Wydarzenia


Ekipa forum
Ogród
AutorWiadomość
Ogród [odnośnik]15.10.23 12:57
First topic message reminder :

Ogród

Wejście do ogrodu znajduje się tuż obok spiżarki i prowadzi do całkiem przyjemnego dla oka ogrodu. Można znaleźć tu różne zioła, można znaleźć warzywa, ostało się nawet parę kwiatów czy krzaki malin i porzeczek. Okalający ogród płot jest dość wysłużony i stary, miejscami dziurawy, furtka wisi smętnie na jednym zawiasie, czekając na lepsze czasy...
...lub na zakończenie cichej wojny ze ślimakami, kto wie, może nauczyły się już zjadać drewno.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogród - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Ogród [odnośnik]14.01.24 20:23
Pacjenta, pacjenta ― potaknęła, oglądając się przez ramię w stronę głównej izby. Błękitne oko błysnęło władczo i z nadzieją, jakby liczyła na to, że niuchaczowi na widok Celine poprawi się na tyle, że zachce mu się psot, ale nie. Nie ruszył się ze swojego wiklinowego koszyka, a wystająca poza kosz nóżka wciąż dyndała w tę i we wtę w prawdziwie markotny i niepocieszony sposób.
Prima westchnęła ciężko i smutno, ale widok rozglądając się z cichym przejęciem Celine wlał w jej serce nową dozę ciepła i nadziei. Widok ukochanej duszki zawsze napawał ją optymizmem, w dzień i w nocy, w niepogodę i gwałtowne burze, w ciepłym słońcu i przyjemnym wietrze.
To bardzo markotny pacjent i lubi wybrzydzać ― odparła kwaśno, podpierając się pod boki w prawdziwie wojowniczej pozie. ― Jeśli uda ci sie podać wzmacniającą papkę z jagód, to będę pod wrażeniem, naprawdę.
W natłoku myśli, emocji i dalszych planów leczniczych opartych na wskazówkach otrzymanych od znawcy stworzeń, Everetta, Prima zapomniała powiedzieć, że chodzi o niuchacza. Uniosła zatem brwi, zdziwiła się bardzo wyraźnie i przez jeden dziwny moment wypełniło ją osobliwe przekonanie o tym, że o czymś zapomniała. Czy uzdrowiciele byli też przeszkoleni do uzdrawiania zwierząt? Czy w Mungu były zwierzęta? Nie przypominała sobie, ale cały tamten epizod próbowała ostatnimi czasy trochę wymazać z pamięci, by przestać wyć w poduszkę za Gregiem i może coś jej umknęło?...
Chociaż nie, zapominanie o przeszłości chyba tak nie działało. Nie do końca w każdym razie.
Stara, odezwała się czaszka zmęczonym, pełnym znudzenia głosem, może powiedz jej o tym, że niańczysz niuchacza, a nie jakiegoś, bo ja wiem, barczystego kowala?
Prima rozejrzała się podejrzliwie na boki, ale tym razem czaszki nigdzie nie dostrzegła. Zmarszczyła brwi.
W życiu mnie nie znajdziesz. Hehe.
To… to niucha-acz ― dodała z wahaniem, rozjaśniając sytuację. ― Błąkał się nieopodal chaty po tym wszystkim, więc wzięłam go do siebie. Nie znam się za mocno na zwierzętach, więc napisałam list do znajomego o wskazówki i ech… robię co mogę, ale wcale mu się nie polepsza, duszko. Nie wiem już co powiedzieć, jak zacmokać, jak się uśmiechnąć, żeby mu wmusić papkę. Nic nie działa.
To mówiąc, odeszła w stronę blatu na którym stał koszyk, by zaprezentować Celine biednego niuchacza poowijanego pasmami czystego płótna. Nie prezentował się najlepiej, pyszczek miał smutny, spojrzenie zamglone, a na widok nowej twarzy wydał z siebie jedynie umęczone westchnienie.
Ucieszyła się z wieści o Elricu, potem zmartwiła nieco Chrupką, ale na lunaballach nie znała się kompletnie, trudno było jej pomóc, coś zasugerować, poza oczywistym przerażeniem. Ludzie mieli traumę z powodu tamtej nocy, a co dopiero biedne stworzenia, o wiele czulsze na huki i drgania magii…
Słuchając o poświęceniu Hectora uśmiechnęła się blado, bez trudu dostrzegając potwierdzenie tego, czego Celine wciąż jej oficjalnie nie zdradziła, a co Prima, poczuwając się do roli matki półwili, wiedziała od dłuższego czasu.
Przemagicznienie to poważna sprawa ― odparła smutno, znów wracając spojrzeniem do niuchacza ― rozumiem jego chęć pomocy, ale powinien pamiętać, żę przemagiczniony i wykończony nikomu nie pomoże. Trzeba dbać o swoje zasoby. ― Teraz sięgała po klasyczną mądrość po szkodzie; sama wielokrotnie doprowadziła się do podobnego stanu, przedkładając dobro i potrzeby innych nad siebie. Warzyła eliksiry dniami i nocami, a potem o, klops, zasnęła nad kociołkiem i lepiej nie wspominać powstałych wtedy skutków ubocznych.
Przyjrzała się Celine spod oka, trochę ukradkowo, trochę tak, jakby nie chciała by półwila to zauważyła.
Celine, jeśli… ― zawahała się; na takie sytuacje nigdy nie było dobrych słów ― …jeśli Hector jest dla ciebie bliższy niż przyjaciel, to wiesz, że możesz mi powiedzieć, prawda? Nie musisz się przede mną z takimi rzeczami ukrywać… Wiem, że prowadzisz powoli już swoje życie, ale ja... ja nadal chcę być jego częścią.


świeć nam żywym, świeć umarłym


Prima Lovegood
Prima Lovegood
Zawód : wiedźma z lasu, alchemiczka
Wiek : 38
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa

śnią mi się wilki
i śni mi się krew

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 35 +8
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11773-prima-howell#363431 https://www.morsmordre.net/t11803-dybuk#364592 https://www.morsmordre.net/t12230-prima-lovegood#376594 https://www.morsmordre.net/f405-lancashire-lisi-bor-chata https://www.morsmordre.net/t11805-skrytka-bankowa-nr-2547#364597 https://www.morsmordre.net/t11804-prima-howell#364594
Re: Ogród [odnośnik]17.01.24 18:53
- Upewnię się nawet, że poprosi o dokładkę - obiecała solennie. Jeśli pacjentem Primy był znębiony przez gwiazdy mężczyzna, choćby rozkapryszony, nieprzyjemny i wymyślający, Celine bez trudu owinęłaby go sobie wokół palca i nakłoniłaby do zmiany zdania co do pasty z jagód, gorzej jednak, jeśli miały do czynienia z kobietą. W takim wypadku nieznajoma mogłaby przecież zaprzeć się rękoma i nogami, byle tylko utrzeć półwili nosa, a wtedy nie pomogłoby poprzedzenie jagodowego remedium trzydaniowym obiadem.
Przez moment Prima zdawała się ugrzęznąć w kuluarach własnego świata. To zdarzało się jej często, coś z pogranicza pola widzenia przykuwało jej uwagę, zmieniało mimikę, i Celine nauczyła się już, że nie warto z tym walczyć. Prędzej czy później cioteczka zawsze do niej wracała, o dziwo przytomniejsza niż przedtem. Cokolwiek ją ku sobie ściągnęło również teraz, musiało wybrzmieć i przeminąć, półwila obserwowała więc w ciszy podejrzliwe zmrużenie jej oczu i ściągnięte brwi, ruch ciała, które obracało się to w jedną, to w drugą stronę, by odnaleźć coś, co wymykało się percepcji. Kiedyś miała wrażenie, że to dom do niej przemawiał, ale takie sytuacje miały miejsce także poza lasem i chyba nie warto było rozkładać ich na czynniki pierwsze. Dzięki nim Prima wydawała się jej zresztą bardziej baśniowa i magiczna.
Smukłe brwi dziewczyny podsunęły się ku górze na wzmiankę o niuchaczu. To był tajemniczy pacjent czarownicy? Zapewne spłoszyły go grzmoty meteorytów, może wbiegł do lasu szukając schronienia, ale doznał tu krzywdy i nie mógł wrócić do miast pełnych błyskotek i nęcących świecidełek. Miał ogromne szczęście, że natknęła się na niego skora do pomocy lisia pani. Woń krwi sprowadziłaby do niego drapieżniki, zwichnięte kończyny nie pozwoliłyby mu przed nimi uciec: los, który czekał na niego bez Primy, był po prostu przerażający.
- Jak to dobrze, że go przygarnęłaś! - zaszczebiotała, po raz kolejny (setny? tysięczny?) wzruszona dobrocią czarownicy. - Moja portowa siostra miała kilka niuchaczy, a chociaż nie znam się na ich zdrowiu, to myślę, że mogę mieć pomysł, jak zachęcić go do zjedzenia tej papki. Masz może miód? - spytała z nadzieją. W dobie wojennej cenny towar, zastępujący cukier, którego niemal nie sposób było już dostać; chciałoby się rzecz towar na wagę złota, mogący okazać się kluczem do powodzenia ich misji. - Niuchacze uwielbiają wszystko, co się błyszczy. Są jak... Jak dzieci, które nie mogą się oprzeć przed sięgnięciem po to, czego pragną. A one pragną ładnych, mieniących się ozdób. Pod światło miód wygląda jak złoto, prawda? Więc jeśli niuchacz pomyśli, że to, czym polana jest papka, jest bardzo cenne, na dodatek skrzące się jak prawdziwy klejnot, może w końcu zechciałby jej spróbować - proponowała, czując ogarniającą ją ekscytację. Żadna z nich nie mogła być pewna, czy sposób mógłby zadziałać, ale wystarczyła jedynie kapka, by to sprawdzić. Nachyliła się potem obok ramienia czarownicy, spoglądając na poobijane zawiniątko. - Biedactwo - westchnęła, nie wyobrażając sobie, ile zwierząt, magicznych i niemagicznych, tej nocy w ogóle nie przeżyło. - Zatrzymasz go, prawda? - spojrzała na Primę z rozbrajającym błyskiem w oku.
Pokiwała głową, pamiętając, że powiedziała Hectorowi dokładnie to, co mówiła teraz ciocia. Zbyt wielu bohaterów chętnie ciskało na szalę swoje życie, a śmierć jednego bohatera - ile to będzie nieuratowanych w przyszłości istnień? Ich dobiegająca końca historia oznaczała również koniec ich starań, ich poświęceń, ich sagi, duch nie obroniłby niewinnych. Zamierzała to podkreślić, dumnie wspomnieć także, że wykazała się podobną mądrością, zanim w ogóle ją usłyszała, ale wtedy jej policzki pokryły się szkarłatnym rumieńcem i uciekła spojrzeniem. Jak mogła zapomnieć? Przed Primą nic nie mogło się ukryć, jej wzrok zawsze docierał do tajemnic półwili.
- To znaczy... Och, no bo... - urwała, głęboko poruszona deklaracją kobiety, jej zrozumieniem, tęsknotą, czystością jej uczuć. Nadal chcę być jego częścią, wydawać by się mogło, że to kilka zwyczajnych słów, lecz były to słowa, które wypowiadała matka do dorastającej córki. Powróciła do niej zaszklonymi oczyma i zamknęła jej dłoń w obu swoich, przyciągając płomiennowłosą czarownicę bliżej. Teraz nie mogłaby nie być z nią szczera. - To, czego nie wiedziałam, że ty wiesz, a co już wiem, że wiesz, jest prawdą, ciociu - przyznała, uśmiechnąwszy się, i z każdą sekundą jej uśmiech promieniał coraz bardziej. - Ja... Wybrałam go, a on wybrał mnie. Trzynastego chronił mnie przed gwiazdami, gdy odwiedzaliśmy tatka na cmentarzu - wciąż w to nie dowierzała, ich relacja rozwijała się na przestrzeni ostatnich miesięcy, aż eksplodowała w iskrach tęsknoty i miłości, której nie sposób już tłumić. Zerknęła na ich splecione ze sobą palce, zanim znów zbliżyła się do Howell i otoczyła ją ramionami. - A ty zawsze będziesz częścią mojego życia. Jesteś jak matka, której nie miałam - właściwie jesteś wręcz jak matka, którą wybrałam i która mnie wybrała. Zobacz, jakie to zbieżne. I takie wybory są najtrwalsze - wtuliła się w nią, chłonąc do płuc miły zapach lasu i ziół goszczących zazwyczaj w primowym kociołku.


paruje świt. mgła półmrok rozmydla. wschodzi światło spomiędzy mych ud, miodem rozlewa i wsiąka w trawę.
Celine Lovegood
Celine Lovegood
Zawód : Baletnica, tancerka w Palace Theatre
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
i was given a heart before i was given a mind.
OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30+3
SPRAWNOŚĆ : 17
Genetyka : Półwila

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9177-celine-lovegood#278139 https://www.morsmordre.net/t9212-dziadek#279452 https://www.morsmordre.net/t12088-celine-lovegood#372637 https://www.morsmordre.net/f393-somerset-dolina-godryka-dom-na-rozdrozu https://www.morsmordre.net/t9214-skrytka-bankowa-2148#279459 https://www.morsmordre.net/t9213-celine-lovegood#279455
Re: Ogród [odnośnik]30.01.24 16:28
Prima potarła brodę palcami i zmrużyła oczy. Spojrzenie powędrowało w stronę komód i szafek, a sama czarownica przeczesywała pasma pamięci w poszukiwaniu wspomnienia słoika miodu. Miała kiedyś taki, owszem. Ceramiczne, brązowe naczynie z namalowaną w bardzo amatorski sposób pszczołą. I ta śmieszna łyżeczka taka, jak ona się nazywała…
Musiałabym poszukać, ale przecież nigdzie nam się nie spieszy ― odparła z uśmiechem i zagłębiła się w izbę kuchenną, na pierwszy ogień biorąc najbardziej prawdopodobne miejsce bytności miodu ― szafkę pod głównym blatem. Zaskrzypiały wysłużone drzwiczki, szczęknęły przesuwane gliniane talerze, zadzwoniły kubki, zaszurały słoiki; izbę wypełnił zapach kurzu i odgłosy mamrotania.
Gdzie ja go… o, a co to tu robi? Ciekawe czy jeszcze…. nie, zdecydowanie nie, fuj…
Zza drzwiczek wyłoniła się blada dłoń i ustawiła pozbawiony etykiety słoik na blacie. Po dłuższej chwili spędzonej mniej lub bardziej wewnątrz szafki, Prima wyłoniła się w końcu z triumfalnym błyskiem w oku i poszukiwanym miodem. Dostała go w podzięce od pewnego pszczelarza, któremu pomogła z bólami pleców, było to już dobrych parę miesięcy temu, ale korzystała z płynnego złota bardzo oszczędnie, tak, by starczyło jej na jak najdłużej.
Jeśli twój pomysł zadziała, duszko, to będziesz najgenialniejszą czarownicą pod słońcem ― odparła z zapałem i podsunęła słoik półwili. Zaraz potem do kompletu dołączyła także lipowa łyżka, a wcześniej wyjęte ceramiczne naczynie o podejrzanej zawartości trafiło za okno, na parapet.
Jak chcesz mu to podać? ― zapytała cicho, konspiracyjnie. ― Na zmianę miód i jagodowa papka? A może wymieszać? Chociaż nie, wtedy straci zapewne swój kolor… szkoda, że nie da się zrobić miodowej miski, wtedy zjadłby i lekarstwo i samą miskę…
Widząc błysk w oku Celine ― Prima niemalże spłoniła się jak świeża dzierlatka i w pełnym zakłopotania geście uniosła dłoń na kark, rozmasowała grające pod skórą mięśnie.
Noo-o ― jęknęła przeciągle ― mam tu już trochę tałatajstwa, bo i kurka i Stokrotka, jeszcze Hermenegildę chciałabym od pasterza nazad odkupić…
Krótkie westchnienie, zrezygnowana mina. Kogo ona próbowała oszukać?
Zatrzymam, zatrzymam. Nie wiem jeszcze gdzie go umieszczę, może sam sobie gdzieś norkę zmajstruje… ale! ― czarownica klasnęła cicho w dłonie ― najpierw musisz go zachęcić do jedzenia, moja panno.
Potem temat zboczył nieco z kwestii niuchaczowego zdrowia, tym razem to Celina oblała się żywoczerwonym rumieńcem prawdy i jeśli Prima miała jeszcze jakiekolwiek wątpliwości w tej kwestii ― tak teraz zniknęły, rozwiane przez reakcję półwili. Sprawa o której miała nie wiedzieć, ale dowiedziała się naturalną koleją rzeczy, była jak najbardziej realna.
Postąpiła krok do przodu, przyciągnięta przez Celine, a obserwując narastającą intensywność błyszczących w oczach emocji ― sama nie mogła powstrzymać cisnącego się na wargi uśmiechu. Znaleźć w tak ponurej godzinie prawdziwą miłość i oparcie nie było łatwo. Od dawien dawna życzyła tego bratanicy, odkąd ją tylko poznała, tuż przed tym, jak brała własny ślub. Po prawdzie życzyła tego każdemu Lovegood’owi, ale z racji na szczególną więź, to słowa srebrnowłosej duszki wywołały w niej największe poruszenie.
A jak tatko to przyjął? ― zagadnęła jeszcze, otaczając drobną sylwetkę baletnicy ramionami. ― Widziałaś jakiś znak? Drobne poruszenie krzewów w okolicy? Mocniejszy podmuch wiatru? Może i nie ma go wśród nas ― dodała smutno ― ale jakaś jego część na pewno przy tobie czuwa.
Co prawda późniejszy kataklizm mógł mu nieco utrudnić przekazanie swojej aprobaty, ale Prima żywiła naiwną nadzieję na to, że jednak zdążył przekazać co mu leży na od dawna nieistniejącej wątrobie.
Przesunęła palcami po srebrnych kosmykach, głaszcząc Celine po głowie i dziękując w duchu wszystkim świętym i okolicznym duchom za to, że postanowiła się przytulić i nie widzi tego, jak jej ciotka nieelegancko się wzruszyła. Długo jednak tego stanu ukrywać się nie dało ― Prima chrząknęła, usiłując powstrzymać cieknący katar, który pojawiał się zawsze przy wzruszeniach i sięgnęła po chusteczkę w haftowane groszki, by otrzeć zaczerwienione oczy.
Wiesz… to chyba najpiękniejsza rzecz, którą usłyszałam od… od dawna ― szepnęła i przytuliła policzek do włosów Celine ― …od bardzo dawna.
Chwilę trwały jeszcze w tej pozie, otoczone zapachem lasu, miodu i jagód, w złotym blasku słońca wpadającego najbliższym oknem, aż upomniała się o nie rzeczywistość w postaci markotnego niuchacza. Zainteresowany nową osobą, wychylił się nieco z kosza, wystawił łebek, przyjrzał się półwili, ale bez specjalnego przekonania.
Przynajmniej się ruszył ― skomentowała Prima. ― To już coś…


świeć nam żywym, świeć umarłym


Prima Lovegood
Prima Lovegood
Zawód : wiedźma z lasu, alchemiczka
Wiek : 38
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa

śnią mi się wilki
i śni mi się krew

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 35 +8
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11773-prima-howell#363431 https://www.morsmordre.net/t11803-dybuk#364592 https://www.morsmordre.net/t12230-prima-lovegood#376594 https://www.morsmordre.net/f405-lancashire-lisi-bor-chata https://www.morsmordre.net/t11805-skrytka-bankowa-nr-2547#364597 https://www.morsmordre.net/t11804-prima-howell#364594
Re: Ogród [odnośnik]22.04.24 9:31
Przyglądała się krzątającej się Primie, w duchu dopingując ją w poszukiwaniach miodu, bo bez tego przecież nie miała innego pomysłu na podanie kapryśnemu niuchaczowi lekarstwa. Raz po raz parskała cichym śmiechem, kiedy czarownica odnajdowała coś, czego posiadania i przechowywania pod swoim dachem nie pamiętała, i krzywiła się pod wpływem niezbyt pięknych zapachów docierających do nozdrzy, jednocześnie cały czas myśląc nad tym, jak bardzo kocha tę kobietę. Roztargnioną, żyjącą we własnym świecie, specyficzną, ale zarazem ciepłą i matczyną, będącą jej oparciem od dnia, w którym ją poznała. Kiedy gliniany słoiczek brzdęknął o blat, zbliżyła się do Howell i przygładziła rude włosy zmierzwione przygodą poszukiwań.
- Och, mam nadzieję, że wtedy rozgłosisz to wszem i wobec. Pomyśl tylko, jak zadrży w posadach świat nauki, kiedy okaże się, że jakiś baletniczy podlotek bije ich wszystkich na głowy - zaśmiała się dźwięcznie, odebrawszy naczynko od cioci. Było tam dostatecznie dużo przyjemnie pachnącego miodu, by mogły pokusić się nawet o trzy czy cztery próby przekupstwa stworzenia, aczkolwiek nie chciała zużywać go całego, kiedy okazało się, że Prima posiadała go w domu i mogła przeznaczyć jego słodycz na wypieki czy własne potrzeby. - Myślę, aby zastosować fortel. Przelejemy miód z łyżeczki do łyżeczki, z góry na dół, a kiedy niuchacz będzie próbował go chapsnąć, przez błyszczącą powłokę podamy mu łyżeczkę pasty - zaproponowała z zadowolonym błyskiem w oku. Półwila nie miała pojęcia, czy sposób zadziała, lecz było to wszystko, na co wpadła, i czym zdawała się zupełnie usatysfakcjonowana, przynajmniej na etapie planowania. - Ale wtedy nie miałabyś miski, skoro by ją zjadł - zauważyła i uśmiechnęła się szeroko do Primy.
A uśmiech ten stawał się słodszy i słodszy, im bardziej cioteczka rozważała przyjęcie pod swój dach niuchaczowego podopiecznego, jednocześnie próbując imać się rozsądku i wymówek. Kiedy jednak padła odpowiedź, na którą tak liczyła, uniosła się lekko na palcach i ucałowała czarownicę najpierw w jeden, później w drugi policzek, wieńcząc pieszczotę kolejnym całusem w sam środek jej czoła.
- Zachęcę! A ty już możesz myśleć nad jego imieniem, bo teraz jeszcze bardziej zrobię wszystko, żeby zjadł całą mieszankę ze smakiem - oznajmiła szczęśliwie i skierowała kroki do szufladki, której zawartość dobrze znała, wybierając ze środka najbardziej matowe sztućce, jakie mogła znaleźć. Błyszczące czy wypolerowane przykułyby uwagę małego złodziejaszka i mogłyby rozniecić jego marzenia bardziej niż miód, czemu musiała przeciwdziałać. Oceniła więc każdą łyżeczkę z osobna i wysupłała spośród nich odpowiednie kandydatki, układając je na kuchennym blacie, zanim jej uwaga ponownie podryfowała do gospodyni.
Rumieńce piekły skórę jej policzków, serce szamotało się w piersi. Bardzo zależało jej na aprobacie i zrozumieniu Primy, na akceptacji powziętej przez nią decyzji. I otrzymała to, na Merlina, otrzymała z nawiązką. Różnokolorowe oczy zaskrzyły się obecnością świeżych łez wzruszenia, kiedy myślała o tatku, i lekko pokiwała głową.
- Kiedy spadły gwiazdy, cmentarz wokół nas niszczał. Pękały groby, szyby w oknach kościółka, trzęsła się cała ziemia, powietrze przecinały ostre odłamki. Ale nas nic nie dosięgło. Myślę, że nas ochronił. Że w ten sposób pokazał, że wierzy w intencje Hectora - wyjawiła, czując narastającą w gardle obręcz, zaciskającą się wokół jej strun głosowych i drapiącą o wypowiadane przez nią słowa. Patrzyła przy tym na Primę, ciekawa, co zastanie w jej oczach. Egerton był dla niej bratem odzyskanym po latach, człowiekiem, z którym związała ją ciasna nić krwi, a którego im obu odebrano przedwcześnie. Jak często ciocia o nim myślała? I co myślała o drugim bracie, tak podle zakradającym się w świętość cudzego małżeństwa, by spłodzić półwilego bękarta w łonie żony własnego brata?
Przylgnęła do niej, zamknięta w ciepłych ramionach czarownicy, wdychająca do płuc przyjemny zapach lasu i ziół wpisanych na stałe w aurę Howell. Wzruszenie osnuło je obie i półwila uśmiechnęła się drżącymi wargami, słysząc jego dowody w siąpnięciach ciocinego nosa, chrząknięciach jej gardła. - W takim razie muszę ci to mówić częściej. Bo to wszystko prawda - obiecała, znów złożywszy na jej policzku pełen miłości pocałunek, po czym powiodła spojrzeniem za kobietą do wychylającego łebek niuchacza. Wydawał się wymizerowany i zmęczony, jego sierści brakowało blasku, jego oczom - nadziei. - Czas zacząć plan pasta przeznaczenia - szepnęła konspiracyjnie, wysunąwszy się z objęć cioci (tuż po tym, jak znów ucałowała jej policzek, tym razem drugi) i pognała do blatu po łyżeczki i słoik naturalnie płynnego miodu. Miska z papką już oczekiwała na uwagę przy koszyku. - Ja będę przelewać miód, ty spróbuj wcisnąć mu do pyszczka pastę - poinstruowała skupiona, nabierając niedużą ilość płynu na sztuciec, który następnie pokazała niuchaczowi. Ciemne, paciorkowate oczy błysnęły delikatną iskierką zainteresowania, kiedy zobaczył, jak ładnie produkt mienił się w popołudniowym świetle wpadającym przez okna i Celine poczuła ukłucie nadziei. Musiały działać szybko, musiały być ze sobą idealnie zsynchronizowane. Spojrzała na Primę i skinęła do niej głową. - Raz, dwa, trzy...

k1 - niuchacz daje się nakarmić, ale kaszle pastą, krzywi się i chyba wie, że próbujemy go oszukać
k2 - niuchacz daje się nakarmić, krzywi się delikatnie, ale miód rekompensuje mu straty moralne
k3 - niuchacz daje się nakarmić i nie rozumie, że pasta mu nie smakuje, bo miód jest pyszny


paruje świt. mgła półmrok rozmydla. wschodzi światło spomiędzy mych ud, miodem rozlewa i wsiąka w trawę.
Celine Lovegood
Celine Lovegood
Zawód : Baletnica, tancerka w Palace Theatre
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
i was given a heart before i was given a mind.
OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30+3
SPRAWNOŚĆ : 17
Genetyka : Półwila

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9177-celine-lovegood#278139 https://www.morsmordre.net/t9212-dziadek#279452 https://www.morsmordre.net/t12088-celine-lovegood#372637 https://www.morsmordre.net/f393-somerset-dolina-godryka-dom-na-rozdrozu https://www.morsmordre.net/t9214-skrytka-bankowa-2148#279459 https://www.morsmordre.net/t9213-celine-lovegood#279455
Re: Ogród [odnośnik]22.04.24 9:31
The member 'Celine Lovegood' has done the following action : Rzut kością


'k3' : 2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ogród - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Ogród
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach