Wydarzenia


Ekipa forum
Miodowe Królestwo
AutorWiadomość
Miodowe Królestwo [odnośnik]02.04.15 0:16
First topic message reminder :

Miodowe Królestwo

-
Miodowe Królestwo to słynny sklep ze słodyczami oraz cukiernia założona przez państwo Flume. Zlokalizowana jest przy głównej ulicy Hogsmeade i należy do najchętniej odwiedzanych obiektów w wiosce - nie tylko przez studentów Hogwartu, ale również przez dorosłych amatorów słodyczy. Specjalnością Miodowego Królestwa są czekolady - w rozmaitych smakach i z najbardziej wymyślnymi nadzieniami, lecz oprócz nich, w ofercie znajdują się także inne, pyszne łakocie - każdy znajdzie tam coś dobrego dla swojego podniebienia. Od słynnych fasolek wszystkich smaków Bertiego Botta i czekoladowych żab, przez lewitujące kulki oraz pieprzne diabełki, aż po takie smakołyki jak karaluchowy blok. Miodowe Królestwo to prawdziwy raj dla łasuchów, który zaspokoi nawet najbardziej wyrafinowane gusta kulinarne.


Lokal zamknięty

Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?


Lokal został zamknięty do odwołania. Można jednak prowadzić rozgrywki mające miejsce przed budynkiem.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 21:04, w całości zmieniany 5 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Miodowe Królestwo - Page 6 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Miodowe Królestwo [odnośnik]13.10.20 20:02
Widzę jak znowu pąsowieje, róż zalewa jej policzki kolejną falą zawstydzenia, więc marszczę brwi i rozchylam wargi; wchodzi mi w słowo, ale to nieważne, bo muszę zapytać. Najpierw kiwam głową na znak, że tak, tak, zdecydowanie powinni zdelegalizować amortnecję, chociaż szczerze? Leję na to - A o kimś innym? - rzucam, unosząc nieznacznie obie brwi - Czy jakiś inny mężczyzna pojawił się w twoim życiu, Gwen? - precyzję, nie dając jej przestrzeni do ominięcia tematu, który interesował mnie najbardziej. Wszyscy tamci szlachcice i nieszlachcice to była przeszłość; ale właśnie - dlaczego stali się przeszłością? Zostali przyćmieni teraźniejszością, która jawiła się w innej, męskiej sylwetce? To ciekawe - A tak, mówiłaś - kiwam głową. Chyba muszę przestać tyle chlać... z drugiej strony nasze poprzednie spotkanie kryje się pod obłokiem tajemnicy, nie wszystko pamiętam i chyba nie wszystko chcę pamiętać. Powoli zrywam sreberko, odsłaniając coraz więcej czekoladowej kuli, chociaż chyba niekoniecznie mam na nią ochotę - Wiem - wzdycham, ale wolę o tym nie myśleć; wolę wmawiać sobie, że w Bibury jest bezpiecznie, wolę pamiętać barwną sielankę, a nie nachodzące mnie czasami niepokoje poprzednich konfliktów. Wysyłam dużo listów i dużo ich także dostaję, być może niebawem odwiedzę stare śmieci, żeby zobaczyć jak to wszystko wygląda, jak radzą sobie moi ulubieni artyści, kto został w niebieskim domu, a kto zdecydował się uciekać - Nikt się nie dowie - kręcę głową - Mam solidne zaplecze - mówię to chyba tylko po to, żeby ją uspokoić, bo czy takie było naprawdę? Okaże się z czasem, póki co wystarczyło, oby na jak najdłużej - W razie czego wiem gdzie cię szukać - wzruszam jednym ramieniem, na nowo zwracając twarz w kierunku dziewczyny - No a ty? Dbają o ciebie u tych Macmillanów? Wydajesz się jakaś bardziej zmęczona - zauważam, ściągając brwi. Może temat, który wjechał był jednak zbyt przygnębiający, a może ten mały, smarkaty, którym się opiekowała za bardzo dawał jej w kość? - Gwen? Możesz mi coś obiecać? Wiem, że jesteś bardzo zdolną czarownicą, ale błagam cię, nie daj się ponieść emocjom, unikaj kłopotów i nie pakuj się w żadne niebezpieczne sytuacje, okej? - proszę, bo przecież trochę się już znamy; wiem, że jest idealistką i mam nadzieję, że nie będzie chciała umierać w imię tych idei. To była niezaprzeczalnie nasza wojna, walka w obronie plugawych szlam, ale cokolwiek by się nie działo, nie chciałem widzieć na froncie swojej przyjaciółki. Potem wysuwam w jej kierunku na wpół obranego z papierka, złotego znicza i pytam - Chcesz?




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk
Re: Miodowe Królestwo [odnośnik]13.10.20 21:08
Ja… właściwie to nie… ale… ale tak? Trochę? Nie wiem, Johny… to skomplikowane. Znowu.  – Westchnęła, marszcząc brwi. Wstyd wrócił ponownie, wcale nie słabiej, niż wcześniej. Och, nie lubiła mówić o takich rzeczach!  
Wzięła głęboki oddech. Poprawiła włosy. Postarała się nieco uspokoić myśli i serce.
Na… naprawdę nie ma o czym mówić, Johny. Ja… nie wiem, nie rozumiem tego wiesz? Jest dużo starszy i… i… ja nie powinnam w ogóle o tym wspominać. Nic… nic nie ma miedzy nami, na pewno nie z jego strony! No i on… on ma duża rodzinę, nie, nie jest żonaty, Johny. Ale ma o kogo się troszczyć. I ma dużo własnych problemów, nie mam zamiaru wchodzić z butami w jego życie. Pewnie jest zakochany w kimś innym, a poza tym trwa wojna. To nie czas na miłość, Johny. Minie mi. Niedługo. Na pewno. – Pokiwała głową.  – On po prostu jest utalentowanym człowiekiem, to wszystko przez to – dodała. Niech pierwszy kamieniem rzuci ten, kto nigdy nie spojrzał łasym okiem na swojego nauczyciela. Nawet jeśli to, co mówiła przyjacielowi nie było w pełni prawdą.  
Bo przecież w i w jej kuchni, i w Oazie COŚ się jednak zadziało. A potem na weselu… a potem w jego własnym domu… Tylko to było tak drobne i tak nieznaczące, i czy przypadkiem niejednostronne? Serce krzyczało jej, że nie. Rozum ze wszystkich sił próbował uwierzyć w słowa, które powiedziała młodemu malarzowi.
Oby, Johny. Lepiej podbuduj je tak bardzo, jak się da, nim będzie za późno. Oni nie pytają. Gdy maja wątpliwości, przychodzą w nocy. Po prostu. Nawet się nie spodziewasz. – Zadrżała, wspominając jedna z historii pięcioletniego chłopca przebywającego w Oazie. Przetrwał atak tylko dzięki chronionemu czarami schowkowi w podłodze. – Bo jestem zmęczona. Tym wszystkim. Jak każdy. – Wzruszyła ramionami. – Ty nie jesteś?
Przygryzła wargi. Johnatan naprawdę się o nią martwił. Wiedziała o tym i widziała to teraz, w jego spojrzeniu. Tylko czy mogła mu cokolwiek o b i e c a ć? Doskonale wiedziała, ze nawet jeśli to zrobi, prędko złamie daną obietnice. Nie mogła… nie potrafiła stać bezczynnie, gdy działo się to wszystko. I gdyby ktokolwiek dal jej zielone światło, już dziś ruszyłaby z różdżka na Londyn. Mimo że wewnątrz trzęsłaby się pewnie ze strachu.
Obiecuje, że spróbuje nie dać się ponieść emocjom, Johny. – To jedno mogła zrobić. Ba, to jedno starała się robić cały czas, choć z marnym skutkiem – Naprawdę, nie martw się o mnie. Nie jestem sama – dodała, nie mając jednak zamiaru wyjawiać w tym względzie nic więcej. Nawet nie wiedziała, czy mogła.  
Pokręciła głową.
Nie, ja… mam chyba za bardzo ściśnięty żołądek. Możemy się przejść? – spytała. – Przydałoby mi się chyba trochę świeżego powietrza. – Zaczęła wstawać. Całe te opowieści miłosne i wojenne były co najmniej… meczące. Miała już dość trudnych tematów jak na dzisiejszy dzień. Nie przywykła do takich zwierzeń.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Miodowe Królestwo [odnośnik]14.10.20 14:33
Przyglądam się Gwendolyn, jak mówi o tym wszystkim i w końcu wzdycham przeciągle - Ciężko kochać kogoś, kto cię nie kocha, co? - sam już nie wiem czy w tych słowach mam na myśli ją czy może jednak siebie? To chyba był moment, kiedy powinienem po prostu dać sobie spokój, nic z tego nie będzie, klamka już dawno zapadła, a panna Grey lokowała swoje uczucia w k a ż d y m, tylko nie we mnie. Może miała inny gust - rozumiem i nie wnikam. Zresztą nie mógłbym dać jej nic, nawet wierności. Później zaleję pałę, oddam się cielesnym rozkoszom w ramionach szmat i będzie dobrze. Musi być - W czasach nienawiści tym bardziej potrzebujemy miłości - wzruszam ramionami - Skoro do niczego między wami nie doszło, to skąd się to wzięło?... A może jednak do czegoś doszło? - wbijam w nią intensywne spojrzenie, przecież mi może powiedzieć, szczególnie teraz, kiedy już wyrzuciła z siebie tysiąc innych słów, złączonych w słodkie, miłosne tajemnice. Teraz już nie było odwrotu - musiała zdradzić mi wszystko - Kto to właściwie jest? - byłem po prostu ciekaw czy go znam, ale skoro faktycznie był dużo starszy, to raczej słaba szansa - Będę na siebie uważał - kiwam głową dla potwierdzenia. A kimże ja byłem, żeby wysyłać po mnie delegację? Jeśli sam nie nawinę się pod nóż (a nie miałem zamiaru), to wszystko będzie git. Jakoś dotrwam do końca tej bezsensownej wojny i wsiąknę w świat, który czeka nas po niej; jaki by nie był - Może trochę jestem - chociaż paradoksalnie dopiero teraz wszystko zaczęło się jakoś lepiej układać - miałem stałą pracę, potwierdzone pochodzenie, no to kurwa, żyć nie umierać, byle do przodu. Wzdycham, ta obietnica chyba musiała mi wystarczyć, ale wcale nie poczułem się z tym lepiej. Ufałem jednak, że Macmillanowie nie pozwolą zrobić jej krzywdy. Kiwam głową i chowam znicz do kieszeni, po czym również podnoszę się z parapetu - Możemy, chyba mam już dość słodyczy na dziś - i też bym się chętnie przewietrzył, albo najlepiej to zapalił. Wygładzam obiema dłońmi odzienie, a potem oferuję Gwen swoje ramię, zerkając na nią z ukosa. Być może krótki spacer pustymi ulicami Hogsmeade dobrze nam zrobi, później chyba odwiedzę Świński Łeb, mieli tam naprawdę mocne i parszywe trunki, a takie lubiłem najbardziej, przyzwyczajony do portowych alkoholi. Takich teraz potrzebowałem.




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk
Re: Miodowe Królestwo [odnośnik]14.10.20 15:50
Zaczerwieniła się jeszcze mocniej, zaczynając czuć nie tylko zawstydzenie, ale też wyrzuty sumienia. Jak ona mogła? Przecież dobrze wiedziała, że Johny nie traktuje jej tylko jako przyjaciółki, chociaż sama widziała w nim raczej brata niż potencjalny obiekt westchnień. Skoro jednak już zaczęła to chyba była winna mu prawdę. Poza tym musiała przyznać, że co jak co, ale jej tajemnice malarz zawsze trzymał dla siebie. Mógł nie odpisywać na listy, mógł nie przychodzić na spotkanie albo dostawać wyjce o chorobach wenerycznych w jej obecności, ale nigdy nie przyłapała go na zdradzaniu tajemnic. Ani jej, ani cudzych.
Johny, to nie tak, on nie ma ku temu p o w o d u, a mi na pewno zaraz p r z e j d z i e. Naprawdę. – W końcu słowa powtarzane po tysiąckroć zmieniają się w rzeczywistość. Podobno. – To jest… skomplikowane. Jak no… mówiłam. – Podrapała się nerwowo po szyi i ściszyła głos: – No bo… on… jest wilkołakiem. To chyba nie jest tajemnica i… i w ogóle, ale no wiesz, to delikatny temat dość. Spotkałam go kilka razy, przypadkiem i właściwie wtedy… był trochę natrętny. Chciał mi za bardzo pomóc, a wiesz, że teraz lepiej nie ufać obcym. Więc trochę się bałam. Ale potem okazało się, że znam jego młodszego brata. To bardzo miły człowiek. A potem… pewnego dnia szukałam miejsc na plenery. Jeszcze przed… przed tym wszystkim. Ruszyłam przed świtem, aby sprawdzić światło. I w ruinach trafiłam na wilkołaka, Johny. Przywiązanego do murów. A potem wstało słońce i to był on. Michael. To było trochę… zawstydzające spotkanie. Dla nas obojga. Rozumiesz.
Czy rozumiał? Czy miał jakiekolwiek pojęcie o tym, ze wilkołak po przemianie był nagi? Wydawało się do oczywiste, choć może nie aż tak. W każdym razie, ktokolwiek, kto zna  pannę Grey nie powinien dziwić się temu, ze męska nagość wzbudza w niej wstyd i chęć natychmiastowego odwrócenia wzroku. Nawet, jeśli tylko o niej wspominała.
W każdym razie… od tamtego czasu… spotkaliśmy się kilka razy i czasami się po prostu widzimy. Na weselu Macmillanów byliśmy razem w grupie razem z jego siostrą. Ona… ona w ogóle jest cudowna, wiesz? To ona chyba trzyma ich wszystkich w szachu, choć Michaelowi i Justine wydaje się, ze jest inaczej. – Zaśmiała się cicho i ciepło na wspomnienie mugolskiej pielęgniarki. – Ja… po prostu… Michael to dobry człowiek i bardzo lubię jego rodzinę i… i… Johny, to mi przejdzie. Mamy za dużo swoich rzeczy na głowie, aby no wiesz. – Westchnęła, licząc, że to już będzie koniec tego całego przesłuchania. Co jeszcze mogłaby mu w końcu powiedzieć?
Przygryzła wargi.
Wiesz, co jest najgorsze? W tej całej wojnie? – spytała, patrząc się na swoje dłonie. – Że jeśli my jej nie zakończymy to albo wszyscy zginiemy, albo po prostu nikt nie zrobi jej tego za nas – dodała gorzko. – Chodźmy. Pójdziemy zobaczyć zamek? Choćby z daleka? Nie widziałam go od trzech lat – spytała, ostrożnie wkładając chłopakowi rękę pod ramię.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Miodowe Królestwo [odnośnik]19.10.20 0:26
- Skoro tak mówisz - wzruszam delikatnie ramionami, chociaż szczerze? Nie wydaje mi się - to nie była toksyczna miłość wywołana działaniem amortencji, to było prawdziwe, słodkie zauroczenie i widziałem to w jej zaczerwienionej twarzy, w każdym zdaniu, kiedy to próbowała wmówić sobie, że jest inaczej - Kim jest?... - wcinam jej się w słowo, a moją mordę wykrzywia zdziwienie, może wymieszane z przestrachem - czy to nie było niebezpieczne? Kumać się z wilkołakiem? Czy pod zwierzęcą postacią oni w ogóle zachowywali jakiekolwiek resztki człowieczeństwa?... Mam ochotę prawić jej morały, ale rozchylam tylko wargi i za moment ponownie jej łączę, słuchając kolejnego potoku słów, którym mnie zalewa. Wzdycham przeciągle, na moment przymykając ślepia. Chyba nie mam więcej pytań, więc ostatecznie kiwam głową - W takim razie mam nadzieję, że ci przejdzie, to chyba niezbyt bezpieczne kochać się w... no wiesz - wzruszam jednym ramieniem. A więc Michael, chyba nie znam, chociaż z drugiej strony niejeden Michael po wyspach łaził, właściwie wydaje mi się, że jest to dosyć popularne imię, żeby nie powiedzieć, że po prostu POSPOLITE (nie to, żeby moje było jakieś wykurwiście oryginalne, bo Johnów i innych takich nasrało tyle, że w co trzecim domu mieszkał przynajmniej jeden). Chyba trochę przemawia przeze mnie zazdrość, więc to nawet dobrze, że zakończyliśmy ten temat. Zerkam na Gwen z ukosa i marszczę nieznacznie nos - miałem inne zdanie na ten temat, ale przecież wiem, że moja opinia nic nie da, może tylko doprowadzić do kolejnej, niepotrzebnej kłótni, kiedy to w tych zjebanych czasach lepiej trzymać się razem. Milczę, kiwając łbem dopiero kiedy wsuwa rękę pod moje ramię. Drugą dłoń chowam do kieszeni - Możemy, właściwie nie kręciłem się tam odkąd skończyłem szkołę, ciekawe jak tam teraz jest - zastanawiam się, uciekając wzrokiem gdzieś na sufit. Mówiono, że Hogwart to najbezpieczniejsze miejsce i być może w naszych czasach faktycznie takim był, ale teraz? Ciekawe jak młodzież znosi wojnę, poprzednia była naprawdę ciężka, a ta zapowiadała się chyba jeszcze gorzej. Prowadzę Gwen do wyjścia i żegnam się z kolesiem za ladą. A potem wychodzimy razem na słoneczną, aczkolwiek wyjątkowo smutną ulicę Hogsmeade, niespiesznie kierując kroki w stronę murów starego zamczyska. Wracają pewne wspomnienia z poprzednich lat, te mniej i bardziej wesołe, niektóre nawet trochę... wstydliwe, bo kiedy kremowe piwo (lub nielegalnie wysączony mocniejszy alkohol) uderza do głowy, a droga do zamku taka długa, człowiek wynajduje sobie różne rozrywki.

/ztx2




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk
Re: Miodowe Królestwo [odnośnik]14.01.21 21:14
Lokal zamknięty

Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?


Lokal został zamknięty do odwołania. Można jednak prowadzić rozgrywki mające miejsce przed budynkiem.

Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Miodowe Królestwo - Page 6 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Miodowe Królestwo [odnośnik]21.02.21 1:13
Para nr 8

Po ugryzieniu zaklętego ciastka padliście ofiarą niechcianej teleportacji – a po krótkiej chwili wylądowaliście tutaj: postać A za ladą lokalu, postać B – na zapleczu. Zaniepokojenie sytuacją i dezorientacja związana z nagłą zmianą miejsca sprawi, że odnalezienie się zabierze wam chwilę, ale wreszcie – kierując się hałasami – wpadniecie sobie w ramiona.

Gdy tylko wasze spojrzenia się spotkają, ogarną was silne emocje, do złudzenia przypominające miłość: będziecie mieć wrażenie, że dla drugiej osoby zrobicie absolutnie wszystko, poczujecie oddanie, szczęście i tęsknotę do czegoś, czego nie będziecie potrafili określić; wyda wam się najpiękniejsza na świecie; będziecie gotowi poświęcić wiele, by spędzić z nią resztę życia.

Cudowne zanurzenie we wzajemnych zachwytach zostanie przerwane w momencie, gdy na wasze głowy zostaną zrzucone cukierki. Podnosząc spojrzenie, dostrzeżecie ducha małego chłopca, który będzie celował w was słodyczami tak długo, aż nie ruszycie jego śladem. Idąc dróżką usianą z rozsypanych cukierków, dotrzecie do jednego z magazynów. Na jego środku ktoś stworzył namiot z miękkich koców, w którego wnętrzu znajdziecie miękkie pufy oraz wasze ulubione desery z czasów dzieciństwa - jak widać, nawet pomimo zamknięcia, w Miodowym Królestwie wciąż ostały się złoża najwspanialszych słodkości. Gdy tylko zajmiecie miejsca, duszek chłopca zniknie. Możecie być pewni, że nikt nie będzie wam już dzisiaj przeszkadzać.


Rzut kością
W dowolnym momencie trwania wątku możecie wykonać rzut na dodatkowe zdarzenie kością podpisaną jako Kupidynek.

Konsekwencje
Efekty zjedzenia zaklętego ciastka ustąpią następnego dnia, wraz ze wschodem słońca; po romantycznej schadzce pozostaną wam wspomnienia i potężny ból głowy, który ustąpi dopiero po 24 godzinach.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Miodowe Królestwo - Page 6 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Miodowe Królestwo [odnośnik]21.02.21 10:39
31.10, wieczór


Zapomniałem jak bardzo nienawidzę wydarzeń szlacheckich. Te udawane uśmiechy i słowa, które nie opuszczają ust w obawie o to, że mogłyby stać się iskrą, która wznieci pożar pomiędzy dumnymi  rodami. Przekonanie o własnej wielkości, umniejszanie innemu rodowi i te wszędobylskie szepty plotkar. Tego nie lubiłem najbardziej. Plotek, które mogłyby mi zaszkodzić. Zabawa dla dam, które nie mają nic lepszego do roboty, dla mnie mogą być zgubą. Świętowanie naszych zaręczyn było na szczęście zorganizowane dość kameralnie. Trzydzieści tancerek, czterdziestu tancerzy... A jednak i tak była wyczuwalna pewna sztywność w zachowaniu, taka za którą nie przepadałem. Czując jak tyłek mnie boli od kija, który musiałem w nim trzymać przez kilka godzin, z ulgą oddaliłem się po pożegnaniu gości a także drogiej narzeczonej do pokoju. Na przyjęciu nie brakło alkoholu, a jednak ja go sobie szczędziłem i dopiero wchodząc do swojego skrzydła, dopadłem do szklanki z brązowo złotym napojem. Wypiłem drinka nie czekając na kostki lodu. Dopiero przy drugim, zadbałem o całe to przybranie - trochę skórki pomarańczowej, tu kostki lodu, tu czysta szklanka.. Z owym drinkiem w dłoni przechodzę do pokoju i widzę, że na stoliku czeka na mnie prezent. Owinięty w ładny kwiatowy papier, przypomina mi Aurorę. Poczułem jakąś przemożną chęć otworzenia tego podarku, chociaż  zdawałem sobie sprawę z  tego, że może być tam list, który spędzi mi sen z oczu. Ale podchodzę do pakunku i rozchylam papier. Brak listu nawet mnie nie poruszył, bowiem moim oczom ukazało się pięknie wypieczone korzenne ciastko dyniowe. Zastanowiła mnie mocno ta sprawa, ale nie zadzwoniłem po służbę czy skrzata, aby dowiedzieć się od kogo dostałem ten prezent. Musiał być od ważnej osoby, skoro czekał na mnie w pokoju. Mój zmęczony wzrok ożywił się, kiedy do moich zmysłów doszły zapachy jednoznacznie kojarzące mi się z ukochanymi przeze mnie rzeczami: zapach siana, stajni i perfumy z magnolii. Tak, to musiało być ciastko od Aurory. Czyli nawet po tym wszystkim co jej zrobiłem, uznała że chce mi pogratulować? Nawet przez moment nie wydawało mi się to podejrzane, bo to ciastko emanowało jaką uspokajającą energię. Wsadziłem palca w sam środek, by nabrać nadzienia i kiedy tylko dyniowy mus spoczął na moim języku, jednocześnie poczułem trzy rzeczy: po pierwsze smakową rozkosz. Uśmiech rozlał mi się po twarzy (po raz pierwszy tego dnia był prawdziwy), po drugie mocne pociągnięcie w okolicy brzucha daje mi znać, że właśnie wciągnął mnie świstoklik i po trzecie wpadam na jakieś kartony, coś mi się na głowę sypie, wypuszczam szklankę z drinkiem, ona się rozpada na milion kawałeczków i siedzę taki zdezorientowany na ziemi gdzieś na zapleczu. I przeklnąłem cicho, masując sobie głowę.
- Co to jest do stu olbrzymskich smarków -wymknęło mi się takie urocze przekleństwo, kiedy rozglądałem się po zawalonym skrzyniami zapleczu. Pudła na które wpadłem miały w środku najwyraźniej jakieś butelki z syropem, bo kiedy wstałem pod moimi nogami rozlewała się ciemna plama czegoś lepkiego. Aż się skrzywiłem, bo wyglądało to trochę jak krew. Zaraz przypomina mi się to co widziałem nie dalej jak tydzień temu z rąk Schmidta i coś przewraca mi sie w żołądku. Wycofuję się, ale słyszę za ścianą jakieś poruszenie. Może to niemądre, by w trakcie wojny, wpadając do podejrzanego pokoju, wydzierać się i dawać o sobie znać, ale... no, ale nie myślałem zbyt jasno. - Haloo?! Ktoś tu jest?
Ares Carrow
Ares Carrow
Zawód : biznesman, zarządca w stajniach
Wiek : 33
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Hard work and ambition are vulgar.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8988-ares-carrow https://www.morsmordre.net/t9000-cooper#270633 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9139-skrytka-nr-2118#276166 https://www.morsmordre.net/t9066-a-carrow#319475
Re: Miodowe Królestwo [odnośnik]21.02.21 22:32
Słyszała tylko swój własny śmiech, dźwięczny, miękki, pełen uciechy kiedy wirowała w tańcu, prowadzona pewnie przez starszego brata, szepcącego jej do ucha najnowsze zasłyszane ploteczki. Otwierała szeroko chabrowe oczy w udawanym oburzeniu, to marszczyła śmiesznie nosek w niechęci do danej wieści dobiegającej wrażliwe uszy, by zaraz to mogła zachichotać cicho, kiedy młody lew przytaczał całkiem trafne spostrzeżenia. Ciepło jego dłoni, pęd powietrza tworzony przez mijane pary oraz szmer zgromadzonych głosów wywoływał zabawne uczucie leniwego zadowolenia, jakby właśnie tutaj, w oranżerii Nottów przyozdobionej magicznymi lampionami oraz dekoracjami celebrującymi Noc Duchów, czuła się całkowicie na miejscu. Pośród przepięknej muzyki oraz stukotu bucików, sylwetek na wpół obcych, należących do dalszych krewnych oraz znajomych rodziny, którzy mieli ochotę na mniej huczne celebracje, a przy tym nie chcieli spędzać dusznego święta samotnie, wszystko wydawało się jakieś takie ładniejsze i przyjemniejsze. Może więc całe te obawy dotyczące wprowadzenia na salony były bezpodstawne, może nie musiała wcale baczyć na każdy swój krok, każde wypowiedziane słowo kiedy melodia wciąż unosiła się w pachnącym kwieciem powietrzu, kiedy alkohol wypełniał kieliszki, które niemal natychmiast opuszczały jej rączkę, albowiem któryś z dzielnych braci Nott miał na nią pilne baczenie. Uważałaby to nawet za słodkie, gdyby nie było na równi irytujące. Mogłaby się dąsać, ale trochę brakowało jej ku temu chęci, gdy widziała uśmiechnięte twarze zwrócone ku niej, zapewniające, że jej własny debiut będzie zdecydowanie wspanialszym doświadczeniem, na co musiała skromnie opuszczać wzrok, by nie wytknąć, iż oczywiście, że będzie najlepszy. Po prostu nie mogłoby być inaczej, albowiem Ashfield Manor nie było gotowe na morze kryształowych łez, jakie była gotowa ronić, jeśli cokolwiek poszłoby nie tak. Przyjęcie opuściła z lekkim ociąganiem, skrzące tęczówki wciąż lśniły podekscytowaniem, jednak odczuwane zmęczenie nakazywało rozsądnie powrócić do własnych komnat, nim jeszcze okaże się, iż przemęczyła wiotkie ciało i będzie zmuszona spędzić wiele dni w wygodnym łożu, dopieszczana nowymi książkami oraz ciasteczkami zakupionymi z najdroższej cukierni w Londynie. Chyba jednak powinna wrócić, tak, tak, odrobinę się poświęcić. Odwraca jasną główkę, jednak towarzysząca jej służka aż za dobrze zna psotną minę, widniejącą na urokliwej buzi wili, więc dziewczę odciąga uwagę panienki jakąś skandaliczną anegdotą dotyczącą ubioru, zmuszając tym samym arystokratkę do mimowolnego wciągnięcia głośniej oddechu. We własnym pokoju może się już całkowicie odprężyć, rozpuścić srebrne pasma włosów z misternego rozpięcia, odrzucić pantofelki zdecydowanym ruchem nieprzystającym damie i paść z zachwytem na wygodną kanapę, przyciskając do piersi poduszkę. Wydaje z siebie pomruk potwierdzenia, gdy słyszy, że zaraz zostanie przyniesiona świeżo parzona herbata oraz przysmaki doń pasujące, jednak nie potrafi usiedzieć w miejscu, gdy emocje wciąż plączą się we wnętrzu małej lwicy. Prostuje się, poprawia muśnięte różem usta odbijające się w jednym z kryształowych kryształów, gdy wtem do płatków nozdrzy dociera słodki korzenny aromat. Euri nie przypomina sobie, by używała podobnych perfum, zresztą jego źródło tkwi w prześlicznie zapakowanym pakunku, leżącym na skraju jesionowego stoliczka. Och, dziewczę składa drobne dłonie ze sobą w zachwycie, sądząc, iż to któryś z przezornych braci z pewnością pragnie wynagrodzić jej wcześniejsze zakończenie wieczoru. Z przyjemnością ściąga turkusową wstążkę i ostrożnie rozwija papier, wzdychając z lubością na widok dyniowej tartaletki. Na pewno dyniowej? Jest pewna, iż wyczuwa od niej woń ulubionych ciasteczek cytrynowych, przetykanych aromatem soczystych brzoskwiń, gdzieś w tle wyczuwa nawet morską bryzę, choć to przecież niemożliwe czuć morze w leżu lwa. Nie zastanawia się nad tym, z lekka oszołomiona, gdy ponad tę mieszaninę wybija się nuta pięciornika gęsiego wywołująca śmieszne łaskotanie w jej wnętrzu. Czyżby to nie był jednak prezent od szanownych braci? Usta drgają, wykrzywiając się w uśmiechu, gdy sięga zauroczona po małą tarte, a biel ząbków zatapia się w kruchym cieście, miękkie nadzienie spływa rozkosznie na podniebieniu. I niemal się krztusi, kiedy czuje szarpnięcie w okolicach pępka, a bezpieczne ściany komnat znikają z zasięgu wzroku. Z mało eleganckim piskiem ląduje na twardych deskach, kuląc się, by zaraz wspomagając się rączką, mogła się podnieść, cały ciężar ciała opierając na ladzie. Chabrowe zaszklone oczęta próbują dojrzeć znajome kształty, jednak mgła z gromadzących się łez znacznie to utrudnia. Po dyniowym smakołyku nie ma żadnego śladu i czy ona widzi kurz?! Wnętrze jest jakby znajome i...niedane jest lwiątku dokończyć myśli, gdzieś na zapleczu dobiega hałas, a serce trzepoce przerażone, że to może jakiś potwór, charłak, albo mugol sprowadził ją do miejsca łudząco przypominającego Miodowe Królestwo i będzie ją zmuszał do recytacji wierszyków pochwalnych w imię tego Zakonu Feniksa. I nie dziwiłaby się im ani trochę, bo bardzo ładnie recytowała. Męski głos unosi się ponad szamotaninę i chyba brzmi znajomo, bowiem Eurydice unosi rąbek sukienki i zbliża się do słyszanych odgłosów, niepewnie, z początku nie mając w ogóle pojęcia, dokąd idzie, zwłaszcza, iż stąpać musiała ostrożnie, albowiem była boso. 
- H..halo? - pyta nieśmiało zbliżając się do zaplecza (?), w duchu powtarzając mantrę proszębądźprzystojnyproszębądźprzystojnyproszębądźprzystojny ponieważ śmierć z rąk jakiegoś brzydala byłaby wielce upokarzająca. Czyjaś sylwetka wbija się do pomieszczenia z impetem i lady potyka się, starając się cofnąć w nagłym zaskoczeniu, lecz dłonie wyciągają się rozpaczliwie w stronę mężczyzny, chcąc pochwycić się koszuli i nie utracić na dobre równowagi. Powoli unosi głowę, zaszklonym spojrzeniem niebieskich oczu wychodząc na spotkanie tym jasnobrązowym. Och. Ojej. 


Magic tumbled from her pretty lips and when she spoke the language of the universe – the stars
sighed in unison
Eurydice Nott
Eurydice Nott
Zawód : Twórca magicznych perfum
Wiek : 18 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Keep your eyes on me
'til I'm the last thing you see
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9141-eurydice-nott https://www.morsmordre.net/t9303-hermes https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f349-nottingham-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t9320-skrytka-nr-2145 https://www.morsmordre.net/t9330-eurydice-nott
Re: Miodowe Królestwo [odnośnik]22.02.21 19:51
Wtem! Słyszę dźwięk dochodzący zza drzwi. Ruszam szybko w ich stronę i otwieram je bezmyślnie prędko. To co zrobiłem, niestety sprawia, że dziewczyna, która stała po drugiej ich stronie, prawie upada. Robię krok do przodu i łapię ją, nim byłaby zbyt bliska ziemi. Jest lekka niczym piórko, więc bez problemu to mi się udaje. Dziewczyna wydaje mi się znajoma, ale potwierdza się to dopiero, kiedy do końca uniosła na mnie spojrzenie. Lady Nott . Przełykam ślinę dopiero po chwili wpatrywania się w błękitne oczy, których spojrzenie przeniosło mnie na rajską plażę, po której biegaliśmy roześmiani, łapiąc promienie słoneczne na każdą część naszych nagich ciał. Już słyszałem w uszach szum wody i byłem przekonany, że do moich ust dochodzi słona bryza....  Zaschło mi w ustach od tego piasku, który mieliśmy pod nogami w moich marzeniach. - Eurydyko... Are you lost baby girl? - pytam głębokim głosem, starając się z całych sił, nie poddać przemożnemu pragnieniu przychylenia się do jej ust, skoro już byliśmy w tak dogodnej pozycji. Tymczasem, przymrużone oczy odnajdują drogę do domu, znów jesteśmy na progu pomiędzy zapleczem a... niechętnie unoszę spojrzenie i patrzę, że przyszła z Miodowego Królestwa. Ale co ja robiłem na zapleczu Miodowego Królestwa? Co robiła tu ona. I dlaczego wydawało się, że nie było nikogo poza nami. A czy to ważne... Prostuję się i podnoszę tym samym Eurydykę do pionu, moja ręka na jej talii owinęła się jednak tak wygodnie, że nie udało mi się jej puścić. Dopiero, kiedy czuję, że podniosłem ją zbyt wysoko i już jej stópki nie dotykają podłogi, odstawiam ją na ziemię, trochę skonsternowany. - Wybacz, nie spodziewałem się tego... - czego? Tego, że serce bije mi jak oszalałe i z trudem udaje mi się przy niej zachowywać normalnie? Że chce mi się zarazem śpiewać, wziąć ją do tańca, całować i obiecywać prezentów cały wór?
Czy patrzyłem na tą samą dziewczynkę, której od czasu do czasu posyłałem prezenty ze wszystkich zakątków świata? Nikt nie powiedział mi, że wyrosła na tak piękną kobietę. Jej uroda dosłownie oślepia mnie swoim blaskiem, obawiam sie, że stracę wzrok od uroku, który na mnie wywiera. Wstrzymuję oddech, poprawiam marynarkę, chcąc prezentować się przed nią równie dostojnie. - Lady... gdzie byłaś cały ten czas? Obawiam się, że to właśnie na Ciebie czekałem... - mówię jakby sam do siebie, czując że moje serce zostało właśnie sprzedane za jeden kęs ciasta dyniowego. Oto ona, która dziś mnie spotkała, jest tą, przez którą nie chciałem się dotąd żenić. Ale już czas. Typowa dla mnie postawa, wyprostowanego dżentelmena o beznamiętnej minie, gdzieś umyka, kiedy mój nadwyraz zainteresowany wzrok przewierca młodą pannę Nott na wskroś.  Przecież to właśnie taką chcę żonę. Tak, koniecznie musze się z ną ożenić. Chociażby dziś.
Ares Carrow
Ares Carrow
Zawód : biznesman, zarządca w stajniach
Wiek : 33
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Hard work and ambition are vulgar.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8988-ares-carrow https://www.morsmordre.net/t9000-cooper#270633 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9139-skrytka-nr-2118#276166 https://www.morsmordre.net/t9066-a-carrow#319475
Re: Miodowe Królestwo [odnośnik]24.02.21 19:25
Zderzenie dwóch obcych sobie ciał, wywołuje skry, przyjemne mrowienie na pergaminie jasnej skóry, zabawne trzepotanie na linii brzucha, gdzie zwykły gnieździć się te wszystkie motylki, o których tyle się naczytała. Jasny brąz spojrzenia przyciąga, nakazuje zatopić się w jego głębi, pozostać w obrębie ciemnych pierścieni obramujących tęczówki. Oddech zamiera, kiedy zaróżowione usta rozchylają się mimowolnie, nie wiedząc, czy to z powodu zaskoczenia bliskością upadku, czy to przez ciepło jakże silnych dłoni, podtrzymujących kruche ciało. Serce trzepocze na ptasi wzór, próbując wyrwać się za wszelką cenę z prętów klatki piersiowej, wyswobodzić się z ciężaru fizycznej powłoki, by móc połączyć się z tym drugim, bijącym mocno, jakże dźwięcznie w szerokim torsie mężczyzny. Nie rozumiała skąd to nagłe rozedrganie, dlaczego czuje się jednocześnie niebywale słaba pod ciężarem rozpalonego spojrzenia, a zarazem beztrosko lekka, jakby zaraz miała unieść się na samiutkich czubkach palców stóp i obrócić się w nagłym poczuciu szczęścia, albowiem patrzono tylko na nią, z łagodnością i żarem, z potrzebą niewysłowionej bliskości. Och, jakże byłoby cudownie, gdyby tak zawiał raptem wiatr, malowniczo poruszając srebrem włosów w tym momencie przez czas zatrzymanym, nadając jeszcze większej wyjątkowości spotkaniu dwóch dusz dotąd zgubnie zbłąkanych. Czy podobna scena nie byłaby wtedy ponad miarę urocza? Czy nie wywołałaby przejęcia dla tych, którzy wkrótce poznaliby najwspanialszą historię rozgrywającą się w tym pustym, jakże zakurzonym sklepie? Ugh, nie. Tego nie opowie nigdy, potrzebowali ładniejszego otoczenia, może nad brzegiem jeziora? Nie, nie, o tej porze wiałoby i byłoby zimno. Może na kwietnej polanie znaczonej migotliwym światłem świetlików? Ale w lasach było ciemno oraz strasznie, co więcej nie wiadomo, co mogło się tam czaić. Mugol? Dziki zwierz? Albo co gorsza...jakiś biedak. Słodka Marion! Musi się jeszcze nad tym zastanowić, musi dobrać odpowiednią oprawę, by nikt nie wątpił, iż to przeznaczenie splotło ze sobą ich losy. Że zostali stworzeni do spozierania na siebie nawzajem w niekończącym się oczarowaniu. 
- Zgubiłam się - szepce, miękko, delikatnie, drżąco, jakby zaraz miała się rozpaść i tylko jego oddech, tylko jego obecność trzymała ją wciąż w całości - Zgubiłam się w waszym spojrzeniu, lecz wasz głos wydaje się mnie prowadzić - prosto ku tobie, lecz nie ośmiela się tego wyznać, woal czernionych rzęs skrywa na chwilę chaber spojrzenia, jakby Eurydice sama nie mogła uwierzyć we własną śmiałość słów. Czy wydawała się niegrzeczna? Nie, nie mogłaby. Przecież ją znał, jak ona znała jego. Łączące ich więzy krwi wydawały się nie mieć znaczenia, nie, kiedy lord Carrow był tuż obok, broniąc przed okrucieństwem - i twardością! - podłogi, dzielnie spozierając w głąb sklepu w poszukiwaniu potencjalnych zagrożeń. Jest niczym rycerz, ma chęć westchnąć przeciągle, lecz tylko wciąga głębiej powietrze, kiedy powraca do pozycji pionowej, kiedy ramię troskliwie owija się wokół wąskiej talii i nagle nie może dotknąć podłogi. Czy to męska siła, czy też uczucie szumiące w jej głowie niczym najprzedniejszy szampan sprawia, iż unosi się w powietrzu upojona towarzystwem bruneta?
- Ja...ach - co powinna rzec? Iż również nie sądziła, że kiedykolwiek Ares mógłby wywołać w niej coś więcej, niźli zirytowane przewrócenie oczami? Że nie wierzyła, iż może poznać smak tych nie do końca zidentyfikowanych emocji z osobą, dotąd lekceważąco braną za część rodziny? Jak mogła być tak ślepa? Czy ignorancja, z jaką nosiło się lwiątko, mogło zaprzepaścić te wewnętrzne iskry? Tę radość, to oszołomienie? Tę niepewność nakazującą płocho odwracać wzrok, jak przystało na niewinną panienkę?
- Czekałeś? - szeroko otwarte oczęta, patrzą na Carrowa niepewnie, przygryzana dolna warga zdradza zgryzotę, z jaką się boryka lady Nott - Więc dlaczego mnie opuściłeś? Dlaczego nie byłeś tuż obok? - pyta gorączkowo, trochę plamiąc słodycz głosu oburzeniem, czyż nie dostrzegł eterycznej sylwetki dziewczątka na pogrzebie? Czy nie zasiadał tak blisko, na wyciągnięcie ręki, a mimo to nie wysłał nawet listu, nie podarował kwiatów, nie zaprosił nigdzie? Mogłaby się zezłościć, pozwolić wilemu dziedzictwu wzniecić prawdziwą pożogę, jednak chciała usłyszeć skruchę w głębokim głosie, najszczersze przeprosiny zapewniające o tym, iż nigdy jej nie zostawi - Byłam taka samotna - szepce zraniona, nie rozumiejąc, czemu się zwierza w ten sposób. Nigdy jednak nie czuła takiej tęsknoty, bólu rozłąki, która nawet jeszcze nie nadeszła. Chciała powiedzieć coś więcej, poskarżyć się, świadoma, iż Ares ją wysłucha, że nie wyśmieje w żaden sposób obaw Eurydice, że nie umniejszy ich w żaden sposób. Ale wtem coś twardego uderza o jej ramię i przestraszona dłoń opiera na piersi mężczyzny, przybliżając się do niego jeszcze bardziej. Czyżby nie byli tutaj sami?


Magic tumbled from her pretty lips and when she spoke the language of the universe – the stars
sighed in unison
Eurydice Nott
Eurydice Nott
Zawód : Twórca magicznych perfum
Wiek : 18 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Keep your eyes on me
'til I'm the last thing you see
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9141-eurydice-nott https://www.morsmordre.net/t9303-hermes https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f349-nottingham-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t9320-skrytka-nr-2145 https://www.morsmordre.net/t9330-eurydice-nott
Re: Miodowe Królestwo [odnośnik]25.02.21 22:25
Czy rzeczywiście powinniśmy przejmować się tym w jakich okolicznościach przyszło nam się zakochać w sobie. Za kilka lat nie będę pamiętał ani jaki był to dzień, ani tych pudeł, tego, że jesteśmy na zapleczu, tego, że to nie jest brzeg jeziora w letnią, ciepłą noc, a naszych twarzy nie oświetla promień słońca. Jeżeli Euridice tak to przeszkadza, nie ma dla mnie problemu, żeby zmanipulować to wspomnienie. Będziemy dzieciom naszym opowiadać o romantycznym rejsie, o morskich falach rozbiających się o czub naszego statku. O tym, jak staliśmy na samym przodzie, przy najdalej wysuniętych barierkach. I jak się opierała ufnie o mnie plecami, rozpościerając ramiona, jakby latała. Bo oboje w tym uniesieniu miłosnym, czuliśmy się lżejsi od powietrza, jakbyśmy na bańkach mydlanych fruwali coraz wyżej w tańcu powietrznym.
Jej odpowiedź miękko spada na moje czoło, nie mogę się nie uśmiechnąć, słysząc te nieśmiałe słowa. Euridice Nott, moja kuzynka droga. Jej matka, moja matka, to były siostry, pewnie serdeczne. Nie wiedziałem do końca, ale zawsze lubiłem ciotkę. Jak miałem kilka lat byłem nawet na jej ślubie z panem Nott.  Czy w takim razie historia zatacza dziś koło? Patrząc z nadzieją w te pięknie błękitne - przypominające barwą chabry - oczy, marzę na jawie o naszej wspólnej przyszłości. Wzdycham i stawiam ją na ziemi.
-Czekałem - tym razem łapię jej dłoń i unoszę, jakbym bardzo chciał ją sobie dotknąć o policzek. - Czekałem tyle lat, najdroższa Eurydyko. Zwiedziłem wiele krajów, przemierzyłem kilometry, lasy i doliny, widziałem tysiące różnych kobiet, ale nie zgodziłem się na ślub nawet kiedy mój brat spytał, czy nie wolałbym brać ślubu w kolejce przed nim. Nie chciałem. Czekałem, a teraz już wiem, że czekałem na ciebie - przyciągam tę jej dłoń do ust i składam na niej jeden, drugi, trzeci całus. - Wybacz mi, Eurydyko, czy kiedykolwiek mi to wybaczysz? Ty pewnie wcale tego nie czujesz, ale wiedz, że mi bardzo zależy na naszych dobrych kontaktach. Nie zdołałem ci  powiedzieć, że kilka tygodni temu, kiedy siedzieliśmy obok siebie na pogrzebie... odchodziłem od zmysłów, ledwo co udało mi się wytrwać do końca wydarzenia. To, że siedziałaś obok, tak bardzo mnie rozpraszało - mówię w odpowiedzi na jej ton lekko obrażony. Zachowuję się, jakbym miał się jej tłumaczyć z czeogoś, poniekąd tak jest. Tłumacze jej się z tego, jak nie zadbałem o nią wcale. Że nie odezwałem się podczas pogrzebu, nie skomplementowałem jak pięknie prezentuje się w eleganckiej czerni. Dziś widzię, jak pięknie prezentuje się w innym kolorze i rozpływam się nad nią, a czułość wypełnia me serce, kiedy dziewczyna mówi z wrodzoną delikatnością o samotności. Naraz wzbiera we mnie fala pchająca mnie do rozłożenia nad nią parasola ochronnego. - Od dziś nie będziesz nigdy samotna... - obiecuję jej i chcę przysięgę tą jakoś uświetnić, nic więc dziwnego, że przysuwam się do niej, jakbym miał ją pocałować. Tylko.. tylko że nim to się wydarzyło, nagle dostałem w głowę. Panna Nott przylgnęła do mnie i zamknąłem ją w uścisku, patrzę w górę i nagle zaatakował nas deszcz cukierków. - Odejdź, chcemy być sami - rzuciłem do niego, ale odpowiedział mi celując we mnie landrynką. Po chwili zdajęsobie sprawę, że chyba mamy go posłuchać. Wyswobodzeni z uścisku idziemy gdzie prowadzi nas mały duszek.  Nagły brak Eurydyki w ramionach odczuwam ze zdwojoną siłą. Teraz ja czuję samotność. Jest mi pusto. Zerkam w bok, czekając na sygnał, że nie będzie uznane to za przekroczenie pewnych umownych granic, jeżeli teraz ją obejmę. Eurydyka nie daje nic po sobie znać, wiem dobrze, że to dlatego, że jest prawdziwą damą. Ale nie drażni mnie to wcale. Tym razem, po raz piewszy, uważam to za zaletę.
Dochodzimy do kocyków przy których stoją same słodkości. Przez chwilę patrzę na nie, ale odwracam się do dziewczyny i to w niej mam utkwiony od teraz wzrok. Nie mam już nic do stracenia, a może mam wszystko do stracenia. Nie mogę się powstrzymać i po tym jak już usiedliśmy pośród tych słodkości, mówię: - Piękne otoczenie, nie sądzisz moja pani? Ale nawet wszystkie słodycze nie są tak słodkie jak wyobrażam sobie, że słodkie są twoje usta.   - czując, że jest to zbyt otwarte jak na nasze szlacheckie standardy, złpałem za ciasto i odciągnąłem porcję, żeby podsuąć jej pod usta. - Skosztujesz?
Ares Carrow
Ares Carrow
Zawód : biznesman, zarządca w stajniach
Wiek : 33
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Hard work and ambition are vulgar.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8988-ares-carrow https://www.morsmordre.net/t9000-cooper#270633 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9139-skrytka-nr-2118#276166 https://www.morsmordre.net/t9066-a-carrow#319475
Re: Miodowe Królestwo [odnośnik]01.03.21 14:33
Opowieść o sercach bijących wspólnym rytmem winna być niezaprzeczalnie piękna oraz urokliwa, wywołująca dziewiczy rumieniec oczarowania na jasnych policzkach, pojedyncze westchnienie zachwytem zdobione. A kiedy pory roku przeminą, niby mgnienie oka, ciężar lat opadnie na złączone przeznaczeniem losy, historia ta na wzór baśni, będzie mogła wywołać ciepło uśmiechu osiadłe na wargach, słodką tkliwość czającą się w spojrzeniu. Nie pragnęła więc pamiętać o kurzu ścielącym sklepowe półki oraz posadzkę niby najprzedniejsze cienkie materiały, o gablotach do połowy pełnych straszących swym nieużytkiem, o przerażającej grze światła i cieni otulającej dwie zauroczone sobą sylwetki. Wspomnienia czule jednak wywoływać będą z meandrów myśli obraz jasnobrązowych oczu spozierających na nią z żarem, z nieopisanym ciepłem wykraczającym poza znane dotąd rodzinne schematy. I te usta wykrzywione w uśmiechu, na wpół rozczulonym z nutą rozbawienia, a jednak wciąż przepełnionym zasłużonym uwielbieniem kierowanym ku niej. Kruchej damie, jakże łatwo drżącej pod wpływem dotyku mężczyzny, ledwie pojmującej burzę, jaką wywołał w jej wnętrzu. I Eurydice sądzi, że mogłaby mu zaufać bezgranicznie, nieśmiało szeptać na ucho - jakże nieznośnie blisko, tak przyzwoicie daleko - iż historia ich winna być przykładem dla tych, którzy zwątpili w miłość prawdziwą, a podobne historie należało ozdobić odpowiednio, by mogły zasiać ziarno nadziei w sercach lękających się nieznanej przyszłości. I zgodzi się z nią, naturalnie, że się zgodzi, był bowiem idealny.
Pod palcami niewielkich stóp ponownie czuć twardość podłogi, a mimo to panienka ma wrażenie, iż wciąż unosi się ponad ziemią, niepoprawnie lekka, tak łatwo gotowa znaleźć się pośród miękkich obłoków poprzez jedno słowo wypowiedziane przez lorda Carrow, jedno zdanie topiące narastający gniew płynący w błękitnych liniach żył wraz z dziedzictwem wil. Chciała zanurzyć się w oburzeniu, dziewczęcym nadąsaniu dodającym wrażenia delikatności młodziutkiej damie, bo jak to spotkał tysiące kobiet? Czy spozierał nań w podobny sposób? Lecz dotknięcie warg na wrażliwej skórze dłoni, nieco chłodniejszej niż być powinna, sprawia, iż cała złość zanika i mogłaby tak pozostać, z pocałunkami roszącymi drobną rączkę, z zapewnieniami o uwielbieniu łechcącym ego.
- Wybaczę - odpowiada łagodnie, z uśmiechem rozjaśniającym prześliczną buzię, z chabrem spojrzenia skierowanym tylko w stronę Aresa - Wybaczę, jeśli obiecasz mi, że każda twa kolejna wędrówka zaprowadzi cię do mnie, że w przyszłości żadna kobieta nie zagości w twym sercu poza mną - egzekwowała swe prawa śmiało, niewinnie spod rzęs patrząc na bruneta, przygryzając dolną wargę, jakby sądziła, iż właśnie dopuszczała się prawdziwie okrutnego czynu. A przecież prosiła o niewiele, pozwalała mu wspaniałomyślnie opuścić w przyszłości swe towarzystwo, bo mimo wszystko była zajętą panienką, a długie patrzenie sobie w oczy w całkowitym oczarowaniu będą zarezerwowane na czas po podwieczorku - I chcę coś ładnego - dodała, bo może i amortencja zawładnęła wszystkimi zmysłami oraz zdrowym rozsądkiem, lecz nie mogła nijak zapanować nad prawdziwie sroczym łaknieniem błyskotek - Ach, wybacz. Pewnie proszę o zbyt wiele, musisz być tak rozczarowany - szepce płocho, wierzchem wolnej dłoni zasłaniając oczy, gdy tak odwraca od niego twarz w smutku nad samą sobą. Ale Ares znowu mówi tak pięknie, obiecuje, że nie będzie nigdy sama i mała lwica odwraca się ku niemu, z nadzieją, ze słodką prośbą przypieczętowania obietnicy, kiedy zostają okrutnie zaatakowani przez cukierki! Zgroza! Tragedia! Powinna uderzyć stópką o posadzkę, jawnie rozgniewana, ale niecny duszek rzuca w nich cukierkami i lady Nott, rezolutna młoda dama wkraczająca w dorosłość z wdziękiem zastanawia się, czy może pozbierać te łakocie owinięte w papierki. Ale nie ma czasu! Duszek prowadzi ich najwyraźniej zadowolony, swej ścieżki nie uświetnia już cukierkami i Euri ma chęć roześmiać się na widok jego dumnej miny, chichocze więc niczym dziewczynka, nie kobieta, usta skrywając pod opuszkami smukłych palców, kiedy w tęczówkach niebieskich pojawia się psotna iskra wyzierająca ponad otumaniające zauroczenie. Bo to wygląda jak przygoda, na wskroś niewinna, ale cudownie zaskakująca i wydaje z siebie ucieszone westchnienie, unosząc się na bosych stópkach w zachwycie na widok namiotu z koców. W oczekiwaniu zerka na lorda Carrow, by to on pierwszy zanurzył się w głąb fortu, by pomógł jej przedostać się do środka, albowiem srebrno-biała suknia zdobiona koronką na linii dekoltu oraz ramion nie pozwala na pełne zgrabności skradanie się. Powierzając mu swoją dłoń, z delikatnie uniesionym rąbkiem spódnicy, lecz nie na tyle, by mogła odsłonić kostki, nie była przecież istotą wulgarną, wślizguje się do środka, z kolejnym westchnieniem dostrzegając pufy. Cytrynowe ciastka pysznią się na paterach, dostrzega różowiutkie trufle o smaku szampana, nad którymi pląsają bąbelki, nawet malinowe makaroniki są prześlicznie ułożone. Rączki splata ze sobą, by móc je do serca przyłożyć wyraźnie poruszona, bo jest tak pięknie, tak ślicznie, bo tak bardzo potrzebowała porządnej patery z karmelowym ciastem, odkąd tylko powróciła do kraju.
- Jest magicznie - przyznaje rozmarzona, zasiadając ostrożnie na pufie, zadowolona ponad miarę z jakże romantycznego nastroju. Och, myśli ze smutkiem nagłym. Gdyby ciało nie było tak wątłe, poddające się okrutnej chorobie jakże łatwo, tak teraz uroczy pąs zrosiłby blade policzki, gdy wsłuchała się w jakże odważną wypowiedź kuzyna - Ośmielę się rzec, iż brzmi to jak wyzwanie, aż proszące się by skosztować wszystkich tych słodyczy i może wtedy, gdy będziecie już odurzeni łakociami, szepnę, czy wasze przypuszczenia są prawdą - odpowiada wdzięcznie, miękko, palcem wskazującym dotykając figlarnie dolnej wargi, jakby właśnie zastanawiała się nad swym zmyślnym planem. Na widok podsuwanego ciastka peszy się wyraźnie, nie do końca wiedząc cóż czynić, wychowana pod kloszem za nauczycieli mając tylko romantyczne książki, wyobrażała sobie miłosne zrywy gwałtownych uczuć obracające się wokół ciągłych próśb o taniec, słodkich liścików niesionych przez kolorowe ptaszki, pięknych kwiecistych bukietów, o które nie musiała się dopraszać wcale. Nie wiedziała jak się zachować względem tak śmiałych gestów. Dotyka więc jego dłoni, cieplejszej, większej, chłodnymi opuszkami muskając szeroki nadgarstek, jakby tym samym mogła poczuć szaleńczo bijące tętno mężczyzny, półksiężycami paznokci zahacza o linie znaczące wnętrze dłoni, aż wreszcie spacer paluszków kończy się na subtelnej kradzieży ciasteczka spomiędzy uścisku czarodzieja - Jak mogłabym nie - odpowiada niewinnie, odgryzając kawałeczek, przymykając oczy, bo to były cytrynowe ciasteczka, najlepsze na świecie.


Magic tumbled from her pretty lips and when she spoke the language of the universe – the stars
sighed in unison
Eurydice Nott
Eurydice Nott
Zawód : Twórca magicznych perfum
Wiek : 18 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Keep your eyes on me
'til I'm the last thing you see
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9141-eurydice-nott https://www.morsmordre.net/t9303-hermes https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f349-nottingham-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t9320-skrytka-nr-2145 https://www.morsmordre.net/t9330-eurydice-nott
Re: Miodowe Królestwo [odnośnik]07.03.21 12:54
W oczach jawi mi się teraz wizja mnie z Eurydyką u boku. Jestem wyprostowany i pewny siebie krocze przez świat, a ona trzyma się mojego ramienia i z lekkością podskakuje przy każdym kroku. Wokół nas krainy błyszczą radośnie, stawy puszczają nam oczka odbijając promienie słońca, a wiatr leniwie kołysze źdźbła traw. Otulam w śnie ręką swoją dłoń mojej osobistej nimfy, bezpiecznym gestem, ale nie więziennym. Nie, ona będzie mogła się ode mnie odsunąć, chociaż wolałbym, by tego nie robiła. Jeżeli zniknie, poczuję pustkę, której nic nie byłoby w stanie zastąpić. Widzę jednak w jej oczach, że ona również nie śpieszy się do odejścia. To napięcie pomiędzy nami, chociaż niespodziewane, bo oboje jesteśmy nim zaskoczeni i nie umiemy wyrazić słowami, to co czujemy, jest bardzo przyjemne. I czuć go domem.
- Dlaczego jakakolwiek mogłaby jeszcze próbować dobijać się do mojego serca, skoro klucz do niego nosisz tylko ty, żadna inna? - w tym pytaniu chciałem jej jednocześnie zawrzeć obietnicę na wymagania, które postawiła. Uśmiecham się, ucieszony, że gotowa jest mi wybaczyć wcześniejsze romanse. Och, tak, moją głupotę niech mi wybaczy. Spojrzeniem ciepłym przesuwam po jej buzi, podejmuję zaraz decyzję, że muszę odwołać zaręczyny, które dopiero co ślubowałem. Nie mogę dalej zostać mężem Primrose, skoro właśnie odryłem, że pod ręką mam swoją prawdziwą miłość. Czy to dlatego nie umiałem tak na prawdę sprzeciwić sie ojcu i nestorowi i nie uciekłem z Aurorą? Tak, przeczuwałem, że jeszcze nie spotkałem tej jednej, jednej jedynej. Mój uśmiech przebiegle się rozciąga, kiedy młoda Nottka mówi, że chciałaby coś ładnego dostać. Odchylam się i oceniam jej prezencję, a skoro wciąż trzymam za dłoń, to zachęcam do tego, żeby obkręciła się w powolnym tanecznym kroku. - Wcale nie prosisz o zbyt wiele. Jestem oczarowany. Powiedz tylko słowo, a zaraz pójdę do złotnika. Pierścienie, naszyjniki, brylanty, kolczyki, łańcuszki i sukienki, piękne buciki, szale i chusty, kapelusze - mogę iść zaraz, chociaż... wolałbym spędzić jeszcze trochę czasu z tobą, moja droga - kiedy znów staneliśmy twarzą w twarz, zachwyca mnie, że mógłbym patrzeć na nią codziennie. -... ale powiedz, zrobię, co zechcesz. Wszystko
Oddawanie takiej władzy w ręce młodej damy jest możliwe tylko w dwóch przypadkach, a ja odchaczam oba: straciłem głowę dla niej i nie mogę myśleć sam za siebie. Myślami moimi kieruje już tylko zauroczenie, ba! Miłość do Eurydyki. Kiedy chichocze, spoglądam na nią, a że jest niższa, to widzę dokładnie jej buzię roześmianą. Nagle znów unosi na mnie spojrzenie i orientuję się, że jesteśmy na miejscu i czas na wejście pośród poduszki. Widząc, że to ona mnie zaprasza do wejścia tam jako pierwszy, bez większego zastanowienia robię krok, szybko jednak odwracam się i wyciągam rękę do niej, by na niej wsparta mogła ze mną siąść w gnieździe z miękkich puf. Usadowiła się jak laleczka, a w otoczeniu tych wszystkich slodkości mieni mi się znów podobna do snu na jawie. Stąd już krótka droga do spełnienia mojego marzenia, bo przecież tak właśnie jest w moich snach. Upewniwszy się o tym, że i druga strona jest zainteresowana, w kilka sekund przechodzimy do sedna i czując ten taniec paluszków na mojej dłoni, jestem przekonany, ze tak będzie. Przychylam do niej, by kiedy tylko przysunie usta do dłoni, schwycić je swoimi, ale ona wtedy wytrąca ciasteczko i sama się karmi. A ja, czuję się jak zwierzę, które zwodzone jest na pokuszenie. Nie tracę jednak dobrego humoru, może to napięcie dobrze mi wyjdzie? Już teraz czując dreszczyk na plecach, odkrywam że po raz pierwszy w życiu ktoś mnie tak potraktował... i to mi się podoba. Niespodziewane, że nawet ja mogę nauczyć się czegoś od młodszej damy. Poprawiam się, rozkładając w poduszkach. Jedna z moich nóg jest wyprostowana, druga zaś zgięta w kolanie, niczym grecki bóg rozłożyłem się wygodnie i spoglądam na lady Nott, zjadającą słodkości. Ja wziąłem rogalika z nadzieniem z gorącą czekoladą. Już z pierwszym gryzem przychodzi do mnie wspomnienie tych kilku przyjemnych dni w Hogwarcie, które dziś wyliczyć mogę na palcach jednej ręki. Kiedy wraz z Francisem nakupiliśmy sobie rogalików i zajadaliśmy się nimi obserwując koleżanki biegające po błoniach. To wspomnienie jest przyjemne, rozgrzewa mnie tak samo jak temperatura słodyczy, a także obecność damy u mojego boku. Podśmiewam się pod nosem, wspominając jaką minę miał lord Lestragne, kiedy mając zęby czarne od czekolady próbował zaimponować pewnej dziewczynie. Obym i ja dziś tak nie skończył, jak mój piętnastoletni wówczas kuzyn.
- Przypomniałem sobie, kiedy ostatni raz jadłem te rogaliki. To dziś wydaje mi się tak odległym wspomnieniem.. ty Lady masz o wiele świeższe wspomnienia ze szkoły, prawda? A jednak po raz pierwszy od dawna, czuję, że chciałbym zrobić nowe wspomnienia i mieć marzenia na przyszłość. I chciałbym, byś ty była w tej przyszłości. Jako moja żona - czy już wcześniej nie wyraziłem się jasno? Teraz dopiero mówię to dosłownie. Odkładam nieukończonego rogalika, znów trochę sztywniej podnosząc się w poduszkach by spytać ją o to, czy chce za mnie wyjść  - Lady Nott, wiem, że na prawdziwe zaręczyny padnę przed Tobą z wielkim bukietem i największym brylantem, ale skoro jesteśmy tutaj, daj mi proszę odpowiedź, czy i ty, byłabyś chętna do tego? Wiem, że to szalone, ale jestem przekonany, że nie znajdę drugiej takiej jak ty
I czekam na odpowiedź, a serce moje wisi w napięciu, bo jeżeli lady Nott mnie odrzuci to gotowy jestem skoczyć z mostu Tower.
Ares Carrow
Ares Carrow
Zawód : biznesman, zarządca w stajniach
Wiek : 33
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Hard work and ambition are vulgar.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8988-ares-carrow https://www.morsmordre.net/t9000-cooper#270633 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9139-skrytka-nr-2118#276166 https://www.morsmordre.net/t9066-a-carrow#319475
Re: Miodowe Królestwo [odnośnik]25.03.21 0:33
Przyszłość jawi się słodko, pięknie i niewinnie. Jest jak wdzięczny oddech orzeźwienia brany po godzinach spędzanych w zaduchu, jak ciepły deszcz roszący śliczną buzię ku niebu uniesioną. Nie ma w niej ciężkich kajdan obowiązków pętających cienkie nadgarstki, niepewności w spleceniu dróg z istotą obcą, tak różną od niej samej. Istnieją tylko długie wejrzenia, westchnienia wykradane z ust do ust, sylwetki otulone miękkim światłem bijącym od zachodzącego słońca. Są też skry rozbawienia, jakie będą tańczyć między nimi, bo przecież nie mogą pozwolić powadze na długo zagościć, dać opleść się sztywnym ramom trwania. Każdy dzień będzie przecież rozkoszną przygodą, na której końcu będą czekać wytęsknione ramiona. Czy można próbować sobie więcej wymarzyć?
- Ponieważ kobiece oko potrafi dostrzec najprawdziwszy skarb, jaki jawi się w zasięgu jej wzroku - odpowiada miękko, długimi rzęsami skrywając chaber tęczówek czernią pierścieni obramowanych, jakby samo wyobrażenie obcej niewiasty, próbującej ściągnąć na siebie uwagę Aresa, bolało ją niezmiernie. Och, czy tym właśnie była najprawdziwsza zazdrość? To nie były ledwie srebrne szpilki naruszające fakturę jasnej skóry, godzące w ego oraz ogrom odczuwanej dumy. Nie, to była pożoga rozprowadzająca się po całym wątłym ciele, zmuszająca myśli do brzydkich fantazji oraz zaborczości znaczącej każdy gest i słowo. Czy powinna kazać mu zasłaniać twarz, by żadna z lady nie osiadła nań spojrzeniem na dłużej? Lecz jak inaczej mogłaby się chwalić, iż oto ten mężczyzna, o oczach żarem tchniętych i rękach zaskakująco łagodnych wobec kruchego lwiątka, pragnie jej i tylko jej? Och, to było takie trudne! To podejmowanie decyzji, kiedy zieleń podgryza duszę, ale potrzeba ukazaniu światu wszystkiego, co najlepsze walczy weń zaciekle. Te rozważania ulatują niczym zdrowy rozsądek, po skosztowaniu dyniowego wypieku, bo oto obraca się wokół własnej osi, poddając się większej dłoni i śmieje się perliście, jakby ten moment spontaniczności cenniejszy był niźli wszystkie futerka sprowadzane prosto z Rosji.
- Ojej - paluszki sięgają miękkich ust, gdy słyszy zapewnienia, a srocza natura nakazuje w jasnej głowie urządzić najprawdziwsze tańce bucików z najnowszych kolekcji, ślicznych sukienek o krótszych rękawach, które zrobią niebywałą furorę na wiosnę. Zachwyca ją gorliwość, gotowość pójścia za melodią jej głosu, przy jednoczesnym zapewnieniu, iż to przy boku młodziutkiej panienki pragnie trwać. Ach, ojejku jejku! Czy nie na podobne chwile przygotowały ją tomiki romantyczne? Opowieści padające spomiędzy warg zamężnych kuzynek oraz zaręczonych przyjaciółek, które chłonęła z lśniącymi od podekscytowania oczami i szczerym oczarowaniem. Czy to naprawdę był jej moment? Serce trzepoce, szaleńczo, niespokojnie. Wzrok czarodzieja sięga jej twarzy i Eurydice płonie, a przynajmniej sądzi, że płonie, bo dokładnie takich określeń używano we wszystkich czytanych powieściach - Nie chcę jeszcze się żegnać, choć mówią, że słodycz rozstania i ponownego połączenia jest nie do opisania. A jednak nie jestem gotowa jej poznać, czy to źle? - pyta zatroskana, nie wiedząc już sama, czego chce, co powinna zrobić, jaką ścieżkę wskazać. Ma mętlik w głowie, próżność nakazuje ofiar w postaci drogocennych kolczyków, słodycz charakteru wymaga nieskończonej atencji. Lady Nott jest jednak niezrozumiale pewna, iż opuszczenie jego towarzystwa, brak ciepła bijącego od złączonych rąk skrzywdzi ją okrutnie, pozbawi tchu oraz sił - Ale wybierzemy się na zakupy, obiecujesz? - dopytuje zaraz, ponieważ mogła przepełniać ją miłość najwspanialsza, jednak garderoba nie uzupełni się sama. Unosi więc wolną dłoń, ze wszystkimi paluszkami zgiętymi poza tym najmniejszym, bo obietnice na mały palec są najważniejsze w świecie.
I mała lwica jest szczęśliwa, pogodzona sama z własnym wnętrzem, kiedy tak wdzięcznie przemyka za mężczyzną, idąc ku przygodzie prowadzonej przez psotnego duszka. Radość wciąż pląsa w delikatnym ciele, kiedy opuszki muskają szorstką skórę lorda Carrow, poddając się pokusie drobnej psoty. Bo nie musieli się spieszyć nigdzie, przecież żar uczuć nie zagaśnie, coś tak wyjątkowego nie może zniknąć łatwo. Mogli cieszyć się chwilą, karmić oczekiwaniem, jak właśnie karmili się słodkościami. Nie potrzebowali szumnych gestów, gdy piękno słów rozrastało się między nimi niby kwietny ogród. Cierpkość cytryn rozpuszcza się na języku, dłoń w zachwycie przykłada do prawego policzka, bo dawno żadne wypieki nie smakowały tak cudownie. Drga jednak, a uwaga kieruje się na szlachetne oblicze towarzysza i Euri roztapia się jak ciasteczko, kiedy powietrze drży od śmiechu Aresa. Dźwięcznego, niosącego się prosto z piersi, obejmującego całą jego osobę.
- A jednak są równie dalekie, te szkolne wspomnienia, im częściej wzrok kieruję ku przyszłości... - i chyba chce coś jeszcze dodać, kiedy zastyga, kiedy wargi rozchylają się, a zaskoczone spojrzenie zderza się z brązem tęczówek czarodzieja. Dłonie unoszą się do twarzy, skrywają pod sobą jej część, gdy oczy skrzą się od łez zbierających się w kącikach. Czy skąpany w romantycznych oparach umysł oszalał? Czy myśli młódki włożyły w usta mężczyzny słowa, które zawsze pragnęła usłyszeć? Czy naprawdę dosięgnęło ją szczęście niemożliwe i oświadczyny padają, nim nastanie debiut? Trzepoce rzęsami, powstrzymując się przed wpadnięciem w ramiona tego, który był niezaprzeczalnie jej przeznaczeniem.
- Ja...ja... - dłonie drżą, rumieńce przebijają się przez bladość skóry. Na słodką Marion, cóż winna rzec? Cóż uczynić ma? - Odpowiem tak, jeśli twoje serce wciąż będzie mknęło ku mnie - rozpoczyna cicho, słodko, niewinnie, ponieważ jest damą, ponieważ musi pamiętać o tym, iż należą się jej poprawne zaloty.
- Jeśli w dniu mojego debiutu zatańczysz ze mną pierwsze trzy tańce, jeśli listy od ciebie zdobić będą mój parapet, a każdy kwiat podarowany przywodził będzie na myśl twą osobę. Jeśli sekretny uśmiech ozdobi nasze twarze, ponieważ my wiemy, że losy nasze są splecione, inni zaś niech sądzą, że jest to ledwie przypadek. Ale my będziemy wiedzieć, prawda? - prostuje się, dumnie, z wiarą, że oto stoją przed progiem najwspanialszego romansu, że nie samo padnięcie na kolana jest istotne, lecz droga, jaka do tego prowadzi (ale pierścionek z wielkim diamentem musi być). Ach, ale co jeśli Ares nie podziela jej chęci? Co jeśli tortura oczekiwania jest mu prawdziwie nie do zniesienia? Czy nie może się chociaż trochę poświęcić? Czy skry złości zatańczą płomykami wokół jej dłoni? A może łzy zroszą jasne policzki? Och, chwila się wydłuża, a chaber oczu szkli się okrutnie, bo popsuła wszystko! Och, jak strasznie wszystko popsuła!


Magic tumbled from her pretty lips and when she spoke the language of the universe – the stars
sighed in unison
Eurydice Nott
Eurydice Nott
Zawód : Twórca magicznych perfum
Wiek : 18 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Keep your eyes on me
'til I'm the last thing you see
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9141-eurydice-nott https://www.morsmordre.net/t9303-hermes https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f349-nottingham-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t9320-skrytka-nr-2145 https://www.morsmordre.net/t9330-eurydice-nott

Strona 6 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Miodowe Królestwo
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach