Wydarzenia


Ekipa forum
Zaczarowany młyn
AutorWiadomość
Zaczarowany młyn [odnośnik]17.07.17 2:14
First topic message reminder :

Zaczarowany młyn

Pochodzenie Zaczarowanego młyna jest właściwie zagadką - legenda mówi, że przed wieloma laty znikąd po prostu zmaterializował się nad wodą w obrębie przestrzeni ukrytej przed mugolami. Zwolennicy teorii spiskowych wierzą, że jego nagłe pojawienie się ma coś wspólnego z eksperymentami Ministerstwa Magii nad istotą czasu - pragmatycy przekonują, że młyn jest bardzo stary i jego historia po prostu została zatarta. Znajduje się na uboczu, w zacisznym zakątkiem otoczonym gęstą zielenią, gdzie rzeka wydaje się znacznie czystsza niż w innych częściach miasta. Gdzieniegdzie pną się w górę łodygi białej jak śnieg gryki.
To sporej wielkości drewniany budynek, przy którym nieustannie obraca się podsiębierne koło wodne. Wydaje się opuszczony - ktokolwiek wejdzie do środka dostrzega jedynie puste pokoje wypełnione workami z kaszą o dziwnej, jaskrawozielonej barwie i słodkawym zapachu. Nazywają ją kaszą życia - ponoć, o ile nie trafi się na zepsute ziarna, jest w stanie dodać sił i wigoru. Przy młynie pracują niewidzialne ręce skrzatów, które bardzo rzadko pojawiają się przy wizytujących czarodziejach - nigdy nie oponują, kiedy ktoś chce poczęstować się kaszą. Chyba, że gości gubi pazerność i chcą zawłaszczyć jej dla siebie zbyt wiele, wtedy wyrzucają aroganckich czarodziejów za drzwi.

Weź garść zaczarowanej kaszy: możesz schować ją do lnianego worka. Postać może przyjrzeć się kaszy od razu po jej zebraniu i spróbować określić jej efekt. W tym celu należy wykonać test na zielarstwo, którego stopień trudności wynosi 70. Możliwa jest tylko jedna próba. Jeśli postać nie osiągnie wyznaczonego pułapu, może rzucić kością k10 na efekt dopiero po spożyciu kaszy - przez nią lub przez inną postać. Jeśli postać przezwycięży test, może określić działanie kaszy przed jej podaniem i rzucić kością k10 od razu. Zaczarowaną kaszę, tak jak eliksir, można przekazać innej postaci przy pomocy sowy, lecz postać, która ją przygotuje, musi posiadać biegłość gotowania.

1: Kasza okazała się zatruta - postać, która ją zjadła wymaga pilnego podania antidotum na niepowszechne trucizny. Do tego czasu na stałe traci 70 punktów żywotności.
2: Kasza okazała się zatruta - postać, którą ją zjadła, wymaga pilnego podania podstawowego antidotum. Do tego czasu na stałe traci 50 punktów żywotności.
3: Kasza okazała się zatruta - postać, która ją zjadła, będzie cierpieć przez najbliższe kilka dni na dokuczliwą biegunkę.
4: Kasza okazała się zatruta - postać, która ją zjadła, natychmiast zwymiotuje.
5: Kasza okazała się smacznym i pożywnym posiłkiem.
6: Kasza okazała się smacznym i pożywnym posiłkiem, czujesz się po jej zjedzeniu bardzo dobrze. Leczysz 10 punktów obrażeń zadanych w dowolny sposób.
7: Kasza okazała się smacznym i pożywnym posiłkiem, czujesz się po jej zjedzeniu bardzo dobrze. Leczysz 15 punktów obrażeń zadanych w dowolny sposób.
8: Kasza okazała się smacznym i pożywnym posiłkiem, czujesz się po jej zjedzeniu bardzo dobrze. Leczysz 20 punktów obrażeń zadanych w dowolny sposób.
9: Kasza okazała się smacznym i pożywnym posiłkiem, czujesz się po jej zjedzeniu bardzo dobrze. Leczysz 25 punktów obrażeń zadanych w dowolny sposób.
10: Kasza okazała się smacznym i pożywnym posiłkiem, czujesz się po jej zjedzeniu bardzo dobrze. Leczysz 30 punktów obrażeń zadanych w dowolny sposób.
Lokacja zawiera kości.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 22:34, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zaczarowany młyn - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Zaczarowany młyn [odnośnik]22.08.20 21:06
Głos Ramsey’a dudnił jej w głowie. Non stop przypominał na czym się teraz powinna skupić i w każdym możliwym momencie szukała sposobności do tego, aby zająć się którąś z kwestii, które jej powierzył. Keaton jak się rozpłynął w powietrzu tak się rozpłynął i nikt nic o nim nie wiedział, przez co na udach Huxley powstały już cztery zranienia. Nie do końca wiedziała dlaczego co noc kaleczyła swoje ciało w ten sposób, ale czuła taką ogromną potrzebę. Zdecydowanie będzie musiała zaopatrzyć się w maść leczniczą i świeży bandaż, bo jeśli tak dalej pójdzie to będzie jej potrzebny. Drugą kwestią, jaka ją ostatnio bardzo interesowała, był Zakon Feniksa. Czarny Pan chciał informacje na ich temat i Rain nie mogła go zawieść. U jego boku mogła rozkwitnąć o ile dobrze się sprawdzi. Nie chciała go zawieść, bała się bo był potężnym czarodziejem, ale popierała go z całego swojego serca.
Każde wyjście było dla niej sposobnością do spotkania kogoś, kto może coś wiedzieć. Była czujna, nasłuchiwała rozmów, przez co czasami zdawało się jakby była jakaś nieobecna, zamyślona. Ten mężczyzna, z którym dzisiaj tańczyła rozmawiał wcześniej z grupą ludzi od których padło to magiczne sformułowanie „Zakon Feniksa”. To nie on przyczepił się jak rzep do psiego ogona, tylko Huxley gdy Philippa nie patrzyła, dawała mu znać, że jest nim zainteresowana. I już prawie miała go w garści, mogli pójść gdzieś na zaplecze, wynająć pokój czy pójść za róg budynku, a portowa dziwka już by się zajęła nim i wyciąganiem z niego informacji. Ale nie, musiała się pojawić ta jego panna, z którą przyszedł, zawiedziona faktem, że więcej czasu poświęcał kolegom niż jej, a potem uciekł do innej. Palant, Moss miała rację, ale Rain to w tym momencie najmniej interesowało.
Słuchała towarzyszkę jednym uchem, co jakiś czas docierało do niej jej oburzenie i uśmiechała się pod nosem, mając wrażenie, jakby Philippa była z lekka zazdrosna, że ktoś inny próbował się do Hux dobierać, ale zaraz jej myśli wracały do mężczyzny, który coś wiedział, a Rain okazja uciekła spod nosa.
- Faktycznie palant i faktycznie przystojny – przytaknęła.
Szlajanie się całą noc po ulicach Londynu było dla Huxley stratą czasu, nie zdawała sobie bowiem sprawy z problemów, jakie dręczyły jej przyjaciółkę. Była teraz tak nastawiona na dwa konkretne zadania, że wszystko inne wydawało jej się mało ważne. U siebie w mieszkaniu mogła dzisiejsze wspomnienie wpuścić do myślodsiewni, przeanalizować je, skupić się na rozmawiających mężczyznach, może usłyszy coś więcej niż gdy ich podsłuchiwała. Czarny Pan przecież nie mógł czekać.
- Hmm, co? Że tu? - zapytała.
Przyjrzała się budynkowi. Skądś kojarzyła ten budynek. Legendy krążyły na jego temat po porcie. Część czarodziei uważało, że przeprowadzane są w nim eksperymenty, inni że to najzwyklejszy młyn, który po prostu ukazał się gdy pozbyto się zarastającej go zieleni. Huxley przeniosła swój wzrok na przyjaciółkę.
- Tak, chyba kiedyś tu byłam za dzieciaka, ale zapomniałam, że on istnieje – przytaknęła. - A ty chyba za dużo wypiłaś, zdejmij buty bo się przewrócisz.
Philippa wyglądała uroczo, z pewnością na jej twarzy gościły w tym momencie rumieńce, ale ze względu na otaczającą ich ciemność i słaby blask księżyca, Rain nie była w stanie ich dostrzec. Ale jak zna pannę Moss, to tak właśnie było.
- Jak już tu jesteśmy, to wejdźmy do środka – wzruszyła lekko ramionami, robiąc parę kroków do przodu.
Niech straci. A nóż wracając stąd do swojego mieszkania jeszcze natrafi na tego mężczyznę z baru?


Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5603-rain-huxley https://www.morsmordre.net/t5628-poczta-rain#131770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-dzielnica-portowa-welland-street-5-12 https://www.morsmordre.net/t5630-skrytka-bankowa-nr-1380#131776 https://www.morsmordre.net/t5629-rain-huxley#131774
Re: Zaczarowany młyn [odnośnik]24.08.20 11:47
Philippa nie widziała skrytego pod peleryną misternych kłamstw przedstawienia, nie widziała rozdartej duszy i pociętych ud. Przysłonięte przez mroki stroju prawdy czyniły wszystko, byleby nie ujawnić się przed przyjacielskim sercem. Nawet gdy czuła inność w nieco nieobecnej Rain, nawet gdy ta wydawała się na pewne sprawy reagować inaczej, Moss z kolejnymi kieliszkami przestawała czuć różnicę, pociągała towarzyszkę za sobą, oddawały się beztrosce, wpędzały ciało w przyjemny ruch, zapominały o wojennej wichurze. Nieświadoma tego dramatu dokładała drewna do rozpalonego komina, nie chcąc, by ta noc tak szybko się skończyła. I nawet incydenty na środku parkietu nie dały jej do myślenia, nie próbowała dojrzeć w niej czegoś podejrzanego. Dobrze odgrywana rola nie budziła wątpliwości, a dobrze podpita Philippa, choć na chłodnym powietrzu już trzeźwiejąca, nie podejmowała prób przekopywania się przez tajemnicze pięknej towarzyszki. Cieszyła się, że w natłoku pracy i lęków udało im się połączyć. – Tutaj, tutaj. Wiesz, chyba przechodziłam tędy setki razy, ale nigdy jakoś mnie nie przejął ten widok.  Teraz młyn zdaje się mnie wołać. Albo to po prostu o jeden kieliszek za dużo. Ciekawe co oni tam robią, w środku. Może mieszkają tam jakieś uliczne dzieciaki – niemal nuciła, nie schodząc wcale z tej imprezowej karuzeli. Wspomnienie wychowujących się na londyńskich uliczkach bękartów i sierot spłynęło nieprzyjemnym dreszczem wzdłuż jej rozgrzanych pleców. W zderzeniu z powiewami nieco zimnawego wiatru gorąca skóra musiała zadrżeć, ale nawet i to niespecjalnie przeszkadzało jej w sięganiu po zagadki ulubionego portu. Magia zdawała się chować w lichawych ściankach młyna. Popatrzyła na Rain, by zbadać, czy i ta czuje zaintrygowanie tym budynkiem. Napojona alkoholem Moss zwykle zaczynała zachwycać się światem i zrzucała postawę tej pewnej siebie agentki. Teraz właśnie nie wiedziała, co kryje się po drugiej stronie.
Podeszła bliżej linii rzeki i zerknęła na wodę, jakby w niej ujrzeć miała wszystkie odpowiedzi. Próżno jednak szukać w przesuwających się powoli strumieniach faktycznego rozwiązania. Uniosła głowę. – W życiu bym nie pomyślała, że nasza rzeka może być taka czysta. Może ten młyn jakoś na nią działa? – zastanowiła się przez chwilę.  Dźwięk obracającego się leniwie kołowrotka, szum pluskającej między drewnianymi elementami wody mogłyby wprowadzić je w trans.
– Wcale nie –
zaprzeczyła w teatralnym oburzeniu, kiedy Rain zarzuciła jej brak kontroli nad własnymi nogami. – Nie doceniasz mnie, Rain. Jakoś się doczłapię. To lepsze od bosych wędrówek po kamieniach i odłamkach szkła – burknęła, dobrze już wiedząc, co takiego można było znaleźć między portowymi chodnikami. – Te stopy – zaczęła, zginając w kolanie jedną z nóg tak, by mogła dotknąć dłonią wysokiego buta. – Są zbyt cenne – odparła w pijackiej błyskotliwości. Coś w tym może było, jej taniec znała co druga gęba w dokach. Ruszała się całkiem nieźle i trudno było z tym dyskutować. Puściła Huxley oczko i wyprostowała ostrożnie nogę.
Nieświadoma myśli i zmartwień towarzyszki, z zadowoleniem przyjęła jej zgodę. To w drogę! Wejście było widoczne, wiekowa deska broniła dostępu do tajemnic młyna. I za nic nie chciała tak po prostu ustąpić, kiedy Philippa pociągnęła za rdzawą klamkę. No nie! Wyciągnęła różdżkę i szepnęła zaklęcie. Drzwi ustąpiły. Po omacku odnalazła jej dłoń i objęła. Weszły do środka. Powitały je falbany pajęczyn, orkiestra skrzypiących podłóg i stuletnie powietrze. Intymna ciemność otuliła je swym strachliwym płaszczem, ale raczej trudno, by dziewczyna mieszkająca niegdyś w takich miejscach przestraszyła się byle rudery. Istniały rzeczy o wiele gorsze i bardziej odstraszające od starego młyna i urzędujących w nim duchów przyszłości. Jako sierota zdołała się o tym dobrze przekonać. Co znajdowało się tam w głębi?
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Zaczarowany młyn [odnośnik]27.08.20 20:57
Uśmiechnęła się pod nosem na słowa dziewczyny. Alkohol zawsze zmieniał postrzegania świata. To co dotychczas nie wyglądało zbyt zachęcająco, nie było zbyt ciekawe i porywające nagle okazywało się być czymś niezwykle interesującym. Biła tajemniczość, a czarodziejski mózg pod wpływem alkoholu łaknął bodźców. Philippa była aktualnie w tym stanie, wszystko wydawało jej się niezwykłe, zachęcało do poświęcenia swojej uwagi, zagłębienia się. Dlatego tak mocno pragnęła, aby wejść do środka i sprawdzić co ciekawego kryło się w środku. Huxley już kiedyś to chyba sprawdzała, ale musiało być to dawno temu bo nie specjalnie pamiętała. Jej umysł nie był do końca zainteresowany zwiedzaniem wnętrza młyna, ale skoro i tak miała już zmarnować swój czas, to niech chociaż jej przyjaciółka ma z tego jakąś zabawę. Może okaże się, że dzięki temu na coś natrafi, coś odkryje co doprowadzi ją do wykonania zadania, które zostało jej zlecone. Może powinna sobie w końcu dopomóc jakimś eliksirem?
Całe szczęście, że Philippa pod wpływem alkoholu nie zamieniała się w snującą się po barze i narzekającą na cały świat i wszystko co ją otacza. Zdecydowanie uśmiechnięta, radosna, gadająca Moss była bardziej interesująca. I zabawna w obserwowaniu.
- Pewnie jakieś dzieciaki się tam ukrywają, ale myślę, że nie po nocy – odpowiedziała na jej pytanie. - Tylko tam nie wpadnij. Nie zdziwię się, jeśli tylko ci się wydaje, że jest taka czysta.
Tamiza nie należała do rzek najczystszych, ale Huxley zdążyła się przez te wszystkie lata do tego przyzwyczaić. Faktem było jednak, że z roku na rok było coraz gorzej. Ale nie o tym chciała teraz myśleć. Wolała obserwować Moss, jak ta wygina się, aby unieść i dotknąć swoją nogę. Zaśmiała się przy tym, bo wyglądało to co najmniej zabawnie. No i słodko. Niestety zajęta swoimi problemami nie czuła mocy do tego, aby radośnie przekomarzać się z przyjaciółką, dlatego jedynie pokiwała głową.
Philippa bardzo dobrze poradziła sobie z otwarciem zamkniętych drzwi. Ktoś nie chciał, by niepowołani ludzie wchodzili do środka, ale jeżeli myślał, że takie zabezpieczenie uchroni to miejsce przed duetem Huxley&Moss to się grubo mylił. Trzymając się za dłonie obie weszły do środka. Przez chwilę nic nie widziała w ciemności, ale zaraz jej wzrok przyzwyczaił się do panujących warunków. Dostrzegła mnóstwo pajęczyn, ściany pokryte były brudem i kurzem a na podłodze walały się jakieś bliżej niesprecyzowane wartości. W środku słychać było głuchy dźwięk obracającego się koła wodnego.
- Jak tu ładnie pachnie – zauważyła. - Tak słodko.
Chociaż nikogo tu nie było, jej głos z automatu przemienił się w szept. Pomieszczenie niemal zachęcało do tego, aby zachować ciszę i nie zbudzić śpiących w zakamarkach myszy. Nie widziała tutaj nic bardzo niezwykłego. Jedynie ułożone równo worki, jakby ktoś nadal korzystał z tego młyna. Nie był jednak zbyt dokładny, niektóre worki były otwarte a część ziarna rozsypane na ziemię. Chociaż równie dobrze mogła być to sprawka myszy lub grasujących na nie kotów, a tych drugich w czarodziejskim świecie przecież nie brakowało. Huxley podeszła bliżej przyglądając się.
- Zobacz jaki ma dziwny kolor to zboże. Jest zielone – szepnęła machając na pannę Moss. - I to od niego tak ładnie pachnie.
Miała mieszane uczucia. Czy coś zielonego nie jest automatycznie uważane za coś zepsutego? Z drugiej strony, czy coś zepsutego może aż tak ładnie pachnieć? Spojrzała na przyjaciółkę z zainteresowaniem.


Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5603-rain-huxley https://www.morsmordre.net/t5628-poczta-rain#131770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-dzielnica-portowa-welland-street-5-12 https://www.morsmordre.net/t5630-skrytka-bankowa-nr-1380#131776 https://www.morsmordre.net/t5629-rain-huxley#131774
Re: Zaczarowany młyn [odnośnik]01.09.20 22:28
Wędrujący w jej ciele alkohol obniżał spostrzegawczość. Bez wyraźnej poszlaki Filipa nie mogła wychwycić nietypowości w zachowaniu Rain. Siostrzane sojusze pozwalały odkrywać, kiedy coś było nie tak, ale w tej chwili mknęła nieco zamroczona, mocno podekscytowana ewentualną eksploracją sekretnego miejsca. Mroczne, krwiste tajemnice przyjaciółki pozostawały wciąż nienaruszone. Było beztrosko. Zupełnie jak wtedy z Belviną, kiedy wędrowały po portowych zakątkach i prawie zatopiły się w morzu błota. Moss była rozbawiona, dobry humor nie przypominał kwietniowej goryczy, którą posłodziła ustami Huxley. Tym razem czuła lekkość, wolność i moc. Wygodnie było działać w  nierozsądku, odmawiać sobie myślenia o skutkach. Bo cóż się mogło takiego stać w tak dobrze znanych stronach? Nawet jeśli wkraczały do pewnej rudery po raz pierwszy, wokoło i tak rozciągał się zapach gnijącej ryby i rozbitej rumowej butelki. Wciąż były u siebie. A zagadkę należało zbadać. Współpracując z niuchaczami, Moss odkryła, że prawdziwe skarby kryją się w najmniej oczywistych miejscach, z pozoru banalnych i nudnawych. Szkoda tylko, że nie nauczyły jej jeszcze bardziej rozglądać się w swoim otoczeniu, tym najbliższym i również po tych najbliższych osobach. W oparach własnego zaciekawienia niespecjalnie zauważyła brak większego zaangażowania u towarzyszki. Bez wahania robiła duży krok do przodu, spodziewając się albo gnoju albo diamentów. Innej opcji przecież nie było. No, ewentualnie mogły wpaść na gniazdo bezdomnych portowych duchów. Te jednak nie powinny im jakoś specjalnie przeszkodzić w dalszej wędrówce. Pociągała wiec Rain dalej, oglądając się za cudami. Tylko czy cokolwiek tu było?
Po dwóch krokach końcówka różdżki rozbłysła, odsłaniając tym samym część tajemnic zaczarowanego młyna. Pierwsze widoki raczej nie wskazywały na legendarne znaleziska. Wyobrażała sobie całe stada robactwa maltretującego każdy kawałek wilgoci. Czuła na czubku głowy końcówki pajęczych firan i zdawało jej się, że tu powietrze stoi w miejscu. Choć promienie nocnych gwiazd przebijały się przez szpary w ścianach i dachu, to jednak o tej ruderze wyraźnie zapomniał czas. Jedynym śladem życia był plusk wody, obracany magią kołowrotek nie ustawał w swym żmudnym obowiązku. – Nie czuję – mruknęła, pozwalając sobie na kilka mocnych wdechów. – Ohydny zaduch – dodała, idąc znów dwa kroki dalej. Przesuwała świetlistą chmurą po lichych ściankach.  – Chociaż może… - dorzuciła po chwili, lekko znów poruszając nosem. Tylko co to za zapach? Ktoś rozbił rano słoik dżemu? Przecież to miejsce było martwe. I Fils w przeciwieństwie do towarzyszki wcale nie zamierzała być cicho. Nie wiedziała, że młyna strzegą usłużne skrzaty. Nie darła się też, pozostając nagle dziwnie obojętną, trochę rozczarowana mdłą zawartością. Nastąpił dziwny, nagły spadek energii. Popatrzyła na worki wypchane ziarnem. Zbliżyła się, chcąc sprawdzić, czy faktycznie jest nienormalnie zielone. Zmarszczyła lekko czoło.
– Zgniłe? Zielony nie pasuje do zboża – stwierdziła okiem kuchennego znawcy. – Może jest jakieś trefne, albo stare. Zaczarowane? Ech, Merlin jeden wie, jak długo już tu leży, chociaż jak młyn się kręci, to może coś tu się jednak dzieje, a my widzimy tylko iluzję… - zaczęła ochoczo dywagować, rzucając jeszcze jedno spojrzenie na dość szerokie, podrapane wnętrza. Pochyliła się i zgarnęła garść maleńkich ziarenek. Patrzyła, jak te wysypują jej się między palcami, powracając znów do worka. W dotyku przypominały zwykła kaszę, nie nęciły jakoś specjalnie, ale w tych ponurych czasach dobre i to. – Jadłaś kiedyś zieloną kaszę, Huxley? – zapytała zaczepnie. Wciąż jednak nie była pewna, czy chce testować niewiadomą żywność. – Sporo jej tu, może to jakiś przekręt i wcale nie chodzi o kaszę – rzuciła, kiedy przez myśl przemknęło jej, że jakiś spryciarz mógł transmutować narkotyki w ziarna i tak tu je sobie niepozornie składować. Aż trafił na dwie portowe agentki.
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Zaczarowany młyn [odnośnik]20.09.20 0:11
To normalne, że alkohol obniżał zmysły. Nic więc dziwnego, że Philippa była mniej czujna, że nie docierały do niej sygnały, które mogły wskazywać na fakt, że w głowie Rain dzieje się coś niedobrego. Że siedzi w niej coś co nie należało do niej oraz steruje jej poczynaniami. Huxley poddając się temu zaklęciu była pod władaniem innej osoby i nadal nie dotarło do niej, że jej ostatnie zainteresowanie i poparcie płynące w stronę Czarnego Pana, złość na Keata i chęć zemsty nie do końca pochodzi od niej. Bez wyraźnego bodźca nie była w stanie sobie uświadomić faktu, że dzieje się z nią coś niedobrego. Być może w przyszłości zda sobie z tego sprawę, póki co jednak poddana była czarodziejowi, który nią sterował i ani jej się śniło zleconego zadania nie wykonać.
Czasami jednak musiała zejść z wyznaczonej ścieżki. Oczywiście nie przyniesie to żadnego pozytywnego skutku dla zadania, które wykonywała. Nie zmieniało to jednak faktu, że potrzebowała chwili oderwania się. Tym bardziej, gdy dzisiaj tak bardzo nic jej nie wyszło w tym przeklętym pubie.
Przewróciła oczami na stwierdzenie towarzyszki o ohydnym zapachu. Huxley się on nawet podobał. Był taki przyjemny, nie było jej od niego niedobrze. Czasami czuć można było taki specyficzny słodki smród. On był faktycznie ohydny. To zboże zdecydowanie nie śmierdziało.
- Wcale nie jest ohydny – mruknęła pod nosem.
Wyczuła, jak Philippie nagle ubyło energii. Była urocza, taka podekscytowana odkryciem czegoś nowego. I widać było, że odkrycie słodko pachnącego zielonego zboża niezbyt ją satysfakcjonowało. Rain patrzyła z zainteresowaniem na przyjaciółkę, gdy ta zbliżała się, aby zboże obejrzeć. Ona również zmarszczyła brwi nie do końca wiedząc co właściwie o tym myśleć. Nie uważała, by było zgniłe. Zgniłe zboże przecież tak nie wygląda. Jest mokre, miękkie i raczej pokryte jakąś pleśnią, a nie po prostu zielone. Nigdy też nie słyszała o takiej odmianie, nigdy nie jadła niczego zbożowego co byłoby zielone. Żałowała, że z Moss tak nagle uciekła energia i zainteresowanie, przecież akurat to faktycznie było bardzo ciekawe. Skąd w centrum Londynu stary młyn z zielonym zbożem?
- Nie, nie wygląda na zgniłe. Zobacz, jest suchutkie – wzięła parę ziarenek w ręce i je zgniotła. - Może jest zaczarowane.
Starała sobie bardzo mocno przypomnieć czy jadła kiedyś zielone zboże. Ale była na sto procent pewna, że nie. Jedyne zielone rzeczy jakie jada, to warzywa, więc zdecydowanie się to do zbóż nie zalicza.
- Nie, nie jadłam zielonego zboża – odparła więc zgodnie z prawdą. - Nie rozumiem po co ktoś miałby produkować zielo…. ej. A może to jakiś nowy narkotyk?
Zaśmiała się pod nosem na tę myśl. Ale po chwili stwierdziła, że to wcale nie jest takie głupie. Może ktoś faktycznie tu eksperymentuje, by niedługo wypuścić na ulice jakąś nową używkę. Teraz będzie nie zielona wróżka tylko zielone ziarenka. Gorzej jeśli tu ktoś zaraz wróci. Zazwyczaj w takich miejscach nie produkują w ciągu dnia. Rozejrzała się troszkę niepewnie, przez chwilę miała dziwne wrażenie, że ktoś ich obserwuje. A potem spojrzała na przyjaciółkę i uniosła jedną brew.
- Czyżbyśmy pomyślały o tym samym? - Uśmiech pojawił się na jej twarzy. - Myślisz, że można jej trochę zabrać? Myślisz, że ktoś się zorientuje?
Ponownie się rozejrzała. Szukała czegoś w postaci małego woreczka, aby trochę tego zboża zabrać ze sobą. Miała tylko woreczek ze skóry wsiąkiewki, jeśli wrzuci tam luzem ziarenka, to nie wyzbiera ich stamtąd do końca świata i jeszcze dłużej.


Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5603-rain-huxley https://www.morsmordre.net/t5628-poczta-rain#131770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-dzielnica-portowa-welland-street-5-12 https://www.morsmordre.net/t5630-skrytka-bankowa-nr-1380#131776 https://www.morsmordre.net/t5629-rain-huxley#131774
Re: Zaczarowany młyn [odnośnik]25.09.20 19:39
- Więc stawiasz, że jednak zaczarowane? – mruknęła nieprzekonana i, jakby dla sprawdzenia, pochyliła się nad tym worem ziaren, by przyjrzeć się im dokładniej. Jak właściwie mogło wyglądać magiczne ziarno? Jak powinno działać, jeśli byłoby narkotyzującym przysmakiem? Zastygła na moment, oddając się tej myśli, może aż ze zbyt wielkim zaangażowaniem. Podniosła głowę i popatrzyła po suficie, na dłużej zawiesiła też oko na wilgotnych, gnijących kątach w magicznym młynie. Powiew starej tajemnicy niewidzialnie przemknął jej przed oczami.
– Rain, jakbym była narkotykową królową, to raczej nie trzymałabym towaru tutaj, ale.. wiesz, może mają jednak jakieś zabezpieczenia – dywagowała dobie głośno, odchodząc od przyjaciółki na parę kroków. Pod stopami rozniosła się melodia starych desek. – A jednak to miejsce może skrywać o wiele więcej zagadek. Pewnie jakiś cwaniaczek sobie coś tu porządnie wykombinował i teraz trzepie kasę. W porcie pełno szachrajstwa. Co jeśli to zboże… to zboże nie stoi sobie tak po prostu, a pod nim, głęboko na dnie worków znajdziemy jakiś lepszy łup – stwierdziła, kucając przy jednym z takich ziarenkowych pakunków. Dłoń wcisnęła w te zielone piaski, drążąc palcami głębokie tunele, aż po ramię, aż do samego dna. Nie zastanawiała się nad tym, jak bardzo nędzna była ta koncepcja. Zatapiała rękę w tych piaskach, poszukiwała skarbów. Upojenie nakazywało grzebać w tych ryżowych głębiach, jakby tam miało się kryć jej osobiste wybawienie. Nie sięgnęła jednak do dna, nie zdołała pokonać fal. Zrezygnowana wyjęła dłoń i wstała, prostując z lekką trudnością plecy. – Nic nie ma, więc musi chodzić o ten ryż. Czymkolwiek wypchane są te wory. Ktoś nie jest specjalnie przejęty ewentualną kradzieżą… - mruknęła, spoglądając na przyjaciółkę z zawodem w oczach. Ani rozwiązania, ani żadnego nowego wariantu. A szkoda, polubiła się z rolą pani detektyw, w dodatku w towarzystwie swojej ulubionej portowej duszy.  – No chyba że pułapka nas złapie dopiero, jak wyjdziemy stąd z tymi workami, jak rasowe złodziejki. Zresztą… nie pierwszy raz – powiedziała, na koniec spoglądając na nią z dość symbolicznym spojrzeniem. O tak, przecież dziewczyny z podłej okolicy musiały być czasem niegrzeczne. Te dwie częściej niż czasem. Taki los, życie tutaj nigdy nie było usłane różami.
– Bierzemy – oznajmiła zdecydowanie i pokiwała głową. Zaraz wyciągnęła dłoń, by jeszcze raz przelać miedzy palcami odrobinę ryżu. Garść wsunęła do kieszeni spódnicy. – Powinno wystarczyć do testów. Najwyżej wrócimy po więcej – oświadczyła, przyklepując dłonią delikatne wypukłe miejsce na wysokości kieszeni. – Zmywajmy się stąd. Kiedyś trzeba skończyć imprezę – mruknęła, wycofując się powoli.
Przed drzwiami nagle obróciła się poruszona niespodziewaną myślą. Przenikliwie spojrzała na przyjaciółkę, obejmując ją nieco bardziej trzeźwym okiem. – Ej, Rain. Kiedy to ostatnio widziałaś Keata? – wydusiła nagle, przypominając sobie gdzieś przy granicy bardziej świadomego nastroju, że wcale nie jest jej tak beztrosko. Że szukała, tęskniła, wypatrywała, a niewiedza uwierała tylko mocniej i mocniej. – Jestem pewna, że wiedziałby, o co chodzi z tym całym młynem. Jak już przyprowadzi dupsko z powrotem do portu, to go przepytam – dorzuciła, jakby chcąc nieco uzasadnić tak nagłe pytanie. Stwierdzenie to pozostawało w sumie prawdą. Łaził po różnych portowych zakątkach, może wiedział o wiele więcej od nich. Nie zdziwiłaby się nawet, gdyby miał coś z tym wspólnego.
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Zaczarowany młyn [odnośnik]11.10.20 22:40
Kiwnęła lekko głową. I to wystarczyło, by w pannie Moss rozbudzić zainteresowanie. Jak zwykle gadatliwa, jak zwykle z głową pełną pomysłów i Huxley nie była w stanie jej przerwać dywagacji. Z lekkim uśmiechem na ustach, widocznie słabo zauważalnym w tym półmroku, obserwowała jak dziewczyna wkłada głęboko dłoń do worka i grzebie tam i grzebie i nie wyciąga nic. Zaśmiała się, próbowała się szybko opanować, ale nie mogła. Na swoje usprawiedliwienie puściła jej oczko.
- Mówił ci ktoś kiedyś, że jesteś urocza gdy jesteś pijana? – zapytała.
Zaraz jednak Philippa zaczęła mówić z sensem. Faktycznie nie specjalnie były one przed czymkolwiek zabezpieczone. Stały sobie od tak po prostu, nie trzasnęło w nie żadnym zaklęciem gdy tylko przekroczyły próg, nie odurzyło je gdy pochyliły się nad workami i tym bardziej nic im się nie stało gdy zaczęły go dotykać. Wzruszyła lekko ramionami.
- Myślę, że nic się nie stanie jeśli weźmiemy trochę dla siebie. Może w barze uda nam się wymyśleć co z tym zbożem jest nie tak – przytaknęła.
Huxley nie czuła zawodu takiego jak jej przyjaciółka. Była tu przypadkiem, właściwie tak naprawdę nie chciała tu być i gdyby nie Phils to prawdopodobnie jej stopa by tu nie stanęła. Miała tyle na głowie, tyle do zrobienia tym bardziej gdy z całym zadaniem została całkowicie sama. Wyjścia na imprezę i zabawa w detektywna, nawet z najmilszą sobie osobą, nie sprawiało jej teraz przyjemności. Nie taką jak powinna. Uważała jednak, że jej przyjaciółka ma rację, pułapka faktycznie mogła dosięgnąć ich jak tylko stąd wyjdą, ale tak w gruncie rzeczy to nie specjalnie w to wierzyła. Za to wierzyła, że trochę przyda im się do testów tego ziarna i tak jak i Philippa, tak i ona, wsadziła dłoń do worka, wzięła garść i wsypała do środka swojego woreczka z wsiąkiewki. Nie miała kieszeni, do której mogłaby wrzucić swoją porcję. W domu będzie się martwić jak to stamtąd w pełni wyciągnąć.
Już miała wychodzić kiedy Philippa nagle przystanęła i spojrzała na nią tak poważnym wzrokiem jakiego jeszcze dzisiaj Rain u niej nie widziała i aż się zmartwiła, że coś do niej dotarło apropo dziwnego zachowania Huxley. Odetchnęła z ulgą gdy zamiast pytać o nią, to Moss zapytała o Keata. Ale zaraz potem Rain aż poczerwieniały policzki. W głowie słyszała tylko głos Ramsey’a, który utwierdzał ją w przekonaniu, że Keat był teraz zdrajcą, czarodziejem który wystawił ją do wiatru i na którego była teraz wściekła. I chciała mu dać nauczkę.
- W lutym… w moje urodziny, które prawie byś przegapiła – wyrzuciła z siebie.
Całą noc praktycznie spędziła z Keatem sama bawiąc się, tańcząc na barze i pijąc alkohol. Od tamtej pory go nie widziała. Dostała od niego tylko list z tym jednym knutem, którego od niego dostała. Tchórz, zbyt szybko i łatwo się poddał i jeszcze radził jej, aby i ona zrezygnowała z tego zlecenia. A to wcale nie było takie proste. Ze zleceń Ramsey’a się wcale tak łatwo nie rezygnuje. Mogła to poprowadzić inaczej, może teraz nie miałaby tych ran na nogach. Ale stało się i winiła Keata, że do tego dopuścił. Gdyby nie uciekł i gdyby się lepiej postarał, a Rain wiedziała, że było go na to stać, to dzisiaj może dzielili by się forsą na pół.
- A potem wysłał do mnie list, ponoć wpakował się w tarapaty, wisi komuś kupę forsy. To prawda? – zapytała ze złością w głosie. Była zła, nie mogła się opanować. I ten głos Mulcibera który tak bardzo dudnił jej w głowie. Tak bardzo ją od tego bolała głowa. Oparła się o brudną ścianę i zacisnęła pięści. – Tak, z pewnością by wiedział.


Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5603-rain-huxley https://www.morsmordre.net/t5628-poczta-rain#131770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-dzielnica-portowa-welland-street-5-12 https://www.morsmordre.net/t5630-skrytka-bankowa-nr-1380#131776 https://www.morsmordre.net/t5629-rain-huxley#131774
Re: Zaczarowany młyn [odnośnik]16.10.20 15:52
– Mówią mi to, kiedy jestem trzeźwa – oświadczyła z dumą. Żal przełknęła, zanim zdążył się jakkolwiek objawić. – Problem w tym, że wtedy właśnie nie jestem. Ale może mężczyźni dostrzegają zupełne inne objawy uroku, Rain. Coś o tym wiemy – zaśmiała się i puściła jej znaczące spojrzenie. Coś w tym było. Gotowi na amory byli w stanie powiedzieć wszystko, zasypać wodospadem komplementów, byleby tylko ścisnąć śliczne biodra w wielkich łapach i odurzyć się nową bliskością. Albo dostać drinka z nieco lepszej buteleczki. Szkoda tylko, że śliczne oczy raczej nie działały. A rozogniona Philippa z pewnością nie przyjmowała formy niewinnego, słodkiego dziewczęcia. Nigdy takim nie była – chyba że weźmy pod uwagę depresyjne wieczory w jesiennych kątach Hogwartu, kiedy to trwała w wielkiej samotności, w niepewności  i jednoczesnym zauroczeniu tak wielką szansą dla dziecka, dla tej róży wyrastającej ze śmietniska. Tuliła się do Bojczuka, kręciła nosem na rzesze nowych koleżanek i próbowała znaleźć dla siebie miejsce w magicznym, zupełnie obcym świecie. Do niego trafiła jakby przypadkiem, tak samo jak i zupełnie przypadkiem przyjęła życzliwą dłoń dostojnej tarocistki. Na pewno jednak nie pozostała do dziś w dokach bez powodu. To jej miejsce, jej świat. Dziewczyny takie jak one musiały się trzymać tego, co otrzymały od losu i nie marnować żadnej okazji do zgarnięcia kilku prezentów.
Chociaż ryż wcale nie wydawał się wymyślnym podarunkiem losu. – Chcesz karmić tym naszych chłopców? Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł, wiesz? – zasugerowała, marszcząc lekko czoło. – Wolałabym potem nie zaglądać do kibla… –dodała z wyraźną sugestią. – Chociaż nie wątpię, że dla nas byliby chętni spróbować tego ryżu. Może nawet nic by się nie stało? – rozmyślała głośno, snuła wizje, które jednak raczej nie miały szansy bytu. Jeśli to dziadostwo było trucizną, to mogłaby wylecieć z roboty lub nawet z portu. Wyrzucono by je na zbity pysk, zanim zdążyłby się obronić. Śmierć klienta można było zatuszować na wiele sposób. Przy poparciu pani Boyle szczególnie. Jednak mimo to cała akcja była ryzykowna.
Coś niepokojącego skryło się głęboko w Rain. Wspomnienie o Keacie. Dziwna reakcja. Kolory chętnie wpływające na twarz. Czyżby zaszło między nimi coś, o czym nie wiedziała? Uniosła jedną brew i nagle chyba wytrzeźwiała. Wyraźnie zaintrygowało ją to. Albo może wyrzut, który wymalował się głęboko w przyjacielskim spojrzeniu. Wyrzut i… coś. Coś, czego nie umiała rozszyfrować. Coś tkwiącego pod płaszczem tajemnicy. Jasna cholera, co ten gówniak znowu przeskrobał?! – Rain, wiesz dobrze, że była wtedy wielka zadyma – oznajmiła, podchodząc bliżej niej. – I musiałam zostać z tymi, którzy nam wtedy bardzo pomogli… - kontynuowała, układając delikatnie dłoń na jej ramieniu. – Keat to dobry chłopak. Trochę cwaniaczek, trochę wariat, ale jednak dobry. Wiem, że dotrzymał ci towarzystwa. Że o ciebie zadbał. A my… - urwała, by popatrzeć na własną dłoń przesuwającą się wzdłuż jej ramienia, aż do palców, aż do bioder, aż na granicę ud skrytych pod materiałami. – Wynagrodziłyśmy sobie to nieco później. Czy jesteś na mnie zła? Zdradź mi. A może to Keat ma coś za uszami, co? Chętnie się dowiem – mówiła miło, śmiało. Wypuszczone na wolność myśli gotowe były opatulić Rain, zawołać  głośniej o uwagę. Co jej tam grało w duszy? Co ją dusiło?
Forsa. Wywróciła oczami.
– To akurat wcale mnie nie zdziwiło. Wiecznie brakuje mu kasy. Angażuje się w dziwne sprawy, kasa jest mu wciąż potrzebna. Teraz zniknął. Ciekawe co z tego wszystkiego wyniknie… Jego długi to normalka. Ale jego zniknięcie już nie. Chociaż… Wolę nie myśleć, jakim łachudrom się naraził i w jakim utknął gównie. Chciałabym być teraz z nim. Drażni mnie uczucie niepewności –
wyznała smutna, wyznała nagle potężnie rozgoryczona. Odwróciła od niej spojrzenie. Tęskniła, pozwalała, by ta nostalgia zatruwała jej wakacyjne dni. Gorzej niż wojna. – Pożyczył od ciebie forsę? Ile? Oddam ci, Rain – oświadczyła pewnie, choć zdecydowanie nie powinna znów sprzątać brudów Keatona. Złość przyjaciółki jednak wydawała się oczywista. Jej niemoc jednak wyłapała już po krótkiej chwili. Przechyliła głowę, by móc dojrzeć bezgłośne odpowiedzi. – Ej, w porządku?
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Zaczarowany młyn [odnośnik]13.12.20 22:20
Nagle cała ta otoczka związana z zaczarowanym, tajemniczym miejscem i podejrzanym ryżem przestała istnieć. W momencie kiedy oparła się o ścianę i wpatrzyła w Philippę były tylko one i ta cała patowa sytuacja z Keatem, w której jakoś nie mogła się odnaleźć. Chciała wyznać prawdę, że sobie z tym nie poradziła, że zawaliła i jest wściekła. Że Keat ją wystawił i przez to ona teraz zbierała baty. Z drugiej strony nie mogła, Ramsey oferował więcej niż mogłaby osiągnąć i Czarny Pan liczył na zdobyte przez nią informację. Wpatrywała się w nią przez chwilę z wyrzutem, z bezradnością, jakby chciała tym jednym spojrzeniem przekazać wszystkie swoje emocje. Ale zaraz opanowała się i odwróciła wzrok. Szybko trzeba było znów przyjąć maskę, być tą Rain, którą Philippa znała.
- Tak, wiem, wiem – odparła. – Szkoda, że nie przyszłaś z nimi na górę, mogliśmy się razem dobrze bawić. Tańczyłam na blacie z Keatem, przegapiłaś to – dodała unosząc lekko kącik ust ku górze.
Czy już opanowała sytuację? Czy to wystarczyło by Moss zapomniała o tej chwili słabości? Była mądrą i spostrzegawczą dziewczyną, ale Rain równie dobrze umiała kłamać i musiała to teraz wykorzystać. To były jej problemy i jej praca, która na jej barkach ciążyła i nie mogła się tym dzielić i nie chciała obarczać tym innych. Nawet swoją przyjaciółkę.
- Przepraszam, po prostu się o niego martwię – skłamała, chociaż jeszcze niedawno kłamstwem to absolutnie nie było – Tak dawno go nie widziałam, a mieliśmy wspólnie popracować nad jedną rzeczą. No wiesz, jak za dawnych czasów. Pewnie ci opowiadałam jak razem współpracowaliśmy jak jeszcze był szczeniakiem…
Nazywanie Keata szczeniakiem weszło jej w krew. Zawsze dla niej będzie dzieciakiem, chociaż dawno już z tego młodzieńczego okresu wyszedł. Był teraz dorosłym mężczyzną, jak każdy inny, ale akurat do niego Huxley nie ciągnęło fizycznie. Co to, to nie. I chyba był jednym z niewielu, którym udało się nie znaleźć pomiędzy jej nogami. A może się kiedyś jednak kochali? Tylko o tym nie pamięta? Eh, szkoda marnować czasu na wspominanie tego, w tym momencie to chyba akurat najmniej ważne.
- Nie jestem zła, Philippo. A Keaton zawsze ma swoje za uszami – westchnęła ciężko.
Pieniądze dawały szczęście oraz je odbierały. W przypadku Rain coraz częściej stawały się powodem do kłopotów i problemów. A miało być tak pięknie, miała znaleźć byłego lorda Notta, donieść o tym Ramsey’owi i teraz pewnie nie musiałaby martwić się o finanse do końca roku. A tak? Ciągle burczał jej w głowie o ich umowie, Czarny Pan oczekiwał wykonania zadania, a uda bolały ją przy każdym kroku. I gdzie tu szczęście? Gdzie tu spokój i neutralność? I ta siła, którą miała posiąść?
- Knuta. I już go oddał. I w tym jest właśnie problem. Przepraszam Moss, ale niestety tego akurat chyba nie zrozumiesz – odpowiedziała ze spokojem i chwytając ją za dłoń ścisnęła ją mocniej. – Po prostu pomiędzy mną a Keatem doszło do spięcia, obiecał mi pomóc i tego nie zrobił i teraz zniknął, a ja przez to zostałam na lodzie. Martwię się o niego, a jednocześnie chętnie dałabym mu w mordę…
Philippa mogła o tym nie wiedzieć, ale Rain nauczyła się kiedyś takiej bardzo ważnej zasady. Gdy była zatrudniana, przez pewnego czarodzieja, otrzymywała od niego knuta prosto do ust. Mężczyzna tym samym pokazywał kto tu rządzi. Upokorzenie jednak potem zamieniało się w sowitą zapłatę. Keatowi również dawała zawsze monetę, nie w tak upokarzający sposób oczywiście, aby mu dać znać, że go potrzebuje i oczywiście zapłaci mu za jego pracę. Zawsze mu płaciła. Ale zasada była jedna – gdy ją się przyjęło, to nie można było z tego zrezygnować. A on to zrobił.
- Chodźmy już, odprowadzę cię do domu – nie puszczając jej dłoni ruszyła w stronę wyjścia. – Mam dzisiaj jeszcze jedną rzecz do załatwienia.

zt x2


Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5603-rain-huxley https://www.morsmordre.net/t5628-poczta-rain#131770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-dzielnica-portowa-welland-street-5-12 https://www.morsmordre.net/t5630-skrytka-bankowa-nr-1380#131776 https://www.morsmordre.net/t5629-rain-huxley#131774
Re: Zaczarowany młyn [odnośnik]14.01.21 22:14
Kulig

Bryczki zaprzężone w konie ułatwiają transport czarodziejów z centrum miasta na tereny jarmarku, ułatwiając przemieszczanie się pomimo utrudnień związanych z nieaktywną teleportacją w obrębie stolicy. Część bryczek jednak zawsze stała nieopodal przygotowana na przyjęcie gości, którzy chcieliby ruszyć w bardziej rekreacyjną podróż wzdłuż zamarzniętej rzeki. Eleganckie sanie prowadzą kulig wzdłuż Tamizy obstawionej wielobarwnymi straganikami jarmarku, a także dalej, lasem i jedną z bardziej reprezentacyjnych ulic miasta. Spokój bijący od stolicy kontrastuje z dotychczasowym mugolskim zgiełkiem sprzed połowy roku. Rozrywka nie jest przeznaczona dla wszystkich czarodziejów, wynajem sani jest drogi, stać na niego lepiej sytuowane postaci średniozamożne oraz bogate.

Konie oddawanie są również na polowania i gonitwy za lisem po pobliskich terenach, co jest nieznacznie tańszą rozrywką.

Wzdłuż linii brzegowej Tamizy wbito chorągwie Ministerstwa Magii, na piasku, przy oczekujących saniach rozłożono zwierzęce skóry, a w powietrzu lewitowały tace z kubkami wypełnionymi gorącą herbatą.

Rozpoczęcie kuligu
Tuż po przybyciu na miejsce, przed wami zjawia się elegancko ubrany czarodziej, który podczas całego kuligu pozostaje wyłącznie do waszej dyspozycji. Jego obowiązkiem jest przyprowadzić specjalnie wybrane dla was konie oraz sanie, a także spełniać wszystkie wasze zachcianki do momentu rozpoczęcia i po jego zakończeniu.

W kuligu może wziąć udział dowolna para lub grupa osób. Nim rozpoczniecie swoją podróż, jedno z was przy dowolnym poście musi wylosować zestaw niezbędny do wzięcia udziału w podróży, a składa się on z sań i rumaków. W tym celu należy rzucić kością k3 i k6, a wylosowane wyniki zestawić z poniższym opisem.

Sanie
1: Sporej wielkości sanie, które od wielu lat cieszą się dużą popularnością wśród wszystkich użytkujących. Ten model — Świst — wydaje się na pierwszy rzut oka dość surowy — ciemne, mahoniowe drewno obite brudną zielenią, pozbawione zbytecznych ozdobników poza błyszczącymi czarnymi kamieniami. Mimo to bardzo dobrze amortyzują nierówności, a obite najlepszą blachą felgi nie dają odczuć podróżnym żadnych niedogodności. W tym roku po raz pierwszy dodatkowo do wnętrza dodano niedźwiedzią skórę, którą można wykorzystać jako okrycie, jak i dodatkową warstwę siedzącą.
2: Wyjątkowo duże i wygodne czarodziejskie sanie, wyprodukowane z niezwykłą precyzją i starannością przez najlepszych magikołodziejów. Mgnienie Oka są uznawane za najbardziej luksusowe ze wszystkich magicznych sań wykorzystywanych do czarodziejskich zaprzęgów. W drewnie z niezwykłą skrupulatnością wyżłobiono florystyczne motywy i skropiono je odrobiną najprawdziwszego złota. Wnętrze wyłożono gęsim pierzem, co zdecydowane podnosi komfort jazdy — podróżny może odnosić wrażenie jakby siedział we własnym fotelu, który idealnie się do niego dostosowuje. Tłoczenie z bordowej satyny nadaje środkowi niezwykle luksusowego wystroju.
3: Ekspresowy Zwrotek to sanie nowoczesne, po raz pierwszy wprowadzone na czarodziejski rynek w 1951 roku przez Nikolaja Straussa. Mają nieco inny kształt niż sanie klasyczne, wydają się bardziej opływowe, smukłe, i subtelne. Wyprodukowano je z drewna judaszowca i wzbogacono o jaśniejsze elementy brzozy, które nadają im niecodziennego stylu. Wewnątrz wytłoczono je specjalną, dwuwarstwową baranią wełną i okryto fioletowym atłasem. Początkowo może budzić skrajne odczucia — wydaje się chłodny, lecz doskonale przepuszcza gromadzone generowane od spodu ciepło i dba o dobre samopoczucie podróżnych nawet w czasie najmroźniejszych wyjazdów.

Rumaki
1: dwa wysokie białe ogiery maści tarantowatej
2: jedna siwa klacz, jedna siwa w hreczce
3: dwie, nieduże białe klacze
4: jeden siwy wałach, jedna biała klacz
5: dwa wysokie siwe wałachy
6: jeden potężny ogier maści białej

Kiedy wszystko jest już gotowe, a wy zajmujecie swoje miejsce w wyznaczonych saniach, rozpoczynacie kulig. W tym celu należy na końcu posta dopisać nazwiska osób zasiadających w jednych saniach i hasło ruszyli.

Podczas podróży
Podczas podróży możecie w dowolnym momencie rzucić kością k10. Odpowiada ona za nadprogramowe zdarzenia, które zachodzą wyłącznie wokół was.

1: Nie dzieje się zupełnie nic, spokojnie jedziecie dalej.
2: Niespodziewanie, tuż przed wami pojawiają się mosiężne kielichy z doskonałym grzanym winem. Mają za zadanie umilić wam dalszą drogę. Nie wzięcie trunku lub wypicie go do końca sprawia, że kielichy znikają. Jednorazowa degustacja na pewno was rozgrzeje, dwukrotna (jeśli drugi raz wylosujecie tą opcję) wprawi was w świetny nastrój, a po trzecim (jeśli trzeci raz wylosujecie tę kość) razie poczujecie jużlekki stan upojenia.
3: Wasze konie na moment się zbuntowały i zjechały nieco z drogi. Wprawny woźnica trzymał jednak rękę na pulsie. W porę zmusił je do powrotu, nim wypadliście z drogi. Osoba z prawej lekko wpada na osobę siedzącą po jej lewej.
4 — W waszych saniach uruchomiły się dodatkowe opcje. Na jedną turę przysłoniła Was niewidzialna kurtyna, zza której żaden z innych uczestników kuligu was nie dojrzy. Cichutko rozbrzmiała romantycznie brzmiąca muzyka klasyczna, a przestrzeń pomiędzy wami wypełnił zapach róż.
5 — Nie dzieje się zupełnie nic, spokojnie jedziecie dalej.
6 — Organizator kuligu postanowił uraczyć was najlepszymi przysmakami na ciepło. Przed każdym z was zmaterializował się gorący półmisek z drobnymi przystawkami na złotych widelczykach, m.in. gęsiną, dziczyzną, jagnięciną. Będzie towarzyszył wam dopóki z niego nie zrezygnujecie. Jeśli wylosujecie go po raz drugi tacę z przystawkami zajmą słodkości.
7 — Między wami pojawiły się maleńkie, iskrzące elfy, które obsypały was złotym pyłkiem. Miał on niezwykłą właściwość, zrobiliście się nienaturalnie rozmowni.
8 — Woźnica zauważył, że przysypiacie. Nie mógł pozwolić wam na nudę, do końca pozostał jeszcze kawałek. Chcąc was rozbudzić, spiął lejce i zacmokał na rumaki, które zarżały ochoczo i zgodnie z jego wolą ruszyły slalomem. Osoba z lewej lekko przysuwa się bliżej osoby z prawej, a w następnym poście osoba z prawej przesuwa siebie i osobę z lewej na sam brzeg sań.
9 — Nie dzieje się zupełnie nic, spokojnie jedziecie dalej.
10 — Podczas podróży organizator zadbał o wasze poczucie estetyki. Nad waszymi saniami zaczęły strzelać fajerwerki w kolorystyce waszych rodów, zwieńczając magiczny pokaz iskrzącym godłem wysoko nad Waszymi głowami. Jeśli jesteście czysto krwistymi czarodziejami fajerwerki przybierają złoty kolor, a na końcu niebo zalewa fala spadających iskier.

Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zaczarowany młyn - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zaczarowany młyn [odnośnik]04.02.21 14:05
16.12

Zimno. Opatula zewsząd - mroźny kokon powietrza ciasno obejmował zakutą w futra sylwetkę, zaś chłód emocji bezlitośnie ściskał organy wewnętrzne. Świat dosłownie zamarzł; w oczekiwaniu? W nadziei, że jutro okaże się lżejsze, znośniejsze, łatwiejsze do przełknięcia? Nie wiedział, gdy meandrował po zlodowaciałych ścieżkach nieopodal dworku. Czy raczej - nie chciał wiedzieć. Bał się swoich wizji, bał się zakwitającej na jesieni wiśni, obawiał się spotkania obłamanych gałęzi dębów i ściętych lip. Nie chciał wyczuwać smaku krwi na ustach ani błądzić wśród bieli przeznaczenia. Z rękoma wciśniętymi w kieszeń zastanawiał się czy warto. Czy warto opuszczać znajome mury, żeby staczać samotną walkę z rzeczywistością. Nie rozpoznawał jej; przewrotów, nieustannych walk, zmieniającego się jutra. Dotąd przecież tak znajomego, ale obecnie rozciągającego się bezwładnie poza granice poznania. Niepewność - nie lubił jej, ona także przynosiła zimny front. Wolał wszystko przekalkulować, być przygotowanym na każdą ewentualność. Nie mógł być, nie potrafił, nie w tej wersji teraźniejszości. Z zapałem żuł łodygi dzięgla; osadzający się na języku słodko-ostry smak ironicznie potęgował zalęgłe w duszy obawy. Obecność znajomych pni, uczucie szorstkości pod opuszkami palców, gdy te wreszcie wyswobodziły się z oków materiału, nie wzbudziła upragnionej ulgi. Westchnął więc, raz jeszcze spojrzeniem wodząc po horyzoncie drzew, aż wreszcie postanowił - koniec żałoby na dziś. Metaforycznie zdjął z siebie najcięższy bagaż i zostawił go u progu leśnych wrót, żeby wreszcie bez cichej melancholii teleportować się do Ashfield Manor. Znajomego i obcego zarazem. Przedziwny był to okres na osi czasu, tak mocno dwojaki.
Nie było już czasu na płacz nad rozerwaną duszą. Serce biło szybciej, gdy ciężkie kroki torowały sobie drogę po miękkim podłożu z białego puchu. Niecodzienna suchość w ustach pojawiła się znienacka, chociaż jeszcze nawet nie ujrzał powodu, dla którego znalazł się przed posiadłością. Zadarł głowę ku górze, jasnymi tęczówkami oblepiając strzelistą budowę. Aż zahaczył o niebo - prawdopodobnie w poszukiwaniu sił na starcie, na które nigdy nie był gotów. Nie, od kiedy czuł na nadgarstkach kajdany przeznaczenia. Powinno wzbudzić w nim pewność siebie i tę pewność jako taką posiadał, ale ta najzwyczajniej w świecie rozmywała się w obliczu półwilego wdzięku. Wtedy nawet najtwardsze postanowienia brały w łeb.
Zaanonsował się, w korytarzu poprawiając ostatnie elementy ubioru, bo przecież musiał wyglądać zachwycająco. Nieprzesadnie, w końcu nie chciał wypaść na takiego, który starał się za bardzo, ale też nie zamierzał celować w całkowity brak szacunku. Harmonia - odwieczny cel jaki przyświecał jego rodzinie. I jemu samemu. To na niej koncentrował rozpierzchnięte myśli, gdy po raz kolejny nie chciał stać jak głupiec zamieniony w słup soli. Jednak znów to zrobił, stojąc dłuższą chwilę oniemiały, z roziskrzonym wzrokiem. Nie potrafił zapanować nad tą reakcją, chociaż minęło już tyle lat wzajemnego obcowania w swym towarzystwie; uroki zawsze opętywały jego umysł, zwłaszcza teraz, w stanie powolnego rozkładu spowodowanego rzeczywistością. Uśmiechnął się szeroko, gdy pierwszy paraliż ustąpił, pewien, że Eurydice była przyzwyczajona do podobnych reakcji. - Jak zawsze olśniewasz, lady. Zachwycasz bardziej niż cały ogród plumerii. - Słowa same wyślizgnęły się spomiędzy ust, ale nie żałował żadnego z nich. Właściwie, cała ta sytuacja z marszu poprawiła sentymentalny nastrój Oleandra, teraz zwyczajowo pogodnego. Czy to możliwe, że widok jednej osoby mógł odżegnywać najstraszliwsze mary?
Beztroski humor miał jednak swoje konsekwencje, gdy wychodząc na zewnątrz nabrał w dłonie sporą porcję śniegu. Uformowany w kulę uderzył z umiarkowanym impetem w lewe ramię damy, zostawiając na szacie białe drobinki. - Czy to ten dzień, w którym namawiam cię na odrobinę szaleństwa? - spytał z rozbawieniem wymalowanym na twarzy. Wystarczyło raptem kilka sekund, żeby poznać odpowiedź. Odmowną. - Dobrze, proszę, wybacz mi me przewiny. Przygotowałem się na taką ewentualność i mam już nawet ofiarę przebłagalną - zakpił troszkę, odrobinkę jedynie, ale z nieprzerwalnym uśmiechem zdobiącym lico. Wcale nie było mu przykro, ale nie chciał spędzić dzisiejszego dnia z nadąsaną arystokratką; jest pewien poziom cierpienia, którego nie warto przekraczać. Dlatego niepomny na wszelkie złości, chwycił drobną dłoń w swoją, kiedy świstoklik zmaterializował ich na wyznaczonym terenie jarmarku. - Spodoba ci się, zobaczysz - kontynuował łagodzenie sprawy, gdy tak szli na teren kuligu. Cały czas skrzętnie ignorował włóczącą się za nimi postać, całkowicie zbędną zresztą. To lady Nott chciał zabrać przed te wszystkie wierzchowce oraz strojne sanie, nie osoby trzecie, ale powoli przyzwyczajał się do podobnych niedogodności. W każdym razie obrócił głowę, żeby dostrzec reakcję blondwłosej na scenę rozciągającą się przed ich oczami.


posłuchajcie opowieści liści: jak liściowi liść
szaleństwo wróży.

Oleander Flint
Oleander Flint
Zawód : uzdrowiciel, botanik
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
to korzeń fiołkowy
może to sny nasze
pogrzebane
wzruszyły korzenie?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9284-oleander-flint#282747 https://www.morsmordre.net/t9298-cykoria#283083 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f327-leicestershire-charnwood https://www.morsmordre.net/t9325-skrytka-nr-2153#283830 https://www.morsmordre.net/t9324-oleander-flint#283826
Re: Zaczarowany młyn [odnośnik]08.02.21 2:59
Ciepło. Niesie się od środka, otula wnętrze, ogrzewa duszę, przeciwstawia się chłodnym nurtom zdarzeń. Tli się w czytanym słowie, schludnie skreślonym na pergaminie noszącym odbicia ziół prasowanych między jego kartami i skrzy się iskrami gniewu, kiedy koronkowe rękawy prześlicznej sukni podstępnie kąsają delikatną skórę, kiedy kolejne dni niosą pochmurne wieści. I nie wie, jak długo podobne ciepło, płomyki złości mogą wypierać sobą nieuchronną zmarzlinę, przykry ciężar rzeczywistości zmuszający do wykrzywiania ust w smutku wyrazie, do szklenia się oczu, do odwracania wzroku. Od wojny, od krzywd, od głodu ośmielającego się w końcu wyciągnąć swoje obrzydliwe ręce w stronę najszlachetniejszych. Ile drogocennych łez zdoła zrosić nieskazitelną biel policzków, nim wreszcie powie drżące dosyć? Dosyć niedorzecznej polityce, dosyć udręce, dosyć przesuwanym terminom dostaw materiałów zza granicy. Lecz nawet jeśli jasne brwi marszczą się w wyraźnym niezadowoleniu, kiedy unosząc rąbki spódnicy, krytycznie przygląda się srebrnym pantofelkom przetykanym błękitną nicią oraz wieńczącą je tego samego kolorytu kokardką - chociaż wciąż mają w sobie niezaprzeczalny urok, a kostki prezentują się weń wyjątkowo korzystnie, tak wyglądałyby zdecydowanie przyjemniej przeszło miesiąc temu - nie skarży się. Z godnością zaciska różane wargi w wąską linię, woal rzęs skrywa niebieskie tęczówki, gdy prosi lady Marion o siłę oraz cierpliwość, która pozwoli przetrwać te ciężkie chwile. Powinna porzucić wszelkie plany towarzyskie, opaść na miękkie łoże i tuląc do piersi jedwabną poduszkę, winna przysiąc iż nie opuści swych komnat, dopóki całe to szaleństwo się nie skończy. I będzie żyć niczym ci ubodzy, tylko o szampanie oraz świeżych truskawkach, otoczona najnowszymi tomikami zawierającymi najromantyczniejsze opowieści ze wszystkich możliwych, trwając konsekwentnie w swym postanowieniu. Tylko czasem pozwoli odwiedzić się bliskim sercu koleżankom, albo przejdzie się po zachwycających ogrodach kiedy leżenie ją za bardzo znudzi, ale tak czy inaczej to wszystko będzie bardzo, bardzo smutne. Ach, aż głębiej wciąga powietrze poruszona, a drobne dłonie poczynają wachlować śliczną buzię, kiedy wzrusza się własną niedoszłą niedolą. Nawet feniks zapłakałby nad jej losem, była o tym święcie przekonana i być może poddałaby się wymyślonemu naprędce scenariuszowi, przyprawiłaby szanownego papę o kilka siwych włosów, gdyby nie pojawienie się służki płocho informującej, iż przybył doń oczekiwany gość i cały ten misterny plan uległ zapomnieniu.
Dzieliło ich od siebie ledwie kilka kroków, kilka sekund wspólnego bezruchu, które zdawało się wydłużać, odkąd przyszło jej powrócić do rodzimego kraju. Zupełnie tak, jakby otoczenie wstrzymało oddech, a świat zamierał bez powodu większego niźli zetknięcie się dwóch spojrzeń. Mięśnie jednak rozluźniają się, promienny uśmiech skrywa się za knykciem palca wskazującego, gdy ciszę spotkania przerywa płynność słów młodzieńca.
- A wasza uprzejmość jak zwykle nie ma granic lordzie, niezmiernie cieszy mnie, iż wasz wzrok pozostaje w jak najlepszym zdrowiu - odpowiada wdzięcznie Eurydice, barwiąc słodycz głosu rozbawieniem, nieszkodliwą figlarnością. Czasem miała wrażenie, iż Oleander posiadał niebywały dar sprawiający, że w jego towarzystwie można było czuć się nad wyraz wyjątkowo, wystarczyło jedno zmyślne zdanie, błękit roześmianych oczu. Wrażenie to jednak umykało na wzór wody zebranej między paluszkami, kiedy kolejnym gestem na powrót przywoływał wspomnienie nieznośnego kuzyna goniącego za kolejną psotą. Dłonią okrytą rękawiczką z miękkiej skórki otrzepała powoli białe drobiny z płaszczyka podbijanego szynszylim futrem, wzmocnionego zaklęciami rozgrzewającymi, niezadowolona ponad miarę. Była nawet gotowa nadąsać się, rezygnując wspaniałomyślnie z uderzania piąstkami w pierś mężczyzny ze skargą, wcale nie dlatego, że mogłaby się zmęczyć, albo musiałaby wspiąć się na samiutkie czubki palców stóp, czy też aromat pięciornika gęsiego wywoływał dziwne łaskotanie w jej wnętrzu. Ależ skąd! Ale czy naprawdę nie rozumiał, jak dla młodej panienki istotne było podobne wyjście? Że czas przed debiutem należał do wyjątkowo cennych i należało ukazać się z jak najlepszej strony, przykuwając uwagę najznamienitszych przedstawicieli szlachetnych rodów? Flint potrafił być doprawdy niedorzeczny w podobnych sytuacjach, jednak i tak mu wybaczała. Po stosownym odstępie czasu naznaczonym urazą oczywiście.
Nieufnie podchodziła więc do próby pojednania, jednak gwałtowne splecenie ze sobą rąk, a następnie przenosiny świstoklikiem przemieniły nieufność w lekkie mdłości, gdy po wylądowaniu na miejscu musiała na moment wesprzeć się o ramię Olliego, nieco przytłoczona. Ożywiła się jednak, dostrzegając miejsce, w którym się znaleźli i niczym małe dziecko poczęła rozglądać się wyraźnie zachwycona, wracając zaraz to spojrzeniem do twarzy kuzyna, jakby spodziewała się, że ten szykuje dla niej kolejny wstrętny żart. Ale ten nie nadchodził, miast tego znaleźli się na terenie kuligu i Eurydice splotła swe dłonie ucieszona, przytykając je do warg zaraz, co pozwoliło, chociaż częściowo skryć szeroki uśmiech mogący wywołać u przypadkowych przechodniów szereg potknięć.
- Och, och, czy mogę wybrać? Mogę? - obraca się wokół własnej osi zgrabnie, spódnicą srebrzystej sukni omiatając podłoże, proszącym wzrokiem sięgając twarzy uzdrowiciela. Miał racje, spodobało jej się, a czarodziej odpowiadający za ich zabawę czekał na decyzję roześmianej panienki może nieco zbyt gorliwie.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Magic tumbled from her pretty lips and when she spoke the language of the universe – the stars
sighed in unison


Ostatnio zmieniony przez Eurydice Nott dnia 11.02.21 0:10, w całości zmieniany 1 raz
Eurydice Nott
Eurydice Nott
Zawód : Twórca magicznych perfum
Wiek : 18 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Keep your eyes on me
'til I'm the last thing you see
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9141-eurydice-nott https://www.morsmordre.net/t9303-hermes https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f349-nottingham-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t9320-skrytka-nr-2145 https://www.morsmordre.net/t9330-eurydice-nott
Re: Zaczarowany młyn [odnośnik]08.02.21 2:59
The member 'Eurydice Nott' has done the following action : Rzut kością


#1 'k3' : 1

--------------------------------

#2 'k6' : 6
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zaczarowany młyn - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zaczarowany młyn [odnośnik]22.02.21 15:10
Strapiona dusza odzyskiwała spokój. Powoli, stopniowo; jak delikatny wiatr leniwie strącający ziarenka piasku ze stromych wydm. Jeszcze nie odczuwał właściwego ukojenia, rana nie zabliźniła się całkowicie - czerwona, zaogniona tkanka wokół nadal odzywała się w niesprzyjających ku temu momentach, ale mimo to czuł się lepiej. Z każdym dniem, mijającą sekundą, oddechem rześkiego powietrza. Ignorował zdradliwe szepty przeszłości, echem wspomnień odbijających się od czaszki, ignorował smutki wypełzające z zakamarków. Przeklęte niedobitki. Dusił się trochę, zimowa atmosfera pozwoliła nieco otrzeźwić pesymistyczne zapędy z jakimi borykał się od kilku miesięcy. Tęsknił za minioną beztroską, za łatwiejszym życiem. Pozbawionym trosk, wielkich przemyśleń na tematy całkowicie nieinteresujące. Eurydice poniekąd została ich pomnikiem - przypomnieniem, że zdarzyły się one naprawdę, w tym życiu, nie poprzednim. Może to dlatego tak lubił jej towarzystwo, może dlatego mięśnie w jej obecności rozluźniały się, tak samo jak napięta dotąd mimika. Kąciki ust sprawniej unosiły się ku górze, a początkowe osłupienie związane z otaczającą drobną sylwetkę magią powoli odchodziły w zapomnienie. Z niedostępnej, onieśmielającej istoty płynnie przechodziła w coś znajomego; w uczucie przypominające powrót do domu po ciężkiej podróży. W miejsce, gdzie królowało bezpieczeństwo oraz komfort. Lubił te momenty, zapisywał je skrupulatnie w neuronach, pozwalał wypalać im się na powierzchni serca znacząc tę relację wyjątkowością. Nie zastanawiał się nad tym intensywniej, nie przejmował się, że łączyły ich bliskie więzy krwi, z automatu zrzucając kłębiące się w nim emocje właśnie na rodzinny charakter ich powiązania. Nie doszukiwał się drugiego dna, chociaż może powinien. Zrozumiałby wtedy, że pierwsze ziarno odnalazło podatny grunt - i teraz rozpoczęło okres kiełkowania. To nic, że na zewnątrz szalała mroźna zima, pewnych rzeczy nie był w stanie rozerwać nawet siarczysty mróz. Dzisiejszego dnia pozwalający na utrzymanie emocji w ryzach, szczególnie tych ze znamionami okrucieństwa. Właściwie poczuł się całkiem lekki, gdy mógł beztrosko zanurzyć dłonie w śniegu, który później wylądował miękko na ramieniu półwili. Żałował, że ta nie doceniła jego starań rozluźnienia atmosfery, udania się w typowo rozrywkowe rejony życia - kiedy nadejdzie następna okazja, gdy widmo wojny coraz mocniej zasnuwa horyzont? Skoncentrował się jednak na naprawie szkód oraz ugłaskiwaniu rozeźlonej bestii. To cud, że nie oberwał kulą ognia, chociaż miał plan wytarzać się w białym puchu ścielącym zmarzniętą ziemię. Tak naprawdę to ta wizja wzbudziła w nim dodatkową porcję wesołości, taka szkoda, że lady Nott nie zechciała dać pofolgować swej złości. Na pewno z powodu niezaprzeczalnie przystojnej twarzy bruneta. Tak, to z pewnością ten powód.
Nie odpowiedział już nic na złośliwą wzmiankę o dobrym wzroku, wywrócił jedynie dobrodusznie oczami, żeby chwilę później móc już przedzierać się przez jarmarkowy tłum. Dłoń w dłoń; kolejna fala ciepła rozlała się po ciele, ale uznał to za skutek niewielkiego wysiłku - atrakcje cieszyły się popularnością, przez co dość sprawnie musieli lawirować pomiędzy ludźmi. Na szczęście bardzo sprawnie odnalazł miejsce docelowe, które docelowo miało zetrzeć z blond główki wszelkie ślady nadąsania. Udało się, chyba; radość wykwitająca na delikatnie zaróżowionej twarzy wprawiła Oleandra w jeszcze lepszy nastrój. Uśmiech poszerzył się, w smutnych oczach pojawiły się dawne iskry. - Naturalnie - przytaknął z płytkim skłonem, zachęcając w ten sposób czarownicę do wyboru sań oraz konia, dokładnie w takiej kolejności. - Ciekawy wybór, spodziewałem się, że zdecydujesz się na te z większą ilością detali. Albo najnowszy krzyk mody. - Wskazał brodą na pozostałe dwa modele. - Może to i lepiej, będę mógł skoncentrować się wyłącznie na twej zachwycającej sylwetce. - Mrugnął zawadiacko. Opuszki palców przelotnie prześlizgnęły się przez mahoniowy podłokietnik. Szybko stracił zainteresowanie, i tak dużo ciekawszym był biały ogier, jaki został podpięty pod ich dzisiejszy środek lokomocji. Wyglądał na silniejszego niż pozostałe, z pewnością nie zmęczy się zbyt szybko. Ze spokojem dotknął jego chrapów, przez kilka sekund delektując się przyjemną fakturą włosia i skóry zwierzęcia. - Zapraszam do środka, moja miła - rzucił wreszcie teatralnie, po czym z wrodzoną szarmanckością pomógł Eurydice i służce zająć miejsca w powozie. Sam usadowił się naprzeciwko. Poinstruowany przez woźnicę wyjął też ze schowka dodatkowe okrycia jakie wręczył obu kobietom. - To jak, ruszamy? Czy jeszcze czegoś potrzebujemy na drogę? - zwrócił się do kuzynki rzucając jej pytające spojrzenie. Chciał otoczyć troską, zapewnić wszystko, czego mogłoby brakować, żeby i ona zapomniała na chwilę o trudach rzeczywistości. Na pewno martwiła się wieloma rzeczami, to był dobry moment, żeby je oswoić. Podobno razem zawsze raźniej.


posłuchajcie opowieści liści: jak liściowi liść
szaleństwo wróży.

Oleander Flint
Oleander Flint
Zawód : uzdrowiciel, botanik
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
to korzeń fiołkowy
może to sny nasze
pogrzebane
wzruszyły korzenie?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9284-oleander-flint#282747 https://www.morsmordre.net/t9298-cykoria#283083 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f327-leicestershire-charnwood https://www.morsmordre.net/t9325-skrytka-nr-2153#283830 https://www.morsmordre.net/t9324-oleander-flint#283826
Re: Zaczarowany młyn [odnośnik]01.03.21 16:19
Nadejdzie ta chwila, gdy smutek odejdzie precz, gdzie czas w swej łaskawości dniom pozwoli przeminąć, jątrzącej się ranie zabliźnić, wspomnieniom ostrość odebrać, póki nie ostaną się ledwie echem przeszłości, łaskoczącym z lekka ciepłem, czułością czającą się na ustach zroszonych uśmiechem nieznacznym. Nie będzie już bólu, tylko mrowienie jakie, jakby przypomnienie, że kiedyś tam w środku ziała dziura ogromna, przez napływ doświadczeń oraz nowych bodźców wypełniona. Czy mogła podobne myśli niczym życzenie traktować, całą swą wiarę oraz prośbę kierowaną szczerością serca powierzyć złotemu galeonowi ciśniętemu w rodową fontannę, w nadziei, iż kamienne palce jednej z rzeźbionych driad zacisną się na nim, tym samym zapewniając o spełnieniu pragnień wszelakich? Bo nie wiedziała, jak ulżyć strapionym umysłom, jak lekkości nadać duszy, gdy ta pogrążona jest w rozpaczy. Nie zaznając nigdy goryczy, straty gwałtownej wykraczającej ponad naturalną kolej rzeczy, musiała na samych czubkach palców krążyć wokół istnień zranionych wrześniową porą, by nie tknąć przypadkiem drobnymi dłońmi rys, jakie zmąciły przejrzystą taflę ich trwania, by nie czuć się winną. Bo nie odczuwała tak wielkiego żalu wobec obcej twarzy, bo tęsknota nie rosiła wnętrza małej lwicy, a żal nie osadzał się na woalu czernionych rzęs. Bo nie rozrywała kosztownych szat, by ukazać cierpienie własne, nie poddawała się żałobie żadnej, za wystarczające poświęcenie uznając przesunięcie własnego debiutu na noworoczny bal, ukazując tym samym odpowiedni szacunek dla rodziny zmarłego. Bo Alphard Black był dla niej nikim, lecz ci, których naznaczył swą stratą, byli dla niej wszystkim. Obiecywała więc sobie gorliwie, iż będzie dla nich oddechem, słodkim zapomnieniem, beztroską dnia doczesnego, a jednocześnie łagodnym zapewnieniem o swej obecności, nawet jeśli wszystko w młodziutkiej panience krzyczało, żeby nie byli już smutni, by wrócili do dawnych siebie, albowiem takie smęcenie jest prawdziwie nieznośne. Ale miała być też uosobieniem delikatności, więc nie mogła grymasić, miast tego wybierała najładniejsze sukienki i obierała najcierpliwsze, pełne zrozumienia miny chcąc ukazać swoją niezaprzeczalną dojrzałość. Ta jednak topniała niczym śnieg pojedynczymi płatkami osadzający się na kosztownym płaszczyku, kiedy spozierała w nadąsaniu na kuzyna. I coś załaskotało ją zabawnie, ulgą znacząc umysł półwili, kiedy błękit oczu młodzieńca roziskrzył się jak kiedyś, rozwiewając wszelkie pragnienia podarowania mu straszliwej nauczki. Lecz to nic, Euri miała prawdziwie wspaniałą pamięć - do rzeczy mniej istotnych i równie mniej poważnych - tak też podobnego gestu nie podaruje mu wcale i Ollie będzie ją jeszcze o litość błagał. Postanowienia ulatują niczym nastrój przykry, a Eurydice zdaje się pośród miękkich chmur kroczyć oczarowana atmosferą, grą świateł, skrzącym się śniegiem. Raz po raz wyłapuje wzrok mężczyzny, w uciesze, niemym uniesieniu, czy aby naprawdę, naprawdę postanowił zabrać właśnie ją na zimowy jarmark? Ma ochotę śmiać się, obracać radośnie jakby chciała ogłosić światu ogrom odczuwanej radości, jednak nie pozwala sobie na podobny gest, ponieważ jest poważną lady, która tylko czasem podskakuje podekscytowana, maskując podobne zachowanie zakłopotanym uśmiechem. Ale przecież znał ją, znał każde drgnięcie ust, uniesienie jasnych brwi, ułożenie srebrnych pasm włosów, każdy dziecięcy ruch, każde grymaszenie i nawet dystans lat szkolnych nie potrafił zamazać tej swobody, lekkości, jaką zwykła odczuwać w towarzystwie Flinta nawet wtedy, kiedy gonił ją i którąś ze swych kuzynek z wijącą się glizdą w ręce. Może właśnie dlatego pozwala sobie na iście teatralne przedstawienie łączące się z wyborem sań, gdzie kręci śmiesznie kształtnym noskiem, stuka delikatnie by się nie poranić w drewniane oparcia, obserwuje światło padające na dany pojazd szukając tego najkorzystniejszego. Aż wreszcie składa ze sobą dłonie w uciesze, albowiem wybór został dokonany, do Świstu zaprzęgnięto białego ogiera. Och, gdyby miał tak dzwoneczki przy uździe, to byłoby prawdziwie magicznie, aż wzdycha w duchu urzeczona, bo nie ma nic bardziej urokliwego ponad dźwięk dzwoneczków.
- Czasem to komfort winien nosić laur zwycięstwa, czasem to, co znane jest lepsze - odpowiada, unosząc lewy kącik ust w iście kocim uśmiechu. A potem chichocze, paluszkami skrywając usta zaraz, gdy słyszy jakże odważne słowa. Nie nada im głębi, nie pozwoli nocy duchów mieszać w jasnej głowie - I bardzo dobrze - mówi więc zadziornie, dumnie unosząc brodę, jak przystało na rozkapryszoną lady, kruchą dłoń splatając z tą większą, silniejszą nim rozpromieniona zajmie swe miejsce. A potem nachmurzy się wyraźnie, kiedy miejsce obok zajmie służąca miast kuzyna, z którym to przecież miała spełnić ten wyjątkowy czas - Możemy ruszać - mruczy urażona, otrząsając się zaraz z nadąsania, bo przecież lord Flint próbował być nad wyraz miły i uprzejmy, a jej kaprysy ponownie wszystko psuły. Prostuje się więc pewnie, z mocą godnie urodzonej panienki i zwraca się w stronę służki z uniesioną brwią - Marie - odzywa się łagodnie, acz ze stanowczą nutą - Knuje coś niedobrego - informuje ją w sposób nie znoszący absolutnie żadnego sprzeciwu, a dziewczyna, towarzyszka jej ostatnich lat kiwa głową i odwraca wzrok w stronę sunących widoków. Lady Nott natomiast, chwytając za swe okrycie, nad wyraz zgrabnie przesiada się tak, by znaleźć się obok mężczyzny, bo nie będzie się bawić w głupiutkie dystanse, kiedy niepewność tłamsi niewinne lwie serduszko - Ollie - palce obleczone w materiał rękawiczek to splatają się ze sobą, to rozplatają w nerwowym geście - Myślisz, że noworoczny sabat będzie wyjątkowy? - przygryza dolną wargę niepewnie, bo może to nie są troski, z jakimi zmagał się uzdrowiciel, ale dla młodziutkiej wili był to temat najbardziej istotny z możliwych - Że nie zrobię z siebie głuptasa na własnym debiucie? A co jeśli nikt ze mną nie zatańczy? Albo pojawie się sama? Lady Yaxley mówiła, że to nie jest poprawnie, tak z własnym bratem przyjść. Czy mówiła prawdę? - otwiera oczy szeroko, by zaraz skryć je pod zasłoną długich rzęs w zawstydzeniu - Przepraszam, pewnie sądzisz, że to dziecinne - dotąd zwrócona w jego stronę, pochylona tak by mógł dosłyszeć świergot jej głosu, prostuje się i opiera się plecami poprawnie. Czuła się niedorzecznie, rozmawiała z tyloma szlachetnie urodzonymi niewiastami, a jednak zapewnień szukała w osobie kogoś, kto podobne spotkania traktował żartobliwie, nie przykładając większej doń uwagi.

| Eurydice Nott oraz Oleander Flint (plus służka npc) ruszyli!
[bylobrzydkobedzieladnie]


Magic tumbled from her pretty lips and when she spoke the language of the universe – the stars
sighed in unison


Ostatnio zmieniony przez Eurydice Nott dnia 02.03.21 0:31, w całości zmieniany 1 raz
Eurydice Nott
Eurydice Nott
Zawód : Twórca magicznych perfum
Wiek : 18 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Keep your eyes on me
'til I'm the last thing you see
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9141-eurydice-nott https://www.morsmordre.net/t9303-hermes https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f349-nottingham-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t9320-skrytka-nr-2145 https://www.morsmordre.net/t9330-eurydice-nott

Strona 2 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Zaczarowany młyn
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach