Wydarzenia


Ekipa forum
Flamborough
AutorWiadomość
Flamborough [odnośnik]12.12.18 2:45
First topic message reminder :

Flamborough

Niewielka mugolska wioska Flamborough położona jest nad wschodnim wybrzeżem hrabstwa Yorkshire; zamieszkuje ją tylko kilku czarodziejów oczarowanych rybołówczymi możliwościami umiejscowionego tutaj morskiego brzegu. Czasem dopływają tutaj nawet jeżanki. Punktem nawigacyjnym tego miejsca jest błyskająca bielą latarnia morska z 1669 r. Zachwycająca przyroda nosi znamiona dzikiej, woda wydaje się przejrzysta, a roślinność nienaruszona - zwierzęta też śmielej wynurzają się z zarośli. Niewielu tu turystów, niewiele więcej mieszkańców.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Flamborough - Page 6 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Flamborough [odnośnik]18.06.22 14:41
Nie spodziewał się, że pierwszym, co spotka go po przekroczeniu progu będzie rzucająca mu się na szyję Thalia Elisa. Pocałunki składane na jego policzkach zdziwiły go na tyle, że w jednym momencie urwał klejoną przez siebie odpowiedź na pytania Goshawka...
— Nasi policjanci lubują się w dokumenta— — a tak przynajmniej wyobrażał sobie Szwajcarię z kilku porozrzucanych po latach i miejscach anegdotek, które miał okazję usłyszeć, chociaż przede wszystkim wtedy, gdy mieszkał jeszcze na stałe w Londynie, w trakcie odbywania kursu alchemicznego. Szwajcarzy odwiedzający Anglię zawsze byli tacy... sztywni, ale w sposób zupełnie różny od anglików właśnie i wyglądali na tych, którzy lubili aż za bardzo dociekać do źródła wszechrzeczy. Nie miał jednak okazji dokończyć myśli, bowiem ciało zareagowało od razu, objął więc swą żonę w pasie, przymknął nawet oczy, gdy ze zdziwienia przeszedł w rozbawienie, bowiem wszystko to było przecież grą, w dodatku w jego mniemaniu niespodziewanie groteskową. Powoli odsunął z twarzy pani Koch zagubiony kosmyk włosów, przypatrując jej się z dumą (z wykonywanego zadania) i zadowoleniem (że nie spotkali jednak tych policjantów), po czym złożył na jej czole drobny pocałunek. — Już, już, kochana. Mówiłem, że załatwimy to prędko i już jestem. Nic nam nie grozi — mówił miękko i cicho, głaszcząc powoli włosy swej tymczasowej żony. Po chwili jednak przeniósł spojrzenie na Clemensa, uśmiechając się do niego przepraszająco. Wykonał także rękami drobne drgnięcie, jakby chciał je rozłożyć w wyrazie pewnej niemocy, zaraz znów spoglądając wymownie na przyklejoną do jego boku żonę.
Tak, panie Goshawk, sam pan widzi...
— Oczywiście, przejdźmy więc do konkretów. Pozwól, najdroższa — uśmiechnął się dość szeroko, choć tak naprawdę wolałby zniknąć z tego miejsca, zanim pojawi się policja. Na całe szczęście zdołał rzucić na siebie zaklęcie utrudniające zapamiętanie twarzy, więc może nie powinno być tak źle? Przechodząc do części, w której mieli ubić targu z Goshawkiem, przyjrzał się ochroniarzom pana domu, darowując przyjemny uśmiech także i w ich stronę. — Mam nadzieję, że nie byłaś dla panów zbyt dużym utrapieniem — och, jak ludzie mogli się mylić... Na całe szczęście nawet jeżeli by chcieli, mężczyźni nie zareagowali w sposób przesadnie wymowny. Prawdopodobnie sama obecność Clemensa Goshawka sprawiła, że nie chcieli specjalnie obrażać jego szanownych gości.
Targ został ubity, podrobiona biżuteria sprzedana, a nawet magipolicja zdążyła się zjawić, by spisać zeznania. Castor opowiedział o sprawie w sposób, który prawdopodobnie umniejszał znaczeniu pojawiającej się masy, tak, jakby była to swego rodzaju turystyczna atrakcja, coś, co dodawało temu miejscu niezwykłego charakteru. Nie zwracał przy tym uwagi na Goshawka, który mógł być podobnym stanem sprawy znów zaniepokojony, bowiem wyglądało na to, że Elisa stęskniła się za swym mężem wyjątkowo, a mąż z kolei nie chciał zmuszać jej do czekania zbyt długo.
Gdy wreszcie udało im się wyjść z domu Goshawka i odejść na większą odległość, Castor wyciągnął z kieszeni coś jeszcze. Po rzuconym niewerbalnie zaklęciu finite w jego dłoniach pojawiło się coś większego. Karwasz, przygotowany specjalnie dla Thalii.
— Popatrz, z tobą też mogę ubić targ — zaśmiał się cicho, gdy znajdowali się w tym samym miejscu, w którym odbyli wcześniejszą zbiórkę z Floreanem. — Proszę. Niech się nosi i przepraszam, że tyle mi to zajęło. Nigdy wcześniej nie pracowałem z karwaszami, ale... Jestem z niego dumny. Noś jak najczęściej możesz, a przynajmniej przez najbliższy miesiąc. Do kolejnej pełni powinien nabrać odpowiedniej mocy.

| przekazuję Thalii runę szczególnej krwi (genetyka metamorfomag)


Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami.
Oliver Summers
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt.
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9918-castor-sprout#299830 https://www.morsmordre.net/t9950-irys#300995 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f444-dolina-godryka-ksiezycowa-chatka https://www.morsmordre.net/t9952-skrytka-bankowa-nr-2255#301004 https://www.morsmordre.net/t9951-oliver-summers#300999
Re: Flamborough [odnośnik]29.06.22 23:12
Wyciągnąłem przed siebie dłonie, zauważając, że zaczęły lekko drżeć z nerwów. Włamywanie się do cudzych domów, kradzież, kłamstwa – niby w dobrym celu, ale i tak nie czułem się z tym najlepiej. Tak wiele rzeczy mogło pójść nie tak. Stałem samotnie za pniem drzewa i obiecywałem sobie, że nigdy więcej. Wraz z nabraniem doświadczenia podobne akcje wcale nie stały się dużo prostsze – wręcz przeciwnie, byłem jeszcze bardziej świadomy zagrożenia, a moja wyobraźnia podsuwała mi tuzin złych zakończeń. Nie nadaję się do walki, tak naprawdę nigdy się nie nadawałem, wolę coś budować a nie burzyć. Przerwałem ten wir myśli dopiero wtedy, kiedy do moich uszu dotarł dźwięk zbliżających się kroków. Najpierw wyjrzałem niepewnie zza drzewa, nie mając pewności, czy to osoby, na które czekam. To jednak byli oni, cali i zdrowi. Odetchnąłem z ulgą, przywdziewając na twarz lekki uśmiech. – Wszystko w porządku? – Upewniłem się, jeszcze raz mierząc ich wzrokiem. Już otworzyłem usta, żeby opowiedzieć im o swoich przygodach, ale dość szybko uznałem, że to nieodpowiednie miejsce, dalej niebezpieczne.– Lepiej od razu stąd odejdźmy – mruknąłem, po czym szybkim krokiem oddaliłem się od domu naszej dzisiejszej ofiary.
Jego gabinet praktycznie w ogóle nie był zabezpieczony – zacząłem, kiedy już poczułem się bezpieczniej. – Musiałem trochę się naszukać, ale w końcu znalazłem – wyjąłem zza pazuchy dość grubą teczkę z dokumentami niczym największe trofeum. – Składam na twoje ręce – podałem ją Thalii, ona najlepiej będzie wiedziała co z nią zrobić. – Powieliłem za pomocą geminio, więc jutro zniknie. Trzeba się z tym szybko zapoznać albo powielić w bardziej trwały sposób – wyjaśniłem, nie chcąc, żeby teraz te ciężko zdobyte informacje się zmarnowały przez zwykłą nieuwagę. – Kradzież z wami to była czysta przyjemność! Chodźmy coś zjeść, nie dajcie się namawiać – dodałem już luźniej, bo faktycznie mi ulżyło, że mimo wszystko nasza akcja skończyła się pomyślnie. Pogoda była całkiem znośna, a towarzystwo zacne – nawet w tak kiepskich warunkach życia coś nam się od niego należało.

zt x3


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Flamborough - Page 6 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Flamborough [odnośnik]14.09.22 23:42
25 kwietnia?

Długie przebywanie w Anglii zawsze budziło w nim tęsknotę za Norwegią - za historią i kulturą, za tym czego w rzeczywistości nie był w stanie doświadczyć w pełni, mieszkając pomiędzy tymi dwoma miejscami. Odrobina Norwegii, odrobina Anglii. A jednak Wyspy Brytyjskie były pełne historii z krajów nordyckich, która była pozostałością po najazdach wikingów. Może było to pewnego rodzaju satysfakcjonujące? Że niegdyś zwykli przybysze w łodziach byli w stanie zasiać terror w tym miejscu.
To było jedno z tych miejsc, w którym podbój Yorku swego czasu się rozpoczął. Na wybrzeżu i w mieście Flambourough wciąż powinno być wiele śladów i pozostałości po ludziach z północy. Runy, zaklęcia, a może i pewnego rodzaju artefakty? Nikt nie mógł być pewny czy uda im się coś tutaj znaleźć - ale mogli przecież spróbować.
- Dobrze cię widzieć. Nie miałem jeszcze okazji ci pogratulować odznaczeń, a stanowczo warto to zrobić osobiście - powitał Zacharego, uścisnąwszy mu dłoń, kiedy tylko usłyszał jego nadejście. Mieli spotkać się na miejscu - a miał nadzieję, że miejsce o którym sam niedawno przeczytał w notatkach własnego dziadka, również przypadkiem do gustu ordynatorowi Munga. - I mam nadzieję, że nie będziesz miał nic przeciwko zejściu w podziemia dzisiaj. Niedaleko jest jaskinia, w której podobno leczono rannych. Z notatek wynika, że nie tylko ich leczono, ale również i wzmacniano. Nie znam się na samym leczeniu, na eliksirach... i nie mogę być pewny czy te wzmocnienia to nie błąd w transkrypcji. Ale mam nadzieję, że uda nam się to rozszyfrować - przyznał, jak zwykle w podobnych podróżach zaopatrzony w torbę pełną książek - słownik norweski, ale i jego własne notatki nie tylko odnośnie run, ale i odnośnie samego języka staronordyckiego. W rzeczywistości przecież tłumaczenia zawsze były problematyczne - a może raczej wymagające? Tym bardziej, kiedy odbywały się w terenie.
Wciąż brakowało mu praktyki w terenie - w takich miejscach, odnośnie czytania magii i klątw nałożonych na większy teren. Wszystkie znaki nie były tak wyraźne jak te na przedmiotach - magia rozchodziła się w zupełnie inny sposób przez różne organizmy i rośliny otaczające to miejsce.
Wzdrygnął się na myśl o obecności zwierząt tutaj. Miał szczerą nadzieję, że w podziemiach nie spotkają większych niespodzianek ponad nietoperze czy pająki. No i szkielety. Tego również mogło być tam sporo.
Chociaż czy mógł to stwierdzić? Czy mógł być pewny swoich założeń?
- Nie jest pewne czy nazwa tego miasta pochodzi od imienia postaci z sagi, czy jednak przez broń, którą posługiwano się podczas najazdów norweskich najeźdźców. Ah, podobno od geirr lub kesja, później zmieniając nazwę, kiedy Anglicy odbili miasto, ale i wybrzeże. Wciąż pozostaje pytaniem czy broń Norwegów nie była wzmacniana lub zaklęta? Runami lub magią? A może to Anglicy byli tak słabi? Jednak jest niezwykłym osiągnięciem wprowadzenie tak wielkiego terroru i odbicie terenów, przybywając w zaledwie drewnianych łodziach - choć z pewnością jest to nie zwykła sztuka, a wątpię aby było wielu rzemieślników i cieślów dorównujących tym pochodzących ze Skandynawii, kiedy wyruszali w nich w podróż po całym świecie i wszystkich niebezpiecznych wodach... - skupił się na opowiadaniu odrobiny historii, z którą jednak czuł się tak blisko - fascynowała go i podziwiał podobne osiągnięcia. Było to czymś, o czym czasem mógł zapomnieć, że nie każdy podzielał jego pasje. Dopiero po chwili zorientował się, że zbyt mocno skupił się na wywodzeniu nazwy miasta, w którym się znaleźli, kiedy kierowali swoje kroki na wybrzeże. Miał nadzieję, że jaskinia znajdująca się w okolicach plaży, nie będzie zalana.
- Jakie masz dalsze plany po odznaczeniu, które dostałeś? Odpocząć, skupić się na swojej pracy w Mungu? Dalszym działaniu dla sprawy? - dopytał, nie spoglądając jednak na Shafiqa - bardziej skupiając się, aby nie potknąć na kamienistej drodze.


I den skal Fienderne falde

Dalens sønner i skjiul ei krøb
Oyvind Borgin
Oyvind Borgin
Zawód : Pracownik Borgin and Burkes, specjalista od run nordyckich
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Hide away the proof that I had loved you
Never see the truth, that final breakthrough
OPCM : 7
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 9 +2
CZARNA MAGIA : 16 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11114-oyvind-borgin#342285 https://www.morsmordre.net/t11189-frode https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f419-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t11191-skrytka-bankowa-nr-2433#344452 https://www.morsmordre.net/t11190-oyvind-borgin#344451
Re: Flamborough [odnośnik]13.11.22 9:49
Miejsce, do którego Zachary został zaproszony przez Oyvinda stanowiło dla niego zagadkę. Z całą pewnością niosło mnóstwo inspirujących znaczeń, zostało naznaczone historią dostatecznie mocno, by kogoś takiego jak Borgin zainteresować tak mocno, że zechciał tutaj przybyć. Niewątpliwie miejsce to miało w sobie coś z nordyckiego charakteru, choć Shafiq nigdy nie odwiedził zimnej, skalistej Skandynawii. Dalekie wycieczki na przesiąkniętą mrozem Północ nie były źródłem jego zainteresowania. Tym bardziej nie był skory do nurzania się w odmętach, co do których nie było pewności, że mogły odbić się na Zacharym w sposób niosący wymierne korzyści.
Milczący uścisk dłoni był jedyną reakcją, wraz ze skinieniem głowy, który ofiarował Borginowi w momencie przybycia. Otrzymane odznaczenia, powód do dumy, zostały w gabinecie na Wyspie, a najwierniejszy sługa Shafiqa miał za zadanie przygotować reprezentacyjną szatę, na której mogły lśnić podczas publicznych wystąpień. Nie myślał jednak zbyt wiele o własnej, stale rosnącej pozycji pośród angielskiego społeczeństwa. Niezmiennie pozostawał zaangażowany w pracę, laury i peany przyjmując pokornie. Osobiste rozterki znikały za potokiem nowych wyzwań, których podejmował się każdego dnia, nawet dzisiaj, służąc radą i wiedzą w zakresie magicznego lecznictwa.
Zabrałem słownik i sylabariusz medyczny, ale w kwestii języka zdaję się na twoją wiedzę — odpowiedział jedynie, poklepując lekko torbę odznaczającą się pod cieplejszą abają. Schodzenie do jaskini, nie wiadomo jak głębokiej i jak rozciągającej się wokół mugolskiej wsi. — Wzmocnienie może przybrać różnoraką formę i słowo to będzie pasować niemalże w każdym kontekście powszechnie używanej magii leczniczej. Większość zaklęć opiera się na tym. Magia uzdrowiciela przenika naturalny układ meridianów rannego. Wzmacnia go. Przynajmniej w teorii. W praktyce to rozległość odniesionych obrażeń stanowi problem, przez który wzajemne przenikanie magii, a w konsekwencji wzmacnianie nie jest tak efektywne, jak byśmy sobie tego życzyli. Nawet po zasklepieniu rany i zamknięciu wszystkich obiegów potrzeba czasu na odzyskanie równowagi. Magia, w jakiejkolwiek formie, użyta na kimś innym zaburza równowagę. Wychyla naturalny balans i... to w zasadzie zależy. Nawet najprostsze zaklęcie pobudzającego obieg krwi w ciele może być zabójcze. — Wywód Zachary'ego potoczył się zaraz po wstępnym nakreśleniu tematu przez Borgina. Sam zakreślił kwestię wzmocnienia w działalności magoleczniczej, lecz jednocześnie pozostawiał odpowiednie pole do teoretyzowania. Jeśli mieli trafić na coś, co nie znajdowało się na kartach powszechnej historii, to z całą pewnością nie stosowało się do przyjętych standardów. Ani tym bardziej do uzdrowicielskich tradycji Egiptu, na których Zachary opierał całą swoją działalność.
Skłoniłbym się ku wersji, w której czarodzieje maczali w tym palce — skomentował krótko, powoli brnąc za Oyvindem po skalistym wybrzeżu. Nie wiedział, gdzie był prowadzony. Wiedział tyle, że musiał uważać na własne nogi. Skręcona kostka nie przysłużyłaby się w żaden sposób, choć nastawiłby ją w mgnieniu oka. Naturalny czas na rekonwalescencje musiał istnieć w każdym procesie leczenia. Sama magia pozbywała się doraźnych skutków. Resztą była odpowiednia profilaktyka.
Lepiej skup się na znalezieniu tej jaskini — wymamrotał. — Wciąż trwa wojna. Odpoczynek nadejdzie w chwili, kiedy ją wygramy. — Odpowiedział, nie siląc się na odpowiadanie na zadane pytania. Cokolwiek Zachary by nie powiedział, nie miało to w tej chwili najmniejszego znaczenia. Przybyli w to miejsce w konkretnej sprawie, choć Shafiq nie do końca zdawał sobie sprawę, jak mógłby swoją wiedzą przysłużyć się, nie znając ani nordyckiej historii, ani języka. Tę sprawę zrzucał na ręce Borgina; cóż innego miał zrobić.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Flamborough - Page 6 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Flamborough [odnośnik]13.11.22 9:49
The member 'Zachary Shafiq' has done the following action : Rzut kością


'Zdarzenia' :
Flamborough - Page 6 6VHd3k8
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Flamborough - Page 6 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Flamborough [odnośnik]22.02.23 11:57
Eulalia Wilkes często zapuszczała się w tę okolicę. Wybrzeże Yorkshire znała jak własną kieszeń, to tu się urodziła - niemal dosłownie, w portowej wioseczce na południu hrabstwa - to tu wychowała, wśród fal, wilgoci i woni ryb, i to tutaj kontynuowała swoje dorosłe życie, spełniając się jako zielarka i handlarka ingrediencjami. Zielarka nieoczywista, bo spędzająca większość czasu właśnie na brzegach morza, a nie w leśnej gęstwinie. Tam również się pojawiała, znała się doskonale na magicznej florze tej części Wielkiej Brytanii, lecz to rośliny i ingrediencje związane z wodą należały do jej ulubionych. W życiu tlącym się w tak trudnych warunkach było coś fascynującego, a choć morskich potworów bała się niezmiernie, ciągle wierząc w opowieści babki o przerażającym krakenie żerującym niedaleko wioski, to lęk nie przeszkodził jej w ciężkiej pracy. Tego poranka również obudziła się wcześnie, by ją wykonać. Ubrała się ciepło, nałożyła na siebie zaklęcia chroniące przed wilgocią i warunkami atmosferycznymi, przez ramię przełożyła skórzaną torbę i wyruszyła na łowy.
Zaskakująco owocne. Zdołała zebrać kilka rodzajów magicznych alg i skorupiaków, wyrzuconych na brzeg, tak samo jak bielonego drewna; szukała w skupieniu kolejnych ingrediencji, nie chcąc przegapić kolejnego podarku natury, gdy jej wzrok natrafił na coś trudnego do ominięcia. Z początku uznała to za zwinięte śmieci, kupę szmat, lecz z każdym krokiem, który przybliżał ją do dziwnego znaleziska, coraz bardziej pojmowała, że ma do czynienia z człowiekiem. Nie leżał blisko brzegu, wydawał się też suchy, ale się nie poruszał. Eulalia szybko podbiegła do leżącego nieznajomego, pochylając się nad nim i szarpiąc go za ramię.
- Halo, słyszy mnie pan? Czy wszystko w porządku? - zapytała przejętym głosem, przyglądając się twarzy mężczyzny. Wisiała tuż nad nim, a rude włosy spływały w dół, na jej ramiona. Wilkes była ruda, piegowata, pulchna, średniego wieku, wzrostu i wagi; ot, zupełna przeciętność, przeciwieństwo egzotycznie wyglądającego nieznajomego w drogich, choć brudnych ubraniach, którego właśnie próbowała ocucić.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Flamborough - Page 6 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Flamborough [odnośnik]22.02.23 21:42
Nie wiedział, kiedy pojawiło się nagłe wyostrzenie zmysłów. Nienaturalne, obce, pochodzące z zewnątrz; tej jednej kwestii był pewien, gdy nawet własny oddech stał się trudny do zniesienia, a kąciki oczu spowiły łzy, kiedy odbite światło zaatakowało źrenice. Płonące, szmaragdowe spojrzenie oślepiało. Łoskot łańcuchów ogłuszał w akompaniamencie ryku bestii, a ciemność coraz mocniej napierała, bez trudu przekraczała niewidzialną, utkaną z własnych nerwów oraz doświadczenia barierę, by przełamać ją i wedrzeć się do środka, niszcząc, krusząc równowagę spokoju, czyniąc go coraz mniejszym, bezradnym. To poczucie było ostatnim, którego doświadczył nim nagle świadomość osunęła się w mrok; nie wiedział na jak długo.
Ocknął się nagle. Kurczowo złapał oddech, próbując się poruszyć. Rozmazane spojrzenie zamiast szmaragdowej zieleni chłonęło czerwień, a może to był brąz. Potrzebował dłuższej chwili nim wzrok odzyskał dawną ostrość i pozwolił dostrzec pulchną twarz otuloną rudymi włosami. Nie poruszył się, choć ciało z wolna łaknęło wyrwać się i odzyskać własną, osobistą i bezpieczną przestrzeń. Wziął kolejny oddech i powoli zaczął oceniać własny stan, upatrując wszelkich złamań oraz innych uszczerbków na zdrowiu. Pierwsze oględziny nie wykazały niczego, wzrok więc wrócił do kobiety naruszającej jego prywatność, spod której powoli zaczął odsuwać się, wyprostować, jednocześnie pozwalając, by jej dłoń osunęła się bezwiednie. Siadając na ziemi, wsparł się wnętrzem dłoni, usilnie próbując przypomnieć sobie, co miało miejsce. Mglista zasłona na pamięci nie ułatwiała tego, ale i nie próbował zrywać jej siłą, zbyt dobrze wiedząc, jak kończyły się tego typu doświadczenia.
Ja, ja... nie wiem. Chyba tak — odpowiedział ochrypłym głosem, doznając pieczenia w gardle tak charakterystycznego, gdy to pozostawało niedostatecznie zwilżone. Wzrokiem pomknął w bok, gdzie wcześniej był jego towarzysz... Borgin. Przyszli tu razem, lecz nie widział go. Żadnego śladu obecności.
Był ze mną... znajomy — zaczął cicho, ponawiając oględziny przestrzeni wokół. — Nie widziała go pani? — Zapytał, wracając do niej wzrokiem, osadzając jasne spojrzenie na pulchnej twarzy, w której pragnął odnaleźć odpowiedzi na pytania zaburzając wewnętrzną równowagę Zachary'ego. Potrzebował odzyskać ją, nim podejmie kolejne działania.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Flamborough - Page 6 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Flamborough [odnośnik]23.02.23 10:48
Nieznajomy wyglądał dziwnie. I to nie tylko dlatego, że odnalazła go zupełnie nieprzytomnego na plaży targanej zimnym wiatrem, o specyficznej porze. Jego cera powinna być blada, a wcale taka nie była, wyglądał na nieco ubrudzonego, tak przynajmniej w pierwszej chwili stwierdziła, dopiero po drugim mrugnięciu i uważniejszym przyjrzeniu się przystojnej prezencji czarodzieja, łącząc fakty w orientalny obraz. - Proszę nie wstawać, może panu się coś stać! Nie wygląda pan najlepiej - Eulalia przysiadła na kolanach, kładąc mężczyźnie dłoń na ramieniu, uspokajająco. Jego ubranie było tak miękkie, przyjemne w dotyku, idealnie zszyte haftem; nie mogła się powstrzymać od muśnięcia tkaniny opuszkami palców kilka razy. Nie, to nie był byle pijak, zmożony ognistą whisky na tyle, by paść bez zmysłów akurat tutaj, podczas krętej drogi do domu. Nigdzie blisko nie znajdowała się jakakolwiek wioska, w której mógłby mieszkać ten egzotyczny człowiek, Wilkes poznałaby go przecież na pewno. - Czy jest pan ranny? Czy to...nieudana teleportacja? - pytała dalej, przesuwając wzrokiem w dół, na ciało czarodzieja. Nie widziała krwi ani ran typowych dla rozszczepienia, musiała się jednak upewnić. Była troskliwa, opiekuńczość wyniosła z domu, otwierała serce nawet dla zupełnie obcych ludzi. Zagubionych i skołowanych jak tajemniczy brunet o przeszywającym spojrzeniu. - Nie, nikogo nie widziałam. Leżał tu pan sam, samiuteńki, jak wyrzucona na brzeg kłoda. Oczywiście, wygląda pan znacznie lepiej, niż kłoda, rozumie pan - odpowiedziała nerwowo, nie chcąc obrazić rozmówcy. Na Merlina, kto wie, jakie obyczaje mieli zagraniczni ludzie! Może śmiertelnie go uraziła tym porównaniem? Odgarnęła rude włosy za ucho i wstała z ziemi, wyciągając ku mężczyźnie rękę. - Pomogę panu wstać. Mieszkam nie tak daleko, może pan ogrzać się u mnie i napisać sowę z prośbą o pomoc. Nie wydaje się pan w formie, lepiej nie ryzykować ponownym wypadkiem - zaproponowała otwarcie, prostolinijnie, nie widząc żadnego ryzyka w zapraszaniu obcego człowieka do swojej małej chatki. Ufała mu. Był obcy, o dziwnej cerze, ale spojrzenie miał jasne i bystre. Przypominało spokojną morską toń.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Flamborough - Page 6 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Flamborough [odnośnik]23.02.23 22:47
Skonfundowany całym zdarzeniem Zachary nie dostrzegł sposobu, w jaki był dotykany, jak bardzo naruszało to wszelkie zasady, w których był wychowany ani tego, że obca mu kobieta, wyrażająca swoje zmartwienie, pozostawała zainteresowana jedynie bogactwem szat. Jeśli jakkolwiek miał zostać potraktowany właściwie, to drogie materiały, w które oblekł swoje ciało, stanowiły drogę pozyskania choćby namiastki przychylności.
Nic mi... nie jest — odparł z ciężkim oddechem, gdy słowa ugrzęzły w gardle na moment. Umysł potraktowany przedziwnym odebraniem świadomości nie odzyskał jeszcze kontroli nad ciałem pozostającym pod nieustannym panowaniem. Odkaszlnął, nawet w takiej chwili zasłaniając usta wierzchem dłoni. Bez względu na okoliczności zasady dobrego wychowania były zakorzenione w Zacharym na tyle głęboko, by nie odnotowywał takich gestów pełnią swojej świadomości.
Nie, nie wydaje mi się — padło z ust sucho, beznamiętnie wobec uczuć zionących ze strony... zielarki, alchemiczki, a może prostej kobiety niemającej większego pojęcia o sztukach i tajemnicach, z którymi miewał do czynienia każdego dnia. — Jestem uzdrowicielem — wymamrotał wreszcie, choć bezsilnie, chcąc jedynie dać do zrozumienia, zasygnalizować, że na jego zdrowie nie czyhały żadne obrażenia ani rany, których nie byłby w stanie wyleczyć przy pomocy magii, eliksirów bądź ziół.
Byliśmy umówieni w tym miejscu — wyjaśnił krótko, zaprzeczając wzmiankom o nieudanej teleportacji. Od bez mała pół roku cieszył się ministerialnym poświadczeniem umiejętności teleportacji łącznej, poświęciwszy długie miesiące na ćwiczenia oraz dalszą kontrolę nad magią specyficzną dla tej dziedziny. Tego kobieta wiedzieć nie mogła, za to z całą pewnością miała okazję nie raz ujrzeć rany charakterystyczne dla rozszczepienia i tylko w taki sposób mógł wyjaśnić źródło tego dość specyficznego pytania. — Zdążyliśmy zamienić kilka słów zanim... straciłem przytomność. — Stwierdził, po czym gorączkowo zaczął przeszukiwać kieszenie szaty. Krótkie oględziny nie wykazały utraty czegokolwiek poza obecnością Borgina. Zabrane ze sobą słownik oraz sylabariusz leżały obok na ziemi w nienaruszonym stanie. Okładkę jednego i drugiego egzemplarza kolejno przetarł materiałem abai, przewertował stronice, nic nie znajdując, aż dłoń nagle zastygła w miejscu, czując na sobie ciężkie spojrzenie. Doświadczony przeróżnymi wydarzeniami nie drgnął i nie zachował się tak, jak uczyniłby to zwyczajny czarodziej. Zachował spokój i przymknął na chwilę oczy, uspokajając rozedrgane myśli. — Shukran — odparł w ojczystym języku, dostrzegając wyciągniętą ku niemu dłoń, której nie chciał w pierwszej chwili pochwycić. Wahanie, mimo naprędce osiągniętego spokoju, pojawiło się i trwać miało nadal; spojrzenie bestii było coraz silniejsze. Czuł to.
Zajmuje się pani zbieraniem ziół? — Zapytał, gdy wreszcie stanął na nogi, a skinieniem głowy raz jeszcze podziękował za pomoc. Cisza, która mogła zapaść między nimi wydawała się niebywale ciężka wobec uczuć, które przytłaczały Zachary'ego po przeżytym właśnie doświadczeniu. Oderwanie myśli od utraty przytomności oraz zniknięcia Borgina, choć brutalne, pozwalało zachować spokój.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Flamborough - Page 6 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Flamborough [odnośnik]25.02.23 14:16
Uzdrowiciel, no tak, przedstawiciel tego zawodu musiał zdawać sobie sprawę ze stanu swego zdrowia, Eualalia nie zamierzała więc dalej matkować ciemnoskóremu młodzieńcowi, chociaż nie przestała niepokoić się jego samopoczuciem. Znalazła go tutaj wyziębionego, przemoczonego, nieprzytomnego: może ciągle był w szoku po jakimś urazie, który wyjawi swe szkodliwe działanie dopiero po kilkunastu minutach? Chętnie podzieliłaby się tą wątpliwością z nieznajomym, ale coś w jego - pomimo osłabienia - majestatycznej prezencji nakazywało jej względne milczenie. Wzmianki o oczekującym go tutaj znajomym przegapić nie mogła, splotła ręce na podołku i rozejrzała się dookoła ponownie. - Ufa panu temu towarzyszowi? Czasy są niespokojne, może zełgał, zaprosił tu pana i... obrabował? A może to banda szabrowników? Pojawiają się tu czasami, niestety - powiedziała z emfazą, od razu wprost sugerując przestępcze skłonności zaginionej persony. - Ma pan wszystkie swoje rzeczy? - dopytała, przyglądając się działaniom bruneta, a sposób, w jaki obchodził się z książkami tylko potwierdził przekonanie, że ma do czynienia z kimś spoza wioski, ba, możliwe, że spoza nadmorskiego i nieco zapomnianego przez Merlina i ludzi regionu. - Szukran? Przepraszam? Ach, to pana imię? Eulalia, miło mi, panie Szukran - przedstawiła się nieco zdezorientowana, uznając obce słowo za imię. Właściwie pasowało do tego człowieka, enigmatycznego, wycofanego, ale finalnie przyjmującego pomoc. - Ziół i ingrediencji, tak, panie Szukran. Specjalizuję się w faunie i florze powiązanej z morzem, a raczej z tym, co pomiędzy morzem a lądem. Nie uwierzy lord, jakie cuda można znaleźć po sztormie! - odpowiedziała szczerze podekscytowana, wskazując dłonią kierunek, w jakim mieli się udać. Szła dość szybko, pewnie, jak kobieta pracująca fizycznie, doskonale znająca każdą mokrą skałę i śliską zapadlinę na poszatkowanym kamieniami wybrzeżu. - Zawsze znajduję wyjątkowe okazy, ale dzisiaj to naprawdę los mi sprzyjał - zażartowała nerwowo i żenująco zarazem, odgarniając rude włosy za ucho. Chciała rozluźnić nieco ciężką atmosferę, a może po prostu w dziwny sposób podobał się jej ten egzotycznie wyglądający mężczyzna, wyrzucony na brzeg specjalnie dla niej. - Chociaż to oczywiście okropne, co pana spotkało, panie Szukran - dodała szybko, z przejęciem oczekując reakcji mężczyzny na ten nieudany flirt.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Flamborough - Page 6 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Flamborough [odnośnik]26.02.23 21:16
Zainteresowanie kobiety nie tylko jego stanem, ale też okolicznościami wydawało się Zachary'emu podejrzane. Wyjątkowo podejrzane, lecz nie miał w sobie krzty chęci, by badać to właśnie teraz. Kimkolwiek starsza kobieta była, nie przyświecało jej obrabowanie go albo i morderstwo. Nie miała pojęcia o przedziwnej, pradawnej magii, która swobodnie mogła objawić się w każdej chwili. Tak jak i Borgin, który zniknął, zostawiając Shafiqa niedaleko jaskini.
Tak, mam wszystko. Nic nie zginęło. — Odpowiedział po chwili. Taktownie przemilczał kwestię zaufania, nie wiedząc, co takiego mógłby jej odpowiedzieć. Sam nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Musiał przemyśleć wszystko w bezpiecznym zaciszu, nim wyda jakikolwiek wyrok w tej sprawie. Nie mógł też odrzeć tajemnicy, którą był dla Eulalii. Nie sprostował słownej omyłki z jej strony. Jeśli nie rozpoznała go, jeśli nie skojarzyła jego twarzy z wojną, mógł grać kartą anonimowości. Czynił to chętnie zawsze wtedy, gdy mógł choć na chwilę odsunąć się od ciężaru codzienności spoczywającego na barkach. Mimo ogromu obowiązków nie czuł zbyt wielkiego przytłoczenia; nie zawsze. Dziś, gdy miał zapomnieć na kilka długich godzin o tym wszystkim, znalazł się w sytuacji przypominającej, jak wiele konsekwencji ponosił każdego dnia.
I co takiego jest w stanie pani znaleźć na wybrzeżach? Krótko przebywam w Anglii, a wojna nie ułatwia pozyskiwania ingrediencji. Być może byłaby pani udzielić kilku pomocnych wskazówek? — Podjął bezpieczny temat ingrediencji. Zioła czy składniki odzwierzęce stanowiły tę dziedzinę, w której poruszał się wystarczająco bezpiecznie, by pozyskana przykrywka pana Szukrana nie spaliła na panewce. — Pojawiają się jakieś wyjątkowe okazy po tej stronie Anglii? Kilku moich przyjaciół prowadzi ogrody z przydatnymi ziołami, ale nie wszystko da się wyhodować w przydomowej rabacie. — Kontynuował dalej, powoli odzyskując powagę i równowagę w głosie oraz tonie, którym posługiwał się na co dzień. Musiał jedynie brzmieć nieco lżej niż w stosunku do swoich pacjentów, bardziej przyjaźnie.
Napar z krwawnika, szyszek chmielu i dziurawca byłby doskonały w tej sytuacji. Wie pani jak go sporządzić? — Zapytał, wiedząc, że spędzi trochę czasu w domostwie kobiety nim ta będzie pewna, że nic mu nie jest. — Pomógłby... zamiast herbaty — Wyjaśnił krótko, dość niezręcznie. Nie chciał nazbyt narzucać pola i wcielać się w tego, kim nie był.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Flamborough - Page 6 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Flamborough [odnośnik]28.02.23 19:37
Żałowała, że mężczyzna tak gładko ucinał wszelkie spekulacje, ograniczając odpowiedzi na niezwykle nurtujące Eulalię pytania do minimum. Gdyby tylko miała trochę więcej werwy swojej matki! Wtedy bez trudu zdołałaby wyciągnąć z nieznajomego wszystkie sekrety, ba, może nawet udałoby się go przekonać, że za specyficzny ratunek powinna otrzymać jakąś hojną zapłatę? Starsza Wilkes była przebojowa, ambitna i boleśńie bezpośrednia, córka wdała się bardziej w ojca, dlatego spłoniła się tylko nieco, postanawiając zakończyć temat podejrzanego zaginionego, który mógł być przyczyną całego tego nieszczęścia.
- Najbardziej cenię sobie algi oraz bursztyny i magicznie ociosane przez sztormy drewna. Jest tyle różnych rodzajów roślin, kamieni i tych artefaktów z głębin! Mają w sobie zaklętą niezwykłą moc. Oprócz tego sporo tutaj muszli, idealnie nadają się do skruszenia, a niektóre z nich kumulują w sobie siłę głębin, pochodzą wprost od trytonów... - rozgadała się dość swobodnie, kątem oka obserwując, czy brunet radzi sobie z tempem spaceru, jakie nadała. - Zwolnić? - wtrąciła, była najedzona, wyspana i zdrowa, nie powinna tak przyśpieszać. - Algi królewskie. Rzadkie, niebieskie, pokryte specyficznymi naroślami przypominającymi łuskę. Wyschnięte są niezwykle ostre, przypominają szkło - odpowiedziała na pytanie o najciekawsze ingrediencje, hamując się jednak wciąż, nie chciała zanudzić mężczyzny na śmierć, w końcu ledwie umknął spod jej ostrza. Na wieść o posiadaniu tak wpływowych - i bogatych - znajomych, oczy Eulalii rozświetliły się. - Tak? Kogo, jeśli można spytać? - wymsknęło się jej, może przypadkowe spotkanie okaże się owocne w kontakty biznesowe? Złudna i bezsensowna nadzieja, wolała przecież swoje spokojne życie, a nie pracę dla kogoś, w sztywnej hodowli, wśród szklarni i mieszanek genetycznych; masowa produkcja roślin wydawała się jej smutna i sprzeczna z dzikością flory. Ujarzmiona na małą skalę zachwywała swoją moc, na wielką - bez wątpienia traciła jej ważną część.
- Oczywiście. Mam wszystkie składniki, potrafię też stworzyć ten wywar. Ale Amortencji nie zdołam uwarzyć, ostrzegam - zażartowała znów, tym razem skrajnie głupawo, pobijając swój rekord bezpośredniości.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Flamborough - Page 6 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Flamborough [odnośnik]28.02.23 21:01
Szczęśliwie dla stanu Zachary'ego nowopoznana kobieta nie drążyła tematu tego nagłego spotkania. Nie doszukiwała się, nie dopytywała. Ze spokojem więc mógł towarzyszyć Eulalii i poświęcić nieco ze swojego czasu, zmarnowanego jak się okazało, by umocnić wszelkie pozory. Nie chciał myśleć, że wszystko to stanowiło przedziwną intrygę uknutą przez Borgina, która wypaliła jak różdżka w kieszeni, gdy nieopatrznie została poruszona. Skupił się zatem na słuchaniu słów kobiety i tego, co miała do powiedzenia w temacie, który Shafiqa interesował na co dzień bardzo mocno, stanowiąc esencjonalny element życia.
To naprawdę ciekawe, co pani mówi — stwierdził w pewnym momencie cicho, nie chcąc przerywać dalszych słów. Wysłuchał do końca opowieści i jedynie zaprzeczył ruchem głowy na pytanie o zwolnienie tempa marszu. Nie był aż tak obolały ani zmęczony, by robić przystanki co kilka kroków na złapanie oddechu. Zdołał nawet powrócić do prawie stanu wyjściowego i odzyskać większość sił. Towarzyszyło mu jedynie przedziwne uczucie bycia obserwowanym wywołujące nieprzyjemny dreszcz biegnący wzdłuż kręgosłupa. Samo wspomnienie błyszczących, szmaragdowych ślepi sprawiło, że drgnął. Otrząsnął się z zimna drażniącego skórę skrytą pod fałdami odzienia. — Trytonów? To naprawdę interesujące. Nie wiedziałem, że pojawiają się w tych okolicach. Słyszałem, że wolę tereny należące do Lestrange'ów. — Stwierdzenie nie stanowiło przytyku. Nie miał wielkiego pojęcia o tym, w jaki sposób wodne istoty żyły i gdzie należało ich szukać. Miał jedynie pewność co do ich obecności przy południowych wybrzeżach Anglii; nic więcej.
Zamyślił się i podrapał paznokciem palca wskazującego, szukając naprędce bezpiecznej listy nazwisk, z której mógłby skorzystać w ramach odpowiedzi. Przemilczenie tego pytania nie było w żadnym razie rozwiązaniem. Nie mógł unikać dłużej.
McKinnonowie prowadzą taki ogród. Raczej pospolite, głównie polne zioła, ale bardzo dobrej jakości. Cecilia Rowstone z kolei zajmuje się selekcją i hoduje co rzadsze okazy. Tego lata powinna mieć kilka dorodnych główek skaczącej kalarepy. Bardzo dobre liście na dekokty przeciwbólowe i kwiaty na maści przy właściwej kompozycji składników. Myślę, że podzieli się recepturami w tych trudnych czasach. — Sformułował odpowiedź, wypatrując powoli skromnego domostwa, w którym Eulalia mieszkała. Gdy dotarli do środka, uczucie bycia obserwowanym zelżało. Nie rozglądał się zanadto, nie chciał prowokować przeczuć ani własnej wyobraźni. Usiadł na drewnianym stołku i pozwolił kobiecie krzątać się po izbie, by wreszcie uraczyła go kubkiem z prostej, nadszarpniętej i podniszczonej przez czas ceramiki. Kilka łyków gorącego naparu wystarczyło, by ciało opuściło napięcie pogłębiane przez milczenie, którego nie chciał przerywać. Zamiast tego sięgnął do sylabariusza anatomicznego i jął czytać. Kilka fragmentów wyrecytował na głos, gdy kobieta wykazała zainteresowanie także i tą tematyką. Nie mógł jednak spędzić z nią całego dnia i po wypiciu naparu postanowił pozostawić sylabariusz w ramach zapłaty, wiedząc, że zawarta w nim wiedza okaże się przydatna. Wychodząc, spojrzał jeszcze za siebie i skinął uprzejmie w stronę swojej wybawicielki. Nie teleportował się od razu. Dobrych kilka minut szedł wydeptaną ścieżką, aż domostwo stracił z widoku. Dopiero wtedy zostawił za sobą charakterystyczny trzask i deportował się.

z/t x2




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Flamborough - Page 6 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Flamborough [odnośnik]25.11.23 1:08
Druga połowa sierpnia
W nocy przyozdobione setką świateł niebo jawiło się cudowną i zachwycającą iluminacją, która jednocześnie niosła za sobą śmierć i zniszczenie. W nocy ziemiami Yorkshire zatrzęsło. Siła spadającego meteorytu była tak wielka, że wody na zatoce wezbrały dwukrotnie zalewając okoliczne domostwa, porywając ze sobą całe budynki i ich mieszkańców w głębiny. Parę osób udało się uratować, ale nie dało się nie zauważyć zniszczeń, jakie przyniosło uderzenie meteorytu w ziemię. Rankiem ciężki tuman składający się z pyłu jeszcze unosił się w powietrzu utrudniając widoczność, ale popołudniem morskie wiatry skutecznie oczyściły okolicę, pozwalając, aby promienie słoneczne na powrót oświetliły ziemię. Tym samym odsłoniły olbrzymi krater, a ten odkrył fragmenty prastarych ruin. Ciekawscy i co odważniejsi, którzy zeszli w dół, opowiadali o niezliczonych korytarzach oraz przedziwnych malunkach na ścianach. Inni twierdzili, że słyszeli niezwykły śpiew, a jeszcze inni, że ponoć ruiny muszą skrywać jakieś skarby, ale jeszcze nikt ich nie zobaczył.

Kiedy pojawiał się przypływ, krater częściowo zalewany był wodą i tylko pojedyncze ściany dawnych zabudowań wystawały ponad jej taflę. Dopiero odpływ ukazywał na nowo przedziwne odkrycie, a woda wypłukiwała z licznych korytarzy pojedyncze przedmioty. Ludzie odnajdywali biżuterię, przedmioty codziennego użytku, które mogły sięgać czasów jeszcze starożytnych. To sprawiło, że spekulacje o ukrytym skarbie rozeszły się po okolicznych wioskach. Felernego dnia, kiedy woda ustąpiła, dwójka dzieciaków wybrała się na badanie ruin. Naruszone struktury ziemi i skał osypały się w przejściu, do jakiego wkroczyli. Rozpaczliwy krzyk był zagłuszany przez zawalisko. Dopiero zatroskani rodzice ruszyli na poszukiwania pociech, kiedy te nie zjawiły się w domu po zmroku. Płacz był słyszalny, a woda podchodziła coraz bliżej. Czasu było coraz mniej, aby uratować uwięzione dzieci.

W ratowaniu dzieci może wziąć udział każda osoba, która wytłumaczy fabularnie swoją obecność w hrabstwie/w okolicy zdarzenia. Możecie sami kreować npców oraz sytuacje poboczne związane z uderzeniem meteorytu w ziemię.
Po akcji z dziećmi, można kontynuować przeszukiwanie jaskiń w tym samym dniu bądź innym. W poszukiwaniu skarbów mogą brać inne osoby niż te, które ratowały dzieci.
Jeżeli zdecydujecie się na przeszukanie jaskiń, zgłoście się do MG (Primrose Burke), zaraz po napisaniu posta opisującego wkroczenie do jaskiń.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Flamborough - Page 6 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Flamborough [odnośnik]27.12.23 18:52

koniec naszego swiata jest blisko

osiemnasty sierpnia pięćdziesiątego ósmego


Lubiła Camillę i jej kuzyna, oboje przejawiali prawidłowe poglądy, ale mieli głowę na karku. Gdy więc dotarły wieści o utracie bliskiego im kuzyna, lorda Slughorna, nic dziwnego, że zaoferowała znajomym krótką rozmowę. Lord Carrow uczęszczał do tego samego domu co Bartemius, do tego samego rocznika nawet co Rigel; Camille — bliska znajoma Imogen z dormitorium — do tego samego rocznika co młoda lady Travers, naturalnymi rozmowami okazało się więc, że spotkają się razem, aby w krótkiej rozmowie wesprzeć kuzynostwo Carrowów. Istotne było zachowanie dobrych relacji w czasach, w których każdy wydawał się kogoś tracić. Trzewia trawił piekielny ogień niesionej, wojennej spuścizny. Wszyscy przetrwali wiele trudów, strat, śmierci — rozumieli smutek na twarzach lordostwa, zaś kiedy do salonu wspólnego wkroczył goniec z informacjami o poszukiwaniach, to także lord Black, lord Crouch, i lady Travers zaproponowali swoją pomoc — niegodnym było opuszczać teraz mury zamku, uciekać z terenów Yorku. Zaoferowali pomoc, krótką, a jednocześnie wyjątkowo istotną w ogólnym, wprost propagandowym, poglądzie na sytuację. Wszakże, mieli i tak się udać na krótką przejażdżkę, która odsunęłaby strapione myśli od ponoszonych dotąd strat. Tchórzostwo i olewactwo nie było w cenie.
Na klasycznych wierzchowcach udało się dojechać do miejsca szybciej, wielka grupa osób planowała akcję poszukiwawczą, jeszcze inni poddawali się emocjom, rodzice dzieci lamentowali i w nerwowym geście przegrzebywali kolejne gruzy. Służba zajęła się pozostawionymi wierzchowcami Carrowów, pojawienie się arystokracji wzbudziło zdziwienie, ale także nadzieję — zainteresowanie się taką sytuacją potęgowało morale, które samo w sobie podupadało z każdym dniem katastrofy. Choć cała trójka nie mogła pomóc znacząco, mając na głowie straty swojego hrabstwa, to wciągnięci w nagłe poruszenie w Sandal Castle, nie potrafili teraz odmówić pomocy.
Krótkie spojrzenie w stronę służki uspokoiło nerwowość Mathildy, objęła wodze podarowanego Imogen zwierzęcia, jedynie grymasem twarzy pokazując swoją dezaprobatę.
Co już wiemy, czy jest tu ktoś z najnowszymi informacjami? —  Jeden z mężczyzn usługujących lordostwu podniósł ton, a jego sylwetkę momentalnie otoczyli ludzie, opowiadający o zsypisku i zaginionych dzieciach. Camille, niespecjalnie obawiając się ubrudzenia sukni, podeszła do pierwszego przejścia w kierunku tuneli, przykucając, jak gdyby szukała tam śladów. Gdy wreszcie coś przykuło jej uwagę, spojrzała w kierunku lorda Carrowa, Rigela, Barty'ego, i Imogen, chwilę mrugając oczyma.
Musimy tam wejść. —  Mrok odbierał jej widoczność, ale także pewność słów. Damy nie były najbardziej pewne podejmowanych kroków, o wiele lepiej działały jednak na będących wokół ludzi, w których stopniowo wkradała się panika.
Nawet jeśli sytuacja była niebezpieczna, a oni mieli się jedynie pojawić, to sceneria wydawała się coraz gorsza — nadchodził wieczór, krzyki dzieci ledwie do nich dochodziły, a woda przybierała. W takiej sytuacji głupotą, faux pas i poniżeniem byłoby wycofanie się — miast więc kolacji w gronie lordów, lordostwo czekały poszukiwania dzieci.
Imogen pierwsze co rzuciło się w oczy, to leżąca na dole sztacheta. Złamana w pół była lekka, znajdowała się pod nogami — choć unikała czarów niczym ognia, to nie widziała w przeciwieństwie do Camili absolutnie nic, sięgnęła więc po różdżkę, by delikatnym ruchem i machnięciem dłoni wypowiadając krótko:
Armagnia— kiedy jednak po trzech próbach, ledwie mała iskierka zatliła się na moment na mokrym drewnie, półwile nerwy powzięły górę i krótka inkantacja — Lumos — pozwoliła na światło, dużo jednak słabsze niż te, które mogłaby powodować pochodnia.
Kiedy mieszkańcy dalej opowiadali Rigelowi, Barty'iemu i Carrowowi historię, Camille i Imogen rozpoczęły rozmowę z powracającymi ze zwiadów osobami. Jeden z mężczyzn, na oko czterdziestoletni czarodziej, podszedł do dam i bez zbędnych w tym momencie kurtuazji zaczął.
To nie miejsce dla kobiet, woda wzbiera. Mamy kilka godzin, tamtej nocy zalało przez noc. Bardziej słychać krzyki po prawej stronie, część tunelu już udało nam się przeczyścić, ale teraz, zamiast krzyków to słychać kaszle, bo dym wszędzie. — Takie same słowa powtórzył do młodych lordów, z głębokim niezadowoleniem spoglądając na szmery dobiegające z usypanych tuneli gruzów.
Ojcowie tam dalej są, ja musiałem sąsiadkę wyprowadzić. — W istocie bowiem, mężczyzna wyszedł z kobietą pod bokiem, której kaszel rozległ się po okolicy. Sytuacja ulegała pogorszeniu, Imogen podeszła dwa kroki najpierw do zgrupowania, następnie stając na tyle blisko Barty'ego, by choć na moment przegonić obawy. Spódnica i golf już teraz kryły się w lekkiej dozie pyłu, który wraz z wiatrem wysuwał się z ciasnych przejść.
Czy sprawdzane były możliwości przedostania się od innej strony? Tak, by dostać się do wody i najpierw to ją zatamować? — Spoglądała od jednej osoby do drugiej, zgromadzeni popatrzyli po sobie, podejmując się wreszcie odpowiedzi w postaci jednej ze starszych mieszkanek.
Od północy można by się było przedostać, bo tam mocniej wylewa. Może jakby tam puścić wody, to ona spłynie, bo jesteśmy teraz na wzgórzu... ale wie pani... — Kobieta miała się zaraz odezwać dalej, kiedy poruszenie wywołała Camille i jej godny Carrowów temperament, kierując się w kierunku wejścia. Już tylko oni mogła ją powstrzymać. — Nie ma czasu, idę tam!

Trzy razy nieudane zaklęcie.


ogień, morze i kobieta - trzy nieszczęścia.
Imogen Travers
Imogen Travers
Zawód : dama norfolku, poliglotka, tłumaczka języka rosyjskiego
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
rozpalasz ogień, niech płonie
nie mógłby żaden z nich temu
zapobiec
OPCM : 2
UROKI : 2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 9 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Półwila
Flamborough - Page 6 A428b07e606913df291129e6d572399a
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11409-imogen-travers https://www.morsmordre.net/t11423-rusalka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11713p15-komnaty-imogen#375795 https://www.morsmordre.net/t11714-skrytka-bankowa-2490#362359 https://www.morsmordre.net/t11457-imogen-n-travers

Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6

Flamborough
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach