Wydarzenia


Ekipa forum
Gabinet
AutorWiadomość
Gabinet [odnośnik]08.01.19 20:13
First topic message reminder :

Gabinet

Elegancki gabinet położony w dalszej, na ogół ukrytej przed oczami gości części rezydencji, częściej pełniący rolę samotni niż miejsca spotkań. Okna skierowane są na zachód, a dwie ze ścian zostały zabudowane regałem, na którym znalazły się ulubione książkowe pozycje kolejnych zajmujących ten pokój lordów, a także oprawione w zdobione ramki fotografie czy pomniejsze dzieła sztuki, kolekcjonowane przez rodzinę od lat. Głównym punktem pomieszczenia jest misternie wykonane, mahoniowe biurko, za którym stoi wygodny fotel obity skórą tebo; interesanci przyjmowani są na eleganckich krzesłach bądź stojącej naprzeciwko kanapie. W rogu pomieszczenia umiejscowiono kameralne stanowisko do gry w szachy - komplet ten wykonano z masy perłowej i ma sentymentalną wartość dla lorda Lestrange. O ogień w kominku dbają skrzaty domowe, a na obrazie ponad nim rzadko pojawiają się jakiekolwiek postacie; goszczą tam tylko wtedy, gdy zostają zaproszone z innych zakątków posiadłości.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 27.01.21 12:24, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Gabinet - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Gabinet [odnośnik]29.01.21 13:02
Lord nestor był w gabinecie sam. Siedząc w fotelu za gustownie zdobionym biurkiem, wyglądał jak ktoś, kto samotnie nosił na barkach cały ciężar swoich przeszło stu lat życia, ale w sposób, który nie tyle przygniatał go do ziemi, co wypełniał siłą i bijącym ze spojrzenia doświadczeniem; pomimo wczesnej pory ubrany był elegancko, a na pokrytej głębokimi zmarszczkami twarzy próżno było doszukiwać się resztek snu – wydawał się całkowicie rozbudzony, a gdy polecił Francisowi, by wszedł i usiadł, jego głos brzmiał czysto, choć surowo; pozbawiony ciepłych nut, sztywny, chłodniejszy niż zazwyczaj – temperaturą dostosowany do tej panującej w gabinecie. Uchylone okno wpuszczało do środka zimne, poranne, październikowe powietrze; kominek był wygaszony, a pokój wypełniał przyjemny zapach kawy, parującej w stojącej na biurku filiżance. Oprócz niej, Francis kątem oka dostrzegł na mahoniowym blacie inne rzeczy, głównie pergaminy zapisane odręcznym pismem i zadrukowaną gazetę; tytuł był niewidoczny, lordowi mogło się jednak wydawać, że gdzieś między kolumnami tekstu mignęła mu ruchoma fotografia z jego własną podobizną.
Francisie – odezwał się lord Percival, zatrzymując przeszywające spojrzenie na twarzy czarodzieja; jego wzrok na ułamek sekundy przesunął się w lewo. – Ufam, że czujesz się już dobrze – dodał, kiwając krótko głową. Przyglądał mu się przez chwilę w milczeniu, jakby się na czymś zastanawiając, a później odchylił się nieco w fotelu, wygodniej opierając plecy o skórzane obicie; ramiona oparł o podłokietniki, dłonie skrzyżował przed sobą, wypuścił powoli powietrze z płuc – ani na moment nie odwrócił jednak spojrzenia. – Wezwałem cię tutaj osobiście, ponieważ chciałbym, byś wyjaśnił mi kwestię, która nurtuje mnie już od dłuższej chwili. Próbowałem już zrobić to listownie, pamiętasz, być może, że jakiś czas temu wyraziłem swoje zaniepokojenie krążącymi wokół twojej osoby pogłoskami – niestety, przypomniało mi to jedynie, że pergamin przyjmie wszystko – powiedział, pobieżnie – być może nieświadomie – zerkając na rozłożoną na biurku gazetę. – Na szczęście – ja nie – dodał. Poprawił się w fotelu, tym razem przenosząc wzrok na filiżankę, po którą sięgnął; i choć można było odnieść wrażenie, że stracił zainteresowanie swoim gościem, to gdy odezwał się ponownie, z całą pewnością wciąż zwracał się do Francisa. – Zanim jednak przejdziemy do sedna, sądzę, że dobrze by było, gdybyś odpowiedział na jedno pytanie. Głównie sobie, ja – jak sądzę – już znam na nie odpowiedź. – Przyciągnął do siebie naczynie, przytrzymując je ostrożnie przed sobą, po czym ponownie spojrzał na siedzącego po drugiej stronie biurka lorda. Jego wzrok, do tej pory surowy, ale względnie neutralny, stał się ostrzejszy – podobnie jak rysy jego twarzy. – Czy uważasz mnie za idiotę? – zapytał wreszcie, głosem zupełnie poważnym – bez śladów ironii czy rozbawienia, bez lekkości czy żartu; później zamilkł, przez cały czas wpatrując się w Francisa.

| Witam serdecznie, czas na odpis wynosi - standardowo - 48 godzin. Mistrzem gry w wątku jest William, w razie pytań - zapraszam.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Gabinet - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Gabinet [odnośnik]10.02.21 23:44
Długo orbituję między robotniczym Londynem a miłą mi Wyspą Wight. Długo na tyle, że uczę się odzywek z tamtych stron i nabieram także akcentu wprost ze stolicy - jeśli tylko chcę - a jednocześnie lubię nasze zwyczaje i rozciągłość krajobrazu. Wyjść przed śniadaniem i wrócić na podwieczorek tydzień później, cały czas będąc w domu, to ja. Nie mogę zawinąć manatek na statek, ale dane mi zostało kosztować wędrownictwa na lądzie. Lord-wagabunda, tylko nie taki ze stertą walizek i sługą, a zwykłym wystruganym kijem, odciskami na palcach i czarnych, zdartych piętach. Przy tym wszystkim, dobrze mi tu, home sweet home, wróciłbym zawsze, jak Tezeusz po nitce do kłębka.
Jednak od paru(nastu) miesięcy, rozwijałem myśl, co by było, gdyby.
Zaczęło się od pijackiej gry, w której chlaliśmy wódkę, przechylaliśmy nie swoje kielichy i kończyliśmy po sobie: zdania i dziewczyny. Następnego ranka po tym, wdzięczny za brak kaca, naszło mnie na refleksje i tak oto jesteśmy tutaj, gdy mogę odkryć trzecie i czwarte dno. Przyznaję, że mogłem planować, a przynajmniej, planować planowanie... wycofania się. A teraz to wszystko jebał pies.
Nie ma perspektyw, nie ma miejsca dla mnie, już nigdzie, poza ramą arystokraty. Na tę - nie zasługuję, ale co zrobią, krwi raczej mi już nie utoczą. Na razie starczy, straciłem jej sporo - ile musi minąć, żeby wszystkie płyny się wyrównały? Może przetoczyli mi cudzą? Czy do tego też konieczny był udział innego szlachcica?
Od powrotu prawie mnie nie ma. Mało śpię, bo męczą mnie koszmary, jem niewiele, bo doskwiera brak apetytu. Posiłki i tak wyglądają na mniej wystawne, a przynajmniej: nie są tak ładnie przybrane, jak zwykle. Ta skromność i medytacja zamiast snu wpływają na jasność umysłu... A, co ja się w ogóle wysilam? Pieprzenie, jestem wiecznie niewyspany, zmęczony i zapętlony w powracającym poczuciu dyskomfortu. On nie znika, naciska na mój płat czołowy i w newralgiczne miejsca pod żebrami, kłuje w zgięcia przy łokciach, szemrząc o mych nowych obowiązkach. Parę razy już z tego wszystkiego rzygałem, może faktycznie z fizycznego wyczerpania, lecz pewniej z narastającego obrzydzenia do własnej osoby. Ostatni raz - do krwi.
Nie była błękitna.
-Dziękuję, lordzie Percivalu - odpowiadam, wezwany na dywanik do kolejnego nestora w przeciągu ilu dni? Skoro usiadłem, dłonie kładę na kolanach, nie będzie obgryzania paznokci, ani nawet skubania skórek - coraz lepiej. Już nie mogę się doczekać, kiedy będę mógł wrócić do swoich ćwiczeń, lecz uzdrowiciele zalecili, bym się oszczędzał. Jeszcze przez jakiś czas - dodaję wyczerpująco, posyłając nestorowi blady uśmiech. U nas w końcu kwitnie równomiernie kult umysłu, jak i kult ciała.
Ja zaniedbałem jeden.
-Oczywiście, pamiętam - przytakuję, przywołując na swą twarz wyraz uprzejmego zafrasowania. W lustrze wiszącym nad głową swego wuja, widzę swoje oblicze i, a niech to, wyglądam, jakby przybyło mi co najmniej z pięć lat - sądziłem jednak, że ta sprawa została zamknięta - ryzykuję, ale wciąż w tym samym, lekkim tonie niedowierzania - wyraziłem też gotowość do wypełnienia nestorskiej woli i co prawda, nie poczyniłem w tym względzie postępów - odchrząkuję, prawie czuję, jak pali mi się tyłek - jednakowoż przemyślałem sobie swoje priorytety i uznałem, że od tej pory będę znacznie bardziej aktywny w... kształtowaniu się przyszłości naszego rodu - ostrożnie dobieram słowa, spoglądając w jasne oczy siedzącego przede mną mężczyzny. To też przysięgałem, więc prędzej, czy później, każdy zasrany wymóg bycia, jak spod igły, spełnię.
Zostaną mi tylko moje kosmate myśli, bo niczego innego nie puszczę w świat. Daję sobie chwilę, zwiedzam ściany - lustro zaraz mnie pożre - zawieszam się na obrazach francuskich malarzy, a między nimi, miga mi nagle moja własna podobizna. Ba, mruga do mnie, spomiędzy spoczywających na biurku dokumentów. Cóż, przynajmniej wiem, co jest grane.
-Przepraszam, czy to Toulmouche? - pytam nagle, wskazując na jeden z obrazów po prawicy lorda Percivala - w młodości zabrakło mi ogłady, by poznać się na sztuce, lecz wierzę, że na to też nie jest za późno - wyjaśniam, po czym słysząc tak bezpośrednie pytanie, lekki uśmiech spełza mi z twarzy, a ja sam poruszam się niespokojnie na krześle.
-Nie, oczywiście, że nie, lordzie nestorze - zaprzeczam, wtórując Percivalowi w powadze. Marszczę lekko brwi, co imituje skupienie i wpatruję się w niego z uprzejmym zaciekawieniem, szczodrze podszytym drażniącym niepokojem. To pomyłka, błąd, a ta konwersacja w ogóle nie powinna mieć miejsca, chyba że porozmawiamy o naszych wspólnych pasjach. Nie zdążyłem się spakować.


Tak, możesz zapalić znicz
Chociaż wiem, że już nic
Mnie nie czyni człowiekiem
Morgan Szalbierz
Morgan Szalbierz
Zawód : staram się
Wiek : 32
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
I Tend The Light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Duch
Gabinet - Page 2 0a8b1-img_1302
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7974-francis-m-lestrange https://www.morsmordre.net/t8044-don-juan https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7980-skrytka-bankowa-nr-1928 https://www.morsmordre.net/t8093-fransua-lestrange
Re: Gabinet [odnośnik]18.02.21 0:56
Percival Lestrange skinął głową, słuchając spokojnie, gdy Francis mówił o swoim samopoczuciu; nim odezwał się ponownie, przez krótką chwilę przyglądał mu się jeszcze uważnie. – Powinieneś przez jakiś czas pozostać w domu, powietrze na wyspie pomoże ci szybciej powrócić do zdrowia – odparł, na chwilę przenosząc spojrzenie w stronę uchylonego okna; jego głos nie brzmiał jak rozkaz, bardziej kojarząc się ze spostrzeżeniem, a poznaczona głębokimi zmarszczkami twarz jeszcze przez chwilę miała łagodny wyraz – tężejąc stopniowo dopiero po chwili, wraz z każdym słowem wypowiadanym przez młodszego arystokratę.
Gdy nestor się odezwał, wciąż jednak mówił cicho – nie podnosząc głosu ani nie barwiąc sylab gwałtownymi emocjami, choć wsłuchując się uważnie, można było wychwycić spod nich coś na kształt chłodnego rozczarowania podszytego zdecydowaniem. – I jak w twoich wyobrażeniach kształtuje się ta przyszłość, Francisie? – zapytał, ponownie skupiając spojrzenie na mężczyźnie; nie spoglądając w stronę dłoni złożonych na kolanach – zamiast tego patrząc mu prosto w oczy. – Jak wyglądają twoje priorytety? – pytał dalej, zdawałoby się – z autentycznym zainteresowaniem. Odchylił się w fotelu, ręce opierając na podłokietnikach. – Widzisz, ja też sądziłem, że ta sprawa jest zamknięta. Zaufałem twoim słowom, wierząc, że w sposób świadomy nigdy nie ośmieszyłbyś siebie, mnie, ani swojej rodziny. Wyobraź sobie więc moje zdziwienie, gdy otrzymałem list od lady Morgany Selwyn, wraz z dołączonym do niego artykułem z tego… czasopisma – powiedział; jego spojrzenie jedynie na ułamek sekundy przesunęło się w dół, na leżącą na blacie gazetę, z której nadal błyskały uwiecznione na ruchomej fotografii, rozciągnięte w uśmiechu zęby Francisa; głos nestora zdawał się ochłodzić o kilka stopni. – Lady Selwyn wyraziła swoje rozbawienie i zaniepokojenie twoim stanem zdrowia, a ton jej wiadomości jasno wskazywał na to, że nie uwierzyła w istnienie twojego sobowtóra w porcie – dodał, pochylając lekko głowę. – Nikt, kto ma dwoje oczu i odrobinę rozumu, by nie uwierzył w tę godną pożałowania historię, wytłumacz mi więc: skoro nie uważasz mnie za idiotę, to co tobą kierowało, kiedy udzielałeś tego wywiadu? – zapytał lord Percival, najpierw prostując się w fotelu, a później pochylając do przodu, żeby oprzeć łokcie na biurku; energicznej, jakby bardziej nerwowo – choć emocje kryjące się za wypowiadanymi zdaniami uwidaczniały się jedynie w ostrzejszej barwie głosu; zmrużeniu oczu; pionowej zmarszczce pomiędzy jasnymi, ściągniętymi brwiami. – Jak sądzisz, jak trudno sprawdzić jest prawdziwość tożsamości Morgana Lyncha, odkąd od zameldowanych w Londynie czarodziejów wymaga się rejestracji różdżki? – zapytał retorycznie, nie czekając na odpowiedź. – Czy naprawdę uznałeś za kształtowanie przyszłości rodu oznajmienie całej czarodziejskiej społeczności, że syn Lestrange’ów woli spędzać czas na szorowaniu cudzych okrętów, niż wypełniać powinności wynikające z jego urodzenia? Na litość Merlina, Francisie. – Dłoń starszego lorda zacisnęła się w pięść, nie uderzyła jednak o blat. – Ogłada nie jest jedynym, czego zabrakło ci w młodości – zabrakło ci twardej ręki. Za długo ulegałem prośbom twojej matki, dając ci szansę, kiedy robiłeś z siebie pośmiewisko, symulując chorobę – i kiedy zniknąłeś jak gdyby nigdy nic, rozbijając się po portach. Wtedy tolerowałem to ze względu na twój wiek, ale nie jesteś już dzieckiem, Francisie, a twoje wybryki nie szkodzą tylko tobie – dodał, ignorując pytanie o obraz, zupełnie jak gdyby go nie usłyszał. Zamilkł na moment, żeby sięgnąć po filiżankę i upić łyk kawy; później odstawił ją na spodek i obrócił fotel, wstając z miejsca, odrywając spojrzenie od Francisa. Skierował się w stronę okna, dłonie splatając za plecami, zaraz potem odwrócił się jednak z powrotem w stronę młodszego lorda.
Otrzymałem również list od lorda nestora Rosiera. Twojego największego wzoru, jak go nazywasz – podjął po krótkiej pauzie, tym razem spoglądając na czarodzieja z góry. – Z żalem poinformował mnie, że dopuściłeś się dewastacji budynków w Londynie, wypisując na murach antyrządowe hasła. Niestety – zacisnął na sekundę wargi – nie była to dla mnie nowość. Byłeś widziany, Francisie. Czy zdajesz sobie w ogóle sprawę z tego, co to znaczy? – zapytał głośniej; żądał odpowiedzi. – Czy naprawdę wspierasz czynnie idee głoszone przez rebeliantów, którzy kilka tygodni wcześniej próbowali zamordować ciebie i twoją siostrę? Czy wiesz, jak to wygląda w oczach naszych wrogów, że jeden z nas, nasz dziedzic, lord noszący nasze nazwisko, otwarcie pluje na nasze wartości? – Zrobił krok do przodu, nadal zachowując jednak dystans. – Być może bezpieczny kokon, w którym tkwisz od urodzenia, zamydlił ci oczy, ale trwa wojna, Francisie. A te mury – uniósł ręce, wskazując, zdawałoby się, na ściany gabinetu – choć oczywistym było, że ma na myśli coś więcej – nie są tak niezniszczalne, jak może ci się wydawać. Wystarczy, że pojawi się na nich jedno pęknięcie, jeden słaby punkt, a nasi wrogowie zrobią wszystko, żeby obrócić je w proch. Przyjaciele nie przyjdą nam na pomoc, jeśli zgubę sprowadzimy na siebie sami. Nie pozwolę ci tego zrobić, Francisie – podkreślił; brzmiało to jednocześnie jak decyzja, groźba i obietnica. – Masz jedną szansę, żeby się z tego wszystkiego wytłumaczyć. Żeby przekonać mnie, że zasługujesz na noszenie nazwiska, z którym się urodziłeś. I radzę ci – powiedział, unosząc palec w ostrzegawczym geście – byś nie zmarnował jej na snucie kolejnych wymówek – zakończył, opuszczając dłoń i powolnym krokiem wracając do biurka, za którym zasiadł. Sięgnął po filiżankę, przez cały czas wpatrując się we Francisa.

| Mistrz gry najmocniej przeprasza za poślizg, zatrzymały go sprawy prywatne.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Gabinet - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Gabinet [odnośnik]21.02.21 15:29
Unikam przełykania śliny: prócz głodnych i napalonych robią tak winni, a ja do winy przyznać się nie(?) mogę. Zbiera się w moim gardle ogromna kula, więc jedynie opóźniam ten proces, co wypada komicznie i więcej już, niż tylko nienaturalnie, gdy flegma już poza nestorskim wejrzeniem spływa mi w dół gardła. Tutaj co prawda nie boimy się lorda Percivala, owszem, zasadniczego, lecz bynajmniej nie tak surowego, by trząść się na sam dźwięk jego imienia, za co więc weźmie moje spięcie? Chociaż, nie, wmawiam sobie: to naturalne. Ojciec kiedy przywoływał mnie do siebie, też automatycznie wywoływał drgawki i natychmiastową chęć recytacji uchybień, nawet, jeżeli w tym tygodniu nie zdążyłem ich uczynić. Byłem gotowy przyznać się do wszystkiego i dać się karać za nic, po czym zwykle okazywało się, że rodzice pragną mnie jedynie spytać o wykończenie zegarków dla ojca i czy macica perłowa się nada, mimo że nosi takie niezmiennie od trzydziestu lat. Mój głos niby rozsądzał te małżeńskie dramaty, bo ojciec i matka obstawiali przy swoim, ja zwykle brałem jej stronę, on i tak robił po swojemu, a my udawaliśmy, że liczy się z naszym zdaniem. Mimo pozornej nieszkodliwości, te wezwania dla nastoletniego mnie były czymś strasznym i literalnie jeżyły mi włosy na karku; teraz czuję się dokładnie, jak wtedy. Śmieszne, cofając się w czasie nie do tych wydarzeń bym wrócił, ale impuls każe mi szukać w miarę bliskiego odwzorowania emocji.
-Dziękuję, nestorze - odpowiadam, za troskę, za - z gruntu rozsądne przykazanie. Lub, wyrachowaną kalkulację. Zniknę, na trochę, a później już zupełnie, może powiedzą, że postanowiłem wycofać się z życia towarzyskiego, może...
Nadinterpretowuję. Oblicze lorda Percivala nie zwiastuje rychłego wybuchu, nie kryje żadnych nieszczerych intencji, może być mi niewygodnie, lecz to zupełnie, jakbym próbował założyć zbyt ciasne spodnie. Włożę je, ba, nawet się dopnę, ale będą uwierać i wpijać się, tak długo aż po prostu ich nie zdejmę. Albo nie oszukam, wciągając brzuch i łudząc się, że dam radę tak wytrzymać.
Robię tak od prawie trzydziestu lat - świadomie - przeżywając parę upadków, które kończą się jedna co najwyżej zbitym kolanem. Gdybym stracił któregoś ze stałych zębów, zwłaszcza tych na przedzie, pewnie bałbym się bardziej, nauczyłbym się, że tak nie wolno. Przełykam ślinę, już całkiem widocznie, grdyka mi pracuje, gdy lekko odchylam głowę. Potrzebuję przestrzeni, żeby mówić w ten sposób, w moim mniemaniu, nie jestem już swój, więc muszę być ich.
-Wiem, że zawodziłem. Że zawodzę, dalej - mówię, przygryzając wargę, skrucha, skrucha, skrucha, prawie ją czuję - tylko że nie wobec niego. Myślę o Evandrze i zauważalnie blednę, a dłoń oparta o podłokietnik krzesła, zaciska się na jego poręczy - chciałbym, żeby moja siostra polegała na mniej, jak dawniej. Chciałbym przysłużyć się nie tylko naszej rodzinie. Chciałbym poczuć słuszność w swoim postępowaniu - jak na spowiedzi, nie zająknę się nawet, ponieważ nie kłamię. Patrząc w jasne oczy nestora, co prawda kłuje coś na wzór wyrzutów sumienia (lord Percival nie jest Tristanem), lecz walczę teraz o wszystko. O wszystko. W tym, o Evandrę, która znowu jest walutą, mimo że już raz za nią przegrywam.
Biorę do ręki numer Czarownicy i patrzę na siebie - a moja ruchoma fotografia, jak na komendę przestaje szczerzyć zęby i próbuje schować się gdzieś za ścianą tekstu. Pot zalewa mi kark, w pierwszej chwili chcę zaprzeczyć wszystkiemu i iść w zaparte: są mikstury, które złamią działanie nawet jebanego veritaserum (mądry Francis po szkodzie), substancje, które kłamstwa uczynią złotem, są metamorfomagowie na sprzedaż - ale co, jeśli coś pójdzie nie tak? Ani zaufania, ani nazwiska, wówczas nie będę miał już n i c. Zmuszony do służby Czarnemu Panu, odsunięty od rodu, kim bym był? Pośmiewiskiem wśród tamtych, persona non grata w każdym miejscu, które uważałem za swoje. Port, port należy teraz do Goyle'a, racja, ale co z tego, skoro ani Filipka, ani Bojczuk, ani Keat... Dosłownie skręca mnie ze wstydu i obrzydzenia, ponownie czuję mdłości - wymiotuję codziennie od złożenia przysięgi i fantomowo zaczynam czuć z ust kwaśny, nieprzyjemny zapach, nieważne, ile razy w ciągu dnia umyję po tym zęby.
-Nestorze, ja... - urywam, zwieszam głowę, odsłaniam przed nim kark i czekam, aż na czoło spadnie mi popiół. Upodliłem się raz i to przed widownią, upodlę się więc znowu, bez świadków - wstydziłem się. Wstydziłem się prosić o pomoc - kłamię, mówiąc jednak dobitnie, jakby to, że się przyznaję, przynosiło mi ulgę. Nie, nie przynosi, w środku jestem jak pierdolony klaun, który właśnie wyskoczył z pudełka i walczy z chorobą sierocą, bujając się w przód i w tył - wtedy, kiedy uciekłem - znowu przerywam, pokaż, że żałujesz - wtedy pojawił się Morgan - wyznaję, wtedy go stworzyłem, ale to ledwie minimalne minięcie się z rzeczywistym stanem rzeczy - pożałowałem zaraz, gdy tylko wsiadłem na statek i chciałem wrócić, przeprosić, ale on mi nie pozwalał. Ulegałem mu, chociaż nocami zawsze zyskiwałem większą świadomość i myślałem o domu - opowiadam, tylko zahaczając wzrokiem o lorda nestora, wiercąc się na krześle. Z jednej strony - symptomy kłamcy, z drugiej - zdenerwowania. Nie jest mi łatwo.
-Po powrocie, na długo miałem spokój. Zniknął, kiedy pojawiły się konsekwencje, zostawił mnie, jakby to była moja wina - nie wiem, czy brzmię racjonalnie, czy jak czub, czy może, jakbym opowiadał bajkę dla małego Evana, który uwierzy w nią, tylko dlatego, że jest zbyt mały, by pojmować koncepcję słów i ich znaczenia - niedawno wrócił. Może z trzy lata temu. Nie wiem, dlaczego. Chciał się wymykać. Ja miałem być nim. On miał być mną. Myślałem, że nikt się nie dowie. Nie chciałem, by ktokolwiek się dowiedział. Wzięliby mnie za wariata, zamknęli w pasach - wyrzucam z siebie, kręcąc głową, a na mojej twarzy drga dosłownie każdy mięsień. Rumieńce wpełzły na policzki i rozlały się na szyi, teraz dopiero muszę wyglądać okropnie, trupio blady w niezdrowych, czerwonych plamach - starałem sobie poradzić z nim sam. Czasami specjalnie zostawałem na noc w Wenus, prosiłem, by panna Borgia zamykała mnie w gabinecie - krzywię nieznacznie usta, jakby to było coś zabawnego - myślała, że zaraziłem się likantropią - dodaję, po czym znowu spuszczam głowę, nie, to nie na miejscu - to zaczęło wymykać się spod kontroli - kontynuuję, wybierając sobie punkt na twarzy lorda Percivala i starając się koncentrować na nim uwagę - coraz częściej nie potrafiłem mu odmówić, czułem się, jak pod niestarannie rzuconym imperiusem. Nie wiedziałem już, co robić, gdyby to się wydało, to przecież... - podnoszę oczy wprost na nestora - nie chciałem nigdy, żeby moje akcje obciążały całą rodzinę - mówię cicho, łamiącym się głosem - uznałem, że to jest jakieś wyjście. Żeby on był osobnym człowiekiem- kurwa, wspaniale, kolejna wymówka nastoletniego wymoczka pod tytułem: to nie ja, to moja ręka. Cały się przy tym trzęsę, oddycham ciężko i prawie płaczę - oczywiście nad losem naszego rodu i tego, co mu robię. W tym momencie, jestem żałosny i nieszczęśliwy i pewnie taki już będę zawsze, niezależnie od decyzji, jaką podejmie lord Percival. Sam jej dokonałem, kilka dni temu: a gdzieś tam jest rodzina, którą wyślę na śmierć. A z nią... Bojczuka? Wpierw słyszę o liście Rosiera, zdradziecka szuja - najpierw przysięga, a później to? Boję się, znów, nie jego, ale tego, że odsunie mnie od Evandry i że zrobi to tak łatwo, z moim pocałowaniem ręki. I co z kameleonem, niemożliwe, że nie zadziałało. Czy skoro widzieli mnie, widzieli też Johnatana?
-Podziwiam lorda Rosiera. I jestem mu wdzięczny za to, ile dla nas zrobił - poniekąd, interpretuj to proszę, jak ci się żywnie podoba nestorze, tylko nie każ mi uściślać - za to, że zaopiekował się moją siostrą - również, poniekąd - zwierzyłem mu się ostatnio z dręczących mnie wątpliwości - informuję mężczyznę, oblizując usta, myśląc nad właściwym doborem słów - z niektórych - poprawiam się w zamyśleniu - pomógł mi podjąć właściwe decyzje - wymuszone i złe, czy słuszne? Wątpię w to, coraz silniej i bardziej - będę służyć Czarnemu Panu, odpracuję swoje błędy - na szali jest moje życie, czego nie zdradzam, obiektywnie, nie jest ono dużo warte - kajam się, lordzie Percivalu. Błagam, pozwól mi zasłużyć na nazwisko - znowu zaklinam, znowu na szali stawiam wszystko, znowu myślę o Evandrze, teraz nie mogę odejść, nie mogę jej zostawić. A dalej, już nie tak altruistycznie, drżę o własną, śmierdzącą skórę. Wygnany stąd, będę nikim. Zdrajcą i karaluchem, nieważne, kto na mnie spojrzy.


Tak, możesz zapalić znicz
Chociaż wiem, że już nic
Mnie nie czyni człowiekiem
Morgan Szalbierz
Morgan Szalbierz
Zawód : staram się
Wiek : 32
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
I Tend The Light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Duch
Gabinet - Page 2 0a8b1-img_1302
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7974-francis-m-lestrange https://www.morsmordre.net/t8044-don-juan https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7980-skrytka-bankowa-nr-1928 https://www.morsmordre.net/t8093-fransua-lestrange
Re: Gabinet [odnośnik]24.02.21 16:59
Lord Percival wpatrywał się w Francisa z uwagą, ze zmarszczonymi brwiami wysłuchując jego słów; wyraz jego twarzy, przede wszystkim poważny, nie zdradzał wiele – choć sprawiał, że atmosfera z minuty na minutę mogła wydawać się cięższa. – Tak, Francisie, zawiodłeś mnie – potwierdził, nie próbując zaprzeczać słowom młodego lorda. – Gorsze jest jednak to, że zawiodłeś też, zdaje się, samego siebie. Od tego powinieneś zacząć – odezwał się, cały czas tym samym, surowym tonem. – Twoja siostra ma wokół siebie czarodziejów, na których może polegać. Ma męża, który o nią dba. Jestem spokojny o jej losy. O twoje – wprost przeciwnie – odparł, pochylając się ponad biurkiem. Jego dłonie, oparte o gładki blat, naznaczone czasem, ale wciąż krzepkie, splotły się ze sobą. – Dopóki sam nie staniesz na nogi, będziesz w stanie pociągnąć ją tylko w dół. Podobnie jak całą rodzinę – dodał, stanowczo, kiwnięciem głowy podkreślając wagę swoich słów.
Gdy Francis zaczął mówić, tłumacząc pojawienie się Morgana, lord nestor zamarł, wpatrując się intensywnie w twarz młodszego czarodzieja, ale przez dłuższą chwilę nic nie mówił; nie przerywał, nie wchodził mu w słowo, nie wtrącał się w dłuższe, pozostawiane w monologu przerwy – nie odzywając się też wtedy, kiedy wybrzmiały ostatnie zdania. Cisza, która po nich zapadła, wydawała się przeciągać w nieskończoność, nawet jeśli w rzeczywistości nie mogła trwać dłużej niż minutę; nerwowa, przerywana jedynie szumem wiejącego za oknem wiatru i odległym echem morza. Trudno było stwierdzić, czy Percival Lestrange uwierzył w wyjaśnienia Francisa, ale z pewnością nie były tym, czego się spodziewał; westchnął wreszcie przeciągle, sięgając dłonią do twarzy i pocierając opuszkami palców na wpół przymknięte powieki. – Kto jeszcze o tym wie, Francisie? – zapytał wreszcie, przerywając milczenie; chociaż jego głos był cichy, to w panującej w gabinecie ciszy zabrzmiał nienaturalnie głośno. – O twojej przypadłości – doprecyzował, ostatnie słowo wymawiając z wyraźnym naciskiem. Pochylił głowę, spoglądając czarodziejowi prosto w oczy; poważnie, surowo. – Źle zrobiłeś, czekając z tym tak długo. Naraziłeś dobre imię rodu. Ośmieszyłeś siebie i nas. Zachowałeś się skrajnie nieodpowiedzialnie, i w dodatku zrobiłeś to z pełną świadomością. Jestem w stanie zrozumieć chorobę, ale ignorowanie jej z premedytacją, mydlenie oczu mnie i innym, rozgłaszanie tego w gazetach – narobiłeś szkód, które trudno będzie naprawić. Ale zrobisz to – zadecydował, kiwając głową; tonem, który nie pozostawiał zbytnio miejsca na dyskusje. – Jeśli naprawdę zależy ci na zachowaniu nazwiska, i na zmyciu tej plamy, którą zniszczyłeś swoją reputację, to dołożysz wszelkich starań, żeby już ani razu się nie potknąć. – Wyprostował się, odchylając się do tyłu, opierając plecy o skórzane oparcie; cofnął też dłonie, splatając je przed sobą. – Jutro z samego rana stawisz się w Ministerstwie Magii i zarejestrujesz swoją różdżkę. Zostanie na nią nałożony namiar, a ty od tej pory już nigdy nie postawisz nogi w porcie. Jeśli to zrobisz – będziesz mógł już tam zostać, bo tutaj nie będziesz miał po co wracać – powiedział nestor chłodno, ani na moment nie odwracając spojrzenia od twarzy Francisa. – Później zgłosisz się na Oddział Magipsychiatryczny Szpitala Świętego Munga i opowiesz uzdrowicielowi o wszystkim, o czym właśnie opowiedziałeś mnie. Napiszę do nich wcześniej – będą dyskretni, oficjalnie wyjaśnimy twoją nieobecność twoim stanem fizycznym, uzdrowiciele przyznają, że twój wypis był przedwczesny i potrzebujesz czasu, żeby dojść do siebie. Przejdziesz terapię, będziesz słuchał poleceń, poddawał się leczeniu i zażywał wszystkie eliksiry, jakie ci podadzą. Kiedy stwierdzą, że twój stan już dłużej nie zagraża jasności twojego umysłu, wrócisz do domu i zajmiesz się nadzorowaniem rozbudowy stajni dla naszych hippokampusów. Być może sądziłeś, że mi to umknęło, ale służba poinformowała mnie, że z naszych piwnic zniknęły dwadzieścia cztery butelki Toujours Pur – zrobił krótką pauzę, jakby czekając na potwierdzenie lub zaprzeczenie – ale bez względu na to, czy Francis postanowił jakoś to skomentować, lord Percival po chwili podjął przerwany temat ponownie. – Odpracujesz je tutaj, na wyspie Wight. Nie jest to skomplikowane przedsięwzięcie, pilnowanie przebiegu prac i prowadzenie ksiąg nie powinno nadto obciążyć twojego umysłu, a być może nauczy cię, że to, co udało nam się zgromadzić, nie bierze się znikąd. – Przerwał na chwilę, rozkładając ręce i opierając je na podłokietnikach; później podniósł się, znów zaczynając powoli przechadzać się po gabinecie. – Na jakiś czas będziesz musiał przekazać prowadzenie twojej restauracji w inne ręce. Oprócz tego – będziesz idealnym przedstawicielem swojego rodu. Będziesz pojawiał się wszędzie, gdzie będzie wymagana twoja obecność, i będziesz zachowywał się jak przystało na lorda w twoim wieku, i o twoim statusie. Będziesz służył Czarnemu Panu tak, jak się do tego zobowiązałeś. A do noworocznego sabatu przedstawisz mi imię i nazwisko lady, którą zamierzasz pojąć za żonę – dokończył dobitnie, zatrzymując się i odwracając w stronę Francisa; tym razem spoglądając na niego z góry. – Czy jesteś w stanie to zrobić?
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Gabinet - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Gabinet [odnośnik]25.02.21 20:47
Jak pies dziada w ciasnej ulicy, tak kurczowo czepiam się kłamstwa, które pomoże mi wybrnąć z tej sytuacji. Gdybym choć zająknął się o swych wątpliwościach, już znajdowałbym się na statku, lecz nie brałbym kursu na pełne morze, a na stały ląd, wprost ku wybrzeżom. A stamtąd: do byle dziury, bo już nigdzie nie zostałbym dobrze przywitany. Ile zostało względnie neutralnych miejsc? Gdzie przyjmą kogoś, kto myślą wspiera jednych, a uczynkiem służy drugim? Dla wszystkich będę zdrajcą, bo nawet moi przyjaciele, ci znikąd, nie są przychylni nowej władzy.
Pochylam głowę w przepraszającym geście, że niby tak mi wstyd, że nie mogę znieść jego spojrzenia, bo... tak jest. Może nieświadomie, ale i nestor sprzedaje mi bolesnego kopniaka, przez co czuję się, jakbym cały dzień chodził w przyciasnych spodniach, które zmaltretowały moje klejnoty. Znowu bardziej niż o siebie martwię się o nią i prawdopodobnie już każda moja akcja, będzie zwieńczona wspomnieniem siostry. Z różnych przyczyn, chcę móc znowu się nią opiekować i mieć pewność, że cokolwiek by się nie stało, ja przy niej będę. Czuję się jak w potrzasku z myślą, że moja przysięga pójdzie na marne, jeśli teraz nie zagryzę zębów i nie zgodzę się na wszystko, co orzeknie nestor, więc jakiekolwiek warunki by nie padły, wiem, jak odpowiem.
Z wdzięcznością, szacunkiem i pokorą. Już od teraz na każdym kroku będę udowadniać swoją zmianę, a być może, kiedyś znowu zacznę oddychać powietrzem bez pyłu, który pokrywa moje płuca i sprawia, że mentalnie się krztuszę, chwaląc Pana.
Wiadomo, jakiego, służę tylko jemu.
-Zrobię co w mojej mocy, żeby to naprawić, lordzie Percivalu - słyszę swój głos, niosący się po gabinecie zniekształconym echem, wciąż nie patrzę mu w oczy, więc dźwięk zamiast odbijać się równomiernie od ścian, najpierw spotka się z wyłożoną dywanami podłogą. Ta pochłania moje obietnice, jakby wiedziała, ile są warte. Szczere, owszem, lecz ubogie w przekonanie i słuszność. Czy da się postępować dobrze, robiąc źle? Czy można czynić zło, postępując dobrze? Plączę się we własnych uczuciach, które już chyba nigdy nie dadzą mi spokoju i zostawią mnie w tym oto stanie, porwanego kłębka nerwów. Stary, przetyrany, dobry do zabawy z kotem i nic ponadto, powoli prostuję kark, taki na nic nie zdam się Evandrze. Jeśli traktowanie się instrumentalnie postawi mnie na nogi, proszę bardzo, wyjątkowo dążę do bycia przydatnym. A żeby być takim dla niej, najpierw moją użytkowość mają docenić inni. Francis Lestrange, wersja beta. Zrobię, co w mojej mocy. Będę się starał.
-Nikt, nestorze - zaprzeczam nie nazbyt szybko, choć oczywiście w głowie przeskakują mi twarze Filipki, Emmy i Johnatana, jakbym zbyt szybko zakrył klapki w zgadnij kto to. Marszczę brwi, a między nimi pojawia się zmarszczka, niezbyt uwydatniona, jakby i z czoła zniknął mi nadmiar skóry po gwałtownym zjeździe wagi - przedstawiłem się tak Caelanowi Goylowie, gdy zaciągnąłem się na jego statek. On wie, że używałem tego nazwiska, ale nie przyznałem mu się, że to przez... - urywam, speszony i ściągam usta, jakbym chciał wykrztusić z siebie to słowo nie angażując do tego żadnych mięśni - przez ten stan - nawet teraz nie nazywam rzeczy po imieniu. Myślę, że on by tak zrobił, jaźń rozdziela mi się na dwa, a ja wcielam się we Frana-schizofrenika, który paranoicznie szuka ratunku przed samym sobą. Wciśnięty w oparcie krzesła pewnie jestem malutki, lecz udaje mi się o-ciupinkę urosnąć, słysząc nestorskie słowa. Chyba, wyrozumiałe, więc jednak - dostanę swoją szansę. Niewiele mi brakuje, bym zerwał się z tego krzesła i zaczął całować go po rękach, lecz hamuję się w porę, otępienie wciąż trzyma mnie blisko siebie, potrzebuję więcej... czasu, by należycie przetrawiać bodźce i być choć w połowie tak responsywny, jak zazwyczaj.
-Tak jest, nestorze - odpowiadam, zrobię to, bo nie ma już rzeczy, której bym nie zrobił. Ja jestem już stracony, ale cholernie mi zależy, żeby wyciągnąć z tego ją. Boję się tylko, czy nie robię tego wbrew jej woli, czy zgoda Evandry już dawno nie wygasła. Bo ona nie należy do mnie, ani do Tristana, ani do nikogo - może mnie nie chcieć. Moje usta zadrżały nieznacznie, gdy lord Percival dalej wydaje swe dyspozycje, lecz to jedyny znak, iż jego rozkazy mnie dotknęły. Me oblicze pozostaje skupione, jasne, obecne, gdy tak samo, wręcz gorliwie mu przytakuję.
-Oczywiście, lordzie Percivalu - potwierdzam swą gotowość, zrobię, co chce. Namiar na różdżce mnie nie ziębi, jestem z nimi związany poważniej, niż byle zaklęciem - pozwolę sobie jednak prosić cię o dyspensę. Otrzymałem zadanie, które wymaga zasięgnięcia języka - och, serio, myślę, że dużo chętniej (i triumfalnie) rzekłbym Rosierowi, że nie mogę wykonać jego polecenia z powodu sprzeczności rozkazów - zależy mi na odbudowaniu zaufania, lordzie nestorze. Gdybym nie musiał, nie prosiłbym o to - dodaję miękko, prawie ulegle, by przypadkiem mężczyzna nie uznał, że z nim dyskutuję.
-Tak jest - i na terapię się godzę, innego wyjścia nie mam i choć przechodzą mnie dreszcze na myśl o faszerowaniu się lekami, jakich nie potrzebuję, robię tą dobrą minę do złej gry. Przecież nie umrę, te eliksiry przynajmniej mnie nie zabiją, najwyżej będę szedł lulu o osiemnastej, a wszelkie emocje zacznę odczuwać jak przez pieluchę. Może nawet wyjdzie mi to na dobre. Obowiązki domowe też nie są mi straszne, szczególnie że nestor nie żąda ode mnie wiele, ledwie nadzoru nad dokumentacją i pilnowaniem parobków. Mógł skazać mnie na fizyczną orkę, a słowem bym nie pisnął, właściwie, pewnie nawet byłbym mu wówczas naprawdę wdzięczny. Wysiłek zawsze odciągał mnie od natłoku myśli. Jedyne, co budzi mój sprzeciw to Wenus, otwieram usta, po czym je zamykam, aż decyduję się - dość niemrawo, ale jednak, zaprotestować.
-Dołożę wszelkich starań, by prace przebiegały prawidłowo i będę wywiązywał się ze swoich zadań - przytakuję ponownie, w połowie martwo, w połowie entuzjastycznie, niemożliwie szczęśliwy i rozpłomieniony za to dobrodziejstwo nestora - czy mógłbym jednak dalej doglądać Wenus? Wieczorami, gdy już wypełnię swoje obowiązki. Proszę. Obiecuję, że nie zaniedbam zajęć na Wyspie - pytam nerwowo, oblizując kącik ust. Im więcej będę pracować, tym mniej głupich pomysłów wpadnie mi do głowy, tego nie mówię na głos, ale intencjonalnie wypycham to na wierzch, jakby nestor mógł zdjąć mi wierzchnią część czaski i spojrzeć na jej zawartość. Dalsze warunki to kolejne aneksy spisane do naszej umowy, żaden z nich nie jest zaskakujący i każdy z nich - spełnię. Bywać, służyć, ożenić się. To ostatnie wcale mnie już nie przeraża, nawet gdybym przysięgał wierność kobiecie, do której już później nigdy się nie odezwę.
-Tak jest, nestorze - papuga, ale nawet nie papuga narodów, tylko taka najzwyklejsza, co uciekła z magicznej menażerii. One nie dają sobie rady na wolności.


Tak, możesz zapalić znicz
Chociaż wiem, że już nic
Mnie nie czyni człowiekiem
Morgan Szalbierz
Morgan Szalbierz
Zawód : staram się
Wiek : 32
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
I Tend The Light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Duch
Gabinet - Page 2 0a8b1-img_1302
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7974-francis-m-lestrange https://www.morsmordre.net/t8044-don-juan https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7980-skrytka-bankowa-nr-1928 https://www.morsmordre.net/t8093-fransua-lestrange
Re: Gabinet [odnośnik]27.02.21 22:09
Lord Percival Lestrange przyjmował słowa Francisa w milczeniu, nie oddychając z ulgą po każdym padającym z ust młodego mężczyzny potwierdzeniu, a jedynie przyglądając mu się z powagą; nie spodziewał się prób negocjacji ani sprzeciwu – nie po to zresztą zarządził to spotkanie; postawione przez niego warunki nie podlegały dyskusjom, na te czas był wcześniej. Tego dnia na biurku nestora znajdowało się wystarczająco dużo powodów, by pozbawić arystokratę nazwiska – Francis mógł zdawać sobie z tego sprawę – jednak lord Lestrange ze znanych tylko sobie powodów postanowił dać czarodziejowi jeszcze jedną szansę. Nie pozostawił wątpliwości co do tego, że ostatnią.
Gdy w gabinecie padło nazwisko zarządcy portu, pomiędzy brwiami nestora pojawiła się pionowa zmarszczka, ale nie skomentował tego w żaden sposób, jedynie kiwając głową. Sięgnął po filiżankę z przestygniętą już kawą, ani na moment nie przestając jednak słuchać; słysząc prośbę o uwzględnienie wyjątku w narzuconych regułach, odstawił powoli naczynie na spodek. Milczał przez chwilę, spojrzenie zatrzymując na oczach Francisa, trudno było jednak stwierdzić, czy szukał tam śladów nieszczerości, czy zwyczajnie zastanawiał się nad odpowiedzią. – Jaka jest natura tego zadania? – zapytał w końcu, prostując się nieznacznie w fotelu. Jego wzrok przemknął po rozłożonym na biurku pergaminie, nie wziął jednak listu do ręki. – I jak dużo czasu potrzebujesz na jego wykonanie? – kontynuował, jeszcze nie odmawiając ani nie wyrażając zgody na udzielenie dyspensy.
Zaczekał cierpliwie na odpowiedź, później gładko przechodząc do kwestii prac nad stajnią dla hippokampusów. – Liczę na to. Oczekuję regularnych raportów z poczynionych przez ciebie postępów – gdy już do nas wrócisz – odparł, przesuwając spojrzenie w stronę otwartego okna, wychodzącego na wybrzeże wyspy. Kiedy Francis poprosił o możliwość doglądania Wenus, znów nie odpowiedział od razu, dając sobie chwilę na zastanowienie. Upił kolejny łyk kawy, wygładził materiał eleganckiej kamizelki. Wreszcie – utkwił spojrzenie surowych oczu w twarzy młodszego lorda. – Pomówimy o tym po pomyślnym zakończeniu twojej terapii. Jeśli uzdrowiciele nie będą widzieli ku temu przeciwskazań, jeśli będziesz wywiązywał się ze wszystkich obowiązków, i jeśli nic w twoim zachowaniu nie będzie budziło wątpliwości, będziesz mógł w wolnym czasie zająć się swoim lokalem. Pamiętaj jednak – dodał, kładąc nacisk na ostatnie słowa – o tych priorytetach, które przed chwilą wymieniłeś. Liczę na to, że nie były to jedynie puste zdania, mające na celu zamydlenie mi oczu – powiedział – a chociaż nie brzmiało to jak pytanie, to po tych słowach zamilkł, zatrzymując wzrok na Francisie w sposób, który sugerował, że oczekiwał odpowiedzi. W międzyczasie dyskretnie, być może zupełnie przypadkowo, zerknął w stronę stojącego pod ścianą zegara.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Gabinet - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Gabinet [odnośnik]28.02.21 0:06
Nie wiem, czy mówiąc te słowa, które mówię, nadal jestem sobą, czy już zerwałem z siebie jedną, drugą  i trzecią warstwę i zostałem po prostu z ciałem naciągniętym na szkielet, zdolnym wykonywać proste czynności motoryczne. Wyłącznie myślenia, gdyby był na to specjalny przycisk, z pewnym wahaniem, ale chyba bym wcisnął i odłączył się już tak na dobre. I zero zmartwień, wstać, zjeść, zrobić to, co do mnie należy, zasnąć, powtórzyć. Na wiecznym replayu, jakby ktoś z boku włączył nagrywanie i z braku innej taśmy, co dzień oglądał ten sam materiał. Wyobrażam już sobie takie życie, bierne i puste, z jednej strony lepsze, z drugiej - potworne. Jakbym zamieszkał w pokoju wyłożonym wytłaczankami po jajkach, wygłuszonym i odciętym potrzebami od bazowego człowieczeństwa. Jasne, lżej, byłoby mi lżej, ale cena, jaką bym zapłacił... Wydymam wargi, próbując policzyć tę piramidę finansową i dochodzę do wniosku, że to niewymierne, a tak, może, jak tego ode mnie zawsze chcieli, zapracuję na to, by być arystokratą.
Cierpienie uszlachetnia?
-Mam zdobyć adresy - odpowiadam twardo, dość nieprzyjemnie, zgrzytliwie, tonem wysoce niechętnym; ciężko stwierdzić, czy nie podoba mi się owo zadanie, czy już piję dalej - ponoć sporo mugolskich rodzin ukrywa się w porcie, czekają tam na transport. Lord Rosier zażyczył sobie, bym zrobił użytek ze swych znajomości, sir - dodaję, naciska na mnie konieczność szczegółowości, może zdradzam mu więcej, niż o to pytał, lecz staram się zaprezentować przed nim transparentnie, brudne majtki nakładając po prostu na drugą stronę.
-Nie zamierzam nadużywać twej cierpliwości, nestorze - mówię cicho, choć stanowczo, nie teraz, gdy aż nazbyt wyraźnie wybrzmiało, że to moja jedyna szansa na rehabilitację - jak również nie chcę kazać czekać Tristanowi - słudzy rozkazy swych panów wypełniają na jednej nodze i zawsze (chyba, że padają specjalne dyspozycje) noszą one dopisek jak najszybciej - zrobię, co do mnie należy i nie zjawię się tam więcej - powtarzam, jakby powiedzenie tego na głos aktywowało magiczną moc obietnicy i faktycznie na stałe zatrzymało mnie poza portem. Może nie będzie mi wcale tak trudno trzymać się z dala. Po zdradzie?
Wróciłbym tylko, żeby przeprosić, może złożyć kwiaty albo zapalić świeczkę.
-Będę informować cię na bieżąco, nestorze - jestem do dyspozycji, teraz pełniej, choć faktycznie, od dnia, kiedy się urodziłem. Za późno w twarz dostaję wszystkimi powinnościami, jakie dotąd obchodziłem, jakbym był kotem i udawał, że moje ciało ma ciekły stan skupienia .
-Dziękuję, lordzie Percivalu. Dziękuję - mówię pośpiesznie, zwalczając impuls wstania z krzesła, nestor jeszcze nie dał mi znaku, nie pozwolił się podnieść, nie odprawił mnie - za twoją łaskawość. I za to, że mimo mego karygodnego zachowania, zdecydowałeś się mi pomóc, nie przekreślać - aż mdło mi na języku, ale przecież wytrzymam. Mam mu za co dziękować, to pewne - pamiętam, o twoich przykazaniach, sir. Także o małżeństwie - punktuję, słuchałem. To już mi nie dolega wcale, poznaję faktycznie poważniejsze bolączki, niż związanie się na całe życie z kobietą, której nie kocham. Zauważam, że nestor zerka na tarczę zegara, lecz w żaden sposób nie daję tego po sobie poznać, bez jego pozwolenia nie wyjdę, więc spokojnie - czekam.
Aż każe mi zejść z oczu, bo na szczęście, nie muszę się wynosić.


Tak, możesz zapalić znicz
Chociaż wiem, że już nic
Mnie nie czyni człowiekiem
Morgan Szalbierz
Morgan Szalbierz
Zawód : staram się
Wiek : 32
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
I Tend The Light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Duch
Gabinet - Page 2 0a8b1-img_1302
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7974-francis-m-lestrange https://www.morsmordre.net/t8044-don-juan https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7980-skrytka-bankowa-nr-1928 https://www.morsmordre.net/t8093-fransua-lestrange
Re: Gabinet [odnośnik]03.03.21 13:23
Twarz nestora, słuchającego o szczegółach postawionego przed Francisem zadania, nie wyrażała wiele – przyglądał się młodszemu lordowi z uwagą, przyjmując padające słowa i jedynie od czasu do czasu ledwie zauważalnie kiwając głową. Gdy wybrzmiały ostatnie głoski, lord Percival Lestrange przeniósł jeszcze spojrzenie na blat biurka, na zapisany starannym charakterem pisma pergamin, milcząc przez chwilę, jakby się nad czymś zastanawiał. – Niech więc tak będzie – powiedział w końcu, prostując się w fotelu. – Wykonaj zadanie, które powierzył ci lord Rosier. Zrób to skrupulatnie, Francisie, nie zapominaj, gdzie leży twoja lojalność. Nadwyrężyłeś ostatnio nie tylko moją cierpliwość – zaznaczył, nie tłumacząc jednak dokładnie, kogo lub co miał na myśli. – Chcę zostać poinformowany, gdy już uporasz się ze wszystkimi powinnościami, które wiążą cię z portem. Później – liczę na to, że twoja noga tam nie postanie. W innym wypadku nie będę ponownie wzywał cię na spotkanie – zapowiedział, przez cały czas mierząc Francisa surowym wzrokiem – a sam Francis był w stanie bez trudu domyślić się, że nie były to puste groźby ani słowa rzucane na wiatr; ton głosu nestora był poważny, stanowczy, a wydawane decyzje brzmiały na ostateczne i przemyślane.
W reakcji na padające z ust Francisa podziękowania, lord Percival westchnął bezgłośnie, splatając przed sobą pomarszczone dłonie, a później powoli podniósł się ze skórzanego fotela. Tym razem jednak nie obszedł biurka, nie ruszył do okna ani do drzwi; zwyczajnie spojrzał na młodszego czarodzieja z góry, przez chwilę wpatrując się w niego z wyczekiwaniem, jakby oczekiwał, że powie coś jeszcze. Wreszcie sam się odezwał. – Otrzymałeś jedynie szansę, Francisie. To, co z nią zrobisz, zależeć będzie już wyłącznie od ciebie. Mi pozostaje liczyć na to, że wreszcie udowodnisz, iż jesteś godzien nosić nazwisko, które otrzymałeś przeszło trzydzieści lat temu. Jeśli nie – nie miej złudzeń, nie zawaham się przed pozbawieniem cię go – powiedział. Nie podnosząc głosu, mówiąc spokojnie i cicho; zdania niosły się jednak po gabinecie wyraźnie, wybrzmiewając w panującej w nim ciszy. – Możesz odejść – dodał jeszcze nestor, powoli przenosząc spojrzenie na drzwi – a później usiadł, nie patrząc już w stronę Francisa, a zamiast tego przysuwając do siebie arkusz czystego pergaminu i sięgając po pióro.

Francis, jeśli zdecydujesz się zarejestrować różdżkę, powinieneś zrobić to zgodnie z wytycznymi w tym temacie. Zgłoszenie się na terapię na Oddziale Zamkniętym Szpitala Świętego Munga powinno nastąpić fabularnie (wystarczy jeden post) z datą nie dalszą niż tydzień od spotkania z nestorem. Należy założyć, że terapia na Oddziale zamkniętym trwać będzie 6 fabularnych tygodni, po których zostaniesz wypisany, żeby kontynuować leczenie w trybie ambulatoryjnym. Od uzdrowicieli otrzymasz eliksiry lecznicze, które będziesz musiał zażywać regularnie – należy założyć, że ich przyjmowania, na polecenie nestora, pilnuje domowy skrzat, oraz że rzucono na ciebie zaklęcie Lexisio. Dwa razy w miesiącu będziesz musiał zgłaszać się na rozmowę z magipsychiatrą, który będzie śledził twoje postępy.
Terapia oraz silne eliksiry pozostawią po sobie skutki uboczne. Przez cały czas przyjmowania lekarstw będziesz osowiały i senny, towarzyszyć ci będzie ciągłe zmęczenie i niechęć do jakichkolwiek aktywności (również fizycznych); trudno będzie ci się skoncentrować, myśli będą wydawać się powolne i ociężałe, od czasu do czasu nawiedzać cię będą również zawroty głowy i mdłości. Ponieważ w ramach terapii na Oddziale Zamkniętym jedną z form twojego leczenia okaże się kontrolowane poddawanie cię zaklęciu commotio, będziesz odczuwał instynktowną obawę przed jakimikolwiek przedmiotami czy zaklęciami związanymi z elektrycznością (w tym mugolskimi wynalazkami), a wszystkie zaklęcia tego typu zadawać ci będą zwiększoną o 50% ilość obrażeń.
Dodatkowo, przez cały okres przyjmowania eliksirów, w dowolnym momencie każdego rozgrywanego wątku rzucasz kością k6, wynik interpretując zgodnie z poniższą rozpiską:
1 – Odczuwasz nagłe zawroty głowy; świat zaczyna wirować przed twoimi oczami, sprawiając, że tracisz orientację i zalewa cię fala lekkich mdłości. Jeśli siedzisz lub leżysz, efekt minie samoistnie po upływie dwóch tur (o ile przez ten czas pozostaniesz w tej samej pozycji). Jeśli w momencie wyrzucenia kości znajdujesz się w pozycji stojącej, wykonujesz dodatkowy rzut kością k100 na utrzymanie równowagi (rzut może być wykonany w szafce); wyrzucenie wartości 50 lub niższej oznacza upadek i utratę 10 punktów żywotności (obrażenia tłuczone), wyrzucenie 51 lub więcej pozwoli ci utrzymać równowagę wystarczająco długo, by bezpiecznie usiąść.
2 – Ogarnia cię nagła słabość i mdłości, masz wrażenie, że żołądek podchodzi ci do gardła i zaraz zwrócisz jego zawartość. Twój oddech przyspiesza, zaczynasz mieć problemy ze słuchem, wszystko wydaje się docierać do ciebie jakby z oddali. W celu opanowania mdłości, wykonujesz dodatkowy rzut kością k100 (rzut możesz wykonać w szafce), do wyniku doliczając bonus z wytrzymałości fizycznej. Otrzymanie wyniku 50 lub niższego oznacza, że za chwilę zwymiotujesz (jesteś w stanie opóźnić wymioty maksymalnie o jedną turę, jeśli postanowisz odnaleźć ku temu odpowiednie miejsce). Jeśli uda ci się wyrzucić wynik 51 lub wyższy, zdołasz opanować mdłości, a skutki uboczne ustąpią po upływie kolejnej tury.
3 – Dopada cię krótkotrwała utrata pamięci – zapominasz o wszystkich wydarzeniach, które miały miejsce w poprzedniej turze oraz obecnie trwającej (włącznie z twoim postem, w którym wyrzuciłeś ten efekt). Przypomnisz sobie o nich dopiero następnego fabularnego dnia.
4 – Niezależnie od powagi trwającej aktualnie sytuacji, z twojego gardła wyrywa się niekontrolowany chichot, którego nie jesteś w stanie zamaskować.
5, 6 – Nic się nie dzieje.

Mistrz gry dziękuje za rozgrywkę i jej nie kontynuuje.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Gabinet - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Gabinet [odnośnik]06.03.21 12:53
Jedną z moich największych wad od zawsze było, że nie umiałem myśleć o przyszłości. Snułem plany, które kończyły w koszu na śmieci, a marzenia zawsze uznawałem tylko za marzenia, odkładane na kiedyś i na później. Myślenie o czymś, co będzie tydzień na przód - osobisty rekord, jednakże i tak mglisty i opierający się raczej na pełnym ułudy fantazjowaniu. Teraz, dostaję w twarz przyszłością, jak mokrą szmatą, ale i tak nie umiem jej zobaczyć. Może moje trzecie oko jest wyjątkowo oporne, może mam brudne soczewki i dlatego nic nie widzę, może...
Może po prostu nie chcę.
I znowu, dziwne, ale nie bardzo boję się, co się stanie ze mną, boję się, co się stanie z Anglią. Nie, żeby moja moc sprawcza, czy obecność była w stanie wyciągnąć nas za uszy z wojennego krajobrazu, po prostu gryzę się, czy kiedy tu wrócę, poznam to miejsce. Czy nie pożałuję, że w przypisanym mi kubku faktycznie wlewano eliksiry uspokajające, a nie agonię, która załatwiłaby sprawę od ręki. Wszystkie moje lęki by minęły. To żałosne, tak strasznie tchórzliwe, że przełykając ślinę, aż czuję kwaśny posmak żołądkowej treści. Może nauczę się z tym żyć, odkryję, że myjąc zęby faktycznie po każdym posiłku i unikając smażonych rzeczy, wyeliminuję ten odruch całkowicie, a razem z nim nieprzyjemny zapach z ust. Chcę już konkretów, stałości - póki co, wciąż dygoczę przed konfrontacją ze sobą-zdrajcą. Obrzydziłem się sobie już całkowicie, ale dopiero poznaję się z tej ohydnej strony i za złotą radą Rosiera, jak i lorda Percivala, próbuję wyciągnąć do siebie rękę. Tak już będzie, prawda, udawanie już do końca i późniejsze katowanie się za to. Nie wiem jeszcze jak, coś wymyślę, pieprzoną wieczną pokutę, chociaż wątpię, by coś sprawiło, że zdołam jeszcze poczuć się znośnie. Chodzenie we włosienicy i chłostanie się namoczonymi witkami odpada; po pierwsze, muszę przestać się użalać.
A robię to, wciąż i wciąż, w domyśle - robić mają to też inni.
Nie, bo sam sobie na to zapracowałem, więc gorzkie lekarstwo powinienem przyjąć bez protestów, żeby się wyleczyć.
Wyleczę się? Jak bardzo inny wrócę po tej terapii, może naprawdę nawrócony? Chyba spiszę jakieś wspomnienie, żeby móc jeszcze wrócić do siebie. Na wszelki wypadek, gdybym wkrótce już się nie poznawał.
-Tak jest, nestorze - przytakuję ponownie, prawie mechanicznie, myślami będąc już daleko poza dywanikiem, pewnie to dostrzega, lecz przynajmniej nie upomina. Gdybym powiedział mu prawdę - czy kazałby mi po prostu wyjść i już nie wracać? Czy może uznałby, że błądzę i że jest sposób, żeby mi to przetłumaczyć, inaczej niż izolatką i limonkowymi kitlami uzdrowicieli?
-Dziękuję, nestorze. Uporządkuję swoje sprawy i niezwłocznie wypełnię twą wolę - tydzień? Tydzień mi starczy, tak myślę, może niecały. A później... Jak wcześniej mówiłem, nie wiem, nawet teraz nie potrafię o tym myśleć.

zt, pięknie dziękuję shame


Tak, możesz zapalić znicz
Chociaż wiem, że już nic
Mnie nie czyni człowiekiem
Morgan Szalbierz
Morgan Szalbierz
Zawód : staram się
Wiek : 32
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
I Tend The Light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Duch
Gabinet - Page 2 0a8b1-img_1302
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7974-francis-m-lestrange https://www.morsmordre.net/t8044-don-juan https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7980-skrytka-bankowa-nr-1928 https://www.morsmordre.net/t8093-fransua-lestrange
Re: Gabinet [odnośnik]16.04.21 20:39
11 października 1957
Do nowego tytułu zdążyła już przywyknąć, choć zaledwie kilka razy dane jej było odczuć przypisany mu ciężar. Tristan wykazał się wielkim zrozumieniem, pozwalając by we własnym tempie powróciła do sił; teraz przyszedł czas, by przyjąć odpowiedzialność i rolę, do której przygotowywano ją przez całe życie. Ścisk w żołądku zdradzał zdenerwowanie, choć dzisiejsze spotkanie miało odbyć się w kameralnym towarzystwie i wyłącznie w ramach konsultacji. Kamień spadł z jej serca, gdy Mathieu zgodził się wesprzeć swoją radą, obecność czarodzieja zawsze działała na nią uspokajająco. Sam wskazał swego przyjaciela, lorda Burke, jako osobę o odpowiednich zdolnościach analitycznych, a tego właśnie potrzebowali.
Do Thorness Manor przybyła przed czasem, chcąc zasięgnąć od lorda Percivala szczegółów, jakie mogły okazać się kluczowe dla stojącego przed nimi zadania. Swoimi słowami dawał świadectwo wielu lat doświadczenia, jakim zawsze chętnie dzielił się z każdym, kto zwracał się do niego z prośbą o poradę. ”Ależ nie przeszkadzasz, syrenko!”, powtarzał wuj, gdy ukradkiem wnikała do pomieszczenia przez wąską szparę w drzwiach, by podejrzeć nad czym pracuje. Cierpliwie odpowiadał na wszelkie zadawane pytania, mówiąc zarówno o błahostkach, jak i o ważnych kwestiach, do momentu aż guwernantka, panna Rogers, nie znalazła jej kryjówki, przypominając o obowiązku czytania Kompendium dobrych manier. Z żalem w oczach żegnała wuja, skrycie marząc, by pewnego dnia zasiadać przy blacie mahoniowego biurka i samodzielnie zarządzać sprawami nie cierpiącymi zwłoki.
Od początku była przekonana, że będzie on obecny w trakcie spotkania, jednak nagliły go inne obowiązki i pozostawił zdumioną Evandrę samą w gabinecie. Wuj nie krył wiary, że poradzi sobie z powierzonymi jej zadaniami, należało więc odrzucić ostatnie wątpliwości i stawić czoła nadchodzącym wydarzeniom.
Rama zawieszonego nad kominkiem obrazu była pusta, żadna z postaci nie została dziś zaproszona do kameralnego grona. W kominku nie trzaskały płomienie, przyzwyczajona do zimnych murów kobieta nie czuła związanego z tym dyskomfortu, a mimo to obejmowała się ramionami, gdy spoglądała za okno w kierunku skał. Odliczając ostatnie minuty do pory umówionego spotkania, przyzwała skrzata, by przygotował dla gości poczęstunek. Na stoliku pojawiły się kielichy oraz karafka z winem. Poprawiła zdobione misternym haftem mankiety białej koszuli, wpuszczonej w wąską, granatową spódnicę z cienkim paskiem o eleganckiej klamrze. Przypięta do piersi brosza z motywem róż błyszczała delikatnie, mieniąc się lekkimi pastelami. Złote włosy spięte nisko na karku w ciasny kok, dodawały jej młodej twarzy powagi.
- Lordzie Burke, Mathieu, dziękuję za przybycie - przywitała ich serdecznie, zdążywszy pokonać zdenerwowanie i przybrać na twarz uśmiech, kiedy drzwi gabinetu otworzyły się szeroko, wpuszczając gości do środka. Gestem zaprosiła ich na obitą skórą kanapę, pozwalając by konwenansów stało się zadość. - Mniemam, iż Mathieu przybliżył lordowi temat, nad którym chcemy się dziś pochylić? - Nie chcąc tracić czasu, od razu przeszła do konkretów. To na Xavierze skupiła swój wzrok, starając się ocenić na ile dalekie od prawdy były słowa Primrose, gdy w skrócie wspominała o dalszej części swojej rodziny, jakoby byli bardziej przystępni w obyciu, niż poznani dotychczas członkowie rodu Burke. Utkwiła w nim wyczekujące spojrzenie błękitnych oczu, choć szczerze wątpiła, by oszczędny w słowach szwagier spieszył z wyjaśnieniami. Nie miała mu tego za złe, była wdzięczna, że zgodził się pomóc.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Gabinet [odnośnik]17.04.21 23:01
Znał się z Mathieu Rosierem już dobre kilka lat. Panowie dogadywali się naprawdę dobrze, podczas swoich prywatnych spotkań spędzali godziny na rozmowach, a tematy praktycznie im się nie kończyły. Dlatego kiedy ten poprosił o radę oczywiście bez zastanowienia się zgodził. Nie znał dokładnie szczegółów zakresu w jakim miał wesprzeć radą, ale skoro Mathieu się do niego zwrócił, musiał uważać, że Xavier ma odpowiednie kwalifikacje. Dlatego też nie martwił się, że zrobi jakąś głupotę, gdyby się okazało, że nie ma pojęcia co mógłby doradzić.
Ogólnie zawsze się cieszył kiedy ktoś prosił go o konsultacje. Utwierdzało go to w przekonaniu, że pomimo faktu, iż ostatnio skupił się bardziej na Palarni, nie wypadł z obiegu i nadal posiadał reputacje, która sprawiała, że ludzie jednak uważali go za kogoś, kto posiada potrzebną im wiedzę. Zawsze najwięcej satysfakcji dawało mu organizowanie wypraw. Co prawda w aktualnych czasach raczej mało kto gdzieś wyruszał, zwłaszcza na wyprawy poszukiwawcze, takie jak on kiedyś, ale nadal jeszcze raz na jakiś czas ktoś się zjawiał u niego w celu zorganizowania takiej wyprawy.
W dniu spotkania, kilkanaście minut przed wyznaczonym czasem pojawił się przed drzwiami  Thorness Manor. Musiał przyznać, że chyba jeszcze nigdy tu nie zawitał. Nie miał okazji w przeszłości tu gościć, ale nie ukrywał, że posiadłość zrobiła na nim wrażenie. Służba wpuściła go do środka, wzięła od niego płaszcz, po czym poprowadziła do pomieszczenia, w którym miało odbyć się spotkanie. Specjalnie na tą okazję ubrał dzisiaj elegancki, trzy częściowy garnitur w kolorze ciemnego granatu, przy mankietach miał złote spinki z rodowym herbem, jak również pasującą do nich spinkę na czarny krawat. Włosy jak zawsze idealnie zaczesane do tyłu i tak z przyzwyczajenia przeczesywał je co jakiś czas palcami.
W końcu dotarł do gabinetu, w którym mieli rozmawiać. Wszedł do pomieszczenia ze spokojem.
- Lady Rosier, Lordzie Rosier. - przywitał się z obecnymi skinieniem głową.
Nie miał jeszcze okazji poznać żony nestora rodu Rosierów, miało to być ich pierwsze spotkanie. Co prawda jego kuzynka nie raz, nie dwa wspominała o swojej dobrej znajomej, o jej umiejętnościach do organizowania przyjęć. Wspominała o niej nawet ostatnio, kiedy planowali ich koncert charytatywny, miała zamiar się jej poradzić w jakiś sprawie. Teraz już nie pamiętał o co dokładnie miała się spytać, ale to nie było istotne w tym momencie. Teraz należało się skupić na rzeczach ważnych.
Z Mathieu rzadko kiedy witał się tak oficjalnie, ale dzisiaj definitywnie wymagała tego sytuacja.
Gdy blond włosa kobieta wskazała na kanapę, przeszedł przez pomieszczenie i rozpinając guzik marynarki ze spokojem usiadł na niej, lekko opierając się łokciem o podłokietnik.
- Jeśli mam być szczery, to nie koniecznie. - odparł spokojnie na pytanie Lady Rosier - Byłbym wdzięczny za nakreślenie problemu, w którym mam nadzieję, będę w stanie pomóc. - dodał po chwili lekko kiwając przy tym głową.


I know what you are doing in the dark

I know what your greatest desires are.
Xavier Burke
Xavier Burke
Zawód : artefakciarz, menager Palarni Opium
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I know what you are doing in the dark, I know what your greatest desires are
OPCM : 10 +2
UROKI : 11 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 18 +2
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t9606-xavier-burke-w-budowie https://www.morsmordre.net/t9631-korespondencja-lorda-burke#292826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t10032-skrytka-bankowa-nr-1569#302913 https://www.morsmordre.net/t9630-xavier-burke#292819
Re: Gabinet [odnośnik]19.04.21 17:27
Niezliczone zmiany w jego życiu w ostatnim czasie nie pozwalały mu logicznie myśleć i pewnie właśnie z tego powodu bez zająknięcia zgodził się towarzyszyć Evandrze w spotkaniu w Thorness Manor. Było to dla niego tak samym szokiem, jak zapewne i dla niej, bo przecież oboje zdawali sobie sprawę z tego, że Mathieu zdolności oratorskich nie posiadał, wręcz przeciwnie, antyoratorskie owszem. Z jednej strony miał świadomość, że ten pomysł był jednym z najgorszych na jakie wpadł w ostatnim czasie, a z drugiej nie zamierzał się wycofać, bo byłby wstyd. To nie tak, że zwrot pierścionka i zniknięcie Callisty namieszało mu w głowie, raczej wywołało wściekłość i niezadowolenie. A jednak, jak powiedziało się A należało powiedzieć również pozostałe litery alfabetu. Po krótkiej rozmowie z Evandrą ustalili, że potrzebne im „wsparcie”, a do tego Mathieu zamierzał wykorzystać najlepiej nadającą się osobę, własnego przyjaciela – Xaviera Burke. Kto będzie lepiej znał się na ekonomii i tych wszystkich gadkach, jak nie właściciel Palarni? Wierzył w zdolności Xaviera, ten nigdy go nie zawiódł i nigdy mu nie odmówił. Mathieu zrobiłby dla niego dokładnie to samo.
Od początku uważał swoją obecność w Thorness jako ozdobę, miał wyglądać, a nie mówić, to Evandra była mózgiem tej operacji i on zamierzał robić za jej wsparcie, wolałby nic nie spieprzyć mówiąc coś bardzo nie na miejscu. Dlatego też postanowił odziać się w odpowiedni strój, jak na szlachcica przystało. Starannie dobrana marynarka, prezencja własnej osoby była najważniejsza i on to rozumiał, nawet akceptował. O wiele bardziej przepadał rzecz jasna za smoczą skórą, ale nie wypadało przyjść ubranym w ten sposób.
- Evandro. – przywitał się ze szwagierką w grzeczny sposób, starając się zachować odpowiednią prezencję. Oby to było wystarczające i wszystko poszło po ich myśli. – Nakreśliłem sytuację dość ogólnikowo. – naprawdę się starał, a raczej próbował przekazać informacje tak, aby Xavier wyciągnął z tego jak najwięcej, a że nie był w tym ani trochę dobry, to właśnie takie były efekty. Evandra pewnie będzie się na niego złościć, ale suma summarum wierzył, że wybaczy mu to potknięcie i zważy na fakt, że sytuacja, w której aktualnie się znajdował nie była dla niego łatwą. Chciałby być bardziej pomocny i przydatny, ale chyba nie do końca się w tym sprawdzał. – Bystry jesteś, szybko się zorientujesz, znasz się na tych sprawach. – stwierdził, kiwając lekko głową. No dobra, mógł powiedzieć mu coś więcej, ale wolał nie pisać w obawie o przechwycenie sowy, a okazji do spotkania jakoś nie było. Zbyt wiele czynników wpłynęło na aktualny stan. – Chodzi o ekonomiczną wiedzę, którą posiadasz i odniesienie się do realnej sytuacji gospodarowania zasobami, a także strategiczne podejście do tematu. Dasz radę. – powiedział w końcu, niech już mu będzie, naprodukował się i stworzył specjalnie dla niego streszczenie całej sytuacji.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Gabinet [odnośnik]28.04.21 22:57
Oczekiwała z niecierpliwością momentu, aż wszyscy zajmą swoje miejsca, choć sama nie zasiadła, zbyt poddenerwowana spotkaniem. Powtarzała sobie w myślach, że wszystko będzie dobrze i zakończą obrady w rozsądnym czasie.
Lord Xavier Burke okazał się być przystojnym mężczyzną o dumnej, wyprostowanej sylwetce, w świetnie skrojonym garniturze i nienagannej prezencji; budził sympatię i zaufanie. Nawet Mathieu się przygotował, rezygnując ze stroju ze smoczej skóry na rzecz elegancji. Nieczęsto miała okazję, by widywać go w formie wyjściowej, zaraz więc serce lady Rosier zabiło z dumy. Skoro wszystko zostało dopięte na ostatni guzik, to powinno pójść sprawnie.
”Dasz radę”? Brew Evandry drgnęła, a jej łopatki ściągnęły się nieznacznie. Szczerze liczyła, że lord Burke okaże się kimś więcej, niż dającym radę przyjacielem Mathieu. Sprawa była zbyt istotna, by pokrzyżować jej powodzenie nieodpowiednim doborem doradców. Oby polecony przez Rosiera poszukiwacz i zarządca rodzinnego biznesu stanął na wysokości zadania. Przesunęła przelotnym spojrzeniem po twarzy smokologa, nie zdradzając swoich myśli. Nie była zła, że przeniósł cały ciężar rozmowy na jej barki, choć salonowe dyskusje, w jakich zazwyczaj się specjalizowała, nijak miały się do dzisiejszego tematu.
- Naszym zadaniem jest wzmocnienie linii południowej części Anglii i przejęcie kontroli nad kanałem La Manche - powiedziała spokojnie i wprost, nie bawiąc się w typowe dla siebie krążenie wokół tematu. - Postępujący konflikt popchnął nas do obowiązku bardziej skrupulatnego pilnowania transportu morskiego między wyspami a kontynentem. Potrzebujemy twojej pomocy, sir, w określeniu potencjalnych zagrożeń dla gospodarki wynikających z prowadzenia zaplanowanych działań. Mamy na celu zadbanie nie tylko o okoliczne hrabstwa, ale cały kraj - szybko nakreśliła ogół sytuacji, zwracając się już bezpośrednio do Xaviera.
- Każdy z portów ma inną wartość strategiczną. O tych we wschodniej części Wielkiej Brytanii, w Sussex oraz Kent, nie będziemy dziś mówić.
Machnęła różdżką, a zwinięta dotychczas w rulon na blacie biurka mapa rozsunęła się niemal na całej szerokości blatu. Kobieta oparła się bokiem o brzeg ciężkiego mebla, wciąż nie spuszczając wzroku ze swoich rozmówców.
- Dziś zajmujemy się Hampshire oraz Wyspą Wight, które w swej historii miały raczej niewielkie znaczenie. Teraz jednak należy zadbać o kontrolę tutejszego wybrzeża, bo przepływ towarów nie jest tu jedynym problemem. - Wzięła nieco głębszy oddech, szykując się do dalszej, mniej wygodnej części wprowadzenia.
- Liczący na łatwą zapłatę pracownicy portów godzą się na zapewnienie zbiegom bezpiecznego transportu na kontynent - położyła akcent na jednym ze słów, tym samym zdradzając swoje powątpiewanie względem skuteczności praktykowanego procederu. - Na pewno komunikują się między sobą i wiedzą już, że w Dover przykładamy najwyższą wagę do walki z buntownikami. Spodziewam się więc, że zrezygnują z dobrze strzeżonego Dover na rzecz mniejszych portów.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Gabinet [odnośnik]30.04.21 19:53
Nawet gdyby chciał, na chwilę obecną nie były w stanie wykrzesać z siebie nic więcej. Trudy ostatnich tygodni odbijały się echem na całym jego funkcjonowaniu. Locus Nihil, śmierć Alpharda, wyjazd Callisty… mniejsze i większe szczegóły wpływające na psychikę człowieka, nawet jeśli Locus Nihil oszczędziło go, głównie dzięki rzuconemu Veritas i był w stanie rozróżnić fikcję od rzeczywistości, przez krótki moment. Niemniej jednak, był to trudny czas, ale nie mogli spocząć na laurach, stąd jego wizyta w Thorness Manor, jako wsparcie dla Evandry. Nie bez powodu wziął Xaviera, Lord Burke musiał się wdrażać i ostatecznie dołączyć do ich zacnego towarzystwa, a to było najważniejsze. Powoli, stopniowo, taki był plan. Najważniejsze, żeby szybko połapał się w sytuacji, bo w rzeczy samej Mathieu nie miał okazji, aby przyjaciela przygotować w odpowiedni sposób. Evandra była natomiast mózgiem tej operacji, więc Rosier uznał, że nikt inny nie będzie w stanie tego lepiej opowiedzieć. Będzie musiała mu to wybaczyć.
- W Rezerwacie krążą pogłoski, że buntownicy pomagają w ucieczkach do Francji drogą morską. Nie możemy pozwolić na rozrost tego zjawiska na większą skalę. Jestem w trakcie odszukiwania tych osób. – zaznaczył po słowach Evandry. To miało istotne znaczenie, w końcu jeśli chodziło o wzmocnienie terenów morskich, należało zrobić to w taki sposób, aby uniemożliwić przemyt szlam poza granice kraju. Główny problem polegał na tym, że Rosierowie nie posiadali statków i niewiele mogli zrobić, ale na to też było rozwiązanie, na całe szczęście. Teraz jednak powinni się skupić na odpowiednim wdrożeniu Xaviera w temat, ab mógł służyć swoją dobrą radą.
Logicznym było, aby umocnić najkrótszą drogę między lądami, a ta właśnie łączyła Hampshire i Wyspę Wight z całym tematem. Z tych brzegów do Francji było najbliżej, najkrótsza droga do pokonania, więc to tędy będą próbowali najbardziej ucieczek. Jeśli chodziło o Kent, z pewnością sobie poradzą, Mathieu zadba o to w odpowiedni sposób.
- W Dover korzystają prawdopodobnie z nieczynnych doków w mugolskiej wiosce Reculver, sprawdzamy do. Jednakże to oznacza, że buntownicy zawsze znajdą drogę i trzeba to należycie zabezpieczyć. – powiedział spokojnie, takie przemyślenia. To Evandra prowadziła stery tego statku, to ona była dzisiaj kapitanem tejże podróży i to do niej należało ostatnie słowo. Mathieu mógł wtrącić coś od siebie, ale jak już zostało ustalone – był tu raczej dla ozdoby.
- Evandro, jako, że my statków nie posiadamy… Wystosuję list do brata mojej matki, wuja Koronosa, spróbuję go przekonać, aby użyczył nam część swojej floty, w zamian zaoferuję swoją pomoc w działaniach na terenie Norfolk. – powiedział po chwili namysłu. Oferując Lestrange’om pomoc i wsparcie w postaci statków i kapitanów, będą mieli solidną kartę przetargową, aby zacieśnić współpracę między rodami. Traversowie mieli wrogi stosunek do mugoli, więc liczył na wyrozumiałość wuja Nestora w tejże kwestii. Zawsze utrzymywał z nimi pozytywne kontakty, nawet jeśli w ostatnim czasie tak trudno było odwiedzić mu Corbenic Castle.
- Masz jakieś pomysły Xavierze? Co o tym sądzisz? Jak kosztowne mogą być operacje na morzu, jeśli chodzi o ekonomię tego przedsięwzięcia, niespecjalnie się na tym znam. – odparł swobodnie z lekkim uśmiechem. Jego zdaniem napięta i trudna atmosfera to ostatnie co było im potrzebne. – Jeśli wuj Koronos się zgodzi, mamy silnego sojusznika. Gdyby udało się przekonać Sylwynów do wzmocnienia Kanału La Manche, Morgana jest dość konserwatywna w swoich poglądach i powinna nam chyba wynagrodzić zniewagę, której się dopuściła ta… – odchrząknął, bo nie wypadało mu kończyć tego zdania. Selwynowie powinni im pomóc, może to małe wsparcie jakkolwiek zrehabilituje ich w oczach Mathieu, bo chwilowo miał ich po prostu za zdrajców i nikogo więcej. A sojusze były najważniejsze, szczególnie te najbardziej trwałe. Dlatego warto iść za ciosem i zjednoczyć południowo-wschodnie ziemie Anglii i zabrać się za obronę terytorium Kanału La Manche. Miał nadzieje, że reszta podzielała jego zdanie.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Gabinet
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach