Wydarzenia


Ekipa forum
Szatnie
AutorWiadomość
Szatnie [odnośnik]15.07.15 16:38
First topic message reminder :

Szatnie

Na końcu długiego korytarza znajdują się drzwi od lat nie odnawiane, jakby celowo nie zwracające na siebie uwagi. Za nimi znajduje się szatnia pracowników departamentu przestrzegania prawa czarodziejów, którzy przed wyjściem do pracy w terenie, przebierają się tutaj w mundury z logiem Ministerstwa Magii. Pomieszczenie nie grzeszy komfortem, pomimo przestronności; podłogę wylano betonem, a ściany proszą się o przemalowanie. Na duże okna rzucono zaklęcia jak w każdym z departamentów, jednak tutaj obrazują one realną pogodę, tak by każdy z pracowników wybrał dobry strój. Na przeciw każdej z fioletowych szafek, znajdują się podniszczone, drewniane ławeczki. W sali wyznaczono także część na prysznice, gdzie pracownicy mogą zmyć z siebie znój swoich obowiązków.
Każda ze służb ma tutaj swój własny sektor. Dodatkowo, gdy w życie weszło równouprawnienie i kobiety także zaczęły pojawiać się wśród pracowników działających z przestępczością, rewiry przedzielono na mniejsze części, tak by panie mogły spokojnie zmienić ubrania, nie obawiając się o swoją prywatność.
Choć do szatni można wejść bez specjalnych uprawnień, to każda z szafek zamykana jest na specjalnym, indywidualnym znakiem, chroniącym przed kradzieżami.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Szatnie - Page 6 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Szatnie [odnośnik]21.07.19 18:56
Skinął głową. Jeśli naprawdę czuła się na siłach, nie mogło zaistnieć nic, co by jej przeszkodziło. Justine miała w sobie determnację, której od dawna nie widział w oczach nikogo innego - doświadczenia zahartowały ją mocniej niż innych, szaleństwo minister odbiło się na niej silnym cieniem, ale teraz wszystkie tamte horrory mogły powrócić, na dodatek nasilone. Malfoy nie był już szalony, był inteligentnym człowiekiem opętanym nienawiścią do takich jak ona. A to sprawiało, że był jeszcze bardziej niebezpieczny od swojej poprzedniczki. Wcale nie mniej obliczalny. Tonks odstawała od innych rekrutów wiekiem, ale to dawało jej przewagę doświadczenia - nikłego bo nikłego, jak na aurora - ale jednak zaznanego; niezależnie od tego, czekało na nią jeszcze mnóstwo pracy. Musiała opanować cichy chód, wyostrzyć zmysły, nabrać wytrzymałości, popracować nad kondycją i zdolnościami walecznymi. Radziła sobie w pojedynkach, przynajmniej tych z użyciem różdżki - ale jej zdolności wymagały oszlifowania. Nie było to jego rolą, nie był zresztą ku temu kompetentny, sam wciąż ćwiczył - pracował za to nad jej tężyzną fizyczną i nie był zachwycony jej postępami. Prawdopodobnie nigdy nie będzie - ale musiał doprowadzić do tego, by przynajmniej zdała końcowy egzamin. W stopniu przynajmniej zadowalającym. I nie zawiodła krótko po nim.
Nie spodziewał się z jej strony podobnego pytania - umilkł na moment, unosząc ku niej spojrzenie. Spokojne, ale pozbawione ciepła; w pracy był służbistą, poza nią mógł zdjąć mundur i napić się piwa. Teraz - wypił jedynie kolejny łyk wody z wciąż trzymanej w dłoni szklanej butelki. Brendan znał swoją drogę od dziecka, nie znał innej, podążył tą, którą kroczył jego ojciec i większa męska część jego rodziny. Drogą sprawiedliwości, drogą prawości, drogą magii i miecza, nienawidził ludzi, których ścigał, szczerym sercem. Poświęcił na to swoje życie, już w Hogwarcie większą część czasu spędzając nad książkami, by osiągnąć jak najlepsze wyniki z owutemów - wymogi dostania się na kurs od zawsze były drakońskie. Ale Brendan wiedział, że nie mógł zawieźć martwego ojca - i chciał, by był z niego dumny, choćby już po śmierci. Niepowodzenia go wzmacniały, uczyły zawziętości, wiedział, że ciężką pracą był w stanie sobie poradzić ze wszystkim. W pewnym momencie dopadł go lęk, że mógłby nie podołać. Wtedy, kiedy utracił rękę. Ale lęk szybko wyparła determinacja, z jaką wyćwiczył lewą kończynę.
Może on i Tonks mieli ze sobą więcej wspólnego, niż mu się początkowo wydawało.
- Nie - odpowiedział w końcu, krótko, ale z surową pewnością siebie. Był dokładnie tam, gdzie powinien być. Od lat. Nie pozwalał sobie na wahanie. Skinął lekko głową na jej słowa, niedbale wskazując na drążek. - Dopiero jedna z pierwszych - odparł, mieli spędzić w ten sposób jeszcze wiele miesięcy. Miał nadzieję, że pewnego dnia będzie mógł wypowiedzieć podobne słowa do niej. - Do roboty - Ponaglił ją, obserwując ruchy jej ciała - poobijanego, rannego, ale w przyszłości niejeden raz przyjdzie jej zebrać siły, by w podobnym stanie pokonywać granice własnych możliwości. - Żwawiej - Podniósł nieco głos, wiedząc, że nie miała dość siły w ramionach. Przez chwilę przyglądał się jej ćwiczeniom, ale nie mógł zostać po godzinach - miał do dokończenia parę raportów. Wyszedł w trakcie, zostawiając ją samą.

zt x2 :paker:


we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3635-brendan-weasley https://www.morsmordre.net/t3926-victoria#74245 https://www.morsmordre.net/t12222-brendan-weasley#376277 https://www.morsmordre.net/f171-devon-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t3924-skrytka-nr-786#74241 https://www.morsmordre.net/t3925-brendan-weasley#74242
Re: Szatnie [odnośnik]22.07.19 2:46
|18 listopad?

Nie dało się ukryć, że na przestrzeni ostatnich trzech miesięcy wyraźnie stracił na formie, jak również wadze. Wyrządzona mu przez Voldemorta krzywda podczas szczytu pociągnęła ze sobą pasmo nieprzespanych nocy, nerwów oraz poczucia winy. Dołożyć do tego należało również wciąż zapełniający się grafik obowiązków wynikających z nieustannie utrudnianej pracy oraz zaangażowania się w sprawy Zakonu. Wszystko to było powodem do przekładania treningów. Naturalnie wcale mu to nie przeszkadzało. Wręcz odnajdywał radość w tym, że miał powody by unikać sali treningowej. Wysiłek fizyczny nigdy w końcu nie był tym w czym odnajdywał przyjemność. No, może poza jeździectwem, które bardziej traktował jak rekreację niż faktyczny sport. Samo przywoływanie wspomnień ze szkolenia, kiedy to właściwie nie posiadał żadnej kondycji powodowało fantomowe bóle w mięśniach. Teraz było lepiej. Dużo lepiej. Niemniej...nie mógł nie pojawić się na samej sali ćwiczebnej z cierpiętniczym wyrazem twarzy. Wiedział, że nie mógł pozwalać sobie na nieregularność. Zachowanie sprawności fizycznej, jako auror, było jego obowiązkiem. Ponury humor nieco z niego zszedł po tym, jak zauważył, że Weasley nie okupuje dziś swego placu zabaw. Tyle dobrego. Wystarczyło, że i tak czuł się przy Brendanie jak kujon z poważnym wklęsoklaciem. W zasadzie to mało kto przy ryżym aurorze prezentował się normalnie. Mruknął sam do siebie potakująco. Kątem oka dostrzegł za to kuzyna któremu kiwnął na powitanie głową, a następnie zabrał się za rozgrzewkę. Serce przyśpieszyło, a na czole zaczęły pojawiać się pierwsze krople potu. Gdy skończył przetarł twarz i kark ręcznikiem. sięgnął po wodę.
- Sam - zawołał kuzyna widząc go w chwilowej bezczynności - zechciałbyś mnie asekurować przy sztandze...? - rzucił mu samemu podchodząc do ławki do podnoszenia ciężarów wcześniej odpowiednio dociążając sztangę - Widziałem, że się nie oszczędzasz. Długo już tu siedzisz? - zagadał do niego niezobowiązująco rozkładając się na ławce i jak na razie przymierzając chwyt do wiszącej w bezwładzie sztangi - W zasadzie, mogę cię o coś spytać? Tylko nie przyduś mnie sztangą. Mówiłeś Justine o Gabrielle...? - podjął temat zaraz wprawiając drążek z obciążeniem w ruch w rytm pierwszej serii.


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Szatnie [odnośnik]24.07.19 0:44
| 18 stycznia

Sale treningowe stały się ostatnimi czasy - dodatkową formą aktywności, jaką wyrobił sobie podczas pracy - jeśli tylko miał okazję i poza nią. Świadomość braków i konieczności ciągłego rozwoju nie tylko biegłości magicznych sprawiały, że zdwoił wysiłki, by wypracował sobie nieco więcej siły i zwinności. Magia była niezastąpionym orężem, ale jak słabe ciało mogło utrzymać większa moc? Nie chodziło jednak tylko o racjonalne przyczyny.
W wysiłku odnajdował... spokój. Forma odreagowania nagromadzonych wrażeń, które nie mieściły się ani w myślach, ani tym bardziej w emocjach. Treningi stały się więc swoistym rytuałem, który pomagał mu uporządkować chaos, który krążył w jego głowie. Działo się wystarczająco wiele, by miał do tego powody, a świadomość, że uzurpator rościł sobie prawa do prób wykluczenia pracy aurorów, działała mu na nerwy. Nie tylko jemu. To, co wyczyniało Ministerstwo przekraczać zaczęło jakiekolwiek normy prawowitej działalności. Odsuwano ich do idiotycznych zadań i gdyby nie Wizengamot, już dawno zostaliby wywaleni na bruk.
Odetchnął ciężko, opadając na ziemię i wypuścił z palców drążek, przy którym się podciągał. Poruszył barkami, zataczając ramionami kręgi i w końcu odwracając się do wnętrza sali, dostrzegając, ze oprócz pierwotnej obecności, znalazła się jeszcze jedna. Anthony, któremu skinął głową na powitanie. Początkowy zamiar zaczepienia zmienił się, widząc, że mężczyzna skupia się na ćwiczeniach. Nie widział go od dłuższego czasu w podobnej formie, więc tylko kątem oka zerknął, a sam podszedł treningowego manekina. Tym razem skupiając się na precyzyjności zadawanych ciosów, z każdym kolejnym nadając im większego impetu. owinięte bandażami dłonie stały się mokre od potu i Skamander z ostatnim silnym uderzeniem, odsunął się się, pozostawiając miejsce wolnym, dla kolejnych ochotników. Raz jeszcze poruszył ramionami, rozluźniając obolałe mięśnie. Sięgnął po wiszący ręcznik, przecierając twarz zroszona wilgocią.
Odwrócił się, słysząc własne imię - Jasne - potwierdził i ruszył w stronę kuzyna. rzucił materiał na ramię - W zasadzie tak, jestem już po swojej zmianie - mówiąc to, ulokował się przy ławeczce, stając przy głowie Anthonego, by przygotować się do asekuracji. Zerknął w dół, słysząc pytanie i coś w tonie już mu mówiło, że nie będzie zadowolony z treści - I tak byś zapytał, niezależnie od mojej zgody - uniósł wyżej jedną brew sugerując mgliście, żeby po prostu mówił - Skamander nachylił się, chwytając w palce drążek z obciążnikami sztangi. Wzmocnił uchwyt, w reakcji na kolejną kwestię kuzyna, a potem, seria cieni przemknęła przez jego twarz, prawdopodobnie, doskonale widoczna dla leżącego mężczyzny - Jeszcze mogę to zrobić - odpowiedział z opóźnieniem, odpowiednio jednak wypuszczając z dłoni drążek - Częściowo - nie zawahał się w odpowiedzi, chociaż wspomnienie ostatniej rozmowy z Just wirowało w jego głowie, wyciskając z niego gniewne iskry. A połączenie imienia Just z tożsamością istnienia w jednym zdaniu z Gabrielle, wywoływało w nim nienaturalne spięcie. Tak nieczęsto zdarzało mu się słyszeć jej imię, że czuł się wrzucony w jakieś wspomnieniowe deja vu - Ostatnio ostro się pokłóciliśmy. Przegięła i nie sądzę, żeby ten temat więcej się pojawił - nawet jeśli nie zamierzał, brzmiał chłodniej. Odczekał chwile, by kuzyn zakończył jedną z pierwszych serii - Czemu pytasz? - złapał drążek, odciążając mężczyznę i pozwalając na moment oddechu.


Darkness brings evil things
the reckoning begins


Ostatnio zmieniony przez Samuel Skamander dnia 29.07.19 16:58, w całości zmieniany 1 raz
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Szatnie - Page 6 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Szatnie [odnośnik]25.07.19 14:27
Czuł to palące mrowienie pod skórą, kiedy to był na półmetku rozgrzewki. Pierwsze krople potu  wypłynęły na czoło, a oddech przyśpieszył, lecz nie stracił na równości. Nawet jeżeli był jednym z mniej sprawnych aurorów to mimo wszystko przeszedł szkolenie i nie było mowy by po rozgrzewce czuć zmęczenie. Te dopiero miało nadejść.
Przygotował obciążenie nie poganiając kuzyna ani spojrzeniem ani gestami. W ciszy przygotowywał się do wysiłku, ćwiczeń. Połozył ręcznik na ławce kładąc się na niej. Zadarł lekko głowę wplątując dla wygody z włosów rzemień który do tej pory ściskał blond włosy w ciasnym koku. Oswobodzone, powyginane od uścisku zaczęły dodatkowo skręcać się od wilgoci potu. Położył się na ławce na której uprzedni rozłożył ręcznik. Zaczął przymierzać się do chwytu.
- Staram się być taktowny. Nie psuj tego - mruknął z udawanym wyrzutem nie mogąc nie poczuć rozbawienia uwagą Samuela. Obaj jednak faktycznie wiedzieli, że jeżeli coś siedziało w jego głowie to wychodziło na światło dzienne niekoniecznie odziane w odpowiedni sposób. Wspomnienie zgromadzenia aurorów na szkockich wzgórzach naszło samo z siebie. To tam wyraził wprost co myśli o postawie jednego z Tonksów i pracownicy wiedźmiej straży. Do tej pory te zdanie nie uległo zmianie. Oni jednak w przeciwieństwie do kuzyna z którym łączyło go nazwisko, krew oraz przyjaźń byli nieznaczącym tłumem, szumem. Ostatecznie zadał pytanie robiąc wcześniej zaciętą minę kiedy zmuszony był napiąć mięśnie by podtrzymać niespodziewanie podpuszczony ciężar. Gdy Samowi przeszły wygłupy Thony poprawił chwyt by był czysty technicznie i zaczął unosić sztangę w górę i w dół rozpoczynając pierwszą serię ćwiczenia. Pilnując oddechu słuchał odpowiedzi dostrzegając w stojącym nad nim Samie plejadę cieni przemykających po jego twarzy.
- Ponieważ... -zaczął kiedy zaciskając zęby wznosił sztangę wyżej by przy wsparciu asekuranta wznieść ją na zatrzask. Podniósł się do siadu strzepując i rozluźniając ramiona - ...już jakiś czas temu wyznała mi, że cie kocha. Nie było to niespodziewane. Sam wiesz - każda cie kocha - gdyby był bardziej żartobliwym człowiekiem dodałby pewnie do tej końcówki coś zaczepnego, lecz nie był. Ograniczył się jedynie do wymownego spojrzenia jakie czasem posyłał mu na szkolnych korytarzach widząc nowe, orbitujące wokół niego stworzenie. I tak postrzegł wówczas Justine. Nie było to coś nowego - Była jednak chwila w której odniosłem wrażenie, że wie więcej niż zazwyczaj to w takich przypadkach bywało - to go już go jednak zaskoczyło - W ten wieczór po szczycie, wiedziała jak wejść do mieszkania, miała zakupy, ze swobodą poruszała się po kuchni...traktujesz to poważnie, Sam? - starał się nie brzmieć niedowierzająco, lecz to było na nic - Czy tylko sypiacie ze sobą? - to łatwiej byłoby mu zrozumieć. Od lat nie widział by Samuel próbował się angażować i świadomość tego stanu rzeczy stała się swego rodzaju wyznacznikiem normy. Może jednak coś się zmieniło?
- Kłótnie - może powinniśmy uczynić z nich jakichś rodzinny sport westchnął cierpko kładąc się na nowo na ławce i chwytając sztangę. Talk osypał mu się z dłoni nieznacznie na twarz - Odwiedziłem Roselyn. to było piekło - podsumował krótko dając znak by Sam zwolnił obciążenie. Anthony poczuł jak sztanga dociska się do klatki piersiowej. Płynnym ruchem z wydechem odepchnął ją wyżej.


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Szatnie [odnośnik]03.09.19 23:11
Rozgrzane treningiem ciało, przyjmowało - z czasem - coraz większą dawkę wysiłku. Dostrzegał zmiany nie tylko drogą obserwacji. Wiedział, ile był w stanie znieść kiedyś. I wiedział, jak wyglądało to aktualnie.
A kiedy ktoś pytał go, czemu w ogóle trenował tyle - jako czarodziej - skoro miał magię, nie wahał się z odpowiedzią. Wielka moc zobowiązywała. To on ostatecznie zadawał obrażenia, przez jego wolę płynęły ciosy - nawet jeśli to magiczne. A więc ciało musiało być w stanie udźwignąć tę odpowiedzialność. Nie mówiąc już o tym, że bywało wiele momentów, kiedy magia odmawiała posłuszeństwa. Ale było też coś więcej, coś ponad powagą i odpowiedzialnością. Coś w męskiej naturze ciągnęło do wszelkich odmian siły. I chociaż najprostsza forma tkwiła w fizycznej tężyźnie, rozciągało się to na inne aspekty.
Dziś zbiegało się w aurorskiej sali treningowej więcej niż jeden powód. Spotkanie z kuzynem, chociaż wydawało się zwyczajnym, nosiło znamiona swoistej formy odprężenia. Nawet, jeśli padające pytania rysowały się niejednoznacznym cieniem - Za późno - odsłonił zęby w kwadratowym uśmiechu. Zbyt dobrze znał kuzyna, by po pierwsze - gniewać się za formę wypowiedzi, jaką zwyczajowo stosował, po drugie, w przypadku Anthonego, nie miał powodów obawiać się zadawanych pytań. Był rodziną, to prawda, ale był i przyjacielem jednocześnie. Wiedział o nim więc... niż ktokolwiek.
Nachylił się, podtrzymując sztangę, jednocześnie obserwując oblicze, które napinało się z wysiłku. Odsunął się, gdy auror przerwał serię. Odetchnął cicho i tylko ciemne brwi zadrgały - Wygląda na to, że opowiedziała o tym najpierw wszystkim dookoła - zacisnął usta i raz jeszcze odetchnął, tym razem rozluźniając się - tak, wiem - wzruszył ramieniem. Kiedyś być może byłby dumny, słyszą podobne stwierdzenie, ale przecież zmienił się, nie próbował uganiać się za kolejnymi porywami serca, lekkoduch, zniknął, a jeśli już prowokował, nie było w tym notorycznej premedytacji. Zabawne jednak, że często mylono uprzejmość z flirtem.
- Była przyjaciółką - nie bardzo wiedział, jak poskładać w całość tłoczące się myśli, tym bardziej, ze do tej pory nie rozmawiał o tym z n nikim. Irytował go za to fakt, bo z tego co słyszał wynikało, że Just opowiadała o tym więcej niż jednej osobie. I to nawet nie przyjaciółkom. Czemu zdradzała się z uczuciami Anthonemu? - Ale przyjaciółka chciała czegoś więcej. Czegoś, czego dać jej nie mogłem - pokręcił głową - Gdybym się z nią przespał, tylko pogorszyłbym wszystko. Musiałem to uciąć, zanim poszłoby za daleko. Mam inny cel niż związki, dużo ważniejszy - przetarł skroń, szukając odpowiedniego słowa - Ona... ma jakąś obsesję na moim punkcie, za daleko idącą. Nie podoba mi się to - pamiętał zbyt dobrze słowa, które wypowiadała w mieszkaniu, zanim kazał jej wyjść. Przetarł dłonie, zaciskając w pięści, by potem nachylić się nad ławką. Klepnął palcami o uda, a potem uśmiechał się krzywo - Nie wiem, kto wygrywa w tym sporcie, ale czuję, że też masz coś do powiedzenia - zaczął, chwytając sztangę i podtrzymując ją, zanim przyjaciel rozpoczął serię. Cicho gwizdnął - O co poszło tym razem? - zawiesił pytanie w powietrzu, wiedząc, że zanim otrzyma odzew, minie chwila, przeciągana oddechem treningowego wysiłku. Nie mieszał się w sprawy miedzy Rose i Anthonego, ale wiedział dlaczego postępował tak a nie inaczej i zgadzał się z kuzynem. Jako aurorzy ciążyła na nich nieustanna forma niebezpieczeństwa. Będąc w zakonie, dokładali tam cegiełek win, za które wrogowie ich ścigali. Każdy, kto znajdował się zbyt blisko, był narażony na to samo. Czy tak trudno było to zrozumieć?


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Szatnie - Page 6 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Szatnie [odnośnik]13.09.19 3:04
Przez chwilę mógł odnieść złudne wrażenie, że znów są nieodprutymi z naiwności młodzieniaszkami. Kuzyn dokazywał, a on wywracał oczami usilnie tworząc pozory zobojętnienia zdradzając się jednak za każdym razem lisim uśmiechem. Chwilowy miraż, fatamorgana. Nic nie było już takie jak wtedy. Samuel się zmienił. Mnogo szpecące go blizny, jak i postępujący każdego dnia dystans do wszystkiego i wszystkich były tego wypadkową. Anthony również nie poznawał już samego siebie. Chorobliwie wręcz reagował na pompatyczne, idealistycznie rzucane na wiatr hasła zapominając, że niegdyś przemierzając szkolne korytarze samemu nimi operował. Jego pragmatyzm się umacniał, wiara w ludzi słabła.  Nie byli już tymi samymi ludźmi, lecz łącząca ich przyjaźń zdawała się przeobrażać wraz z nimi z chłopięcej w dojrzałą męską, nawet braterską. Nawet jeżeli nie pochwalali swoich wyborów to byli w stanie je zaakceptować, dostrzec istnienie napędzającej ich do takiego, a nie innego działania motywacji. Niewielu chciało zadać sobie podobny trud. Zwłaszcza w stosunku do Anthonego, który był coraz lepszy w wynajdowaniu sobie nowych wrogów. Myśl, że ktoś w tym wszystkim jakkolwiek go rozumiał pomagała utrzymać się w przekonaniu, że jeszcze zwariował. Przynajmniej nie do końca. Cenił więc te chwile kiedy stawał się powiernikiem sekretów, jak i samemu mógł podzielić się swoimi. Poczuć się zwyczajnym, normalnym.
Słuchał zatem kuzyna oddychając równo, głęboko. Pilnował rytmicznej pracy całego ciała podczas podnoszenia ciężaru. Mięśnie brzucha były w ciągłym napięciu, barki, ramiona i klatka piersiowa pracowały rytmicznie. Nie starał się wykonywać ćwiczenia jak najszybciej w jak najkrótszym czasie. Robił to wolniej co w praktyce było trudniejsze, wymagało większego wysiłku. Przerwę między seriami powitał tym chętniej. Rozłożony na ławce ręcznik podciągnął ku sobie ścierając z twarzy i karku pot. Uśmiechnął się trochę arogancko
- Sam, nie chcę mówić w tym momencie tego co zazwyczaj mówiłem, kiedy słyszałem, jak wspominasz o swoich przyjaciółkach - to się posypie, to nie może się udać - powiem więc, że jakoś mnie nie zaskakuje finał - podsumował, a gdzieś po jego twarzy błąkało się niewypowiedziane na głos aniemówiłem i jakiś rodzaj satysfakcji, którym prawdopodobnie zarabiał na fangę w nos. Nie było nowością, że Anthony był sceptykiem przyjaźni między kobietą, a mężczyzną - przyjaciółkę zawsze będziesz traktował delikatniej niż przyjaciela. Przyjaciółka zaś bezpieczniej będzie się czuła przy przyjacielu niż przyjaciółce. Wyjątek od reguły przejdzie w specjalność, a stąd już równia pochyła do związku - niemalże ćwierkał będąc zadowolonym, że może zrobić kuzynowi wykład ku przypomnieniu i przestrodze - A ty jeszcze pozwoliłeś jej się zadomowić... To jak dmuchnięcie w rozżarzone węgle. To nie mogło nie pogorszyć wszystkiego - pokiwał z niedowierzaniem ale i z rozbawieniem. Sam mógł odnieść wrażenie, że Thony ewidentnie, niewinnie się z niego naśmiewał co nie było zresztą takie dalekie od prawdy - robił to. Był naprawdę okropnym człowiekiem - Pomieszkuje u ciebie pomimo tego wszystkiego..? -  podpytał zastanawiając się, czy ucięcie tego nastąpiło przed jego najściem, czy po. Jak przed, a Samuel chciał to uciąć to chyba powinien sięgnąć po ostrzejszą siekierę. Z ta myślą położył się na ławce zaczynając kolejną serię ćwiczeń. Mimo wszystko powinien cedzić myśli przy kuzynie, który go w tym momencie asekurował. Dla swojego dobra. Te jednak szybko popłynęły w stronę Roselyn, a to zaś budziło jakiegoś rodzaju frustrację pod naporem której gubił nieco tempo ćwiczenia. Zacisnął zęby szykując się już na jakąś reprymendę ze strony, jakby nie było, przełożonego, a potem ponownie, gdy musiał wznieść sztangę na zatrzask. O co poszło... Westchnął bardziej ze zrezygnowania niż wysiłku. Nie wiedział od czego zacząć - Nie wiem od czego zacząć - powtórzył własne myśli będąc kompletnie rozbrojonym - Za każdym razem gdy z nią rozmawiam odnoszę wrażenie, że o wszystko - o to co zrobił, czego nie zrobił - Powinienem ją odwiedzić, porozmawiać na spokojnie, kiedy to wróciłem w kwietniu. Chodzi głównie o Melanie. Nie jestem materiałem na ojca. Szkoda, że musiałem wszystkich utwierdzić dopiero po fakcie - chwyciło go rozgoryczenie. przyparty do muru, kiedy dano mu wybór mimo wszystko nie potrafił przedłożyć swojej córki ponad własną ambicję. Odrzucił ją, odrzucił Roselyn, rodzinę, dom w pogoni za insygniami egzekutora prawa. Dziś dalej uważał, że postąpił słusznie. Jak to świadczyło o nim, jak o ojcu...? - Mleko się jednak rozlało - bąknął głucho. Istnienia Melanie nie dało się wymazać tak, jak odpowiedzialności, którą mimo wszystko względem jej nosił - Ostatecznie nie śpieszyło  mi się jednak do tego by zabrać się za próbę posprzątania. Nie wiedziałem jak. Koniec końców spotkałem ją dopiero we wrześniu podczas zebrania. Sam wiesz którego. To była porażka, Sam... - złapał pręt, lecz ramiona miał wiotkie. Czuł, że dotyka jakiegoś dna w samym sobie. Nie lubił niespodzianek, nie lubił być nieprzygotowany, a wówczas to wszystko w niego uderzyło ze zdwojoną siłą - Nim pomyślałem, gdy było już po, poszedłem za nią. Naszedłem ją w jej własnym domu wieczorową porą i byłem sobą z tej najgorszej możliwej strony - uśmiechnął się, lecz w geście tym nie było żadnej wesołości. Był zażenowany sobą samym. Nie tak to powinno wyglądać, nie tak powinien podejść do sprawy. Wbił jej już nóż w plecy. Nie powinien nim w niej dłubać. Wyrzuty sumienia go obsiadały, skubały. Sztanga którą wzniósł w porównaniu do tego wydawała się  dziwnie lekka.


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Szatnie [odnośnik]23.01.20 20:28
To nie tak, że się denerwowała. Pierwsze dni stażu nigdy nie należały do najlepszych. Praca biurowa wszędzie wyglądała podobnie. Tyle tylko, że ona miała pracować w Biurze Aurorów. A to, traktowała jako osobiste wyzwanie. Dlatego, gdy została wysłana z niecierpiącą zwłoki informacją, do jednego ze starszych aurorów, niemal pobiegła, łapiąc w dłonie teczkę. Częściej do tej pory wysyłano ją do spraw bardziej błahych, albo przepisywania i segregowania stert dokumentów. A teraz - mogła chociaż musnąć świata, którym zajmowali się aurorzy. Tak bardzo chciała pracować, jak oni, ale - nie miała większych predyspozycji. Nawet startowała na kurs, ale poległa przy pierwszych, fizycznych egzaminach.
- Skamander!... - zawiesiła głos, rejestrując, że na sali treningowej znajdowało się ich mężczyzn - Ten.. - który z nich był starszy? - Anthony Skamander - zamrugała i odkaszlnęła. Dla podbicia własnej pewności siebie, przycisnęła do siebie teczkę z dokumentami, niby tarczę. Odetchnęła. Mogła się domyślić, że jej drogie koleżanki wysłały ją specjalnie. Chrzest bojowy, czy co?
Nie była pewna, przed czym miała się chronić. Czy własnym zakłopotaniem, typowym dla stażystek biurowych, czy też przed widokiem, jaki się przed nią rozciągał - Miałam pana wezwać jeśli odezwie się świadek w sprawie dochodzenia, które pan prowadzi.  Jeśli się nie mylę. Nie tylko się skontaktował, ale jest tutaj... I czeka na pana - raz jeszcze wstrzymała głos, nie opuszczając wzroku, śledząc przez kilka chwil to jednego z mężczyzn, to drugiego. Była wciąż nowa w biurze, ale zdążyła zarejestrować kilka jednostek, które przyciągały spojrzenie.
Odkaszlnęła powtórnie i przygryzła usta, zastanawiając się, z który przyjdzie jej rozmawiać. Powinna prawdopodobnie się ruszyć od razu, ale coś kazało jej stać w miejscu, jak filigranowy posąg - Mam... te dokumentacje - dodała jeszcze, bardziej niepewnie. Nie bardzo wiedząc, co z nią właściwie zrobić. Nadal stojąc w przejściu, wysunęła przed siebie teczkę.


I show not your face but your heart's desire


Ostatnio zmieniony przez Ain Eingarp dnia 29.01.20 13:19, w całości zmieniany 1 raz
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Szatnie - Page 6 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Szatnie [odnośnik]25.01.20 22:58
Stojąc obok Samuel asekurował go przy czymś więcej niż tylko jednym ze standardowych ćwiczeń. Pomagał również rozsupłać, rozprostować myśli. Był jedną z nielicznych osób która wiedziała o nim praktycznie wszystko, z którą dzielił się obawami, nadziejami. Nie byłoby kłamstwem powiedzieć, że łączyły ich bardziej braterskie niż zwyczajnie kuzynowskie więzi. Było w tym coś krzepiącego.
Przy kolejnej już z rzędu powtórce czuł wpływ wysiłku na swoje ciało. Sztanga już teraz wznosiła się z mniejszą niż wcześniej werwą. Stracił na dynamice, jednak zawzięcie utrzymywał rytmikę ćwiczenia chcąc jak najlepiej rozdysponować posiadaną jeszcze siłę tak by dotrwać do końca kolejnej serii. Usta zaciśnięte miał w wąską kreskę skrywając zaciśnięte zęby. Skóra wyciskała z siebie kolejne poty. Ze skupienia niemalże wyłamał go nawołujący głos kobiety. Zmrużył oczy kiedy ciężar sztangi zafalował na napiętych niemalże do granic możliwości mięśniach. Pomoc Samuela okazała się w tym momencie nieoceniona - ten wzniósł sztangę. Ze zdjętym balastem podniósł się do siadu, chwycił ręcznik którym przetarł zaraz twarz po to by w kolejnej chwili odwrócić się w stronę źródła dźwięku wraz z kuzynem. Nie wiedzieli, że wprowadzą tym samym biedną kobietę w zdezorientowanie. Jedna z jasnych brwi uniosła się wyżej w wyczekującym geście. Słuchając zbierał nadmiar wilgoci z karku ręcznikiem zezując w skupieniu na biurową pracownicę tym bardziej kiedy stała w jakiejś niepewności zaraz przed wejściem do sali. Dopiero przeskakując spojrzeniem między nim, a Samuelem doszedł do niego powód tej niepewności. Na jego twarz wypłynęło lekkie rozbawienie. Musiała być nowa.
- Tony to będę ja - podniósł jedną rękę tak by zwrócić jej uwagę. Wstał na równe nogi i z przerzuconym przez kark ręcznikiem zaczął się zbliżać do przybyłej - Trochę to nieoczekiwane... - mrukną nieco marudnie bo akurat tego się nie spodziewał. Kalkulował w myślach ile będzie potrzebował czasu na to by doprowadzić się do ładu - Można prosić tę dokumentację? - wyciągnął jedną dłoń wyczekująco, a otrzymawszy ją uchylił pierwszej strony by sobie przypomnieć o jaką konkretnie sprawę chodzi i który to świadek. To w końcu nie jedyna sprawa którą miał na głowie - Długo czeka czy też dopiero przyszedł? Ktoś zapoznaje go już z podstawowymi informacjami dotyczącymi procedury przesłuchania? Został przeprowadzony do sali przesłuchań czy też ciągle przesiaduje w poczekalni?


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Szatnie [odnośnik]29.01.20 13:44
Nie powinna była przyglądać się tak intensywnie dwójce aurorów. Nie licząc jednak konsternacji, nie miała wielu okazji do oglądania podobnych widoków. Być może nie była na stażu długo, ale nazwisko Skamander zdążyło pojawić się w zasłyszanych plotkach w różnych kontekstach. Nie tylko stricte pracowniczych. Była jednak na tyle ogarnięta, by nie wdawać się większe dyskusje. Była idealistką. Na swój ograniczony przez predyspozycje sposób.
Przeniosła wzrok na jasnowłosego, gdy w końcu potwierdził tożsamość. Pozwoliła sobie nawet na lekki uśmiech, prawdopodobnie też odsłaniając dołek w policzku, który zazwyczaj rujnował powagę, którą starała się wokół siebie tworzyć. Zmazała uśmiech wraz z niewielkim krokiem w tył, gdy mężczyzna pokonał dzieląca ich odległość. Intensywna woń skóry bardzo szybko wybiła ją z chwilowego zamyślenia - ...Ów świadek twierdził, że będzie Pan wiedział o co chodzi - była profesjonalistką. No dobrze, bardzo starała się nią być. Dlatego uniosła wyżej brodę, wsuwając w wyciągniętą dłoń aurora teczkę z dokumentacją, którą do tej pory zaciskała. W jasnych oczach błysnął podziw. Jak szybko mógł przejść do konkretów, gdy jeszcze przed chwilą skupiał się na zgoła innych działaniach? - Uhm... - odetchnęła powtórnie, przymknęła powieki i nerwowo poprawiła niesforne pasma włosów - Kiedy wychodziłam z biura był już prowadzony do sali przesłuchań, zakładam więc, że został też zapoznany z procedurami. Pan zaznaczał jednak, że będzie rozmawiał tylko z aurorem - zakończyła niemal na wydechu. I bardzo cieszyła się, że po drodze nie poplątał jej się język. Zaplotła dłonie za sobą, w skupieniu przyglądając się, jak auror przegląda poskładane kartki, a chociaż nie udało jej się rozpoznać, co właściwie znajdowało się w dokumentacji, nie umiała ukryć zaciekawienia. Wiedziała, że nie powinna była tak interesować się sprawami prowadzonymi przez aurorów. Tym bardziej, że nie raz opisywały rzeczy zbyt przerażające jak na jej wytrzymałość. Dokumentacje i opisy to jedno. Rzeczywistość zbyt często wylewała zimne kubły wody dla przypomnienia, jak wyglądała prawda.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Szatnie - Page 6 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Szatnie [odnośnik]31.01.20 2:30
- Ów świadek... - powtórzył po niej cicho pod nosem, bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego. Przekręcił w tym samym czasie okładkę akt przyglądając się personaliom człowieka który nie miał wyczucia czasu i wpychał mu się na siłę w z góry już ustalony plan dnia. Nie do końca przepadał za nadgorliwcami. Wbrew pozorom ciężko się z nimi współpracowało. Nie zamierzał jednak przecież udawać, że go nie ma. Westchnął w duchu kiedy dochodziło do niego, że człowiekiem tym się już się względnie zajęto. Biorąc pod uwagę relację stażystki to ten najpewniej siedział i stukał palcami w blat stołu.
- Powiedz mu więc, że auror zaraz do niego przyjdzie. Będę jednak wdzięczny jeżeli spróbujesz wyszarpać dla mnie chwilę zajmując go jakąś pogadanką o pogodzie czy czymś takim. Zaproponuj mu może kawy czy herbaty - kombinował. Nie było szans na to by Skamander ruszył w stronę sali przesłuchań narzucając na przepocone ciało mundur i udając, że jest w porządku. Nie był Randallem - mówił to wszystko nie odrywając spojrzenia od zlepka pergaminu który luźno kartkował. Ostatecznie zamknął między kciukiem, a palcem wskazującym - To na chwilę obecną zabieram ze sobą - powachlował teczką przenosząc swoje spojrzenie na kobietę i dopiero teraz dostrzegając, że ta z wyraźną ciekawością również starała się studiować akta czego jednak przez okładkę robić nie mogła - Proszę uważać - Ciekawość to ponoć pierwszy stopień do piekła - pouczył ją, jednak w głosie nie było krzty nagany, a coś z uprzejmej żartobliwości - Dziękuję pani za informacje. Może pani już odejść - dodał zwalniając ją z zadania. Odprowadzał ją spojrzeniem do wyjścia, a gdy na sali zostali na nowo już tylko z Samuelem odwrócił się do niego - Cóż... zawsze będzie mnie to chyba zastanawiało - wysyłają je tu by sprawić im, czy nam przyjemność...? - zawiesił retoryczne pytanie w powietrzu wymieniając zaraz po przeciągającej się ciszy uśmiechy z kuzynem. Chrzakną - Będę się zbierał, praca czeka. Mam nadzieję, że po będziemy mieli okazję pójść na szklankę ognistej. Chciałbym jeszcze z tobą o czymś porozmawiać - zaznaczył, a mijając młodszego zbił z nim pięści w dopingująco-pożegnalnym geście.

|zt


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933

Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6

Szatnie
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach