Wydarzenia


Ekipa forum
Southwold Pier
AutorWiadomość
Southwold Pier [odnośnik]23.07.21 13:05
First topic message reminder :

Southwold Pier

Jedno z najbardziej popularnych miejsc w Suffolk. Molo w Southwold rozciąga się aktualnie na długość 190 metrów w głąb Morza Północnego. Trzy lata temu, podczas silnej burzy i potwornego sztormu część mola została zniszczona, a jego odbudowę przełożono na przyszłość. Dziś na końcu mola znajduje się pawilon, w którym serwuje się ciepłą kawę i herbatę. W środku znajdują się ławki, na których można odpocząć i zaczerpnąć oddechu. W 1957 roku rozpoczęto budowę mniejszych pawilonów na całej długości mola, większość nich wciąż jednak pozostaje pusta.

Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Southwold Pier - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Southwold Pier [odnośnik]31.10.21 14:04
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 75
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Southwold Pier - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Southwold Pier [odnośnik]31.10.21 15:17
Cała sytuacja, w jakiej mieli znaleźć się mugole była więcej niż komiczna, chociaż przyznaję, że znalazłam się w takowej pierwszy raz i nie do końca wiedział jak się zachować. Gdybym była w pracy zachowałabym kamienną twarz, ale znałam Sigrun dobre piętnaście lat. Zmuszała mnie do wstawania o szóstej rano w niemal każdy wiosenny weekend, gdy tylko jej ambicją stało się wygranie pucharu quidditcha. Mnie chyba nie zależało wtedy na wygranej, chciałam czerpać satysfakcję i czuć się wolna. Dziś było inaczej, dziś potrzebowałam wiedzieć, że plan się uda, a gdy tak się stanie, że zadanie zostanie wypełnione należycie. Tak naprawdę miał to pokazać czas, ale teraz nie było czasu, aby się nad tym zadumać, musiały działać. Byłam więcej niż wdzięczna, że chce mi pomóc. Pewność, z jaką dzierżyła różdżkę i niezwykłe umiejętności z zakresu magii defensywnej sprawiały, że i ja nabrałam więcej odwagi do tej akcji, chociaż nigdy swoich ruchów nie rozpatrywałam na jej podstawie, o wiele bardziej zainteresowana byłam celem, niż drogą.
Gdy dojdziemy do miejsca docelowego, zobaczysz biały budynek, będą tam namioty i małe budki. Jeśli nie wychodziłabym przez dłużej niż około pięciu minut... — zawahałam się, czy kontynuować, nie spodziewałam się fiasku i właściwie byłam przekonana o tym, że sobie poradzę, być może zgubnie. Jednak wszystko było już nakreślone. Najpierw zwiad z powietrza i z lądu, potem przesłuchanie, długa obserwacja, aż w końcu obmyślenie strategi. Wszystko musiało pójść odpowiednio, ale zawsze na takie sytuacje miałam plan awaryjny. — To znaczy, że zapewne mnie złapali. Będę kłamać i udawać idiotkę, wypuszczą mnie — mówiłam to właściwie po to, aby się nie zdziwiła, jeśli nagle z namiotu wyprowadziłoby mnie dwóch mężczyzn, a ja trzepotałabym do nich rzęsami, jakby właśnie obydwoje przede mną uklęknęli z pierścionkiem.
Zmierzałyśmy w stronę mola, a ja wypatrywałam czy nikt nas nie śledzi. Zdawało się, że jest w porządku. Wiedziałam, że miejsce nie jest obłożone pułapkami, że są tam tylko mugole, tak więc, gdy znalazłyśmy się przy linii wejścia na teren, z której zresztą było widać już zaplecze kuchenne, odwróciłam się do Sigrun, uśmiechnęłam na chwilę, a następnie wskazałam palcem na wejście do namiotu. — Idę do tego oliwkowego, do zobaczenia — wskazałam na namiot, a następnie rozejrzałam się jeszcze raz. Na horyzoncie widziałam ledwie kilku ludzi, głównie dzięki artefaktowi, który zawsze miałam na sobie. Przeszłam przez pierwszy murek, skradając się, aby pozostać w cieniu, niezauważona przez innych. Światło lamp naftowych nie padało na moje buty, lecz wiedziałam, że te zostawiają ślad w śniegu, który prędko ktoś mógł dostrzec. Na wszelki wypadek gwałtownie skręciłam w prawo, omijając jedno drzewo, a potem drugie. Następnie przeszłam obok głazu i cofnęłam się znów w lewo, aby dotrzeć do miejsca, gdzie wydeptane były cudze kroki o stopach zdecydowanie większych od moich. Teraz podążałam już po nich, prosto w stronę namiotu, chowałam się za kolumnami, za ławką i kawałkiem ściany, czekałam na odpowiedni moment, aby wejść do środka. Ostatnie ukradkowe spojrzenie rzuciłam na Sigrun, gdy to z jej prawej strony dostrzegłam, jak zmierza w jej stronę niczego nieświadomy mugol, zapewne pełniący wartę, który w dłoniach trzymał naładowaną pukawkę. Nie miałam jak jej ostrzec, ale zawiesiłam tam spojrzenie. Głośny atak, mógł odbić się na mnie, nie chciałam marnować czasu, wiedziałam, że muszę ruszać, ale równocześnie wolałam upewnić się, że będę miała do czego wracać, a nie zostanę przyłapana na gorącym uczynku. Rookwood była łowcą wilkołaków, musiała wiedzieć, że czasem lepiej było atakować po cichu, czekać na odpowiedni moment. Mężczyzna zbliżał się do niej, ja byłam pewna, że zaraz ją dostrzeże.


dobranoc panowie

Teacher says that I've been naughty, I must learn to concentrate. But the girls they pull my hair and with the boys, I can't relate. Daddy says I'm good for nothing, mama says that it's from him.
Rita Runcorn
Rita Runcorn
Zawód : wiedźmi strażnik, szpieg
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
different eyes see
different things
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9622-rita-runcorn https://www.morsmordre.net/t9822-raido#297856 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f367-borough-of-enfield-chase-side-21 https://www.morsmordre.net/t9823-skrytka-bankowa-nr-2203 https://www.morsmordre.net/t9824-rita-runcorn#297859
Re: Southwold Pier [odnośnik]31.10.21 16:51
Wizja mugolskich mężczyzn, rzekomo silnych i mających bronić niemagicznej części społeczeństwa przed wojenną zawieruchą, wykrwawiających się we własne portki nie przerażała Sigrun wcale, a wcale; w mniemaniu wiedźmy była więcej niż zabawna, właściwie to obrzydliwa, to jednak nic dziwnego, chodziło u mugoli. Czy jednak makabryczna? Skąd. Bardziej w istocie komiczna. Prawdziwej makabry mogłaby dokonać i to z przyjemnością, gdyby tylko nie decyzja o tym, aby sprawę załatwić po cichu. Jesli miałyby wokół więcej różdżek gotowych do walki, mogłyby się tam wedrzeć i otworzyć otwarty ogień. Pamiętała jednak z obrad w Białej Wywernie, że nawet lord Rosier sugerował, aby mugolskich żołnierzy wyeliminować po cichu. Niech tak zatem będzie. Zwiad przeprowadzony przez Traversa i Runcorn, ułożony przez nią plan brzmiał rozsądnie, miał więcej niż wiele szansy na powodzenie. Sigrun przystanęła na niego, pewna sukcesu; lubiła doprowadzać sprawy do końca, ciężko znosiła porażki. Nawet, gdy chodziło o coś takiego jak quidditch. Wtedy, w szkole, wydawało się to młodej czarownicy sprawą najwyżej wagi. Nie chodziło Sigrun o samą grę, tak jak Ricie, o przyjemność czerpaną z rozgrywki i lotu na miotle. Liczyło się zwycięstwo i wszyscy musieli dążyć do niego po trupach. Ona wówczas otrzymała odznakę kapitana i zrywała wszystkich o świcie na trening. Teraz na przedramieniu Czarny Pan wypalił jej Mroczny Znak i zamierzała uczynić wszystko, aby odnosić kolejne zwycięstwa - a wygranie tej wojny było po stokroć ważniejsze niż jakikolwiek puchar.
- Mhm... - mruknęła, słuchając Rity, gdy ta szła obok i dalej tłumaczyła Śmierciożerczyni czego może się spodziewać; zerknęła na nią z ukosa dopiero wówczas, kiedy brunetka zasugerowała, że mogłaby zostać złapana. - Będę czekać maksymalnie kwadrans. Jeśli nie wyjdziesz, to ja tam wejdę - wyrzekła stanowczo. Nie wątpiła w umiejętności łgania Runcorn. Potrafiła sprawiać wrażenie niepozornej i niewinnej. Może nawet i ją by zwiodła, gdyby zechciała. Miała ładną twarz, budzące zaufanie i spokój spojrzenie. Najpewniej wciśnie tym mężczyznom wszystko, co zechce, Sigrun była więcej niż pewna ich głupoty, lecz należało mieć na uwadze, że teraz wszyscy byli podejrzliwi i mieli wątpliwości. Jeśli coś miało pójść nie tak, to Sigrun byłaby zdecydowana skorygować ten ich plan o dyskrecji. Gdyby sytuacja tego wymagała.
Na początku jednak wszystko szło tak jak sobie zaplanowały. Teren wojskowy koło molo Southwald Pier wydawał się o tej porze pogrążony we śnie, cichy i spokojny. Runcorn zakradła się do oliwkowego budynku; Rookwood zaś, z wyciągniętą różdżką, trzymała się go blisko, schroniona w zagłębieniu kuchni, zza której wyglądała, obserwując czujnie otoczenie. Uchwyciła spojrzenie Rity, kiedy ta, zanim zniknęła w środku, sugerowała jej niewerbalnie w którą stronę spojrzeć. Sigrun zauważyłaby zbliżającego się żołnierza z metalową rurą, którą nazywali teraz pukawkami, w dłoniach jedno, czy dwa uderzenie serca później. Skinęła Ricie głową, miała zamiar się tym zająć, brunetka nie musiała się tym martwić. Łowczyni cofnęła się o krok i skierowała na siebie różdżkę, by rzucić zaklęcie Kameleona. Wciąż pozostało sporo czasu do wschodu słońca, ponad dwie godziny, panował mrok, wolała jednak pozostać przez żołnierza niezauważona. Dopiero wtedy wyszła mu naprzeciw, stopiona z otoczeniem, uniosła różdżkę i po cichu wyrzekła: - Imperio.
Nie zamierzała go mordować, doprowadzić do rozlewu krwi, jeszcze nie teraz. Wciąż chciała załatwić to po cichu, zmusić żołnierza do odwrotu. A może jeszcze im się przyda. Promień przemknął jednak gdzieś obok. Podobnie jak i drugi. Szedł i Sigrun chybiła dwukrotnie. Gorzej jednak, że jego uwagę wyraźnie wzbudziły dziwne rozbłyski. Uniósł tę metalową rurę wyżej, krocząc powoli i Rookwood była już pewna, że zacznie coś podejrzewać; spróbowała raz jeszcze: - Imperio - wysyczała. Do trzech razy sztuka. Zanim żołnierz zdążył podnieść alarm, to trafiło go zaklęcie Rookwood, jej wola zaś związała się z jego - i nie pozwoliła mu, aby pisnął choć słowo.

EM: 38/50


She tastes like every

dark thought I've ever had
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Southwold Pier [odnośnik]31.10.21 19:17
Spodziewałam się, że Sigrun mogłaby chcieć przeprowadzić szturm. Zawsze, w przeciwieństwie do Augustusa, wydawała mi się o wiele bardziej żywiołowa, a jej temperament był ognisty i ostry, niczym nóż, którym rozcinać mogła płaty skóry na wilkołaczych mieszańcach. Wiedziałam doskonale, że para się czarną magią, a dzięki uporowi i zaangażowaniu była jedną z najbliższych czarownic przy Czarnym Panu. Wyjątkowo cieszyło mnie, że zgodziła się na mój plan, ufałam jej pod względem korzystania magicznej mocy oraz przebiegłości i doświadczenia w walce. Liczyłam się z tym, że idealny plan może zawieść i znajdziemy się nagle w środku ostrzału mugoli z tych ich durnych pukawek. Opuszczając jej bok, udałam się w stronę namiotu, starannie dbając o to, aby nie pozostawić za sobą śladów. Być może, jeśli to obserwowała, to mogło to wyglądać co najmniej dziwne, bo nie szłam prosto, przeskakiwałam nad jednym i drugim słupkiem, aż w końcu znalazłam się nie daleko. Od wejścia do kuchni dzieliło mnie jedynie przejście, lecz wtedy dostrzegłam nieopodal ruch, który to zasugerowałam Rookwood wzrokiem. Gdy ta kiwnęła mi głową, potwierdzając, że widzi żołnierza, który niebezpiecznie zbliżał się w jej stronę. Tylko dzięki temu, że miałam dobry wzrok, dostrzegłam ten ruch. Wiedząc, że sobie poradzi, ostatni raz rozejrzałam się po okolicy, a następnie wyłapując moment, w którym nikt mnie nie widział, wślizgnęłam się do czegoś na rodzaj pomieszczenia kuchennego. W środku panował porządek. Zdawało mi się, że to namiot, ale nie mogłam się bardziej mylić. Ten był jedynie przejściem dalej, w stronę pawilonu. Wiedziałam, że mugole korzystali z takich półek, dziwnych przyrządów do ustawiania kotłów, na których gotowali i tam też zauważyłam jedno owych, a zaraz obok niego kucharza. Stał do mnie plecami, a ja zamarłam. Wślizgnęłam się tu niepostrzeżenie i były nikłe szanse, że mnie zauważy. Krzątał się akurat przy jakimś garze, a ja skierowałam w niego różdżkę niewerbalnie usiłowałam rzucić czar Confundusa. Ten trafił w tył głowy mężczyzny. To była moja jedyna szansa. Krótkie trzydzieści sekund, aby doskoczyć do garów, w których coś pichcił. Dostrzegłam coś na rodzaj zupy mlecznej. Śmierdziało tragicznie. Wlałam do środka zawartości obydwu fiolek, wciąż stojąc za plecami mężczyzny, gdy ten spoglądał zdezorientowany przed siebie. Kropla potu nie spadła z mojego czoła, chociaż było tam gorąco, a ja czułam, jak adrenalina rośnie z każdą sekundą, jaką tam spędzam. Oświetlony półmrokiem pawilon miał stać się albo symbolem naszego triumfu tam, ale rzeczywistym upadkiem. Wycofałam się na palcach do tyłu, spokojna, wyciszona i podekscytowana. Widziałam, jak mugol otrząsa się powoli z transu i sądziłam, że za moment odwróci się i ujrzy mnie tam, musiałam jak najszybciej wydostać się z pawilonu, przejść do namiotu i to też zrobiłam. Ten na szczęście był pusty, ale nie miałam dużo czasu do stracenia. Wtem usłyszałam głos.
Mówię ci, na pewno się nie zgodzi. Widziałeś, jak przed chwilą dziwnie gadał... Jak nie on, jakby się nachlał czegoś... Ale trzeźwy się wydawał — szeptał jakiś mężczyzna, a zaraz potem ktoś wszedł do środka. Wydało mi się to dziwne, ale nie roztrząsałam tego więcej. Szybciej niż mogłam to sobie wyobrazić, przykucnęłam pod stołem, pomiędzy ławami, aby mieć stamtąd widok na mężczyzn, ale nie zdradzić swojego położenia. Różdżka drgała mi dłoni, minęło może kilka minut, od kiedy tu byłam, ale na wszelki wypadek spojrzałam na zegarek. Było jeszcze co najmniej piętnaście minut przed szóstą, za wcześnie na śniadanie. Czy naprawdę już by się zbierali w tym miejscu?
Mężczyźni usiedli przy jednym ze stołów, na szczęście oddalonych o dobre kilka metrów ode mnie. Jeśli następni mieli nacierać, tak musiałam szybko zaatakować i się uwolnić. Ale może lepiej było poczekać, może coś odwróci ich uwagę, a wtedy ja znajdę dla siebie cenne piętnaście sekund, aby wydostać się z potrzasku? Powinnam już wychodzić, bo jeśli Sigrun rozprawiła się po cichu z żołnierzem, mogła się spodziewać, że właśnie w tym momencie będę wychodzić. Tymczasem ja wciąż tkwiłam pod stołem i szukałam momentu do wyjścia z potrzasku. Kończył mi się czas.


dobranoc panowie

Teacher says that I've been naughty, I must learn to concentrate. But the girls they pull my hair and with the boys, I can't relate. Daddy says I'm good for nothing, mama says that it's from him.
Rita Runcorn
Rita Runcorn
Zawód : wiedźmi strażnik, szpieg
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
different eyes see
different things
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9622-rita-runcorn https://www.morsmordre.net/t9822-raido#297856 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f367-borough-of-enfield-chase-side-21 https://www.morsmordre.net/t9823-skrytka-bankowa-nr-2203 https://www.morsmordre.net/t9824-rita-runcorn#297859
Re: Southwold Pier [odnośnik]31.10.21 20:56
Niewątpliwie Sigrun preferowała inne rodzaje działania i najlepiej czuła się w otwartej walce; najlepiej chyba się w niej także sprawdzała. Spośród całego swego rodzeństwa miała najbardziej wybuchowy i ognisty charakter, ostry niczym brzytwa, nie znaczyło to jednak, że nie potrafiła działać inaczej, niż wpadać niczym burza i siać chaos oraz zniszczenie. Od najmłodszych lat polowała wszak na zwierzęta. To wymagało cierpliwości, umiejętności zachowania ciszy i zakradnięcia się. Była myśliwym, była łowcą, tropiła, podsłuchiwała, zdobywała informacje o wilkołakach. Potrafiła działać po cichu, jeśli tego potrzebowała, jeśli musiała. Rookwood nie miałaby nic przeciwko, aby wpadły na teren wojskowy i otworzyły ogień z różdżek otwarcie. Rita wspominała o trzydziestce, może czterdziestce mężczyzn, Sigrun zaś miała na tyle pewności własnych mocy, że nie przelękłaby się takiej przewagi liczebnej w przypadku mugoli. To była jednak ostateczność. Wytrucie tych żołnierzy, zwłaszcza w tak komiczny sposób, wydawało się odpowiednie; Rookwood pomyślała nawet, że warto byłoby zostać tu dłużej i obserwować rozwój sytuacji, by mieć pewność, że padli jak muchy, nie sięgnęli po antidotum. Nad tym zamierzała się jednak zastanowić, kiedy Rita powróci z wieściami o powodzeniu jej fortelu.
W czasie, kiedy Wiedźmia Strażniczka wciąż pozostawała w kuchennym budynku, Sigrun trwała przed nim, ukryta zaklęciem Kameleona, stopiona z otoczeniem. Mężczyzna, którego pierwsza zauważyła Runcorn, zauważył błyski zaklęć jakie rzuciła Rookwood; zaklęcie trafiło go jednak, zanim zdążył zareagować. Sigrun od razu, czując jak zyskuje nad nim władzę, nakazała mu zachowanie absolutnej ciszy. Miał nawet nie pisnąć. Zgodnie z ustalonym z Ritą planem - miały działać po cichu. Nie zamierzała zatem dopuścić do tego, aby brudny mugol podniósł alarm i wezwał swoich towarzyszy. Jego widok budził w blondynce wstręt i obrzydzenie, palce ją świerzbiły, by rzucić nań czarnomagiczne zaklęcie, wydrzeć z gardła krzyk i splamić ziemię jego krwią, z trudem się jednak powstrzymała. Sigrun musiała zapanować nad morderczymi instynktami; myślami powróciła do wizji jaką stworzyła kreatywność Revny Bagman w wyborze trucizn - wykrwawi się wraz ze swoimi towarzyszami. Wiedźma wzięła głębszy oddech i zmusiła żołnierza siłą swej woli do odwrotu. Miał odejść, odbyć patrol gdzieś indziej, a kiedy zasiądzie wreszcie do swego śniadania - zje wszystko, aż do ostatniego kęsa, do tego samego miał zachęcić wszystkich pozostałych towarzyszy.
Kątem oka dostrzegła dwójkę mężczyzn, którzy zbliżali się do namiotu, gdzie zniknęła Runcorn i chciała już ich zatrzymać, jednakże następni nadchodzili z drugiej strony; mogli minąć żołnierza, nad którym zyskała kontrolę. Musiała zatem zdecydować - wpuścić tę dwójkę do kuchni, czy dopuścić do tego, by weszło ich tam jeszcze więcej, kiedy Runcorn wciąż była w środku. Wiedźmia Strażniczka musiała sobie poradzić, sama mówiła, że ma na to plan. Sigrun odwróciła się ku trójce po przeciwnej stronie, zmuszając siłą woli żołnierza, którego miała pod zaklęciem Imperiusa, by zagaił pozostałą dwójkę. Miał wymyślić coś, zająć ich uwagę, odciągnąć. Obserwowała ich spod zmrużonych powiek. Żołnierze wydawali się zdziwieni, lecz nie podważyli słów towarzysza - odwrócili się i razem z nim odeszli.
Sigrun wyprostowała się i oparła o ścianę, spojrzała w drugą stronę, aby sprawdzić, czy nie nadchodzi nikt inny. Ilu żołnierzy jeszcze patrolowało teren? Podobno było ich niewielu, więc zapewne nie wystawili wielu wartowników.
Zaraz po tym zerknęła w kierunku drzwi, za którymi zniknęła Runcorn i dwójka mugolskich żołnierzy. Zdążyło minąć już kilka minut i zgodnie z ich ustaleniami lada chwila powinna stamtąd wyjść. Jeśli nie - Sigrun zamierzała odczekać maksymalnie kwadrans, zanim sama tam wkroczy. Mogła to zrobić pod postacią czarnej mgły, niewidoczna i niezauważona.
Uśmiech satysfakcji pojawił się na ustach Śmierciożerczyni, gdy drobna sylwetka brunetki wyłoniła się z budynku; obie w mroku poranka wciąż pozostały niezauważone, choć w niektórych oknach zaczynały palić się światła. Żołnierze musieli się już szykować do śniadania. Sigrun machnęła różdżką, aby ściągnąć z siebie zaklęcie kameleona, by Runcorn mogła ją dostrzec.
- Dolałaś tej trucizny? Może zaczekamy, by sprawdzić, czy ją wypili i jak działa? - zwróciła się do niej cicho, a kącik ust uniósł się w szelmowskim uśmiechu.


She tastes like every

dark thought I've ever had
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Southwold Pier [odnośnik]01.11.21 0:04
Gdy wlałam całe dwie fiolki eliksirów do garnka z gotującą się breją mleczną, w czasie gdy to kucharz cierpiał dalej na efekty mojego Confundusa, nie spodziewałam się, że coś może pójść zwyczajnie źle. Rzeczywiście, samo wejście do kuchni nie stanowiło problemu, ten zaczynał się, przy wyjściu z tego miejsca. Sigrun miała rację, powinnam o wiele bardziej ćwiczyć transmutację, kiedyś mogła mi się przydać, a tymczasem ja polegałam głównie na fizyczności i własnym ciele, którego nie byłam dzisiaj wcale taka pewna. Teraz więc utknęłam pod stołem, a w kilku metrowej odległości ode mnie siedziała dwójka mężczyzn, która żywo dyskutowała nad tematem, którego ja zwyczajnie w tym momencie nie rozumiałam. Nie mogłam tam utknąć na następne minuty, wiedziałam, że niedługo zaczną zmierzać w tę stronę żołnierze, banda mężczyzn, która chciała się posilić. Co mi po tym, że było rano? Nie spodziewałam się, że będą zupełnie nieprzytomni, a atakowanie ich byłoby przeciwieństwem cichych podchodów. Potrafiłam przecież być bezszelestna. Przysłuchałam się więc otoczeniu, przechodząc pod stołem na czworaka w stronę wyjścia, aby oddalić się od gości tej stołówki. Myślałam przez chwilę, czy aby nie spróbować użyć na nich czarów, które mogłyby ich uśpić, ale obawiam się, że o ile jeden kucharz zrzuci to na poczet zmęczenia, tak dwóch kolejnych żołnierzy będzie zwyczajnie podejrzliwych. Gdy tylko z zewnątrz nie dosłyszałam żadnego szelestu, położyłam całe ciało na ziemi i ostatni metr do wyjścia pokonałam, prześlizgując się po niej. Musiałam wyglądać co najmniej komicznie, brudząc sobie szatę o zimną ziemię, na szczęście jednak suchą w tym miejscu. Jej kawałki zaczepiały się o nitki. To był moment, w którym postanowiłam, że naprawdę porządnie potrenuję transmutację. Czekała mnie ostatnia chwila prawdy, głęboki wdech i wydech, zanim wytoczę się przed namiot. Różdżkę chwyciłam mocniej w palce, pewna, że Sigrun obserwuje wyjście i w razie ataku wspomoże mnie z boku, ale przecież chciałyśmy, a przynajmniej ja chciałam uniknąć tego za wszelką cenę. Nikt nie podniósł jednak krzyku, a ja stanęłam przed namiotem brudna, o zmarzniętych dłoniach, ale zadowolona z efektów własnych starań. Nie chciałam tam zostawać, tak więc zamierzałam szybko dostać się do schowanej towarzyszki. Czekało mnie kilka susów po starych wydeptanych w śniegu krokach, gdzie w międzyczasie łapałam spojrzenie Rookwood i usiłowałam obserwować teren, czy aby na pewno nikt mnie nie widzi. Wciąż do ich obozowego śniadania zostało parę minut, spodziewałam się, ze w jednostce podobnej do tej nikt nie ma za dużo wolnego czasu, aby siedzieć przy kawce i plotkować przed posiłkiem, chociaż tamtych dwóch mężczyzn znalazło chwilę. Może to było właśnie dowództwo? Jeśli tak, to tym bardziej cieszyłam się, że ich przechytrzyłam. Mugole nawet gdy ja nie korzystałam z magii, byli słabi i żałośni.
Było blisko, ale udało się — wyszeptałam, nieco dysząc i próbować strzepać z siebie brud, w którym wcześniej się czołgałam. Nie byłam bardzo zmęczona, to adrenalina ze mnie uciekała. — Muszę to zobaczyć... Dwóch wparowało tam, ale nie zauważyli mnie. Myślę, że to niższe dowództwo i już zaczęli jeść — uśmiechnęłam się nieco, łapiąc w końcu ostatni zmęczony dech i rzeczywiście rozluźniając mięśnie. Wiedziałam, że kucharz mnie nie widział, nikt nie podniósł alarmu, a pożywna i dziwnie cuchnąca zupa mleczna miała służyć całej kompanii. Pozostało nam obserwować, jak powoli wykrwawiają się w co najmniej upokarzający sposób.
Co z tym co tu szedł? — dopytałam szeptem o mężczyznę, którego wcześniej widziałam, obserwując, jak pierwsza grupa powoli wchodzi do namiotu. Za moment miało zacząć się przedstawienie. O ile dobrze wszystko wyliczyłam, tak właśnie powinni zacząć jeść.


dobranoc panowie

Teacher says that I've been naughty, I must learn to concentrate. But the girls they pull my hair and with the boys, I can't relate. Daddy says I'm good for nothing, mama says that it's from him.
Rita Runcorn
Rita Runcorn
Zawód : wiedźmi strażnik, szpieg
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
different eyes see
different things
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9622-rita-runcorn https://www.morsmordre.net/t9822-raido#297856 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f367-borough-of-enfield-chase-side-21 https://www.morsmordre.net/t9823-skrytka-bankowa-nr-2203 https://www.morsmordre.net/t9824-rita-runcorn#297859
Re: Southwold Pier [odnośnik]01.11.21 9:30
Rookwood uśmiechnęła się pod nosem, kiedy lekko zdyszana Rita stanęła obok i oznajmiła, że wszystko się udało. Nie miała wątpliwości, że tak będzie. Brunetka była zbyt sprytną i przebiegłą czarownicą, żeby dać się złapać i powstrzymać przygłupim mugolom.
- Doskonale. Mam nadzieję, że trucizna nie zmieni posmaku tego ich śniadania? Zresztą, pewnie dają im teraz takie gówno, że i tak nie poczują różnicy. Muszę dopytać Revnę, czy te trucizny zmieniają smak... - zastanowiła się Sigrun, stanąwszy obok Rity i zawieszając wzrok na oliwkowym namiocie, gdzie lada chwila miało zacząć się śniadanie dla wszystkich. - Mówiła ci po jakim czasie zacznie działać? Na pewno zostało jeszcze co najmniej dwóch albo trzech żołnierzy na warcie, biorąc pod uwagę, że to tak mała jednostka, nie sądzę, by wystawili ich teraz więcej. Pewnie zjedzą później. Możemy się nimi zająć teraz po cichu - wyrzekła Rookwood, spoglądając na Ritę; jeśli miały do czynienia z ludźmi wyszkolonymi do walki, mugolskim wojskiem, to na pewno nie wszyscy wejdą do namiotu, ktoś musiał zostać patrolować okolice. - Zaczarowałam go Imperiusem. Jest posłuszny mojej woli. Odciągnął dwóch innych, którzy się tu kręcili. Mogłabym go zmusić, by wskazał nam innych wartowników - odpowiedziała na pytanie Wiedźmiej Strażniczki, spoglądając w stronę z której wcześniej nadszedł wspomniany przez nią żołnierz. Teraz było pusto.
Sigrun wyciągnęła zza pazuchy niewielki, kieszonkowy zegarek. Dochodziła szósta. Wciąż było ciemno, paliły się jedynie latarnie ścienne; z pozostałych budynków zaczęli wychodzić mężczyźni ubrani w ciemnozielone mundury i grube czapy, pośpiesznie kierując się w stronę oliwkowego namiotu, by nie zdążyć zmarznąć na dworze. Mróz był tak siarczysty, że i Sigrun szczypał w odsłonięte policzki, kiedy skryta razem z Ritą obserwowała jak kilkudziesięciu żołnierzy udaje się do namiotu. Palce znów ją świerzbiły, żeby unieść różdżkę, którą cały czas ściskała w prawej dłoni, posłać w ich kierunku czarnomagiczne zaklęcia. Miała sporo pomysłów. Dla każdego z nich znalazłaby inny sposób, by wydrzeć z nich agonalny krzyk; dziś jednak przedstawienie miało być inne, nie mniej zabawne. Wciąż zastanawiała się nad tym jak wiele czasu musi minąć, aż trucizna zacznie działać.
- Co ty na to, by sprawdzić, czy im smakuje? - zwróciła się cicho do Rity.
Lepiej, jeśli będą miały pewność, czy nic nie przeszkodziło żołnierzom w posiłku, nie wyczuli zmiany smaku i zjedzą wszystko do ostatniego okruszka. Gestem wskazała, aby Rita ruszyła za nią. Ostrożnie, uważając na to, by nikt ich nie zauważył, okrążyła lekko namiot, by znaleźć się bliżej, po czym wycelowała w jedną ze ścian. - Abspectus - szepnęła, promień zaklęcia zaś stworzył okrągłe okno, przez które mogły zajrzeć do środka stołówki. Widoczne jedynie z ich strony, żołnierze pozostali nieświadomi tego, że podglądają ich dwie czarownice. Siedzieli przy podłużnych stołach, rozmawiając między sobą, przed sobą mieli manierki, w dłoniach łyżki. Wszystko szło zgodnie z planem. Niebawem zaczną się wykrwawiać.
- Można ich tam też zamknąć zaklęciem Incarcerare, aby nie wezwali pomocy - zasugerowała cicho, spoglądając na Ritę.


She tastes like every

dark thought I've ever had
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Southwold Pier [odnośnik]01.11.21 13:03
I tak śmierdziało... Gotowali jakąś zupę na mleku. Nie wąchałam tego wywaru, ale nie spodziewam się, by był gorszy w smaku. Nie wiem, co oni jedzą, ale myślę, że coś umarło w tym garze. Może niepotrzebnie podajemy im truciznę, sam smak tej zupy by mi zaszkodził... No, chyba że są jacyś bardziej odporni — rozważałam, chociaż jeżeli mam być szczera to raczej po prostu żartowałam, gdy adrenalina powoli uciekała z mojego ciała, a ja uspokajałam drżenie mięśni. Dopiero wtedy zaczynało mi być chłodno. — Objawy są nieoczywiste... Ja wlałam dwie porcje, tak więc będzie rozcieńczona, chociaż są słabsi niż my. Spodziewam się, że powinno nam się udać przynajmniej uszkodzić trzecią zmianę. Dowództwo je pierwsze, a bez mądrych głów i tak niewiele tu zdziałają — nie byłam pewna ile czasu dokładnie potrzeba, trucizna miała działać wolno, do całkowitego wycieńczenia organizmu były niezbędne długie godziny, a zaplecze medyczne nawet w takim miejscu na pewno było ograniczone. — Jedna zmiana wciąż patroluje, zje śniadanie za godzinę. Chłopak, którego przesłuchiwaliśmy, wspomniał, że te trwają dwanaście godzin. Będą wymęczeni i głodni, wywar zadziała na nich szybciej — głośno myślałam, chociaż, tak jak wspominałam wcześniej, nie znałam się tym. Udało mi się nauczyć ledwie podstaw anatomii, dzięki temu, że pomagałam Cassandrze w lecznicy.
Byłam pod wrażeniem czarów Sigrun. Sama nigdy nie praktykowałam czarnej magii, ale jako wiedźmi strażnik musiałam słyszeć czym jest Imperius. Spojrzałam więc na nią, z uznaniem kiwając. — Dzięki — uśmiechnęłam się na krótki moment, bo jeśli żołnierz wykonuje jej polecenia, tak jeszcze chętniej zjedzą zupę, która miała być im koniem trojańskim.
Razem z towarzyszką podsunęłam się bliżej namiotu, wciąż jednak pozostałyśmy w cieniu. Z różdżką uniesioną w górę obserwowałam czy nikt się do nas nie zbliża. Chciała oglądać przedstawienie z bliska przez zaczarowane okno, ja zaś wolałabym jak najszybciej się ukryć i za kilka godzin zobaczyć jedynie efekty. Chociaż być może, jak teraz o tym myślę, wolałabym nie widzieć tego, co się dokładnie z nimi stanie. To było dość obrzydliwe. Revna postarała się, przygotowała naprawdę kreatywną i wymyślną truciznę, ale co miałam z tym zrobić? Uwiecznić to magicznym aparatem i ruszyć z albumem do jej domu? — Nie możemy... Jeszcze dwie grupy — wyszeptałam. Jeśli nie dostałyby się one do namiotu, cały plan szlag by trafił. Miałam wrażenie, że w Sigrun jest wiele złości, jaka miała zostać skumulowana na tych mugolach. Nie dziwiło mnie to zupełnie, właściwie wydawało się być całkiem logicznym i normalnym, że tak właśnie się czuła, ale jednak wdzięczna byłam, że zgodnie z tym co sobie założyłyśmy, spokojnie obserwuje i pozwala truciźnie działać. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, zrzucą to na poczet słabej dostawy, ktoś, kto przeżyje, to wycieńczenie nabawi się wstrętu do zupy mlecznej, a w najgorszym przypadku, skażą kucharza za jego winy. Uważałam, że z takimi efektami wywaru, które podobne były do potwornego zatrucia pokarmowego, podejrzenie o magie będzie ostatnim, co sobie obiorą.
Schowajmy się tam — wskazałam na oddalony pawilon, z którego było widać dokładnie oliwkowy namiot. Równocześnie musiałam dbać o to, by nas nie widzieli. — Gdy minie siódma... — przebywanie dalej blisko miejsca, które zaatakowałyśmy, mogłoby skończyć się może nie tragicznie, ale nieprzyjemnie. Nie rozkazywałam Sigrun, zdawałam sobie sprawę z jej dowództwa, ale wiedziałam, że kobieta ufa mi pod względem mojej ekspertyzy na podobnych misjach. — ...chodźmy stąd, nie ryzykujmy walki i odkrycia, dobrze? — spojrzałam na nią, czekając czy zgodzi się ze mną. Nie bałam się, że przegramy. Nie chciałam marnować energii, ryzykować rany.


dobranoc panowie

Teacher says that I've been naughty, I must learn to concentrate. But the girls they pull my hair and with the boys, I can't relate. Daddy says I'm good for nothing, mama says that it's from him.
Rita Runcorn
Rita Runcorn
Zawód : wiedźmi strażnik, szpieg
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
different eyes see
different things
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9622-rita-runcorn https://www.morsmordre.net/t9822-raido#297856 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f367-borough-of-enfield-chase-side-21 https://www.morsmordre.net/t9823-skrytka-bankowa-nr-2203 https://www.morsmordre.net/t9824-rita-runcorn#297859
Re: Southwold Pier [odnośnik]01.11.21 14:39
Opowieść Rity o zawartości gara, do którego wlała truciznę uwarzoną przez Revnę Bagman, przyprawiła Sigrun o grymas obrzydzenia na bladej twarzy oraz powrót przykrych wspomnień z dzieciństwa. Ciotka Rookwood, która się nimi zajmowała, kiedy ojca nie było, zwykła przygotowywać piątce jego latorośli na śniadanie obrzydliwą zupę mleczną. Nie pozwalała im odejść od stołu, dopóki nie zjedli wszystkiego; Sigrun, jako mały awanturnik, wykłócała się, krzyczała i marudziła, za co ciotka biła ją po plecach drewnianą łyżką, by oduczyć dziewczynkę nieposłuszeństwa - bezskutecznie. Szczegółowy opis Rity niemalże sprawił, że Sigrun znów, jak ta kilkulatka, wystawiła język i nie powiedziała: fuj. Obrzydzenie było jednak wyraźnie widać w brązowych oczach. Nie dość, że wokół miały mnóstwo mugoli, których nie mogła zaczarować, to jeszcze to wspomnienie zupy mlecznej...
- Mugole mają dużo słabsze organizmy. Nie są w stanie znieść tyle co my. Nie dorastają nam do pięt - wyrzekła z pogardą Sigrun, pamiętając o tym, by mówić cicho; obie stały w takim miejscu, że nikt nie zaszedłby ich od tyłu, dostrzegłyby, gdyby ktoś się zbliżał, lepiej było jednak zachować ostrożność. Chciały po cichu obserwować rozwój wydarzeń. - Jeśli powiedziałaś Revnie na ile osób ma zadziałać, to pewnie te dwie fiolki będą wystarczające na ich słabe organizmy - wyrzekła pewnym tonem. Ufała w osąd kuzynki, była więcej niż dobra w swoim fachu. O mugolach zaś Sigrun wyrażała się, jak zwykle zresztą, z najwyższą pogardą. Uznawała ich za robactwo, za brud, nawet nie za ludzi. Wiedziała ile potrafią znieść. Torturowała wystarczająco wielu w swym życiu, by mieć świadomość tego jak nieodporni byli na ból. Byle zaklęcie mogło ich pozbawić życia. Spodziewała się, że w takich czasach mugole mogą być jeszcze bardziej osłabieni - panował głód, sroga zima i brakowało podstawowych produktów. Trucizna mogła zadziałać szybciej, niż sądziły.
- No tak. W takim wypadku to wykluczone - mruknęła Sigrun, kiedy Runcorn uświadomiła jej, że to nie wszyscy, że najpierw je dowództwo, później pozostałe zmiany. Brzmiało to logicznie. Trochę szkoda. Oczyma wyobraźni widziała już zamkniętych w namiocie mugoli, popadających w panikę, kiedy wzajemnie będą obserwować własne portki, które na tyłkach przemakają od krwi, gdy posadzka spłynie ich juchą. - Można go wykorzystać, jeśli zajdzie potrzeba - odparła. Podziękowania nie były potrzebne. Żołnierz nie odszedłby bez szwanku tak, czy owak, niezależnie od tego, czy Rita byłaby w środku. Na tę chwilę jednak miał wykonywać swoje obowiązki i nie wzbudzać podejrzeń. Przede wszystkim - pod żadnym pozorem nie mówić nikomu, że dostrzegł błyski zaklęć.
- W porządku - wyrzekła, kierując się za Ritą w stronę oddalonego pawilonu, skąd nadal mogły obserwować rozwój wydarzeń, lecz bezpieczniejsze. Nie odebrała jej słów, wypowiedzianych tonem neutralnej propozycji, jako rozkaz. Aż tak przewrażliwiona na punkcie własnej pozycji nie była, aby nie przyjmować i nie wysłuchać cudzych sugestii, zwłaszcza padających z ust czarodziejów i czarownic, wobec których miała dobre przeczucia i pewność ich talentów. Szczególnie, że plan ułożony przez Ritę był dobry.
Obie skryły się w pawilonie, obserwując z oddali jak kolejne grupy wchodzą do namiotu, aby spożyć śniadanie. Najpierw dowództwo, potem dwie pozostałe zmiany. Sigrun zaczęła się niecierpliwić, lecz taką już miała naturę - w rzeczywistości nie musiały długo czekać na efekt działań trucizny. W jednostce wojskowej podnosiły się głosy. Usłyszały coś o medyku, kiedy poranek był już jasny i przejrzysty. Do jednego z namiotów zaczęli podchodzić mężczyźni z ciemnymi plamami na portkach. Sigrun wyszczerzyła wówczas zęby do Rity i powstrzymała ją przed odejściem - chciała na to jeszcze chwilę popatrzeć. Widok mugoli wykrwawiających się z tyłka był więcej niż zabawny. Roześmiałaby się w głos, głośno i perliście, gdyby tylko nie ustaliły, że zmyją się stąd po cichu, niezauważone.
Dopiero później, gdy obie znalazły się już daleko od jednostki wojskowej, pozostawiając mugoli na pewną śmierć z powodu wykrwawienia, rozwodziła się nad tym jakie to było komiczne,.

| zt x2


She tastes like every

dark thought I've ever had
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Southwold Pier [odnośnik]19.02.22 19:06
Tortury młodego żołnierza przyniosły oczekiwane efekty, a Manannan i Rita zdobyli porządane informacje, które wiedźmia strażniczka w towarzystwie doświadczonej śmierciożerczyni odpowiednio wykorzystały. Dolanie trucizny do gara ze śniadaniem pokonało cały batalion mugolskiego wojska. Eliksiry, podobnie jak magia  ogóle na mugoli oddziaływały silniej niż na czarodziejów, a bolesna przypadłość po wywarze z sangwinarii okazała się nie tylko dokuczliwa, ale i niebezpieczna dla zdrowia i życia ludzi. Zdezorientowane wojsko cierpiało w komplecie — medycy także. Przypisane zakaźnemu wirusowi nieznanego pochodzenia objawy wymagały transportu chorych. Southwold Pier praktycznie opustoszało militarnie, gdy poszkodowanych wywieziono w celu niesienia medycznej pomocy.

MG nie kontynuuje rozgrywki.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Southwold Pier - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Southwold Pier [odnośnik]04.10.22 23:36
|10.05.1958

Nie spodziewała się innej odpowiedzi, ale gdy czytała list rozpierała ją radość, której nie sposób opisać jednym słowem. Wyjście z propozycją spotkania i pomocy nie było czymś trudnym, ale przecież miała swoje cele do osiągnięcia, a Drew Macnair wydawał się idealną osobą do ich zrealizowania, nawet jeżeli czasami jego swoboda bycia była czymś… nietypowym dla samej Primrose.
Wybrana data przyszła szybciej niż się spodziewała, ale nie zaskoczyła młodej czarownicy, która świętowała przed paroma dniami dzień swoich urodzin. Nie przykładała wcześniej do cyfr wielkiej wagi, ale tym razem było inaczej. W wieku 23 lat inne panny miały już mężów, dzieci lub chociaż narzeczonych. Primrose Burke nie była żadną z nich i choć chciała spełnić oczekiwania nakładane na nią przez societe, tak zaczynała rozumieć, że do pewnych standardów jej daleko. Nietypowa uroda zaś w połączeniu z nazwiskiem, które budziło pewien lęk oraz opinia o niej samej (o której nie była świadoma) - nie zachęcały do ubiegania się o jej rękę.
Pewne kobiety zwyczajnie nie były pisane do utrzymywania ciepła ogniska domowego. Z pogodna myślą i pewną ekscytacją czającą się w szarozielonym spojrzeniu ruszyła do Suffolk. Miała ze sobą przygotowany wcześniej prezent dla Namiestnika, a była nim butelka dobrej jakości brandy.
Jedwabną koszulę koloru gołębiej szarości, haftowaną srebrną nicią w zawiłe wzory na mankietach i dekolcie, wpuszczoną miała w spódnicę w odcieniu głębokiego granatu. Przód zdobiony w dwa rzędy guzików przywodził na myśl marynarski sznyt. Materiał zaś przyjemnie opływał figurę czarownicy, podkreślając jej atuty. Do tego peleryna narzucona na ramiona oraz kapelusz z szerokim rondem dopełniały całości. Rękawiczki zaś wraz z trzewikami na niewysokim obcasie były zwieńczeniem nałożonej kreacji.
Wkroczyła na molo spokojnym krokiem czując jak bryza osiada na rondzie kapelusza i opływa jasną twarz kobiety. Szum fal rozbijających się o molo koił i sprawiał, że chciało się zatrzymać na chwilę, nacieszyć widokiem natury w swoim żywiole.
Mały pawilon majaczył na końcu, zapraszając do swojego wnętrza, a tam miała spotkać się z czarodziejem. Skierowała się w stronę budynku co jakiś czas zerkając jeszcze w stronę morza.
Dostrzegła figurę Drew więc uśmiechając się delikatnie pozwoliła sobie na powitanie mężczyzny.
-Panie Macnair, cieszę się, że mogę pana widzieć. - Powiedziała gdy znalazła się w zasięgu słyszalności, w której nie trzeba przekrzykiwać fal. Wyciągnęła butelkę. -To zaś jest dodatek do herbaty. - Wręczyła mężczyźnie podarunek.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Southwold Pier - Page 2 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Southwold Pier [odnośnik]19.10.22 14:01
Poniekąd zastanawiał mnie list od Primrose, ponieważ nie przyzwyczaiła mnie do spotkań bez konkretnego celu. Wątpiłem, że planowała wymienić się ze mną ploteczkami wszak akurat do tego typu rozmów byłem wyjątkowo złym wyborem, czego zapewne miała świadomość. Być może nie chciała zdradzać nic więcej i choć przy tej opcji przystawałem, to nie miałem pojęcia jaki był tego powód. Wkrótce jednak miałem się dowiedzieć, dlatego po równie lakonicznej odpowiedzi odsunąłem wszelkie domysły na bok.
Czas w Suffolk płynął znacznie szybciej niżeli na londyńskich ziemiach. Wcześniej zdarzało mi się narzekać na brak wolnych chwil, lecz dopiero wówczas uzmysłowiłem sobie, jak wiele ich wtedy miałem. Droga pomiędzy domem, gdzie oddawałem się pracy przy klątwach, a Mantykorą była znacznie krótsza, zaangażowanie o wiele mniejsze, podobnie jak odpowiedzialność, która przy tytule potrafiła przytłoczyć. Nie było tu miejsca na złe wybory, na liczne błędy i potknięcia, bowiem choć miałem doradców, to patrzyli mi oni na ręce równie czujnie, co mieszkańcy odbitego hrabstwa. Mugolska zaraza nie odeszła w niepamięć, ulice nie były w pełni czyste i pozbawione ich pierwiastka, dlatego nieustannie pozostawiałem wężowe drewno w pogotowiu. Plotki, doniesienia, słuchy o jednoczących się grupach bojowych. Tego wszystkiego zdawało się nie być końca, niczym w przypadku walki z hydrą - odcinając jedną głowę na jej miejsce wyrastały trzy kolejne. Pojawiali się jak pieprzone muchomory po deszczu.
Molo było swoistą wizytówką hrabstwa, dlatego nieszczególnie zdziwiło mnie, iż właśnie to miejsce zostało wybrane na spotkanie. Southwold Pier zawsze przyciągało moją uwagę i z chęcią zapuszczałem się tam pomiędzy kolejnymi dyskusjami, a wieczorną dawką ognistej, a zatem Lady Burke trafiła w punkt. Czyżby rzeczywiście dała się namówić na herbatę z wkładką? Pamiętałem naszą pierwszą rozmowę w jej rodzinnym sklepie; zachowawczość, dystans i wyraźnie postawiona granica sprawiała, że miałem ku temu wątpliwości. Może jednak ostatnia walka w przytułku zmieniła jej nastawienie?
-Lady Burke- skinąłem głową w ramach powitania, po czym uniosłem brew na widok wyciągniętej w mym kierunku butelki. Nie kryłem lekkiego uśmiechu, który zabłądził w kącikach ust, po czym przejąłem podarunek i przyjrzałem mu się bliżej. -Wnioskuję, że nie zamierza panienka dziś próżnować- rzuciłem nieco dwuznacznie, a następnie obróciłem się w kierunku sprzedawcy, aby zamówić dwie herbaty. Po chwili podałem jej jedno naczynie i samemu w wolną dłoń chwyciłem drugi. -Nie mam pojęcia jak to będzie smakować- oznajmiłem zgodnie z prawdą wszak nie pijałem tutaj podobnych napojów. -Sprowadza lady niecierpiąca zwłoki sprawa owiana tajemnicą, czy po prostu ciekawość hrabstwa?- spytałem, kiedy wspólnie ruszyliśmy w głąb morza.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Southwold Pier [odnośnik]20.10.22 22:23

List był rzeczywiście lakoniczny, ale nie wiedziała jak dokładnie ubrać w słowa swoją propozycję więc uznała, że tym razem potrzyma czarodzieja w niepewności. Zdawała sobie sprawę, że jej oferta może zostać źle odebrana czy wręcz wyśmiana. Miała za to świadomość, że ją wychowywano i przygotowywano do reprezentowania rodu i dbania o ziemię oraz o nazwisko. Drew Macnair musiał tego nauczyć się na własnej skórze, a sprzymierzeniec w takiej sytuacji był na wagę złota.
Dystans i zachowawczość było wpisane w charakter lady Burke, która nie zwykła przełamywać łatwo barier i murów, ale w pewnym momencie musiała postawić furtkę, którą mogła wpuścić innych w krąg własnego świata. Nie rozgrywał jeszcze mężczyzny, nie potrafiła być przy nim całkowicie swobodną, ale przecież nie musiała. Nikt od szlachcianek raczej nie oczekiwał, że będą wyrażać myśli na głos, raczej je ukryją. Tym razem miało być inaczej.
-Nigdy nie zwykłam próżnować, panie Macnair. - Odparła przyjmując prztyk z pełną godnością. Ujęła podane naczynie w dłonie i ruszyła wraz z czarodziejem w stronę morza. Pogoda tego dnia im dopisała więc mogli cieszyć się jego pięknym widokiem, podziwiać jak z głośnym szumem fale rozbijają się o brzeg. -Obydwa powody. -Uniosła filiżankę do ust celem skosztowania naparu. Nie był zły, a może to posmak morza sprawiał iż smakowała inaczej niż zwykła herbata. -Mam dla pana propozycję, panie Macnair. - Przeszła do razu do sedna, choć przez chwilę zastanawiała się czy nie zacząć od tego jak to obowiązki Namiestnika są ciężkie. Banały i oczywistości mogła mówić później, za co pewnie zostałaby skarcona przez guwernantkę. Tej nie było obok, a lady Burke była już dorosłą kobietą. -Myślę, że obydwoje na tym skorzystamy. - Przeszła znów parę kroków by oprzeć się o balustradę molo. -Jak panu idzie praca jako Namiestnika? - Zagadnęła zerkając na mężczyznę z ukosa. -Zarządzanie ziemiami nie jest łatwe, zwłaszcza jak się ma ambicje i chce się wybić własne nazwisko. Uczynić je wielkim. - Nie miała zamiaru owijać w bawełnę. Wychodziła z założenia, że w interesach liczyła się otwartość i jasne postawienie sprawy. Upiła kolejny łyk herbaty. -Mogę panu pomóc. Ród Burke cieszy się szacunkiem. Mogę pomóc wejść panu bardziej do socjety. Wesprzeć działania na ziemiach Suffolk, a tym samym sprawić, że nazwisko Macnair będzie na ustach wielu. Hrabstwo będzie się rozwijać, a jego nazwa zacznie się kojarzyć z pana rodem. - Mógł odrzucić jej propozycję, uznać, że pozycja chociażby Evandry jest bardziej stabilna jako mężatki i lady doyenne, podobnie się miało z siostra Tristana Rosiera - Melą, która stała się lady Travers.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Southwold Pier - Page 2 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Southwold Pier [odnośnik]24.10.22 14:06
Niekiedy zastanawiałem się, czy ten sztuczny uśmiech i wyuczona grzeczność nie nudziły ludzi z szeroko rozumianych wyższych sfer. Nie dało się ukryć, że z tym problemem szczególnie musiały radzić sobie szlachcianki, bowiem właśnie tego od nich wymagano – gracji, nieskazitelnego wyglądu, ogromnej kultury osobistej oraz brylowania na salonach, choć zawsze w cieniu swych mężów tudzież młodzieńców, jacy mieli zabiegać o względy. Czy to nie było trochę tak, iż były dodatkiem do męskiego grona? Wcześniej mogłem jedynie dywagować na ten temat wszak przebywając poza granicami Anglii nie obracałem się w śmietance towarzyskiej, zaś wówczas parokrotnie mogłem już być tego świadkiem. Mimo objętego stanowiska nie łudziłem się, że będę w stanie z każdej sytuacji wyjść z twarzą, zaniechać swych przyzwyczajeń i pogrzebać kpiny, jaka zwykle sama nasuwała się na usta. Może gdybym chociaż spróbował? Jedyny problem leżał w tym, że po prostu nie chciałem. Fakt, że pragnąłem odbudować szacunek do nazwiska nie był równoznaczny z tym, iż gotów byłem przy tym zatracić samego siebie. Nauczyłem się czasem ugryźć w język i to powinno wystarczyć.
Pokiwałem wolno głową, a następnie uśmiechnąłem się pod nosem na jej słowa. Przyjąłem je jako zgodę, dlatego bez większego zastanowienia odstawiłem na drewnianą poręcz swój kubek, a następnie odkręciłem butelkę z trunkiem. Nim dolałem je do obu herbat nie omieszkałem się powąchać zawartości, bowiem nie wyglądała na tą ze średniej półki. Cóż, nie myliłem się. Łagodna woń sugerowała, że leżakowała dobre kilkanaście lat. -Zamieniam się w słuch- odparłem będąc nieco zaintrygowanym potwierdzeniem przypuszczeń, co do dzisiejszego spotkania. Nie powstrzymało mnie to jednak przed skosztowaniem herbaty, której na szczęście nie było zbyt wiele. Zdecydowanie bardziej preferowałem nalać sobie tego cacka bez zbędnych, psujących smak dodatków.
Uniosłem brew słysząc o korzyściach, jakie ma przynieść wspomniana propozycja. Nie wtrącałem się w jej słowa chcąc, aby czym prędzej zaspokoiła moją ciekawość. Kolejne lukratywne zlecenie? Mimo, że nie łapałem się już wszystkiego, to do klątw wciąż miałem wielką słabość i z czystej pasji zwykle przyjmowałem powierzone zadanie. Wybiła mnie jednak z rytmu, gdy spytała o nową rolę. Zwodziła? Widziała zainteresowanie na mojej twarzy i chciała sprawdzić granicę cierpliwości? Czy po prostu być… miła? Mimowolnie zaśmiałem się pod nosem i nim odpowiedziałem, zatrzymałem się w miejscu, aby po chwili unieść naczynie w geście toastu. -Jak widać- skwitowałem, po czym upiłem łyk i oparłem przedramiona o drewnianą poręcz. -Mówiąc w skrócie wdrążam się, poznaję okolicę. Ta szczególnie przypadła mi do gustu- odparłem nieco lakonicznie, gdyż nie przypuszczałem, że mogą interesować ją szczegóły. Z resztą i tak niewiele bym takowych zdradził; raczkowałem, uczyłem się wielu rzeczy od podstaw i starałem się gołymi rękoma nie zatłuc ludzi, jacy co rusz przypominali mi o potknięciach. Byłem czarodziejem walczącym na pierwszej linii ognia, nie politykiem grzejącym cztery litery w zapyziałym fotelu.
Nie mogłem dłużej ukryć zaskoczenia, kiedy to zdałem sobie sprawę, iż pytanie o nową rolę nie było jedynie nietrafionym wtrąceniem. Skupiłem na wzrok na jej twarzy, gdy wyszła z propozycją pomocy, wdrążenia w struktury, z których jeszcze nie tak dawno jawnie drwiłem. Właściwie to zrozumiałem ją dwojako, ale nie zamierzałem wybiegać przed szereg i wysłuchać jej do końca. Przywykłem do czynionych faux pas, ale gdybym swoją pierwszą myśl powiedział głośno, to pewnie nawet wiecznie poważna Deirdre zaśmiałaby się w głos. -Powiedzieć, że lady mnie zaintrygowała to mało, dlatego proszę kontynuować- oznajmiłem, by zaraz po tym ponownie skosztować zawartości kubka.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Southwold Pier [odnośnik]25.10.22 11:57
Nie należała do bojaźliwych osób, wręcz przeciwnie - uparta, czasami zbyt butna, a gdy dodać do tego młodość, która pełna była pomyłek to lady Burke jawiła się jako dość… niecodzienna osoba. Opinia o szlachciankach nie ułatwiała jej działania. Pokutowało przeświadczenie, że kobiety z czystokrwistych rodów miały być posłuszne, karne - dodatkiem do mężczyzny, nie zaś osobą o własnym rozumie i zdaniu. Kiedy to się stało? Kiedy silne czarownice pozwoliły na to? Nigdy się nie dowie. Próbowała wiele, sprawdzała i testowała orientując się, że stare rody nigdy nie zaakceptują zmian. Jeżeli chciała je wprowadzać musiała skierować wzrok ku tym, którzy dopiero się pieli po szczeblach kariery i mogli realnie coś zmienić. Jedną z takich rodzin mogła stać się ta, którą reprezentował Drew. Liczyła się z tym, że strzela trochę na ślepo, że może oberwać rykoszetem, ale siedząc i jedynie rozmyślając niczego nie zyka. Niczego nie wygra, nie zdobędzie asów w rękawie.
Dopiła swoją herbatę i podsunęła delikatnym gestem filiżankę w stronę czarodzieja, dając tym samym znak, że chętnie dołączy się do kosztowania trunku.
-Innymi słowy, każdy stara się udowodnić, że na niczym się pan nie zna. - Skomentowała wymijającą odpowiedź Macnaira. -Musi być to frustrujące. - Doskonale wiedziała, że jest, a ta myśl spowodowała, że uśmiechnęła się pod nosem. Miała okazję postać Drew jako człowieka bezpośredniego, o którym można powiedzieć, że jest wojownikiem, a czyn to jego pierwsze narzędzie. Polityka zaś niedogodność. Tytuł Namiestnika niósł ze sobą cały bagaż tych niedogodności. Złapał pomysł, nie odrzucił go, a to oznaczało, że mogła kontynuować. Morska bryza poruszała piórem wpiętym w kapelusz kobiety, poruszała paroma ciemnymi kosmykami, które wysunęły się spod upięcia. Drobna czarownica patrzyła w morze czując się coraz swobodniej w swojej roli.
-Lady Odetta planuje wielki festyn w związku z nadchodzącym latem. - Spojrzała na czarodzieja powoli wdrażając go w przeróżne plany. -Chcemy aby w ramach tej inicjatywy, w każdym hrabstwie miało miejsce jakieś wydarzenie. Jarmark, gdzie mogą się wystawiać lokalni rzemieślnicy, przejezdny teatr albo pokaz kuglarski. Nazwijmy to - promocją lokalnego kolorytu. Każde hrabstwo w czymś się wyróżnia, czymś się szczyci i należy to podkreślić. Zwieńczeniem tych akcji jest wernisaż w Londynie, jarmak oraz pokaz mody domu Parkinson. Na Jarmarku i wernisażu będziemy podkreślać piękno każdego hrabstwa, odciągać myśli od toczącej się wojny i wskazywać, że wszystko idzie ku dobremu. - Ujęła naczynie z brandy i upiła łyk celem zwilżenia gardła i ust. -To dość duże wydarzenie, które może zaangażować mieszkańców Sufflok. - Zastukała małym palcem o poręcz. -Lecz to nie wszystko. - Dodała po chwili uśmiechając się nieznacznie. -Należy też pokazać pana, a nie ma nic lepszego aby zdobyć rozgłos, zostać zobaczonym jak bywanie. A to oznacza pojawienie się teatrze i operze, udział w polowaniach, spędzenie czasu w kawiarni, pójście na herbatkę do jednej i drugiej damy. Choć wydawać się to może nudne, tak kobiety rozmawiają. Bardzo dużo. Przekazują sobie informacje, a poczta pantoflowa jest jednym z lepszych nośników informacji. - Odstawiła filiżankę na spodeczek. -To właśnie proponuję panu, panie Macnair. Możliwość bywania, w towarzystwie. Będę panu towarzyszyć, pomogę w organizacji wydarzeń w hrabstwie, mogę służyć poradą. Jest pan wysoko postawionym członkiem Rycerzy Walpurgi i w machinie wojennej oraz organizacji nikt niczego nie może zarzucić, wręcz przeciwnie, ale socjeta, rządzi się swoimi prawami. Oferuję swoją wiedzę i klucz do tych drzwi. - Zerknęla bacznie na mężczyznę. Musiała wiedzieć jak zareaguje na jej propozycję, czy nie uzna, że sam jest w stanie to zrobić i nie potrzebuje jej wsparcia. -Nie ukrywam, że dzięki temu będę mogła dalej budować swoją pozycję.- Ostatnie spotkanie z Mathieu zasiało w umyśle lady Burke pewien niepokój, obawę, że nie stanie się jedną z Róż, że pojawiła się jakaś przeszkoda, której nie będzie w stanie obejść i przeskoczyć.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Southwold Pier - Page 2 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Southwold Pier
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach