Wydarzenia


Ekipa forum
Wyjście na taras
AutorWiadomość
Wyjście na taras [odnośnik]22.04.20 15:04
First topic message reminder :

Wyjście na taras

Z jednej strony domu znajduje się obszerny taras, umiejscowiony zaraz nad wodą, która obmywa niższe partie domu. Drzwiczki nie są do końca szczelne, dlatego nie raz, silniejszy podmuch wiatru otwiera je. Deski skrzypią pod nogami, informując o czasie, jaki upłynął już w tym miejscu. Jednak żadnemu z domowników zdaje się to nie przeszkadzać. W powietrzu, od morza czuć słony zapach, których przynosi podmuch wiatru. Powietrze jest czyste i przyjemne.
Dom objęty Zaklęciem Fideliusa.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Wyjście na taras - Page 6 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks

Re: Wyjście na taras [odnośnik]16.11.23 10:47
Czego się w sumie spodziewał? Że rzuci mu się w ramiona i w sekundę zapomni o wszystkich przykrościach, które jej sprawił? Nie, zdecydowanie nie. W jego głowie Kerstin zareagowała dokładnie tak jak to sobie wyobrażał.
Kiedy wyszła zza rogu nie oderwał do niej wzroku nawet na moment. Praktycznie się nie zmieniła, nadal była jego małą siostrzyczką. Owszem, nie była już mała, była dorosła kobietą, która przeszła zdecydowanie za dużo. Bolało go to, że jego rodzina musiała stawić czoła tak wielu nieszczęściom. Czasami miał wrażenie, że mało która rodzina przeżyła tyle złego. Śmierć matki, porwania, tortury, kłótnie, rozterki różnego rodzaju. A w ich środku ona, niczemu niewinna duszyczka, która w żadnym wypadku nie zasłużyła na swój los. Serce mu się krajało na samą myśl.
Jeśli chodziło o Justine i Michael’a wiedział doskonale, że naprawienie tego co między nimi zaszło może nie być wcale takie łatwe do odkręcenia. O ile w ogóle istniała taka możliwości. Żywił jednak nadzieję, że z Kerstin będzie inaczej. Była przecież najbardziej racjonalna z nich wszystkich, najbardziej ludzka. Czego nie można było powiedzieć o ich trójce.
W milczeniu zniósł bicia szmatą, którego tak naprawdę w ogóle nie odczuł. Zasłużył na to w stu procentach. Wyszedł bez słowa, zostawił ją na pastwę tego wszystkiego, kiedy w przeszłości obiecywał, że nie ma rzeczy, która sprawiłaby, że ją zostawi. Zasługiwał na każdy jej cios i na jeszcze wiele innych. Przez chwilę nawet przez głowę przeszła mu myśl, że powinna go zbić tą szczotką, która wcześniej wypadła mu z głowy. Tą karę również by przyjął, a ewentualne rany nosiłaby na widoku.
Kiedy jej atak stracił na impecie, zrobił krok do przodu. Bez słowa złapał ją w objęcia i delikatnie przytulił. Możliwe, że zaraz go odepchnie i wznowi atak, teraz jednak w ogóle o tym nie myślał. W tym momencie chciał mieć ją blisko, chciał ją przytulić.
- Jestem skończonym kretynem. – zgodził się z jej słowami, bo przecież miała rację.
Mieli tylko siebie. Nie ważne jak popaprane były ich relacje. Byli rodzinom i nic innego nie powinno się liczyć. Wojna wojną, ale rodzina zawsze była i będzie najważniejsza.
- Jestem ci winny wyjaśnienia...jestem ci winny wszystko. – powiedział cicho dając jej się wypłakać w jego koszulę.
Zagryzł mocniej szczęki czując nadchodzący ból głowy. Nie, tylko nie teraz! Błagam! Bóle głowy nigdy nie były dobrym zwiastunem, jednak teraz zebrał w sobie wszystkie siły by powstrzymać to co, nie daj Merlinie, mogło nadejść. Jednocześnie nie wypuszczał jej z objęć. Nie zrobił tego, dopóki nie miał pewności, że nadal jest sobą i nadal jest z nią. Dopiero wtedy delikatnie odsunął ją od siebie, jednak nie puszczał jej. Spojrzał na jej zapłakaną twarz, a jemu samemu łzy stanęły w oczach. Powstrzymał je jednak. Nie chciał by widziała go w takim stanie. Nie chciał by dopóki sam jej nie powie, była świadkiem tego, że coś jest nie tak.


Between life and death
you will find your true self, you will know what you are and what you never expected to be
Gabriel Tonks
Gabriel Tonks
Zawód : Szpieg
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony - no nie powiedziałbym.
OPCM : 15 +3
UROKI : 15 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
 Ten co martwy chodzi wśród żywych
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9947-gabriel-tonks https://www.morsmordre.net/t9987-pimpek#301926 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10857-skrytka-nr-2261#330979 https://www.morsmordre.net/t9988-gabriel-tonks#301946
Re: Wyjście na taras [odnośnik]29.11.23 0:16
Przecież właśnie tak wyobrażała sobie ich kolejne spotkanie. Wiedziała, że sama nie będzie w stanie go znaleźć, choćby nie wiadomo jak próbowała - nie mogła oddalać się z Somerset. Wiedziała, że Michael już go nie szukał, a jeśli nawet to niczego jej o tym nie mówił. Nie chciała wierzyć w to, że następnym razem swojego ukochanego braciszka zobaczy dopiero w trumnie - nie dopuszczała do siebie takiej myśli, bo świat wokół nich był wystarczająco przerażający, żeby dokładać sobie do tego wszystkiego jeszcze tragedie, które się nie wydarzyły.
Wyobrażała sobie za to, że któregoś dnia Gabriel stanie po prostu przed drzwiami z tym swoim niepewnym uśmiechem i jakoś... padnie przed nimi na kolana, przeprosi ich, powie dlaczego. Czekała przede wszystkim na to - na to, żeby powiedział dlaczego. I będzie mogła się na niego chwilę złościć, ale potem rzucą się sobie wszyscy w ramiona i... och, tak, w tej wizji w ich domu wciąż mieszkała też Justine.
Pomijając jednak ten szczegół; skoro podświadomie była na ten dzień gotowa, oczekiwała go, zwłaszcza, gdy wieczorem dręczyła ją samotność, bo w domu zostawały tylko kury i Tom... dlaczego, kiedy to się już stało nie mogła przestać okładać go ścierką? Nie mogła przestać płakać?
Nie ważne ile razy otarła oczy wierzchem dłoni, nowe łzy wciąż przychodziły i cholernie się bała, że kiedy je za którymś razem otrze to Gabriel po prostu zniknie, jakby go tu nigdy nie było. Że to wszystko jej się tylko wydaje, że ze zmęczenia ma już halucynacje.
Dopiero kiedy podszedł krok bliżej i otoczył ją ramionami zdała sobie sprawę i zaakceptowała fakt, że to nie jest tylko iluzja. Wypuściła z ręki brudną ścierkę i sama zarzuciła mu cienkie ręce na szyję, wtulając teraz twarz w jego koszulę i mocząc ją łzami. Nie mogła, nie chciała go puszczać, kurczowo zaciskała palce na jego plecach, nawet kiedy spróbował się odsunąć.
A kiedy zadarła głowę, żeby popatrzeć na jego twarz, ocenić swoim wprawnym okiem ile schudł, jak jadł, czy przez ostatnie dni w ogóle o siebie dbał... na jej ustach pojawił się chyba na moment cień drżącego uśmiechu. Oczywiście, że zauważyła, że chce mu się płakać. Ale Gabriel, tak jak Michael, nie płakał prawie nigdy. Nie przy niej.
- Jesteś. Ale najpierw wypijesz herbatę - wykrztusiła przez szloch i odsunęła się wreszcie, podnosząc i ścierkę i szczotkę i wrzucając je bez zastanowienia do wiadra z mydlinami. Ręce jej się trzęsły i ślizgała się nieco na mokrej podłodze, ale jakoś znalazła sobie drogę do kuchni. - Michaela i jego żony nie ma. Ani... ani Just - powiedziała nieco głośniej, choć gardło miała ściśnięte. Kolejne łzy napłynęły jej do oczu. Czy Gab w ogóle wiedział, że Michael wziął ślub? Nie było go na nim. Pociągnęła nosem, na oślep zaczęła szukać herbaty, bo zawartość słoików w swojej kuchni znała na pamięć.
Dopiero kiedy się odsunęła mógł dostrzec, że tak naprawdę to też się zmieniła. Że schudła, że stawiała mniejsze, ostrożne kroki jakby w każdej chwili spodziewała się, że coś wyskoczy na nią zza rogu. Jej włosy nie były świeżo umyte, związała je niechlujnie pod chustką. Jej piegowate przedramiona były czerwone i miały ślady nerwowego drapania - jej własnych, przynajmniej obciętych paznokci.


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
wake up
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: Wyjście na taras [odnośnik]09.12.23 15:59
Często zastanawiał się jakby to było gdyby nigdy nie odszedł. Gdyby wtedy trzymał nerwy na wodzy i po prostu przeczekał to w milczeniu. Może gdyby wtedy to wszystko się nie wydarzyło, teraz wszyscy byliby razem? Życie każdego z nich może potoczyłoby się inaczej, może podjęli by inne decyzje...wspólne decyzje. Może udałoby im się w jakiś sposób odnaleźć szczęście w tych beznadziejnych czasach. Takie gdybanie zajęło mu dużo czasu, ale wiedział, że tak naprawdę nie ma sensu. To co się stało to się odstanie i wszyscy musieli z tym żyć. Podjął taką, a nie inną decyzję i teraz musiał żyć z jej konsekwencjami czy mu się to podobało czy nie.
Kiedy przestała go w końcu okładać ścierką i przytuliła się do niego, coś na wzór kamienia spadł mu z serca. Była jeszcze nadzieja...nadzieja, która pozwalała mu żyć i brnąć do przodu. Mimowolnie uśmiechnął się delikatnie sam do siebie, a kiedy Kerry odsunęła się od niego spojrzał na nią spokojnie. Widział jak na niego patrzy, jak analizuje jego wygląd...może nie wyglądał jak wrak człowieka, ale na pewno ostatnimi czasy nie dbał o siebie tak jak wcześniej, nie miał na to czasu i szczerze mówiąc też chęci. Był lekko zarośnięty, kilkudniowy zarost, zawsze w sumie goszczący na jego twarzy był zdecydowanie nie zadbany, a lekko przydługie blond włosy miał w nieładzie, chociaż starał się je ogarnąć na spotkanie z siostrą. To jednak Kerstin była jego fryzjerką i bez niej nie potrafił sam sobie ich porządnie przyciąć. Widząc nikły i niepewny uśmiech na jej twarzy, sam delikatnie się do niej uśmiechnął i skinął głową.
- Tak jest proszę pani. - powiedział spokojnie, po czym odsunął się od niej lekko, po czym w końcu wypuścił ze swoich objęć.
Ona również się zmieniła, widział to wyraźnie. Zdecydowanie schudła, a przecież zawsze była szczuplutka. Podobnie jak on miała włosy w nieładzie, wcześniej zawsze starała się je ładnie układać, nawet jeśli po prostu miała w planach spędzić dzień w domu. Kiedy szedł za nią do kuchni nie umknęło jego uwadze, że stawia kroki o wiele ostrożniej niż do tej pory. Na Merlina, co musiało się wydarzyć kiedy go nie było? W tym momencie zalała go nowa fala wyrzutów sumienia.
Usiadł jednak na krześle przy stole w kuchni, po czym lekko oparł się o jego blat rękami.
- Michael ma żonę? - spytał wyraźnie zaskoczony.
Nic o tym nie wiedział, ale też skąd miał wiedzieć? W końcu zerwał z nim kontakt. Nic więc dziwnego, że nie został poinformowany o ślubie. Teraz żałował, że nic nie wiedział, że nie był obecny na ślubie swojego starszego brata, że nie mógł się upić na jego weselu i opowiadać żenujących historii z młodości Mike’a gościom...bo na pewno by to tak wyglądało. Westchnął cicho, po czym wziął głeboki wdech. No cóż, mógł winić tylko siebie.
- Widziałem się z Just kilka dni temu… - powiedział cicho – Powrót brata marnotrawnego…tak to się nazywa. - pokiwał głową patrząc na nią.


Between life and death
you will find your true self, you will know what you are and what you never expected to be
Gabriel Tonks
Gabriel Tonks
Zawód : Szpieg
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony - no nie powiedziałbym.
OPCM : 15 +3
UROKI : 15 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
 Ten co martwy chodzi wśród żywych
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9947-gabriel-tonks https://www.morsmordre.net/t9987-pimpek#301926 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10857-skrytka-nr-2261#330979 https://www.morsmordre.net/t9988-gabriel-tonks#301946
Re: Wyjście na taras [odnośnik]16.12.23 15:19
Nie wiedziała o tym ile Gabriel tak naprawdę wiedział o nieszczęściach, które spotkały ich na przestrzeni ostatnich tygodni. Czy miał kontakt z kimkolwiek z rodziny, z kimkolwiek znajomym - czy w jakiś sposób ich śledził? Właściwie miała mu do opowiedzenia tak wiele, ale nie wiedziałaby nawet od czego zacząć. Od Thomasa? Od... od dziecka? Czy może od tego, że od czerwca nie czuła się nigdzie bezpieczna, nawet zakopana pod pierzyną we własnym łóżku, w pokoiku z widokiem na morze - morze, które dawniej ją uspokajało, a teraz kojarzyło się wyłącznie z otchłanią.
Nie, nie o tym chciała rozmawiać, gdy po raz pierwszy od dawna miała swojego brata na wyciągnięcie ręki. Nie chciała rozmawiać o sobie; ona cały czas tu była, w tym samym miejscu, nawet jeśli targana smutkiem i strachem. Była znacznie bardziej ciekawa co robił Gabriel i gdzie się tak długo podziewał. Nie wyglądał tak źle jak Michael po pełni albo Justine po wyjściu z więzienia, ale na pierwszy rzut oka mogła stwierdzić, że był... był nieszczęśliwy. Była niezrównana w rozpoznawaniu skrytego bólu u starszego rodzeństwa; kiedyś wierzyła, że może mu też zaradzić. Teraz wiedziała tylko, że gdzieś w kuchni ma jeszcze suszoną herbatę i że nad kubkiem herbaty łatwiej im się będzie rozmawiało. Mama zawsze robiła herbatę, gdy ktoś był zmartwiony.
W drodze do kuchni cały czas zerkała przez ramię, jakby chciała upewnić się, że Gabriel nie zniknie, nie rozpłynie się nagle w powietrzu. Nie ucieknie. Zostawiła otwarte drzwi frontowe, żeby dalej się wietrzyło i żeby Tom mógł wyjść pooddychać powietrzem. Z ogrodu dochodziło ustawiczne gderanie kur, zagłuszane tylko częściowo przez odległe fale. Żółć podeszła Kerstin do gardła, ale przełknęła ją i z uśmiechem napięcia postawiła czajnik z wodą na kuchence.
- Mam czarną herbatę i... - otworzyła drugi pojemniczek, ale na metalowym dnie znalazła tylko resztki. - Tylko czarną. Kwiatowa się skończyła. - Westchnęła niemo.
Potem, po ostatniej chwili zawahania, usiadła obok Gabriela przy pustym, nienakrytym stole.
- Mhm - przyznała szeptem i popatrzyła na własne dłonie. Nie chciała na razie mówić bratu o tym kim była wybranka Michaela; miała wrażenie, że nie ma do tego prawa, zwłaszcza, że sama poznała Adę tak niedawno, nie mając wcześniej pojęcia o tym, że Mike jest szczerze zakochany. - To był mały ślub. Cichy - Otoczyła się ramionami, mówiąc szeptem, ale dość wyraźnie, żeby ją zrozumiał. - Może ci ją przedstawi - dodała z cieniem nadziei w głosie; tak bardzo by chciała, żeby Gabriel i Michael się pogodzili!
Jej źrenice rozszerzyły się też, gdy usłyszała o Justine - z tej samej przyczyny.
- Co powiedziała? Była zła? - Przygryzła wargę. Potrafiła sobie wyobrazić złą Just, nawet jeśli sama nie umiałaby się na Gabriela gniewać dłużej niż parę godzin. Na żadne z nich nie mogłaby się gniewać długo, ale była przecież tylko małą, naiwną Kerstin. - Gdzie byłeś? - wydusiła w końcu, akurat, gdy zaczęła gotować się woda.
To pytanie było przecież kluczowe.


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
wake up
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: Wyjście na taras [odnośnik]05.01.24 20:02
Prawda była taka, że nie wiedział nic. Wychodził z założenia, że niewiedza był dla niego zbawienna. Nie znaczyło to jednak, że nie chciał wiedzieć. Po prostu chciał sobie oszczędzić zamartwiania się kiedy z nim samym nie było za dobrze. Dlatego też starał się nie słuchać i nie dowiadywać się o nic co miałoby związek z jego rodziną. Podróżował w poszukiwaniu spokoju, w poszukiwaniu wyjaśnień na temat tego co się z nim dzieje. Nie było go tyle czasu, że miał nadzieję, że uda mu się uzyskać jakieś odpowiedzi, jednak niestety jego wysiłki spełzły na niczym. Mimo wszystko nie tracił nadziei. Wierzył, że w końcu uda mu się dowiedzieć co jest z nim nie tak.
Teraz jednak chciał się skupić na naprawie stosunków z rodziną. W tym momencie zwłaszcza z Kerstin. Nawet nie wiedział od czego zacząć, a zdawał sobie sprawę, że musi jej wszystko wyjaśnić. Tylko jak ona to przyjmie? Czy uzna go za kompletnego wariata? Czy dojdzie do wniosku, że jest dla niej zagrożeniem, tak jak on cały czas o sobie myślał? Miał nadzieję, że jednak nie. Zauważył to jej bystre spojrzenie i już wiedział, że siostra czyta z niego jak z otwartej księgi. Mógł być szpiegiem wytrenowanym w idealnym ukrywaniu emocji i udawaniu, ale na nic się to zdawało jeśli chodziło o nią. Od zawsze miała tą, czasami irytującą, zdolność wyczuwania, że coś jest nie tak, a on mając do niej słabość przeważnie mówił jej o co chodzi. Teraz jednak nawet nie musiała pytać, bo był jej winny wyjaśnienia, planował jej ich udzielić.
- Czarna herbata zawsze najlepsza. - powiedział spokojnie kiwając głową, jednocześnie powstrzymując się od wyjęcia z kieszeni paczki papierosów.
Ostatnio palił jak smok, pozwalało mu się to uspokoić. Pamiętał jednak, że nigdy nie było akceptowane palenie w domu i zawsze kiedy chciał zapalić wychodził na taras. Ułożył więc ręce na blacie stołu i zaczął się bawić palcami, by się czymś zająć i zwalczyć chęć zapalenia.
Słysząc o ślubie starszego brata pokiwał lekko głową. O ile relację z Kerry czy Just były do naprawienia, o tyle podejrzewał, że jeśli chodzi o Michaela może nie być tak łatwo. Padło zdecydowanie za dużo słów, zarówno z jednej jak i z drugiej strony i chociaż żaden z nich nigdy nie powiedział, że nie chce mieć z tym drugim już nigdy do czynienia, żaden też nie wyciągnął ręki na zgodę. Oboje byli zbyt dumni, to było pewne. Nie zmieniało to jednak faktu, że gdzieś tam po cichu, Gabriel chciał dogadać się z bratem.
- Była w bardzo łaskawym humorze, że tak powiem. Przysiągłbym, że nawet widziałem cień uśmiechu, ale nie wiem czy mi się nie przewidziało. - odparł przenosząc wzrok na blondynkę, jednak kiedy usłyszał to najważniejsze pytanie odwrócił wzrok.
Zacisnął dłonie w pięści na moment, po czym je rozluźnił i odchylił się na krześle.
- No cóż… - westchnął cicho – Początkowo mieszkałem u Herberta Grey’a. - zaczął niepewnie – W sumie nadal tam czasami pomieszkuje, Herbert udostępnił mi pokój. Po za tym podróżowałem w poszukiwaniu pracy i… - zawahał się nie wiedząc czy jest gotowy by powiedzieć to wszystko – odpowiedzi. Jakiś czas temu...jeszcze przed tym wszystkim coś się wydarzyło co miało na mnie wpływ. Dziwny wpływ, dzieje się ze mną coś czego nie potrafię wyjaśnić, przez co mogę stanowić pewnego rodzaju zagrożenie dla innych. Chciałem się dowiedzieć co mi jest. - powiedział patrząc na siostrę łagodnie, ale uważnie, starając się dostrzec jakikolwiek cień lęku na jej twarzy.


Between life and death
you will find your true self, you will know what you are and what you never expected to be
Gabriel Tonks
Gabriel Tonks
Zawód : Szpieg
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony - no nie powiedziałbym.
OPCM : 15 +3
UROKI : 15 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
 Ten co martwy chodzi wśród żywych
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9947-gabriel-tonks https://www.morsmordre.net/t9987-pimpek#301926 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10857-skrytka-nr-2261#330979 https://www.morsmordre.net/t9988-gabriel-tonks#301946
Re: Wyjście na taras [odnośnik]15.01.24 21:18
Wiele rzeczy, które przeżyła w ostatnim czasie sprawiało, że kwestionowała własną poczytalność, bo nawet kilka miesięcy pracy w czarodziejskiej lecznicy nie mogłoby przygotować jej na te konkretne aspekty świata magii. Na czarną magię, na zło i na przekleństwa tak obrzydliwe, że właściwie zaczynała się domyślać, że wszystkie opętania, niewyjaśnione katastrofy i anomalie w dziejach ludzkości musiały być spowodowane przez działalność magów. I może powinna zacząć się ich zdrowo obawiać, może powinna poprosić, by pozwolili jej i tacie uciec - może nawet do Stanów Zjednoczonych, w których mieszkała jakaś ich cioteczna babka, a których nigdy nie miała szansy zobaczyć - ale zwyczajnie nie potrafiła.
Nie mogłaby bać się Michaela, który w każdą pełnię zmieniał się w gigantycznego, głodnego wilka, nie mogłaby bać się Justine, która sama przyznała, że mogłaby zrobić Kerry w głowie taką sieczkę, że nigdy by już nie wiedziała co jest prawdą a co kłamstwem. A już na pewno nie wyobrażała sobie, że mogłaby bać się swojej mamy - czarownicy z krwi, ale zupełnie poczciwej kobiety, która przed śmiercią zdążyła nauczyć Kerstin wszystkiego co ważne.
A najważniejsza była rodzina.
Jak więc mogłaby nie wpuścić na nowo Gabriela do swojego domu i do swojego serca? Na dobrą sprawę tego drugiego nigdy nie opuścił. Wiedziała, że jeśli mama nad nimi czuwa byłaby szczęśliwa widząc, że po każdej rozłące dają radę jakoś do siebie wrócić, jakoś sobie wybaczyć.
Wciąż jednak chciała wiedzieć co się stało i dlaczego się to stało. Choćby i po to by nie dopuścić do powtórki.
- Nie mam cukru, ale mam trochę miodu... chcesz, żeby ci posłodzić? - spytała cicho, karcąc się w duchu, gdy jej dłonie wciąż jeszcze drżały zbyt mocno, by odkręcić wieczko od słoika. Była roztrzęsiona jego nagłym powrotem; podekscytowana oczywiście, ale też zupełnie rozkojarzona, jakby to wszystko działo się gdzieś obok i jeszcze do niej nie dotarło. - Pomożesz? - zabrzmiała jednak naturalnie, gdy wyciągnęła do brata słoik tak jak robiła to już wiele razy przedtem gdy razem mieszkali. Jakby nic się nie zmieniło, chociaż przecież zmieniło się tak wiele, od jej smętnego i wymuszonego uśmiechu poczynając.
- Och? Dawno nie widziałam jej naprawdę uśmiechniętej - powiedziała cicho, dodając łyżeczkę miodu do własnej herbaty, a Gabrielowi tylko jeżeli chciał. Wszystkie uśmiechy Justine wydawały się teraz Kerstin nienaturalne i krzywe, ale pewnie nie powinna jej oceniać skoro sama zupełnie nie radziła sobie ze smutkiem. - U Herberta? - dopytała, czerwieniąc się i prawie wypuszczając z ręki śliskie od pary uszko kubka. Potem przysiadła obok Gabriela i spojrzała bratu w oczy z nieznacznie zmarszczonymi brwiami. - Dlaczego on... Prosiłeś, żeby nam o tym nie powiedział? - Serce zabiło je jakoś nierówno w piersiach. Widywała się w tym czasie z panem Greyem więcej niż raz i ani razu nie dał do zrozumienia, że wie cokolwiek o Gabrielu... a przecież musiał się domyślać jak bardzo się o niego martwią!
Przygryzła wargę, niepewnie obracając kubek na stoliku to w lewo to w prawo, gdy Gabriel próbował wyjaśnić, że działo się z nim coś złego. Ale co dokładnie? I czy nie ufał im z tym, by próbowali znaleźć odpowiedź razem? Brzmiał teraz jak Michael na moment przed tym jak wyznał Kerry prawdę o swojej przypadłości. Wtedy najstarszy z braci nie spodziewał się, że Kerstin przyjmie to z takim spokojem i zrozumieniem i teraz pewnie przyjdzie zdziwić się też Gabrielowi.
- I jak, dowiedziałeś się? - spytała cicho. - Przecież wiesz, że cokolwiek się nie dzieje... poradzimy sobie - podkreśliła w ten uparty, przesiąknięty ich rodzinną manierą sposób.
Jak to było z tymi mężczyznami, że nigdy nie chcieli dać sobie pomóc?


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
wake up
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: Wyjście na taras [odnośnik]28.01.24 17:57
Doskonale zdawał sobie sprawę, że czarodzieje potrafią być okrutni. Przekonał się o tym na własnej skórze, ale przecież nie tylko ona, każdy członek ich rodziny. Gabriel czasami się zastanawiał co kieruje ludźmi, że są w stanie zrobić takie rzeczy innym. Może było to naiwne myślenie, ale zawsze wychodził z założenia, że nie ważne czy jestem mugolem, czarodziejem pół krwi czy czystej, najważniejsze było czy jesteś dobrym człowiekiem. Wojna jednak nauczyła wszystkich, że dla władzy i potęgi ludzie są gotowi zrobić wszystko. On sam nie wiedział teraz czego może się po sobie spodziewać, chociaż robił wszystko by się tego dowiedzieć. Miał tylko nadzieję, że nigdy nie przekroczy wcześniej wyznaczonych sobie granic.
Widząc jak męczy się ze słoikiem z miodem wziął go od niej.
- Z chęcią wypije herbatę z miodem. - powiedział spokojnie, lekko przy tym kiwając głową, po czym bez najmniejszego problemu odkręcił zakrętkę.
Nie umknęło jego uwadze, że ręce jej lekko drżą. Zaczął się po cichu zastanawiać czy pojawienie się tak nagle, bez zapowiedzi było dobrym pomysłem. Może powinien napisać jej list, uprzedzić ją, że pojawi się w domu, a nie wpadać jak ostatni kretyn i jeszcze bardziej ją przez to stresować. Nie pomyślał o tym wcześniej, bo wtedy sama wizja tego, że w końcu spotka się z siostrą przesłaniała mu każdą inną rozsądną myśl.
Sięgnął po wolną łyżeczkę i nabrał na nią trochę miodu i posłodził sobie herbatę. Nie dużo, bo jednak wolał pić gorzką, nie chciał jednak sprawić Kerry jakiejkolwiek przykrości.
- Taa...ja też. - pokiwał lekko głową – Ale jak mówię, nie jestem w stu procentach pewny czy widziałem uśmiech, tak mi się tylko wydawało. - dodał spokojnie zastanawiając się, czy w ich rodzinie jeszcze ktoś naprawdę potrafi się szczerze uśmiechać.
Kiedy przysiadła się do niego przy stole spojrzał na nią łagodnie, ale uważnie.
- Nie...nie prosiłem wam by nic nie mówił...ale Herbert jest bystry, pewnie domyślił się, że skoro wyprowadziłem się z domu to… - westchnął cicho i pokręcił głową – W każdym razie jedynie u niego pomieszkiwałem kiedy akurat byłem w pobliżu. Ogólnie rzadko tam bywałem. - upił łyk herbaty, po czym zebrał się w sobie by jej wyjaśnić wszystko – Mam luki w pamięci. Są takie dni kiedy rano jest na przykład jest wszystko w porządku, ale nagle jakbym...nie wiem jak to nazwać...mrugam i znajduje się w kompletnie innym miejscu, kilka godzin później. Potem dowiaduje się, że gdzieś byłem, rozmawiałem z jakimiś ludźmi...robiłem rzeczy, których kompletnie nie pamiętam. I to nie zawsze są dobre rzeczy... - pokręcił głową – Czasami nawet nie jest to kwestia godzin...czasami to są dni. Wcześniej nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, że zaraz nadejdzie...teraz, kiedy zdaje sobie z tego sprawę wiem, że kiedy pojawia się ból głowy, jeden konkretny ból, to wiem, że niedługo znów odzyskam świadomość w jakiś innym miejscu. - odparł dokładnie jej wszystko przedstawiając, nie zatajając nic.


Between life and death
you will find your true self, you will know what you are and what you never expected to be
Gabriel Tonks
Gabriel Tonks
Zawód : Szpieg
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony - no nie powiedziałbym.
OPCM : 15 +3
UROKI : 15 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
 Ten co martwy chodzi wśród żywych
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9947-gabriel-tonks https://www.morsmordre.net/t9987-pimpek#301926 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10857-skrytka-nr-2261#330979 https://www.morsmordre.net/t9988-gabriel-tonks#301946
Re: Wyjście na taras [odnośnik]16.02.24 8:13
Nie dostrzegała różnic w człowieczeństwie czarodziei i mugoli, dlatego polaryzowanie tych grup na dobrą i złą, silną i słabą, nie przychodziło jej naturalnie. Tak naprawdę niemagicznego człowieka odróżniała od magicznego wyłącznie różdżka, dopóki jej nie wyciągnął nie można było niczego poznać; dziwaczne ubrania mógł nosić każdy. Jej własna mama przez bardzo długi czas kamuflowała się w mugolskim świecie, nie była jedyna. Tylko czy istniał naprawdę mugolski świat? Przecież wszyscy mieszkali w tym samym kraju, tym samym mieście, patrzyli na ten sam księżyc (i kometę). Skoro Kerstin potrafiła żyć w czarodziejami w zgodzie, to czy w dzisiejszych, nowoczesnych czasach nie potrafiłby tego każdy?
Magię za to polaryzowało się znacznie łatwiej niż ludzi. Magia była bezosobowa, ale jeżeli istniała moc tak mroczna jak ta, która spadła na ich dom w czerwcu, to musiała mieć ona równie mroczne źródło. Tak to sobie racjonalizowała w głowie, na zwyczajny chłopski rozum. Czarodzieje, którzy decydowali się po nią sięgać podejmowali okropne decyzje, które pewnie prędzej czy późnią skończą się dla nich tragicznie.
Nadal była roztrzęsiona, ale uśmiechnęła się z niewinną wdzięcznością, gdy Gabriel stanął z nią przy kuchennym blacie i pomógł jej z odkręceniem słoika. Przyjemny zapach czarnej herbaty z miodem wypełnił im nozdrza dość prędko, a biorąc głębszy oddech miała w końcu szansę uspokoić się i porozmawiać z bratem poważnie. Informację o tym, że Herbert nie ukrywał przed nimi niczego świadomie i z obietnicy, że był wyłącznie uprzejmy, przyjęła z niejaką ulgą, choć wciąż nie mieściło jej się w głowie, że przez te wszystkie miesiące zamartwiania się Gabriel mógł pojawiać się w Greengrove Farm, a oni nic o tym nie wiedzieli. Z drugiej strony, co pan Grey mógł tak naprawdę wiedzieć i sądzić o ich rodzinnych sporach? Nie miał obowiązku się tym interesować. Zwłaszcza w sytuacji tak niejasnej, że sama już nie miała pojęcia co o niej myśleć.
- Więc co robiłeś? Ciągle się nad tym zastanawiałam... czemu odszedłeś? Czemu uznałeś, że to będzie najlepsza droga, czemu nikomu nie powiedziałeś? Chociażby po to żebyśmy nie myśleli, że nie żyjesz - mówiła cicho, ale natarczywie, oplatając skostniałymi palcami gorący kubek, żeby czegoś się trzymać. Wysłuchała wyjaśnień brata z uwagą, choć powodowały one w głowie jeszcze większy mętlik, a w sercu niepokój. - Och, Gabby - szepnęła, chwytając brata za rękę na blacie stołu. Nie miała najmniejszego pojęcia skąd mogą brać się te luki w pamięci; gdyby nad tym przysiadła wertując medyczne podręczniki pewnie doszłaby do jakiegoś wniosku, ale biorąc pod uwagę efekty magicznych klątw i zaklęć pewnie i tak nie byłby to wniosek słuszny. - Mogłeś nam powiedzieć, próbowalibyśmy... próbowalibyśmy to zrozumieć razem - mruknęła, bo przecież może mając tę wiedzę o tym jak okrutnie skołowany i wystraszony musiał czuć się ich brat, patrzyliby spokojniej na jego irracjonalne decyzje i wybuchy złości. Ani impulsywność Just ani wilkołactwo Mike'a nigdy nie stało się przyczynkiem do tego, żeby sobie nie ufać. - Powinien cię zbadać uzdrowiciel i ktoś od klątw. I przede wszystkim musisz porozmawiać z Michaelem. Wiem, że ci wybaczy. Wiem to - dodała, ściskając jego palce.
Potem milczała przez dłuższą chwilę. Herbata stygła.
To tylko kolejna rzecz, na którą nie miała żadnej odpowiedzi.

/zt


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
wake up
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks

Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6

Wyjście na taras
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach