Wydarzenia


Ekipa forum
Leonard Begmann
AutorWiadomość
Leonard Begmann [odnośnik]26.02.24 3:26

Leonard Begmann

Data urodzenia: 22.02.1939
Nazwisko matki: Smith
Miejsce zamieszkania: Dorset
Czystość krwi: Mugolak
Status majątkowy: Ubogi
Zawód: Początkujący myśliwy
Wzrost: 171
Waga: 67
Kolor włosów: szatyn
Kolor oczu: brązowe
Znaki szczególne: Długa na dwa cale blizna po prawej stronie brzucha bliźniaczo odzwierciedlająca się w analogicznym miejscy na plecach.


Małżeństwo jego rodziców było aranżowane. Nie było to niczym dziwnym w niewielkiej, zaściankowej wsi w której wszyscy trudnili się rolą lub hodowlą, a największą atrakcją były organizowane na głównym placu dożynki. Oboje byli bardzo obowiązkowymi ludźmi, mugolami więc sam też był tak wychowywany.

W takich miejscach szybciej niż płynnie pisać, czytać, czy pięknie się wypowiadać  uczono wypasać i karmić bydło, oprawiać zwierzęta, odciążać rodziców w pracy. To też posłusznie czynił gdy tylko nogi pozwalały stać mu pewniej, a ręce stały się chwytniejsze. Nie chciał narażać się na naganę. Należało być przydatnym, nie sprawiać problemu. Bycie synem było obowiązkiem, tak samo jak na nich ciążył obowiązek bycia rodzicami. Takiego rodzaju była to właśnie rodzina - praktyczna.

Pierwszy przejaw magii nastąpił pod wpływem strachu gdy miał 8 lat. Popełnił błąd. Nie upewnił się że zagroda jest zamknięta, krowy nocą rozpierzchły się po okolicy, a jedna wpadła i zatonęła w bagnie. Ojciec lał go za to niemiłosiernie nie reagując na płacz i prośby. Przerwał w panice gdy dopadły go torsje i zaczął wymiotować ślimakami. Z czasem nie było lepiej. Dziwne i niezrozumiałe dla zwykłych ludzi rzeczy zaczęły się dziać w obecności Leo. Przestano wpuszczać go do domu więc zaczął sypiać w stodole. Matka wiedziona poczuciem obowiązku z litości zostawiała talerz z resztkami. Gdy to nie wystarczało okradał spiżarnie - rodzinną lub sąsiedzkie. Zaczęły się roznosić dziwne plotki, a te w tak hermetycznym środowisku były niebezpieczne zwłaszcza gdy dotyczyły nierozumianych magicznych zjawisk. Rodzina nie wiedziała co zrobić z przeklętym synem. Do czasu.

Był taki dziwny dzień kiedy czas zdawał się cofnąć. Matka była nietypowo miła i troskliwa. Nakarmiła, ubrała, a ojciec odezwał się do niego z własnej inicjatywy informując go, że zabierze go do miasta. To było wydarzenie. W ekscytacji i oszołomieniu siedział na wozie i patrzył jak zmienia się krajobraz. Niedowierzał. Lasy i łąki ustępowały miejsca brukowanym uliczkom i kamienicom. Nie wiedział jeszcze, że zostanie pozostawiony między alejkami, a ojciec na którego miał czekać nigdy nie wróci. Świadomość tego uderzy w niego dopiero po trzech kolejnych dniach, kiedy jeden z patrolujących okolicę policjantów zaprowadzi go pod próg sierocińca. Pierwszy raz skłamie i powie, że nie ma rodziny. W ten sposób zarządca placówki przy jego imieniu dopisze nazwisko Begmann.

Nie wiedział jak zareagować kiedy dziwny Pan o szpakowatym nosie w kolorowej piżamie po same kostki mówi mu, że jest czarodziejem i zostaje zabrany by uczyć się magii. Jak martwa ryba płynie z prądem. W ten sposób otrzymuje kawałek względnie giętkiego patyka, którego ma pilnować jak oka w głowie, komplet dziwnych książek, których jest szóstym z kolei właścicielem oraz sowę. O dziwo bez defektów. Oszołomiony ląduje z nią w pociągu schowanym za ścianą Londyńskiego dworca. Zagubiony trafia potem pod sklepienie wiekowego zamku. Z obawami pozwala położyć na swojej głowie kawałek zmurszałej czapki wykrztuszającej z siebie losowo cztery nazwy. Nie ma pojęcia co znaczy Hufflepuff, lecz po werdykcie jak posłuszne jagnię idzie w kierunku innych naznaczonych w ten sposób. Dawno nie miał tak pokręconego snu.

Mugole wytykali go palcami bo był zbyt magiczny, a teraz czarodzieje robili to samo bo jednak ich standardy były wyższe. Łatwiej było sobie poradzić z tym wyobcowaniem w świecie który znał, lecz tu w Hogwarcie czuł się początkowo wyjątkowo bezbronnie. Wiele słów, pojęć było dla niego obcych, choć dla wszystkich zdawały się być codziennością. Ciężko było mu zrozumieć kiedy jest obrażany, jak powinien odpowiedzieć i jakie konsekwencje mogły z tego tytułu na niego spaść. Pisał niezgrabnie, czytał dukając. W sierocińcu mogło to uchodzić za coś godnego pochwały, lecz tu budził politowanie i śmiech. Ledwie radził sobie z nauką. Pierwszy raz doświadczył tego, że może powodować lub zmuszać do wysiłku. Odstawał pod wieloma względami, lecz łóżko było wygodne, jedzenie pyszne, dach nad głową solidny. Ignorował więc obelgi, znosił ponure "kawały", jak dzikie zwierzę obserwował otoczenie starając starając zniknąć z oczu drapieżnikom. Z cierpliwością znosił otrzymaną łatkę ofiary. Nie miał w końcu dokąd pójść, a bał się, że zostanie do tego zmuszony jeżeli stawi opór.

Dzięki swojej zdolności do wtapiania się w tłum i ostrożnemu obserwowaniu, zaczął się coraz bardziej aklimatyzować. Odnalazł nawet przyjemność i pasję w świecie oferowanym przez magię - lataniu na miotle. Dni mijały na odliczaniu czasu do kolejnych zajęć. Było mu jednak mało. Nieśmiało postanowił wziąć udział w naborze do szkolnej drużyny Quddicha, gdy tylko nadarzyła się ku temu okazja. Talent został dostrzeżony i zasilił szeregi rezerwy. Pierwszy raz odczuł również, że stał się częścią wspólnoty, czegoś takiego, jak "drużyna". Do tej pory pamięta, jak zabrakło mu słów kiedy starszy kolega z drużyny stanął w jego obronie odprawiając dokuczającego mu rówieśnika. Trzeba dbać o swoich - tylko tyle usłyszał, gdy wybawca uśmiechnął się i ruszył w swoim kierunku zupełnie tak, jakby to było nic. Dla Leo jednak w tamtym momencie świat wywrócił się do góry nogami.

Pierwszy raz w życiu się zaangażował. Wciąż był tym dziwnym chłopcem z mugolskiej wsi ale należał do drużyny. Nie do mugoli, nie do czarodziei - należało do nich. Okazało się, że nie jest taki małomówny i wycofany jak myśleli inni. Przynajmniej w stosunku do swoich. Pozwalał sobie przy nich na większą swobodę choć i tak po trzykroć ważył słowa nim pozwalał im opuścić usta. W wielu sytuacjach towarzyskich wciąż wypadał dość niezręcznie, lecz wiedział, że przytyki kolegów z drużyny pod tym kątem nie niosły ze sobą nic ze złośliwości, która miałaby mu sprawić przykrość. Na piątym roku znalazł się w głównym składzie drużyny na pozycji ścigającego. Nie był szkolną gwiazdą, lecz zdecydowanie inni zawodnicy wiedzieli że mogli na nim polegać. Potrafił uważnie obserwować otoczenie pojawiając się tam gdzie oczekiwano. Jego podania były precyzyjne. Do tego nigdy nie przejawiał egoistycznych zachowań na boisku zawsze grając dla drużyny. Być m Też pierwszy raz wdał się w bójki w obronie swoich kolegów bądź ich honoru. Konsekwencje nie były przyjemne zwłaszcza za dyrekcji Grindelwalda, lecz o dziwno był pewien, że w razie konieczności powtórzy wyczyn.

Najgorszym dla niego czasem były wakacje. Kiedy był jeszcze naprawdę młody musiał wracać do ponurego sierocińca. Przestał gdy miał 15 lat. Zamiast tego tułał się po kraju. Łapał dorywcze prace to w mugolskim lub czarodziejskim świecie i wyczekiwał początku kolejnego roku szkolnego. Za zaoszczędzone pieniądze mógł kupić porządniejszą miotłę. Młody nastolatek bez opieki oczywiście budził pytania, lecz Lenny sprawnie oddalał je licznymi wymyślanymi na poczekaniu wymówkami. Miał wprawę w ukrywaniu własnych myśli, emocji. Potrafił być przekonywujący. Jako czarodziej miał też przewagę w zwodzeniu mugoli. Martwiło go jednak to, że pobyt w szkole magii nie był gwarantowany dożywotnio i niedługo nastąpią wakacje, które nie skończą się "powrotem". Nie umiał się uczyć. Wiedza teoretyczna którą zyskiwał w jednym roku zdawała się wietrzeć w kolejnym. Zdecydowanie lepiej szło mu w kwestiach praktycznych - w rzucaniu zaklęć. Nawet pomimo wmuszanej w szkole czarnej magii względnie szybko przyswoił podstawy. Dziwne, że transmutacja mu nie siadła, lecz nie czuł z tego tytułu żadnego powołania bądź żalu. Kochał quidditch ale przestał mieć złudzenia - brakowało mu pewności siebie przez co nie uważał się za wyjątkowego, a jego pochodzenie miało mu i tak w przyszłości podciąć skrzydła. Teraz lub względnie niedługo. Czytał gazety, śledził sytuację polityczną, która go bezpośrednio dotyczył, odczuwał nastroje ludzi na ulicach, w barach... Po prostu to wiedział.

Leonard skończył szkołę z mieszanymi uczuciami. Był bez wsparcia rodziny, bez stabilnego miejsca zamieszkania, nie miał celu ani większych realnych pragnień więc postanowił tułać się po świecie w ich poszukiwaniu. Nie miał wiele - miotła, sowa i tobołek ubrań. Był już względnie doświadczonym wagabundą. Radził sobie postanawiając unikać większych miast pozwalając by codzienność go hartowała. Podejmował się dorywczych prac. Niektóre były wyzyskujące, lecz oferowały zakwaterunek i wyżywienie. Odkrył, że jeżeli nie ma co robić to lubi obserwować innych i zgadywać o czym myślą. Zdarzało mu się kraść, lecz tylko to czego potrzebował rozpaczliwie w danej chwili. Kiedy wprowadzono wymóg rejestracji nie podjął się go uznając Londyn za czarną plamę na mapie, którą należało unikać. Podróżowanie stało się niebezpieczniejsze odczuł to jednak dopiero kiedy stał się przypadkową ofiarą konfliktu. Podczas spokojnego latu do kolejnego miasta został strącony z miotły przez czarnomagiczne zaklęcie - Vulnerario. Gdyby nie to, że leciał nad iglastym lasem prawdopodobnie zabiłby go upadek. Sponiewierany przez gałęzie wylądował w śniegu. Zmusił się by podczołgać się do odrzuconej miotły i nieporadnie przerzucić swoje ciało przez jej trzon. Wiedział, że nawet jeżeli został wzięty za wroga omyłkowo to dla drugiej strony nie miało to znaczenia. Jeżeli sprawca nie był leniwy na pewno postara się go znaleźć i upewnić się, że jest martwy. Musiał się oddalić. Za wszelką cenę.

Nie wiedział w którym momencie stracił przytomność, lecz kiedy ponownie otworzył oczy leżał w łóżku. Trafił pod dach mieszanego małżeństwa czarodzieja z mugolką - George i Alice. Długo dochodził pod ich opieką do zdrowia, a potem za nieśmiałą prośbą mężczyzny postanowił zostać dłużej. Dowiedział się, że mieli kiedyś syna, lecz zginął podczas wybuchu anomalii. Żona nie radziła sobie ze stratą, a w jej matowych oczach pojawiło się życie dopiero za sprawą jego przedłużającej się obecności. Nie miał nic przeciwko. Był im dłużny i nie miał co ze sobą zrobić. Tak naprawdę to on powinien być im wdzięczny. Otrzymał namiastkę "swojego miejsca" w którym mógł chwilę odpocząć w swojej długiej podróży. George nauczył go polować z kuszą, skórować leśną zwierzynę. Lenny pomagał mu też w rzemiośle. W wolnych chwilach siedział na werandzie i rozmawiał z Alice. Mieli wiele wspólnych tematów biorąc pod uwagę, że rozumieli niemagiczny świat. Była kiedyś ilustratorką, malarka. Teraz kiedy nie było to nikomu potrzebne jedynie rysowała. Nieraz zachęcała go do nauki. Raz w tygodniu zaprzęgali wiekowego już abraksana do wozu i udawali się do miasta po sprawunki. Zawsze wracali razem. Takie życie, nie było złe.


Statystyki
StatystykaWartośćBonus
OPCM: 73
Uroki:32
Czarna magia:10
Uzdrawianie:00
Transmutacja:00
Alchemia:00
Sprawność:140
Zwinność:200
Reszta: 0
Biegłości
JęzykWartośćWydane punkty
AngielskiII0
Biegłości podstawoweWartośćWydane punkty
AstronomiaI2
Historia MagiiI2
KłamstwoII10
ONMSI2
SpostrzegawczośćIII25
SkradanieII10
Zręczne ręceI2
Biegłości specjalneWartośćWydane punkty
MugoloznawstwoII0
Biegłości fabularneWartośćWydane punkty
Neutralny--
RozpoznawalnośćI-
Sztuka i rzemiosłoWartośćWydane punkty
Sztuka (rysunek)I0.5
StolarkaI0.5
Rzeźba I0.5
AktywnośćWartośćWydane punkty
Latanie na miotleII7
QuidditchI0.5
PływanieI0.5
Walka wręczI0.5
AkrobatykaI0.5
JeździectwoI0.5
Strzelectwa I0.5
Biegłości pozostałeWartośćWydane punkty
SkórowanieI0.5
TropicielstwoI0.5
GenetykaWartośćWydane punkty
Brak-0 (+0)
Reszta: 4.5


Ostatnio zmieniony przez Milo Begmann dnia 28.02.24 2:51, w całości zmieniany 5 razy
Leonard Begmann
Leonard Begmann
Zawód : Myśliwy
Wiek : 19
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Łatwiej jest walczyć o wolność, niż doświadczać wszystkich jej przejawów.
OPCM : 7 +3
UROKI : 3 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12288-begmann-budowa https://www.morsmordre.net/t12310-cuks#378233 https://www.morsmordre.net/t12312-leonard-begmann https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12295-leonard-begmann#377985
Re: Leonard Begmann [odnośnik]28.02.24 10:12

Witamy wśród Morsów

twoja karta została zaakceptowana
Kartę sprawdzał: Tristan Rosier

Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Leonard Begmann Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Leonard Begmann [odnośnik]28.02.24 10:14


KOMPONENTYskóra kelpii, skóra wsiąkiewki

[08.04.24] Sierpień-listopad

BIEGŁOŚCIhistoria PB

HISTORIA ROZWOJU[28.02.24] Rozwój początkowy
[10.03.24] Zdobycie osiągnięcia: Dusza towarzystwa; +100 PD
[11.03.24] Zakupy: czarodziejska kusza; -50 PD
[24.03.24] Zakupy: broń mała (nóż myśliwski); -75 PD
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Leonard Begmann Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Leonard Begmann
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach