Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia :: Suffolk
Sutton Hoo
Strona 1 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
Sutton Hoo
Okolice wsi Rendelsham to głównie pola i łąki, ale także nietypowe kurhany, wielokrotnie przeszukiwane przez mugolskich poszukiwaczy skarbów, którzy nieprzerwanie dewastowali tajemnicze wzgórza. W 1938 roku mugolski archeolog dokopał się w jednym z nich do niezwykłego znaleziska — była to rzekomo anglosaska łódź z drogocennym pochówkiem. Mugole odkryli ją do dna, skonfiskowali wszystkie przedmioty, które na niej znaleźli, a następnie zasypali z powrotem, nie znajdując niczego poza domysłami o wyjątkowym, starym pochówku. Czarodziejska historia tego miejsca jest jednak dobrze znana okolicznym mieszkańcom. W kurhanach znajdują się bowiem groby przedstawicieli jednej z najstarszych i jednocześnie dawno zapomnianej arystokratycznej rodziny, która przed paroma wiekami zamieszkiwała te tereny. Każdy z czarodziejów, chowany był w drewnianym grobowcu będącym symbolem ostatniej podróży wraz z artefaktami, które za życia posiadał, a które miały wzmacniać niespokojne duchy. Pozbawione wartości dla mugoli przedmioty nierzadko były obłożone klątwami, mającymi zapobiec ich grabież. Jeśli wierzyć opowieściom moc rodowych pamiątek przez lata jedynie wzrosła, a ich legendarność wzbudzała zarówno podziw, jak i strach wśród ludności wschodniego Suffolk.
5.03, mugolskie muzeum niedaleko Sutton Hoo
Publiczne działania w Warwick z lordem Xavierem Burke wydawały się odnieść sukces, choć na ich skutki wśród mieszkańców hrabstwa trzeba będzie jeszcze poczekać. Kilka dni później Cornelius otrzymał list od Craig'a Burke w sprawie pozyskanych informacji z Suffolk. Choć, w przeciwieństwie do brata nadawcy, Edgara, Sallow nie znał się zupełnie na przeklętych artefaktach, to mógł pomóc nestorowi Burke'ów wejść do mogolskiego muzeum, gdzie miała znajdować się część wykopalisk. Podobne mugolskie instytucje pozostawały zagadką dla większości czarodziejów, a dyskretne przedostanie się do środka ułatwi zidentyfikowanie artefaktów związanych z Gruntami. Może i Sallow do dziś nie rozumiał niuansów związanych z mugolskimi maszynami i bronią, ale bywał z Laylą w muzeach sztuki, potrafił poruszać się w mogolskich miejscach publicznych i rozmawiać z niemagicznymi. Domyślał się, że nestor rodu Burke nie ma podobnych doświadczeń - z przyjemnością będzie mu wsparciem i przewodnikiem, dopóki łamacz klątw nie dotrze do cennych artefaktów.
-Dzień dobry. - powitał Edgara w piękne, marcowe popołudnie. Słońce stało wysoko na niebie, zwiastując nadchodzącą wiosnę. Wiosnę zmian.
-Brat lorda przekazał mi informacje o artefaktach skradzionych z pobliskich grobów. Przedmioty z herbem Gauntów widziano w tym muzeum, część mogła pozostać w grobach. Możemy zacząć od tych, które już wykopano - muzeum jest otwarte dla wszystkich, każdy może tam wejść. Proponuję użyć magii, by wtopić się w tłum - z innych źródeł słyszałem, że w Suffolk działa siatka mogolskich polityków, zwalczających czarodziejów. Nie wiem, czy cokolwiek o nas wiedzą, ale jako nestor i polityk nie powinniśmy ryzykować. - zaproponował, świadom swojej rozpoznawalności w magicznych kręgach. Nie wiedział, czy ktokolwiek z mugoli miał szansę go rozpoznać, ale lepiej dmuchać na zimne.
-Sphaecessatio. - skierował różdżkę na siebie, chcąc użyć podstawowego zaklęcia aby zatrzeć w pamięci postronnych osób własne rysy twarzy, wydawać się bardziej niepozornym i anonimowym niż w istocie. -To pomoże nam się wtopić w tłum, podobnie jak ubrania. - uśmiechnął się blado. Chociaż na ogół chodził w konserwatywnych szatach, to dziś ubrał płócienne spodnie, białą koszulę, brązowy sweter i mugolską tweedową marynarkę. Nie prezentował się zbyt godnie, ale misja wymagała poświęceń.
ekwipunek we wsiąkiewce, za wyjątkiem stroju opisanego powyżej.
Publiczne działania w Warwick z lordem Xavierem Burke wydawały się odnieść sukces, choć na ich skutki wśród mieszkańców hrabstwa trzeba będzie jeszcze poczekać. Kilka dni później Cornelius otrzymał list od Craig'a Burke w sprawie pozyskanych informacji z Suffolk. Choć, w przeciwieństwie do brata nadawcy, Edgara, Sallow nie znał się zupełnie na przeklętych artefaktach, to mógł pomóc nestorowi Burke'ów wejść do mogolskiego muzeum, gdzie miała znajdować się część wykopalisk. Podobne mugolskie instytucje pozostawały zagadką dla większości czarodziejów, a dyskretne przedostanie się do środka ułatwi zidentyfikowanie artefaktów związanych z Gruntami. Może i Sallow do dziś nie rozumiał niuansów związanych z mugolskimi maszynami i bronią, ale bywał z Laylą w muzeach sztuki, potrafił poruszać się w mogolskich miejscach publicznych i rozmawiać z niemagicznymi. Domyślał się, że nestor rodu Burke nie ma podobnych doświadczeń - z przyjemnością będzie mu wsparciem i przewodnikiem, dopóki łamacz klątw nie dotrze do cennych artefaktów.
-Dzień dobry. - powitał Edgara w piękne, marcowe popołudnie. Słońce stało wysoko na niebie, zwiastując nadchodzącą wiosnę. Wiosnę zmian.
-Brat lorda przekazał mi informacje o artefaktach skradzionych z pobliskich grobów. Przedmioty z herbem Gauntów widziano w tym muzeum, część mogła pozostać w grobach. Możemy zacząć od tych, które już wykopano - muzeum jest otwarte dla wszystkich, każdy może tam wejść. Proponuję użyć magii, by wtopić się w tłum - z innych źródeł słyszałem, że w Suffolk działa siatka mogolskich polityków, zwalczających czarodziejów. Nie wiem, czy cokolwiek o nas wiedzą, ale jako nestor i polityk nie powinniśmy ryzykować. - zaproponował, świadom swojej rozpoznawalności w magicznych kręgach. Nie wiedział, czy ktokolwiek z mugoli miał szansę go rozpoznać, ale lepiej dmuchać na zimne.
-Sphaecessatio. - skierował różdżkę na siebie, chcąc użyć podstawowego zaklęcia aby zatrzeć w pamięci postronnych osób własne rysy twarzy, wydawać się bardziej niepozornym i anonimowym niż w istocie. -To pomoże nam się wtopić w tłum, podobnie jak ubrania. - uśmiechnął się blado. Chociaż na ogół chodził w konserwatywnych szatach, to dziś ubrał płócienne spodnie, białą koszulę, brązowy sweter i mugolską tweedową marynarkę. Nie prezentował się zbyt godnie, ale misja wymagała poświęceń.
ekwipunek we wsiąkiewce, za wyjątkiem stroju opisanego powyżej.
Słowa palą,
więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.
więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Cornelius Sallow' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 89
'k100' : 89
Mugole. Stworzenia tak podobne do czarodziejów, a jednocześnie tak odmienne. Edgar nie był w stanie zrozumieć jak udało im się zbudować tak wielkie społeczności bez pomocy magii. Mógłby ich za to nawet podziwiać, gdyby nie to, że były równie wytrzymałe, co domki z kart. Wystarczyło wyjąć z kieszeni różdżkę i wyczarować najprostsze zaklęcie, by podważyć logikę ich świata i tym samym wymalować na ich twarzy przerażenie. Edgar doświadczył tego kilka miesięcy temu, kiedy wraz z lordem Bulstrode napadł na kryjówkę niemagicznych i bez większych problemów ich pokonał – nawet ich metalowe pukawki nie mogły się równać z potęgą różdżek.
Niechętnie przybył na miejsce bez swoich typowych czarodziejskich szat. Takie wytyczne dostał od Corneliusa, który (o dziwo) posiadał podstawową wiedzę z zakresu mugoloznawstwa. Edgar nie zamierzał komplikować ich wyprawy i dlatego wyciągnął z szafy najbardziej neutralne ubrania jakie posiadał: tweedowe brązowe spodnie, beżową koszulę, kamizelkę w zielonkawą kratę i marynarkę dopasowaną do dołu – czuł się w tym zestawie jak podstarzały Longbottom, ale nie mógł pozwolić, by ich prawdziwa tożsamość została szybko rozszyfrowana przez coś tak banalnego. W kieszeniach pochował najpotrzebniejsze rzeczy, choć miał nadzieję, że nie będzie musiał korzystać z żadnej z nich. Wyruszał do Sutton Hoo nastawiony na łatwą zdobycz.
Jeszcze nie miał okazji współpracować z Sallowem, ale mężczyzna sprawiał wrażenie bystrego i rozgarniętego. Informacje od Craiga mocno go zaciekawiły, tym chętniej zgodził się pomóc w kwestii klątw. Punktualnie pojawił się w umówionym miejscu, a i tak chwilę później od swojego towarzysza. – Dzień dobry – powitał Corneliusa, czując na swoim ciele przyjemne ciepło wiosennego słońca. Faktycznie nadchodził czas zmian. – Siatka mugolskich polityków, zwalczających czarodziejów? – Powtórzył z lekka zaskoczony, że niemagiczni posunęli się już do takich kroków. I że nikt z nich jeszcze im w tym nie przeszkodził. – Tym też trzeba będzie się zająć – stwierdził, spoglądając na gmach muzeum. To niesamowite, że w tak niespokojnych czasach mugole przejmowali się jakimiś przedmiotami, bo przecież nie mogli być świadomi potęgi jaką ze sobą niosły.
– Sphaecessatio – zawtórował Corneliusowi, kierując różdżkę na swoją twarz. Nie był pewny czy zaklęcie zadziałało. – Lepiej nie dotykać żadnego artefaktu gołymi rękami – poinformował go przed wejściem, nauczony doświadczeniem współpracy z laikami. Przypadkowe uruchomienie klątwy mogło im przynieść mnóstwo szkód, szczególnie w takim miejscu. – Nie traćmy czasu – delikatnie pogonił swojego towarzysza, nie mając zamiaru wchodzić tam jako pierwszy. Obawiał się, że szybko wykona nieodpowiedni ruch, przez który od razu znajdą się w centrum uwagi – miejsca pełne mugoli były dla niego równie egzotyczne co odległe państwo.
Ekwipunek we wsiąkiewce poza ubiorem
Niechętnie przybył na miejsce bez swoich typowych czarodziejskich szat. Takie wytyczne dostał od Corneliusa, który (o dziwo) posiadał podstawową wiedzę z zakresu mugoloznawstwa. Edgar nie zamierzał komplikować ich wyprawy i dlatego wyciągnął z szafy najbardziej neutralne ubrania jakie posiadał: tweedowe brązowe spodnie, beżową koszulę, kamizelkę w zielonkawą kratę i marynarkę dopasowaną do dołu – czuł się w tym zestawie jak podstarzały Longbottom, ale nie mógł pozwolić, by ich prawdziwa tożsamość została szybko rozszyfrowana przez coś tak banalnego. W kieszeniach pochował najpotrzebniejsze rzeczy, choć miał nadzieję, że nie będzie musiał korzystać z żadnej z nich. Wyruszał do Sutton Hoo nastawiony na łatwą zdobycz.
Jeszcze nie miał okazji współpracować z Sallowem, ale mężczyzna sprawiał wrażenie bystrego i rozgarniętego. Informacje od Craiga mocno go zaciekawiły, tym chętniej zgodził się pomóc w kwestii klątw. Punktualnie pojawił się w umówionym miejscu, a i tak chwilę później od swojego towarzysza. – Dzień dobry – powitał Corneliusa, czując na swoim ciele przyjemne ciepło wiosennego słońca. Faktycznie nadchodził czas zmian. – Siatka mugolskich polityków, zwalczających czarodziejów? – Powtórzył z lekka zaskoczony, że niemagiczni posunęli się już do takich kroków. I że nikt z nich jeszcze im w tym nie przeszkodził. – Tym też trzeba będzie się zająć – stwierdził, spoglądając na gmach muzeum. To niesamowite, że w tak niespokojnych czasach mugole przejmowali się jakimiś przedmiotami, bo przecież nie mogli być świadomi potęgi jaką ze sobą niosły.
– Sphaecessatio – zawtórował Corneliusowi, kierując różdżkę na swoją twarz. Nie był pewny czy zaklęcie zadziałało. – Lepiej nie dotykać żadnego artefaktu gołymi rękami – poinformował go przed wejściem, nauczony doświadczeniem współpracy z laikami. Przypadkowe uruchomienie klątwy mogło im przynieść mnóstwo szkód, szczególnie w takim miejscu. – Nie traćmy czasu – delikatnie pogonił swojego towarzysza, nie mając zamiaru wchodzić tam jako pierwszy. Obawiał się, że szybko wykona nieodpowiedni ruch, przez który od razu znajdą się w centrum uwagi – miejsca pełne mugoli były dla niego równie egzotyczne co odległe państwo.
Ekwipunek we wsiąkiewce poza ubiorem
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Edgar Burke' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 13
'k100' : 13
-Przekazałem Śmierciożercom pozyskane informacje - jeśli uda się pojmać kogoś z odpowiedzialnych, skutecznie go przesłucham. - odpowiedział, aby ulżyć podejrzeniom Edgara. Nie musieli się tym zajmować - Mericourt miała już plan. Nie wiedział, czy nestor Burke był świadom umiejętności Sallowa, ale zakładał, że Xavier opowiedział mu o leglilimencji w Warwick. Cornelius przyznał się do swoich talentów podczas spotkania Rycerzy w lutym - Edgara co prawda zabrakło wśród zgromadzonych, ale krewni pewnie przekazali mu najważniejsze informacje.
Dawno nie używał Sphaecessatio, nie miał w końcu powodu ukrywać swojej twarzy. Rozpoznawalność w Londynie stanowiła atut - ale przykra przygoda w Derbyshire uświadomiła Sallowowi potrzebę ostrożności. Zaklęcie zadziałało, Sallow poczuł lekkie mrowienie na twarzy - a potem zerknął na Burke'a, który zastosował identyczną inkantację. Jego czar był połowicznie udany, albo to Cornelius nie dał się całkowicie zwieść, znając swojego rozmówcę. Rysy twarzy Edgara, nawet gdy Sallow pamiętał o wspólnym celu i zdolnościach arystokraty, wydały się jednak łagodniejsze i Cornelius zyskał pewność, że magia zapewni im chwilową anonimowość.
-Rozpozna lord artefakty w gablotach? Mugole zwykle przechowują je za szkłem i pilnują, by ich nie dotykać... że niby się zabrudzą czy coś. - to całkiem rozsądne, Cornelius też bał się kurzu i brudu. -Są podpisane, te eksponaty za szkłem, ale pewnie ich naukowcy mają błędne informacje o artefaktach Gauntów. Lepiej zdać się na spostrzegawczość. - powinni być w stanie rozpoznać ich herb. -Hexa Revelio zadziała, jeśli będą schowane za szkłem? - upewnił się ściszonym głosem, gdy zmierzali w kierunku muzeum. Nie znał się na klątwach na tyle, by w pełni rozumieć jak działa zadanie Edgara, nawet jeśli pamiętał z Hogawartu podstawowe zaklęcia - których nie umiałby rzucić. -W każdej sali jest zwykle megol, który pilnuje, by nie dotykać i nie kraść eksponatów. Zagadam ich w razie potrzeby. - ostrzegł Edgara, nie wykluczając, że czarowanie okaże się niezbędne. Przylepił do twarzy przyjazny uśmiech i weszli do muzeum. W kątach sal siedzieli "ochroniarze" - zazwyczaj panie w średnim wieku, a w środku kręcili się nieliczni odwiedzający. Wojna nie sprzyjała turystyce.
Dawno nie używał Sphaecessatio, nie miał w końcu powodu ukrywać swojej twarzy. Rozpoznawalność w Londynie stanowiła atut - ale przykra przygoda w Derbyshire uświadomiła Sallowowi potrzebę ostrożności. Zaklęcie zadziałało, Sallow poczuł lekkie mrowienie na twarzy - a potem zerknął na Burke'a, który zastosował identyczną inkantację. Jego czar był połowicznie udany, albo to Cornelius nie dał się całkowicie zwieść, znając swojego rozmówcę. Rysy twarzy Edgara, nawet gdy Sallow pamiętał o wspólnym celu i zdolnościach arystokraty, wydały się jednak łagodniejsze i Cornelius zyskał pewność, że magia zapewni im chwilową anonimowość.
-Rozpozna lord artefakty w gablotach? Mugole zwykle przechowują je za szkłem i pilnują, by ich nie dotykać... że niby się zabrudzą czy coś. - to całkiem rozsądne, Cornelius też bał się kurzu i brudu. -Są podpisane, te eksponaty za szkłem, ale pewnie ich naukowcy mają błędne informacje o artefaktach Gauntów. Lepiej zdać się na spostrzegawczość. - powinni być w stanie rozpoznać ich herb. -Hexa Revelio zadziała, jeśli będą schowane za szkłem? - upewnił się ściszonym głosem, gdy zmierzali w kierunku muzeum. Nie znał się na klątwach na tyle, by w pełni rozumieć jak działa zadanie Edgara, nawet jeśli pamiętał z Hogawartu podstawowe zaklęcia - których nie umiałby rzucić. -W każdej sali jest zwykle megol, który pilnuje, by nie dotykać i nie kraść eksponatów. Zagadam ich w razie potrzeby. - ostrzegł Edgara, nie wykluczając, że czarowanie okaże się niezbędne. Przylepił do twarzy przyjazny uśmiech i weszli do muzeum. W kątach sal siedzieli "ochroniarze" - zazwyczaj panie w średnim wieku, a w środku kręcili się nieliczni odwiedzający. Wojna nie sprzyjała turystyce.
Słowa palą,
więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.
więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Nie był w stanie zobaczyć swojej twarzy, ale podświadomie czuł, że tym razem magia się go nie posłuchała, a zaklęcie nie zadziałało tak jak powinno. Nie podjął jednak kolejnej próby – nie czuł potrzeby ukrywania swojej tożsamości i, gdyby nie zalecenia Sallowa, zapewne wszedłby do muzeum w swoich codziennych szatach z różdżką w dłoni, nieszczególnie przejmując się wybuchem chaosu wśród mugoli. Nie potrafił być tak ostrożny w ich obecności. Z trudem wtapiał się w tłum, bo to oznaczało zrównanie się z niemagicznymi, a tym samym utratę honoru. Tym razem musiał jednak schować dumę do kieszeni niewygodnych tweedowych spodni i dać się ponieść planowi Corneliusa – postanowił zaufać jego doświadczeniu, przynajmniej tak długo, jak będzie w nim odnajdywać choć minimalny sens.
– To dobrze – stwierdził, słysząc w jaki sposób mugole odnoszą się do starych artefaktów. Odseparowanie ich od dotyku przypadkowych osób, ale też odseparowanie ich od przedmiotów ze sprzecznymi klątwami, z pewnością uchroniło je przed zniszczeniem. – Też trzymamy niektóre artefakty za szkłem – zazwyczaj te szczególnie niebezpieczne, by uchronić nieuważnych klientów przed najgorszym. Niestety nie każdy z nich faktycznie znał się na potędze takich przedmiotów, niektórzy kupowali je tylko z ciekawości, by mieć w domu coś wyjątkowego. Edgar zdecydowanie bardziej wolał prowadzić transakcje z faktycznymi pasjonatami, którzy zdawali sobie sprawę z wagi przedmiotu jaki nabywają. Wiedział, że wówczas będą pod dobrą opieką.
– Tak – mruknął, coraz bardziej zmęczony gadulstwem swojego towarzysza. Na dobrą sprawę nie znał przypadku jakiegokolwiek zaklęcia, które zostałoby zatrzymane przez szkło, ale uroki nigdy nie były jego mocną stroną, być może o czymś nie wiedział.
Wszedł do środka dość spięty, rozglądając się uważnie po wnętrzu przestronnego pomieszczenia, jakby zaraz faktycznie mieli z każdej strony wyskoczyć uzbrojeni mugole. Nie zobaczył jednak nikogo więcej ponad kilku leniwie kręcących się zwiedzających i elegancko ubranej starszej pani w kącie, który przyglądała się wszystkiemu równie bacznie, co on. – Ona ma nas powstrzymać? – rzucił cicho do Sallowa, posyłając mu przelotne spojrzenie, zanim nie skupił się na eksponatach. Splótł dłonie za plecami i przechadzał się wzdłuż podświetlonych szyb (nie rozumiał w jaki sposób mugole utrzymywali to pomieszczenie tak rażąco jasne), szukając pośród śmieci własności Gauntów. Nie było to proste: nie dało się przyjrzeć każdemu z nich z każdej strony i nawet hexa revelio mogło okazać się zbyteczne, bo nie każdy artefakt musiał mieć na sobie klątwę. Edgar był jednak bliski dyskretnego wysunięcia różdżki z kieszeni, by choć trochę przyspieszyć ten proces – zdążył wstępnie przejrzeć pół pomieszczenia i nie dostrzegł niczego interesującego. Już zaczął sięgać po różdżkę, kiedy wreszcie dostrzegł na nodze złotego kielicha znajomy herb. Klepanie heraldyki w dzieciństwie przynosiło rezultaty: herb Gauntów, co do tego nie miał żadnych wątpliwości. Nawet nie był szczególnie zniszczony jak swój wiek, wyraźnie dało się zauważyć wypukłe linie. – To ten – stwierdził, nie odrywając od niego wzroku, jakby zaraz w magiczny sposób miał zniknąć.
Rzut na spostrzegawczość
– To dobrze – stwierdził, słysząc w jaki sposób mugole odnoszą się do starych artefaktów. Odseparowanie ich od dotyku przypadkowych osób, ale też odseparowanie ich od przedmiotów ze sprzecznymi klątwami, z pewnością uchroniło je przed zniszczeniem. – Też trzymamy niektóre artefakty za szkłem – zazwyczaj te szczególnie niebezpieczne, by uchronić nieuważnych klientów przed najgorszym. Niestety nie każdy z nich faktycznie znał się na potędze takich przedmiotów, niektórzy kupowali je tylko z ciekawości, by mieć w domu coś wyjątkowego. Edgar zdecydowanie bardziej wolał prowadzić transakcje z faktycznymi pasjonatami, którzy zdawali sobie sprawę z wagi przedmiotu jaki nabywają. Wiedział, że wówczas będą pod dobrą opieką.
– Tak – mruknął, coraz bardziej zmęczony gadulstwem swojego towarzysza. Na dobrą sprawę nie znał przypadku jakiegokolwiek zaklęcia, które zostałoby zatrzymane przez szkło, ale uroki nigdy nie były jego mocną stroną, być może o czymś nie wiedział.
Wszedł do środka dość spięty, rozglądając się uważnie po wnętrzu przestronnego pomieszczenia, jakby zaraz faktycznie mieli z każdej strony wyskoczyć uzbrojeni mugole. Nie zobaczył jednak nikogo więcej ponad kilku leniwie kręcących się zwiedzających i elegancko ubranej starszej pani w kącie, który przyglądała się wszystkiemu równie bacznie, co on. – Ona ma nas powstrzymać? – rzucił cicho do Sallowa, posyłając mu przelotne spojrzenie, zanim nie skupił się na eksponatach. Splótł dłonie za plecami i przechadzał się wzdłuż podświetlonych szyb (nie rozumiał w jaki sposób mugole utrzymywali to pomieszczenie tak rażąco jasne), szukając pośród śmieci własności Gauntów. Nie było to proste: nie dało się przyjrzeć każdemu z nich z każdej strony i nawet hexa revelio mogło okazać się zbyteczne, bo nie każdy artefakt musiał mieć na sobie klątwę. Edgar był jednak bliski dyskretnego wysunięcia różdżki z kieszeni, by choć trochę przyspieszyć ten proces – zdążył wstępnie przejrzeć pół pomieszczenia i nie dostrzegł niczego interesującego. Już zaczął sięgać po różdżkę, kiedy wreszcie dostrzegł na nodze złotego kielicha znajomy herb. Klepanie heraldyki w dzieciństwie przynosiło rezultaty: herb Gauntów, co do tego nie miał żadnych wątpliwości. Nawet nie był szczególnie zniszczony jak swój wiek, wyraźnie dało się zauważyć wypukłe linie. – To ten – stwierdził, nie odrywając od niego wzroku, jakby zaraz w magiczny sposób miał zniknąć.
Rzut na spostrzegawczość
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Nigdy nie był w sklepie Burke'ów, przed wojną starał się nie zapuszczać w niebezpieczne rejony Londynu. Dopiero rendez-vous z Tatianą i spotkanie Rycerzy Walpurgii na Śmiertelnym Nokturnie odczarowały nieco tą dzielnicę w oczach Corneliusa. Dostrzegał błysk rozpoznania w oczach mieszkańców i czuł się bezpiecznie, chroniony komfortową aurą autorytetu. Słyszał też o aukcji charytatywnej dla arystokracji, która odbyła się w palarni Burke'ów. Mimo wszystko, wciąż nie przełamał oporów przed odwiedzeniem ich sklepu, tak jakby bał się, że czeka tam coś plugawego i brudnego. Może powinien spróbować?
-Tak. Pilnuje, żebyśmy niczego nie dotykali ani nie ukradli. - uśmiechnął się samymi kącikami ust, z rozbawieniem rejestrując niedowierzanie Edgara. -Może są tu jacyś młodsi ochroniarze jeśli wszczęłaby alarm, ale nie sprawdzajmy bez potrzeby. - szepnął, a potem zaczął powoli przechadzać się po sali, udając zainteresowanie przedmiotami na których się nie znał i czekając na owoce analizy Edgara.
W międzyczasie, siedząca w kącie starsza pani zaczęła bacznie obserwować dwójkę mężczyzn. Nie spodziewała się po nich żadnych złych zamiarów, po prostu długo nie widziała żadnych odwiedzających, którzy spędziliby w tej sali dłużej niż pięć minut! W pewnym momencie, gdy Cornelius i Edgar byli zajęci gablotą (to ten, zawyrokował Burke, a Sallow kiwnął głową i już otwierał usta, by zaproponować, że zagada panią kustosz), niepostrzeżenie wstała ze stołka i znanym wszystkim pracownikom muzeów sposobem znalazła się niecały metr od odwiedzających, tuż za ich plecami.
-Wspaniała, prawda? Są panowie zainteresowani historią Suffolk? - zaszczebiotała, a Cornelius obejrzał się szybko i przybrał na twarz jeden ze swoich najmilszych uśmiechów.
Strategicznie przesunął się przed Edgara, zasłaniając go swoimi plecami - na wypadek gdyby ten chciał wyjąć różdżkę.
-Dzień dobry. W istocie, jestem... można powiedzieć, historykiem amatorem. Christopher Tolkien, pisarz. - przedstawił się z szerokim uśmiechem.
-Ooch! Sława w naszym muzeum? Jakie książki pan napisał?
-Obawiam się, że jeszcze nie... widzi pani, byłem nauczycielem historii w szkole średniej, ale niedawno postanowiłem podążyć za swoimi marzeniami i napisać romans historyczny. Część akcji działaby się właśnie w Suffolk. - odparł Cornelius z fałszywą skromnością, i zobaczył oczekiwany błysk podziwu w oczach starszej pani. Podążanie za własnymi marzeniami zawsze grało na romantycznych, kobiecych emocjach. -Chętnie opowiem więcej... - zaoferował, gotów zagadywać ją tak długo, jak Edgar będzie potrzebował by znaleźć i zidentyfikować wszystkie artefakty.
poglądowo:
1. Perswazja Corneliusa, +60
1 - ups
62-80 - kustosz jest umiarkowanie zainteresowana jego twórczością, rozgląda się po sali, wymagana zmiana tematu
80-99 - kustosz jest zafascynowana opowieścią Corneliusa, domaga się streszczenia intrygi powieści, Edgara widzi tylko kątem oka
100+ - kustosz nie zwraca najmniejszej uwagi na Edgara
2. Spostrzegawczość kustosz (I), ST 65 zobaczenia jeśli Edgar sięgnie po różdżkę (odbije się w gablocie), ST 80 jeśli jest zafascynowana opowieścią Corneliusa (chyba że Cornelius ma perswazję 100+)
-Tak. Pilnuje, żebyśmy niczego nie dotykali ani nie ukradli. - uśmiechnął się samymi kącikami ust, z rozbawieniem rejestrując niedowierzanie Edgara. -Może są tu jacyś młodsi ochroniarze jeśli wszczęłaby alarm, ale nie sprawdzajmy bez potrzeby. - szepnął, a potem zaczął powoli przechadzać się po sali, udając zainteresowanie przedmiotami na których się nie znał i czekając na owoce analizy Edgara.
W międzyczasie, siedząca w kącie starsza pani zaczęła bacznie obserwować dwójkę mężczyzn. Nie spodziewała się po nich żadnych złych zamiarów, po prostu długo nie widziała żadnych odwiedzających, którzy spędziliby w tej sali dłużej niż pięć minut! W pewnym momencie, gdy Cornelius i Edgar byli zajęci gablotą (to ten, zawyrokował Burke, a Sallow kiwnął głową i już otwierał usta, by zaproponować, że zagada panią kustosz), niepostrzeżenie wstała ze stołka i znanym wszystkim pracownikom muzeów sposobem znalazła się niecały metr od odwiedzających, tuż za ich plecami.
-Wspaniała, prawda? Są panowie zainteresowani historią Suffolk? - zaszczebiotała, a Cornelius obejrzał się szybko i przybrał na twarz jeden ze swoich najmilszych uśmiechów.
Strategicznie przesunął się przed Edgara, zasłaniając go swoimi plecami - na wypadek gdyby ten chciał wyjąć różdżkę.
-Dzień dobry. W istocie, jestem... można powiedzieć, historykiem amatorem. Christopher Tolkien, pisarz. - przedstawił się z szerokim uśmiechem.
-Ooch! Sława w naszym muzeum? Jakie książki pan napisał?
-Obawiam się, że jeszcze nie... widzi pani, byłem nauczycielem historii w szkole średniej, ale niedawno postanowiłem podążyć za swoimi marzeniami i napisać romans historyczny. Część akcji działaby się właśnie w Suffolk. - odparł Cornelius z fałszywą skromnością, i zobaczył oczekiwany błysk podziwu w oczach starszej pani. Podążanie za własnymi marzeniami zawsze grało na romantycznych, kobiecych emocjach. -Chętnie opowiem więcej... - zaoferował, gotów zagadywać ją tak długo, jak Edgar będzie potrzebował by znaleźć i zidentyfikować wszystkie artefakty.
poglądowo:
1. Perswazja Corneliusa, +60
1 - ups
62-80 - kustosz jest umiarkowanie zainteresowana jego twórczością, rozgląda się po sali, wymagana zmiana tematu
80-99 - kustosz jest zafascynowana opowieścią Corneliusa, domaga się streszczenia intrygi powieści, Edgara widzi tylko kątem oka
100+ - kustosz nie zwraca najmniejszej uwagi na Edgara
2. Spostrzegawczość kustosz (I), ST 65 zobaczenia jeśli Edgar sięgnie po różdżkę (odbije się w gablocie), ST 80 jeśli jest zafascynowana opowieścią Corneliusa (chyba że Cornelius ma perswazję 100+)
Słowa palą,
więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.
więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Cornelius Sallow' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 34
--------------------------------
#2 'k100' : 87
#1 'k100' : 34
--------------------------------
#2 'k100' : 87
Nokturn był specyficznym miejscem, które rządziło się własnymi prawami. Nie dziwił się ludziom, że woleli nie zapuszczać się w te rejony miasta – niebezpieczeństwo, które na nich czyhało, było jak najbardziej prawdziwe. Na Nokturnie chował się margines magicznego społeczeństwa i nawet policjanci wraz z aurorami zdawali się ignorować ich mieszkańców, jakby wszyscy spisali to miejsce na straty. Edgar też nie mógł powiedzieć, że lubi Nokturn, ale z pewnością czuł się tam o wiele swobodniej niż większość czarodziejów. Jego nazwisko budziło jakiś tam respekt; mieszkańcy zdawali sobie sprawę, że zaatakowanie osoby ze sklepu sprawiłoby im więcej kłopotów niż pożytku. Natomiast sam sklep, choć położony w plugawej dzielnicy, był miejscem czystym i bezpiecznym – gdyby nie zepsuta sieć Fiuu, nie trzeba by było stawiać na ulicy nawet czubka palca.
– Trzeba było rzucić muffliato przed wejściem – mruknął, wtedy nikt nie usłyszałby jej wołania o pomoc. Coraz bardziej sobie uświadamiał, że to nie była dobrze zaplanowana akcja. Cały ich plan opierał się na lakonicznym: wejść, zabrać, wyjść, nie robiąc przy tym hałasu. Co wbrew pozorom wcale nie było takie proste w pomieszczeniu z mugolami.
Edgar był już pewny, że kielich jest jednym z poszukiwanych artefaktów, ale w muzeum musiało ich być jeszcze więcej. Spuścił kielich z oka i ponownie rozejrzał się po pomieszczeniu, szukając następnych przedmiotów – chciał wiedzieć ile ich jest i jak są rozłożone zanim zacznie się zastanawiać w jaki sposób je stąd zabiorą. Nie był jednak w stanie dostrzec niczego więcej: światło odbijało się od gablot, eksponaty były widoczne tylko z jednej strony, nie wspominając już o mugolach, którzy rozpraszali go samą swoją obecnością. Poddenerwowany zaistniałą sytuacją postanowił zlekceważyć słowa Corneliusa i jednak wspomóc się magią. Delikatnie wyciągnął różdżkę, starając się, by nie była widoczna, i cicho, szeptem słyszalnym tylko dla niego, wypowiedział formułę zaklęcia. – Hexa revelio – licząc na to, że chociaż artefakty objęte klątwą staną się dla niego widoczne. Odczekał chwilę, ale nie wyczuł żadnych zmian w otoczeniu. Czy to możliwe, że mugole byli w stanie wyciszyć działanie magii? Edgar spojrzał podejrzliwie na przechodzącą obok parę.
rzut na spostrzegawczość
hexa revelio
– Trzeba było rzucić muffliato przed wejściem – mruknął, wtedy nikt nie usłyszałby jej wołania o pomoc. Coraz bardziej sobie uświadamiał, że to nie była dobrze zaplanowana akcja. Cały ich plan opierał się na lakonicznym: wejść, zabrać, wyjść, nie robiąc przy tym hałasu. Co wbrew pozorom wcale nie było takie proste w pomieszczeniu z mugolami.
Edgar był już pewny, że kielich jest jednym z poszukiwanych artefaktów, ale w muzeum musiało ich być jeszcze więcej. Spuścił kielich z oka i ponownie rozejrzał się po pomieszczeniu, szukając następnych przedmiotów – chciał wiedzieć ile ich jest i jak są rozłożone zanim zacznie się zastanawiać w jaki sposób je stąd zabiorą. Nie był jednak w stanie dostrzec niczego więcej: światło odbijało się od gablot, eksponaty były widoczne tylko z jednej strony, nie wspominając już o mugolach, którzy rozpraszali go samą swoją obecnością. Poddenerwowany zaistniałą sytuacją postanowił zlekceważyć słowa Corneliusa i jednak wspomóc się magią. Delikatnie wyciągnął różdżkę, starając się, by nie była widoczna, i cicho, szeptem słyszalnym tylko dla niego, wypowiedział formułę zaklęcia. – Hexa revelio – licząc na to, że chociaż artefakty objęte klątwą staną się dla niego widoczne. Odczekał chwilę, ale nie wyczuł żadnych zmian w otoczeniu. Czy to możliwe, że mugole byli w stanie wyciszyć działanie magii? Edgar spojrzał podejrzliwie na przechodzącą obok parę.
rzut na spostrzegawczość
hexa revelio
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Drgnął lekko, słysząc - czy tylko mu się zdawało? - delikatny wyrzut w tonie lorda nestora.
-Trzeba było. - potwierdził cicho, i każdy z nas mógł to zrobić. Skupiony na wyjaśnianiu Edgarowi specyfiki mogolskiego miejsca, nie pomyślał o należytym wyciszeniu - był wszak politykiem, a nie aurorem ani wiedźmin strażnikiem, nie przywykł do pracy w cieniu.
Przynajmniej skutecznie zagadał starszą panią - w jej oczach błysnęło żywe zainteresowanie, a twarz rozpromieniła się w ciepłym uśmiechu.
-Och, pan t e ż pracuje w edukacji? Nie brakuje panu tego? - zaświergotała, najwyraźniej uważając swoją profesję za szalenie edukacyjną. Dzięki latom pracy z debilami w polityce, Cornelius powstrzymał jakiekolwiek słowa cisnące się na usta i zmusił się do promiennego uśmiechu.
-Przyznaję, decyzja o porzuceniu pracy dla marzeń nie była łatwa, ale mam nadzieję, że moja powieść będzie miała wartość edukacyjną. Widzi pani, chciałbym wpleść w romans głównych bohaterów intrygę archeologiczną w Sutton Hoo, dobrze kojarzę, że historia tych wykopalisk i powiązanych z nimi archeologów jest bardzo interesująca? - podstawa zagadania przeciwnika to odpowiadanie pytaniami na pytania.
-Tak! - rozmówczyni połknęła haczyk. -Planuje pan napisać o damie, która zainicjowała te wykopaliska i zmarła tak młodo i tragicznie? Prawdę mówiąc, widywałam tutaj tego przystojnego archeologa, którego zatrudniła i... och, chyba ten romans to nie oparty na ich historii, prawda?! Wie pan, on miał żonę, ale tak doskonale do siebie paso... - rozpaplała się, co powinno wystarczyć, ale Cornelius nie docenił spostrzegawczości kobiety, która spędziła całą swoją karierę zawodową na obserwowaniu innych. Edgar zapomniał zaś, że światło odbijające się w gablotach i utrudniające mu oględziny przedmiotów - odbije również jego różdżkę. Kobieta ujrzała kątem oka, jak stojący za jej rozmówcą mężczyzna wyciąga z kieszeni jakiś dziwny kijek i urwała, marszcząc brwi.
-Przepraszam pana, ale do muzeum nie wolno wnosić tak dużych przedmiotów. - zwróciła uwagę, wymijając Corneliusa i podchodząc do Edgara.
-Ooo, co to za kijek? - szepnęła do swojego towarzysza pewna dama, gdy para wyminęła manewrującego różdżką Edgara.
Cornelius zaklął w myślach i wyciągnął własną różdżkę, chowając ją za plecami dopóki uwaga skupiła się na lordzie nestorze.
-Mico - wyszeptał ledwo słyszalnie, czekając na sygnał Burke'a do... łagodzenia szkód.
-Trzeba było. - potwierdził cicho, i każdy z nas mógł to zrobić. Skupiony na wyjaśnianiu Edgarowi specyfiki mogolskiego miejsca, nie pomyślał o należytym wyciszeniu - był wszak politykiem, a nie aurorem ani wiedźmin strażnikiem, nie przywykł do pracy w cieniu.
Przynajmniej skutecznie zagadał starszą panią - w jej oczach błysnęło żywe zainteresowanie, a twarz rozpromieniła się w ciepłym uśmiechu.
-Och, pan t e ż pracuje w edukacji? Nie brakuje panu tego? - zaświergotała, najwyraźniej uważając swoją profesję za szalenie edukacyjną. Dzięki latom pracy z debilami w polityce, Cornelius powstrzymał jakiekolwiek słowa cisnące się na usta i zmusił się do promiennego uśmiechu.
-Przyznaję, decyzja o porzuceniu pracy dla marzeń nie była łatwa, ale mam nadzieję, że moja powieść będzie miała wartość edukacyjną. Widzi pani, chciałbym wpleść w romans głównych bohaterów intrygę archeologiczną w Sutton Hoo, dobrze kojarzę, że historia tych wykopalisk i powiązanych z nimi archeologów jest bardzo interesująca? - podstawa zagadania przeciwnika to odpowiadanie pytaniami na pytania.
-Tak! - rozmówczyni połknęła haczyk. -Planuje pan napisać o damie, która zainicjowała te wykopaliska i zmarła tak młodo i tragicznie? Prawdę mówiąc, widywałam tutaj tego przystojnego archeologa, którego zatrudniła i... och, chyba ten romans to nie oparty na ich historii, prawda?! Wie pan, on miał żonę, ale tak doskonale do siebie paso... - rozpaplała się, co powinno wystarczyć, ale Cornelius nie docenił spostrzegawczości kobiety, która spędziła całą swoją karierę zawodową na obserwowaniu innych. Edgar zapomniał zaś, że światło odbijające się w gablotach i utrudniające mu oględziny przedmiotów - odbije również jego różdżkę. Kobieta ujrzała kątem oka, jak stojący za jej rozmówcą mężczyzna wyciąga z kieszeni jakiś dziwny kijek i urwała, marszcząc brwi.
-Przepraszam pana, ale do muzeum nie wolno wnosić tak dużych przedmiotów. - zwróciła uwagę, wymijając Corneliusa i podchodząc do Edgara.
-Ooo, co to za kijek? - szepnęła do swojego towarzysza pewna dama, gdy para wyminęła manewrującego różdżką Edgara.
Cornelius zaklął w myślach i wyciągnął własną różdżkę, chowając ją za plecami dopóki uwaga skupiła się na lordzie nestorze.
-Mico - wyszeptał ledwo słyszalnie, czekając na sygnał Burke'a do... łagodzenia szkód.
Słowa palą,
więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.
więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Cornelius Sallow' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 30
'k100' : 30
Rozmowa Corneliusa ze starą mugolką krążyła gdzieś wokół Edgara, ale słowa wpadały mu jednym uchem i od razu wypadały drugim. Usilnie próbował odnaleźć artefakty Gauntów, jednak wszystko zdawało się iść nie po jego myśli: zawiodła go wrodzona (czy też wyćwiczona) spostrzegawczość, nie pomagała też magia. To niemożliwe pomyślał. Niemożliwe, żeby spostrzeżenie artefaktów było tak trudne, wszak musiały się różnić od tych pseudozabytków mugoli. Odetchnął, chcąc jeszcze raz przejść się dookoła pomieszczenia, jeszcze raz przyjrzeć się każdemu artefaktowi z osobna. I z pewnością by to zrobił, gdyby nie nagłe zainteresowanie jego osobą. Odwrócił się w stronę staruszki, już nawet nie próbując chować różdżki z powrotem do kieszeni. Na jego twarzy wymalowało się lekkie zaskoczenie, słysząc jej słowa. Dużych? Odruchowo zerknął na różdżkę, która była jedynie wąskim kilkunastocalowym kawałkiem drewna, a nie jakąś siekierą. – To tylko... wskaźnik – mruknął w odpowiedzi, spoglądając kątem oka na podejrzaną parę, szepczącą coś do siebie. Od początki zwracali na siebie uwagę. – Pomaga mi w pracy, chciałem opowiedzieć koledze o tych eksponatach... – z każdym kolejnym słowem tracił wiarę we własną wersję wydarzeń, w końcu dochodząc do wniosku, że ciągnięcie tej farsy nie ma najmniejszego sensu. Posłał porozumiewawcze spojrzenie Corneliusowi, kiwając lekko głową – nadszedł czas załatwić to ich sposobem, naturalnym, bez owijania w bawełnę i podawania się za kogoś, kim zdecydowanie nie byli. Dwie kobiety i jeden mężczyzna, nieuzbrojeni, a nawet jeżeli, ich bronie nie stanowiły większego zagrożenia. Nie tak dawno zdążył się o tym przekonać na własnej skórze. Dwóch na trzech, powinno pójść gładko. Wycelował różdżkę w staruszkę, rzucając pierwsze zaklęcie, które mu przyszło do głowy. – Esposas – w kajdankach nie powinna im przeszkadzać. Liczył na to, że Cornelius wykaże się odpowiednim refleksem i szybko wesprze go zaklęciem – nie wiedział jakie ma doświadczenie w walce, ale chyba wystarczające, żeby poradzić sobie z parą nieuzbrojonych mugoli.
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Edgar Burke' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 14
'k100' : 14
Wskaźnik? Drgnął nerwowo, słysząc jak lord Burkę wdał się w pogawędkę z mugolami. Kto, jak kto, ale lord nestor nie znał się ani na mugolach ani - wnioskując z jego milczącego obycia - nieczęsto rozmawiał z kimkolwiek o wiele niższego stanu od siebie. Lepiej było zostawić gadanie Corneliusowi, zawodowemu mówcy.
Niestety, Sallow najwyraźniej nie zagadał odpowiednio nawet pani kustosz, która niezdrowo zaciekawiła się różdżką Edgara. Jakim cudem w ogóle ją dostrzegła, miała oczy dookoła głowy? Przełknął nerwowo ślinę, mocniej zaciskając palce na własnej różdżce. Niestety, Mico chyba nie zadziałało - poruszał się nadal tak samo jak zwykle, nie zyskawszy nad mugolami przewagi czasowej.
-Tak, pan Boo..gman jest prawdziwym ekspertem. - wtrącił desperacko, w geście lojalności pragnąc poprzeć kłamstwa Edgara. Może byłby w stanie nadać im wiarygodności, nie wątpił w swoją zdolność krasmówstwa - ale podchwycił porozumiewawcze spojrzenie arystokraty i zrozumiał, że maskarada nie ma już sensu. Maski opadły z chwilą, w której wzbudzili podejrzenia.
-POMOCY! - krzyknęła staruszka, gdy Edgar wycelował w nią różdżką. Gdzieś w hallu rozległy się kroki - czyli jednak wezwała ochroniarza!
-Co pan robi?! - warknął nieznajomy mugol, osłaniając własnym ciałem stojącą obok kobietę. Ta pisnęła po prostu, szturchnąwszy swojego partnera w ramię.
-To chyba... czarodzieje! - jęknęła, spoglądając na "wskaźnik" szeroko otwartymi oczyma. Instynktownie cofnęła się o krok i schowała za swoim partnerem.
-Nie wchodźcie nam w drogę, a nikomu nie stanie się krzywda. - syknął Cornelius, któremu nie uśmiechała się nadchodząca walka z przewagą liczebną. Nie wątpił, że poradzą sobie nawet z kilkoma mugolami, ich magia nie równała się nawet broni palnej - ale... po co się wysilać? Wolał zastraszyć te kobiety, choćby drobną prezentacją magicznych możliwości.
-Drętwota. - skierował różdżkę na mężczyznę, który wydawał się bardziej bezpośrednim zagrożeniem od staruszki i młodej kobiety. Jeszcze zacznie się bawić w bohatera, szarpać, wyrywać im różdżki, czy coś takiego - a to byłoby irytujące.
idziemy do szafki
Niestety, Sallow najwyraźniej nie zagadał odpowiednio nawet pani kustosz, która niezdrowo zaciekawiła się różdżką Edgara. Jakim cudem w ogóle ją dostrzegła, miała oczy dookoła głowy? Przełknął nerwowo ślinę, mocniej zaciskając palce na własnej różdżce. Niestety, Mico chyba nie zadziałało - poruszał się nadal tak samo jak zwykle, nie zyskawszy nad mugolami przewagi czasowej.
-Tak, pan Boo..gman jest prawdziwym ekspertem. - wtrącił desperacko, w geście lojalności pragnąc poprzeć kłamstwa Edgara. Może byłby w stanie nadać im wiarygodności, nie wątpił w swoją zdolność krasmówstwa - ale podchwycił porozumiewawcze spojrzenie arystokraty i zrozumiał, że maskarada nie ma już sensu. Maski opadły z chwilą, w której wzbudzili podejrzenia.
-POMOCY! - krzyknęła staruszka, gdy Edgar wycelował w nią różdżką. Gdzieś w hallu rozległy się kroki - czyli jednak wezwała ochroniarza!
-Co pan robi?! - warknął nieznajomy mugol, osłaniając własnym ciałem stojącą obok kobietę. Ta pisnęła po prostu, szturchnąwszy swojego partnera w ramię.
-To chyba... czarodzieje! - jęknęła, spoglądając na "wskaźnik" szeroko otwartymi oczyma. Instynktownie cofnęła się o krok i schowała za swoim partnerem.
-Nie wchodźcie nam w drogę, a nikomu nie stanie się krzywda. - syknął Cornelius, któremu nie uśmiechała się nadchodząca walka z przewagą liczebną. Nie wątpił, że poradzą sobie nawet z kilkoma mugolami, ich magia nie równała się nawet broni palnej - ale... po co się wysilać? Wolał zastraszyć te kobiety, choćby drobną prezentacją magicznych możliwości.
-Drętwota. - skierował różdżkę na mężczyznę, który wydawał się bardziej bezpośrednim zagrożeniem od staruszki i młodej kobiety. Jeszcze zacznie się bawić w bohatera, szarpać, wyrywać im różdżki, czy coś takiego - a to byłoby irytujące.
idziemy do szafki
Słowa palą,
więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.
więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.
Ostatnio zmieniony przez Cornelius Sallow dnia 01.12.21 5:45, w całości zmieniany 1 raz
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Strona 1 z 2 • 1, 2
Sutton Hoo
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia :: Suffolk