Wydarzenia


Ekipa forum
Gabinet Karmazynowy
AutorWiadomość
Gabinet Karmazynowy [odnośnik]25.07.22 19:18
First topic message reminder :

Gabinet Karmazynowy

★★★★
Gabinet Lwic, Karmazynowy Gabinet, Gabinet Koralowy - wyróżniajace się na tle chłodniejszych barw La Fantasmagorii pomieszczenie ma wiele nazw, lecz ostatnio funkcjonuje (przynajmniej oficjalnie) pod innym mianem - Gabinetu madame Mericourt. Pokój ma w sobie ognistą, krwawą, różaną iskrę, ciemny dębowy parkiet i boazeria z dębowego drewna stanowią ramę dla imponujących fresków i obrazów, głównie o tematyce egzotycznych polowań i piękna dzikiej natury. Główną uwagę skupia jednak wielkie malowidło naścienne utworzone za biurkiem madame Mericourt, to na nim zaczarowane lwice prężą lśniące złotem ciała, czając się do skoku. Namalowano je z zaskakującą precyzją, momentami wydają się niemalże żywe, gotowe, by wybiec z drewnianej ramy wprost na wygodny fotel skryty za blatem biurka.
Nieprzypominającego typowych, dyrektorskich biurek, zbudowanych po to, by przytłoczyć gościa. To należące do Deirdre stoi na smukłych nóżkach, przypomina raczej wariację na temat toaletki lub ręcznie wyciosanego ozdobnego stolika. Na blacie zawsze stoi bukiet czerwonych róż lub lilii, w powietrzu jednak czuć wyłącznie woń opium. Duże okna wychodzące na ogrody La Fantasmagorii przesłonięte są prawie zawsze ciężkimi kurtynami, lecz złote elementy wykończenia i ozdoby błyszczą nawet w półmroku. W kącie pomieszczenia stoi magiczny gramofon, wygrywający najczęściej klasyczne utwory Czajkowskiego, Beethovena, Wagnera i Dvoraka. Tuż obok niego znajduje się wygodny komplet sof, szezlongu i foteli, idealny na dyskusje w nieco większym gronie.
Dopiero wprawny obserwator dostrzeże szklaną gablotę przy bocznej ścianie - to w niej znajduje się Order Merlina Pierwszej Klasy wraz z innymi odznaczeniami.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Karmazynowy - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Gabinet Karmazynowy [odnośnik]17.08.23 8:42
Sceną, czasami zdawało się jej, że całe życie było sceną, gdzie musiała znać scenariusz, protokół, który pozwalał na sprawne poruszanie się wśród słów i gestów. Będąc młodszą buntowała się, chciała zrzucić z siebie narzucanych praw i zasad, uważając, że ją wiążą i nie pozwalają na pokazanie swojej osobowości. Po latach zrozumiała, że były to narzędzia, które wiele ułatwiały, sprawiały, że nie groziła w trakcie rozmowy niezręczna cisza, a umiejętne operowanie słowem oraz gestem otwierało wiele drzwi i umysłów. Kiedyś świat był dla niej prostszy, obecnie wszystko się skomplikowało, tworzyło zawiły wzór, w którym zdążyła się parę razy pogubić. Relacja jaką Deirdre nawiązała z Evandrą była dla niej małą rewolucją. Sprawiło, że panna Burke nie wiedziała co powiedzieć, ale nie miala zamiaru potępiać przyjaciółki, choć wszystko wydawało się wielce abstrakcyjne.
-Dziękuję, miło mi to słyszeć. - Odpowiedziała na kurtuazję, która sprawiała, że łatwiej zaczynało się rozmowę. Prezentowała się nienagannie i była tego świadoma. Gdyby czarownica odniosła się do jej urody, nie byłaby tak przekonana. Bowiem namiestniczka przyćmiewała ją swoją. Skierowała się na wskazane fotele i tam zasiadła czekając, aż gospodyni dokona koniecznych czynności. Madam Mericourt nadal była dla niej sporą zagadką, nie wiedziała czym się kieruje w życiu, choć jedno było pewne - ambicji jej nie brakowało. Co potwierdziło się w jej pytaniu i odważnej propozycji. Nie powinno jej to dziwić, nie tylko ze względu na to, że obydwie zasilały szeregi Rycerzy Walpurgii, a kobieta nosiła miano Śmierciożerczyni, to jeszcze teraz była Namiestniczką Londynu. Ponadto była starsza i to właśnie od niej powinna wyjść ta propozycja. Lady Burke nie przepadała za spoufalaniem się, ale ostatnio przełamywała pewne granice więc powinna być konsekwentna w swoich działaniach.
-Możemy podjąć próbę zweryfikowania jak to wpłynie na dalsze kontakty. - Zgodziła się, rozumiejąc, że pewne rzeczy muszą się zadziać jeżeli chciał, aby inne się wydarzyły. Kieliszki zostały napełnione winem, zaśliniły szkarłatem dopełniając scenerii w jakiej się znalazły. -Jak powinnam się do pani zwracać? - Była ciekawa jak Deirdre rozumie mniej oficjalną tytulaturę. Kiedy zaś zajęła miejsce na szezlongu i wykazała gotowość do rozmowy na temat, z którym do niej przyszła ułożyła dłonie na podołku. -W hrabstwach Durham, Kent, Warwickshire, Suffolk, Norfolk oraz Buckinghamshire, Oxfordshire i Berkshire przez cały okres lipca odbywają się jarmarki mające na celu promowanie lokalnego kolorytu. - Zaczęła wykładać całą ideę projektu jakiego była inicjatorką. -Na straganach mają pojawić się lokalne wyroby, mieszkańcy mogą pochwalić się tym z czego są dumni. Zachęcamy do realizowania konkursów oraz zabaw dla dzieci i ich rodzin. Zależy nam na tym, aby ludzie wybudzili się z marazmu wojny. Wiem, że nie jest idealnie i przed nami wiele pracy, jednak należy społeczności magicznej pokazać, że jest po co żyć, że świat po wojnie się nie kończ tylko trwa dalej. - Przedstawiła, a bardziej zarysowała tło całej rozmowy. -Idealnym zwieńczeniem wydaje się balet, który przedstawia każde z hrabstw, jego kolorystykę, muzykę oraz kulturę. Pokazanie, że choć jesteśmy jedną społecznością, nie tak wcale liczną, to nosimy w sobie wiele różnic i mamy z czego być dumni. Magii i własnego pochodzenia. Czy Fantasmagorie mogłoby się podjąć takiego przedsięwzięcia? - Z tymi słowami sięgnęła po kieliszek wina.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Gabinet Karmazynowy - Page 3 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Gabinet Karmazynowy [odnośnik]18.08.23 12:50
- Po prostu Deirdre - odpowiedziała od razu, mile zaskoczona brakiem oburzenia czy nasilającego się dystansu. Spodziewała się skrzywienia lub szybkiego zdławienia propozycji w zarodku, a choć Primrose nie wydawała się zachwycona, to ostrożna uprzejmość w przypadku z natury chłodnej lady Burke była wystarczająca, by zadowolić namiestniczkę. I sprawić, by słuchała jej opowieści z większą otwartością, doceniając przejście od razu do konkretów.
Inspirujących. Zmrużyła lekko oczy, nie przerywając szlachciance ani razu, i dopiero gdy ta skończyła zarysowanie swego planu i sięgnęła po kieliszek wina, dołączyła do niej, również sięgając po kryształowe szkło. - Czy któreś z tych hrabstw słynie z doskonałych winorośli? - spytała miękko, nonszalancko, zamieszawszy trunek, by móc zachwycić się bogatym bukietem. Upiła łyk i kiwnęła głową, łagodny atak zapowiadał perekcyjną równowagę wina, nie zawiodła się więc na zasobach z piwnic La Fantasmagorii, choć jeszcze nic nie było w stanie przebić doskonałości alkoholu odziedziczonego jeszcze po Corentinie Rosierze. - Intrygująca wizja, sięgająca śmiało do podstaw, do lokalnych społeczności. Skąd akurat ten pomysł? - spytała, szczerze zainteresowana motywacjami Burke. Wspaniałomyślne pragnienie udzielenia pomocy i wzmocnienia morali nie wchodziło przecież w grę, każdy polityk próbował ugrać coś na płodnych propagandowo działaniach. Musiało tu isnieć drugie dno, pragnienie zysku - i była naprawdę ciekawa, jaką szansę widziała w zaplanowanych działaniach Primrose. Dla siebie i dla swojego rodu. - Czym też wyróżniają się wspomniane przez ciebie społeczności? Muszę przyznać, że oprócz Kentu, Durham i Norfolku niewiele wiem o tych rejonach - uśmiechnęła się promiennie, niemal przepraszająco, jeszcze raz umaczając krwistoczerwone usta w winie o równie intensywnej szacie. Odbicie ust pozostało na szkle, ale zdawała się nawet tego nie zauważać, w zamyśleniu obracając kieliszek, drugą dłonią zaś sięgając do wiszącego kolczyka. Bawiła się nim w milczeniu, rozważając słowa lady Burke; lubiła wykorzystywać ciszę jako narzędzie konwersacji, pomagające wydobyć na wierzch to, co najistotniejsze, dawała więc brunetce przestrzeń na odpowiedź i podniesienie ważnych kwestii. - Spodziewasz się szybkiego końca wojny? - dodała jeszcze z tym samym uśmiechem, z nieodgadnionym spojrzeniem, nie sugerując naiwności Prim. Być może źle dobrała słowa, a jeśli nie - to wiara w rychłe zwycięstwo Rycerzy Walpurgii i Czarnego Pana była godna podziwu. - To przedsięwzięcie wiązałoby się z wieloma trudnościami. Począwszy od finansowych - kto opłaciłby całą inwestycję? - na artystycznych skończywszy. Czy udałoby się w każdym hrabstwie znaleźć wystarczająco utalentowanych muzyków, gotowych przedstawić swe artystyczne wizje? Czy faktycznie każde z tych hrabstw wyróżnia się na tle pozostałych wystarczająco mocno, by balet nie zlał się w jedno? I co z pozostałymi hrabstwami naszego wspaniałego kraju? Nie poczułyby się urażone, zignorowane? - spokojnie podzieliła się swoimi wątpliwościami, czyniła to jednak pełna konkretów, nie wyrzutów. Na każdy problem można było znaleźć rozwiązanie, ciekawa więc była, jak z tym zadaniem poradzi sobie Primrose. Wydawała się zdeterminowana, na pewno przemyślała swoją propozycję i była gotowa rozwiać zastrzeżenia madame Mericourt. - Nie zrozum mnie źle, twój plan jest naprawdę interesujący, a La Fantasmagoria z radością wzięłaby udział w finałowej celebracji magicznej różnorodności... po prostu twardo stąpam po ziemi - odłożyła kieliszek na stolik między nimi i wsparła się ramieniem o bok szezlongu, przekrzywiając głowę w bok, jak drapieżny kot, który przygląda się szykującemu do lotu skowronkowi.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Gabinet Karmazynowy [odnośnik]20.08.23 19:05
Skinęła nieznacznie głową.
-Proszę zwracaj się do mnie, Primrose, Deirdre. - Odpowiedziała świadoma, że zmiana formy sprawia, że cała relacja również z czasem może ulec przemianie. Siła imienia była niezwykła, ponieważ sprawiała, że dwie osoby zaczynały stawiać kroki na innym poziomie znajomości. Otwierało wiele drzwi, niektórych z nich, lady Burke nie chciałaby nigdy przekraczać z pewnymi osobami. Jednak czarownica nie była wyłącznie Śmierciożerczynią, była Namiestniczką Londynu, otrzymała zaszczyt wraz z tytułem oraz możliwość jawnego oczekiwania, że zostanie przyjęta do socjety. Choć skorowidz został spisany prawie trzydzieści lat temu, to rody czystej krwi od bardzo dawna były uznawane za arystokrację. Wątpiła, aby nazwisko Mericourt znalazło się w skorowidzu, ale nie oszukiwała się, że Śmierciożerczyni nie zostanie przyjęta do grona socjety. To było kwestią czasu i należało się z tym pogodzić, choć nie każdemu uśmiechał się taki stan rzeczy. -Zapewne tak, jednak to od rodów zarządzających danym hrabstwem zależy, czy to właśnie winem będą się szczycić w trakcie jarmarków. - Wyjaśniła. Nadal czekała jeszcze na listy od co poniektórych osób, które ostatecznie zdecydują się, czym warto się pochwalić. Upiła kolejny łyk wina doceniając bogaty bukiet jaki został zamknięty w butelce i miał teraz okazję rozkwitnąć w idealnym kształcie kieliszka. -Jak sama, słusznie zauważyłaś, sięgamy do podstaw. - Uniosła spojrzenie na azjatkę i odstawiła kieliszek na blat stołu. -Społeczeństwo magiczne powinno sobie przypomnieć skąd się wywodzi oraz, że wbrew powszechnej, jakże szkodliwej retoryce, nie jest jednolite. - Nie kierował nią zysk ani potrzeba szukania poklasku. Wykształcona i wychowana w duchu odpowiedzialności za ludzi, którymi ród się opiekował, wiedziała, że musi o nich zadbać. Przypominać kim są i skąd się wywodzą. Nazywano to, obowiązkiem szlacheckim. -Każde hrabstwo wyróżnia się sztuką i kulturą. Wzornictwem, muzyką i tańcami. Każde z ziem jest dumne z czego innego. A jarmarki mają pokazać, że będąc mieszkańcami danej ziemi, są jej istotnym elementem. Bez tych ludzie, nie istniałaby rzeczona kultura. - Tłumaczyła cierpliwie i ze spokojem, gotowa na kolejne pytania i wątpliwości, które naturalnie musiały się pojawić w trakcie tej rozmowy. Dostrzegła ruch w okolicy szyi, kolczyki rzucały się w oczy, choć swoim style nie pasowały zbytnio do urody czarownicy. Bardzo zaś przypominały Primrose biżuterię jaką zwykła nosić Evandra. Nie poświęciła tym przemyśleniom długiej chwili, gdyż zaraz padło kolejne pytanie.
-Liczę na jej rychłe zakończenie, ponieważ jej przedłużanie się szkodzi gospodarce kraju i ekonomii. - Przedstawiła swoje stanowisko. -Rozumiem jednak, że nie ode mnie to zależy i zdaję sobie sprawę, że zawieszenie broni to jedynie tymczasowe rozwiązanie, a przed nami, być może, jeszcze wiele długich miesięcy walk. - Choć wojna po zawieszeniu broni mogła wyglądać zupełnie inaczej. Odmiennie od tego czego doświadczali do tej pory. -Naturalnie, każde z hrabstw, które włączyło się w akcję jarmarków jest zobowiązane pokryć część kosztów. Jednak, nie ukrywam, że liczyłam iż Namiestniczka Londynu, które jest centrum naszego kraju, również dołączy do tej akcji. - Nie oczekiwała, że Fantasmagorie samo będzie ponosić wszystkie koszty, ale oczekiwała, że Londyn i jej władze zaangażują się w akcje tak jak i hrabstwa. -W balecie zostaną przedstawione tylko te hrabstwa, które zdecydowały się wziąć udział w akcji. Jeżeli okaże się ona sukcesem, liczę na to, że z czasem więcej z nich będzie zainteresowanych podobnym uczestnictwem. - Nie miała w zwyczaju nikogo zmuszać do aktywności, które nie były im miłe. Cieszyła się z tego, że było więcej niż trzech chętnych. To dobrze wróżyło na przyszłość. -Obawiam się, że lokalni twórcy nie potrafią tańczyć w balecie. Zależy mi na profesjonalnych artystkach z ramienia teatru. - Zaskoczona była, że Deirdre chce zaprosić na scenę lokalnych twórców i grajków. -Na pewno zaś lokalni artyści mogą dostarczyć nuty czy też zapewnić oprawę muzyczną pod choreografię. Choć mogę się mylić, są to jedynie moje własne domysły, bowiem to ty jesteś ekspertką w tej dziedzinie.
Daleko było jej do skowronka, a wzrok który posłała jej czarownica był tym, z którym mierzyła się niemal każdego dnia. Wiecznie oceniania i testowana, jakby tylko czekano aż się potknie. Kiedyś mocno ją to irytowało, teraz przestała już zwracać na to uwagę.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Gabinet Karmazynowy - Page 3 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Gabinet Karmazynowy [odnośnik]22.08.23 12:21
- A więc Primrose - wypowiedziała jej imię niemal pieszczotliwie, miękko, ale gdyby miała być szczera, imię zupełnie nie pasowało do siedzącej naprzeciwko posągowej brunetki. Pierwiosnek, dobre sobie; takie personalia mogła nosić radosna, beztroska i nieco naiwna dzierlatka, a nie czarownica tyleż posępna, co inteligentna i władcza. Peony bardziej odzwierciedlałoby charakter arystokratki, chociaż kwiatowe imiona kojarzyły się dość słabo, z śmierdzącym glonami rodem z Weymouth. - nie obawiasz się, że podkreślenie różnorodności i uczynienie jej motywem przewodnim całego wydarzenia może doprowadzić do niezbyt przychylnych naszym wartościom wniosków? - zapytała bez pretensji, szczerze, sama kłopotała się tym aspektem własnej działalności. O wiele łatwiej było wychwalać konserwatyzm oraz wielbić tradycję, nie wyróżniając się niczym z bladolicej i jasnookiej masy brytyjczyków. - Wiesz, do prób uwzględnienia w tej celebracji także groźnych inności. Charłaków, likantropów czy wręcz szlamu - wzdrygnęła się teatralnie na wspomnienie tych dwóch grup, które przecież mogły przyjść na myśl, gdy skupiano się na celebrowaniu szerokiego wachlarza ludzkich doświadczeń. - Oczywiście żadne z nich nie ma kultury godnej reprezentowania, ale mam nadzieję, że rozumiesz mój niepokój. Być może przesadny - wybacz, nawyk matki, zawsze szukającej na horyzoncie kolejnego zagrożenia - uśmiechnęła się przepraszająco, subtelnie starając się nadać rozmowie inny bieg niż ostatnio. Nie dlatego, że chciała wygrać serce Primrose i uczynić z niej sojuszniczkę - po prostu chciała zadbać o swą prezencję, a dodanie do obrazka bezwzględnej morderczyni nutki rodzicielskiego zaskoczenia z pewnością nie zaszkodzi opinii, jaką o madame Mericourt wyrobi sobie lady Burke.
Zamilkła, delektując się winem, skinieniami głowy dając do zrozumienia, że słucha odpowiedzi szlachcianki z uwagą. Wypowiadała się konkretnie, skutecznie rozwiewała wątpliwości, jasno przedstawiała swój punkt widzenia, nie zbaczając w typowe dla arystokratek ścieżki dotyczące koneksji, opini ciotek lub opiewania własnego widzimisię. Ceniła tak rzetelne negocjacje, lekki uśmiech nie schodził więc z twarzy Deirdre, choć oczy pozostawały przepastnie czarne, puste, lekko zmrużone. - Kultura Londynu jest dla mnie niezwykle ważna, jeśli zdecydujemy się na wzięcie udziału w tym przedsięwzięciu, na pewno hojnie je wspomożemy - weszła Primrose w słowo tylko raz, upewniając jej, że nie jest skąpa. O ekonomii wiedziała tyle, co nic, zamierzała to jednak zmienić; szczęśliwie, kwestiami finansowymi stolicy zajmowali się księgowi z wieloletnim doświadczeniem, co pozwalało madame Mericourt zajmować się ważniejszymi rzeczami niż podsumowywanie kolumn ciężkich od liczb. - Czyli rozumiem, że lokalni artyści zapewnią naszym choreografom i muzykom bazę, a później, w ramach konsultacji, będą dopieszczać dzieło razem z londyńskimi twórcami? - upewniła się, tak, to miało sens, chociaż jednocześnie obarczało załogę La Fantasmagorii dodatkową pracą. - Kto koordynowałby te działania? Ze strony magicznego baletu oczywiście ja mogę trzymać pieczę nad realizacją spektaklu, lecz potrzebowałabym kogoś, kto zapewni stałość współpracy z artystami z danych hrabstw - zaczęła na głos planować już pierwsze kroki, przenosząc spojrzenie z poważnej twarzy Primrose gdzieś dalej, na wyjątkowo odsłonięte szyby wysokich okien, wychodzących na ogrody La Fantasmagorii. - Kiedy chciałabyś zorganizować grande finale? Projekt, który przedstawiłaś, jest dość pracochłonny, a żeby wypadł na tyle perfekcyjnie, by skusić do kooperacji kolejne hrabstwa, musimy poświęcić mu wiele energii. I czasu moich najlepszych tworców - powróciła spojrzeniem ku lady Burke. Podobał się jej ten pomysł, mimo trudności miał propagandowe znaczenie, a przede wszystkim podkreśliłby rolę Londynu jako kulturalnej stolicy, spajającej mniejsze hrabstwa.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Gabinet Karmazynowy [odnośnik]27.08.23 14:49
Nigdy nie zastanawiała się dlaczego rodzina nadała jej to imię, poza tym, że było noszone przez inne kobiety w tej rodzinie. Prarababka czarownicy, nosiła to samo miano; piękność o kruczoczarnych włosach o niezwykle bystrym umyśle. Zapewne rodzice tym samym informowali córkę, jaki widzą dla niej cel w życiu. Urodą nie mogła dorównać przodkini, ale inaczej rzecz miała się z umysłem. Ten młoda kobieta pielęgnowała ciągłym rozwijaniem się i nabywaniem nowej wiedzy. Chciała stać się specjalistką w tym co właśnie robiła. Alchemia, talizmany oraz artefakty były tym co pociągało ja najbardziej, tym co wypełniało wolny czas. Kiwnęła głową na słowa Deirdre - Masz słuszność w swoich obawach, więc to na nas leży obowiązek odpowiedniego sformułowania tego co chcemy przekazać. Różnice, które podkreślają to, że jesteśmy społecznością magiczną, która widzi wspólny cel. Ta różnorodność nie jest po to, aby dzielić, ale jednoczyć. Niezależnie czy czarodziej pije nalewki z jeżyn w Norfolk czy pinte w Durham, nadal są ludźmi, którzy chcą żyć w świecie gdzie magii nie trzeba ukrywać, gdzie jest się dumnym z bycia czarodziejem. - Była przekonana, że to dobrze do ludzi, pokaże im, że mogą stać z wysoko podniesioną głową obok innych, bez obaw, że jest kimś gorszym. - To ma na celu pokazanie regionów, nie jednostek. - Dodała słysząc, że pewne podgrupy mogłyby uznać to za zachętę do wołania o swoje prawa. Jednak nie bawiła się w politykę, sprawą odmieńców i szlam powinno zająć się Ministerstwo Magii, nie zaś czarownica działająca społecznie. Czasami zapominała, że siedząca przed nią czarownica jest matką. Nie widywała dzieci wokół niej, nie kiedy miała okazję z nią rozmawiać. Zapewne wynikało to z tego, że widywały się zwykle na spotkaniach oficjalnych lub w pracy kobiety, gdzie dzieci nie były zabierane. Sama nie posiadała potomstwa, więc nie mogła odnieść się do instynktów macierzyńskich, pozostało jej jedynie uprzejme skinienie głową, że pojmuje pewne obawy i skąd się biorą. Śmierciożerczyni skutecznie wyprowadziła Prim z błędu jaki wynikł z powodu nieodpowiedniej interpretacji wcześniejszych słów. To ją trochę uspokoiło i pozwoliło myślom wrócić na odpowiedni tor. Zaczynały powoli rozmawiać o konkretach, o tym jak może wyglądać współpraca, to sprawiało, że pomysł nabierał kształtów i z wizji przeistaczał się w szkielet planu. -Jako twórczyni całego projektu będę osobą kontaktową pomiędzy tobą, a hrabstwami. Dzięki temu będziesz otrzymywać całość informacji spójną i zgodną z wizją całości i unikniemy nieporozumień. Czy odpowiada ci taka forma działania? - Możliwe, że czarownica miała inny pomysł, w tym przypadku lady Burke była otwarta na propozycje, zdając się na doświadczenie i wiedzę jaką dysponowała Deirdre. -Jarmarki odbywają się przez cały lipiec więc rozsądnym jest, aby rzeczony balet odbył się nie wcześniej jak pod koniec sierpnia, być może z początkiem września. Jako podsumowanie i wspomnienie lata nim nastąpi jesień. - Ponownie sięgnęła po kieliszek wina i upiła łyk. Czekała cierpliwie na decyzję i odpowiedź ze strony Deirdre, bo to od jej decyzji i możliwości zależało czy cały uda się zrealizować projekt. Być może za późno przyszła i całość trzeba będzie przenieść na za rok. Chciała, aby właśnie Londyn zaprezentował inne hrabstwa, aby jeszcze bardziej podkreślić, że różnorodność nie jest kością niezgody i nigdy nie powinna się nią stać między czarodziejami.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Gabinet Karmazynowy - Page 3 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Gabinet Karmazynowy [odnośnik]29.08.23 11:18
Primrose reagowała na wątpliwości i przeszkody ze spokojem, nie obrażała się, nie unosiła dumą, nie uznawała, że sugestie madame Mericourt są podyktowane złośliwością lub arogancją - co naprawdę Deirdre cieszyło, ostatnia wizyta w Borginie i Burkesie pozostawiła po sobie niesmak, lecz nie był on na tyle ciężki, by nie można było zmyć go słodyczą wina. I dobrej rozmowy, prowadzącej ku obiecującemu propagandowo i artystycznie wydarzeniu.
Znów zamilkła, rozważając wszelkie za i przeciw. Mogłaby zrobić to na głos, by dokładniej zapoznać szlachciankę z tokiem myślenia, lecz uważała, że wykazałaby się brakiem profesjonalizmu. Nikt nie oczekiwał od mężczyzn, by podczas debat czy negocjacji kierowali się empatią oraz pragnieniem uspokojenia obaw rozmówcy. - Trzeba więc będzie kontrolować działania twórców i choreografów, chociaż nie będzie to łatwe. Balet to specyficzna forma ekspresji, niejednoznaczna, dająca szerokie pole do interpretacji. Zawężenie go może wpłynąć niekorzystnie na jakość spektaklu - zawiesiła głos, nie lubiła ingerować w proces twórczy reżyserów baletów czy oper, na muzyce i sztuce znała się jako odbiorczyni, nie płodna autorka, tym razem jednak będzie zmuszona bardziej kontrolować ich działania. - Mam jednak zaufanego reżysera, pochodzi notabene z ziem Norfolku, pracowaliśmy razem przy kilku baletach. Dobrze się rozumiemy. Wierzę, że przekonam go do swej wizji i uwrażliwię na pewne...zagrożenia interpretacyjne - uśmiechnęła się lekko, tak, to było rozwiązanie, kooperacja z niejakim Philippem Caldwellem, rzetelnym miłośnikiem magicznego folkloru nie była łatwa, stawał okoniem wobec innowacji i nie znosił francuskich wpływów (zaskakujące, jak na artystę), doskonale więc odnajdzie się w tym projekcie. - Warto jednak zadbać o to, by recenzenci baletu oraz działania go reklamujące również skupiały się na interpretacji skupionej na celebracji tradycji oraz magii, na tym co łączy hrabstwa, a nie je dzieli. Bez przesadnego hołubienia różnorodności - zastrzegła, spoglądając uważnie na Primrose, ciekawa, jak ta zareaguje na tak konkretne zastrzeżenie. Pielęgnowanie indywidualnej kultury magicznych ziem było ważne, tak samo jak protekcja Londynu nad swymi mniejszymi krewnymi. - Odpowiada. Wierzę, że doskonale sprawdzisz się jako koordynatorka - odparła w końcu, dalej lekko uśmiechnięta, choć grymas ten nie docierał do czerni oczu. Na ramiona madame Mericourt spadło wiele obowiązków, dokładała sobie właśnie kolejny, będący jednak przy tym możliwością osiągnięcia sukcesu. Umocnienie Londynu jako stolicy magicznej kultury można było osiągnąć tylko takimi pozornie niewielkimi krokami. Primrose zdawała się to rozumieć, uderzyła więc z propozycją współfinansowania i organizacji w odpowiednie miejsce.
- Sierpień to zdecydowanie za wcześnie - odpowiedziała, wypijając kieliszek wina do końca. Odstawiła go na stolik i poprawiła rozcięcie sukni, by nie obnażyć pończoch. - Pełna jesień z kolei to czas największych premier nowego sezonu. Myślę, że balet wychwalający siłę magicznych hrabst można potraktować jako pewnego rodzaju preludium do już zaplanowanych sztuk. Połowa lub koniec września brzmi jak dobry termin. Czas przygotowań będzie dość krótki, ale jeśli zaczniemy od zaraz, zdążymy - raczej zdecydowała niż zaproponowała, nie wyobrażała sobie, by zdołały dopiąć przedsięwzięcie na ostatni guzik już w ciągu nadchodzącego wielkimi krokami miesiąca, zwłaszcza, gdy pierwsza jego połowa skupi się na celebracji Festiwalu Lata. - Od czego powinnyśmy zacząć? Jakimi kwestiami powinnam się priorytetowo zająć? - spytała, w końcu to Primrose prowadziła ten charytatywny projekt.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Gabinet Karmazynowy [odnośnik]01.09.23 11:53
Wolała nie wspominać feralnego spotkania, gdzie Madam zachowywała się niczym opętana i tak najprawdopodobniej było. Nie uznała tego, że źle postąpiła, nie siląc się na słowo przepraszam za zniszczenia jakie spowodowała. Primrose kładła to na karb niepoczytalności i zachłyśnięcia się potęgą jaką otrzymała. Nie dało się jednak tym wytłumaczyć braku klasy, jakim się wykazała nie racząc wysłać nawet listu z przeprosinami, nawet jeżeli nie miały być szczere. Nie z tym jednak tematem przyszła do Namiestniczki, więc nie miała zamiaru go teraz wyciągać na powierzchnię. Miała interes do ubicia, który był o wiele ważniejszy od zachowania czarownicy i jej obycia. Względem prowadzenia przybytku oraz działań na terenie Londynu, nie miała zamiaru robić niczego bez zgody czarownicy, była osobą decyzyjną i o wiele lepiej orientowała się w temacie baletu. Lady Burke miała wizję, ale to Deirdre posiała potrzebne umiejętności i wiedzę, z których chciała skorzystać. Wbrew temu co o niej mówiono, nie pozjadała wszystkich rozumów i nie uznawała swojej osoby za wszechwiedzącą. Uznawała autorytety, nawet jeżeli nie przepadała za nimi jako osobami. -Jestem świadoma, że sztuka rządzi się swoimi prawami, o których nie mam pojęcia, dlatego zdaję się na twoje umiejętności oraz wiedzę, których mi brak w tym zakresie. Zależy mi jedynie, aby widz zrozumiał to co widzi. - Nie miała styczności dużo z artystami jako takimi. Jej świat obracał się wśród artefaktów, które choć pięknie nie raz wykonane, miały jeszcze inne zadanie poza tym, aby zachwycać i pobudzać estetykę. -Brzmi to jak dobry człowiek to takiego zadania. - Wierzyła, że w tym zakresie Madam najlepiej, aby sam podjęła decyzję wiedząc jaki jest cel całego przedsięwzięcia. -Zgadzam się, że kontakt z mediami będzie niezbędny. - Kiwnęła nieznacznie głową. -Pan Sallow może się tu okazać niezwykle pomocy, pozwolę sobie na bezpośredni kontakt z nim. - Mówiąc to wyciągnęła z podręcznej torebki notes oraz pióro. Wszystko co do tej pory powiedziały zapisała eleganckim, lekko pochyłym charakterem pisma. To dokładało jej obowiązków, ale podobnie jak Śmierciożerczyni, dostrzegała w tym wizję sukcesu i kolejnych możliwości w przyszłości. Działania jakie podejmowały miały mieć dalekosiężne skutki. -Doskonale. - Skomentowała jedynie zgodę kobiety na współpracę, gdzie lady Burke będzie koordynować działania. Coraz lepiej odnajdywała się w takich zadaniach. Pamiętała swoje pierwsze kroki w postaci koncertu charytatywnego, później paczek świątecznych i jadłodajni w Durham, następnie odnowa ochronki na ziemiach rodowych i wsparcie działań w Warwick. Teraz zaś zajmowała się stworzeniem licznych jarmarków, którym przyświeca ten sam cel, a zwieńczony zostanie sztuką. Nadal też czuwała nad kopalnią i jej rozwojem, niedługo miała ocenić jakość rudy wydobywanej z trzewi gór. -Wrzesień w takim razie. - Nie miała zamiaru się kłócić odnośnie terminu, tylko dostosować się do możliwości. Wiedziała, że przyszła z tym dość późno i spodziewała się odmowy, którą przyjęłaby z pokorą. Zamknęła swój notatki. -Zostawiam po twojej stronie kontakt z reżyserami oraz aktorami i tancerzami. Bardzo proszę o ustalenie z nimi terminu premiery, kiedy będziemy to znać, będę mogła skontaktować się z panem Sallowem odnośnie reklamy w mediach. W międzyczasie doślę wszelkie zapisy nutowe oraz dokumentację związaną z muzyką i tańcami poszczególnych hrabstw, wtedy będę prosić o stworzenie wstępnego zarysu harmonogramu wydarzenia. Po tym, będziemy mogły zająć się już planowaniem bezpośrednio tego co będzie dziać się w przerwach między kolejnymi występami. - Sięgnęła po kieliszek i również dopiła wino. -Ostatnia sprawa. Lady Travers zasugerowała kontakt z panią Sallow, jako śpiewaczka mogłaby również przygotować  repertuar i wystąpić z pieśnią typową dla jakiegoś hrabstwa. Czy to właściwe posunięcie i czy nie stałoby w kontrze do twoich działań? - Nie wiedziała w jakich relacjach jest Deirdre z artystką, a nie chciała też wtrącać się jej pracę czy zamysł wizji tego artystycznego wydarzenia.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Gabinet Karmazynowy - Page 3 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Gabinet Karmazynowy [odnośnik]04.09.23 10:58
Wpłynięcie na to, co rozumiał widz, było trudniejszą sztuką niż mogłoby się wydawać, ale Deirdre nie wyprowadzała Primrose z błędu. Doceniając swobodę i uprzejmość, z jaką kontynuowała rozmowę, umiejętnie serwując komplementy, wybrzmiewające jeszcze okazalej w kontrze do skromności. Fałszywej, wiedziała o tym, miała przed sobą arystokratkę, a te przecież od najmłodszych lat szkolono do wrażliwości na sztukę. Burke'owie zapewne przykładali do tego mniejszą wagę niż chociażby Fawleyowie, lecz i tak Primrose posiadała większe doświadczenie w kontakcie ze sztuką. Z artystami - faktycznie mniej, dlatego Mericourt czuła sie pewnie, oferując swe usługi w tym zakresie. Z zadowoleniem przyjęła też drobiazgowość szlachcianki, zapisującej najważniejsze punkty spotkania. Uśmiechnęła się lekko, nostalgicznie, widząc notatnik oraz zapisywane perfekcyjnym pismem stronice - wyglądała podobnie podczas swej ministerialnej kariery, zawsze rzeczowa do bólu, konkretna, godna zaufania, wypełniająca swe obowiązki co do cala, zawsze z pergaminem u boku, by nic nie umknęło jej uwagi. - O tak, Cornelius bez wątpienia okaże się pomocny. Wpłyń jednak na niego, by nie przesadził - zawiesiła głos, wyłapując spojrzenie lady Burke. - To będzie eleganckie wydarzenie, musi być owiane nutką tajemniczości. Informacje o finałowym spektaklu powinny być zdawkowe, unikałabym też prostego reklamowania - wypowiedziała to słowo z lekkim zniechęceniem, nie lubiła go. Kojarzyło się jej z przekupkami, przekrzykującymi się na jarmarkach albo gazeciarzami stojącymi na rogach ulic, zachęcającymi do kupna nowego egzemplarza Czarownicy. - Informacje w lokalnych gazetach w działach kulturalnych wystarczą. Może estetyczne plakaty rozwieszone w ważnych miejscowościach hrabstw, biorących udział w inicjatywie. Nic więcej, nie zależy nam przecież na tym, by do La Fantasmagorii zbiegł się tłum. I tak nie będzie ich stać na bilety - wyjaśniła beznamiętnie, płynnie przechodząc do kwestii ekonomicznych. - Bo miejsca na premierze powinny być wyselekcjonowane i ograniczone. A sam wieńczący balet - jednorazowym wydarzeniem, spektakl a potem całonocny bankiet - zaproponowała, ciekawa, jak lady Burke widziała ten wieczór. Egalitarny - czy elitarny? Można było zaplanować kilkanaście wejściówek dla przedstawicieli hrabstw, ale nic więcej. - Pieniądze z biletów wspomogłyby działania charytatywne w wybranych przez ciebie regionach - dodała, to wydawało się oczywistym i korzystnym rozwiązaniem.
Wysłuchała wytycznych brunetki z uwagą, nie musząc ich jednak zapisywać - pamięć miała doskonałą, wyszkoloną nie tylko wymagającą pracą w Ministerstwie Magii, w dyplomacji, gdzie notowanie nie należało do mile widzianych czynności podczas kameralnych spotkań, ale także karierą w Wenus. - Termin premiery ustalimy dopiero po otrzymaniu wszystkich materiałów, zgromadzeniu artystów oraz wstępnych rozmowach z Philippem Caldwellem, to jemu powierzę reżyserską opiekę nad spektaklem - poinformowała, pewna, że lady Burke terminowo wywiąże się z wszelkich zobowiązań. - Poza tym - to dobry plan pracy. Widzę, że rzeczowe podejście do wyzwań oraz niezwykła pracowitość płynie we krwi każdego z twojej rodziny. Z twoimi braćmi i pozostałymi krewnymi również współpracowało mi się niezwykle owocnie - uśmiechnęła się lekko, lecz oczy dalej pozostały chłodne i puste. Z Burke'ami działała zarówno oficjalnie, jak i prywatnie, teraz, jak i przed laty. I pomimo dość specyficznych wspomnień lubiła ich towarzystwo, nawet, jeśli lorda nestora pamiętała przecież nago. Prawdziwy profesjonalizm można było poznać właśnie po zachowaniu w takich sytuacjach. - Co do Valerie: ma niebywały talent, mogłaby uprzyjemnić swym głosem bankiet po spektaklu, lecz nie umieszczałabym jej w segmentach baletu dotyczących hrabstw. Nie jest chyba szczególnie związana z żadnym z nich, nie zasłynęła z wykonań regionalnych pieśni. Jest celebrytką, mogłaby więc przyćmić resztę artystów i skupić uwagę na sobie, zamiast na tym, co chcemy przekazać tą inicjatywą - powiedziała w zamyśleniu, ceniła Vanity, ale w tym przypadku jej osoba mogłaby wprowadzić zbyt wiele zamieszania. Miała nadzieję, że Prirmose to zrozumie. - Listy od ciebie, Primrose, w najbliższym okresie będą dla mnie priotytetem, tak samo jak spotkania. Nie wahaj się więc pisać z każdą drobną rzeczą, lubię być na bieżąco. Ja również będę informować cię o postępach w przygotowaniu spektaklu.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Gabinet Karmazynowy [odnośnik]20.09.23 12:16
Przyświecała jej idea, ale również pragmatyzm. Wiedziała do jakiego celu dążyła i choć oprawa miałaby piękna oraz pociągająca, musiała mieć też konkretny przekaz. Podprogowy, wskazujący w jakim kierunku należy zmierzać i odstępstwa będą źle widziane. Wcześniej nie sądziła, że nauki lawirowania w świecie gier salonowych będą jej przydatne. Jako dziecko Durham kochała jego dzikość oraz chłód wyobrażając sobie, że z rozwianym włosem będzie jeździć konno po jego wzgórzach. Rzeczywistość wszystko zweryfikowała. Oto siedziała w gabinecie, schludna, spokojna z notesem w dłoni załatwiająca kolejne sprawy. Matka dobrze ją przygotowała do tej roli, chociaż młoda latorośl długo się buntowała i stroszyła piórka kiedy czegoś jej zabroniono. Ojciec zaś pokazał co to znaczy być członkiem rodu Burke i nosić dumę niczym własną zbroję.
-Zgadzam się. -Pokiwała głową na słowa czarownicy. -Nie chcemy, aby przyjęcie to zostało odarte ze swojej tajemniczości i elegancji. - Doskonale rozumiała co miała na myśli kiedy wspominała o reklamowaniu. Pan Sallow na pewno miał talent, ale również potrafił dać za dużo, co niszczyło efekt. Wielkie zaangażowanie ciągnęło czasami za sobą zbyt wielkie zamieszanie. Zastanowiła się nad kolejną propozycją Madam, ponieważ miała podobną wizję. Chciała, aby to było jednorazowe wydarzenie, jednak pragnęła, aby wzięli w nim udział nie tylko włodarze hrabstw, ale też ci, którzy im pomagali, jak chociażby zarządcy głównych miast czy burmistrzowie z rodziną. To zbuduje im poczucie przynależności, zostaną wyróżnienie, będą czuć wdzięczność. Należało zrobić to mądrze. -Plakaty może stworzyć artysta, który dzięki temu będzie mógł wykorzystać swoje dzieło w portfolio czy przy prezentacji w innym miejscu swoich dzieł. - Należało łączyć wiele w jednym. Jeżeli malarz lub malarka zyska na tym rozgłos, to ponownie będzie bardziej wdzięczna i skora do współpracy później. Należało zbudować kolejne kontakty i siatki powiązań, dzięki którym mogli się rozwijać. -Zdecydowanie ma być to elegancki wieczór, zwieńczenie wielotygodniowej pracy. Zależy mi na tym, aby pojawili się też przedstawiciele lokalnych władz danego hrabstwa, poza rodzinami pod których pieczą się one znajdują. Burmistrzowie wraz z małżonkami. Dzięki temu poczują się docenieni, a po wszystkim będą mogli opowiadać o tym co zobaczyli. Ogromne wyróżnienie nie pozostanie bez echa. - Kolejne uwagi, sugestie i propozycje zapisywała starannie w notatniku, aby żadna myśl jej nie uciekła. Uniosła spojrzenie na kobietę, kiedy ta wspomniała jej braci oraz kuzynów. To prawda, mieli smykałkę do interesów. Kiedy otwierali sklep, wielu patrzyło na nich krzywo twierdząc, że arystokrata nie powinien kalać się kupiectwem. Upór Burke sprawił, że nie zważali na te kąśliwe komentarze, a teraz mogli się rozwijać i wybijać ku szczytom. -Dziękuję za tę pochwałę w imieniu swoim oraz mojej rodziny. - skinęła nieznacznie głową, po czym powróciła do dalszego notowania. Przy nazwisku pani Sallow zrobiła adnotację o bankiecie, wiedząc, że będzie musiała wysłać list proponując jej współpracę i występ w trakcie spotkania po balecie. -Słuszna uwaga. - Nie chcieli, aby to był wieczór artystki, jego przekaz miał być zupełnie inny. Kiedy upewniła się, że wszystko zostało powiedziane i zanotowane, mogła odłożyć pióro na bok. -W takim razie, mamy wszystko ustalone. Wiemy co robić. Przygotuję listę utworów, zbiorę nuty i prześlę do ciebie. Omówię elegancki artykuł na temat wydarzenia oraz pozyskam artystę do stworzenia plakatów. Skontaktuję się też z panią Sallow odnośnie jej występu w trakcie bankietu. Balet oraz jego oprawę pozostawiam w twoich rękach. - Zamknęła notatnik i powoli wstała ze swojego miejsca. -Dziękuję za to spotkanie. Podejrzewam, że nasze działania zaowocują wspaniałym wydarzeniem. - Mówiąc to podała Deirdre dłoń. W końcu zawarły umowę i porozumienie, a to należało przypieczętować pewnym gestem.

zt x2



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Gabinet Karmazynowy - Page 3 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Gabinet Karmazynowy [odnośnik]02.07.24 15:58
| 4 X

Potrzebowała pomocy - i czuła się z tym bardzo niewygodnie. Rozmowa z Ramseyem zaszczepiła w niej nie tylko wiele wątpliwości, ale i głębokie złoża motywacji: powinna dowiedzieć się, co dokładnie działo się z bliźniętami. Sprawdzić, czy ich szaleńcze wybuchy mocy spowodowane były czymś konkretnym czy po prostu powiązane były z ich wyjątkowym pochodzeniem. Czy to wróg obarczył ich pewnego rodzaju klątwą? A może ta spadła na nich naturalnie, kumulując się w ich żyłach razem z mroczną magią, pochodzącą z ciał ich rodziców? Nie miała pojęcia, niepokoiły ją zachowania dzieci, zwłaszcza teraz, gdy nagle, z powodu katastrofalnego zniszczenia Białej Willi, znalazły się wśród innych ludzi, w pełnym służby Chateau Rose. Do tej pory żyły bezpiecznie w samotni, jaką była posiadłość na Wyspie Sheppey; oprócz opiekunki i matki nie spotykały zbyt wielu czarodziejów - przez ostatnie tygodnie narażono ich na kontakt z dziesiątkami obcych osób. W tym z ich przyrodnim bratem; niemal równolatkiem, niezwykle podatnym na ewentualne wybuchy czarnej magii. Deirdre wolała nie myśleć, co stałoby się, gdyby podczas niewinnej walki o ulubioną zabawkę Marcus nie wytrzymałby napięcia i po prostu siłą swej nie-aż-tak-niewinnej woli złamałby Evanowi kark. Od ponad miesiąca nie stało się nic złego, lecz przecież nie mogła ciągle udawać, że sytuacja jest pod kontrolą. Nie, kiedy wiedziała, że bliźnięta skrywają w drobnych ciałkach nieprzewidywalną siłę. Okazywaną łagodniej niż przed kilkoma miesiącami, nikt nie stracił życia, lecz czasem cienie Myssleine i Marcusa rosły nad kołyskami do nienaturalnych rozmiarów. Musiała zapobiec eskalacji ich mocy - i upewnić się co do jej pochodzenia.
Zamierzała zwrócić się do Macnaira, wiedziała jednak, że ten, jako Śmierciożerca, ma ważniejsze sprawy na głowie. Nie czułaby się też na tyle komfortowo, by obnażyć mu całą prawdę o pochodzeniu przeklętego potomstwa. Lubiła go, ceniła, podejrzewała jednak, że krotochwilna natura przysporzyłaby jej pewnego dyskomfortu - a na takowy nie miała w tym trudnym momencie sił. Zbyt wiele przeznaczyła ich na odbudowę Londynu, służbę Czarnemu Panu i grzeczną egzystencję w Chateau Rose. Potrzebowała niezależnej opinii. Kogoś zaufanego, doświadczonego - i także łatwego do ewentualnego usunięcia. Gudrun Borgin spełniała te warunki. Dyskretnie rozpuściła wici, dowiadując się o jasnowłosej czarownicy wiele dobrego. Kompetentna, dyskretna, zdecydowana. Silna. Z nazwiskiem otwierającym wiele drzwi. Współpracująca z Burke'ami. Tak, jej mogłaby zaufać - a w razie problemów szybko pozbyć się problemu.
Długo nie namyślała się nad listem, równie szybko - otrzymała na niego odpowiedź. Wiedziała więc, że panna Borgin pojawi się na umówionym spotkaniu punktualnie. Mogła więc, korzystając z pomocy opiekunki, zabrać dzieci z Kent do La Fantasmagorii. Na razie bawiły się niewidoczne w pokoju obok; w gabinecie była sama, wykorzystując chwile oczekiwania na nadrobienie zaległej korespondencji. Właśnie kreśliła list do lorda Croucha, gdy odźwierny La Fantasmagorii zapukał lekko do drzwi, zapowiadając przybycie czarownicy. Wprowadził ją do gabinetu od razu i dyskretnie zniknął za progiem, zostawiając czarownice same.
- Panno Borgin - powitała ją zdawkowo, nie podnosząc na razie wzroku znad piętrzącej się na biurku korespondencji. Dokończyła ostatnie dwa zdania listu, po czym złożyła zgrabny podpis i odłożyła pergamin na stertę kopert. Dopiero wtedy podniosła wzrok znad blatu, mierząc postawną czarownicę spokojnym spojrzeniem. Chłodnym, oceniającym, bezbarwnym. Jej lekko skośne oczy były niepokojąco czarne, źrenica zlewała się z tęczówką. - Dziękuję, że zgodziła się panna na spotkanie - zadeklamowała, lecz w jej spojrzeniu nie było ani śladu wdzięczności czy uniżoności, jedynie beznamiętność. Może - odrobiną zaciekawienia. Odłożyła magiczne pióro na miejsce i wygodniej oparła się o fotel, machinalnie poprawiając ciężkie kolczyki z rubinami - niczym krople krwi zwisające z jej uszu. Swobodnym gestem wskazała fotel naprzeciwko. - Jakie ma panna doświadczenie w klątwach nałożonych na ludzi? - spytała od razu, przechodząc do konkretów. Ceniła je, ba, wręcz hołubiła. - I czy mogę pannie zaufać? Wolałabym uniknąć kłopotliwego wymuszania dyskrecji. Przysięga Wieczysta bywa problematyczna - dodała nagle lżej, w kontrze do ciężaru powiązanego z jej słowami. Groźbami? Propozycjami? Nie odrywała czujnego wzroku od jasnego lica czarownicy. Posągowo intrygującej, budzącej zaufanie, ale i ciekawość. Nie zamierzała dawać jej taryfy ulgowej - skoro zamierzała jej zaufać w tak wrażliwej sprawie, oczekiwała pełnego zaangażowania. I otwartości. Gdyby teraz zażyczyła sobie ostatecznej obietnicy: czy Borginówna uciekłaby? Nie wygladała na tchórza.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Gabinet Karmazynowy [odnośnik]04.07.24 18:47
Przeczytała list pięć razy, choć zazwyczaj starczały jej dwa-trzy. Była to rozsądna ilość przy upewnianiu się co do spójności i wiarygodności listu, wystarczająca do odsiania - tych teraźniejszych oraz przyszłych - zwidów, które mogłyby wypaczyć wiadomość. Niewystarczająca jednak w tym przypadku. Gudrun po raz ostatni rozwinęła niewielką rolkę pergaminu, upewniając się, że wyłowiła z niego każdą skrytą wśród oficjalnych i grzecznościowych formułek, potencjalnie ważną informację. Zawiesiła jeszcze raz spojrzenie na nazwisku Mericourt, obcobrzmiącym, którego skojarzenie za pierwszym razem zajęło jej zdecydowanie zbyt długą sekundę, by po tym natychmiast wywołać niewielki ścisk w żołądku. Ścisk ni to ekscytacji, ni to przestrachu. Starała się nad tym zbytnio nie rozwodzić, kurczowo chwytając swe pióro i przywołując Huginna. Ostrożnie nabrała atramentu. Lady Meri… Nie, nie lady. Zmarszczyła brwi. Jakie tytuły właściwie przysługiwały namiestnikom? A może wystarczała sama nazwa funkcji? Namiestniczko Mericourt… Pokręciła głową, po czym odrzuciła już zapisaną kartkę. Sięgnąwszy po nową, cichutko westchnęła. Wraz z nabywaniem coraz to wyżej postawionych klientów, nieznajomość savoir-vivre’u coraz mocniej dawała się we znaki. Albo to umysł pierwszy raz od dawna nie spięty, a stremowany płatał jej figle i kurczowo wieszał drobnostek. Zacisnęła mocniej palce na piórze. Krótkie, grzeczne Pani w zupełności wystarczy.
Krótkie “Pani”, zwyczajowa skrupulatność, chłodny profesjonalizm, uważne spojrzenie oraz nagromadzona latami wiedza starczy. M u s i starczyć. - przekonywała się w myślach, kierując się żwawym krokiem ku Fantasmagorii. Wzniecony przez kometę pył już opadł. Mżawka delikatnie obmywała cudem ocalone budynki oraz wyciągnięty z głębi szafy cienki płaszcz. Gudrun podniosła kołnierz, starając się zbytnio nie rozglądać po mieście. Gruz znikł już z tych ulic, dzięki czemu nie musiała już tak uważnie patrzeć pod nogi, równocześnie jednak odsłonił luki po zawalonych kamienicach. Nie zamierzała dać im się rozproszyć. Nie dziś.
Zdecydowanym ruchem poprawiła zapięcia przetartych rękawiczek, musnęła opuszkami palców, jak zawsze skryte w połach ciężkiej spódnicy, tamaryszkowe drewno i po namyśle zdjęła fedorę. To wszystko, by wreszcie przekroczyć próg La Fantasmagorie. Pięć minut przed czasem. Na tyle, by swym przedwczesnym przybyciem nie sprawić nikomu problemu, ale równocześnie trafić do karmazynowej komnaty rzeczywiście o czasie, wliczając w to odprowadzanie przez odźwiernego.
Bez słowa wsunęła się do gabinetu. Soczysta czerwień biła zewsząd, ledwie stonowana ciemnym drewnem i… Gudrun odwróciła wzrok od prężących się za namiestniczką lwic. Ich złote ciała lśniły w półmroku, drżały gotowe do skoku, wprawione w ruch nie przez magię, a pędzel twórcy. Ruchome na niby, igrały ze zmysłami odbiorcy. Gudrun już miała ich dosyć. Postawiona przed wyborem wolała bezdenne spojrzenie Mericourt. Absorbujące, nieodgadnione i wręcz bezduszne przywoływało wspomnienia pierwszej, nie samotnej konfrontacji z plagą koszmarów. Obraz źrenic bezlitośnie pochłaniających całą resztę gałki ocznej. Pustych oczodołów Hectora. Zamrugała. Teraz, było inaczej. Dojmująca czerń karnie trzymała się linii tęczówek.
Skinęła głową, przyjmując podziękowania i przerywając przeciągający się kontakt wzrokowy. Jak dotąd trwała w ciszy, zaintrygowana ostrożnie badała teren. Oschły i konkretny. Na szczęście. Ramiona minimalnie się rozluźniły. Oczy zmrużyły w charakterystycznym dla Borgin, niesięgającym ust uśmiechu.
Pięć lat w zawodzie — rzuciła wpierw suchą daną. Długo jak na to, że nie skończyła jeszcze nawet dwudziestu pięć lat, śmiesznie krótko w porównaniu do stażu większości klątwołamaczy. Zdawała sobie z tego sprawę, lecz wstrzymywała przed dalszym się tłumaczeniem. Mericourt, choć stanowiła esencję klasy i elegancji, zdawała się wysławiać bardziej, jak generał niż mecenaska sztuki. Gudrun więc instynktownie się do tego dopasowywała. — Klątwy osobiste stanowią istną plagę na Nokturnie i w wyższej śmietance towarzyskiej, były więc pierwszym rodzajem klątw, których zdejmowaniem się zajęłam — kontynuowała swym monotonnym głosem, niespiesznie siadając na wskazanym fotelu. Przyzwyczajona do górowania nad większością czarodziejów, wolała stać. Nie dawała jednak tego po sobie poznać. — I nie da się ukryć, nadal zdejmuję głównie je i to w nich się wyspecjalizowałam. — Wstrzymała się przed wzruszeniem ramionami. — Bank Gringotta zazwyczaj przejmuje najciekawsze przypadki przeklętych katakumb bądź artefaktów, nim choćby najmniejszy portowy szczur zdąży pisnąć.A ludzie sami przychodzą, zupełnie jak pani. Ostrożnie zerknęła na rozmówczynię. Z żywymi dowodami na pik ludzkiego okrucieństwa i kreatywności. Zagadkami cierpliwie czekającymi na rozwiązanie. Niewielkie zmarszczki mimiczne w kącikach oczu się pogłębiły.
By zaraz zniknąć. Bladoniebieskie spojrzenie tchnęło chłodem. Rysy Gudrun nie wyostrzyły się w napięciu, lecz wygładziły. Blada twarz niespiesznie przemieniła w sztywną, beznamiętną maskę, zza której nie miało prawa wyzionąć ani zdumienie, ani strach, ani paląca ciekawość. Jedynie spokój i opanowanie. Przysięga wieczysta. Wielu zdesperowanych klientów się jej domagało, lecz niewielu było gotowych jej dopełnić. I coś Gudrun podpowiadało, że do tych niewielu należało zaliczyć Namiestniczkę.
Zapewniam, że nie zawiodę już powierzonego zaufania — odparła, tak samo jak poprzednio, monotonnym głosem. Nie zawiodłam poprzednich klientów… Gdybym była niegodna twego zaufania, przecież byś mnie nie zaprosiła - dała sobie chwilę w poszukiwaniu kolejnego odpowiedniego argumentu. — Dokonanie tego byłoby z mojej strony skrajną głupotą. Z kolei zobowiązywanie się przy każdym zleceniu przysięgą wieczystą, niesłychaną lekkomyślnością. — Uniosła świdrujące spojrzenie na rozmówczynie. Minimalnie przechyliła głowę. — Którą jednak możnaby uzasadnić wyjątkowymi okolicznościami oraz załagodzić możliwością uprzedniego zapoznania się z treścią obietnicy. — Wbrew rozsądkowi, w imię czy to palącej ciekawości, czy to lęku przed utratą liczącego się klienta, ostrożnie wystawiła propozycję na stół.
Gudrun Borgin
Gudrun Borgin
Zawód : łamaczka klątw
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Umysł będzie swoją ostatnią przeszkodą
OPCM : 24 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3 +3
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11766-gudrun-laerke-borgin#364882 https://www.morsmordre.net/t11825-huginn#365040 https://www.morsmordre.net/t12386-gudrun-laerke-borgin#381258 https://www.morsmordre.net/t11870-skrytka-bankowa-nr-2550#366769 https://www.morsmordre.net/t11826-gudrun-l-borgin
Re: Gabinet Karmazynowy [odnośnik]07.07.24 17:33
Posągowa kobieta przekraczająca próg jej gabinetu naprawdę się jej spodobała. Nawet wizualnie, choć Gudrun znacząco wykraczała poza zwykłe, filigranowe ramy kobiecej urody, doceniane w Wenus - a to właśnie tam Deirdre uczyła się definicji piękna. Jasne włosy, jasne spojrzenie, jasna cera, czyste rysy: wszystko to nadawało Borginównie nieco przytłaczającego uroku, zapewne zniechęcającego mężczyzn, na namiestniczkę działając jednak zdecydowanie pozytywnie. Z wyprostowanej sylwetki łamaczki klątw biła pewność siebie; pewien rodzaj monumentalnego spokoju, który budził zaufanie.
Słusznie? Tego jeszcze nie wiedziała, krótkim skinięciem głowy przyjmując konkretne referencje. Pięć lat nie wydawało się imponującym doświadczeniem, przynajmniej nie dla postronnej osoby, Deirdre wiedziała jednak jak nikt inny, że czasem wystarczyło dwukrotnie mniej, by sięgnąć po to, co najcenniejsze. Kim była ona sama pół dekady temu? Pod kim wtedy leżała na satynowej pościeli, bezbronna, bez sykla przy duszy, z życiem zniszczonym ręką odrzuconego mężczyzny? Wyczołgała się z gruzów, wydrapała drogę na zewnątrz - korzystając z hojnej pomocy Tristana, to jednak próbowała pominąć w odrestaurowanej wersji własnej historii - i teraz mogła cieszyć się nie tylko luksusami i szacunkiem, ale przede wszystkim zyskaną wiedzą. Siłą. Ta mogła drzemać również w magicznej aurze siedzącej naprzeciw niej łamaczki klątw. Spokojnej, konkretnej; nie próbowała zmieniać toru rozmowy, nie sięgała po tanie chwyty rozluźniające atmosferę, nie próbowała się Śmierciożerczyni przypodobać - i wszystkie te negatywy sprawiały, że Deirdre postanowiła obdarzyć kobietę kredytem względnego zaufania.
- Spotkała się panna z klątwą, której nie zdołała zdjąć? Lub zapobiec jej skutkom? - znów pytała, rzeczowo, faktycznie - nieco po żołniersku, nie musiała przecież oczarowywać Gudrun, zabawiać jej ani uprzyjemniać spędzanego wspólnie czasu. Chciała wiedzieć, czy Borginówna potrafiła sprostać wyzwaniom - ale też, czy miała w sobie na tyle pokory, by przyznać się do ewentualnych braków. Zamierzała powierzyć jej na kilka chwil życie i zdrowie swych dzieci, nie chciała ryzykować z aroganckim podejściem kogoś przekonanego o własnej nieomylności. Je łączyła jednak zazwyczaj z mężczyznami; z śmiałymi łamaczami pewnymi, że każde ich działanie przyniesie oczekiwany rezultat, usłużnie ustępujący ich woli. Czarna magia była zbyt kapryśna, by móc sobie na takie przewidywania pozwolić - sama nie znała się na klątwach, nie zamykała rozbuchanej potęgi w przedmiocie, szanowała więc osoby potrafiące poskromić tak intensywną magiczną projekcję, o ile podchodziły do tego zmagania z odpowiednią dozą ostrożności.
Podobną do tej, z jaką Gudrun przyjmowała propozycję złożenia wieczystej przysięgi. Dostrzegała jej wahanie, zdziwienie, może i zawód podobną zagrywką - lecz przede wszystkim w oczy rzucał się brak przerażenia i gwałtownego zaprzeczenia. Nie uciekała przed tą opcją, zdawała się mieć niewiele do ukrycia. I wiele do stracenia. Gudrun nie była głupia, gdyby taka łatka do niej przylgnęła, Mericourt nigdy nie wystosowałaby listu w jej stronę.
- Doskonale - podsumowała powoli, wieloznacznie, nic jednak na jej pozbawionej uśmiechu twarzy nie wskazywało na taki stan ducha i okazywany zachwyt. - Właściwie złamanie Wieczystej jest mało satysfakcjonującą opcją. Zwykła śmierć bywa mało spektakularna, nie sądzi panna? - zagadnęła jeszcze tym samym tonem, jakby pytała o refleksje na temat londyńskiej pogody. Znów - nie była to naiwnie rzucana groźba; Deirdre nie musiała się na nie porywać, coraz bardziej świadoma swych wpływów. I opinii, które krążyły o jedynej Śmierciożerczyni, równie tajemniczej, co niepokojącej. Na razie łaskawie rezygnującej z próby magicznego powiązania losu Borginówny z jej lojalnością. Z łatwością mogłaby rozerwać ją na strzępy, gdyby tylko zaszła taka potrzeba. Byłoby to przyjemniejsze od świadomości, że ta wyzionęła ducha łagodnie, w jakiejś rebelianckiej norze, chcąc zyskać dla siebie...właśnie, co? Gudrun wydawała się zbyt sprytna, by sprzymierzać się z przegranymi. - Dobrze - więc przejdźmy do konkretów - przechyliła głowę nieco w bok, dalej wpatrując się w Gudrun z taką samą intensywnością. Widmo Wieczystej Przysięgi rozmyło się i zniknęło, pozwalając skupić się na celu tego spotkania.
- Chciałam upewnić się, że pewne dziecko nie zostało przeklęte. Dwuletnie. Czasem wydaje się...opętane - zamilkła, pierwszy raz przenosząc wzrok gdzieś w bok, na zasłonięte grubymi zasłonami okno. Na razie serwowała detale z przesadną ostrożnością, w domyśle pozostawiając resztę pytań. Co Gudrun musiała wiedzieć, by zająć się tą sprawą? Czego potrzebowała? Miała nadzieję, że wyczyta je z jej spojrzenia, gdy powracała do niej wzrokiem. Nieco normalniejszym, łagodniejszym, chociaż dalej dalekim od przyjaznego.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Gabinet Karmazynowy [odnośnik]09.07.24 3:53
Ostrożnie rozłożyła się w fotelu. Chłód aksamitnego obicia przyjemnie przenikał przez materiał koszuli. Lekka, lecz pewna konstrukcja pod wpływem ludzkiego ciężaru nie odezwała się choćby najcieńszym piskiem, nie mówiąc już o nawet o przyjaznym trzeszczeniu, tak charakterystycznym dla krzeseł na wyposażeniu Kamienicy Pod Ramorami. Gudrun złapała się na chęci zdjęcia rękawiczek i muśnięcia opuszkami palców podłokietników z ciemnego drewna, wyrzeźbionego równie misternie co nogi namiestniczki biurka namiestniczki. Prędko się jednak powstrzymała, opuszczając złożone dłonie. Wszechobecna woń opium oraz czujne, elektryzujące spojrzenie Mericourt starczało. Nie musiała sięgać po inne bodźce, by mocniej zakorzenić się w rzeczywistości. By utrzymać skupienie oraz trzeźwy ogląd sytuacji.
By nie dać się przytłoczyć napierającym ze wszystkich stron bogatym zdobieniom, krwistej czerwieni i lepkiemu półmrokowi.
Zdjęłam wszystkie, choć… — Uniosła lewy kącik ust, w niewielkim, krzywym grymasie. Złamane kości, oparzenia, wybroczyny. Ich nabywanie nie należało do jej najprzyjemniejszych wspomnień. I tak miała szczęście, że porywając się na klątwy bez asysty jakiegokolwiek mentora, nie nabawiła się sinicy. A nasilenie się omamów wzrokowych czy raz nawet tych słuchowych - minimalnie zacisnęła szczękę - było jedynie chwilowe. — od niejednej, zwłaszcza w czasach gdy stawiałam swoje pierwsze kroki, dostałam rykoszetem — spokojnie kontynuowała, stopniowo rozluźniając zacisk i powracając do swego wyjściowego, beznamiętnego wyrazu twarzy. — za pierwszym bądź drugim podejściem. — Trzeci zazwyczaj był już tym udanym - tę informację, zachowała już jednak dla siebie, nie chcąc przekierować uwagi klientki na te jeszcze gorsze przypadki.
Ostatni raz, gdy ucierpiał na tym klient miał miejsce cztery lata temu trzy i pół, dokładniej rzecz ujmując, jednak szczodrze zaokrągliła ten czas do góry. — Klątwa zarówno niego, jak i z jego pierścienia została zdjęta, lecz metal obrączki rozpuścił się pod wpływem czarnej magii. — Mocniej się wyprostowała. Instynktownie zacisnęła lewą dłoń - tą dzierżącą różdżkę i przyjmującą na siebie wszystkie czarnomagiczne plugastwa i oparzenia - w luźną pięść. — Pozostała mu niewielka blizna na palcu i uraza do złota — ostrożnie rzuciła na koniec lekką, ledwo wyczuwalną przez monotonny głos, imitację żartu. — Zapewniam, jednak że dziś nie popełniłabym tych samych w gruncie rzeczy banalnych błędów. — Ponownie skupiła swe poważne i - szczególnie w kontraście do nieprzeniknionej czerni oczu śmierciożerczyni - niezwykle jasne spojrzenie na twarzy Mericourt. Wzięła cichy, głębszy wdech.
Wyjątkowo skomplikowany przypadek będzie co najwyżej skutkował wydłużonym czasem oczekiwania na zrealizowanie zlecenia — pewnie dopowiedziała. Po czym zawahała się na mikrosekundę. — W najgorszym scenariuszu moją rezygnacją oraz darmową ekspertyzą, która może się okazać przydatna dla kolejnego klątwołamacza. Jednak szczerze wątpię, by wystąpiła taka konieczność. — Cień buty zabłysnął w bladoniebieskich tęczówkach.
Zaś co do skutków — mimo powoli narastającego i wołającego o odchrząknięcie drapania w gardle, gładko przeszła do kolejnego pytania. — Ukrócam bezpośrednie działania klątw Nie ważne jak poważne są niebezpośrednie konsekwencje ich przeżycia. Nie ważne jak okrutne jest życie p o. I ile razy będę musiała to powtarzać. I ile ludzi najchętniej, by mnie za tą niemoc znienawidziło. Przymknęła oczy. Nie zapeszaj. lecz nie cofam już poczynionych przez nie szkód. Jeśli o to pani pyta. — Nadstawiła ucha, w oczekiwaniu na reakcję, potwierdzenie, zaprzeczenie, cokolwiek.
Czekała bezwładnie niczym pionek oczekujący ruchu wrogiej królowej. Patrzyła pustym wzrokiem niczym porcelanowa lalka na satynowej poduszce, pozostawiona sam na sam z obcym dzieckiem. Czy zdejmie z półki, czy zostawi? Czy wsadzi do łóżeczka, czy rozsadzi o kuchenne kafelki? Decyzja została podjęta. Zagrożenie odegnane, lecz stężała maska nie skruszała. Nie od razu. Lewy kącik ust minimalnie drgnął ku górze. — Nic dziwnego, w ostatnich czasach niezwykle spowszechniała — szeptem skomentowała. A może zażartowała? Sama nie potrafiła tego stwierdzić, odrobinę gubiąc się w beznamiętności własnego głosu i chłodzie spojrzenia.
Swojego? Mericourt? Mrugnęła, dopiero teraz zorientowawszy się, że nie oderwała wzroku od namiestniczki i jej kocich, hipnotyzujących oczu już od dobrych kilku minut. I nawet niespecjalnie miała na to ochotę. Odchrząknęła zakłopotana. Spojrzenia jednak nie odwróciła. Nie miała siły przeciwstawiać się przyciąganiu tych dwóch bezkresnych czarnych dziur. Jeszcze nie teraz.
By się co do tego przekonać, wystarczy jedno Hexa Revelio. Zdradzi nam ono czy dziecko zostało przeklęte — spokojnie odparła. Ostre rysy minimalnie złagodniały. Dziecko największa duma i skarb każdego rodzica. Pierwszy warty uderzenia cel. Delikatnie ujęła wciąż skrytą wśród połów spódnicy różdżkę. Może i nie pojmowała rodzicielstwa, rozumiała jednak potrzebę chronienia swych słabych punktów. — W żaden jednak sposób nie zdemaskuje faktycznego… opętania. — Pierwszy raz od kiedy się ujrzały, przez monotonię głosu przebiła się nutka zawahania. — Proszę wybaczyć, ale dwuletnie dzieci nie są zbyt praktycznym naczyniem dla potężnych dusz. Jakie konkretnie zachowania naprowadziły panią na ten trop? — Minimalnie zmarszczyła nos w skupieniu. Niektóre klątwy potrafiły wywoływać prześladowcze i intruzywne myśli (tylko jak te niby miałyby się objawiać u tak małego kaszojada?), wahania nastroju, zmiany charakteru oraz napady szału, przywołujące oczywiste skojarzenia z opętaniami. Czy miała do czynienia właśnie z takim przypadkiem? Ale, po cóż na Odyna, ktoś miałby nakładać na dziecko akurat taką klątwę? — I czy dostanie się w pobliże tego dziecka, będzie nastręczało dużych trudności?
Gudrun Borgin
Gudrun Borgin
Zawód : łamaczka klątw
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Umysł będzie swoją ostatnią przeszkodą
OPCM : 24 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3 +3
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11766-gudrun-laerke-borgin#364882 https://www.morsmordre.net/t11825-huginn#365040 https://www.morsmordre.net/t12386-gudrun-laerke-borgin#381258 https://www.morsmordre.net/t11870-skrytka-bankowa-nr-2550#366769 https://www.morsmordre.net/t11826-gudrun-l-borgin
Re: Gabinet Karmazynowy [odnośnik]10.07.24 17:54
Wbrew pozorom szczerze ceniła towarzystwo czarownic, choć oczywiście tylko tych wyjątkowego typu. Zbyt wiele spotkała na swej drodze kobiet miałkich, zagubionych, pozbawionych własnego charakteru. Upadłych dziewcząt, skupionych tylko na tym, by utrzymać się na powierzchni życia, wdzięcznych za ledwie okruchy zadowolenia - i wyniosłych arystokratek, chowanych pod kloszem, może i pełnych potencjału, lecz skazanych na życie według ściśle wytyczonych reguł szlacheckiej gry. Lubiła je, ba, doceniała ich zdolności, lecz świadomość, że te i tak skończą jako klacze wystawowe - i rozpłodowe - dla swych mężów utrudniała nawiązanie głębszej relacji. Primrose, Evandra, Melisande bez wątpienia zasługiwały na miano wyjątkowych, lecz w oczach Deirdre pozostawały spętane, uwięzione gdzieś pomiędzy tym, kim naprawdę chciałyby zostać, a na co im zezwolono. Śmiałe myśli jak na kogoś z przytroczoną krótką smyczą u szyi, lecz wcale nie czuła się hipokrytką, oceniając je w ten sposób. Je i siedzącą naprzeciwko siebie Gudrun. Profesjonalną i wyniosłą, poważną; mogłaby przypominać jej wypaczoną kopię Cassandry; wyjątek potwierdzający regułę, zapewne wpływający na kredyt zaufania, jakim obdarzyła łamaczkę klątw. Znajdującą się w słabo zaludnionym pomiędzy, oferującym wiedźmom najwięcej możliwości.
- Bolesnym? - podjęła temat rykoszetu krótkim słowem, smagnięciem różdżki, ciekawa, czy blondynka pociągnie go dalej, czy jedynie skinie głową. Mało kto lubił opowiadać o swoich porażkach, jeszcze mniej o - doznanym cierpieniu. Szkoda, ona lubiła o nich słuchać. - Blizna i uraza do złota. Iluż mężów dopłaciłoby za takie konsekwencje dla swych żon - rzuciła w ramach żartu, który nie miał w sobie za grosz rozbawienia; wybrzmiał głucho i żenująco, ale błysk w czarnym oku Deirdre wskazywał na to, że tak właśnie miał zabrzmieć. Niewygodnie, krzywo; może badała reakcję Gudrun - a może coś innego. Z zadowoleniem przyjmując wbite w nią spojrzenie jasnych tęczówek. Kolejne punkty dla...właśnie, Ravenclawu? Do jakiego domu mogła należeć Borginówna? Przechyliła głowę w bok, pozostając przy pierwszym, instynktownym strzale. Krukonka. Ewentualnie - skandynawka z Durmstrangu. - Och, z pewnością ich panna nie popełni - potwierdziła pogodnie, lecz w asyście chłodnego spojrzenia czarnych oczu brzmiało to raczej jak przestroga niż potwierdzenie optymistycznej wiary w aktualną nieomylność Gudrun.
Pełną imponującego wyważenia. Z jednej strony świadomość swych ograniczeń i rzeczowe dzielenie się dotychczasowymi potknięciami, z drugiej zaś - buta, nakazująca pochwalenie się efektami. Lekki uśmiech ciągle błąkał się po pełnych wargach madame Mericourt, gdy zamilkła na długo; dłużej niż było to powszechnie akceptowane w towarzystwie. Nie zwykła jednak rzucać słów na wiatr, nie zajmowała przestrzeni bezsensownymi słowami, jeśli nie wymagała tego sytuacja. Choć znajdowały się w La Fantasmagorii, nie spotkały się tu oficjalnie, Deirdre mogła być więc bardziej sobą. Nieśpiesznie rozważającą słowa Gudrun, w tym te o skutkach klątw i możliwości ich zniwelowania. - W tym konkretnym przypadku szkód i tak nie dałoby się usunąć - powiedziała w końcu ciszej, do siebie, pozornie bezsensownie; Gudrun nie zdołałaby wskrzesić z martwych baletnicy, niani i przypadkowego chłopaka z wioski, zaintrygowanego okolicami Białej Willil.
- Przysięgała już panna? Ostatecznie? - dopytała jeszcze poważnie, lekko zaintrygowana. Wyczuwała, że komentarz ten miał być czymś lekkim, może nawet żartem, ale nie odebrała go w ten sposób. Specjalnie; lubiła wytrącać z równowagi takimi drobnymi, przesadnymi reakcjami. Sądziła, że dzisiejsze spotkanie z łamaczką klątw nie sprawi jej wiele przyjemności, ale im dłużej słuchała posągowej blondynki, tym jej przewidywania mocniej mijały się z prawdą.
- Podejrzewam, że nie wystarczy - sprostowała w końcu propozycję rzucenia stosunkowo prostego zaklęcia., przechodząc do rzeczy. Co naprowadziło ją na trop klątwy? Uśmiechnęła się nieco szerzej, na moment obnażając kły, szybko jednak powróciła do zwykłego, uprzejmego wyrazu twarzy. Nieostrożny obserwator mógłby nawet nie dostrzec tej drapieżnej, w gruncie rzeczy brzydkiej zmiany na uroczej buzi skośnookiej czarownicy. - To dziecko dokonało morderstwa. Więcej niż raz - odpowiedziała miękko, pozwalając tym słowom odpowiednio wybrzmieć. Chciała, by Gudrun pojęła, że nie ma do czynienia z czymś standardowym, z uderzeniem w potomstwo w celu osiągnięcia celu. Oszpecenia dziecka, ogłupienia go, sprowadzenia na niego choroby. - Nie muszę chyba uściślać, że nie doszło do tego przez uduszenie grzechotką albo rozczulenie na śmierć swym niewinnym wyglądem - kontynuowała już swobodniej, podnosząc się zza biurka. - Jej magia zabija. Przywołuje mrok i cienie - kontynuowała, stanowczym gestem dłoni nakazując Gudrun nie podnoszenie się z miejsca. Długo zastanawiała się, które z bliźniąt przestawić łamaczce klątw; Marcus wydawał się spokojniejszy, pozostawał jednakże synem Tristana. Męskim potomkiem, którego musiała chronić. Lubiła go też odrobinę bardziej - dzielili podobny, wycofany charakter, choć w życiu nie przyznałaby się do faworyzowania jednego dziecka. Musiała podjąć jakąś decyzję, rozsądek wskazywał więc na córkę, o niej zresztą mówiła, drugie z potomstwa pozostawiając na razie poza sednem rozmowy. - Chcę dowiedzieć się, czy jest przeklęta. Czy drzemie w niej coś złego. Czy jest skażona, niebezpieczna, opętana. Jakkolwiek to ująć - podkreśliła, przystając obok biurka, o które oparła się biodrem, z góry wpatrzona w Gudrun. Dobrze, że siedziała, inaczej musiałaby upokarzająco podnosić wzrok - a takie zachowanie zostawiła daleko za sobą, w Wenus. Zaplotła ręce na piersi, uważnie obserwując reakcję czarownicy, pytającą o potencjalne trudności. Zamierzała przecież powierzyć jej bardzo cenną informację.
- Żadnych - pokręciła głową - Córka bawi się w pokoju obok.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Gabinet Karmazynowy [odnośnik]22.07.24 15:30
Pilnowała się. Monitorowała własny oddech, czujnie śledziła i zawczasu powstrzymywała odruchy ciała, nazywała i powściągała własne emocje. Czy to przy znajomych, czy to przy klientach starała się panować przynajmniej nad sobą. Nie zerkać na pnącza oplatające cudzą szyję i cienie tańczące w rogu pokoju. Przypadkiem nie spłoszyć przerażonych klientów pytaniami, zaś tych bogatszych - brakiem manier. Przywykła do tego.
Równocześnie jednak przywykła do łagodzenia własnych nerwów cudzymi ułomnościami. Łatwiej o odwagę, gdy spod cudzej fasady słyszy się tętent króliczego serca. O bezduszność i beznamiętność, gdy przed tobą ktoś tryska czułością i energią. O spokój, gdy widzi się, jak kruchy jest czyjś stoicyzm. O swobodę, gdy rozmówcę wiążą szczerozłote łańcuchy. O bystre spojrzenie, gdy ludzie wokół błądzą w malignie.
Pod tym kątem Mericourt wcale nie ułatwiała jej pracy. Nie zdradzała żadnych obaw, które mogłyby Gudrun ukoić, ani objawów typowej dla wyżej postawionych czarodziejów megalomanii, które odejmowałyby jej powagi i co za tym idzie, pozwoliłyby Gudrun na minimalnie większe rozluźnienie. Wręcz przeciwnie, zarazem zwinna i wyniosła niczym górująca na szachownicy królowa, zdawała się całkowicie bez skaz. Idealna, stworzona nie na obraz arystokratek pustych, porcelanowych lalek, lecz na podobieństwo lwic, panter, kobr - każdy ruch, każdy błysk krwistoczerwonych kolczyków, każde przymrużenie bezdennego spojrzenia przywodziło kolejne skojarzenie - jasno domagała się całkowitej i niepodzielnej uwagi Borgin. Gudrun, która teraz była już przeświadczona, że nie może sobie pozwolić na choćby krótkie pobłażliwe spojrzenie, chwilowe opuszczenie gardy, odpłynięcie myślami ku rdzeniu zlecenia. Nie o ile życie nadal było jej miłe.
To czarno magia — błyskawicznie spostrzegła, minimalnie nawet… rozbawiona? Krzywy grymas zniknął, chłodne spojrzenie niezmiennie pozostawało wbite przed siebie, lecz ton głosu zdawał się przez ułamek sekundy lżejszy. — Trudno przy niej o inny — dopowiedziała trochę ciszej. Delikatnie zmrużyła oczy, przez tęczówki przemknął błysk ni to smutku, ni to ekscytacji, czegoś na wzór melancholii bądź pogmatwanej nostalgii. Czarna magia bywała nieprzewidywalna, lecz nagradzała i karała tym samym - bólem.
Mężczyźni tego pokroju… — Wcześniej zmrużone oczy teraz zbiły się w wąskie szparki. Niespiesznie rozwarły się na nowo. Kąciki oczu wygładziły, lecz, dotąd chłodne, spojrzenie zamarzło na kość, niebezpiecznie błysnęło niczym ostry sopel w słońcu roztopów. Gotowy w każdej chwili przebić na wylot pechowego przechodnia. — zdają się raczej na naszyjniki i obrączki z klątwą podarunku niż na parctactwo klątwołamacza — spokojnie stwierdziła mierząc się ze spojrzeniem Namiestniczki. Widziała zbyt wiele zdesperowanych i zbitych bestii gotowych odgryźć sobie łapy byleby wyrwać się z zasadzki. Zbyt wiele czerwonych pręg i kipiących bogactwem kajdan, by pozostawić ten sztywny żart bez komentarza. — Pewniejszy sukces, dłuższy użytek — kwaśno podsumowała. Wyrwanie się spod ciężaru komend, po czym ruszenie na ulicę plugastw i jeszcze odnalezienie na niej kogoś potrafiącego zdjąć zardzewiały kaganiec za przystępną cenę(!) wymagało niesłychanej odwagi i absurdalnego szczęścia. A mimo to miała już do czynienia z trzema takimi przypadkami. Naiwną trzpiotką, przerażonym sługą i wyklętą córką. Nie chciała znać dokładnej liczby nie odkrytych przypadków.
Kolejna przestroga, lekka i niewinna, podana z uroczym, przewrotnym uśmiechem, zawadziła o powierzchnię ich rozmowy. Delikatnie, wręcz czule, lecz w dojmującej ciszy nie dało się jej nie dostrzec. Podobnie jak nie dało się nie dosłyszeć szeptu. Głowa Gudrun minimalnie drgnęła, nadstawiła ucha. Już dawno pojęła, że to właśnie te ciche, rzucane niby od niechcenia komentarze zawierały zazwyczaj najcenniejsze dane. Nim, jednak zdążyła się nad nim pochylić, jej myśli już zostały prędko zagnane do kolejnego pytania. Skutecznie wytrącone z toru, nim zdążyły się rozpędzić.
Nie — po chwili namysłu, odparła zgodnie z prawdą — lecz nie jest pani pierwszą, wysuwającą taką propozycję. — Im portfele klientów stawały się zasobniejsze i im delikatniejsze, a co za tym idzie zazwyczaj ciekawsze, sprawy zlecali, tym częściej domagali się równie skrajnych zabezpieczeń. Namiestniczka spełniała obydwa warunki. Gudrun powinna się więc spodziewać zaproponowania bądź przynajmniej wybadania terenu pod przysięgę. Tylko w takim wypadku, czemu, na Odyna, to nieprzyjemne mrowienie w karku wciąż nie odpuszczało? — Przywykłam — półprawda gładko wypłynęła spomiędzy jej ust. Beznamiętnie i oschle, tak jak powinna. Nawet jeśli młoda Borgin nie przywykła do myśli, że mogłaby wieczystej przysięgi nie uniknąć. Że decyzja mogłaby nie należeć do niej, a do węża figlarnie błyskającego doń bielą swych zębów… Nawet jeśli, nie zamierzała się co do tego przyznawać.
Dziecko. Morderstwa. Trwała na swym miejscu nieruchomo, ponownie zapominając o mruganiu. Śmierć. Ostateczny koniec. Nieodwracalna szkoda. Kilka elementów układanki posłusznie wskoczyło na swoje miejsce. Śmierć doprawdy mocno spowszechniała w ich czasach skoro dzieci stają się już nie tylko jej świadkami, ale i sprawcami. Minimalnie zmarszczyła nos w skupieniu. Obskurus był pierwszym co przychodziło jej na myśl, lecz… przecież ta dziewczynka najpewniej spędziła większość swego żywota w już oczyszczonym i bezpiecznym Londynie. Przed kim miałaby… ? I z niby jakim przedziwnym rodzajem obskurusa miałyby mieć do czynienia?
Niepozorna broń — wyszeptała, ledwo rozchylając usta. Bardziej do siebie niż do namiestniczki. Być może bezdusznie, nie dało się jednak zaprzeczyć, że - wszystko jedno czy skonstruowane w celu osłabienia poturbowanego miasta z najmniej spodziewanej strony czy będące narzędziem w rękach wydzierającej się do świata materialnego duszy - tym to dziecko w istocie było. Śmiercionośną i najpewniej skrajnie niestabilną bronią. Oraz córką.
Zadarła głowę, instynktownie, ten jeden raz nie uprzedziwszy odruchu. Już znajomy, beznamiętny wyraz twarzy, oplótł jednak mięśnie mimiczne Borgin nienagannie. Kolejny element układanki pojawił się na stole, być może na pierwszy rzut oka nigdzie jeszcze nie było dlań miejsca, lecz z pewnością miał dużą wagę. Chwyciła mocniej starannie obite podłokietniki. Zapalczywie zmrużyła oczy, po raz ostatni nurkując spojrzeniem w głąb, tym razem obserwujących ją z góry, ślepi. Kark spiął się do granic możliwości, niczym u gonionej zwierzyny.
Ruszajmy więc. — Wstała gwałtownie, zirytowana tym skojarzeniem. Ciężka spódnica zakołysała się wzburzona. Na ułamek sekundy, krótki, lecz zarazem zbyt długi Gudrun stała przed Namiestniczką twarzą w twarz w całkowitym zastoju. Jakby zaskoczona własną werwą, po czym wreszcie chłodne spojrzenie wymsknęło się z orbit czarnych dziur. Błękit oczu został zastąpiony jasnymi lokami, odwróconej tyłem sylwetki. Statecznym krokiem ruszyła ku drzwiom, by przystanąć dopiero przy ich progu. Ostrożnie oparła dłoń o framugę,
Bycie rozszarpanym przez cienie dwulatki rzeczywiście brzmi, jak o wiele ciekawsza śmierć — napomknęła, a przez monotonię głosu, po raz pierwszy przebiło się wyraźne rozbawienie. Stres w końcu musiał którędyś ujść.
Gudrun Borgin
Gudrun Borgin
Zawód : łamaczka klątw
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Umysł będzie swoją ostatnią przeszkodą
OPCM : 24 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3 +3
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11766-gudrun-laerke-borgin#364882 https://www.morsmordre.net/t11825-huginn#365040 https://www.morsmordre.net/t12386-gudrun-laerke-borgin#381258 https://www.morsmordre.net/t11870-skrytka-bankowa-nr-2550#366769 https://www.morsmordre.net/t11826-gudrun-l-borgin

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Gabinet Karmazynowy
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach