Wydarzenia


Ekipa forum
Kelpi Staw
AutorWiadomość
Kelpi Staw [odnośnik]06.11.18 23:14

Kelpi Staw

Zwodniczo piękne jezioro swoją nazwę zawdzięcza zamieszkującym jego głębokie wody istotom. Demoniczne konie uczyniły sobie z niego swój dom na tyle skutecznie, by legendy o groźnych potworach pod postacią pięknych rumaków krążyły nawet wśród zamieszkujących nieopodal mugoli. Zwykle piękne jezioro przyciąga swoimi niewątpliwymi urokliwymi widokami turystów, by nagle całkowicie zajść gęstą jak mleko mgłą, której nie sposób przejrzeć wzrokiem. Wtedy to też kelpie wychodzą na żer. Wielu śmiałków przepłaciło spacery po okolicy życiem - jeśli nie z ręki magicznych stworzeń, to gubiąc się wśród okolicznych wzgórz i nigdy nie odnajdując drogi do domu. Powszechny przesąd głosi, że tylko człowiek o prawdziwie artystycznej duszy zdoła wydostać się z mglistego labiryntu. Podobno jedynym, któremu się sztuka ta udała był lord Fawley.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
kelpi staw - Kelpi Staw Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kelpi Staw [odnośnik]10.11.18 18:19
8 października

Choć nie przybył tu, aby podziwiać widoki, nie mógł nie docenić piękna rozciągającego się przed nim krajobrazu. Niewysokie wzgórza upstrzone ostatnimi plamami zieleni opadały łagodnie w doliny porośnięte lasem, a w tafli rozległego stawu, przed którego brzegiem właśnie się zatrzymał, odbijła się malownicza okolica. Miejsce to przesycone było ciszą; pozornie nieskalane obecnością człowieka z wyjątkiem prostej, drewnianej ławki, niewątpliwie wzniesionej ręką jakiegoś miłośnika Kelpiego Stawu. Niemalże prosił się on, aby nazwać go spokojnym, lecz Amadeus – świadomy krążących o tym miejscu opowieści – wiedział, że wystarczyło tylko przekroczyć linię wody, aby zamieszkujące staw istoty pozbawiły nieszczęśnika podobnych złudzeń.
Jak również życia.
Pozostając więc w bezpiecznej odległości, czekał samotnie na przybycie Larsona, z którym dzielił powierzone im ubiegłego miesiąca zadanie. Wiatr smagał go po twarzy lodowatymi podmuchami, a na niebie zbierały się ciemne chmury, lecz Crouch nie dbał o to nawet w najmniejszym stopniu; mogły ich dziś czekać o wiele większe niedogodności. Choć poza nim w okolicy nie było żywej duszy, zadbał o to, żeby nie wyróżniać się dziś z tłumu. Zrezygnował z bogato zdobionej peleryny w rodowych barwach na korzyść tej prostej i czarnej, choć wciąż dobrze uszytej, a z jego palca zniknął nawet pierścień z herbem Crouchów, mogący z łatwością zdradzić status społeczny Amadeusa. Wszystkie te środki bezpieczeństwa były absolutnie niezbędne; ostatecznie nie wiedział, co się dzisiaj wydarzy i z kim przyjdzie mu rozmawiać.
Gdy Larson zjawił się na miejscu, Amadeus powitał go oszczędnie, po czym obydwoje przystąpili do działania. Kierując się drogą wyznaczoną przez eliksir tropiący, opuścili Kelpi Staw i pokonawszy wijące się między wzgórzami ścieżki, dotarli do niewielkiego miasteczka, gdzie – ku niezadowoleniu Amadeusa – eliksir stracił swoją moc. Musieli zatem znaleźć inny sposób i szybko stało się jasne, że tylko miejscowi, z oczywistych względów lepiej zaznajomieni z okolicą, mogli podsunąć im dalszy trop.
Tawerna U Pani Jeziora, zasugerowana im przez mieszkańców, budziła pewne nadzieje.
Mimo to Amadeus przekraczał jej próg z pewną konsternacją, rozglądając się uważnie dookoła i obserwując snujących się między stolikami ludzi. Nie sądził, by ktokolwiek ich śledził lub na nich czekał, lecz wolał zachować czujność. Pałeczkę i tak przejął Larson, który po dłuższej chwili wypatrzył w tłumie parę, która wyglądała na skorą do rozmowy. Amadeus – ufając intuicji Luke’a – bez wahania podążył ku stolikowi, przedstawiając siebie i swojego towarzysza fałszywym nazwiskiem, a następnie zaoferował parze po kuflu piwa w zamian na chwilę rozmowy.
Zawsze wychodził z założenia, że odpowiednia retoryka miała moc manipulowania człowiekiem nie gorzej niż magia, dlatego opisał ich jako badaczy miejscowej flory i fauny, zastanawiających się, czy są w okolicy miejsca, w których powinni zachować szczególną ostrożność. Był to trafiony pomysł; już po chwili usłyszeli historię o miejscowej czarownicy, która popadła w obłęd po tym, jak jej matka zamordowała swojego męża i została zamkięta w Azkabanie.
Gdy tylko w ich opowieści padło słowo Azkaban, Amadeus wiedział, że wpadli na właściwy trop, dlatego – nie chcąc kończyć rozmowy zbyt pośpiesznie – dyskutował z miejscowymi jeszcze przez chwilę, po czym wymienił z Larsonem znaczące spojrzenia i pożegnał parę.
W ten sposób znaleźli się na ścieżce prowadzącej do lasu, gdzie rzekomo mieszkała szalona czarownica. Amadeus, krocząc pewnie obok Larsona, wytężał wzrok, by ujrzeć cokolwiek w leśnej gęstwinie, lecz czas płynął i żadna chata wciąż nie pojawiała się na horyzoncie. Nie zmieniało to jednak faktu, że Crouch wciąż pozostawał czujny, zaciskając dłoń na ukrytej w kieszeni różdżce i czekając, aż coś się wydarzy.
Amadeus Crouch
Amadeus Crouch
Zawód : znawca prawa, dyplomata, poliglota po godzinach
Wiek : 40
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony

I had a taste for you, once

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6411-amadeus-crouch https://www.morsmordre.net/t6576-romulus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6577-skrytka-bankowa-nr-1610#167556 https://www.morsmordre.net/t6575-amadeus-crouch#167554
Re: Kelpi Staw [odnośnik]18.11.18 22:29
Przez brak możliwości teleportacji, dotarcie na spotkanie było utrudnione. Potrzebował przynajmniej dwóch świstoklików by dostać się na miejsce. Kiedy jednak udało mu sie w końcu pojawić na umówionym miejscu przez moment patrzył na Kelpi Staw. Co prawda przy nim był pierwszy raz, jednak ta okolica nie była mu do końca obca. Kiedyś przyjechał tutaj razem z matką na wakacje, byli tu przynajmniej dwa razy i Luke bardzo miło wspominał tamten okres.
Teraz jednak nie spędził dużo czasu na zachwycaniu się tym widokiem, gdyż w oddali zauważył swojego towarzysza. Kilka chwil później już dołączył do lorda Coucha i przywitał się z nim, a następne ruszyli tam gdzie kierował ich eliksir. Nie rozmawiali, bo też nie mieli o czym. W zasadzie to nie znali się specjalnie, Luke oprócz tego kim jest i czym mniej więcej zajmuje się jego towarzysz, nic więcej o nim nie wiedział. Jednak w tym momencie nie było czasu na wieczorek zapoznawczy. Mieli robotę do wykonania i to właśnie na tym powinni się skupić.
Był szczerze zaskoczony kiedy eliksir przestał działać. Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy, myślał, że eliksir od alchemików będzie działał dopóki nie znajdą się przy samym dementorze. Nie rozwlekał się nad tym jednak za bardzo, bo czy eliksir działał czy nie, należało jak najszybciej wybrnąć z tej sytuacji. Oboje wyglądali na normalnych obywateli, lord w swojej czarnej szacie, a Larson w swojej zwyczajowej czarnej, skórzanej kurtce, niezależnie od pogody, i ciemnych spodniach, raczej nie wyróżniali się z tłumu. Dzięki temu wystarczyło zapytać jedną czy dwie osoby by już kilka chwil później przekroczyli próg tawerny. Przez moment Luke poczuł się jak u siebie. Rozejrzał się po wnętrzu tawerny w poszukiwaniu potencjalnego źródła informacji. Sam pracował w Dziurawym Kotle i znał się na klienteli, więc potrzebował kilku chwil by wyłowić z tłumu tawernianych gości parę, która definitywnie coś wiedziała. Skinął na swojego towarzysza, po czym sam na moment przeszedł do baru po cztery kufle piwa, a następnie oboje ruszyli do stolika, przy którym siedziała para. Kiedy już się przysiedli Luke przekazał pałeczkę Crouch'owi. Musiał przyznać, że nie spodziewał się iż jego towarzysz posiada tak rozwinięte umiejętności oratorskie. Słuchając go był sam w stanie uwierzyć w to, że są badaczami. Oczywiście szybko podłapał pomysł i przytakiwał na wszystko co mówił lord. Jak się okazało jego przypuszczenia się spełniły i ta para jak najbardziej przekazała im przydatne informacje. Dość sprawnie, bez zwracania na siebie uwagi udało im się opuścić tawernę, a następnie kierowali swe kroi w kierunku lasu gdzie miała się znajdować, opisana przez parę, chatka "szalonej" czarownicy.
Idąc obok Crouch'a zastanawiał się ile prawdy było w ich słowach. Z pewnością przekazali im cenne informację, jednak Luke nauczył się brać na wszystko poprawkę dopóki samemu się nie potwierdzi prawdziwości zasłyszanych informacji. Szli dość długo i Luke już powoli tracił nadzieję, kiedy ich oczom ukazała się zaniedbana chatka pośrodku polanki. Przez głowę Larsona przemknęło, że miała w sobie coś bajkowego, jednak zatrzymał tą myśl dla siebie. Rozejrzał się w około bardzo uważnie, chcąc się tym samym upewnić, że są tutaj sami i nic, ani nikt ich zaraz nie zaatakuje, po czym sprawdził jeszcze czy różdżka tkwi w jego rękawie i skierował się w stronę drzwi chatki.
Zapukał spokojnie trzy razy. Nie musieli czekać długo, aż drzwi się otworzą. Kiedy stanęła w nich rudowłosa kobieta Luke nie był w stanie oderwać od niej wzroku. Nie był na ogół kochliwy czy coś w tym stylu, ale w tym momencie po prostu stał jak zaczarowany i wpatrywał się w piękność przed nim. Pomimo panującego na dworze ogólnego chłodu poczuł, że robi mu się dziwnie gorąco. Jednak w tym momencie jakoś nie był chyba do końca zdolny do jakiegoś racjonalnego myślenia.


Sarcasm is not my only defence, remember that
I always have an ace up my sleeve.

Luke Larson
Luke Larson
Zawód : Kierownik Wodopoju w Dziurawym Kotle, przemytnik, handlarz używkami
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Sarcasm is not my only defence...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 This is my game!
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4583-luke-larson-w-budowie https://www.morsmordre.net/t4671-larson#100330 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f156-langley-st-25 https://www.morsmordre.net/t6739-skrytka-bankowa-nr-1184#175834 https://www.morsmordre.net/t4677-luke-larson#100364
Re: Kelpi Staw [odnośnik]13.12.18 20:14
Wędrowali w ciszy i ramię w ramię; dwaj czarodzieje pochodzący z dwóch zupełnie różnych światów, a jednak dziś wyjątkowo złączeni powierzonym im zadaniem.
Ścieżka wiła się przed nimi między wysokimi drzewami, przez których konary z trudem przebijało się blade, październikowe słońce. Las wydawał się dzięki temu niemalże malowniczy, odosobniony i pełen sekretów, lecz jeśli usłyszana przez nich historia była prawdziwa, gąszcz skrywał także mroczne tajemnice. Napotkana w tawernie para nie wspomniała, jak długo należało wędrować, aby trafić do chaty szalonej czarownicy, dlatego Amadeus niewzruszenie odmierzał kolejne minuty, gotowy iść tak długo, aż ujrzy jej domostwo. Choć intuicja mówiła mu, że znaleźli dobry trop, wolał nie ufać przesadnie obcym ludziom, nawet jeśli mieszkali w wiosce od lat i doskonale znali wszystkie jej brudne sekrety.
Wyglądało jednak na to, że nie kłamali – po kilkudziesięciu minutach marszu między drzewami pojawiła się nieduża, zaniedbana chata, którą porastał gęsto bluszcz. Wymienił spojrzenia z Larsonem; raczej nie mogło być mowy o pomyłce. Rozglądając się dookoła, ruszyli więc ku domkowi i po chwili stanęli przed jego drzwiami. Luke zapukał kilkakrotnie, a w tym czasie Amadeus spojrzał za siebie, upewniając się, że nikt nie próbował ich śledzić.
W okolicy nie było jednak żywej duszy z wyjątkiem ich dwojga oraz kobiety, która otworzyła im drzwi. Crouch nie mógł nie docenić jej zjawiskowej urody – oczu koloru mchu, miedzianych włosów i słodkiego uśmiechu, który natychmiast pojawił się na jej pełnych wargach. Była niczym driada; samotna w zieleni jak szmaragd w złotej obrączce, lecz jej piękno miało w sobie nutę czegoś niewłaściwego.
Zamrugał kilkakrotnie, zorientowawszy się, że obydwoje milczeli od dłuższej chwili, wpatrzeni w czarownicę. Na twarzy Larsona kwitły karmazynowe rumieńce, a Crouch czuł, jak jego serce bije coraz szybciej, lecz zbierając w sobie wszystkie siły, zdołał odpędzić narastające w nim pożądanie.
Musieli pamiętać, co było celem ich wyprawy.
- Zgubiliście się, panowie? – padło pytanie. Nawet głos kobiety zdawał się ociekać słodyczą i kusić ich.
- Nie, panienko – odrzekł po chwili Amadeus. Choć wciąż walczył jeszcze z niezwykłą aurą kobiety, jego głos brzmiał pewnie. - Nie jesteśmy tu bez powodu.
Umilkł na chwilę, zerkając na Larsona i posyłając mu jednocześnie stanowcze spojrzenie. On również powinien był wziąć się w garść.
- Mamy dla panienki propozycję. Nie do odrzucenia – podjął po chwili. Choć jego głos brzmiał uprzejmie, ostatnie słowa nosiły subtelne znamiona groźby. - Pragniemy informacji, tylko tyle. W zamian oferujemy pieniądze, które na pewno przydadzą się panience. Ta chata zdecydowanie wymaga kilku napraw, a jeśli nie wprowadzono nas w błąd, nie ma panienka wielu rąk do pomocy i podejrzewam, że środków również – wpatrując się w kobietę, sięgnął do kieszeni i wydobył z niej skórzaną sakwę, w której zabrzęczały monety. Pogratulował sobie, że zanim opuścił Londyn, postanowił wziąć ją ze sobą na wszelki wypadek. - Znamy panienki historię. Wiemy o ojcu, którego panienka straciła, oraz o zesłaniu matki do Azkabanu. Słyszeliśmy jednak, że widuje ją panienka i my również chcielibyśmy ją zobaczyć. Tylko na chwilę – spojrzał kobiecie w oczy, zastanawiając się, czy uwierzyła w choć jedno słowo, które wypowiedział. - Nie uczynimy jej żadnej krzywdy i odejdziemy stąd szybciej, niż panienka zdąży się zorientować – sakwa z pieniędzmi jeszcze raz zabrzęczała w jego dłoni, a Amadeus zamilkł, zastanawiając się, co odpowie czarownica.
Amadeus Crouch
Amadeus Crouch
Zawód : znawca prawa, dyplomata, poliglota po godzinach
Wiek : 40
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony

I had a taste for you, once

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6411-amadeus-crouch https://www.morsmordre.net/t6576-romulus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6577-skrytka-bankowa-nr-1610#167556 https://www.morsmordre.net/t6575-amadeus-crouch#167554
Re: Kelpi Staw [odnośnik]16.12.18 15:59
Nigdy wcześniej nie znajdował się w takiej sytuacji. Nie zdarzyło mu się, aby jakakolwiek kobieta wywołała u niego takiej reakcji i wcale nie czuł się z tym dobrze. Czarownica przed nimi, w jego mniemaniu, była naprawdę zjawiskowej urody, jej włosy koloru miedzi idealnie komponowały się z zielonymi oczyma, które Larson czuł na sobie przez chwilę. Za to jej uśmiech sprawił, że znów zrobiło mu się gorąco, a gdy padło pytanie z jej strony aż mu serce podskoczyło. Gdzieś tam z tyłu głowy jakiś cichy głos krzyczał do niego żeby się opanował, żeby wziął się w garść, bo przecież ma misję do wykonania. Dopiero jednak głos jego towarzysza, a po chwili i spojrzenie, które mu posłał, a on je wyłapał sprawiło, że jako tako doszedł do siebie. Zamrugał kilkukrotnie i pokręcił głową, chcąc w ten sposób przywrócić jasność umysłu i musiał przyznać, że całkiem nieźle mu to wyszło. Od razu skarcił się w duchu, że dał się tak podejść.
Wsłuchał się w słowa lorda, po czym przeniósł wzrok ponownie na kobietę stojącą w drzwiach. Czarownica przez moment patrzyła na nich w milczeniu, nadal uśmiechając się tak uwodzicielsko jak na samym początku i Larson naprawdę musiał ze sobą bardzo walczyć. W końcu jednak skinęła głową i zaprosiła ich do środka. Luke wymienił spojrzenia z Crouch’e, po czym spokojnie wszedł do środka.
Chatka od wewnątrz niewiele się różniła od tego co działo się na zewnątrz. Było brudno, niektóre meble się rozpadały, a bluszcz wchodził przez okna i wił się po ścianach. Czarownica ze swoim ubiorem i wyglądem kompletnie tutaj nie pasowała. Uśmiechając się nadal uwodzicielsko zaproponowała im siedzenie, jednak odmówili, co jak co, ale im się śpieszyło.
- To może się panowie czegoś napijecie? - spytała spokojnie przenosząc wzrok na Larsona, jakby czuła, że jej urok bardziej działa na niego niż na Crouch’a.
- Dziękujemy bardzo, ale nie. Jak panienka się zapatruje na naszą propozycję? Jestem przekonany, że po remoncie i zakupie nowych mebli będzie się panienka tutaj czuła jak w pałacu, na który oczywiście zasługuje. - odparł Luke walcząc ze sobą.
Każde spojrzenie tych zielonych oczu powodowało u niego dziwne uczucie, które sprawiało, że chciał jak najszybciej opuścić to domostwo. Jednak wychodziło na to, że czarownica wcale nie miała zamiaru mu tego ułatwić. Przez chwilę, która wydawała mu się być wiecznością, patrzyła na nich w milczeniu, po czym zaśmiała się dźwięcznie i z ochotą zaczęła im opowiadać o swojej matce. O tym jak się pewnego dnia u niej pojawiła, jak spędzała z nią czas, jak bardzo jej matce zależy na jej szczęściu i, że z pewnością jej matka będzie bardzo zadowolona jeśli ktoś inny oprócz niej ją odwiedzi. Przekazała im dokładne informację co do tego jak znaleźć ducha jej matki, którego ona postrzegała jako prawdziwą osobę.
Słuchali jej uważnie, zapamiętując każdy, nawet najmniejszy szczegół jej opowieści. Kiedy skończyła mówić panowie znów wymienili spojrzenia. Podziękowali jej, a na jej pytanie czy jeszcze ją odwiedzą, Larson zapewnił ją, że jak będą wracać to na pewno do niej zajrzą aby opowiedzieć im o spotkaniu z jej matką, po czym wyszli z domostwa.
Gdy znaleźli się na dworze Luke odetchnął z ulgą, ciesząc się, że udało mu się to jakoś przetrwać, po czym spojrzał na swojego towarzysza.
- W takim razie ruszajmy. - powiedział spokojnie wsuwając dłonie do kieszeni kurtki i ruszając spokojnym krokiem w kierunku wskazanym im przed chwilą przez czarownicę.


Sarcasm is not my only defence, remember that
I always have an ace up my sleeve.

Luke Larson
Luke Larson
Zawód : Kierownik Wodopoju w Dziurawym Kotle, przemytnik, handlarz używkami
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Sarcasm is not my only defence...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 This is my game!
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4583-luke-larson-w-budowie https://www.morsmordre.net/t4671-larson#100330 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f156-langley-st-25 https://www.morsmordre.net/t6739-skrytka-bankowa-nr-1184#175834 https://www.morsmordre.net/t4677-luke-larson#100364
Re: Kelpi Staw [odnośnik]26.12.18 13:41
Sakwa z pieniędzmi ciążyła w jego dłoni; chciał wreszcie usłyszeć od czarownicy prawdę, wręczyć jej obiecaną zapłatę i zniknąć stąd.
Wyglądało jednak na to, że kobiecie nie śpieszyło się, aby udzielić im jednoznacznej odpowiedzi. Wciąż uśmiechała się uwodzicielsko, zupełnie jakby nie dotarła do niej oferta Amadeusa, a jej milczenie powoli zaczynało igrać z nerwami Croucha. Wreszcie jednak wykonała nieznaczny ruch, zapraszając ich do środka, co mimo wszystko nie było odpowiedzią, jakiej oczekiwał Amadeus. Marszcząc lekko brwi, spojrzał na Larsona (miał szczerą nadzieję, że jego towarzysz nie przegrywał walki z urokiem czarownicy), a gdy ten przekroczył próg chaty, Crouch dość niechętnie podążył za nim.
W każdej chwili był gotowy wyszarpnąć z kieszeni różdżkę i potraktować kobietę odpowiednim zaklęciem.
Wnętrze chaty nie prezentowało się najlepiej – podłoga lepiła się od brudu, a przez niemyte okna wkradał się bluszcz, porastając framugi i ściany. Choć kobieta zaproponowała im, aby usiedli, Amadeus pokręcił milcząco głową, woląc nie siadać na żadnym z obleśnych, rozpadających się krzeseł. Był rad, że Larson przejął pałeczkę, ponownie nakłaniając czarownicę do przyjęcia ich oferty – to dało Crouchowi chwilę, aby rozejrzeć się dyskretnie po plugawym wnętrzu i upewnić się, że groziło im tu żadne niebezpieczeństwo.
- Pieniądze, które mamy, wystarczą na dużo więcej niż tylko doprowadzenie tego miejsca do stanu używalności – dodał jeszcze, wpatrując się znacząco w kobietę.
Czyżby musieli użyć innych sposobów, aby nakłonić ją do współpracy?
Jednak po nieznośnie długim milczeniu czarownica wreszcie przemówiła, śmiejąc się sama do siebie, co tylko utwierdziło Amadeusa w przekonaniu, że nie była w pełni zmysłów. Mimo to wysłuchał jej z uwagą, zapamiętując drogę do miejsca, gdzie rzekomo znajdowała się dusza jej matki.
Liczył na to, że mówiła prawdę; jeśli kłamała, miała ją za to spotkać surowa kara.
- Dziękujemy – wyrzekł cicho, wręczając jej sakwę z pieniędzmi, podczas gdy Larson karmił kobietę kolejnymi kłamstwami.
A więc posiadali już informacje, po które tu przybyli; teraz należało zrobić z nich użytek i spętać duszę.
Pożegnawszy się z kobietą, wyszli na zewnątrz i natychmiast ruszyli pomiędzy drzewa, podążając we wskazanym im kierunku, a po kilku minutach marszu dotarli do dwóch niewielkich jezior oddzielonych groblą, o których mówiła kobieta. Nawet przypadkowa osoba wyczułaby, że miejsce to spowijała groza – gęsta jak brudnoszara mgła, która kłębiła się nad jeziorami.
- To tutaj – rzekł Amadeus, zatrzymując się gwałtownie, gdy spostrzegł dziwny ognik unoszący się nad ziemią, mniej więcej w połowie długości grobli. W jednej chwili nabrał całkowitej pewności, że była to dusza. - Proponuję, żebyśmy otoczyli ją z dwóch stron – dodał po chwili, zerkając na Larsona. Wydawał się zwinny i szybki; mógł przemknąć sprawnie przez las i znaleźć się po drugiej stronie grobli.
Amadeus Crouch
Amadeus Crouch
Zawód : znawca prawa, dyplomata, poliglota po godzinach
Wiek : 40
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony

I had a taste for you, once

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6411-amadeus-crouch https://www.morsmordre.net/t6576-romulus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6577-skrytka-bankowa-nr-1610#167556 https://www.morsmordre.net/t6575-amadeus-crouch#167554
Re: Kelpi Staw [odnośnik]22.01.19 19:07
Kiedy szli we wskazanym przez czarownicę kierunku, Larson próbował otrząsnąć się z tego wszystkiego. Nie miał pojęcia jakim cudem dał się tak omamić, trwało to niby nie długo, ale mimo wszystko wyrzucał sobie jak bardzo był nieostrożny. Zawsze zachowywał się profesjonalnie, zawsze uważny i skupiony. A przed chwilą wydawało mu się, że zachował się jak początkujący młokos. A przecież w tej sytuacji, zwłaszcza, że wykonywali misję dla swojej organizacji, nie powinno mieć to miejsca. Wiedział, że teraz tym bardziej będzie musiał zachować czujność, bo jednak czarownica była jedynie początkiem, teraz czekało ich spotkanie z duszą. A przy okazji nie chciał się w żaden sposób ośmieszyć przed swoim towarzyszem. Może i nie specjalnie interesował go fakt iż mężczyzna mu towarzyszący należy do tych szlachetnie urodzonych, ale jednak byli razem w jednej organizacji i nie miał zamiaru potem od kogoś usłyszeć, że Crouch przedstawił go w złym świetle. Nie widziało mu się być pośmiewiskiem.
Mimo swoich rozmyślań od razu poczuł, że są blisko. Mroczna aura jaka otaczała miejsce, w którym znajdowała się dusza była na tyle wyczuwalna i silna, że już kilka minut od celu wiedział, że są blisko. Gdy oboje zatrzymali przy dwóch jeziorach oddzielonych groblą, Luke jakby się cały spiął. Różdżka od ranu pojawiła się w jego dłoni. Zerknął na Crouch'a i bez słowa skinął głową. To był dobry pomysł, jeśli zajdą duszę z dwóch stron będą mieli większą szansę by ją złapać i wysłać do Azkabanu, w końcu mieli przewagę liczebną. Chociaż Larson już od dawna wiedział, że nie zawsze przewaga liczebna dawała wygraną, to teraz jednak liczył na zastrzyk szczęścia.
Moment później już zostawił mężczyznę samego w miejscu gdzie się zatrzymali i z różdżką w dłoni, oczu nie spuszczając z ognika na środku grobli ruszył szybkim krokiem przez las by obejść jeziorka. Nie były one jakieś specjalnie duże więc nie przewidywał by zajęło mu to dużo czasu, jednak mimo to poruszał się szybko, jednocześnie starając się stąpać jak najdelikatniej i jak najciszej. Kilka razy jakaś gałąź zarysowała mu twarz, jednak nie przejmował się tym w ogóle.
W końcu, po kilku minutach udało mu się dotrzeć na drugi koniec grobli i teraz stał tak, że za ognikiem widział swojego towarzysza. Uniósł rękę dając mu tym samym znać, że już jest na swojej pozycji. Nie przewidział jednak, że ten niby to spokojny, nie zwracający na siebie za bardzo uwagi gest może rozjuszyć samotną duszę. Wystarczyła chwila by wydarzyło się coś czego w żaden sposób nie przewidział, a nawet nie brał pod uwagę. Poczuł niesamowite uderzenie mocy, mrocznej i bardzo silnej, które spowodowało, że nie miał nawet siły by utrzymać się na nogach. Zanim się zorientował co się dzieje runął na ziemię jak długi, cudem zasłaniając twarz łokciem by nie uderzyć w ziemię. I choć uchronił swoją facjatę przed uszkodzeniem, to jednak jego ego ponownie bardzo ucierpiało, kiedy zdał sobie sprawę, że nie był w stanie się przeciwstawić takiej magii pomimo tych wszystkich lat nauki i szkolenia się.
Zaklął pod nosem jak szewc, po czym uniósł się na łokciach i spojrzał na duszę wściekły. Nie było opcji by dał się pokonać czemuś co było już martwe. Ze wszystkich sił podniósł się z ziemi i przygotował się do wykonania misji, nie przejmując się faktem, że cały jest w błocie i innym dziadostwie.


Sarcasm is not my only defence, remember that
I always have an ace up my sleeve.

Luke Larson
Luke Larson
Zawód : Kierownik Wodopoju w Dziurawym Kotle, przemytnik, handlarz używkami
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Sarcasm is not my only defence...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 This is my game!
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4583-luke-larson-w-budowie https://www.morsmordre.net/t4671-larson#100330 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f156-langley-st-25 https://www.morsmordre.net/t6739-skrytka-bankowa-nr-1184#175834 https://www.morsmordre.net/t4677-luke-larson#100364
Re: Kelpi Staw [odnośnik]03.02.19 19:28
Larson podążył bez słowa ku linii drzew, a Amadeus odprowadził go wzrokiem, dopóki mężczyzna nie zniknął w leśnym gąszczu. Dopiero wówczas przeniósł spojrzenie na unoszący się nad groblą ognik, choć już sam jego widok wywoływał w Crouchu dziwną niechęć. To miejsce było przeklęte, skrajnie odpychające i skażone mroczną magią, przywleczoną tutaj przez duszę. Choć las, przez który wcześniej wędrowali, mienił się jesiennymi barwami, roślinność otaczająca jeziora była tylko nagimi pnączami, wyginającymi się smętnie ku grafitowemu niebu. Nie kwitło tutaj nic poza rzadką i spłowiałą trawą; wydawało się wręcz, że życie wokół grobli zamarło, a ziemia stała się bezpowrotnie nieurodzajna.
Nic więc dziwnego, że chciał jak najszybciej wykonać powierzone im zadanie i opuścić to miejsce.
Po kilku minutach ujrzał majaczącą w oddali sylwetkę swojego towarzysza – wyglądało na to, że nie napotkał w lesie żadnych przeszkód i udało mu się dotrzeć bezpiecznie na przeciwległy kraniec grobli. Był to dobry znak, choć Amadeus wolał nie chwalić dnia przed zachodem słońca – wiele mogło się jeszcze wydarzyć.
Kiedy tylko Larson uniósł rękę, Amadeus ruszył do przodu, celując różdżką w duszę. Istota w jednej chwili wydała z siebie potworny wrzask, którego echo zdawało się nie cichnąć; jej skowyt był tak donośny, że na twarz Croucha wypłynął grymas. Z trudem zignorował przeraźliwą kakofonię, wiedząc, że nie mógł teraz odpuścić - byli przecież tak blisko zrealizowania misji. Jednocześnie poczuł, jak zgromadzona w duszy mroczna energia rozprzestrzenia się na wszystko wokół, sącząc w jego umysł beznadzieję, jednak zamiast się jej poddać, uniósł różdżkę jeszcze wyżej, gotowy spętać duszę.
Kątem oka widział padającego na ziemię Larsona, lecz nawet gdyby bardzo chciał, nie był w stanie mu teraz pomóc – Luke musiał radzić sobie sam, nie bez powodu powierzono mu to zadanie. Nie poświęcając mu więcej uwagi, skupił w sobie wszystkie siły, skoncentrowany na przepływającej przez swoje ciało magii. Mroczna energia, z którą się konfrontował, była potężna, jednak wierzył w to, że uda mu się ją okiełznać.

docelowa moc, st. 50
Amadeus Crouch
Amadeus Crouch
Zawód : znawca prawa, dyplomata, poliglota po godzinach
Wiek : 40
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony

I had a taste for you, once

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6411-amadeus-crouch https://www.morsmordre.net/t6576-romulus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6577-skrytka-bankowa-nr-1610#167556 https://www.morsmordre.net/t6575-amadeus-crouch#167554
Re: Kelpi Staw [odnośnik]03.02.19 19:28
The member 'Amadeus Crouch' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 14
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
kelpi staw - Kelpi Staw Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kelpi Staw [odnośnik]07.03.19 11:54
Wcześniej nie zwrócił uwagi na to, że jest cały brudny, jednak kiedy poczuł piasek w ustach zaczął nim pluć. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że jego twarz dotknęła nawet ziemi. Najwyraźniej jednak krajobraz tego miejsca mógł byc zmiennyub po prostu z nim igrać.
Naprawdę  chciał jak najszybciej skończyć tą misję. Miał powoli dość tego miejsca. Wiedział jednak, że powierzone im zadanie jest ważne i należy je wypełnić jak najlepiej. Oczywiście nie było innej opcji jak tylko włożenie w to całej swojej mocy i energii.
Co prawda atmosfera, która ich otaczała wcale nie była zachęcająca do czegokolwiek. Chociaż jakby na to spojrzeć z drugiej strony zachęcała jedynie do samobójstwa. Na szczęście ani on, ani jego towarzysz, mial w każdym razie taką nadzieję, nie myślał o samobójstwie. Larson był kompletnie skupiony na misji spętania duszy i wysłania jej do miejsca docelowego, jakim było więzienie dla czarodziejów.
Widząc, że lord Crouch postanowił wziąć na siebie pierwszy etap łapania duszy nic nie powiedział. Może to i było lepiej, może i Larson był pewny siebie, ale potrafił stwierdzić kiedy ktoś był bardziej od niego doświadczony. Zwłaszcza że lord już dzisiaj pokazał, że ma większą wiedzę od niego i Luke śmiał podejrzewać, że mocą i znajomością czarnej magii również mógł go przewyższa. Po chwili na nowo skupił wzrok na duszy. Nie umknęło jego uwadze, że zaklęcie jego towarzysza nie specjalnie mu wyszło. Mimo wszystko nie mógł się tym suregować. W końcu kilka dusz udało się mu spętać i teraz w kwestii Larsona było wysłać je do Azkabanu. W końcu to one miały "obronić" więzienie przed natrętnymi Zakonnikami. W końcu od tego zależało czy Czarny Pan zdobędzie jeszcze większą i potezniejsza moc niż dotychczas.
Luke uniósł różdżkę, ignorując narastający ból w łokciu, na który wcześniej upadł. Skupił się dwa razy bardziej chcąc by zaklęcie wyszło jak najlepiej.
- Protego Kletva.  

moc docelowa 50


Sarcasm is not my only defence, remember that
I always have an ace up my sleeve.

Luke Larson
Luke Larson
Zawód : Kierownik Wodopoju w Dziurawym Kotle, przemytnik, handlarz używkami
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Sarcasm is not my only defence...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 This is my game!
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4583-luke-larson-w-budowie https://www.morsmordre.net/t4671-larson#100330 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f156-langley-st-25 https://www.morsmordre.net/t6739-skrytka-bankowa-nr-1184#175834 https://www.morsmordre.net/t4677-luke-larson#100364
Re: Kelpi Staw [odnośnik]07.03.19 11:54
The member 'Luke Larson' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 24
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
kelpi staw - Kelpi Staw Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kelpi Staw [odnośnik]16.03.19 10:26
Coś poszło nie tak – mroczna siła drzemiąca w okanowej różdżce okazała się zbyt słaba, by spętać unoszącą się przed nim duszę. Istota zwróciła wykrzywioną twarz w jego stronę, lecz ani drgnęła, niewzruszona wykonanym przez Amadeusa gestem. Nie miał wątpliwości, że złowieszcza aura tego miejsca maczała palce w jego porażce, podstępnie wysysała z niego siły i zastępowała je zwątpieniem, ale mimo wszystko ogarnął go gniew – a więc zawiódł, nie wypełnił swojej części misji powierzonej mu przez Czarnego Pana.
Chciał zakląć szpetnie, ale powstrzymała go myśl, że Larson mógł jeszcze uratować sytuację. Posłał mu ostre, naglące spojrzenie, choć wyglądało na to, że młody mężczyzna doskonale wiedział, co miał teraz zrobić. Amadeus skupił wzrok na różdżce Luke’a, zataczającej w powietrzu krótki łuk, ale po Protego Kletva nie wydarzyło się absolutnie nic – dusza wciąż unosiła się nad groblą, a Crouchowi wydawało się wręcz, że na jej szkaradnym obliczu zakwitnął triumfalny wyraz.
Zatem obydwoje zawiedli.
- Nic tu po nas – rzucił krótko w stronę Larsona, z trudem przełykając gorycz porażki – nie przywykł do niej i nie potrafił jej zaakceptować. Myślał jedynie o tym, jak zdoła wytłumaczyć pozostałym Rycerzom niepowodzenie ich misji. - Wracamy – cóż więcej mogli zrobić w tym miejscu? Dusza była zbyt potężna, a emitowana przez nią energia działała na nich niczym trucizna. Spędzili na grobli zaledwie kilka minut, a Amadeus już czuł, że stopniowo opadał z sił, mięśnie jego ciała wiotczały, a w umysł wkradała beznadzieja – i podejrzewał, iż Larson mógł czuć to samo.
Ponaglił towarzysza gestem, po czym ostrożnie wycofał się ku linii drzew, ściskając w dłoni różdżkę i cały czas obserwując duszę. Dopiero  gdy zagłębił się w leśny gąszcz, opuścił rękę i wciągnął do płuc wilgotne powietrze, czując, że powoli odzyskuje siły. W milczeniu oczekiwał na przybycie Luke’a, a gdy jego sylwetka zamajaczyła ponownie między drzewami, Amadeus bez słowa ruszył przed siebie, odnajdując wijącą się pomiędzy pniami ścieżkę. Wciąż odczuwał złość – stać go było na więcej.
A Czarny Pan nie miał przecież w zwyczaju klepać swoich popleczników po ramieniu i pocieszać ich, że następnym razem będzie lepiej.
Wręcz przeciwnie.
Gdy wreszcie wydostali się z lasu, podążyli z powrotem ku miasteczku, gdzie pożegnali się krótko i dla niepoznaki udali w przeciwnych stronach, by odnaleźć świstokliki, które miały przenieść ich z powrotem do Londynu.

zt
Amadeus Crouch
Amadeus Crouch
Zawód : znawca prawa, dyplomata, poliglota po godzinach
Wiek : 40
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony

I had a taste for you, once

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6411-amadeus-crouch https://www.morsmordre.net/t6576-romulus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6577-skrytka-bankowa-nr-1610#167556 https://www.morsmordre.net/t6575-amadeus-crouch#167554
Re: Kelpi Staw [odnośnik]25.03.19 14:59
Nie podobało mu się to co zobaczył, a może dokładniej mówić to czego nie zobaczył, co się nie wydarzyło. Kompletnie tego nie rozumiał, nie miał pojęcia jakim cudem nie udało im się spętać duszy i przetransportować jej do Azkabanu. Nienawidził przegrywać, nie umiał i wiedział, że bardzo długo nie pogodzi się z tą porażką. Dopiero co niedawno "odzyskał" zaufanie innych Rycerzy, po swojej dość długiej nieobecności, a tera zawiódł? To wcale nie wróżyło nic dobrego, wręcz przeciwnie.
Wiedząc, że ani on, ani jego towarzysz nie mają tutaj już czego szukać, nie opuszczając różdżki i nie spuszczając wzroku z duszy, która miał dziwne irytujące wrażenie , że śmieje mu się w twarz, powoli wycofał się na nowo do lasu. Obchodząc na nową stawek klął pod nosem ile wlezie, nawet szewc by pewnie zakrywał uszy. Jednak na jego twarz na nowo płynął spokój, a w każdym razie mogłoby się tak wydawać, kiedy dołączył do lorda Crouch'a. Nie odezwał się jednak ani słowem. Miał beznadziejny humor to po pierwsze, po drugie dodatkowo działała na niego dziwna atmosfera tego miejsca, a po trzecie i tak nie mieli o czym rozmawiać. Nie byli przyjaciółmi, nawet nie znajomymi, a kimś kto e sobą współpracował dla większego "dobra" jakkolwiek by to nie zabrzmiało.
W końcu po kolejnym spacerze wyszli z lasu i dotarli do miasteczka. Jak do tej pory tak samo będąc oszczędnymi w słowach, Luke pożegnał się ze swoim dotychczasowym towarzyszem i ruszył w swoim kierunku, czyli tak gdzie zostawił świstoklika, którym miał zamiar wrócić do domu. Po drodze zastanawiał się co będzie dalej. Miał nadzieję, że reszcie rycerzy i śmierciożerców poszło o wiele lepiej niż im i dzięki ich zdolnością i szczęściu Azkaban zostanie odpowiednio zabezpieczony. Naprawdę żywił takie nadzieje, jednocześnie zastanawiając się jaki go teraz czeka los.
Czarny Pan nie będzie zdowolony z tak sromotnej porażki, to było pewne. Jednak na razie pozostało mu czekać na wyrok, a w międzyczasie szlifować swoje umiejętności.
W końcu dotarł do celu, rozejrzał się jeszcze ostatni raz i sięgnął po świstoklik.

zt


Sarcasm is not my only defence, remember that
I always have an ace up my sleeve.

Luke Larson
Luke Larson
Zawód : Kierownik Wodopoju w Dziurawym Kotle, przemytnik, handlarz używkami
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Sarcasm is not my only defence...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 This is my game!
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4583-luke-larson-w-budowie https://www.morsmordre.net/t4671-larson#100330 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f156-langley-st-25 https://www.morsmordre.net/t6739-skrytka-bankowa-nr-1184#175834 https://www.morsmordre.net/t4677-luke-larson#100364
Re: Kelpi Staw [odnośnik]29.07.19 1:38
10. listopad

Powiedzieć, że czułem złość, to zbyt niewiele. Byłem wściekły. Prawdziwie wściekły. W głowie mi się nie mieściło, że w tym kraju mogło zdarzyć się coś podobnego i jednocześnie czułem się głupcem, przez to, że reagowałem w ten sposób. Powinien był przecież do tego wszystkiego zdążyć przywyknąć. Podejmowałem kurs aurorski w czasie, gdy Grindelwald dochodził do władzy. Patrzyłem na szaloną Minister Magii, Wilhelminę Tuft, na to, jak najgroźniejszy czarnoksiężnik obejmuje władzę w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart, by nauczać najmłodszych czarnej magii. Przyszło mi urodzić się i żyć w cholernie parszywych czasach, w każdej chwili spodziewałem się kolejnego ciosu, przypuszczałem, że będzie gorzej.
Harold Longbottom dal mi jednak nadzieję. Ten człowiek na stanowisku Ministra Magii przywrócił mi, w pewnym stopniu, wiarę w to, że będzie lepiej. Czarodziej, który nie stosował półśrodków, rozumiejący z kim mamy do czynienia, z kim walczymy – i podejmujący konkretne działania, przemyślane decyzji, czyniący odważne kroki w przód, ku lepszej przyszłości. Był niewygodny, to oczywiste, dla niektórych był cholernie niewygodny. Znalazł się na celowniku, pewnie się tego spodziewał, jednakże nie przypuszczałem, że odebranie mu władzy będzie tak proste. Tak szybkie. Wystarczyło kilka pstryknięć palcem wyperfumowanych, obrzydliwe bogatych mężczyzn szczycących się tytułem przed imieniem, aby doprowadzić do politycznego przewrotu.
Harold Longbottom poszukiwany. Mieliśmy go ścigać, schwytać i doprowadzić przed wymiar sprawiedliwości. Wkładałem mnóstwo  siły woli w to, by słuchając kolejnych poleceń, nie roześmiać się. Sprawiedliwość? W tym Ministerstwie Magii nie było miejsca na sprawiedliwość.
Czułem, że zaczynamy w tym gównie już nie brodzić po kolana, a po szyję. Zaczynaliśmy się w tym wszystkim topić. Moja nadzieja zgasła bardzo szybko. Nic nie mogłem jednak zrobić. Nic, ponad udawanie, że naprawdę staram się trafić na trop Harolda Longbottoma. Nawet, gdybym podjął prawdziwe kroku ku temu, by prawowitego Ministra Magii pojmać, na nic bym nie natrafił. To czarodziej zbyt potężny, zbyt sprytny. Bezsilność to jedno z najmocniej frustrujących uczuć. Poczucie, że choćbym się starał, to sam jestem zbyt maleńki i nic nieznaczący, by wystąpić przeciwko wpływowym, bogatym rodzinom, samemu Malfoyowi, doprowadzało mnie do szału. Pozostawało mi jedynie zacisnąć zęby. Stwarzać pozory, że przykładam się do tropienia Longbottoma.
Nakazano nam jednocześnie tropić i schwytać popleczników Gellerta Grindelwalda. Sądziłem, że większość z tych, którzy nadal go popierali, wyjechała z kraju dla własnego bezpieczeństwa. Z doświadczenia jednocześnie wiedziałem, że te sukinsyny mają więcej brawury, niż rozsądku, że czują się bezkarni. Nieuchwytni. Poniekąd dobrze, że mieli takie poczucie. Gubiła ich pycha, a ja nauczyłem się to wykorzystywać.
Nie mogłem w tamtym momencie walczyć z system, ale jeśli schwytanie wyznawcy ideologii Grindelwalda miało uratować choćby jedno niewinne istnienie, byłem gotowy spełnić ten rozkaz, płynący z góry. Zająłem się tym razem z Emmersonem, moim partnerem. Ledwo zakończyliśmy śledztwo w Magicznym Porcie. Sprawa pojedynku czarnoksiężników w Parszywym Pasażerze została zamknięta. Oni gnili już w Tower of London, oczekując na proces, lecz coś nie dawało mi spokoju. Spojrzenie zielonookiej wróżbity, która zdawała się rzeczywiście znaleźć w ich pobliżu przypadkiem, choć przeczucie mówiło mi, że coś jest z nią nie tak. Zawsze ufałem swojemu instynktowi. Teraz miałem mętlik w głowie.
Najlepszym sposobem na przegnanie niewygodnych myśli z głowy zawsze była praca. Mój pracoholizm mnie kiedyś wykończy, matka zwykła mi to powtarzać odkąd zmarł ojciec, a ja postanowiłem zostać aurorem. To jednak dzięki niemu, dzięki kilku dniom i nocom spędzonych w archiwach, na przesłuchaniach i sprawdzaniu śladów, które pozostawił po sobie Elryk Tivenstone, ustaliliśmy prawdopodobne miejsce jego pobytu w mniej niż tydzień.
Według informacji, które mnie i Emmersonowi udało się zdobyć, czarnoksiężnik uwił sobie bezpieczne gniazdo w okolicach Kelpiego Stawu w Kumbrii. Do tego miejsca, niewątpliwie urokliwego, przylgnęła paskudna sława. W wodach głębokiego stawu żyły kelpie, cholernie niebezpieczne stwory, z którymi Tivenstone potrafiłby sobie poradzić. A szkoda. Nie żałowałbym go, gdyby skończył jako ich przystawka. Skurwysyn specjalizował się jednak w opiece nad magicznymi stworzeniami.
Czy kelpie wyściubiały nosa poza bezpiecznego wody stawu w taką burzę? Miałem nadzieję, że nie. Ledwo dotarliśmy do Kumbrii, w okolice Kelpiego Stawu, a czułem, że moja szata jest przemoczona do suchej nitki. Dziwny był deszcz. Było w nim coś niepokojącego. Lało jak z cebra od dziesięciu dni, a anomalie były wyczuwalne w gwałtownych wyładowaniach. Może jednak powinien był być za nie wdzięczny? To właśnie one wpłynęły na zaklęcia ochronne kryjówki Tilvenstone'a, dzięki temu mogliśmy przełamać je ostatecznie.
Czarnoksiężnik nie zamierzał jednak poddać się bez walki. Do tego, wbrew temu, czego się spodziewaliśmy, nie był sam.
Crepito!
Promień czarnomagicznego zaklęcia przeciął powietrze z cichym świstem. Nie tracili czasu. Nie próbowali nawet udawać, nie próbowali się wykręcać i kłamać, nie próbowali uciekać. Musieli wiedzieć kim jesteśmy i dlaczego przychodzimy. Być może spodziewali się, że nie spoczniemy, dopóki ich nie wytropimy, że nowa władza nie pozwoli zaznać im spokoju. Czy czuli się bezpieczni w wydrążonej w skale kryjówce, ukrytej dotąd w wąwozie, oddalonym o milę od Kelpiego Stawu? Od zniknięcia Grindelwalda pewnie nie zaznali takiego uczucia - i już nie dane im będzie poczuć go raz jeszcze.
Zacisnąłem palce na mojej różdżce, której osikowe drewno było niemal białe. Emmerson wyczarował przed sobą silną tarczę. Promień zaklęcia, mającego pozbawić go oka, rozbił się o srebrzystą poświatę. Wymierzyłem różdżką w Tilvenstone'a, to po niego przyszedłem. Był silny, musiałem unieszkodliwić go w pierwszej kolejności.
Expelliarmus! – Mój głos zabrzmiał twardo i nieustępliwie. Zmaterializował się czerwony promień, poszybował w kierunku Elryca. Chciałem wziąć go żywcem. Rozbroić, spetryfikować, skuć kajdanami. Doprowadzić do Tower of London, gdzie będzie oczekiwał na proces. O sprawiedliwości mogłem teraz jedynie marzyć, lecz nie zamierzałem pozwolić, by tacy jak on chodzili po angielskiej ziemi wolno.
Odbił we mnie moje własne zaklęcie, musiałem się przed nim bronić, by nie wypuścić różdżki z rąk. Emmerson, bieglejszy ode mnie w czarach ofensywnych, posłał w kierunku obu skurwysynów zaklęcie obszarowe. Pavor veneno. Wycofałem się o kilka kroków, niemal wychodząc na lejący wciąż deszcz, za moimi  plecami zagrzmiało potężnie. Nie chciałem znaleźć się w zasięgu działania zniechęcającej mgły, którą wyczarował Emmerson.
Tilvenstone i jego bezimienny towarzysz nie zdecydowali się bronić zaklęciem tarczy. Wymierzyli różdżkami za siebie i zniknęli w mrokach korytarza, używając zaklęcia Ascendio. Usłyszałem jak mój partner szpetnie przeklina pod nosem. Cofnął własne zaklęcie, byśmy mogli biegiem ruszyć do przodu, za nimi. Tilvenstone przystanął i odwrócił się, by unieść na Emmersona różdżkę.
Avada Kedavra – wrzasnął.
Zielone światło rozproszyło mrok w wąskim, kamiennym przejściu. Czy w takiej chwili świat zwalnia, tak jak w opowieściach, dając człowiekowi chwilę dłużej na reakcję, na obronę? Nie. Wszystko dzieje się szybciej, niż można pojąć. Najbardziej obrzydliwe inkantacje padają tak łatwo, z jaką przeciętny czarodziej wypowiada słowo quidditch.
Protego Horribilis – zażądał od swojej różdżki Emmerson. Nie zatrzymywałem się. Musiałem biec dalej, musiałem ich powstrzymać. Byłem za daleko od Ememrsona, aby spróbować osłonić go swoją tarczą.
Słysząc jego kroki gdzieś za mną poczułem ulgę. Udało mu się – żył. Jeszcze. Popełniłem wtedy błąd, spojrzałem na niego, by upewnić się, że mordercze zaklęcie nie pozbawiło go tchu. Właśnie wtedy Aquassus Tilvenstone'a trafiło mnie prosto w pierś. Poczułem, że w ustach i płucach mam pełno nieistniejącej wody. Zacząłem się dusić, krztusić, kasłać. Ból się nasilał. Musiałem przystanąć, wesprzeć dłońmi o kamienną, chłodną ścianę, w niczym to jednak nie pomogło. Obrzydliwa tortura wydzierała mi z płuc ostatnie drobiny powietrza i byłbym się udusił, gdyby nie czar kończący Emmersona. On pobiegł dalej. Woda zniknęła, ból nie. Złapałem oddech świeżego powietrza, w żebrach wciąż bolało, ale to za mało, by mnie powstrzymać.
Uniosłem różdżkę i zacząłem biec w głąb korytarza, nie wiedząc dokąd prowadził, szykując się na to, że to mogła być pułapka, zasadzka. Musiałem jednak zaryzykować, nie mogliśmy pozwolić im uciec. Nie teraz, gdy prawie ich mieliśmy. Biegłem przed siebie, tak szybko, jak tylko mogłem, a dostrzegłszy plecy Tilvenstone'a nie zastanawiając się rzuciłem Petryficus Totalus.
Tym razem to on okazał się za wolny.

ZT.


when injustice
becomes law
resistance
becomes duty



Cedric Dearborn
Cedric Dearborn
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
anger makes you stupid

stupid gets you killed
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
kelpi staw - Kelpi Staw Hss7
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t7241-cedric-dearborn https://www.morsmordre.net/t7249-nike#195067 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f238-oaza-chata-nr-30 https://www.morsmordre.net/t7248-skrytka-bankowa-nr-1776#195061 https://www.morsmordre.net/t7247-cedric-dearborn#195054
Re: Kelpi Staw [odnośnik]17.02.21 19:45
idziemy stąd

Faktycznie, to może w dzikszym miejscu łatwiej będzie o spotkanie potrzebujących, lub po prostu zbadanie terenu. Stevie nigdy wielkim podróżnikiem nie był, a od stawów, o wiele bardziej wolał lasy. W lasach były grzyby, a czy było coś bardziej relaksującego niż wstanie o 5 rano i spacer po lesie w poszukiwaniu tych pyszniejszych okazów, po to by potem je zasuszyć. Właściwie to lubił jesień. Jego ostatni październik spędzony z Mary Jo, zanim ta zdecydowała się odejść, opiewał w końcu w liście o mieniące się czerwienią, w kasztany i żurawinę. Żyło im się dobrze. Oh, słodka Mary Jo, czemu postanowiłaś odejść?
Teraz nie było ani żurawiny ani czerwonych liści. Po całej Anglii roznosił się smutek i ból. Śmierć czyhała na każdym kroku, a ministerialne sługusy Malfoya rozpowszechniły pandemię strachu. Tak nie dało się żyć, należało jak najszybciej to zakończyć. Wspomnienia ze starego ministerstwa, gdy jeszcze było jakoś normalnie, dodawały jednak otuchy. Zwłaszcza, że Stevie widział, że Marcella Figg radzi sobie całkiem nieźle.
- To bardzo miłe - uśmiechnął się, nabierając więcej pewności siebie. Nie był doskonały w walce, wolał wspierać tych, którzy z pola walk musieli uciekać. - Pewnie masz rację. Nie sądziłem, że na starość przyjdzie mi się jeszcze czegoś mądrego nauczyć, ale jak to mówią... Człowiek uczy się całe życie. Dopóki nie popełni paru błędów, chociaż z nich też płynie jakaś tam nauka - a to przecież zdarzało się każdemu.
Gdy ojciec uczył go jeździć na rowerze, dziesiątki lat temu, mówił "jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz". O wiele łatwiej było jednak przewrócić się na rowerze i zaryć mlecznymi zębami w grunt, niż dostać czarnomagicznym zaklęciem prosto w pierś. Co jednak ojciec mugol mógł wiedzieć o czarnej magii, którą teraz pałali się poplecznicy Voldemorta?
- Może to i lepiej, nie ma co dawać im satysfakcji, że będziesz ich słuchać. Zwłaszcza, że nagle to pochodzenie ma największe znaczenie... Jakby to cokolwiek zmieniało - rozejrzał się na boki. Oczywiście, spokój i bezpieczeństwo były ważne, ale przecież nie przyszli tu po spokój, przyszli tu działać. - Cała Anglia chyba słyszała ilu zaginęło, dalej zresztą giną. Te nazwiska, przerażające. Znaleźliście kiedyś kogokolwiek z tej listy... żywego? - spytał jeszcze, choć trochę z egoistycznych powódek.
Lata temu sam zgubił Mary Jo, odnalazł ją martwą, kilka lat później. Beckett liczy, że takiego losu nie podzielają Ci wszyscy ludzie z listy. Niektórych przecież znał, niektórzy byli zresztą jak rodzina.
Stevie Beckett
Stevie Beckett
Zawód : twórca świstoklików, wynalazca
Wiek : 57
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Wdowiec
The blues ain't nothing but a good man feelin' bad.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9282-stevie-beckett https://www.morsmordre.net/t9293-einstein https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9294-skrytka-bankowa-nr-2137 https://www.morsmordre.net/t9295-stevie-beckett

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Kelpi Staw
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach