Wydarzenia


Ekipa forum
Krużganki
AutorWiadomość
Krużganki [odnośnik]03.08.21 19:40
First topic message reminder :

Krużganki

Krużganki wychodzące na rozległe ogrody Durham Castle pamiętają czasy kiedy wprowadzali się tu pierwsi przedstawiciele rodu. Jako jedne z nielicznych nie ulegały kolejnym przebudową czynionym przez pokolenia rodu Burke. Długie i kamienne były równie surowe co okolica, ale w swym wyglądzie miały pewien urok i tajemniczość. Stanowiły miejsce zabaw dzieci, treningów szermierczych bronią białą jak i różdżką, oazą artystów, którzy rozstawiając sztalugi pragnęli oddać piękno dzikich ogrodów wokół zamku. Nie raz odbywały się w nich ważne rozmowy i spotkania, gdyż spacer nimi uspokajał pozwalając zebrać rozbiegane myśli. Miejsce zadumy i wielu ucieczek zarówno młodych jak i starszych. Ponoć, jeżeli dobrze się przyjrzysz niektórym kamieniom widać na nich wyryte inicjały budowniczych zamku oraz poprzednich pokoleń, które w radosnym porywie zostawiły po sobie jakiś ślad.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Krużganki - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Krużganki [odnośnik]28.10.23 23:34
Stoicki spokój Primrose był fasadą, do której Elvira sama ogromnie aspirowała. Był moment - gdy jej życie było jeszcze proste, monotonne i powtarzalne, gdy nie była wystawiana na żadne próby - że zdawało jej się, że już go osiągnęła. W rzeczywistości była zaledwie kłamcą. Potrafiła wymyślać historie na poczekaniu, zgrabnie manipulować słowem, by odwrócić kota ogonem, by zrobić z siebie ofiarę, jak określiłaby to pewnie ta kurwa Sallow. Koniec końców liczyło się tylko to, że potrafiła ukryć prawdę o samej sobie, tę najwrażliwszą, najbardziej bolesną, przed każdym kto na nią dybał, czy był przyjacielem, czy wrogiem. Nie miała ludzi tak bliskich, by była im w stanie zaufać w pełni. Tak ufała tylko sobie samej. I właśnie, chociaż chciałaby być wzniesiona z lodu i kamienia jak każda lady Burke, ostatecznie była raczej kwasem, który tryskał ludziom w oczy zanim zdołaliby dostrzec z czym naprawdę mieli do czynienia.
Każdy jest inny, Każdy inaczej przeżywa emocje. Przecież o tym wiedziała, wiedzieli o tym wszyscy. Nie mogła jednak zaakceptować, że jest jedną z tych osób, które z emocjami sobie zwyczajnie nie radzą - i Merlin jeden wiedział, ilu jeszcze ludzi od siebie odepchnie, ile znajomości i kiełkujących sympatii rozszarpie na sprzęty nim zrozumie, że nie jest wcale ani samotną wyspą ani wiedźmą pozbawioną serca.
Jej serce mogło być przepalone i zgniłe, splamione czarną magią obrzydliwszą niż dałoby się podejrzewać po jej miękkich rysach twarzy i drobnej sylwetce. Niemniej jednak je miała, a wybuch złości po precyzyjnie wbitych przez Primrose szpilach był na to najlepszym dowodem.
To zawsze toczyło się podobnym mechanizmem - kiedy była wściekła nie odczuwała tak wyraźnie ruchów własnego ciała, miała wrażenie, że płynie w powietrzu przez gęstą mgłę własnej furii. Jej pole widzenia się zawężało, nerwy w jej przedramionach i palcach dłoni zdawały się mrowić i szczypać, palcami ściskała różdżkę, której wcale nie miała w dłoniach. Jej oddech, jej słowa, jej puls - wszystko było szybsze.
Do momentu aż przypominała sobie gdzie jest i co robi.
Być może to właśnie chłodne opanowanie Primrose sprowadziło ją na ziemię; kpiący obraz wszystkiego czym nie była a czym być wszak chciała. Odrzuciła od siebie kieliszek z roztrzaskaną nóżką, czerwoną twarz ukryła w dłoniach, siłą woli zmusiła się do tego, by zamknąć w sobie wszystko to co jeszcze nie wypłynęło na wierzch - żeby, broń Merlinie, nie uleciało wraz ze łzami. Wolałaby chyba, by Primrose wyrzuciła ją z Durham już teraz. Ale zamiast tego mówiła.
Zmarszczyła brwi na dźwięk własnego imienia spiętego ze szlacheckiem nazwiskiem - w ten sposób zawsze brzmiało lepiej i nie wątpiła, że Miriam Multon wynalazła je wśród swoich przodkiń, kuzynek lub ciotek. Zawsze miała wrażenie, że nie pasuje do kobiety przeciętnej. Powinna zacisnąć zęby, zesztywnieć, kiedy to Primrose po raz kolejny zasugerowała, że nie jest inteligentna, nie jest niezwykła. Ale była na to już zbyt roztrzęsiona, więc wysłuchała jej do końca w milczeniu przeplatanym szumem drzew za krużgankami.
Raz tylko się wzdrygnęła, raz zadarła głowę i otworzyła oczy szeroko - jak dziecko złapane na złym uczynku - kiedy Primrose położyła dłoń na jej ramieniu. Miała chęć ją strącić, ale się powstrzymała. I tak narobiła już dość szkód, i wiedziała, że wkrótce będzie tego wściekle żałować. Znowu.
Kiedy Primrose posłała po skrzata, była gotowa wstać, prawie to zrobiła - przekonana, że chce, by odprowadził ją do wyjścia. Kiedy zamiast tego posłała po herbatę, niepewnie usiadła z powrotem i wbiła wzrok w ziemię. W czubki swoich czarnych, perfekcyjnie wypastowanych butów, teraz zroszonych pojedynczymi kroplami wina.
- Jestem zmęczona. - przyznała w końcu głosem pustym, bo musiał być pusty; bo gdyby pozwoliła sobie na choć jedno drgnięcie zgłoski, nie mogłaby już powstrzymać pękniętej tamy. - Jestem zmęczona i boję się, że będę taka już zawsze. Albo zmęczona, albo wściekła, albo sama. A zapewne wszystko na raz - dokończyła gasnącym szeptem i odwróciła głowę, po raz pierwszy nie mając odwagi spojrzeć rozmówczyni w oczy.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Krużganki [odnośnik]04.11.23 17:10
Jedynie spokój może nas ocalić - mawiała babka, starsza lady Burke, kiedy w saloniku zbierało się na burzę w trakcie zażartych dyskusji rodzinnych. Ten sam spokój przywołała widząc gniew panny Multon, obserwując jak trzymane pod kluczem emocje wylały, nie mogąc się już zmieścić w ciasnych kratach, kruchej fasady jaką budowała blondynka. Kłamstwem o sobie samej manipulowała równie sprawnie jak szlachta; codziennie ubierając maski, codziennie skrywając wszelkie uczucia, nie mogąc pozwolić sobie na najmniejszy błąd. Zaglądanie pod te właśnie maski było wielce intrygujące i ciężko było powstrzymać ciekawość. Rodzina Burke zwykle stała z boku i jedynie obserwowała, zbierała informacje o innych na podstawie pęknięć w przybranych pozach, w niespodziewanych gestach i odruchach, które nigdy nie powinny mieć miejsca. Elvira Multon była zaś ich pełna w tej chwili. Zdawało się jej, że właśnie poznaje nowe oblicze czarownicy, a może to prawdziwe, to którym nie chciała się dzielić.
Widziała już wiele odsłon Elviry: pysznej, pewnej siebie i zbyt bezpośredniej. Tej sarkastycznej, pełnej jadu. Tej wytrenowanej, wbitej w gorset zasad, których nie rozumiała. A teraz tej, która była gotowa rozszarpać i rozpaść się na kawałki kiedy udało się wedrzeć pod sztywny pancerz.
Przeczekanie napadu wściekłości było znacznie lepsze niż próba uspokojenia, która mogła zakończyć się tragicznie dla ich obu. Kieliszek został roztrzaskany doszczętnie, a wino zmarnowane. Nie była o to zła, acz nietaktem był aż taki wybuch, doprowadzający do niszczenia cudzego mienia. Gdyby był tu nestor albo Xavier, nie uszło by jej to płazem. Nie była świadoma tego, że przykład matki zostanie przez Elvirę odebrane jako obelga, ale poniekąd blondynka nie zachowywała się ani z klasą, ani z rozsądkiem. Daleko jej było do tego i obawiała się, że żadne nauki tego nie zmienią. Chociażby nauczycielką miała być sama lady doyenne Rosier.
Widząc jak złość opuszcza kobietę zostawiając jedynie rozżalenie, pustkę i zmęczenie. To, do którego przyznała się sama Elvira, choć nie wiedziała czy dla świętego spokoju czy powiedziała to otwarcie.
Skrzat posłany po herbatę zniknął tak szybko jak się pojawił, nie pozwalając aby lady Burke i jej gość czekali.
-Zdaje mi się, że póki nie znajdziesz swojego celu w życiu, zawsze będziesz czuć zmęczenie, samotność i wściekłość.- Jednak nie miała pewności czy tak właśnie będzie. Ulepione zostały z innej gliny i nigdy nie będą takie same. Zajęła swoje poprzednie miejsce pozwalając zapanować ciszy, przerywanej jedynie świergotem ptaków. Ciszy, która sprawiała, że własne myśli były niemożliwie głośne. Pojawienie się Skrzata przyjęła z delikatnym uśmiechem, a następnie sięgnęła po filiżankę herbaty ciesząc się jej bogatym aromatem. -Maczku, przygotuj dla panny Multon pokój we wschodnim skrzydle. Poinformuj też panią Pott, że będziemy mieć dodatkową osobę na kolacji. Przygotujcie też kąpiel lawendową. - Wydała polecenia. Nie miała zamiaru pytać Elviry o zdanie, nie tym razem. Czasami należało narzucić własną wolę, bo była pewna, że panna Multon nie przyjmie takiego wsparcia i ucieknie nim lady Burke zdąży wymówić słowo “Durham”.

|zt x 2?



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Krużganki - Page 3 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Krużganki [odnośnik]16.11.23 15:13
Podejrzewała już teraz, że z upływem czasu zacznie żałować wybuchu toksycznej wściekłości na oczach spokojnej Primrose. Nawet jeśli będzie dostrzegać jego dobre strony, jego efekty. Jeżeli zacznie wspominać ten dzień jako punkt zwrotny, jako swego rodzaju przyczynek refleksji - jeśli będzie mówić, że ktoś mądry powiedział jej kiedyś... nawet wtedy nie pozbędzie się nigdy tak charakterystycznej dla siebie odrazy wobec chwil, w których traciła kontrolę nad sobą w towarzystwie ludzi, na których dobrej opinii jej zależało. Może z czasem nauczy się mówić więcej o swoich emocjach, akceptować słabość (to, że mogła ją przezwyciężać). Może nauczy się dawać sobie czas i przestać walczyć usilnie z elementami własnego człowieczeństwa, których nie jest w stanie ominąć. Przede wszystkim jednak chciała wykorzystać te rzadkie chwile autorefleksji do czegoś innego, czegoś więcej. Chciała uczynić z nich ścieżkę, drogę, bezpieczne przystanki w kierunku dnia, w którym zrzuci z siebie człowieczeństwo już całkiem. Bo czy nie to właśnie było jej celem? Osiągnięcie takiej wiedzy, takiej magicznej potęgi, że nic co ludzkie nie będzie jej już w stanie powstrzymać?
Dzisiaj jednak była wciąż tylko sobą, tylko Elvirą Multon hiperwentylującą i wbijającą sobie paznokcie w dłonie niemal do krwi, żeby uspokoić impulsy, które były destruktywne i niedojrzałe. Elvirą zarumienioną po czubki uszu, Elvirą, która z trudem powstrzymywała się przed płaczem.
- Mam cel. Chcę... - ...zostać śmierciożercą? Zostać legendą, czarownicą, o której pisze się w podręcznikach? Odkrywać nieodkryte? Przełamać własne granice, być nieśmiertelna? Zamordować wszystkich wrogów własnymi rękami, stanąć na podium wraz z tymi, którzy zmienili świat na lepsze? Dlaczego to wszystko brzmiało tak... sztucznie? - ...być czarownicą, z której inne czarownice mogą brać przykład - powiedziała w końcu, powolnym, wyważonym głosem. A potem zachichotała, gorzko i z bólem. - Wiesz, chyba idzie mi kiepsko - Miała ochotę powiedzieć raczej, że koncertowo to spierdoliła, ale spokój wracał już do niej, powoli, falami, a wraz z nim wracała też kontrola nad słowami.
Rumieniec zbladł, zostawiając zaledwie cień na jasnej skórze. Nie miała już chęci płakać; dziękowała samej sobie (bo przecież nie losowi), że mimo wszystko nie pozwoliła spłynąć ani jednej łzie. Że nie upokorzyła się bardziej. Wróciła do Primrose spojrzeniem, które może nie było ciepłe, ale nie było też zupełnie obojętne i chłodne. Było inne.
Sięgnęła po herbatę, ogrzała na niej palce skostniałe od zaciskania; zdusiła syk, gdy gorąca porcelana zetknęła się z niewielkimi ranami we wnętrzach jej dłoni. A choć nie okazała zaskoczenia w pełni, było widać, że nie oczekiwała życzliwości, jaką Primrose okazywała jej wciąż i wciąż. Pamiętała nawet o tym, że lawenda jest i była jej najulubieńszym kwiatem.
Widać przyjdzie jej zostać w pałacu Durham do jutra. Jej planem na dzisiejszy wieczór było wiszenie nad truchłem mugola w prosektorium do późnej nocy, może nawet do wczesnego ranka. Położyłaby się do łóżka po czwartej i wstała przed dziewiątą żeby do godziny dziesiątej skończyć pisać protokół. O dziesiątej miała do odwiedzenia pacjenta, który był zbyt słaby, by pojawić się u niej osobiście. A gdzieś pomiędzy tym wszystkim musiała jeszcze wyprać pościel i zjeść coś więcej niż jabłko i kromka chleba.
Będzie musiała przesunąć w swoim terminarzu bardzo wiele, ale nie kłóciła się, dając Primrose tym razem przejąć kontrolę.
- Dlaczego jesteś dla mnie taka miła? - spytała w końcu cicho, kiwając skrzatowi głową nim zniknął. Bo choć w myślach wciąż nazywała Primrose przyjaciółką, jej własna definicja przyjaźni nie miała nic wspólnego z tym jak przyjaźń określiłaby Maria. Lubiła z Primrose rozmawiać, była zawsze skłonna pomóc jej w pracy, w wyzwaniach stojących przed jej rodem w Durham. Obsypałaby ją prezentami, gdyby czegoś od niej potrzebowała i zapewne bez mrugnięcia okiem popełniłaby dla niej morderstwo. Ale takie małe rzeczy, jak zrobienie herbaty, uspokojenie nerwów, zaoferowanie współczucia, łóżka, kąpieli, noclegu; z pewnością nie przyszłyby jej do głowy. Może dlatego, że Primrose ich nie potrzebowała. Może dlatego, że Elvira nie miała skrzata, który zrobiłby to wszystko za nią.
Przyłożyła krawędź filiżanki do ust i zamilkła.
Nie oczekiwała odpowiedzi.

/zt x2 ! mompls


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Krużganki
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach