Wydarzenia


Ekipa forum
Cour d’honneur
AutorWiadomość
Cour d’honneur [odnośnik]13.01.19 21:31

Cour d’honneur

Otwarty dziedziniec Chateau Rose od jednej strony odgrodzony kutą, czarną bramą, stanowi przednią część reprezentacyjną dworu. Białe ściany posiadłości piętrzą się w górę, ozdobione strzelistymi, dzielonymi na mniejsze półokrągłymi oknami, balkonikami o kutych w roślinne wzory balustradkach oraz wieżami, które górowały nad całością. Niewątpliwie najpiękniejszą część tego miejsca stanowią trawniki przystrzyżone na angielską modłę, kwitnące osławionymi czerwonymi różami skrytymi w labiryntach niskich zaczarowanych żywopłotów.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Cour d’honneur Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Cour d’honneur [odnośnik]29.07.19 14:08
Wierciła się. Niespokojnie, rzucając się w miękkiej pościeli. Już dawno nie miała koszmarów, a ten postanowił przyjść do niej dziś, atakując z siłą trudną do określenia. Śniło jej się, że biegła. Przebierała prędko nogami tak, jakby zależało od tego jej życie. I tam – w ciemnym korytarzu, właśnie tak było. Ale nie wiedziała co ją goni. Gdy zerkała za ramię widziała tylko ciemność. Ciemność, która pochłaniała powierzchnie za nią. Zmusiła się, by biec dalej, unosząc suknie ku górze, czując jak pot rosi jej skórę. Minęła rozwidlenie, coś mówiło jej, jak powinna biec. Na dworze zagrzmiało, ale Melisande nie słyszała grzmotu dochodzącego zza okna. Biegła czując jak macki ciemności oblepiają się wokół niej. Robiła kolejne kroki gdy nagle jej stopa trafiła na pustkę. Upadła, zapadając się coraz bardziej w ciemność. Ciemność, która rozrzedziła się ukazując klify Dover. Na dole, pod nią leżały ciała – Fantine, Tristana, Evandry i Mathiew. A do nich zaraz miała dołączyć i ona.
Wyrwała się gwałtownie ze snu wraz z kolejnym grzmotem, siadając do pionu i ciężko oddychając zupełnie, jakby prawdziwie i rzeczywiście pokonała te wszystkie metry. Zerknęła za okno. Lało, ale coś w tym deszcze zdawało się inne. Podniosła się zgrabnie z łóżka naciągając na ramiona cieplejszy szlafrok. Uchyliła okiennice i sięgnęła po różdżkę. Jeszcze lekko zaspana uniosła ją ku górze chcąc ochronić się przed deszczem. Wyszła kilka kroków na zewnątrz i dopiero wtedy zatrzymała się, jakby nagle czymś trafiona.
Anomalie, żadna nie pojawiła się. Czysty przypadek, czy ich brak. W deszczu też było coś niezwykłego. Uspokajał ją, sprawił że oddychała głęboko mimo chłodu i zimna. Koił nerwy po koszmarze, którego jeszcze przed chwilą była częścią. Zdawał się nieść spokój. Wystawiła dłoń czując jak woda rosi delikatną skórę. Była zimna, uderzyła równomiernie we wszystko wokół. Ale nagle w nią coś uderzyło. Zamrugała kilka razy zdziwiona. Jasne tęczówki skierowała z nieba prosto na dłoń. Kryształ. Zacisnęła wokół niego palce i podsunęła pod nos.

| biorę biały kryształ


I've heard allegations 'bout your reputation
I'll show you my shadows if you show yours
Let's get it right dear, give a good fight dear
We'll keep it all up behind
closed doors
Melisande Travers
Melisande Travers
Zawód : badacz; behawiorysta smoków; początkujący twórca świstoklików
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I do not chase. I conquer.
You will crumble for me
like a Rome.
OPCM : 10
UROKI : 0 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +1
TRANSMUTACJA : 10 +7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 19
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t4704-melisande-rosier#100644 https://www.morsmordre.net/t5050-nulla#108518 https://www.morsmordre.net/t12140-melisande-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t5178-skrytka-bankowa-nr-1209 https://www.morsmordre.net/t5098-melisande-rosier#110615
Re: Cour d’honneur [odnośnik]17.09.19 20:32
Wyglądało na to, że hałas postawił na nogi wszystkich. Kiedy szedł korytarzem, co krok dostrzegał dygoczący płomień świecy, nie było jednak słychać krzyku jego dziecka - miał nadzieję, że nie było to złym omenem. Początkowo sądził, że przedziwny deszcz mógł być kolejną anomalią, podobną tej, która nawiedziła ich gdy po raz pierwszy przyszła burza, burza, która zabrała i zniszczyła wszystko. Ale to nie była burza - rozświetlone czymś dziwnie jasnym niebo nie przecinały gromy ani błyskawice, a gdy wyszedł na zewnątrz, nieokryty płaszczem, dostrzegł w tym deszczu - w tym gradzie - coś zadziwiającego, coś dobrego, białego, kojącego. Wbrew tym emocjom nie poczuł się tym uspokojony. Miał w pamięci list od Ramseya, którego potwierdzenie mógł właśnie obserwować. Może nadinterpretował znaki, może powinien pomówić z kimś, kto rozumiał więcej - ale zamiast tego zaryzykował, potrząsając różdżką i wypowiadając formułę avis - następnie obserwując, jak kilka ptaków odlatuje w bok, czmychając przed opadającym gradem. Anomalie nie towarzyszyły jego zaklęciu. Wyciągnął rękę, chwytając w nią jeden z pozornie lodowych odłamków, przyglądając się jego fakturze, białej rzeźbie, roztaczanej przez niego aurze. Czy to możliwe... ? Nie wiedział - jeszcze nie - wszystko jednak wskazywało na to, że anomalia była bezpieczna. Że nikomu nic nie groziło. Po chwili dostrzegł, że grad na jego dłoni wcale się nie topi, twardnieje, epatując dziwną mocą. Zmarszczył brwi, zaciskając pięść, kątem oka w tej samej chwili dostrzegając siostrę.
- Melisande - wypowiedział jej imię, dając mu wybrzmieć przez odgłosy deszczu. Ruszył w jej stronę spokojnym krokiem, by finalnie objąć ją delikatnie ramieniem - by po przedłużającej się chwili przyglądania się przedziwnej pogodzie zabrać ją z powrotem do domu. Było chłodno, mogła się przeziębić. A on - on powinien zajrzeć do Evandry, upewnić się, czy wszystko było z nią w porządku, z nią i z ich synem. Nie potrafił wyzbyć się wspomnień pierwszomajowej nocy, które wracały tego wieczoru jak koszmarne echa.

/zt x2



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Cour d’honneur 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Cour d’honneur [odnośnik]25.08.20 13:46
Wydarzenia minionego miesiąca były zaskakujące. Tak wiele uległo zmianie... Tak wiele szło po jego myśli. W końcu mógł odetchnąć pełną piersią i zapomnieć o haniebnym czynie byłej narzeczonej, która zszargała własne nazwisko wystawiając się na pośmiewisko. Uważał temat Isabelli za zamknięty i nie zamierzał do niego wracać. Wieści o zerwaniu porozumienia i odwołaniu ślubu rozeszły się błyskawicznie, podobnie jak te o zaręczynach młodego Lorda. Niebawem kobieta, której pragnął od lat zostanie jego żoną i będzie to traktowała jako spełnienie marzeń, a nie przykry obowiązek. Dane mu było zaznać tego szczęście i mieć możliwość zaplanowania własnej przyszłości. Dobrze, że Tristan zgodził się na jego propozycję i załatwił sprawę z Nestorem Rodu Avery. To istotne w politycznych grach, a Mathieu chciał osiągnąć tylko jeden cel. W ten sposób ponownie związał się obietnicą i tym razem podchodził do tego z pełnym zadowoleniem.
Nie tylko związki się liczyły, ale również przyjaźnie. Miał w pamięci wydarzenia spod Apteki i niekorzystne zakończenie tamtej akcji. Zachary i Lyanna zostali złapani, jemu udało się zbiec i przede wszystkim zapamiętać kto był odpowiedzialny za atak wyprowadzony w stronę Rycerzy. Cholerny Zakon pałętał się po Londynie i robił sobie to, na co ma ochotę, a przecież to niedopuszczalne. Dlatego musiał koniecznie porozmawiać z przyjacielem i wyjaśnić z nim te kwestie, tym bardziej, że do jego uszu dotarły wieści o awansie Lorda Shafiqa. Z przyjemnością posłał mu zaproszenie do Chateau Rose, gdzie mieli się spotkać i raczyć wyśmienitym trunkiem świętując dwa sukcesy.
Na miejsce spotkania wybrał otwarty dziedziniec. Lipcowa pogoda dopisywała, a Mathieu przepadał za tym klimatycznym miejscem. Nie musiał długo czekać, aż służba poprowadzi Zachary'ego do miejsca docelowego. Rosier uśmiechnął się i przywitał z przyjacielem. - Dobrze Cię widzieć, Zachary. Przyjmij moje gratulacje... chyba, że wieści o Twoim awansie to jedynie plotki... - od razu zaczął. W ich świecie niewiele dało się ukryć, a awans na wyższe stanowisko nie był znów tajemnicą państwową. Stąd śmiałe i szczere gratulacje. Zachary zasługiwał na awans, zasługiwał na osiągnięcia i chwałę. - Mam nadzieję, że wszystko u Ciebie w porządku... - dodał. Wolał zacząć od tych pozytywnych tematów, na rozmowę i wypominki przyjdzie jeszcze pora. - Wina?



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Cour d’honneur [odnośnik]31.08.20 21:58
20 lipca 1957
Badanie czasu upływającego od jednego zdarzenia do drugiego, od jednej historii przeistaczającej się w inną, były fascynujące; a przede wszystkim zajmujące na tyle, aby nie musieć zastanawiać się nad doczesnością oraz problemów, które ją obejmowały, nieustannie uciskały i ciemiężyły. Analiza tego wszystkiego zajęła znaczną część podróży Zechariaha i w żadnym jej punkcie nie mogła zostać należycie pogłębiona. Samotne prowadzone prowadzenie latającego dywanu wymagało skupienia, koncentracji współmiernej do podejmowanych wysiłków, szczególnie na tak długim dystansie. Zaproszenie otrzymane z murów Chateau Rose traktował jako kolejną okazję do spędzenia jak najmniejszej ilości czasu na Wyspie – krótka potwierdzająca obecność odpowiedź została sporządzona od ręki i z należytym pośpiechem. Od momentu objęcia pieczy nad oddziałem oraz funkcji ordynatora świat zdawał się stać na głowie i wywracać każdy element życia Shafiqa w zupełnie przeciwną stronę. Mnogość spotkań służbowych, w których brał udział przekraczała dotychczasową, łączną wszystkich, w których zwykł brać udział. Zupełnie inne obowiązki także znalazły się na jego barkach, stwarzając jeszcze większe przytłoczenie i znacznie potężniejszą presję, niż jaką kiedykolwiek czuł.
Wiedząc, że jego przybycie zostało dostrzeżone ze stosownym wyprzedzeniem, pokierował dywanem ostrożnie w kierunku, który mu wskazano. To właśnie ta chwila wymagała najwięcej uwagi – posadzenie latającego chodnika, jak kiedyś lekceważąco usłyszał w mieście, wymagało nie tyle skupienia, co wprawy. Choć w ostatnim czasie mógł pozwolić sobie na śmiałe loty, to wciąż poprawne wylądowanie zajmowało momenty. Dopiero stanąwszy na własnych nogach, bezpiecznie, był w stanie stwierdzić, że tym razem poszło gładko i nie ciążyło mu drugie życie, które z rzadka zabierał ze sobą. W pierwszych odruchu polecił zabezpieczyć środek transportu przed niepożądanym pragnieniem i udał się za służbą w milczeniu. Spojrzeniem powoli wodził od jednego pobliskiego punktu przestrzeni do drugiego, nie przykładając zbyt wiele uwagi, dokąd zmierzał. Nie pierwszy raz odwiedzał siedzibę rodu Rosierów, choć pierwszy jako ktoś zupełnie inny.
Ciebie także, Mathieu. — Padło w odpowiedzi z ust Zachary'ego, gdy swoim zwyczajem wymieniali uściski dłoni. Uważne spojrzenie prześledziło sylwetkę Rosiera, aż osiadło na jego twarzy, wyrażając skryte rozbawienie. — Zapewne takie same, jak o twoich zaręczynach z lady Avery. — Odpowiedział ostrożnie, nie chcąc zbytnio zahaczać o temat tej, która była mu obiecana wcześniej. Nie mieli okazji ani przez chwilę porozmawiać o tym i nie wiedział, czy dziś mógł poruszyć ten dość grząski temat. — Jak zwykle, chciałbym powiedzieć... gdybym wiedział, ile obowiązków spoczywa w rękach jednej osoby, poważnie zastanowiłbym się nad przyjęciem tej propozycji — mówił dalej, całkowicie poważnie, choć w spojrzeniu dało się dostrzec iskry wesołości, którymi nie afiszował się w miejscach publicznych. Na propozycję wina skinął i sam wyciągnął ku przyjacielowi butelkę kupionego przed kilkoma dniami Syrahu. — Dla ciebie. I twojej przyszłej żony, naturalnie. — Dodał, będąc trochę skrępowanym we własnych myślach, jak to wszystko toczyło się do przodu.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Cour d’honneur MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Cour d’honneur [odnośnik]06.09.20 12:45
Zmiany były naturalną kwestią, a Rosier był przyzwyczajony do ich natłoku w swoim życiu. Podzielał czas między Rezerwat, sprawy Rycerzy, odnajdując w tym chwilę dla samego siebie i dla najbliższych. Teraz chciał skupić się na rozkwitającej relacji z Callistą, która znaczyła dla niego więcej niż ktokolwiek wcześniej. Pierścionek od miesiąca spoczywał na jej palcu, a on z przyjemnością w zawirowaniach własnego życia odnajdywał chwile, aby spędzać z nią czas. Jego wizyty w Ludlow nie były już tajną misją, a spotkania (choć niebywale ekscytujące) mogły odbywać się w normalnych warunkach. Nie chciał narażać Callisty na nieprzyjemne skutki jej choroby. Nie oznaczało to jednak, że nowa relacja wpłynie na jego życie towarzyskie, miał przecież przyjaciół na których mógł liczyć i nie planował zaniedbywać tych przyjaźni. To byłoby nie na miejscu i nie w jego stylu.
- Zasłużyłeś na to stanowisko. - odparł swobodnie, na razie odkładając temat zaręczyn na bok. Nie mieli szans porozmawiać, a przecież po haniebnym czynie Isabelli powinien się komuś choćby wygadać. Czy go to zabolało? Nie. Czy cieszył się, że sojusz został zerwany? Tak. Nie było mu na rękę wiązanie się z kobietą, która nie podzielała jego poglądów i nie do końca chciała być jego żoną. Jej też nie podobał się ten rozkaz, ale... próbowała to za wszelką cenę ukryć. Chciał dać im szansę, ale najwyraźniej niewdzięczna suka uwiła sobie inną przyszłość, za jego plecami. Sam nie wiedział co by zrobił, gdyby stanęła mu na drodze. Nie był w stanie przewidzieć swojej reakcji w żaden sposób.
- Callista już dawno powinna być moją żoną. Najpierw nieudany sojusz z Greengrassami, teraz z Selwynami. Morgana chciała to kontynuować przedstawiając inną kandydatkę. Nie zamierzałem na to przystawać, uważam ten ród za skażony zdradą. Nawet jeśli Tristan myśli inaczej, dla mnie są skreśleni. - powiedział nalewając alkoholu do ozdobnych kielichów i podając jeden z nich przyjacielowi. Nieczęsto Rosier mówił o swoich odczuciach czy przemyśleniach, ale przed Zacharym nie miał nic do ukrycia. To przyjaciel, który zawsze go wysłuchał i z którym mógł porozmawiać o niemal wszystkim. Uniósł kielich w górę. - Za nowe ścieżki. - wzniósł toast z lekkim uśmiechem i upił łyk. Lord Shafiq to niesamowita osoba, którą podziwiał w pewnym sensie. Trafił na wysokie stanowisko, miał masę obowiązków, ale podobnie jak on, nie zamierzał robić tego kosztem przyjaciół i bliskich. Byli podobni, a jednocześnie bardzo różni.
- Przekażę. - uśmiechnął się przyjmując podarek. Odłożył go na miejsce i odwrócił się do przyjaciela, najpierw wypił zawartość swojego kielicha, a później postanowił podjąć ten trudny temat. - Co pamiętasz z wydarzeń pod Apteką? - spytał przekręcając głowę w bok, temat nie istniał, więc Rosier założył, że jednak wymazano im pamięć. Szkoda, że nie udało mu się sprowadzić wsparcia... wszystko mogło potoczyć się inaczej.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Cour d’honneur [odnośnik]31.01.21 1:39
Nie był do końca przekonany, czy wszystko w kwestii awansu i objętego stanowiska ordynatora przebiegło poprawnie; czas miał zweryfikować obawy Zachary'ego, których we własnych myślach nie potrafił sprecyzować w żaden znany mu sposób. Także słowa Mathieu przyjął z dystansem, starając się obrać chłodną, względnie logiczną ścieżkę i jedynie uprzejmie skinął głową w ramach podziękowań. Dziesięć minionych dni nie było łatwe. W ogólnym rozrachunku, który czynił każdego dnia, wszystkie dotychczasowe starania były zaledwie kroplą w morzu potrzeb oraz działań wymagających natychmiastowej reakcji, by już na samym początku zaznaczyć siłę oraz osobowość, jaką Shafiq reprezentował w Świętym Mungu.
Niebezpieczna to gra, przyjacielu — wtrącił krótko, zastanawiając się, na ile Mathieu podążał za politycznymi intrygami i działaniami innych, tak jak on sam czynił to, gdy tylko odnajdywał chwilę czasu na nadrobienie zaległości. — Niemniej cieszę się, że udało ci się odnaleźć tę właściwą damę. Ona nie zasługiwała na to, aby dołączyć do waszej rodziny. Lady doyenne zrobiłaby wszystko, byleby pozyskać tak cennego sojusznika jak Rosierowie. — Skomentował jeszcze, nie bardzo wiedząc, w jaki sposób mógłby wesprzeć przyjaciela w takiej chwili. Wspominanie Isabelli było niewłaściwe; im szybciej Rosier o niej zapomni, tym lepiej dla nich wszystkich. W końcu nikt taki pośród arystokracji nie istniał, jeśli wierzyć sztywnej literze kronik – i to za nie, między innymi, postanowił wznieść toast. Za ścieżki, którymi podążali, cały czas dostrzegając przed sobą nowe i nowe. Niewielki łyk alkoholu przyjemnie rozgrzał gardło w ten ciepły dzień. Wargi wygięły się w zadowolonym wyrazie, powoli przeistoczyły w uśmiech, który po chwili spełzł, gdy padło pytanie. Dotychczasową maskę Zachary'ego przejęło zdezorientowanie, pełne, nieskażone niczym innym zaskoczenie trwające zdecydowanie zbyt długo. Zmarszczka intensywnego zamyślenia wykwitła na czole uzdrowiciela, kiedy sięgał przez pamięć, próbując przypomnieć sobie, co takiego wydarzyło się w jego życiu.
Jaka apteka? — Zapytał powoli, ostrożnie. — Nie przypominam sobie, byśmy szli razem do apteki. Jeśli potrzebowałeś eliksiru albo maści, to pewnie przygotowałem dla ciebie taką w szpitalu — odpowiedział, właściwie sam sobie, niemal od razu powracając do rozmyślań, do odkurzania niedalekiej przeszłości, by wreszcie rzucić Mathieu ostre spojrzenie. Odstawił kielich i począł podwijać lewy rękaw koszuli, aż obnażył przed przyjacielem blizny, które już dawno zidentyfikował jako skutek nieudanej teleportacji. — Wiesz coś o tym? — Postawił kolejne pytanie, tym razem w kierunku Rosiera, jednocześnie nie siląc się na niewielkie zdenerwowanie, w którym się znalazł, raz jeszcze przechodząc przez stany, w których trwał w ubiegłym miesiącu, nie mogąc pogodzić się z obcą, nieznaną mu porażką.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Cour d’honneur MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Cour d’honneur [odnośnik]02.02.21 23:19
Czas Isabelli minął. Przestawała istnieć w jego myślach i wspomnieniach, nie była warta wspominania jej choćby z imienia. Zrządzenie losu czy przeznaczenie czuwało nad nim i chroniło go przed małżeństwem z nieodpowiednią kobietą. Powinien zacząć dziękować mu za to, że nie dopuścił do tego ślubu i nie skazał go na upokorzenie na skalę globalną. Nie wiedział jak zareagowałby na taki czyn, ale z pewnością byłaby to jedna z najbardziej nieprzewidywalnych reakcji, jakich ktokolwiek mógłby się spodziewać. To Callista była mu pisana, musieli najpierw odczekać swoje, przejść wyboistą drogą, aby finalnie dotrzeć do celu. Nic innego nie powinno mieć dla nich większego znaczenia, a już na pewno nie wspomnienia o kimś, kto nie zasługiwał nawet na własne nazwisko.
Na tym jednak wolał się teraz nie skupiać. Zachary na jego pytanie odpowiedział pytaniem. Mathieu przetarł twarz dłońmi, było dokładnie tak, jak się spodziewał. Z jednej strony czuł się rozżalony, że pozostawił Zachary’ego i Lyannę pod apteką, a z drugiej był jedynym świadkiem tych wydarzeń. W końcu tamci nie wiedzieli kim był, nie udało im się go dopaść. Zapewne Lord Shafiq będzie miał teraz wiele pytań, a Mathieu z pewnością na nie odpowie.
- Wiem. – zaczął krótko i przeniósł wzrok na przyjaciela. Należały mu się wyjaśnienia, nikt nie byłby zachwycony faktem, że ktoś grzebał mu w pamięci i pozbył się pewnych wspomnień. Na szczęście Rosier pamiętał całe wydarzenie i wiedział, że uczciwym było przekazanie go pozostałym. Z Lyanną kontaktu nie miał, ale Zachary był jego przyjacielem i zasługiwał na tą wiedzę. – Ja, Ty i Lyanna trafiliśmy na przeciwników pod Apteką Sluga i Jiggersa. Nie wszystko szło po naszej myśli, była ich trójka, a później dołączyło do nich wsparcie. Whitelby, Holt… W walczących z nami rozpoznali Skamandera, najwyraźniej się kumplowali. Zapamiętałem te nazwiska. Próbowaliśmy się ulotnić, jak zaczęli mówić otwarcie o wymazywaniu pamięci, mnie się udało. Wysłałem po pomoc, ale było już za późno. – wyjaśnił mu. Nie miał zamiaru wdawać się w szczegóły, zarys ogólnej sytuacji powinien być dla niego jasny. Wymazali im wspomnienia, niestety Mathieu był świadkiem niepożądanym i zapamiętał Holta, Whitelby i szczególnie Skamandera. – Nadejdzie dzień, kiedy im się odpłacimy. – mruknął jeszcze. Miał nadzieję, że się nie pogniewa za to, że ich zostawił, a raczej jemu się udało. Wysłał sowę, próbował kogoś wezwać jako wsparcie, ale niestety, jeśli ktoś się zjawił było już za późno.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Cour d’honneur [odnośnik]28.02.21 15:58
Widmo małżeństwa jawiło się Zachary'emu raczej jako coś, do czego winno iść się wolno nawet, jeśli prowadziły ku temu polityczne gry. W jego oczach, a na przykładzie doświadczeń Mathieu, należało podejmować wszelkie środki ostrożności, by uniknąć takich incydentów i podobnych do rozwiązania małżeństwa, jak miało to miejsce podczas szczytu w Stonehenge. Niespokojnie poruszył barkami na samo wspomnienie wydarzeń z Wiltshire. To już prawie rok, westchnął krótko, nie chcąc powracać do tego tematu.
Na towarzysza spoglądał z ostrożnością. Z sekundy na sekundę jego twarz przyjmowała coraz intensywniejszy wyraz szoku, niedowierzania – absolutnie niegodny szlacheckim obyczajom. Nie był jednak powstrzymać tego. Nie potrafił pohamować uczuć, które go ogarnęły. Rozczarowanie porażką znowu zaogniło się niczym stara jątrząca rana, która nie potrafiła się zagoić. Znów odpłynął do dni spędzonych w łóżku, kiedy to z boleścią zachodził w głowę, co takiego mu się przydarzyło. Teraz już wiedział. I nie był pewien, czy chciał to wiedzieć. Nie potrafił odnaleźć w sobie ani jednego słowa, nie od razu. Jasnym, ostrym, niemal agresywnym spojrzeniem spoglądał na przyjaciela. Usta zaciskał w wąską kreskę. Intensywnie zaciągał powietrze nosem i tak też je wydychał, a palce kurczowo zaciskał na kieliszku z winem, po czym – w przypływie emocji – wychylił go jednym haustem, puste naczynie wyciągając w kierunku Rosiera. Ręka drżała i nawet nie próbował tego ukryć; nie otarł także strużki wina z kącika ust, czując jak słodycz winogron z wolna zaczyna przysychać.
Odezwał się dopiero, gdy kielich został uzupełniony i wziął jeszcze jeden, solidny łyk.
Zagadka rozwiązana — odpowiedział gorzko, przymykając oczy. Dowiedział się jednego i nie czuł się z tego powodu ani trochę lepiej. — Nie pamiętam, co się działo z Zabini — dodał sucho, nieco lepiej opanowanym tonem, spoglądając na odsłonięte ramię pokryte bliznami po rozszczepieniu. — To blizna po nieudanej teleportacji. Nie pamiętam, co chciałem zrobić. Nadal potrafi przypomnieć o sobie. Niestety — wymamrotał, milknąc. Nie odzywał się jeszcze przez chwilę. Spijał zapewnienie przyjaciela. Odpłacenie się za to wszystko musiało nadejść. Prędzej czy później.
Oby prędzej niż później — dodał cicho, po czym raz jeszcze sięgnął do kieliszka po kolejny łyk. Ciepłe powietrze otarło się o jego twarz, gdy pojawił się powiew wiatru. Na krótko, lecz skłonił go do przeczesania włosów ręką. Fryzura ułożona przed wyjściem rozwiała się, na kilka chwil miękko opadając wokół twarzy tylko po to, by zaraz zostać zgarniętą i zaczesaną do tyłu.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Cour d’honneur MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Cour d’honneur [odnośnik]03.03.21 23:51
Zawód związany z niepowodzeniem zawsze powodował nadmierną frustrację i negatywną energię. W teorii wszystko powinna iść gładko i zamiary winny zostać zrealizowane, stąd potęgujące się uczucie irytacji, kiedy los miał dla nich inne zamiary. Z jednej strony Mathieu wiedział, że nie powinien ich zostawiać, z drugiej… znając zamiary przeciwników i słysząc padające nazwiska posiadł cenną wiedzę, którą szkoda byłoby zmarnować dając się złapać. To jak bycie pomiędzy młotem, a kowadłem. Nie był zadowolony z przebiegu tamtego zdarzenia, jednak wysnuwał wnioski i uczył się na błędach, a te niestety zostały popełnione. Będą w przyszłości musieli wziąć poprawkę na swoje działania, a to przyniesie korzystne dla nich efekty. Nie był w stanie przewidzieć reakcji Zachary’ego. Zostawił go wtedy, próbował ściągnąć pomoc w obliczu nieuchronnej porażki, która wisiała nad nimi od pierwszych minut pojedynku. Zawiódł i czuł to, dyskomfort, był spowodowany właśnie tym odczuciem. Dobrym w tej sytuacji było to, że wiedział kto był za to odpowiedzialny i mogli podjąć się zemsty. Uzupełnił kielich przyjaciela, widząc jego reakcję… Nie był pewien czy to zaskoczenie, wściekłość czy mieszanina innych, skrajnych uczuć. Nie był też mistrzem w nazewnictwie jakiegokolwiek z nich, dlatego wolał dać przyjacielowi czas na przetrawienie tego.
- To było jedynie wyjście, próba zejścia z pola walki. – dodał, jakby chcąc uświadomić Zachary’emu, że to jedyna istniejąca na tamten moment możliwość, aby wyszli z tego bez szwanku. – Przegrywaliśmy, mieli przewagę. – dopowiedział. Fakt, że nie posiadali jeszcze zbytniego doświadczenia w tym wszystkim dał o sobie znać. Każdy kolejny pojedynek z Zakonem był jednak kolejną nauką i możliwością zdobycia nowych doświadczeń, kolejnej wiedzy i trenowania praktyki. Kolejnym razem musiało się udać, nie widział innego wyjścia. – Trzeba dorwać Scamandera i resztę szlamolubów. Ta wojna nie może toczyć się w nieskończoność. – stwierdził przysuwając kielich do ust, upił solidnego łyka i spojrzał na przyjaciela ponownie. Wiedział, że to nie była prosta sprawa, a bez odpowiedniego przygotowania na nic zda im się zwykłe rozmawianie o tej sprawie. Jeśli chcieli, aby zwycięstwo znalazło się w zasięgu ich ręki, musieli działać. – Nieustępliwi idioci. Dążą do konfliktu, którego nie mają prawa wygrać, a każde wystąpienie przeciwko nam zaostrza sytuację. Mam dość ich panoszenia się. – mruknął pociągając kolejnego łyka. Zamyślił się na krótką chwilę. Już jakiś czas temu podjął decyzję o zwiększeniu ilości trenowania i nauk, bez tego nie będzie mógł ruszyć dalej.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Cour d’honneur [odnośnik]31.03.21 20:49
Nie wiedział, co dokładnie myśleć o słowach, wyznaniach przyjaciela. Niepokój i niewiedza nie sprawiły, że spał dobrze – zmiana tego stanu miał wcale nie okazać się lepsze. Nie w najbliższej perspektywie. Chłodną logiką uzasadniał dłuższą, wierząc, że mogło to zadziałać w dobrym kierunku. Alkohol tego nie rozwiązywał; absolutnie. Mimo to nie posiadał w sobie oporów, aby pić wino w towarzystwie Mathieu wyznającym grzechy dnia, którego nie pamiętał, a którego konsekwencje nosił po dziś dzień.
Najwyraźniej nie mieliśmy pojęcia, na kogo trafimy — odpowiedział krótko, chłodno. Przeliczyli swoje możliwości. Co do tego jednego zyskał pewność raptem w ciągu kilku sekund, gdy usłyszał to jedno szczególne nazwisko. Odruchowo napiął mięśnie, przypominając sobie, że znał tylko dwie osoby o tym nazwisku. Jednego z nich nie widział od naprawdę długiego czasu, a drugi dał popis na Stonehenge, o którym nie dało się zapomnieć. Tym samym maskę na twarzy Zachary'ego przeciął grymas złości, a błękitne, zazwyczaj obojętne, spojrzenie stało się ostre. — Skamander — wycedził nazwisko, dość dobitnie akcentując każdą sylabę słowa. — Nie będzie trwać w nieskończoność. Na razie jesteśmy bezpieczni i możemy spać spokojnie. Na razie, Mathieu. Zakon nie odpuści i będą próbowali odzyskać władzę w Anglii, w Londynie. I uda im się to. Nie jesteśmy w stanie zaangażować się we wszystkich miejscach — stwierdził po dłuższej chwili milczenia wypełnionej popijaniem wina. Na przyjaciela spoglądał dość chłodno, nie umiejąc wykrzesać z siebie pozytywniejszych emocji ani uczuć. W tych wszystkich rewelacjach nie potrafił znaleźć dla nich ujścia, choć to przychodziło instynktownie. Nie chciał jednak forsować Rosiera i czynić z niego swojej ofiary. Domyślał się, że żałował poczynionego odwrotu, porzucenia Zachary'ego i Zabini na polu bitwy. Czy miał inne wyjście? Doświadczony w uzdrowicielskim fachu Shafiq wiedział, że takowe zawsze istniało. Prawie zawsze. Jedynie sytuacja naprawdę tragiczna mogła go do tego skłonić. Czy tak było? Pozostało mu jedynie uwierzyć w usłyszane słowa.
Potrzeba czasu. Sami nie zawojujemy świata. Życie toczy się dalej, nie możemy porzucić ani tym bardziej stracić tego, kim jesteśmy. Inaczej ta wojna jest z góry skazana na porażkę. — Odezwał się jeszcze, domyślając się, co Mathieu chodziło po głowie. — Potrzebujesz jakichś ksiąg? — Zapytał, starając się włożyć w pytanie nieco humoru, rozluźnienia mającego zniwelować napięcie towarzyszące całej rozmowie. Nie mogli pożegnać się w takiej sytuacji. Stres musiał umilknąć, a przyjaźń wzmocnić się.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Cour d’honneur MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Cour d’honneur [odnośnik]31.03.21 23:13
Nie mogli wiecznie obwiniać się o niepowodzenia. Nadszedł czas na to, aby wysnuwać wnioski z kolejnych porażek i wiedzieć jak działać dalej. Wiecznie nie będą stali na przegranej pozycji, patrząc na to, jak przeciwnicy rozkładają ich na łopatki. Każda przegrana, każda porażka to doświadczenie i wzmocnienie ich sił, zdolności, nabranie rozpędu i zaciętości do dalszej walki. Mathieu nie zamierzał się poddawać, zasiąść wygodnie w łóżku ze szklanką mocnego, aromatycznego alkoholu i patrzeć przez okno w bezpiecznym Chateau Rose jak rozwija się sytuacja. Bierność była ostatnim na co mogli się skusić, musieli podjąć rękawice i walczyć dalej. Musieli po prostu przeć naprzód, nie zważając na jakiekolwiek konsekwencje. Poniosą rany, poniosą szkody moralne, stracą przyjaciół, być może rodziny… Musieli liczyć się z każdym efektem, który niosła za sobą wojna, a im bardziej szła naprzód, tym większe żniwa zbierała.
- Nie możemy też bezczynnie poddać miejsc newralgicznych. Ich zawziętość jest ogromna, ale my musimy odpowiedzieć im tym samym. Musimy stać się mocniejsi i skuteczniejsi, żeby w końcu zetrzeć ich w proch. – odparł spokojnym, nieco melancholijnym tonem. Jeśli ziemia pragnęła nasączenia krwią, tak właśnie się stanie. Każde działanie przynosiło efekty i dla Mathieu nie miało to znaczenia jak wiele krwi zostanie przelanej, o wiele ważniejszym było to, czyja to będzie krew. Zawsze gdzieś w głowie pojawiał się strach, że może to być ostatnie spotkanie, ostatni uśmiech i ostatnie dobre słowo, a następne będzie dopiero w zaświatach, gdzieś po drugiej stronie tego wszystkiego. Teraz nie było czasu na spokój, odpoczną sobie później, kiedy to wszystko dobiegnie końca.
- Wszystko co potrzebuję mam pod ręką. – odparł swobodnie, z lekkim uśmiechem. Poważnym tematom zawsze towarzyszyła poważna atmosfera, ale może w swych słowach Mathieu nieco za bardzo zapędził się w nienawistne plany przelewania krwi. Oczywistym było, że nie zdziałają nic sami, musieli zorganizować się w grupie i podejść do tego w odpowiedzialny sposób. Nie było innej możliwości. – Odwiedzę Cię na Wyspie Man, w najbliższym czasie. Powinniśmy odpocząć od tego wszystkiego, choć przez jeden wieczór. – stwierdził rozcierając skronie. To nie było pytanie, a stwierdzenie. Należał im się jeden wieczór wytchnienia, a na Wyspie musiało być niezwykle pięknie w okresie letnim.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Cour d’honneur [odnośnik]31.03.21 23:52
Przytaknął krótko.
Nie możemy. — Padło sucho, niemal w oczywistym potwierdzeniu słów Mathieu. — Zawziętość nie zawsze jest odpowiedzią, która przynosi wygraną. Przede wszystkim powinniśmy ostrożnie wybierać nasze cele. Niewątpliwie posiadamy wpływy w znacznej części Anglii. Utrzymanie ich będzie trudne, może nawet niemożliwe w dłuższej perspektywie. Tego nie osiągniemy w pojedynkę. Inni także będą musieli się zmobilizować do działania. — Wyjaśnił szerzej, nie wspomagając się żadnym gestem ani znakiem, który mógłby poszerzyć i ułatwić zrozumienie tego, co miał na myśli. Nie mieli przed sobą mapy, która dałaby jasne odpowiedzi. Na razie jej nie potrzebowali, choć nie wątpił, że w najbliższym czasie mogła okazać się niezwykle przydatna. Skrupulatne przestudiowanie hrabstw Anglii wymagało zaangażowania. Określenie kierunku działań wymagało z kolei porozumienia z pozostałymi Rycerzami, ze Śmierciożercami. Musieli zacząć działać szerzej, mając w zanadrzu długofalowy plan, nie pojedyncze wypadki i symboliczne wygrane.
Jeśli posiadasz jakiś szczegółowy atlas oraz mapy Anglii, byłbym ci niezmiernie wdzięczny — powiedział, skinąwszy lekko głową w ramach odpowiedzi. Liczył, miał nadzieję, że Mathieu nie będzie się krępował, jeśli znajdzie potrzebę pozyskania nieco innego rodzaju wiedzy. To mógł zaoferować mu bez wahania, otwierając podwoje lokalnych zbiorów. Sprowadzanie zagranicznych dzieł trzymanych w Egipcie i bibliotece Aleksandryjskiej było ryzykowne, lecz wykonalne, jeśli odpowiednio przyłożyć się do tego zadania.
Zawsze jesteś mile widzianym gościem Wyspy — odparł szczerze, unosząc nieco pusty już kieliszek w potwierdzeniu słów. — O każdej porze — dodał, znacząco spoglądając na przyjaciela. Nie byłby w stanie odmówić mu pomocy, bez względu na to, czego się dowiedział, czy potencjalnie napięcia wynikające z rozwijających się wojennych wypadków. Jego uzdrowicielska pomoc musiała zostać udzielona jak najszybciej, jeśli miała być niezawodna i skuteczna. Tylko działając odpowiednio szybko był w stanie ich wszystkich uratować; a przynajmniej w takim przekonaniu pozostawał, wierząc swoim umiejętnościom.
Powinniśmy — potwierdził, wstając z zajmowanego miejsca w ogrodzie. — Ale jeszcze nie dzisiaj i nie jutro. Niestety. — Rzekł, robiąc kilka kroków mających rozciągnąć zastygłe od siedzenia mięśnie. — Powinienem wracać na Wyspę. Długa podróż przede mną. — Uścisnął Mathieu, finalnie kończąc wizytę u przyjaciela, oddalając się w stronę dywanu, na którym przyleciał. Kilka chwil później, po rozwinięciu go, zasiadł na gęstym włosiu, chwycił za frędzle i uniósł w powietrze, powoli obierając kierunek w stronę posiadłości po drugiej stronie Anglii.

z/t x2




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Cour d’honneur MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Cour d’honneur [odnośnik]30.07.21 14:52
29 grudnia
Rok chylił się ostatecznie ku końcowi, przyozdabiając okolicę wszędobylskimi zaspami śniegu, przywołując przejmujący aż do szpiku kości ziąb i gęsty mrok, odpuszczający zaledwie na parę godzin dziennie. Nastrój świąteczno-sylwestrowy zdawał się już panować niepodzielnie, Bulstrode nie ulegał mu jednak całkowicie, zamiast tego w chwilach wolnych od rodzinnych spędów uciekając do rodowej biblioteki, by zagłębiać pogłębiać swoją wiedzę z zakresu obrony przed czarną magią, ze szczególnym uwzględnieniem różnych odmian zaklęcia Protego, które w trakcie wyprawy z Ritą do Ferrels Wood zawiodło go więcej niż jeden raz, wystawiając tym samym jego dumę na prawdziwy uszczerbek. Siedząc przy entowym biurku i w skupieniu studiując mapy poszczególnych hrabstw, snuł plany wybiegające daleko w przyszłość - plany ambitne i niezwykle śmiałe, Maghnus był jednak przekonany co do ich słuszności i sukcesu, jaki finalnie miały przynieść. Gdy zza ścian dobiegały dźwięki wesołej muzyki, a kuzynostwo wirowało w kolorowym korowodzie w pomniejszej sali balowej, przeznaczonej do kameralnych uroczystości, on odpisywał na listy niosące podobną treść; czekał ich pracowity okres.
Na umówione spotkanie przybył w okolice Château Rose przed czasem, celowo, by korzystając ze sposobności i ostatnich promieni zachodzącego przedwcześnie słońca przespacerować się kredowym wybrzeżem, które w zimowej aurze prezentowało się zachwycająco - choć oczywiście nie wypadało mu tego przyznawać na głos. Minęły długie miesiące odkąd bawił w Kent, od czasu gorzkiego rozłamu pomiędzy rodami nie miał tu właściwie czego szukać i dlatego też tym chętniej prześlizgiwał się spojrzeniem po ścianach budowli, jakby szukając tego, co się zmieniło odkąd zawitał tu ostatni raz. Poinformowani o jego przybyciu strażnicy wpuścili go przez potężną, kutą bramę, a on sam skierował swe kroki w stronę frontowego wejścia, gdzie czekał na niego kamerdyner. Gdy niezbędnym uprzejmościom i formalnościom stało się zadość, Bulstrode dobył z kieszeni ciężki mieszek złota i wręczył go służącemu.
- Proszę to przekazać do rąk władnych lady doyenne, niezwłocznie - oznajmił, chociaż nie wątpił w to, że kamerdyner nienagannie dopełni swoich obowiązków; służyć parze nestorskiej to był zaszczyt i powód do chluby. Mężczyzna skinął głową i przekazał Maghnusowi dokładnie zabezpieczoną fiolkę z miksturą buchorożca, którą z kolei na czas powrotu do domu szlachcic ostrożnie umieścił w przygotowanej specjalnie szkatule, wyściełanej miękkim aksamitem. Z tak wrażliwą i tak zabójczą substancją ostrożności nigdy za wiele. Nie przeciągając już ani chwili dłużej wizyty w Dover, odwrócił się na pięcie i opuściwszy zabezpieczone tereny, teleportował się do Bulstrode Park. Czekało go jeszcze dużo pracy nim przyjdzie mu przywdziać beztroską maskę przeznaczoną na sylwestrową maskaradę.

| przekazuję Evandrze Rosier 150 pm (odpisane w skrytce) na cele charytatywne i jednocześnie odbieram od Tristana Rosiera miksturę buchorożca
zt


half gods are worshipped
in wine and flowers
real gods require blood


Maghnus Bulstrode
Maghnus Bulstrode
Zawód : badacz starożytnych run, były łamacz klątw, cień i ciężka ręka w Piórku Feniksa
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
gore and glory
go hand in hand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 death before dishonor
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9868-maghnus-i-bulstrode https://www.morsmordre.net/t9891-helios#299311 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f377-gerrards-cross-bulstrode-park https://www.morsmordre.net/t9894-skrytka-bankowa-nr-2246#299355 https://www.morsmordre.net/t9896-maghnus-bulstrode#299374
Re: Cour d’honneur [odnośnik]06.08.21 14:27
4 listopada 1957, poranek
Listowną korespondencję - poza sprawami pilnymi - przebierał popołudniami, koperta zaadresowana od lady Burke przyszła jednak nocą, budząc konsternację; przeciął ją nad ranem, a po przeczytaniu skierował się prosto do komnat Evandry, zastając pustą sypialnię i firankę szarpaną wiatrem wdzierającym się do środka przez otwarte okno. Przez chwilę stał tam jak zamurowany, gdy przez głowę przebiegało mu tysiące różnych scenariuszy, czkawka teleportacyjna nie mogła zostać wywołana podstępem wroga - lecz czy ktokolwiek mógł mieć kontrolę nad tym, gdzie mogła się objawić? Gimmauld Place, Durham, bezpieczne miejsca: ale Primrose nie miała wiedzy, gdzie dolegliwość mogła zaprowadzić ją dalej. A mogła - prosto w ręce wroga. Co zrobiliby szaleńcy z Zakonu Feniksa, gdyby wpadła w ich ręce, tego nie wiedział, choć wyobraźnia podpowiadała najczarniejsze scenariusze, w tym krwawe i gwałtowne samosądy, nie wymierzoną wcale w nią, zwykle łagodną, a w niego. Wierzył, że jego pozycja ją chroniła: w Chateau Rose, przy nim, była w pełni bezpieczna. Lecz rzucona samotnie na wrogie ziemie mogła stanowić łatwy cel skutecznego ataku. Z listu wynikało, że była ranna - lakoniczna wiadomość nie niosła jednak żadnych szczegółów, a on nie miał czasu prowadzić w tym momencie dalszej korespondencji. Postawił na nogi cały dwór i wszystkie grupy łowców ze smoczego ogrodu, jedynie najwyżej postawionym przekazując oszczędne informacje o tym, kogo, gdzie i dlaczego szukają. Miał nadzieję, że przyjaciółki Evandry były wystarczająco rozsądne, by nie rozprzestrzeniać tych informacji zbyt daleko - gdy znało je wąskie grono zaufanych nie niosło to większego zagrożenia. Ale ich ujawnienie mogło sprowokować działania wroga.
Zabrał z jej komnat błękitny jedwabny szal, pachniał jej skórą, z którym pojawił się u Ramseya - niewielu ufał tak jak jemu, łączyło ich więcej niż przekłamane z dzieciństwa bękarcie braterstwo, razem przelali krew, razem ukłonili się przed Czarnym Panem, razem oddali mu swoje życie. Był wróżem, miał wyjątkowy talent, magiczny dar, z którym rodziło się niewielu, należący do jego żony przedmiot winien pomóc ją wytropić - a jednak magia Mulcibera zawiodła. Może przemieszczała się zbyt szybko, a może była zbyt daleko, zostawił szal u Ramseya, obiecał próbować dalej, jako wybitny numerolog, niewymowny, zdążył go przestrzec przed magicznym rezonansem i możliwych efektach samej czkawki. Nie bez wątpliwości, nie spodziewał się co prawda, że lady Burke zamierzała okłamać go świadomie, ale nie mógł mieć pewności, czy jej ocena sytuacji była zgodna z rzeczywistym stanem rzeczy.
To nie był pierwszy raz, kiedy nagła i nieprzewidywalna teleportacja wdarła się na ich dwór, ile minęło czasu od pierwszej? Półtorej roku, może więcej, Evandra trwała wtedy przy nadziei, silny atak serpentyny w starciu z szalejącą magią przykuł ją do łóżka, podupadły na zdrowiu ojciec nie zdołał z tym zwyciężyć - odszedł. Chaotyczna magia zmusiła go wtedy, by patrzył na niesprawiedliwą śmierć dwóch wyjątkowych smoków trafionych zbyt silnymi i zbyt drastycznymi gromami. Później magia przyciągnęła go w londyńskie ogrody, czy istniało tam coś, co sprowokowało tę reakcję, nie wiedział, ale innego tropu już nie miał: to tam się udał, na oślep szukając zagubionej Evandry. Ile godzin mogło już minąć od jej zniknięcia? Nie wiedział nawet, kiedy dokładnie dotarł do niego list z Durham, szukał igły w stogu siana - i to na oślep. Mogła być wszędzie i nigdzie, ale musiał do niej dotrzeć - i musiał to zrobić przed wrogiem. Czy nie potrafił zadbać o własną rodzinę? Nie odzywała się - nie wysłała do niego listu, który pomógłby ją odnaleźć, nie dała mu żadnego znaku. Nie była w stanie? Ich ostatnia rozmowa o Francisie zdała się przepędzić rodzące się obawy, na ile okryje ją cień tego zdarzenia. Grunt niebezpiecznie zadrżał mu pod nogami, gdy czuł, że nie miał nad tą sytuacją żadnej kontroli: i niewiele mógł zrobić, by tę kontrolę odzyskać, jak gdyby wijąca się w nim dusza pradawnego bytu nie odbierała mu sprawczości wystarczająco mocno. Po chwili zawahania od ogrodów skierował się prosto do Ministerstwa Magii, zamierzając odnaleźć piętro odpowiedzialne za świstokliki i zażądać współpracy od czarodzieja zajmującego się kwestią magicznej teleportacji na wysokim stanowisku, specjalisty, lecz u progu odnalazła go skrzatka, anonsując powrót lady Rosier do domu, pozwalając mu uspokoić gonitwę myśli. Nie czekał, u progu rozmył się w strzępach smolistej mgły, co pozwoliło mu błyskawicznie opuścić stolicę pomimo zaklęć wyłączających teleportację.
Tak też objawił się na dziedzińcu, dostrzegłszy jej sylwetkę już na miejscu, prowadzoną przez służbę do środka. Szła o własnych siłach, była cała - prawdopodobnie.
- Stać - nakazał podniesionym głosem, zwracając się do służby, by przyśpieszonym krokiem do nich dołączyć; zrzucił z ramion jesienny płaszcz, zamierzając ją nim okryć, gdy znalazł się już obok. Napięcie nie opuściło go w pełni, poddenerwowane ciało zdradzały gwałtowne ruchy i powaga twarzy. - Pokaż się - zwrócił się już do niej, sięgając dłonią jej podbródka, by unieść go ku sobie i odnaleźć ślad na jej policzku, o którym pisała Primrose. Przeciągnął kciukiem po jej skórze, nie wyglądało to groźnie. Gestem odprawił służbę. - Co się z tobą działo? - zapytał, przemykając spojrzeniem z rany na błękit jej oczu.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Cour d’honneur 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Cour d’honneur
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach