Wydarzenia


Ekipa forum
Restauracja z tarasem
AutorWiadomość
Restauracja z tarasem [odnośnik]28.03.16 21:40
First topic message reminder :

Restauracja z tarasem

★★★★
Nikogo nie dziwi, że rezerwację na stolik należy złożyć z odpowiednio wcześniejszym wyprzedzeniem, szczególnie jeżeli nie należy się do arystokratycznych elit. Restauracja od otwarcia cieszy się nienagnanymi opiniami  najwyższym poziomem obsługi. Czarodzieje o krwi mieszanej i mugolskiej nie się mile widziane przez przebywające tu osoby, choć nikt nie zabroni im wejścia, o ile nie odstrasza ich sam widok cen w menu.
Restauracja ulokowana jest na ostatnim piętrze domu mody, a jej wnętrza utrzymano w jasnej tonacji. Okrągłe stoliki ustawiono w taki sposób, by zapewnić dostateczną prywatność osobom bawiącym się. Wieczorami grają tu na żywo najlepsi jazzowi wykonawcy, których występ stanowi znakomite zwieńczenie dnia spędzonego na zakupach. Niezależnie od pory roku posiłek można spożyć także na tarasie, gdzie od niesprzyjających warunków pogodowych chronią magiczne markizy.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:46, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Restauracja z tarasem - Page 7 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Restauracja z tarasem [odnośnik]29.10.23 12:01
Gdy Dimitry wybrał bezczelny odwrót, pudrując nietakt wygodną wymówką, natychmiast kontrolnie zerknęłam na Igora, brodzącego w ponurym milczeniu. Ciekawa byłam, czy i on w takt wujowskiego marazmu zdecyduje się odejść i pozostawić tę posępną rozmowę wyłącznie kobiecym ustom. Pozostał jedna blisko, choć rozczarowujący był poziom jego rozmowności. Wręcz niegrzeczny, ale być może spodziewany z uwagi na rozpuszczony we krwi bułgarski pierwiastek. Tym mocniej wybrzmiewała moc kobiet, kiedy mężczyźni umywali ręce. A przecież Tatiana i on byli w podobnym wieku, więc tym bardziej powinnam się spodziewać szans na porozumienie znacznie płynniejsze, lepsze od nudnawego przytakiwania starszemu pokoleniu. Co więc było na rzeczy?
Dolohov pytała i odpowiadała, idealnie czarując otoczenie swoim młodzieńczym powabem, idealnie grając rolę, jaką wciśnięto w nią równolegle z kamieniem zdobiącym palec. Dobrze, że kolejne łyki wabiącej toni kolorowego alkoholu skutecznie miękczyły ostre krawędzie myśli, ratując nas od wymęczenia protokolarną konwersacją. I takie jednak w tym świecie trzeba było odbywać – dziś o wiele częściej niż dawniej. Skoro Igor kapitulował, ja tym mocniej musiałam pewne rzeczy zaakcentować. Później przyjdzie czas na wydobycie powodów i rozsznurowanie zasupłanych ust. Teraz mieliśmy się tylko płaszczyć, cieszyć goryczą napoju i opłakiwać wielkiego czarodzieja.
– Szukacie komfortowego dworu? – zapytałam,  przy tym lekko wznosząc brwi. Interesujące, nie sądziłam, by Dima był chętny osiedlać się na zaopiekowanych przeze mnie ziemiach. – Jestem pewna, że znajdzie się kilka interesujących lokalizacji. Jeżeli chcesz, chętnie ci je wskażę, Tatiano. Poszukiwania naszej siedziby pozwoliły mi przyjrzeć się paru całkiem przyzwoitym miejscom, choć… żadne nie może się równać z urokiem Przeklętej warowni – wyjawiłam, wieńcząc zdanie sugestywnym uśmiechem. W hrabstwie nikt nie powinien szczycić się domostwem wymyślniejszym od siedziby jego namiestnika. Zbyt mało czasu minęło, bym mogła zupełnie szczerze przyznać, że nie istniało równie fantastyczne lub, co gorsza, przewyższające nasz dwór miejsce, ale tego oczywiście wiedzieć nie musiała. W tymże przypadku moja pewna sympatia do Tatiany nie miała żadnego znaczenia, kiedy u jej boku grzmiał nędzny Dimitry.
- Utrata ojca to z pewnością ogrom bólu i wielka strata. Przyjmij nasze wyrazy współczucia – wykazałam się jakże wybitnym zrozumieniem – jak na mistrzynię żałobnych ceremonii przystało. – W tych przykrych okolicznościach to zupełnie zrozumiałe – kontynuowałam, a jednocześnie moja dłoń ośmieliła się lekko dotknąć jej ramienia w istnie matczynym geście. Następnie kiwnęłam nieznacznie głową, wyrażając kolejny raz aprobatę dla postanowień przedstawionych przez młodą narzeczoną. W duchu jednak aż za dobrze wiedziałam, że przeciągające się oczekiwania nigdy nie stanowiły dobrej wróżby dla... cóż, zakochanych. Głośno opowiedziana niecierpliwość wydawała się dość podejrzana. Podstarzały Rosjanin słabo interesował się narzeczoną, skoro nawet teraz pozostawił ją mi… na ewentualne pożarcie. Niemniej podobnych nastrojów póki co nie przejawiałam, woląc karcić nieaktywnego w konwersacji syna od wystosowywania kolejnych złośliwych haczyków w stronę Tatiany. Jej prędzej współczułam Krakraoffowej, małżeńskiej uprzęży, choć… przypominała nieco mnie. Nie sądziłam, by pozwoliła temu ignorantowi wejść sobie na głowę. – Igorze! – z entuzjazmem zwróciłam się w stronę potomka, bo przecież należało w końcu wywołać go do odpowiedzi. – Jesteś tak cichy. Opowiedz pannie Dolohov o naszych przedsięwzięciach. W ostatnim czasie dość sporo się wydarzyło, kroczymy pomyślną ścieżką – wyjawiłam z dumą, spoglądając raz jeszcze na dziewczynę. Oczekiwałam jednak, że mój syn przejawi wreszcie dozę uprzejmości i dołączy do wspólnej rozmowy. Wierzyłam, że nie chce, by jego postawa została odebrana w niewłaściwy osób.
Irina Macnair
Irina Macnair
Zawód : Właścicielka domu pogrzebowego
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Ty się boisz śmierci, a ja nazywam ją przyjaciółką. Ja nią jestem.
OPCM : 15 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 22 +6
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8709-irina-macnair-dluga-budowa https://www.morsmordre.net/t8832-pani-macnair#263265 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t9237-skrytka-nr-2063#281040 https://www.morsmordre.net/t9127-irina-macnair#275271
Re: Restauracja z tarasem [odnośnik]12.11.23 18:15
Fałsz rozlewał się ogromem wzbierającej na sile fali, drażniąc świadomość miałkim widmem tego przebrzydłego przedstawienia. Kurewsko nie znosił salonowego dygania, jeszcze bardziej irytował się na stek zasłyszanych bzdet, nawarstwiających się w ciągnącej się nieznośnie dłużyźnie. Jedna z wielu miałkich styp, zdawałoby się na pierwszy rzut oka, ilekroć tylko wciskał na siebie obleczony w czerń, pogrzebowy uniform; trochę kondolencji, szybki obiad i jeszcze szybciej spijane wino, dodałby do tego, ilekroć jednoczył guziczki z zapięciem w odbiciu prostokątnego zwierciadła. Później tylko wysłuchiwanie żałobnej pieśni i mniej lub bardziej pozorowanego lamentu; później tylko udział w mętnym pochodzie i wyduszenie z siebie kilku wyrazów współczucia, choć widok losowego trupka nie wywołał nawet przenikliwego drżenia ciała. Pozbawiony wzorów krawat zaciskał się ciasno na karku, niczym sidła tego niechcianego obowiązku, ale tak już wyglądać miał ten szumny, angielski żywot. Krążyć wokół trupów, jako przewodni obrazek powszedniego dnia; po trupach do celu, jako te banalnie makiawelistyczne motto codzienności. Gotów był zrobić już chyba wszystko, byleby tylko spełniać cudze mrzonki; gotów był stąpać konsekwentnie za staturą władczej matki, pokornie chyląc czoła przed każdym jej pomysłem. Ciągała go po tych pogrzebach, ciągała też po wykwintnych obiadkach, wreszcie ― wypychała w nienaturalną przestrzeń salonów, gdzie należało uśmiechać się ładnie, zabawiać konwersacją, zapraszać panny do tańca. Nie można ich było jednak całować, ani bezwstydnie zapraszać do jeszcze znaczniejszych bezeceństw; nie można było jednak rozmawiać z nimi o dramatach poważnych, czy też opowiadać nieprzystojnych dowcipów, pozostając tematem przy manierycznym biadoleniu o niczym. O pogodzie, o niewyczyszczonym pantoflu czy nietrafionej fryzurze lady jakiejś tam. Męczące doświadczenie, równie przytłaczające, co te dzisiejsze, toczone w pozorowanym szacunku, odnajdujące się jednakowoż w mechanizmie skrzętnej etykiety. Starły się w tym teatrze dwie, nad wyraz wprawne aktorki, silne temperamentem i błyszczące osobowością; po cóż odbierać im wywalczony słusznością, dominujący na scenie głos? Po cóż wkradać się słowem w te miałkie opowiastki o kipiących splendorem zamczyskach, nadchodzących ślubach, niedookreślonym bliżej pokrewieństwie? Ha, całkiem zabawnie oglądało się kapitulację starego Karkaroffa, na pozór obecnego, jak zwykle jednak majaczącego gdzieś z dala od niej, swej ukochanej narzeczonej, wyczekanej oblubienicy. Tej samej, która bez zająknięcia spraszała sobie młodszych, tętniących wigorem i urokiem ciała kochanków; tej samej, która dumnie deklarowała teraz cierpliwość. Rozczulające, jak ciążący na palcu pierścionek nie przypomniał o sile tej pięknej miłości, gdy bez wątpliwości kochała się z nim, bratankiem swojego przyszłego męża. I najpewniej jeszcze z paroma innymi, szybko wszakże nudziła ją monotonia jednej twarzy i poznanej już skóry. Na samą myśl poczynał błąkać się na twarzy dyskretny uśmiech kpiny, choć w gruncie rzeczy wyrastał on z nienormalnego rozgoryczenia. Że dał się tak głupio omotać; że gdzieś pod warstwą złości dalej istniała jako ogrom jego fantazji. Irina poznała się na łączących ich zaszłościach, albo bez trudu domyślić się mogła, że była dlań jakąś kanwą porywu; ucichł wszakże momentalnie, nie chcąc na nią patrzeć, nie chcąc też o niej myśleć. Pretensja roznosiła go, ilekroć dane mu było znosić ją znowu, czy to dziś, czy to ostatnio, przy wspólnym stole przyjaciół smaganych błękitem krwi. Ciągle była gdzieś obok, ciągle nie dla niego. Nie chcę, nie chcę, powtarzał jak mantrę, samemu już chyba sobie nie wierząc.
Tak dobrze się wam dyskutuje, nie będę zatem przeszkadzał. Ty najlepiej jej o tym opowiesz ― uznał cicho, łapiąc w dłoń pusty kieliszek wołający o czerwone, cierpkie wino. Nie dbał już chyba o konwenans, nie obchodziło go też, co o nim pomyślą. Rzadko kiedy przeciwstawiał się matce, ale tym razem miał ku temu dobre powody.
Wrócę, jak tylko trochę ochłonę.
Igor Karkaroff
Igor Karkaroff
Zawód : pomocnik w domu pogrzebowym; początkujący zaklinacz
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
his eyes are like angels
but his heart is
c o l d
OPCM : 6 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 13 +3
ZWINNOŚĆ : 9
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Czarodziej
по пътя към никъде
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11807-igor-karkaroff-budowa#364730 https://www.morsmordre.net/t11827-listy-igora#365077 https://www.morsmordre.net/t12117-igor-karkaroff#373077 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t11813-skrytka-nr-2571#364862 https://www.morsmordre.net/t11812-igor-karkaroff#364859
Re: Restauracja z tarasem [odnośnik]29.12.23 14:02
Bezpieczny odwrót i tchórzowska ucieczka; Dimitryi Karkaroff otrzymał jedynie krótkie spojrzenie w wykonaniu swojej narzeczonej, te odrobinę dłuższe od pani Macnair, nieustającą dezaprobatę w niewypowiedzianych kąśliwościach, które zniknęły pod powierzchnią następnych życzliwych uśmiechów, posyłanych ostrożnie w tej newralgicznej sytuacji, choć Tatiana zdawała się nie przejmować smętnymi okolicznościami pozornego spotkania. Miast nieboszczyka interesowała ją zawartość własnej szklanki i sylwetka Iriny, raz po raz raczyła też spojrzeniem Igora, wobec którego pytania krążyły gdzieś po orbicie myśli, na tyle niestosowne i butne, by trzymać je jednak na uwięzi niewypowiedzenia.
― Być może, chyba powinniśmy? ― rzuciła, kończąc pytająco, wznos kącików ust ograniczając do minimum. Jemu na tym nie zależało; wciąż nie poruszył choćby skrawka tematu ich przyszłego zamieszkania, co Dolohov odbierała jako jawne niedbalstwo o ich byt ― Brzmi… uroczo ― skomentowała, tym razem pozwalając sobie na odrobinę szerszy uśmiech. Przeklęta warownia – jakie obicia miały fotele, jaki kolor zasłony, ile metrów wynosiły kręte korytarze i wielowiekowe pomieszczenia; i te niuanse zostawiła sobie na później, swobodnie przystając na propozycję Iriny.
― Z rozkoszą ― skoro Dimitryi nie pałał się do poszukiwań odpowiedniego miejsca, zamierzała wziąć sprawy w swoje ręce ― Co jeszcze ciekawego jest w Suffolk? ― poza tym, o czym mówił Drew nie miała sposobności poznać hrabstwa bardziej poza przelotne odwiedziny i niezaciekawione spojrzenia rzucane ukradkiem.
Matczyny gest muskający dłonią ramię spotkał się z przeciągłym spojrzeniem; pomiędzy zrozumieniem a aprobatą kiwnęła głową, powagą zmywając uprzedni uśmiech beztroski – rozmowa przyjęła bowiem tor iście żałobny, spalając się wszakże z okazją, która postawiła ich na wspólnej drodze; gdyby Dolohov postarała się jeszcze odrobinę bardziej, w jasnych oczach Irina dostrzegłaby taflę skrzących się łez.
Te jednak pozostały schowane, zostawione na specjalną okazję, pogrzebane wiele lat temu, zbyt wiele razy udawane i zbyt wiele razy przelane z czystą szczerością; tym razem miała dla pani Macnair jedynie skinienie głową.
I kiedy statua pozornego żalu pozostawała statuą, wybijając się jedynie z przyjętej roli poprzez kolejne uniesienie do ust szkła z alkoholem, Igor Karkaroff oblał sprawdzian chybotliwej emocjonalności.
Wpierw oczekiwała nawet wyjawienia tego, o czym mówiła jego matka; wpierw przeniosła na niego prawie trzpiotowate spojrzenie, gotowa z wyczekiwaniem machnąć wachlarzami rzęs dwukrotnie. Opowiastka o tym, co czekało na rodzinę Macnair w nadchodzącym miesiącach nie doczekała się jednak swojej premiery, bo w kolejnych gestach, ruchach, a później krokach, Igor zostawił je same sobie i swoim zdumionym spojrzeniom.
Powstrzymanie się od parsknięcia śmiechem było zadaniem wybitnie trudnym; Dolohov powinna była właśnie otrzymać nagrodę za doskonałe aktorstwo.
― Jak zwykle targany emocjami. Być może to żałobny nastrój podpowiada mu negatywne odczucia? ― rzuciła swobodnie, przenosząc spojrzenie na Irinę, kiedy zakończyła już odprowadzanie Karkaroffa wzrokiem ― Cóż, przynajmniej możemy porozmawiać w spokoju. Jak kobieta z kobietą.



will the hunger ever stop?
can we simply starve this s i n?
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: Restauracja z tarasem [odnośnik]31.12.23 15:22
- Powinnaś przekonać się o tym osobiście, Tatiano – oświadczyłam dobitnie, wskazując jej, iż stosownie było złożyć mojej rodzinie wizytę i wtedy faktycznie zachwycić się atutami nowego domostwa oraz okolicą rozlaną w czarze przybrzeżnego krajobrazu. Nie miałam próżności tak dalece rozwiniętej jak co niektóre dostojne damy o prostych plecach zasznurowanych pozłacanym gorsetem i jednocześnie myślach wprost proporcjonalnie pogiętych, lecz zamierzałam być duma z osiągnieć rodziny i dopiero ofiarowanego tytułu. Niech widzą, niech patrzą. Choć akurat zdawało mi się, że pannie Tatianie nie trzeba było tłumaczyć nowego porządku. – Szczególnie w porze lata znajdziesz tam kilka pięknych obrazków, wartych podejrzenia – odparłam dość niejednoznacznie, dopełniając ciąg słów pewnym uśmiechem. Jesiennego Suffolk sama jeszcze nie znałam, lecz po cóż mielibyśmy rozprawiać o kolorach usypiającej natury, znajdując się dopiero w bramie palącego lata. Przesadnie ckliwa też nie byłam, by tracić aż tyle czasu na długie zachwyty. Niech przyjedzie i przyjrzy się osobiście. Popatrzyłam przelotnie na Igora, dalej nieznośnie milczącego w tym towarzystwie. Miał coś do ukrycia? Byli rówieśnikami, towarzystwo panny Dolohov nie powinno mu wadzić. Wręcz przeciwnie. Rozczarowująco nie miał nic do powiedzenia, ale tym zamierzałam zająć się nieco później.
Drażnił mnie jednak brak stosowności, śladu po choćby mdłym sygnale, kiedy ja jak zwykle pociągałam za stery, dbając o odpowiednią reputację rodziny, on winien mi wtórować, nawet jeżeli wolał nie przejawiać znaczącego zaangażowania. Żadnego słowa współczucia, żadnego spojrzenia tkanego otuchą i smutkiem. Nic nie miał dla młodej dziewczyny, która utraciła ojca. Nic, choć sam ledwie kilkanaście miesięcy temu mierzył się z podobną tożsamą, równie pochmurną wizją. Tak chciał budować swój pomnik na angielskich ziemiach? Mogłam przestawić mu kierunek, rozświetlić ścieżkę, lecz nieodpowiednie było ciągłe pociąganie go za ramię. I tak wolał umykać, chodząc obok i jednocześnie pozostając w cieniu. Albo całkowicie rozmywając się w otoczeniu. Dobrze, że delikatne ramię nie zdążyło poczuć gniewu zaciskającej się gdzieś w locie matczynej, pogardliwej pięści.
Zbiegł, nie reprezentując sobą niczego, co mogłabym pochwalić. Nawet naciągając realia. Oczywistym było, że panna Dolohov bardzo dobrze zauważyła ten teatr. Wymówka zatopiona w kieliszku była tak durna, że ledwie powstrzymałam pejcz srogiego okrzyku. Okoliczności tonowały mój nastrój. Mawiali jednak, że głupiemu szczęście sprzyjało. Wolałam nie rozpoznawać tejże durnowatości w poczynaniach mojego pierworodnego.
– Przywykł do pogrzebowych okoliczności –
skomentowałam, obserwując jeszcze przez chwilę oddalającą się sylwetkę. Nieposłuszeństwo powinno się karać, lecz ja skłonna byłam zagłębić się najpierw w sedno… problemu. Tatiana była w błędzie, to nie żałobne tony podyktowały mu ten żałosny odwrót. Obróciłam powoli ku niej spojrzenie. A może wiedziała, co kryło się za haniebną ewakuacją? – Rozczarowujące. Mężczyźni tak szybko kapitulują. Nic dziwnego, że za każdym z nich zawsze stoi jedna z nas… Bez nas by nie przetrwali – przyznałam nieskromnie, podejrzewając, że dziewczyna mogła dzielić ze mną podobne odczucia. – Jesteśmy ich kręgosłupem – łamiemy ich moralność. Czyż nie? – O czym chciałabyś porozmawiać, Tatiano? – Chcesz mnie o coś zapytać? Czy może o kogoś? – Przejdźmy w cichszy kąt… Niech zadadzą sobie nieco trudu, gdyby jednak zechcieli powrócić. Chociaż powątpiewam.
Irina Macnair
Irina Macnair
Zawód : Właścicielka domu pogrzebowego
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Ty się boisz śmierci, a ja nazywam ją przyjaciółką. Ja nią jestem.
OPCM : 15 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 22 +6
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8709-irina-macnair-dluga-budowa https://www.morsmordre.net/t8832-pani-macnair#263265 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t9237-skrytka-nr-2063#281040 https://www.morsmordre.net/t9127-irina-macnair#275271
Re: Restauracja z tarasem [odnośnik]25.03.24 21:47
Kapitulacja nadeszła wraz z niewygodą wibrującą w powietrzu, drażniącą świadomość jakimś nienormalnym ciężarem. Natrętnym wzrokiem lustrował otoczenie, ale przecież znikąd nie miał łypnąć nań niespodziewaniem szanowny wuj, daleko za plecami pozostawił też statury przytłaczających kobiet, w swoim zjednoczeniu paskudnie dojmująco chyba odeń silniejszych, w swoich uniesionych podbródkach stanowczo dominujących tok prowadzonej konwersacji. Zaległ w jej cierpkości niczym oliwka w schłodzonym martini, bezbronnie oczekująca już tylko na zatracenie się w uśmiechu przebłyskującym perłą zębów i czerwienią szminki, jakże służalczo oddająca się w macki przebiegłego losu, w którym stanowić miała wyłącznie za doraźne, miałkie i prędkie zapomnieniu, przełamanie pierwszoplanowego smaku spijanego koktajlu. Tymże właśnie był dla niej, wtedy i chyba już odwiecznie, gdy tak drwiąco pozwalała sobie zwołać jego obecność na byle skinienie palca, ilekroć tylko znudził ją inny z wielu kochanków albo ten szanowny, ciągle nietutejszy, narzeczony. W dziwacznym oddaniu służył jej poleceniom, jako ten wierny pies lojalny swojej pani, na każde stanowcze pociągnięcie smyczy, na każdą skromną dyrektywę; wychowywała sobie najpewniej całe stada podobnych strażników, czyhających żywo na potencjalne cienie zagrożenia, doskakujących impulsem do gardeł siejących zniszczenia bestii, a on, on życzył sobie być jednym z nich. Jedynym nawet, uwzględniając zaborczość jego istnienia, tą popieprzoną tendencję do rozpychania się rękoma również tam, gdzie go nie chciano; uwzględniając także tę obłudną wiarę w ekskluzywność łączącej ich niegdyś relacji, w szale której zostawi tamtego Karkaroffa dla niego, w wirze której uczyni zeń osobistą kukłę własnych rozkazów. Ta druga, znacznie starsza, nie była przecież lepsza, formując go na kształt elastycznej gliny, indoktrynując umysł fatalną presją.
Chciałbyś, potrafiłaby tylko rzec ta młodsza w rozlewającym się na boki cynizmie, zaśmiewając się na dźwięk tego głuchego dowcipu zastygłej pomiędzy nimi drwiny; zachowuj się, winna przemówić ta druga w zdroworozsądkowym wykpieniu, urażona nikłością wyrażanych przezeń powinności. Ale one obydwie, miast krótkich wyrazów bezpośredniości, wybierały sugestywność milczenia i idące wraz z nim podłe uczucie zalegającej w krtani guli; cóż powinienem uczynić, byście obydwie mnie wreszcie p o k o c h a ł y? Wargi tęskniły więc do czerwonego płynu, zarazem zechciały chyba nasiąknąć goryczą tytoniu, dennej gadki albo niemego wytchnienia; czegokolwiek by nie oczekiwały, z pełną świadomością uciekały od nich, dwóch ucieleśnień kobiecej siły, pętającej go chorą bezwładnością, pętającej go kąśliwą dla serca bezradnością. Każda niszczyła go na swój sposób, każda dewastowała ostatki jego stateczności, rozrywając na strzępy bijące nierównym rytmem pierwiastki człowieczeństwa. Jak bardzo ugrząźć winien w zepsuciu, by dostać ich zgodne wyrazy ichniejszego uznania? A może zwyczajowo, na wzór odojcowskiej przygany, wiecznie miał być już tym niewystarczającym?
Nieistotne. Złość rozpłynęła się w kieliszku, wygodna, aktorska wręcz, maska zaszczyciła zaś niebrzydką pannę dość urokliwym, acz nienachalnym uśmiechem. Na stypie zwykło się rozpaczać i dramatyzować, Igor jednak odegrał w tym już chyba swoją rolę. Przelotne spojrzenie sięgnęło pobliskich figur obleczonych w czerń, a on pozwolił się muskać płomienności górującego na niebie słońca, w wyraźnym natręctwie wtłaczając w siebie dym spalanej fajki.
A tamte, tamte niech utopią się wzajemnie w wymienianym raz po raz fałszu.
Igor Karkaroff
Igor Karkaroff
Zawód : pomocnik w domu pogrzebowym; początkujący zaklinacz
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
his eyes are like angels
but his heart is
c o l d
OPCM : 6 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 13 +3
ZWINNOŚĆ : 9
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Czarodziej
по пътя към никъде
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11807-igor-karkaroff-budowa#364730 https://www.morsmordre.net/t11827-listy-igora#365077 https://www.morsmordre.net/t12117-igor-karkaroff#373077 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t11813-skrytka-nr-2571#364862 https://www.morsmordre.net/t11812-igor-karkaroff#364859
Re: Restauracja z tarasem [odnośnik]06.04.24 22:04
Dźwięczność rozbawienia momentalnie zawibrowała w czterech ściankach dzierżonej szklaneczki; pół sekundy później bezwiednie utopiła się w alkoholu. Smutne.
— Irino, jeszcze moment, a zacznę podejrzewać cię o bezpośrednie sugestie. Chciałabyś mieć nas jako swoje sąsiedztwo? — podrzuciła, w życzliwości uśmiechu unosząc brew pytająco, bawiąc się tym żargonem uprzejmości i kurtuazji. Gdyby przykładała odrobinę większą wagę do poszukiwań nowego lokum, zaczęłaby wyobrażać sobie jak idiotycznie kuriozalnie musiałaby wyglądać ta scenka, pejzażyk z nieboskiej komedii wystawiany na deskach podrzędnych teatrów.
Zwalczyła w sobie pokusę ostentacyjnego spojrzenia w kierunku Igora; jak bardzo chciałbyś widywać mnie podczas spacerów — z małżonką? kochanką? dziećmi? — po pięknym i urokliwym Suffolk?
— Jeszcze sporo czasu przed nami. Czasu i ustaleń, Dimitry zna Anglię najpewniej lepiej niż ja sama. Może Suffolk, a może wybrzeże? Ten kraj wiele ma do zaoferowania — wiele mierności, nijakości i szarości; w kontraście jej uśmiech wciąż pozostawał żywy, szeroki i krwisty; czerwień szminki wybijała się ponad żałobne barwy zgromadzonych gości niemal obrazoburczo, raz po raz znacząc krawędź szkła charakterystycznym śladem.
— Niemniej nie zapomnę twoich rekomendacji. Chętnie was odwiedzimy. Dimitry na pewno podzieli moje zdanie — krótki wzrok pomknął ku sylwetce narzeczonego, teraz pochylonej w kierunku nieznanego jej starca; zabawna myśl, że rozmówca Kararoffa Starszego mógłby za tydzień leżeć w takiej samej trumnie co dzisiejszy nieboszczyk przemknęła przez jej świadomość i uleciała wraz ze zmianą obiektu spojrzenia.
Uwagę zyskał Igor — jego plecy, w spiętej pozie oddalające się od kobiecych sylwetek niemal dziarskim krokiem. Zamiast żalu, politowanie; miast zdziwienia, nuta rozbawienia.
— Być może powiedziałam coś nie tak — i w tej smudze zabawowości pociągnęła tę grę, a wargi wykrzywił drobny grymas — Lub zwyczajnie za mną nie przepada. Może to niekoniecznie kapitulacja, a....moja wina utknęło w gardle, zmielone przez odruch teatralnego machnięcia głową — Nieistotne, zapewne sam wyjawi ci, w swoim czasie, cóż tak bardzo go zirytowało — oznajmiła z westchnięciem, kończąc szklankę z alkoholem dwoma subtelnymi łykami. Szkło zabrzęczało na blacie, ostatni, prawie tęskny wyraz pomknął w kierunku Karkaroffa młodszego.
— W bocznym korytarzu zauważyłam palarnię. Chodźmy tam, w dymie lepiej zebrać posępne myśli.

zt



will the hunger ever stop?
can we simply starve this s i n?
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: Restauracja z tarasem [odnośnik]13.04.24 21:41
Być może, chciałyby wyrazić usta w leciwym, samotnym drgnięciu, lecz miast tego zasklepiły się, rezygnując z głośnego komentarza, ale nie z komentarza całkiem. Ten zdawał się wyrażać w postawie, w spojrzeniu, wyginających się charakterystycznie kącikach warg, czy wreszcie skwitowaniu całej sprawy gestem wzniesionego symbolicznie naczynia. Wypijmy za to, Tatiano. Za twoją przyszłość. Twoją i Dimitryego. Wiedziałam, że kobiety takie jak my prędzej czy później pozbywały się mężów takich jak oni. Gdy zdecydował się na pannę Dolohov, nieświadomie rozpoczął kopanie sobie nagrobka. Najwyraźniej ja nie byłam dla niego żadną lekcją. Cóż, szkoda, Karkaroffowie wyniszczali się sami. Oby wybranka mojego syna pławiła się w zupełnie odmiennych odcieniach. Oby nie podzielił losu ojca i wuja. Nie życzyłam im ponurego zakończenia, ale zdołałam już poznać życie. Przyklejona do ust serdeczność trzymała się jednak uparcie, próbując z czerni transmutować się w nieco bardziej pozytywny odcień, lecz czy mogłam (czy chciałam?) zrzucić żałobną szatę?
– Nadaj temu odpowiednie kierunki, Tatiano. Niech nie będzie ci rozczarowaniem. To ty będziesz panią tego domu – wyraziłam sugestię, nie lękając się jednak, iż los mógłby wybrzmieć w sprzecznej melodii, że ona mogłaby się dąć pochłonąć takiemu mężczyźnie jak on. Nonsens. Widziałam w niej silę. Widziałam w niej być może… mnie samą, sprzed dwudziestu lat.
– Och, tak, z pewnością z nim porozmawiam. Potem. Nie sądzę, byś była to ty… - wymówiłam, wbijając wnikliwe spojrzenie w oddalające się plecy Igora. A może właśnie ona? – Teraz niech idzie, pozostawione przez nich, doskonale przecież sobie poradzimy – wyraziłam nadzieję, wciąż myślami lawirując jednak przy synowskim, niewypowiedzianym kaprysie. Do Igora jednak będę mogła już wkrótce powrócić, a dziewczyna towarzyszyła mi jedynie przez krótka chwilę. Byłam jej ciekawa. Matczyne palce objęły jej figurę, troskliwie, sugestywnie, jakże czule. – Chodźmy więc tam, dowiedzmy się, jak bardzo drogi był im pan Crabbe… Przy papierosie ludzie, o dziwo, bywają bardziej rozmowni niż przy kieliszku – przyznałam, rzucając podejrzliwe spojrzenie na grupkę kilku osób wyraźnie błądzących ku nas prawdziwie zwilżonym okiem. Widywałam to już zbyt wiele razy, by dać się zwieść, by nie wiedzieć, że zmarły poskąpił im choćby lichej wzmianki w testamencie. Nie wylewali smutku, wylewali żale. Na każdym pogrzebie dokładnie te same historie.
 

zt
Irina Macnair
Irina Macnair
Zawód : Właścicielka domu pogrzebowego
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Ty się boisz śmierci, a ja nazywam ją przyjaciółką. Ja nią jestem.
OPCM : 15 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 22 +6
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8709-irina-macnair-dluga-budowa https://www.morsmordre.net/t8832-pani-macnair#263265 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t9237-skrytka-nr-2063#281040 https://www.morsmordre.net/t9127-irina-macnair#275271

Strona 7 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7

Restauracja z tarasem
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach