Schody
Tuż obok schodów, na podestach ustawionych ponad gośćmi stoi kilka rzeźb wykonanych z najczystszego marmuru, które czasem podrygują w rytm muzyki, a nieraz zastygają bez ruchu. Podobno zostały specjalnie przestawione tam na dzisiejszy wieczór, aby wspomóc odwiedzających je, w decyzjach na temat przyszłości w nadchodzącym roku. Raczą uśmiechem, opowiadają wiekowe historie, a także potrafią zasłynąć dobrą radą. Każdy ze wspaniałych obecnych może podejść i zadać własne pytanie, ale powinno być ono dobrze przemyślane, bowiem posągi są rozchwytywane. Po zareagowaniu na zadane pytanie kłaniają się i zwracają do innej osoby. Wtedy przejść można do następnej rzeźby, o ile ta akurat nie jest zajęta zabawianiem kogoś innego.
Pierwsza od lewej jest potężna figura stojącego na czterech łapach lwa, którego ogromna i miękka grzywa zdaje się falować na niewidzialnym wietrze. Gdy odzywa się, jego głos jest głęboki i twardy, a każdy, kto go słucha, może mieć wrażenie, że jest najmądrzejszy spośród wszystkich rzeźb obecnych w tym miejscu. Można zadać mu jedynie takie pytania, na które odpowiedź będzie twierdząca lub zaprzeczająca, a po zrobieniu tego należy rzucić kością k3 i zinterpretować samodzielnie wynik.
- Odpowiedzi:
1: raczej tak
2: chyba nie
3: to możliwe
Następnie obok lwa znaleźć można piękną kobietę, która trzyma w dłoniach bukiet słoneczników, co kilka minut wąchając go i rozkoszując tym zapachem. Ubrana jest w delikatną szatę, która na pierwszy rzut oka przypomina lekką mgiełkę, przyjemnie otulającą jej kamienne ciało. Uśmiech ma ciepły i spokojny, a gdy zadasz jej pytanie, jej twarz rozpogodzi się jeszcze bardziej, przez co zwyczajne patrzenie na nią, przywodzi na myśl piękną nimfę. Należy rzucić kością k3 i zinterpretować wynik.
- Reakcje:
1: wyciąga do Ciebie dłoń, jeśli ją złapiesz, drugą ręką pogłaszcze cię po niej
2: kładzie dłoń na Twoim ramieniu, mrugając zalotnie rzęsami
3: rozpuszcza włosy i kładzie je na swoich ramionach, przeczesując palcami
Ostatnia rzeźba na prawo to stary i mądry człowiek. Jego potężna siwa broda i przywodzą na myśl mężczyznę doświadczonego. Oczy jednak nie posiadają źrenic, przez co są puste i odległe. W dłoni trzyma dziwny amulet, którym co rusz obraca pomiędzy palcami. Patrzy z boku, nie wychylając się nad to. Podchodzącego do niego gościa przywita, kłaniając się i zadając pytanie "Jakiej wiedzy Ci trzeba?. Potrafi udzielić odpowiedzi, ale nigdy nie jest ona taka oczywista. Dopiero głębsze przemyślenie jej, pozwoli wysnuć odpowiednie wnioski. Po zadaniu pytania należy rzucić kością k6 i zinterpretować samodzielnie wynik.
- Odpowiedzi:
1: Ludzie budują zbyt dużo murów, a zbyt mało mostów.
2: Wielkość człowieka polega na jego postanowieniu, żeby być silniejszym niż warunki czasu i życia.
3: Jesteśmy tym, co w swoim życiu powtarzamy. Doskonałość nie jest jednorazowym aktem, lecz nawykiem.
4: Jesteśmy kształtowani przez nasze myśli. Jesteśmy tym, czym one są. Gdy umysł jest niezmącony, przychodzi szczęście i podąża za nami jak cień.
5: Są dwie drogi, aby przeżyć życie. Jedna to żyć tak, jakby nic nie było cudem. Druga to żyć tak, jakby cudem było wszystko.
6: Natura pełna jest nieskończonych rzeczy, niedostępnych doświadczeniu.
Jeśli zostaniesz w tym miejscu wystarczająco długo (minimum 5 postów po 300 słów), rzeźby zaczynają nabierać do Ciebie coraz więcej zaufania. Odchodząc od nich można rzucić kością k10. W przypadku uzyskania wyniku k10 podbiega do Ciebie mała dziewczynka, która wkłada Ci w dłoń kawałek oszlifowanego halitu. Halit możesz odebrać w aktualizacjach, linkując swój rzut.
Według tradycji gałązki jemioły wieszane są w domach przy suficie lub nad drzwiami w czasie Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku. Jemioła ma przynieść domowi i jej mieszkańcom spokój, pomyślność i szczęście w zbliżającym się czasie. Jest także symbolem odnowy, która ma odstraszać złe i niechciane moce, a zapraszać te niosące przychylność i dostatek.
Istnieje tradycja, według której każdy gość przekraczający próg posiadłości powinien zerwać jedną z jagód jemioły i zabrać ją ze sobą. Ma to symbolizować pokój między rodami, wspólną sprawę, a także chęć dzielenia się szczęściem. Zerwanie jagody należy zgłosić w komponentach z zaznaczeniem, iż przekazanie dokonało się na sabacie celem dopisania składnika alchemicznego do ekwipunku obdarowanej kobiety oraz odpisania jagody z wybranego tematu.
Nie można jednak zapomnieć o najważniejszej cesze tej symbolicznej rośliny. Każda para, która znajdzie się pod jemiołą, powinna się pocałować. Jemioła symbolizuje płodność i witalność, a także wpływa na jakość pożycia małżeńskiego. Czarodzieje niejednokrotnie przekonali się już, jak wielki wpływ na życie może mieć świadome omijanie tradycji i wiedzą, że nie należy tego robić.
Pozostały 2/3 jagody.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 23.07.21 20:36, w całości zmieniany 2 razy
Wszyscy kłamią! - wrzeszczało coś w jego sercu i może chciał mu to wykrzyczeć, nie bądź naiwny, młody lordzie, ale nad słowami panował z jeszcze większą łatwością niż nad mimiką. Był ich panem. Oratorem, lizusem, kłamcą, legilimentą.
-Są sposoby, by przekonać się o ich prawdomówności. Zawsze i wszędzie, ilekroć w zasięgu dłoni jest różdżka. Najwięksi o tym pamiętali. - legilimencja nie mogła uchronić od sztyletu w plecy wbitego znienacka, ale mogła chociaż pomóc się na niego przygotować. Dlatego z usług Corneliusa korzystali lordowie, dlatego najbrutalniejsi panowie Shropshire cenili srebrne języki i zakazane talenty swoich wasali.
-Ludzie dają nam pozycję, ale staramy się dla siebie. - wzruszył lekko ramionami, jakby to było oczywiste. -Są ludzie, którzy nie doceniają nawet... najpiękniejszego skarbu. - dodał ciszej. Ojcowie, którzy wybierają syna łowcę przygód nad poważnego polityka. Ojcowie, którzy wyrzekają się własnych dzieci. Dzieci, które nie chcą uciekać z kraju.
-Naukowcem? - jak kotwicy, chwycił się przyjemniejszego tematu. -Jaką nauką lord się zajmuje? - dopytał, starannie modułując ton w pozory sympatii i ciekawości. Jego zainteresowanie było zgoła bardziej pragmatyczne - poszukiwał naukowców o odpowiednich poglądach, tub propagandy w świecie naukowym, a ktoś goszczący w progach Hampton Court z pewnością miał odpowiednie poglądy.
-Słucham? - zmarszczył lekko brwi, słysząc butne, oskarżycielskie słowa. -Skąd takie podejrzenie? - westchnął.
-Odnoszę się tylko do motta mojej rodziny, sir. Drzewo niesmagane wiatrem nie wyrasta silne i zdrowe. - skłonił się lekko, świadom, że właśnie obnażył swoje nieszlacheckie pochodzenie. -Sam fakt, że tu jestem, jest dla mnie zaszczytem i dowodem na to, że świat ma radosną stronę, w której docenia się... polityków o zasługach dla kraju. - uśmiechnął się lekko, nieskromnie.
Zerknął na posąg. Nie miał więcej pytań, ale...
-...a o co lord spytałby filozofa? - zagaił łagodniej. Usłyszawszy odpowiedź pomnika, pożegnał się z lordem i ruszył w stronę sali balowej.
Nikt, poza Rigelem, nie domyślał się jego tożsamości - uważał przecieź i na słowa i na ludzi kryjących się w kątach, a przy większym towarzystwie zachowywałby się inaczej niż na osobności.
/zt
więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.
-Gorzej, kiedy nie ma się różdżki na wyciągnięcie ręki. - Takie sytuacje zdarzały się w jego życiu nieczęsto, ale wiedząc, jak niespokojne są to czasy, oraz że nie jest wybitnym mistrzem pojedynków, młodszy czarodziej musiał być przygotowany na chwilę, kiedy jego jedynym orężem będzie uważne oko i język. A wtedy próby rozpoznania, czy ktoś próbuje go oszukać, będą czymś zupełnie innym - o wiele bardziej szczerym, niż niespodziewany atak i krzywda ze strony kogoś bardzo bliskiego.
Na Merlina… jak to jest, że zawsze wszelkie teoretyczne rozważania sprowadzam do ekstremalnych przykładów?
Czarodziej mógłby pozazdrościć innym, którzy przede wszystkim starali się i walczyli o szacunek dla własnej przyjemności. On, niestety, w wielu sytuacjach nie potrafił tego zrobić. Zależało mu bardzo, by ktoś go zauważył i docenił. Nie chodziło nawet o pracę - tam czuł się dobrze. Blackowi bardzo brakowało pochwały, akceptacji ze strony surowej rodziny, która na każdym kroku wymagała od niego coraz więcej.
-Do momentu aż ten skarb stracą - dodał równie cicho, co jego towarzysz. Rigel pamiętał, że i jego brat nie zawsze dogadywał się z ojcem, a kiedy zginął, w końcu zaczął dla starego Polluxa coś znaczyć. Ale czy to była dokładnie ta sytuacja? Czy tak zwana bohaterska śmierć syna przyniosła nestorowi więcej, niż gdyby Alphard nadal żył? Rigel nie pozwolił tej teorii rozwijać się dalej, besztając siebie w myślach, że jak w ogóle śmiał pomyśleć takie okropieństwa o swoim własnym ojcu.
-Hm, jeśli podsumować, to badam to, w jaki sposób poszczególne eliksiry i rośliny wpływają na człowieka. Przede wszystkim na jego umysł - odpowiedział gładko. Właśnie tym zajmował się w czasie wolnym od pracy, a już w samym Departamencie Tajemnic… no cóż. Tam podejmował się najróżniejszych prac naukowych. Ale o tym, jak wiadomo, nie miał prawa mówić. - A Pana co interesuje najbardziej na świecie?
Młodego lorda mocno zdziwiła reakcja mężczyzny na wypowiedziane słowa. Odruchowo zrobił krok w tył, czując, że uderzył w jakiś bolesny punkt rozmówcy. Zrobiło mu się niemiłosiernie głupio. Jak mógł dopuścić się podobnego nietaktu?
-Proszę wybaczyć. Nie chciałem w żaden sposób Pana urazić, panie Sallow. - Black nie miał problemów, by rozpoznać oblicze, które przez cały ten czas, skrywało się pod maską. Nie śpieszył się, by pozbyć się swojej. - Po prostu…
Westchnął.
-To, co Pan powiedział, zabrzmiało dokładnie tak, jakby próbował Pan usprawiedliwiać te wszystkie przykrości, z którymi musiał się Pan mierzyć. A mówię to, gdyż, kiedyś myślałem podobne myśli - przyznał szczerze, po czym dodał, trochę żywszym tonem. - Tylko że z zielarskiego punktu widzenia, żeby drzewo dało bogaty plon, trzeba o nie dbać. Leczyć, kiedy jest chore, przygotować je na zimę, jeśli tego potrzebuje. Liczę, że teraz, tutaj czuje się pan odpowiednio otoczony opieką i zauważony, by zacząć wierzyć w cuda.
Młody lord przekrzywił lekko głowę, po czym skierował spojrzenie na rzeźbę.
-No cóż, możemy zostać przy tym temacie - powiedział cicho, chyba bardziej do siebie, a następnie już głośniej, zadał swoje pytanie. - Filozofie, powiedz, proszę, jak być szczęśliwym w życiu?
Ostatnio zmieniony przez Rigel Black dnia 14.10.22 1:13, w całości zmieniany 2 razy
'k6' : 6
Stał oparty niedbale o filar. Ubrany w ciemny, burgundowy surdut prezentował się niezwykle szlachetnie, trochę awangardowo z połyskującymi, granatowymi butami wiązanymi nad kostkę. Przyglądał się rzeźbom, które odpowiadały na pytania zebranych wokół nich ludzi, kłaniały się, patrzyły i zbywały swoich rozmówców odpowiedziami, które miały coś znaczyć. Od niechcenia podrzucał pomarańczę niczym piłkę w dłoni, a spod kociej maski połyskiwała para, jasnych niczym akwamaryn oczu.
Zaśmiał się cicho słysząc odpowiedź filozofa.
-Natura pełna jest nieskończonych rzeczy, niedostępnych doświadczeniu. - Powtórzył za filozofem i niespiesznym krokiem podszedł do Rigela. Kocia maska intrygowała, dawała sygnał. Dawała zaproszenie, które przyjął od razu. Zasłonięte twarze dawały anonimowości, chociaż można było się domyślać, kto jest po drugiej stronie. Wargi wykrzywił grymas leniwego uśmiechu, gdy zaczął obierać pomarańczę, a jej słodkawy zapach od razu owinął się wokół nich. -Jak to jest być szczęśliwym w życiu? - Przystanął obok, dalej skubiąc pomarańczę z jej skórki. -Szczęśliwym się bywa, momentami w życiu przesyconymi smakami, zapachami i emocjami, tak gorącymi, że sprawiają iż krew kipi w żyłach. - Z tymi słowami oderwał cząstkę soczystego owocu i włożył między wargi. Skosztował słodkiego soku. -Doświadczył pan kiedyś czegoś podobnego?
Zerkał na czarodzieja z intrygującym błyskiem w oczach. Całą swoją postawą pokazując, że nie ma zamiaru bawić się w uprzejmości. Nie po to nosili maski, choć pan Sallow uznał, że na chwilę zdradzi kim jest. Jaki miał w tym cel, ciężko stwierdzić, ale na pewno tak wprawny polityk wiedział co robi. Takim nie wchodzi się w paradę, chyba, że życie było dla kogoś zbyt nudne. Dla nieznajomego w ogóle. Widział w nim ciągłą pasję i możliwości, z których korzystał jak tylko nadarzyła się okazja. -Kamienna rzeźba nie da odpowiedzi na pytania. Życie zaś jest najlepszą odpowiedzią. - Oderwał kolejny kawałek i przez chwilę bawił się nim między palcami nim ponownie kawałek zniknął w ustach zamaskowanego mężczyzny.
Wypowiedziane słowa sprawiły, że po plecach Blacka przeszedł dreszcz, a spojrzenie podążyło za kropelką soku, spływającą po dłoni nieznajomego.
-Oczywiście - odpowiedział krótko, uśmiechając się uprzejmie, czując przy tym nieprzyjemną suchość w gardle. Widział zaproszenie, jakie oferował mu nieznajomy, wręcz czuł je namacalnie na swojej skórze. I pewnie by z niego skorzystał, gdyby spotkali się gdzie indziej. W innym życiu, gdy jeszcze był samotny. Ale jego serce już zostało oddane komu innemu, a Lord Black nie należał do tego typu mężczyzn, którzy zabawiają się z innymi na boku. W tym akurat był bardzo podobny do swojego ojca, który, mimo iż był politykiem, potrafił kłamać i manipulować, był wierny jak pies swojej żonie. Wielu próbowało szukać na niego różnych brudów, kochanek, które mógłby powiedzieć coś więcej… jednak żadnej nigdy nie znaleziono. I to nie dlatego, że miały wymazaną pamięć, czy nie żyły. Nie. Stary Pollux Black przez te wszystkie lata zawsze wolał zasypiać w ramionach swojej ukochanej Irmy.
-Nie mogę się z tym nie zgodzić - przyznał. - Życie jest najlepszym nauczycielem. Poddaje nas również najróżniejszym próbom, zastawia pułapki, by sprawdzić siłę naszego charakteru.
Z tymi słowami skrzyżował swoje spojrzenie z zamaskowanym mężczyzną. Niestety, będzie on musiał wybrać sobie kogo innego, by spędzić tę niesamowitą noc.
-Panie Sallow. - Skinieniem głowy pożegnał się z politykiem, a następnie z nieznajomym mężczyzną, po czym szybkim krokiem ruszył do jednej z sal balowych, mając nadzieję, że maska skutecznie ukryje zdradliwy rumieniec.
/zt
Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4