Wydarzenia


Ekipa forum
Zagajnik
AutorWiadomość
Zagajnik [odnośnik]24.10.15 23:25
First topic message reminder :

Zagajnik

Nieopodal gęstej kniei, gdzie można spotkać niezwykłej urody kwiaty i magiczne stworzenia znajduje się niewielki zagajnik z wciąż młodymi, zaledwie kilkuletnimi drzewami, głównie brzozami i jesionami. Nie jest gęsty, więc nie ma mowy o zgubieniu się pomiędzy pniami. W jego centralnej części znajduje się niewielka polana otoczona przez krzaki dzikiej róży i jeżyny, które można zbierać o tej porze roku, by nacieszyć się ich smakiem.  


Arena

Nieodłącznym elementem święta Lughnasadh pozostawała wszechstronna rywalizacja sportowa. Na Arenie czarodzieje zmagali się z różnego rodzaju fizycznymi konkurencjami, uprawiane były zapasy, w których prym wiódł jeden z potężnie zbudowanych lordów Macmillanów, przygotowywano aetonany na tradycyjny wyścig pod Durdle Door, urządzono sparingi Quidditcha, popisywano się męstwem i fizyczną sprawnością. W zdrowym ciele zdrowy duch, dało się słyszeć co jakiś czas z ust naganiaczy widowni. Na nieco chwiejnych drewnianych trybunach mogło się zmieścić kilkadziesiąt czarodziejów - był z nich doskonały widok na większość odbywających się na Arenie dyscyplin. Udeptane, wysuszone magią błoto stanowiło stabilne, miękkie i bezpieczne podłoże dla zmagań.

Aby przystąpić do jakichkolwiek zmagań wystarczy zgłosić taki zamiar jednemu z czarodziejów pilnujących w pobliżu porządku. Należy wówczas napisać posta, w którym postać deklaruje taką chęć jeszcze bez jakiegokolwiek rzutu kością (aby możliwe było zawarcie zakładu przez jakiegokolwiek gracza).


Wyścigi
Wyścigi:

Wspinaczka
Wspinaczka:

Zapasy kornwalijskie
Zapasy kornwalijskie:

Siłowanie na rękę
Siłowanie na rękę:


Zakłady
Przy Arenie nieprzerwanie kręci się cwaniakowany półgoblin w połatanym cylindrze, który chętnie przyjmuje zakłady na każdego przystępującego do zmagań zawodnika. Pykając pachnącą ziołami fajkę inkasuje kolejne monety, z uśmieszkiem śledząc kolejne zmagania. Czasem można go znaleźć opartego biodrem o zagrodę lub ścianę trybun, innym razem przesiadywał na jednej z pobliskich ław, przecierając leniwie nieco wyszczerbionego na krańcach monokla. Do pasa przytroczonych miał kilka sakiewek, można było tylko podejrzewać, że wypełnione były złotem.

Aby postawić kwotę na konkretnego zawodnika należy napisać w temacie posta w momencie, w którym przystępuje on do zmagań (sam napisze wiadomość, w której deklaruje przystąpienie do zmagań). Można założyć pieniądze zarówno na jego wygraną, jak i przegraną. W przypadku trafienia końcowego wyniku postać zyskuje dwukrotność założonej kwoty. W przypadku postawienia na niewłaściwy wynik postać traci swoje pieniądze.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 31.01.23 19:09, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zagajnik - Page 14 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Zagajnik [odnośnik]04.06.18 19:27
The member 'Florence Fortescue' has done the following action : Rzut kością


'Wróżby' :
Zagajnik - Page 14 5cb1D85
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zagajnik - Page 14 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zagajnik [odnośnik]04.06.18 22:23
Na szczęście na przyjaciółkę zawsze mógł liczyć, a szczególnie kiedy chodziło o zachowanie dla siebie jego tajemnic. Zresztą nie miał ich jakoś specjalnie wiele: lubił wróżbiarstwo, zdarzało mu się dostawać kosza od panien... Coś jeszcze? O! I zawsze marzył o posiadaniu krowy! Tylko nie byle jakiej, a szkockiej wyżynnej. Uważał je za najbardziej pocieszne stworzenia jakie chodzą po ziemi. Ale ciii... to też tajemnica, do której się nie przyznaje.
- Ja? Ja przesadzam? - powtórzył za nią z niedowierzaniem. - Flo, ile mnie już znasz, co? Zawsze mówię jak jest! Nigdy nic nie ubarwiam - obruszył się na niby. W porządku, lubił czasami pewne kwestie przerysować (ale tylko po to, żeby się ciekawiej słuchało jego opowieści), ale w tym wypadku mówił jak najbardziej szczerze i zgodnie z prawdą, ot co! I nie tylko dlatego, bo "tak powinien jako przyjaciel". Powinien? Chyba nawet nie słyszał o takiej zasadzie. A Florence już z pewnością najlepiej wiedziała, że gdyby istniała taka zasada, to Joe jako pierwszy by ją złamał.
Wyczyścił się z malin, co zostało potwierdzone przez przyjaciółkę, ale... oczywiście! Jeszcze trzeba było poprawić jego stójkę. Joe dzielnie się powstrzymał przed złapaniem jej dłoni w trakcie tych lekko upokarzających czynności, tylko z rezygnacją pokręcił głową. Tak, przy Florence błyskawicznie czuł się jak w domu - pod czujnym okiem mamusi.
- Na pewno? - zapytał nim ugryzł się w język. A nie, Joseph nie miał w zwyczaju trzymania języka za zębami. - Jesteś absolutnie pewna, że teraz możesz się ze mną pokazać publicznie, czy jednak mam polecieć szybko do domu i się przebrać w coś innego? - dopytał rozbawiony tylko odrobinę uszczypliwie. Zrobiłby to, a jakże! Specjalnie dla niej wskoczyłby na miotłę teraz-zaraz i poleciał się przebrać, gdyby sobie tego zażyczyła. Taki był dobry. I słowny.
Chociaż jednak miał nadzieję, że to już koniec poprawek jego wizerunku (teraz już z pewnością był nieskazitelny) i mogli przejść do sedna wieczoru, czyli w głównej mierze do wróżb!
Na jej słowa co do jarmarku, po chwili namysłu kiwnął głową. Tak, faktycznie co roku sprzedawano podobne przedmioty, więc a nuż ogłowie znajdzie i tym razem?
- Chyba masz rację, będę musiał się przejść pooglądać co wystawiają w tym roku - przyznał, ale szybko porzucił ten temat, bo już wosk zaczął przeciekać przez dziurkę od klucza, a Wright wpatrywał się w kształt, który tworzył, jakby w tej wróżbie było zapisane "być i nie być" całego Wszechświata.
- Ooo... ktoś tu odrobił zadanie domowe z wróżbiarstwa - uśmiechnął się szeroko, kiedy Flo wyrecytowała mu pięknie o kluczu otwierającym drzwi do tajemnicy. Strasznie lubił to powiedzenie, ale... tak, tak, to kolejna z jego tajemnic.
- I co? Co ci wyszło? - zapytał błyskawicznie zniecierpliwiony, ponaglając ją, by wyciągnęła ostygły już wosk z misy wypełnionej wodą. - Wygląda jak balon, prawda? To na pewno chodzi o cieszenie się każdą chwilą i niezaprzątanie sobie głowy troskami! - wypalił momentalnie. - Chociaż tu na górze jest bardziej poszarpane... To by było... drzewo? Symbol odrodzenia, długowieczności i jedności z przyjaciółmi... To bardzo dobra wróżba! - skwitował z pełnym przekonaniem jeszcze przez chwilę przyglądając się tworowi Florence. Chwilę, bo przecież kusiło go, żeby i sobie powróżyć, prawda? Dlatego szybko przejął od przyjaciółki klucz i świecę i sam zaczął lać wosk.
- No...? No to jak w tym sezonie wypadniemy w rozgrywkach? - mruknął pod nosem. Ciężko było stwierdzić czy bardziej do siebie, czy do tężejącego w wodzie wosku.


Beat back those Bludgers, boys,
and chuck that Quaffle here
No team can ever best the best of Puddlemere!


Joseph Wright
Joseph Wright
Zawód : Bezrobotny
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
What if I'm far from home?
Oh, brother I will hear you call.
What if I lose it all?
Oh, sister I will help you out!
Oh, if the sky comes falling down, for you, there’s nothing in this world I wouldn’t do.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zjednoczeni z Puddlemere
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5364-joseph-e-wright https://www.morsmordre.net/t5428-do-joe#123175 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f108-piddletrenthide-79-kamienny-domek https://www.morsmordre.net/t5462-skrytka-bankowa-nr-1335#124469 https://www.morsmordre.net/t5441-joe-wright
Re: Zagajnik [odnośnik]04.06.18 22:23
The member 'Joseph Wright' has done the following action : Rzut kością


'Wróżby' :
Zagajnik - Page 14 IqT4LVq
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zagajnik - Page 14 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zagajnik [odnośnik]05.06.18 22:04
| Przed Wiklinowym Magiem i łapaniem wianków

- Na pewno chcesz iść na te wróżby?
Dochodziliśmy już do zagajnika, a ja zaczynałem odczuwać coraz więcej wątpliwości. Nigdy nie byłem fanem jasnowidzenia, uważając, że wiedza o przyszłości nie jest mi do niczego potrzebna. Pozytywne wróżby sprawiają, że człowiek przestaje się cieszyć z powodzeń, bo już się ich spodziewa. Negatywne z kolei powodują jeszcze większy smutek i długie rozmyślanie nad swoim losem, a po co? Jeżeli ma mi się stać coś złego to wolę się tym nie zamartwiać na zapas, a jeżeli czekają mnie same radości to też wolałbym nie wiedzieć o nich wcześniej tylko zostać mile zaskoczonym. Ot, zawsze miałem do wróżb właśnie taki stosunek. Może dlatego, że w przeszłości przydarzyło mi się parę przykrych rzeczy, i po prostu bałem się przyszłości. Teraz doszedł do tego Zakon, więc moja przyszłość prawdopodobnie stała się jeszcze bardziej mętna. I oczywiście Wiklinowy Mag! Doprawdy, co mnie podkusiło, żeby się do niego zgłosić.
Ledwie weszliśmy do zagajnika, kiedy zauważyłem niewielki krzaczek jeżyn. Podbiegłem do niego i szybko narwałem garść świeżych owoców, wracając do Frances zanim zdążyła zareagować. - Jeżynki? - Zaproponowałem, podkładając jej dłoń pod nos, żeby nie mogła się oprzeć ich zapachowi. Ach, brakowało mi takich drobiazgów podczas mieszkania w mieście - owoce mogłem zdobyć jedynie w sklepiku za rogiem i niestety nie równały się z takimi prosto z krzaczka. Mieszkałem na Pokątnej już parę lat, ale przecież wychowywałem się w domku na wsi i niektóre przyzwyczajenia z tamtego okresu wciąż były we mnie żywe. - O, zobacz kto tam siedzi! - Florence i Joseph! Nie spodziewałem się tutaj Flo, a już na pewno nie z Josephem, ale absolutnie nie miałem nic przeciwko. Co prawda nie znałem go najlepiej, ale i tak wydawał mi się o wiele lepszą partią niż Alan, którego od samego początku nie potrafiłem tolerować. - Cześć - przywitałem się wesoło, kiedy przechodziliśmy obok nich. Nie, nie, nie miałem zamiaru siadać obok - mieli spędzić ten czas we dwoje. - Wy się nie znacie, prawda? - Zerknąłem pytająco na Franię. - Frances, Joseph, Joseph, Frances - dodałem szybko zanim ktokolwiek z nich zdążył coś powiedzieć, bo nie chciałem zabierać im za dużo czasu. Dlatego złapałem Frances za rękę i zacząłem delikatnie ją ciągnąć, dając jej do zrozumienia, że musimy sobie znaleźć inne miejsce do lania wosku. - No, to miłej zabawy! Flo, zgadamy się jeszcze co do jarmarku - powiedziałem, już się od nich oddalając, a kiedy Joseph odwrócił wzrok (starałem się, żeby nie widział) wyciągnąłem kciuk do góry i pokiwałem głową, dając Flo znak, że świetnie sobie radzi! Cóż, życzyłem jej jak najlepiej, ale przecież doskonale o tym wiedziała.
W końcu znaleźliśmy jakieś wygodne miejsce. Niedaleko zauważyłem lady Prewett, ale chyba nie zwróciła na nas uwagi, więc nie miałem okazji się z nią przywitać. - Panie przodem - powiedziałem, podając Frances klucz. Nie, wcale nie chodziło o to, że po prostu obawiałem się swojej wróżby. Swoją drogą, mogłem zerknąć co wyszło Florence. - Jeszcze jeżynki?


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zagajnik - Page 14 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Zagajnik [odnośnik]06.06.18 0:03
Może rzeczywiście nie powinni. W końcu – jaka przyszłość mogła czekać po tak burzliwym okresie, jaki przechodziła właśnie cała Anglia? Ostatkiem sił wierząca, że trzeba mieć nadzieję Frances wolałaby może łudzić się niewiedzą, czekać, aż będzie lepiej zamiast pieczętowania swego losu ponurymi wróżbami. Z drugiej strony jednak, odkąd poniosła sromotną porażkę podczas swego ostatniego szkolnego starcia z wróżbiarstwem, nie była przekonana co do wartości i sensu odgadywania przyszłości. Wydawało jej się, że to bardzo mglisty obszar, pozostawiający zbyt wiele pola manewru do interpretacji. Zobaczywszy rozmyty kształt w kryształowej kuli labo herbacianych fusach można było nazwać go dowolnie wybranym imieniem. Z trzeciej strony zaś, świat był chyba zbyt wielki, by nie znalazł się weń ani jeden wróżbita, którego przepowiednie znajdują odbicie w rzeczywistości. Są prawdziwi jasnowidze, jak podejrzewała Frances, nie kojarzyła jednak ich wyobrażeń z dymem kadzidełek, kartami tarota czy obserwacją ptaków. Ale ponieważ świat ma cztery strony i z tylu powinno się czasem rozpatrywać swoje położenie – co mieli do stracenia? To tylko zabawa, atmosfera Festiwalu Lata nie sprzyjała odkrywaniu rzeczy ostatecznych. A nuż wywróżą sobie z wosku coś dobrego, coś, w co łatwo i przyjemnie będzie uwierzyć i lżejszym krokiem odejdą z zagajnika?
Jeżyny pachniały obezwładniająco, więc Frania nie odmówiła sobie zjedzenia kilku owoców. Słodki sok i maleńkie pestki chrzęszczące między zębami smakowały zupełnie inaczej niż owoce kupowane na londyńskich straganach.
- Są cudowne! Aż przypomina mi się dzieciństwo… – tylko czasami tęskniła za maleńką starą miejscowością, w której dorastała. Harmider i żywiołowość wielkiego miasta jej odpowiadały, zwłaszcza Londyn miał wiele do zaoferowania. Po spędzeniu kilku dni na łonie natury przypomniała sobie jednak o urokach zacisznych lasów i spokoju małych społeczności i czuła się wśród nich bardzo dobrze. Tym lepiej, że w zagajniku nie zebrał się jeszcze tłum, a wśród grup bawiących się już w przepowiednie znaleźli nawet znajomych.
- Florence, serwus! – nieco zdziwił ją widok bliźniaczki Fortescue. Uznała chyba, że skoro Florean ją zaprosił na festiwal, jego siostra ma inne plany. W zasadzie, pomyślała zerkając na Wrighta, jedno z drugim się nie wykluczało… mrugnęła zaczepnie do Florence; zdecydowanie czekała je rozmowa o zawodniku Zjednoczonych, którego nie trzeba było jej przedstawiać.
- Właściwie to się znamy. Cześć, Joe. – nie był to jednak czas i miejsce na tłumaczenie, co kiedyś ich łączyło, i jak długo się nie widzieli; Frances poczuła się raczej niezręcznie tylko witając się z nim w przelocie, a na dłuższą rozmowę nie mieli czasu, ani – jak Frania mogła się domyślić po własnych odczuciach – szczególnej ochoty, przynajmniej na razie. Ruszyli więc dalej przed siebie, rzuciwszy im tylko „do zobaczenia”. Przechadzając się po zagajniku u boku Floreana, Frania podbierała mu z ręki jeżyny co jakiś czas, uśmiechając się tylko przepraszająco, gdy pod koniec ich wędrówki do upatrzonego miejsca nie zostało już nic dla niego. Wzięła do ręki klucz, gdy przysiedli na ziemi i nonszalanckim gestem (nieco zbyt nonszalanckim; gorący wosk sparzył jej palce), jakby próbowała pokazać, że wcale nie czuje podszytego irracjonalnym przestrachem podekscytowania, wylała swoją wróżbę na powierzchnię wody.
Frances Montgomery
Frances Montgomery
Zawód : nauczycielka Zaklęć w Hogwarcie
Wiek : 26
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Would it be all right
If we just sat and talked for a little while
If in exchange for your time
I give you this smile?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5837-frances-montgomery https://www.morsmordre.net/t6040-listy-do-frani https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f164-pokatna-7-2 https://www.morsmordre.net/t6051-frances-montgomery
Re: Zagajnik [odnośnik]06.06.18 0:03
The member 'Frances Montgomery' has done the following action : Rzut kością


'Wróżby' :
Zagajnik - Page 14 5EhUnPl
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zagajnik - Page 14 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zagajnik [odnośnik]06.06.18 10:05
Florka nic już nie odpowiedziała na jego zapewnienia, posłała mu tylko lekki uśmiech. Oj zdecydowanie Joey ubarwiał i to często. Ile to razy słyszała jego opowieści, pełne opisów i zdarzeń, które wcale faktycznie nie miały miejsca? Albo historie na temat krwiożerczych acz heroicznych powietrznych potyczek o kafla, które tak naprawdę były tylko potężnymi zderzeniami zawodników, trwających po kilka sekund? Oj Joey potrafił ubarwiać.
- Jestem zupełnie i stuprocentowo pewna. Żadnych wycieczek do domu. Bo wtedy to i ja bym cię wystawiła, zamiast tu potulnie czekać. - puściła mu oko, sama sięgając po lekko uszczypliwy ton. No co mogła poradzić, tak już miała, że jak widziała coś, co wymagało poprawy, to to poprawiała. Takie małe skrzywienie. Zupełnie jak z Joeyowią tendencją do ubarwiania historii! Poza tym, Florence bałaby się w czym Joseph zdecydował by się wrócić na wróżby. Prawdopodobnie w czymś komicznym - ot, żeby się z nią podroczyć za to całe poprawianie. Wolała go jednak w takim wydaniu, tym bardziej, że prezentował się naprawdę dobrze.
Uśmiechnęła się tylko na jego słowa o zadaniu domowym z wróżbiarstwa. A gdy już zaczęła lać wosk przez dziurkę od klucza, początkowo jej mina nie była zbyt tęga. Kształt, który się formował, był bardzo... nijaki. Faktycznie początkowo wyglądał jak jakiś balon, już się bała, że jej wróżby nie da się odczytać. Po chwili jednak musiała przyznać Joeyowi rację - bryła schłodzonego wosku w wodzie zaczęła przypominać drzewo. Kobieta spojrzała nieco rozbawiona na mężczyznę, kiedy ten od razu zaczął jej podawać każde możliwe znaczenie wróżby. - Ty też odrobiłeś zadanie domowe. Albo od razu połknąłeś całą książkę od wróżbiarstwa. - zaśmiała się, wyciągając blady kształt z wody, by teraz Joey mógł spróbować szczęścia. Zanim jednak i jego wróżba uformowała się w całości, Florence usłyszała znajomy głos, poderwała się wzrok w poszukiwaniu brata.
I oto był. W towarzystwie! Kobieta uniosła brwi a na jej usta wypełzł lekki uśmieszek. Florean i Frances? Tego się nie spodziewała!
- Cześć, braciszku - odpowiedziała, gdy podeszli bliżej - Witaj Frances. - przywitała się z obojgiem. Zanim zdążyła zareagować, jej brat już podjął się próby zapoznania swojej towarzyszki z jej kompanem, zupełnie nie mając świadomości, że ta dwójka się już zna. I to bardzo dobrze zna. Florence westchnęła cicho. Zerwanie tej dwójki w szkole było dość widowiskowe, każdy z ich rocznika wtedy o tym gadał. Ale Florek nigdy nie należał do plotkarzy, może zwyczajnie zapomniał. W końcu to było tak dawno temu. Odchrząknęła, starając się wymyślić coś, by przerwać ciszę, bo widziała po oczach Frani, że ta nie czuje się zbyt komfortowo. Na szczęście to Florek wpadł na lepszy pomysł, odciągając kobietę, aby wspólnie zajęli się tym, po co tu przyszli - wróżeniem. Florence posłała jeszcze bratu słaby uśmiech w odpowiedzi na jego uniesiony kciuk. W tym momencie wciąż była jeszcze trochę przejęta dyskomfortem Frances.
- To było trochę krępujące. - stwierdziła, odwracając się po chwili do Josepha - No mniejsza. I co ci w końcu wyszło?


What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might

Not know what the hell is going on!

Florence Fortescue
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Zagajnik - Page 14 Tumblr_p0ebmcr3Ki1wbxqk4o1_540
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3964-florence-fortescue https://www.morsmordre.net/t3969-hiacynt#76587 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3970-florence-fortescue#76622
Re: Zagajnik [odnośnik]06.06.18 16:07
W pobliże zagajnika zaprowadził ją wuj Lestrange, opowiadający o ostatnich zmianach, które zaszły w rodowej operze. Słuchała go z uwagą, w odpowiednich momentach wydając z siebie ciche westchnienia goryczy a w innych chichocząc perliście z wyrafinowanych żartów dotyczących nieudolnych poczynań odchodzącego maestro. Wdzięcznie wspierała się na ramieniu starszego mężczyzny, po czym, gdy znaleźli się już w środku lasu, tuż przy drewnianych misach, mających służyć do wróżenia, podziękowała mu za opiekę oraz towarzystwo. Miała tu spotkać się z Inarą, ze słodką, niewinną lady Carrow. To z nią dzieliła doświadczenie narzeczeństwa a potem przygotowań do ślubu. Pomimo różnicy wieku, która ciążyła Inarze oczekiwaniami spełnionymi nieco, jak na szlacheckie standardy, zbyt późno, udało im się nawiązać trwałą nić porozumienia. Evandra cieszyła się ze ślubu przyjaciółki bardziej niż ze swojego, wiedząc, że uczucie łączące przyszłych państwa Nott było szczere i trwałe. Prostsze od tego, jakie uwiązało ją u boku Tristana. Pamiętała łzy, które zrosiły jej śliczną twarz podczas przysięgi składanej przez Percivala: płakała ze wzruszenia pięknem ceremonii, ale i nad samą sobą, zagubioną, rozżaloną i przestraszoną przyszłością. Słone ślady niezadowolenia wyschły już dawno a ostatnio jej małżeństwo stało się powodem radości a nie żalu. Dalej czuła się w nim obco, lecz nabierała sił, zarówno fizycznych jak i psychicznych. Nosiła pod sercem dziedzica rodu Rosierów, napełniało ją to szaleńczą dumę, dającą siłę do stawiania pewnych warunków i doceniania tego, co robił dla niej Tristan. Cieszyła się więc z każdego dnia, który spędzał w domu, z każdego gestu okazywanej jej troski, z czułości, jaką ją obdarzał, nie zmuszając do małżeńskich obowiązków, które napawały ją obrzydzeniem. Delikatniejsza niż zawsze, wykorzystywała nieco swoją chorobę, dzięki czemu dostawała jeszcze więcej. Rozkwitała pod kloszem, doskonale czując się jako obiekt opieki i zainteresowania. Także poza domem, na Festiwalu również zwracała na siebie uwagę. Ubrana w jasnoniebieski płaszcz oraz ciemnoróżową suknię ruszyła powoli w stronę pojawiającej się na krawędzi polany Inarze, rozświetlając twarz uśmiechem.
- Inaro, tęskniłam – powitała ją przelotnym pocałunkiem, głaszcząc wierzch dłoni przyjaciółki własnymi palcami. Zaśmiała się krótko i dźwięcznie na ten komplement, nie czując się w obowiązku zaprzeczenia. Skromność zdecydowanie nie należała do cech Evandry. – Nie da się zaprzeczyć – odpowiedziała po prostu, odgarniając bujne, złote włosy do tyłu, by nie przesłaniały bogatego haftu na przedzie sukni. – Nie widziałyśmy się tak długo. Jak czuje się piękna lady Nott? – spytała, nie kryjąc ciekawości. Przystanęła obok misy, obserwując jak Inara przelewa wosk, układający się od razu w dziwny kształt na powierzchni wody. – Nie każ mi się domyślać! Mam bogatą wyobraźnię, ale nie wiem jak zinterpretować…motyla? – zmarszczyła w zastanowieniu nosek, wiedząc, że ten grymas nadaje jej wyjątkowego uroku. – Rozpościerasz skrzydła w małżeństwie? – zastanowiła się na głos, lekko rozbawiona. Uwielbiała wróżby. Sięgnęła po swoją porcję wosku i ostrożnie przelała ją do misy, z niecierpliwością wyglądając układającego się kształtu.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Zagajnik [odnośnik]06.06.18 16:07
The member 'Evandra Rosier' has done the following action : Rzut kością


'Wróżby' :
Zagajnik - Page 14 AOB16x1
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zagajnik - Page 14 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zagajnik [odnośnik]06.06.18 20:00
Wróżby naznaczały symbolikę niekonkretnym znaczeniem, przypisywały drugiemu człowiekowi lepszy lub gorszy los, aczkolwiek niewiele osób wierzyło w potęgę wróżbiarstwa. Ria nigdy nie dawała mu wiary z prostego powodu - przekonanie, że każdy był kowalem swojego losu oddziaływało na rudzielca wyjątkowo silnie. Tak jak nie wierzyła w przyszłość zapisaną w gwiazdach, fusach lub dłoniach, tak nie wierzyła w przypadki, zrządzenia losu oraz wiele innych nadprzyrodzonych zjawisk. Zaskakujące zważywszy na życie wypełnione od początku istnienia magią - najczystszą, najpiękniejszą, pozwalającą rozkwitać kwiatom oraz chronić najbliższe osoby. Weasley powinna wykrzesać z nasączonego realizmem ducha więcej wiary, dając się znakom wodzić na pokuszenie. Jej bierność w tym temacie spowodowały czasy, w jakich przyszło jej żyć; mało kto z czystokrwistych czarodziejów doświadczał prawdziwej, niemagicznej wojny. Spadkobiercy Mac Rossy odznaczając się dobrotliwymi sercami przypłacili niesienie pomocy obawą o własne życie kiedy bombardowano ich dom rodzinny. Twierdza w Ottery St. Catchpole upadła, tak jak upadły marzenia Rhiannon o dziecięcej beztrosce. Ciekawska natura zawsze wygrywała z rozsądkiem, gorąca krew zalewała roztropność, natomiast odwaga skutecznie zwalczała gruntowne analizy, ale rudowłosa nigdy nie pozwoliła sobie na nieuważne stawianie kroku w przyszłość. Nie dała omamić się złudnej filozofii, jaką dorabiano do lania wosku bądź spojrzeń w głąb kryształowej kuli - spotkanie z przyjaciółkami miało charakter wyłącznie rozrywkowy. Uwielbiała spędzać z nimi czas, miejsce pozostawało sprawą drugorzędną. Jeżeli Maxine wraz z Rowan zamierzały traktować kolejną tradycję z równą uwagą co zaplatanie wianków, to Ria musiała przejść nad tym do porządku dziennego. Zdusiła w sobie śmiech podczas dyskusji na temat obcasów uznając ten temat za wyjątkowo grząski. Spomiędzy warg wydobyło się prychnięcie, a dłoń powędrowawszy do ust próbowała zatuszować jakże nieodpowiednią reakcję organizmu. Nie zahamowała również wywrócenia oczami podczas przedłużającego się wywodu na temat posyłania na wodę wieńca z kwiatów i oczekiwania, że miłość życia akurat dostrzeże w zwoju roślin coś więcej niż nimi rzeczywiście były - rzuci się tym samym wbrew spienionym falom, żeby pochwycić ów wiecheć. Widok absurdalny, acz Weasley i tak zamierzała przyjść. Musiała udowodnić im, że nie wszyscy będą żyć długo i szczęśliwie - nie w tych czasach.
- Śmiem twierdzić, że zgorzkniałych, starych panien znajdzie się wręcz cały klub - odpowiedziała Sproutównie uśmiechając się od ucha do ucha - ironicznie. Tak się zachowywały. Loża szyderców starająca się odciąć od głupiego obrządku, na który miały wyłącznie patrzeć; ostatecznie i tak sięgną po rosnące kwiaty, żeby tęsknym wzrokiem obserwować horyzont w poszukiwaniu zainteresowanego nimi kawalera. - Jeśli ci tak zależy, to oczywiście dołączę się do grona krytycznych obserwatorów - orzekła ostatecznie, stawiając kropkę w tym temacie. Wolała go uciąć, ponieważ Ria nie znała się na mężczyznach, nigdy nikogo nie kochała - nie licząc rodziny oraz przyjaciół. Romanse były dla niej tak odległe, jak odległa była znajomość tańca balowego. - Na pewno wystarczy miejsca na twój zgrabny tyłek. Mecz bez dopingu to nie mecz - odezwała się, wyraźnie ożywiona. W ciemnych oczach błysnęła iskra zainteresowania. Bezapelacyjnie Quidditch to ulubiona część magicznego życia członkini Harpii.
Zgodnie z własnym postanowieniem resztę dyskusji zbyła wymownym milczeniem; Weasley całą koncentrację przelała na siadanie oraz obserwację zmagań przyjaciółki z kluczem oraz woskiem. Zainteresowana obejrzała się przez ramię na syczącą z niezadowolenia kobietę - rudowłosa posłała jej pokrzepiający uśmiech.
- Tylko jeżeli wróżba ułoży się w kształt ponuraka. W przeciwnym razie - oblewacie. - Szepnęła poważnym tonem; całość zamknęła klamrą równie dostojnej miny, zwieńczonej na koniec uniesieniem brwi. Ria wyprostowała się, dystyngowanie ułożyła dłonie na stoliku nadając każdemu gestowi teatralnego rozbuchania. Z widocznym skupieniem obserwowała formujący się na wodzie symbol mający przypieczętować przyszłe życie Desmond. - Oczywiście, że nie - odpowiedziała Rhiannon, specjalnie przeciągając głoski – nie było nic oczywistszego na świecie. - Czy to… - Zawahała się, nachylając nad misą oraz mrużąc oczy usiłując dostrzec sens w bezładnej kupie wosku. - Ależ tak! To takie zwierzątko, świnia, prawda? Państwo Rodeberry posiadają takie na farmie. Niestety nie udało mi się ich pogłaskać - jak już zbliżałam dłoń do ich ryjków to dostałam straszliwego uczulenia. Świniowstręt. To tym dziwniejsze, że nie czuję do nich odrazy. - Rudowłosa zaczęła paplać. - To musi być pozytywna wróżba - orzekła na koniec tonem znawcy. Pokiwała w zastanowieniu głową i wzięła swoje akcesoria. - Ktoś tu się boi przyszłości - zaćwierkała śpiewnie do ucha Rowan, Max szturchając delikatnie łokciem. - A ty oblałaś - zwróciła się do Harpii z uśmiechem. - Uczcie się od mistrza - mruknęła. Ria bezpardonowo zaczęła przelewać wosk przez dziurkę od klucza, nie zastanawiając się nawet jak wiele siły wkładała w ten manewr i jak mocno zapiekły ją palce.



Just stay with me, hold you and protect you from the other ones, the evil ones.
Ria Macmillan
Ria Macmillan
Zawód : ścigająca Harpii z Holyhead
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
be brave
especially when you're scared
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6105-ria-weasley https://www.morsmordre.net/t6110-rudy-rydz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6112-skrytka-nr-1520 https://www.morsmordre.net/t6111-ria-weasley
Re: Zagajnik [odnośnik]06.06.18 20:00
The member 'Ria Weasley' has done the following action : Rzut kością


'Wróżby' :
Zagajnik - Page 14 CeooANz
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zagajnik - Page 14 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zagajnik [odnośnik]07.06.18 15:32
Magia bywała przewrotna. Oczywiście była ich skarbem, dbali o nią nieustannie nie potrafiąc wyobrazić sobie bez niej życia. Ona nie odnalazłaby się w świecie mugoli choć w jakimś stopniu ich świat także ją fascynował. Nie potrafiłaby nagle przestać korzystać z tych dobrodziejstw chociażby dnia codziennego. W takim duchu została wychowana, nie znała innego życia. Używali jej niemal każdego dnia z przeświadczeniem, że jej źródło nigdy się nie skończy. Wiedziała jak to działa, na swojej drodze spotykała już takich, którzy czerpali z niej ile się dało oby tylko wzmocnić swoją siłę, w pewnym sensie i władzę. Nie było w tym nic złego, ale najczęściej przy tym gdzieś po drodze zatracali też siebie. Magia jednak nie była tak niewyczerpalna jak można się tego spodziewać. Już teraz kiedy do ich drzwi zapukały przedziwne anomalie można było zauważyć, że dzieje się z nią coś złego. Niepożądanego. Ich świat się zmienił, ludzie także. Może właśnie dlatego Lorraine nie pokładały już w nic wiary i niczego nie była pewna. Nawet tego co ma przynieść im przyszłość. Prowokował ją. Widziała to w jego postawie, w jego spojrzeniu. Potrafiła dostrzec frustrację i potrafiła odróżnić ją od kpiny. Prewettówna jednak nie była typem osoby, która łatwo daje się ponieść emocjom i słowom. Zwykle ze stoickim spokojem podchodziła do wszelkich konfliktów, nawet do ich zaczątków. Jako znawca prawa widziała w tym cnotę. Była także kobietą i doskonale znała swoją naturę. Niektóre granice łatwo było przekroczyć. Dzisiaj jednak miało się to nie wydarzyć. Bez względu na to jakie plany miał mężczyzna. - Stertą kłamstw? - powtórzyła za mężczyzną, a na jej ustach wymalował się zmieszany uśmiech. - Nie uważam tak. Kłamstwa mogą padać z ust szarlatanek, szeptunek, mugolskich zielarek, w których nie drzemie magia. Uważam, że wróżba jest jedynie początkiem, elementem przyszłości. Zwykle nie wystarczy by stwierdzić o czyimś losie. - dodała przyglądając się mężczyźnie z zaciekawieniem. - Zawierzyłby pan temu co mówię tylko dlatego, że spojrzałam na wymalowany w wosku symbol podczas letniego festiwalu? - uniosła delikatnie brew czekając na odpowiedź. Znała ją. Widziała nastawienie mężczyzny do jakiegokolwiek przepowiadania przyszłości. Trafiali jej się tacy ludzie, którzy najpierw prosili o to by chociaż postarała się coś ujrzeć, a potem wycofywali się uważając to za brednie, coś co nigdy nie będzie miało miejsca. - Nie jestem ignorantką, może mi pan ufać. Wierzę jednie w to, że o losie decyduje o wiele więcej, a przyszłość skrywa rzeczy, których na wosk się niestety nie przeleje. - on jednak na takiego jej nie wyglądał. Nie była nadzwyczajnym obserwatorem, ale ufała swojemu pierwszemu osądowi co do ludzi. Wydawał się jej być z tych wierzących. Zdążyła jednak się przekonać, że nie wszystko jest takie jakie wydaje się być. - Mogłoby – odparła czując, że i tak go do swoich racji nie zdoła przekonać. - Nie mówię jednak, że odbiegałoby to znaczeniem od tego co już pan zobaczył. - dodała. Taka była przyszłość, taka była magia. Przewrotna. Kiedy stwierdził, że nie wierzy skinęła tylko głową nie będąc przekonaną czy ona może mu wierzyć. Gdy z jej wosku wylała się świnia, kobieta uśmiechnęła się delikatnie. Miało to dla niej osobiste znaczenie. - Przyszłe troski,  spełnienie obaw… jak widać nie najlepszy omen. - odparła podnosząc na niego spojrzenie. Podała mężczyźnie dłoń bo nie wypadało jej tego nie zrobić. Nie miała też powodu by ją odtrącić, za brak wiary nikogo się nie przekreśla. - Również tak uważam Panie… - tu zrobiła zabarwioną pytaniem pauzę czekając aż ten się przedstawi. Czysta ludzka ciekawość.


nie zgłębi umysł - dobrze wiemczemuż dobro w nas przeplata się ze złem? czemuż miast wiecznego dnia - noc między dniem a dniem?
Lorraine Prewett
Lorraine Prewett
Zawód : znawca prawa & działacz na rzecz magicznych zwierząt
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
"Każdy zabija kiedyś to, co kocha -
Chcę, aby wszyscy tę prawdę poznali.
Jeden to lepkim pochlebstwem uczyni.
Inny - spojrzeniem, co jak piołun pali.
Tchórz się posłuży wtedy pocałunkiem,
Człowiek odważny - ostrzem zimnej stali"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4343-lorraine-prewett https://www.morsmordre.net/t4553-rosca#97075 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4554-lorraine-prewett#97077
Re: Zagajnik [odnośnik]08.06.18 0:56
- Chcę się tutaj przeprowadzić, naprawdę - podobne słowa prawdopodobnie już kilkukrotnie padły z moich ust podczas festiwalu (i padną jeszcze nie raz), ale z każdą godziną coraz bardziej zachwycałem się tymi terenami. Zielone łąki pełne kwiatów, malownicze klify, uspokajająco szumiący ocean, i teraz jeszcze to - świeże jeżyny. Przecież Weymouth wyglądało tak jakby ktoś je wyjął z książki dla dzieci. Dosłownie bajecznie! - Mieszkanie nad wodą musi być wspaniałe - jestem pewny, że wtedy zmusiłbym się w końcu do nauki pływania, umiejętności, która bezsprzecznie by mi się przydała. Nie tylko w kontekście niepewnych czasów, ale również takich z pozoru błahych przyjemności jak łapanie wianka. Przecież w tym momencie prędzej bym się utopił niż go złowił. Właśnie dlatego miałem nadzieję, że Frances odpuści sobie tę atrakcję i jednak zdecyduje się go nie pleść - w przeciwnym wypadku czeka mnie poważny dylemat moralny. Oczywiście o ile dożyję do jutra. Przecież w międzyczasie czeka mnie walka z Wiklinowym Magiem. Po raz kolejny zadałem sobie pytanie: po co ja się tam zgłosiłem? Czy aż tak życie było mi niemiłe? Doszedłem do wniosku, że wręcz przeciwnie - przeżyłem maj i czerwiec pełen niebezpiecznych anomalii oraz zaskakującej pogody (doprawdy, nie nabawić się grypy to jakieś osiągnięcie!) a teraz spędzałem przemiły Festiwal Lata w bardzo sympatycznym towarzystwie. Moje życie zdecydowanie zaczynało wychodzić na prostą, wbrew pozorom, bo kwiecień nie należał do najwspanialszych czterech tygodni w historii mojej egzystencji.
O dziwo, Florence nie okazała się zbyt wylewna. Nie miałem teraz głowy do szukania przyczyny; tak na szybko odnalazłem ją w tym, że była zbyt skupiona na spotkaniu z Josephem, żeby przejmować się gadaniem swojego brata. Ani razu nie przeszło mi przez myśl, że Frances również może go znać - słaby byłem jeżeli chodzi o szkolne plotki, Hufflepuff nie za bardzo przejmował się historiami z innych domów. Pewnie byłem za bardzo skupiony na własnych romansach, żeby przejmować się romansami innych. No nie wiem, po prostu mnie to ominęło! - Znacie się? Nie wiedziałem! Głupio wyszło - dodałem, kiedy już zbliżyliśmy się do swojego wróżbiarskiego miejsca. Westchnąłem, spoglądając na pustą dłoń, bo miałem ochotę na więcej jeżynek. Rozejrzałem się po pobliskich krzakach, ale z niezadowoleniem zauważyłem, że te do zbiorów się nie nadają. Może to i lepiej? Powinienem skupić się na wróżbach, a nie na jedzeniu. Zainteresowany pochyliłem się nad miską, obserwując jaki kształt przyjmuje plama wosku. Z początku to dosłownie była plama, co spowodowało pojawienie się na moim czole kilku zmarszczek, a potem z tej plamy zaczynały wychodzić mniejsze zygzaki, co spowodowało tych zmarszczek jeszcze więcej. - Hmm - mruknąłem, chcąc powiedzieć coś bardziej inteligentnego, ale na chwilę obecną nie byłem w stanie. Dopiero po tym jak Frances wyjęła swoją wróżbę, byłem w stanie wydobyć z siebie coś więcej. - To pająk! Zobacz, tu ma tułów, a tu ma nóżki - wskazałem, ale niestety to by było na tyle jeżeli chodzi o moją zdolność interpretacji. To znaczy mogłem coś wymyślić na podstawie swojej obszernej historycznej wiedzy, jednak wątpiłem, by miało to jakikolwiek związek z rzeczywistością. - Gdzieś czytałem, że wbrew pozorom pająki przynoszą szczęście. Może to zapowiedź czegoś dobrego? - spojrzałem na Frances z uśmiechem, bo cieszyłem się z jej pozytywnej wróżby jakby to była moja własna. A może klucz był tak zaczarowany, żeby wychodziły jedynie miłe rzeczy? W tym momencie nie obraziłbym się za takie drobne przekłamanie. - To znaczy, że teraz nie możesz się żadnego pozbyć ze swojego mieszkania - dodałem rozbawiony, odbierając od niej klucz. Sam nie przepadałem za tymi włochatymi lokatorami, ale czasem zamieniałem się w bohatera i wynosiłem je na zewnątrz dla Florence. O, taki bywałem odważny, może jednak mam szansę w tym Magu?
- No dobrze, teraz moja kolej - westchnąłem, mając nadzieję, że ręce nie będą mi się za bardzo trząść z nerwów. Zacząłem powoli lać wosk, jednocześnie spoglądając z ciekawością na kształt, który zaczynał formować się w wodzie. Merlinie, nie proszę o dużo, byle nie wyszedł z tego jakiś ponurak.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zagajnik - Page 14 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Zagajnik [odnośnik]08.06.18 0:56
The member 'Florean Fortescue' has done the following action : Rzut kością


'Wróżby' :
Zagajnik - Page 14 GvdWVlZ
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zagajnik - Page 14 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zagajnik [odnośnik]08.06.18 9:24
Nie odpowiedział na jej zaczepkę o połykaniu książki do wróżbiarstwa, choć uśmiechnął się tajemniczo. Nie, jeszcze nic go tak nie przycisnęło, żeby miał się żywić papierem... ale faktycznie na symbolach się znał. A przynajmniej sam tak uważał. Wprawdzie wszystkie "znaki", które widział zaskakująco często miały pozytywne znaczenie... ale to chyba nie problem? Czarny kot też może być dobrą wróżbą, jeśli się w to wierzy - z takiego założenia wychodził.
Mlecznobiały wosk wlewający się do misy przez dziurkę mosiężnego klucza szybko tężał w chłodnej wodzie, tworząc na jej powierzchni dziwnie wydłużony, nieregularny kształt. W końcu Joe uznał, że już tego wystarczy, ochlapał "płaskorzeźbę" wodą również z wierzchu tak na wszelki wypadek i dopiero wyciągnął z misy. Właśnie miał zacząć oglądać to, co mu powstało, ale dotarło do niego, że już nie są sami z Florence. Uniósł głowę... i uśmiechnął się szeroko na widok bliźniaka swojej przyjaciółki. Fakt, nie znali się jakoś szczególnie dobrze (pewnie przez to, że Florean chodził jednak do Hufflepuffu), ale wiedział, że fajny z niego gość i do tego bardzo pozytywny. Zresztą jak mogłoby być inaczej? W końcu jest bratem Florki, nie?
- Cześć, Florean - przywitał się z nim wesoło, a potem... trochę oniemiał, kiedy ujrzał kto towarzyszy panu Fortescue tego wieczora.
- Frances... - wciąż trochę oszołomiony wpadł w słowo Florkowi, kiedy ten ich sobie przedstawiał. Ile się nie widzieli? Dobrych kilka lat! Z sześć albo siedem... Najgorsze było to, że dopiero teraz sobie to uświadomił. Tyle starych przyjaźni zaniedbał przez ten swój quidditch... Najpierw Florence, potem Frances...
- Dobrze cię widzieć... - zaczął, choć dość kulawo jak na kogoś, kto zazwyczaj brylował w towarzystwie. Tym razem miał wrażenie, że nieważne co by powiedział, wszystko brzmiałoby źle. Miał ochotę zaraz złapać Franię, wypytać co u niej, przeprosić za ten cały czas jego milczenia, ale... ech, czemu musieli się spotkać właśnie w takim momencie? Nie mógł przecież zostawić przyjaciółki, a Frances też nie przyszła tu sama, prawda? I właśnie była subtelnie, ale jednak od niego odciągana. Jeszcze chwilę za nią patrzył otumaniony wspomnieniami z Hogwartu i po skończeniu szkoły, gorąco sobie przy tym postanawiając, że do niej napisze.
Dopiero pytanie Flo wyrwało go z zadumy i wrócił na ziemię. Tak, tak, co mu wyszło...?
Wrócił spojrzeniem na wosk, który wciąż miał w dłoni i przez dobrą chwilę obracał twór na wszystkie strony w pełni skupienia, nim w końcu tryumfalnie ją zatrzymał przed oczami swoimi i Florence.
- Zając, widzisz? - uśmiechnął się szeroko. - Zając w biegu: tu ma uszy, tu przednie łapki, tylne rozciągnięte i nawet ma ogon - wszystko dokładnie pokazał przyjaciółce. I tak, miał świadomość, że według niektórych króliki i zające to niezbyt dobre wróżby... ale on miał na ten temat odmienne zdanie.
- Zając, to błyskawiczny skok na czołówkę drużyn krajowych i uczestnictwo w mistrzostwach świata! - wyskoczył od razu z interpretacją. - To też kochliwość, odrodzenie, wielodzietność... - wymieniał dalej. - Nie muszę iść walczyć z Wiklinowym Magiem w takim razie - parsknął śmiechem. - Żeby wróżba się spełniła, powinienem być bardziej uważny i ufać swojemu instynktowi - zakończył wyraźnie z siebie zadowolony. Osobiście żadnych fałszywych przyjaciół i żałoby nie przewidywał.
- No i świetnie, same dobre wiadomości - uśmiechnął się szeroko, po czym otoczył Florence ramieniem po przyjacielsku - to co, przejdziemy się? Okolica jest naprawdę ładna nawet po zmierzchu - zaproponował.


Beat back those Bludgers, boys,
and chuck that Quaffle here
No team can ever best the best of Puddlemere!


Joseph Wright
Joseph Wright
Zawód : Bezrobotny
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
What if I'm far from home?
Oh, brother I will hear you call.
What if I lose it all?
Oh, sister I will help you out!
Oh, if the sky comes falling down, for you, there’s nothing in this world I wouldn’t do.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zjednoczeni z Puddlemere
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5364-joseph-e-wright https://www.morsmordre.net/t5428-do-joe#123175 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f108-piddletrenthide-79-kamienny-domek https://www.morsmordre.net/t5462-skrytka-bankowa-nr-1335#124469 https://www.morsmordre.net/t5441-joe-wright

Strona 14 z 30 Previous  1 ... 8 ... 13, 14, 15 ... 22 ... 30  Next

Zagajnik
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach