Wydarzenia


Ekipa forum
Cela nr 35
AutorWiadomość
Cela nr 35 [odnośnik]02.05.15 2:34
First topic message reminder :

Cela nr 35

Cele magicznej części Tower of London nie charakteryzują się szczególnym luksusem, niewielkie ciemne klitki, czasem jedno, czasem dwuosobowe, pozbawione są okien na świat   - wszak mieszczą się głęboko pod ziemią. Nie ma łóżek, w niektórych z cel znajdują się usypane sienniki, lecz w tej stoi jedynie drewniany stół, którego blat będzie zapewne cieplejszy od chłodnego kamienia posadzki. Przy odrobinie szczęścia niebawem przez kraty otrzymasz szklankę wody, a może nawet pajdę chleba... śpiesz się, nim zjedzą ci ją szczury. 
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Cela nr 35 - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Cela nr 35 [odnośnik]22.07.18 16:58
|dla mnie bomba!

- Pf. Gówniarskie zabawy. Wyrosłem z tego - nie żebym w przeciągu roku stał się jakimś kimś innym niż byłem ale starałem się zachować pozory obojętności. Prychnąłem więc do tego na koniec z pobłażliwością bo przecież nie przyznam się, że pochrzaniły mi się godziny i przez to znalazłem się na wzgórzu po czasie, kiedy już wszystko działo się w najlepsze.
- Oczywiście - dopowiedziałem Bertiemu chociaż tak właściwie... w tym momencie zrodziło się we mnie nieco wątpliwości. Tak tylko na chwilę. Bo przecież, jakby nie było to oni mnie sprowokowali. Sami zaczęli. Ja nic złego nie zrobiłem. To była obrona własna, a właściwie nawet cudza. Upewniwszy się w swoim kiwnąłem sam do siebie potakująco głową. No właśnie. Gdy już to wszystko ogarną to oni powinni się na koniec jeszcze przede mną kajać. Tak, tak.
- Przecież bym jej nie niepokoił. Tak nagle. Poczekam tydzień, dwa - uśmiechnąłem się parszywie zapowiadając poniekąd przyszłość, a może tylko nią strasząc? Wiedziałem, że to był ciężki dla cioci czas, lecz z drugiej strony taka okazja nie trafiała się często. Przynajmniej ostatnio kiedy to Bertie jakoś tak w oczach całej rodziny wychodził na ludzi bo praca i własne mieszkanie. Trochę to mnie i Oliviera stawiało w bardzo złym świetle. Trzeba było nad tym popracować. Koniecznie.
Zaśmiałem się kiedy Weasley spytał mnie o tego gołębia uznając, że ten ja zwykle nie ogarnia.
- O rety, ty to wiesz że to tak nie na poważnie o gołębia mi chodzi? Chyba że Weasleye lęgną się z jaj - w sumie to bym się nie zdziwił - Kobieta. Chodzi o kobietę. Tak się mówi. Nie słyszałeś tego nigdy? Tego że ktoś sobie kogoś przygruchał? O rety, nawet mi cie żal... - tłumaczę mu uznając, że kompletnie nic nie rozumie ale jestem w dobrym nastroju i pozwoliłem sobie dać mu tą taką drobną lekcję przystosowania do życia w społeczeństwie.
- Jasne, jasne. Gdyby ci wyszło po raz drugi to byś się wziął ze wstydu przekręcił prędzej niż cokolwiek z tymi wężami nacudował - nie żebym kiedykolwiek czuł się pewny siebie siedząc za kratami ale to był chyba ten dzień, kiedy faktycznie podobne uczucie mnie przepełniało. Skrzywiłem się jednak kiedy to ignorując mnie postanowił sobie zamienić parę zdań z Bertim.
- Ciekawe, czy twoja siostrę też w tym momencie męczy to, że znalazłeś się w Tower. Całkiem urocze stworzenie. Sprawia wrażenie troskliwej - odbijam piłkę by zajął się swoją rodziną, a nie tu sobie gadał z Bertim tak, jakby mnie tu w ogóle nie było. Zmarszczka niezadowolenia znikła kiedy usłyszałem, a potem zobaczyłem wielką, znajomą sylwetkę półolbrzyma.
- Olie! - zawołałem go po imieniu ciesząc się jak głupi - Ale srogi przypał - solidaryzuję się z Odgenem - Jeszcze musiałeś utknąć w celi z jakimiś świrami. Jeden myśli, że jest aurorem, a ten drugi to ty na niego uważaj. On jakiegoś chyba ma wirusa. Widziałem jak nim telepało po ziemi. Trząsało nim mocniej niż biustem Elizy przy podskakiwaniu. Lepiej go nie dotykaj - przestrzegam go słysząc obcy, męski głos mając przez chwilę wspomnienie krągłej kobiety która frywolnie i radośnie nieraz dawała popis tańca do skocznej muzyki w Wilku Morskim.

Pochłonięty robieniem chaosu nie zauważyłem, że znajdujący się w celi mojej i Berta trzeci, nieznajomy towarzysz obudził się i choć tak nieco zaspanym ruchem podszedł do Bertiego uprzejmie się pytając, czy może usiąść obok. Wyglądał trochę jak cień świętego mikołaja po kilku zapaściach. Był łysy, miał szarą brudną brodę i przećpione spojrzenie. Uśmiechał się z pewną poczciwością. Miał bardzo leniwe ruchy podobne do tych jakie miewały stuletnie żółwie. Strzeliło mu w kościach gdy usiadł. A może to była prycza? - Pierwszy raz tutaj? Nie bój się


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Cela nr 35 [odnośnik]22.07.18 17:40
64/224


Zamknął na moment oczy, opierając się o ścianę. W sumie to ta ściana jest dość obleśna, ale przynajmniej chłodna. A on to trochę gotuje się od środka w tej chwili i trochę koszmarnie się z tym czuje. Trochę też mu się zaczynało kręcić w głowie i liczył, że na prawdę wypuszczą ich z samego rana, bo jakoś nie spodziewał się by miał tu dostać eliksir na zbicie gorączki czy coś. On tam się z resztą nie zna. Na słowa Matta za to uniósł lekko brwi, nie mając nawet ochoty głębiej się zastanawiać ile w nich prawdy, bo to co właśnie powiedział nie brzmiało jak Bott.
Na dość jawną groźbę, przymknął znów oczy. W takich chwilach żałował, że nie wie więcej o swoim kuzynie, bo nie wątpił iż mógłby zamknąć mu usta gdyby wiedział więcej. Wilkołactwem mu nie zagrozi, bo to zbyt oczywiste że nie puściłby farby o czymś takim. Jest pewna granica!
- Twoja zabawa w warsztacie już stała się legalna?
Nawet udało mu się zapomnieć o wyrzutach sumienia, skoro Matt tak się z bycia tutaj cieszy. Wyrzuty wrócą jeśli na prawdę wyjdą z tego większe kłopoty, narazie trzeba się pilnować i jakoś skłonić starszego Botta, żeby nie ściągał na niego... matki.
On już woli zostać w celi.
Zaraz jednak Matt bardziej zajął się rozmową z jakimś innym dryblasem, w sumie to na szczęście bo Bertie był zbyt zmęczony gorączką żeby myśleć o przeszczekiwaniu się z rodziną. Nie mógł się nadziwić, jaki ten człowiek jest rozradowany, że tu siedzi, choć i ten drugi zdawał się być w szampańskim humorze.
- Właśnie dlatego to bez sensu! - odpowiedział zaraz Brenowi. - Na zewnątrz ma masę ludzi do wkurzania, tu jest zależny od tego kogo mu do towarzystwa wrzucą. - dzisiaj się Mattowi poszczęściło, więc pewnie będzie kręcił imprezkę całą noc. Bott przymykał oczy w sumie to z zamiarem przespania cholernej gorączki, trochę jednak słuchał tej wymiany zdań i popisów swojej rodziny. W sumie to nie wiedział że Brendan i Matt się znają, jednak było to ostatecznie nawet bardzo logiczne. Starszy Bott bywał tutaj równie często co dawniej na szlabanach szkolnych, musiał więc poznać magiczną policję, aurorów czy strażników.
Wzmianka o sterowaniu wężami może i zwróciła jego uwagę, jednak nie odezwał się, zerkając jedynie przez kraty, by dostrzec właśnie postać, której się spodziewał. Oparł jednak znów głowę o ścianę, obleśna ale chociaż chłodna. Tylko czuł że nie koniecznie uśnie, kiedy jest tak cholernie gorąco. I w sumie w tej chwili dopiero dostrzegł, że w swojej celi wcale nie jest sam z kuzynem. Zmarszczył lekko brwi na słowa nieznajomego, który był miły ale chyba wziął go za ostatniego dzieciaka. Choć ostatecznie pewnie Bertie wyglądał przy reszcie dryblasów jak maskotka.
Nie ważne.
- Nie boję się, niby czego. - wzruszył ramionami z obojętnością, bo może i trochę go to miejsce stresowało ale na pewno nie do tego stopnia żeby dać się pocieszać jakiemuś dziwnemu facetowi. Nawet jeśli jest miły. To dziwne. - Pierwszy, raczej krótki i na bank ostatni.
Stwierdził bardziej do siebie, niż do niego chyba, kątem oka zerkając na kuzyna. Jeden Bott wyczerpuje limit pobytów w więzieniu za nich obu.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Cela nr 35 - Page 5 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Cela nr 35 [odnośnik]24.07.18 1:30
Tower. Takiego zakończenia bitwy z wiklinowym magiem raczej się nie spodziewałem - zagadką pozostawało dla mnie jeszcze to, to takiego w zasadzie działo się między całkowitym rozpadnięciem się kukły a drogą do celi. Niewiedza ta powodowała psychiczny dyskomfort, którego jednak nie dałem odczuć zebranej w celi śmietance towarzyskiej. A więc tłum szkalujący Brendana (a także i mnie) miał trochę racji, wskazując jako winnego Weasley’a, choć trochę bawił mnie fakt, z jaką łatwością przyklejono aurorowi łatkę czarnoksiężnika. Najwyraźniej wszystkich z nas - zapobiegawczo? - postanowiono przymknąć, co oznaczało tyle, iż mieliśmy przed sobą jeszcze przesłuchanie. Byłem wręcz pod wrażeniem działania służb porządkowych, których brawurowa reakcja zasługiwała na medal. Szkoda jedynie, iż skuteczni okazywali się wyłącznie w sytuacjach nieporozumienia…
- Oskarżono nas o celowe wywołanie anomalii... - powtórzyłem powoli za Brendanem, nie odrywając od niego wzroku i miarowo kiwając aurorowi głową. Nie sądziłem, by Weasley dobrał słowa świadomie, ale jeśli rzeczywiście to było powodem przymknięcia, nie mogliśmy spodziewać się szybkiego wyjścia z Tower. Minęły już ponad dwa miesiące i choć nadal z trudem spoglądałem we własne odbicie, nabranie dystansu do niewybaczalnej pomyłki było ostatnią deską ratunku przed szaleństwem. - Bones? Tutaj? Czyżby od pożaru w końcu zaczęła traktować swoją pracę poważniej? - Trochę nie dowierzałem, że do Tower zmierzała sama szefowa - ta sama, która bagatelizowała dziwne okoliczności śmierci swojego poprzednika, fatygowała się, by rzucić okiem na kilku śmiałków, którzy rzekomo miotali klątwami na Festiwalu Lata?
Świat naprawdę stanął na głowie.
Powoli podniosłem się z miejsca, zaglądając przez kraty, by lepiej przyjrzeć się temu bystrzakowi, o którym nie wiedziałem, że był spokrewniony z Bertiem. Nie do końca potrafiłem stwierdzić, czy rzucał żartami niskich lotów, czy może podejmował marne próby obrażenia wszystkich dookoła, nie byłbym jednak sobą, gdybym na takie atencyjne zachowanie zareagował milczeniem.
- Wiesz, jakby nie patrzeć, każdy z nas lęgnie się z jaj. - Hoho, no to zaleciało męskim dowcipem. Fantastyczny Rynsztokowy Pan Lis, lata spędzone u boku Jamiego zbierały swoje plony. Z anatomii orłem nie byłem, ale z autopsji wiedziałem, co noszę w spodniach.
Mina zrzedła mi nieco dopiero wtedy, gdy zaczął opowiadać coś o telepaniu po ziemi, bez wątpienia mając na myśli mnie. Zażenowanie i wyobcowanie były pierwszymi emocjami, które wkradły się na pierwszy plan - łatanie dziur okazało się zimne niczym balneo, jednak moja fantastyczność nakazywała mi przełknąć tę porażkę w sposób, który zawsze przychodził mi mimowolnie.
W śmiech.
- Twój bystry znajomy ma rację. Jeśli ktoś mnie dotykał, to najpewniej już po nim. - Potwierdziłem z powagą. Bez względu na to, co się ze mną nie działo, uznałem to za pretekst do całkiem niezłego dowcipu, chociaż chyba nie chciałem się przekonywać, czy Olbrzym należał do ciekawskich…
- Znacie się? - Zwróciłem się do Bertiego, pytając o bystrzaka. Rozmawiał z nim, jakby rzeczywiście sporo razem przeszli w życiu. Nie przypominałem sobie, by tamten również brał udział w konkurencji - ale z jakiegoś powodu został przymknięty w Tower… a jeśli tak, to Bott mógł pochwalić się naprawdę interesującymi znajomościami.


Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
Frederick Fox
Frederick Fox
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 34 (37)
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

fire is catching
and if we burn
you burn with us

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Cela nr 35 - Page 5 Giphy
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2155-frederick-fox#32552 https://www.morsmordre.net/t2178-poczta-fryderyka#33148 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f413-devon-lisia-nora https://www.morsmordre.net/t3769-skrytka-bankowa-nr-605#69393 https://www.morsmordre.net/t2332-freddie-fox#35856
Re: Cela nr 35 [odnośnik]24.07.18 7:08
To są jakieś cyrki, jaja jakieś (tak, dedykuję to stwierdzenie panu od męskich żartów). Nie wiem dlaczego trzymają tu prawych obywatelalali jakimi jesteśmy. No, przynajmniej ja i Matt, reszta to ja tam nie wiem. Nie wnikam. Skoro ich zamknęli, to chyba są czarnoksiężnikami, nie widzę w zasadzie innej opcji. Bo chyba nie siedzą tak jak my za niewinność? Żelazna logika, wiem. W każdym razie, ktoś te węże musiał wyczarować. Może jakby się przyznał to by nas wypuścili i zdążyłbym jeszcze na hardą zabawę z dobrymi niuniami? Och, byłbym taki szczęśliwy wtedy. Bo wiecie, mi niewiele jest potrzeba do szczęścia, po prostu. Wystarczy jedna rzecz, a ja potem chodzę zadowolony.
Niestety teraz nie jestem zadowolony. Bo trafiłem do innej celi niż Matt i jakiś tam jeszcze koleś, a nawet dwóch. Mi za to trafił się rudy bez pomyślunku i bez poczucia humoru. Bo ja przecież posiadam obie te rzeczy, co nie. W każdym razie to jest najgorsze połączenie. Najpierw rechoczę na uwagę o gołębicy, a potem to już jest mi przykro, że ten bezręki kapitan hak wcale nie podziela mojego humoru. Chyba znów robi się niezręcznie.
W dodatku druga śpiąca królewna wstaje od razu siejąc zamęt serią pytań, na które nikomu nie chce się odpowiadać. Nikomu poza tamtym sztywniakiem, naturalnie. Co za nudy.
Aurorem. Najpierw to się trochę cykam, nawet jak nic nie zrobiłem, bo to on miotał czarnomagicznymi wężami, ale potem Bott mnie trochę uspokaja.
- Czyli mówisz, że to jakiś psychol? - dopytuję dla pewności. Nie jest jednak pasjonatem czarnej magii, kim więc jest? I skoro nie warto wchodzić z nim w biznesy, to po co mi on tutaj w ogóle? Nie mógłbym poprosić o zmianę lokalizacji? Ja to kurwa zawsze mam pecha. Wiatr biednemu w oczy, kłody pod nogi, podrzucanie świni, no po prostu wszystko. Przytulam lewy policzek do chłodnych krat już użalając się nad swoim biednym, marnym losem. Aż nawet nie chichoczę słysząc głupi żart, taki to bardzo zmartwiony jestem. - Wirus? Ej, to może trzeba go po prostu dobić? - dopytuję dalej Matta, bo on się na pewno bardziej zna na tych choróbskach. Ja to nie, jestem zresztą pasjonatem prostych rozwiązań. Z jednej strony nie widzę sensu w mordobiciu kogoś, kogo dotykać nie można, ale jeśli to miałoby zniletelować źródło problemu, to mógłbym zaryzykować. Ale ech, nie znam się na tym. Dobrze chociaż, że jeszcze go nie dotykałem, zresztą fuj, nie jestem pedałem. - Swoją drogą wredny jesteś koleżko, bo teraz tak sobie myślę, że pomacałbym biust Elizy - mówię z pewną dozą strasznej tęsknoty. Tak, to byłoby lepsze zajęcie od gnicia tutaj z tymi dziwnymi kolesiami. Czemu nie mogli zapuszczkować jakiejś babki? Czas płynąłby milej.


no one cares

Oli Ogden
Oli Ogden
Zawód : zbir
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
- Kup mi whiskey.
- Będziesz pił whiskey? Jest 10 rano.
- W takim razie kup whiskey i płatki.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półolbrzym

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4869-oli-ogden#105453 https://www.morsmordre.net/t4878-nokturnowy-smietnik#105711 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t4880-skrytka-nr-1247#105726 https://www.morsmordre.net/t4879-oli-ogden
Re: Cela nr 35 [odnośnik]26.07.18 1:55
Wątpliwej jakości tłumaczenia Matta metaforycznych opisów relacji damsko-męskich docierały do niego jak z daleka, zza ciężkiej wody; pamięcią wracał na wzgórze, zatłoczone, przecięte czarnymi wężami zrodzonymi z czarnej magii - mieli to wszystko powstrzymać, tym czasem zdawało się, że kolejne fale czarnoksięskich mocy jedynie przybierały na sile - Weymouth było tego najlepszym przykładem.
- Nie złożyło się - odpowiedział w końcu Bottowi, oglądając się na Foxa, gdy skwitował jego wynurzenia ordynarnym żartem; nawet w męskim towarzystwie nie zwykł podchodzić do przeciwnej płci z lekceważeniem. Męskie pogawędki o foczkach, suczkach, ptaszkach i jajach były mu obce, skrzywił się toteż z lekkim niesmakiem na wzmiankę o piersiach nieznanej mu czarownicy. - Zdecyduj się, Bott - burknął, to w końcu: był czarnoksiężnikiem i cudował czy nie był? Nie był, oczywiście, że nie i Bott doskonale o tym wiedział, nigdy nie wywołałby podobnego zaklęcia z premedytacją - nawet nie potrafił tego zrobić - tym bardziej nigdy nie zaatakowałby niewinnego czarodzieja, choć nie było wątpliwości co do tego, że Matt nigdy nie był niewinny. Z równowagi wytrąciły go dopiero ostatnie słowa Botta - naprawdę nie lubił mieszać w swoje sprawy swojej rodziny, nie był nadopiekuńczym bratem - prędzej ją można było nazwać nadopiekuńczą siostrą - ale jej imię to ostatnie imię, jakie spodziewałby się usłyszeć w tym miejscu i z ust tego człowieka. Jego myśli kierunkowały się w jedną stronę - co ten drań kombinował z Nealą?
- Nie wiesz, o kim mówisz - stwierdził więc, dopiero teraz odnajdując go spojrzeniem; mógł blefować, tylko po to, żeby chcieć wyprowadzić go z równowagi. Jęknął niechętnie, powoli zbierając się, by wstać na równe nogi - wspierając się bokiem o trzeszczące kraty. - Banda wariatów - mruknął do Foxa - nie wytrzymam tutaj dłużej. - A to wszystko dopiero się zaczynało.
- Przepada za moim towarzystwem - wyjaśnił pokrótce Bertiemu, wciąż z pominięciem zainteresowanego. Nie wydawał się tym zainteresowany, słowa Freda mocno utkwiły mu w głowie; nie zorientował się, że naprawdę wypowiedział te słowa. Gdyby ktokolwiek rzeczywiście oskarżyłby ich o celowe wywołanie anomalii, mogliby jedynie z pokorą przyjąć karę.
- Na wzgórzu - wtrącił, niemal wchodząc mu w słowo, nieco zapominając, że dla zgromadzonych tu postronnych podobnie nerwowa reakcja mogła się wydawać dziwna; z trudnością przychodziło mu robienie dobrej miny do złej gry. Przeniósł na aurora zamyślone spojrzenie, kiedy wspomniał o Bones - zawsze szanował swoją szefową, ale Fox zapewne miał powody, by wyrażać się o niej mniej pochlebnie. - Wszystko w porządku? - Nic nie było w porządku, ale tym razem - miał na myśli wyłącznie relacje Foxa i Bones. O wzgórze nie pytał, choć opis przedstawiony przez Botta wybrzmiał w celi ponurym echem, to nie był ku temu ani czas ani miejsce ani - przede wszystkim - towarzystwo.
Uniósł spojrzenie ku Bertiemu, podążając spojrzeniem za pytaniem Foxa, przesuwając dłonie przez szerokie kraty tak, by móc się na nich od niechcenia wesprzeć.
- Każdy z nas dźwiga jakiś problem - stwierdził usprawiedliwiająco, zupełnie jakby pytanie Foxa było oskarżeniem wystosowanym w kierunku Bertiego. Jego krewniaczka Samantha nie miała mniej za uszami, a wspólne nazwisko to jeszcze nie pokrewieństwo - Bertie na pewno nie miał dużo wspólnego z tym cymbałem.
- We własnej osobie - przedstawił się Oliemu zanim uczynił to Matt, miewał wiele przydomków i był niemal pewien, że wśród nich przynajmniej kilka razy znalazł się też ten psychol. - Spokojnie, kolego - dodał ostrzegawczo na propozycję dobicia Foxa, choć po prawdzie nie bardzo wiedział, przed czym go ostrzegał. Nikt nie pozwolił im zachować w celach różdżek, a siłowanie się na pięści z olbrzymem byłoby samobójstwem - ich towarzysz był niebezpieczny i, co gorsza, wyglądało na to, że zamiast własnego, używał mózgu Matta. Nie było to pocieszające. - Nikt tutaj nie zginie, bo inaczej prześmierdniemy sobie celę - Odór zwłok nawet u najbardziej zaprawionych w boju niekiedy wywoływał wymioty. Z jakiegoś powodu czuł większe zdziwnienie znajomością Matta i Bertiego niż Matta i Oliego, choć to to pierwsze wydaje się zdecydowanie naturalniejsze. Olbrzym nie wydawał się przesadnie bystry - więc może należało zwracać się do niego podobnym językiem.


we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3635-brendan-weasley https://www.morsmordre.net/t3926-victoria#74245 https://www.morsmordre.net/t12222-brendan-weasley#376277 https://www.morsmordre.net/f171-devon-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t3924-skrytka-nr-786#74241 https://www.morsmordre.net/t3925-brendan-weasley#74242
Re: Cela nr 35 [odnośnik]28.07.18 12:26
54/224

Słuchał serii męskich dowcipów w sumie to z obojętnością. Jedne były lepsze, inne gorsze, rzucanie własnymi zdecydowanie nie było w jego stylu, a i był zbyt skupiony na tym, że jego wnętrzności się gotują, by zmuszać się do większego wysiłku intelektualnego. Hehe. Tak czy inaczej przywykł do nich, wychowując się i później obcując ze starszym Bottem.
Obrócił się trochę, przysuwając do krat by odsunąć się trochę od człowieka który wydawał mu się dziwny, ale też móc przez kraty obserwować resztę zgromadzenia do którego szczekał przez kraty Matt. Bertie w sumie był bardzo ciekaw co by było gdyby nagle przerzucono ich do jednej celi, czy Matthew nadal tak wspaniale by się bawił. Sam Bertie miałby w sumie niezłą rozrywkę z tego wszystkiego. Tylko ściana jakoś tak przestawała chłodzić.
Na uwagę dotyczącą Matta uśmiechnął się pod nosem.
- Nie da się ukryć. Ostatni raz był w tak świetnym nastroju kiedy nasz kuzyn dał mu złoto Leprokonusów twierdząc że to jego łup który ukradł z Gringotta i wie jak się do niego dostawać.
Stwierdził przypominając sobie energię jaka w jedną chwilę wstąpiła w starszego Botta. W sumie to zachowywał się trochę podobnie, w sumie to bardzo podobnie, tylko wtedy więcej planował, teraz jedynie zaczepiał kilku aurorów od których byli oddzieleni kratami. Najwidoczniej możliwość wkurzania ich dawała mu tyle samo radości co potencjalne bogactwo.
Jak wiadomo - to nie pieniądze dają w życiu najwięcej radości, prawda?
Na pytanie Foxa, zerknął na niego znów, lekko nawet rozbawiony słowami Brendana. Prawda - rodziny się nie wybiera i niewątpliwie komuś z boku trudno uwierzyć, że on i Matt mogą być blisko spokrewnieni. Bertie jednak w ostatecznym rozrachunku miał starszego kuzyna za brata i mimo całej patologii jaka krąży dookoła tej relacji - w jakiś sposób szczerze go cenił.
- W sumie to to mój brat. Tak jakby. - wyjaśnił, uznając iż słowo kuzyn jest tutaj mniej precyzyjne, a opowiadanie o tym, jak to właściwie całe dzieciństwo spędzili razem może nie koniecznie aż tak rozmówców obchodzić. Bertie lubił wspominać wszystkie patologiczne zdarzenia jakich doświadczył z rąk dwóch starszych kuzynów, które w sumie to po czasie go bawiły, a niewątpliwie w dużej mierze wpłynęły na to, że cóż - jest dzisiaj jaki jest. To byłoby jednak chyba trochę za wiele. - Nie, nie cała moja rodzina jest patologiczna. - dodał, bo nie wątpił że dwóch aurorów już zaczyna mu współczuć. Cóż.
Poza tym wyjątkowo nie miał siły na rozgadywanie się. Czuł się koszmarnie, gotował od środka. Dreszcze nie ustępowały, a wręcz stawały się coraz silniejsze i choć miał wrażenie, że to niemożliwe - gorączka jakby też rosła.
- Ej, jest tu jakaś szansa na eliksiry lecznicze? - z pytaniem zwrócił się na przeciwną stronę korytarza patrząc na Brendana i Foxa. Matt niby przesiaduje tu częściej i pewnie czasem w nie najlepszym stanie, ale jednak oni powinni chyba lepiej wiedzieć, jak to miejsce działa? W sumie to nie wiedział, nie obchodziło go, kto mu to zorganizuje, potrzebował czegoś. Przez chwilę wahał się czy nie zawołać strażnika, ale w sumie to nie wiedział czy to ma jakikolwiek sens. - Zaraz się ugotuję od środka.
Dodał tak gwoli wyjaśnienia, bo i w głowie kręciło mu się powoli coraz mocniej i przechodziły go od tej gorączki dreszcze. Oparł czoło o kraty, chcąc je choć trochę schłodzić. Widząc, że olbrzym jeszcze nie znudził się bitką, stwierdził jedynie w duchu że dobrze że aurorów jest dwóch. Choć i tak kogoś o takich rozmiarach chyba lepiej nie wkurzać.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Cela nr 35 - Page 5 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Cela nr 35 [odnośnik]29.07.18 12:15
- Mówi w cholernie powalony sposób. Skąd ona to wzięła? Z jakiejś książki? - Zaczepiam Weasleya i w sumie na tym poprzestaję bez względu na to czy jakoś się ten tematem oburza czy nie bo trochę sytuacja się zmienia gdy okazuje się być nas więcej.
Zignorowałem Brendana. Początkowe obwinianie i przyklejanie mu łatki czarnoksiężnika wydało mi się klawą rozrywką. Tym bardziej, że ten zawsze był taki prawy, wręcz niemalże krystalicznie czysty. To było jednak uległo zmianie gdy się okazało, że tam po drugiej stronie jest również Oli. Zrobienie z ryżego głupka na któremu być może należało sprzedać pięść by znormalniał wydawała się nagle atrakcyjniejsza. Zmieniłem więc momentalnie front ignorując ofiarę śmiesznego tylko dla mnie żartu.
- Rudy jest na pewno nie bez powodu - zapewniłem Odgena. Inna sprawa miała się w kwestii Foxa - tego człowieka nie znałem. Choć początkowo wywołał we mnie rechot rozbawienia to zaraz potem autentycznie zaniepokoiło mnie to jak podczas Maga dostał jakiegoś ataku trzęsawicy. Nie chciałem by znajomy mi pół olbrzym się od niego czymś zaraził i miał potem z tego powodu jakieś kłopoty. Przestrzegłem więc przyjaciela.
- Chuj z nią, Odgen, skup się - jak mu dopierdolisz to go dotkniesz. Nie da się walnąć bez dotknięcia, czaisz? A gość może mówić prawdę. Uważaj - tłumaczę, będąc przejętym sytuacją - Chyba, że...masz tam w ścianie kawałek pryczy czy cokolwiek? Weź to wyrwij ze ściany i trzymaj cwaniaka na odległość. Wsuń mu pod żebra jak podejdzie. Będę świadkiem, że się broniłeś - Staram się poprawić sytuację Odgena i dać mu przewagę. To nie tak że wierzę w to co nieznajomy deklarował ale nie miałem możliwości ustalenia w jakim stanie są funkcjonariusze którzy go wynosili ze wzgórza. Dmuchałem na zimne - Jakie spokojnie, kolego, jakie spokojnie! - Wcinam się zaraz po Weasleyu z oburzeniem - Weź lecz tego chłystka trędowatego jak chcesz by było spokojnie - Marszczę gniewnie brwi wyciągając przez kraty rękę i oskarżycielsko, bezczelnie wskazuję winnego.
- Skąd się znacie - warczę zaraz do Bertiego ignorując jego pytanie i stan bo przecież funkcjonował i przytomny był. Byłem zbyt zaoferowany tym, że Weasley i telepak znają Bertiego, a nawet rozmawiają z nim jak z jakimś dobrze znanym towarzyszem czy przyjacielem - Uczęszczacie na jakiś wspólny kurs lukrowania czy też leczycie się u tego samego magopsychiatry? - burczę kąśliwie w stronę kuzyna bo powoli zaczyna mnie też drażnić, że obgadują mnie miedzy sobą gdy tu przecież stoję. Chamsko, panowie.


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Cela nr 35 [odnośnik]29.07.18 12:43
Swary i przekomarzanki wśród zatrzymanych trwały w najlepsze, były też na tyle głośne i emocjonujące, że mężczyźni w ostatniej chwili usłyszeli kroki ciężkich, obutych butów a potem zgrzyt otwieranych drzwi. Na wąski korytarzyk przed celami weszło dwóch umundurowanych magicznych policjantów. Jeden niski i barczysty, z podkręconym wąsikiem i w kwiecie wieku, drugi zaś wysoki, o opływowych kształtach i niezbyt bystrym wyrazie młodej twarzy.
- Pod ścianę, wszyscy! - powiedział tubalnym głosem młodszy ze strażników: robił wrażenie posturą, ale w maleńkich oczkach czaiła się dezorientacja. - Zwłaszcza ty, olbrzymasie. I żadnych numerów, bo nie zawaham się użyć różdżki! - zwrócił się do zahaczającego czupryną o sufit celi Oliego.
- No, nie wszyscy, Dawlish, ten spocony ma zostać przy drzwiach - uzupełnił niższy służbista, wlepiając surowe spojrzenie w słaniającego się Bertiego. - Żadnych pytań, ten kto otworzy twarz, dostanie... - zaczął wojowniczo, uprzedzając żale, pytania oraz pretensje: wiedział przecież, że ma do czynienia z osobami podejrzanymi o uprawianie czarnoksięstwa na Festiwalu Lata.
- Dostanie lepę na pysk! - wszedł mu w słowo zachwycony dryblas, szybko jednak spuszczając wzrok, widząc krytyczne i oburzone spojrzenie przełożonego.
- Dostanie przedłużenie aresztu o następne dwadzieścia cztery. Spokój panowie, chcemy dać temu tutaj złoczyńcy lek. Zrobimy wszystko, żeby dożył sprawiedliwego procesu - wygłosił szybko wąsaty, sięgając do kieszeni po magiczne klucze. Łypnął też na mężczyzn, wchodząc im w ewentualne słowo. Słyszał od innych strażników, że zgromadzeni tutaj bełkotali coś o aurorach i służbach - brednie. W tych czasach należało być ostrożnym i przezornym, a żaden pracownik Departamentu nie używałby czarnej magii na oczach setek ludzi zgromadzonych przy Wiklinowym Magu. - Możesz być nawet samym Grindelwaldem po nieudanym zażyciu wielosokowego albo i synem jakiegoś tam nadętego Malfoya - siedzicie tu wszyscy aż do porannego przesłuchania, żadnych pytań - ryknął, zanim ktokolwiek zdołałby złożyć kolejne zażalenie. Szybko otworzył drzwi celi i upewniając się, że nikt go nie zaatakuje, z zabezpieczeniem w postaci niezbyt rozgarniętego dryblasa, podał Bertiemu eliksir hamujący działanie gorączki. Upewnił się, że ten wypije go do dna, odebrał fiolkę i szybko znów zatrzasnął kraty.
- A ty siedź tam gdzie masz siedzieć a nie tu odstawiasz gawędy, Bott. Oszczędź pyska na jutrzejsze rozmowy z kierownikiem, stęsknił się za twoją piękną mordą - wąsaty i niski zwrócił się do Matthew a jego ton przybrał pewną czułość. Znał już tego jegomościa, nie raz, ba, nawet lubił tego typa spod ciemnej gwiazdy; był przecież stałym bywalcem akurat tego bloku więzienia.
- Dobrze, panowie, życzę spokojnej i upojnej nocy - pożegnał elegancko całą ferajnę, jeszcze raz upewniając się, że kraty pozostają zamknięte, po czym razem ze swym pomocnikiem zniknęli za stalowymi, wzmocnionymi magicznie drzwiami, pozostawiając więźniów samych sobie.

| To jednorazowa interwencja - Mistrz Gry nie kontynuuje wątku, życzy jednak dalszej miłej zabawy.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Cela nr 35 - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Cela nr 35 [odnośnik]29.07.18 16:08
Zaraz. Chwileczkę. Neala. Była na wzgórzu.
I nie tylko ona…
Moje wnętrzności najpierw wykonały kilka piruetów, następnie widowiskowe salto, zwieńczając pokaz rozkraczeniem się w spektakularnym szpagacie. Nie to, żeby Oscar mieszkał u mnie dopiero nieco ponad miesiąc, na dodatek grymasząc, że nie pozwalam mu się widywać z dziadkami i ogólnie niechętnie puszczam go sampoas po mieście, bo anomalia. Nie to, żeby jeszcze nie do końca czuł się w moim towarzystwie swobodnie, a ja stawałem na rzęsach, żeby jakoś świecić przykładem fajnego ojca. Nie to, żeby właśnie był świadkiem tego, jak służby Ministerstwa zgarniają mnie za użycie czarnej magii… Świetnie. Z tym, że nie to było najgorsze. Najgorsza była świadomość, że chłopak został sam, samiuteńki, a wokół anomalie wybijały wszystko, co żywe. A on nawet magii nie mógł używać. Czy w ogóle wiedział jak trafić do domu? Czy może po tym wszystkim uznał, że pryśnie do dziadków, tym samym narażając się na samobójstwo?
Czy ja właśnie zabiłem własnego syna?
Zachowywanie zimnej krwi zwykle przychodziło mi z łatwością. Nie sądziłem, że posiadanie potomka tak bardzo zmieni ten stan rzeczy. Znaczy - z jednej strony wydawał się być zaradny, bałem się jednak, że jego wrodzona krnąbrność ściągnie na niego kłopoty. Albo jakieś gorsze nieszczęście. A przecież nie mogłem tak po prostu zacząć krzyczeć ej, wypuśćcie mnie, bo mam syna.
- Ignoruj go, prędzej czy później mu się znudzi. - starałem się pokrzepić Brendana, wierząc, że jakoś odnajdzie w sobie siłę na zniesienie tego niezbyt wyrafinowanego towarzystwa. Byłem gotów stawać w słowne szranki z inteligencikiem, nawet kosztem skupienia jego uwagi na sobie, byleby tylko zszedł z Weasley’a - chociaż z drugiej strony Brendan był dużym chłopcem i czułem, że wcale nie da się tak łatwo rozłożyć na łopatki. Nikt jednak nie miał prawa naśmiewać się z moich przyjaciół, a już z pewnością nie w moim towarzystwie.  
Skinąłem lekko głową, gdy auror wszedł mi w zdanie, dostrzegając, że własne słowa ugodziły Brendana prosto w serce - zresztą, nie tylko jego. Nie było łatwo żyć z sumieniem obciążonym odpowiedzialnością za śmierć setek ludzi, i nawet jeśli udawało się ujarzmiać kolejne anomalie, nikt nie był w stanie wrócić im życia. - Innym razem. - Uciąłem, niekoniecznie chcąc wdawać się w dywagacje na temat szefowej w zaistniałych okolicznościach.
Gdy Weasley skwitował moje pytanie, nie do końca rozumiałem, co miał na myśli, szybko jednak odkrywając tajemnicę zażyłych rozmów Bertiego i - jak się okazało - drugiego Botta. Matta?  
- A myślałem, że nie można trafić z rodziną gorzej niż ja. - Rzuciłem w zamyśleniu, wierząc, że skoro dla mnie znalazła się nadzieja, to dla Bertiego też jeszcze jakaś była. Z zafascynowaniem przysłuchiwałem się, jak Matt myślał za Olbrzyma. Cóż, raczej nie uśmiechało mi się to, aby celowo go rozjuszać, ani nawet rozjuszać go niecelowo. Logicznym było, że z kimś dwa razy większym od siebie nie miałem bez różdżki żadnych szans - a już z pewnością nie w stanie, w którym się znajdowałem. - Na całe szczęście, nie ruszam się z miejsca. - Podkreśliłem, spoglądając to na Matta, to na olbrzyma o nazwisku Ogden, który może jednak miał wystarczająco oleju w głowie, by wiedzieć, że jeśli sam nie zachowa spokoju, jego odsiadka może się przedłużyć. - Pudło. Próbuj dalej. - Odparłem bystrzakowi - z resztą zgodnie z prawdą - bardziej zainteresowany jego kreatywnością, niż w jakikolwiek sposób urażony domniemanymi przytykami.  
- Żle się czujesz? - Skierowałem pytanie w stronę Bertiego, który faktycznie trochę majaczył i zdawał ledwie utrzymywać świadomość. Nie wiedziałem, co mu było, ale ktoś musiał go zobaczyć. - Halo? Straże?! - Krzyknąłem na tyle głośno, na ile potrafiłem. Nie wiedziałem, czy ktokolwiek zareaguje, ale warto było chociaż spróbować. - Potrzebna pomoc medyczna!
Jak za dotknięciem różdżki, po chwili pojawiła się dwójka strażników. Nigdy za nimi nie przepadałem, a ci byli wręcz sztandarowymi przedstawicielami swojej profesji. Agresywni w mowie, prostaccy i chełpiący się posiadaną władzą. W biurze aurorów każdy wiedział, że zostawali nimi ci, którym inteligencja nie pozwalała ani na łapanie czarnoksiężników, ani chociażby na pracę w magicznej policji. Chociaż, musiałem przyznać - żarcik o pokrewieństwie z Malfoyami nawet mnie rozbawił. No i przynajmniej wykonali swoją robotę. Przez moment wahałem się, czy nie pownienem zapytać ich o Oscara… ale co oni, na Merlina, mogliby zrobić? Musiałem tkwić tutaj, bezczynnie, licząc na łut szczęścia - albo na to, że mój s y n był chociaż trochę rozważny i zadbał o siebie.
Tak, na pewno o siebie zadbał. Spokojnie, Lisie. Jak miałeś trzynaście lat, to nieraz zostawałeś sam. No, może z tą różnicą, że jak miałeś trzynaście lat, to twój własny ojciec nie wywołał anomalii, niszczących wszystko dookoła...


Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
Frederick Fox
Frederick Fox
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 34 (37)
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

fire is catching
and if we burn
you burn with us

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Cela nr 35 - Page 5 Giphy
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2155-frederick-fox#32552 https://www.morsmordre.net/t2178-poczta-fryderyka#33148 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f413-devon-lisia-nora https://www.morsmordre.net/t3769-skrytka-bankowa-nr-605#69393 https://www.morsmordre.net/t2332-freddie-fox#35856
Re: Cela nr 35 [odnośnik]30.07.18 11:05
Kręcę głową na te słowne przepychanki. Oni tu ględzą o jakichś Kościach, gołębiach i innych dziwnych stworach, a tu są ważniejsze rzeczy do obgadania. Na przykład jak stąd czmychnąć z powrotem na festiwal, które laseczki poderwać, czy Eliza nie chciałaby się zabawić - to są prawdziwe problemy. Z drugiej strony rzeczywiście współczuję temu przykurczowi. Rudy bez duszy, bez ręki, bez poczucia humoru - wrak człowieka, nadaje się już jedynie do utelityzacji. Ale nie sadzę się do niego, bo tak sobie myślę, że może ma jakąś zaletę. Na przykład naprawdę jest czarnoksiężnikiem i nas stąd zabierze. Ale coś mu to nie wychodzi, nawet twierdzi, że jest aurorem. Ale ja tam wolę wierzyć Mattowi, bo jego znam, a cała reszta to jakaś nowa, obca i śmierdząca masa, do której zwyczajnie nie mam zaufania.
- Ja tam nie dźwigam żadnych problemów - wtrącam się w któreś słowo, ale trochę wolno, bo za szybko gadają. Mam też ochotę współczuć Mattowi rodziny, ale powstrzymuję się przed paplaniem o tym - jakimś cudem. Jeszcze okazałoby się, że Bott jest przewrażliwiony na punkcie swoich krewnych i wtedy to już nikomu nie mógłbym zawierzyć. Pozostałoby mi przypierdolenie wszystkim jak leci.
Znów myślami powracam do kolegi, który próbuje mi wytłumaczyć pewne fakty. Spoglądam na tego całego Foxa czy jak mu tam i mrugam intensywnie - no bo myślę, co nie. A to nie jest wcale takie proste. W istnej zadumie drapię się po zarośniętej brodzie kalkudecnjując wszelkie ryzyko, argumenty za oraz przeciw. - No jest tu prycza! - stwierdzam uradowany, że w razie czego mam się czym bronić. Staję nawet jakoś tak bliżej niej, żebym mógł dobiec, wyrwać ją ze ściany i rzeczywiście mieć się czym bronić. - Wy już śmierdzicie - stwierdzam na słowa rudego, co to zgrywa takiego chojraka. - Poza tym wiem jak przyrządzić dobrą pieczeń z człowieka - dodaję pewien siebie, z nieodgadnioną miną. Nie wiadomo więc, czy mówię serio czy wcale nie. Tak, wiem, że zaraz się przyczepią, że pieczeń to trzeba upiec, a bez różdżek to jednak słabo, ale wierzcie mi, że jadłem już wiele surowych pieczeni. Nie smakowały najlepiej, ale jak głód do dupy zaglądnie, szczególnie półolbrzymowi, to nie ma zmiłuj. Wpierdalam wszystko jak leci. - Więc ten, nie prowokuj mnie - zastrzegam sobie u blondaska, żeby naprawdę nie ruszał tyłka z miejsca, bo nie ręczę za siebie. W ogóle co jeśli zarazimy się od niego samym oddychaniem jednakim powietrzem? Trochę się cykam, ale staram się nie dać tego po sobie poznać.
Ale wtedy przychodzą te strażniki całe. No wreszcie mnie wypuszczą, tak sobie myślę, ale oni to tylko drą japę. Krzywię się, bo aż mnie uszy bolą. Co za tumany.
- Ależ panie złoty, my z Bottem to prawe obywatelujasy jesteśmy - rzucam, chcąc go trochę udobruchać może. Za resztę ręczyć nie mogę. Jeden wyczarowuje węże, drugi nimi steruje, a trzeci dostaje padaki - takim ludziom ufać nie można. - Ja jestem spocony - dodaję w nadziei, że będę mógł wyjść, ale to nie ja okazuję się tym wybranym. Trochę mi smutno z tego powodu, ale wtedy to ci faceci tak mnie rozbawiają, że aż się śmieję donośnie łapiąc za brzuch. - He, he, he, chyba nigdy ode mnie lepy nie dostaliście - stwierdzam wesolutko, bo naprawdę, mam się bać jakiejś mikro rączki mikro człowieka? Bez jaj. Ech, znowu te jaja. - Ale… - Chcę się już awanturować, bo jak to tak, jestem niewinny, powinni mnie wypuścić. Niestety kraty się nie otwierają, więc przytulam się do nich i patrzę za odchodzącą nadzieją. Czuję się sfrustrowany. - Ja pierdolę - elokententnie podsumowuję całą tą sytuację. Chyba serio wyrwę tę pryczę i kogoś pierdolnę, żeby mi się humor poprawił.


no one cares

Oli Ogden
Oli Ogden
Zawód : zbir
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
- Kup mi whiskey.
- Będziesz pił whiskey? Jest 10 rano.
- W takim razie kup whiskey i płatki.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półolbrzym

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4869-oli-ogden#105453 https://www.morsmordre.net/t4878-nokturnowy-smietnik#105711 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t4880-skrytka-nr-1247#105726 https://www.morsmordre.net/t4879-oli-ogden
Re: Cela nr 35 [odnośnik]01.08.18 1:31
Zatrzymał spojrzenie na Bertiem, wsłuchując się w jego opowieść. Wiedział, że Matt był kryminalistą, ale nie sądził, że w listę w jego przewin wchodzi pranie znikających pieniędzy. Czy wspomniane złoto zniknęło zanim próbował z nim coś zrobić, czy przed?
- Co zrobił ze złotem? - zainteresował się więc żywo, stukając palcami w pręt krat. - Mówisz, że godził się na współudział w napadzie na Gringottę - Bardziej stwierdził, niż zapytał, odnotowując ten fakt w pamięci, pytanie nie miało sensu, Bertie przecież przyznał to wprost. Gobliny dobrze strzegły swojego złota, ale samobójcza próba okradnięcia ich całkiem nieźle korelowała z dotychczasowym życiorysem starszego Botta. - Brat? - zdumiał się szczerze - Z tych samych rodziców? - Jeśli byli jak dwie krople, to były to raczej krople wody i oleju niż wody.
- Nie poznałeś jej - stwierdził, przenosząc wzrok na starszego - pełen przekonania. Nie było przecież takiej sposobności, Neala nie szlajała się w miejscach takich jak on - nigdy. - Serio? - ciągnął rozmowę dalej, nie był przecież głupi -  i widział, do czego Matt próbuje dążyć. - Zawsze próbuje ci mówić, co masz robić? - zapytał więc Oliego, z autopsji wiedział, że wąskie umysły przepadały za przekorą. Matt go tego nauczył. Półolbrzym robił wrażenie - był ogromny - Brendan nie chciał mierzyć się z nim bez różdżki, nie zamierzał go też drażnić. - Widziałeś kiedyś małpę, która do znudzenia powtarza usłyszaną frazę? - zagaił Foxa w odpowiedzi na jego słowa, nie, dobrze wiedział, że starszy Bott się nie znudzi - ktoś powiedział kiedyś, że wielkie umysły nigdy się nie nudzą, jednak to przecież te mniejsze są w stanie zająć się jedną rzeczą na bardzo długo. Skinął głową, nie zamierzając wchodzić w ucięte przez niego dywagacje - towarzystwo nie sprzyjało rozmowom o poważniejszych sprawach. Drgnął, kiedy Bott zapytał o wspólną znajomość - nie odpowiedział jednak ani słowem, pozostawiając tłumaczenia Bertiemu.
I nie zamierzał też sprawiać kłopotów - kiedy strażnicy weszli między cele, Weasley wykonywał ich polecenia - niechętnie, ale bez oporu. Wolnym krokiem przeszedł pod ścianę, wywracając oczyma na miano złoczyńca skierowane do Bertiego. Ze wszystkich zgromadzonych tutaj ludzi i nieludzi: akurat Bertie? Tkwiła pewna ironia w odzywce strażników o Malfoyach, tę jednak zachował dla siebie - nie sądził, by pochodzenie Foxa pomogło mu w miejscu takim jak to. Do rana - wyglądało na to, że musieli przesiedzieć tutaj aż do rana. Świetnie. Milczał, wiedząc, że dyskusje nie miały większego sensu - ktoś musiał poświadczyć ich personaliom, krzykowi nikt nie da wiary.
- Lepiej ci, Bertie? - zapytał, kiedy owi funkcjonariusze opuścili już korytarz. Znał ich dość dobrze, by wiedzieć, że równie dobrze mogli mu podać wodę lub sok dyniowy zamiast odpowiedniego leku, domniemywając, że problematyczny więzień nie będzie znał się na swoich dolegliwościach i odhaczając odpowiedni punkt w raporcie dziennym. A Bertie naprawdę wyglądał źle - nie dostrzegł tego wcześniej.
- To więzienie, tu wszystko śmierdzi. Ale może śmierdzieć bardziej - zwrócił się do Oliego. - Do pieczeni zaś potrzebny jest ogień, którego tutaj nie uświadczysz, ale wszyscy chętnie o niej posłuchamy. Czas szybciej zleci na rozmowach o jedzeniu - nakarmimy przynajmniej wyobraźnię. - Zabiłeś i zjadłeś człowieka, półolbrzymie? Zdecydowanie - powinieneś o tym opowiedzieć, jesteśmy teraz kumplami z celi.


we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3635-brendan-weasley https://www.morsmordre.net/t3926-victoria#74245 https://www.morsmordre.net/t12222-brendan-weasley#376277 https://www.morsmordre.net/f171-devon-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t3924-skrytka-nr-786#74241 https://www.morsmordre.net/t3925-brendan-weasley#74242
Re: Cela nr 35 [odnośnik]01.08.18 8:46
Uśmiechnął się - dość blado przez osłabienie gorączką - na słowa Foxa, trochę z rozbawieniem, bo porównanie jego dość patologicznej ale pełnej miłości rodziny do Malfoyów wydawało mu się niemal abstrakcją. Nie prostował tego jednak, przynajmniej nie dzisiaj, choroba widocznie nieźle sobie radziła z jego naturalnym gadulstwem. Zaraz z resztą Brendan najwidoczniej trochę zbyt poważnie potraktował jego historyjkę sprzed paru lat.
- Zniknęło, oczywiście, a co miało się stać? - spytał trochę zdziwiony tym pytaniem, przecież wszyscy wiedzą jak działa złoto głupców! - Mówię, że dał się nabrać, to wszystko. - stwierdził, wbijając uważne spojrzenie w Brendana. Wkopywanie Matta przed mamą było dla Bertiego niemal sportem - no, odkąd jej nerwy były bardziej skołatane, trochę się w tym sporcie stopowali, nie można jednak powiedzieć że całkiem on wymarł - jednak Bertie na pewno nie powiedziałby nic co mogłoby zatrzymać Matta w Tower. Na pewno nie świadomie w każdym razie. - Ej, Gringott to twierdza, to jak bajanie o pokonaniu smoka przy pomocy miecza. - dodał na powrót już trochę rozbawiony, po czym wzruszył ramionami. Gringotta nikt nie napadł, więc nie było sensu tłumaczyć tego dokładniej. Jego nadal to bawiło, szczególnie mina Matta, kiedy złoto na prawdę zaczęło znikać.
Zerknął na starszego kuzyna, zaraz jednak na kolejne pytanie Brendana znów wzruszył ramionami.
- Nie, nasi ojcowie to bracia. Po prostu wychowaliśmy się razem. - sprostował, rozwijając przy tym swoją wcześniejszą wypowiedź, skoro go pytają. W sumie to nie dziwił się niedowierzaniu Brendana, byli w tej chwili w sytuacji w której nie mogliby bardziej kontrastować. Matt jak w drugim domu, nabijając się z aurorów, Bertie trochę jednak niepewny, nie miał przecież nigdy okazji oglądać tego miejsca inaczej niż ewentualnie jako gość kuzyna.
Kuzyna który właśnie usiłował przekonywać tego gigantycznego kolesia do wyrwania kawałka celi i pobicia nim jednego z aurorów. Genialnie. Uniósł spojrzenie na Botta, przez chwilę zastanawiając się czy to możliwe, że oni jednak nie są rodziną, jednak jakakolwiek logika kazała mu myśleć, że jednak są to chwilowe, złudne nadzieje.
- Matt wyluzuj trochę może, co? On serio to zrobi. - mruknął, starając się mówić na tyle cicho żeby sam olbrzym nie zrozumiał i nie poczuł się sprowokowany. Starał się być głosem rozsądku w głowie starszego kuzyna, choć po pierwsze rozsądkiem był niezłym, po drugie Matt raczej nie wyglądał jakby chciał takiego głosu słuchać. Warto jednak próbować, bo jak ten gigant napadnie na Foxa to wiele z tego drugiego nie zostanie.
- Głównie klub pojedynków. Są dobrzy. - odpowiedział na zadane pytanie, wzruszając przy tym ramionami. Był kiepskim kłamcą, ale w sumie nie było to jakieś szczególne kłamstwo, faktycznie ich tam widywał - niekiedy zostawał, żeby oglądać cudze walki, chwilami myślał o tym żeby zagaić któregoś z aurorów o trening. A że pojawia się tam dość aktywnie Matt wiedział, bo i nie tak dawno słuchał tony przechwałek na temat jego miejsca w rankingu.
- Masz te same geny, wiesz że magipsychiatra co najwyżej rozłożyłby ręce. - dodał, uśmiechając się przy tym pod nosem. Dalej jednak znów zerknął na Foxa, cholera źle to mało powiedziane. Ten chyba jednak załapał bo zanim Bott odpowiedział, Fred zaczął wzywać straż - która a jakże, zjawiła się.
Nie stawiał oporu, nie buntował się, w sumie to nawet się nie odezwał ciesząc się jedynie, że faktycznie dostanie eliksir leczniczy. Z każdą chwilą czuł się gorzej, miał wrażenie że zaraz wygotuje się od środka, że powietrze dookoła jest dziwnie zimne. Wypił wszystko troche zdziwiony, że ktokolwiek sądzi, że trzeba go pilnować i znów oparł się o ściany.
Eliksir był dość paskudny, potwornie glutowaty i w sumie to połknięcie go było nie było za przyjemne, jednak już po chwili poczuł się dziwnie. Gorączka nie zniknęła - nie mogła tak po prostu zniknąć - jednak po dłuższej chwili Bott mógł poczuć, że maleje. Powoli, powoli ale malała.
- Tak. - przetarł twarz z potu i odetchnął. - Dzieki.
Dodał jeszcze po chwili w kierunku Foxa. W sumie to mógł próbować wcześniej ich po prostu zawołać, ale nie spodziewał się, że faktycznie ktoś by przyszedł z medykamentami. Nie ważne jednak, grunt że przestawał się gotować.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Cela nr 35 - Page 5 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Cela nr 35 [odnośnik]05.08.18 0:26
- Co zrobił ze złotem?
Prychnąłem kpiąco na niezdrowo podniecającego się Weasleya kiwając z dezaprobatą głową i to, że Bertie w ogóle próbował mu cokolwiek wytłumaczyć.
- Weź Bert, na chuj z nim w jakąś polemikę wchodzisz. Jest popierdolony. Nic nie wie o życiu. Umie być tylko kodeksem na nogach i w zasadzie tylko to mu wychodzi - wychodziło mu w zasadzie dużo więcej, czego mu zazdrościłem. Nie było jednak mowy bym się do tego przyznał bądź jakkolwiek to honorował jakimkolwiek szacunkiem. W tym momencie błyszczał jak dla mnie upośledzeniem, które zamierzałem wytłuszczać. Nie wiem czy mi się to miało znudzić przez noc. Tym bardziej, że towarzyszył mi Odgen. Co prawda biedak utknął z tymi oszołomami ale co zrobić.
Tak trochę z opóźnieniem do mnie doszło to że Bertie identyfikował się ze mną... tak blisko. A może też po prostu nie zwróciłem na to uwagi bo faktycznie, było to poniekąd dla mnie naturalne. Wujostwo bardzo starało się mnie trzymać możliwie jak najdalej od niefortunnie zakochanego ojca i Noturnu. Przez to rodzina Bertiego oraz on sam był mi dużo bliższy niż moja własna. A jak ja zareagowałem? Oczywiście skrzywiłem się na te rewelacje dotyczące naszego pokrewieństwa które upubliczniał
- O kurwa, Bert... weź przestań... - jęknąłem jakby mi jakąś niewybaczalną krzywdę i wstyd robił. Bo tak w sumie było. Nie poświęciłem mu po tym większej uwagi. Zachowywał się trochę apatycznie ale pies go trącał za ten przypał. W ogóle to Olie tkwił w większym gównie przez tego pseudo śmieszka chorego na coś co tu się wygrażał.
- Matt wyluzuj trochę może, co? On serio to zrobi.
- To jak on ma się niby przed nim bronić? Ma się mu tak dawać? Przecież jest ofiarą - ale ten nic nie wiedział o życiu. Do tego Odgen nie do końca był najbardziej kumaty ale ja nie zmierzłem pozwalać na to by go tak urabiali. To był mój ziomek. Szczęście w nieszczęściu napięcie zdawało się zostać nieco rozrzedzone przez szwadron strażników którzy przybyli dopilnować że okrutny przestępca w postaci Bertiego dożył odpowiedniego osądu. Dobrze mu tak nawet za te takie głupoty co gadał.
- Myślisz, Bert, że to samo przekazali twojej matce? Jeśli tak to faktycznie po jej rozmowie żaden magopsychiatra ci nie pomoże - zauważyłem kąśliwie bo sam mi przytyk wystosował ale tak owzroczyłem go przezornie nieco uważniej czy faktycznie wygląda lepiej. I co ten Wesley kurwa nagle taki troskliwy. Niech się zajmie lepiej swoim swoim przyjacielem który może skończyć z pryczą pod żebrem. Z podejrzliwością ściągam brwi i słucham tego Brendana który nagle jakoś się ożywił. O co mu chodziło - Też cie jakaś gorączka chwyciła, Weasley?

|sorka za jakość x.x


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Cela nr 35 [odnośnik]08.08.18 23:03
Opadł niemal bezwładnie, przysiadając pod zimną ścianą Tower, kiedy ucichły ostatnie odgłosy świadczące o bliskości strażników. Nie, zamknięcie w więzieniu z absurdalnych powodów nijak mu nie leżało, ale nie zamierzał też utrudniać pracy tych przygłupów - odkąd chaos opanował świat, który dotąd znali, rozpoznanie nieumyślności od umyślności stawało się coraz trudniejsze - nie można było za to nikogo winić. Nikogo oprócz nich samych, bezwiednie spojrzał na Foxa, choć ten nie miał przecież wglądu w jego myśli.
- A zanim zniknęło? - dopytał, podnosząc z ziemi nieduży kamień i obracając go w dłoniach przed sobą - gdyby zebrać ich wystarczająco dużo, mogliby zagrać w kulki. Wygląda na to, że nie czekało ich tutaj za wiele rozrywek - brak miejsca nie pozwalał nawet rozprostować kości. Złoto leprechaunów znikało po pewnym czasie, dość długim, by można je było wcisnąć naiwnym handlarzom, choć raczej nie sprytnym goblinom  - bardzo dobrze rozpoznawały falsyfikaty, znały się na swojej robocie. - To do niego całkiem podobne - dodał, wciąż omijając samego zainteresowanego - nie tyle walka ze smokiem, co bajanie i stawianie sobie niemożliwych do realizacji i sprzecznych z prawem celów. W gruncie rzeczy nic w tym chlubnego, ale mogło powiedzieć o człowieku dużo. O starszym Bocie - w kontraście - zdanie miał najgorsze. Zatrzymał na nim spojrzenie, słysząc ciąg inwektyw pod swoim adresem, uszy neico więdły od języka rynsztoka, ale poza tym - miał rację. Wychodziło mu w życiu tylko bycie aurorem - ale za to wychodziło mu to cholernie dobrze.
- Naprawdę? W jednym domu -  w tym samym okresie? - kontynuował niedowierzanie, przyjął naturalnie informację o ich pokrewieństwie do wiadomości już za pierwszym razem, ale im dłużej patrzył na Matta podjudzającego półolbrzyma do próby mordu i Bertiego siedzącego po drugiej stronie krat, tym większe poczucie absurdu zaczynało go otaczać.
Nie zareagował na przedstawienie go jako członka klubu pojedynków, jakiekolwiek przytaknięcie czy próba uwiarygodnienia gładkiego kłamstwa z jego strony jedynie utrudniłaby sytuację - i zdawał sobie z tego sprawę. Matt nie należał do ludzi, którym ufał - ani do ludzi, którzy powinni kiedykolwiek dowiedzieć się o Zakonie Feniksa. Ani on sam  - nie był wcale dobry w pojedynkach, Bertie znacznie przewyższał go umiejętnościami.
- To gorączka złota, Bott - odpowiedział bez zastanowienia, na krótko przenosząc spojrzenie na półolbrzyma. Jeśli sądził, że lekko zapomni mu wpadkę ze znikającym złotem - grubo się mylił.


we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3635-brendan-weasley https://www.morsmordre.net/t3926-victoria#74245 https://www.morsmordre.net/t12222-brendan-weasley#376277 https://www.morsmordre.net/f171-devon-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t3924-skrytka-nr-786#74241 https://www.morsmordre.net/t3925-brendan-weasley#74242
Re: Cela nr 35 [odnośnik]08.08.18 23:05
- Spokojnie. Ja też nie chcę, żeby śmierdziało tutaj bardziej. - Odparłem Ogdenowi, który się cykał, że go sprowokuję. No przecież nie chciałem go zabić przez dotyk, prawda? Nie łudziłem się jednak, żeby załapał moje słowa. Bariery wyobraźni czy coś w tym stylu.
Słowo Obywatelujasy przykuło moja uwagę. Znaczy, że stali bywalcy? W zasadzie by mnie to nie dziwiło. Ale jednocześnie trochę zasmuciło. Skoro bez przerwy muszą przymykać tego Olbrzyma i Matta, czemu nikt nie zostawi ich profilaktycznie na dłużej? Czy w tym kraju w ogóle jeszcze cokolwiek działało? Więc na Olbrzymowe ja pierdolę to aż niemo pokiwałem głową, chociaż Ogden nie mógł wiedzieć, czemu tak sobie kiwam. Pewnie jeszcze zaraz pomyśli, że to prowokacja. Albo atak mojej choroby… chociaż nie. Był na to raczej zbyt mało bystry. Bott musiałby mu wpierw zwrócić na to uwagę.
- No weź, Brendan. Nie obwiniaj go za rodzinę. - Westchnąłem, ale tak ze zrozumieniem. Braterskim. Trochę się poczułem w obowiązku do stanięcia w obronie Berta. Byłem najlepszym przykładem na to, że rodziny się nie wybiera. - Zaraz… myślałem, że jestesmy w Tower, nie w cyrku. - Odparłem na pytanie Weasley’a, w lot łapiąc jego tok rozumowania. Prawdopodobnie miał rację, a ja być może posiadałem wzmożoną odporność na zaczepki niskich lotów. Zupełnie jak na pierwszym roku w Hogwarcie. - A ty Bott? Co umiesz? - Wciąłem mu się w słowo, kierując wzrok na Matta. No, niech zabłyśnie. - Pochwal się, wszyscy chętniej posłuchamy o kimś ciekawym. Dla odmiany. - No pojechał mocno, aż mi się krew w żyłach zagotowała, a różdżka sama wysuwała z rękawa… Nikt nie miał prawa obrażać moich kumpli. Żodyn. Matt nie musiał też wcale wiedzieć, że byłem aurorem. I jak bardzo mogłem mu uprzykrzyć życie. Zwłaszcza, jeśli zamierzał się przyznawać do kolejnych występków... 
Ulżyło mi, kiedy Bertie sensownie wybrnął z tej całej znajomości. Zuch chłopak. Tylko nie podobało mi się to, jak starszy Bott traktował kuzyna. Zrugał go przy kolegach, raczej nie okazywał członkowi swojej rodziny zbyt wiele szacunku i aż mi się szkoda zrobiło tego Berta, który najwyraźniej go lubił, a pomimo wysokiej gorączki starał się zachowywać zdrowy rozsądek. Bo Matt z pewnością go nie posiadał. Zachodziłem w głowę, o co na dobrą sprawę mu chodziło, kiedy tak zajadle stawał w obronie Olbrzyma, który przez swój wygląd raczej bronił się sam. Łypnąłem na niego, zastanawiając się, czy przypadkiem nie uciekł z jakiegoś oddziału zamkniętego w Świętym Mungu. O czym on mówił? Czy po prostu chciał sobie poobrażać Ogdena, licząc, że ten niczego nie zauważy?
- Twój kumpel właśnie nazwał cię ofiarą. - Podkreśliłem, nie ruszając się z miejsca. - Ja bym się poważnie zastanowił, czy nadal jesteście kumplami. - Olbrzym może i potrzebował myśliciela, ale chyba nie niańki? Na dodatek takiej, która stawia go w roli słabszego?


Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
Frederick Fox
Frederick Fox
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 34 (37)
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

fire is catching
and if we burn
you burn with us

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Cela nr 35 - Page 5 Giphy
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2155-frederick-fox#32552 https://www.morsmordre.net/t2178-poczta-fryderyka#33148 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f413-devon-lisia-nora https://www.morsmordre.net/t3769-skrytka-bankowa-nr-605#69393 https://www.morsmordre.net/t2332-freddie-fox#35856

Strona 5 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Cela nr 35
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach