Wydarzenia


Ekipa forum
Pracownia alchemika
AutorWiadomość
Pracownia alchemika [odnośnik]24.03.16 2:42
First topic message reminder :

Pracownia alchemika

Obszerne, skryte w półmroku pomieszczenie, w którym pracuje jeden z zatrudnianych przez Munga alchemików. Znajdujące się w nim obszerne, strzeliste regały mieszczą niezliczone zakurzone woluminy, słoje czy buteleczki różnych kształtów i kolorów. Na mocnym, dębowym stole ustawionym w centrum ulokowane zostały kociołki mniejszych rozmiarów, stojaki na drobne, kryształowe fiolki czy moździerze i niewielkie, służące do krojenia ingrediencji nożyki. Z boku, nad dużym, okrągłym palnikiem, zawieszony jest miedziany kocioł numer pięć – przydatny do masowej produkcji antidotów czy lekarstw.
Okna zostały przesłonięte ciężkimi materiałowymi zasłonami, gdyż niektóre z przygotowywanych tutaj specyfików muszą dojrzewać w ciemnościach. Alchemicy pracują przy blasku świec, zazwyczaj samotnie, spędzając całe dnie w oparach bulgoczących cicho wywarów.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pracownia alchemika - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Pracownia alchemika [odnośnik]23.03.19 20:57
Elvirze daleko było do górnolotnych ideałów uzdrowicielstwa z powołania. Można byłoby pomyśleć, że kobieta, która poświęciła najpiękniejsze lata życia na ciężką naukę magomedycyny tylko po to, by i potem zrezygnować z życia prywatnego na rzecz pracy - dyżur za dyżurem, dzień w dzień w szpitalu, a potem i w domu nad stosami dzienników, w których zapisywała pomysły, za których ewentualne urzeczywistnienie mogłaby nie tylko stracić pracę, ale i trafić do więzienia - powinna skrywać w duchu powód, istotną motywację do tego, by się, z braku lepszego słowa, bezustannie poświęcać. Przeciętnemu człowiekowi z trudem przyszłoby wyobrażenie sobie w szpitalu czarownicy z obsesją, pozbawioną współczucia wobec cierpienia ludzi, którym podkładała pod usta szklankę z wodą, taką, która patrzyłaby na ich chore ciała nie jak na osłabionego brata, ale na obiekt eksperymentalny i prywatną arenę, na której mogła raz za razem siłować się ze śmiercią, udowadniając tym samym własną nadzwyczajność. Elvira nienawidziła stwierdzania zgonów; nie z bólu nad utraconym życiem, a z powodu poczucia osobistej porażki. Targał nią nieujarzmiony głód wielkości. Żaden zawodowy sukces ani udana diagnoza nie mogły go ugasić, bo na tle zawsze pozostawała wizja wzięcia pod swoje skrzydła całego szpitala, wyeliminowania nieuleczalnych chorób, gruntownego zreformowania nauk magomedycznych, po to tylko, by wszyscy w magicznym świecie wiedzieli kim jest Elvira Multon - wiedźmą, która dokonuje niemożliwego.
Myśl o przyjęciu na siebie całego tego trudu, z którym zmagała się każdego dnia, jedynie po to, by komuś pomóc - komuś, drugiemu, obcemu - była dla niej równie niepojęta, co dla Charlene jej opryskliwość i chłód.
Biorąc to wszystko pod uwagę, alchemiczka z pewnością nie oczekiwała, że Elvira przyjmie jej tłumaczenie. Ostatecznie nie miało ono zresztą najmniejszego znaczenia, bo blondynka przyszła tutaj ze stalowym przekonaniem, że nic, żadna okoliczność, nie mogłaby mieć wystarczającej wartości, by usprawiedliwić zmuszenie jej do czekania na eliksir, którego obecnie potrzebowała. Każda inna osoba zapewne zrozumiałaby zapracowanie Charlene - ostatecznie dziewczyna w istocie miała napięty grafik i tylko dwie ręce - lecz Elvira nie należała przecież do ludzi wyrozumiałych.
- W takim razie, Charlene... - zaczęła fałszywie przyjaźnie, nie próbując się przedstawiać, bo wiedziała, że nie musi - ...skoro masz problemy z nadążeniem za ilością pacjentów być może najwyższa pora przenieść się do innej pracy... albo podać do ordynatora o zapewnienie pomocy w pracowni - kontynuowała wciąż cicho, wciąż zmęczona, lecz z uśmiechem bardzo dla siebie typowym, bo krzywym i w gruncie rzeczy uśmiechu w ogóle nieprzypominającym - Czy stojąc przed umierającym pacjentem również tak spokojnie opowiedziałabyś mu o swoim ciężkim dniu? Oczekiwałabyś jego zrozumienia? Ach, przepraszam. Przecież alchemicy z rzadka muszą zaglądać na oddział. Co za szkoda - uniosła ironicznie brew, nie zastanawiając szczególnie nad tym, że prawdopodobnie rani dziewczynę tym, co mówi; sama czuła bardzo niewiele przytaczając obraz ciężkich warunków na przepełnionych salach.
Znudzona komentowaniem tej absurdalnej sytuacji - wyczerpanie zdecydowanie tłumiło jej temperament - przysunęła się bliżej stanowiska alchemicznego i spojrzała chłodno na drobne ręce dziewczyny prędko radzące sobie z oporządzaniem ingrediencji. Widok ten był nieznacznie frustrujący, gdyż sama Elvira eliksiry musiała przyrządzać długo i skrupulatnie, by mieć pewność, że efekt będzie na tyle doskonały, na ile powinien. Prawie oczekiwała, że Leighton popełni w końcu jakiś błąd przy odmierzaniu proporcji, ale jak na złość dziewczyna nie wydawała się mieć problemów z pracą na czas i pod presją.
- Zostanę, skoro masz zamiar zrobić go szybko - mruknęła, mrużąc jasne rzęsy. - Co Wallace tym razem podał swojej pacjentce? - zapytała z kontrolowaną ciekawością, wiedząc dobrze, że uzdrowiciel miał w zwyczaju łagodnie zmieniać swoje preskrypcje w zależności od rozwoju choroby.

[bylobrzydkobedzieladnie]


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Pracownia alchemika [odnośnik]24.03.19 23:28
Ją przygnał tu właśnie idealizm. Mogła wybrać połowę krótszy kurs w ministerstwie i po zdobyciu licencji działać niezależnie od żadnej instytucji, bądź zacząć pracę dla jakiegoś rezerwatu magicznych stworzeń, ale wybrała Munga. Dlaczego? Bo po prostu chciała pomagać innym, zwłaszcza po tym, jak umarła jej siostra. Robiła to między innymi dla Helen. Miała w sobie naprawdę dużo ciepła i empatii, więc była niejakim przeciwieństwem Elviry. Była skromną i miłą szarą myszką, często wręcz nie do końca wierzącą w siebie i umniejszającą swoje możliwości i zasługi. Jej serduszko krajało się, gdy słyszała o kolejnych tragicznych przypadkach i wiedziała, że znajduje się w dobrym miejscu, nawet jeśli jej własna praca naukowa na tym cierpiała, bo zwyczajnie nie miała czasu na prowadzenie swoich badań. Nie znała jednak jej pobudek, bo nie miała dotąd okazji rozmawiać z nią dłużej, zazwyczaj jedynie widywała ją przelotnie lub słyszała od niej od innych. Mogła z tego wywnioskować, że uzdrowicielka Multon była osobą zgorzkniałą i samotną, nielubianą przez współpracowników. Teraz powoli miała okazję przekonać się, dlaczego tak było, i że te wszystkie uwagi i plotki na jej temat wcale nie były zupełnie wyssane z palca. Bo nawet osoba mająca serce na dłoni, jak Charlie, mogła zauważyć, że jej rozmówczyni była zwyczajnie niesympatyczna, niewyrozumiała i opryskliwa, zupełnie jakby żywiła przekonanie, że cały świat powinien działać po jej myśli.
Charlie mimo szczerych chęci nie mogła przeskoczyć pewnych ograniczeń. Miała tylko dwie ręce i aktualnie była sama, bo jej pomoc jeszcze nie nadeszła. Nie mogła przewidzieć tego, że będzie pilna potrzeba na taki eliksir – warzyła wcześniej inne, według uzdrowicieli również pilnie potrzebne. Jak tu ocenić, który przypadek jest bardziej pilny?
- Nie mam problemów z nadążeniem, jednak aktualnie jestem sama, a każdy uzdrowiciel uważa swój przypadek za najpilniejszy – odrzekła. W istocie często tak było, a ona, jako alchemik, mogła tylko wykonywać ich polecenia i warząc to, co było potrzebne, czas między wizytami uzdrowicieli wykorzystując na rutynowe warzenie mikstur, których było już mało lub wręcz brakowało. – Niedługo z pewnością nadejdzie ktoś do pomocy, więc nasza praca będzie postępować szybciej. – zapewniła. – Na ten moment mogę jedynie przeprosić, choć wiem, że to nie zwróci pacjentowi zdrowia.
Oczywiście że nie chciała, by ktoś cierpiał i czuła wyrzuty sumienia na myśl o chorym, który musiał poczekać na swój lek, ale była tylko człowiekiem, i choć była dobra w swoim fachu, nie mogła zmaterializować fiolek z wywarem znikąd. Nie mogła pomóc w inny sposób niż szybko biorąc się do pracy, chociaż wierzyła, że uzdrowiciele zrobili co mogli i ulżyli mu zaklęciami. Mimo nieprzyjemnego, kąśliwego tonu uzdrowicielki Multon sprawnie odnalazła właściwe składniki i zaczęła je oporządzać. Trzy lata kursu, a potem dwa lata pracy przyzwyczaiły ją do działania pod presją. Zwłaszcza po majowym wybuchu anomalii oraz pożarze ministerstwa musiała znosić dużą presję czasu i pracować na dwieście procent, co dość mocno ją zahartowało i sprawiło, że nie załamała rąk, a skupiła się na wytrwałym i dokładnym siekaniu składników, co pomagało jej się rozluźnić i nie stresować aż tak mocno nieprzyjemną obecnością uzdrowicielki. Tyle poganiania i presji co w początku maja i końcówce czerwca nie znosiła nigdy wcześniej ani później, a dobiegające z korytarzy krzyki i jęki nie pomagały, wiedziała jak pilnie potrzebne są eliksiry. Płakała dopiero po powrocie do domu, bo jej wrażliwe i dobre serce nie potrafiło obojętnie patrzeć na tragedie.
Kiedy woda się zagotowała, zaczęła dodawać składniki w odpowiednich ilościach i kolejności, pamiętając o odstępach czasowych. Wolałaby żeby uzdrowicielka sobie poszła i przysłała stażystę, ale skoro została, w milczeniu to zniosła, nie komentując tego w żaden sposób. Pracowała, a jej ręce nie trzęsły się.
- Eliksir wzmacniający z dodatkiem składników, którymi pachnie jej amortencja – odrzekła, dodając do kociołka posiekaną na drobno łodygę moly i mieszając. Tym z reguły leczono chore na serpentynę, wzmacniano je eliksirami, ale podstępna choroba i tak zbierała swoje żniwo. Charlie naprawdę współczuła osobom chorym genetycznie i ich bliskim. O ile większość urazów i ran można było wyleczyć, można było nawet hodować nowe kończyny i odratowywać ludzi w beznadziejnym stanie, na ten moment nie istniało lekarstwo na te przypadłości i można było jedynie je łagodzić. Gdyby ktoś w porę zdiagnozował jej siostrę, być może wciąż by żyła. Musiałaby do końca życia być ostrożna i unikać wysiłku, a także zażywać odpowiednie eliksiry, ale by żyła.




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : 7 +4
UROKI : 0
ALCHEMIA : 35 +6
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 20
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Pracownia alchemika [odnośnik]30.03.19 15:22
Elvira nigdy nie miała okazji doznać prawdziwej utraty; od urodzenia jedynaczka, z dwójką w pełni zdrowych, choć ekscentrycznych rodziców, którzy nie próbowali mieszać się w sprawy polityczne, żyjąc w oddaleniu od stolicy na spokojnym, mało znaczącym kawałku angielskiej wsi. W czasach wojennych zawirowań, powszechnych mordów - w czasach Hitlera, Grindelwalda, anomalii - można było powiedzieć, że blondynka prowadziła życie wręcz sielankowo bezpieczne, jeżeli tylko wyrzucić z niego stres oraz okazjonalne szpitalne wypadki. Nie mogła nawet powiedzieć, by choroba lub społeczna katastrofa kiedykolwiek odebrały jej przyjaciela, bo przecież takiego nie miała - ani w Hogwarcie ani po nim, zawsze dopuszczała do siebie ludzi tylko na poziomie neutralnego koleżeństwa, dzieląc ich na znośnych i nieznośnych i tych, którzy nigdy nie powinni byli przecinać jej drogi.
Nie oznaczało to, że nie miała do czynienia ze śmiercią - jako uzdrowiciel często plamiła swoje blade ręce krwią, dociskała długą, białą różdżkę do ciał, które zaczynały już stygnąć, obserwowała gasnącą nadzieję w oczach członków rodzin, kiedy informowała ich o tym, że najbliżsi odeszli i nie powrócą. To było frapujące, uderzało w dumę - zapach zgonu, jaki pozostawał w sali jeszcze w parę godzin po wywiezieniu ciała był zawsze tak samo lepki i odpychający. Ale w tej całej gamie emocji Elvira nigdy nie wyłuskała utraty ani smutku ani nawet wzruszenia. Być może była zbyt zimna, a być może właśnie taka, jaka powinna być, by radzić sobie z chłodem szpitalnych korytarzy.
To jasne, że nie zrozumiałaby Charlene nawet, gdyby znała jej historię, choć oczywiście nie istniała prawdziwa szansa, by mogła jeszcze powiązać domową śmierć dziecka z wczesnych lat swojego stażu z uwijającą się teraz przy stanowisku alchemicznym dziewczyną. Charlene to dla niej pracownica jakich wiele. Przeciętnej urody, przeciętnego obycia, nieco nieśmiała choć dostrzegalnie zdeterminowana w zachowaniu spokoju. Elvira nie umie powiedzieć wiele na temat jej talentu, ale zauważa, że pracuje metodycznie i sprawnie, zna się na tym, co robi. Ma ochotę odpytać ją z eliksirów leczniczych i chorób, tylko po to, by sprawdzić, czy jest coś, za co mogłaby ją wydrwić, ale wie, że byłoby to nieodpowiedzialnie niepotrzebne. Ma pacjentów oraz dokumenty, które potrzebowały jej natychmiastowej uwagi.
Nie mówi już więc nic więcej, a jedynie unosi oczekująco brwi, opierając się biodrem na jednym z licznych stołków. Nieprzerwanie obserwuje jej drobne ręce, uśmiechając się tajemniczo do siebie, zapewne przytłaczając milcząco poważną, drażniącą obecnością.

[bylobrzydkobedzieladnie]


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Pracownia alchemika [odnośnik]31.03.19 15:12
Życie Charlie, jeśli nie liczyć straty Helen oraz niedawnego zaginięcia Very, przez większość czasu było spokojne. Poprzednie wojny ją ominęły, zarówno ta mugolska, jak i czarodziejska. Wiedziała jedynie że istniały, ale była wtedy dzieckiem, a rodzice dbali, by nic nie zmąciło dorastania jej i jej rodzeństwa. O ciężkich, nieprzyjemnych tematach przy dzieciach nie mówiono, by nie wyrywać ich z sielanki dzieciństwa, zwłaszcza Charlie, która do czasu narodzin Helen pozostawała najmłodsza i najbardziej delikatna. Nie dorastała nawet w Londynie, a w Tinworth w Kornwalii; w stolicy osiedliła się dopiero w dorosłości i nadal tęskniła za spokojem i beztroską kornwalijskiej wsi. Jak większość Leightonów czuła z tym miejscem silną więź, ale czuła też powołanie do bycia alchemikiem – nie w domu, a w Mungu, gdzie jej zdolności mogły przynieść większy pożytek.
Jak na młody wiek posiadała naprawdę spory talent i rozległą wiedzę. Dawno już wyprzedziła umiejętnościami matkę oraz większość osób, które przechodziły kurs w podobnym czasie do niej. Być może była tak dobra i tak szybko się rozwijała właśnie dlatego, że była to jej szczera pasja płynąca z głębi serca, nie przykry przymus wymuszony koniecznością zarabiania na życie.
Zarówno uzdrowiciele, jak i alchemicy byli bardzo potrzebni, zwłaszcza teraz, kiedy ilość kolejnych przypadków wcale się nie zmniejszała, zarówno ofiar anomalii, jak i innych urazów czy chorób. Nawet te genetyczne były większą zmorą niż zwykle, bo anomalie jakby zaostrzały ataki. Mimowolnie myślała wtedy o Helen; jak przechodziłaby swoją chorobę, gdyby przyszło jej dożyć tych czasów? Uzdrowiciele w Mungu nie mogli jednak wiedzieć o tamtej tragedii sprzed kilku lat, poza tymi, którzy byli jej krewnymi bądź bliższymi znajomymi, jak jej kuzynka Roselyn. Innym nie opowiadała zbyt wiele o sobie i swoim życiu, w pracy pozostając skupiona przede wszystkim na swoich obowiązkach. I rzeczywiście nie wyróżniała się zbytnio z grona wielu innych pracowników ani wyglądem, ani zachowaniem. Łatwo było ją przegapić, nie zapadała w pamięć, w przeciwieństwie do Elviry, którą Charlie najprawdopodobniej zapamięta, bo wyróżniała się. Wyglądała charakterystycznie i była inna, ale w ten raczej nieprzyjemny sposób.
Uzdrowicielka Multon umilkła, choć Charlie pozostawała czujna, zastanawiając się, w którym momencie znów usłyszy jakąś kąśliwość lub pretensję. Czuła, że kobieta świdruje ją spojrzeniem, jej wzrok niemal palił jej plecy. Nie musiała nic mówić, żeby swoją obecnością przytłaczać i wzbudzać niepewność. Mimo to Charlie starała się zachować opanowanie i wykonywać wszystkie czynności poprawnie. Siekała i dodawała składniki, mieszała w odpowiednich momentach, obserwowała powierzchnię wywaru, jednocześnie pragnąc skończyć i tym samym pozbyć się Multon ze swojego alchemicznego królestwa, choć rzecz jasna nie wyrażała tych myśli głośno. Złośliwości i głośne narzekanie nie leżało w jej naturze, Charlie była z tych, którzy znosili przeciwności w ciszy i starali się zachowywać spokój oraz nie pozwalać wyprowadzać z równowagi. Kiedy przybrał odpowiedni kolor, zgasiła płomyk pod kociołkiem.
- Gotowe – powiedziała. Ostrożnie przelała miksturę do fiolek. W jednym momencie dłoń jej leciutko zadrżała, przez co parę kropelek spłynęło po zewnętrznej ścianie fiolki na stolik, ale szybko to skorygowała. Eliksir znalazł się w odpowiednich naczynkach, które zakorkowała. – Ile porcji pani potrzebuje? – spytała jeszcze, nie wiedząc ile fiolek Multon weźmie od razu, a ile zostanie na później.




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : 7 +4
UROKI : 0
ALCHEMIA : 35 +6
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 20
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Pracownia alchemika [odnośnik]03.04.19 20:27
Trwanie w ciszy przez te kilkanaście minut nie stanowiło dla Elviry najmniejszego problemu. Choć na jej miejscu większość ludzi pewnie już dawno zmieszałaby się i próbowała wycofać albo chociaż rozpocząć kolejną wypełniającą przestrzeń milczenia pogadankę, ona nie odczuła zażenowania wynikającego z wyraźnej, wiszącej w powietrzu aury niechęci. Stała w sposób nienaturalnie sztywny, nieustępliwy, a gdyby nie okazjonalne głębsze oddechy albo trzepotliwe ruchy bladych rzęs, można byłoby odnieść wrażenie, że zamieniła się w kamień jak jeden z leżących na oddziale pacjentów cierpiący na Dotyk Meduzy. Cały ten czas, jaki inny uzdrowiciel poświęciłby zapewne na zamknięcie się w okowach własnego umysłu nad metaforyczną odbitką swoich aktualnych przypadków, Elvira poświęciła na przyglądanie się i dokładne analizowanie pracy Charlene. Jej sprawność, biegłość oraz zacięcie w precyzyjnym przygotowywaniu leczniczych preparatów były znaczące, lecz przestały wzbudzać w niej podziw. Wszystko to, na co z początku spoglądała z nutą zazdrości, po czasie poukładała sobie tak, by stało się mniej obmierzłe. Nabrała tak potrzebnej w ostatnim czasie neutralności wobec mało istotnych spraw, by nie dodawać sobie do migreny, która zaciskała się na jej skroniach komplikacjami w pracy i w świecie. W ten przynajmniej sposób tłumaczyła sobie nagły chłód, jaki zrodził się w jej sercu po tym, gdy dziewczyna skończyła swoją pracę i ze wzorową postawą zabrała za odmierzanie porcji.
- Wezmę ze sobą trzy, reszta niech będzie zawsze pod ręką - odparła paradoksalnie znacznie ostrzej niż wcześniej, gdy wpadła tutaj żądać eliksiru. Chociaż przestała złośliwie komentować pracę Charlene, atakując jej sumienność i sumienie, a nawet zrezygnowała z cynicznego uśmieszku, zmiana w usposobieniu Elviry była niepokojąco dostrzegalna. Jakby w kilka sekund uzdrowicielka zmieniła się ze zrzędliwej zołzy w kogoś subtelnie wrogiego - Akceptowalne tempo pracy - dorzuciła na tyle płaskim tonem, że ciężko było odgadnąć, czy jest to pochwała, czy kpina.
Wyciągnęła rękę po fiolki przesadnie zamaszystym, gwałtownym ruchem, jakby miała w zamiarze zrzucić ze stołu alchemicznego pozostałe na nim ingrediencje, lecz w ostatniej chwili się powstrzymała. Wycofała się nie spoglądając Charlene więcej w oczy, zbywając młodą alchemiczkę obojętnością, która miała poniżać i zatuszować jej własne rozdrażnienie. Zrezygnowała nawet z kulturalnego pożegnania, chowając eliksiry do wewnętrznej kieszeni kitla i znikając za drzwiami równie prędko, jak tu wcześniej weszła. Z zimnego korytarza przez parę dłuższych chwil wciąż dobiegały jej trzaskające kroki.

/zt


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Pracownia alchemika [odnośnik]04.04.19 0:41
Charlie również nie czuła potrzeby do tego, by mówić. Może gdyby miała milsze, bardziej przystępne towarzystwo słowa same płynęłyby z jej ust, ale nie przy Elvirze Multon. Wiedziała, że w tym przypadku nie ma co liczyć na miłą pogawędkę, ani na temat spraw zawodowych, ani tym bardziej żadnych innych. Chociaż nawet milcząca kobieta wydawała się wyjątkowo przykra w obyciu, bo nie musiała nic mówić, by emanować aurą wyższości i zgryźliwości. Trudno było zapomnieć o tym, że tu była, nawet jeśli nic nie mówiła. Nawet jej postawa była sztywna, zupełnie jakby w pracowni pojawiła się lodowa rzeźba, a nie żywa kobieta z krwi i kości. Aż trudno było uwierzyć, że Elvira wcale nie była od niej wiele starsza, a zachowywała się jak zgryźliwa, podstarzała matrona, której nie powiodło się w życiu i wyżywała się za swoje niepowodzenia na wszystkich dookoła. Może były to tylko pozory, a może nie – ale nie zachęcały Charlie do spoufalania się. Była miła, przyjazna i ufna, ale nie lubiła się narzucać, jeśli stykała się z nieprzebytą ścianą chłodu.
Skupiała się na najważniejszym – na pracy. Chory musiał szybko otrzymać eliksir, to nie ulegało wątpliwości. Charlie miała go dostarczyć. Starała się nie dać Multon żadnego powodu do krytyki jej sposobów pracy. Na początku swojej przygody z Mungiem pewnie byłaby bardziej roztrzepana i rozbita, ale teraz, po przetrwaniu gorącego okresu maja i czerwca, a także pierwszych dni listopada, była coraz bardziej odporna. Dokończyła eliksir i dokładnie podzieliła zawartość kociołka na porcje, nieświadoma tego, jakie rozterki krążyły po głowie nieprzyjemnej kobiety.
- Dobrze. Będą tutaj w razie potrzeby – przytaknęła, podając uzdrowicielce trzy fiolki, resztę mogła odstawić na półkę. Wyczuła w jej głosie ostrzejszy ton; czyżby pracowała jednak zbyt powoli? Ale kobieta stwierdziła, że jej tempo pracy było akceptowalne, co w obecnych okolicznościach chyba można było uznać za coś na kształt komplementu. Rzuciła jej szybkie spojrzenie, ale skinęła tylko głową, nie komentując jej słów. Kłótnie były ostatnim, czego potrzebowała w pracy. Miała raczej ugodową, spokojną i cierpliwą naturę, i nie szukała okazji do sporów. Nie umknęło jednak jej uwadze, że Multon chwyciła fiolki gwałtownym ruchem, prawie strącając ze stolika leżące na nim ingrediencje, a potem bez słowa ruszyła w stronę drzwi i opuściła pracownię. Charlie przez chwilę nasłuchiwała jej oddalających się kroków, a następnie wróciła do pracy. Miała jej jeszcze sporo, więc starając się nie myśleć już o wcześniejszej styczności z tak nieprzyjazną osobą, skupiła się na przygotowywaniu kolejnych mikstur łagodzących objawy chorób genetycznych oraz innych, które były leczone na tym piętrze.

| zt.




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : 7 +4
UROKI : 0
ALCHEMIA : 35 +6
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 20
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Pracownia alchemika
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach