Wydarzenia


Ekipa forum
Kuchnia
AutorWiadomość
Kuchnia [odnośnik]02.06.21 19:02

Kuchnia

Kuchnia mieściła się na parterze, zaraz obok wejścia do domostwa będąc sercem całego budynku. To tutaj rodzina Greyów spędzała najwięcej czasu razem, to tutaj unosił się zapach pieczonych jabłek z cynamonem oraz pasztecików dyniowych pieczonych przez Hattie. Pomieszczenie posiadało na środku długi stół, na którym zawsze stały jakieś smakołyki. Pod ścianami ustawiono witrynki oraz komody z talerzami oraz kubkami aby zawsze były pod ręką. Drewniany strop nosił ślady użytkowania przez poprzednie pokolenia a podwieszone pod nim zioła tworzyły przytulną atmosferę, która zachęcała do wypicia herbaty.


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Kuchnia [odnośnik]13.06.21 14:23
|08.11.1957

W końcu znalazła się chwila między jednym a drugim zleceniem, żeby nawiedzić Greyów. Prawdopodobnie, gdyby wiedzieli, czym aktualnie się zajmuję, wsypaliby mi jakąś truciznę do herbaty. Albo i nie? Nie wiem, jak obecnie oni stoją politycznie. W sumie, gówno mnie to obchodzi, bo, tak czy siak, wszyscy mamy przejebane. Zawsze tak jest podczas wojen. W co byś nie wierzył, kim byś nie był, zostaniesz dojechany celowo lub przypadkiem. Wierchuszka nigdy nie zwraca uwagi na cywili, zamknięci w pałacach ze złota albo w salach z drogimi drewnianymi meblami. Jesteśmy dla nich tylko liczbą, statystyką, wzmianką w raportach. Niczym więcej. Takie ciekawe angielskie słowo - “spendable”? Chyba tak to jakoś brzmiało.
Jedyna opcja, żeby to jakoś przetrwać, to kombinować. Obserwować, kiedy najlepiej się wycofać, ratować własną skórę i rodzinę, jeśli do tego czasu jakaś w ogóle zostanie. Czasami też warto trzymać się sprawdzonych ludzi… chociaż, jak pokazała praktyka, z tym także bywa różnie - raz pijecie razem wódkę, a drugi raz wpuszczają wroga do waszego domu.
Oby z Greyami nie było podobnie. Z mojej strony to wiadomo, jak będzie, bo w swoim parszywym życiu trzymam się resztek jakichś zasad.
Chłopaki obiecali alkoholizację, więc na moje barki spadł obowiązek odpowiedniej zagrychy. Miałam pokitrane jeszcze jakieś wędzonki, ale taka pogoda wymagała czegoś innego. Zupy. A jaka zupa najlepiej nadaje się do wódeczki? No dokładnie - ucha. Nie miałam niestety wszystkich wymaganych składników - większość zdobytych ryb była wędzona, kartofle to już w ogóle stały się legendą, ale chuj tam. Co mogę, to zrobię. Jakbym się uparła to pewnie i z kamienia bym zupę zrobiła. Nie taki syf się w życiu jadło.
Do domu Greyów władowałam się jak do siebie, z zarzuconym workiem przez ramię - lewe, żeby cienkie ramiączka nie wrzynały się w skórę, tylko w goblińskie srebro. Nie widziałam rodzeństwa już dawno, więc na myśl, że czeka mnie niezręczna cisza, równie niezręczne pytania, zrobiło mi się nieswojo. I jeszcze te wspominki... To też było moje małe nemezis. Na trzeźwo, oczywiście.
-No jestem! - głośno ogłaszam swoje przybycie. - Gdzie tu macie kuchnie? Pójdę żarcie robić, bo jak tego sprawnie nie nastawię, to chuja zjecie, a nie zupę.
Porządna ucha potrzebowała czasu, a kto wie ile, będzie trzeba czarować przy tej smutnej imitacji?

|Zgarniam z jedzenia: 15gr soli, pstrąg wędzony (2 za listopad), 1 okoń, 200gr marchwi, 200gr selera


Zlata Raskolnikova
Zlata Raskolnikova
Zawód : Komornik i najemniczka po godzinach
Wiek : 37
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Wisi mi kto wisi na latarni
A kto o nią się opiera
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półgoblin
Kuchnia Dc3d643ba14e88a20a9fb3c0c669eeb2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9153-zlata-raskolnikova#276833 https://www.morsmordre.net/t9433-sowa-bez-imienia#286806 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net https://www.morsmordre.net/t9434-skrytka-numer-2143#286811 https://www.morsmordre.net/t9432-zlata-raskolnikova#286793
Re: Kuchnia [odnośnik]14.06.21 9:39
Ratowanie Starego Szczura, spotkanie z dementorem, dziwna choroba roślin, co jeszcze go czeka? Zwlekł się z łóżka z potwornym bólem głowy, który prawdopodobnie był wynikiem ciągłych zmartwień i zarwanych nocek. Ostatnio siedział nad mapami Londynu i analizował przejścia i trasy jakich używali alianci w czasie drugiej wojny światowej. Uważał, że warto skorzystać z tego co wypracowali inny aby móc pomagać przerzucać ludzi z Anglii w bezpieczne miejsca. Musiał znaleźć w porcie jeszcze jednego chętnego kapitana do brania dodatkowego ładunku w magazynach. Wiązało się to z dużym ryzykiem i szybkim przejściem na drugą stronę, a to mu się zupełnie nie uśmiechało.
Przeczesał dłonią włosy wsłuchując się w domowe, codzienne odgłosy, które były swego rodzaju osłodą w czasie wojny. Nadal mieli dach nad głową, nie musieli się ukrywać, nie musieli patrzeć jak jest im odbierany. Był ostoją, miejscem ucieczki i ochrony. Przypomniał sobie, że miał wysłać list do Macmillana więc skierował się do łazienki by przygotować się do kolejnego dnia. Naciągając koszulę i sweter na grzbiet myślał o tym jaki ma plan na dzisiejszy dzień, po czym sięgnął po kartkę by naskrobać parę słów i wysłał swoją małą sówkę z listem. Wtedy też usłyszał jak drzwi na dole otwierają się z hukiem, a po domu poniósł się głos Zlaty.
-Cholera – Całkowicie zapomniał, że dzisiaj miała się zjawiać, a może to miało być jutro i półgoblince się daty pomieszały. Jedno było pewne, nie warto z nią zadzierać, a po jej głosie już wiedział, że jest wkurzona. Lepiej nie podsycać ognia tylko go stłumić. Naciągając buty na stopy zbiegł po schodach by stanąć naprzeciwko kobiety. –Raskolnikova, tura upolowałaś?
Uśmiechnął się szeroko na jej powitanie i trochę bezczelnie jak to miał w zwyczaju, choć ostatnio przychodził mu ten uśmiech coraz trudniej. Im bardziej angażował, im bardziej działał na rzecz pokrzywdzonych tym ciężej było o uśmiech i radość. –Zapraszam szanowną panią – gestem dłoni skierował ją do kuchni po drodze rozglądając się za bratem. W spotkaniach ze Zlatą lepiej było mieć wsparcie niż ścierać się z nią samemu. Hattie poszła tego dnia na targ mając nadzieję, że uda się jej zdobyć trochę jajek czy gomułkę sera w zamian za jej powidła, których mieli całkiem sporo po bitwie ze śliwkami. Herbert zaś zanurkował w spiżarni aby wyciągnąć z niej butelkę Porter Starego Sue, którą postawił z dumą na stole.
-Gdzieś jeszcze mam resztki wódki z manioku – Były to jego ostatnie zapasy z Amazonii. Jego własny maniok dopiero rósł i był za mały aby pędzić z niego alkohol.

|Na stół leci z zapasów z października Porter Starego Sue (0,5l)




Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Kuchnia [odnośnik]20.06.21 11:39
Już od rana cieszył się na myśl o wizycie Zlaty. Przez długi czas nie mieli ze sobą kontaktu i Halbert zdążył odłożyć na półkę nadzieje o rychłym spotkaniu. Musiał przyznać, że otrzymany przed miesiącem list lekko zdziwił go, od razu zaczął zastanawiać się nad powodem jej wizyty w Wielkiej Brytanii. Odpisał pospiesznie, że chętnie się z nią zobaczy, takie powroty zawsze go radowały, pozwalały wierzyć, że każda, nawet najbardziej zakurzona relacja może dostać kolejną szansę na odbudowę.
Wytarł dłonie w zawieszoną przy wyjściu szmatkę, rozglądając się jeszcze po pracowni, by upewnić się, że żadna z fiolek nie została bez zakrętki, a wszystkie narzędzia są czyste i odłożone na miejsce. Zaalarmowały go dochodzące z kuchni głosy, pchnął więc drzwi, sprawdzając kto się tam krząta. Kiedy tylko jego wzrok padł na półgoblinkę, jego twarz rozpromieniała.
- Zlata! Tośmy się dawno nie widzieli! - zawołał z uśmiechem do gościa, podchodząc doń bliżej i odsuwając jedno ze stojących przy stole krzeseł. - Widzę, że nie marnujesz czasu. Co tworzysz? Potrzebujesz czegoś? - spytał, wskazując brodą na zebrane produkty. Nie wiedział jeszcze co Zlata ma w planach, ale już był zaintrygowany powstałym zamieszaniem. Znając życie stwierdzi, że mają zejść jej z drogi i pozwolić działać, więc na twarzy mężczyzny już malował się rozbawiony uśmiech.
- Długo zostajesz na wyspach? Pewnie masz tu sporo do roboty. - Halbertowi zdawało się, że wie czym zajmuje się Raskolnikova. Poznali się przecież podczas jednej z akcji we wschodniej Europie, kiedy to Grey zupełnym przypadkiem trafił w sam środek pojedynku. Świszczące ponad głową zaklęcia, błyszczące, lecące z każdej ze stron iskry i ta przerażająca bezradność. Trafienie do tamtego miejsca zawdzięczał własnej nieostrożności i gdyby nie Zlata, nie udałoby mu się wydostać. Na szybko wypracowana współpraca uratowała im obojgu życie i jeszcze tego samego wieczoru siedzieli przy ogniu, przełamując lody.
- Myślę, że to nam na długo nie wystarczy - mruknął na widok butelki portera. Dla nich dwóch byłaby to dobrym towarzystwem na dłuższy wieczór, ale dla Zlaty był to dopiero początek. - Ale zaradzimy! - zaśmiał się, przechodząc do spiżarni, gdzie przesunął kilka słoików z najwyższej półki i wydarł zeń szło wypełnione przezroczystym płynem. Zaraz po tym sięgnął po szklanki.

| częstuję bimbrem (1l) z listopada


may the flowers remind us
why the rain was necessary

Halbert Grey
Halbert Grey
Zawód : toksykolog, ogrodnik Prewettów
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
to plant a garden
is to believe in tomorrow
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9087-halbert-grey https://www.morsmordre.net/t9093-lobuz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t9099-skrytka-bankowa-nr-2133 https://www.morsmordre.net/t9091-halbert-grey#274380
Re: Kuchnia [odnośnik]01.07.21 20:54
Wieszam kurtkę przy wejściu i zerkam na Herberta spode łba.
-Zajebisty żart, Herb. Jak się w końcu dorobię kuszy, to wybiorę się na porządne polowanie. A tak, jestem skazana na jakieś ochłapy z targu. - nie reagując na zaczepki o szanownej pani, dumnie idę z worem we wskazane miejsce.
Kuchnia jest duża, a to daje znakomite pole do manewru. Lada, która jest przeznaczona jako miejsce do przygotowania składników, jest mało dostosowana do moich potrzeb, więc deska do krojenia, noże i wielki gar ustawiam na blacie stołu. Jak mam coś tu tworzyć, to muszę mieć komfortowe warunki. Zakładam również przyniesiony z domu błękitny fartuch - musiał być szyty na małą dziewczynkę, ale jak się nie ma, co się lubi… i tak dalej. Na szczęście fartuch był gdzieniegdzie uwalony krwią, co dodawało mu trochę powagi. Podwijam rękawy koszuli i biorę się do roboty. Czuje się tu jak u siebie.
Kiedy alkohol zaczyna lądować na stole, mój humor odrobinę się poprawia. Efekty wczorajszego i przedwczorajszego picia nie należą do uporczywych, a może po prostu nie wytrzeźwiałam? Ale mam to gdzieś, bo czeka kolejny towarzyski wieczór. Jak świętować trzydzieste siódme urodziny to tylko w taki sposób. Jeść i pić tyle dni, ile wlezie.
-Ano. W chuj czasu temu. - kiwam Halowi głową, kładąc na deskę jedną z ryb. Kiedy ostatni raz się widzieliśmy, miałam jeszcze piękny długi warkocz. Czasem za nim tęsknię, mimo że jest zajebiście niepraktyczny. - I nadal żyjesz! I do tego masz wszystko na miejscu.
Pokazuje nożem na jego ręce, po czym wprawnym ruchem noża ucinam rybię głowę.
-Będzie z tego zupa rybna przepisu mojej matki. Czy coś w tym stylu, bo połowy składników brakuję. - wrzucam rybie płetwy, ogony, głowy do gara, zalewam to wszystko wyczarowaną jednym machnięciem dłoni wodą, po czym gar zostaje wylewitowany na wzniecony wcześniej ogień. - Ale jak macie jakieś ziemniaki, nawet takie najbardziej syfskie też się nadadzą.
Ręce wycieram w fartuch i wygodnie rozsiadam się w krześle.
-To teraz czekamy, aż się kości wygotują. Polejcie ktoś, bo co to za rozmowa o suchym pysku? Za spotkanie trzeba wypić. - uśmiecham się trochę krzywo, ale cóż, zawsze mój uśmiech wygląda jak grymas. - Nie wiem, ile tu zostanę. Praca jest, ale sporo zależy… od sytuacji. Dziwnie tu obecnie macie. Rozpierdol gorszy niż u nas.
W Sojuzie co miało się rozjebać - już się rozjebało. Teraz to nawet spokojnie jest. Odkąd wujaszek Stalin kopnął w kalendarz, zrobiło się luźniej.
Wraz z kolejną flaszką, która pojawiła się na stole, mój nastrój ponownie się polepszył. To będzie miły wieczór. Na bank.
-A wy? Czym się zajmujecie? Stolicę w ogóle odwiedzacie?


Zlata Raskolnikova
Zlata Raskolnikova
Zawód : Komornik i najemniczka po godzinach
Wiek : 37
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Wisi mi kto wisi na latarni
A kto o nią się opiera
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półgoblin
Kuchnia Dc3d643ba14e88a20a9fb3c0c669eeb2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9153-zlata-raskolnikova#276833 https://www.morsmordre.net/t9433-sowa-bez-imienia#286806 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net https://www.morsmordre.net/t9434-skrytka-numer-2143#286811 https://www.morsmordre.net/t9432-zlata-raskolnikova#286793
Re: Kuchnia [odnośnik]04.07.21 21:42
Zlata miała to do siebie, że należała do osób, które Herb lubił zaczepić, ale jednocześnie zaraz po owym działaniu uciekał dwa kroki do tyłu aby przypadkiem nie oberwać. Mimo wszystko pół goblinka w jakiś sposób zjawiła się w życiu braci Grey i już w nim została, by chociażby wpadać do Greengrove Farm jak do siebie by ugotować zupę. Hattie na początku nie była przekonana, ale jako osoba o łagodnym usposobieniu i starająca się nie oceniać po okładce szybko złapała wspólny język z Raskolnikov. Teraz otrzymała pełen dostęp do kuchni by móc się w niej rządzić i szykować posiłek. Wolał jej nie wchodzić w drogę bo jeszcze by oberwał chochlą przez łeb, że się wtrąca i przeszkadza w jej misternym planie, ale jak usłyszał o ziemniakach to zaraz pobiegł do spiżarni. O ile dobrze pamiętał mieli jeszcze pół kilo ziemniaków, które mogli wykorzystać do dania. Niespełna po dwóch minutach wrócił z naręczem ziemniaków, które położył na stole.
-Mówisz i masz - uśmiechnął się szeroko do Zlaty, a w tym momencie Halbert postawił kolejną flaszkę na stół, co sprawiło, że pół goblinka od razu odzyskała dobry humor, albo chociaż podskoczył na skali z dwójki na piątkę. -Obawiam się, że będzie jeszcze gorzej. - Skomentował stwierdzenie, że mieli rozpierdolnik w Anglii; nie dało się ukryć, że był i miał się w najlepsze, kwitł podlewany krwią niewinny osób, podscyany mową nienawiści i szczuciem jednych na drugich. Do czego to doszło, że czarodzieje mordują swoich własnych ziomków? Kiedy się tak stoczyli i zniżyli do poziomu szumowin? Jednak nie należało się poddawać, bo to jedynie zachęci ich wrogów do większego działania. Póki starczy mu sił będzie stawiał czynny opór bojówkom Voldemorta. Usiadł za stołem uważnie patrząc na Zlatę. Ile mógł jej powiedzieć? Po prawdzie wiedział mniej więcej czym zajmuje się w swojej pracy, ale kogo wspierać czy po której stronie się opowiedziała: tego nie wiedział. Nie chciał więc też za dużo zdradzać a propo tego czym się teraz zajmuje.
-W stolicy bywam jak muszę. - Jak zbierał informacje, jak słuchał rozmów w Parszywym, jak starał się odkryć sieć kanałów pod Londynem. Chciał mieć pewność, że gdy ktoś jest ścigany wystarczy, że będzie wiedział jak droga prowadzi do kanałów, żeby się skutecznie ukryć. -Jak Ty sobie radzisz?
Cóż, należało wybadać teren.


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Kuchnia [odnośnik]10.07.21 21:48
Dostrzegł różnicę w wyglądzie Zlaty, na jego twarzy wymalowało się pozytywne zaskoczenie. Udał zaraz oburzenie na jej słowa o posiadaniu wciąż wszystkiego na miejscu. To, że ostatnim razem musiała go ratować wcale nie znaczyło, że zawsze był tak nieporadny.
- Wybacz, że cię zawiodłem. Nie założyliśmy się kiedyś o to? - Uniósł powątpiewająco brew, przypominając sobie rzucane niegdyś dowcipy. Oboje podchodzili do nich lekką ręką, dobrze wiedząc, że mogą sobie pozwolić na więcej luzu.
- Tak jak Berty, staram się unikać stolicy. Do tamtejszego portu i tak nie przypływają statki, których załadunek by nas interesował, albo by w ogóle było go wystarczająco na handel - mruknął, przypominając sobie jak długo bawił się z jednym z kapitanów w kotka i myszkę, kiedy ten wodził go za nos, powtarzając ”yo no hablo” i odprawiając go z kwitkiem zamiast pyłu bazaltowego. - Wolę szukać w innych miejscach, choć jak sama zauważyłaś, nie jest łatwo.
Halbert nie miał wiele do ukrycia względem tego, czym się zajmował. Stabilna praca i pomoc znajomym pacjentom, nic, czego Zlata już o nim by nie wiedziała.
- Nadal pracuję z roślinami. Planuję badania nad nowym sposobem ich szczepienia. Wspominałem ci kiedyś o tym przy okazji poszukiwań Jiaogulan, azjatyckiego ziela nieśmiertelności - uniósł kącik ust w uśmiechu. Prace wolno posuwały się do przodu, warunki w szklarni Greyów nie były wciąż dostateczne dla tak wymagających roślin, a szkoda byłoby marnować nasiona dla wątpliwych szans ich wyrośnięcia.
Zajął miejsce przy stole naprzeciwko brata i rozlał portera do szklanic, odstawiając butelkę na bok. Uniósł wzrok na krzątającą się Zlatę. Choć na pierwszy rzut oka odpychała swym wyglądem, wzbudzając w ludziach niechęć, tak przy bliższym spotkaniu stawała się zupełnie inną osobą. Była w stanie odnaleźć się i poradzić sobie w każdych warunkach.
- I jak ty wytrzymujesz w Londynie? - dopytał zaraz za bratem, wiedząc przecież z listu, że właśnie tam się zatrzymała. - Mieszkałem tam kiedyś trzy lata i żadne pieniądze nie namówią mnie, bym tam wrócił. - Miejskie życie do niego nie pasowało. Potrzebował ciągłego kontaktu z naturą i własnej przestrzeni, czego w smutnym, poszarzałym Londynie brakowało.
Podał po każdemu po szklance, wznosząc swoją nieco ku górze, coby choć w tak szczątkowy sposób tradycji stało się zadość.
- No to niech będzie, że za spotkanie - powiedział w ramach toastu i zasmakował portera Starego Sue. Słodko-gorzki smak piwa był idealną podkładką do dzisiejszej okazji.


may the flowers remind us
why the rain was necessary

Halbert Grey
Halbert Grey
Zawód : toksykolog, ogrodnik Prewettów
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
to plant a garden
is to believe in tomorrow
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9087-halbert-grey https://www.morsmordre.net/t9093-lobuz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t9099-skrytka-bankowa-nr-2133 https://www.morsmordre.net/t9091-halbert-grey#274380
Re: Kuchnia [odnośnik]02.09.21 23:28
Woda w garze wesoło bulgoczę, tworząc kłęby pachnącej morzem pary.
-Może i tak. - przekrzywiam głowę, wpatrując się w Halberta - Nawet jeśli, to nie pamiętam. I gdzie się podziały te piękne czasy, kiedy można było być na bani od zmierzchu i aż do świt?
Słucham słów braci, przy okazji przyzywając do siebie kolejny gar z wodą i parę noży. Było jeszcze trochę warzyw do posiekania.
-No zapowiada się to nieciekawie. Ale było do przewidzenia - tacy to mają nieskończony apetyt na władzę. - mówiąc to, sprawdzam opuszką kciuka, czy noże, które do mnie trafiły, są wystarczająco ostre. - I będą pędzić jak ten pierdolony pociąg, i jedyne, co można zrobić, to mieć nadzieję, że w końcu sam się wykolei.
Ustawiam gar na środku stołu, a i machnięciem różdżki zmuszam noże, aby pomknęły po drewnianym blacie w stronę moich towarzyszy i zatrzymały się tuż przed nimi.
-Dobra, koledzy. Sprawdziliśmy, że rączki macie na miejscu, więc bierzcie się za ziemniaki. - mówię, a sama rozsiadam się w kanciastym krześle, którego oparcie w nieprzyjemny sposób wbija mi się pod łopatkę.
Odwaliłam już brudną robotę, z resztą, jak zawsze, tak że niech reszta miłośników moich potraw też się do czegoś przyda.
-Nadal siedzisz w chwastach? O. To daj znać, jeśli będziesz potrzebować ulepszenia szklarni. Porobiłabym coś innego niż... - przepychanie się z dłużnikami i obijaniem mord, ale o tym milczę. Powiem im, ale jeszcze chwilę. - Kiszenie się w stolicy.
Taki wypad poza miasto ma same plusy. Ruch, lepsze powietrze, no i zawsze można obalić flaszeczkę.
-Ta. Londyn jest chujowy. Pusty, obskurny i strasznie tam śmierdzi. - mówię, krzywiąc się okrutnie na samo wspomnienie dni spędzonych w tamtym miejscu. - Ostatnio poszłam do baru w porcie i trafiłam na łapankę i aresztowania. Prawie oberwałam zaklęciem od jakiegoś jebanego ministerialnego ważniaka, co nawet nie był funkcjonariuszem milicji… tak się u was na psy mówi, czy jak?
Zanim ostatecznie decyduję się na opowiedzenie braciom o tym, czym się zajmuję zawodowo, wychylam kielona za nasze spotkanie. To nie jest ten typ rozmowy, który należy prowadzić o suchym pysku i na trzeźwo.
-Robię w Gringottcie. - i prawie od razu uściślam. - Jestem komornikiem. Zastanawiałam się też, czy sobie gdzieś nie dorobić… Cóż, sami wiecie, czym się zajmowałam.
Teraz już nie muszę ściemniać.
-Ale to teren niepewny. Nie chcę się władować w jakieś większe gówno.
Tu mogę już wyminąć się z prawdą. Miałam już pewne zlecenia do wykonania, ale o tym wolałam nie rozpowiadać. Przecież mam opinie osoby dyskretnej, a spapranie sobie reputacji na start, to zwyczajny strzał w kolano.
-Jak to w końcu jest… - dolewam alkoholu do szklanek. - Wy tu jesteście jako odrębna ziemia, czy jaki jest status prawny tego terenu? Powiem wam, że za chuj nie rozumiem, jak to działa.


Zlata Raskolnikova
Zlata Raskolnikova
Zawód : Komornik i najemniczka po godzinach
Wiek : 37
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Wisi mi kto wisi na latarni
A kto o nią się opiera
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półgoblin
Kuchnia Dc3d643ba14e88a20a9fb3c0c669eeb2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9153-zlata-raskolnikova#276833 https://www.morsmordre.net/t9433-sowa-bez-imienia#286806 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net https://www.morsmordre.net/t9434-skrytka-numer-2143#286811 https://www.morsmordre.net/t9432-zlata-raskolnikova#286793
Re: Kuchnia [odnośnik]03.09.21 22:01
Pokręcił głową słysząc słowa Zlaty i prychnął pod nosem.
-Prędzej my wysadzimy tory niż on się wykolei. - Odparł starając się hamować swoją złość. Pochwycił zaraz nóż, który poleciał w jego stronę by zabrać się za ziemniaki. Obieranie ich, a potem krojenie w kostkę uspokajało myśli, zajmował się czymś innym. Musiał dzielić uwagę aby nie odciąć sobie palca, a tym o czym rozmawiali Hal i Zlata. Znali półgoblinkę na tyle, że miał świadomość jak to kiszenie wyglądało. Zawsze miała zdolność do brania brudnej roboty. Nie skomentował tego jednak, ale drgnął kiedy wspomniała o łapance. -Byłem wtedy w okolicy… - Mruknął, a wspomnienia poobijanego Jima wróciły jak bumerang. Był wtedy w fatalnym stanie, połamane żebra i rozbiegane, spanikowane spojrzenie. Później składał wraz z Philippą Parszywego starając się choć trochę przywrócić jego blask - dziwny, bo brudny i dość ponury a jednak było to jedno z radośniejszych miejsc w Londynie. -Nie wiedziałem, że też tam byłaś.
Zerknął na nią, jeżeli była zaatakowana w czasie łapanki w Parszywym to znaczy, że Zlata mogła jednak nie darzyć zbyt wielką miłością lokalnej władzy. Zresztą, miała już swoje doświadczenie i wiedziała do czego prowadzą takie rządy. -Psy to bardzo łagodne określenie. - Uśmiechnął się krzywo przesypując swoje ziemniaki do wyznaczonego przez Zlatę miejsca i zabrał się za kolejną partię, która leżała na stole. -Czasami siedzę w porcie za robotą. - Teraz on dodał więcej informacji od siebie. -Można sporo usłyszeć czy też zobaczyć, ale nie należy się wychylać. Londyn ma uszy i oczy wszędzie. Jeden błąd i lądujesz w Tower, a stamtąd mało kto wychodzi w jednym kawałku.
Przyjął szklankę z alkoholem i wykonał toast. Gorzki posmak został na języku, ale nie odrzucał, był niczym smak ich rzeczywistości. Kolejny ziemniak został pokrojony, a gdy padło pytanie westchnął cicho.
-Kraj jest podzielony na dwie części. Te ziemie należą do sojuszu Kornwalijskiego. Nikt tu nie lubi obecnej władzy. - Odpowiedział w końcu i zerknął na brata. On z każdym dniem utwierdzał się w przekonaniu, że walka to jedyne wyjście i należy pewne sprawy wziąć we własne ręce.


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Kuchnia [odnośnik]19.10.21 0:28
Słowa Herberta mają magiczną moc, bo uśmiech sam pojawia się na moich ustach. Jakby to było cudownie, gdyby to wszystko trafił szlag! Z każdym dniem przekonuje się, że tylko to może ocalić Anglię. Szkoda, że w tym ich hymnie mieli tylko jakieś pierdolenie o królowej i bogu.
-Z chęcią bym to zobaczyła - przeciągam się na krześle, wizualizując sobie ten cudowny chaos. Niestety, na takie obrazy w rzeczywistości jeszcze trzeba poczekać. Chuj wie też, czy większy rozpierdol nie odjebałby mi większości klienteli. I tak jest ciężko przez szmalcowników, którzy porządnym pracującym ludziom odejmują chleb od ust. Niewyżyte chujki. Co oni wiedzą o ulicy i jej zwyczajach?
Patrzę, jak pokrojone warzywa lądują do gara i na myśl przychodzą mi tylko palce, jakie z wielką chęcią poobcinałabym każdemu, kto będzie mi mieszać w interesach. Na szczęście nie ma wielu takich śmiałków… tak że trzeba się pozbywać problemów na bieżąco, żeby się nie nawarstwiły.
-Ano, byłam. Miałam się spotkać w interesach… a tu wjazd pał, chaos, bicie dzieciaków i inne przyjemności.
Ledwo brakowało, a zwykły standardowy wjazd, spowodowany donosem, skończyłby się masakrą. Ten mały debil z nożem... Na szczęście udało się go przekonać, że wbijanie kosy pod żebra komendantowi na oczach innych milicjantów to zajebiście słaby pomysł.
Takie rzeczy załatwia się po kryjomu… a najlepiej w ogóle zrobić z tego jakiś przykry wypadek albo wyjątkowo brutalne samobójstwo.
-No tak. Do pierdla - wzruszam ramionami. - Normalka. Mamy takie powiedzenie u nas w kraju… zaraz pomyśle, jak to przetłumaczyć.
Kiedy tak myślę nad zawiłościami języka, rozlewam kolejeczkę. Nie ma co czekać, kiedy procenty stygną.
-Żeby inni się bali - mocniej bij swoich... - wyrecytowałam z pewnym trudem. Nie podobało mi się, jak to brzmiało, ale cóż. - Tak że to jest ta sama sytuacja. Ale, wiecie, praktyka pokazuje, że jak kipnie ich szefu, to się uspokoi. Wszyscy skoczą sobie do gardeł i zacznie się walka o władzę. Tak że można sobie spokojnie poczekać, aż się nawzajem sukinsyny powybijają.
Najważniejsze jest przeczekać i wyciskać hajsu ile się da.
-Czyli Kornwalia to jest jakby oddzielne państwo teraz? - przekrzywiam głowę. - Czy upierdolą mi łeb, jak będę musiała, na przykład, tam się wybrać w ramach pracy?
Leniwie podniosłam się z krzesła, ab dorzucić pokrojonych warzyw do zupy, ale przed powrotem do garów unoszę kielonek.
-To wypijmy za to, aby nasze głowy pozostawały na swoich miejscach.


Zlata Raskolnikova
Zlata Raskolnikova
Zawód : Komornik i najemniczka po godzinach
Wiek : 37
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Wisi mi kto wisi na latarni
A kto o nią się opiera
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półgoblin
Kuchnia Dc3d643ba14e88a20a9fb3c0c669eeb2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9153-zlata-raskolnikova#276833 https://www.morsmordre.net/t9433-sowa-bez-imienia#286806 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net https://www.morsmordre.net/t9434-skrytka-numer-2143#286811 https://www.morsmordre.net/t9432-zlata-raskolnikova#286793
Re: Kuchnia [odnośnik]26.10.21 18:44
Żeby inni się bali - mocniej bij swoich.., nie brzmiało to dobrze, ale też Zlata nie pochodziła z kraju, w którym się przelewało. Widziała wiele w swoim życiu i też wiele przeszła, tego był w pełni świadom i jakoś nie śmiał wątpić w jej słowa.
-Ha! Niezłe marzenie! - Powiedział nie ukrywając sarkazmu w głosie, jaki się pojawił nagle i niespodziewanie, być może to skutek alkoholu pitego na pusty żołądek. -Nie wiem czy ten ich przywódca… Czarny Pan tak łatwy jest do zdjęcia. Obawiam się, że nie. Zresztą, należałoby się dowiedzieć kto jest blisko niego i tych zdjąć. Wtedy masz szansę, że mniejsze płotki pouciekają.
Jak tak mówił nie brzmiało to jak zły plan, wręcz przeciwnie. Tylko było to marzeniem, mrzonką, którą raczej nikt nie zrealizuje. Nie chciał jednak dołączyć do grona tych, którzy narzekają ale nic z tym nie robią. Miał zamiar sięgnąć po różdżkę i zacząć działać, choć nie wiedział jeszcze dokładnie jak się za to zabrać. Nie pozostało mu nic innego jak robić swoje, może pewnego dnia uda mu się przekonać kogoś z Zakonu, że warto mu zaufać.
Uniósł kieliszek w górę i wypił całą jego zawartość, jutro będzie tego żałował, ale teraz o tym nie myślał.
-Może nie zabiją cię na miejscu, ale pewnie będą patrzeć na ręce. Jakbym cię nie znał, sam bym patrzył. - Przyznał otwarcie Herbert odstawiając na bok deskę do krojenia i nóż. -Bądź ostrożna. Bardziej niż zwykle.
Usiadł na powrót przy stole pozwalając aby Zlata doprawiła swoją zupę według uznania, a on miał czas aby złapać oddech przed kolejnym kielonem, który na pewno się pojawi. Z Raskolnikov rzadko kiedy siedzieli na trzeźwo, a to zwykle kończyło się śpiewaniem, snuciem opowieści z jej kraju oraz tych, które poznał Herbert w czasie swoich wypraw.
-Wiesz, że Indianie z Amazonii nie znają pojęcia religii, przynależności czy podziału na lepszych i gorszy? - Zagadnął odnośnie swoich wypraw. -Gdy im opowiadałem jak wygląda życie u nas, nie byli w stanie tego zrozumieć.


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Kuchnia [odnośnik]10.11.21 17:19
Dolewam sobie jeszcze procentów, a wzrok sam zatrzymuje się na falującej tafli płynu.
-Łatwy czy nie. Każdy wcześniej czy później kipnie - wzruszam ramionami. - Tak działa świat. Zdechnie nawet ktoś, kto uważa siebie za tak zwanego “pana”. A co do jego bandy... To nie mają oni jakichś znaków rozpoznawczych? Widziałam wiele razy motyw, kiedy członkowie niektórych grup i organizacji mieli takie same pierścienie, broszki, czapki, chustki i inne takie elementy ubrań. Wiesz, żeby poczuć się częścią większej całości. Przynależność… - rozciągam sylaby w ostatnim słowie. Podoba mi się, jak ono brzmi i rezonuje w krtani. Jakbym śpiewała. Jak kiedyś.
Moczę w palącym płynie końcówkę języka, aby poczuć przyjemne mrowienie.
-Koleś musi mieć nieźle nasrane w głowie, żeby nadać sobie taki pseudonim. Aczkolwiek skurwysyn jest efektywny, to należy mu przyznać.
Miasto pod butem. Kraj pod butem. Ministerstwo też. Szybko poszło. Ale co się dziwić, pewnie wielu wkurwiało żyć pod dyktando mugoli… i im to już w ogóle się nie dziwie.
-Nie daję im powodów. Przynajmniej na razie. Ale... znając życie, to też wiecznie nie potrwa. Pewnie w końcu wezmą się za ludzi biznesu, jak skończą im się wrogowie. - Tak korciło nazwać rzeczy swoimi imionami. “Bandyci”, “kryminaliści”, “zbrodniarze”. Odwołanie się do biznesu brzmi jakoś ładniej.
Przez jebany alkohol wzięło mnie na sentymenty.
-Ale nie spinaj, koleżko. Nie z takiego szamba człowiek wyłaził cały i zdrowy. - machnęłam od niechcenia ręką.
Zupa powoli stawała się zupą i w końcu zaczynała pachnieć jak coś, co już niedługo można będzie wlać do swojego żołądka bez odruchu wymiotnego. Gotowanie zawsze szło mi lepiej niż mieszanie mikstur. W sumie nigdy nie odkryłam, dlaczego tak się dzieje.
-No popatrz... - unoszę brew. - Dzikusy jednak mają trochę racji. Chociaż powinno się dzielić ludzi. Ot na przykład na takich, z którymi można chlapnąć wódeczki - robię gest kielonkiem w stronę Herberta. - I takich, których należy zapierdolić łopatą i utopić w latrynie.
A to ilu ludzi będzie w konkretnej kategorii, jest już drugorzędne.
-Tak że wiesz, jeśli zrobisz sobie listę przyjemniaczków z tej drugiej kategorii i będziesz potrzebował pomocy, to wiesz. Jestem całkiem dobra w ukrywaniu zwłok.
Uśmiecham się szeroko, chociaż nawet nie ukrywam tego, że moje słowa nie są żartem.
-Zupki? - rzucam niewinnie. Teatralnie.

/zt


Zlata Raskolnikova
Zlata Raskolnikova
Zawód : Komornik i najemniczka po godzinach
Wiek : 37
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Wisi mi kto wisi na latarni
A kto o nią się opiera
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półgoblin
Kuchnia Dc3d643ba14e88a20a9fb3c0c669eeb2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9153-zlata-raskolnikova#276833 https://www.morsmordre.net/t9433-sowa-bez-imienia#286806 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net https://www.morsmordre.net/t9434-skrytka-numer-2143#286811 https://www.morsmordre.net/t9432-zlata-raskolnikova#286793
Re: Kuchnia [odnośnik]15.11.21 20:22
-Maski - Odpowiedział na pytanie Zlaty -Też bym nie chciał pokazywać twarzy, wiedząc, że jak przegram to mnie rozniosą na widłach. - Uśmiechnął się cierpko sięgając po trunek jaki pili z półgoblinką. Kiwnął głową słysząc jej słowa i zaśmiał się głucho -Wiesz jak mówią. Mały człowiek, wielkie ego.
Skwitował komentarz Zlaty, bo cóż im pozostało? Naśmiewanie się z wroga budowało jednak morale, dodawało sił i choć był to gorzki śmiech to ułatwiał życie w tym targanym wojną kraju. Wiedział, że Zlata jest w nie ciemię bita i da sobie radę, ale jednak korciło aby zapytać. -Walnęłaś kogoś łopatą i zakopałaś w latrynie?
Wcale by się nie zdziwił gdyby tak było, w końcu nie raz opowiadała im o kraju, z którego pochodziła. Mówiła o tym jak się tam żyło, jak wyglądał każdy dzień, wnioskował więc, że wtedy mogła taka sytuacja mieć miejsce. I to nie raz. Zlata znała się na wielu rzeczach, czasami wolałby nie wiedzieć na ilu i na jakich. Zamiast drążyć więc temat podszedł do garnka z zupą i rozlał ją do talerzy, które następnie postawił na blacie. W trakcie jedzenia rozmawiali na jeszcze wiele tematów. Po każdym poważniejszym stwierdzeniu przypijali i nim się obejrzeli butelka została całkowicie opróżniona. Nie pozostało nic innego jak dojeść zupę i zalegnąć na kanapie przed kominkiem. Tam zaś zawsze były snute najróżniejsze opowieści i historie, o których czasami lepiej zapomnieć i nigdy nie wspominać.
Kiedy Herbert zrozumiał, że szumienie w głowie szybko nie minie udał się na spoczynek proponując Zlacie wolne łóżko gdyby zechciała zostać na noc. On sam ledwo przyłożył głowę do poduszki a sen szybko nadszedł. Nocna cisza otoczyła miękko Greengrove Farm, a zapach zupy jeszcze przez jakiś czas unosił się w kuchni zachęcając domowników aby poczęstowali się kolejną porcją. Został ugotowany całkiem spory gar zupy i nie mógł się zmarnować. Uczestnicy zaś wieczornego spotkania mogli być pewni, że obudzą się że powitają kolejny poranek ze sporym kacem.

|zt x 2


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Kuchnia [odnośnik]06.07.22 21:24
|11.04.1958

Noce były nieznośne, praktycznie nieprzespane od kiedy zakończył misję w Sennej Dolinie. Spotkał się z cieniem, z czymś o czym mówiono ledwo parę dni wcześniej na spotkaniu. Wtedy jeszcze nie wiedział z czym ma do czynienia, a teraz… teraz doświadczył sam tej dziwnej anomalii. Czym było? Dlaczego powstało? Czy wypaczenie magii wojną doprowadziło do tego, że ta zaczynała się sama formować?
Myśli te sprawiły, że sięgnął po swoje zapiski z wypraw do Amazonii. Indianie, a dokładniej ich szamani mówili o duchach i energii, która objawiała się jako dziwne, mgliste istoty. Spędził wiele godzin nad zapisanymi kartkami, ale nie znalazła tam jednoznacznej odpowiedzi. Nie był nigdy jajogłowym, bardziej odnajdywał się w działaniu niż łączeniu puzzli. Zirytowany udał się do kuchni aby zaparzyć resztki herbaty jaką miał jeszcze w spiżarni. Zapasy się kurczyły, ale na szczęście najzimniejsze dni mieli już za sobą. Niedługo przyroda zacznie kwitnąć, a to oznacza, że łatwiej będzie o pożywienie.
Myślał wręcz o polowaniach w lasach za pomocą strzelby ojca, która leżała schowana w pokrowcu w szafie.
Hattie od tygodnia nie było w domu. Herbert kazał jej przenieść się w bezpieczne miejsce. Nie mógł matce zapewnić ochrony, a myśl, że kiedy on jest na misji a ona pozostaje sama, była nieznośna. Dom był otoczony zaklęciami ochronnymi, ale to mu nie ułatwiało życia. Matka nie stawiała oporu, rozumiała z czym mierzy się syn. Spakowała się i opuściła Greengrove Farm z nadzieją w sercu, że jeszcze syna zobaczy.
Dawno minęło południe kiedy siedział nad planami kolejnej misji. Obiecał pomóc Volansowi, miał zadanie do wykonania z Tonksem. Nie miał zamiaru spoczywać i czekać aż coś się wydarzy. Nie mogli pozwolić aby wróg czuł się bezpiecznie. Miał czuć ich oddech na karku, słyszeć kroki tuż za sobą. Musieli go zmęczyć, nawet jeżeli ich samych kosztowało to zdrowie.
Przybycia Florki się nie spodziewał, a może właśnie je oczekiwał, ale dni mu się zlały w jedno, a może zapomniał więc nagłe pukanie do drzwi wprawiło go w lekką konsternację. Nie wyglądał najlepiej, zmierzwione włosy, zadrapania na twarzy świadczyły o tym, że właśnie przeszedł niemałą przeprawę.
Otworzył drzwi uśmiechając się na widok czarownicy.
-Miło cię widzieć. - Powitał ją od progu, a w głosie rozbrzmiała cieplejsza nuta. Kobieta miała zdolność rozjaśniania każdego dnia Greya. On już doskonale wiedział dlaczego. Przepuścił ją w drzwiach by mogła wejść do środka, a w salonie od razu w oczy rzucały się mapy i zapiski nad którymi ślęczał od dobrych paru dni.


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Kuchnia [odnośnik]13.07.22 1:00
Dni, chociaż coraz dłuższe i ładniejsze, zlewały się Florence niemal w jedno. Właściwie do pewnego stopnia rutyna stała się jej wybawieniem. Kobieta nauczyła się momentami wyłączać myślenie, wykonywać swoje obowiązki w Oazie najlepiej jak potrafiła, bez zastanawiania się o jutro. Starała się wykorzystywać tę taktykę, ile się tylko dało - za dnia była zbyt zajęta by rozmyślać, zaś wieczorem padała na twarz i od razu zasypiała. Jeśli zmęczyła się wystarczająco mocno, nie miewała nawet nieprzyjemnych snów. Nie mogła jednak całkowicie zignorować kalendarza. Bo przecież nie mogła przegapić dnia, gdy obiecała Herbertowi że odwiedzi go w jego domu. Bo to spotkanie było wcześniej zaplanowane, oczywiście że tak. Choćby Florence bardzo chciała zrobić kiedyś Greyowi niespodziankę, uznała że dużo bezpieczniej będzie, jeśli za każdym razem poinformuje go o swojej wizycie na Greengrove Farm. To tak, żeby uniknąć sytuacji, kiedy Herberta jednak nie byłoby w domu. Wolałaby nie przebywać całej tej drogi i odbić się od zamkniętych drzwi, także przez wzgląd na swoje bezpieczeństwo. A jednak w progu przywitała ją zaskoczona twarz mężczyzny, co mogło świadczyć o tym, że najwyraźniej zapomniał o ustalonej przez nich dacie spotkania. Florence właściwie nie była nawet zaskoczona. Wiedziała, jak wiele miał na głowie, zdecydowanie więcej niż ona sama. Nie zamierzała się więc dąsać. Miała tylko nadzieję, że nie zajmował się niczym na tyle pilnym, co wymagałoby samotni. - Herbert - powitała go, wypowiadając imię mężczyzny z miękkością i uczuciem. Jego obecność pozwalała na odnalezienie tej odrobiny radości, odrobiny ciepła i optymizmu, którego brakowało jej na co dzień. Wszystkie te radosne odczucia minęły jednak prędko, kiedy Florence dostrzegła zadrapania na twarzy mężczyzny. W ogóle był jakiś taki wymięty i styrany. Umysł kobiety natychmiast zalała fala zmartwienia i troski. Podążając za jego zaproszeniem, przeszła do kuchni, gdzie mieli odrobinę więcej miejsca. Jej uwadze nie umknął jednak intrygujący widok z salonu. Pobieżnie przeleciała wzrokiem po całej papierologi walającej się po pomieszczeniu - teraz mogła bez problemu zrozumieć co było powodem tego że Grey wydał się taki zaskoczony jej widokiem. A nawet skąd u niego taki rozczochrany stan. To wszystko nie tłumaczyło jednak zadrapań na jego twarzy. Były w miarę świeże. To potrafiła rozpoznać.
- Herbert, wszystko w porządku? - zapytała, przykładając delikatnie dłoń do jego policzka, tak jakby bała się, że jej dotyk może go zaboleć. To nie wyglądało jak wynik podrapania kolczastą rośliną hodowaną w szklarni, ani nawet jak ślady po drobnej bójce. - Skąd te ślady?


What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might

Not know what the hell is going on!

Florence Fortescue
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Kuchnia Tumblr_p0ebmcr3Ki1wbxqk4o1_540
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3964-florence-fortescue https://www.morsmordre.net/t3969-hiacynt#76587 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3970-florence-fortescue#76622

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Kuchnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach