Wydarzenia


Ekipa forum
Most w Richmond
AutorWiadomość
Most w Richmond [odnośnik]15.03.19 20:24
First topic message reminder :

Most w Richmond

Most na obrzeżach Richmond nie jest szczególnie często uczęszczany - w przeciwieństwie do swojego zbudowanego z kamienia bliźniaka, który łączy ze sobą dwie części miejscowości leżące na przeciwległych brzegach Tamizy. Miasteczko znajduje się na przedmieściach Londynu w górnym biegu rzeki. Leżące dość blisko miasta Richmond stało się jednym z ulubionych miejsc wypoczynku angielskich królów - w rezydencji Sheanes mieszkał między innymi Henryk I czy Edward II. Znajdują się tu rozległe tereny łowieckie oraz kilka parków ulokowanych w zatokach rzeki. Okolica jest niezwykle spokojna, zamieszkana zarówno przez mugoli jak i czarodziejów, którzy uciekli na obrzeża miasta w poszukiwaniu spokoju i ciszy.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Most w Richmond - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Most w Richmond [odnośnik]16.05.23 23:52
Czy wiedział, jak przedstawiał się w przeszłości? Mało brakowało, a zaśmiałby się w odpowiedzi, jego usta rozchyliły się lekko, powstrzymał się jednak w ostatniej chwili, uświadamiając sobie, że jego reakcja mogłaby zostać odczytana opacznie. Pytanie było zasadne i sensowne, powinien był się go spodziewać, ale poczuł się tak, jakby czarownica zapytała go, czy pamiętał, jak się oddycha. – Jaimie – odpowiedział, odrywając od niej spojrzenie i zatrzymując je gdzieś w oddali; przełknął ślinę, być może smakując te głoski na języku, znajome i obce jednocześnie. Nie przywykł do wypowiadania ich w ten sposób, płaski, pozbawiony ciepła i emocji. – Albo Ben. Ben Wright – dodał. Jeżeli miał inne imię, którego używał w portowym i nokturnowym półświatku, to Percival o tym nie wiedział, wydawało mu się to jednak mało prawdopodobne. W tamtym okresie wciąż żywe pozostawało wspomnienie jego zakończonej widowiskowo kariery w Jastrzębiach z Falmouth, nie wierzył, by w Londynie nie istnieli tacy, którzy pamiętali go przede wszystkim jako upadłą gwiazdę Quidditcha.
Już po pierwszych słowach kobiety zorientował się, że nie wyraził się precyzyjnie. Oderwał wzrok od poruszającej się miarowo wody, przenosząc go na informatorkę. Uniósł dłoń, chcąc jej przerwać, wyjaśnić, że nie to miał na myśli; nie mógł pojawić się w Londynie – jego twarz wciąż widniała na porozwieszanych na murach plakatach, nie miał też dokumentów ani zarejestrowanej różdżki. Załatwienie sobie fałszywych byłoby zbyt ryzykowne, poza tym: nawet gdyby udało mu się ukryć pod wymyślonymi personaliami i gęstym zarostem, to wciąż pozostawała sprawa jego podopiecznych. Z hipogryfem i smoczognikami u boku za bardzo rzucałby się w oczy, potrzebował czegoś ustronnego, na uboczu; najlepiej – z dala od stolicy. – Wolałbym się trzymać z daleka od miasta – powiedział, kiedy czarownica zamilkła, starając się ukryć zdziwienie, jakie wywołała w nim propozycja zatrzymania się w jej mieszkaniu. Podejrzliwość szarpnęła ostrzegawczo zakończeniami nerwowymi, odepchnął ją jednak od siebie, świadomie decydując nie pochylać się nad tym dłużej; informatorka była jego jedyną drogą do Londynu, ulotną szansą na ustalenie, czy Benjamin w ostatnich miesiącach się tam pojawił. Nie mógł jej zmarnować. – Szukam czegoś poza Londynem – doprecyzował, ale nie naciskał dalej. Jeśli obracała się głównie po ulicach stolicy, nie było nic dziwnego w tym, że orientowała się przede wszystkim w miejscach znajdujących się w jej obrębie, i właściwie: nie martwiło go to. Skoro wiedziała, gdzie można było ukryć się przed wzrokiem magicznej policji, to mogła też te miejsca sprawdzić; dowiedzieć się, czy nie przewinął się przez nie przypadkiem ktoś uderzająco podobny do postawnego mężczyzny z tatuażami i bliznami na twarzy.
Skinął głową, kiedy kazała mu uzbroić się w cierpliwość. Pozostała jeszcze jedna kwestia, którą musieli ustalić. – Mogę zapłacić teraz połowę – zapowiedział, zanim podałaby swoją cenę. Wyprostował się, opuszczając dłoń; palce musnęły krawędź peleryny, pod którą miał przytroczoną sakiewkę. Starał się sprawiać wrażenie, jakby dysponował większą ilością galeonów niż w rzeczywistości, ale prawda była taka, że jego ostatnie podróże porządnie nadszarpnęły zgromadzone podczas pracy w rezerwacie oszczędności. Miał nadzieję, że opłata za informacje nie będzie zbyt wysoka, ale bez względu na to – miał zamiar ją ponieść. – Resztę – kiedy wrócisz z informacjami – dodał. Oferta wydawała mu się uczciwa, zwłaszcza, że nie miał żadnej gwarancji, że znowu się do niego odezwie. A jeśli tego nie zrobi – nie zdoła jej odszukać.




I cannot undo what I have done
I can't un-sing a song that's sung
and the saddest thing about my regret
I can't forgive me and you can't forget

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : dowódca smoczych łowców
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Most w Richmond [odnośnik]28.06.23 22:14
Uniosła lekko brew, słysząc najpierw pierwsze imię, a potem kolejne. No tak, mogła się domyślić. Przecież kogo innego jak nie kolejnego zdrajcy próbował poszukiwać zdrajca, prawda? Co prawda zdrajca tylko dla części populacji. Pozostała część uważała ich pewnie za jakichś bohaterów, a niektórym (tak jak Rain) byli kompletnie obojętni. Niemniej jednak płacili za nich tyle, że Huxley byłaby ustawiona na długie miesiące. Jak nie lata. Percival musiał wykazać się bardzo dużą odwagą i zaufaniem, by się tak wystawić. Przecież i za jego głowę była niezła sumka. Huxley mogła zgarnąć galeony podwójnie. Ale czy to było jej celem? Pieniądze kusiły.
- Jaimie albo Ben Wright – powtórzyła za nim cicho, chociaż nie musiała zapamiętywać.
Wystarczyło, że wpuści wspomnienie w myślodsiewnię, a wszystkie fakty przywróci ze swoich wspomnień. Dokładnie przyjrzy się twarzy mężczyźnie, będzie mogła wtedy zwrócić uwagę na wszystkie jego ruchy, momenty, kiedy chciał coś powiedzieć, a jego słowa nie zostały wypowiedziane. Tkwiła w tym wielka moc, tyle można było się dowiedzieć.
- Dalej od miasta? Rozumiem. Chociaż jak to się mówi, najciemniej pod latarnią – wzruszyła lekko ramionami. – Jeżeli za Londynem, to znam tylko pobliskie miasteczka albo może port w Eastbourne? Też łatwo tam wynająć pokój w jakiś pubach. Chociaż z tym stworzeniem za twoimi plecami… może być ciężko. Może… – potarła skroń wierzchem dłoni. – Może jakaś zniszczona wieś mugolska? Będą mieć tam jakąś szopę, żeby ukryć hipogryfa. To hipogryf, prawda? Łatwiej by ci było bez niego…
Nic nie mogła poradzić na to, że jej wzrok wędrował w stronę wierzchowca. Prawda, rzucał się w oczy mocno i faktycznie Huxley na początku nie pomyślała, że mężczyzna może chcieć ukryć się razem z tym stworzeniem. Sądziła, że służył tylko do przemieszczania się i gdy będzie wadzić to gdzieś go porzuci, albo oddeleguje, ale najwyraźniej takie poglądy na temat stworzeń i kłopotów, które sprawiały, miała tylko Rain.
Niestety, ze znalezieniem dla siebie lokum poza miastem nie miała jak pomóc. Nie orientowała się w zbyt dużej ilości miejsc poza Londynem. Chyba że było to jakieś większe miasto albo był to jakiś port. A praktycznie każe miasto nad wodą, czy to rzeką, czy morzem, miało swój port, więc w tych obszarach było co wybierać i znała ludzi, którzy tam bywali. Wzruszyła więc lekko ramionami. Za to swoją uwagę skupiła na wspomnieniu o zapłacie, która wydzwoniła jej teraz w myślach. Pieniądze. Tego jej teraz było trzeba. Nie zdziwiła się, że tylko część więc nawet minimalny grymas nie pojawił się na jej twarzy. Wręcz mogłaby zdziwić się, że w ogóle cokolwiek teraz dostanie. Przecież nie musiała. Mógł powiedzieć, że zapłaci jej całość, jeżeli pojawią się jakieś informacje. A jednak chciał ją zachęcić. Chciał, by się postarała. Ben Wright był ważny i Percival chciał go znaleźć. Za wszelką cenę.
- Zapłać połowę tego, ile jesteś gotów wydać na poszukiwania swojego przyjaciela. Jak bardzo jest dla ciebie cenny? – zapytała i pierwszy raz, podczas całego dzisiejszego spotkania, lekki uśmiech pojawił się na jej twarzy.
Nie było sensu żądać w całości pięciu tysięcy galeonów. Wiedziała, że mężczyzna tyle nie miał. A przynajmniej nie wyglądał na takiego, co by tyle posiadał. I raczej nie miał w gotówce przy sobie dwóch i pół tysiąca galeonów. I tak dużo ryzykował. Zapłaci jej nie tylko za znalezienie mężczyzny, ale też za to, żeby siedziała cicho i nikomu nie powiedziała, że się spotkali.
- Jak się z Tobą skontaktuje, jeśli będę mieć jakieś informacje? Gdzie w takim razie będę mogła cię znaleźć? – dopytała.
W końcu zakładała, że uda jej się pozyskać jakieś informacje. A przynajmniej, na razie, taki był jej cel.


Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5603-rain-huxley https://www.morsmordre.net/t5628-poczta-rain#131770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-dzielnica-portowa-welland-street-5-12 https://www.morsmordre.net/t5630-skrytka-bankowa-nr-1380#131776 https://www.morsmordre.net/t5629-rain-huxley#131774
Re: Most w Richmond [odnośnik]26.08.23 21:27
Jaimie albo Ben Wright.
Skinął w niemym potwierdzeniu, choć prawdę mówiąc: pierwszy odruch nakazywał mu potrząsnąć głową. Coś w sposobie, w jakim nieznajoma wypowiedziała te słowa, brzmiało niewłaściwie, nieodpowiednio; ale znów – cała ta sytuacja taka była. Wszystkie wewnętrzne instynkty, które w trakcie smoczych wypraw zwykły ostrzegać go przed niebezpieczeństwem, sygnalizowały mu, że popełniał błąd – ale jednocześnie nie potrafił pozbyć się poczucia, że wyczerpał już każdą inną możliwość. Poza tym: był zmęczony. Życie ściganego prawem zbiega było czymś, do czego nie można było się przyzwyczaić; czarodziej poszukiwany nigdy nie był wolny – nie tak naprawdę. Jego nadgarstków mogły nie pętać kajdany, ale musiał ciągle uważać: na to co mówił, co robił, gdzie się pojawiał i komu decydował się zaufać. Kiedy obok siebie miał Bena, wydawało się to niewielką ceną za szansę na odkupienie własnych przewin i odnalezienie skrawków normalności, ale jakiś czas temu zorientował się, że zniknięcie Wrighta wytrąciło go z tego wątłego poczucia równowagi, które dopiero co odzyskał. Majaczący na horyzoncie cel rozmył się zupełnie, walka zdawała się nie mieć sensu, a on sam zaczął się stopniowo oddalać od Zakonu Feniksa – aż jedynym, co łączyło go z organizacją, stała się cienka, choć nierozerwalna nić przysięgi wieczystej.
Musiał go znaleźć.
Wysłuchał do końca słów czarownicy, zastanawiając się przez moment nad jej sugestiami. Musiał się zastanowić; w portach łatwo było natknąć się na patrole magicznej policji, z kolei Wichroskrzydły z pewnością wywołałby popłoch w każdej mugolskiej wiosce. W ostateczności mógł poprosić o pomoc Greengrassów, ale nie chciał tego robić; już i tak miał wobec nich zbyt duży dług wdzięczności. Obejrzał się za siebie, podążając za wzrokiem kobiety. – Tak. Wichroskrzydły – przytaknął, nie kryjąc dumy, która wkradła się pomiędzy głoski. Hipogryf był wspaniałym przedstawicielem swojego gatunku, a w ciągu ostatnich paru miesięcy Percival przywiązał się do niego tak bardzo, że nie wyobrażał sobie pozostawienia go na dłuższy czas u kogoś innego – nawet jeśli milcząco musiał zgodzić się z czarownicą; bez niego byłoby mu łatwiej pozostać anonimowym i niezauważonym. Było jednak coś kojącego w jego obecności, jakby ciągle miał przy sobie przyjaciela – i to takiego, na którym w razie potrzeby mógł prędko odlecieć. – Rozejrzę się w takim razie w okolicach Eastbourne – powiedział, jeszcze nie do końca pewny, czy rzeczywiście to zrobi.
Słysząc zawieszone w przestrzeni pytanie, zacisnął mocno usta, zatrzymując szarpiące wnętrznościami emocje za starannie utkaną maską obojętności. W całych podziemiach Banku Gringotta nie było pieniędzy, które w jakikolwiek sposób zrównoważyłyby to, ile znaczył dla niego Jaimie – ale nie miał zamiaru zdradzić tego ciemnowłosej czarownicy. Taka wiedza w niewłaściwych rękach była niebezpieczna, nie tylko dla niego, ale też dla innych; słabość, którą ktoś niezwykle łatwo mógłby wykorzystać przeciwko niemu. – W porządku – powiedział, ważąc głoski na języku; sięgnął dłonią do paska, odpiął od niego skórzaną sakiewkę, po czym wyciągnął ją w stronę kobiety – pozostawiając jej przeliczenie znajdujących się w środku monet. Stosunkowo ciężkie, stanowiły połowę tego, ile w ciągu miesiąca zarabiał w rezerwacie; kiedyś nawet nie odczułby ich braku, dzisiaj – zakupienie informacji oznaczało, że czekało na niego parę ciężkich tygodni. – Jak tylko się gdzieś zatrzymam, przekażę ci adres przez człowieka, który nas ze sobą skontaktował – zadecydował. Musiał najpierw wybrać względnie bezpieczne miejsce, nie mógł podać jej adresu Lucindy; nie miał też zamiaru wciągać w to Peak District. – Twoja sowa mnie znajdzie. – To były niezwykle inteligentne stworzenia. – Kiedy mogę spodziewać się wiadomości? – zapytał; kazała mu uzbroić się w cierpliwość, ale chciał wiedzieć, czy miała na myśli dni, czy tygodnie – jednocześnie zdając sobie sprawę, że każda godzina czekania będzie nieznośna.




I cannot undo what I have done
I can't un-sing a song that's sung
and the saddest thing about my regret
I can't forgive me and you can't forget

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : dowódca smoczych łowców
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Most w Richmond [odnośnik]02.10.23 17:07
Powinna kiedyś odwiedzić Eastbourne. Huxley nie była osobą, która dużo podróżowała po świecie, wiele zakątków jej własnego kraju było dla niej wielką tajemnicą. Natomiast o tym miejscu słyszała dobre rzeczy, a największym plusem była odległość od centrum. Niestety nic innego na ten moment Huxley nie mogła mu zaproponować, wszak nie była informacją turystyczną, a lokale znała raczej pod względem jakości alkoholu i serwowanych usług dodatkowych. W końcu Huxley starała się znajdować ludzi, a nie ich ukrywać. Znała miejsca, gdzie można kogoś znaleźć, a nie ukryć przed znalezieniem.
Powinni wspólnie wypić piwo. Huxley również nie czuła się wolna. Nie stała po żadnej ze stron, była za tym, kto zapłaci więcej (a przynajmniej takie było jej zdanie jeszcze przed wydarzeniami w Parszywym), a jednak czuła się całkowicie spętana. Nie wiedziała, komu ma ufać. Czy zwolennikom ministra magii? Czy tym drugim? I z jednymi i z drugimi miała styczność i po tych spotkaniach nie była pewna, którzy są gorsi. Co prawda na swojej drodze spotkała tych, co ściągnęli z niej klątwę. Ale czy za darmo? Gdyby im nie przeszkodzono, to Huxley nie była pewna czy nie wpadłaby z deszczu pod rynnę. Czuła się spętana swoją wolnością. Wcześniej nie przynależność nigdzie była atutem. Teraz nie miała żadnej karty przetargowej, żadnych przyjaciół po jednej i po drugiej stronie konfliktu. Dla jednych i drugich była całkowicie nieprzydatna, można było z nią zrobić cokolwiek. Przesunąć jak pionek. Zgnieść jak owada. Idąc, oglądała się za siebie. Bała się, kogo spotka i co będzie od niej chciał. Nie wykorzystania fizycznego, a właśnie bała się decyzji, którą będą oczekiwać, że podejmie. Co, gdy podejmie ją za późno? Albo pod wpływem impulsu podejmie tą złą? Nie była ścigana listem gończym jak Percival Nott, była ścigana przez własny strach do opowiedzenia się, po której stronie tej wojny stoi. A dłużej pośrodku stać nie mogła. Bo lina, po której stąpała była już bardzo cienka i mogła się zerwać. W każdej chwili.
- Wichroskrzydły – powtórzyła za nim. – Piękne imię.
Miała nadzieję, że Percival się jej nie wystraszył. Huxley nie była groźna, musiała chcieć i być w odpowiednich warunkach, by być w stanie zrobić komuś krzywdę. Nie fizyczną, była na to zbyt słaba. Ale psychiczną? Jak najbardziej. Gdyby Percival wiedział, że stoi przed magiem umysłu, czy zwróciłby się do niej o pomoc? W końcu to równie mocna zaleta co wada, prawda? Zależy, jak się na to spojrzy.
Dobrze jej się rozmawiało z mężczyzną. Żałowała, że pracodawcy rzadko kiedy chcieli wychodzić poza swoje ramy. I patrząc na Percivala, też było ryzyko, że gdy tylko skończą rozmawiać o zleceniu, on zniknie, a chęć Huxley na niezobowiązującą rozmowę przy piwie z kimś innym niż stałe jej towarzystwo nie zostanie zaspokojona. Dlatego też, chociaż próbowała się przed sobą samą z tym ukryć, żałowała, że mężczyzna nie przyjął zaproszenia do jej mieszkania. Hipogryf by co prawda zajął prawie cały salon, ale było to do przeżycia.
Widząc, jak mężczyzna odpina od paska sakiewkę, jej oczy zaświeciły się lekko. Dzisiejsza wypłata oznaczała, że nie pójdzie spać z pustym żołądkiem, a dodatkowo popije to wszystko porcją bardzo dobrego piwa. I może skoczy do swoich znajomych uzupełnić braki używek, których tak bardzo potrzebowała? Sakiewka była ciężka, jedynie lekko do niej zerknęła, ale absolutnie nie miała zamiaru przeliczać jej zawartości. Ufała mu, że naprawdę jej płaci. Dobrze patrzyło mu się z oczu.
- W takim razie będę czekać na informacje o twoim pobycie – przytaknęła luźno. Podobał jej się ten układ i był sensowny.
Natomiast przy zapytaniu ile on ma czekać na jakieś informacje, musiała się chwilę zastanowić. Powinna się z tym sprężyć, jeżeli będzie zawalać takie zlecenia, to nawet jej starzy przyjaciele, którzy nadal uważają, że jest warta polecenia, w końcu się od niej odwrócą. Natomiast nie mogła podać też zbyt szybkiej daty, bo jeśli nie będzie miała nic, to będzie to bardzo źle wyglądać. Lekko przechyliła głowę.
- Myślę, że w ciągu paru tygodni powinieneś dostać ode mnie jakieś informacje. Czy to będą dokładne dane, czy jedynie pogłoski, nie jestem w stanie ci powiedzieć. Mam też inne zlecenia, ale to – podrzuciła lekko sakiewką – potraktuje z priorytetem. Wybacz, jeśli ten czas będzie dla ciebie nieznośny. Przez wojnę… dużo z moich znajomych zniknęło.
Kontaktów. Przyjaciół, którzy mogli coś wiedzieć. Większa część sznurków, za które mogła pociągnąć. Zrobili puff i zniknęli. Wyprowadzili się. Umarli. Trudno stwierdzić. Ale nie było o czym teraz dywagować, stało się i trzeba było z tym jakoś dalej żyć. Wzruszyła tylko ramionami, niby do niego, a może trochę bardziej do siebie.
- Będziemy w kontakcie – wszystko w końcu było ustalone.
Nie było sensu więc dalej przedłużać tego spotkania. Huxley na pożegnanie kiwnęła mężczyźnie głową, jeszcze raz spojrzała na Wichroskrzydłego i zaczęła robić kroki ku tyłowi. Przez dosłownie parę chwil oddalała się przodem do mężczyzny, a potem narzucając kaptur na głowę, odwróciła się i po paru sekundach zniknęła za rogiem.

zt x2


Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5603-rain-huxley https://www.morsmordre.net/t5628-poczta-rain#131770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-dzielnica-portowa-welland-street-5-12 https://www.morsmordre.net/t5630-skrytka-bankowa-nr-1380#131776 https://www.morsmordre.net/t5629-rain-huxley#131774

Strona 5 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5

Most w Richmond
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach