Wydarzenia


Ekipa forum
Bestialska Karuzela
AutorWiadomość
Bestialska Karuzela [odnośnik]11.06.16 14:42
First topic message reminder :

Bestialska Karuzela

★★
Karuzela, wokół której kręcą się różnorakie zaczarowane stworzenia: aetonany, abraxany, hipogryfy, hipokampy, a nawet smoki - wszystkie rwą łbami, uderzają kopytami bądź zamaszyście uderzają w powietrze skrzydłami, sprawiając wrażenie ożywionych. Nie łączą ich z karuzelą żadne pręty, a jedynie wielobarwna smycz służąca do kontroli ożywionych istot. Czym są - gargulcami? Prawdopodobnie jedynie całkowicie bezpiecznymi produktami wyjątkowo skomplikowanych zaklęć.
Na karuzeli świetnie bawią się zarówno dzieci, jak i dorośli; niektóre z figur są dość wielkie, by mogły na niej usiąść nawet dwie osoby. Przy melodii przyjemnej muzyki stworzenia podrywają się do lotu i osiągają zawrotne prędkości.

W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.


[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:03, w całości zmieniany 3 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bestialska Karuzela - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Bestialska Karuzela [odnośnik]09.02.19 22:30
Czekał na Lucana pod bramą wesołego miasteczka. Poprosił go o towarzystwo, gdyż słyszał już co nieco o tym miejscu, brykające zwierzęta przy karuzeli wymagały kogoś rosłego i wysportowanego, kto będzie w stanie szarpnąć uzdę; Abbott wydawał się do tej roli stworzony - i akurat znalazł dla niego czas. Wiedzieli już, że ich starania nie były w stanie usunąć z tego miejsca anomalii, ale to niczego nie zmieniało. Jeśli mogli choćby czasowo sprawić, by zaczaroawne wesołe miasteczko stało się bezpieczniejsze, ich psim obowiązkiem było dopełnić wszelkich starań, aby tak się stało.
- Lucan - powitał go na głos, kiedy czarodziej pojawił się obok, poniekąd, aby go powitać, a poniekąd chcąc zwrócić na siebie jego uwagę - nie był pewien, czy Abbott go zauważył. W tym spotkaniu miał zresztą jeszcze jeden cel - chciał poznać od środka wydarzenia znamiennej nocy. Wiedział, że Lucan tam został - do samego końca i nie widział go od tamtej pory. Uścisnąwszy na powitanie jego pięść, skinął głową, prowadząc do środka miasteczka - bacznie rozglądając się przy tym wokół, by ustrzec się patrolu magicznej policji. Nie potrzebowali żadnego zainteresowania. - Nic ci nie jest? - Wyglądał dobrze, znacznie lepiej, niż Anthony, z którym już się widział. Przynajmniej fizycznie - psychikę wszyscy mieli zdruzgotani. Nadchodziły naprawdę ciężkie czasy.
- Rozejrzałem się po okolicy - przeszedł też do rzeczy, bo mimo wszystko po to się tutaj spotkali.  - To, co mówią, to prawda. Wszystkie zwierzęta, które dotąd stanowiły niegroźną atrakcję dziecięcej karuzeli, odżyły i całkiem zdziczały. Słychać je już z daleka  - Umilkł, unosząc lekko brew na dźwięk pobliskiego ryku. - Wciąż są uwiązanego do tego miejsca, łańcuchy, na któych wisiały, nie pozwalają im się oddalić. Ale... problemem jest punkt, do którego dotrzeć. Wygląda na to, że czeka nas wspinaczka po grzbietach rozjuszonych zwierząt. Byłeś kiedyś na safari, Lucan? - W ilustrowanych bajkach to wyglądało podobnie - skakanie po grzbietach krokodyli przez rzekę. - Tam jest nasz szczyt - wskazał cel u góry karuzeli. Tylko pozornie wydawał się spokojny, bał się. - Ruszamy - stwierdził, może zadecydował, przeskakując przez płot, pewność siebie w głosie miała dodać mu pewności siebie w działaniu. Nie odejmując spojrzenia od upatrzonego punktu, do którego musieli dotrzeć - podszedł bliżej karuzeli, wokół którego unosiły się mordercze zwierzęta i wskoczył na mijającego go smoka. Z jego nozdrzy buchał ogień, który wydawał się całkiem prawdziwy, ale wmawianie sobie, że nie był dziełem anomalii, a stanowił część miasteczkowej iluzji, miało mu pomóc.
Jak spaść - to przynajmniej ze smoka.
Mocno ścisnął go łydkami, jak konia podczas jazdy, wypatrując momentu, w którym mógłby z niego zeskoczyć na czubek karuzeli, kątem oka oglądając się na swojego towarzysza.


we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3635-brendan-weasley https://www.morsmordre.net/t3926-victoria#74245 https://www.morsmordre.net/t12222-brendan-weasley#376277 https://www.morsmordre.net/f171-devon-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t3924-skrytka-nr-786#74241 https://www.morsmordre.net/t3925-brendan-weasley#74242
Re: Bestialska Karuzela [odnośnik]09.02.19 22:30
The member 'Brendan Weasley' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 49
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bestialska Karuzela - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Bestialska Karuzela [odnośnik]10.02.19 1:05
17.10?

Nie czuł się wcale za dobrze. Pod względem fizycznym na szczęście niewiele mu dokuczało - zwichnięty nadgarstek wciąż lekko go bolał, na szczęście nie była to ręka wiodąca. Przeziębienie, którego nabawił się tamtej nocy przeszkadzało mu zdecydowanie bardziej, jednak maści rozgrzewające oraz eliksiry pozwoliły mu się stawić na miejsce spotkania z Brendanem, będąc w pełni sprawnym. Nie mógł przecież pozwolić, aby byle kichniecie przeszkodziło mu w chociaż tymczasowym uspokojeniu rozszalałej magii tego miejsca. Swoją drogą, to była już druga anomalia, którą miał uspokajać, a która znajdowała się jednocześnie na terenie wesołego miasteczka. Czy te przeklęte, uprzykrzające życie twory magiczne nie mogły sobie wybrać jakichś mniej zaludnionych miejsc, gdzie była zdecydowanie mniejsza szansa, że ofiarą padnie jakieś postronne dziecko?
Kiedy tylko Brendan napisał do niego z propozycją opanowania tutejszej magii, Abbott nie wahał się ani chwili. Chciał uciec od idiotycznej, papierkowej roboty, którą go zasypano, a która to prawdopodobnie miała na celu zajęcie go czymś, podczas gdy inni pracownicy ministerstwa biegali, wypełniając każde słowo Malfoya. Po raz pierwszy od dawna, czuł że się dusi. Przerażające wspomnienia z nocy w Stonehenge - szczególnie całej hordy dementorów, które wisiały nad ledwie garstką ludzi, która została w tyle, by spróbować uratować kogo się dało - powracały co jakiś czas, nikomu jednak o tym nie mówił.
- Brendan - gdy już zjawił się na miejscu i dostrzegł gwardzistę, Lucan odpowiedział taką samą formą przywitania. Gdy szedł za zakonnikiem na miejsce ich dzisiejszej akcji, mimowolnie zerknął w kierunku budki, w której sprzedawano balony. Przynajmniej tam panował spokój - Czuję się trochę jak ścierka do podłogi - odpowiedział na pytanie, starając się jednak nadać swojemu głosowi jakiegoś zabawnego zabarwienia. Doskonale wiedział, że on i tak wyszedł całkiem nieźle z tej katastrofy, w którą zamieniło się Stonehenge. Zarówno Skamander jak i Macmillan oberwali dużo mocniej. Martwił się o obu, chociaż - z wiadomych względów - zdecydowanie bardziej niepokoił się o przyjaciela.
- Urocze - skomentował kwaśno, słysząc dobiegające z oddali ryki. Miał tylko nadzieję, że bestie nie zaczną na ich widok ryczeć ze wzmożoną siłą. To by mogło ściągnąć uwagę magicznego patrolu, a on naprawdę nie chciał ponownie lądować w Tower. - Na safari niestety nie, ale ujeżdżało się kilka krnąbrnych aetonanów - zawsze to jakieś doświadczenie, nie? Abbott wziął głęboki wdech, zanim podążył za Brendanem przez płot. Widok, który roztaczał się przed ich oczami był zdecydowanie średnio pocieszający. Karuzela wyglądała groźnie. Samo podejście do niej mogło grozić co najmniej utratą kończyn. Lucan skupił się na wskazanym przez Weasleya czubku, ale zanim zdołał się zdecydować, którego z krwiożerczych stworów najprościej będzie się chwycić, aby wdrapać się na szczyt... właściwie było już po wszystkim. Mimo najszczerszych chęci ukrycia swojego zdziwienia, Abbott musiał lekko zmarszczyć brwi - był pod wrażeniem, że nawet pomimo trudności, z którymi borykał się Brendan, mężczyzna wspiął się na górę tak szybko. Jednak co auror, to auror.
- Imponujące! - Lucan wyciągnął dłonie, zachęcając Weasleya, aby podrzucił mu czubek. Bez niego łatwiej będzie mu wrócić na ziemię.


We carry on through the stormTired soldiers in this war
Remember what we're fighting for




Ostatnio zmieniony przez Lucan Abbott dnia 11.02.19 12:51, w całości zmieniany 1 raz
Lucan Abbott
Lucan Abbott
Zawód : Znawca prawa, pracownik Służb Administracyjnych Wizengamotu
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
If you can't fly, run
If you can't run, walk
If you can't walk, crawl!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6172-lucan-havelock-abbott https://www.morsmordre.net/t6437-loki#164163 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f204-dolina-godryka-norton-avenue-rezydencja-abbottow https://www.morsmordre.net/t6547-l-h-abbott
Re: Bestialska Karuzela [odnośnik]11.02.19 2:07
Ale - z jakiegoś powodu - wyznanie Lucana wcale go nie bawiło. Zły stan psychiczny uczestników tamtych zdarzeń był oczywisty, ale wciąż trudno mu się było z tym pogodzić. Z tym, co się stało i z tym, jakie te zdarzenia miały mieć konsekwencje. Fawleyówna zmarła, stracili aurorkę: trudno było podejść do tego rachunku. Z jednej strony - był pozytywny, więcej strat zaznał wróg. Z drugiej - to wciąż była dziewczyna, która chciała żyć, kochać i istnieć. Nawet, jeśli zginęła za to, za co walczyć chciała: jej odejście nie było sprawiedliwe. Szczęśliwie, jego skok okazał się skuteczny - zgrabnie wskoczył na szczyt karuzeli, wyciągając jej czubek i wyłączając dziwaczny mechanizm. Smok za jego plecami zamarł, jak zamarły wszystkie bestie -  a on zbliżył się do krawędzi, skinąwszy Abbottowi głową  - i na jego życzenie podrzucając mu czubek. Dobrze się czuł z nową protezą. Spisywała się dobrze, a mając ciężar po drugiej stronie ciała łatwiej zachowywał równowagę.
- Zachowywały się podobnie do tych? - zagaił, dopiero teraz odnosząc się do jego słów - ostrożnie przerzucając nogi za krawędź daszku, gotując się do zeskoczenia z zabawkowej konstrukcji. - Pierwszy raz latałem na smoku - pochwalił się z zapałem, kiedy Lucan wyraził swój podziw, nie był to może smok prawdziwy, ale wciąż: smok jak nic. Ruszający się, latający i wierzgający kolczastym ogonem. Niechętnie - zeskoczył na trawę, opadając na ugięte kolana - zejść zawsze było łatwiej niż wejść.
- Byłeś tam - Oczywistym było, że odnosił się do szczytu. Nie mógł przestać o nim myśleć, ale pewien był, że podobne emocje nie opuszczały pozostałych Zakonników. Nie mogli przestać o tym myśleć - zamach stanu na ministra, który zdawał się być ich nadzieją, nie mógł przejść przez echa. I Voldemort, który wyszedł z ukrycia - a ledwie pozbyli się Grinelwalda. - Na ile gazety mówiły prawdę? - Musiał wreszcie zapytać o te zdarzenia naocznego światka. Rozmawiał z jednym z nich, ale Anthony był w dramatycznym stanie - nie chciał go niepokoić wspomnieniami. Abbott też nie wyglądał śpiewająco, ale z całą pewnością lepiej od Macmillana. Zawsze istniała szansa, że Prorok - jak to już często bywało - nieco ubarwił sytuację. Musiał znać prawdę, wiedzieć wszystko. Ostrożnie wysunął z kieszeni różdżkę, która skrył, by nie wypadła mu z rąk podczas wspinaczki po grzbietach bestii. - Wiesz, kiedy to przeczytałem - zaczął bez przekonania - naszły mnie wyrzuty sumienia. Powinienem tam być - być i bronić ludzi przed tym potworem. - Nie chciał strzępić sobie języka, nie sądził, by dyplomatyczną drogą dało się cokolwiek jeszcze osiągnąć z tymi ludźmi. Ale - ale tak wielu czarodziejów stanęło w obliczu zagrożenia. Dlaczego tego nie przewidział?
- Pamiętasz, jak się to robi? - Wzmocnił uścisk na rękojeści różdżki - Na trzy, Lucan. Raz, dwa... - I trzy, poruszył nadgarstkiem, wywołując magię, która miała ukoić ból przestrzeni wokół nich. Przegnać anomalię - choćby chwilowo czyniąc to miejsce bezpieczniejszym.


we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3635-brendan-weasley https://www.morsmordre.net/t3926-victoria#74245 https://www.morsmordre.net/t12222-brendan-weasley#376277 https://www.morsmordre.net/f171-devon-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t3924-skrytka-nr-786#74241 https://www.morsmordre.net/t3925-brendan-weasley#74242
Re: Bestialska Karuzela [odnośnik]11.02.19 2:07
The member 'Brendan Weasley' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 69
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bestialska Karuzela - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Bestialska Karuzela [odnośnik]11.02.19 3:48
- Ogniem co prawda nie ziały, ale wierzę, że uderzenie kopytem czy nawet skrzydłem mogłoby być równie śmiertelne - odpowiedział na jego pytanie, wykrzywiając kąciki ust w czymś co miało być uśmiechem. Jakkolwiek irracjonalnie by to nie brzmiało, dobrze, że Brendan potrafił odnajdywać drobne przyjemności w życiu - nawet jeśli doszukiwać się ich musiał podczas akcji tymczasowego uspokajania kolejnej już anomalii. Lucan postanowił zawczasu zrobić jeszcze dwa kroki do tyłu, by Weasley miał wystarczająco dużo miejsca do lądowania - Witaj z powrotem, Brendanie, Smoczy jeźdźco.
Kiedy w dzień po przeżytym koszmarze służba przyniosła mu na biurko do gabinetu najnowsze wydanie Proroka, nie sięgnął po nie od razu. Pamiętał, jak spoglądał na gazetę, łypiąc na ruchome zdjęcie na pierwszej stronie. Był wtedy jednocześnie wściekły i przerażony - był tam, jak z resztą zauważył Brendan. Wiedział, co się stało. A jednak wewnętrznie drżał ze strachu, bojąc się przeczytać i przeżyć to wszystko jeszcze raz. Bał się przejrzeć listę nazwisk tych, których nie udało się uratować - którzy zginęli na miejscu, przygnieceni głazami, wykrwawiając się na śmierć na mokrej, gołej ziemi, podczas gdy na niebie zawisły setki dementorów - Właściwie... opisali to całkiem nieźle. Niczego nie poprzekręcali. Powiem ci nawet... że napisali to zdecydowanie zbyt oszczędnie. - pomimo znacznej długości, artykuł w Proroku wydał mu się niezwykle lakoniczny, wręcz pusty. Same suche fakty, wyróżniające tylko ogólny zarys i kilka aspektów wczorajszej tragedii. Abbott miał świadomość, że właśnie taka była rola artykułu dziennikarskiego - ale czuł też, że postronny, szary obywatel Wysp, nawet po przeczytaniu gazety, raczej nie byłby w stanie wyobrazić sobie ogromu oraz wszystkich skutków tej katastrofy. - Ja... też czuję się winny, Brendan. Tyle śmierci... tego dało się uniknąć... gdybym tylko powstrzymał Anthony'ego... - czuł się odpowiedzialny. Niewiele mógł poradzić na fakt, że Longbottoma zdetronizowano. Rodziny, które go popierały były w zdecydowanej mniejszości. Selwynowie, na których Lucan tak bardzo liczył, okazali się zdrajcami. Przeklęta kobra Morgana nie mogła sobie wybrać lepszego momentu na uśmiercenie poprzedniego nestora. Ale Abbott czuł się odpowiedzialny za to, że całe Stonehenge zamieniło się w ruinę. Czasami zdarzało mu się po cichu śmiać, nazywając Skamandera swoim wasalem - i chociaż nie miał nad przyjacielem faktycznej władzy, to przecież właśnie on zaprosił Anthony'ego do udziału w szczycie. Lucan nie winił przyjaciela - bo przecież jako auror musiał podjąć jakąś akcję, widząc co się wyprawia. Winił siebie, za to, że go nie powstrzymał.
- Nawet Longbottom nie był w stanie nic mu zrobić - z piersi Lucana wyrwało się głębokie westchnięcie - On naprawdę miał w ręku Czarną różdżkę. A zaklęcia ministra odbijał, jakby miał do czynienia z pierwszoroczniakiem. - Obecność Brendana na szczycie niewiele by zmieniła. Abbott tak uważał, chociaż nie chciał mówić tego na głos. No, chyba że Weasley zareagowałby przed Skamanderem - ale wtedy to on miałby umysł poszatkowany przez legilimencję Voldemorta. Chociaż może uniknęliby katastrofalnego w skutkach trzęsienia ziemi.
- Na szczęście jeszcze tak - odpowiedział, unosząc swoją różdżkę. Wziął głęboki wdech, pragnąc uspokoić myśli, które znów przesiąkły wspomnieniami ze szczytu. A potem, na dany przez Brendana sygnał, sięgnął po swoją magię, mamrocząc inkantacje, które miały uspokoić to miejsce.

Metoda Zakonu
69+(31x2)=131 iksde
Ale sobie rzucę, a co!


We carry on through the stormTired soldiers in this war
Remember what we're fighting for


Lucan Abbott
Lucan Abbott
Zawód : Znawca prawa, pracownik Służb Administracyjnych Wizengamotu
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
If you can't fly, run
If you can't run, walk
If you can't walk, crawl!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6172-lucan-havelock-abbott https://www.morsmordre.net/t6437-loki#164163 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f204-dolina-godryka-norton-avenue-rezydencja-abbottow https://www.morsmordre.net/t6547-l-h-abbott
Re: Bestialska Karuzela [odnośnik]11.02.19 3:48
The member 'Lucan Abbott' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 42
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bestialska Karuzela - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Bestialska Karuzela [odnośnik]11.02.19 17:57
Ledwie stanął na nogach, na miękkiej trawie, a uniósł dłoń w geście zalutowania na dźwięk nowego przydomku; smoczy jeździec brzmiało dobrze, niezależnie od tego, czy było zdobyte na zboczu stromej góry, gdzie smocza jama zionęła piekłem, czy też na dziecięcej karuzeli pośrodku wesołego miasteczka. - Musisz mi kiedyś pokazać, jak się to robi - stwierdził, potrafił utrzymać się w siodle, ale nie był dobrym jeźdźcem, nie ujeżdżał nigdy nieoswojonego konia. Nie lubił zwierząt, ale za to lubił wyzwania, zwłaszcza te stawiane przed własnym ciałem. Lubił wystawiać je na pozorne ograniczenia - i te ograniczenia przekraczać. Brak dłoni nie pozwoli mu trzymać wodzy oburącz, ale był niemal pewien, że łydki mogły dłoń skutecznie zastąpić.
Ale rozmową o sprawach przyziemnych nie dało się przysłonić tego, co straszne; spotkanie na szczycie strasznym było nie tylko ze względu na towarzyszący mu odór śmierci, ale przede wszystkim chyba ze względu na osobę tego, który za tym wszystkim stał: Voldemorta. Znał wielu czarodziejów, którzy swoim lordowskim tytułem budzili śmieszność, ale żaden z nich nie budził tej śmieszności tak wielkiej: lord, doprawdy? Co miał mu zrekompensować ten megalomański tytuł?
- To nie Anthony'ego trzeba było powstrzymać, Lucan - stwierdził kategorycznie, stając murem za aurorem: jako pierwszy sięgnął po różdżkę, ciskając na arenę terromotio, ale musieli zrozumieć, że zrobił to, by ich ratować. By spróbować sięgnąć sukinsyna, który był za to wszystko odpowiedzialny. Póki był u szczytu władzy, póki miał posłuch arystorkatów - zginie jeszcze wielu, w nieprzebranych mękach. Gdyby tam był, pomógłby im. Powstrzymać trzeba było Voldemorta, nikogo innego. I mieli na to coraz mniej czasu. - Macmillan mu pomógł - zauważył, spozierając na twarz Lucana. Nazwał kuzyna po nazwisku by odróżnić go aurora, w rzeczywistości łączyła ich bliska więź - i bliskie pokrewieństwo. - Spodziewałeś się tego? - Nigdy nie postrzegał go jako odpowiedzialnego czarodzieja. Nigdy - jako skorego do walki. Wydawał się być człowiekiem, który lubi się trzymać z dala od polityki, wielkiego świata, walki, problemów: po prostu egzystować na swojej przestrzeni, ze swoim alkoholem. Ale czasy się zmieniły, nie dało się już po prostu egzystować.
- Nie sądziłem, że ona istnieje poza legendami. Powinienem, przecież zdołaliśmy znaleźć kamień wskrzeszenia - ale to czarna różdżka... budzi największy niepokój. Sądzisz, że naprawdę jest tak potężna, jak mówią o tym stare baśnie? - Widziałeś to, Lucan, widziałeś na własne oczy. Pokręcił głową, z niechęcią, musiał istnieć sposób na pokonanie tego człowieka. - Przynajmniej próbował - próbował mu coś zrobić, nawet, jeśli to nie było możliwe; wyrzucał sobie, że on nie - że spędził ten wieczór w bezpiecznym zaciszu swojego mieszkania. A przecież mógł przewidzieć, w co przeobrazi się krąg polityczny arystokratów.
Ich połączone siły uspokoiły magię tego miejsca: widzieli już, że nie na zawsze, ale przynajmniej - będzie tutaj bezpieczniej. Jeśli tylko zdołają dopilnować, by magia nie uaktywniła się przedwcześnie. Jednak im dłużej przyglądał się zaczarowanej karuzeli tym bardziej ta wydawała się być zwykła, niegroźna i prozaiczna. Kątem oka odnalazł twarz Abbotta i skinął mu głową, zamierzając odwrócić się i powoli udać się do wyjścia, gdy dostrzegł... upiornego klauna. Jęknął.
- Spieprzaj, zanim wsadzę ci ten czubek w dupę - warknął, nim zdał sobie sprawę z tego, że to właśnie po element karuzeli zaczął się skradać -  w kierunku Abbotta. Srogi wyraz twarzy i zaciśnięta pięść, podobnie jak dumnie wypięta pierś zdradzały, że wcale nie żartował.

zastraszanie :c


we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3635-brendan-weasley https://www.morsmordre.net/t3926-victoria#74245 https://www.morsmordre.net/t12222-brendan-weasley#376277 https://www.morsmordre.net/f171-devon-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t3924-skrytka-nr-786#74241 https://www.morsmordre.net/t3925-brendan-weasley#74242
Re: Bestialska Karuzela [odnośnik]11.02.19 17:57
The member 'Brendan Weasley' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 14
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bestialska Karuzela - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Bestialska Karuzela [odnośnik]11.02.19 20:04
Nie pogardziłby jednodniową wycieczką w odwiedziny do rodziców Skamanera i kilku godzinom spędzonym na końskim grzbiecie - chociaż on obecnie wolałby raczej już te ujeżdżone wierzchowce, nie czułby się na siłach by przepychać się z młodziakami nieprzyzwyczajonymi do siodła. - Kiedyś pokażę - jak tylko świat nieco się uspokoi.
Wiedział, że Anthony musiał zareagować. To było w jego naturze. Ale jednak Lucan nie mógł pozbyć się wrażenia, że można to było zrobić w inny sposób - sposób, który nie doprowadziłoby kilkudziesięciu osób do okrutnej i bolesnej śmierci pod głazami. Nie powiedział już jednak ani słowa, z resztą, tak jak mówił wcześniej - nie winił Skamandera. Winił siebie. Ale zamiast dalej drążyć ten temat, skupił się na drugim Anthonym, odpowiadając na pytanie Brendana: - Tego, że Macmillan ruszy do akcji? Nie. W życiu bym go o to nie posądził. - pokręcił głową. Naprawdę był zaskoczony. Znał Anthony'ego jako wiecznie zapijaczonego krzykacza, który tak naprawdę niewiele potrafi naprawdę zdziałać. Najwidoczniej podczas szczytu musiał jednak dostać takiej gorączki, że postanowił ślepo podążyć za zaklęciem, które rzucał Skamander - Miesiąc temu przyszedł do mnie do domu, wydzierając się od progu, że moja rodzina to banda kłamców, której jedynym celem jest uprzykrzanie życia Macmillanom. Domagał się wstępu do rezerwatu znikaczy. Trochę mi go żal. - stwierdził cicho. Nie było żadną nowością, że te dwa rody od dawna pałały do siebie niechęcią. I nawet jeśli Lucan pragnąłby to jakoś załagodzić, szczególnie zważywszy na to, co wydarzyło się przed tygodniem, nie był pewien, czy dałby radę jakkolwiek współpracować z furiatem, którym to Macmillan był w jego oczach.
- Nie lubię być tym, który czarnomyśli, ale tak. Myślę, że może być aż tak potężna - westchnął cicho, nie patrząc na Brendana. Zdarzało się, i to nawet dość często, że przewidywania Lucana faktycznie się sprawdzały. Nie miał oczywiście daru, takiego jak Lorraine. Jego przeczucia opierały się raczej na logice i łączeniu ze sobą faktów. Chociaż kto wie, może jakaś zbłąkana strzępka magii jasnowidzów też miała w tym swój udział - Odpierał Longbottoma, ściągnął nad Stonehenge setki dementorów. Rzucał zaklęciami bez najmniejszego zawahania, nie bojąc się anomalii. Macmillana i Skamandera potraktował jak zabawki, nie mieli nawet jak się przeciwstawić. A i tak mam wrażenie, że nie pokazał wtedy pełni swojej mocy - zadrżał, próbując sobie zobrazować, co gorszego jeszcze mogło się stać. Miał przeczucie że obaj Anthoni mieli ogromne szczęście, że zachowali swoje życia po takim spotkaniu. Charyzmę też miał wcale niezgorszą. Abbott potrafił zrozumieć dlaczego nawet konserwatywna szlachta postanowiła za nim podążyć. Naprawdę stanowił dla nich uosobienie kogoś, kto mógł zmieść wszystkich mugoli z powierzchni ziemi i zwrócić władzę rodom wpisanym do skorowidzu.
- Co? - wyrwany z zamyślenia, Lucan drgnął lekko na dźwięk dość agresywnego tonu Brendana. W tej samej chwili też dostrzegł jak do ich dwójki zbliża się dość przerażający klaun - a którego celem najwyraźniej był czubek karuzeli. O nie, nie mogli pozwolić, aby ta zabawka ponownie ruszyła. Nawet mimo chwilowego uspokojenia anomali, wciąż było tu zbyt niebezpiecznie. Widząc jednak, że groźba Weasleya nic nie dała, sam postanowił się odezwać: - Pan wybaczy koledze, jest dość nerwowy. Niestety nie możemy panu oddać tego elementu, wymaga on naprawy. Chyba zauważył pan, że karuzela nie funkcjonowała prawidłowo? Niestety, uszkodzenia okazały się poważniejsze niż początkowo sądziliśmy, musimy zabrać ten element ze sobą. Ale niedługo zostanie ponownie wstawiony na swoje miejsce, słowo daję!

Kłamstwo II


We carry on through the stormTired soldiers in this war
Remember what we're fighting for


Lucan Abbott
Lucan Abbott
Zawód : Znawca prawa, pracownik Służb Administracyjnych Wizengamotu
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
If you can't fly, run
If you can't run, walk
If you can't walk, crawl!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6172-lucan-havelock-abbott https://www.morsmordre.net/t6437-loki#164163 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f204-dolina-godryka-norton-avenue-rezydencja-abbottow https://www.morsmordre.net/t6547-l-h-abbott
Re: Bestialska Karuzela [odnośnik]11.02.19 20:04
The member 'Lucan Abbott' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 65
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bestialska Karuzela - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Bestialska Karuzela [odnośnik]12.02.19 1:45
Przyjął jego odpowiedź skinięciem głowy, pojmując także słowa, których nie wypowiedział - nie przyszło im żyć w łatwych czasach. Ciekawych, być może, ale nie łatwych, czas na zabawę przyjdzie, kiedy zdołają wreszcie posprzątać cały ten bałagan. Wtem jednak z pobliża nadszedł klaun; czcza pogróżka Brendana przelała się po nim jak po kaczce, jednak wymówka wygłoszona przez Lucana zdała się odnieść skutek - mężczyzna w przybraniu machnął ręką i skierował swoje kroki w inną część zaczarowanego miasteczka. Brendan lekko wzruszył ramieniem, gdy Abbott wziął go w słowną obronę. - Nieźle ci poszło - pochwalił towarzysza, zastanawiając się nad tym, czy dla ludzi wystarczy być nieco milszym, by dostać tego, czego się chce. Rozmyślania te jednak ustąpiły powrotowi do prowadzonej rozmowy.
- Czekaj, co mówiłeś? - Spojrzał na Lucana bez zrozumienia, szukając w wypowiedzianych przez niego słowach drugiego dna. - Chciał zrobić bimber ze znikaczy? - Skoro istniała wódka z wężów - dlaczego nie z ptaków - nie potrafił pojąć innego zastosowania dla tych stworzeń, przynajmniej nie takiego, który mógłby usatysfakcjonować Macmillana. Zapewne przemawial przez niego alkohol, a tyrada nie miała po prostu głębszego sensu. Brendan pozostał poważny, bo poważnym był ten temat, poważna była też jedność czarodziejów - niezależnie od ich urodzenia - którzy stawali po właściwej stronie. Po stronie dobra, sprawiedliwości i lepszego jutra. Rodowe animozje nie miały dla Brendana większego znaczenia, a patrząc na Abbotta przez własny pryzmat nie sądził, by podobne tradycje były istotne dla niego. - Może ten widok go otrzeźwił - stwierdził bez przekonania, widok Voldmorta, dementorów, cała ta mroczna sceneria. - Byłem u niego kilka dni temu - westchnął, Anthony naprawdę nie wyglądał dobrze. - Pałał żądzą zemsty. Chciał walczyć. Siłą wydrzeć to, co Voldemort próbował zabrać dla siebie. Był w nim jakiś... ogień - Zamyślił się na moment, czy z tym samym ogniem żądał dostępu do ogrodu znikaczów? - Może teraz ukierunkuje swój gniew we właściwym kierunku zamiast zajmować się głupotami. Zaprosiłem go do Zakonu. - Zdanie wypowiedział właściwie mimochodem, nie sądząc, by Lucan miał coś przeciwko; Brendan wierzył, że nadszedł czas, którym potrzebowali wszystkich sił. Wszystkich, które byli w stanie zebrać - i jeszcze więcej. Skinął głową na ścieżkę, powoli kierując kroki do bram miasteczka, czas na nich - mogli się zbierać.
Na rewelacje dotyczące czarnej różdżki jedynie pokręcił głową z rezygnacją. Nie poddawał słów Lucana w wątpliwość, wierzył mu jako jemu, jako synowi Abbottów i jako naocznemu świadkowi tamtych zdarzeń. Ale wieści te przenikały go grozą.
- Pokaże niebawem - stwierdził, z przekonaniem. - Zaszliśmy mu za skórę. Nie zabił ich, uciekł, może się zmęczył? - Czy nie warto było chwytać się jakiekolwiek nadziei? Może czarna różdżka wymagała od niego więcej energii niż zwykła, może ten olbrzym miał swoją achillesową piętę. - Będzie chciał to powtórzyć. Pokazać nam nasze miejsce. Upewnić się, że nie będziemy sprawiać problemów, że przyjęliśmy jego ostrzeżenie. - My, Zakon, nie sądził, by jego istnienie stanowiło dla niego jakąkolwiek tajemnicę, nie po zdradach, jakich Zakon padł ofiarą. - Musimy być gotowi - stwierdził z dziwną bladością. Tylko głupiec nie bałby się tego człowieka, tylko głupiec trywializowałby ciąg zdarzeń, który nastał. Tylko głupiec - nie spodziewałby się dramatycznego końca. - Jak myślisz - zaczął, jakby coś nagle zamigotało mu w głowie - dlaczego dementorzy go słuchają? To nawet nie są ludzie, jak mogli zdradzić Ministerstwo? Jeśli można ich... przekonać do zdrady, tak samo można ich przekonać do powrotu. - Kto raz zdradził przestał być solidny - ale w przypadku tych posępnych istot nie można było myśleć o zdarzeniach w podobnych kategoriach. Musieli odebrać mu wszystkie bronie, jakie posiadał. Wszystkie atuty. Pozbawić go tego, co czyniło go silnym... czy to w ogóle było możliwe? - Naprawdę oddali mu hołd? - zwrócił się raz jeszcze do Lucana, z niedowierzaniem wyraźniejszym w głosie. Arystokraci nie chylili karku przed nikim. Nigdy. Nigdy? - Może to tutaj powinniśmy uderzyć. Pozbawić go wsparcia, odciągnąć od niego te wszystkie rody, otworzyć im oczy... - Wszyscy zasługiwali na Azkaban, nie negował tego, jednak mogli być też jedynym kluczem do rozwiązania sprawy.


we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3635-brendan-weasley https://www.morsmordre.net/t3926-victoria#74245 https://www.morsmordre.net/t12222-brendan-weasley#376277 https://www.morsmordre.net/f171-devon-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t3924-skrytka-nr-786#74241 https://www.morsmordre.net/t3925-brendan-weasley#74242
Re: Bestialska Karuzela [odnośnik]12.02.19 12:09
- Dzięki - skinął głową, słysząc pochwałę Brendana. Nie był do końca pewien, czy kłamstwo się powiedzie, zważywszy na porę dnia, kiedy to zawitali do miasteczka. Ale na szczęście się udało. Nie dało się ukrywać, że w potyczkach słownych Lucan czuł się lepiej niż w siłowych przepychankach. Więc klaun na szczęście odpuścił. Abbott podążył za nim wzrokiem, zastanawiając się jeszcze, czy nie powinni przypadkiem zaoferować mężczyźnie, by udał się do Munga, bo, szczerze mówiąc, nie wyglądał najlepiej. Zanim jednak zdążył się odezwać kolejnym słowem, klaun już oddalił się na tyle, że trzeba by było za nim krzyczeć. No, a skoro ruszał się całkiem żwawo, chyba nie było z nim tak źle.
- Helgo uchowaj! - wizja, którą Brendan nieświadomie wywołał w umyśle Lucana była zbyt przerażająca. Bimber ze znikaczy? Czy można być aż tak okrutnym?
- Wykrzykiwał coś o dziedzictwie rodowym i o szukaniu inspiracji... Macmillanowie mają znikacza w herbie. Ale na Merlina... a jeśli on naprawdę chciał zrobić z nich kolejnego sikacza? - Teraz już nie potrafił wyrzucić tej wizji z głowy. Chyba będzie musiał nakazać wzmocnienie ochrony granic rezerwatu, inaczej nie będzie mógł w nocy spokojnie zasnąć. Tym bardziej nie potrafił sobie wyobrazić, jak mógłby odnaleźć z lordami Kornwalii wspólny język. Tym większym szokiem były więc dla niego słowa gwardzisty. - Brendan, czyś ty oszalał? Jeden impulsywny gest niczego nie dowodzi. Macmillan to choleryk, który rzuca się z motyką na słońce, bo nie potrafi obyć się bez alkoholu dłużej niż kilka godzin. Naprawdę wierzysz w to, że on jest kimś, kto powinien walczyć w naszych szeregach? - owszem, podczas szczytu Macmillan przemawiał całkiem z sensem, ciężko było jednak nazwać jego mowę kontrolowaną. Swoim zwyczajniem wyrzucał z siebie słowa kierowany głównie gniewem. Czym innym było pragnienie zjednoczenia czarodziejów w walce przeciwko Voldemortowi, a czym innym zaufanie komuś, kto miał problemy z panowaniem nad sobą. Abbottowi ciężko było ochłonąć i przyjąć taką informację. Wiedział, że powinien zaakceptować decyzję Brendana - w końcu to on był gwardzistą, to on związał swoją magię na stałe z zakonem. Ale jednak nie mógł nic poradzić na nieprzyjemne, gorące uczucie, które zagnieździło się w jego żołądku. Mógł mieć jedynie nadzieję, że Macmillan naprawdę się ogarnie i nie stanie się dla zakonu przyczyną zguby.
- Byłaby to dla odmiany całkiem przyjemna wiadomość - jakaś słabość Voldemorta, którą w przyszłości być może mogliby wykorzystać. Jeśli jednak przyjąć taką wersję, wiedział, że musieli się pospieszyć. Istniała w końcu szansa na to, że im dłużej różdżka spoczywała w rękach Voldemorta, tym więcej ćwiczył korzystanie z niej.
- Nie wiem. Może to jedna z właściwości Czarnej różdżki. A może znalazł sposób, by jakoś się z nimi porozumieć - ta myśl chyba przerażała go najbardziej. W jaki sposób można przemawiać do istot, których jedynym celem jest wysysanie radości i pozostawianie po sobie tylko beznadziei i rozpaczy? - Może coś im obiecał - ostatnie słowa wypowiedział niemal szeptem, bo do jego umysłu znów zakradły się czarne myśli. Zobaczył dementorów snujących się po ulicach, puszczonych luzem, wysysających duszę z każdego napotkanego, nieświadomego zagrożenia mugola. Niemal z ulgą przyjął kolejne pytanie dotyczące hołdu, który szlachta złożyła Voldemortowi.
- Naprawdę. - to był niezwykle irracjonalny widok. Taki, który wypalał się człowiekowi pod powiekami, który miał na stale wyryć się w pamięci. Z pozoru scena ta nie była wcale taka straszna - próżno tam było szukać twarzy wykrzywionych bólem czy przerażeniem, ziemi nie zdobił jeszcze szkarłat, a każdy ze zgromadzonych wciąż jeszcze ściskał swoje życie we własnych rękach. A jednak był to widok druzgocący, złowróżebny. Lucanowi zmroziło krew w żyłach, gdy dostrzegł, jak wielu arystokratów ugięło przed Voldemortem swoje karki. - Najpierw padły głosy, że nie posiadamy dość sił, by mu się przeciwstawić. Potrafisz to sobie wyobrazić? Szlachta przyznająca się do swoich słabości. - gdyby okoliczności były trochę inne, może nawet odnalazłby w tym coś zabawnego. W końcu nie na co dzień te sztywnaki z kijami w dupach, które uważały się za panów świata, skomlały że nie dają sobie rady. - Potem zaczęli mówić o współpracy z nim. Najpierw Avery... Potem Travers... Gdy Voldemort wyszedł w końcu na środek, Burke, Yaxley, Crouch i jeszcze kilku innych dołączyło do niego na mównicy. Rosier oddał mu hołd padając na kolano. Zewsząd dolatywały słowa "panie, panie". Oni już go czczą niemal jak wybawiciela - nie rozumiał. W ogóle tego nie rozumiał. Jak mogli chcieć bratać się z mordercą - i to jeszcze z takim, dla którego wcale nie liczyła się krew, mordował co popadło, szlachtę, półkrew i mugolaków.
- Kiedy wciąż jeszcze toczyła się w miarę cywilizowana rozmowa, próbowałem ich przekonać. Próbowałem im powiedzieć, że dbanie tylko o własne interesy doprowadzi do upadku Anglii. Powiedziałem, że ręczę za aurorów głową, że nie będą nadużywać przyzwolenia Longbottoma. - szlachta była zbyt zainfekowana obecnością rycerzy, aby plan odcięcia Voldemorta od wsparcia rodzin mógł się powieść. - Za bardzo skupiają się na sobie i na swojej błękitnej krwi. Wydaje mi się, że przekonać można by było Flintów... bo oni od samego początku byli raczej niezdecydowani. I chyba na tym koniec. - co nie znaczyło, że nie mógłby spróbować. W końcu gadanie było jednym z jego największych atutów.


We carry on through the stormTired soldiers in this war
Remember what we're fighting for


Lucan Abbott
Lucan Abbott
Zawód : Znawca prawa, pracownik Służb Administracyjnych Wizengamotu
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
If you can't fly, run
If you can't run, walk
If you can't walk, crawl!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6172-lucan-havelock-abbott https://www.morsmordre.net/t6437-loki#164163 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f204-dolina-godryka-norton-avenue-rezydencja-abbottow https://www.morsmordre.net/t6547-l-h-abbott
Re: Bestialska Karuzela [odnośnik]12.02.19 13:41
Zrobienie sikacza ze znikacza brzmiało co prawda abstrakcyjnie, ale nie od dziś wiadome było, że najbardziej kreatywne pomysły przychodziły do głowy po alkoholu; Brendan przypuszczał, że Anthony po prostu był pijany - możliwe, że dziś nawet nie pamiętał bełkotliwych słów wygłaszanych w kierunku Lucana. A może to nie były przypuszczenia tylko nadzieja - że tak naprawdę tak wcale nie uważał. - Nie mają ich dlatego, że został tam wymalowany zanim znikacza zastąpiono złotym zniczem? - zapytał bez przekonania; interesy Abbotów i Macmillanów wydawały się w tej materii... nieco sprzeczne. Brendan nie miał w sobie wrażliwości, jaka była czardodziejowi potrzebna, by mógł stanąc do walki o prawa zwierząt, kwestia znikaczy była mu szczerze obojętna.
Nie negował też słów Lucana odnośnie jego... temperamentu, miał słuszność. Jednak ze stoickim spokojem pomimo gniewu swojego towarzysza szedł dalej, całkiem szczerze zastanawiając się nad słowami Abbotta. Tak, to całkiem możliwe, że oszalał. Jednak...
- Czy nie to właśnie robimy? Mam na myśli, rzucamy się z motyką na słońce. Chcemy uchronić nasz świat, zatrzymać krążenie planety, choć lawina już się posypała i nie da się jej zatrzymać. Jeśli chcemy odnieść sukces, Lucan, będziemy do tej walki potrzebowali wszystkich sił. Zwłaszcza sił desperatów gotowych impulsywnie rzucić się do walki. - To nie był już czas na ostrożność - to był czas na otwartą brutalną walkę. A Anthony - był na nią gotów, bo popełnił ruch, z którego nie mógł się już wycofać. - Będą na niego polować - dodał bez przekonania, nie sądził, by tak otwarty sprzeciw wyrażony tak przez Macmillana jak i Skamandera przeszedł bez echa; pewien był, że Voldemort prędzej czy później zechce pokazać im ich miejsce. Nie mieli prawa zostawiać Anthony'ego z tym samego. Dywagacji odnośnie dementorów tez wysłuchiwał ze spokojem, rozważając mniej i bardziej prawdopodobne opcje, musieli chwytać się każdej realnej myśli. Wszystko, co dawało nadzieję.
- Jeśli tak było, musimy obiecać im więcej - stwierdził, nie bacząc na to, jak absurdalnie, niewiarygodnie i dziwnie te słowa brzmiały. Nie miał pojęcia, co można zaoferować czemuś takiemu - to nawet nie był ktoś - upiornemu, zrodzonemu z koszmarów i pozbawionego ludzkiej radości. Czemuś okrutnemu. i nachodziły go ponure myśli, że być może będą usieli popaść w desperację bardzo nisko, by móc spróbować zdobyć coś, co uraduje te stworzenia. Skrzywił się z niesmakiem. Grindelwald był słabszy, bo był sam i zaszedł za skórę wszystkim; ze wsparciem wielu wpływowych czarodziejów Voldmort mógł stać się silniejszy, niż Grindelwald był kiedykolwiek. To nie wróżyło niczego dobrego. Wybawiciel. Każdy dyktator rozpoczynał swoje rządy oddaniem - i każdy kończył tak samo, pod gilotyną. - Obrzydliwe - stwierdził z odrazą malującą się plastycznie na jego twarzy. - Travers - powtórzył za Lucanem, kręcąc z niedowierzaniem głową. Jeszcze tak niedawno Traversowi mieli jasne umysły i szlachetne serca - wystarczył przewrót dokonany przez jednego człowieka, jak w Selwynach, by lata starań poszły na marne. - Mam nadzieję, że Glaucus zaopiekuje się Lyrą - stwierdził z coraz silniej wybrzmiewającą w głosie złością. Lyra nie była zbyt mądra, ale wciąż była jego kuzynką, siostrą martwego Garry'ego. Jej przyszłość miała być obfita w złoto i kryształy i choć podśmiechiwal się z tego z Garrym, w najstraszniejszych snach nie podejrzewali, że ten złoty sen naiwnej dziewczyny zamieni się w upiorną ucieczkę po morzu przed krwiożerczymi krewnymi - nigdyś dalekimi i zepchniętymi na ubocze. - Trzeba to skończyć, Lucan - Nie wiedział, jak. Nie wiedział, czy to w ogóle było możliwe. Ale wiedział, że musieli to zrobić.
- Z nimi się nie da rozmawiać, nie przyszli tam rozmawiać - przyszli wykonać decyzję, która w ich głowach już zapadła. - Dlatego się tam nie wybierał. Jałowe dyskusje zostawiał tym, którzy lubili mówić na próżno, on wołał działać. - Trzeba było wysadzić to miejsce, zanim w ogóle zaczęli mówić. Domyślałem się, że będą ta pleść same androny, ale nie sądziłem, że zabrnie to aż tak daleko. - Razem z tymi wszystkimi czarodziejami chylącymi karki przed tyranem. Ale tego nie zrobili, mleko się rozlało i przez najbliższe miesiące, jeśli nie lata, będą wdychać jego smród. - Nie znam żadnego Flinta, ale jeśli zawahali się otwarcie, wśród swoich też będą już podejrzani. Potrzebujemy kogoś, kto przeniknie w ich struktury i wyjaśni nam, co się tam dzieje. Jak właściwie ten człowiek opętał ich umysły. - Co im obiecał, dokąd ma ich zaprowadzić, dlaczego za nim poszli? Westchnął - brama miasteczka zamajaczyła przed nimi; czas się zbierać.


we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3635-brendan-weasley https://www.morsmordre.net/t3926-victoria#74245 https://www.morsmordre.net/t12222-brendan-weasley#376277 https://www.morsmordre.net/f171-devon-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t3924-skrytka-nr-786#74241 https://www.morsmordre.net/t3925-brendan-weasley#74242
Re: Bestialska Karuzela [odnośnik]14.02.19 2:33
- Owszem. A umieścili go w herbie bo przez lata znęcali się nad tymi zwierzętami i są z tego dumni - och, Lucan mógłby się długo wypowiadać o podłości Macmillanów względem tych niewielkich, pierzastych kulek. Od dziecka uczono go wrażliwości i opiekuńczości wobec swoich podopiecznych. Z resztą, oba rezerwaty znajdujące się na terenach Abbottów, znajdowały się po części pod jego opieką. Miał świadomość, że pośrednio wypowiadał się w tym momencie negatywnie o historii gry, która dla wielu czarodziejów, w tym dla Macmillanów, była wręcz święta. Nic go to jednak nie obchodziło. Niezależnie od tego co Anthony sobie myślał i co widniało w jego herbie, poza przeszkolonymi opiekunami nikt nie miał dostępu do znikaczy. Uchronienie tego gatunku przed wyginięciem było znacznie trudniejsze niż mogłoby się wydawać.
- Być może, ale można się rzucać na słońce na dwojaki sposób! Można najpierw przeanalizować sytuację, znaleźć taktykę. Bezsensowne skoczenie do walki skończy się tylko tragedią, jej próbkę mieliśmy na szczycie! - wołał, coraz bardziej zirytowany. Miał nadzieję, że w którymś momencie gwardzista odwróci się, uśmiechnie pod nosem i rzuci coś w stylu "Żartowałem!", jednak Lucan wiedział, że były to płonne nadzieje. Już miał otwierać usta, by wyrzec coś jeszcze, zamknął je jednak, gdy padły słowa o polowaniu. Z tym nie mógł się kłócić. Zarówno jeden jak i drugi Anthony z pewnością niedługo będą głównym obiektem zainteresowania śmierciożerców. W zorganizowanej grupie szanse na przetrwanie zawsze były wyższe - Lucan nie wyrzekł już więc ani słowa na ten temat, wciąż jednak spoglądał na Brendana z miną, która jasno wyrażała, jak bardzo ten pomysł mu się nie podoba.
- Ale co my możemy zaproponować dementorom? - znów na jego twarz wkroczyła zszokowana mina. Nie bardzo potrafił sobie wyobrazić, co właściwie mogłoby być atrakcyjne dla tych istot. Ze znanych rzeczy mógł wymienić radość oraz dusze, ale taka wymiana przecież nie mogła wchodzić w rachubę. Nie tędy wiodła ich droga. - Powinniśmy raczej wynaleźć lepszy sposób na ich odpędzenie. Albo unicestwienie - podzielił się z Brendanem własnym zdaniem. Zwykle opowiadał się za dialogiem, ale z rozmawianie z dementorami w jego mniemaniu zupełnie mijało się z celem. Poza tym, nie mieli nawet pewności, że Voldemort faktycznie zawarł z nimi jakiś pakt. To w końcu były tylko spekulacje Lucana.
Gdy padło imię kuzynki Brendana, Abbott poklepał towarzysza pocieszająco po ramieniu. Jeśli ona i jej mąż trzymali się z daleka od Anglii, prawdopodobnie byli bezpieczni - z dala od zawirowań politycznych, z dala od terroru Voldemorta, a także od srogich spojrzeń nagle wrogich Traversów. Tracili sojusze jeden po drugim - miał tylko nadzieję, że nie spotkają ich już żadne niespodzianki tego typu. Głęboko wierzył w każdy z rodów, który na szczycie opowiedział się przeciwko Voldemortowi.
- Dobrze wiesz, że i tak dopięliby swego. - nie ważne czy Stonehenge zostałoby wysadzone przed czy po obradach. Nie ważne ile żyć by nie stracili tamtego dnia. Czarny Pan zamierzał tamtego dnia postawić na swoim i prawdopodobnie zrobiłby to, niezależnie od okoliczności. Jego rycerze by się o to postarali - Może spróbuję coś zdziałać w tej materii. - dodał jeszcze, mając na myśli Flintów. Może dialogiem udałoby się ich przeciągnąć na jasną stronę mocy. Nie liczył na to, że to samo uda się z Selwynami i Traversami - czego bardzo żałował. Z Morganą nie było szans się dogadać.
- No, spisaliśmy się dzisiaj - odezwał się znów, kiedy dotarli już do bramy. - Do zobaczenia wkrótce. I uważaj na siebie - rzekł na pożegnanie i uścisnął lewą dłoń Brendana. Potem każdy udał się w swoją stronę - i do swoich obowiązków.

zt x2


We carry on through the stormTired soldiers in this war
Remember what we're fighting for


Lucan Abbott
Lucan Abbott
Zawód : Znawca prawa, pracownik Służb Administracyjnych Wizengamotu
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
If you can't fly, run
If you can't run, walk
If you can't walk, crawl!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6172-lucan-havelock-abbott https://www.morsmordre.net/t6437-loki#164163 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f204-dolina-godryka-norton-avenue-rezydencja-abbottow https://www.morsmordre.net/t6547-l-h-abbott

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Bestialska Karuzela
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach