Wydarzenia


Ekipa forum
Alejka nad brzegiem rzeki
AutorWiadomość
Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]02.05.15 12:32
First topic message reminder :

Alejka nad brzegiem rzeki

Wiecznie zamglony spacerniak nad brzegiem Tamizy to dość ponure, ale klimatyczne miejsce. Drogę rozświetlają wysokie, bogato zdobione latarnie, a szum wód zagłusza zgiełk miasta. Przy mostku unosi się przypięta do brzegu barka. Choć jest to samo serce miasta, wydaje się tu być nieco ciszej, niż w innych rejonach City of London. Przestrzeni nie ożywia żadna roślinność, alejka ułożona jest z nierównych, kocich łbów. Odpowiednie miejsce na samotne spacery i dekadenckie rozważania. Roztacza się stąd bardzo dobry widok na wieżę Big Bena majaczącą ponad innymi wysokimi budynkami.  

W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców.


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 27.08.18 15:11, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Alejka nad brzegiem rzeki - Page 29 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]18.12.20 20:50
Trzynasta godzina, a nokturnowy cień w postaci Friedricha przemykał między kolejnymi ulicami Londynu. Szedł pewnie, nie obdarzając spojrzeniem innych przechodniów, którzy w dziwny sposób unikali bystrego, zielonego spojrzenia. Nic z resztą dziwnego. Jego prezencja, poczynając od niezwykle wysokiego wzrostu, przez ostre rysy, mięśnie, brodę i tatuaże, z pewnością nie zachęcała do wdawania się z nim w dyskusje. I dobrze, bowiem Friedrich nie przepadał za czczymi, pozbawionymi sensu pogaduszkami. W zasadzie, w ogóle nie przepadał za mówieniem. Większą ilość słów było w stanie wykrzesać od niego jedynie kilka osób, z resztą wolał nie porozumiewać się wcale, bądź robić to za pomocą specyficznych pomruków, jakie zwykle opuszczały jego usta.
Spokojną drogę przerwał mu ktoś. Ktoś kogo twarz przyszło mu znać. Kogoś kto kiedyś niezwykle mocno nadepnął mu na odcisk. Rysy jego twarzy nabrały wyrazu złości, a usta wygięły się w podłym, wilczym uśmieszku nie zwiastującym niczego dobrego.
- „Pan wybaczy?” - Rzucił, unosząc z zaciekawieniem brew. Czyżby robił sobie  z niego jaja? Nie mogłoby być inaczej, przecież doskonale powinien wiedzieć kim był. Jedna z blizn na jego ciele była dziełem właśnie Austriackich rąk Schmidta. Wielki mężczyzna zatrząsł się ze złości, a wizja zaszła czerwienią. Co to, to z pewnością nie. - Już ja ci... - Zaczął, wyciągając z kieszeni drewno swojej różdżki. I już miał wypowiedzieć inkantację; już miał posłać noże w jego ciało gdy gdzieś z daleka do ich uszu dotarł inny głos.
-Bombarda Maxima! - Dało się słyszeć przez mgłę. Nie mieli jednak czasu, by się zastanowić. Dźwięk, jaki przetoczył się przez otoczenie przypominał mu ten sam dźwięk, jaki towarzyszył bombom spadającym na Wiedeń. Nieprzyjemny dreszcz przebiegł po jego plecach, a Schmidt pierwszy raz od dawna poczuł ukłucie czystego strachu. Kawałki fasady posypały się, zwracając na siebie uwagę. Budynek stojący tuż obok począł powoli przechylać się w bok, jakby chciał przytulić głowę do twardej ziemi.
-Scheiß! - Wyrwało się z jego ust, gdy połączył wszystkie wątki. Budynek mógł runąć wprost na niego, kończąc żywot. W pierwszym odruchu schował różdżkę w kieszeń, w drugim rzucił kolejnym, soczystym przekleństwem w ojczystym języku. Zemsta na chłopaku zdawała się w tym momencie nie być istotną. Może i jego życie nie było zbiorem cnót, z pewnością był jednak warte więcej niż jakakolwiek zemsta. Kilka oddechów później szmalcownik skoczył w bok, chcąc uniknąć spotkania się z sypiącymi się kawałkami budynku; cegłami oraz fragmentami okien oraz Merlin jeden wie czego jeszcze. Miał nadzieję iż jego własne mięśnie go nie zawiodą, a jemu uda się uniknąć nieprzyjemnego losu pod gruzami. Pieprzony dzień, pieprzony kretyn, pieprzona Anglia i jeszcze bardziej pieprzony Londyn!

| Próbuję odskoczyć.


Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.

Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]18.12.20 20:50
The member 'Friedrich Schmidt' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 39
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Alejka nad brzegiem rzeki - Page 29 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]19.12.20 23:12
Z niewiadomego dla siebie powodu mężczyzna, do którego się zbliżył, zdenerwował się i zanurkował ręką do kieszeni, co niezmiernie zmartwiło przemienionego rudzielca. Nie spodziewał się, żeby ktokolwiek przejął się jego losem w tak głębokim stopniu, jak ten oto brodacz, którego próbował dopytać o miejsce, w którym się znajdowali. Starając się zrozumieć, cóż nieznajomy starał mu się przekazać, usłyszał jakieś dwa słowa, po których momentalnie świat widziany jego oczami zadrżał. Usłyszał gdzieś po prawej krzyk kobiety, a mężczyzna, przy którym stał, wydał z siebie jakiś dziwaczny dźwięk. Niestety nie posiadając czasu na swobodne rozmyślanie o językach, zauważył sypiący się budynek i to taki prawdziwy! On... ON LECIAŁ! I, pomimo że nie potrafił zrozumieć, co powiedział brodaty nieznajomy, w pełni rozumiał, co ma na myśli!
- Merlinie, leci! - zauważył z mieszanką zaskoczenia i szoku wymalowanym na twarzy. Nie czekając na żadne polecenia, próbował uskoczyć jak najdalej od źródła dźwięku, który zaraz przerodził się w przerażający widok! Potężny kawałek budynku obrał sobie trajektoria lotu bezpośrednio na punkt, gdzie znajdowała się ich dwójka. Czy to możliwe, żeby otaczająca ich mgła nagle wyostrzyła obiekty, czy może to wyobraźnia Weasley'a tak bujnie podziałała przy potężnym dźwięku, który wydawał się wręcz wywiercać gdzieś w głębi jego umysłu. Był przerażony i jedyne, na czym mógł polegać, to jego instynkt, któremu zaufał bez wahania, kierując się do pobliskiej tafli wody.
W ciągu tak krótkiego czasu jego umysł zdawał się pracować z nadzwyczajną prędkością, o którą raczej nikt nie był w stanie go podejrzewać. Ta gonitwa myśli pozwoliła mu przypomnieć sobie o czarodziejskim aspekcie jego żywota, które mogłoby wspomóc w tej niesamowicie niespodziewanej sytuacji, jednak do jakichkolwiek czynów było zbyt późno! Dopiero przy pierwszym kroku poczuł w kieszeni swojego zmęczonego płaszcza patyk, drewniany patyk! Dokładnie 12 i pół cala araukarii, z włosem Curupiry, pamiętał, a raczej w końcu zaczął sobie przypominać, jak wiele potrafi pomóc lecący w jego kierunku kawałek ściany budynku.

| Próbuje odskoczyć!


Serce mnie bije
Dusza zapije

Żyję

Reggie Weasley
Reggie Weasley
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28/29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
... here we go again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8733-regi-weasley https://www.morsmordre.net/t9176-poczta-uriena#278014 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f378-devon-okolice-plymouth-krecia-nora https://www.morsmordre.net/t9072-skrytka-bankowa-2069#273565 https://www.morsmordre.net/t9055-u-r-weasley#273095
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]19.12.20 23:12
The member 'Regi Weasley' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 18
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Alejka nad brzegiem rzeki - Page 29 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]21.12.20 13:28
Był pewien, że uda mu się uniknąć gruzów.
W dzieciństwie nie raz był światkiem wybuchów wywoływanych mugolską wojną. Zwykle jednak oglądał je z oddali, bądź zza bezpiecznej tarczy wyczarowywanej bez ojca, nie chcącego utracić pierworodnego potomka. Teraz wszystko działo się niezwykle blisko, a zaklęcie nie uciekło z jego różdżki. Kto był na tyle głupi, aby rzucać bombardy w mieście pełnym czarodziejów? W jednej chwili, gdy uskakiwał od walących się gruzów postanowił, że odnajdzie tamtego idiotę i dokładnie przemówi mu do rozumu. Za szlamę potraktowaną bombardą nikt nikomu nie zapłaci, o tym wiedział doskonale.
Odskoczył sprawnie, przyzwyczajony do fizycznego wysiłku oraz wszelakich aktywności... Przynajmniej w jego pojęciu odskoczył sprawnie, unikając dużego kawałka budynku który spadł w miejsce, w którym przed chwilą stał. Podczas tego manewru jednak ustawił niepewnie stopę na krawędzi krawężnika w wyniku czego zachwiał się, kawałek elewacji zahaczył o jego ramię posyłając go na ziemię. Kilka okrutnych, niemieckojęzycznych przekleństw uleciało z ust szlamownika, gdy poczuł ogromny ból rozlewający się po jego lewej ręce. Friedrich Schmidt nigdy wcześniej nie złamał żadnej kończyny. Kiedyś skręcił kostkę, zaliczył chyba wszystkie możliwe rozcięcia oraz stłuczenia, do tej pory jednak, nigdy nie czuł podobnego bólu. Twarz mężczyzny wykrzywiła się w paskudnym grymasie, zaostrzając jego rysy. W pierwszej chwili, bystre spojrzenie zielonych ślepi powędrowało w stronę przeciwną do bólu, w poszukiwaniu różdżki. Leżała niedaleko, to też Schmidt przesunął się trochę, próbując złapać ją palcami. Niemal zwierzęcy krzyk wyrwał się z jego ust, gdy kolejna porcja bólu rozlała się po jego ręce.
-Scheiß! - Wysyczał. Kawałek elewacji uniemożliwiał mu podniesienie się bądź przesunięcie w kierunku różdżki, przygniatając albo część jego ręki albo kurtki - nie był w stanie stwierdzić, co było prawdziwą wersją. Złość zalała jego umysł, a adrenalina rozlała się po jego żyłach.
- To jakiś twój pojebany pomysł, Jeremy?! Aż tak się boisz, że twoi koledzy musieli zawalać budynek?! Jak tylko się wyrwę, skręcę ci kark! - Wywarczał wściekły, gdy zielone ślepia napotkały się na twarz dawnego znajomego. Przysłoniony złością nie potrafił ocenić, czy on również ucierpiał, zbyt przejęty obmyślaniem planu ucieczki z dziwnej pułapki. W pierwszej chwili przeszło mu przez myśl, aby spróbować wyciągnąć rękę, wystarczyła jednak jedna próba poruszeniem nią, by uznać to za niezwykle zły pomysł. I wtedy go olśniło. Z kieszeni kurtki wyciągnął niewielkie lusterko. - Wren. - Wypowiedział imię narzeczonej, by chwilę później zobaczyć jej odbicie w lusterku. - Wren... Alejka nad brzegiem rzeki... Zawalił się budynek... - Rzucił z twarzą wykrzywioną bólem, po chwili unosząc lusterko tak, by mogła zobaczyć kawałek elewacji, pod którym spoczywała jego ręka. - Nie sięgam różdżki... Masz chwilę? - Spytał, nie czekając na odpowiedź unosząc lusterko i powoli kręcąc nim dookoła, aby narzeczona wiedziała, gdzie go szukać. Na Merlina, będzie mu to wypominać do końca życia. - Czekam. - Rzucił jedynie, by zakończyć połączenie i schować luterko w kieszeni. Zielone ślepia ponownie rozejrzały się po otoczeniu w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby pomóc.
- Ty... Dasz radę, podsunąć mi moją różdżkę? - Rzucił do Jeremy'ego z głosem nadal wybrzmiewającym złością. I oby tym razem niczego nie spierdolił.


| rzut na obrażenia


Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.

Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]21.12.20 19:12
Życie byłoby zbyt piękne, gdyby wszystko szło zgodnie z najbardziej optymistyczną wersją planu. Nagły przypadek stał się wypadkiem, na który przemieniony rudzielec był w stanie jedynie zareagować tuż po fakcie, ponieważ fragment budynku lecący na alejkę uderzył w niego, kiedy starał się uciec z pola zasięgu. Przepełniony pychą, a może i zwyczajnym niefartem poczuł, jak głaz przygniata jego rękę, znacznie wbijając się w środek odcinka pomiędzy łokciem a barkiem. Krzyki ze strony Niemca były dla niego niezrozumiałe, ponieważ w pełni skupił się na przerażającym widoku swojej dominującej dłoni pod nierównym, chropowatym odłupkiem ściany, która PRZYGNIOTŁA MU RĘKĘ. Wielokrotnie mrugając, próbował nadążyć za lawiną myśli, które wydawały się przygniatać go przerażającymi wizjami przyszłości. Dopiero po porządnej chwili zorientował się, że dziwaczne uczucie gorąca spowodowane było brakiem tlenu... z tego wszystkiego zapomniał oddychać.
Głośny dźwięk zaczerpniętego powietrza przywołał go do rzeczywistości, w której to Friedrich kręcił lusterkiem. Weasley był roztrzęsiony, a mimo to potrafił zauważyć ruch w pobliskim przedmiocie, który zaraz zniknął z jego pola widzenia. Dopiero kiedy Schmidt odezwał się, Weasley zauważył, że byli przykuci do podłoża pod tym samym odłamkiem. Masz ci los.
- Mnie też kurwa przygniotło! - warknął do niego, nie powstrzymując się od wylewania frustracji i złości na drugim brodaczu. - Mam nadzieję, że wezwałeś kogoś do pomocy, bo nie mam zamiaru patrzeć na Twoją parszywą gębę do usranej śmierci. - stwierdził z przekąsem, nie dając za wygraną. Musiał pozbyć się okropnego uczucia, które formowało się gdzieś z tyłu jego głowy, bo co jeśli jego ręka... - Nic w tym dziwnego, że jak tylko pokazałeś tę swoją mordę, budynki od razu zaczęły się sypać, SZKODA TYLKO, ŻE TO WPŁYWA TEŻ NA INNYCH, NORMALNYCH OBYWATELI. - być może niektóre słowa były zbyt łagodnie, z kolei inne zbyt mocne, co ani na sekundę nie zmieniało faktu, że czara goryczy została przelana i przy okazji już sobie przypomniał, kim był ciemnowłosy prostak, który go wyzywał. Jakby naprawdę nie zasługiwał na śmierć w towarzystwie kogoś mniej podłego... Merlinie dlaczego? Jedynym plusem w całej tej absurdalnej sytuacji było to, że nie trzymali się za ręce pod pozostałościami ściany budynku.
Jedni mieli kość niezgody, im potrzebny był głaz.

| Wykulana prawa ręka, bo rudemu nie może być w życiu zbyt łatwo ;v


Serce mnie bije
Dusza zapije

Żyję

Reggie Weasley
Reggie Weasley
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28/29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
... here we go again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8733-regi-weasley https://www.morsmordre.net/t9176-poczta-uriena#278014 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f378-devon-okolice-plymouth-krecia-nora https://www.morsmordre.net/t9072-skrytka-bankowa-2069#273565 https://www.morsmordre.net/t9055-u-r-weasley#273095
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]21.12.20 19:48
Znajomy głos wypowiedział jej imię w eter podczas lekcji języka chińskiego, niespodziewany, niedorzeczny - czyżby Friedrich wszedł do mieszkania, by znów inwigilować jej prywatność? Czarownica gwałtownie obejrzała się przez ramię, pociągnąwszy kaligraficznym pędzlem po pergaminie w popłochu, lecz wzrok nie odnalazł szmalcownika: i dopiero wtedy zrozumiała, że słowa dochodziły z podarowanego jakiś czas temu lusterka, które, po uprzednim przeproszeniu Chuntao, odnalazła w szufladzie często używanych przedmiotów. Byle tylko było pod ręką.
- Zwariowałeś - wydusiła z siebie jedynie, zanim schowała artefakt w połach swetra, chińskiego nauczyciela natomiast przepraszając tego dnia na dobre. Nie mogła dokończyć lekcji. Nie mogła nawet pozwolić sobie pożegnać go z należytym szacunkiem; niedbale wsunęła czółenka na nogi i pognała niczym łania przez leśne połacie, szybko, tak szybko, jak tylko niosły ją mięśnie, ramieniem odtrącając krzątających się po drodze magów. Akurat tego wieczora musieli mnożyć się na ulicach jak króliki, diabelne, upojone wolnością egzystencji w objęciach magicznej już stolicy, uradowane. Nieświadome zagrożenia, z którym przyszło jej się dziś zmierzyć.
Biegła. Alejka, o której wspomniał Schmidt, znajdowała się wystarczająco daleko od jej domu, by zaczerwienić policzki i odebrać oddech, zmierzwić spięte w kok włosy, przekrzywić materiał śliwkowego kardiganu. Nie martwiła się pogodą, chłodem dobiegającego końca lata - bo od środka rozgrzewał ją dziwny strach. Troska? Co jeśli nie zdąży, magia zawiedzie, a Friedrich na zawsze zostanie pod gruzem, który odebrał mu swobodę ruchu? Irracjonalne myśli zatruwały głowę, potknęła się przez nie na krawężniku, gdy otoczyła ją mgła i duszący pył po architektonicznej katastrofie; zręcznie unikała potem co większych odłamów płyty budynku zalegających na chodniku, aż znalazła ich obu - przyciśniętych do wściekłej ziemi ciężarem jednego kamienia.
- Wytłumacz mi się - wychrypiała kiedy w końcu znalazła się obok Friedricha, na moment kucając przy nim, rozedrganą dłonią sięgnąwszy do brązowych pukli włosów przysłaniających mu czoło. Odsłoniła je, mimo gęstego, mlecznego powietrza oceniając surowym spojrzeniem czarnych oczu tę katastrofę i podniosła się ponownie, z kieszeni swetra wydobywając różdżkę. - Co tu się stało? Dlaczego ten blok runął? - pytania kierowała już do nich obu, po nich z kolei nabrała do płuc więcej powietrza i spróbowała uspokoić ogarnięte paniką bicie serca, zanim szpic kasztanowego drewna wskazał na miażdżący ich kawał budowli. - Wingardium leviosa - wypowiedziała cicho. Kamień poderwał się w powietrze płynnie, zwinnie, jakby ważył tyle co piórko; czarownica przesunęła go powoli w bok, tam, gdzie zalegało więcej jego zakurzonych pobratymców, i pozwoliła mu znów opaść na ziemię z głośnym łomotem. Ulga była jedynie chwilowa. - Potrzebujecie uzdrowiciela i to pilnie, ale może mi uda się coś na to poradzić - wymruczała zimno, pochyliwszy się nad obiema kończynami - dopiero wtedy dostrzegła właściciela tej drugiej, mniej istotnej, marginalnej, a jej twarz wykrzywiło raptowne zdumienie. - Jeremy? Na litość Merlina, jeszcze ty tutaj? - jęknęła w bezsilności, kompletnie zdezorientowana abstrakcją zastanej sytuacji. Czy zdawali sobie sprawę z tego, że gdyby nie ona, mogliby niebawem stracić połamane ręce? Do tego prawą? - Dwaj dorośli mężczyźni, a w kłopoty pakują się jak dzieci - pokręciła głową z nieukrywaną dezaprobatą i klęknęła wśród gruzu, najpierw skupiając się na ręce Schmidta. To w lęku o jego zdrowie zadrżało jej serce. Tak często ocierał się o śmierć, idiota, niereformowalny osioł, narażając ją na podwyższone ciśnienie i irytujący ścisk w klatce piersiowej. - Będzie bolało - zapowiedziała cicho.



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]21.12.20 22:24
Złość wykrzywiła twarz Austriaka, gdy słowa opuściły usta niechcianego towarzysza. Czy ten kretyn naprawdę nie miał chociaż odrobiny instynktu samozachowawczego? Lusterko powędrowało do kieszeni, Schmidt przesunął się odrobinę z ciekawością zerkając, czy byłby dał radę sięgnąć... Friedrich Schmidt zawsze należał do sprawnych mężczyzn, poświęcających niezwykle wiele uwagi na sprawność fizyczną. Szmalcownik przesunął się trochę w dół, krzywiąc się przy tym niemiłosiernie by zmienić odrobinę swoją pozycję pod głazem. A gdy to mu się udało, zebrał resztki sił by z impetem kopnąć towarzyszącego mu mężczyznę w biodro.
- Zginiesz. - Mruknął jedynie pewien, że i w taki sposób byłby w stanie go wykończyć. W głowie zaczął układać już plan, jak powinien to zrobić. Naprał nawet prawą dłonią na głaz, przesuwając go odrobinę w jego stronę, co spowodowało kolejny krzyk jaki wyrwał się z jego gardła... I zapewne gardła towarzyszącego mu mężczyzny również. Kto wie, może dałby radę przesunąć głaz na niego? I już miał próbować, już chciał ponownie naprzeć na ruiny budynku, gdy zielone spojrzenie wiedzione dziwnym impulsem powędrowało w bliżej nieokreślonym kierunku. I ujrzał ją, pędzącą niczym gazela przez łąki sawanny, a gdzieś w środku poczuł nieprzyjemny ścisk. Będzie wściekła. Tej jednej kwestii był pewien, niemal tak samo jak tego, że na dzień dobry oberwie w twarz.
To jednak nie nastąpiło, a spojrzenie szmalcownika na chwilę skupiło się na rumianej buzi. - Musimy popracować nad Twoją kondycją. - Mruknął jedynie, próbując wzruszyć ramionami co wywołało grymas bólu na jego twarzy. Przymknął na chwilę bystre spojrzenie, gdy jej dłoń znalazła się przy jego twarzy, odgarniając brązowe włosy z jego czoła. Milczał przez chwilę, przynajmniej do momentu, gdy Wren nie podniosła się z ziemi.
- Szedłem do domu. Ten kretyn na mnie wpadł, chwilę później jakiś inny kretyn rzucił bombardę w środku miasta. - Wyjaśnił krótko, w lakonicznych, konkretnych słowach pewien, iż więcej nie musiał przekazywać. To nie jego wina. Nie był na tyle głupim, aby rzucać podobnymi zaklęciami w okolicy starych kamienic.
Pomruk zadowolenia wyrwał  się z jego piersi, gdy kawałek elewacji przestał naciskać na jego rękę. I nie mógł się powstrzymać przed podniesieniem się do siadu, złapaniem w zdrową rękę kamyka i ciśnięcia go wprost w złamaną kończynę niechcianego towarzysza. Ot tak, by wiedział, że jego groźby nie były bez pokrycia. - Nie jest tak źle. - Mruknął, zerkając w kierunku swojej ręki. Kurtka poplamiona była krwią uciekającą z jakiegoś rozcięcia, a coś białego wystawało z jego przedramienia.
- Znacie się? - Mruknął, a zielone ślepia błysnęły złością. Niezależnie od logiki, jakikolwiek mężczyzna (po za jego bratem) w otoczeniu jego narzeczonej wydawał mu się być niezwykle irytującą osobą. Bo co, jeśli kiedyś próbował położyć brudne łapska na jego kobiecie? Albo, co wywołało falę czerwieni zalewającą jego wizję, kiedykolwiek uniósł na nią rękę? Friedrich Schmidt był przekonany, że tylko on mógł podnosić rękę na pannę Chang. On. I nikt inny. I już zacisnął pięść, gotów jedną ręką wymierzyć sprawiedliwość, powstrzymały go jedynie dłonie narzeczonej, gotowej uleczyć jego złamane kości.
- Po prostu to zrób. - Rzucił, pewien, że zniesie ból.


Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.

Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]22.12.20 21:47
Poważanie było zbyt płytko od miejsca, w którym można było odnaleźć odzywki Schmidta skierowane do przemienionego rudzielca. Jedynym co faktycznie się liczyło, to była jego ręka... dominująca ręka! Ból oprócz uczucia rozsadzanej głowy dodatkowo raczył go igiełkami wbijającymi się gdzieś w okolicach karku. Czy możliwe było, żeby czuł strach?
Nagły promień przeszył całe jego ramię, sięgając do kręgosłupa. Momentalnie metamorfomag przeklął pod nosem, wracając wzrokiem do swojego niespełna rozumu towarzysza, który miał jakąś bujną wyobraźnię związaną z akrobatyką pod kamieniem. Schmidt ewidentnie miał zamiar ich zabić i gdyby tylko nie przeraźliwe wizje przyszłości, Weasley z pewnością nie puściłby mu tego płazem.
Starając się nie zwracać uwagi na jego towarzystwo, a tym bardziej obraźliwe słowa kierowane w ku postaci metamorfomaga, próbował choćby w minimalnym stopniu ocucić się umysłowo, żeby tylko nie schodzić w obecności Fredricha i... jakiejś kobiety? Odpuszczając sobie dalsze obrazy poganiające się niczym rozbrykane kózki, wlepił swoje miodowe ślepia w znajomą Azjatkę. Skąd? Dlaczego? Że Schmidt?
Jego głęboki szok został przerwany dopiero w momencie, kiedy jego ręka uzyskała nieco więcej swobody. Szybki rzut oka na długość płaszczu, który w odcinku pomiędzy łokciem a barkiem ewidentnie wystawał! Nie był to pierwszy raz, kiedy Weasley miał jakieś złamanie, jednakże większość z tychże wypadków była o wiele mniej dotkliwa i zdarzała się wtedy, kiedy mógł wyrzucić zmartwienia o siebie na rzecz powiedzenia się misji, a tutaj? W jego umyśle panował pustostan przeplatany przerażeniem, do którego starał się samemu przed sobą nie przyznać. Ostatnie mocne obrażenia były leczone drogą mugolską, nic w tym dziwnego, że nie w smak było mu ponowne spędzanie długich dni na rekonwalescencji, tym bardziej że nie czekała na niego w domu żadna wykwalifikowana opieka. Przyjemne w bólu czasy Oslo.
Mały kamyk odbił się od płaszcza w miejscu złamania, dokładnie tam, gdzie spoczywał nieco niewyraźny wzrok Weasleya. Zmarszczka pomiędzy brwiami pogłębiła się, kiedy powolnym ruchem podnosił głowę, finalnie łapiąc wzrok imigranta, czy też rezydenta Brytanii. Niedługo obserwował facjatę szmalcownika, ponieważ zaraz usłyszał swoje imię, a raczej pseudonim. Miodowe tęczówki powędrowały do drobnej, alabastrowej postaci, która jęknęła z przejęciem, co dało przemienionemu rudzielcowi wspaniałą wymówkę na zapomnienie o własnym bólu na rzecz czegoś ważniejszego - rozweselenia przyjaznej mu twarzy Wren. Pomimo wciąż tlącego się szoku usłyszał nutę złości w głosie Schmidta, a może i ją sobie wyobraził? Jakoś nie bardzo interesowała go w tym momencie zapyziała twarz Fredricha.
- Nie mogłem przepuścić takiej okazji na spotkanie... - stwierdził z lekkim uśmiechem pojawiającym się w lewym kąciku ust. - Dotąd nawet nie byłem świadom różnicy pomiędzy śnieżkami, a głazami. - dowcip nawiązujący do dziecinności ich problemu zdecydowanie nie był rodzajem słów, na które Regi mógł sobie pozwolić z twarzą Jeremiego. Remy nie żartował, a nawet jeśli, to zakrawał o czarny humor, nie ten typowo Weasleyowski, jednakże sytuacje takie jak ta wybijały metamorfomaga z rytmu ponurego borutnika, co powodowało, że mógł brzmieć, jakby co najmniej zalecał się do panny Chang.
- Skąd w ogóle się tutaj wzięłaś? - zapytał dziewczyny, starając się utrzymać swoją uwagę na niej, nie rozrywającym bólu, który wciąż był nieco otępiały przez pulsującą głowę po potknięciu.

| dalsza część w szafce


Serce mnie bije
Dusza zapije

Żyję

Reggie Weasley
Reggie Weasley
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28/29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
... here we go again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8733-regi-weasley https://www.morsmordre.net/t9176-poczta-uriena#278014 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f378-devon-okolice-plymouth-krecia-nora https://www.morsmordre.net/t9072-skrytka-bankowa-2069#273565 https://www.morsmordre.net/t9055-u-r-weasley#273095
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]07.01.21 16:49
Różdżka zadrżała w dłoni, gdy Wren podnosiła się z klęczek; ogarniała ją czarna fatyga, zmęczenie, zwątpienie, wszystko na raz kumulowało się w czaszce, posyłając igiełki nadciągającej migreny wprost do skroni. Jeremy i Friedrich mogli odetchnąć w spokoju, ale dla niej rozpoczynał się nowy etap rozmyślań i podejrzeń. Drugi raz w ciągu zaledwie miesiąca jej różdżka zareagowała wrogością i zamiast usłuchać inkantowanego zaklęcia, wznieciła jego kompletne przeciwieństwo - najpierw zraniła samą siebie i o ile cierpiała na tym duma, teraz stanowiła zagrożenie również dla innych.
Czy to znaczy, że ciążąca na jej ramionach klątwa ewoluowała? Zyskiwała nową moc, nową jakość niebezpieczeństwa, szaleństwa mogącego zniszczyć jej magiczną reputację? Azjatka westchnęła ciężko, unikała spojrzeń obu z mężczyzn, szczególnie jednak kryjąc się przed wzrokiem znajomych, zielonych tęczówek. Schmidt próbował podnieść ją na duchu, ale wiedziała, że był rozczarowany. Musiał być. Nie dość, że z nim radziła sobie znacznie nieporadniej, do tego wykrzesała iskry, które podjudziły ból rany, okraszając ją blizną po oparzeniu, jakby cierpienia tego dnia nie było wystraczająco.
- Powinniście przejść się do Munga - odezwała się cicho, ślepa na to, że z jej kolan sączyły się drobne strużki krwi. Dotychczas klęczała na ostrych kamieniach, które rozerwały cienki materiał rajstop i podrażniły skórę, choć Wren chyba nie do końca pojmowała naturę odczuwanego bólu. Coś w niej piekło, coś odkładało się ciężarem na dnie żołądka, ale podejrzewała, że to wyłącznie wstyd. - Poskładałam wam kości, ale licencjonowany uzdrowiciel powinien rzucić na to okiem, na wszelki wypadek. Szczególnie u ciebie, Remy - zwróciła się do znajomego, wsunąwszy kasztanowe drewno do kieszeni purpurowego swetra. Powietrze wokół nich zaczęło się oczyszczać; pył opadał na ziemię, odsłaniając wieczorną mgłę i pozostałości wznieconego kurzu przez upadek konstrukcji, która nigdy upaść nie powinna.
Wren naciągnęła na siebie poły kardiganu i w końcu podniosła spojrzenie, niepewnie wodząc nim od jednego do drugiego, modląc się w duchu, by owładnięci adrenaliną i szokiem mężczyźni znów nie zaczęli skakać sobie do gardeł. Miała dość magii leczniczej - tej i jakiejkolwiek innej, przynajmniej na wieczór zakrawający o własną, skrajną nieudolność. Mistyczna klątwa przycisnęła ją dziś do zimnej ziemi. Odebrała dech i wiarę, sprawiła, że po ciele Azjatki wciąż rozchodziły się obrzydliwe dreszcze, a ona z całej siły odpychała od siebie pragnienie wyrzucenia magicznego drewna w głębinę morskiej wody. Jak mogła czuć się pewnie, bezpiecznie, skoro nie ufała już własnej różdżce?
- To co tu się stało? - podjęła, by odegnać od myśli ciszę. Jej zębiska lśniły w mlecznej ciemności, kły ociekały głodem, gotowe wgryźć się w chude ciało kolejną falą katastrofalnej zadumy; nie mogła rozpaść się przy nich. Przywołana do siebie fasada zmęczenia kamuflowała zmorę bezsilności, podkreślała wyczerpaną fizyczność, nie nadszarpnięte fałdy umysłu; dobrze, nikt nie powinien był wiedzieć, jak wiele kosztowało ją siłowanie się z dotychczas dobrze znanymi arkanami. - Odszukajmy tego, kto odpowiada za bombardę - zaproponowała. Zróbmy cokolwiek, zanim stąd ucieknę, sprawmy pozory skrajnej normalności, wymierzmy sprawiedliwość, lecz nie każmy mi myśleć o tym, co zrobiłam.



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]16.01.21 2:54
Dziwny pomruk wydobył się z piersi szmalcownika, gdy leczenie dobiegło końca. Ból uciekł z jego ciała, choć ręka zdawała się nadal nieprzyjemnie pobolewać, nie było to jednak czymś, czego nie byłby w stanie normalnie znieść. Ostrożnie podniósł się z ziemi, otrzepał portki oraz rozerwaną kurtkę, spojrzenie zielonych ślepi lokując wpierw we Wren. Uważnie omiótł spojrzeniem jej sylwetkę, w której coś zdawało się mu nie pasować, teraz jednak, gdy adrenalina schodziła z jego krwioobiegu, nie był w stanie dokładnie powiedzieć, o co też chodziło.
- Starłaś kolana. - Rzucił, zwracając jej uwagę na niewielkie strużki krwi, jakie sączyły się z jej kolan. Powinna tym się zająć, zwłaszcza po tym, jak to zwykła suszyć mu głowę o odkażaniu ran oraz innych bzdetach, na które mógłby zadziałać najlepiej mocny alkohol. - Dobra, Mung, zanotowane. - Mruknął, jasnym jednak był fakt, iż Friedrich Schmidt z pewnością nie zamierzał skierować swoich kroków do szpitala, bardziej będąc chętnym, aby odwiedzić lecznicę na Nokturnie bądź dom kumpla.
Bystre spojrzenie zielonych oczu prześlizgnęło się po twarzy mężczyzny, który im towarzyszył. Podły skurwiel. Friedrich miał ochotę wymierzyć mu kilka mocniejszych i upewnić się, że uzdrowiciele z Munga będą mogli się lepiej z nim zapoznać... Zacisnął dłonie w pięści, jego mięśnie napięły się nieprzyjemnie a złość błysnęła w zielonych ślepiach.
- To co Ci mówiłem. Ten kretyn wpadł na mnie, po czym ktoś rzucił bombardę.- Mruknął, wywracając ślepiami w podirytowaniu. Nadal pewien, że ten tutaj miał wiele wspólnego z wybuchem. Schmidt zrobił kilka kroków niczym rozwścieczone zwierzę, wsłuchując się w padające dookoła słowa. - Jestem niemal pewien, że Remy doskonale zna tego, kto rzucił bombardę. - Rzucił, podchodząc do mężczyzny i łapiąc go za koszulę na ramionach. - Powiesz, czy mam cię zamordować? - Zawarczał nieprzyjemnie i już, już miał unieść zaciśniętą dłoń i wymierzyć cios, gdy coś przykuło jego uwagę. Odepchnął od siebie mężczyznę, zgarnął z ziemi swoją różdżkę po czym ruszył przez zgliszcza, wypatrując tego, co zwróciło jego uwagę.


Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.

Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]18.01.21 22:37
Jego uciechy nie było końca. Nawet przykazanie Wren pływało gdzieś po lekkich polach ciemnoty, którą nazywał świadomością. Cieszył się ze zrośniętej ręki i był przekonany, że pomoc ze strony czarodziejki była wystarczająca, pomimo jej zwątpienia we własne zdolności.
Zbyt ucieszony zdrową, prawą ręką nawet nie spojrzał na pokaleczoną dziewczynę, która w całej tej zawierusze dała sobie pokiereszować kolana. Jej zaangażowanie spływało po nogach, pozostawiając jedynie krwawą ścieżkę. Niestety to nie on zauważył to jako pierwszy, choć dopiero przy słowach Austriaka zerknął na panienkę. Jego bruzda pomiędzy brwiami pogłębiła się, bo przecież, od kiedy to Schmidt kiedykolwiek się martwił o kogoś więcej niż własny, ściśnięty zad? Coś zdecydowanie śmierdziało, ale na chwilę obecną bardziej przejmował się stanem koleżanki niż własnymi spostrzeżeniami co do znienawidzonego knypka.
- Nie ma potrzeby, świetnie sobie z tym poradziłaś. Jeszcze raz dziękuję! Naprawdę miałaś wyczucie! - odpowiedział śmiało, nawet porzucając na chwilę postać swojego mrukliwego ja, które zwykle objawiało się w postaci Jeremiego. Oczami cały czas patrzył na lejącą się z kolan krew i jedyne, o czym myślał, to jak pomóc dziewczynie, co oczywiście było silniejsze, niż choćby samo wstanie z podłoża. - Pozwolisz, że oczyszczę ci ranę? - spytał w szacunku, bo przecież niepotrzebne było im kolejne poniżanie, jak zrobił to miesiąc wcześniej. Na szczęście w kryzysowych sytuacjach potrafił zrobić, powiedzieć, a nawet zaproponować to, co należy. W tym przypadku częściowo był ciekaw, jak jego ręka zareaguje na kolejne próby magiczne, co był w stanie sprawdzić już teraz!
Oczekując na odpowiedź z jej strony, naciągnął swoje potarmoszone łachmany z powrotem na siebie i bez zbędnych pytań narzucił płaszcz, z którego na szczęście nic nie wypadło. Wstał i zanim zdążył dobrze rozejrzeć się z góry po miejscu, na które upadł, ktoś dopadł jego ubrań, które jeszcze przed chwilą poprawiał. Będąc w szoku pomieszanym ze schodzącą adrenaliną, poczuł z prawej ręki piorunujący promień bólu, który dostał się bezpośrednio do głowy. Z jego głowy wysmyknął się jęk, a drugą dłonią, zamiast starać się wyprowadzić cios przed Austriakiem, zwyczajnie złapał się za złamaną jeszcze przed chwilą kończynę. Miał w dupie, czy zęby, które się ostały, zostaną uszczuplone, liczyła się władność jego prawej dłoni, nic innego. - Kurwaa - syknął momentalnie, zaraz czując, jak znienawidzony typ się oddala. Pocierając swoją dłoń, spojrzał z nienawiścią rosnącą w oczach na Austriaka. Miał po dziurki w nosie jego persony, na którą patrząc, miał niecodzienną chęć zrobienia mu krzywdy i to bardzo, ale to bardzo intencjonalnie. Nawet się nie zastanawiał, kiedy jego różdżka znalazła się w ręku, a Schmidt oddalił się, szukając czegoś we mgle.
- Przecież mówiłem, że chcę się zająć kolanami Wren, TY PUSTAKU. PULLUS - ryknął w złości, wykrzywiając do niego swoje wybrakowane zęby i rzucając pierwsze zaklęcie, które przyszło mu do głowy.

| Pullus [ST 60]: +3 (statystyka)


Serce mnie bije
Dusza zapije

Żyję

Reggie Weasley
Reggie Weasley
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28/29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
... here we go again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8733-regi-weasley https://www.morsmordre.net/t9176-poczta-uriena#278014 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f378-devon-okolice-plymouth-krecia-nora https://www.morsmordre.net/t9072-skrytka-bankowa-2069#273565 https://www.morsmordre.net/t9055-u-r-weasley#273095
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]18.01.21 22:37
The member 'Regi Weasley' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 23
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Alejka nad brzegiem rzeki - Page 29 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]27.01.21 20:24
Friedrich Schmidt nie miał najmniejszego zamiaru, aby odpuścić podłemu łotrzykowi. Biedak przypadkowym spotkaniem właśnie tego dnia podpisał na siebie wyrok jego uwagi i jeśli los będzie łaskawy, zapewne jeszcze kilka razy przyjdzie im się spotkać w mniej, bądź bardziej przyjaznych warunkach. Podły uśmiech pojawił się na twarzy szmalcownika, gdy jego twarz wykrzywił grymas bólu, a z ust wyrwał się jęk. Muzyka dla jego uszu, ściśle powiązana z wykonywanym zawodem - doskonale wiedział gdzie nacisnąć tak, aby przysporzyć odpowiedniej dawki bólu. Zwłaszcza po takim złamaniu, jakiego przed chwilą mogli doświadczyć. I gdzieś, w zielonych ślepiach, dało się zauważyć, że przysparzanie mężczyźnie bólu sprawia Austriakowi dziwną przyjemność.
- Lepiej się przyznaj, dobrze Ci radzę. - Wysyczał, wyraźnie niezadowolony z obrotu spraw. I już miał coś dodać, gdy pewien ruch, ledwie na krawędziach jego pola widzenia, wzbudziło jego zainteresowanie. Odsunął się więc od chłopaczka by sięgnąć po swoją różdżkę i ruszyć w tamtym kierunku, ostrożnie stawiając swoje stopy, gdy tamten uznał, że ma inne plany. Niemal natychmiastowo odwrócił się, gotów w każdym momencie rzucić wiązanką zaklęć, które mogłyby posłać go wprost do Munga. Lecz gdy jego zaklęcie nie zawiązało się, ginąć jeszcze nim na dobre opuściło jego różdżkę, szmalcownik zaśmiał się pod nosem. - To nie koncert życzeń... I uważaj, jeśli jeszcze raz się na mnie zasadzisz, zamorduję cię. - Wysyczał złowrogo, a zielone spojrzenie błysnęło niebezpiecznie. Jego towarzysz niewoli powinien wiedzieć, choćby z wieści jakie krążyły po okolicy, że ten szmalcownik swojego słowa dotrzymuje... A jeśli obierze sobie kogoś na ofiarę, ciężko go od takiego okazu odciągnąć.
Pomruk niezadowolenia uleciał z jego piersi. Nie widział innego wyjścia niż zawieść nadzieje narzeczonej i połamać jej znajomego raz jeszcze. I już zacisnął dłoń w pięść, i już miał wymierzyć swoją sprawiedliwość gdy ponownie coś wzbudziło jego uwagę - i to nie byle co, a twarz którą widział ostatnio na zlecieniu. - Masz szczęście. - Syknął, po czym ruszył za upatrzoną ofiarą. Zbyt wiele złota mogło go ominąć.

| zt.x3


Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.

Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289
Re: Alejka nad brzegiem rzeki [odnośnik]11.05.21 22:26
- 3 XII 1957 -
Ronja&Atticus
Śpieszyła się. Alejka stała przed nią otworem, opustoszała i przykryta mleczną mgłą, która otulała sylwetkę kobiety równie ciepło co zaufany czarny płaszcz. Szyję zakryła szmaragdową apaszką, tęskniąc teraz za rozsądniejszym wyborem uszytego przez młodszą siostrę szalika. Łagodny szum czarnej jak smoła wody Tamizy przepływał przez szorstki stukot obcasów butów Ronji, kiedy lekkim klikaniem o bruk zwiastowały one nowego gościa tej cichej części miasta. Zakątek ironicznie znajdował się tuż przy centrum, ale odpowiednie usytuowanie przystani, skutecznie zapewniało mu unikatowy, aczkolwiek niekoniecznie przyjazny obcym klimat.
Fancourt zdążyła zajść już daleką drogę od budynku św. Munga, gdzie przy okazji zahaczyła o laboratorium alchemiczne, po spotkaniu pani Wrońskiej w Wieży nawet bardziej zmotywowana do polepszania swoich umiejętności. Szczególnie kiełkujący zamysł terapii zapachowej, udoskonalonej formy praktykowanych przed laty sposobów ziołolecznictwa z pomocą kadzideł budziło w uzdrowicielce zawodowe podekscytowanie. Szła środkiem wyznaczonej drogi, nieznacznie tylko zbaczając z kursu na bok, nieco bliżej sąsiedniej latarni, a wreszcie hipnotyzującego grudniowym mrokiem krajobrazu miasta. Londyn jak nigdy dotąd zdawał się równie nieprzyjazny, co znajomy, zachłannie broniąc sekretów tych miejsc, których lokalizację znają wyłącznie stali bywalcy i przypadkowi spacerowicze, niespodziewanie wrzuceni w wir realnej wizji metropolii. Tej bez świątecznej atmosfery zbliżającego się Yule, jasno oświetlonych ulic i tłocznych chodników. Ronja lubiła obserwować obie, ale to ta cicha i ponura fascynowała kobietę mocniej. Brakowało tu roślinności, dawno już nie słyszano żadnych ptaków, jedynie kilka przypadkowych wron zaznaczało okazjonalnie swoją obecność kilkoma chrypnięciami. Dłonie splotła ze sobą, obejmując się ramionami dla dodatkowego ciepła, podczas gdy zachmurzone niebo zwiastowało nadejście lodowato zimnego śniegu. W takich momentach raz po raz łapała się na refleksji, że jej życie przestało już toczyć się w stolicy, a więcej serca i umysłu poświęca dla Derbyshire. Peak District w niczym nie przypominało brutalnego światka miastowych zgromadzeń, chociaż i otoczeniu rezerwatu nie brakowało niebezpieczeństw. Na wspomnienie samotnej łódki, po plecach kobiety przebiegł dreszcz. Ta atmosfera, cienie nad głowami, za bardzo przypominały Ronji puste oczodoły dementora, od których wówczas dzieliły ją zaledwie centymetry. Stawiając kolejny pewny krok do przodu, uczucie niepewności dalej pozostawało skryte gdzieś w duchu czarownicy, czając się podstępnie na granicach świadomości. W osamotnieniu przemierzając most, mogła pozwolić sobie na zmarszczenie brwi w zamyśleniu, dyskomfort sytuacji dodatkowo potęgowały odbijające się echem dźwięki obcasów w odrobinę za ciasnym obuwiu. Pod lewym żebrem natomiast, wciąż jeszcze siniaczyły się pozostałości uderzenia zaklęcia szmalcownika, które, chociaż wyleczyła starannie po powrocie do domu, wciąż pozostawiły widoczny ślad na jasnej skórze. Przynajmniej mogła liczyć tutaj na krztę samotności, bezpiecznej ostoi, która pozwalała na myśli wyjątkowo odważne. Żywo analizowała każdy kolejny krok i plany na powrót do domu, a następnie szybką podróż do miejsca pracy. Z transu wybudził kobietę dopiero uszczypliwy ból lekkiego zderzenia się ramieniem z idącym od przeciwnego krańca uliczki nieznajomym. Całkowicie nieszkodliwe w jej rozkojarzeniu potrącenie, ale jednak wyjątkowo nieprzyjemne, gdyż wciąż jeszcze wrażliwe w miejscu obrażeń po pojedynku. Z ust wydobyło się lekkie westchnięcie, a zaraz potem wypowiedziane szybko słowa.
- Przepraszam, rozkojarz… - Urwane w połowie słowo skierowała w stronę twarzy obcego, do której wreszcie powiodła wzrokiem. Rozpoznała go. - Rozkojarzyłam się. - Dokończyła już stabilniej, w niemym zrozumieniu, z kim tym razem przyszło Ronji do czynienia.


quiet. composed. grateful. disciplined
do not underestimate my heart, it is a fortress, a stronghold that cannot be brought down, it has fought battles worth fighting, and saved loved ones worth defending, the day you think it a weakness, is the day
you will burn
Ronja Fancourt
Ronja Fancourt
Zawód : magipsychiatra, uzdrowiciel
Wiek : 30/31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
battles may be fought
from the outside in
but wars are won
from the inside out
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
玉兰花
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9639-ronja-fancourt https://www.morsmordre.net/t9640-demimoz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f360-hornchurch-haynes-road-39 https://www.morsmordre.net/t9641-skrytka-bankowa-nr-2194#293080 https://www.morsmordre.net/t9643-ronja-fancourt#293083

Strona 29 z 31 Previous  1 ... 16 ... 28, 29, 30, 31  Next

Alejka nad brzegiem rzeki
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach