliwości, które zostały wydobyte na światło dzienne, było wiele. Zaczęły podburzać wiarę nawet najbardziej prawowitych czarodziejów, rodziły nowe niepokoje i budziły dawno pogrzebane nieufności. Nie pamiętała takiej atmosfery z lat dziecięcych, kiedy przebywała w domu z całą rodziną jeszcze w komplecie, nie istniało nic, co mogłoby jej zagrozić. Zawsze chroniona, nie nauczyła się o siebie bać, nie potrafiła wymacać linii pomiędzy tym, co było dla niej dobre, a co mogło jej potencjalnie zagrozić. Po początkowej fali zaciekawienia, młoda wiedźma przestała już się zastanawiać jak się tu znalazła. Zepchnęła to na dalszy plan, którym być może zajmie się jak się stąd wydostaną. Stosunkowo łatwo potrafiła zupełnie zapominać, przeskakiwać z niewygodnych tematów na te bardziej neutralne.
Oddychała głęboko z nadzieją, że dzięki temu uspokoi się wystarczająco, by wyszukiwanie wzrokiem przyniosło jakieś efekty. Okolica wydawała się znajoma, a jednak nie wystarczająco, by mogła posunąć się do wyciągnięcia definitywnych wniosków.
To bez sensu — wymruczała do siebie po cichutku, zwalniając nieco kroku. Nie umknęło jej uwadze, iż zaczęła czuć się trochę bardziej zmęczona; dodatkowo pośpiech mógł obrócić się przeciwko nim. Spoglądała raz na jakiś czas na Lilianę, próbując wybadać jej emocje poprzez interpretowanie wyrazu jej twarzy. Wydawała się tak samo zagubiona jak ona sama, nie widać u niej było śladów, że coś rozpoznała. Na rozmyślania nie było jednak czasu, kiedy usłyszany przez nią dźwięk okazał się być spowodowany przez dwóch rosłych mężczyzn. Otrząsnąwszy się ze zdumienia na ich widok, przymknęła powieki, próbując dostrzec czy mają ze sobą broń albo czy za nimi kryje się więcej obcych. Niestety wyglądało na to, iż byli czarodziejami, a one przeszkodziły im w plądrowaniu.
Merde! — syknęła, jej umysł w stresującej sytuacji wyraźnie skoczył do jej pobytu we Francji. Zanim na dobre zdążyła zareagować, blondynka, która była jej przypadkową towarzyszką tej nocy, wypowiedziała zaklęcie. Pandora zacisnęła zęby, wiedząc, że teraz nie było już wyjścia i musiały walczyć. Na ich nieszczęście, drętwota nie zadziałała i zdołało to jedynie zirytować mężczyzn.  
Widząc światełko na końcu swojej różdżki, poczuła chwilowy przypływ odwagi, złudnej pewności siebie. W głowie wciąż głośno tupały jej myśli, przesłaniając klarowny obraz sytuacji, utrudniając trzeźwe myślenie, aczkolwiek sam fakt, że czuła jak drewno jej różdżki wbija się we wnętrze jej prawej dłoni, dodawał sytuacji nieco realności. Trzymała się tego małego przedmiotu jakby tylko on mógł ją wydobyć na powierzchnię, jakby dzięki niemu mogła znów nauczyć się oddychać. Tłumiła głosik w głowie, który szeptał swoje ostrzeżenia, mówił o obolałych mięśniach, o tym, że skupienie myśli było wyjątkowo trudne, co powinno się odbić na rzucanych urokach. Odepchnęła te przestrogi.
Nie chciała korzystać z zaklęć czarnomagicznych, nawet jeżeli takie pragnienie formowało się  gdzieś w powietrzu. Zdecydowała, że zamiast próbować celować w nich bezpośrednio, postanowiła im utrudnić dostanie się do nich. Wycelowała w ziemię pomiędzy nimi i wypowiedziała:
Glacius!

| 120/200 | czyli (-20)


we all have our reasons.
Pandora Sheridan
Pandora Sheridan
Zawód : nikt
Wiek : 22.
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
you're a little late
i'm already torn
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
to form imaginary lines, forget your scars we’ll forget mine.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t4892-pandora-a-sheridan https://www.morsmordre.net/t4914-poczta-pandory#107112 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f324-hogsmeade-mieszkanie-nr-17 https://www.morsmordre.net/t5032-skrytka-bankowa-nr-259#108047 https://www.morsmordre.net/t4917-pandora-a-sheridan
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]22.08.17 17:02
The member 'Pandora Sheridan' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 85

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Kamienice mieszkalne - Page 8 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kamienice mieszkalne - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]29.08.17 20:09
Byłam zaskoczona jak bardzo moje zaklęcie nie wyszło. Nie było na to czasu, ale spojrzałam nie rozumiejąc na różdżkę. Miałam wrażenie, że mało brakowało, by Drętwota została posłana we mnie, a nie w przeciwników. Czerwone światło rozbłysło dziwacznie, wcale nie lecąc do przodu, a wybuchając gdzieś przy samym końcu różdżki, cudem tylko nie robiąc nam krzywdy. Zamachałam nią z irytacją, jakby to mogło poprawić jej działanie, a do poprawnego rzucania zaklęcia potrzeba było tylko strząchnąć maleńkie, niewidzialne stworzonka, która na niej siedziały.
Pandora za to poprawnie zamroziła ziemię przed zbójami. Ci przez chwilę w zabawny sposób próbowali utrzymać równowagę na śliskiej ziemi, wreszcie nie byli już w stanie i się poprzewracali jak dwie lalki. Nie było mi wcale do śmiechu, kupowało nam to jedynie odrobinę czas. Nawet nie zdążyłyśmy się odwrócić, a ci wyjątkowo szybko podnieśli się na nogi. Lód niespecjalnie przeszkadzał im w rzucaniu kolejnych zaklęć.
- Orcumiano - wyinkantowałam, jeszcze nim tamci mieli okazję popisać się swoimi umiejętnościami magicznymi. Miałam nadzieję, że tym razem się uda, a ogromny otwór w ziemi do którego powinni wpaść w efekcie mojego zaklęcia, powstrzyma ich na tak długo, że spokojnie będziemy mogły stąd uciec. Nie miałam jednak zamiaru czekać na efekty. Nim lodowa powierzchnia uniemożliwiała im idealną sprawność, mogłyśmy próbować się ratować. Ledwo zaklęcie opuściło moją różdżkę, lewą ręką pociągnęłam Pandorę za ramię.
- Uciekajmy? - szepnęłam do niej. Gdyby nie niedalekie zagrożenie, na pewno nie miałabym siły na coś takiego. Jednak buzująca w ciele adrenalina robiła swoje. Ruszyłam szybko - prawie biegiem - w przeciwnym kierunku niż panowie zbiry.
Nigdy nie pomyślałabym, że będąc w swojej sypialni, spokojnie czesząc włosy i po prostu przygotowując się do snu, wydarzy się coś takiego... że chwilę później, będąc zupełnie obolała, będę uciekała przed wątpliwiej reputacji czarodziejami. Świat naprawdę stawał na głowie. Ledwo co wczoraj uciekałam przed antymugolską policją, teraz znowu przed kimś innym... Nawet nie mogłam sobie wyobrazić co przyniesie przyszłość.
Tymczasem, jak dobrze przypuszczałam, czarodzieje nie zamierzali odpuszczać. Może stwierdzili, że możemy mieć jakieś kosztowności, albo po prostu nie chcieli mieć świadków? Ważne, że sami też postanowili zaatakować.
- Confundus - rozległo się zaklęcie. Nie będąc odwróconą w tamtym kierunku,
nie wiedziałam nawet gdzie celują - i czy w ogóle robią to poprawnie. Wolałam jednak nie ryzykować i próbowałam dobiec za pozostałość odległej o parę kroków ściany, która mogłaby mnie ochronić. Niespecjalnie liczyłam, że udałoby mi się postawić magiczną tarczę, szczególnie będąc w tak niekorzystnej pozycji. Czułam się trochę jak zwierzyna, uciekająca przed szlachcicami, którzy postanowili urządzić sobie polowanie - nie było do wyboru nic innego, poza uciekaniem.

pierwsza kostka - moje zaklęcie (st 65, -20 do kostek)
druga kostka - Confundus (st 35)
trzecia kostka - w kogo leci: 1-3 - Liliana, 4-6 - Pandora
Liliana Yaxley
Liliana Yaxley
Zawód : -
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ciężko było przestać wierzyć, że kwiat może być piękny bez celu, ciężko przyjąć, że można tańczyć w ciemnościach.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3066-liliana-yaxley#50362 https://www.morsmordre.net/t3091-ares#50606 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3506-liliana-yaxley#61144
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]29.08.17 20:09
The member 'Liliana Yaxley' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 27

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Kamienice mieszkalne - Page 8 HXm0sNX

--------------------------------

#3 'k100' : 88

--------------------------------

#4 'Anomalie - CZ' :
Kamienice mieszkalne - Page 8 HXm0sNX

--------------------------------

#5 'k6' : 2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kamienice mieszkalne - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]30.08.17 20:24
Nie mogła dłużej powstrzymywać swoich emocji.
Pandora Sheridan, zazwyczaj opanowana, spokojna, niezdradzająca swoich myśli światu, czuła jak wszystkie elementy maski odpadają po kolei. Serce próbowało wyrwać się z piersi, a jednak nogi pozostawały jak sparaliżowane. Jej oddech był przyspieszony, dłoń, którą uporczywie zaciskała na różdżce, była lepka od potu. Nic nie szło po jej myśli, zaczynając oczywiście od momentu, kiedy obudziła się poza swoim łóżkiem. Jedyne, co podtrzymywało ją jakoś na duchu to fakt, że nie była w tym odosobniona. Liliana, w szlafroku, bez butów, wydawała się jeszcze bardziej nie na miejscu niż ona. Do tego nie udało jej się poprawnie rzucić ani drętwoty, ani drugiego zaklęcia. Nie liczyło się w tym momencie, która z nich była w czarowaniu lepsza, to doprawdy nie miało znaczenia, tylko ucieczka. Miała nadzieję, iż lód pod stopami zniechęci dwóch mężczyzn i zostawią je w spokoju, jednakże miałyby wtedy zbyt dużo szczęścia. Uśmiechali się nieprzyjaźnie, próbując utrzymać równowagę na zdradzieckim gruncie i wycelować. Właściwie to nie miała pojęcia, dlaczego się nimi zainteresowali, lecz nie miała czasu, aby się nad tym zastanawiać. Stanowili zagrożenie, realne, namacalne, z tym teraz musiały sobie radzić.
Kiedy jeszcze uczęszczała do Hogwartu, unikała Klubu Pojedynków. Wolała nie angażować się w konflikty, a nawet samo siedzenie na trybunach nieszczególnie ją pociągało. Jeszcze wtedy wolna, chaos, niepewność były czymś nierealnym. Była zamknięta w swoim świecie, pewna, że nic nie może jej skrzywdzić. Kto by pomyślał, iż rzucanie w siebie ofensywnych zaklęć dla zabawy, mogłoby jej się naprawdę przydać?
Mimo, że lód ich nie dosięgał, przeszył ją chłodny dreszcz. Miała jeszcze tyle do powiedzenia swoim bliskim, w tym momencie nawet nie była pewna, czy wszystko jest z nimi w porządku. Już zbierała się do ucieczki, tak mało brakowało, jej nogi same poprowadziły ją spory dystans do przodu, ale kiedy odwracała się, by sprawdzić czy za nimi biegną, doszło do niej, że chyba nic się nie stało. Nie było dźwięku osuwanej ziemi, napastnicy nie wydali z siebie pomruków niezadowolenia… Zacisnęła zęby, przyspieszając i podążając za blondynką. Gdzieś za sobą słyszała jakieś wypowiedziane zaklęcie, odgłos kroków, ciężkie oddechy, zdążyła jednak w tym czasie schronić się za ścianą, która choć na moment mogła utrudnić im pogoń. Prawie odetchnęła z ulgą, ale coś było nie tak. Wrogie zaklęcie doleciało do celu.
Liliana! — krzyknęła ze swojej pozycji, wyszukując wzrokiem ranną kobietę. Z jednej strony głos w głowie podpowiadał jej żeby uciekała, może mężczyźni zapomnieliby o niej i skupili się tylko na jasnowłosej… Myśl były kusząca, jednakże po pierwsze nie miała pewności czy na pewno byłaby bezpieczna, po drugie może nie angażowała się w życie innych osób ani nie troszczyła się o nieznajomych, lecz wbrew jej zasadom byłoby takie zaniedbanie. Nie mogła uznać, że ufa nieznajomej, nie wiedziała jak ona by postąpiła na jej miejscu, ale pchana przez adrenalinę i wszystkie inne emocje, których doznała tej nocy, postanowiła stać się na próbę kimś odważnym.
Wyszła ze swojej kryjówki i zanim napastnicy zbliżyli się do Liliany, wypowiedziała bez wahania:
Caeruleusio.
W następnej chwili, licząc że się udało, albo chociaż zniechęciła tych zbirów, chwyciła dziewczynę za rękę i zaczęła ciągnąć w boczną uliczkę, na której końcu widziała już niezniszczone domy.

| 120/200 | czyli (-20)


we all have our reasons.
Pandora Sheridan
Pandora Sheridan
Zawód : nikt
Wiek : 22.
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
you're a little late
i'm already torn
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
to form imaginary lines, forget your scars we’ll forget mine.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t4892-pandora-a-sheridan https://www.morsmordre.net/t4914-poczta-pandory#107112 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f324-hogsmeade-mieszkanie-nr-17 https://www.morsmordre.net/t5032-skrytka-bankowa-nr-259#108047 https://www.morsmordre.net/t4917-pandora-a-sheridan
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]30.08.17 20:24
The member 'Pandora Sheridan' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 37

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Kamienice mieszkalne - Page 8 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kamienice mieszkalne - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]31.08.17 1:38
Moje zaklęcie nie zrobiło nawet dziury w ziemi, zdolnej pomieścić monetę, a co dopiero było mówić, o wpadnięciu tam dwóch dorosłych mężczyzn! Nie mogłam się nadziwić, jak bardzo magia mnie zawodzi w sytuacji, kiedy naprawdę jej potrzebowałam. Przez ostatnie dwa miesiące brałam udział w rozgrywkach w klubie pojedynków i nie szło mi wcale tak źle - niewątpliwie lepiej niż obecnie. Sytuacja realnego zagrożenia wydawała się jednak zupełnie zmieniać wszystko. Normalnie, nawet trafiona wcześniej paroma zaklęciami, wiedziałam, że tak naprawdę nic mi nie grozi, a za rogiem czekają uzdrowiciele, gotowi pomóc w razie nagłej potrzeby. A teraz? Byłyśmy gdzieś, oby właśnie na Pokątnej, a nie daleko na drugim końcu świata, zdecydowanie potrzebowałyśmy pomocy medycznej, a zamiast ją dostać, uciekałyśmy przed wariatami rzucającymi w bezbronne kobiety Confundusami.
Schronienie do którego próbowałam dotrzeć wydawało się być bardzo odległe. W tej chwili nie patrzyłam co się dzieje z Pandorą, musiałam najpierw uratować siebie. Nie wiedziałam, że zaklęcie celowane jest we mnie, dopóki nim nie dostałam. Nagle zapomniałam co się dzieje, upadłam na ziemię, częściowo lądując za ścianą do której biegłam. Na pewno poobcierałam sobie kolana, a moje stopy wyglądały cudacznie, okropnie brudne w pyle, błocie czy ziemi. Zdezorientowana spojrzałam na pozostałości budynków, nie będąc w tej chwili świadoma tego, że przecież powinnam uciekać. Pamiętałam jeszcze, że przed chwilą było jakieś niebezpieczeństwo, poza tym ogarniało mnie straszne uczucie strachu.
Tak sobie pół-leżałam, dopóki nie usłyszałam swojego imienia. Spojrzałam więc w tamtą stronę, a tam była Pandora, ale również dwóch zbliżających się panów. Ach! To przecież przed nimi przed chwilą uciekałyśmy - przypomniało mi się. Próbowałam się podnieść na nogi, ale zamiast tego tylko się zachwiałam, całe szczęście z pomocą przyszła mi Panda. Kątem oka zobaczyłam, jak jej zaklęcie okazuje się nieudane, jednak groźnie wyglądający promień czaru wystarczył, by chociaż na chwilę zatrzymać goniących nas. Stanęli i próbowali stworzyć tarczę, która miałaby ich uchronić przed urokiem. Ostatecznie okazała się nieprzydatna.
Biegłyśmy ciemną uliczką, chociaż ja bardzie słaniałam się na nogach, wciąż nie mogąc odpowiednio złapać równowagi. Potykałam się o coraz mniej liczne gruzy, nawet o zbyt wystające kocie łby. Opierałam się na Pandorze, w tej chwili nie myśląc jak bardzo musiałam ją przez to spowalniać.
- Schowajmy się, nie zdążymy tam dobiec - wymamrotałam, niezniszczone domy wydawały mi się być strasznie, strasznie daleko. Z jakiegoś powodu stwierdziłam, że to musiał być nasz cel. Na pewno mieli tam niezniszczone kominki, których mogłyśmy użyć, żeby przefiukać się do Munga. Albo do domu.
Obejrzałam się, dzięki temu, że skręciłyśmy, zbiry zostały za rogiem, przez chwilę przynajmniej nas nie widzieli. Czy będą nas dalej gonić? Nie miałam pojęcia. Mogłyśmy jednak skorzystać z tej okazji i ukryć się w ruinach, a potem przeczekać, aż sobie pójdą. Pociągnęłam Pandorę, żebyśmy weszły za jakieś ledwo trzymające się we framugach drzwi. Mogłyśmy tam stanąć i obserwować ulicę, niewidoczne z drugiej strony.

Chyba możesz nas zaprowadzić do kominka :pwease:
Liliana Yaxley
Liliana Yaxley
Zawód : -
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ciężko było przestać wierzyć, że kwiat może być piękny bez celu, ciężko przyjąć, że można tańczyć w ciemnościach.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3066-liliana-yaxley#50362 https://www.morsmordre.net/t3091-ares#50606 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3506-liliana-yaxley#61144
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]01.09.17 14:38
Nic nie działało. Wszystko, zaczynając od sypiących się budynków, wydawało się rozpadać. Zaklęcia, jej siła woli, myśli, żyły własnym życiem i nie zamierzały jej się podporządkowywać. Co prawda jeden urok jej się udał, ale zdarzenia biegły tak szybko, że prawie nie pamiętała, co właściwie rzuciła. Przeszłość rozmywała się, miała tylko wystarczającą ilość uwagi, by skupić się i wyostrzyć zmysły na teraźniejszość. A nawet to okazywało się wyzwaniem. Caeruleusio zawiodło, widocznie nie miała już siły szastać magią, różdżka była zmęczona, a ostatni wyczyn odebrał jej część energii. W tamto włożyła całą siebie, nie pozostało nic więcej niż liczyć na szczęście. Nie wychowała się może w ogromnej posiadłości, jednakże nigdy nie musiała na nic narzekać, nie musiała się uczyć sztuki przetrwania, nie była przyzwyczajona do działania pod presją. Wolała w spokoju analizować, przyglądać się i główna rola stawiała ją w niekomfortowej pozycji, jak to wszystko zależało od niej? Zacisnęła zęby, starając się ignorować dudnienie w głowie i zmusić obolałe mięśnie do dalszego wysiłku. Nie wiedziała jak przebiegały pojedynki, nigdy wcześniej nie znalazła się w takim położeniu. Oni naprawdę biegli w ich stronę, o b c y, otoczeni aurą złych zamiarów.
Poprosiła ostatni raz w myślach, by to się okazało snem, po czym chwyciła niewiele niższą dziewczynę za ramiona i silnym ruchem pociągnęła ją do góry. — Musisz wstać! — rzuciła w przerwie na oddech, ponaglając ją ucieczki. Nie mogła jej obiecać, że to zaraz się skończy, nie mogła tez zapewnić, iż jest jakiś plan. Kątem oka dostrzegła jak mężczyźni próbują wyczarować tarczę, przynajmniej to ich zajęło na moment. Zamrugała, kiedy poczuła, że od pyłu i emocji obraz jej się rozmazuje. Jedyne, co jej pozostawało jeszcze to wzrok, więc nie mogła sobie pozwolić na słabość. Jęknęła, kiedy Liliana zachwiała się i musiała ja złapać. Zignorowała to jednak, odepchnęła swoje uprzedzenia, próbując chociaż trochę przyśpieszyć i pomóc blondynce poruszać się szybciej. Jej własne nogi obijały się o kamienie oraz druty, którymi usłana była zniszczona droga. Co dopiero miała powiedzieć jej towarzyszka? Przeklęła cicho. Nie odwracała się, ale wydawało jej się, iż wręcz czuje na plecach oddech napastników, musieli deptać im po pięta. Powietrze wypełniał ich śmiech, na pewno, tak, na pewno uznali, że jeszcze się nad nimi poznęcają, bo i tak nie miały gdzie uciec. Słyszała swój świszczący oddech — a może to był oddech Liliany? — nogi zrobiły jej się jak z waty, ramiona oblepiał pot, kleiła się do niej jej bluzka. Obejrzała się, wyczerpana, zrezygnowana, zastanawiając się czy zaraz ktoś wyskoczy zza rogu. Raz, dwa, trzy, usłyszała jak ktoś odlicza, obcy zapewne byli już blisko. Kuriozalnie skojarzyło jej się to z jakąś zabawą z lat dziecięcych, ale nie mogła sobie przypomnieć z jaką. Chyba polegała na chowaniu się, więc proszę bardzo, oto się chowały. Bez słowa pociągnęła za sobą kobietę, przez otwarte drzwi do środka wpół wyburzonego domu. Chyba potknęła się o coś, w każdym razie przez chwilę leżała na ziemi i pierwszą jej myślą było to, by zamknąć za sobą przejście. Nie musiała robić wiele, budynek był niestabilny i tuż przed progiem spadła z sufitu belka, zamykając je w tym pomieszczeniu. Kurz i pył wdarły się do jej gardła, przez co naszedł ją napad kaszlu. Zerknęła wokół siebie, na szczęście Liliana znajdowała się kawałek dalej, więc nic jej nie groziło. A za nią… nie wierzyła własnym oczom, za nią znajdował się kominek! Ze stęknięciem podniosła się, złapała za rękę pewnie trochę zamroczoną blondynkę i wymacała woreczek z resztą proszku Fiuu.
Nie myśląc wiele, wrzuciła go do wnętrza, a po chwili wskakiwała razem z jej nową towarzyszką prosto w szmaragdowe płomienie.
Do Munga!

| zt x 2 <3


we all have our reasons.
Pandora Sheridan
Pandora Sheridan
Zawód : nikt
Wiek : 22.
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
you're a little late
i'm already torn
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
to form imaginary lines, forget your scars we’ll forget mine.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t4892-pandora-a-sheridan https://www.morsmordre.net/t4914-poczta-pandory#107112 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f324-hogsmeade-mieszkanie-nr-17 https://www.morsmordre.net/t5032-skrytka-bankowa-nr-259#108047 https://www.morsmordre.net/t4917-pandora-a-sheridan
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]03.09.17 2:48
|13 maja

Trzynastego maja ludzie przeważnie myślą o zabobonach. Ja miałam zaś w głowie jakieś egzystencjalno-bzdurne przemyślenia. Zaczęło się od zwierząt przy obiedzie. Otóż...to dość oczywiste ze zwierzęta porozumiewają się mową ciała. Postawa, ułożenie uszu, ruch ogonem, napięcie mięśni, ruch oczu...z tego wszystkiego dało się odczytać ich obawy oraz potrzeby. Prowadzić dialog w którym mimo wszystko nie można było zapomnieć, że rozmówcą jest dzika siła posiadająca często ostrzejsze zęby, długie szpony, setki kilogramów mięśni, nieprawdopodobną zwinność. Należało być ostrożnym. Ja ostatnio byłam przesadnie ostrożna. Nie dlatego, ze pracowałam z trudnym zwierzęciem, a dlatego, że częściej obcowałam z czymś o wiele gorszym, mi podobnym - innymi ludźmi. Dlatego teraz byłam na zatłoczonej Pokątnej. Nie mogę się oszukiwać. To już postanowione. Zachodziły zmiany. Nie mogłam być na nie ślepa. Nie kiedy dotykały mnie i moich najbliższych. Nie mogłam zamknąć się w stajni czy innej stodole i udawać, ze nic się nie dzieje. Świat wywracał się do góry nogami. Jeśli nie chciałam w nim zginać - też musiałam. Postanowiłam zacząć od przesunięcia pewnej granicy. A więc...nigdy nie czułam się swobodnie w tłumie. Tak właściwie od pewnego czasu miałam aż nadto powodów dla których zaczęłam się ich wręcz obawiać. Kojarzyły mi się z obławą, strachem, metalicznym zapachem tragedii przepełnionego medycznego namiotu. Mdliło mnie. Czułam popłoch.
- Przep... - mruknęłam, gdy nieświadomie potrąciłam jakąś starszą panią nie przestając jednak przeć przed siebie. Musiałam odpłynąć myślami. Próbowałam zmusić się do uwagi, skupienia. Bo co jeśli znów to się zdarzy. Co jeśli znów ktoś będzie chciał mnie skrzywdzić...? Znów pozwolę się przerosnąć temu wszystkiemu i oddam się instynktom? Będę biegła na oślep by skończyć jak zając we wnykach? Czy może rzucę się komuś do gardła niczym przerażony wilk? Nie wiedziałam co gorsze. Dlatego tonęłam teraz w kakofonii bodźców docierających do mnie z zewnątrz. Pokątna w godzinach szczytu. Przymknęłam ponownie na chwile oczy przełykając wyimaginowaną kulę piachu. Skup się, skup się...
Nagle wszystkie myśli się urwały. Trafiłam na ścianę. A raczej męskie plecy - kobiece na pewno nie byłby tak szerokie i nie wydawałyby tak niskich dźwięków. A te owszem wydawały bardzo głośne i przesycone równie wielkim niezadowoleniem dźwięki. Ja jeszcze nie wiedziałam, że ten człowiek przekręcał jakiś magiczny artefakt. Ważne było dla mnie to, żeby pomimo zamroczenia nie zaryć twarzą o bruk. Wyciągnęłam więc ręce panicznym ruchem próbując się czegoś chwycić. Czegokolwiek. Jeszcze nie miałam pojęcia, że tym czymkolwiek była szata przypadkowej wiedźmy na której zawisłam, gdzieś na wysokości jej kolan. Powiem szczerze, że bałam się otworzyć oczu. Już bez tego potrafiłam ocenić, jak bardzo zaleję się wstydem. Przynajmniej dopóki nie usłyszałam inkantacji zaklęcia od którego przebiegł mnie nieprzyjemny dreszcz. Wszystko przestało być oczywiste. Otworzyłam oczy i się przeraziłam. Jak wcześniej wisiałam na suknie szaty, tak teraz obłapiłam nogę kobiety stojącej obok. Kurczowo, samej będąc na klęczkach, zupełnie jakby to była jedna rzecz w okolicy której rzeczywistości byłam pewna. Na wszystko wokół patrzyłam z szeroko otwartymi oczami, przerażeniem. Panowała wojna.
- Nie jesteś moim wyobrażeniem, prawda...? - spytałam błagając ją niemalże o to by mi to potwierdziła. Jeśli ona nie była, to to wszystko wokół być musiało. Chyba, że urojenia to biegli kłamcy.
Sally Moore
Sally Moore
Zawód : Asystentka Julii Prewett
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Silly Sally
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3629-sally-moore https://www.morsmordre.net/t3806-sroka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f152-winchester-street-45-4 https://www.morsmordre.net/t4370-sally-moore#93745
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]08.11.17 0:28
Chciałaby się gniewać. Emanować złością, która z taką łatwością odzielała ją od rzeczywistości, a chłodne spojrzenie szarych tęczówek z łatwością odstraszało potencjalne zaczepki. Zamiast tego, Mia czuła zmęczenie. Jeszcze godzinę wcześniej, prawie leżała na podłodze sali treningowej, próbując nie wypluć płuc ze zmęczenia. Mięśnie drżały z wyczerpania, a Mulciber z uporem maniak nie wyrażała chęci zakończenia walki. A przecież wystarczyło poprosić. Przyznać się do błędu, schować dumę i przyjąć do wiadomości fakt, że wciąż brakowało jej precyzji, umiejętności, które wykwalifikowany aurorom nie sprawiały większej trudności. A przede wszystkim, brakowało jej pokory. Uczyła się czegoś zupełnie innego i przestawienie świadomości na świat, który nie składał się z niemal samych wrogów, był zwyczajnie wyczerpujący. Niemal niemożliwy. Niemal.
Butna, uparta iskra tliła się jasno niezależnie od chęci, ale powoli wypracowywała sobie metodę. To zaciśnięte zęby, tłumiące cisnące się na język słowa były odpowiedzią. Początkowe pyskówki zastępowała milczeniem, by skumulowaną frustrację wyładować podczas ćwiczeń i tych momentów, w których nie kazali im przewracać stosu papierów, które musieli wypełnić, czy nauczyć się. Nienawidziła ulgowego traktowania i możliwe, że sama prowokowała do intensywniejszej nauki, własną niesubordynacją. Ale uczyła się. Patrzyła i zbierała nieme skrawki wiedzy niedostępnej słowami.
I ta sama refleksja pochłaniała jej umysł, gdy wędrowała nazbyt zaludnioną uliczką. Pamiętała, że miała wstąpić do sklepu zielarskiego, że powinna byłam kupić dziwnie pachnącą substancję, której nazwa wyleciała jej z głowy. Szturchnięcie w ramię zignorowała, wrzucając szum głosów w potok mijającej, czarodziejskiej ciżby. A jednak rzeczywistość postanowiła rzucić ją w tak niekonwencjonalną formę sprawdzianu, że mogłaby się zachłysnąć własnym oddechem.
Natarczywy dotyk i ciężar blokujący jej ruch bez zbędnych ceregieli wyrwał Mię z dziwnego odrętwienia. Zaparła się, początkowo próbując zrzucić niechciany balast zwykłym szarpnięciem za materiał płaszcza. Ciche, mruczące warkniecie już miało wypłynąć na usta, gdy odnalazła przestraszone? spojrzenie kobiecych ślepi - Co ty wyrab... - wysyczała ze złością, nachylając się nad głową nieznajomej, ale pozostałe litery zdania utkwiły w gardle, gdy z szumu ulicznych głosów wyłapała kolejne, wcale nie normalne dla Pokątnej słowa.
Chłód w jednym momencie wdarł się pod skórę wraz z inkantacją przeraźliwe znajomych wyrazów i ciemności, od której przecież uciekała. Uniosła głowę, niemal mechanicznie wyciągając rękę w stronę, uwieszonej jej nogi, kobiety. Wciągnęła gwałtownie powietrze, nie rozumiejąc co właściwie się stało i jakim halucynacjom została poddana. Jak w amoku obróciła się, by wysunąć ukrytą w połach kieszeni różdżkę, którą zacisnęła kurczowo w palcach - Wstawaj - wysapała, mocniej łapiąc kobiece ramię, by podciągnąć ją do góry - Nie, nie jestem - a może tylko w to wierzyła? Powietrze przesycone było dymem, rozbrzmiewający w oddali huk wywoływał drżenie ziemi pod stopami, a rozrzucone wokół głosy nie należało do niczego, co znała. Miotające się obok cienie? Wojna? Jak? Dlaczego?
Pierwsze co jej przyszyło do głowy, to znalezienie osłony. Czegokolwiek, co pozwoliłoby zejść z widoku i trajektorii lotu przypadkowego (bądź nie) zaklęcia. Dostrzeżoną obok kolumna, a właściwie kiedyś - ściana budynku, pozwalała wierzyć, że przynajmniej chwilowo otrzyma schronienie. Właściwie...otrzymają. Nie wiedzieć czemu, nie wypuszczała kobiecego ramienia z uścisku, by kolejnym szarpnięciem pociągnąć ją za sobą - Jeśli rozumiesz cokolwiek z tego co się dzieje...mów - oparła się plecami o ścianę, by w jednej dłoni wciąż trzymać różdżkę, gotową do użycia. Nieznajomą w końcu wypuściła, popychając ją tuz obok siebie. Widok, który się przed nimi rozciągał, by przerażający. A miotające się sylwetki, tylko nadawały całości obrazu piekła.
Mia Mulciber
Mia Mulciber
Zawód : byłam
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And I find it kinda funny, I find it kinda sad
That dreams in which I'm dying are the best I've ever had.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3609-mia-mulciber-budowa#64835 https://www.morsmordre.net/t3846-dimitry#71894 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f161-grimmauld-place-12-5 https://www.morsmordre.net/t4458-skrytka-bankowa-nr-888#95128 https://www.morsmordre.net/t3864-mia-mulciber#72368
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]11.01.18 4:26
O rety, o rety, o rety...
Plan na dziś był prosty. Przestać kisić się w czterech ścianach, wyjść do ludzi, nie popadać w paranoję, pójść do biblioteki, wypożyczyć jakieś zabawne romansidło, odwiedzić cukiernię kupując sobie nagrodę za dobre sprawowanie i wrócić do domu, pochwalić się swoim dokonaniem z domownikami - Alanem, psem i sową. Realizacja również przebiegała mi całkiem-całkiem, więc...czemu byłam TUTAJ?! Nie rozumiałam gdzie popełniłam błąd. A może tak właściwie od samego początku byłam tylko tutaj, a wszystko co do tej pory wydawało mi się prawdziwe było jakimś snem przeżytym w chwili nieprzytomności?
O rety, rety, rety...
Bezwiednie uczepiłam się kobiety stojącej obok traktując ją niczym koło ratunkowe, bądź brzytwę. Szukałam w niej jakichś wyjaśnień. Myślałam, że się rozkleję i popłaczę, gdy mi powiedziała, że nie jest marą. to więc była rzeczywistość...?
Pisnęłam zasłaniając uszy, gdy jakiś urok trafił nie opodal nas podnosząc ziemię oraz gruz z hukiem w powietrze. Gdyby nie kobieta nie wiem czy byłabym w stanie wstać, biec i znaleźć się w miarę bezpiecznym miejscu o ile jakiekolwiek bezpieczne miejsce tu istniało. Oparłam plecy, a właściwie to wlepiłam je i scaliłam z osłoną pod postacią kolumny biegając nerwowo swoim spojrzeniem po tej dramatycznej scenerii. To ciągle była Pokątna, prawda...? Głos kobiety obok dobiegał do mnie z opóźnieniem. Był stłumiony nie tyle co harmidrem dookoła, a grubą, niewidzialną ścianą, którą zaczęłam z zapałem furiatki budować dookoła siebie nie chcąc dopuścić do siebie więcej bodźców.
- Co - powiedziałam tępo, zaraz zamrugałam - J-j-ja nie mam pojęcia - super, zaczynałam się jąkać jak Billy. Zaśmiałam się nieco nerwowo, a zaraz znów skrzywiłam zrozpaczona [b]- Szłam ulicą. Było normalnie. No w sensie tak jak na Pokątną przystało - ludzie chodzili, to do pracy to tak po prostu. Budynki był całe, nikt nie czarował bo to chyba ciągle nie można. Potem się potknęłam...a jak otworzyłam oczy to myłam już tutaj - zajęczałam nerwowo, panicznie, ręce mi się trzęsły i coś na stykach mi się mimo wszystko nie zgadzało. Nagle jeden impuls, jedna myśl. Zmarszczyłam czoło - Albo nie, moment, wpadłam na kogoś... - popatrzyłam na towarzysząca mi kobietę, badając jej wygląd jakby od tego zależało moje życie - kogoś innego od ciebie. To znaczy na ciebie też wpadłam, ale tamta osoba była większa. Szersza, wyższa, bardziej męska...Była mężczyzną, tak.
Sally Moore
Sally Moore
Zawód : Asystentka Julii Prewett
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Silly Sally
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3629-sally-moore https://www.morsmordre.net/t3806-sroka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f152-winchester-street-45-4 https://www.morsmordre.net/t4370-sally-moore#93745

Strona 8 z 15 Previous  1 ... 5 ... 7, 8, 9 ... 11 ... 15  Next

Kamienice mieszkalne
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach