Wydarzenia


Ekipa forum
Alejka nad brzegiem rzeki
AutorWiadomość
Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]02.05.15 12:32
First topic message reminder :

Alejka nad brzegiem rzeki

Wiecznie zamglony spacerniak nad brzegiem Tamizy to dość ponure, ale klimatyczne miejsce. Drogę rozświetlają wysokie, bogato zdobione latarnie, a szum wód zagłusza zgiełk miasta. Przy mostku unosi się przypięta do brzegu barka. Choć jest to samo serce miasta, wydaje się tu być nieco ciszej, niż w innych rejonach City of London. Przestrzeni nie ożywia żadna roślinność, alejka ułożona jest z nierównych, kocich łbów. Odpowiednie miejsce na samotne spacery i dekadenckie rozważania. Roztacza się stąd bardzo dobry widok na wieżę Big Bena majaczącą ponad innymi wysokimi budynkami.  

W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców.


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 27.08.18 15:11, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Alejka nad brzegiem rzeki - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]26.10.15 0:07
Ta świadomość, że Cressida wciąż o niej pamiętała, nawet mimo problemów, była dla Alice bardzo przyjemna. Uśmiechnęła się do niej lekko, czując, jak dziewczyna powoli opiera się policzkiem o jej ramię. Alice objęła ją delikatnie, jej ciepła ręka bez trudu objęła wychudzone, kościste ciało dziewczyny. Tak, jak w czasach Hogwartu, kiedy często siadały obok siebie w dormitorium, wymieniając się opowieściami.
Niestety, nie wszystko było idealne. Także w życiu tej szczęśliwej, radosnej Alice były pewne braki, jak choćby porzucenie przez matkę we wczesnym dzieciństwie, czy dyskryminacja z powodu pochodzenia, z którą niejednokrotnie zetknęła się w Anglii. Ale jednak te dobre rzeczy przeważały nad złymi, i nawet w tych złych próbowała dopatrzeć się lepszych aspektów. Nie poznała matki, za to miała naprawdę wspaniałego, kochającego ojca. Była półkrwi, dla niektórych osobą niższej kategorii, ale mimo to cieszyła się większą wolnością i swobodą, niż te wszystkie czystokrwiste panienki.
Nawet, jeśli czasami zdarzały się rzeczy, które ją przygnębiały, nie pozwalała, żeby te negatywne uczucia całkowicie nią zawładnęły.
- Może i nie. Ale miał bardzo trudny wybór: albo ja, albo rodzina – powiedziała. Na jego miejscu też byłoby jej trudno, nie potrafiłaby wyrzec się swojego ojca. Prędzej czy później znajdzie kogoś innego, na brak powodzenia nie mogła narzekać, nawet jeśli większość jej „związków” była jedynie przygodnymi romansami.
Dobrze jednak, że ona nie musiała stać przed tego typu dylematami, jej nie groziło zostanie wyklętą przez rodzinę za zadanie się z osobą nieczystej krwi. Tak naprawdę Glaucus wcale nie miał łatwo, zwłaszcza że był zżyty z rodziną, pewnie nie mniej niż ona ze swoim ojcem. Musiała przynajmniej próbować to zrozumieć, nawet jeśli żałowała, że to się tak potoczyło.
Nie była na bieżąco ze wszystkimi nowinkami, tym bardziej, że z takim uporem ograniczała pobyt w świecie magii do minimum, woląc jak najczęściej uciekać od tej dusznej, przytłaczającej aury staroświeckości i uprzedzeń. A do Ameryki nie docierało wiele faktów, ponieważ tamtejsi czarodzieje bardziej interesowali się wydarzeniami w swoim kraju niż w odległej Anglii. To, że zły czarownik przejął jakąś brytyjską szkołę magii, nie miało większego znaczenia dla zwykłych, szarych obywateli, więc o tym Alice usłyszała już po powrocie.
Słysząc kolejne słowa Cressidy, znowu przeniosła na nią wzrok, unosząc brwi. To pragnienie ucieczki nie było dla niej niczym obcym, sama pod koniec Hogwartu też często o tym mówiła i w końcu dopięła swego. Była przecież bardzo uparta. Ale domyślała się, że przyjaciółką kierowały nieco inne pobudki, dla których chciałaby stąd uciec.
- Gdy będzie naprawdę nieznośnie... Zawsze możesz spróbować życia w Ameryce. Myślę, że mogłoby ci się tam spodobać – powiedziała. W Ameryce pod wieloma względami było inaczej. Nie było takiej dyskryminacji na tle statusu krwi (za to były inne uprzedzenia i stereotypy, ale w to nie wnikała głębiej, bo nie były istotne dla tej rozmowy), zaś tamtejszy świat magii był bardziej postępowy (przynajmniej w dużych miastach), i wydarzenia w Europie nie odcisnęły się zbytnio na tamtejszej społeczności. Na pewno nie w takim stopniu, jak tutaj, bo wojna jednak toczyła się poza obrębem Ameryki. Brytyjczyków też nie było aż tak bardzo wielu, więc to było dobre miejsce, gdy chciało się zacząć wszystko od nowa.
- Jeśli chciałabyś to kiedyś zrobić, wiesz, że mogłabym ci pomóc – dodała jeszcze. Nie zamierzała jej oczywiście zmuszać, raczej przedstawiała jej alternatywę, możliwość zmiany życia, jeśli nie uda jej się tego zrobić tutaj.
- Jeszcze nie wyjeżdżam. Zostanę przynajmniej na kilka miesięcy, może dłużej. Chcę dopilnować ojca, żeby o siebie zadbał, no i wypadałoby ukończyć ten staż, skoro już go zaczęłam, w Urzędzie Łączności z Mugolami.
O ile wcześniej mnie nie zwolnią, dokończyła w myślach, mając świadomość, że jej poglądy, jawna promugolskość mogły nie wszystkim odpowiadać. Uśmiechnęła się jednak pod nosem, po czym znowu nieznacznie spoważniała.
- Właściwie nie powiedziałaś, co teraz porabiasz. Minęło trochę czasu od naszego ostatniego listu – zauważyła, czując jednocześnie, że krąży niebezpiecznie blisko drażliwego tematu, że to właśnie jedna z przyczyn, dla których Cressida wyglądała tak mizernie, jakby postarzała się o więcej, niż te pięć lat które minęło.
Alice Elliott
Alice Elliott
Zawód : brak
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Alejka nad brzegiem rzeki - Page 2 K31FNDR
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1201-alice-elliott https://www.morsmordre.net/t1911-poczta-alice#26809 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]30.10.15 20:20
Usprawiedliwianie ludzkiej krzywdy lojalnością wobec rodziny od zawsze budziło w niej odruchową odrazę. Spotykała się z tym często; czarodziejski świat pełen był szlacheckich marionetek, podążających ślepo za ukrytymi za kurtyną dłońmi lalkarzy i napędzających spiralę wzajemnej nienawiści w imię czystości krwi. Wątpiła, czy rozumieli, co tak naprawdę to oznaczało; wyprane mózgi nie kwestionowały świętych słów, bo tak było im wygodniej, a ci, którzy zdecydowali się to zrobić, działali jako dodatkowa przestroga. Być może przesadzała, nie do końca uczciwie wrzucając wszystkich do jednego worka uogólnień, ale po latach oddychania tym cuchnącym, przesyconym fanatycznymi uprzedzeniami powietrzem, nie potrafiła patrzeć na pewne kwestie obiektywnie. Arystokratyczne nazwiska kojarzyły jej się nierozłącznie z upadlającymi schematami i bezlitosnym deptaniem tych, którzy ośmielili się z owych schematów wyłamać; z szaloną matką, wypaloną milcząco z drzewa genealogicznego tylko dlatego, że miała czelność zapaść na źle wypadającą w towarzystwie chorobę; z czarną jak noc duszą siostry, której nie drgnęłaby powieka nawet wtedy, gdy kazano by jej zrównać z ziemią całe mugolskie miasta; z ojcem, mordującym czystą, kochaną, dobrą domową skrzatkę, w zemście za ucieczkę wyrodnej córki. Dotknęła dłonią lewego ucha, bezwiednie, prawie nieprzytomnie, mając wrażenie, jakby temperatura na zewnątrz spadła nagle o kilkanaście stopni.
- Ja wybrałabym ciebie – powiedziała cicho, z jakimś dziecięcym uporem nie chcąc przyjąć do wiadomości, że jakiś wybór w ogóle istniał.
Na wspomnienie o ucieczce do Ameryki tylko pokręciła lekko głową, uśmiechając się smutno do samej siebie. Opcja wydawała się kuszącym, cudownym rozwiązaniem, ale Cressida wiedziała już, że byłoby to rozwiązanie również rozczarowująco złudne. Przed własnymi demonami nie można było się ukryć; była tego pewna, w końcu próbowała to zrobić odkąd skończyła siedemnaście lat i oficjalnie została rodzinnym zbiegiem. Uciekała całe życie – najpierw w staż, później w naukę animagii, do magicznego półświatka, a wreszcie w nicość, bezimienność, pustkę; ale to, czego tak naprawdę chciała się pozbyć, podążało za nią jak cień. Otulająca ją szczelnie ciemność okazywała się również i jej najwierniejszym przyjacielem, i chyba powoli przyzwyczajała się do jej fantomowej obecności, bezsilnie godząc się na to, że pobiegłaby za nią wszędzie, gdziekolwiek by się nie udała.
Nie chciała jednak mówić tego wszystkiego Alice, która już i tak przyglądała jej się z trudnym do ukrycia zmartwieniem. – Może kiedyś – powiedziała więc tylko, zupełnie jakby faktycznie rozważała taką ewentualność. – Na razie chyba jeszcze sporo zostało mi tutaj do poukładania – dodała jeszcze, nie czując się w porządku z tym przytłaczającym milczeniem, do którego osobiście przywykła, ale którym nie chciała częstować przyjaciółki.
Dlatego postanowiła też nie obdarowywać jej kolejną wymówką, gdy nieuchronne pytanie wreszcie padło z jej ust. Wyprostowała się ostrożnie, czując na sobie dziwnie poważne spojrzenie i przygryzając bezwiednie wewnętrzną stronę policzka. Milczała przez dłuższą chwilę, zastanawiając się intensywnie, jak dużo powinna na wstępie zdradzić, by nie musieć przy tym uciekać się do kłamstw. Co prawda fałszywe historie powoli zaczynały przyklejać się do niej tak dobrze, że przypominały drugą skórę, ale mimo wszystko wciąż istniały na świecie osoby, które zasługiwały na więcej niż starannie skrojony obrazek.
- Chyba nigdy nie napisałam ci tego wprost, ale wyrzucili mnie ze stażu – powiedziała w końcu, nie spodziewając się, jak bardzo ją samą zabolą te słowa, wypowiedziane na głos i rozpływające się w sierpniowym powietrzu. Gdzieś za mostkiem poczuła paskudne ukłucie, które na moment odebrało jej zdolność swobodnego oddychania. Złapała świszczący wdech dopiero kilka sekund później, przyglądając się intensywnie zaciekom na kamiennym murku, zupełnie, jakby dostrzegła w ich układzie jakiś fascynujący wzór. – Więc nie wyszło do końca tak, jak chciałam. Teraz próbuję… jakoś się odbić, ale jeszcze nie wymyśliłam, co dalej – dodała, w ostatnim momencie decydując się na przemilczenie konkretnych dat, które sugerowałyby, że jej myślenie nad rozwiązaniem problemów trwało już niemal od dwóch lat.


I pray you, do not fall in love with me,
for I am f a l s e r than vows made in wine.
Cressida Morgan
Cressida Morgan
Zawód : złodziejka, nokturnowa handlarka, kot przybłęda, niedoszły auror
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
she walked with d a r k n e s s dripping off her shoulders;
i’ve seen ghosts brighter than her s o u l.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1571-cressida-morgan http://morsmordre.forumpolish.com/t1583-kocie-listy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1713-cressida-morgan
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]31.10.15 13:07
Dla niej to też było pokręcone. Niby dlaczego nie można było tego jakoś pogodzić? Nie musieć wybierać między dwoma opcjami i całkowicie odrzucać jedną z nich, a postąpić tak, by nie musieć się niczego wyrzekać? Dlaczego to musiało być takie trudne? W jej idealnym świecie jak najbardziej byłoby to możliwe. Ale była marzycielką, jej wyobrażania nie przystawały do konserwatywnej brytyjskiej rzeczywistości, gdzie wybór był tylko jeden. Albo zobowiązania wobec rodziny, albo wyrzeknięcie się ich i pójście za głosem serca, co jednak też nie zawsze gwarantowało szczęście, po latach można było żałować swojej lekkomyślności. Wiedziała, że Cressida też nie miała łatwo pod tym względem, że i jej rodzina nie była wolna od schematów, uprzedzeń i wybujałych ambicji, które sprowadzały na jej członków tylko przykrości. Nie mogła się więc dziwić, że dziewczyna wolała uciec od takiej rodziny i wybrać wolność, nawet jeśli wiązała się ona z tyloma dodatkowymi komplikacjami. Nie mogły jej też dziwić jej kolejne słowa, skoro sama porzuciła rodzinę, w której czuła się nieszczęśliwa. Jednak Alice nie potrafiłaby się tak bez mrugnięcia oka wyrzec swojego ojca. Nie musiała też nigdy przed niczym uciekać, chyba że przed nudą i popadnięciem w rutynę. Choć w tym wieku teoretycznie powinna zacząć się statkować, wciąż szukała wrażeń.
- Mówi się trudno. Nie ten, będą kolejni – powiedziała, jednak pod pozorną niefrasobliwością krył się pewien żal. – Zresztą, nie wiem nawet, czy jestem stworzona do stałych związków. Czy potrafiłabym w ogóle wytrzymać tyle czasu z jednym mężczyzną. Chyba musiałby być naprawdę wyjątkowy.
Póki co było to dla niej dosyć trudne do wyobrażenia. Za bardzo lubiła przygodne romanse bez zobowiązań, szczególnie dobrze smakowały te zakazane. Miała słabość do starszych, doświadczonych mężczyzn. Może Glaucus dobrze zrobił, że z nią zerwał? Nie potrafiłaby obiecać mu całkowitej wierności do końca życia, bo zbyt łatwo ulegała różnym pokusom, zachciankom i pragnieniu przygód.
- Ale gdybyś kiedyś się zdecydowała, wiesz, że możesz przyjść do mnie – powiedziała, uśmiechając się leciutko, choć przeczuwała, że Cressida obawia się kolejnej ucieczki od swojego życia, że potraktowałaby tę opcję raczej jako ostateczną ostateczność, gdy wszystko inne już zawiedzie.
Jeśli chodzi o staż, Alice przypuszczała, że nie wszystko poszło tak, jak należy, bo Cressida w pewnym momencie przestała pisać o swoich postępach w kursie i jej wiadomości zmieniły wcześniejszy ton. Jednak przykro było słyszeć taką wieść o zdruzgotanych marzeniach przyjaciółki, bo zapewne chodziło tutaj o coś poważniejszego, niż zwykła rezygnacja z kursu.
- Och... Naprawdę szkoda. Pamiętam, jak bardzo o tym marzyłaś w Hogwarcie – powiedziała cicho, znowu leciutko ją obejmując i gładząc ostrożnie po ramieniu, próbując jakoś dodać otuchy. – Co się stało? Nie będziesz już mogła nigdy do tego wrócić? Musisz... wymyślić coś innego?
Nie wiedziała, na jakiej dokładnie zasadzie to działa, bo nigdy nie interesowała się głębiej kwestią aurorstwa i tego typu zawodów. Nie wiedziała też, co takiego zrobiła Cressida, że ta ścieżka była dla niej przekreślona i została na lodzie, musząc wymyślić sobie zupełnie inne zajęcie. Jakie? Tego Alice także nie wiedziała. Zbyt długo jej nie było w Anglii i zupełnie nie była na bieżąco z wydarzeniami w życiu dawnych znajomych, wiedziała tylko to, co jej powiedziano.
Alice Elliott
Alice Elliott
Zawód : brak
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Alejka nad brzegiem rzeki - Page 2 K31FNDR
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1201-alice-elliott https://www.morsmordre.net/t1911-poczta-alice#26809 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]31.10.15 23:28
Czasami żałowała, że jej proces dorastania nie przebiegał normalnym trybem; że ominęły ją nastoletnie burze hormonalne, trzepotanie rzęsami, uśmiechanie się do chłopców na korytarzach Hogwartu i wymienianie beztroskich chichotów. Od zawsze tkwiła na uboczu, przyglądając się temu wszystkiemu z daleka, ale nie mając odwagi – ani potrzeby? – uczestniczenia w tym emocjonalnym korowodzie niedojrzałych dramatów i lekkomyślnych porywów serca. Wymówki, które kreowała w zamkniętych granicach własnego umysłu były różne; genetyczne schorzenie, konieczność wzmożonej nauki, zmęczenie. Z czasem stała się mistrzynią tworzenia najróżniejszych usprawiedliwień, w które zazwyczaj nawet sama wierzyła, dzięki czemu nie było jej nawet przykro, gdy kolejny wieczór spędzała samotnie, zakopana w pościeli i książkach. Miała przed sobą jasno określony cel, i tylko w ten jeden punkt patrzyła, nie zauważając życia, które w międzyczasie przelatywało jej przez zaciśnięte na pożółkłych stronach palce. Odwracała uwagę od własnego strachu, który towarzyszył jej stale, a którego bardzo długo nie była świadoma – obezwładniającej obawy, że była niewystarczająca. I wszystko pewnie byłoby w porządku, gdyby jej migocząca na horyzoncie latarnia nagle nie zgasła, pozostawiając ją nie tylko w kompletnej ciemności, ale też bez żadnego punktu zaczepienia.
Alice była inna; odważna i nieustraszona, kojarzyła jej się z walecznymi bohaterkami bajek, które pochłaniała w dzieciństwie. W porównaniu z nią czuła się nudna i bezbarwna, i niejednokrotnie dziwiła się istnieniu tej przyjaźni, ciągle mając wrażenie, że dawała od siebie za mało. Niewystarczająco.
- Na pewno – przytaknęła, bo jej nieistniejące doświadczenie w związkach nie pozwoliło jej na powiedzenie niczego więcej. Te, w których tkwiła obecnie, nie nadawały się do zakwalifikowania pod żadną ze znanych jej kategorii, tak samo zresztą jak całe jej aktualne, wykolejone życie. – Masz kogoś konkretnego na oku? – zapytała, bo chyba tak należało, ponownie odczuwając obecność jakichś nieuchwytnych luk w młodzieńczych wspomnieniach. To w takich momentach najbardziej żałowała swojej odmienności, narodzonej ze zmarnowanych lat.
Gdy zeszły na temat jej własnej przeszłości – zaskakująco świeżej, wydawałoby się, że stare rany powinny już dawno przyschnąć – poczuła, jak nakreślony przez Alice świat powoli blednie. Zacisnęła palce na nierównościach kamiennego murka, mając wrażenie, jakby dziwna siła zaczęła wysysać kolory z otoczenia, pozostawiając po sobie tę samą szarą, beznadziejną alejkę, którą tak dobrze znała. Od Tamizy musiał zawiać chłodniejszy wiatr, bo jej gładzone przez przyjaciółkę ramiona pokryły się nagle gęsią skórką, a oczy zaczęły dziwnie szczypać. Wzięła głębszy oddech, później następny, starając się odzyskać poczucie kontroli, ale dostarczanie tlenu do organizmu jak zwykle okazywało się niekończącą się walką.
- Nie wiem – odpowiedziała szczerze, przygryzając dolną wargę tak mocno, aż poczuła w ustach metaliczny posmak krwi. Nigdy tak naprawdę nie zainteresowała się zapisami prawnymi, bo wiedziała, że i tak nie byłaby w stanie spojrzeć swoim dawnym współpracownikom w oczy. Poczucie palącej porażki skutecznie trzymało ją z dala od budynku ministerstwa, każąc jej kryć się w cieniach budynków i wieść życie osoby wyjętej spod prawa, którą przecież była. – Nie wiem, Alice. Zawsze miałam w głowie tylko ten jeden plan, nie ułożyłam sobie opcji B – ciągnęła nierównym głosem, intensywnie wpatrując się we własne dłonie, nerwowo skubiąc odstającą skórkę przy paznokciu kciuka; nawyk, którego już nawet nie próbowała się pozbyć.


I pray you, do not fall in love with me,
for I am f a l s e r than vows made in wine.
Cressida Morgan
Cressida Morgan
Zawód : złodziejka, nokturnowa handlarka, kot przybłęda, niedoszły auror
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
she walked with d a r k n e s s dripping off her shoulders;
i’ve seen ghosts brighter than her s o u l.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1571-cressida-morgan http://morsmordre.forumpolish.com/t1583-kocie-listy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1713-cressida-morgan
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]01.11.15 12:04
Młodość Alice też nie do końca tak wyglądała, bo jednak nie była nigdy typem słodkiej, chichoczącej kokietki. Zwykle wolała rzeczywiście towarzystwo chłopaków niż dziewczyn, zarówno w dzieciństwie, jak i w szkole. Miała po prostu inne zainteresowania i upodobania niż rówieśnice. Była też bardzo długo chłopczycą, i jeśli w Hogwarcie biegała za chłopakami, to głównie po to, by poszukiwać towarzyszy do działań zahaczających o łamanie szkolnego regulaminu, na co ci zazwyczaj byli bardziej chętni niż jej koleżanki wolące plotkować o pięknych strojach i tego typu nieinteresujących bzdetach. Jednak nie uważała rówieśników za nikogo więcej niż kolegów, w kwestii związków, nawet jeśli chwilowych, pociągali ją wyłącznie starsi od niej mężczyźni, imponujący jej obyciem i doświadczeniem, inni niż środowisko, w którym obracała się na co dzień. Zdarzało jej się sypiać nawet z rówieśnikiem własnego ojca, mężczyzną o trzydzieści lat od niej starszym.
Tymczasem Cressida w czasach szkolnych postępowała jeszcze inaczej, i Alice nie miała jej tego w żaden sposób za złe, szybko też przestała ją namawiać do psot, uszanowując, że dziewczyna wolała trzymać się na uboczu i skupiać na nauce. Alice nigdy nie była zbyt pilną uczennicą, bo zawsze było mnóstwo ciekawszych rozrywek niż ślęczenie nad książkami, zawsze za bardzo roznosiła ją energia i konieczność przygotowywania się do egzaminów była coroczną udręką. Pod tym względem były swoimi przeciwieństwami.
- Na razie nie – rzekła. Po Glaucusie jeszcze nie uwikłała się w żadną bliższą znajomość, choć było to pewnie kwestią czasu, musiała odreagować zranione uczucia, najlepiej przez kolejną przelotną przygodę, skoro coś, co z założenia miało być dłuższe i bardziej prawdziwe, ostatecznie nie wypaliło przez idiotyczne schematy i podziały. – Ale wszystko przede mną. Będzie lepiej.
Swoją drogą, to musiało być straszne, od lat mieć jeden określony cel w życiu, i przez niespodziewany splot okoliczności nagle go utracić, podczas gdy nie brało się tego pod uwagę i nie wymyśliło się alternatywnego scenariusza. Alice, dzięki spontaniczności i braku szczegółowego planowania, zawsze jakoś spadała na cztery łapy i po niedawnej porażce w amerykańskim ministerstwie, szybko otrząsnęła się, by teraz kroczyć zupełnie nową ścieżką. Jednak i na spontaniczności mogła się kiedyś przejechać, bo nie było powiedziane, że zawsze uda jej się wyjść obronną ręką, i czy przysłowiowe skakanie z kwiatka na kwiatek kiedyś się na niej nie zemści. Ale jeszcze o tym nie myślała.
- Może mogłabym spróbować ci jakoś pomóc? – zapytała, widząc, w jakim była stanie, jak mocno odbiło się na niej zdruzgotanie jej młodzieńczych marzeń i pozbawienie celu, do którego dążyła od tak dawna. Nie wiedziała tylko, jak konkretnie miałaby to zrobić poza okazaniem dziewczynie swojego wsparcia i próbą wznowienia dawnych przyjaźni, ale przecież nie mogła tak po prostu zostawić jej na lodzie, zignorować jej problemów i przejść nad tym do porządku dziennego. Cressida wciąż była bardzo młoda, szkoda byłoby, gdyby przez wpadnięcie w dołek i ciągłe rozpamiętywanie porażki zaprzepaściła swoją szansę na wybrnięcie z kryzysu i ułożenie sobie życia na nowo.
Alice Elliott
Alice Elliott
Zawód : brak
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Alejka nad brzegiem rzeki - Page 2 K31FNDR
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1201-alice-elliott https://www.morsmordre.net/t1911-poczta-alice#26809 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]01.11.15 22:13
Będzie lepiej. Uśmiechnęła się niemal mimowolnie, pozytywnie zaskoczona miękkim, pełnym nadziei brzmieniem tych słów. Bardzo dawno nie słyszała już sylab ułożonych w takiej kombinacji; ani z własnych ust, ani z niczyich innych. W środowisku, w którym aktualnie się obracała, rzadko używało się tego typu wyświechtanych frazesów, bo za ładne, ale puste zdania nic nie można było otrzymać w zamian. Ciche pragnienia nie płaciły rachunków, życzliwe uśmiechy nie pomagały w prowadzeniu interesów, a co najwyżej zachęcały co dowcipniejszych włóczęgów do pozbawienia podejrzanie wesołej osoby kilku przednich zębów. A jednak; wystarczyły te dwa, proste wyrazy, żeby z klatki piersiowej wyparowało (tymczasowo) co najmniej pół kilograma zmartwień, a dookoła zrobiło się jakby jaśniej. Nie, nie zaczęła nagle wierzyć w cudowną odmianę własnego losu – mimo wszystko wciąż jednak stąpała po ziemi dosyć ciężko, nie dając się już porwać podniosłym ideom i coraz rzadziej korzystając z porad podsuwanych przez naiwne, dziewczęce serce – ale świadomość, że ktoś inny był w stanie patrzeć w przyszłość jasno, bez względu na rozczarowania, poprawiała jej humor.
Popatrzyła na Alice, znów mając ochotę ją przytulić. Jej własne emocje chyba ją dzisiaj zdradzały, zachowując się co najmniej nieracjonalnie, ale jej dawno nie widziana przyjaciółka była jedną z nielicznych osób, którym Cressida ufała bezgranicznie. Nie bała się nadchodzącego z jej strony zranienia ani wykorzystania, nie podejrzewała jej o oszustwo, nie szukała fałszu w słowach ani gestach; wysokie mury obronne, przez większość czasu pozostające w pełnej gotowości, w jej towarzystwie pustoszały, znikając niemalże całkowicie, tak, że chwilami sama właścicielka była w stanie o nich zapomnieć.
- Już mi pomagasz – odpowiedziała z wyraźną wdzięcznością, z każdą sekundą bardziej ciesząc się z powrotu Alice. Złapała ją za rękę, jednocześnie podkreślając tym samym prawdziwość własnych słów, jak i upewniając się – po raz kolejny – że dziewczyna naprawdę siedziała obok, rzeczywista, namacalna; że nie była tylko sennym wytworem wyobraźni ani prezentem od dotkniętego szaleństwem umysłu. – Musimy nadrobić te wszystkie lata – dodała, nie potrzebując już nagle więcej powodów do ponownego wpuszczenia przyjaciółki do swojego życia. Pokręconego, czasami depresyjnego i niebezpiecznego, ale przecież wciąż trwającego; dlaczego tak łatwo skreśliła samą siebie? Zrobiło jej się nagle wstyd tych długich miesięcy użalania się nad swoim losem, bo przecież istnieli ludzie – wszędzie, spotykała ich codziennie! – którzy borykali się ze znacznie większymi tragediami, a mimo to nie zamykali się obrażeni we własnym świecie, rezygnując z walki w imię utraconych marzeń.
Zsunęła się lekko z murka, sama do końca nie rozumiejąc, jakim cudem tak krótka rozmowa mogła tak bardzo podnieść ją na duchu. Nie łudziła się co prawda, że efekt będzie permanentny, ale póki co rozkoszowała się tym momentem, mając zamiar wykorzystać go od początku do końca.
- Ominęłyśmy twoje urodziny, więc w przyszłym tygodniu zabieram cię go miodowego królestwa – powiedziała tonem nie znoszącym sprzeciwu. – Będziemy siedzieć przy stoliku tak długo, aż opowiesz mi wszystko o twoich podróżach.
I przez chwilę naprawdę to zobaczyła; normalną, beztroską rozmowę nad kremowym piwem. Zupełnie jakby była zwyczajną, dwudziestokilkuletnią dziewczyną, a nie złamanym wyrzutkiem, który zarabiał na życie sprzedając to, co udało mu się ukraść innym czarodziejom.


I pray you, do not fall in love with me,
for I am f a l s e r than vows made in wine.
Cressida Morgan
Cressida Morgan
Zawód : złodziejka, nokturnowa handlarka, kot przybłęda, niedoszły auror
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
she walked with d a r k n e s s dripping off her shoulders;
i’ve seen ghosts brighter than her s o u l.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1571-cressida-morgan http://morsmordre.forumpolish.com/t1583-kocie-listy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1713-cressida-morgan
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]02.11.15 14:48
Alice nigdy nie trafiła do takiego środowiska. Nie została więc przeżarta przez poczucie zwątpienia i beznadziei, jakie musiało towarzyszyć ludziom, którzy z różnych powodów wybrali życie na marginesie społeczeństwa. Mogła jedynie sobie wyobrażać, jak to jest, ale wyobraźnia rzadko kiedy w stu procentach wiernie oddawała rzeczywistość.
Niewątpliwie byłoby jej bardzo miło z myślą, że dzięki paru prostym, rzuconym spontanicznie słowom tak pozytywnie wpłynęła na nastrój przyjaciółki i poprawiła jej humor, choć na chwilę. Przez ten krótki moment nawet wydawało jej się, że w jej oczach dostrzegła tę dawną Cressidę, którą pamiętała z przeszłości, i którą wyobrażała sobie, będąc w Nowym Jorku i pisząc listy do niej. Uśmiech Alice jeszcze bardziej się poszerzył, a w jasnych policzkach pojawiły się urocze dołeczki.
- Cieszę się – powiedziała. Gdy Cressie ścisnęła jej dłoń, Alice odwzajemniła uścisk, potwierdzając, że naprawdę tu jest, i że przez nadchodzący czas pozostanie w Anglii, nie zniknie tak szybko, tym bardziej, że teraz miała dodatkowy powód, by chcieć tu jeszcze trochę zostać – świadomość, że jest tu ktoś, kto w pewien sposób potrzebował jej obecności, i to w bardziej namacalny sposób niż poprzez wysyłanie listów z drugiego końca świata. Świadomość, że i ona nie była osamotniona w tym świecie pełnym uprzedzeń.
- Tak, zdecydowanie musimy! – przytaknęła z ożywieniem. – Musimy się znowu spotkać, i to już niedługo. Wiesz, że bez względu na to, co się wydarzyło, nadal chcę utrzymywać z tobą kontakt – zapewniła ją.
Słysząc propozycję wypadu do Miodowego Królestwa, rozpogodziła się jeszcze bardziej. Sama również zeskoczyła z murka i miała ochotę niemal podskakiwać z entuzjazmu. Miodowe Królestwo było chyba jej ulubionym miejscem w Hogsmeade, uwielbiała je za ogromny wybór słodyczy, jakiego nie mogłyby jej zapewnić nawet najlepiej wyposażone mugolskie sklepy. Mimo tej irytującej tęsknoty za cywilizacją i wolnością, jakie doskwierały jej w Hogwarcie, zawsze cieszyła się na wypady do wioski i perspektywę kupowania mnóstwa słodyczy czy rozmawiania przy kuflu kremowego piwa w Trzech Miotłach. Bardzo dawno tam nie była, ostatni raz podczas siódmego roku nauki. Czyli ponad pięć lat temu.
- To świetny pomysł! Zróbmy to, powspominajmy te stare, szkolne czasy i nasze wszystkie wypady do Hogsmeade!
Byłby to rzeczywiście świetny spóźniony prezent na urodziny, które miała miesiąc temu, wspólny wypad z dawną przyjaciółką do miejsca, które lubiły jako nastoletnie dziewczęta, w czasach, kiedy życie było tak cudownie proste, a największym zmartwieniem była nauka i trywialne szkolne problemy. Alice naprawdę nie trzeba było dużo, żeby się rozweselić i wprawić w taki nastrój, a teraz próbowała zarazić swoim entuzjazmem również Cressidę.
Alice Elliott
Alice Elliott
Zawód : brak
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Alejka nad brzegiem rzeki - Page 2 K31FNDR
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1201-alice-elliott https://www.morsmordre.net/t1911-poczta-alice#26809 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]04.11.15 23:02
Wydawało się, że gdzieś na horyzoncie, tak długo pogrążonym w jednostajnej, przytłaczającej ciemności, rozbłysła jasna lampka; maleńka, pulsująca słabo i przypominająca ulotny punkcik, ale mimo wszystko niemożliwa do przeoczenia. Tak krucha, że wystarczyłby lekki podmuch wiatru, żeby ją zdmuchnąć – a jednocześnie kojarząca się z nadzieją i… nadchodzącym świtem? Na stwierdzenie tego było jeszcze za wcześnie, ale Cressida i tak uśmiechała się szeroko, po raz pierwszy od niepamiętnych (przednokturnowych?) czasów całkowicie szczerze i jakoś tak dziecięco. Nie mogła co prawda zobaczyć własnej twarzy, ale gdyby miała przed sobą lustro, ze zdziwieniem stwierdziłaby, że wyglądała nagle o co najmniej kilka lat młodziej; zupełnie jakby te kilka chwil, spędzonych z Alice, cofnęło ją w czasie do ich wspólnych, hogwardzkich czasów.
- Dobrze, że wróciłaś – powiedziała, przyglądając się twarzy przyjaciółki, jakby chciała dokładnie zapamiętać jej rysy, zanim się pożegnają. Najchętniej nigdy by jej nie puszczała – jej obecność wciąż sprawiała wrażenie nierealnej i chwilami łapała się na obawie, że kiedy obudzi się następnego dnia, okaże się, że wszystko to było tylko głupim snem. Wiedziała jednak, że ten prawdziwy, szary świat, od którego na moment uciekła, wciąż gdzieś tam był, gotów, by upomnieć się o wykradziony mu czas. Zresztą, zapewne nie tylko ona miała życie, do którego trzeba było wrócić.
- Mogę cię odprowadzić? Pokażesz mi, gdzie mieszkasz! – rzuciła, nadal pod wpływem tego samego, obcego entuzjazmu, do którego nie przywykła, zagłuszającego skutecznie złośliwy głosik gdzieś z tyłu głowy, przypominający jej, że ona najprawdopodobniej nigdy nie będzie miała okazji pochwalić się przyjaciółce mieszkaniem. W ten sam sposób uciszała również i ciche ostrzeżenia serca, przestrzegającego przed powrotem do szkolnych wspomnień; rozbudzanie złudnych nadziei i życie przeszłością nie było w końcu najmądrzejszym sposobem na przetrwanie. W tamtej chwili była jednak tylko młodą, naiwną dziewczyną, która otrzymała od losu namiastkę szczęścia i cieszyła się nią z pełną premedytacją, doskonale zdając sobie sprawę, jak szybko miała zostać jej odebrana.

| zt?


I pray you, do not fall in love with me,
for I am f a l s e r than vows made in wine.
Cressida Morgan
Cressida Morgan
Zawód : złodziejka, nokturnowa handlarka, kot przybłęda, niedoszły auror
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
she walked with d a r k n e s s dripping off her shoulders;
i’ve seen ghosts brighter than her s o u l.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1571-cressida-morgan http://morsmordre.forumpolish.com/t1583-kocie-listy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1713-cressida-morgan
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]05.11.15 0:52
Alice roześmiała się cichutko. Cała jej postawa emanowała pozytywnymi emocjami, widząc ożywienie Cressidy, radość, jakiej tak brakowało jej, gdy pierwszy raz po powrocie zobaczyła przyjaciółkę, wymizerowaną i wyraźnie znękaną. Tylko pytanie, jak długo będzie trwał ten przyjemny stan, póki nie wrócą czarne myśli i zwątpienie?
- Też się cieszę. I cieszę się, że chciałaś... odnowić naszą znajomość, mimo że minęło kilka lat, odkąd wyjechałam – odpowiedziała. Mimo tęsknoty za amerykańskim życiem, tutaj też istniało tych kilka ważnych dla niej osób, i kilka spraw, które musiała załatwić, zanim wróci do Nowego Jorku. Próba pomocy Cressidzie w wygrzebaniu się z dołka dołączyła do tej listy rzeczy, które powinna zrobić, będąc w Anglii.
- Jasne, że możesz! – zgodziła się z entuzjazmem, ciesząc się, że spędzą jeszcze trochę czasu razem. – Mieszkam całkiem niedaleko, pokażę ci. Jeśli tylko chcesz, wpadnij do mnie kiedyś.
Poszły więc. Po drodze wciąż rozmawiały, między innymi o planach spotkania w Hogsmeade, na które Alice była bardzo pozytywnie nastawiona i przez dobrych kilka minut trajkotała, jakie słodycze kupi sobie, kiedy pojawi się w Miodowym Królestwie i zastanawiała się, co przez te kilka lat mogło się tam zmienić. Rzucała też ciekawymi opowiastkami na temat mijanych mugolskich budynków i urządzeń, oraz samych mugoli, porównując realia brytyjskie z amerykańskimi.
W końcu jednak doszły do mieszkanka Alice, które ta wynajmowała w jednej z kamienic w centrum miasta. Nie było duże, ale przytulne i właściwie całkowicie mugolskie, podobnie jak mieszkania Elliottów, zarówno to amerykańskie, jak i brytyjskie, które zajmował jej ojciec. Jednak Alice całkowicie to odpowiadało, choć początkowo zastanawiała się nad reakcją Cressidy, kiedy weszły do środka.
Niemniej jednak, porozmawiały jeszcze chwilę, a później pożegnały się, rozstając się z obietnicą kolejnego spotkania, którego Elliott już nie mogła się doczekać.

/zt.
Alice Elliott
Alice Elliott
Zawód : brak
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Alejka nad brzegiem rzeki - Page 2 K31FNDR
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1201-alice-elliott https://www.morsmordre.net/t1911-poczta-alice#26809 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]18.11.15 10:52
- Wybacz za zwłokę, musiałem się jeszcze rozmówić z Alanem. Wyciągnąłem go łóżka, sam rozumiesz...- Miałem nadzieję, że magomedyk nie będzie mi wypominał tego, jak go w środku nocy wyciągnąłem z łóżka po ciężkim dyżurze. Jakoś mu to wynagrodzę. Będę musiał.
- Nie, nie, nie - nie. Nie patrz tak na mnie. - Dopiero teraz dostrzegłem, jak Sam gromi mnie wzrokiem. Poprawiłem trzymaną na branach Jude, która w tym momencie spała i śliniła mi ramię. Co prawda, jeszcze chwil wcześniej posłusznie dawała się ciągnąć, lecz przy schodach nastał lekki kryzys i jej mózg wyraźnie stwierdził, że koniec na dziś zabawy. Tyle szczęścia, że spodziewałem się podobnej akcji i przytrzymałem ją nim zdążyła posmakować zębami schodów. Potem się trochę nagimnastykowałem i wciągnąłem truchło na plecy. Co prawda mieliśmy się wymienić trupami ze Skamanderem, lecz nie miałem zamiaru się już więcej na dziś gimnastykować.
- Ja nie miałem z tym wszystkim nic wspólnego.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]19.11.15 14:41
- Wierz mi, że Alan nie był jedyną osoba wyrwaną w nocy...- początkowa irytacja minęła, ale wciąż nie mógł się pozbyć gniewnego nawyku, by torpedować przyjaciela spojrzeniem. Teraz głowę mu zaprzątała myśl - o obu "śpiących" dziewczętach. Dopóki Judith była przytomna - chciał choć kilka słów z nią zamienić, ale niemal jak na komendę, siostra wyłączyła się, odpływając do świata snów i teraz grzecznie wisiała na plecach Józka.
Sam niósł młodziutką Lyrę, która co raz wierciła się, kilka razy zahaczając łokciem o jego brodę. Mimo to - zbytnio nie odczuwał ciężaru jej ciała. Była taka drobniutka.
- Niby jak? Nawet jakbym chciał to nie mogę cie strzelić za nic...Jeszce byś mi siostrę upuścił - utkwił czarne spojrzenie, tym razem w kiwającej się przy każdym ruchu - twarzy Judith - czuj się bezpieczny - drugi mężczyzna mógł wyczuć wdzięczność. Gdyby nie Józek...nie wiedział, jak przy tak "gwiezdnym" zamieszaniu, miał pozbierać wszystko sam. Uzdrowiciel, który przybył - mimo wszystko zgarnął u niego piwo, choć głośno by mu tego nie powiedział.
- Właśnie widzę - Skamander najpierw zmrużył groźnie oczy, by po chwili wyszczerzyć się szeroko do przyjaciela, aż dziewczyna na jego rękach poruszyła się niespokojnie - dobrze cię widzieć mimo wszystko, nawet jak nie mam przy mnie tłuczka, którym chciałby cię potraktować - utrzymał uśmiech, choć powoli czuł, jak nikotynowy głód męczy jego płuca. W położeniu jednak jakim aktualnie był - nie miał możliwości nawet sięgnąć po zmiętą paczkę papierosów, wciśniętych w kieszeń, tuż obok różdżki.


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Alejka nad brzegiem rzeki - Page 2 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]19.11.15 21:21
Ruszyli ulicą, oddalając się od kamienicy Polly. Idąc... Lyra nie miała pojęcia, gdzie, ale była zbyt senna i rozkojarzona, żeby się tym zmartwić.
- Gwiazdy... – szeptała Lyra ledwie słyszalnie, kiedy Samuel niósł ją na rękach przez jedną z londyńskich ulic. Co swoją drogą, musiało wyglądać osobliwie: dwójka mężczyzn niosących młode, śpiące dziewczęta, z których jedna od czasu do czasu majaczyła coś o gwiazdach. I nie mogli w żaden sposób pomóc sobie magią, bo mimo późnej pory, w każdej chwili mógł ich zobaczyć jakiś mugol, który akurat wybrał się na nocną przechadzkę. Lewitujące w powietrzu nieprzytomne dziewczęta wyglądałyby jeszcze dziwaczniej, niż na rękach dwójki mężczyzn, prawda?
Momentami znajdowała się na granicy wybudzenia. Wtedy słyszała ich głosy, ale nawet nie dociekała, o czym rozmawiają, bo jej umysł, omamiony widziadłami pełnymi gwiazd, nie potrafił w pełni się skupić na wypowiadanych słowach i ich sensie. Samuel mógł jednak w tych momentach wyczuć, że lekko się poruszała, by chwilę później znowu zasnąć i znieruchomieć. I tak w kółko. Kiedy już dojdzie do siebie i ten stan minie, pewnie będzie bardzo zszokowana tym wszystkim.
- Znowu gwiazda! Tak blisko, mogę ją złapać! – pisnęła, otwierając oczy i wyciągając rękę, jakby próbowała coś chwycić. Była tym nawet bardziej podekscytowana, niż faktem, że ktoś niesie ją na rękach, i był to właśnie Samuel. Co do którego wolałaby, żeby spotkali się w normalniejszych okolicznościach, kiedy nie będą dręczyć jej żadne omamy.




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Alejka nad brzegiem rzeki - Page 2 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]23.11.15 21:13
- No ale ja już z tym nic wspólnego nie miałem. - Co prawda powinienem współczuć starszemu koledze, a jednak przypływ rozbawienia sprawił, że uśmiechnąłem się trochę złośliwie. Co prawda groźby Skamanera sprawiły, że na chwilę grymas ten pobladł, lecz poprawiłem wymownie na plecach truchło jego siostry i humor mi się na nowo poprawił. Dobrze wszak było wiedzieć, że zbroja z ćwierć martwej Judith daje +10 do obrony przez magią Sama.
- Och ty i te twoje czułości. Oraz ta przestroga...Wezmę ją sobie chyba do serca. Tak właściwie twoja siostra nie taka ciężka, mógłbym ją nosić jako sweter za każdym razem gdy przyjdzie mi cię odwiedzić, wiesz? - czułbym się na pewno o wiele bezpieczniej.
- Lyro, to są lampy nie gwiazdy. - Poprawiłem ją z troską, choć wątpiłem w to by jakiekolwiek słowa do niej docierały i miały jakieś przy tym znaczenie. Westchnąłem i patrzyłem jak nieporadnie próbuje sięgnąć swoich gwiazd.
- Swoją drogą czemu tak długo znaku życia nie dawałeś? Praca cię porwała?
Gość
Anonymous
Gość
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]26.11.15 0:38
Paskuda. Gdyby nie dziewczyna na jego rekach, uśmiech Józka nie byłby za długo tak radosny..czy tez złośliwy. Samuel miał więc okazję poćwiczyć mimikę swojej twarzy, strzelając w przyjaciela serią gniewno-irytacyjno-rozbawioną. Nawet jeśli sytuacja była...męcząca, przynajmniej została ogarnięta, chociaż..nie spodziewał się, że obie imprezowiczki trafią do niego. Nie wiedział jednak co miał zrobić o tej porze, jak pozwolić i siostrze i Lyrze wytrzeźwieć i przespać się u niego. Rano (czy o której tam wstaną) ładnie sobie z nimi porozmawia, a potem odstawi... czekała go noc spania na podłodze.
- Nie wiem, czy pamiętasz, ale Judi nie mieszka za mną. Sweter to ja zrobię z twojej skóry, jak mi ją teraz puścisz - zatrzymał się i wskazał ruchem brody, że głowa jego siostry coraz mocniej zsuwała się Józkowi po ramieniu - a poza tym lubisz te czułości - ukazał rząd wciąż białych zębów. Umilkł, gdy rudowłosa ocknęła się na chwilę. Choć było mu trudno manewrować rękami, odgarnął plączące się na jej twarzy kosmki włosów. I zgadzał się z Wrońskim, Lyra raczej nie słyszała żadnych tłumaczeń.
- Ten kafel leci w obie strony - uniósł kącik ust, by spojrzeć w stronę zawodnika - ale u mnie tak, duża rolę odegrała praca - nie mówił wymijająco, choć  czuł, że musi dorwać przyjaciela w nieco innych warunkach. Na pewno bardziej dymno-barowych. Obaj zapewne mieli o czym opowiadać.


Darkness brings evil things
the reckoning begins


Ostatnio zmieniony przez Samuel Skamander dnia 27.11.15 12:12, w całości zmieniany 1 raz
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Alejka nad brzegiem rzeki - Page 2 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]27.11.15 1:40
- Ach, no tak. Twoja praca. - Przypomniałem sobie, zdając sobie jednoczenie sprawę, że dawno nie odwiedzałem bliskiego mi przyjaciela. Nie bardzo byłem pewien czy winny temu był jego, czy też mój pracoholizm. - Nie wiedziałem, że dziergasz. - Ponownie łobuzersko się wyszczerzyłem, choć wyraźnie tak duża pewność siebie już mi nie towarzyszyła i niestety...było to widać. Pokornie więc poprawiłem Juditchowe zwłoczki nie mogąc zaprzeczyć kolejnej trafnej uwagi.
- 10 punktów dla Gryfindoru. - Zaanonsowałem, jednocześnie w ten sposób przytakując Samowi, że ma rację. Zawsze te nasze uszczypliwe "czułości" odbierałem, jako co wyjątkowo pociesznego. Mało kto bowiem potrafił emanować pewnym dystansem do swej osoby by w ogóle się na coś podobnego zdobyć.
- Och, a ja...dużo się działo. Ogólnie to nie oszczędzam się i w końcu widzę tego efekty na boisku. Coraz częściej udaje mi się lądować w głównym składzie. - pochwaliłem się. Musiałem. Komu, jak komu, lecz jemu musiałem. W końcu to Skamander zaraził mnie tą pasją. - A tak z bardziej upierdliwych spraw to znów jestem bezdomny. - Sapnąłem wywracając oczami, a przynajmniej dopóki sobie ni przypomniałem frustracji związanej z ostatnim lokum - Tak właściwie jeszcze dziś wieczór byłem domny. Niestety nerwy mi puściły. Wyobraź sobie - człowiek pracujący za dnia w ministerstwie, zdawać by się mogło więc, że o bardziej normalnym współlokatorze tylko można pomarzyć. Zapomnij. Zaczęło się co prawda niewinnie od składowania śmieci w niezliczonych ilościach worków, gdy tylko kosz się zapełnił i wieszania ich gdzie się tylko dało niczym bombki na choince. Dziś skończyło się na tym, jak znalazłem go grzebiącego w mojej szafie, bo mu się bielizna skończyła. - W życiu mi się coś podobnego nie przytrafiło, a przynajmniej na pewno nie przez ostatnie pięć...cztery miesiące. Ta blondynka wyławiająca rzeczy w moim pokoju...kto by przypuszczał, że dorobiłem się już psychofanów. - Coraz częściej zaczynam myśleć nad wynajęciem całej kamienicy.
Gość
Anonymous
Gość

Strona 2 z 31 Previous  1, 2, 3 ... 16 ... 31  Next

Alejka nad brzegiem rzeki
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach