Wydarzenia


Ekipa forum
Ławka nad rzeką
AutorWiadomość
Ławka nad rzeką [odnośnik]04.12.16 0:42
First topic message reminder :

Ławka nad rzeką

Nad samą Tamizą znajduje się niewielka ławka, a z tabliczki na jej oparciu można się dowiedzieć, że została zadedykowana Elisabeth, “o której pamięć nigdy nie wygaśnie”. Chociaż ławka, sądząc po wyglądzie, z pewnością jest już wiekowa, czas obchodzi się z nią nad wyraz łagodnie: drewno nie ulega zniszczeniom pod wpływem deszczów, wciąż jest solidne i twarde, niemożliwym jest wyryć w nim jakiekolwiek zadrapania czy wyżłobienia, ewentualne akty wandalizmu zwyczajnie nie przynoszą skutku. Ktokolwiek postawił tę ławkę, zadbał o to, żeby nałożyć nań odpowiednie zaklęcia ochronne. Za dnia często przysiadają się tutaj turyści - ławka oddalona o kilkadziesiąt metrów od Mostu Westminster stanowi doskonały punkt widokowy na wiele słynnych atrakcji Londynu. Wieczorami atmosfera robi się bardziej romantyczna, a dźwięki dobiegające z ulic za plecami cichną.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ławka nad rzeką - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Ławka nad rzeką [odnośnik]16.03.18 16:23
Obiecywała mu, że nie stanie się ofiarą jej genów i słowa dotrzymywała. Nie rzuciła na niego uroku, nie użyła sugestii, nie szeptała mu słodkiego kłamstwa prosto do ucha, by odzyskać wolność i zabawić się nim - nieświadomym nieszczęśliwcem. Nawet teraz, gdy jej zagrażał nie przełamała się, a gniew, cóż, o gniewie nigdy nie rozmawiali. Nie podejrzewała, że kiedykolwiek zostanie wymierzony w jego osobę z taką siłą, jak i w swoich scenariuszach ewentualnego spotkania nie brała pod uwagę ognistego temperamentu. Gdy się odsunął, odsunęła się i ona, łapiąc się za obolałe miejsce na brzuchu; pulsowało i piekło naprzemiennie, dawało o sobie znać i prawdopodobnie miało dawać znać jeszcze długo - ale tak przecież miało być, prawda? Odwróciła wzrok, wraz z wysunięciem jego dłoni odwracając głowę; nie chciała, żeby jej dotykał, nie chciała widzieć, do czego ją zmusił. Nie żałowała jednak tego, że dotkliwie zmasakrowała jego dłoń. Mogła ją uleczyć, chcąc nie chcąc znając się na maściach i ziołach i prawdopodobnie gdyby faktycznie była lekkomyślna, zaproponowałaby mu to.
Dzisiejsze spotkanie jednak podziałało na nią niezwykle otrzeźwiająco i w minimalnym stopniu pozwoliło zorientować się w uczuciach, jakie względem niego żywiła. Myślała, że po tylu latach dalej byłaby go w stanie kochać, tymczasem nie chciała widzieć go na oczy ani tym bardziej spotkać na swojej drodze. Chociaż tym razem nie stała jej się wielka krzywda, tak nie miała żadnej pewności, czy kolejnym razem będzie mieć tyle samo szczęścia. Nie odpowiedziała na jego słowa, które nie pieściły jej ucha, jak kiedyś, a sprawiały, że stawała się coraz bardziej zdenerwowana i zrezygnowana. Nie popatrzyła na niego więcej, oddychając z ulgą, gdy zniknął, a potem opadła bezwiednie na ławkę wbrew wszystkiemu nie zanosząc się płaczem.
Jeszcze długo siedziała bezruchu, zaciskając materiał sukni na brzuchu, w który wbijała się różdżka, aż wreszcie postanowiła, że musi się ruszyć. Było zimno i późno, za późno i niebezpiecznie, gdy świadomie wystawiała się handlarzom, zamartwiając jednocześnie wujostwo. Miała nadzieję, że limit nieszczęść wyczerpała na ten miesiąc lub chociaż na dzień dzisiejszy.

zt

[bylobrzydkobedzieladnie]


don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Ławka nad rzeką - Page 4 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire
Re: Ławka nad rzeką [odnośnik]12.04.18 0:32
25 VI, 20:00

Przyjmowanie zeznań od ofiar zawsze sprawiało mu pewne trudności. Wobec zbrodniarzy parających się czarną magią nie musiał bawić się w uprzejmości, był w stanie odkryć prawdę w ich oczach, wydobyć z nich wspomnienia. Miał na to ciche przyzwolenie otoczenia, jak również zezwolenie na to, aby być w pełni sobą – donośnym, groźnymi i niekiedy agresywnym aurorem. Z naocznymi świadkami przestępstw, niedotkniętymi w żaden sposób przez przykre zdarzenia, ciężko mu było się porozumieć, gdyż zwyczajnie brakowało mu cierpliwości, a świadomość, iż nie są oni niczemu winni, kazała mu nie korzystać z legilimencji i ograniczyć się do pytań. Zeznania świadków były jednak nieprecyzyjne, bywało, że zamiast pomóc w ustaleniu prawdziwej wersji zdarzeń, znacząco zaburzały chronologię, stanowiły fałszywy trop i tym samym doprowadzały do całkowicie błędnych konkluzji, które zmuszały do prowadzenia dodatkowego, rozdmuchanego wątku w sprawie. Stawanie przed ofiarami było jednak najtrudniejsze. Potrafił rozumieć ludzkie motywy, emocji jednak nie pojmował. Rzecz jasna umiał je zidentyfikować, ale niekoniecznie chciał się z nim utożsamiać. Strach, przerażenie, ból – sam tych uczuć zaznał, lecz w innych dawkach i sytuacjach. Wpatrywanie się w osoby poszkodowane było dla niego swoistą karą, bo zaraz kotłowała się w nim złość na prawdziwy obraz rzeczywistości, w którym czarna magia wciąż hula po świecie i wyrządza szkody, przewodzona rękami podłych czarodziei. Ciężko było utrzymać wzrok na wyniszczonej twarzy młodej czarownicy, na ciele której już na zawsze pozostaną szpetne blizny po czarnomagicznych zaklęciach. Zadano jej ogromne cierpienia tylko dlatego, że nie mogła pochwalić się odpowiednim statusem krwi. Buzowała w nim wściekłość, lecz musiał zachować spokój.
Z ulgą zakończył rozmowę, prosząc o odprowadzenie kobiety do wyjścia jednego z młodszych aurorów. Pozostało mu już tylko spisać do końca raport z przesłuchania. Pochylał się nad biurkiem i kreślił kolejne słowa na pergaminie, kiedy usłyszał donośny huk. Momentalnie zerwał się na równe nogi i spojrzał w kierunku, z którego niepokojący odgłos nadszedł. Korytarz. Ujrzał jak fragmenty sufitu odpadają, a potem do jego uszu doszedł kobiecy krzyk. Energicznym krokiem wyszedł na korytarz, gdzie obecny był ciemny, gęsty dym, który w niecałą chwilę podrażnił mu oczy, nawet zakradł się nikczemnie do płuc. Zasłonił dłonią usta, lecz na niewiele się to zdało, zakrztuszony dymem zaczął kaszleć. Potem nadszedł ogień, coraz szybciej ruszał w jego stronę, a ludzie uciekali od niego tłumnie. Niektórzy nie mieli szans, języki ognia dopadały ich, bądź wpadali w poszerzającą się nieustannie wyrwę pomiędzy piętrami. To nie był zwykły ogień, to był efekt czarnej magii, nad którą nikt już nie mógł zapanować. Widok śmierci przeraził go, lecz nie mógł bezczynnie stać, musiał działać, natychmiast. Pozostawała tylko ucieczka.
Ewakuować się, ale już! – ryknął na całe gardło, choć już wcześniej huk zdążył postawić większość obecnych w sali na nogi. Wielu jednak dopiero zaczęło wybiegać na korytarz po jego komendzie, a Kieran co niektórych asekurował podczas przepychania się w drzwiach. Potem usłyszał wołanie kobiecego głosu o pomoc, którego nie mógł zignorować. Ruszył ku przerażonej urzędniczce i pomógł jej podnieść się z klęczek. Ogień zbliżał się coraz bardziej, mimo owinął wokół szyi ramię kuśtykającej po upadku kobiety i asekurował ją przez całą drogę. Oddał ją pod opiekę innego mężczyzny, aby samemu pomóc krztuszącemu się straszliwie mężczyźnie podpierającego ścianę.
Rusz się człowieku – rzucił w jego stronę ostro, w ten sposób motywując go do ponownego podjęcia ucieczki. Na wszelki wypadek chwyta go za ramię i nim potrząsa, a potem dla pewności popycha mocno do przodu. Wszyscy pędzą ku schodom, tam zaczyna się przepychanka, cały budynek zdaje się drżeć w posadach. Docierają na kolejne piętro, gdzie muszą dostać się na schody prowadzące do kolejnej kondygnacji.
Niepotrzebnie się odwrócił. Dostrzegł, że płomienie zbliżyły się ku niemu jeszcze bardziej, przez co na chwilę stracił kontrolę nad sobą. To było piekło, które musiało pogrzebać wiele istnień. Przerażony odwrócił wzrok od języków ognistych węży. Opanował go strach o własne życie, jednak z otępienia wyrwała go myśl o innej osobie. Jackie. Czy już zdążyła uciec? Musiał zobaczyć ją raz jeszcze i powiedzieć jej wiele. Biegiem ruszył ku wyjściu, starając się nie patrzeć na martwe ciała, nawet jeśli wydawało mu się, że dostrzega znajome twarze. Tylko na chwilę zamknął oczy i właśnie w tej jednej chwili spada na niego ściana, która dociska go do kolumny naprzeciwko, a potem swym ciężarem powala na ziemię. Dobrą chwilę nie był w stanie powrócić do rzeczywistości, pomógł w tym ból, więc zacisnął zęby, aby nie wydać z siebie krzyku. Nie był w stanie sam wygrzebać nogi spod gruzu i miał ogromne szczęście, że wspomógł go w tym zadaniu jeden ze współpracowników, choć jest przy tym obecna spora ilość krwi. Tylko dzięki drugiemu mężczyźnie wstał i ruszył dalej. Poruszanie się sprawiało mu coraz  większy kłopot, mimo to świadomość walki o życie pozwoliła zignorować ból. Czuł się jednak coraz słabszy, stopniowo opadł z sił. Tracił cenną krew, wiedział to. Nie przejmował się innymi ranami, to kość wystająca z nogi stanowiła największym problemem.
Dotarł do wyjścia wraz z cierpliwym towarzystwem. Oddychanie było bolesne, ale i tak uparcie brał kolejne głębokie wdechy. Gardło go paliło, płuca też płonęły i wszystko wokół wirował. Jego solidne oparcie jednak w końcu zniknęło. Zdążył wykonać samodzielnie kilka kroków, zaraz jednak padł. Ból nie był najważniejszy, bo wciąż trzymały się go pełne przestrachu myśli. Jackie. Co z Jackie?
Gdy widzi biegnącego ku niemu Archibalda, rzuca mu spojrzenie pełne niepokoju. Ten jeden raz Kierana nie obchodzi to, że całkowicie się przed kimś odsłania.
Widziałeś moją córkę? – pyta, choć mówienie przychodzi mi z trudem, każde słowo jest ostrym kawałkiem szkła. – Jackie – wypowiada jej imię i zaciska mocno powieki. Na pewno żyje. Do cholery, to prawdziwa Rineheart, jego córka!

Obrażenia: krwawiąca prawa noga, złamanie otwarte (-20, tłuczone), lekkie zaczadzenie (-10, duszenie się), liczne rany cięte (-15, cięte), zawroty głowy (-10, psychiczne)
PŻ: 169/224



There’s a storm inside of us. A burning. A river. A drive. An unrelenting desire to push yourself harder and further than anyone could think possible. Pushing ourselves into those cold, dark corners where the bad things live, where the bad things fight. We wanted that fight at the highest volume. A loud fight. The loudest, coldest, hottest, most unpleasant of the unpleasant fights.
Kieran Rineheart
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I have a very particular set of skills, skills I have acquired over a very long career. Skills that make me a nightmare for people like you.
OPCM : 40+5
UROKI : 25+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Czarodziej
Ławka nad rzeką - Page 4 AiMLPb8
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5879-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/t5890-aedus#139383 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5895-skrytka-bankowa-nr-1467 https://www.morsmordre.net/t5907-k-rineheart#139780
Re: Ławka nad rzeką [odnośnik]12.04.18 7:16
Dyspozycyjność była jednym z głównych wymogów pracy uzdrowiciela; musiał być przygotowany na wezwanie do szpitala o każdej porze dnia i nocy. Archibald spędził w Mungu około dziesięciu lat i przez ten czas przyzwyczaił się do specyfiki tej pracy. Zresztą to wcale nie było takie trudne: po pierwsze, wychowywał się z ojcem uzdrowicielem i taka kolej rzeczy była dla niego naturalna - po drugie, ta praca polegała na ratowaniu ludzkiego życia. Narzekanie na nieprzespaną noc byłoby niezwykle nie na miejscu, dlatego też gryzł się w język za każdym razem, kiedy chciało mu się coś powiedzieć na sowę stukającą w szybę o trzeciej rano. Tym razem zastukała o wiele wcześniej; Archibald siedział w salonie z nową książką poświęconą irlandzkim roślinom leczniczym, którą zakupił podczas ostatniej podróży, popijając przy tym przepyszną herbatę. Doprawdy, jego skrzat był mistrzem w parzeniu ziół, nikt nie robił tego tak dobrze jak on. Kiedy posiadł tę wiedzę? Archibald nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie, niemniej miał nadzieję, że każdy z jego następców wykaże się podobnym talentem.
Odłożył książkę, uprzednio zaznaczając stronę dość sporą zakładką namalowaną przez Miriam, i odczytał wiadomość. Pożar w Ministerstwie? Tego nigdy by nie przewidział. Szybko musiał przypomnieć sobie, że Lorraine jednak jest w domu, a nie w pracy, żeby ujarzmić pojawiające się w jego głowie czarne myśli. Od jakiegoś czasu zamartwianie się to było jego trzecie imię, ale w tych czasach nikt nie powinien się temu dziwić. Poinformował o wszystkim skrzata i czym prędzej teleportował się w wyznaczone miejsce.
Chaos. To było pierwsze co rzuciło mu się w oczy, jednocześnie przypominając mu o wydarzeniach z pierwszego maja. Różnica była jednak taka, że wtedy był w szpitalu - teraz miał do dyspozycji jedynie swoją różdżkę, a poszkodowanych na pierwszy rzut oka było naprawdę dużo. Na szczęście nie tylko jego wezwano; zauważył jak pomiędzy ludźmi krążą znane mu twarze z mungowskich korytarzy. Podbiegł więc do pierwszej leżącej osoby, którą napotkał.
- Kieran - rozpoznał go bez problemu, chociaż nigdy nie łączyły ich szczególnie bliskie relacje. Teraz nie było to jednak istotne - nie było nawet istotne to co właściwie się stało. Wszystkiego dowie się później, kiedy przyjdzie na to odpowiedni czas. Na razie musiał mu pomóc. Oczywiście od razu rzucało się w oczy otwarte złamanie nogi, jednak to duszności powinno się zniwelować w pierwszej kolejności. - Nie, nie widziałem jej - powiedział zgodnie z prawdą, nie było sensu go okłamywać. Rozejrzał się, ale nie zauważył jej w pobliżu. - Zaraz jej poszukam - tylko tyle mógł zrobić, ale najpierw wycelował w niego różdżką i rzucił - Anapneo


Don't pay attention to the world ending. It has ended many times
and began again in the morning

Archibald Prewett
Archibald Prewett
Zawód : nestor toksykolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Britannia,
You’re so vane
You’ve gone insane
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4341-fluvius-archibald-prewett https://www.morsmordre.net/t4550-baldomero#96909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4549-fluvius-archibald-prewett#96904
Re: Ławka nad rzeką [odnośnik]12.04.18 7:16
The member 'Archibald Prewett' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 97

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Ławka nad rzeką - Page 4 YYilhva
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ławka nad rzeką - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ławka nad rzeką [odnośnik]13.04.18 18:18
Znajomy głos przebił się przez wszystkie krzyki, rozbił cały chaos napływających zewsząd dźwięków, gdy dobył się tuż obok i jako jeden z nielicznych nie wyrażał bólu czy przerażenia. Kieran. Usłyszenie własnego imienia pozwoliło mu wrócić do rzeczywistości, przypomnieć sobie o rzeczach ważnych. Nie łatwo było oddalić wizję piekła, jakie go otaczało jeszcze chwilę temu, umysł wypełniał obraz pełen gęstego, ciemnego dymu, natarczywych płomieni, martwych ciał. Próbował obudować swoje poczucie bezpieczeństwa, w tym celu musiał na nowo stać się sobą, człowiekiem, który nie boi się końca, nawet niespodziewanego i bolesnego. Zamknął oczy, ciemność i pustka w założeniu miały pomóc mu się zdystansować. Pod powiekami budował całkowicie inny obraz. Z każdą sekundą przypominał sobie coraz więcej szczegółów. Kuchnia w rodzinnym domu, a pośrodku, obok stołu, postać Jackie i drobny uśmiech na jej twarzy będący tak rzadkim zjawiskiem. Jego oddech stał się o wiele spokojniejszy, jednak wciąż był boleśnie ciężki. Drapało go w gardle, kuło w piersi, coś osadziło się na dnie płuc. Bolała go głowa, zapewne od niedotlenienia.
Nie – zaprotestował natychmiast, otwierając oczy i kierując surowe spojrzenie niebieskich oczu na Archibalda. – Sam jej… – nie dokończył wypowiedzi, zwyczajnie zabrakło mu tchu, jak i zaczął go dusić koszmarny kaszel. Organizm desperacko próbował oczyścić gardło, najwidoczniej sygnalizując zapotrzebowanie na tle. Zacisnął dłoni w pięści, paznokcie wbijając mocno w dłonie, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, jak wiele jest na nich otarć i ran, choć płytkich. To rękoma zakrywał się przed spadającymi elementami sufitu.
Był to jeden z nielicznych razów, kiedy to wycelowana w niego różdżka nie zrobiła na nim większego wrażenia. Po kilku sekundach od wypowiedzenia zaklęcia poczuł, że o wiele łatwiej jest łapać mu powietrze, zarazem niezwykle uważał, aby nie zachłysnąć się nim. Jeśli tylko uda się Prewettowi poskładać jego nogę do kupy, będzie naprawdę dobrze. Cholera, przynajmniej jego ciało wróci do stanu początkowego, zanim Szatańska Pożoga zaczęła trawić Ministerstwo Magii.
Dzięki – bąknął pod nosem bez entuzjazmu, niezbyt wylewnie okazując swą wdzięczność, ale był przynajmniej jak najbardziej szczery i autentyczny w swojej krótkiej wypowiedzi. – Na pewno nic jej nie jest – wyrzucił z siebie w końcu, po czym zacisnął mocno usta, znów wracając myślami do Jackie. Tak, na pewno nic jej nie jest.

PŻ: 169/224



There’s a storm inside of us. A burning. A river. A drive. An unrelenting desire to push yourself harder and further than anyone could think possible. Pushing ourselves into those cold, dark corners where the bad things live, where the bad things fight. We wanted that fight at the highest volume. A loud fight. The loudest, coldest, hottest, most unpleasant of the unpleasant fights.


Ostatnio zmieniony przez Kieran Rineheart dnia 02.05.18 15:23, w całości zmieniany 4 razy
Kieran Rineheart
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I have a very particular set of skills, skills I have acquired over a very long career. Skills that make me a nightmare for people like you.
OPCM : 40+5
UROKI : 25+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Czarodziej
Ławka nad rzeką - Page 4 AiMLPb8
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5879-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/t5890-aedus#139383 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5895-skrytka-bankowa-nr-1467 https://www.morsmordre.net/t5907-k-rineheart#139780
Re: Ławka nad rzeką [odnośnik]14.04.18 13:14
Lata pracy nauczyły Archibalda skupienia. Na początku swojej kariery zawodowej miał poważne problemy z ignorowaniem bodźców - jakikolwiek krzyk bólu odrywał go od pracy i zastanawiał się czy osoba za ścianą nie potrzebuje bardziej jego pomocy; każdy większy huk przywodził mu na myśl jakąś katastrofę i ponownie myślał nad tym samym. I choć jego doświadczenie wciąż nie było takie duże, jeśli porównać je chociażby z ordynatorami poszczególnych oddziałów, zdołał posiąść tę naprawdę przydatną umiejętność. Teraz był w stanie wyłączyć się na wszelkie hałasy i ludzi biegających wokół niego, skupiając się jedynie na obrażeniach Kierana, bo teraz one były dla niego najważniejsze. Szczególnie po śmierci małego Lewisa, Archibald starał się być jak najbardziej profesjonalny, żeby nigdy więcej nie przeżyć podobnej sytuacji. Z tyłu głowy wiedział, że to jest nieuniknione, ale po prostu się tego bał.
- Dobrze - odpowiedział od razu przez surowe spojrzenie Kierana, które nie pozwalało Archibaldowi na sprzeciw. Nie ulegało wątpliwości, że czuł przed nim respekt, nawet jeżeli nie najlepiej go znał. Ten mężczyzna po prostu miał w sobie coś takiego, co nie pozwalało na traktowanie go inaczej. Poza tym rozumiał go - gdyby wiedział, że Lorraine może być w budynku, zapewne leżałby mniej spokojnie od niego. - Tylko najpierw cię poskładam - dodał, kiedy już rzucił zaklęcie niwelujące duszności. O dziwo sam poczuł się po nim lepiej, jakby zadziałało w dwie strony, ale nie miał teraz czasu na głębsze rozmyślenia. - Od tego tu jestem - mruknął w odpowiedzi, choć na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu. Zdarzało mu się czuć dość nieswojo, kiedy ludzie dziękowali mu za okazaną pomoc - tylko wykonywał swoją pracę.
Skupił się na złamaniu Kierana, które pod żadnym względem nie wyglądało dobrze. Widoczna kość, mnóstwo krwi - czym prędzej trzeba było się tym zająć. - Muszę nastawić kość, to może trochę zaboleć - uprzedził go, celowo nie odpowiadając na jego myśli o Jackie. Sam chciał wierzyć, że nic się jej nie stało, ale przy tylu poszkodowanych nie mógł takiej pewności. Wolał nie przyczyniać się do tworzenia tego wyobrażenia, nawet jeżeli też pragnął, żeby było prawdziwe. - Feniterio - wypowiedział cicho, kierując różdżkę na widoczną kość.


Don't pay attention to the world ending. It has ended many times
and began again in the morning

Archibald Prewett
Archibald Prewett
Zawód : nestor toksykolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Britannia,
You’re so vane
You’ve gone insane
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4341-fluvius-archibald-prewett https://www.morsmordre.net/t4550-baldomero#96909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4549-fluvius-archibald-prewett#96904
Re: Ławka nad rzeką [odnośnik]14.04.18 13:14
The member 'Archibald Prewett' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 87

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Ławka nad rzeką - Page 4 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ławka nad rzeką - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ławka nad rzeką [odnośnik]14.04.18 20:21
Dostrzegł na twarzy lorda Prewetta ogromne skupienie, jakby cały jego świat zamknął się w obrębie obecnego pacjenta. Rineheart znał ten stan, kiedy wszystko inne traci na znaczeniu, bo przed sobą ma się tylko jeden cel, który pragnie się wręcz desperacko osiągnąć. Tylko jakiś niesmak budził w nim fakt, że to jego uleczenie było tym celem, że to on sam był tym pacjentem, któremu trzeba było zapewnić pomoc. Pozostało mu tylko pocieszać się myślą, że przynajmniej nie trzeba mu zapewniać mentalnego wsparcia. Był tylko słaby na ciele, z jego duchem i umysłem wszystko było w porządku. A raczej będzie, gdy tylko ujrzy Jackie i upewni się, że wszystko z nią dobrze. Starał się nie rozglądać po otoczeniu, na tę krótką chwilę wpatrywał się w różdżkę Archibalda, odnajdując w niej stały punkt dla swojego wszechświata.
Jasne – mruknął pod nosem w ramach absolutnej zgody na wszelkie działania toksykologa, nie miał przecież powodów, aby podejrzliwie spoglądać mu na ręce, gdy tylko dzięki niemu zawdzięczał możliwość swobodnego oddychania. Łatwiej mu było formułować myśli, przy okazji też zdania, których mimo wszystko wolał nie wypowiadać. Słowa wiele rzeczy mogą skomplikować.
Rób co musisz – odparł zdecydowanie. Nie bał się bólu, bo łatwo przychodziło z nim żyć, jeśli miało się wystarczająco dużo determinacji, aby dalej ciągnąć swój żywot. Wiele ran mu zadano, blizny na jego ciele były tego niezbitym dowodem. Zacisnął więc dłonie w pięści, a potem wziął głęboki wdech, nim zamknął również usta, mocno zaciskając zęby, przez co odniósł wrażenie, iż nieprzyjemnie zaskrzypiały przez ocieranie się o siebie górnego rzędu z dolnym. Nie krzyknął, gdy złamana kość wróciła na swoje, choć zabolało jak diabli. Przyglądał się niezrośniętej kości, próbując ustalić z wyrazu twarzy Archibalda czy tak powinno być. Mężczyzna jednak nie wydawał się mieć żadnych dylematów, przynajmniej widocznych gołym okiem, więc i Kieran nie śmiał niczego komentować.
Jak się dowiedziałeś o tej katastrofie? – spytał nieco chrapliwie, próbując skupić swoje myśli na czymkolwiek innym. Szukał jakiegoś tematu zastępczego. Może uda mu się czegokolwiek dowiedzieć, choć nie robił sobie wielkich nadziei. – Kto ci dał znać?

PŻ: 169/224 (kara -10)



There’s a storm inside of us. A burning. A river. A drive. An unrelenting desire to push yourself harder and further than anyone could think possible. Pushing ourselves into those cold, dark corners where the bad things live, where the bad things fight. We wanted that fight at the highest volume. A loud fight. The loudest, coldest, hottest, most unpleasant of the unpleasant fights.


Ostatnio zmieniony przez Kieran Rineheart dnia 02.05.18 15:23, w całości zmieniany 4 razy
Kieran Rineheart
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I have a very particular set of skills, skills I have acquired over a very long career. Skills that make me a nightmare for people like you.
OPCM : 40+5
UROKI : 25+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Czarodziej
Ławka nad rzeką - Page 4 AiMLPb8
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5879-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/t5890-aedus#139383 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5895-skrytka-bankowa-nr-1467 https://www.morsmordre.net/t5907-k-rineheart#139780
Re: Ławka nad rzeką [odnośnik]15.04.18 23:38
Kieran okazał się wyjątkowo spokojnym pacjentem. Archibald był mu wdzięczny za to opanowanie - pracowało się o wiele prościej bez wierzgających kończyn i niekończących się sprzeciwów. Chociaż ten spokój też wzbudzał w Archibaldowi lekki niepokój i cały czas zastanawiał się czy przypadkiem Kieran nie obmyśla teraz planu na odnalezienie Jackie i za chwilę po prostu wstanie i pójdzie. A Archibaldowi będzie naprawdę trudno położyć go z powrotem, chociaż potrafił być stanowczy kiedy wymagała tego sytuacja. Oby te obawy się nie sprawdziły, a Kieran faktycznie okaże się być wyjątkowo opanowany i powściągliwy pomimo niesprzyjającej sytuacji.
Właśnie - sytuacja. Co tu się w ogóle wydarzyło? Archibald wiedział tylko tyle, że ma tu przybyć i pomóc rannym. Nie miał czasu dopytywać się o szczegóły pozostałych służb, tym bardziej nie miał zamiaru męczyć Kierana pytaniami. Podejrzewał, że Rineheart na razie nie ma głowy do opowiadania całego zajścia - przez ból, przez szok, przez zamartwianie się o Jackie. Archiemu nie pozostało więc nic innego jak całkowite skupienie się na pracy, a na pozyskiwanie informacji przyjdzie jeszcze czas.
Kość pięknie wróciła na swoje miejsce, co oznaczało, że na razie wszystko idzie po myśli Archibalda. Teraz wystarczyło sprawić, żeby się zrosła - to zadanie było trudniejsze, ale nie aż tak, żeby miało nie wyjść. Co prawda specjalizował się w toksykologii, ale już niejednokrotnie brał udział w podobnych akcjach, a w każdej z nich powtarzały się te same urazy. Zawsze było dużo złamań i obtłuczeń, często pojawiały się również krwotoki, od czasu do czasu jakieś poparzenia. I ataki paniki, chociaż te równie często miały miejsce w szpitalu. - Dostałem sowę ze szpitala - mógł się jedynie domyślać, że św. Mungo dostał tę wiadomość od pracowników Ministerstwa. - Co tu się w ogóle stało? - Zapytał, stwierdzając, że z Kieranem jednak można zamienić parę słów na ten temat. Odruchowo spojrzał na wciąż płonący budynek - to wszystko wyglądało po prostu strasznie. Ludzie wciąż krzyczeli, uzdrowiciele ze skupioną miną próbowali ratować rannych, inni czarodzieje starali się ugasić pożar. Chaos niezmiennie pozostawał najlepszym słowem na opisanie tego co tu się działo. - Boli cię coś oprócz nogi? - Zapytał, obawiając się, że Kieran może mieć również obrażenia wewnętrzne. Nie wszystko był w stanie wyłapać gołym wzrokiem - to było ciało Rinehearta, więc to on mógł udzielić mu najlepszej odpowiedzi.
- Fractura Texta - rzucił, ponownie kierując różdżkę na złamaną kość.


Don't pay attention to the world ending. It has ended many times
and began again in the morning

Archibald Prewett
Archibald Prewett
Zawód : nestor toksykolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Britannia,
You’re so vane
You’ve gone insane
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4341-fluvius-archibald-prewett https://www.morsmordre.net/t4550-baldomero#96909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4549-fluvius-archibald-prewett#96904
Re: Ławka nad rzeką [odnośnik]15.04.18 23:38
The member 'Archibald Prewett' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 95

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Ławka nad rzeką - Page 4 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ławka nad rzeką - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ławka nad rzeką [odnośnik]17.04.18 22:36
Robił wszystko, aby utrzymać nerwy na wodzy, choć nie było to wcale takie proste, kiedy w jego głowie cały czas tłoczyły się, kotłowały, wrzały wręcz różnorakie myśli, każda coraz bardziej wypełniona goryczą. Głębokie oddechy działały kojąco, przywróciły mentalną równowagę, rozjaśniły nad wyraz skutecznie skołowany umysł. Jeszcze czaił się w nim niepokój, z którym nie mógł przejść tak po prostu do porządku, śladowe ilości przestrachu osadziły się na niewidzialnych ścianach umysłu, jak kurz po starciu na polu bitwy. Był wściekły na siebie za zbyt bojaźliwą postawę. Tylko chłodne kalkulacje mogły w tej chwili do czegoś się przydać. Zajęty był segregowaniem własnych myśli, próbując wyłuskać z nich przede wszystkim rzetelne fakty, których mógł być pewien. Dokładnie widział jak dzikie płomienie mknęły ku górze, wspinały się na wyższe piętra, pochłaniając po kolei kolejne depertamenty. Czarna magia nie brała jeńców, ona pochłaniała bez reszty wszystkich na swej drodze, jakby czerpiąc swą siłę z piętrzącego się stosu ofiar. Obraz martwych ciał nie wywoływał w nim już takiej paniki, co wcześniej, choć teraz mógł na spokojnie rozważyć, czy rzeczywiście dostrzegał znajome rysy w tamtych zastygłych twarzach. Nie karmił się nadzieją, że wszystkim jego współpracownikom udało się wyjść z tego zajścia cało, lecz daleki było do rozpaczania po nich. Jednak czuł się bezsilny w obliczu tak bezsensownych śmierci. To nie było pole walki, katastrofa była całkowitym zaskoczeniem.
Skinął głową, gdy tylko została mu udzielona odpowiedź. W kryzysowych sytuacjach szybkość przesyłania komunikatów odgrywała kluczową rolę. Uzdrowiciele nie tylko zjawili się szybko na miejscu zdarzenia, przede wszystkim błyskawicznie udzielili pomocy osobom poszkodowanym, jakby tylko czekali, aż pierwsi ranni wymkną się z ognistej pułapki.
Szatańska Pożoga – rzekł nad wyraz niemrawo, cierpko, zwieszając przy tym smętnie głowę, dając przejąć władzę nad sobą fali rezygnacji. Ze złości zacisnął dłonie w pięści, przy okazji wykrzywiając twarz w zbolałym grymasie. – Płomienie szły od dołu, tylko dym rozprzestrzeniał się od nich szybciej – wyrzucił z siebie na jednym wydechu, łaskawie oszczędzając Prewettowi dalszych szczegółów. Pokręcił głową, samemu nic nie rozumiejąc. Kto rzucił to niszczycielskie zaklęcie i w jakim celu? A może to był jeden ze skutków anomalii?
Rzucił mu puste spojrzenie, jakby nie potrafił zrozumieć jego pytania, choć usłyszał je doskonale. Westchnął pod nosem, mimowolnie przenosząc wzrok na drącego się wniebogłosy czarodzieja pogrążonego w agonii. Ostrym spojrzeniem chciał zmusić go do zakończenia krzyków, jednak miał w sobie jeszcze tyle wyczucia, aby nie powiedzieć nic i znów skupić wzrok na lordzie.
Wciąż dokucza mi ból głowy – odparł nieco roztargniony, bardziej przejęty stanem nogi. Kość zrosła się na jego oczach bez jakichkolwiek komplikacji, lecz usiał zacisnąć mocno żeby, bo było to dziwne doznanie, jakby swędzenie i pieczenie było odczuwalne w samym szpiku kości. Nie wspomniał o licznych zadrapaniach, umiejscowionych przede wszystkim na plecach i rękach, bo zwyczajnie o nich nie pomyślał. Zresztą, czuł się już lepiej, tylko niepokój dawał mu się we znaki. Musi znaleźć Jackie.


PŻ: 202/224 (kara -5) (udane Fractura Texta: 10+L = 33)



There’s a storm inside of us. A burning. A river. A drive. An unrelenting desire to push yourself harder and further than anyone could think possible. Pushing ourselves into those cold, dark corners where the bad things live, where the bad things fight. We wanted that fight at the highest volume. A loud fight. The loudest, coldest, hottest, most unpleasant of the unpleasant fights.


Ostatnio zmieniony przez Kieran Rineheart dnia 02.05.18 15:22, w całości zmieniany 4 razy
Kieran Rineheart
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I have a very particular set of skills, skills I have acquired over a very long career. Skills that make me a nightmare for people like you.
OPCM : 40+5
UROKI : 25+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Czarodziej
Ławka nad rzeką - Page 4 AiMLPb8
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5879-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/t5890-aedus#139383 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5895-skrytka-bankowa-nr-1467 https://www.morsmordre.net/t5907-k-rineheart#139780
Re: Ławka nad rzeką [odnośnik]18.04.18 9:09
Niespodziewanie, nie wiadomo skąd i nie wiadomo jak, powietrze wokół was zgęstniało i zadrżało; wyczuwaliście je tak, jak powietrze przed burzą, ciężkie, parne i złowrogie. Czas jakby zwolnił, rzeczywistość obok was rozciągnęła się, rozmyła, a w końcu rozdarła, w swoim prześwicie nie ukazując nic poza ciemnością. Rozległ się trzask teleportacji i cienka wiązka zaklęcia uderzyła pomiędzy was, tworząc przezroczystą barierę, która odrzuciła was do tyłu, na odległość kilku jardów. Obaj potłukliście sobie plecy, lecz poza tym, nie doznaliście żadnego uszczerbku na zdrowiu. Kieran, jako auror bardzo szybko wyczułeś, że to, co się wydarzyło mogło mieć coś wspólnego z czarną magią. Bariera pomiędzy tobą, a Archibaldem nią emanuje i nie przepuści was do siebie, będzie odrzucać za każdym razem, gdy się do siebie zbliżycie.

|To skutek anomalii powstałej gdzie indziej. Niewidzialna bariera pozostanie na swoim miejscu do końca waszej gry, o ile wcześniej nie zostanie zdjęta.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ławka nad rzeką - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ławka nad rzeką [odnośnik]22.04.18 11:23
Archibald mógł się domyślić, że takie szkody zostały wywołane Szatańską Pożogą. Od razu nasuwały się jednak następne pytanie - kto rzucił to zaklęcie i dlaczego? Ministerstwo na pewno miało nałożone mnóstwo zabezpieczeń i zaatakowanie go w ten sposób nie mogło być proste. Archibald nawet nie chciał myśleć co by się stało, gdyby to samo spotkało szpital św. Munga. A niestety w obecnych czasach coś takiego jak najbardziej może mieć miejsce. Tym bardziej powinien podszkolić się w pozostałych dziedzinach magii, bo oprócz ratowania innych, powinien również umieć uratować siebie.
- Zaraz się tym zajmę - powiedział, obserwując czy kość poprawnie się zrasta - musiał przyznać, że zrosła się wręcz książkowo. Byłby z tego dumny gdyby nie panująca tutaj atmosfera. Nie było czasu na chełpienie się swoimi sukcesami. Uniósł różdżkę, chcąc pozbawić Kierana nieprzyjemnego bólu głowy, przy okazji trochę go uspokajając (mógł wmawiać Archibaldowi, że wszystko jest w porządku, ale po takim przeżyciu na pewno nie było), kiedy stało się coś dziwnego. Powietrze nagle stało się niepokojąco ciężkie, jakby zaraz miała nadejść ulewa. Archie przerwał leczenie, czując jak cała rzeczywistość zachowuje się nie tak jak powinna. Nigdy nie przeżył czegoś podobnego, ciężko było mu to wyjaśnić, to było trochę podobne do teleportacji. I wtedy coś go odrzuciło parę metrów do tyłu. Obtłukł się, ale na szczęście obyło się bez poważniejszych urazów, za to od razu zaczął martwić się o Kierana. Wyleczył mu najgorsze obrażenia, ale na pewno wciąż był osłabiony. Szybko wstał, rozglądając się wokół siebie, kiedy zauważył znajomą sylwetkę. Zaczął iść w jego kierunku, ostatecznie napotykając się na barierę, która z powrotem go odepchnęła na tę samą odległość. Wstał z cichym stęknięciem, ponownie zbliżając się do Kierana, ale tym razem zatrzymał się przed tajemniczą barierą. Spojrzał na mężczyznę zdezorientowany - nie miał pojęcia co się stało, nie znał się na tym, mógł jedynie wyczuć czarną magię. Kolejna anomalia? Czy dalszy atak osoby od Szatańskiej Pożogi? Archibald nie mógł ukryć, że zaczynał się denerwować, szczególnie, że nie wiedział co z tym zrobić.


Don't pay attention to the world ending. It has ended many times
and began again in the morning

Archibald Prewett
Archibald Prewett
Zawód : nestor toksykolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Britannia,
You’re so vane
You’ve gone insane
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4341-fluvius-archibald-prewett https://www.morsmordre.net/t4550-baldomero#96909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4549-fluvius-archibald-prewett#96904
Re: Ławka nad rzeką [odnośnik]22.04.18 14:05
Podejrzewał, że ból głowy jest skutkiem niedotlenienia i przejdzie dość szybko, gdy tylko znów zacznie prawidłowo oddychać. Niestety, przeliczył się ze swoimi domysłami, bo wciąż męczyła go jakże dziwna dolegliwość, jakby skronie wściekle mu pulsowały, a w uszach szumiało przez ciągłe echo płynącej w żyłach krwi, ale to wszystko rozgrywało się jedynie w jego głowie. Już od dłuższej chwili jego oddech zdołał się unormować, Prewett zajął się tym w pierwszej kolejności, udowadniając tym, że bardzo dobrze zna się na leczeniu czarodziejów. Obraz otoczenia na całe szczęście przestał być rozmyty i nie wirował, choć w takim stanie Kieran nie był w stanie wyłapać żadnych szczegółów, a próbował wytężać wzrok, kiedy dość spokojnie, niby niedbale, rozglądał się w poszukiwaniu dobrze mu znanej sylwetki. Starał się jednak nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów, nie chciał przecież utrudniać pracy Archibaldowi, którego starania naprawdę doceniał.
Nie był pewien, czy ból głowy to rzeczywiście poważny objaw po tak tragicznym zdarzeniu, ale czuł, że będzie mu łatwiej funkcjonować, jeśli tylko się go pozbędzie. Ale to wszystko nie miało znaczenia, nawet skierowana ku niemu różdżka przestała być istotna, gdy tylko poczuł jak powietrze gęstnieje i jednocześnie staje się w swoisty sposób naelektryzowane, przesycone czymś niebezpiecznym. Jakby nad ich głowami zawisły burzowe chmury zwiastujące uderzenie pioruna. Nad nimi nie było ciężkich, ciemnych obłoków, a nieba nie przecięła jasna błyskawica, po zniknięciu której rozległby się huk gromu. Był całkowicie odwrotnie, bo tuż obok usłyszeli trzask – teleportacja, pomyślał trzeźwo Kieran – potem zaś dostrzegli promień zaklęcia, które wdarło się pomiędzy nich. Niewidzialna siła odepchnęła ich od siebie stanowczo i obaj odrzuceni zostali na dwie różne strony o dobre kilka metrów. Auror upadł na plecy, uniknął jednak uderzenia głową o podłoże. Natychmiast poderwał się z ziemi i stanął na nogi, uparcie ignorując towarzyszący temu ból, jak i zaciskając mocno palce na swoje różdżce. Wysłużona, gdzieniegdzie porysowana, lecz wciąż posłuszna i wierna. Jej obecność koiła nerwy. Rozejrzał się dookoła, próbując dojrzeć agresora, jednak nikt w nikogo nie posyłał wściekłych klątw. Czyżby kolejna anomalia? Czuł obecność niewidocznej gołym okiem bariery, która była na wskroś przesycona czarną magią. Prewett ruszył w jego stronę i nim Rineheart zdążył zaprotestować, lorda ponownie odrzuciło na odległość kilku metrów.
Nie próbuj już – rzucił w jego stronę surowo. – Bariera cię nie przepuści.
Znał tylko jeden rodzaj czarnomagicznej bariery. Nie tylko o niej słyszał jako jeden z kursantów, również się z nią zetknął, gdy tuż po zostaniu pełnoprawnym aurorem brał udział w obławie na przemytników nielegalnych artefaktów. Dość mądrym posunięciem z ich strony było postawienie bariery, która nie przepuści cię, jeśli nie masz przy sobie żadnego czarnomagicznego przedmiotu, w  końcu trudnili się szmuglowaniem takowych.
Bariera nie zagrażała życiu, nawet nie powodowała poważnych uszczerbków na zdrowiu, o ile nie próbowało się w nią wbiec, bo tylko wtedy siła odrzutu stawała się groźna. Akcja i reakcja. Mogli próbować ją zniszczyć, równie dobrze mogli ją zignorować, uprzedzając po prostu innych, aby omijali to jedno miejsce szerokim łukiem. Kieran jak zwykle wolał działać, pozbyć się kłopotu tu i teraz. Uniósł różdżkę i wycelował ją w niewidoczną tarczę. Finite Incantatem – pomyślał, wówczas dwa słowa z mocą rozeszły się echem po całym jego umyśle.



There’s a storm inside of us. A burning. A river. A drive. An unrelenting desire to push yourself harder and further than anyone could think possible. Pushing ourselves into those cold, dark corners where the bad things live, where the bad things fight. We wanted that fight at the highest volume. A loud fight. The loudest, coldest, hottest, most unpleasant of the unpleasant fights.
Kieran Rineheart
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I have a very particular set of skills, skills I have acquired over a very long career. Skills that make me a nightmare for people like you.
OPCM : 40+5
UROKI : 25+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Czarodziej
Ławka nad rzeką - Page 4 AiMLPb8
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5879-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/t5890-aedus#139383 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5895-skrytka-bankowa-nr-1467 https://www.morsmordre.net/t5907-k-rineheart#139780
Re: Ławka nad rzeką [odnośnik]22.04.18 14:05
The member 'Kieran Rineheart' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 46

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Ławka nad rzeką - Page 4 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ławka nad rzeką - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 4 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Ławka nad rzeką
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach