Wydarzenia


Ekipa forum
Drewniana kładka
AutorWiadomość
Drewniana kładka [odnośnik]01.02.16 21:17
First topic message reminder :

Drewniana kładka

Gdzieś głęboko w dzielnicy portowej znajduje się jeden z wielu pomostków prowadzących do przycumowanych łódek. Pomost jest drewniany, ale drewno już niszczeje i trzeba uważać, żeby nie zapadł się pod stopami. Poza tym podczas deszczu deski stają się śliskie i nie sposób po nich chodzić. Niektóre łódki, które chyboczą na wodzie, wydają się być nieużywane od wielu lat, dlatego nie poleca się korzystanie z nich. Na samym końcu pomostu co wieczór zapalają się żółte światełka, które mają ostrzegać, albo informować marynarzy.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Drewniana kładka - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Drewniana kładka [odnośnik]27.09.18 16:53
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 66

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Drewniana kładka - Page 3 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Drewniana kładka - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Drewniana kładka [odnośnik]27.09.18 17:28
Nasycone brudem, wilgocią i rybami powietrze brutalnie wdzierało się w nozdrza, drażnilo zmysły; nienawidzila odoru ryb, to dziwna złosłiwość, że anomalia wyrzuciła je akurat w porcie. Nie zamierzała jednak na to teraz narzekać - koniec końców miały szczęście, że ta noc miała taki finał. Uniknęła aresztowania, lecz na jak długo? Nie sądziła, aby Rineheart odpuściła, skoro wiedziała już, że to ona.
Koniec różdżki Sigrun rozbłysł i zgasł; była już oslabiona, mocno zraniona, a dłoń drżala od bólu i zmęczenia. Wierzyła, że zdoła sobie jednak poradzić z tym zaklęciem. Nie opuszczając różdżki wyrzekła: - Sezam Materio.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Drewniana kładka [odnośnik]27.09.18 17:28
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 6

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Drewniana kładka - Page 3 SXYwq0i
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Drewniana kładka - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Drewniana kładka [odnośnik]27.09.18 17:36
Unieruchomienie było niezwykle frustrujące. Sprawiało, że czuła się bezbronna i zdana na łaskę i niełaskę tamtych, choć najwyraźniej przedłożyli anomalię nad zajęcie się rycerkami. Dla nich to dobrze. Chociaż nie mogła poruszać rękami ani kostkami, zdołała niezgrabnie pochwycić różdżkę w zęby w rozpaczliwej próbie uchronienia jej przed przechwyceniem. Jak się potem okazało, bardzo dobrze zrobiła, bo tylko w taki sposób mogła ocalić swoje magiczne narzędzie.
Z magią jednak było coś nie tak, mimo prób jej ujarzmienia anomalia pęczniała, zalewając głowę Lyanny falami bólu. Mogło się wydawać, że zaburzona magia przenikała ją na wskroś, pomyślna jej naprawa nie powinna wyglądać w taki sposób, co kazało jej sądzić, że tamci zepsuli próbę. I mimo swojego położenia poczuła odrobinę satysfakcji z ich porażki, choć nie zdążyła nasycić się tym dłużej, kiedy wprost na polanę ruszyło stado rozszalałych jednorożców. Skrępowana Lyanna nie mogła w żaden sposób uciec ani się osłonić, więc pozostawało jej tylko mocno wcisnąć głowę wraz z trzymaną w ustach różdżką w ramiona i podłoże, i mieć nadzieję, że nie zostanie stratowana. Syknęła, czując bolesne uderzenie kopytem w udo, ale nie wypuściła różdżki, a jednorożce po chwili się oddaliły, zniknął też nieznośny pisk w uszach. Już myślała, że wszystko się skończyło i magia się uspokoiła, ale wtedy nastąpił wybuch, którego epicentrum wciągnęło ją, czemu towarzyszyło szarpnięcie w okolicach żołądka – zupełnie jak przy teleportacji.
Ale nie mogła być pewna, jak to się skończy i czy w ogóle przeżyje wciągnięcie przez anomalię, czy potężna moc czasem nie rozerwie jej tak, jak jej ojca w pierwszomajową noc. To wszystko trwało ułamki sekund. W jednej chwili leżała na mokrej trawie na polanie, obolała po wcześniejszych upadkach oraz stratowaniu przez jednorożca, a po chwili coś wciągnęło ją w mrok.
Po chwili jednak znów poczuła silne uderzenie. Wciąż skrępowana uderzyła o bruk, nie mogąc w żaden sposób zamortyzować upadku. Upadła na brzuch i twarz, nabijając sobie kolejne siniaki i zdzierając skórę z policzka. Ani na moment nie wypuściła jednak różdżki, wciąż ją miała – a posiadanie różdżki było dla niej sprawą kluczową, jak pewnie dla każdego czarodzieja. Tyle że teraz i tak nie mogła jej użyć, ale przynajmniej dzięki przezornemu złapaniu jej w zęby nie zostawiła jej w rezerwacie jednorożców, ani nie wpadła ona w ręce ich przeciwników. Nie dość, że musiałaby wtedy kupić nową (a do tej była już dość przywiązana), to jeszcze tamci mogliby odkryć jej tożsamość. Tak czy inaczej żyła i nie została schwytana, choć niemożność poruszania się i używania magii nie napawała optymizmem. Nigdy nie lubiła być uzależniona od innych, a teraz potrzebowała pomocy Sigrun, która na szczęście wylądowała tuż obok i już mogła się ruszać. Byłoby gorzej, gdyby anomalia teleportowała tylko jedną z nich, lub wyrzuciła je w różnych miejscach. Przez chwilę czuła też niepokój, czy czasem nie wylądowali z nimi tamci, więc leżąc wciąż żałośnie na ziemi rozejrzała się, wypatrując kolejnych uderzających w nie zaklęć.
Ale wyglądało na to, że obok niej była tylko Sigrun. Taką miała nadzieję. Nie obchodził ją los tamtych, byle tylko ich nie napadli i nie uwięzili.
Kobieta wyjęła z ust Lyanny różdżkę. Zabini wypluła z ust resztki ziemi i trawy, po czym zaklęła.
- Gdzie my, do cholery, jesteśmy? – zapytała, próbując rozeznać się w sytuacji. – Nie mogę rzucić zaklęć, te kajdany uniemożliwiają mi użycie różdżki. Uwolnij mnie, a później... będziemy musiały jakoś dotrzeć do uzdrowiciela. – Miały do wyboru w zasadzie dwóch, Cassandrę lub Blacka, ale nie była pewna gdzie się teraz znajdują i czy to w ogóle był Londyn. Ale najpierw musiała poczekać, aż Sigrun uwolni jej ręce, potem sama mogła spróbować jakoś zdjąć zaklęcie z nóg. Później będą mogły stąd odejść i poszukać pomocy u zaufanych uzdrowicieli rycerzy. – Mam nadzieję, że tamtych tu nie ma. Kimkolwiek byli, nieźle nas urządzili – prychnęła, wciąż leżąc na ziemi. Nie mogła nawet wstać, mogła jedynie leżeć i czekać na uwolnienie. Żałosne położenie, przez które narastała w niej złość na tych, którzy ją tak urządzili.
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Re: Drewniana kładka [odnośnik]27.09.18 19:52
W chwili, gdy odzyskała władzę nad własnym ciałem i w desperackim odruchu chwyciła za różdżkę Rookwood nie była w stanie ocenić, czy próba ujarzmienia magii przeciwnikom powiodła się, czy też, choć stado rozwścieczonych, zmutowanych jednorożców, a przede wszystkim ten, którego forma powróciła do tej sprzed jej czaru (rzuciła go chyba całe wieki temu, tak się czuła), hybrydy smoka i jednorożca, przemawiały za tym, że coś poszło nie tak - i z tego mogły się radować. Wolała nie myśleć o gniewie ich Pana na wieść, że pozwoliły, aby wykradziono im to miejsce.
- Jak na moje oko i nos to doki - odparła powoli, cicho, zmęczonym i zbolałym głosem. - Wiem - ucięła krótko, gdy Zabini zaczęła jej tłumaczyć co musi zrobić - a wiedziała to przecież i próbowała. Westchnęła ciężko, gdy zaklęcie po raz wtóry nie przyniosło pożądanego efektu, a zamiast tego targnęło nią okrutne zimno - i powróciło poczucie strachu. Rozejrzała się wkoło jeszcze raz - i nasunęła na głowę kaptur. - Sezam Materio - powtórzyła uparcie, celując różdżką w kajdany, choć prawa dłoń skostniała boleśnie.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Drewniana kładka [odnośnik]27.09.18 19:52
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 82

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Drewniana kładka - Page 3 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Drewniana kładka - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Drewniana kładka [odnośnik]27.09.18 20:10
Choć Sigrun ponownie poczuła przeszywające ją zimno, wywołane niezwykle żywymi wspomnieniami z Azkabanu, ale pomimo tych koszmarnych wizji zdołała roztrzaskać zaklęciem zamek spajający obręcze na nadgarstkach Lyanny. Ręce Zabini zostały uwolnione, na skórze nie pozostały żadne siniaki ani obtarcia - jej kostki u nóg ciągle jednak pozostawały skrępowane.

Rookwood dobrze znała doki, często bywała w tych okolicach, mogła więc z powodzeniem określić gdzie mniej więcej się znajdują i dokąd prowadzą brudne alejki oraz ciemne zaułki.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Drewniana kładka - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Drewniana kładka [odnośnik]27.09.18 20:28
Lyannie podobała się myśl, że nawet jeśli one poniosły porażkę, tamtym również się nie udało. Przynajmniej ich walka nie poszła całkowicie na marne, a anomalię w rezerwacie nadal mógł naprawić ktoś z nich. Nie wiedziała, co takiego wpłynęło na ich porażkę. Może anomalia była zbyt potężna, lub oni nieudolni? Lub wydarzyło się jeszcze coś, co miało na to wpływ? Nie miała w końcu pojęcia, jak z anomaliami walczyli ci, którzy nie znali sposobu stworzonego przez Czarnego Pana. One w każdym razie nie miały szans spróbować, Sigrun była poważnie ranna, a Lyanna skrępowana, w dodatku chwilę później wessała je magiczna, nieznana moc. Która najprawdopodobniej okazała się dla nich wybawieniem, zabierając je z dala od tamtych, choć Lyanna nie mogła uwolnić się od obaw, że mogli trafić w tę okolicę. To sprawiało, że chciała jak najszybciej ją opuścić.
- Jeśli to doki, to lepiej dla nas - rzekła, bo to by znaczyło, że są w Londynie. Gdyby były daleko stąd, miałyby problem z dotarciem do uzdrowicieli rycerzy, którzy mieszkali właśnie w tym mieście. Rzeczywiście, po chwili sama mogła wyczuć charakterystyczne wonie napływające zapewne od rzeki, choć początkowo ciemności nie ułatwiały rozpoznania miejsca, ale niewątpliwie zbliżał się ranek, więc niedługo stracą osłonę ciemności, a za dnia ich stan i wygląd niewątpliwie przyciągnie uwagę. Obie ubłocone, poobijane, Sigrun w dodatku krwawiąca. Lyanna też przedstawiała sobą żałosny widok.
- Nie wiem, gdzie oni mogą teraz być, ale mam nadzieję, że jak najdalej od nas - powiedziała. - W którymś momencie zbliżyli się do ciebie, udało ci się kogoś rozpoznać? - zapytała, bo to mogła być ważna informacja, z kim miały do czynienia. Lyanna nie widziała twarzy napastników z bliska, ale może Sigrun zauważyła więcej. - Dzięki - dodała, kiedy Rookwood udało się uwolnić jej ręce. Pozbyła się resztek strzaskanych kajdan i chwyciła różdżkę wiodącą dłonią, kierując jej koniec na obręcze oplatające jej kostki. - Sezam materio - powtórzyła, zamierzając uwolnić również swoje nogi. Wtedy będą mogły stąd uciec.
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Re: Drewniana kładka [odnośnik]27.09.18 20:28
The member 'Lyanna Zabini' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 54

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Drewniana kładka - Page 3 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Drewniana kładka - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Drewniana kładka [odnośnik]27.09.18 22:04
Z niepamięci znów tej nocy wychynęły obrazy, o których wolała zapomnieć, które starała się zagrzebać głęboko i nie dopuszczać ich do siebie - bezskutecznie. Przed oczyma migały jej obrazy pogrążonych w ciemności Azkabanu korytarzy, ciało drżało nie tylko od bólu, ale i od zimna. Oczy rozszerzyły się lekko, zacisnęła jednak mocno zęby, starając się skupić na tym, co było tu i teraz. Wydostała się stamtąd. Wzięła głęboki oddech i dźwignęła się z trudem na nogi, gdy rzucone zaklęcie roztrzaskało kajdany na nadgarstkach Lyanny.
Niebo nad ich głowami jaśniało, nad Londynem wstawał świt; w miarę upływu kolejnych chwil miejsce zdawało się Sigrun coraz bardziej znajome. Nie była tu ani pierwszy, ani drugi raz - wiedziała, gdzie powinny iść.
- Taa... Lepiej się stąd wynośmy - wychrypiała, nasuwając na głowę kaptur, a płaszczem zasłaniając rozdartą od krwi koszulę. - Tak. A ona rozpoznała mnie. Jackie Rineheart, aurorka - odpowiedziała cicho, wyraźnie skwaszona; znów zakręciło się e w głowie, potrzebowała uzdrowiciela. Natychmiast. Spod zmrużonych od zmęczenia powiek obserwowała jak Zabini sama pozbywa się kajdan krępujących nogi. Promień zaklęcia roztrzaskał kajdany. - Do Blacka będziemy mieć bliżej - stwierdziła, marszcząc brwi; zaczęła iść w kierunku jednej z uliczek, ruchy miała ociężałe i chwiejne. - Musimy znaleźć miotły. Znam jedno takie miejsce - westchnęła ciężko, gestem wskazując, aby Zabini podążyła za nią. Miała jedynie nadzieję, że w Parszywym Pasażerze szczerbata barmanka odwdzięczy się jej za kilka przysług - i użyczy im mioteł.

| ztx2


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Drewniana kładka [odnośnik]09.03.19 23:34
| 30.09

Od rana znajdowała się w aktualnej siedzibie Biura Aurorów, przeglądając akta kilku prowadzonych aktualnie spraw, w których brała udział. Analizowała poszlaki i zebrany materiał dowodowy, próbując zaplanować następne posunięcia. Po tym, jak akta spłonęły w pożarze ministerstwa, Biuro stopniowo odbudowywało dokumentację, przynajmniej jeśli chodzi o bieżące sprawy. Archiwalne niestety najprawdopodobniej przepadły na zawsze. Trzeba było więc skupić się na tym, co obecne i wykorzystywać to, co aurorzy zbierali przy bieżących śledztwach. A mnożyło się ich całkiem sporo.
Każdy auror miał pełne ręce roboty. Sophia przychodziła do pracy wcześnie rano i wychodziła wieczorem, w domu tylko sypiając i coraz poważniej myśląc o sprzedaży zbyt dużego domu, którym nie miała czasu się zajmować i kupieniu czegoś mniejszego w centrum, skoro i tak żyła pracą. Jeśli nie wychodziła z innymi aurorami w teren, by dokonywać oględzin miejsc zdarzenia i tropić osoby podejrzewane o czarnomagiczne praktyki, to siedziała właśnie tutaj, próbując doszukiwać się możliwych powiązań między poszczególnymi śledztwami. Taka robota była może i nudna, ale też potrzebna, bo wiele można było poukładać sobie w głowie dopiero po opuszczeniu miejsca zdarzenia i przejrzeniu wszystkich zgromadzonych wniosków.
Ale szybko nadeszło wybawienie w postaci jednego z aurorów, który przynosił wieści o kolejnej sprawie. To zwiastowało wyrwanie się z zimnej, choć dusznej celi zaaranżowanej na Biuro Aurorów i wyrwanie się w teren. To lubiła najbardziej.
- Będziesz mi potrzebna, Carter – odezwał się John Simmons, auror z którym już niejednokrotnie współpracowała i który chyba zaczął się do niej przekonywać, bo dawał jej coraz więcej swobody i najwyraźniej zaufał jej umiejętnościom, nie patrząc już na ręce tak, jak w pierwszych tygodniach jej samodzielnej pracy po kursie.
Sophia od razu wstała, poprawiając szatę narzuconą na sweter i spodnie. Współaurorzy dawno już przywykli do tego, że lubiła się nosić po męsku, w tym zawodzie najważniejsza była wygoda i praktyczność. Sophia była praktyczna aż do bólu, bez żalu porzucając kobiecość na rzecz pracy, która z biegiem czasu wydobywała z niej coraz więcej męskich cech. Przystosowywała się do tego środowiska coraz lepiej, z podniesioną głową znosząc oznaki sceptyzmu i dyskryminacji, ale te zdarzały się coraz rzadziej. Kiedy część aurorów spłonęła w pożodze, należało doceniać każdego zdolnego do pracy, również młode, ale za to bardzo ambitne i uparte kobiety.
- Mamy kolejne zgłoszenie o znalezieniu mugolaka z ranami po czarnej magii. Wiele wskazuje na możliwe powiązania z paroma poprzednimi sprawami, zresztą sama zobaczysz – rzekł auror, a kiedy opuszczali Tower, pokrótce opisał to, co było mu wiadome; aurorzy ponoć zostali powiadomieni przez czarodzieja, który mieszkał w tej okolicy i znalazł ciało.
Oboje polecieli na miejsce na miotłach; było późne popołudnie, zbliżał się wieczór, więc łatwiej było o dyskrecję, ale i tak podjęli środki zaradcze w postaci ministerialnych peleryn niewidek. Miejsce znalezienia zwłok na szczęście znajdowało się w Londynie, więc mogli zjawić się tam szybko i sprawnie.
Powietrze w okolicach Tamizy nie pachniało przyjemnie, ale po kilku minutach można było do tego przywyknąć. Nad rzeką dodatkowo zaczynały się już unosić strzępy wieczornej mgły, a słońce dopiero co zaszło. Sophia wylądowała na ziemi nieopodal kładki; już kiedyś prowadziła tu niedaleko sprawę znalezienia zwłok, choć w przypadku tamtej nigdy nie odnaleziono sprawcy, a wraz z pożogą trawiącą ministerstwo wszystkie akta i poszlaki przepadły na zawsze.
Sophia była ponadprzeciętnie spostrzegawcza, więc od razu dostrzegła wyciągnięte na brzeg ciało, zanim jeszcze Simmons poprowadził ją w tamtą stronę. Podeszła bliżej; magiczny policjant, przybyły na miejsce zdarzenia wcześniej, zaczynał już zabezpieczać miejsce znalezienia zwłok, a kolejny wypytywał stojącego jakieś dwadzieścia metrów dalej staruszka, najwyraźniej będącego tym, który znalazł ciało. Jak to zwykle w takich okolicznościach bywało, magiczna policja była na miejscu pierwsza, a aurorów wezwano, kiedy padły podejrzenia, że ofiara mogła ucierpieć wskutek czarnej magii.
Przykucnęła obok zwłok w przemoczonych ubraniach, wyciągając różdżkę i mrucząc pod nosem ciche „Lumos”, by lepiej oświetlić denata. Pierwszym co rzucało się w oczy, był napis „szlama” wycięty drukowanymi literami na czole. Kiedy Simmons rozmawiał ze znajdującym się najbliżej policjantem, Sophia dokonywała oględzin ciała. Pobieżnych, bo nie posiadała przeszkolenia uzdrowicielskiego, ale koroner najwyraźniej jeszcze nie przybył, a chciała mieć już jakiś obraz sytuacji.
Mogła dostrzec liczne zasinienia, rany cięte, a także obrzęk prawej ręki wskazujący na to, że kość została zmiażdżona zaklęciem czarnomagicznym. Widziała dwie poważne, głębokie rany wokół których na szacie zgromadziła się krew, częściowo spłukana przez wodę; jedna znajdowała się na brzuchu, inna na udzie. Widziała w niej fragmenty kości świadczące o złamaniu zapewne również spowodowanym klątwą. Nie dalej jak dwa tygodnie temu widziała podobne ciało z napisem „szlama” na czole i czarnomagicznymi obrażeniami, zidentyfikowane jako Robert O’Donnell, mugolak. Istniało prawdopodobieństwo, że był to ten sam sprawca, choć były też różnice, tamto ciało znaleziono porzucone na obrzeżach miasta w jednym z zaułków, to wyłowiono z rzeki.
- I co o tym myślisz, Carter? – Simmons podszedł do niej i przykucnął obok ciała z drugiej strony. Na pewno miał już własne wnioski, ale chciał sprawdzić spostrzeżenia Sophii.
- Na moje oko to zbrodnia na tle antymugolskim, choć sprawca mógł też chcieć, żebyśmy tak myśleli i w ten sposób ukrywa swoje faktyczne pobudki – zaczęła. – Tak czy inaczej rany wyglądają na zadane przed śmiercią, ta na brzuchu wygląda na efekt Vulnerario, ręka mogła zostać potraktowana Inctusosio, a udo Prevaricator ossis. Napis na czole wycięto najprawdopodobniej nożem lub innym ostrym narzędziem – wyliczyła obrażenia, które były widoczne. Na kursie aurorskim uczono ich rozpoznawać skutki czarnomagicznych klątw. Chciała się wykazać, pokazać starszemu koledze po fachu, że przykładała się do nauki i dobrze sobie radziła. Niektórzy uważali kobiety za zbyt miękkie do takiej pracy, ale Sophia dawno wyrobiła w sobie odporność i takie widoki jak ten jej nie ruszały. Zachowywała pełen profesjonalizm, chciała żeby widziano w niej osobę silną i wytrzymałą, taką, która nie ulęknie się widokiem trupów czy krwi. Bolało ją tylko to, jak wiele zła działo się na świecie z powodu uprzedzeń. Ilu jeszcze zginie z powodu statusu krwi? W ostatnich miesiącach uprzedzenia nasilały się, i choć minister Longbottom starał się zwalczać zgniłe uprzedzenia, nie dało się zmienić całego społeczeństwa, którego część wyrosła w poglądach antymugolskich, a teraz, korzystając z rozsypki ministerstwa, poczynała sobie coraz odważniej. To już nie były tylko słowa i obelgi, ludzie o wątpliwej czystości krwi coraz częściej znikali lub byli znajdowani martwi. – Nie wiadomo, co w środku, ale tego pewnie dowiemy się po sekcji. Wygląda jednak na to, że ktoś się nad nim znęcał, zanim go zabił. Czego dowiedziałeś się o znalezieniu zwłok?
Simmons pokiwał głową i na moment zerknął przez ramię, ale po chwili znów skupił się na niej, a także na ciele, które zaczął obszukiwać, zaglądając do kieszeni szaty.
- Dowiedziałem się już, że ciało zostało zauważone mniej więcej godzinę temu obok pomostu, zaczepiło się o jedną z belek bliżej brzegu, świadek zauważył wystającą z wody rękę. Nie wiadomo, czy zostało wrzucone do wody tutaj, czy może przypłynęło z prądem rzeki, ale może leżeć w wodzie co najmniej dobę. Najpierw powiadomiono magiczną policję, a potem wezwano nas. Poza wyciągnięciem ciała z wody nie zrobiono nic więcej, czekano aż sprawdzimy to miejsce oraz ciało, i przejmiemy sprawę.
Sophia natychmiast zerknęła w stronę pomostu.
- Sprawdźmy go. Być może znajdziemy ślady świadczące o tym, że ciało wyrzucono właśnie tutaj. Jeśli nie... To trochę trudniej byłoby sprawdzić wszystkie mosty i nadbrzeża w Londynie.
Nie była to jej pierwsza sprawa z ciałem wyciąganym z wody. Sprawcy niekiedy lubili wrzucać je do rzeki, najwyraźniej licząc że popłyną z prądem do morza, ale czasem zaczepiały się o przeszkody lub były zauważane na powierzchni.
Ruszyła w stronę pomostu.
- Wątpię, by do zabójstwa doszło tutaj – rzekł Simmons. – Byłoby zbyt duże prawdopodobieństwo, że krzyki kogoś ściągną lub ktoś będzie tędy przechodził. Doprowadzenie tego biedaka do takiego stanu musiało trochę potrwać.
- Też tak myślę – przytaknęła Sophia. – Jak ustalimy jego tożsamość, może łatwiej będzie znaleźć miejsce, gdzie mogło do tego dojść.
Mając dane denata, mogli znaleźć jego miejsce zamieszkania, pracy oraz rodzinę, ustalić jego powiązania oraz miejsca, gdzie najczęściej bywał i gdzie potencjalnie mógł go dopaść sprawca. Podejrzewała jednak, że miejsce zbrodni mogło znajdować się stosunkowo niedaleko, bo po co sprawca w dobie niedziałającej teleportacji miałby tłuc się ze zwłokami po całym Londynie, skoro poza rzeką z pewnością było w mieście wiele innych, być może nawet lepszych kryjówek, jak choćby lasy Waltham Forest, gdzie można było zakopać ciało tak, że nikt by go nigdy nie znalazł. Mogli je też zabrać na Nokturn i sprzedać do tego odrażającego sklepu, który wykonywał wyroby z ludzkich kości. Jeśli ograniczać się do rzeki, jej długość była dość spora, a na całym odcinku znajdowały się miejsca, gdzie można było dyskretnie zrzucić zwłoki. Więc dlaczego akurat to miejsce, a nie którekolwiek inne? Zdaniem Sophii mogło zostać wybrane dlatego, że po prostu było stosunkowo blisko i dawało wrażenie ustronności i rzadkiego uczęszczania. Niektórzy sprawcy co prawda postępowali irracjonalnie, ale jeśli ktoś planował zbrodnię na zimno, wybrałby plan, który miałby największe szanse powodzenia. Podzieliła się wnioskami z drugim aurorem.
- Czy znaleziono przy nim różdżkę? – zapytała jeszcze, wchodząc na pomost. W lewej dłoni trzymała wziąć zapaloną własną, oświetlając stare, nadgryzione przez ząb czasu deski.
- Niestety nie. Kieszenie ofiary były puste, sam sprawdziłem – odrzekł Simmons. – Mogła zostać zabrana przez sprawcę lub zatonąć w rzece.
Sophia powoli szła kładką, kiedy nagle jej bystre spojrzenie dostrzegło coś, co ją zainteresowało. Natychmiast przykucnęła, przesuwając nad tym miejscem zapaloną różdżkę.
- To krew – rzekła, ostrożnie dotykając rdzawej, zaschniętej już niedużej plamy wolną dłonią.
Simmons pokiwał głową z aprobatą, milcząco chwaląc ją za to, że zobaczyła cenną poszlakę pierwsza. Kawałek dalej zauważyła kolejną nieregularną plamę, a także kilka mniejszych, ledwie dostrzegalnych kropek. Nieregularne, rozproszone ślady krwi ciągnęły się do końca pomostu. Co prawda nie było stuprocentowej pewności, że to akurat krew tego denata, ale było to najbardziej prawdopodobne, krew nie wyglądała na starą, mogła tu być najwyżej parę dni, może nawet mniej, bo inaczej wszystko dawno zmyłby deszcz.
Stając na końcu pomostu Sophia nadal uważnie przyglądała się powierzchni kładki i nagle dostrzegła między deskami błysk jaśniejszego koloru. Znowu się nachyliła, klękając na podeście i sięgając palcami do szczeliny.
- Różdżka – powiedziała cicho.
- Spróbuj ją wyciągnąć – polecił jej natychmiast auror, wyraźnie podekscytowany znaleziskiem. – Może należeć do ofiary.
Sophia zręcznymi, szczupłymi palcami po chwili ostrożnie podważyła różdżkę i wyciągnęła ją ze szczeliny. Jeśli różdżka należała do ofiary, mogła wypaść z jej kieszeni przed wrzuceniem ciała do wody, mogła też wypaść z kieszeni sprawcy. Może działając w pośpiechu przegapił ten ważny fakt, a może coś go spłoszyło. Tego nie wiedzieli, ale jak oddadzą ją do sprawdzenia, to dowiedzą się, do kogo należała i będą mieli tożsamość. Różdżka była średniej długości, prosta i pozbawiona ozdobników, wykonana z jasnego drewna. Tylko tyle potrafiła powiedzieć o niej Sophia. Miała jednak zostać włączona do materiału dowodowego i skrupulatnie sprawdzona.
Kiedy zeszli z pomostu po sprawdzeniu go i odnotowaniu śladów, a także zabezpieczeniu różdżki, okazało się, że na nadbrzeże przybył już koroner wraz z pomocnikiem, który pakował ciało do czarnego worka.
- Zabieramy go. W podziemiach Munga sprawdzimy, co ma w środku – rzekł starszawy czarodziej, z którym Sophia miewała już do czynienia, ilekroć zjawiała się w prosektorium po raporty z sekcji zwłok.
- Czekamy na raport. Proszę sprawdzić go zwłaszcza pod kątem czarnej magii – odpowiedział mu Simmons.
Sophia weszła mu w słowo:
- I proszę także porównać wnioski z raportem dotyczącym znalezionego dwa tygodnie temu Roberta O’Donnella, również miał na czole wyrytą tą obelgę.
Udali się jeszcze na szybką rozmowę ze świadkiem i policjantem, który zobowiązał się przekazać raport z przesłuchania. Później obejrzeli okolice pomostu, ale nie znaleźli już niczego szczególnie ciekawego. Zanim ruszą ze sprawą dalej, musieli poczekać na raport z sekcji, a także identyfikację różdżki, którą jeszcze dziś zamierzali dostarczyć do siedziby Biura Aurorów. W kolejnych dniach z pewnością będą łączyć kolejne wątki i ustalać, kim był denat, dlaczego zginął, co łączyło go z O’Donnellem, i czy mógł ich zabić ten sam czarodziej najwyraźniej lubujący się w czarnej magii.

| zt.



Ne­ver fear
sha­dows, for
sha­dows on­ly
mean the­re is
a light shi­ning
so­mewhe­re near by.

Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter
Re: Drewniana kładka [odnośnik]14.07.19 23:28
| 20 XII 1956
#2 Czkawka teleportacyjna


Po krótkiej rozmowie z Justine, z ust Arabelli ponownie rozbrzmiało głośne, niespodziewane czknięcie. Wraz z nim kobieta zniknęła z londyńskiej Fleet Street, pozostawiając tam zaskoczoną czarownicę. Świat zawirował, ziemia stała się niebem albo niebo ziemią i znowu zrobiło się jej niedobrze. Kiedy z wielkim łomotem opadła na mokre, drewniane deski, przeklęła cicho - wszystkie mięśnie bolały ją od twardego lądowania. Zresztą, teleportacja również nie była czymś fantastycznym, jej ciało najwyraźniej źle znosiło ten rodzaj podróżowania. Gdy podniosła się z kolan, rozejrzała się dookoła; stała na pomoście, przy którym znajdowały się przycumowane łodzie. Jedne były nowsze, inne wyglądały na opuszczone. Gdy obok buta Arabelli przemknął czarny pająk i zaczął tkać sieć w okolicach jednego z żółtych światełek stojących na pomoście, wzdrygnęła się. Znowu nie wiedziała, gdzie się znajduje. Zresztą - mężczyźni, którzy lustrowali ją wzrokiem z pobliskiej łodzi, wcale nie pomagali w zorientowaniu się w sytuacji. Dziewczyna postąpiła kilka kroków do przodu i od razu tego pożałowała. Deski były cholernie śliskie, przez co kilka razy straciła równowagę i prawie znowu wylądowała na tyłku. Przystanęła i westchnęła ciężko - czy tylko jej musiały przytrafiać się takie rzeczy? Chciała spędzić tylko miły wieczór w swoim pokoju, pakując prezenty, malując paznokcie albo czytając książkę, a z powodu przeklętych anomalii musiała zacząć bawić się w czarownicę. Kurczę, przecież gdyby była czarownicą, zniosłaby tę sytuację o niebo lepiej! Wystarczyłoby, żeby wyobraziła sobie swój dom i wróciłaby tam z powrotem, nieważne jak wiele razy by czknęła. Ewentualnie wysłałaby Patronusa do Marcelli, aby ją znalazła i pomogła wrócić do domu. Albo przywołała miotłę i wyznaczyła drogę do domu, wcześniej analizując położenie gwiazd... Możliwości było tak wiele! A ona, jako charłak, mogła jedynie polegać na mapach i swoim aucie, kurczę. Kiedy tak stała na tym pomoście i rozglądała się po otoczeniu jak sierota, kątem oka spostrzegła trzech mężczyzn zbliżających się w jej stronę. Odgarnęła cynamonowe włosy z twarzy i próbowała nie patrzeć w ich stronę, aby ich nie prowokować, ale to było chyba dość... kiepskie rozwiązanie. Zwłaszcza, że ci mężczyźni mieli za pazuchami różdżki. Czemu ona nie miała różdżki? A, no tak. Była charłakiem, ojej. - Co taka śliczna dziewczyna robi sama w takim miejscu, o takiej porze? - odezwał się jeden z nich, chyba ten wyglądający najbardziej paskudnie. Nie miał dwóch przednich zębów, a policzek zdobiła długa, głęboka blizna - wyglądało to tak, jakby w przeszłości ktoś mocno ranił go nożem. Świetnie. I co teraz miała zrobić? W głowie myśli zaczęły jej wirować; stała twarzą w twarz z trzema opryszkami i zastanawiała się, czy skoczenie do wody, gdy nie potrafiła pływać, byłoby lepszą opcją niż rozmowa z tymi mężczyznami.
Arabella D. Figg
Arabella D. Figg
Zawód : weterynarz
Wiek : 25
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
Chwytaj chwile nieuchwytne
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak
Chwytaj chwile nieuchwytne.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7534-arabella-doreen-figg#208458 https://www.morsmordre.net/t7561-listy-do-arabelli#209465 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f246-szkocja-newton-steward-bargaly-dom-nad-palnure-burn https://www.morsmordre.net/t7566-skrytka-bankowa-nr-1835#209479 https://www.morsmordre.net/t7567-a-figg#209492
Re: Drewniana kładka [odnośnik]14.07.19 23:28
The member 'Arabella Figg' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - DN' :
Drewniana kładka - Page 3 N2btFvL
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Drewniana kładka - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Drewniana kładka [odnośnik]16.07.19 1:20
Długi John, stary kapitan pewnego statku handlowego zdecydował się wreszcie przejść na emeryturę. Miał chyba ze sto lat, a dziewki wciąż latały wokół niego jak mucha przy zgniliźnie. Samotny, nieco zwariowany i z energią, której mógłby mu pozazdrościć niejeden trzydziestolatek. Właścicielka Parszywego Pasażera, pani Boyle przyjaźniła się z nim od lat. Od początku było jasne, że uroczyste pożegnanie (lub raczej uroczysty początek!) odbędzie się pod dachem tawerny, wśród swoich wiernych druhów, przy muzyce godnej takiego żeglarza. Świętowano długo, wódka przelewała się przez długi stół przy kominku. Kapitan wspominał te bardzo dawne lata, kiedy to jako młodzieniaszek wpadł w łapska prawdziwych piratów, opowiadał nawet o romansie z syreną. Jego opowieści przyjmowano z humorem, nie zastanawiając się, ile jest w nich prawdy. John nie był bajkopisarzem, to człowiek prawdziwej przygody i, choć czasami ciężko było nie wątpić, to jednak nikt nie śmiał kwestionować tych pogodnych historyjek. Na koniec marynarz wstał i oznajmił wszystkim, że zamierza teraz odnowić swą starą łódź i resztę życia spędzić podróżując po nieznanych wodach i odkrywając wyspy. Trzasnęły w toaście kieliszki z szampanem, a niedługo później zakończono świętowanie.
Boyle postanowiła podarować mu butelkę z wiekowym, wyjątkowym trunkiem, który leżał podobno w piwniczkach hiszpańskiego księcia. Kapitan odszedł jednak w dziwnym roztargnieniu, zdecydowanie pijany i tak zapomniał o tej wyjątkowej butelce. Phils szybciutko pośpieszyła za nim. Wiedziała, że zacumował swoją prywatną, starą łajbą gdzieś na jakimś lichawym mostku, w ciszy i z daleka od gwaru portowej pracy. Nie miała pojęcia, jak ta jego łódź wyglądała, więc trochę pobłądziła po dokach, popytała, pozaglądała i omal się nie zabiła na śliskich ścieżkach. Padało, wszędzie było wilgotno, a ona miała na sobie butki raczej nieodpowiednie do takich wędrówek. Wreszcie jednak udało jej się odnaleźć właściwy stateczek, a tam drzemającego już Długiego Johna. Poklepała biedaczka po główce i odłożyła butelkę w bezpieczne miejsce, nieopodal niego.
Wyszła z łodzi na pomost i przeszła kilka kroków. Wtedy też ujrzała dziewczę pchające się prosto w paszczę morskich potworów. Malutka, kruchutka i zupełnie nieświadoma, że to tylko nędzne strachy na wróble i byle ryba ich się nie obawia. Ona nie wiedziała, ale Philippa nie lubiła, kiedy facet pozwalał sobie zbyt wiele. Znała ich, a oni znali ją.
– Spływać stąd, parszywe mordy! – huknęła, stając u boku dziewczyny. – No już, już, w podskokach! Jeśli chcecie kiedykolwiek jeszcze wpaść do Pasażera, to radzę wam posłuchać… – dodała, przyjmując dość sztywną, bojową postawę. Napięła ciało i oparła dłonie na biodrach. Nie spuszczała z nich wzorku. Wszyscy trzej dobrze wiedzieli, że nie należało działać wbrew Phils. Żaden z nich nie chciał też dostać do kieliszka byle sików. Dosłownie.
– Wszystko w porządku? – spytała, gdy odeszli wreszcie z krzywymi minami. – Nie zrobili ci nic, prawda? Pieprzone gnojki, widzą ładną dziewczynę i już ich nosi. – Pokręciła głową i ostatni raz rzuciła w ich kierunku spojrzenie.
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Drewniana kładka [odnośnik]20.07.19 14:17
Mierzyła starych piratów (nie wiedziała tego na pewno, ale chyba byli piratami, skoro tu było pełno łódek, a gdzieś w oddali rozbrzmiewały odgłosy pijackiej biesiady) wzrokiem, mimowolnie przygryzając policzek od środka - zawsze tak robiła, gdy się denerwowała. Zastanawiała się, czy lepiej będzie ich zignorować i uciec, czy może nawiązać rozmowę i strugać idiotkę? Jednak kto wie, co zrobiliby z taką naiwną idiotką? Postąpiła kilka kroków do tyłu, wgłąb pomostu. Nie mogła się zdecydować, co teraz zrobić - a podobno to ona była tą rozsądniejszą z bliźniaczek, która miała milion pomysłów na minutę. Cóż, miała pełno pomysłów, co mogłaby zrobić w tej sytuacji - nie wiedziała jednak, za pomocą którego osiągnęłaby upragniony efekt. Chciała tylko wrócić do domu w jednym kawałku. Na szczęście, tym razem ktoś inny rozwiązał jej problem. Spływać stąd, parszywe mordy! Na pomoście znikąd pojawiła się dziewczyna - stanowcza, dziarska i pełna werwy. Nawrzeszczała na mężczyzn, wspominając coś o Pasażerze i komentując ich obrzydliwe zachowanie. Brunetka stanęła u boku Arabelli, z rękoma opartymi na biodrach; nadal groźnie przyglądała się opryszkom, aż zniknęli z powrotem w swoich łajbach. Arabella posłała jej spojrzenie pełne wdzięczności. - Nie zdążyli - odparła na pytanie dziewczyny i uśmiechnęła się do niej niepewnie. Dopiero do niej dotarła powaga sytuacji, w końcu mogli zrobić jej krzywdę. Jednak była naiwną idiotką. - Dziękuję ci... Pewnie gdyby nie ty, skończyłoby się to zupełnie inaczej - wzdrygnęła się na samą myśl, co mogłoby się stać. Wolała sobie tego nie wyobrażać. Zlustrowała wzrokiem swoje ubranie; nadal była przemoczona od śniegu, kiedy zaledwie kilkanaście minut wcześniej wylądowała w londyńskiej zaspie. Czy nadal była w Londynie? Czy może teleportowała się gdzieś o wiele dalej? Cóż, przynajmniej ludzie mówili tu po angielsku. Teraz przyjrzała się dziewczynie - była smukła, kilka centymetrów niższa od Arabelli i wyglądała całkiem sympatycznie. Ciekawe, czy była czarownicą? - Hej, czy to nadal Londyn? - rzuciła nagle bez namysłu Arabella. Nie rozpoznawała tego miejsca. Zresztą, nigdy nie była w żadnym porcie. Gdyby miała gwarancję na to, że teleportowała się do Londynu, może udałoby się jej zawiadomić Marcellę? Siostra na pewno jakoś ściągnęłaby ją do domu.
Arabella D. Figg
Arabella D. Figg
Zawód : weterynarz
Wiek : 25
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
Chwytaj chwile nieuchwytne
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak
Chwytaj chwile nieuchwytne.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7534-arabella-doreen-figg#208458 https://www.morsmordre.net/t7561-listy-do-arabelli#209465 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f246-szkocja-newton-steward-bargaly-dom-nad-palnure-burn https://www.morsmordre.net/t7566-skrytka-bankowa-nr-1835#209479 https://www.morsmordre.net/t7567-a-figg#209492

Strona 3 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Drewniana kładka
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach