Wydarzenia


Ekipa forum
Karczma "Na samym dnie"
AutorWiadomość
Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]16.01.17 14:43
First topic message reminder :

Karczma  "Na samym dnie"

★★
Podobno nie jest to pierwszy przybytek postawiony w tym konkretnym miejscu. Poprzednie wersje siedliszcza w - jak zwykle - nieokreślonych warunkach spłonęły. Aktualny dobytek prezentuje się w formie piętrowego, nieco wypłowiałego budynku. Kolory układanej dachówki z danej czerwieni, zmieniły się w brunatną płaszczyznę, przecinaną skrawkami ułamanego bordo.
Cały dół okolony wysuniętym, drewnianym gankiem i znajdującą się tuż przy ścianie - stajnią. Nie dziwne zjawisko, gdy zrozumie się mentalność mieszkańców wsi, w dużej mierze hodowców. Wejście jest szerokie, otulone ciężkim podparciem bali. Zdecydowana stylizacja, albo na całkiem dawniejsze czasy, albo - zwyczajny praktycyzm właścicieli.
Całość kompleksu mieści się w kilku rozlokowanych pomieszczeniach. Największa z sal, otwierającą się tuż po przekroczeniu drzwi wejściowych, stanowi główny przybytek. Szeroko rozstawione ławy i całkiem wygodne, jak na okoliczności siedziska. W kątach zadbano o mniejsze stoliki, zapewne z myślą o gościach odludnych. W centrum, tuż przy wysokim barze, znajduje się kominek, zazwyczaj raźno trzaskający i to niezależnie od pogody. Jakiś czas temu karczma przeszła w ręce czarodziejów, gdy poprzedni właściciele postanowili zbiec ze stolicy.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:51, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Karczma "Na samym dnie" - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]22.01.17 23:07
Przyglądający się różdżce karczmarz zwrócił jego uwagę. Tkwiąc tak jak wcześniej, z dala od innych wraz z ojcem nie zamierzał ściągać na siebie niczyjego wzroku, a jednak ten bezsensowny — dla mugola — kawałek patyka wyraźnie zainteresował mężczyznę. Trzymając dłoń pod pazuchą, palcami pogładził rękojeść własnej różdżki. Palcami gładził jej wypukłości z pewną pieszczotliwością, jakby pieścił istotę gotową do ataku w jego imieniu w każdej chwili. Ramsey był gotów do reakcji, gdyby tylko karczmarz postanowił bliżej im się przyjrzeć.
Nagłe poruszenie, towarzystwo się ożywiło.
Spojrzał na zmierzającego w stronę drzwi głupca. Swoją bezmyslność udowodnił już na Nokturnie, gdy przypadkiem zapodział amulet, nieprzeznaczony na sprzedaż, odłożony w kąt tak, by nikogo nie zainteresował przez tych kilka godzin. Jego ognisty temperament, butny charakter od razu wskazywały człowieka szybko wpadającego w kłopoty. I tym razem nie mogło stać się inaczej. Gdy tylko otworzył drzwi, jakaś dziwna siła, niezwykła moc odrzuciła go daleko w tył, a on upadł z hukiem na drewniane, zakurzone deski. Ramsey podążył wzrokiem po jego sylwetce, by powierzchownie ocenić jego stan, lecz żadna plama krwi nie zabarwiła jego ubrania. I wyżej na trupio bladą, przemoczoną kobietę w progu. Runęła na ziemię, budząc w mugolach jeszcze większy popłoch. Przerażenie, panikę, które pociągały za sobą głupotę i jeszcze durniejszy pseudoinstynkt przetrwania. Nie winił ich za to, gdyż byli jedynie pozbawionymi mocy stworzonkami, których jedyną szansą przeżycia była ucieczka. Nie potrafił się wczuć w ich sytuację, lecz nie narzekał na brak tej mało interesującej umiejętności.
Wziął głęboki wdech, chowając się głębiej w cieniu swojego płaszcza. Spod kaptura przebiegł wzrokiem po twarzach czarodziejów, których znał, analizując ich zachowania, spostrzeżenia. Sama nieboszczka nie wywarła na nim żadnego wrażenia. Przez chwilę pomyślał nawet o tym, że być może Czarny Pan zyskiwał właśnie jednego ze zwolenników. Nie obawy mugoli, nie nadciągająca za ścianami burza wzbudzała jego niepokój, a tamten tętent kopyt, który wciąż dudnił mu w uszach. gdy przymknął oczy, widział przed sobą czerwone ślepia, wpatrzone wprost na niego. Słyszał w głowie dramatyczne rżenie orającego kapienistą ziemię wierzchowca. W głowie rozbrzmiewało mu szybkie, rytmiczne bicie serca, choć nie jego własnego. Wiedział, że to niemożliwe — nic nie było w stanie go poruszyć tak dogłębnie.
Od tego wszystkiego zaczęła go boleć głowa. Miał nadzieję, że te hałasy szybko umilkną.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Karczma "Na samym dnie" - Page 3 Kdzakbm
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]23.01.17 0:37
Przyłapałem karczmarza na oglądaniu mojej różdżki. Nieco zbyt intensywnym jak na mój gust.
- Przywołuje demony - zdradziłem mu konspiracyjnym szeptem tuż przed tym jak drzwi otworzyły się z hukiem, a mężczyzna, który pociągnął za klamkę odleciał od nich dość nagle. Ścisnąłem mocniej różdżkę czekając na to, co się stanie. Nie znałem się na mugolskich wynalazkach. Wystarczyło mi wiedzieć, że jeden z nich zabił moich rodziców, nie potrzebowałem bardziej szczegółowych informacji, żeby zdawać sobie sprawę, że mogą być niebezpieczne. Na szczęście różdżka była przedmiotem dużo groźniejszym. I to ją trzymałem w dłoni w wyczekiwaniu. Kobieta, która jednak pojawiła się w wejściu była mało imponująca. Martwa. Co okazało się po chwili, ale niespecjalnie wzbudzała ciekawość. Nie zamierzałem wstawać i oglądać trupa tylko dlatego że kilku mugoli spanikowało. Obserwowałem. W prawej dłoni ściskając różdżkę, w lewej kufel, z którego popijałem piwo sprawiając wrażenie jakby nie obchodziło mnie nic z tego, co działo się wokół. Ale byłem czujny, łowiąc wzrokiem czarodziejów w tłumie bardziej lub mniej anonimowych twarzy. Jak na karczmę nieopodal mugolskiej wioski było ich zaskakująco dużo. Towarzyszka Percivala, która zajęła się zwłokami i druga nieznajoma mi kobieta. Miałem wrażenie, że dostrzegłem różdżkę w jej dłoni. Patrząc na jej zachowanie znacznie bardziej pasowała mi do świata magii. Ramsey siedzący tuż obok mnie również nie wyglądał na skorego do wdawania się w dyskusje ani oględziny ciał. Czekałem więc obok, w pogotowiu zaalarmowany jednak dość dziwnym zdarzeniem. Już zapomniałem o kupcu, który miał tu przyjść. Chyba że jednak postanowił się pojawić. Słyszałem, że bywa dość ekstrawagancki i lubi zwracać na siebie uwagę. Ale żeby aż tak, to chyba byłaby jednak drobna przesada.



Beware that, when fighting monsters, you yourself do not become a monster... for when you gaze long into the abyss.  The abyss gazes also into you.

Ignotus Mulciber
Ignotus Mulciber
Zawód : pośrednik nielegalnych transakcji
Wiek : 53
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You’ll find my crown on the head of a creature
And my name on the lips of the dead
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
pozdrawiam i wielbię mój wiek, mego stwórcę i mistrza
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1112-ignotus-mulciber https://www.morsmordre.net/t1438-listy-ignacego-vitkowskiego#12506 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f272-smiertelny-nokturn-34-2 https://www.morsmordre.net/t4270-skrytka-bankowa-nr-324 https://www.morsmordre.net/t4143-ignotus-mulciber#82512
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]24.01.17 3:32
Przehandlowałam kufel rozwodnionego piwa za odpowiadające mu wartością informacje - nie dowiedziałam się niemalże niczego więcej ponad to, co dudniło już w moich myślach - ponownie padły słowa odnoszące się do bytowania na ziemi istoty, w której istnienie nie potrafiłam uwierzyć. Czymkolwiek był plugawy demon, nie mógł mieć wiele wspólnego z powszechnym, mugolskim wyobrażeniem. Dopiero kolejne słowa zainteresowały mnie na tyle, że przymierzałam się do zadania drugiego pytania, by dopytać o to, jak rzekomo ów demon wyglądał. Skoro naocznym świadkiem był ojciec mężczyzny, to niewątpliwie siedzący koło mnie staruszek musiał słyszeć tę opowieść wielokrotnie - na tyle często, by potrafić powtórzyć jedynie jej trzon, pozbawiony dobudowanych do niego, zmyślnych epitetów (raczej ich nie brakło - w końcu sztuce krasomówstwa musiało stać się zadość). Szkoda tylko, że patrząc się na nabrzmiałą czerwienią twarz pijaczka, mogłam myśleć jedynie o tym, iż i jego ojciec lubił wypić za dużo - a wtedy nietrudno o to, by spotkać na ostatniej krzywej do domu takie dziwy, że malał przy nich nawet cień strachu rzucany przez wspomnianego demona.
Poczułam na sobie czyjś wzrok - podniosłam więc głowę, krzyżując spojrzenie z... Sophią? Choć znana mi kobieta bez wątpienia zadała sobie trud, by rozpoznanie jej nie było najłatwiejszym zadaniem, to jednak nie miałam najmniejszych wątpliwości, iż to właśnie ona.
Nim zdążyłam w jakikolwiek sposób zareagować, gdy przysiadła się do naszego przykominkowego towarzystwa, miało miejsce coś, co bez wątpienia nada bieg wydarzeniom tej niespokojnej nocy - cichy odgłos drzwi uchylanych przez bruneta kontrastował z tym, co nastąpiło później - eksplozja niewidzialnej mocy targnęła jego ciałem, przerzucając go jak zabawkę przez połowę długości sali. Na płótnie czarnego, zwichrzonego burzą firmamentu rysowała się drobna, kobieca sylwetka. Na twarzy miała wypisaną śmierć, a jej oczach zionęła pustka jeszcze głębsza niż ta łatwiej dostrzegalna na pierwszy rzut oka - wydrążona w trzewiach. Kusiło mnie, by do niej podejść, a następnie wykonać pospieszną obdukcję zwłok (wyjątkowo jedynie wzrokiem). Aczkolwiek ostatecznie - na przekór temu, czym zajmowałam się na co dzień - wybrałam świat żywych; nieboszczce chyba nigdzie się nie spieszy - jej bez wątpienia nie byłam już w stanie pomóc, a impet, z jakim tajemnicza siła cisnęła chojrakującym mężczyzną o posadzkę, mógł naprawdę nieźle pogruchotać mu kości. Podeszłam do niego, chcąc upewnić się, czy wszystko z nim w porządku, cokolwiek miało się kryć za tym stwierdzeniem w naszym aktualnym, niezbyt ciekawym położeniu.
W tym konkretnym momencie liczyło się tylko to, że nastawić kości potrafię przecież równie dobrze - o ile nie lepiej - bez użycia różdżki; a także to, że nie chcę bezczynnie przyglądać się kalejdoskopowi niezrozumiałych zdarzeń. - Nie jestem niestety uzdrowicielem - zwróciłam się do bruneta, zupełnie zapominając o mugolskiej nomenklaturze - ale jeśli tylko potrzebuje pan pomocy... - nie dane mi jednak było dokończyć myśli; urwałam raptownie, gdyż zdekoncentrowały mnie poczynania mojej znajomej. Powiodłam wzrokiem za Sophią i... zamarłam, zdając sobie sprawę, co chce zrobić. Rzucanie zaklęć w obecności tych wszystkich przerażonych mugoli to chyba nie był zbyt dobry pomysł, ale nie miałam już czasu, żeby w jakikolwiek sposób ją powstrzymać.
Daisy Mulpepper
Daisy Mulpepper
Zawód : koroner
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
she has that grave look
in her eyes like she is
constantly killing and
burying people in her
h e a r t.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3999-daisy-mulpepper https://www.morsmordre.net/t4033-listy-daisy#78528 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t4032-skrytka-bankowa-nr-1033#78526 https://www.morsmordre.net/t4034-daisy-mulpepper#78535
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]24.01.17 3:32
The member 'Daisy Mulpepper' has done the following action : rzut kością


'k100' : 68
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Karczma "Na samym dnie" - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]25.01.17 1:24
Huczący od deszczu wiatr niezmiennie wdzierał się do karczmy przez wciąż uchylone drzwi, od czasu do czasu zatrzymujące się na blokującym zamknięcie - ciele martwiej kobiety. I zanim czarodzieje zebrani w pomieszczeniu zdążyli zareagować...lub zignorować zajście, kilu przerażonych mugoli, po prostu zerwało się z miejsc, by w zastraszającym tempie pokonać odległość dzielącą ich do drzwi. Prawie przewracając się, przeskoczyli leżące ciało i popędzili w noc, zapewne uskrzydleni strachem, który napędzał ich bieg. Gdzie pobiegli? Czy wprost w ramiona czającego się w ciemnościach niebezpieczeństwa?.
Sophia nie zdołała usłyszeć odpowiedzi na swoje pytania, bo obaj staruszkowie, do tej pory zamroczeni i chętni do opowieści - zamilkli, niemal krztusząc się trunkiem, które przed momentem z ochotą sączyli. Cokolwiek więcej wiedzieli - nie byli w stanie mówić, garbiąc się w miejscu i kuląc bliżej ognia. Nie uciekali jednak, z szeroko otwartymi oczami wpatrując się w cienie w otwartych drzwiach - Znowu przyjdzie karać - wyszeptał tylko jeden, nie patrząc, ze kufel przewrócił się, rozlewając zawartość na podłogę.
Matt, twój upadek, chociaż gwałtowny - nie zrobił ci krzywdy większej, niż sam przyzwyczaiłeś się podczas wielokrotnych bójek. Podłoga niemal jęknęła pod twoim ciężarem, ale fortuna ci sprzyjała. Czułeś silną bolesność w okolicach żeber, ale oddech wrócił po pierwszej salwie. I wciąż było ci bardzo zimno, wraca ci też przytomność. Z pomocą przyszła ci Daisy, która dzięki wiedzy i doświadczeniu mogła podejrzewać pęknięcie żebra. Dodatkowo dostrzegła, że jedna dłoń Matta jest nosi ślady świeżego poparzenia.
W jednym z karczemnych okien zatańczył nikły blask oraz cień i to one zwróciły uwagę Percivala. Coś rzeczywiście znajdowało się za ścianami karczmy, ale szlachcic nie potrafił wskazać, czym to "coś" było. I mimo całego zamieszania, wystarczył moment w rozeznaniu sytuacji. Samamel tymczasem nie musiał podchodzić bliżej, by uchwycić wzrokiem...wpatrzoną w niego parę zamglonych oczu, i ciemnych włosów, otaczająca jasną twarz...dziecka? I chociaż mruganie powinno rozwiać wątpliwości, wzrok dostrzeżonej istoty skrzyżował się z tym, należącym to arystokraty. A Samael mógłby przysiąc, że patrzył w oczy swojej córeczki.
Lucinda, jako pierwsza zbliżyła się do ciała, które w końcu odsunęła od wejścia. Dłonie, rzeczywiście miała teraz całe we krwi. Wyraźna dziura, ziejąca w piersi kobiety, nie przypominała rany wykonanej żadnym znanym jej narzędziem. Jedyną odpowiedzią mogła być magia i to nie ta znana każdemu z czarodziejskiego świata. To jednak, co przykuło jej uwagę, było nagłe drgnienie martwego (przecież?) ciała, a do tej pory mętne spojrzenie rozchyliło powieki, a źrenice przybrały barwę intensywnej czerwieni. I kilka sekund później, całość wróciła do poprzedniego stanu. Widziałaś to tylko ty. Sophia skupiła się na cicho wypowiadanym zaklęciu i drzwiach, które huknęły za plecami wybiegających mugoli. Dla pozostałych, obecnych w karczmie, nie był to znak, który wyglądał na dobry.
- Ruszcie się warchoły - warknął całkiem przytomnie do dwóch stojących przed nim ochroniarzy - pomóżcie jej - wskazał mężczyznom Lucindę, ale sam nie ruszył się zza lady, dociskając plecy do ściny przylegającej kuchni. Obaj, przywołani do względnego porządku - przedarli się przez bar, by w końcu złapać martwe ciało pod bogi i przesunąć je dalej od wejścia.
Ramsey, chociaż starałeś się ignorować zajście i jak najmniej rzucać w oczy, poczułeś coś niewytłumaczalnego. Obecność w twoim własnym umyśle, wciąż ledwie wyczuwalną, niezrozumiałą i nieuchwytną, ale nie dającą się zignorować - Za ciemno - zdawał się mówić głos, gdzieś z bardzo daleka. I tylko twój ojciec, siedzący obok, mógł dostrzec coś nienaturalnego, bo twoje spojrzenie przez kilka sekund zamgliło się, nabierając lekkiego odcienia czerwieni.

Ramsey, musi rzucać k100 przy czym zdeklaruje, czy próbuje pozbyć się obecności w umyśle, czy jednak poszukać jego źródła. Wszyscy inni rzucają tylko jeśli czarują. Przypominam, że w pobliżu wciąż jest kilku mugoli, chociaż większość zdążyła uciec. W karczmie znajduje się karczmarz, dwóch ochroniarzy, trzej staruszkowie i czwórka gości skulonych przy stolikach.

Na odpis macie 48h
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Karczma "Na samym dnie" - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]25.01.17 10:01
Kiedy zjawił się w karczmie, z góry zakładał, że przyjdzie mu walczyć z nudą, co zapewne skończy się zaczepkami mugoli i śmiercią jednego z nich — tego, który odważy się podnieść na Mulcibera rękę. Zająwszy miejsce w cieniu, spostrzegł jednak kilka znajomych twarzy — rozpoznał czarodziejów, którzy nie powinni tu być. Avery? Nott? Mógłby tłumaczyć ich obecność jedynie chęcią poszukiwania ofiary, nigdy bowiem nie spółkowaliby z istotami gorszego sortu. Szczęśliwie był tu również jego ojciec, którego chciał zapytać o powód przybycia, lecz nim tak się stało rozpoczęło się całe zamieszanie. Strach miał wielkie oczy, więc przyglądał się mugolom, którzy wpadali w popłoch przez to, co działo się na zewnątrz. Trup wywoływał panikę, więc nie zdziwiła go ucieczka większość — zaskoczył jednak brak reakcji trzech staruszków i pozostałych gości, którzy zostali w karczmie, kuląc się po kątach. Przemknął po nich wzrokiem, próbując wyjaśnić sobie czy to lęk ich tak paraliżował, czy wiedzieli wystarczająco dużo, aby nie oszaleć z powodu nieznanego. Im, czarodziejom, to nieznane było o wiele bliższe. Dopiero, gdy czarodzieje zaczynali się bać...
Przeniósł wzrok na sparaliżowanego karczmarza i zmrużył oczy.
— Może powinien się dosiąść i opowiedzieć nam całą historię — mruknął do ojca znużonym, cichym głosem, rozważając zabawę czarami z mężczyzną. Nie znosił niepewności, nie lubił czekać aż wydarzenia przyniosą mu odpowiedź na zawisłe w powietrzu pytania. Natura wróżbity czyniła go żądnym wiedzy i mało cierpliwym.
Wtedy zdał sobie sprawę, że oni wszyscy nie znaleźli się tu wcale przez przypadek. Nie wierzył w istnienie przypadków. Każdy kroczył po zapisanej w gwiazdach ścieżce, którą mógł zmienić, jeśli dostatecznie mocno próbował. Jak kolejarz przestawiający tory na bocznicy. Zmieniał bieg własnego przeznaczenia na inny, który stawał się nowym. Lecz nigdy zdarzenia nie były dziełem przypadku.
Ból głowy nasilał się z każdą chwilą, a obrazy w głowie nie dawały mu spokoju. Wciąż słyszał huk galopujących koni, piszczące koła powozu. Czy oni wszyscy to wciąż słyszeli, czy to tylko on? Widział czerwone ślepia i krew. Mnóstwo krwi. Nie mógł jednak dopuścić, by rzeczywistość mieszała się z tym, co wcześniej ujrzał. Niepokój spłynął na niego nagle i niespodziewanie. Chociaż miał u boku ojca czuł towarzystwo kogoś innego. Czegoś innego. Za ciemno... Coś było nie tak. Obok, w nim, w jego głowie. Powinien wyrzucić to z tego umysłu, pozbyć się i opuścić to miejsce, lecz nigdy nie był uciekającym przed wyzwaniami tchórzem. Pragnął wiedzy, zrozumienia, więc nie wypierał tego, co go nachodziło. Szukał źródła tego przeczucia. Godził się z obecnością, jak z każdą wizją, której doświadczał, i nad którą nie miał nigdy kontroli. Za ciemno...
— Na co jest za ciemno?— spytał sam siebie cichym szeptem, marszcząc brwi. Już nie patrzył na karczmarza. Utkwił wzrok w źródle światła w pomieszczeniu.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Karczma "Na samym dnie" - Page 3 Kdzakbm
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]25.01.17 10:01
The member 'Ramsey Mulciber' has done the following action : rzut kością


'k100' : 60
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Karczma "Na samym dnie" - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]25.01.17 11:14
Ciągle przeszywał go nieprzyjemny dreszcz, biegnący od karku wzdłuż kręgosłupa. Drżał oczywiście z chłodu, z zimna - nie trząsłby się ze strachu, tak jak te mugolskie szumowiny. Mimo wszystko czuł się dziwnie spięty, obserwowany, co wcale nie miało związku ze zbiorowiskiem kilkunastu osób siedzących w karczmie. Nie potrafił dokładnie ani scharakteryzować, ani dokonać kategoryzacji tego przeczucia, wibrującego ostrzegawczo i przekazującego podprogową wiadomość, by trzymał rękę na pulsie. Usłuchał tego zmysłu, ściskając mocno różdżkę; knykcie pobielały z wysiłku, a dłoń zaczęła nieznacznie drętwieć, kiedy mijały powolne minuty, wypełnione lepkim niepokojem, który znacznie wydłużał czas oczekiwania. Na coś cyklicznego, czego ci mugolwe się spodziewali? A być może słyszeli jedynie opowieści od najstarszych mieszkańców wioski, bujdy i bajania, klechdy opowiadane przy ognisku podczas ludowych świąt, doprawione tak elementem dydaktycznym, odrobiną magii (jakiej ci głupcy się przecież panicznie bali) oraz... fantazją i inwencją bajarza. Ile w tym, co wiedziała ta wieśniacza hołota miała wspólnego z rzeczywistymi wydarzeniami, nadal mocno odrealnionymi - jednak nie w sposób przypominający baśń, a koszmar. Straszną przypowiastkę, jaką straszy się niegrzeczne dzieci, z tym że na drewnianych, wyszorowanych ławach nie siedziały zastrachane kilkulatki, a dorośli mężowie, wyraźnie krztuszący się powietrzem gęstym od petryfikującego lęku.
Kilku mugoli uciekło; tupot stóp, ciężkie podeszwy uderzające o skrzypiącą podłogę, skrzypnięcie drzwi i smętne jęczenie nienaoliwionych zawiasów. Przenikliwe wycie wiatru, huk kufla spadającego na podłogę i toczącego się prawie pod jego nogi. Dziwna apatia, naprawdę nikłe zainteresowanie martwą kobietą. Czyżby nikt poza karczmarzem i dwoma kobietami nie zwrócił na nią uwagi?
Avery chciał zająć się nią później, fachowym wzrokiem uzdrowiciela i czarnoksiężnika ocenić jej obrażenia. Co mogło je zadać, jakie zaklęcie mogło to uczynić, bo coś podpowiadało mu, że nie zginęła od prostego i prymitywnego pchnięcia nożem w brzuch. Ciało było jednak tylko materialnym tworem, w dodatku pospolitym; majacząca za brudną, zakurzoną szybą postać wydawała się Samaelowi znacznie ciekawszym tropem. Wytężył wzrok, skupiając spojrzenie na tych niewyraźnych punktach, powoli układających się w jedną całość, konkretny i całkiem ostry obraz. Jasna, drobna, szczupła twarzyczka, jasne włoski błyszczące dookoła oblicza jak aureola, różowe usta wygięte w smutnym uśmiechu i jasno granatowe oczy. J e j oczy. Na moment zapomniał o oddychaniu. Po prostu przestał wciągać powietrze do płuc, gorączkowo badając zjawę za oknem swoim uważnym spojrzeniem. Poszukiwał zajadle różnic, jakichkolwiek wskazówek, które poświadczyłyby, że to nie jest Jill, ale... znał przecież córeczkę doskonale: kilka drobnych piegów na nosku, dołeczek w lewym policzku, kiedy uśmiechała się radośnie, niesamowicie długie, jasne rzęsy odziedziczone z pewnością po Laidan... Patrzył na Julienne, stojącą samotnie pośród zawieruchy, wystawionej nie tylko na ostry, smagający wiatr i zacinający deszcz, ale także na coś innego. Gorszego, straszniejszego.
-Tam jest moja córka - wyszeptał ochryple, bardziej do siebie niż do Notta, jakby próbował werbalnie wbić sobie do głowy niemożliwą informację. Chwiejnie zbliżył się do drzwi, kompletnie obojętny na to, co się dzieje wokół niego i już-już chwytał za klamkę, gotów wyjść na zewnątrz i zabrać Julie, przytulić ją, zagwarantować bezpieczeństwo, gdy... zdał sobie sprawę, że to przecież niemożliwe. Jill dawno spała w swoim pokoiku, osobiście przeczytał jej na dobranoc bajkę o fontannie godziwego losu, otulił kołderką, pocałował w czółko i jeszcze przez jakiś czas patrzył na śpiące dziecko z mieszaniną miłości i smutku w oczach. Julienne znajdowała się w Shropshire, a to musiała być tylko jakaś okropna wizja, wywiercająca się w Avery'ego najgorszymi z możliwych obrazów, na które był najbardziej podatny. W ostatniej chwili zmienił kierunek marszu i podszedł bliżej okna, za którym majaczyła postać jego córeczki.
-Pokaż się - syknął cicho, złowróżbnie. Nie wiedział, z czym ma do czynienia, ale nie wierzył, po prostu nie wierzył w wytworzony obraz. Julie tu nie było, nie mogło jej tu być.

|nie wiem czy rzucać, więc rzucę


And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Doskonała rozpusta wymaga doskonałego odprężenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t631-samael-marcolf-avery#1801 https://www.morsmordre.net/t1443-samaelowa-skrzynka-z-pogrozkami#12562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f119-shropshire-peace-street-102 https://www.morsmordre.net/t2798-skrytka-bankowa-nr-160#45281 https://www.morsmordre.net/t972-ten-lepszy-avery
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]25.01.17 11:14
The member 'Samael Avery' has done the following action : rzut kością


'k100' : 42
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Karczma "Na samym dnie" - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]26.01.17 21:51
Obserwowałem. Cały czas było to jedyne, co robiłem w zamieszaniu, które nagle wybuchło. A miał to być zwykły, nudny wieczór. Najwyraźniej jednak nie było mi to dane. Nie wierzyłem w przeznaczenie, a przynajmniej nie w pełni, dlatego wyjaśnienie, że z jakiegoś powodu miałem się tu znaleźć zupełnie mnie nie satysfakcjonowało. Po prawdzie, nie szukałem też żadnego wyjaśnienia. Mugole siedzący przy stołach zdawali się kulić z przerażenia. To potrafiłem zrozumieć. W końcu tym powinni zajmować się w swoich marnych życiach - drżeniem z przerażenia. Magia nie mieściła się w ich ciasnych umysłach, wykraczała daleko poza ich wątpliwej klasy rozum. Zdawali się nawet nie zwracać już uwagi na czary w wykonaniu obcej mi kobiety. A to ponoć ja byłem tym złym, łamiącym zasady Kodeksu Tajności. Gdybym ciągle był amnezjatorem, byłbym w obowiązku przejąć się tak jawnym pogwałceniem prawa. Na szczęście nie byłem i mogłem się tym zupełnie nie przejmować. Powinni interweniować inni, których pracą było pilnowanie porządku. Jakiś policjant albo auror. Dalej, inna kobieta, towarzyszka Notta, wciągała do karczmy bezwładne ciało. Wyglądało to stosunkowo zabawnie. Nieznajoma nie była zbyt pokaźnej postury, a trupy wcale do lekkich nie należały. Zastanawiało mnie, że Percival pozwolił swojej towarzyszce na podobne wygłupy. Chyba że jednak nie była i nie zamierzała nigdy być damą. Dalej jednak nie rozumiałem, skąd pomysł, żeby wciągać trupa do środka pomieszczenia zamiast najzwyczajniej w świecie wyrzucić go za drzwi. Jeśli dzieje się coś dziwnego, to ostatnią rzeczą, jaką powinno się robić jest zawieranie bliższych przyjaźni z nieboszczykami. Szczególnie, kiedy pojawiają się po bardzo dziwnym odrzuceniu dorosłego i wcale nie mizernego mężczyzny od drzwi z zaskakująco dużą siłą. Wyglądało jednak na to, że czuł się lepiej niż można by przypuszczać. Ktoś nawet był na tyle miły, by spróbować mu pomóc. W tym samym czasie Samael wpatrywał się w okno. Ewidentnie coś w nim zauważył. Chciałem podążyć za jego wzrokiem, ale słowa Ramseya ponownie zwróciły moją uwagę na syna. Widziałem jak jego oczy przybierają dziwnej barwy, zupełnie obcej, nieznanej. Najpierw zamgliły się, by po chwili zalśnić na chwilę czerwienią. Trwało to zaledwie moment, ale byłem pewien, że mi się nie wydawało. Wiedziałem, co widziałem. Chwyciłem różdżkę, która przed chwilą zwróciła taką uwagę karczmarza i skupiłem się na synu. Nie miałem pojęcia, co się z nim działo. Na pewno nie był to demon, te w końcu nie istniały. Jednak ze wszystkich magicznych fenomenów niektóre były nadzwyczaj nieprzyjemne i stawianie im czoła bez różdżki w dłoni było, delikatnie rzecz ujmując, niebezpieczne. Drugą dłoń wyciągnąłem, żeby dotknąć nią jego policzka, sprawdzić czy magia poza zmienieniem koloru jego oczu mogła zrobić z nim coś jeszcze.



Beware that, when fighting monsters, you yourself do not become a monster... for when you gaze long into the abyss.  The abyss gazes also into you.

Ignotus Mulciber
Ignotus Mulciber
Zawód : pośrednik nielegalnych transakcji
Wiek : 53
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You’ll find my crown on the head of a creature
And my name on the lips of the dead
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
pozdrawiam i wielbię mój wiek, mego stwórcę i mistrza
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1112-ignotus-mulciber https://www.morsmordre.net/t1438-listy-ignacego-vitkowskiego#12506 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f272-smiertelny-nokturn-34-2 https://www.morsmordre.net/t4270-skrytka-bankowa-nr-324 https://www.morsmordre.net/t4143-ignotus-mulciber#82512
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]26.01.17 23:39
Czas zdawał się uciekać jej przez palce. Jedno uderzenie serca; spoglądała z wahaniem na leżące przy drzwiach ciało. Drugie uderzenie serca; podniosła się z krzesła i ruszyła w jego stronę. Trzecie uderzenie serca; obejmowała swoimi ramionami barki kobiety starając się wciągnąć ją do środka. Wydawało się, że spokój jaki miała w sobie nie mógł zostać niczym zmącony. Wydawało się, że każdą z tych rzeczy robiła mechanicznie, a tylko krew szumiąca w jej żyłach przypominała jej o tym, że nie jest to wyobraźnia, a prawdziwa sytuacja. Uważała, że właśnie tak należy zrobić, a wbrew temu kim była nikt nie wychował ją na zimną i obojętną na krzywdę innych szlachciankę. Nie mogłaby patrzeć jak ktoś wywleka kobietę na zewnątrz, albo przepycha ją drzwiami byle tylko pozbyć się szumu wiatru odbijającego się wyciem w uszach. Czy to czarodzieje czy mugole… każdemu po śmierci należał się odpowiedni szacunek. Tylko czy aby na pewno po śmierci? Kiedy dotarła do kobiety starając się jej ciężkie ciało wsunąć do środka usłyszała wrzaski przerażenia. Ludzie zaczęli rozbiegać się we wszystkie strony i tylko nieliczni pozostali na miejscu. Lynn nie wiedziała czy w ich przekonaniu taka ucieczka miała jakikolwiek sens. Z drugiej strony… byli tylko mugolami. Nie można było im się dziwić, że przerażenie wzięło nad nimi górę. Nie można było się dziwić, że ich wiara w rzeczy istniejące na tym świecie właśnie przekroczyła granicę. A czy czasem to nie był dopiero początek? Blondynka na chwile przeniosła spojrzenie na stojącą niedaleko kobietę i choć zdawała się jej być znajoma to szybko odrzuciła tą myśl skupiając się na ciele zmarłej. Teraz dopiero mogła zobaczyć z bliska ranę, która nie przypominała niczego co wcześniej widziała. Nie była uzdrowicielem, nie potrafiła rozpoznać użytego narzędzia, ale czuła, że nie jest to coś co dałoby się racjonalnie wytłumaczyć. Nie tyczyło się to magii którą znała i przed którą ratowała innych. Jej wzrok padł na lekko posiniałą już twarz kobiety. Serce zatrzymało jej się gwałtowanie gdy kobieta otworzyła oczy. Lucinda chciała krzyknąć, ale głos uwiązł jej w gardle. Nie mogła oderwać oczu od wpatrzonych w nią czerwonych ślepi. Dopiero kiedy pokręciła głową chcąc pozbyć się tego obrazu z głowy zobaczyła, że wszystko było tak jak jeszcze kilka sekund wcześniej. Kobieta leżała z zamkniętymi oczami… martwa. Co to było? Mogła przysiąść, że zmarła się poruszyła, mogła przysiąść, ze widziała jej krwiste oczy. Oczy, których miała już nigdy nie zapomnieć. Lucinda przełknęła głośno ślinę i skierowała rękę w stronę szyi kobiety chcąc zbadać jej puls. Nie zdążyła tego zrobić bo dwóch mężczyzn sięgnęło po ciało i odsunęło je w głąb karczmy. Zaskoczona i przerażona tym co zobaczyła wstała nie odrywając wzroku od miejsca, w którym chwile temu leżało ciało. Cofnęła się kilka kroków wpadając na stojący za nią stolik i przesuwając go o kilka centymetrów. Ten dźwięk ocucił ją na tyle by przenieść wzrok na Percivala. Czy spodziewał się, że przyjście tutaj przyniesie tyle zaskakujących zwrotów?


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Panna
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Karczma "Na samym dnie" - Page 3 Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]27.01.17 0:52
Wytężanie wzroku w – podyktowanej nieuzasadnionym przeczuciem – próbie wyłonienia sensu z widocznych za oknem świateł i cieni, nie przyniosło żadnego rezultatu. Coś się tam poruszało, coś majaczyło niewyraźnie, odbijając się w brudnych smugach i zlewając z nimi w rozmytej mozaice, ale dopóki Percival pozostawał w środku, nie był w stanie dojrzeć nic oprócz przydymionych, nieprzypominających niczego kształtów. Oderwał spojrzenie od szyby, decydując się nie marnować kolejnych sekund na gonienie za iluzją i zamiast tego rozglądając się po karczmie. Dopiero teraz zauważył, że Lucinda odeszła od stolika; jego serce zwolniło na moment w przestrachu, gdy oczy nie odnalazły znajomej sylwetki ani wśród siedzących przy kominku mugoli, ani na żadnej z długich ław, ale wtedy dostrzegł ją przy podłodze, samodzielnie siłującą się z zakrwawionymi zwłokami kobiety. Oczywiście.
Ruszył się z miejsca, wciąż ściskając w dłoni różdżkę, jednak jego uwagę odwrócił cichy, lekko nieprzytomny głos Avery’ego. Spojrzał na niego z malującą się dezorientacją, niepewny, czy wychwycił właściwe słowa, ale czarodziej zdawał się nawet nie zauważać jego obecności, wpatrzony w dokładnie ten sam punkt, w który jeszcze niedawno spoglądał Percival. Czy Samaelowi udało się dostrzec coś więcej niż zwyczajną grę świateł i cieni? Wyglądało na to, że tak, bo już po chwili zdecydowanym krokiem zmierzał w stronę drzwi, tylko po to żeby… obrócić się na pięcie i powędrować z powrotem do okna? Nott uniósł wyżej brwi w geście zdziwienia, w milczeniu obserwując ten dziwny spacer, ale zanim zdążyłby pomyśleć o zadaniu jakiegoś sensownego pytania, przypomniał sobie o kuzynce. Odwrócił się, napotykając jej spojrzenie i natychmiast ruszając w jej kierunku. Wolał mieć ją na oku, zwłaszcza, że w pomieszczeniu nadal panował chaos; kilku mugoli pognało w noc, a drzwi zatrzasnęły się z hukiem, choć nie dotknęła ich żadna fizyczna siła. Oczywiście odpowiedzialnością można było obarczyć huczący wiatr, ale… gdyby Percival miał się zakładać, postawiłby pokaźną sumę na to, że któryś z obecnych w lokalu czarodziejów postanowił zaryzykować złamaniem magicznego prawa.
Wyminąwszy mężczyzn, którzy wciągnęli ciało w głąb sali, podszedł do Lynn, przyglądając jej się z wyraźną troską. Losem pozostałych zgromadzonych w karczmie osób przejmował się średnio, ale ją obiecał chronić; przemknął spojrzeniem po zakrwawionych dłoniach, finalnie zatrzymując je na jej twarzy. – W porządku? – zapytał, na myśli mając głównie jej stan ducha; fizycznie nie wydawała się ucierpieć w żaden sposób. – Masz pojęcie, co mogło ją zabić? Nie wygląda mi to na zwyczajną napaść z nożem w ręku – zapytał cicho, kątem oka spoglądając na odsunięte ciało. Ziejąca w klatce piersiowej rana wyglądała wręcz groteskowo; czarna magia? Klątwa? Nie miał pojęcia, miał jednak nadzieję, że czujne oczy Lucindy wychwyciły więcej, niż jego miały szansę zobaczyć. Szybkiej ewakuacji z lokalu nawet nie proponował; znał ją wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, że nigdzie się nie ruszy, dopóki nie pozna wyjaśnienia tego, co działo się dookoła. To samo zresztą zdawały się mówić jej oczy, w których majaczył doskonale znajomy błysk.




I cannot undo what I have done
I can't un-sing a song that's sung
and the saddest thing about my regret
I can't forgive me and you can't forget

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : dowódca smoczych łowców
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]27.01.17 1:36
przepraszamzato

Żadnych widocznych złamań, wykręconych pod dziwnym kątem części ciała - na pierwszy rzut oka wyglądało na to, że mężczyzna miał niebywałe szczęście; dopiero potem dostrzegłam niepokojące piętno wypalone na skórze dłoni - wypalone bez wątpienia przez tajemniczą siłę, która targnęła jego ciałem. Gdy zaklęcie Sophii nie wprowadziło fermentu wśród resztki pozostałych w pomieszczeniu mugoli, jeszcze przez chwilę biłam się z myślami, czy sięgać po różdżkę, ale przyglądając się paskudnie przypalonej skórze bruneta, przestałam się wahać. Wyglądało jak poparzenie spowodowane czarnomagiczną klątwą - być może w ogóle nie będzie się chciało zagoić bez pomocy magii, więc nie mogłam tak tego zostawić. - Cauma sanavi - po raz pierwszy od kilku lat wymówiłam inkantację zaklęcia, którego nauczyłam się kiedyś na kursie przygotowującym mnie do zawodu - starałam się brzmieć pewnie, ale chyba sama nie wierzyłam do końca w to, że uda mi się je rzucić poprawnie.
Ustawiłam się tyłem do kulących się przy stolikach mugoli, starając się ukryć różdżkę w rękawie przydługiego płaszcza - byłam gotowa, by natychmiast uciszyć nieznajomego, gdyby magia przeraziła go do tego stopnia, iż zacząłby mnie podejrzewać o to, że spowodowałam cały ten Armagedon. Nie sądzę, bym miała podobne fetysze do Wendeliny Dziwacznej i raczej nie uznałabym płonięcia na stosie za najlepszą rozrywkę, którą mogę sobie zapewnić dzisiejszej nocy. Zresztą już i tak ktoś albo coś wystarczająco zadbało o to, by nikt ze zgromadzonych w karczmie zbytnio się nie nudził.
Daisy Mulpepper
Daisy Mulpepper
Zawód : koroner
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
she has that grave look
in her eyes like she is
constantly killing and
burying people in her
h e a r t.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3999-daisy-mulpepper https://www.morsmordre.net/t4033-listy-daisy#78528 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t4032-skrytka-bankowa-nr-1033#78526 https://www.morsmordre.net/t4034-daisy-mulpepper#78535
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]27.01.17 1:36
The member 'Daisy Mulpepper' has done the following action : rzut kością


'k100' : 22
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Karczma "Na samym dnie" - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Karczma "Na samym dnie" [odnośnik]27.01.17 3:07
Proś, a będzie ci dane - nie wiem, kto to wymyślił, lecz w moim przypadku jeszcze nigdy nie dostałem tak szybko czegoś czego oczekiwałem. Szybko bowiem dostałem powód do zebrania myśli. Ciężko w końcu te się zbiera gdy coś odrzuca cie na deski.
Zamroczony i ciągle zdezorientowany leżałem, próbując zebrać się w sobie i zmusić do dźwignięcia - początkowo do pół siadu. Syknąłem i skrzywiłem się, czując ból w żebrach uniemożliwiający mi zaczerpnięcie powietrza. Na szczęście tylko przejściowo. W ochronnym odruchu sięgnąłem ręką w stronę obolałego boku. Z tego, że to jest błąd zdałem sobie dopiero w momencie, gdy materiał ubioru podrażnił oparzoną rękę. Rzuciłem jednym z typowo nokturnowych przekleństw, jak gdyby to miało w magiczny sposób mnie uzdrowić. Nic takiego się jednak nie stało. No przecież nie mogło. Przyglądałem się wnętrzu mojej dłoni dopiero po chwili orientując się o bliskiej obecności kobiety w moim otoczeniu. To ujmujące uczucie chłodu otępiało najwyraźniej moje zmysły.
- Nie, jest w porząd...- ku. Jestem zaprawiony - nie dokończyłem swojego zapewnienia, byłem za wolny. Widziałem jednak jak spoglądała na moje poparzenie, jak wyciąga różdżkę...Czas jakby się zatrzymał gdy zdałem sobie sprawę, że inkantuje zaklęcie uzdrawiające, a jak powiedziała sama - nie jest uzdrowicielką. Czas się dla mnie zatrzymał. Jeśli mógł mi się jeszcze bardziej zjeżyć włos na głowie, tym razem nie z zimna to na pewno w tym momencie się stało. Nie myśląc wiele chcąc uchronić się przed katastrofą chwyciłem trzon jej różdżki i skierowałem w stronę podłogi. Na szczęście żadne zaklęcie nie wyszło. Odetchnąłem z ulgą.
- Masz pojęcie co się dzieje gdy używa się magii o której nie ma się pojęcia? - warknąłem jej w twarz. Bo tak, założyłem, że kompletnie się na tym nie zna. Już i tak ciężko było uzdrowicielom zaskarbić sobie moją ufność. Nie miałem zamiaru być królikiem doświadczalnym kogoś kto nawet nim nie był, kogoś kto się do tego przyznawał, kogoś obcego, przypadkowo spotkanego w karczmie. Mowy nie było. - Zrób mi przysługę i po prostu nie pomagaj, głupia - fuknąłem podnosząc się na nogi, a krew buzowała mi w żyłach. Obiegłem oględnym spojrzeniem po karczmie zatrzymując się na dłużej przy trupie. Do tego wystraszeni mugole. Ta dziwna siła w ciemności. Nie podobało mi się to.
Wyciągnąłem magiczny kompas z zamiarem dowiedzenia się gdzie powinienem zmierzać by się od tego wszystkiego uwolnić.
Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott

Strona 3 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Karczma "Na samym dnie"
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach