Wydarzenia


Ekipa forum
Skrzacie drzewo
AutorWiadomość
Skrzacie drzewo [odnośnik]11.04.16 15:57
First topic message reminder :

Skrzacie drzewo

Na obrzeżach Londynu znajduje się spore drzewo, wokół którego krążą przedziwne legendy. Dzieci wierzą, że w środku mieszka starzec, którego broda jest z waty cukrowej, w pniu zaś trzyma najpyszniejsze słodycze świata. Dorośli jednak znają prawdę, lecz nie znaleźli jeszcze sposobu, aby przekazać ją najmłodszym pozwalając im tkwić w słodkiej niewiedzy jak najdłużej. W korycie drzewa swój dom zorganizowały bowiem zwolnione ze służby skrzaty domowe. Nikt jednak nie był w środku drzewa, sami mieszkańcy obrzeży zastanawiają się, ile tych wyrzuconych z domów stworzonek tam mieszka. Podobno między konarami znajdują się rozległe tunele. Aby zarobić na swoje życie, skrzaty zaczęły pędzić wino. Na początku swojej działalności zostawiały na progach domów butelkę z odrobiną trunku i informacją, gdzie można go zdobyć więcej. Taka praca za darmo zagwarantowała im niesamowitą reklamę, a ta z kolei pozwoliła im rozpocząć produkcję wina na większą skalę. Aby kupić butelkę, trzeba zapukać trzy razy w okno. Zrobić to jednak można tylko po zmroku.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Skrzacie drzewo - Page 6 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Skrzacie drzewo [odnośnik]23.06.23 16:29
Były historie, którymi lepiej było się nie dzielić. Opowiastki z dziecięcych lat, które powinny na zawsze zostać w zamkniętej epoce, zakopane daleko w odmętach wietrzejącej pamięci. Pogrzebane z niewinnością, zawiedzionymi ambicjami, czasem nawet dosłownie z pewnym miejscem – nie lubiła mówić o gruzach sierocińca, czasem nawet okrążając temat domu, rodziców, miejsca na świecie, lawirując na półprawdach i niedopowiedzeniach.
Nie lubiła mówić o szkole, bo choć część kojarzyła ją z chłodnych korytarzu Hogwartu i rozświetlonych rozkosznym słońcem błoni, nie było o czym mówić.
Nie mówiła też o pracy, bo jej nie posiadała. O pasjach, bo nigdy nie rozkwitły na tyle, by można było się nimi dzielić i inspirować innych.
Tego dnia, wśród zieleni skrzaciego drzewa, z niewypowiedzianą niechęcią, w ogóle niewiele mówiła. Dłoń smagała węgielek, kawałek materiału spódnicy, korę drzewa i w końcu oplatała się wokół zimnej butelki z piwem. Coś na kształt uśmiechu – przygaszonego, stanowiącego zaledwie lichą atrapę tego prawdziwego mrugnęło na jej ustach, skinęła głową, w geście uznania czy aprobaty, życzliwości czy… sama już nie wiedziała czego, kiedy Maria wspomniała o jednorożcach.
Sama widziała takiego prawdziwego tylko raz, na moment, wyciągając głowę w górę znad morza innych, ciekawskich par oczu, kiedy okaz z pięknym rogiem pojawił się na zajęciach z Opieki nad magicznymi stworzeniami.
– Chyba nikt nie wie – sprostowała, z drobnym wzruszeniem ramionami. Nie wiedzieli uczeni i zwykli ludzie, wróżbiarze i astrologowie – coś mknęło po niebie, nocą i dniem, niosąc niepokój i dziwaczną aurę – jedni się jej wystrzegali, inni z zafascynowaniem wgapiali się w niebo.
– Nie trzeba kogoś znać, by wiedzieć, że należy go za wszelką cenę unikać – goryczka pojawiła się w kąciku ust, bynajmniej niepochodząca od piwa. Zerknęła na nią, nieco przygarbioną, skuloną w sylwetce, która obrazowała myśli wypowiadane słowami. Zerknęła i patrzyła, kilkanaście sekund, w końcu znów biorąc łyk piwa.
– Nie zawsze jest lepiej – dodała, na moment skubiąc zębami dolną wargę – Nie jest lepiej uciekać czy chować się przed kimś, kto cię krzywdzi. Zabiera wszystko. Spójrz na tą wojnę – rzuciła z rozżaleniem, rozgoryczeniem; nie strachem, który do tej pory otulał jej głos – Na ludzi, którzy chowają się po własnych piwnicach bo ci, którzy zasiadają w Londynie mogą po nich przyjść w każdej chwili. Na tych, którzy boją się wyjść do pracy, bo na każdym kroku ktoś może uznać, że ich krew jest zbyt brudna i niegodna różdżki, którą mają od jedenastego roku życia – złość zadrgała gdzieś w krtani, na moment ugaszona kolejnym łykiem piwa – Wolałabym nie wiedzieć kto za tym stoi. Kto morduje ludzi i kto w imię wymyślonego prawa chce się obwołać panem świata – kto zabił jej matkę, kto sprawił, że Peter ruszył przed siebie i zginął, dla imienia i nazwiska, które nosił.
– Wiesz co, pójdę już – rzuciła, tym razem nie mamrotliwie, w przypieczętowaniu swoich zamiarów zbierając swoje rzeczy rozłożone na szerokiej gałęzi – Dzięki za piwo – wzniosła lekko butelkę, podobnie jak kąciki ust, zmęczone, nieszczere.
Zejście w dół nie było łatwą przeprawą – pierw zrzuciła w dół swoją torbę, później zaczęła przemykać niżej i niżej, wybierając stabilne partie drzewa.
– Spójrz na to, kto jest prawdziwym wrogiem, Mario – zawołała, zadzierając spojrzenie, kiedy stopy spotkały się już z podłożem – Wtedy przestaniesz się bać komety.


zt Sad


chmury wiszą nad miastem
czekam na wiatr co rozgoni ciemne skłębione zasłony, stanę wtedy na raz — ze słońcem twarzą w twarz
Anne Beddow
Anne Beddow
Zawód : powsinoga
Wiek : 18 lat
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
choć nie chcę budzić się, nie umiem spać
świat dziwny jest jak sen

a sen jak świat
OPCM : 9 +5
UROKI : 6
ALCHEMIA : 2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 13
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9261-anne-beddow#281746 https://www.morsmordre.net/t9589-listy-do-ani#291635 https://www.morsmordre.net/t9277-annie-beddow#282540
Re: Skrzacie drzewo [odnośnik]25.06.23 17:09
Anne nie chciała więc mówić, a z kolei Maria nie potrafiła.
W innym świecie pewnie plotłyby rozmowy jak warkocze, ale w tym Anne nie miała nawet tak długich włosów, by stworzyć z nich chociaż jednego. Nie pamiętała, żeby wspomniała o konieczności ich ścięcia. I gdyby nie to, że wydawały się być ścięte naprędce, trochę krzywo, druga z blondynek stwierdziłaby pewnie, że zmiana fryzury wynikła tylko z tego, że zrobiło się gorąco, a im mniej włosów, tym mogło być po prostu chłodniej. Ale nie wnikała co do powodów tej decyzji, jak zawsze kierując się tradycyjną już dla siebie powściągliwością. Bywały rzeczy, których nie powinno się poruszać, czy to z kimś, czy z samym sobą. A Maria, pragnąc poszanowania jej własnej prywatności, musiała urosnąć do bycia osobą, która szanuje prywatność innych.
Dlatego też przełknęła — wraz z kolejnym łykiem piwa — równie gorzką atmosferę, która je otoczyła, sprostowanie Anne, które miało być wszak tylko preludium. Preludium, z którym się zgodziła, westchnęła nawet ciężko i pokiwała przy tym głową. Ale tak jak nic nie mogło przygotować jej na pojawienie się komety, tak samo nic nie mogło pomóc jej z tym, co przekazała jej Anne dalej.
— Więc chcesz walczyć? — konkluzja wypadła z ust z równą dozą niewiary i przerażenia. Anne na wojnie? Elvira walczyła, podobno, ale Elvira potrafiła robić dużo i była uzdrowicielką, poradziłaby sobie, gdyby ktoś ją poważnie skrzywdził. A Beddow? Maria poszukiwała w myślach czasów, w których widziała przyjaciółkę używającą różdżkę, pamiętała te przypadki, słyszała odwagę w głosie koleżanki, ale wciąż Annie była młodsza od niej, taka młoda. Serce ścisnęło się z przestrachu, co jeżeli te włosy, pobrudzona sukienka, jeżeli to wszystko dlatego, że młodsza z dziewczyn już walczyła?
Serce podeszło jej do gardła, biło jak oszalałe, pytania same tworzyły się w umyśle. Ale nie musiała przecież pytać o to, przeciw komu będzie walczyć, bo dziewczyna sama to zdradziła. Szarozielone oczy Marii otworzyły się szerzej, wargi również rozchyliły się, próbując przekazać jej... właściwie co? Ostrzeżenie? Prośbę, by tego nie robiła? Pod przymkniętymi w trakcie mrugnięcia powiekami widziała własną kuzynkę i Annie, celujące do siebie różdżkami. Widziała aurora, który uratował ją przed napaścią w Rękawie Praplatanów i panią Cassandrę zajmującą się ranami wojennych bohaterów. Wreszcie widziała też listy tych, których w Szpitalu Asfodela nie dało się już uratować. Poplamione drobnymi, brunatnymi plamkami krwi, a dalej tak ważnych dla tych, którym je dostarczyła. Rodzinom.
I nie chciała jej powiedzieć, że tak było zawsze. Że teraz rzecz rozbijała się o brudy we krwi, które miała przecież i ona sama, ale przecież gdyby to mugole mieli władzę w Londynie, czarodzieje dalej baliby się wyjść z domu. Dalej ryzykowaliby życiem tylko dlatego, że mieli różdżkę. Nienawiść trawiła serca pokoleń, tak magicznych i niemagicznych, jej własna rodzina przeżyła tylko dzięki protekcji lordów Parkinson, tak zawsze jej mówiono.
To nie jest takie proste — pragnęła wyszeptać, ale w gardle zrobiło się wręcz okrutnie sucho, dlatego zamiast słów, pozwoliła sobie na kolejny łyk piwa. Nie była strategiem wojennym ani historykiem, nie była ekspertem w żadnej ważnej dziedzinie życia, była tylko głupiutką Marią Multon przytłoczoną agresją wzrastającą z każdej strony. Bo z każdego zakątka Londynu spoglądała na nią historia; ta daleka i bliska, która oczekiwała czynów, nie zaś stania z boku, w komforcie własnej czystości.
Życie nie było bajką. Nie było czerni i bieli, jedynie odcienie szarości.
Odprowadziła więc Anne wzrokiem. Wciąż milcząca, pobladła z przestrachu, z feerii emocji, które wzbudziła w niej koleżanka. Ledwie powstrzymała się przed zeskoczeniem zaraz za nią, przytuleniem, prawdziwym pożegnaniem. Nie mogła znieść myśli, że jeżeli Anne nie będzie na siebie uważać — widziały się po raz ostatni.
— Uważaj na siebie, Annie... — szepnęła jedynie, do pleców oddalającej się przyjaciółki, czując łzy formujące się na krawędziach rzęs, które zaraz popłynęły rwącym strumieniem, aby zostać wytarte wierzchem dłoni. To nie tak miało wyglądać życie. Wczesna dorosłość.
Ale wojna nie zwraca uwagi na wiek. Zabiera ze sobą każdego, kogo zdąży sięgnąć.

| z/t Sad


Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia. Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa. Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni.
Maria Multon
Maria Multon
Zawód : stażystka w rezerwacie jednorożców
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You poor thing
sweet, mourning lamb
there's nothing you can do
OPCM : 12 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11098-maria-multon#342086 https://www.morsmordre.net/t11145-gwiazdka#342865 https://www.morsmordre.net/t12111-maria-multon https://www.morsmordre.net/f417-gloucestershire-tewkesbury-okruszek https://www.morsmordre.net/t11142-skrytka-bankowa-nr-2427#342857 https://www.morsmordre.net/t11143-maria-multon#360683

Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6

Skrzacie drzewo
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach