Wydarzenia


Ekipa forum
Szklarnie
AutorWiadomość
Szklarnie [odnośnik]17.07.17 2:00
First topic message reminder :

Szklarnie

★★
Hoduje się tu najróżniejsze egzotyczne i magiczne rośliny, które przeznaczone są na sprzedaż. Właściciele jednak udostępnili jedną szklarnię dla tych, których nie stać na wydanie dziesiątek galeonów, by zakupić ostatnią istniejącą sztukę acalyphi wilderi. Każdy z rzadkich okazów ma swój dokładny opis. Szklarnia sama w sobie jest bardzo przestronna, a sprzedawca biletów pilnuje by nie znalazło się w niej jednocześnie zbyt wiele osób i nie zburzyło panującego tam mikroklimatu. Stąd miejsce idealne jest na romantyczne spacery albo po prostu do wypoczynku.

W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:53, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Szklarnie - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Szklarnie [odnośnik]25.05.19 22:11
Odprowadzenie ogrodnika na zewnątrz, będącego im przewodnikiem, nie było trudne. Znał to miejsce lepiej niż oni i w porę wyprowadził ich na zewnątrz, niemal dokładnie w to samo miejsce, którym weszli do wnętrza szklarni. Zachary jedynie skinieniem głowy podziękował za to, absolutnie machinalnie, myślami pozostając głęboko w analizie swoich pierwszych prawdziwych doświadczeń w zakresie opanowywania anomalii. Był wdzięczny, że Rowle skorzystał z jego wiedzy oraz umiejętności; bez nich zapewne nie dałoby się przekroczyć zaczarowanej flory i to zapewne ten fakt skłonił Magnusa do zaproszenia. Już raz, całkiem niedawno dokonał identycznego cudu, lecz wtedy próbował objąć we władanie diabelskie sidła, nie roślinę spowitą dziką anomalią. Istotnie poradził sobie z tym i był dumny. Zmęczony, spocony i ubrudzony krwią ogrodnika, lecz dumny z faktu dokonania jednej z pierwszych rzeczy ku chwale Czarnego Pana. Nie miał żadnych wątpliwości, że tak należało postąpić. Nigdy ich mieć nie będzie.
W stronę Magnusa zerknął z pobłażaniem. Kąśliwy, nieco nazbyt cięty komentarz szlachcica prawie puścił mimo uszu. Normalnie nie udzieliłby riposty, a przemilczał słowa sarkastycznej krytyki; w tym wypadku jednak musiał zabrać głos, bowiem to właśnie w ten pokręcony sposób obaj pielęgnowali tę równie dziwaczną przyjaźń.
Proste komunikaty bywają skuteczniejsze od perory — odpowiedział obojętnym tonem. — Z resztą... Anubis w ostatniej podróży nie będzie go zachęcać. Po prostu każe mu iść — skomentował, rzucając Magnusowi uważne spojrzenie. Nie brał pod uwagę tego, że tylko dla niego samego owa metafora miała jakieś znaczenie. Niewielu spośród Anglików znało szczegóły jego kultury, o których mógłby opowiadać godzinami, sącząc przy tym najrozmaitsze trunki tego świata. To właśnie na to miał ochotę; nie zamierzał jednak pokazywać się publicznie niczym plebs, nad którym od wieków panowała jego rodzina. Nie było ważnym czy w Egipcie, czy tutaj, na Wyspie Man. Oba te miejsca były ośrodkami władzy Shafiqów, punktami zaczepienia dla tych, którzy poszukiwali prawdziwego piasku oraz słonecznego blasku afrykańskich pustyni.
Jestem lordem, nie prostakiem, by tak reprezentować rodzinę — odparł jeszcze i podążył za Rowlem, by zaledwie przez kilka kolejnych minut towarzyszyć mu, po czym zniknąć, odejść ku spoczynkowi oraz nocnej ciszy.

zt Zachary




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Szklarnie - Page 3 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Szklarnie [odnośnik]23.12.20 19:59
| 25 sierpnia '57

Powoli się ściemniało; promienie zachodzącego słońca odbijały się w szklarniowych szybach, mieszając się powoli z coraz dłuższymi cieniami rzucanymi przez pobliskie drzewa. Późne popołudnie wpadające w wieczór było ciepłe – choć zbliżał się wrzesień to jeszcze chciwe ręce jesieni nie zdążyły zagarnąć sobie wciąż letnich dni. Mimo to, Effie pojawiła się na miejscu z torbą, w której kryło się kilka potencjalnie przydatnych przedmiotów, wełniany sweterek oraz cienkie, skórzane rękawiczki. Przewidywała różne możliwości głównie z tego względu, iż nie wiedziała czego spodziewać się może po pannie Dolohov. Na przestrzeni ciągnącej się mozolnie znajomości zdążyła się przekonać, że lepiej było być przygotowaną na różne niecodzienne dla niej okoliczności niż później gonić za ukradzionym płaszczem lub rozstać się z zawartością portfela; no, może nieco wyolbrzymiała konsekwencje niektórych przysług (w końcu nadal się na nie zgadzała), ale łańcuszek budowany dzięki więzi, która połączyła je jakiś rok wcześniej, zaciskał się coraz ciaśniej wokół jej spokoju i wolności. Dochodziły do tego własne trudności – skupienie na poszukiwaniach informacji zahaczających o zaginięcie jej matki, unikanie pojawiania się w Londynie ze względu na świadomy bunt przeciwko rejestracji różdżki (stosunki Potterów z ministerstwem rozluźniły się, gdy zwolniono jej ojca; Effie nie czuła się im nic nic winna) oraz podtrzymywanie relacji rodzinnych, które marniały w oczach. Bezsilność, frustracja, narastające napięcie odczuwalne już niemal z namacalną intensywnością; te emocje drążyły w niej dziurę. By zapobiegać jej pogłębieniu, podejmowała się różnych aktywności, przyjmowała możliwe wszelkie dystrakcje. Ta była jedną z nich. Spadła jej na kolana w postaci zwięzłego listu, przyniesionego przez sowę o fascynującym upierzeniu i zajęła jej myśli. Przynajmniej na jakiś czas. Przekaz był raczej enigmatyczny i tym samym zachęcał do snucia podejrzeń. W tym przypadku, ze względu na dobraną lokację, stawiała na zdobycie niewielkim kosztem jakiegoś rzadkiego okazu lub – być może – odebranie pakunku umieszczonego w jakiejś skrytce na terenie szklarni. Alchemiczka była tu wielokrotnie, wiedziała więc, że miejsce prezentowało w sobie niemały potencjał; do tego pozwoliła swojej wyobraźni swobodnie przechodzić między konceptami i stąd te niecodzienne domysły.
Była w pobliżu na tyle wcześnie, by wzrokiem odprowadzić ostatnich gości, spędzających popołudnie wśród roślinności; z dobrze obranego punktu obserwacji widziała także kasjera i dwie inne postacie (najpewniej ogrodników), którzy oddalili się niedługo później. Nie wiedziała jednak czy na noc nikt nie pozostawał w środku lub czy w ogóle jest jakiś plan na to, jak tam się dostać. Effie już dawno zgasiła w sobie pragnienie uczestniczenia w podobnych akcjach – od czasów Hogwartu zajmowała raczej rolę wsparcia, bądź ewentualnie wytwarzała przydatne eliksiry i z dystansu obserwowała ich wpływ na zdarzenia. Tym razem było inaczej, a przynajmniej tak to postrzegała.
Okolica w zastygła, więc czarownica poczuła się pewniej – wyszła ze swojego ukrycia i pewnym krokiem podążyła w stronę zachodniej ściany szklarni; w prawej dłoni trzymała już różdżkę, obracając ją pod wpływem lekkiego zdenerwowania między palcami. Nie chciała się za bardzo zdradzać, miała więc na sobie prostą, szarą sukienkę, która tylko nieznacznie drgała na wietrze. Rzucała ukradkowe spojrzenia na boki, starając się wyglądać przy tym jak najmniej podejrzanie (choć zważywszy na okoliczności, było to trudne do osiągnięcia). Ustawiła się pod ścianą i przysunęła twarz do szyby, zaglądając do środka. Niestety w miejscu, które wybrała mogła dojrzeć jedynie ogromne liście jakiejś egzotycznej rośliny, której nazwy nie potrafiła przywołać. Skrzywiła się z pewnym zawodem, po czym powróciła do obserwacji otoczenia. Zastanowiła się przelotnie czy może Tatiana oczekiwała od niej zapewnienia jakichś eliksirów – choćby kameleona – ale nic o tym nie było w liście, więc nie miała go ze sobą. Z resztą, przypomniała sobie, nawet nie wiem, po co tu jestem. Może ukrywanie się wcale nie będzie częścią zadania.
Effie Potter
Effie Potter
Zawód : alchemiczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
uśmiechnę się, gdy wieńce śniegu
zakwitną zamiast róż szeregu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9029-filomena-effie-potter#271867 https://www.morsmordre.net/t9035-mandragora#272286 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f155-dolina-godryka-chatka-z-winorosla https://www.morsmordre.net/t9036-skrytka-bankowa-1717#272290 https://www.morsmordre.net/t9038-filomena-peony-potter#272314
Re: Szklarnie [odnośnik]30.12.20 21:43
Słodki był łańcuszek wzajemnych – przynajmniej pozornie – zależności.
Słodki, niemalże rozkoszny, bo jakże prędko się okazało, że wcale nie potrzeba tak wiele, wcale tak dużo nie musi dawać – obiecywać – by druga strona zapewniała to, co było niezbędne. Albo przynajmniej owiane kaprysem i zachcianką.
Anglicy bywali przewidywalni; co przewidywalni, tak naiwni; głupi, głupi, głupi. Może nawet potrafiła to zrozumieć, snując się po brzydkim Londynie, teraz zbawiennie opustoszałym, naznaczonym ciężką łuną strachu i ucieczki; chowali się, jak szczury, parszywe, cuchnące szczury – czuła ich obecność, mierzącą i jednocześnie dającą te cudowne, ułudne poczucie wyższości.
Gęsta mgła – ta prawdziwa, i ta jedynie wypowiadana w słowach, gestach, kolejnych wydarzeniach i trwodze w sercach – dyktowała następne kroki, jej samej zapewniając pole do działania.
Któżby przypuszczał, że będzie tak łatwo?
Nawet zapadające w sen okolice, składające się z krzewów, kwiatów i nagrzanych od słońca, szklanych domków, wywoływały na rosyjskich ustach coś na kształt uśmiechu; kpiącego grymasu wyrażającego nadgorliwą pewność siebie.
Momentami czuła się nawet jak nastolatka, kiedy swoboda przemykała między palcami, znaczyła ścieżki i wypełniała codzienność – przynosiła kontrolę, bądź przynajmniej satysfakcjonującą jej namiastkę.
Panna Potter była jej potrzebna – nie niezbędna, takich ludzi Tatiana nie chciała trzymać blisko siebie, bo prędzej bądź później stawali się balastem – mimo to była potrzebna, użyteczna, czasami nawet stanowiła osobliwe pole do rozrywki; dalekie od jakiejkolwiek moralności, ale jakże oczyszczającym było pobawienie się jej kosztem, od czasu do czasu, ot tak, dla wypełnienia nadmiaru czasu i zaspokojenia żarłocznych zapędów.
Osoby w potrzebie, żałobie, czy zagubione wcale nie tak trudno było przekonać o słuszności własnych czynów.
Zmierzch zapadał leniwie, powoli, jednak dostatecznie prędko, by skryć umówione – poniekąd – miejsce w błogim mroku.
Widziała ją. Czekała na nią; na jasne kosmyki włosów i niepewny krok. Między jabłonią a różanym krzewem.
Uśmiech zatańczył na wargach, kiedy znajoma sylwetka pomknęła w kierunku szklarni, ciągnąc za sobą bezszelestne kroki; sunęła za nią tylko chwilę, zachowując odpowiedni dystans, a kiedy młoda Potter się zatrzymała, zmniejszyła go niemal bezlitośnie, nachylając z tyłu w stronę ucha dziewczyny.
– Bu.



will the hunger ever stop?
can we simply starve this s i n?
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: Szklarnie [odnośnik]16.01.21 19:40
To nie była jej codzienność. Z intrygą nie było jej do twarzy; minęły czasy dziecięcej swobody, gdy snucie sprytnych planów jak i realizowanie ich owiane było mgłą rozkosznego braku konsekwencji. A i wtedy Effie dokładała starań, by jej rola w podejmowanych psotach ograniczała się do rzucania spojrzeń zza kurtyny. Lubiła właśnie taki rozkład sił: bezpieczny, wygodny, wolny od podejrzeń. Oferował jej wiedzę, pozwalał na rozszyfrowywanie porozumiewawczych uśmiechów, jednocześnie nie zmuszając jej do wysuwania się przed szereg; zaufani Gryfoni wiedzieli, że zawsze znajdzie sposób, by poratować ich eliksirem przydatnym podczas skradania się pod dormitorium Ślizgonów; a niewielka garstka przyjaciół, która nieco zmieniła barwy na przestrzeni lat, miała pewność, że jej różdżka zawsze odpowie na wezwanie. Jednak to wszystko należało do przeszłości – czyż nie? Alchemiczka bez skrupułów zatarła za sobą ślady znajomości, gdy postanowiła opuścić Anglię; zadbała o to, by listy nie mogły jej odnaleźć, a kiedy przedziwnym trafem trafiały w jej ręce, zostawiała ich pieczęcie w nienaruszonym stanie. Obojętność działała i w końcu jej osoba przerodziła się w nikłe, niedopowiedziane wspomnienie w pamięci bliskich; a przynajmniej tak sądziła. Może właśnie z powodu poczucia wstydu, okrywającego podobne działania, łatwiej jej było skierować uwagę na mniej angażujące znajomości. Na przypadki. Na zamówienia, przysługi, spotkania, które nie przytłumią jej ciężarem odpowiedzialności. No, w teorii. To, co połączyło jej los z Dolohov wyginało się przecież w coś podobnego kształtem do zobowiązania. Zwłaszcza, że Effie nalegała wtedy, iż pomoc w przeprowadzeniu jej krętymi uliczkami to nie była drobnostka. W przejęciu całą wyprawą i w przypływie wdzięczności obdarowała Rosjankę obietnicami, które miały unieść się w eter i zniknąć; zamiast tego zakradły się pod jej dom, wprosił się w jej progi i nie miały zamiaru odpuścić, dopóki nie zagrabiły należnego sobie długu. Jak długo miało to trwać, ile jeszcze listów miała przynieść sówka o piórach koloru nocnego nieba, i co miało pęknąć pierwsze – jej niecierpliwa już wola czy łańcuszek przewagi, zgrabnie wykorzystywany przez mieszkankę Nokturnu?
Z daleko snujących się rozważań na temat natury spotkania wyrwał ją szmer, szept, skierowany wprost do jej ucha pomruk, mający za zadanie sprawdzić poziom jej czujności; oblała ten test. Zupełnie przegapiła przyczajoną sylwetkę kobiety, nie wyłapała jej kroków, gdyż te zlały się perfekcyjnie z jej własnymi. Wynikiem tej dekoncentracji był nagły odskok i półobrót – zaniepokojona Effie odwróciła się twarzą do figury, która ją przyłapała, jednocześnie kierując czubek różdżki również w tę stronę. Kiedy rozpoznała znane jej rysy, opuściła nieco rękę, lecz palce nadal zaciskała na znajomym drewienku.
Dolohov — rzuciła półszeptem, w którym rozbrzmiewało zarówno przywitanie jak i pewna nagana. Na ich szczęście nie wydała z siebie dźwięku zaskoczenia; choć jej mięśnie nadal pozostawały napięte – w końcu przez ułamek sekundy sądziła, że została przyłapana. Że wszystko na nic. Przejechała dłonią po twarzy, starając się zawalczyć o rozładowanie w ten sposób napięcia; nie spuszczała jednak wzroku z ciemnowłosej panny, wyraźnie zadowolonej z nieźle poprowadzonego zagrania. Potter nie zamierzała tego komentować, wycelowana różdżka czyniła przekaz raczej jasnym.
Jaki jest plan? — zapytała, wiedząc, że z Tatianą rzeczy nigdy nie były oczywiste i że wyciągniecie od niej wyjaśnień także może być niezbyt proste. Zmarszczyła brwi, starając się dyskretnie wyłapać, co czarownica wzięła ze sobą – no, prędko, zanim ktoś się na nas natknie.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Effie Potter dnia 23.01.21 13:43, w całości zmieniany 1 raz
Effie Potter
Effie Potter
Zawód : alchemiczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
uśmiechnę się, gdy wieńce śniegu
zakwitną zamiast róż szeregu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9029-filomena-effie-potter#271867 https://www.morsmordre.net/t9035-mandragora#272286 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f155-dolina-godryka-chatka-z-winorosla https://www.morsmordre.net/t9036-skrytka-bankowa-1717#272290 https://www.morsmordre.net/t9038-filomena-peony-potter#272314
Re: Szklarnie [odnośnik]21.01.21 15:29
Nie byłaby sobą, gdyby nie wykorzystała okazji.
Nie byłaby sobą, gdyby odezwała się w niej moralność, bądź coś, co za takową miało uchodzić; widząc zaniepokojoną minę na buzi panny Potter, gdy wymyślała coraz to ciekawsze teorie, snuła insynuacje i drobne gesty ubierała w ogromne zobowiązania. Jakimś dziwnym trafem, a może magicznym cudem, ktoś bardzo bliski przypadkowej znajomej zniknął – ot tak, czmychnął z powierzchni Londynu jak wielu prędzej i wielu kolejnych już niedługo – czyniąc sytuację jeszcze ciekawszą.
Więc grała; grała na emocjach i drżących dłoniach, na rozszerzonych źrenicach i bezgłośnych westchnięciach pełnych przestrachu, dzierżąc jakąś dziwaczną władzę nad słodką Effie, która w mniemaniu Tatiany, była daleka od zastanawiania się nad tym co Rosjanka jej zlecała. A może wręcz przeciwnie, i blondynką targały wyrzuty sumienia czy też inne niepewności – to Dolohov średnio obchodziło.
Prawdę mówiąc – wcale.
Koci krok wystarczył, by zajść pannę Potter; w innych okolicznościach zapewne zacmokałaby z niesmakiem i skarciłaby dziewczynę za taką nieostrożność – w końcu, bądź co bądź, dała się przyłapać, o czym idealnie świadczyła jej reakcja i momentalne przyspieszenie oddechu. Zabawnie byłoby oglądać Effie tłumaczącą się przed jednym ze strażników, ale tej rozrywki niestety nie było dane jej oglądać.
Uniosła kąciki ust wyżej, przyglądając się swojej wieczornej towarzyszce, niemal dumna z tego, że udało jej się ją zaskoczyć. Nie pierwszy i nie ostatni raz – wciąż jednak poniekąd satysfakcjonujący.
– No dobry wieczór, skarbie – cichy pomruk wypełznął z ust Rosjanki, kiedy lustrowała spojrzeniem – nieco rozbawionym – pannę Potter. Uniesiona różdżka spotkała się z krótkim parsknięciem śmiechem; zaraz potem własną dłonią opuściła ją w dół, jak gdyby wycelowane w nią samą drewienko nic nie znaczyło, jak gdyby pobłażliwie odmawiała dziecku.
– A no taki, że szukasz mi czegoś konkretnego, ale naprawdę, konkretnego – kładąc nacisk na słowo zaczęła przechadzać się po skrytym w mrokach pomieszczeniu, zupełnie jak gdyby urządzały sobie niecodzienny spacer wśród roślin, nie były tam nielegalnie.
– czegoś konkretnego na zaśnięcie. Taka nieprzyjemna sytuacja, wiesz, że kurewsko nie chce mi się ostatnimi czasy spać – mruknęła, pozwalając sobie na ciężkie westchnięcie po chwili.
Panna Potter znała się na eliksirach i eliksiropodobnych wywarach – a cóż było lepsze od darmowych proszków i mikstur?
– Potem machasz różdżką, bawisz się w gotowanie, a ciocia Tati jest niebywale wdzięczna za ten super syrop. Fajnie, co?



will the hunger ever stop?
can we simply starve this s i n?
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: Szklarnie [odnośnik]23.01.21 15:39
Jej zachowanie oceniane w oparciu o gotowość pomocy Tatianie mogło być wzięte za przejaw naiwności; być może tak nawet było. Choć jasnowłosa czarownica nie chciałaby się do tego przyznać, to jej życie, jej oczekiwania, jej nadzieje często opierały się na silnej wierze, że jednak wszystko pójdzie po jej myśli. Niestety los rzadko szedł jej na rękę – i może nic dziwnego; w końcu Effie przyjmowała głównie rolę pasywnego obserwatora, liczącego do ostatniej chwili, że ktoś zainterweniuje, tym samym zdejmując z jej ramion ciężar odpowiedzialności. Z jednej strony była przekonana, iż każdy samodzielnie formuje swoje przeznaczenie, lecz z drugiej brakowało jej motywacji, by samej to przetestować. Nie tak dawno przypomniała jej o tym przecież Wren, tak boleśnie trafiając w samo sedno problemu, do którego nie chciała się przyznawać. Ta gra pozorów – jak widać – nie wychodziła jej zbyt dobrze.
Skrzywiła się nieznacznie, słysząc określenie, jakim obdarzyła ją Rosjanka. W ustach szczupłej kobiety wybrzmiało ono wyjątkowo pejoratywnie; pewnie nie bez przyczyny. Przyjęła je jednak bez większego protestu – nie sprawdziła się w wymiarze czujności i mogło to zasługiwać na naganę. Ale właściwie Effie nigdy nie przedstawiała się jako perfekcyjny kompan intryg tkanych pod osłoną nocy. Sama wyprawa w objęcia Nokturnu mogła stanowić świetny dowód – czy i dziś mogła liczyć na pomoc Dolohov, gdyby coś poszło nie tak? Nie była już tego taka pewna; dostrzegała pewny siebie uśmiech (wyglądało na to, że zawsze dopinała swego), w którym czaiło się coś niepokojącego. Wolała nie dociekać, co to mogło być. Zamiast tego po prostu słuchała, łapiąc się kolejnych słów i mając nadzieję, że cokolwiek to będzie, uda im się zrealizować cel w jak najkrótszym czasie. — Konkretnego? Chodzi ci o coś mocnego, tak? — upewniła się, nie wiedząc, czy Tatiana specjalnie użyła wieloznacznego określenia, czy wynikało to raczej z kalki z jej języka ojczystego. Czyżby chodziło jej o zwykłą miksturę nasenną? A może o jakąś specyficzną ingrediencję wzmacniającą właściwości takich mieszanek? Bo gdyby to było coś standardowego, nie potrzebaby było całej tej sekretnej wycieczki… prawda? Jedna z jej brwi drgnęła nieznacznie; czy cała ta dramaturgia mogła być niepotrzebna? — Nie jestem magimedykiem, może ktoś znający się na leczeniu insomni lepiej by się nadał? — zasugerowała nieco głośniejszym szeptem niż zamierzała. Od razu rozejrzała się dookoła, tak na wszelki wypadek. — Próbowałaś eliksiru słodkiego snu? Jest dość prosty w przygotowaniu. Oczywiście jest też eliksir senności, ale powoduje koszmary i tak właściwie jest trucizną. — Na moment odpłynęła w zamyśleniu, przeszukując pamięć, by odnaleźć jeszcze jakieś ślady znanych jej specyfików o podobnych właściwościach. Na pewno też istniały przeróżne mieszanki ziół, może coś z męczennicą lub walerianą, ale mogły okazać się za słabe, jeżeli problem kobiety zaliczał się do trudnych przypadków.
Jej myśli z trudem nadążały za Dolohov, niespecjalnie będąc w stanie doszukać się prostych powodów tak podejmowanych działań; nie skomentowała jednak tego. Wiedziała jak to jest łapać się ostateczności, by zyskać choćby cień szansy na poprawę.
Warzenie eliksirów to nie gotowanie, Tatiano — dodała, nie mogąc powstrzymać się od stanięcia w obronie swojej dumnej dziedziny. Przygotowywanie mikstur było sztuką; znajdowanie balansu między proporcjami ingrediencji nie jednego czarodzieja zaprowadziło do grobu, wszak wystarczyło przez omyłkę do kotła dodać żółć kobry zamiast śliny węża eskulapa, gdyż odmienna natura tych składników niechybnie prowadziła do porażki.
W półmroku szklarni wypatrzyła skałkę, na której przyczepiono schemat różnych pomieszczeń z ich odpowiednimi nazwami; rzuciła pytające spojrzenie w stronę towarzyszki i wskazała średni z kwadratów. Jak jej się wydawało, to tam hodowano rośliny przeznaczone pod różne wywary. Z tego, co pamiętała, nie było tam wstępu dla gości.
Ale przecież nie były tu w celach zwiedzania.
Gdzieś za ich plecami rozległ się głuchy stukot, po którym nastąpiło pospieszne przeklnięcie. Effie zamarła, powoli odwracając głowę w tamtym kierunku, lecz nic nie dostrzegła. Na wszelki wypadek przeszła przez niski płotek ogradzający wystawę roślinności z lasu deszczowego, znikając z głównej ścieżki.
Znasz zaklęcie kameleona? — wyszeptała, trzymając swoją różdżkę w pogotowiu. Mógł być to przejaw rozdrażnienia jadowitej tentakuli, którą mijały gdzieś na początku, ale lepiej było nie ryzykować zetknięcia się z pilnującym dobytku ochroniarzem.
Effie Potter
Effie Potter
Zawód : alchemiczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
uśmiechnę się, gdy wieńce śniegu
zakwitną zamiast róż szeregu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9029-filomena-effie-potter#271867 https://www.morsmordre.net/t9035-mandragora#272286 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f155-dolina-godryka-chatka-z-winorosla https://www.morsmordre.net/t9036-skrytka-bankowa-1717#272290 https://www.morsmordre.net/t9038-filomena-peony-potter#272314
Re: Szklarnie [odnośnik]28.01.21 18:05
Może gdyby była choć trochę mniej sobą, a bardziej tą, na którą kreowała się przed panną Potter, towarzyszyłyby jej jakieś – chociażby minimalne – wyrzuty sumienia.
Dolohov jednak podchodziła do życia i sytuacji, które to przed nią stawiało w sposób praktyczny; jak przedsiębiorca, dla którego grzechem byłoby nie wykorzystać sprzyjających warunków. Zagubiona, młoda dziewczyna, do tego utalentowana, z zapleczem, umiejętnościami, a do tego małą, rodzinną tragedią, była jak mały cudzik z nieba, którego tylko głupiec nie chciałby użyć.
Lub ktoś, kto po prostu nie lubił znęcać się nad innymi.
Scenariuszy na ich relacje było jednak wiele, i z uwagi na pochodzenie Effie, jej położenie w aktualnym, londyńskim półświatku, a także fakt, że wojna narzucała wszystkim swoje własne, przerażające tempo i pozostawanie biernym było nie w smak – z uwagi na to, każdy kolejny potencjalny scenariusz na ich słodką znajomość był gorszy od poprzedniego.
Teraz były przecież niemal koleżankami, wspólniczkami; a może po prostu Tatiana lubiła nazywać ładnymi słowami brzydkie czyny.
– Owszem, Effie, to ty tu jesteś ekspertem. A ja tylko cierpiącą duszą, rozumiesz? – zabawnie było odwracać role, bawić się w kotka i myszkę, a przy tym wszystkim obserwować skonfundowaną minkę na buzi panny Potter – momentami była doprawdy rozczulająca, zwykle wtedy, kiedy Dolohov miała ogromny problem by nie wybuchnąć śmiechem i tym samym nie zepsuć powagi całej sytuacji.
Ta poniekąd taka była; w końcu działały nielegalnie, wkradając się środkiem nocy do szklarni, by podwędzić kilka interesujących roślin; ale to panna Potter miała je zwędzić; podkraść, zanieść do domu i dopiero tam uwarzyć z nich miksturę, która z przestrzeganiem prawa również mogła mieć niewiele wspólnego.
Być może gdyby jej pozycja wyglądałaby inaczej, też obawiałaby się o coś tak przyziemnego jak organy ścigania; czymże jednak była magiczna policja, skoro Dolohov, mimo przebywania na emigracji, opowiadała się otwarcie po jedynej słusznej stronie?
– Gdybym potrzebowała magomedyka, to do takiego bym poszła – nie szczędziła sobie wywrócenia oczami, gdy wspólnie przemierzały ciemne zakamarki szklanych pomieszczeń; raz po raz rozglądała się wokół, jednak bez większego zainteresowania – trzeba było powiedzieć, że nie chcesz mi pomóc.
Och, urocza, stara śpiewka – wjedź jej na sumienie, Tati.
Ciężkie westchnięcie wydostało się spomiędzy kobiecych warg, kiedy w geście wyraźnego zmęczenia zaczęła rozmasowywać sobie kark, ignorując w międzyczasie sprostowanie odnośnie tego, czym były eliksiry – prawdę mówiąc kompletnie jej to nie obchodziło. Chciała tylko dostać to, co byłoby przydatne.
Zapewne dlatego też jakiś odgłos i popłoch panny Potter, który sprawił, że Tatiana również zanurkowała gdzieś w boczną alejkę, kryjąc się przy jednym ze stoisk z roślinnością, jedynie pogłębił jej rozdrażnienie.
– Oj, daj spokój, gdzie w tym frajda – wyszeptane słowa niosły za sobą pewną dozę nieodczytanej wesołości. Absurdalnej, bo zaraz potem Dolohov wstała; wyprostowała się jak struna i otwarcie rozejrzała po pomieszczeniu, dopiero po chwili dostrzegając jakąś sylwetkę; krępą, niską, teraz schylającą się przy jednej rabatce, ze słabo rozpaloną lumosem różdżką. Tatiana wysunęła własną, bezszelestnie, bez chwili namysłu celując nią w kierunku nocnego strażnika.
– Confundus – szept uleciał w eter, kąciki ust uniosły wyżej; zaklęcie ugodziło w mężczyznę, który wpierw wyprostował się dziwnie, nienaturalnie, nim zwrócony do niej plecami, nie wymaszerował ze szklarni.
– No, wychodź, złotowłosa królewno, mamy zadanie.
Mógł zobaczyć ją pierwszy, mógł nie być tak podatny na czar, mógł wszcząć alarm - miliony nieciekawych możliwości dla niegrzecznych dziewczynek; ale nie tym razem.



will the hunger ever stop?
can we simply starve this s i n?
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: Szklarnie [odnośnik]06.02.21 12:44
Z pozoru odmowa byłaby czymś niezwykle prostym – wystarczyło nie otwierać listów. A jeśli już pieczęć zostałaby złamana, należałoby jedynie powstrzymać zaglądającą przez ramię wrażliwość i skreślić w odpowiedzi krótki protest. Jednak nie potrafiła tego zrobić. Mieszanka powodów, która nią kierowała, z upartą stanowczością obsadzając ją w asyście osoby, której same intencje nie były do końca jasne. Effie starała się tego tak nie postrzegać – pamiętała przecież jak Tatiana przyszła jej na pomoc, gdy krążyła bezmyślnie po odmętach Nokturnu. Rosjanka z gracją przyprószoną pewną nonszalancją wytknęła dwóm zakapturzonym czarodziejom, którzy próbowali utrudnić alchemiczce nieszczęsną wyprawę, że powinni raczej pilnować własnych nosów i doprowadziła bezpiecznie do celu. Oczywiście, ciemnowłosa czarownica słowa dobrała znacznie dobitniej i nie pozostawiła wątpliwości, że dalsze dyskusje byłyby błędem. To wywołało odczucie wdzięczności, pewnego podziwu, ale pozostawiło też po sobie ślad zagwostki; zapoznawszy się z bliska z wrażeniem, jakie robiła śmiertelna okolica, musiała poświęcić choćby przelotną myśl okolicznościom, które sprowadziły na Aleję nieco młodszą od niej kobietę. Nie zdradziła się w pytaniach, nie było ku temu okazji, a także nie była to jej sprawa; niemniej ich spotkanie pozostawiło w niej wrażenie pełne niedopowiedzeń. W trakcie zwięzłych wymienionych listów obraz ten poszerzył się nieznacznie o skrawek wiedzy na temat bezsenności. Coś musiało być jej powodem, prawda?
Nie spuściła wzroku, gdy stojąca obok Tatiana zbyła jej wątpliwości, lecz jej wargi drgnęły nieznacznie; kolejne zagadka, nieścisłość, następne wyminięcie, oddalające je od granic prawdy. Nie miała jej tego za złe – przysługiwało jej pełne prawo do zachowania sekretów; zwłaszcza jeśli czuła potrzebę trzymania swoich ścian wysoko. No, nie oznaczało to, że z łatwością przychodziło jej odgadywanie znaczenia podsuwanych jej zdań. Zdecydowanie bardziej przywykła do konkretnych zleceń, rozpisywanych w przydługich listach, przypieczętowanych wylewnymi prośbami. Świat pragnął pozostać w gotowości; mieszkańcy Doliny wciąż wygrzebywali się z niepokojów otaczających obchody Sylwestra, a ciemna łuna, która ogarnęła Londyn już złowrogo spoglądała w ich stronę. Skończyły się prośby o eliksiry upiększające czy o maści na przeciętne schorzenia; teraz to bezpieczeństwo i ochrona stały się dla nich najważniejsze. A część z nich, tak jak panna Dolohov, pragnęli przetrwać choćby jedną noc w spokoju.
W porządku, rozumiem — ucięła, nie potrzebując więcej argumentów, ciągnących wątek cierpiącej duszy. Nie wątpiła, że dni po nocach niewyspanych były drażniące; same długie godziny bez odpoczynku także nie przynosiły ulgi i prowadziły do kolejnych błędnych dróg. Znała to doświadczenie, a w swoim przypadku była też świadoma jego powodów. Nie spędziła zbyt wiele czasu w zimnych murach szpitala, lecz pozyskana tam edukacja (jak i późniejsze nauki poza katedrą alchemii) pozwalały jej czynić pewne wnioski – a te były wystarczające, by nie dowierzać towarzyszce. — Eliksir przyniesie ci słodki sen. Nie pozbędzie się jednak przyczyny — dodała tonem zaprawionym pouczającą nutą; wynikało to z faktu zapamiętania pewnych istotnych formułek. Istniało wiele chorób, z którymi mikstury radził sobie doskonale. Wszelkie zatrucia, przypadłości dnia codziennego, a także różne obrażenia nie stanowiły większego wyzwania. Jeśli chodziło zaś o dolegliwości natury psychicznej, sprawa była dużo bardziej skomplikowana. Sama Effie nigdy nie wnikała w zawiłości związane z takim leczeniem, więc nie potrafiłaby dokreślić, co było istotą tej różnicy; jedyne, co wiedziała na pewno, przekazała już czarownicy, za którą usiłowała nadgonić, gdy ta przemierzała kolejne szklane sale. Ze zmarszczeniem brwi przyjęła wzmiankę o możliwości odmowy pomocy; w podobnym wyrazie zwykła się do niej zwracać siostra, gdy były jeszcze dziećmi. To ciekawe jak wiele się zmieniło od tamtych czasów – jak różne role przyjęły i jak bardzo ich plany odbiegały od wcześniejszych założeń. Tchnięta tym nagłym skojarzeniem, odetchnęła z większym spokojem. — Cynamon, lawenda i męczennica cielista. Po to tu jesteśmy. — Podsumowała, zmuszając myśli do skoncentrowania się na narzuconym zadaniu. — Resztę ingrediencji mam w domu… Chyba że będziemy mieć szczęście i natrafimy tu na choćby niepełną pracownię alchemiczną. — Nie było to tak zupełnie abstrakcyjne; hodowla tak szerokiej gamy roślinności na pewno wymagała, przynajmniej od czasu do czasu, zastosowania eliksiru wspomagający kiełkowanie czy innych mieszanek, które pozbywały się chwastów czy szkodników. Biorąc pod uwagę skalę szklarni, właściciele mogli sobie pewnie pozwolić na utrzymywanie jednego pomieszczenia przeznaczonego właśnie w tym celu. Zanim jednak podzieliła się tymi przemyśleniami, akcja potoczyła się dość prędko – kobieta bez zbędnej zwłoki wysunęła się wprost na środek ścieżki i wypowiedziała inkantację. Effie w tym momencie zmagała się z kolczastymi pnączami, które chciwie trzymały się rękawa jej sukienki; gdy w końcu poradziła sobie z nimi i zrównała się z czarownicą, mogła już tylko dojrzeć zarys męskiej sylwetki opuszczającej pomieszczenie w kłębach własnej dezorientacji.
Tatiano… — wyrwało jej się jedynie, zanim zamilkła w mieszance podziwu i zwiątpienia; nie było już odwrotu. Zacisnęła palce na różdżce i wypowiedziała:  — Homenum Revelio. — Nie chciała pozwolić na kolejne zaskoczenie – nie była zbyt obyta z podobnymi wyprawami, pamiętała jednak podstawy, których uczyła się jeszcze w Hogwarcie. Nie sięgała po zaklęcia związane z wykrywaniem pułapek, gdyż nie sądziła, by w tym miejscu były potrzebne; przynajmniej miała taką nadzieję. — Nie widzę tu nikogo więcej, ale lepiej się pospieszmy — podzieliła się wynikiem swojego czaru. Nie sposób było stwierdzić czy w trakcie nocy strażnicy się nie zmieniali; mapa szklarni umiejscowiona przy głównej ścieżce mogła im pomóc usprawnić dalsze działanie – nie spoglądając za siebie alchemiczka podążyła w kierunku, gdzie spodziewała się znaleźć drzwi, prowadzące do mniejszej salki z ingrediencjami. Mimo półmroku lawirowanie po korytarzach nie było problematyczne i po chwili natrafiły na niewielką, srebrną kłódkę. Tym razem nie zastanawiała się długo. — Alohomora!
Zgrzyt zamka potwierdził sukces; Effie złapała w locie opadające zabezpieczenie, nie chcąc, by hałas zdradził je niepotrzebnie. Pierwszeństwo oddała pannie Dolohov – tak na wszelki wypadek, gdyby zaszła potrzeba uporania się z kolejnym potencjalnym zagrożeniem.
Effie Potter
Effie Potter
Zawód : alchemiczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
uśmiechnę się, gdy wieńce śniegu
zakwitną zamiast róż szeregu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9029-filomena-effie-potter#271867 https://www.morsmordre.net/t9035-mandragora#272286 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f155-dolina-godryka-chatka-z-winorosla https://www.morsmordre.net/t9036-skrytka-bankowa-1717#272290 https://www.morsmordre.net/t9038-filomena-peony-potter#272314
Re: Szklarnie [odnośnik]07.02.21 13:52
Jakiś czas temu pewnie zarzekałaby się, że znajomość z kimś takim jak panna Potter, wykracza poza granice dobrego smaku; wtedy, gdy tak nadgorliwie stawiała kroki w miejscach namiętnie odwiedzanych przez przedstawicieli arystokracji, kiedy naprawdę wierzyła, że udawanie w końcu przerodzi się w rzeczywistość, że aktorstwo, które wychodziło jej tak dobrze, zatrze granice z prawdziwym światem, a ona naprawdę stanie się – poczuje się – jedną z nich.
Brytyjska szlachta nijak jednak przypominała tę rosyjską, a liberalność z jaką odważała się podchodzić do pewnych spraw, sprawnie odsuwała Tatianę od chęci bycia jedną z nich. Poza tym, mieszkanie na Alei Śmiertelnego Nokturnu robiło swoje; tylko dureń kierowałby się w tamtym miejscu tylko i wyłącznie czystością krwi czy wielowiekową historią obcobrzmiących nazwisk.
W obecnych okolicznościach nie miały czasu myśleć o czymś tak przyziemnym; paradoksalnie to właśnie na najzwyklejszej misji - o ile kradzież można było nazwać czymś zwyczajnym – miały się skupić.
– Tak, tak, wiadomo – puszczała jej słowa mimo uszu, płynęły gdzieś w rzeczywistości, tylko delikatnie ocierając się o świadomość Dolohov; przyczyn było dużo, o wiele za dużo, by spróbować je sklasyfikować i pozbierać, co dopiero próbować z nimi walczyć. Na razie chciała po prostu tylko zasnąć.
Tylko tyle i aż tyle.
Zanotowała we własnych myślach składniki, o których mówiła, mimochodem rozglądając się wokół znowu, jak gdyby wśród pnączy i zielonych rabatek miała faktycznie znaleźć odpowiednie ingrediencje; o eliksirach wiedziała niedużo, jeszcze mniej o składnikach do owych, o samym zainteresowaniu zbieraniną nie wspominając. W końcu słodka Effie u jej boku po coś tu była; mogłaby na własną rękę dowiedzieć się, czego potrzebuje, przyjść, zwędzić, odejść, dać co trzeba komu trzeba – ale gdzie w tym wszystkim zabawa?
Gdzie była zabawa w ukrywaniu się przed strażnikiem?
Nigdzie; rozumiała to zbyt dobrze i była zbyt impulsywna, by przeczekać pod drewnianymi skrzynkami z roślinnością swoisty nalot. Niezrażona możliwością niepowodzenia, bądź innego mężczyzny patrolującego okolicę; confundus przeciął powietrze szybko i równie szybko rozprawił się z nocnym stróżem.
Pozostało już tylko rozprawić się z zadaniem.
Kąciki ust uniosły się ku górze w wyrazie drobnego zadowolenia, kiedy własne imię popłynęło z ust panny Potter, odrobinę zdumionej, być może mającej jej za złe podobne zachowania; nieistotne. Wraz z nią przeszła dalej, od niechcenia otulając spojrzeniem zakręty i półki z dziwnymi roślinami; niektóre z nich wiły się dziko w cieniu nocnej rzeczywistości, inne stały nieruchomo, niczym nie zdradzając magicznych właściwości.
– Dobry refleks, Potter – wypowiedziała z nutą aprobaty, gdy stalowa kłódka spoczęła na dłoni dziewczyny, zaraz potem wchodząc do pomieszczenia jako pierwsza. Drobne lumos rozbłysło na końcu tarninowej różdżki, rozświetlając skąpany w mroku pokój pełniący zapewne rolę składziku, magazynu, spiżarni.
– Acci... – zaczęła, urywając jednak w połowie – co to była za męczennica? – przez brwi przemknęła niepewność, marszcząc je nieco, chwilę później Tatiana westchnęła cicho.
– Nieważne. Pospiesz się, śliczna, muszę jeszcze coś dziś załatwić.



will the hunger ever stop?
can we simply starve this s i n?
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: Szklarnie [odnośnik]08.02.21 0:22
Towarzystwo, z którym Rosjanka była dobrze obeznana była dla niej kartą wyrwaną z kontekstu. Dotyczyło to zarówno postaci, przemykających przez mroki Nokturnu, jak i przedstawicieli półświatka arystokracji; znajomości Effie – nawet mimo licznych miesięcy spędzonych w podróży – ograniczały się jednak do warstwy społecznej o podobnych poglądach, a często nawet o zbliżonej wrażliwości. Wszystko, co wymykało się poza ramy jej codzienności było równie realne, co opowieści przytaczane przez matkę przy wieczornym kominku. Z jednej strony była w pełni świadoma istniejących różnic społecznych (nawet jeśli nie do końca wierzyła w kreślenie tak równych linii między ludźmi), widziała też przecież w Hogwarcie zarówno osoby szlachetnie urodzone jak i najuboższych przedstawicieli społeczeństwa (pamiętała Mayę, która zawsze chodziła w dwóch różnych skarpetkach, a także siedzącą obok niej w ławce Marjorie, o lśniących jasnych włosach, które każdego dnia zdobiła inna droga przypinka). Mimo to, obie te płaszczyzny rozgrywały się gdzieś obok; rozgrywane na nich zdarzenia zdawały jej się niedostępne. Być może była kwestia przyciągania – podobieństwa niestrudzenie dążyły do siebie, a przeciwieństwa odpychały. I tylko niekiedy, raczej dzięki niedopatrzeniom ze strony przysypiającego losu, sztywne zasady traciły moc. W wyobrażaniu Potter ich nie dzieliło tak wiele; pobieżne skojarzenie z własną siostrą tylko upewniło ją w tym przeświadczeniu i dlatego – mimo oczywistych wątpliwości – nie wycofała się ze złożonej obietnicy.
Odurzenie Confundusem przypadkowego strażnika pozostawiło w niej uczucie płochego niepokoju; jak już się stąd wyrwą na pewno jego mglista sylwetka powróci do niej z ukłuciem winy. Nie zdobyła się na żaden większy protest z prostego powodu – dbanie o własne bezpieczeństwo przeważyło nad troską o mężczyznę; nie mogła sobie pozwolić na zostanie przyłapaną. Poza tym owo sprawne unieszkodliwienie zagrożenia przypomniało jej o własnych brakach, o wahaniu, które oplatało jej wolę. Nie czuła się swobodnie ze swoją bezradnością – najmniejsze potknięcie czy narażenie się Ministerstwu mogło być tragiczne w skutkach. Dlatego obiecywała sobie, że będzie się bardziej starać; że sobie poradzi. Nie miała innego wyboru.
Skinęła głową na pochwałę Tatiany; lodowata kłódka lśniła w niewielkim blasku lumos, gdy alchemiczka odkładała ją na przypadkową półeczkę, na której stał już spryskiwacz do roślin. Niepewnym wzrokiem przesunęła po zaciemnionym pomieszczeniu, prędko próbując łowić niewyraźne kształty, które wyznaczała smuga światła. Wcześniej nie pomyślała o tym, że wymienione ingrediencje mogą być dla kobiety nieznane; nie były to raczej rzadkie składniki – mogły rosnąć w pierwszym lepszy ogródku, prowadzonym przez umiejętnego zielarza. No, może rzeczywiście odnalezienie ich dla zwykłego laika nie było tak prostą sprawą. Odgarnęła pospiesznie opadające na twarz jasne kosmyki, po czym sama rozświetliła czubek swojej różdżki. — Męczennica cielista — odpowiedziała odruchowo, dopiero po chwili kierując spojrzenie w stronę swojej dzisiejszej towarzyszki. — Postaram się znaleźć je wszystkie, a ty sprawdź co jest za tamtymi drzwiami — jej ton nie pobrzmiewał rezygnacją, posiadała doświadczenie, które znacznie sprawniej pozwoli jej odróżnić choćby lawendę od wrzosu; pamiętając nadal o swoich przypuszczeniach na temat niewielkiej pracowni, wskazała dłonią kierunek, w którym kryło się dodatkowe pomieszczenie. Jeśli będą mieć szczęście, mogą nawet uporać się z tym na czas nadejścia kolejnej sprawy do załatwienia, którą anonsowała Dolohov. Co jeszcze miała zaplanowanego dziś, o tej porze młodsza czarownica? Wolała nie pytać – jeszcze ponownie zostałaby wciągnięta w kolejny tajemniczy, nadmiernie skomplikowany, plan.
Effie Potter
Effie Potter
Zawód : alchemiczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
uśmiechnę się, gdy wieńce śniegu
zakwitną zamiast róż szeregu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9029-filomena-effie-potter#271867 https://www.morsmordre.net/t9035-mandragora#272286 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f155-dolina-godryka-chatka-z-winorosla https://www.morsmordre.net/t9036-skrytka-bankowa-1717#272290 https://www.morsmordre.net/t9038-filomena-peony-potter#272314
Re: Szklarnie [odnośnik]08.02.21 14:12
W miejscu takim jak Nokturn, później cały Londyn, a finalnie wielka, pokryta wojenną powłoką Anglia, czasami wygodniej – bezpieczniej – było przymknąć oko na pewne rzeczy. I choć jesień wisiała w powietrzu, a wraz z nią ciężki oddech nerwowości wkradał się na opustoszałe ulice, zaglądał do smętnych domostw i trwożył serca, wygodniej było nie zwracać uwagi na pewne przywary.
Panna Potter miała, poza oczywistym fachem w zgrabnych dłoniach, jedną zasadniczą zaletę; nie była szlamą. Poza tym, nie była też głupia, choć naiwności na pewno nie można jej było odmówić. Naiwności, bądź jakiejś dziwnej przekory, której Tatiana nie rozumiała, i nie starała się zrozumieć. Jeśli nadarzała się okazja, trzeba było ją wykorzystać.
Niekoniecznie przejmował ją los matki Effie, czy nawet sama blondwłosa alchemiczka; czasami bywała irytująca, ale na niektóre rzeczy można było przymknąć oko. Była przydatna. Czasem zabawna. W chwili takiej jak ta pomocna.
Tylko głupiec myślałby wtedy o jakiś głupiutkich zasadach moralnych, koloryzowanych przez wszystkich na okrągło. Głupiec albo desperacko porządny człowiek; jedno i to samo.
Chociażby ze względu na fakt, że za kilka dni mogły być martwe; zarówno jedna jak i druga, choć Dolohov beztrosko wciąż wierzyła we własne bezpieczeństwo, skryta pod płaszczem nie tyle co własnych możliwości, co wpływowych dłoni przyrodniego brata.
Przeszła przez pomieszczenie; leniwie, powoli, odrobinę niedbale, raz po raz obracając w dłoniach różdżkę i oświetlając pojedyncze półki, stoły i szafeczki, które niewątpliwie kryły w sobie ingrediencje. Niespecjalnie interesowało jej co leżało gdzie, nie planowała tu wracać w najbliższym czasie. A nawet jeśli, od czego miała pannę Potter?
Uniosła brew ku górze, kiedy Effie wskazała drugie pomieszczenie; przez chwilę stała w bezruchu, oświetlając promieniem z różdżki lico blondynki, niedługo później faktycznie jednak przeszła we wskazanym przez nią kierunku. Szybkie alohomora i charakterystyczny szczęk w zamku pozwoliło jej przedostać się dalej – do kolejnego składziku, dużo mniejszego, z charakterystyczną, średnio przyjemną wonią. Na środku pomieszczenia stał drewniany, duży stół z kociołkiem i jakimiś składnikami rozrzuconymi niedbale wokół – może komuś się spieszyło na tyle, że porzucił zaklęcie sprzątające za sobą?
Nie miały czasu bawić się tutaj w gotowanie; krótkim machnięciem różdżki i wyszeptanym accio zgarnęła kilka rzeczy, tyle, ile akurat zmieściło się jej do dłoni, później wracając do panny Potter.
– Pracownia, nic ciekawego – skwitowała, podnosząc spojrzenie na dziewczynę. Może tutaj, gdy miały wszystko na miejscu, mogłyby pokusić się o więcej eliksirów; czas jednak był nieubłagany, nawet dla kogoś tak pozornie beztroskiego jak Dolohov. Podchodząc bliżej Effie, wsunęła jej do kieszeni nagromadzone – wcale nie skradzione – składniki.
– Masz wszystko? – rzuciła krótko, a upewniwszy się, że jakaśtam męczennica, lawenda i cynamon faktycznie znajdują się w wyposażeniu panny Potter, skinęła głową. Niedługo potem skierowały się do wyjścia; szła przodem, z różdżką wciąż uniesioną ku górze, choć teraz już potraktowaną zaklęciem nox. Kto wie, może jeszcze spotkają tu kogoś jeszcze?
Naprawdę łudziła się, że nie – okrutnie kurczył jej się czas, a noc była przecież jeszcze młoda, lista zadań długa.


zt x2 :pwease:



will the hunger ever stop?
can we simply starve this s i n?
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Szklarnie
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach