Wydarzenia


Ekipa forum
Ręka Glorii
AutorWiadomość
Ręka Glorii [odnośnik]07.10.15 21:16
First topic message reminder :

Ręka Glorii

★★★★
Elitarny lokal znajdujący się na obrzeżach Royal Borough of Kensington and Chelsea, do którego prowadzona jest selekcja, oczywiście wśród osób nienależących do stałych bywalców; ci znani ochronie, nie muszą zamartwiać się żadnymi ograniczeniami. Pomimo eleganckiego wnętrza, Ręka Glorii znajduje się w podziemiach, co rzutuje na ogóle poczucie podczas pobytu; powietrze jest ciężkie, chłodne i wilgotne, o ile nie zostało zatrute dymem papierosowym. Wszystkie meble wykonano z kości, kontrastujących bielą z ciemnymi ścianami. Niektórzy wolą myśleć, że należały one do zwierząt, ale wciąż w środowisku unosi się fama, że właściciel ma układy z Nokturniarzami, a do wykonania wnętrza użyto szkieletów ludzi, którzy za długo leżeli zapomniani na mrocznych ulicach Nokturnu. Z gramofonów sączy się przerażająca muzyka, całość oświetlają magiczne pochodnie i nietopniejące świecie, rozwiewające ciemności. Plotka głosi, że nazwa lokalu wzięła się od Ręki Glorii, która ponoć kiedyś stanowiła eksponat. Bar przyciąga ciekawskich czarodziejów, którzy nie są na tyle odważni, by ryzykować swoje życie na Nokturnie. Pomimo łagodniejszej atmosfery, przed wejściem do podziemi, należy pamiętać, że typy tam przebywające nie należą do najprzyjemniejszych, a znalezienie dilera jest niesamowicie łatwe, tak samo jak handlarzy różnymi ciekawymi, aczkolwiek nie do końca legalnymi przedmiotami.

Możliwość gry w kościanego pokera
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:42, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ręka Glorii - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Ręka Glorii [odnośnik]14.01.18 19:38
Opuszczenie posesji Leopolda trwało chwilę, niezwykle krótką, ale i niesamowicie dłużącą się w swej nieprzeniknionej ciszy. Jedyne, co docierało do uszu szatyna to powiew wiatru i szczęk zmrożonego śniegu pod stopami, gdy krocząc przed siebie tworzyli nowe to ślady na świeżym puchu. Zwykł mówić, przyzwyczajony do spotkań w konkretnych celach zawsze starał się załatwić sprawę jak najszybciej, by w rezultacie mieć więcej czasu na własne potrzeby i plany, jednakże wieczór z Deirdre wydawał się coraz większą zagadką, której celem było odgadnięcie niewypowiedzianego. Przemyślane gesty, znikome ruchy mimiki twarzy i nonszalancja w oczach, których chłód przeszywał jeszcze bardziej niżeli paskudnie zimna noc towarzysząca późnym powrotom do domu – mógł zgadywać skąd to wszystko się wzięło, mógł pogodzić się z myślą, iż Rycerze posiadając mroczną politykę kreowali tak samo swój wizerunek, jednakże on sam taki nie był; w ów sferze totalnie do nich nie pasował. Cała ta aura była mu zupełnie obojętna, w końcu tylko wykonywał polecenia, jednakże mimo swego zawodu i podejścia do ludzi potrafił wykrzesać z siebie choć ikrę pozytywnego nastawienia, a nie nieustannie grobowej miny, jakoby był na własnym pogrzebie.
Powrót do Londynu skończył się chłodnym powitaniem, bowiem te kilka tygodni spędzonych na rodzinnych ziemiach tylko utwierdziło go w przekonaniu, że Anglikom kij z dupy nie wyjdzie chyba nigdy. Zapewne gdyby analizował swoje zachowanie oraz słownictwo względem innych stwierdziłby, że częściej przypomina zwykłego pajaca, jak poważnego interesanta. Nie zamierzał nic z tym zrobić, nie planował zmian i wewnętrznego przegrupowania wartości byle tylko podbić swą pozycję w oczach społeczeństwa – podchodził do wszystkiego i wszystkich z wyraźną ironią, jednakże otwarty i ścisły umysł był najlepszym świadectwem tego, że do typowych nokturnowskich szczurów było mu daleko.
Przekroczywszy progi bogatszej dzielnicy wywrócił niepostrzeżenie oczami. Nie było to wynikiem braku pewnego komfortu, ale zmian, których musiał dokonać – widział o tym nim Dei zwróciła uwagę na pewne niedogodności niesłużące ludziom z dobrych sfer. Czyli ona do takowych należała? Dlaczego więc trudziła się najstarszym zawodem świata? Pytania nie opuszczały jego głowy, choć miał swój rozum i potrafił w pewnych sytuacjach ważyć słowa, bowiem gdyby ktoś zaatakował go masą pytajników odwet byłby mocny, a przede wszystkim krwawy. Potrafił postawić się na miejscu drugiej osoby. -Tak jest pani.- rzucił kpiąco, poprawiając na swej twarzy oznaki zmęczenia, likwidując blizny oraz rany po ostatniej bójce, które wciąż się paprały nie chcąc wygoić. -Władza Cię pociąga, to niebezpieczne.- zwieńczył lekkim tonem już bez chociażby krzty paskudnej kpiny. Wargi szatyna, które wciąż wyginały się w niegroźnym, ale typowym wyrazie nawet nie drgnęły, bowiem nie miał przez ów stwierdzenie nic złego na myśli – po prostu wyraził swoje zdanie, a do tego winna zacząć się przyzwyczajać, jeśli zamierza akceptować jego towarzystwo. Rzadko wykonywał jakiekolwiek polecenia, jednakże świadomość potęgi Czarnego Pana budziła w nim niepewność, której najgorszych rozwiązań nie chciał testować – przynajmniej nie na swoim ciele. Mulciber opowiedziawszy mu o hierarchii zaznaczył, że warto znać swoje miejsce, więc Macnair mając takowego świadomość nie zgrywał cwaniaka mogącego gadką wynieść się ponad wszystkimi – to była totalna głupota, choć odnosił wrażenie, że wśród ich ugrupowaniadość powszechna. Nie mniej jednak nie mu było o tym decydować.
Nie rozglądał się na boki podążając za plecami kobiety, bowiem jego wzrok przykuł długi, cholernie wielki bar z olbrzymim wyborem smakowitych trunków. Brzydził się zachowaniem ludzi bogatych, ale ten element życia z chęcią by im zabrał i zdecydowanie lepiej się nim zaopiekował – to było pewne. Westchnąwszy przeciągle na wspomnienie paskudztw czekających go na Nokturnie zasiadł przy wskazanej loży opierając ramię o miękkie obicie górnej części siedziska. Miał z tyłu głowy świadomość, że ów miejsce z pewnością posiadało swe złoty zasady, które mieli okazję poznać tylko stali bywalcy, ale nie dbało to zachowując się zupełnie naturalnie i bezstresowo. Skupiwszy swój wzrok na towarzyszce nie oszczędził jej kilku badawczych spojrzeń, cichych analiz i pytań, na które sam starał się znaleźć odpowiedź. Słyszał o niej, więc miała swą sławę – lepszą tudzież gorszą, nikt o to nie dbał. Liczyło się to, że ludzie mówili, oni kochali nie zamykać gęby.
Nie przyszedł prosić, właściwie nie miał do niej żadnego interesu. Chciał zaczerpnąć kilku informacji, porozmawiać o niedalekiej przeszłości z kimś innym, jak Mulciber i dowiedzieć się, dlaczego wybrali akurat jego – co miał w sobie, że zadecydowano o musie jego przynależności. Dodatkowo czuł się jak kretyn nie mając świadomości o czym rozmawiano na spotkaniach; niedaleko należało szukać, przeszło miesiąc temu. Układając drugą dłoń na stole uderzył w blat palcami wybijając tylko sobie znany rytm, a spojrzeniem wcale nie uciekał od dużych, czarnych tęczówek. -Krążą o Tobie legendy, Deirdre.- rozpoczął, choć zupełnie odbiegając od jakiegokolwiek meritum. -A może lepiej bym mówił Miu? Tak Cię poznałem, choć spotkałem później.- wstrzymał się na moment, gdyż kelner przyniósł wino, na które oczekiwała i choć nie preferował tego typu trunku nie odmówił lampki, jak takową postawiono także przed nim. -Może i traktujesz mnie jak idiotę, nie mam z tym problemu, ale zaczynam rozumieć coraz więcej z naszego pierwszego spotkania. Nie uwierzę, że kobieta obcująca na co dzień z mężczyznami poszukiwała takowych nocami w obślizgłych barach.- stwierdził zgodnie ze swoją intuicją, a następnie uniósł kielich w kierunku ust by zasmakować zamówionego wina.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Ręka Glorii [odnośnik]15.01.18 20:00
Nie spodziewała się takiego obrotu rozmowy, niemalże wypierając z pamięci specyficzne okoliczności ich pierwszego spotkania. Igranie z własnymi wspomnieniami przychodziło jej z łatwością, wypierając i zmieniając pewne barwy historii, potrafiła zapanować nad ich aurą i reperkusjami. Okłamywała innych i siebie, łagodnie, dla własnego zdrowia psychicznego, deformując nieprzyjemne klisze bądź całkowicie je prześwietlając. W tym przypadku pozwalała Macnairowi odkupić wątpliwe grzechy, zatrzeć złe wrażenie - i przy okazji swoją żałosną próbę rzucenia zaklęć niewerbalnych - i rozpocząć nowy rozdział ich znajomości, usiany krwią, łzami ofiar oraz jedynym w swoim rodzaju spokojem, który mogła zasiać w sercu jedynie czarna magia.  
Uniosła brwi. Naprawdę zadziwiało ją, jak ślepi potrafili być mężczyźni. Każdy z nich, gdy zaczynała traktować go tak, jak męski świat traktował zazwyczaj kobiety - ba, zachowywała się znacznie lżej, będąc po prostu obojętną, bez samczego politowania, pogardy i przekonania o własnej nieomylności - obruszali się, wypominając jej najgorsze cechy. I sugerując, że zachowuje się niegrzecznie, choć nie w sposób, w jaki zwykł im się podobać. Postawienie w zupełnie odwrotnej sytuacji musiało być bolesne, zdawała sobie z tego sprawę, pompowane szowinizmem ego cierpiało nawet przez drobne ukłucia i zmiany w statusie quo, lecz sądziła, że Drew będzie ponad to i nie odczyta jej zachowania w ten sposób - oraz nie sprowadzając rozmowy na temat grząski, niewygodny i przekraczający barierę prywatności. Wyprostowała się jeszcze mocniej, nie okazując poruszenia, ukrytego za maską uprzejmego zaciekawienia, które fachowo odegrała, przełykając chęć ciśnięcia w Macnaira paskudnej klątwy. A zapowiadało się tak miło. - Jakie legendy? - spytała po prostu, nie uciekając spojrzeniem od intensywnie zielonego wzroku. Pozbyła się Miu, zamordowała ją z pomocą Tristana, opuściła Wenus, zostawiła za sobą miesiące upokorzeń, odcięła się od dawnych klientów, jasno wytyczając granicę wspomnień i relacji. Sądziła, że zaplanowała cały proces na tyle dokładnie, by całkowicie zerwać nić łącząca ją z przeszłością - lecz znów życie wymykało się z jej rąk, przypominając w słodkiej osobie Drew o tym, kim była. Całkiem niedawno, powinna patrzeć na upływ czasu racjonalnie, ale pragnęła wolności od tak dawna, że dni rozwlekały się w miesiące, a ona zachłystywała się świeżym powietrzem, ślepa na jego uzależniający, otumaniający posmak, wiążący ją jeszcze bliżej nogi nowego właściciela. - Skąd wniosek, że traktuję cię jak idiotę? - kontynuowała pytania wręcz troskliwie. Uniosła do ust kieliszek wina, upijając łyk - niezłe, lecz ciągle nie znalazła czegoś dorównującego smakiem trunkom pochodzącym z piwnicy świętej pamięci lorda Corentina. Z pewnością cieszył się, że kochanka jego pierworodnego czuje się w jego willi lepiej niż w domu, szkoląc swój wyrafinowany gust. Oraz spokój ducha, pozwalający jej nie wpaść w skrajne rozdrażnienie Macnairem, który z wrodzoną gracją - a raczej jej absolutnym brakiem - deptał wytyczone granice, beztrosko roztrzaskując delikatne porcelany tematów wrażliwych. Może powinna odczytać jego słowa jako chęć zacieśnienia relacji, bliższego poznania, przełamania kwestii tabu i otworzenia się na drugiego człowieka, ale Deirdre nie zamierzała grać w tę przyjacielską grę. Spisał się dzisiaj doskonale, być może także obnażając do tej pory utajnioną część swojego ostrego charakteru, bazującą na trudnych doświadczeniach - co jednak nie upoważniało go do gmerania zardzewiałym nożem w świeżo zasklepionej ranie. Musiała mu o tym przypomnieć. - Zgodziłam się na kontynuowanie wieczoru nie dlatego, by opowiadać ci o sobie, ale po to, by wysłuchać twojej prośby, o której wspomniałeś w liście - wyartukułowała rzeczowo, już bez sztucznej przymilności, odstawiając z cichym brzdękiem kieliszek na kościany blat stołu. Splotła ramiona przed sobą, wyżej, na piersi, obronnie i by dać znać, że nie zamierza wchodzić w ten temat. - Jeśli pragniesz perwersyjnych opowiastek na dobranoc, osadzonych w dusznych wnętrzach burdelu, odeślę cię do kogoś kto zaspokoi twoją ciekawość - dodała prawie pocieszająco; naprawdę nie rozumiała motywacji Macnaira, przedłużyła ich wieczorne przyjemności dla niego, a on odwdzięczał się widowiskowym faux pas. Na nowo przyprawiającym ją o ból głowy, zignorowała chęć sięgnięcia ponownie po kieliszek, nie zamierzała upić się po kilku łykach i jeszcze mocniej obniżyć swą intelektualną sprawność, i tak nadwyrężoną chaosem ostatnich dni.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Ręka Glorii [odnośnik]17.01.18 23:11
Nie planował zacierać złego wrażenia, bowiem byłoby to czysta aktorska gra, która kiedyś przecież musiałaby się skończyć i finalnie doprowadzić ich do punktu wyjścia. Szatyn był osobą bezpośrednią, nie posiadającą nader silnych hamulców przed niewygodnymi pytaniami, kiedy oczywiście miały one jakikolwiek związek z nim samym. Unikał pakowania się do czyjejś prywatności z własnymi buciorami, gdyż sam gardził tego typu zachowaniem i nigdy nie chciałby dostać takowej łatki – choć zapewne gdyby tak stało się i tak by to po nim spłynęło. Miał swój interes, swą cholerną ciekawość w pytajnikach skierowanych w stronę Deirdre i jeśli nie zamierzała mu odpowiedzieć, to nie planował robić z siebie błazna z proszącym wyrazem twarzy, jednak uważał, iż pewne kwestie należało wyjaśnić jeśli mieli współpracować.
Był spostrzegawczy, jednak towarzyszka potrafiła kłamać , więc nie wyłapał żadnych zmieniających się emocji i drobnych zmian mimiki jej twarzy. Myliła się co do niego – Macnair nie był jak wszyscy mężczyźni, których miała okazję spotkać czysto towarzysko tudzież stricte biznesowo. Nie interesowała go jej praca, nie potrzebował znać powodu, który zaważył na decyzji odnośnie profesji, daleki był od jakiejkolwiek oceny, bowiem był zdania, że każdy robił to co uważał za słuszne albo konieczne. Jeśli taką drogę wybrała to była jej decyzja i on był ostatnią osobą mogącą to zakwestionować. Dodatkowo nie szczycił się nader bardzo swoją wyższością nad kobietami, bo po prostu miał to kompletnie w dupie – jeśli facet miał zamiar podbudowywać sobie ego ciężką ręką, tudzież rozkazami to mógł to robić, ale Macnair był z dala od tego. Nie interesowała go władza, a korzyści, więc jeśli takowe czerpał z pewnych znajomości po co miał się obruszać i szukać dziury w całym byle tylko dostać pod nos szklankę ognistej? Światopoglądem nie przypominał Anglika, zapewne też dlatego wciąż pozostawał kawalerem.
Rozpoczął dany temat z egoistycznych pobudek i jeśli faktycznie, to dość nieświadomie przekraczając magiczną barierę prywatności. Nie był jasnowidzem, skąd mógł wiedzieć, że już odcięła się od Wenus? Zapewne, gdyby znał choć rąbek tajemnicy to nie wracałby do starych śmieci, a tym bardziej potrafiłby zrozumieć jej ostatnie zachowanie w barze. -Pożerasz, rozrywasz na strzępy i ciężko mieć jakiekolwiek szanse wyjść z tego cało.- rzucił bez skrupułów to o czym przeszło dwa miesiące temu wspominał mu Ramsey, a następnie zanurzył wargi w winie, by skryć szelmowski uśmiech. Widział na co było stać towarzyszkę i w zasadzie dopiero zaczął rozumieć, dlaczego Mulciber był tak pewny jej umiejętności – w końcu nie można było nazwać ją laikiem, chociażby z uwagi na hierarchię Rycerzy, po której zwinnie wspięła się ku górze. Denny adept czarnej magii nie mógłby być tam gdzie ona.
Badał jej twarz, szukał w oczach czegokolwiek poza lodowatymi soplami i choć doskonale grała, on starał się za wszelką cenę rozgryźć pewne, skryte za idealnie wytrenowaną maską, emocje.
-Czysta hipoteza posiadająca kilka mocnych argumentów, nie wniosek. Nie mogę być tego pewny bazując jedynie na podstawie własnych domysłów.- stwierdził zgodnie z prawdą uderzając nieznacznie palcami w blat stolika kupując przy tym czas na zebranie myśli, które buzowały w jego głowie. Nie znał jej, ona nie znała jego – dlaczego więc tak prosto przychodziło jej powierzchowne ocenianie pewnego podejścia? Wpajanie sobie, że był jedynie gorszym, biednym błaznem, którego życiowym powołaniem było służenie innym? -Czasem jednak człowiek kieruje się własnym instynktem, który stawia go na rozdrożu pomiędzy prawdą, a sfingowanymi obrazami umysłu usilnie wpajającego nam, iż to odpowiednia ścieżka.- rzekł nie spuszczając wzroku z wysokości jej oczu, jeśli zamierzała znów się na niego wściekać to nic nie mógł poradzić. Taki był. -Nie musisz mi opowiadać o sobie, wiem jak wysoką cenę ma tajemnica.- skinął wolno głową, jakoby na znak zrozumienia odnośnie chęci zachowania milczenia. Nie zmuszał jej do opowiastek z ciemnych zakątków burdelu, chciał jedynie dowiedzieć się, co ją kierowało wtedy w barze – w końcu wszystko skończyło się dziwnie. -Perwersyjne historyjki zawsze brzmią ciekawie, ale szczerze powiedziawszy wolę te krwiste.- uśmiechnął się w pewny siebie, szyderczy sposób, bo właściwie nawet nie musiał kłamać. Taka była prawda.
Upiwszy wina zamilkł na chwilę, bo już nie był pewien, czy aby na pewno wdrążenie dzisiejszego wieczora prośby było dobrym pomysłem. W zasadzie nie widział ku temu przeszkód, jednakże nie mógł wiedzieć jak zareaguje na to Deirdre zważywszy na fakt dość chłodnej reakcji na użycie jej wcześniejszego imienia. -Co się wydarzyło w Białej Wywernie?- spytał w końcu nie widząc sensu w jakimkolwiek naciskaniu, rzadko tak robił jeśli nie było ku temu konieczności - a w tym przypadku nie było.

|spostrzegawczość II / czytanie emocji




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Ręka Glorii [odnośnik]17.01.18 23:11
The member 'Drew Macnair' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 87
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ręka Glorii - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ręka Glorii [odnośnik]19.01.18 16:30
Wpatrywała się w zielone oczy Drew bez mrugnięcia, bez prób ucieczki przed jego natarczywym spojrzeniem, przeszywającym ją do cna. Złudna próba, sądziła, że jest w stanie ukryć wszystkie emocje za grubą kurtyną wyrafinowanej obojętności - o właściwościach lustra, każdy odczytywał z maski coś dla siebie, uprzejmość, wrogość, wyniosłość, sympatię. Drobne drgnięcia kącików ust, zmrużenie oczu, mikroekspresje pozwalające na dowolną, wymaganą interpretację, gwarantującą Deirdre nietykalność. Była nie tyle lodowata, co gładka, bez żadnych drzazg, o które rozmówca mógłby zahaczyć, szarpnąć, by sięgnąć głębiej poza połacie wypranej z uczuć powłoki. Przyjemnej dla oka, dla ucha, dla ciała, Macnair miał przecież do czynienia z kapłanką przyjemności - w jej stoickiej, niewzruszonej postaci. Poświęcającej mu całą swoją uwagę, powinien być za to wdzięczny, lecz wystarczy, że zapłaci za drogie wino. Ona nie miała przy sobie nawet knuta: i zaczynało ją to irytować, Tristan nie zostawiał jej pieniędzy, uzależniając ją od kontrolującej Prymulki lub własnego kaprysu. Finansowa obroża zaciskała się coraz ciaśniej, ale nie zamierzała prosić o cokolwiek, licząc na zdrowy rozsądek. Aż do czasu jego przebłysku - pozostawała zależna, chociaż nie zdradzała się z tym, wysłuchując komplementu Macnaira beznamiętnie. Dopiero sekundę później posłała mu łaskawy uśmiech, najeżony jednak ironią pomieszaną z irytacją. - To nie legendy, to prawda - sprostowała tylko prawie nonszalancko, gdyby nie torturujący pokaz sprzed kilkudziesięciu minut. Potrafiła być zabójcza, dosłownie i w przenośni; igrała z męskimi pragnieniami, zaspokajając je w najplugawsze i najrozkoszniejsze ze sposobów, zaślepiając pożądaniem. - Możesz więc uważać się za szczęściarza - dodała lekko; uszedł nie tylko z życiem, ale właściwie nietknięty. Początek maja jej nie sprzyjał, bez opieki Rosiera utraciła swoją siłę, stając się zaledwie cieniem samej siebie, zagubionym kundlem, zderzającym się z rzeczywistością nieudolnie i samotnie. Odkąd znalazła się w Białej Willi, czuła się silniejsza, zdrowsza a magia - słuchała jej jak nigdy wcześniej. Zamyśliła się na chwilę, ciągle siedząc w zdystansowanej, obronnej i niechętnej pozycji, choć nie odrywała uporczywego spojrzenia od twarzy Macnaira. - Jak to jest być kimś innym? - spytała nagle, nie zmieniając jednak tonu ani wyrazu twarzy, chociaż wewnętrznie ciekawość wręcz piekła skórę od środka. Metamorfomagia była potężną siłą, potężną i zaskakującą; nie była nią zafascynowana, ustępowała czarnej magii na każdym poziomie, ale niosła ze sobą wiele niewiadomych - a Deirdre nie znosiła niewiedzy. Czy wraz z ciałem zmieniała się psychika? Jak przybiera się inne ciało, co się wtedy zmienia, jak okłamać, jak uwieść, jak zwieść? Odzywała się w niej czysto profesjonalna ciekawość, sama płynnie dostosowywała się do wymagań gości, gnąc się do ich pragnień, dostosowując do wymagań, często nawet tych niewypowiedzianych. Ponownie sięgnęła po wino, nie odejmując drugiej ręki od ciała, a krwistoczerwony kamień zdobiący złotą obrączkę, zalśnił w półmroku sali. Zignorowała filozoficzne deliberacje, nie miała nastroju na wgłębianie się w to, co było prawdziwe a to, co było jej pragnieniem - ostatnio miała z tym zdecydowanie zbyt wiele problemów, wpędzających ją powoli w paranoję - chciała skupić się na konkretach, na tym, co ważne. - Dziękuję za pozwolenie - odparła tylko lodowato na łaskawe przekonanie o tym, że nie musi opowiadać mu o sobie. Nie zamierzała zmniejszać dystansu, miała dość mężczyzn na całe tysiąclecia, chociaż musiała przyznać, że Drew ciągle wzbudzał w niej niewytłumaczalną sympatię. Zwłaszcza, kiedy spytał o coś sensownego, w końcu wracając na tory, które mogła zaakceptować. - Perwersyjne opowieści zazwyczaj zawierają w sobie także krew - uzupełniła jedynie, na sekundę pozwalając własnym myślom odpłynąć w barwny kalejdoskop; ciała sklejone czerwienią, biel kości wystających z tego, co zostało z ciała Isoldy, powstająca z martwych blondynka, złote włosy na wyłamanym barku, puste oczodoły, gorące dłonie Rosiera sunące po jej biodrach. Nawet nie mrugnęła, sięgając tylko po różdżkę. Siedzieli w odizolowanej loży, w tym pomieszczeniu nie było praktycznie nikogo, oprócz jednego starszego jegomościa, siedzącego kilka stolików dalej. Nie mógł ich usłyszeć, ale przezorny zawsze ubezpieczony. - Muffliato - szepnęła, chcąc upewnić się, że temat ich rozmowy pozostanie tajemnicą. Dopiero dopełniwszy obowiązków bezpieczeństwa, ponownie skupiła się na Drew. Powoli oblizała usta, upiła łyk wina i, obejmując nóżkę kieliszka, wygodniej oparła głowę o tył loży. - Kto cię przyprowadził? - spytała najpierw, miała pewne podejrzenia, ale chciała się upewnić. Wydarzenia w Białej Wywernie były jeszcze świeże, ale i tak Drew powinien zostać poinformowany. - Odbywało się tam jedno ze spotkań. W trakcie Rycerze zostali zaatakowani przez oddział aurorów. Rozpoczęła się walka, którą zakończył On - rzeczowo, konkretnie, krótko; głos Deirdre zmienił się tylko, gdy wspominała Czarnego Pana; zmatowiał, ściszył się. - Szef biura aurorów, Rogers, stracił życie a Wywerna została zniszczona przez Szatańską Pożogę - zakończyła, przekazując mu niezbędne informacje. Nic więcej nie było istotne, szczegóły, konkrety, które usłyszała od innych: ona znajdowała się przecież w Ukrytej Komnacie, w miejscu, którego położenia nie znał nikt niepowołany.


| kłamstwo, ukrywanie emocji :*, III, +70


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Ręka Glorii [odnośnik]19.01.18 16:30
The member 'Deirdre Tsagairt' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 92
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ręka Glorii - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ręka Glorii [odnośnik]23.01.18 23:03
Czuł jej lodowate spojrzenie, miał świadomość z jaką chęcią wyłupałaby ów zielone oczy nie pozostawiając krzty nadziei na jakąkolwiek litość, ale nie tłumił go strach, nie powodował odwracania wzroku tudzież pobieżnych, nerwowych ruchów mimiki, czy dłoni. Był nad wyraz spokojny i stonowany niejednokrotnie będąc w położeniu, które dla oponenta wydawało się o wiele niżej postawionym pułapem. Pewność własnych umiejętności, właściwie absolutne przekonanie o wartości samego siebie nie pozwalały mu otwierać umysłu na jakiekolwiek lęki mimo pozycji, którą zajmowała – a takowa w końcu była o wiele wyższa niżeli jego. Deirdre była śmierciożercą, dowódcą rycerzy i należał się jej szacunek, w końcu była o wiele bliżej Czarnego Pana niżeli on, jednak szatyn dopiero klimatyzował się poznając historie, o których wcześniej nie miał zielonego pojęcia. Stawiał małe korki podchodząc do wszystkiego z dystansem, słuchał i obserwował zachowania, czyny, a także sposób myślenia poszczególnych osób, co w rezultacie miało dać obraz prawdziwej hierarchii.
Rzadko odczuwał strach, albowiem życie zbyt często stawiało go w sytuacjach ryzykownych, trudnych, a nawet takich bez żadnego dobrego wyjścia i musiał sobie radzić sam – w szeroko pojętej samotności. Nigdy nie miał łatwo; mógł zapomnieć o wspierającej rodzinie, trzeszczącym w kieszeni knucie, nowej szacie, czy pachnącej kolacji przyprawiającej o zawrót głowy i choć brzmiało to banalnie, zupełnie abstrakcyjnie to właśnie wczesne lata dały mu lekcję, której żniwa zabierał do tej pory. Można było to negować, można było zanosić się śmiechem bezlitośnie odbijającym się od ścian, ale nigdy nikt nie potrafił znaleźć racjonalnego argumentu dlaczego rzekomo dzieciństwo nie miało wpływu na dorosłość – czyż to nie one budowało pewne mury?
Niejednokrotnie pakował się w kłopoty, zmagał się z problemami tudzież polowaniem na własną głowę, za którą kilka galeonów wystawił miejski, stary kupiec. Kombinował, ryzykował, ale przy tym dużo uczył się i przede wszystkim słuchał, a to dawało mu przewagę nad przeciwnikami. Cwaniactwo i przebiegłość nie były dobrymi cechami, ale pozwoliły mu dojść do momentu, w którym znajdował się teraz – potencjalnie bez zmian, choć doświadczenie oraz wiedza były bezcenne. Pomijając wszelkie otoczki wciąż żył, a z pewnością niewielu dawało mu na to nader wielkie szanse.
Każdy miał jakąś przeszłość.
Uniósł brew na jej słowa wyginając wargi w szelmowskim, złowieszczym uśmieszku. Była pewna siebie, aprobowało mu to. -Nie zdziw się jak nocami będę Ci wysyłać sowy nie mogąc zasnąć przez związane z Tobą koszmary.- zwieńczył właściwie skończony temat, a następnie chwyciwszy lampkę zamoczył usta w trunku starając się wszystkie fakty złożyć w jedną, logiczną całość. Wytrąciła go z zamyślenia swym pytaniem, które nieczęsto przychodzi mu słyszeć. Ludzie unikali metamorfomagów, podchodzili z niechęcią i choć względnie ów genetyka była akceptowalna, to i tak nietrudne do wyczucia były pewne negatywne emocje. -Jest to uzależniające.- rzucił pobieżnie wiedząc, że nie na taką odpowiedź liczyła. -Groźna broń w dłoniach niebezpiecznego człowieka.- dodał nie mając na myśli siebie – bardziej stwierdził ogólnikowo, bowiem niejednokrotnie spotkał się z sytuacjami przekraczającymi wszelkie granice. -Mogę być nawet Tobą.- uniósł brew po czym dosadnie i z wyraźną nutą sarkazmu przesunął po niej wzrokiem. -To mogłoby być piekielnie ciekawe doświadczenie.- zaśmiał się pod nosem nie wdając się w szczegóły – zapewne zrozumiała jego prostacki język. Nie przebierał w słowach, nie szukał pięknych otoczek zdań mających wypłynąć z ust, bo nie widział w tym jakiegokolwiek sensu.
Nie zdziwił go rzucony czar – spodziewał się tego. Wiedząc, że zamierzali przejść do konkretnych tematów oszczędził już sobie komentarza na perwersję i krew, by zamienić się w słuch. Temat Białej Wywerny był mu obcy podobnie jak wszelkich innych wydarzeń z uwagi na dość kłopotliwą sytuację z Mulciberem, którą wciąż w sobie trawił. -Ramsey.- odpowiedział nie widząc żadnych przesłanek ku temu, aby ów wiedzę zatrzymać dla siebie.
Aurorzy? Jak? Zaciekawiło go to, nie przypuszczał braku zachowania podstawowych zasad bezpieczeństwa oraz przezorności. -Skąd oni się tam wzięli? Ktoś musiał coś szepnąć.- bardziej stwierdził, niżeli zapytał. Jeśli mieli w swym gronie szczura, to musieli rozrzucić trutkę, choć zapewne tak też się stało. -Nikt za gnojem nie będzie płakać.- dodał zamoczywszy wargi w trunku i czekając na kontynuację, choć ta finalnie nie nadeszła. -Marianna i Quentin – w ich sytuacji zdążyłem się zorientować, ale co z resztą? Znamy tożsamość aurorów?- skupił spojrzenie na towarzyszce, a w głowie wciąż kołatała mu myśl, co działo się, gdy przyszedł On. -Biała Wywerna nie będzie teraz na celowniku?





The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Ręka Glorii [odnośnik]25.01.18 13:13
Wizja otrzymywania późnonocnej korespondencji, skreślonej drżącą z przerażenia dłonią Macnaira, nie wymykała się aż tak bardzo z ram niedawnej rutyny, jaką żyła. Listy kierowane do Miu nie stanowiły interesującej lektury, przeglądała je z obowiązku, była przecież kurtyzaną w pełni zaangażowaną, dbającą o swój wizerunek, niemogącą pozwolić sobie na ignorowanie ckliwych wierszy bądź napastliwych wyobrażeń, spływających z pergaminu. Na sekundę uniosła kąciki ust, kwitując tym krótkim grymasem odbicie ironicznej piłeczki. Nie zagłębiała się w psychikę Drew, nie próbowała go przejrzeć, nie mogąc dokładnie zdecydować się, czy robi to z obojętności czy z rodzącego się powoli szacunku. Może nie był aż tak interesujący. A może - miała serdecznie dość zastanawiania się, co też roi się w umyśle kolejnego mężczyzny i jaka jest jego historia.
- Wspaniale. Wiedz jednak, że nie odpiszę ci od razu, cenię spokojny i długi sen - skomentowała krótko, nie idąc za tonem prowokacji zahaczających o zbyt intensywne noce. Odrobinę kusiło ją zagranie w grę, jaką proponował, poruszając się po niskich rejestrach kokieteryjnej dwuznaczności rodem z salonów Śmiertelnego Nokturnu, ale rzadko miewała na podobne rozrywki nastrój. Preferowała inne przyjemności w innym towarzystwie i chociaż Macnairowi nic nie brakowało - był dość przyjemny dla oka, o ile ktoś preferował mocno zarysowane szczęki, intensywnie szmaragdowe oczy i nabitą mięśniami sylwetkę - to nie mógł równać się z tym, kto zajmował ostatnio każdą drobną myśl Deirdre. Chociaż - czy naprawdę nie mógł? Odwzajemniła uśmiech; liczyła na więcej szczegółów dotyczących psychiki metamorfomaga, lecz znów się zawiodła, otrzymując w zamian kolejną prowokację, zapowiedzianą dość lepkim spojrzeniem, prześlizgującym się po okrytym czarną suknią ciele. - To nie jest odpowiedź na moje pytanie - przypomniała urzędniczym tonem, krótkie określenie metamorfomagii jako uzależniającej nie zaspokajało jej ciekawości. - Chcę wiedzieć więcej. Jak to jest być kimś innym? Widzieć świat z zupełnie odmiennego ciała? - uściśliła beznamiętnym tonem, jak do ucznia, który nie do końca zrozumiał poruszane zagadnienie, wewnątrz była jednak szczerze zainteresowana, również ze względu na majaczące na horyzoncie zadanie. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, Śmierciożercy będą musieli wcielić się w pracowników służb Ministerstwa i chociaż eliksir wielosokowy różnił się znacznie od genetycznej sztuczki, sam fakt wślizgiwania się w życie innego człowieka pozostawał niezmienny.  - Piekielnie ciekawe - powtórzyła, powoli przeciągając głoski, zupełnie niewytrącona z równowagi. Delikatnie ćmienie w tyle głowy zdecydowanie łagodziło ewentualne niezadowolenie z wybryków Drew, czującego się przy niej nadzwyczaj swobodnie. - Dlaczego? - powtórzyła swoje ulubione pytanie naiwnym tonem, zastanawiając się jednocześnie nad tym, czy metamorfomag potrafił odtworzyć inną osobę nawet nie mając możliwości jej wizualnego zbadania. Jak daleko sięgała umiejętność Macnaira? Do czego ją wykorzystywał? Do interesów, własnej przyjemności? Czy tak właśnie szukał rozrywki? Łączyła ich skłonność do specyficznego spędzania wolnego czasu; budowała mosty ponad wyszarpaną przepaścią, spowodowaną ich pierwszym pechowym spotkaniem. Musieli współpracować, zwłaszcza, jeśli zasłużył na zaufanie Ramseya. Nie okazała zdziwienia wypowiedzianym imieniem, kiwnęła tylko głową. - Nie poinformował cię o niczym? - spytała tylko, próbując wyobrazić sobie dynamikę relacji, łączącej Mulcibera i Macnaira. Obydwaj specyficzni; oby Drew przysłużył się sprawie w choć połowie tak wiernie jak Ramsey. Nieśpiesznie upiła kilka ostatnich łyków wina, im dłużej miała z nim kontakt, tym mniej jej smakowało.
- Nie sądzę, by ktoś z nas ryzykował własnym życiem dla aurorów - odparła na kolejne pytanie z pewnością, nie, nikt nie był na tyle głupi; każdy z Rycerzy wiedział, że zdrada wiąże się ze śmiercią. Długą, bolesną agonią, najgorszymi torturami, które ciągle czekały na Russella. Rozejrzała się raz jeszcze po pomieszczeniu, ale nie było obok nikogo, kto mógłby podsłuchać o czym rozmawiali. - Reszta zdołała uciec, nikogo więcej nie zatrzymano. Co do tożsamości - nie jestem pewna, by było to istotne. Rogers zginął - Chaos związany z pożarem działał na ich korzyść, niestety wiążąc się z utratą Białej Wywerny. Liczyła na szybką jej odbudowę, rosnące zaangażowanie sojuszników pozwalało mieć nadzieję na szybkie zakończenie przygotowania do ponownego wzniesienia budynku na mglistym Śmiertelnym Nokturnie. - Zapewnimy nam bezpieczeństwo - skwitowała krótko wątpliwość co do bezpieczeństwa siedziby. Sama zastanawiała się nad tym coraz intensywniej, ale aurorzy zapewne wyciągną nauczkę z bolesnej lekcji, sprowadzającej na ich szefa tragiczną śmierć. Nokturn rządził się swoimi prawami - a raczej bezprawiem. Pod zepsutą latarnią naprawdę bywało najciemniej. - Więc, jaką miałeś do mnie prośbę? - wróciła do głównego tematu, niepewna, czy chęć otrzymania kilku rzeczowych informacji można było uznać za powód spędzenia z nią przedłużonego wieczoru.


[bylobrzydkobedzieladnie]


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins


Ostatnio zmieniony przez Deirdre Tsagairt dnia 31.01.18 18:24, w całości zmieniany 4 razy
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Ręka Glorii [odnośnik]31.01.18 0:17
Gdyby faktycznie przyszło mu korespondować do Deirdre w jakiejkolwiek sprawie to z pewnością ton owego listu znacznie różniłby się od tych, do których przyzwyczaili ją stali klienci. Macnair był konkretny – mówił wprost o własnych celach oraz interesach, jeśli to o takowe miała opierać się treść listu i z pewnością nie był przy tym na tyle uprzejmy, co inni piszący mężczyźni. Cenił sobie prostotę pomijającą wyniosłe, grzecznościowe ozdobniki mające za zadanie połechtać ego czytelnika lub przymilić mu się na tyle, by meritum listu miało mniej negatywny wydźwięk. Szanował swój czas i liczył, że druga osoba także miała takie samo podejście do ów kwestii.
-Przyjdzie mi zatem uschnąć w oczekiwaniu na wymarzony odpis. Twoja sowa wyjątkowo mnie polubiła, musisz to jakoś przełknąć.- uśmiechnął się szyderczo, bo choć najzwyczajniej w świecie wymyślał, to faktycznie Moira nawet nie dziobnęła go przy odbieraniu listu – czyżby faktycznie zobaczyła w nim istne dobro? W końcu to zwierzęta oceniają ludzi najpoprawniej.
Przyglądał się jej. Przybrana poza budziła w nim pewne pytania – czy faktycznie taka była? Może jednak grała? Może starała się wzbudzić szacunek własnym podejściem, kamienną twarzą i pojedynczymi słownymi wstawkami nie podchodzącymi pod żadne prowokacje? Zdawała pytania, liczyła na odpowiedzi. Czuła władzę, oczekiwała respektu. Przypominała lidera, którego polecenia należało wykonywać, ale nie uważał, aby odpowiedź w sprawie metamorfomagii była jej niezbędna – kierowała nią w końcu jedynie ciekawość. Skoro sama unikała pewnych kwestii, dlaczego on miał rozplątywać język? -Dlaczego tak bardzo Cię to interesuje?- uniósł brew zamaczając wargi w winie, bo choć droczył się to odnosił wrażenie, iż Dei nie lubiła podobnych gierek. Cóż Drew daleki był od studni informacji, a tym bardziej pokoju życzeń. -Przejmując czyjeś życie, kradnąc ciało czujesz się jak ktoś, kto może zmienić wszystko w codzienności człowieka. Odnosisz wrażenie, że jesteś jego władcą, panem którego winien prosić o litość, jeśli nie chce się następnego dnia obudzić zupełnie sam tudzież bez wszystkiego co miało jakąkolwiek wartość emocjonalną lub materialną. Można się tym zachłysnąć, popełniać proste błędy, jeśli pewne elementy nie będą szły w parze z rozumem, a pragnieniem zdobycia celu.- powiedział zgodnie z prawdą nie robiąc z tego żadnej tajemnicy. Grali w jednej drużynie i jeśli uważała, że takowe zdolności mogą jej się w pewnym stopniu przydać – chociażby w ramach zamiecenia starych brudów pod dywan, to skory był pomóc. Oczywiście z odpowiednim profitem. -Znałem wiele przypadków, kiedy geny doprowadziły do utraty rozumu. Czarodzieje wariowali tracąc tożsamość podczas zderzenia z paskudną rzeczywistością własnego odbicia. Dar był nieoceniony, ale w rękach osób nieodpowiedzialnych zdecydowanie bardzo groźny. Trochę jakbyś przedawkowała eliksir wielosokowy.- wygiął wargi w kpiącym wyrazie nie spuszczając wzroku z jej lodowatych tęczówek. Chciał poznać jej myśli, piekielnie ciekawiło go co sprawiało, że zeszła na tą drogę – tylko poglądy?
Pytanie nie zdziwiło go aż nadto. Spodziewał się, że zapyta go o ów kwestię, by w następstwie solidnie ustawić do pionu. Problem leżał jednak w tym, iż Macnair był naprawdę cholernie niewdzięcznym uczniem. -Wchodzenie w ciała interesujących ludzi jest iście ciekawym doświadczeniem zważywszy na częste zderzenie z prawdą, która skazana została na pójście wraz z ów osobą do grobu.- odpowiedział zdawkowo licząc, że zrozumie sens słów w prawidłowy sposób. Właściwie można to było podciągnąć pod komplement, czyżby coraz lepiej mu szło docenianie kobiecej urody?
-Nie miał okazji.- rzucił nie chcąc chwalić się aż nadto sposobem w jaki został zrekrutowany. Nie miał innego wyjścia, Mulciber wydawał się nieugięty i zafascynowany zdolnościami szatyna w kwestii run, którymi nie pałało się nader wielu czarodziejów. Pokładając naukę w eliksirach oraz magii leczniczej starożytna, piękna sztuka odchodziła w niepamięć, a wraz z nią nieoceniona wiedza o nakładaniu klątw – paskudnych i krwiożerczych łańcuchów odbierających zdrowie fizyczne, psychiczne, a często nawet życie.
Przysłuchiwał się z wyraźnym zaciekawieniem sytuacji Białej Wywerny. Wszystko wydawało się proste, ale przy okazji kompletnie zagmatwane z dużą ilością niewyjaśnionych, tajemniczych kwestii. Czyżby ktoś chciał coś ukryć? W jakim celu? Przestraszeni aurorzy nie wydawali mu się nader możliwym do zrealizowania pomysłem. To byli upierdliwi fanatycy, miał ochotę pozabijać ich wszystkich. -Nie śmiem wątpić- odparł w kwestii bezpieczeństwa dłonią przesuwając wzdłuż kąta swojej twarzy. W głowie tliło mu się wiele pytań, ale wiedział, iż nie było na to wszystko czasu – przeszłość zawsze takową pozostawała i liczyła się tylko teraźniejszość.
Zlustrowawszy ją wzrokiem uśmiechnął się szelmowsko, przebiegle, a przy tym zupełnie w swoim stylu. Otulając palcami szkło wypełnione resztą wina zastanawiał się, czy aby na pewno dobrym pomysłem było zdradzenie faktycznego meritum owej prośby. Niewinne, ale perfidne zagranie, nic więcej. - Każdemu czasem przyda się moment wytchnienia, a ostatnim razem wydawało mi się, że głowa pęka Ci od nadmiaru myśli. Tykająca bomba.- uniósł brew wiedząc, że przyszedł właśnie moment, w którym zapewne oberwie nie tylko obcasem. -Źle zaczęliśmy.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Ręka Glorii [odnośnik]31.01.18 20:07
Nie chciała niszczyć doskonałego nastroju Drew - nie bezpodstawnego, poradził sobie tego wieczoru zaskakująco dobrze, udowadniając, że odpowiednio spisuje się w każdej roli, jaką przyjdzie mu odegrać. Stali się sojusznikami, powinna być wrażliwa na jego potrzeby, rzecz jasna w granicy normy, nie była jednak zbyt przyjemną rozmówczynią. Zachowawcza i zdystansowana, pod pozłotką ironicznej wymiany zdań pozostawała pusta i niezbyt interesująca. Zwłaszcza ostatnio, gdy nie musiała już uciekać przed kolejną męczącą nocą - miała dom. I miejsce, do którego wracała z powoli rozwijającą się radością, ciągle podbitą niedowierzaniem.
- Moira lubi wszystkich - stwierdziła tylko krótko; była to prawda, jej sowa podchodziła do każdego adresata z taką samą uprzejmością, ukrywając swoją drapieżną naturę za pozorną zwierzęcą słodyczą. Podobno zwierzęta upodabniały się do swoich właścicieli, Deirdre także potrafiła zrobić rozbrajające wrażenie, doskonale udając szczerą sympatię - o ile było to w jakikolwiek sposób przydatne. Lepiej robić sobie przyjaciół niż wrogów, wierzyła w tę zasadę, chociaż w głębi duszy szła przez życie obojętna i zdystansowana wobec wszystkich wokół. Tylko kilka osób wywoływało w niej żywsze uczucia, z pewnością nie był to Macnair, chociaż kto wie, co przyniesie chwiejna przyszłość? Towarzystwo kogoś o zupełnie odmiennym charakterze, o równie odległych aspiracjach i motywacjach, poszerzało horyzonty oraz asortyment kłamstw, jakimi się posługiwała. Wpatrywała się więc w Drew z uwagą, słuchając wyczerpującej odpowiedzi. Rzucającej nieco nowego światła, podkreślającego przypuszczenia. Igranie z własną tożsamością wiązało się z ryzykiem, wiedziała o tym doskonale: z lustra czasem ciągle spoglądała na nią Miu, zarówno ta o martwym spojrzeniu wycieńczonej dziewczyny jak i arogancka, pełna plugawej chwały, kpiąca ze słabości, jaka toczyła jej serce. Czy i Drew był kiedyś bliski zatracenia się? Szaleństwa? Uśmiechnęła się lekko, lecz pięknie, jeśli chciała, potrafiła być ujmująca i roztaczać wokół siebie urok: wynagradzający, dekoncentrujący, w tym przypadku będący podziękowaniem za odpowiedź. Nagroda dla grzecznego psiaka, w końcu pojmującego zasady skomplikowanej gry w konwersację. - Postaram się więc go nie przedawkować - odpowiedziała prosto, co zapewne wywołało więcej pytań niż zaspokoiło jego ciekawość. Nie zamierzała jej łagodzić ani także podburzać, pewne rzeczy smakowały lepiej, gdy samodzielnie połączyło się fakty. Kto wie, jakie informacje przekazał mu Mulciber, być może wszystkie, by pojął złożoność wyprawy do Azkabanu. Na razie - nie było to istotne, siedziała przed nim we własnej, skromnej osobie.
- Zdziwiłbyś się, jak nudna naprawdę jestem - skwitowała tylko bez ani grama kokieterii. Już nic nie łączyło ją z Miu, oprócz wyglądu i nimbu tajemniczości, który je otaczał - a przynajmniej chciała w to wierzyć. To Orchidea zachwycała, nęciła, fascynowała, odbierała dech i sen; inspirowała i wzbudzała niemożliwe do ugaszenia pragnienie. Deirdre nie posiadała żadnego z tych dziwkarskich atrybutów, była nudna, wyważona, lodowata, do bólu konkretna, wzbogacona o pierwiastek wyjątkowości tylko dzięki czarnemu tatuażowi, zdobiącemu jej przedramię. To Mroczny Znak czynił ją potężną i wspaniałą, to łaska Czarnego Pana otworzyła drogę, jaką powinna podążać już od początku - zagubiona i stracona w labiryncie wybudowanym z własnych błędów, w końcu spotkała się ze swoim przeznaczeniem. Niczego i nikogo więcej nie potrzebowała a już uprzyjemnianie wieczoru mężczyźnie - nawet darzonemu czymś w rodzaju poważania - nie należało już do jej obowiązków.
Kolejne słowa ponownie skwitowała milczeniem, oczekiwała kontynuacji pytań, prośby o rozwianie wątpliwości, ale widocznie Macnair usłyszał wszystko, czego potrzebował, by uzupełnić luki w swoich wiadomościach. Nie zamierzała także po raz trzeci sugerować, że nadszedł czas, by przedstawił temat spotkania, kwestię, którą poruszył w liście i jaka przywiodła ich do Ręki Glorii. Spoglądała na niego uważnie, ignorując cwaniacki uśmieszek, dodający mu uroku, zapewne działający na większość kobiet - lecz nie na nią. Nie wzruszyła ją tez ironiczna - bądź nie, wolała zakładać złe intencje, zaufanie było cennym i rzadkim towarem - troska o stan własnej głowy i niewygodny początek znajomości. - Zgadzam się. Uznajmy więc, że to dzisiejszy wieczór był naszym początkiem - postanowiła wspaniałomyślnie, zgrabnie podnosząc się z wygodnego siedzenia. Nie miał jej już nic do powiedzenia, nie byli już sobie przydatni, a ona nie zamierzała naciskać na wyartykułowanie prośby, jaką niestarannie wykaligrafował na pergaminie. Jeśli będzie chciał kontynuować temat, wiedział, gdzie ją znaleźć. Płynnie wyminęła stolik i na sekundę przystanęła tuż obok zajmowanego przez mężczyznę krzesła.
- Dobrze się dziś spisałeś - pochwaliła go niemalże czule, przesuwając nieprzyjemnie lodowatymi palcami od jego skroni przez żuchwę aż do brody, delikatnie podnosząc jego głowę do góry. Czarne oczy, o zlewającej się z tęczówką źrenicy, spotkały te żywsze, zielone, iskrzące się humorem i pewnością siebie. Dobrze. - Oby tak dalej - dodała już ponownie beznamiętnie, zwinnie odsuwając zarówno rękę jak i całą siebie w bok, by bez dodatkowego pożegnania zniknąć za łukiem prowadzącym ku wyjściu. Po drodze zarzuciła na głowę czarny kaptur i skinęła barmanowi - cóż, Macnaira powinno być stać za opłacenie jednego kieliszka najdroższego wina.

| ztx2


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 37 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 56 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Ręka Glorii [odnośnik]27.06.18 19:06
[27.07]


Mury rodzinnej posiadłości jeszcze nigdy nie przypominały więzienia tak złudnie, jak dzisiaj. Sam nie wiedział, skąd wynika jego przygnębienie i dziwny stan emocjonalny; nie był zwyczajny do analizowania własnego samopoczucia. Jednakże coś mówiło mu, że musi wyrwać się chociaż na chwilę spod czujnego oka członków rodziny. Czuł się niczym zbuntowany nastolatek uciekający przed nadopiekuńczym wzrokiem rodziców. Być może tak było? Od powrotu z ostatniej wyprawy brakowało mu tej swobody, do której zdążył przywyknąć poza granicami kraju. Zapewne w ten sposób ujawniał się jego brak cierpliwości, ponieważ nie miał w zwyczaju zbyt długo zagrzewać miejsca w danym otoczeniu. Prawdopodobnie to skłoniło Neda do nakreślenia kilku słów na pergaminie, aby wraz z sową wysłać list do Durham. Od czasu powrotu nie miał zbyt wiele czasu, aby spotkać się ze swoim drogim przyjacielem, Quentinem Burke. Końcówka lipca zdawała się być szczególnie dobrym terminem do świętowania. Od trzech dni mógł poszczycić się stanem narzeczeńskim, a zapewne dwie arystokratyczne rodziny już otwierały kalendarze, aby znaleźć najdogodniejszą datę ślubu. To wszystko zdawało się na razie wywoływać obojętność ze strony Eddarda. Jako Nott, zawsze miał umiejętność posługiwania się słowem, więc do tej pory wierzył, że uda mu się pięknymi, ale nic nieznaczącymi słowami zwieść młodą lady Malfoy. Jeszcze nie myślał o odpowiedzialności za młodą narzeczoną, jeszcze odkładał w daleką przyszłość przygotowania do zaślubin. Przecież dopiero co wsunął rodowy pierścionek zaręczynowy na palec szlachcianki.
Na miejsce spotkania z dawno niewidzianym przyjacielem wybrał lokal zwany Ręką Glorii. Dlaczego taki wybór? Nie po to chciał wyrwać się z rodzinnej posiadłości, aby na powrót siedzieć sztywno i w pas kłaniać się lordom przebywającym na przykład w Złotym Zniczu. A jednocześnie miał pewność, że lokal taki, jak Ręka Glorii zapewniał im towarzystwo wolne od czarodziei niegodnych nawet tego miana. Na miejscu spotkania pojawił się jako pierwszy. Ubrany w czarną szatę, dostojnym krokiem zmierzał w stronę jednego z wolnych stolików. Nie musiał jednak czekać długo. Naturalnie podniósł się, gdy ujrzał znajomą sylwetkę, zbliżającą się do jego stolika. - Witaj, Quentinie - zwrócił się do niego na przywitanie, wyciągając rękę. Ponownie zajął miejsce na jednym z krzeseł. Wnętrze lokalu nie było przytulne, ale sprzyjało swobodnym rozmowom; nie musieli zbytnio obawiać się wścibskich słuchaczy, ale jak wiadomo ściany zawsze mają uszy. - Czego się napijesz? - już nawet nie trudził się pytaniem czy jego towarzysz ma ochotę się napić. Za każdym razem kończyło się tym samym, dlatego grzecznościowo zapytał na co miałby ewentualną ochotę.
Eddard Nott
Eddard Nott
Zawód : quia nominor leo
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
So crawl on my belly 'til the sun goes down
I'll never wear your broken crown
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6094-eddard-nott https://www.morsmordre.net/t6134-icarus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6135-eddard-nott
Re: Ręka Glorii [odnośnik]24.07.18 12:49
Otoczony murami posiadłości czuję się lepiej. Bezpieczniej. Nikt nie spogląda mi przez ramię kiedy całymi dniami spędzam w pracowni na warzeniu eliksirów. Nikt też nie ocenia mojego zachowania - dobre, złe, beznadziejne, byle jakie. Nie trzęsą mi się ręce przy dodawaniu kolejnej ingrediencji wprost do bulgoczącej zawartości złotego kociołka, myśli nie uciekają w krainę złości oraz niezadowolenia. Jest dobrze tak, jak jest. Miałem już etap, że odważnie wychodziłem na zewnątrz starając się odmienić swój los - a wraz z nim samego siebie. Niestety głupi błąd zaważył o wszystkim, przeinaczył każdą próbę i zniweczył wszelkie starania. Pretensje mogę mieć jedynie do siebie i przez to czuję jeszcze większą gorycz niż kiedy mogę zrzucić winę na kogoś innego, najlepiej postronnego. Bez wyrzutów sumienia, bez żalu. Teraz sprawy wyglądają całkowicie inaczej i Salazar mi świadkiem, że boli mnie utrata owoców mojej ciężkiej pracy. Jestem trochę bardziej przygarbiony niż zwykle, pochmurny tak samo jak na co dzień i zrezygnowany jeszcze mocniej. Oto ja, cały obraz na podobieństwo wraku człowieka.
Do pewnego momentu. Wydarzenie rozbija się o te kilka dni wstecz, kiedy wiedziony już ostatecznością, przymusem oraz chęcią zarazem złożyłem na dłonie damy oświadczyny. Zwieńczone zgodą wciąż pobrzmiewającą delikatnym dźwiękiem kobiecego głosu w mojej głowie. Krótkie, konkretne słowa na nowo rozpalające nadzieje, tchnące żywego ducha w puste wnętrzności szarej egzystencji - tak, to wiara w to, że jeszcze nie jestem skończony. Mogę osiągnąć coś, w co jeszcze niedawno nie wierzyłem. Potrzebuję kogoś, kto pokieruje mnie ku pewnym ścieżkom, upewni w pragnieniach, może nawet wytyczy nowe. Nigdy nie lubiłem być zależny od drugiego człowieka, ale prawda jest taka, że tkwię w tym stanie od urodzenia. Ba, od momentu poczęcia. Każdy los arystokratycznego dziecięcia jest przesądzony z góry i wygląda niemal jednako. Dojrzewać, parować się, wydawać na świat potomstwo, umierać w chwale. Nic nowego i nic odkrywczego. Dlaczego miałbym z tego świadomie rezygnować?
Jednak zaproszenie pojawia się niespodziewanie - niespodziewanie jak dla mnie. Nienawidzę spędów towarzyskich kręcących się wokół niskich żądzy oraz prymitywnych zabaw, ale przyjacielowi nie wypada odmówić. Niestety. Wolałbym się spotkać z nim w innych okolicznościach. Zwyczaj nakazuje, żeby świętować sukcesy poprzez zakrapiane alkoholem uroczystości w gronie najbliższych, zatem dostosowuję się do tak zwanego dress code oraz innych wytycznych. Ubieram się bogato, schludnie, ale mimo wszystko skromnie w dodatki. Zwykła, czarna peleryna oraz srebrne dopełnienia takie jak brosza czy spinki do mankietów w zupełności wystarczą. Na wszelki wypadek wypijam jeszcze przed wyjściem eliksir wzmacniający krew. I jestem gotowy. Przynajmniej fizycznie, psychicznie raczej nie będę.
Zjawiam się w lokalu punktualnie, a mimo to podchodzę do stolika jako drugi. Ściskam rękę Eddarda na powitanie i kiwam mu głową - doskonale wie, że rzadko bawię się w tego typu kurtuazje jak wylewne zasady etykiety. Siadam na swoim miejscu naprzeciwko. Staram się nie wzdychać cierpiętniczo na dźwięk zadanego pytania. - Niech będzie whisky - rzucam niedbale, ponownie odzywając się dopiero, kiedy kelnerka przyjmuje nasze zamówienia i oddala się za bar. - Opowiedz mi, którą to niewiastę uszczęśliwiłeś - proszę rozsiadając się wygodniej. Och tak, uwielbiam namawiać innych do opowieści, słuchanie wychodzi mi zdecydowanie lepiej.


Mil­cze­nie, cisza gro­bowa, a jakże wy­mow­na. Zdmuchnęła is­kry złudzeń. Zos­ta­wiła tło stra­conych nadziei.
I po­wiedziała więcej niż słowa.

Quentin Burke
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3067-quentin-burke#50373 https://www.morsmordre.net/t3092-skrzynka-quentina#50608 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t3300-skrytka-bankowa-nr-783#55807 https://www.morsmordre.net/t3261-quentin-burke
Re: Ręka Glorii [odnośnik]12.10.18 19:49
Zaburzona komunikacja i brak roztropności, nie była pewna co było gorsze, czy może jedno i drugie połączone w całość dopiero stawało się zagrożeniem, o którym przekonała się na własnej skórze. Nie dotarła do zamierzonego celu, gdy kominek przerzucił ją w obce, niezbyt przyjazne miejsce; miejsce, którego nie znała a osobliwi klienci o raczej wątpliwych zamiarach pobudzili się na widok młodej, przerażonej, choć stwarzającej pozory odważnej, kobiety. Poprawiła suknię, ruchem dłoni otrzepując nieco zabrudzony materiał a potem bez słowa ruszyła do wyjścia. Czy na poszukiwania wyjścia, z nadzieją, że nie natrafi na żadne problemy po drodze. Nie rozpoznawała tu bowiem nikogo i wnet zrozumiała przestrogi nie tylko braci, ale i zaznajomionych lordów odwiedzających ich stajnie, że po wybuchu anomalii najlepiej było nie korzystać ze znanych im środków transportu a ona, jako kobieta, nie powinna tym bardziej korzystać z nich sama, czy bez wiedzy innych.
Droga do wyjścia dłużyła się, choć w miarę odsuwania się od dobrze skrytego kominka i baru, pomieszczenie rzeczywiście zaczynało przypominać coś eleganckiego, zaś bystre oko, gdy tylko wyłapało nieopodal całkiem znajomą sylwetkę, niezwykle ją ucieszyło. Wprawdzie z lordem Burke nie miała do czynienia zbyt często, ot, uprzejma wymiana zdań na zorganizowanych spotkaniach w ich sferach, i nie wiedziała, czy mężczyzna w ogóle pamiętał, kim jest, ale upatrywała w nim wybawienia w tej patowej sytuacji.
Oczywiście nie zamierzała tak po prostu podejść, przerwać w rozmowie, zachowując się jak człowiek całkiem pozbawiony manier, czy pokazując się od strony nieporadnej i wymagającej pomocy, licząc na to, że akurat poczuje na swoich plecach jej wzrok, dopóki przed drobnym nosem szlachcianki nie wyrósł inny nieznajomy. Pracownik? Złodziej? Nie wiedziała; cofnęła się o krok, wpatrując się w jego twarz tak, jakby w ogóle nie rozumiała co się do niej mówi. Wszystko działo się na tyle szybko, że potrzebowała dłuższej chwili na ocucenie i zrozumienie, że mężczyzna jest ochroniarzem i poddaje w wątpliwość jej pochodzenie. Policzki zapiekły; chcąc pozostać niezauważoną właśnie ściągnęła na siebie spojrzenie wszystkich obecnych.


FreedomThere is more than one kind of freedom. Freedom to and freedom from.
Don't underrate it.


Aurelia Carrow
Aurelia Carrow
Zawód : opiekunka aetonanów
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
It is part of her beauty, this quality of being not quite there, dreamlike.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5614-aurelia-carrow https://www.morsmordre.net/t5754-blawatek#135744 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t5755-skrytka-bankowa-nr-1386#135745 https://www.morsmordre.net/t5756-aurelia-carrow
Re: Ręka Glorii [odnośnik]13.11.18 12:00
Mężczyźni to straszne plotkary. Stwarzają pozory ułożonych gentlemanów, ale to nie do końca prawda. Też lubią wymieniać się informacjami, zaskakiwać rozmówców nowościami lub innymi informacjami i tak w gruncie rzeczy chyba nie odstaję od nich tak bardzo. Kiedy już wyjdę z mojej pracowni lub w ogóle opuszczę Durham, zdarza mi się wkręcić w towarzyskie niuanse. Rozmowy o pogodzie nużą każdego, ale dywagacje na temat istotnych zmian w cudzym, prywatnym życiu w jakiś niewytłumaczalny dla mnie sposób pozwalają zacieśniać więzi. Sprawiają, że towarzysze dysput zbliżają się do siebie, lepiej rozumieją wzajemnie własną tożsamość oraz jednoczą się w obliczu ewentualnej przykrości, jakiej ktoś mógłby doświadczyć. Jeden czy drugi lub ktoś całkowicie trzeci - to nieistotne. Niektóre sprawy po prostu zmuszają nas poniekąd do pochylenia się nad danym problemem czy zagadnieniem. W ten sposób tworzą się niewidzialne nici porozumienia i chyba to właśnie połączyło nas z Eddardem. Wcześniej, teraz tylko przechadzamy się po udeptanych ścieżkach naszej relacji, dość swobodnie czując się w swoim towarzystwie.
Nawet jestem skłonny wychylić szklaneczkę alkoholu oraz udać zainteresowanie sprawami ludzkimi, niezamykającymi się w obrębie pracowni i złotego kotła, ale niestety Nott informuje mnie o jakimś ważnym spotkaniu, o którym całkowicie zapomniał. Rozumiem to. Nawet mi to nie przeszkadza kiedy orientuję się, że spotkanie dobiega końca. Spokojnie sączę zamówiony trunek nie chcąc, żeby się zmarnował - chociaż alkohol to powinien marnować się strumieniami, ale nagły odzew pragmatyzmu zwycięża w mojej duszy. Tym samym skutecznie odsuwając od siebie niedorzeczny pomysł rozlania zawartości szklanki wokół stołu, żeby na pewno nikt nie pokusił się o zniewolenie zmysłów tak paskudną używką.
Hamuję każdą absurdalną potrzebę aż do momentu, w którym zostawiam na blacie stosowną należność, żegnam się z mężczyzną i niezbyt pewnym siebie krokiem zmierzam ku wyjściu. Jednak już po metrze niezwykle interesującej drogi dostrzegam znajomą twarz. Znajomą tyle o ile, z salonów, kiedy jeszcze pojawiałem się na nich z małżonką. Widok dystyngowanej, urodziwej arystokratki nijak nie pasuje mi do surowego wystroju Ręki Glorii, a fakt, że drogę zastępuje jej jeden z ochroniarzy, nie polepsza tego wizerunku. Szybko pokonuję dzielącą nas odległość, po czym kłaniam się lekko. - Lady Carrow, przepraszam, że musiałaś tyle na mnie czekać, to niedopuszczalne - rzucam zaskakująco swobodnie, jak na mnie. Naturalnie prostując się posyłam mężczyźnie pełne dezaprobaty spojrzenie. - Zatrzymały mnie pilne sprawy, ale już jestem. Mam nadzieję, że wybaczy mi lady to potknięcie - ciągnę dalej wymyśloną na poczekaniu grę, dość skrzętnie pozbywając się intruza z naszego otoczenia. - Dotrzyma mi lady towarzystwa? Tylko chwilkę, później odprowadzę cię w bezpieczne miejsce - proponuję tak śmiało, że to aż do mnie niepodobne. Ale to może moje lśniące oczy oraz zamglony nieco wzrok powodują, że więcej we mnie odwagi niż typowego, burke’owego chłodu.


Mil­cze­nie, cisza gro­bowa, a jakże wy­mow­na. Zdmuchnęła is­kry złudzeń. Zos­ta­wiła tło stra­conych nadziei.
I po­wiedziała więcej niż słowa.

Quentin Burke
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3067-quentin-burke#50373 https://www.morsmordre.net/t3092-skrzynka-quentina#50608 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t3300-skrytka-bankowa-nr-783#55807 https://www.morsmordre.net/t3261-quentin-burke
Re: Ręka Glorii [odnośnik]14.11.18 14:21
Nie pamiętała dnia, w którym wstydziłaby się równie mocno, co w tej chwili, gdy oczy wszystkich osób w pobliżu były skierowane na nią a ciche szepty, przerywające kilku sekundowe milczenie, raniły jej uszy. Nigdy bowiem nie lubiła być w centrum uwagi, szczególnie gdy uwaga ta nie była pozytywna, a zdecydowanie wyśmiewająca jej osobę. Mogła więc stać dumnie wyprostowana, mogła dyskutować z ochroniarzem, który najwidoczniej był głuchy na zwrócenie mu uwagi nie tylko z tego powodu, że znieważył arystokratkę, ale też przez to, że zachowuje się opryskliwie w stosunku do kobiety. Gdy jednak jego ręka skierowała się do jej ramienia – czego zdołała uniknąć – wiedziała, że żarty się skończyły i najprostszym rozwiązaniem byłoby przełknąć dumę, i zwyczajnie wyjść, dopóki próba nawiązania kontaktu myślowego z lordem Burke nie powiodła się.
Przeniosła na niego spojrzenie, mieszankę rozdrażnienia, zażenowania i strachu, szybko podejmując zainicjowaną grę.
Lordzie Burke – przywitała się, wysuwając pewnie zza postawnego ochroniarza – twoje spóźnienie blednie w obliczu zachowania tutejszej obsługi – skwitowała niechętnie rzucone przeprosiny wyniosłym uśmiechem, a potem dopiero zwróciła uwagę na zaskakujący słowotok Quentina. Nigdy dotąd nie słyszała, by w ciągu zaledwie chwili wyrzucił z siebie aż tyle słów, co teraz, ale jej uwadze nie umknęło, że najwidoczniej w przypadku rodu Burke alkohol łagodził obyczaje i – dosłownie – rozwiązywał język. Nie miała jednak nic przeciwko: była ciekawa już dawno co kryło się pod tą kamienną maską pełną sztywnych zasad. Na propozycję więc oczywiście przystała, schodząc wraz z towarzyszem ze sceny zażenowania i oddalając się w odległy kąt.
Dziękuję – zaczęła wreszcie – problemy z teleportacją, znalazłam się tutaj przypadkowo i nigdy się tak nie wstydziłam, jak teraz, zresztą, sam lord widział i słyszał – czuła, że była mu winna wyjaśnienia a jednocześnie wciąż nie wierzyła, że taka sytuacja w ogóle miała miejsce. Zrozumiała jednak szybko dlaczego do tej pory nie gościła w tym lokalu i właściwie czemu o nim nie miała pojęcia; lokal, mimo pozornej elegancji, nie należał do najmilszych i przychylnych spotkaniom przy herbacie, co też zamierzała zakomunikować.
Nie mam nawet pojęcia gdzie się znajduję – tym bardziej nie mogła stąd wyjść sama. Uznała, że najwidoczniej tak się miało stać, może potrzebowała towarzystwa innej osoby, niż bliskich? W ostatnim czasie przebywała z nimi zdecydowanie ponad normę i czuła się z tym faktem nieco zmęczona. – Jak się masz, Quentine? Ostatnim razem, gdy się widzieliśmy, zdawałeś się być przygnębiony – uśmiechnęła się przyjaźnie, zapominając o regułach i zamawiając kieliszek wina.


FreedomThere is more than one kind of freedom. Freedom to and freedom from.
Don't underrate it.


Aurelia Carrow
Aurelia Carrow
Zawód : opiekunka aetonanów
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
It is part of her beauty, this quality of being not quite there, dreamlike.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5614-aurelia-carrow https://www.morsmordre.net/t5754-blawatek#135744 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t5755-skrytka-bankowa-nr-1386#135745 https://www.morsmordre.net/t5756-aurelia-carrow

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Ręka Glorii
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach