Wydarzenia


Ekipa forum
Zajazd „Pod Gruszą”
AutorWiadomość
Zajazd „Pod Gruszą” [odnośnik]22.10.21 19:54

Zajazd „Pod Gruszą”

★★
Prowadzony od kilku pokoleń przez jedną czarodziejską rodzinę zajazd jest miejscem ciepłym i przestronnym. W środku zawsze jest się witanym ciepłym uśmiechem przez właścicielkę lub kogoś z obsługi, a oferta lokalu nie kończy się na smacznym obiedzie i wynajęciu pokoju, ale wiele czarodziejów również zamawia w Pod Gruszą słodkie wypieki na różne okazje, choć z pewnością trwająca wojna nie wpływa pozytywnie na biznes.
Na głównej sali można zająć jeden z wielu stolików przygotowanych dla gości oraz cieszyć się wystrojem, który zawiera zarówno obrazy w zdolnych ramach, jak i oprawione trofea myśliwskie, a nawet na jednej ze ścian znajduje się dziura, podobno będąca pamiątką po jednym z wybuchów złości lorda Ollivandera - a stali bywalcy wiedzą nawet, którego z braci dokładnie.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:36, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zajazd „Pod Gruszą” Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zajazd „Pod Gruszą” [odnośnik]24.10.21 22:34
Data do ustalenia

Dobra, przyznaje, że to mogła nie być najmądrzejsza decyzja w moim życiu. Na swoją obronę mam do powiedzenia tylko tyle, że gdy opuszczałam teren posiadłości, na niebie wciąż świeciło słońce. Faktycznie, gdzieś coś tam kiedyś do mnie dotarło, że mamy zimę stulecia i pogoda bywa zdradliwa, ale żeby aż tak?! Ledwie dotarłam do miasteczka gdy już czułam, że moje palce zamieniają się w kostki lodu a odmrożeń na stopach była już praktycznie pewna. Kurczowo ściskałam torbę, którą miałam zawieszoną przez ramię, zupełnie tak jakby to miało mi w jakikolwiek sposób pomóc walczyć z zamiecią. Nawet jeśli na ulicach był ktokolwiek poza mną i tak nie byłabym w stanie go zauważyć. Musiałam się ukryć tylko pytanie gdzie. Byłam uciekinierem, wejście gdziekolwiek oznaczało ryzyko napotkania kogoś, kto by mnie rozpoznał i natychmiast zaalarmował zamek, że chyba brakuje im jednego małolata na stanie. Oczywiście, pod warunkiem, że przejęliby się tym faktem. Pomijając pozostałych kuzynów, mój ojciec miał przecież piątkę dzieci. Przy takiej liczbie jedno w tę czy w tamtą nie robi nikomu różnicy. Zresztą skoro czasy są ciężkie to jedna gęba mniej przy stole to szczęście dla innych. I dobrze, niech się cieszą spokojem i większą ilością jedzenia. Jestem pewna, że już trwała wojna o to kto zajmie mój pokój. Niech go sobie biorą! Ja nie mam zamiaru tam wracać! Gdy ten buntowniczy okrzyk rozbrzmiewał w mojej głowie, ja wylądowałam właśnie w kolejnej zaspie. Gdzieś za trzecim razem udało mi się w końcu podnieść moją arystokratyczną pupę z ziemi. Naprawdę zaczynam głęboko wierzyć, że specjalnie trzymają nas w komnatach muzycznych i innych pracowniach, żebyśmy broń Merlinie nauczyły się żyć poza zamkiem. Przecież gdybyśmy umiały, zaraz zwiałybyśmy gdzie pieprz rośnie i tyle byłoby z małych arystokratów. Stop! O czym ja myślę! Teraz to powinnam się martwić raczej o to jak nie dać rodzinnie satysfakcji, jaką z pewnością byłoby znalezienie moich zamarzniętych zwłok tak blisko domu. W ogóle nie ma takiej opcji! Wparowałam w końcu do pierwszych mijanych drzwi, które na szczęście okazały się zajazdem. Może jednak los mi sprzyja! Zagrzeje się trochę i ruszam w dalszą drogę do Puddlemere. Ciotka Pru na pewno pomoże mi wymyślić co dalej, albo przynajmniej ostrzeże mnie gdy reszta Macmillianów zmęczona moją obecności postanowi wezwać jakiegoś lokaja albo – co gorsza – ojca we własnej przerażającej osobie. Tak, ciotka była moim jedynym ratunkiem! Ogóle plan był taki, by nie zwracać niczyjej uwagi i spokojnie usiąść przy jednym ze stolików, wypić herbatę i wyjść. Tyle że gdy tylko poczułam przyjemne ciepło i zapach jedzenia pognałam w stronę kominka, zrzucając z głowy zaśnieżony kaptur i czym prędzej pozbywając się przemoczonych rękawiczek. Trudno, niech mnie wezmą za kolejnego rozpuszczonego gówniarza. Zwieje gdy tylko padnie gdzieś hasło Ollivander. Teraz liczyło się tylko przyjemne ciepło bijące od kominka. Wystawiłam zarznięte dłonie w stronę ognia, starając się odegnać z głowy myśli o tym, że może ucieczka nie była najlepszym pomysłem.
Narcissa Ollivander
Narcissa Ollivander
Zawód : młoda gniewna dama
Wiek : 14
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
If I die will you weep over my grave?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10689-freya-narcissa-ollivander#324226 https://www.morsmordre.net/t10736-szyszka#326015 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/
Re: Zajazd „Pod Gruszą” [odnośnik]25.10.21 19:45
Zawsze wstawała pierwsza i kładła się spać ostatnia, musząc zadbać o to, aby w zajeździe było przygotowane wszystko jak należy. Chociaż naturalnie, że w ciągu dnia pracy znajdywała moment na odpoczynek - choć aktualnie przez panującą zimę stulecia, wcale nie było tak dużo pracy. Mieli kilku zatrzymujących się na stałe czarodziejów w zajeździe, ale turystów i innych podróżnych już wiele mniej. Nic dziwnego, że kiedy tylko drzwi do zajazdu się otworzyły, kobieta od razu zwróciła uwagę na otwierające się drzwi i wyraźnie zmarzniętego wędrowca.
Chociaż nie mogła zaprzeczyć, że strój tajemniczego odwiedzającego wydawał się jej niepokojąco znajomy - no i kogo w takich czasach było stać na tak dobry materiał?
Zaraz jednak skupiła się na przygotowaniu kubka ciepłej herbaty kwiatowej, bo wyraźnie odwiedzający był zmarznięty. Nie mogła przecież gościa pozostawić bez opieki!
Nie zauważyła, gdy córka lorda zdejmowała swoje wierzchnie okrycie, aby zauważyć również kim ona była - i żeby chociaż spróbować zawiadomić jej ojca, jakże miłościwego lorda Ollivandera, którzy przecież od wieków dobrze zarządzali ziemiami Lancashire.
Ruszyła z kubkiem naparu, jak z ciasteczkami z jabłkiem na talerzyku i aż zaniemówiła, rozpoznając buzię dziewczynki. Zaraz postawiła posiłek na stoliku obok.
- Lady Ollivander! Co też tutaj lady robi? Pan lord ojciec na pewno się zamartwia! Ojeju, jaką zmarzniętą masz buzię, słońce moje, dlaczego tak sama tutaj przyszłaś? Chodź, chodź, proszę cię, usiądź tutaj na krześle, przecież musisz się ogrzać. Okropna zawierucha na zewnątrz, a ty taka sama i drobna, w tych zaspach jeszcze szłaś?! No naprawdę, pan ojciec musi od zmysłów odchodzić - przejęła się niewiele wyższa od panny Ollivander Cynthia, która od razu sięgnęła po swoją różdżkę i przywołała do siebie krzesło, które podsunęła Narcyssi, a kolejnym ruchem różdżki przywołała do siebie koc.
- No już, już, daj mi to ten płaszcz tutaj, trzeba się nim zająć i osuszyć. Proszę, usiądź, zaraz ci damy ciepły koc… Mam herbatę, i ciasteczka przyniosłam. Kwiatuszku, nos musisz mieć tak zmarznięty z tego zimna już, że zaraz ci odpadnie. Chciałabyś zupy ciepłej? Może chleba ci zapiekę? Rybę również mamy jeśli byś chciała, dziecko ty moje biedne - mówiła, nie dając nawet nastolatce miejsca na protesty, kiedy ta sadzała ją na krześle i otulała wełnianym kocem mającym chronić przed zimnem i pozwolić jej się ogrzać.
Sam płaszcz lady zaraz rozwiesiła nieopodal ogniska, aby również mógł wyschnąć i nadawać się na nowo do noszenia w późniejszej chwili.

| 30 stycznia proponuję?
Cynthia Skamander
Cynthia Skamander
Zawód : zarządzanie zajazdem
Wiek : 42
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Short steps, deep breath,
everything is alright
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9979-cynthia-skamander-budowa#301678 https://www.morsmordre.net/t10700-borowka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f402-lancashire-lancaster-zajazd-pod-grusza https://www.morsmordre.net/t10699-skrytka-bankowa-2256#324768 https://www.morsmordre.net/t10702-cynthia-skamander#324789
Re: Zajazd „Pod Gruszą” [odnośnik]26.10.21 16:44
Panika. To najlepsze określenie, które obecnie mi towarzyszyło. Zwyciężyło nawet z przyjemnym odprężeniem, jakie dawało ciepło bijące z kominka. Jak mogłam być tak głupia i wejść akurat w te drzwi?! Wyraźnie niespokojna błądziłam spojrzeniem do jednego konta sali do drugiego. Oczywiście, że znałam to miejsce. Wciąż jeszcze pobudzony umysł podsuwał mi najróżniejsze wspomnienia gdy kurczowo trzymając czyjąś zdecydowanie za dużą (w porównaniu do mojej ) dłoń przechodziłam przez próg zajazdu ciesząc się z okazywanej mi dobroci i sympatii. Wówczas głęboko wierzyłam, że należy mi się podobna atencja. Teraz oddałabym wszystko by nigdy już nie usłyszeć słowa „lady”. Żeby zamiast właścicielki stał tu ktokolwiek należący do obsługi. W zasadzie powinnam już stąd uciec. Palnąć jakąś dobrze znaną grzeczną formułkę i czym prędzej wrócić na ulice. Tyle że tu było tak przyjemnie, a jeśli wyjdę, na pewno umrę z wyziębienia. Może gdybym nakłoniła kobietę, żeby została za mną możliwie jak najdłużej uda mi się zagrzać i uciec, zanim jeszcze list z ostrzeżeniem pojawi się na biurku mojego jakże szacownego pana ojca. Kilkukrotnie próbowałam wtrącić choćby słowo, ale Pani Skamander…tak, tak się właśnie nazywała, nie dawała mi nawet dojść do słowa. Dobroć, jaką zostałam nagle otoczona, stanowiła dla mnie taki szok, że pozwoliłam się traktować niczym szmacianą lalkę i za nim jeszcze się zorientowałam, już siedziałam na krześle z kocem na ramionach. To było zaskakująco…miłe. To nie tak, że nie przywykłam do spełniania wszystkich moich potrzeb. Służba robiła przecież to wszystko tylko dlatego, że im za to płacono. Właścicielka z pewnością również troszczy się o klientów przez pryzmat własnego zarobku, ale w jej zachowaniu było coś szczerego. Autentyczność tej sceny ujęła za serce nawet tak rozpuszczonego smarka jak ja.
- Nie - wychrypiałam, przez co mój głos mógł się wydawać trochę zbyt nadęto władczy. Odkaszlnęłam i nawet zdołałam się zmusić do czegoś na kształt przyjaznego uśmiechu. Policzki od dawna odzwyczajone od podobnych gestów piekły natarczywie. Chociaż może to była kwestia ledwie ustępującego, ogólnego skostnienia ciała. - Proszę się mną nie przejmować. Jeśli to możliwe chciałam się tylko ogrzać i idę dalej. - Sięgnęłam ręką po kubek herbaty i ostrożnie upiłam spory łyk. Intensywny zapach kwiatów nieco złagodził uczucie niepokoju i strachu o powodzenie mojej małej eskapady. - Chce się dostać do ciotki. Dam sobie radę. - W sumie to nie wiem, kogo tak właściwie próbowałam przekonać. Nie wiem nawet, czy zdradzanie się ze swoim planem było mądrą decyzją. Z drugiej strony jeśli ojciec uzna, że to trochę wstyd, żeby jego córka wałęsała się po kraju, robiąc to tu to tam za całkiem ładną lodową rzeźbę i tak zorientuje się, gdzie ruszyłam w pierwszej kolejności. Może w tej wędrówce na drugi koniec wyspy wcale nie było nic nadzwyczajnego. Może młodzi ludzie robi tak nieustannie i wszystko przejdzie bez echa. Upiłam jeszcze jeden łyk herbaty, próbując ukryć swoje zdenerwowanie. Czyżbym była, aż tak kiepskim konspiratorem?
Narcissa Ollivander
Narcissa Ollivander
Zawód : młoda gniewna dama
Wiek : 14
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
If I die will you weep over my grave?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10689-freya-narcissa-ollivander#324226 https://www.morsmordre.net/t10736-szyszka#326015 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/
Re: Zajazd „Pod Gruszą” [odnośnik]06.11.21 9:16
- W takie mrozy?! Słoneczko drogie, gdzie ty się sama wybierasz w taką zimę! Jak do cioci tak bez straży? - zapytała nie do końca rozumiejąc, ale była wręcz pewna, że lord Havelock nie pozwoliłby swoim latoroślom samym podróżować po kraju w realiach wojny! Nie mówiąc już o tym, że z pewnością od cioci mogło oddalać ja i całe hrabstwo, bo w końcu szlacheckie rodziny nie miały w zwyczaju mieszkać w osobnych domkach... A może miały?
Nie mogła być tego w końcu pewna. Jednak z dużym prawdopodobieństwem mogła założyć, że tak jak Ollivanderowie żyją w jednym dworze, tak kimkolwiek ciocia Narcissy nie była, mogła również w tym dworze mieszkać.
- Straszne rzeczy się teraz dzieją w Anglii, nie powinna lady tak sama podróżować. Oh, czy lord Ollivander wie? Byłby przerażony widząc cię taką zmarzniętą! - zaraz zawołała, marszcząc brwi. Cóż, wiedziała że ojciec dziewczynki był dość narwany, ale to nie tak, że chciał źle - i przede wszystkim dbał o swoją rodzinę. A to się ceniło, dla niej samej w końcu rodzina, a szczególnie jej własne dzieci, były niezwykle istotne. Nie wyobrażała sobie, żeby jeden z jej synów wyruszył gdzieś w taką zimę bez słowa!
Zaraz uchwyciła w dłoń kubek z naparem, podając go otulonej w koce dziewczynce, aby mogła się nieco napić, i ogrzać również od środka.
- Tak na nogach? Bez miotły? - dopytała znów zaniepokojona, zaraz przysuwając krzesło do dziewczynki i przysiadając na nim obok. Uśmiechnęła się do niej ciepło. Czy coś się działo na dworze? Coś złego? Z czymś nie czuła się w porządku? Nie była pewna, ale takie wyjście samemu w taką zamieć było niepokojące dla Cynthii, a nieco i znajome. Sama w końcu w młodości uciekła z domu, podążając za miłością. Nastolatki jednak mają pzdro w głowie, chociaż z drugiej strony były to na pewno dobre wspomnienia. A w końcu wróciła do zajazdu...
- Odpocznij, skarbie. Może chcesz, abym posłała po kogoś? Do której cioci chcesz jechać, skarbie? Mogę poprosić mojego syna, aby cię eskortował... Teraz jest niebezpiecznie, nie tylko zima jest okropna i wszystko zasypane w całej Anglii, ale jest niebezpiecznie, naprawdę nie powinnaś sama tak wychodzić. W Lancaster nic się złego nie stanie na razie, ale wciąż... - mówiła, nie chcąc też informować młodej lady o tym, co ma miejsce na wyspach brytyjskich. To nie był czas, to nie była pora, aby ją informować... Tym bardziej, że nie wiedziała jak wiele mówili o tym lord i lady Ollivander, których w końcu była córką.
- Może zagrzać ci zupy? Usiądziesz w kuchni przy piecu, zagrzejesz się i zjesz? - zaproponowała zmartwiona, że dziewczynce po drodze mogło się coś stać. Bogini w trzech postaciach, Merlin i wszystkie inne siły wyższe naprawdę miały ją dzisiaj w opiece, że przekroczyła próg Pod Gruszą! Kto wie, co innego mogłoby się wydarzyć, gdyby się tutaj nie znalazła!


love makes you happy in a house where
love is made

Cynthia Skamander
Cynthia Skamander
Zawód : zarządzanie zajazdem
Wiek : 42
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Short steps, deep breath,
everything is alright
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9979-cynthia-skamander-budowa#301678 https://www.morsmordre.net/t10700-borowka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f402-lancashire-lancaster-zajazd-pod-grusza https://www.morsmordre.net/t10699-skrytka-bankowa-2256#324768 https://www.morsmordre.net/t10702-cynthia-skamander#324789
Re: Zajazd „Pod Gruszą” [odnośnik]23.11.21 16:47
Mała lady Ollivander milczała starając się ze wszystkich sił skupić się wyłącznie na rozgrzewającym napoju i cieple bijącym od ognia. Słowa kobiety, choć pełne bezpretensjonalnej troski wzbudzały w niej gniew. Słyszała w nich bowiem jak niedorzecznie wygląda cała ta wyprawa i czy tego chciała czy nie musiała przyznać temu rację. Gniew wywoływała jednak świadomość, że rodzina zmusza ją do podobnych głupot. Przecież sama nie zamknęła się za wysokimi murami zamków. Nie zmusiła się do codziennego oglądania tych samych twarzy i spacerów tymi samymi korytarzami. Musiała uciec i ukryć się u jedynej bliskiej osoby, która była wstanie okazać jej, choć odrobinę szczerego zainteresowania. Przymknęła na chwile oczy zdając sobie sprawę, że dobre wychowanie wymagało udzielenia odpowiedzi, choć na część zadawanych pytań. - Jest nas na tyle dużo, że lord Ollivander już dawno stracił rachubę ile nas właściwie jest i jak wyglądamy. Wątpię, czy zauważyłby zniknięcie jednej córki. - Fatalny początek. Gdy tylko zdała sobie sprawę, jak te słowa mogły zabrzmieć w uszach kogoś, kto nie ma pojęcia, jak wygląda życie w zamku, natychmiast dość boleśnie ugryzła się w język. Powinna kłamać i zapewniać o tym, że ojciec o wszystkim wie, ale, czy ktoś przy zdrowych zmysłach naprawdę by w to uwierzył. Przecież wyjdzie stąd gdy tylko pojawi się kolejny gość, a pani Skamander będzie zajęta roztaczaniem nad nim swojej dobroci. - Chce się dostać do Puddlemere. Muszę to zrobić sama, bez miotły, bez służby, bez powozu i bez różdżki. Muszę sobie udowodnić, że dam radę. Zrobić coś od początku do końca sama. Czy to brzmi aż tak strasznie głupio i egoistycznie? - Rzuciła pytanie w powietrze jednocześnie zastanawiając się, czy przypadkiem nie powinna jednak przestać czytać tylu książek o niespełnionych bohaterach i walkach z przeciwnościami losu. - Wiem, że jest wojna i właśnie dlatego chce to zrobić. Jeśli w końcu nas dopadnie to zginę nie wiedząc zupełnie nic o tym jak wygląda prawdziwy świat. Jeśli to przetrwamy to spędzę całą swoją młodość zamknięta w czterech ścianach pałacu. Coraz szybciej gnuśniejąc i usychając aż stanę się kolejnym nieciekawym obrazem wiszącym na ścianie. Wiem, że są znacznie gorsze perspektywy i dużo podlejsze więzienia niż pałac…ale…ja chce spróbować. Nawet jeśli coś mi się stanie to będzie to nieszczęście, które sama sobie wybrałam. - Gdy padło ostatnie słowo poczuła, że spadł z niej jakiś ciężar. Gniew na chwilę ustąpił zmieniając się w rozbawienie. Czy można się nie śmiać wyobrażając sobie miny rodziców, nauczycieli czy nawet innych krewnych gdyby usłyszeli od niej podobne zdania? Może wbrew pozorom powinna więcej czytać tych górnolotnych książek. Odwróciła się w stronę kobiety posyłając jej zaskakująco szczery i przyjazny uśmiech. - Przepraszam pani Skamander, że musi pani słuchać tych głupich nastoletnich wynurzeń. Za eskortę pani syna dziękuję, ale nie będzie potrzebna. Chętnie za to zjem zupę.- Przytaknęła sama sobie kiwając lekko głową. Wyrzucenie z siebie potoku myśli jedynie utwierdziło ją w przekonaniu, że dobrze zrobiła uciekając z domu.
Narcissa Ollivander
Narcissa Ollivander
Zawód : młoda gniewna dama
Wiek : 14
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
If I die will you weep over my grave?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10689-freya-narcissa-ollivander#324226 https://www.morsmordre.net/t10736-szyszka#326015 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/
Re: Zajazd „Pod Gruszą” [odnośnik]24.11.21 13:06
Zmartwiła się podobnymi słowami, co od razu było widoczne na jej twarzy. Znała lorda Ollivandera, choć na pewno nigdy nie powiedziałaby, że jest niewiadomo jak blisko z rodziną szlachecką - ale z pewnością na tyle, że widziała już jak potrafił się gniewać, a nawet ślady tego wciąż były obecne na ścianach zajazdu w postaci wybitej przez niego dziury. Zresztą, przyprowadzał tutaj swoje dzieci z troską, żeby pokazać im nieco świata i tego jak wyglądają ich tereny... Ale też nie mogłaby sobie wyobrazić, żeby jej synowie o niej coś podobnego powiedzieli. A jednak i oni niegdyś byli nastolatkami, czy tak samo się wyrażali? Serce jej pękało na samą myśl. Była pewna, że w końcu lord Havelock wiele był w stanie zrobić dla swoich dzieci.
- Słońce drogie, nawet tak nie mów. Jestem pewna, ze lord Ollivander ma was na uwadze. Wiem, że wasz ojciec jest.. jest dość specyficzny, ale na pewno mu na was zależy. Na pewno wam o tym nie mówił, ale... Chodź, sprójrz, widzisz tamtą ścianę, kwiatuszku? - zapytała, zaraz wskazując na jedną przy, której stał stolik. Cóż, dziura w niej się znajdująca stanowczo była czymś na co stali bywalcy zwracali uwagę, bo i wiele osób lubiło o niej opowiadać i żartować.
- Wiesz, że wybił ją wasz ojciec? Oh, to naprawdę zabawna historia... Mała byłaś wtedy, na pewno nie pamiętasz, kiedy lord Ollivander was przyprowadził. Ktoś śmiał skomentować, że wyglądałaś jak chłopiec, absurd naprawdę! Twój ojciec zdenerwował się na tyle, że prawie wszczął tutaj burę. Wyobrażasz sobie swojego ojca, który rzuca talerzami? Ostatecznie skończyło się na dziurze w ścianie... Ale nie mów, że mu na was nie zależy. Naprawdę zależy, na każdym z osobna... - zapewniła, może odrobinę kłamiąc na historii, która miała miejsce i zacinając się podczas niej, starając sobie przypomnieć, dlaczego w ogóle lord Havelock się zdenerwował, ale nie chciała aby Narcissa w tym momencie była tak negatywnie nastawiona do swojego ojca - a nuż taka angedotka mogła nieco ukoić jej gniew.
- Puddlemere? - zapytała wyraźnie zaskoczona i przerażona. - Kwiatuszku, to nic złego w tym, że chcesz, ale słońce moje drogie, to nie jest droga prosta! Oh, Puddlemere jest tak daleko i na nogach jeszcze chcesz iść? Absolutnie nie, lady wybacze, ale nie można tak! Nie wypada, jest zbyt niebezpiecznie! Słoneczko, posłuchaj mi uważnie - powiedziała Cynthia, wyraźnie jeszcze bardziej przerażona i zmartwiona. Pogładziła dziewczynkę po policzku, utrzymując z nią kontakt wzrokowy.
- Ja wiem, że świat cię woła. Mnie też wołał... wyobrażasz sobie mnie w twoim wieku? Ah, ile to już lat minęło... - uśmiechnęła się delikatnie na samo wspomnienie. Prawie trzydzieści lat temu, kiedy była zakochana, kiedy była w Hogwarcie. - Niedaleko... po drodze do Puddlemere ostatnim czasem straszne rzeczy miały miejsce... - dodała zmartwiona, chwilę się wahając. Co powinna jej opowiedzieć? Jak wiele zdradzano tym dzieciom o sytuacjach, które miały miejsce na terenie Anglii? Ale też nie chciała, żeby młoda lady przez brak wiedzy sama ryzykowała!
- Jest... jest niebezpiecznie. Bardzo. Giną ludzie, kwiatuszku... Ja... nie powinnam chyba o tym mówić lady. Ale posłuchaj, Puddlemere jest daleko, a pieszo musiałabyś przejść przez miejsca, w których miały miejsce przeokropne rzeczy, w których ludzie... ci czarodzieje, którzy chcieliby ci zrobić krzywdę, oni... - zawahała się, wpatrując w dziewczynkę. Czy będzie miała problemy? Zaraz jednak ściszyła głos. - Ludzie są paleni żywcem na stosach- powiedziała powoli, z przerażeniem wymalowanym na twarzy, można było nawet dostrzec, że jej ręce drżą na samą myśl.
Sięgnęła powoli po różdżkę, wykonując odpowiedni ruch aby przywołać do nich miskę z zupą. Spojrzała wciąż zmartwiona na dziewczynkę.
- One nie są głupie, skarbie... Sama tęsknię za podróżami po Anglii. Ale wasz tata chce, abyście byli bezpiecznie, proszę zrozum... A Anglii nie jest bezpiecznie teraz. Jest gorzej i gorzej, proszę, pozwól mi zawiadomić chociaż twoją ciocię jeśli tak bardzo chcesz do niej się udać, aby kogoś po ciebie przysłała - powiedziała zmartwiona, zastanawiając się co powinna powiedzieć innego, jakich słów użyć, żeby odwieść nastolatkę od tego. Co by ją odwiodło od ucieczki z ukochanym, te trzydzieści-prawie lat temu? Jakie słowa? Czy istniały wtedy takie w ogóle?
- Może... może mogłabyś poprosić lorda Ollivandera o zadanie dla siebie? Oh, ja wiem, że to nie przystoi lady, ale w zajeździe mamy czasem różnych turystów wciąż. Jeśli by lady zechciała czasem się tutaj zatrzymać, czasem pomóc... Może poprosić lorda Havelocka czy mogłabyś pomóc przy organizowaniu obchodów Imbolc? Kwiatuszku, pomyślimy razem co możesz chcieć robić tutaj w Lancaster, co powiesz na to? Dopóki wojna się nie skończy...


love makes you happy in a house where
love is made

Cynthia Skamander
Cynthia Skamander
Zawód : zarządzanie zajazdem
Wiek : 42
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Short steps, deep breath,
everything is alright
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9979-cynthia-skamander-budowa#301678 https://www.morsmordre.net/t10700-borowka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f402-lancashire-lancaster-zajazd-pod-grusza https://www.morsmordre.net/t10699-skrytka-bankowa-2256#324768 https://www.morsmordre.net/t10702-cynthia-skamander#324789
Re: Zajazd „Pod Gruszą” [odnośnik]05.01.22 20:53
| 1 marca | Po evencie w tym wątku

Wysłąnie i otrzymanie listów zajęło wystarczająco wiele czasu, by nieco uważniej zajęto się jego raną. I chociaż wciąż czuł ból, promieniujący za każdy razem, gdy się ruszał, nie przeszkadzało mu to w pracy. A tej miał wystarczająco wiele, by rzeczy bardziej trywialne zeszły na dalszy plan.
W pierwszej kolejności zadbał, by więźnia przeniesiono w mniej widoczne miejsce - piwnica i udzielono mu pomocy uzdrowicielskiej na tyle koniecznej, by nie tylko przeżył, ale był w stanie odpowiadać na jego pytania. A tych, miał zamiar kilka zadać.
Nieprzytomny czarodziej pozostawał w śpiączce, dając pewność, że noc, którą potrzebowali przeczekać, uniemożliwiła mu przypadkową ucieczkę. Tak, jak magiczne więzy i kilka zabezpieczeń, o które zadbał sam z rana, jak tylko nabrał sił - także tych magicznych. Nie mógł pozwolić sobie na przeciąganie przygotowań - rozkazy Ministra były jasne. Nie mógł jednak zrezygnować z podstawowych zabezpieczeń  jak Muffiato, czy Tenuistis oraz zaklęcie Incarcerare. Chociaż więzień miał aktualnie niewielką szansę na ucieczkę, Skamander zadbał, by nikt nie przeszkadzał im podczas prywatnego spotkania.
Różdżkę, którą utrzymał, zdecydował się także odesłać - tym jednak razem, do zbadania. Jeśli dobrze pamiętał, mieli wśród swoich szeregów także specjalistę w różdżkarstwie*, Samego więźnia, ostatecznie posadził na krześle, z unieruchomionymi rękami i nogami, gdzieś na środku pomieszczenia, którego pozbawił dostępu do naturalnego światła. Odwrócił go tyłem do zamkniętego wejścia i schodów, które prowadziły wyżej. Jedyne, piwniczne okienko, zostało zablokowane. Nieznajomy, nie miał prawa wiedzieć gdzie się znajdował, ani nawet - jaką mieli porę. Nad głową pozostawił magiczne źródło światła, skupiające się na więźniu.
Auror ustawił jedno krzesło przed więźniem, ale samemu, początkowo stając za nim, czekając na wybudzenie, to miało nastąpić w najbliższym czasie. Wiedział też - z ewentualną radą uzdrowiciela, jakich środków użyć, by ten proces przyspieszyć. Albo wydłużyć.

* Jeśli MG zgodzi się - napiszę osobny list
| Zależnie od wytycznych, do doprowadzenia więźnia do stanu przesłuchiwalności, wykorzystuję też w razie potrzeby eliksiry z własnego ekwipunku.


Darkness brings evil things
the reckoning begins


Ostatnio zmieniony przez Samuel Skamander dnia 08.04.22 21:16, w całości zmieniany 2 razy
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Zajazd „Pod Gruszą” 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Zajazd „Pod Gruszą” [odnośnik]06.01.22 14:48
Przetransportowanie więźnia do zajazdu, położonego w stosunkowo niewielkiej odległości od domu Edmonda i Emily, okazało się dobrą decyzją - osłabiony i ranny, zmagający się z poważnym wychłodzeniem, ledwie przetrwał noc, pozostając przy życiu wyłącznie dzięki otrzymanej natychmiast pomocy uzdrowicielskiej; dłuższa podróż mogłaby okazać się jego ostatnią, wczesnym rankiem Samuel został jednak poinformowany, że mężczyzna przeżył - choć wciąż pozostawał slaby. Stan śpiączki, w który jeszcze w szopie wprowadziła go Ronja, ostatecznie okazał się pomóc, pozwalając organizmowi na odzyskanie części sił; pozwolił też Samuelowi na bezproblemowe posadzenie go na krześle, choć bezwładne ciało chwiało się na boki, utrzymywane w pionie jedynie dzięki pętającym je linom.
Pozbawiony przytomności czarodziej wyglądał źle - oświetlone magicznym światłem policzki wydawały się chorobliwe żółte, pod oczami widniały szaro-fioletowe cienie, a oczy - póki co zamknięte - podbiegnięte miał krwią; ciemne włosy w luźnych strąkach opadały mu na twarz, pokrytą też ciemnym zarostem. W okolicach lewej skroni widniał pokaźnych rozmiarów, czerwono-żółty siniak.
Samuel również otrzymał pomoc, zaleczone pobieżnie rany pozwoliły mu swobodnie się poruszać, choć w okolicach żeber - tam, gdzie wbił się szklany odłamek, teraz już usunięty - czuł nieprzyjemne ciągnięcie. Był też zmęczony, nieprzespana prawie noc odcisnęła na nim swoje piętno, zdawał sobie jednak sprawę, że upływ czasu nie działał na korzyść Zakonu Feniksa - machina, którą nie do końca świadomie wprawili w ruch, nie mogła już zostać zatrzymana.
Ustawiwszy się za plecami mężczyzny, mógł swobodnie go obserwować - widział więc, jak po paru długich minutach zaczyna odzyskiwać przytomność; czarodziej uniósł głowę, wcześniej wiszącą bezwładnie na ramieniu, po czym rozejrzał się na boki nieprzytomnie, mrugając niemrawo powiekami. Nie dostrzegał jeszcze Samuela, prawdopodobnie myślał więc, że znajduje się w pomieszczeniu sam; nie odezwał się, ale z jego gardła wydobył się kaszel - mokry, nieprzyjemny, głucho odbijający się od ciemnych ścian piwnicy.

Mistrz gry wita ponownie!

Sam - możesz przekazać różdżkę listownie, możesz również uzupełnić swój ekwipunek o przedmioty, które uznasz za potrzebne - o ile posiadasz je w wyposażeniu pod kartą. Jeśli chcesz zaprosić do wątku inną postać lub postacie, wciąż mogą one do niego dołączyć.

W razie pytań - zapraszam.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zajazd „Pod Gruszą” Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zajazd „Pod Gruszą” [odnośnik]06.01.22 23:56
Zbadanie różdżki mogło przynieść więcej korzyści, nie tylko na samo przesłuchanie. Informacja, które - miał nadzieję - otrzyma szybko od różdżkarza, mogły pomóc także w dalszych działaniach. Ale - wciąż nie było to wszystko, o co musiał zdążyć zadbać, by samemu wywiązać się z pozostawionych w jego rękach rozkazach. W jakiś sposób, łutem szczęścia znaleźli się w progach zajazdu - z wielu powodów. Po pierwsze, zdążyli uratować funkcjonariusza, a tym samym - szansę wyciagnięcie informacji. Po drugie, chociaż noc nie należała do najlepszych do odpoczynku, zdołał nabrać sił, wystarczająco by móc ignorować rozchodzący się wokół zasklepionej rany ból. I po trzecie, miał do dyspozycji jeszcze jedną personą z bardzo praktyczną do wykorzystania umiejętnością - metamorofomagia.
Przekazał Thalii konieczne informacje o wydarzeniu oraz - przedstawił rolę, jaką chciał by tymczasowo odegrała. Zależnie też od przebiegu przesłuchania, miał do wykorzystania kilka pomysłów. Jednym z nich, były zapamiętane nazwiska policjantów, którzy towarzyszyli komendantowi podczas zdarzenia. Początkowy pomysł na wcielenie się w samego Arnolda - odrzucił. Ale - by czarownica wcieliła się w jednego z jego pomagierów, który też został schwytany - miało większe prawdopodobieństwo. Stosunkowo tez, nie potrzebował idealnie odwzorowywać twarzy, jakie widział. Szczegóły, miały być ukryte pod siniakami i opuchlizną . Z doświadczenia Skamander wiedział, że zmęczony i osłabiony umysł - potrafił dopisać sobie prawdę na podstawie kilku, nawet niejasnych podpowiedzi. Na to jednak, zostawił trochę czasu czarownicy, samemu, skupiając się najpierw na więźniu, którego wcześniej starannie przeszukał, nie chcąc przegapić żadnych, przydatnych informacji. Także, doszukując się elementów, które mogły świadczyć - za spaczeniem plugawą magią. Pozwolił sobie nawet na wyrwanie kilku włosów - być może, przydatnych w przyszłości.
W milczeniu, oparty o framugę wejścia, obserwował nieprzytomną jeszcze sylwetkę. W torbie przy boku znalazło się kilka dodatkowych, dostarczonych pospiesznie eliksirów. Nie oczekiwał cudów, ale zanim więzień miał się odezwać, chciał możliwie najwięcej zdobyć o nim prawdy.
Przetarł twarz wierzchem dłoni, przez moment żałując, ze nie miał przy sobie żadnego, zachowanego ze szczupłych zdobyczy - papierosa. Obok siebie, na podłodze, postawił kubek z wodą. narzucił na ramiona płaszcz - wciąż nie naprawiony, ale wolał mieć go na sobie. Kaptur jednak odrzucił. Nie potrzebował tu ukrywać własnej tożsamości. Ba - rozpoznawalność w wymiarze przesłuchania, traktował nawet jako atut - na swoją korzyść.
Minęło kilka minut, nim dostrzegł, jak głowa czarodzieja unosi się. Przytomniał - Mam nadzieję, że się wyspałeś panie...? - zaczął, początkowo nie ruszając się z miejsca, przyglądając się tylko reakcji - jak się domyślasz, jesteś tu po to, by opowiedzieć kilka rzeczy. Taki raport. Zakładam, że wiesz, jak wygląda - przerwał, wciąż pozostając przy wejściu - zanim przejdę do sedna - w końcu wyprostował się i wolnym krokiem ruszył w stronę przesłuchiwanego, ale omijając go, pozostawiając go w zasięgu ręki i stając w końcu przed nim, dłońmi opierając się o oparcie krzesła - jeszcze nie siadając - Bardzo nie lubię kłamców. Potrafię być bardzo nieprzyjemny, przy takich. Dlatego - liczę, że do nich nie należysz. - mówił dalej zimno, nadając tonowi wcale niezawoalowanej groźby. Auror był zmęczony, ale nawet z podkrążonym spojrzeniem ślepi, które wbił w ciemnowłosego, musiał robić wrażenie - z bliznami, nawet na twarzy, z chłodnym wilczym wzrokiem, postawną sylwetką oraz ciągnąca się za nim renomą. I faktem - że nie blefował w żadnym słowie. Środki dobierał do okoliczności i w razie konieczności, nie zawaha się sięgnąć po te najbardziej brutalne - Kwestie formalne mamy załatwione. Zakładam, że nie musze się przedstawiać, ale wypadałoby, żebyś ty to zrobił. I to będzie dla ciebie pierwsze pytanie. Kim jesteś. Drugie - jaki był cel misji, w której uczestniczyłeś dnia 28 lutego w Lancashire, w okolicy rzeki Lune - przerwał na krótko - Masz moment na zastanowienie. Chcesz wody? - dodał, niemal łagodnie, by wyprostować się i ruszyć znowu do wejścia, okrążając więźnia z drugiej strony. Trochę, jak wilk, który otaczał ofiarę. Takie wrażenie chciał sprawiać. Zatrzymał się przy drzwiach, wiedząc, że jeszcze-nieznajomy śledził odgłos jego kroków - Ach, może towarzystwo skłoni cię jeszcze bardziej do rozmowy - dodał, jakby w zamyśleniu, by najpierw rzucić Oculusa, i pchnąć go na drugą stronę, by widzieć twarz więźnia, a potem samemu uchylić drzwi, by w umówiony sygnał zawołać, do czekającej Thalii - Dajcie go tu - rozkazał. Nie musiał krzyczeć.


| List
| Ekwipunek: różdżka, płaszcz z rogatej czarowcy, alabastrowa brosza, magiczna torba a w niej: kryształ, maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 22), Antidotum na niepowszechne trucizny (1 porcja, stat. 28), Mieszanka antydepresyjna (1 porcja, stat. 20), Eliksir znieczulający (1 porcja, stat. 20)
| Tutaj jest zaklęcie.


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Zajazd „Pod Gruszą” 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Zajazd „Pod Gruszą” [odnośnik]07.01.22 23:41
Przygotowana była odpowiednio – chociaż przygotowana brzmiało dość cierpko kiedy czas uciekał przez palce nieubłaganie, a oni musieli podziałać. Znaczy głównie Samuel, bo ona była czymś w rodzaju wisienki na bardzo dziwnym i bardzo niepokojąco wyglądającym torcie, dodając jakiejś szczypty w tym przesłuchaniu. Jak bardzo na to wszystko odporny był człowiek, nie miała pojęcia, jak dokładnie chciał zastraszyć go Samuel, tego również nie wiedziała. Ale nauczyła się ostatnimi czasy, że pytania nigdzie jej nie zabiorą, bo nikt na nie nie będzie odpowiadać, dlatego po prostu skierowała się na miejsce, gotowa zagrać w grę, w jaką grała już wiele razy, w tego kotka i myszkę gdzie role zmieniały się tak szybko, że kotem był ten, kto zwyciężał, ale wtedy mysz trzymana już była w pysku. Czekała jednak tak jak mogła, z zainteresowaniem tłumionym przed sobą. I czekając na sygnał, który miał jej dać Skamander.
Próbowała jeszcze rzucić Caneteria Ficta, rozproszenie jednak było zbyt mocne aby zrobić to dokładnie i zaklęcie się nie udało. Nic to, nie miała czasu poświęcać się na dodatkowe działania kiedy musiała zareagować. Mimo wszystko udało jej się potem poprawić jeszcze struny głosowe, dlatego teraz już mogła wybrzmieć niczym mężczyzna, a schodząc po schodach narobiła dodatkowego hałasu, tak aby wydawało się, że więcej niż jedna osoba zamierza zejść ze schodów i tak jak zapowiedział Samuel, więźnia numer dwa zdecydowanie prowadzono. W międzyczasie wysunęła z kieszeni linę, którą zabrała ojcu z szopy, owijając ją dookoła dłoni i podtykając Samuelowi aby jedynie zawiązał węzeł, sprawiając że nie mogła poruszać dłońmi na tyle swobodnie jakby chciała. Gdyby chciał, miał też na widoku nóż i jej różdżkę, którymi mógł się w razie czego „poczęstować” i zabrać je ze sobą, jeżeli taka było jego potrzeba, ewentualnie gdzieś wcisnąć głębiej w ubrania gdyby jednak na razie nie znajdował z tego pożytku. Kiedy wszystko było gotowe, skinęła głową, dając znać, że jest gotowa, dając Samuelowi poprowadzić się, gdzie potrzebował.

Przemiana w policjanta tutaj, dodatkowy rzut tutaj, nieudane Caneteria Ficta tu, łącznie EM 45/50.
Wygląd policjanta jest tylko sugestią do weryfikacji MG
Ekwipunek: różdżka, dobrze wyważony nóż (+10 do obrażeń ciętych)


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Zajazd „Pod Gruszą” [odnośnik]08.01.22 16:31
Funkcjonariusz przeszukany przez Samuela niewiele miał przy sobie: oprócz różdżki, auror odnalazł w wewnętrznej kieszeni kurtki mężczyzny dokumenty wystawione na nazwisko David Watts – według nich miał 32 lata i aktualnie zamieszkiwał w Londynie, był czarodziejem półkrwi. Posługiwał się 12-calową różdżką wykonaną z modrzewia, z rdzeniem ze szponu hipogryfa. Oprócz potwierdzenia rejestracji, miał przy sobie pęk kluczy oraz papierośnicę, w której pozostały jeszcze cztery papierosy, a także niewielką sakiewkę – w środku znajdowało się 20 PM.

Zawieszone w powietrzu pytanie o tożsamość policjanta nie doczekało się odpowiedzi – a jedyną oznaką, że czarodziej w ogóle je usłyszał, były nerwowo spięte ramiona; funkcjonariusz wyprostował się na krześle, zdawało się też, że próbował się odwrócić – ale liny przytrzymały go w miejscu. Gdy Samuel obszedł pokój dookoła, zatrzymując się przy drugim krześle, mężczyzna podniósł na niego wzrok; w jego oczach błysnęło zrozumienie i niepewność jednocześnie, zaraz potem zamieniająca się w gniew. Na pytanie o wodę zaśmiał się – krótko, gardłowo – po czym splunął na posadzkę. – Pierdol się – warknął; głos miał słaby, zachrypnięty, ale wciąż pobrzmiewała w nim determinacja.

Rzucone przez Samuela zaklęcie spowodowało pojawienie się zawieszonego pod sufitem oka – pozwalającego bez problemu śledzić mimikę mężczyzny nawet wtedy, gdy auror znajdował się za jego plecami. Otworzywszy drzwi, dostrzegł za nimi mężczyznę w mundurze magicznego policjanta, który do pewnego stopnia przypominał jednego z ludzi Arnolda Montague’a – choć każdy, kto go znał, z pewnością dostrzegłby oczywiste różnice. Thalia, nie widząc nigdy na oczy czarodzieja, w którego miała się zmienić, ani nie dysponując jego zdjęciem, nie miała możliwości dokładnie odwzorować jego wyglądu; opis przekazany jej przez Samuela wciąż wymagał od niej wykorzystania wyłącznie własnej wyobraźni, wyglądała więc jak mężczyzna, który miał cechy wspólne z oryginałem, ale mocno od niego odbiegał; nie była też w stanie za pomocą swoich zdolności stworzyć na skórze siniaków czy opuchlizny – te wymagałyby fizycznego uszkodzenia naczyń krwionośnych i naskórka. Zmiana strun głosowych sprawiła, że jej głos stał się niższy i bardziej męski, szorstki – ale ponieważ nigdy nie słyszała głosu magicznego policjanta, nie miała pojęcia, czy odzywając się, zabrzmi chociaż mgliście podobnie do niego.

Działające eliksiry i zaklęcia:
- Oculus - 1/3 tury, 10/10 PŻ
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zajazd „Pod Gruszą” Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zajazd „Pod Gruszą” [odnośnik]18.01.22 20:10
Przeszukanie zaowocowało informacjami, które początkowo chciał uzyskać od różdżkarza. Wciąż jednak kryła się w nich tajemnicy “osobowości” - modrzew i szpon hipogryfa - nie znał się na różdżkarskich dopasowaniach, ale fakt, że sam miał w różdżce ingrediencję pochodzącą od dumnych hipogryfów, dawała ma szansę na mimowolną konkluzję. Takie kwestie, bardzo często ułatwiały “komunikację” na przesłuchaniach. Dokumenty na niejakiego Wattsa schował do kieszeni. Miały się przydać za chwilę. Klucze - mogły otwierać drzwi do mieszkania, albo - czegoś zupełnie innego. Być może, powiązanego ze sprawą. Również znalazły się w kieszeni. Mieszek z galeonami i papierośnicę odłożył na podstawkę przy oknie, wcześniej wyciągając dwa papierosy i układając je obok. Na widoku dla niego samego, daleko poza zasięgiem więźnia.
Wprowadził “nowego” więźnia bez pośpiechu, dość brutalnie trzymając kołnierz ma karku, pochylając głowę nie-Thalii w dół - nie odzywasz się bez wyraźnego pozwolenia - odezwał się chłodno, wolno, ale ostro, wystarczająco też głośno, by usłyszał go przesłuchiwany. I w tak niewygodnej pozycji, w kilku krokach, podszedł do drugiego krzesła. Jedną ręką złapał za brzeg i razem z nie-Thalią, wrócił za plecy Davida. Krzesło postawił za nim, a czarownicę, na siedzisku, tak, by oboje byli odwróceni do siebie plecami. Chciał, by przez kilka tylko sekund policjant mógł spojrzeć na przyprowadzoną postać, gdy przechodził obok. Nawet w tak niedoskonałej formie - nawet patrząc na dzieło Thalii widział wiele różnic w tym co widział, mógł zadziałać na wyobraźnie i zmęczony umysł. Związaną - zostawił na miejscu. Miała być kolejnym rozpraszaczem. Póki co - bardziej biernym.
Kilka zadanych pytań i przedstawionych kwestii miały zarysować zakres i granice początków przesłuchania. Także dla samego Skamandera. Raz jeszcze mierzyły je wskazówki zegara. Obserwował mężczyznę. To w jaki sposób reagował na podsunięte słowa, które - niezależnie od milczenia, także dawały pewną pardwę - o sprawie, i o samym Davidzie. Determinacja i niemal wyzwanie, z jakim wypluł z siebie słowa, razem ze splunięciem, mówiły nieco o butnej dumie więźnia. Być może i o silnej woli. Albo w takim razie wierzył w plugawą ideologią, która zarazą rozeszła się po Anglii, albo - chodziło też o męski pierwiastek “siły”. Co dokładnie go napędzało?
- Nie mamy czasu na takie przyjemności - odezwał się spokojnie, chłodno, śledząc zapadłe spojrzenie i sińce na powiekach - …panie Watts, ale pozwolę sobie mówić ci po imieniu Davidzie - drobiazgi jak te, skracanie dystansu, narzucanie go komuś, kto prawdopodobnie bardzo dbał o swoją ideologiczną pozycję, miały stać się niewygodne i za zadanie rozproszyć rozmówcę. Być może, z kolejnymi podejściami, wyprowadzić z równowagi na tyle - by stracił czujność - całkiem butne słowa, na kogoś w twoim położeniu - uniósł brew - to taktyka wszystkich wyznawców Arnolda? Czy wybiera sobie grono wzajemnej adoracji? - kontynuował, nie zmieniając suchego, nieco lekceważącego-kpiącego tonu - a patrząc po ostatnich wydarzeniach, podstawą waszej praktyki są dzieci… wszyscy tam tak macie? Czy to tylko poboczny sposób wyżywania się? - ruszył dalej, zrywając kontakt wzrokowy. Podszedł do papierośnicy i sięgnął po tytoniowy zwitek. Powąchał go, zerkając na więźnia - dobre są? - zapytał, jak gdyby kolegę po fachu. Dla kogoś, kto palił - a wyglądało na to, że Watts to robił, mógł to być kolejny impuls. Wsunął ostatecznie zwitek do ust i odpalił, powoli wydychając pierwszą chmurę dymu. Odetchnął - wiesz, w pewnych kwestiach, jeszcze jakiś czas temu, mogliśmy działać podobnie. A więc i przesłuchania u źródła miały podobna kolejność. U was "policjantów" i wśród aurorów. Co prawda, aktualnie wysunęliście się na bardzo niski poziom... ale korzystam z waszego przywileju. - zawiesił głos - ostatecznie, wiesz jak to się skończy - wzruszył ramionami - jedną, albo drugą drogą - wyciągnę to, czego chcę. W mniej lub bardziej konwencjonalny sposób - zakończył zimno. Sporo nauczył się w Tower. Miesiące "przesłuchiwań, doliczał dziś w poczet śledczego doświadczenia. Obrócił różdżkę w palcach - Przejdźmy raz jeszcze do rzeczy - jaki był cel waszej misji? - I zastanów się, zanim powiesz coś niepotrzebnego. Za każdą głupią odpowiedź - czekają konsekwencje. Liczę od teraz - stanął naprzeciw, kreśląc różdżką niewyraźne kręgi i wciąż beznamiętnie kalkulując zachowanie więźnia. Jak polujący wilk. Potrzebował być względnie cierpliwy. Na tyle, na ile pozwalały mu okoliczności.


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Zajazd „Pod Gruszą” 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Zajazd „Pod Gruszą” [odnośnik]20.01.22 12:19
Żałowała, że jej umiejętności, mimo sporego rozwoju, pozostawały sporo niedociągnięć, bo lepsze dopasowanie się do widzianego przez Samuela mężczyzny na pewno nie godziłoby tak w jej dumę. Ale przecież i nie o dumę tu chodziło a o to, aby przywieziony tutaj przez Skamandera mężczyzna dał nabrać się na to całe małe przedstawienie. Pochyliła więc nisko głowę kiedy tylko Samuel złapał ją za kołnierz, nie poruszając się żeby w ogóle spojrzeć na siedzącego na krześle człowieka, nie odwracała twarzy w jego kierunku, tęczówki wbijając podłogę. Nie szła też prosto i lekko, chwiejąc się i poruszając niezgrabnie, tak jakby rzeczywiście każdy kolejny krok stawiany przez nią był kolejnym powodem bólu. Nie sądziła, że nabyte w bójkach i ciężkiej pracy przez wiele lat ma morzu doświadczenie nauczy ją, jak poruszać się po lądzie tak, jakby mięśnie płonęły żywym ogniem i jeszcze trzeba było się przez to przedzierać by w ogóle ruszyć z miejsca. A chociaż górną część ciała nieco napięła, reagując na silny uchwyt aurora, reszta ciała była rozluźniona, jakby nie do końca potrafiła utrzymać się samodzielnie w pionie.
Podobnie było gdy usadził ją na miejscu – na krzesło opadła ciężko, niemal zsuwając się z miejsca, ostatecznie jednak skończyła w jednym miejscu, nie upadając na ziemię. Mimo to, starała się też oddychać głęboko przez usta, dając świadectwo tego, że nie było to dla niej łatwe, aby w ogóle po prostu siedzieć wygodnie. Oczywiście, do siedzenia również przybrała pozycję, która bardzo pokazała, jak niewygodnie czuje się w tej sytuacji – nie tylko przez związane ręce, które utrudniały zachowanie postury, a także przez ogólny fakt siedzenia na niewygodnym krześle, „poobijana”, usadzona tak przez silniejszego od niej mężczyznę który nie obchodził się z nią delikatnie.
Ostatecznym punktem było zwieszenie głowy, tak aby mężczyzna nawet próbując odwrócić się i spojrzeć na nią nie mógł dostrzec jej twarzy, ani też przyjrzeć się dokładnie jej sylwetce. Ostatecznie siedziała cicho, nasłuchując nie tylko słów Samuela kierowanych w stronę policjanta, ale również reakcji mężczyzny, nawet mimo stanowienia pewnego rodzaju dekoracji musząc uważać na rozwój sytuacji i nie tracąc czujności.


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Zajazd „Pod Gruszą” [odnośnik]22.01.22 12:11
Pojawienie się Thalii w pomieszczeniu w widoczny sposób zwróciło uwagę mężczyzny; słysząc szuranie butów o podłogę odwrócił głowę, spojrzenie zatrzymując na przemienionej sylwetce kobiety, nie miał jednak szans przyjrzeć jej się lepiej: zwieszona głowa, opadające na policzki włosy i padające w góry światło utrudniały rozeznanie, zwłaszcza, że całe przedstawienie trwało zaledwie kilka sekund – ale czy miało odnieść zamierzony skutek, dopiero mieliście się przekonać. Z twarzy funkcjonariusza trudno było wyczytać jakiekolwiek emocje, wydawał się przede wszystkim zdeterminowany – ale i niemożliwie zmęczony; zderzenie z silną nawałnicą prawie go zabiło, ciało wciąż trawione było gorączką. Nawet jeśli robił dobrą minę do złej gry, to ledwie trzymał się na krześle, utrzymywany w pionie wyłącznie dzięki linom.
Czarodziej drgnął lekko, gdy z ust Samuela padło jego imię, nic jednak nie powiedział; szczęki miał zaciśnięte, kolejne słowa wydawały się tylko go rozsierdzać. – Zawsze tyle gadasz, Skamander? To taktyka wszystkich wyznawców Longbottoma, czy może po prostu lubisz słuchać własnego głosu? – warknął. Spróbował przesunąć się na krześle, ale krępujące go liny mu to uniemożliwiły. – Nie wiem nic o żadnych dzieciach – dodał, prawie wypluwając z siebie te słowa; Samuel mógł dostrzec, że na sekundę w jego spojrzeniu wymalowało się zaskoczenie – mógł więc mówić prawdę, choć emocje mogły być też dyktowane czymś zupełnie innym. Na widok podniesionego papierosa przełknął ślinę, lecz prowokacja pozostała bez odpowiedzi, choć woń wydmuchanego przez aurora dymu z pewnością go drażniła.
Kiedy Samuel powtórzył pytanie po raz drugi, żachnął się. – Myślisz, że możesz mnie zastraszyć? Że możesz kogokolwiek z nas zastraszyć? Widziałeś, co robią z policjantami, których uznają za zdrajców? – Zaśmiał się; krótko, gardłowo, głosem zachrypniętym i kompletnie pozbawionym wesołości. – Ej, kolego! – zakrzyknął, odwracając głowę, jakby chciał dostrzec siedzącą za jego plecami Thalię, ale nie był w stanie obrócić szyi pod wystarczającym kątem. – Nie opowiedziałeś mu, co zrobili Pearsonowi? – Zaraz potem spoważniał; jego rysy ściągnęły się, twarzą znów odwrócił się w stronę Samuela. – Rób, co ci się podoba, Skamander, tak, jak sam powiedziałeś: ostatecznie wiem, jak to się skończy – rzucił, po czym przeniósł wzrok na ścianę naprzeciwko, wpatrując się w nią uparcie.

Działające eliksiry i zaklęcia:
- Oculus - 2/3 tury, 10/10 PŻ
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zajazd „Pod Gruszą” Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Zajazd „Pod Gruszą”
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach