Wydarzenia


Ekipa forum
Martwe drzewo
AutorWiadomość
Martwe drzewo [odnośnik]16.07.19 21:06
First topic message reminder :

Martwe drzewo

Na skraju otaczającego Dolinę Godryka lasu, tuż przy końcu jednej z uliczek, rośnie rozłożyste, martwe drzewo: przez cały rok pozbawione liści, rozciąga nad niewielką polaną łyse gałęzie, dla niektórych z mieszkańców stanowiąc sól w oku, dla innych – ulubione miejsce spotkań. Chociaż nie wiadomo, dlaczego właściwie obumarło, to okoliczni czarodzieje jednogłośnie łączą ten moment z dniem, w którym Albus Dumbledore, przez wiele lat mieszkający w Dolinie Godryka, odszedł, przegrywając sławny pojedynek z Gellertem Grindelwaldem. O ile wierzyć można tym opowieściom, to właśnie wtedy z drzewa opadły wszystkie liście, a kora zaczęła wysychać, przybierając jasną, prawie białą barwę, na której ciemniejszymi liniami wyryte są inicjały poległego czarodzieja.
Drzewo samo w sobie wygląda dosyć tajemniczo, najpiękniejsze staje się jednak późnym wieczorem, gdy robi się ciemno, a na jego gałęziach zasiadają setki zamieszkujących pusty pień elfów, które z jakiegoś powodu – być może ze względu na porzucenie tego miejsca przez nieśmiałki – szczególnie upodobały sobie martwą roślinę. Ich skrzydełka, lśniące jasno w świetle księżyca, przypominają poruszane wiatrem, srebrzyste liście, a z samej korony przez całą noc dobiegają elfie śpiewy i radosne chichoty, rozpoznawalne tylko dla zaznajomionych z tym gatunkiem czarodziejów.
Elfy zamieszkujące drzewo rzadko kiedy zaczepiają ludzi, uwielbiają jednak słuchać opowieści. Jeżeli historia im się podoba, zlatują niżej, obsiadając mówiącego i obsypując go kolorowym brokatem; mówi się też, że za najpiękniejsze historie odwdzięczają się dobrymi życzeniami, a te wypowiedziane w ich kierunku lubią się spełniać. Należy jednak uważać, bo próżne elfy łatwo jest urazić, narażając się na ich gniew.

Aby opowiedzieć historię elfom, należy – znajdując się bezpośrednio pod drzewem – zawrzeć ją w poście, a następnie wykonać rzut kością k100, do wyniku doliczając bonus z biegłości retoryki. Otrzymany wynik należy zinterpretować zgodnie z poniższą rozpiską:
krytyczna porażka – opowiadającemu udaje się, dosyć pechowo, urazić elfią dumę; podnoszą zbiorowy krzyk, otaczają delikwenta chmurą i zmuszają do opuszczenia polany (należy opuścić lokację); mimo że zazwyczaj nie bywają pamiętliwe, będą reagować podobnie przez kolejny miesiąc – za każdym razem, gdy osoba, która wypadła z ich łask, znajdzie się blisko;
10 lub mniej – elfy stają się rozdrażnione i zdenerwowane; zlatują niżej, ale tylko po to, by dmuchnąć opowiadającemu kolorowym brokatem w oczy;
11 - 50 – elfy przysiadają na niższych gałęziach i przysłuchują się uprzejmie, ale zachowują dystans;
51 - 90 – elfy przysiadają na niskich gałęziach, trawie i szacie czarodzieja, śpiewają w akompaniamencie do historii i obsypują opowiadającego (oraz jego ewentualnych towarzyszy) kolorowym pyłkiem;
90 i więcej – elfy są oczarowane opowieścią; nie tylko zlatują na polanę, przyozdabiając ją całą trzepoczącymi skrzydełkami, ale też obdarowują opowiadającego dobrymi życzeniami, chroniącymi przed nieszczęściem: przez cały trwający miesiąc fabularny nie dotyczą go efekty krytycznych porażek;
krytyczny sukces – zachwycone elfy godzą się na spełnienie jednego życzenia postaci* – należy skontaktować się z Mistrzem Gry.

*Na miarę swoich możliwości; magia elfów jest słabsza niż ta należąca do czarodziejów, nie są zdolne do odebrania komuś życia urokiem ani zaprowadzenia pokoju na świecie.

Lokacja zawiera kości.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwe drzewo - Page 8 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Martwe drzewo [odnośnik]28.11.23 0:32
Niepokój dławił na widok niesamowitego zjawiska, nawet kiedy wzrok osuwał się na nie omyłkowo, mimowolnie. Sue kiwnęła ponuro głową, doskonale rozumiejąc pokusę, bo sama ją odczuwała. Pierwszy raz widziały coś takiego, rozum pragnął zmieścić to w swoich ryzach, pojąć, co się wydarzyło, ale wszystko było owiane gęstą mgłą tajemnicy. Lovegood próbowała zmusić zmęczony umysł do wytężonej pracy, chciała szukać wyjaśnień, ale to było poza jej zasięgiem, skala przerastała możliwości. Jak ruszyć coś, co było na niebie? To tak, jakby chcieć ruszyć Słońce. Niemożliwe.
- Nieznane, to dlatego. I dziwne. Wisi w miejscu, ale jakby chciało nam zagrozić - powiedziała w zastanowieniu, pełnym smutku i lęku. - Miejmy nadzieję, że ktoś szybko dojdzie do tego, co to jest - dodała, przygryzając w stresie wargę. Pokręciła powoli głową, słysząc pytanie o elfy.
- Chciałabym. Zajmuję się stworzeniami, pracuję z nimi, ale nigdy nie widziałam czegoś takiego, nie wiem co jest powodem, czy to choroba, zaklęcie, jaki mogłabym podać im eliksir, jakich czarów użyć... cierpią okrutnie, nie ma wiele czasu, by cokolwiek zdziałać, one już ledwo... - urwała, przerażona faktem, że naprawdę nie mogła im pomóc, było za późno, coś zadręczało malutkie ciałka, wżerało się głęboko w ich organizmy. Trucizna? - Animal somni - wypowiadała raz za razem, wyszukując wśród elfów te, które pozostały jeszcze żywe. Serce pękało na ten okropny widok, poczucie beznadziei i bezradności coraz mocniej odzywało się w głowie, ciskając negatywnymi myślami. Odkąd pamiętała, elfy ozdabiały to drzewo.
- Mieszkam w Dolinie. Od długiego czasu nie było w tym drzewie życia, tak je nawet nazywano - martwym drzewem. Ożywiały je elfy - siadały na gałęziach, imitując migotliwe liście. Piękny widok, wzruszający - jakby chciały mu pomóc, przybrać w chwałę i uhonorować jego dawne życie, choć trochę hałasowały. Niektórzy łączą obumarcie drzewa z pojedynkiem Dumbledore'a i Grindelwalda, były na nim nawet inicjały Albusa, ale teraz, pod tą okropną czernią, zupełnie ich nie widać - dodała smutno. - Elfy lubiły słuchać opowieści, a ja lubiłam się nimi dzielić, gdy coś ciekawego zakręciło mi się przy uchu - przyznała łagodnie, usypiając kolejne stworzenie. Niech odejdą we śnie, czy mogła istnieć spokojniejsza śmierć? Miała tylko nadzieję, że siła zarazy nie przebija się przez moc zaklęć, a później... później trzeba będzie je pochować. Upewniwszy się, co do miejsca i stanu stworzeń. Jeśli to choroba, gdyby rozprzestrzeniła się dalej - nawet nie chciała myśleć. Musiała się tym zająć.
- Mam nadzieję, że cokolwiek zraniło drzewo, nie przeniesie się dalej - westchnęła, rozglądając się nadal wśród elfów. Przytłaczający widok dobijał coraz mocniej.
Blado uśmiechnęła się, słysząc imię rozmówczyni - zbiegiem okoliczności, tak właśnie Susanne nazwała swoją sowę. Nie podzieliła się tą ciekawostką, nie chcąc kobiety urazić, różni ludzie podchodzili różnie do różnych spraw, prawda?
- Może tak być, ale obyśmy się myliły - powiedziała, wyobrażając sobie, że zjawisko mogło wysysać wszelkie siły, wolę, radość - jak dementory. Z tym jej się kojarzyło? Właściwie, nie potrafiła przyrównać komety do niczego, ale same odczucia trochę przypominały spotkanie ze potwornymi strażnikami Azkabanu.
- Zabierzmy go do lecznicy. Jest niedaleko, w lesie, może uzdrowiciele będą wiedzieli, jak temu zaradzić, chociaż jestem pewna, że wszyscy są skołowani - powiedziała, delikatnie oplatając palce wokół drugiego ramienia mężczyzny. - Jest z Doliny, kojarzę go - podpowiedziała Rain, zerkając na nią przelotnie.
- No już, idziemy - powiedziała, kierując słowa do mężczyzny i wraz z kobietą ciągnąc go ku sobie. Postawił niemrawy krok, przede wszystkim Lovegood chciała odwrócić go od komety, a później, powoli, zaprowadzić w sprawdzone miejsce. - Będę musiała tu wrócić, gdzieś to zgłosić, nie można tak zostawić tych elfów, nie możemy ryzykować, że wedrze się jakaś plaga - zmartwiła się. Im szybciej ktoś wyspecjalizowany to zobaczy, tym lepiej. Aurorzy? Ministerstwo? Czy to mogła być czarna magia?


how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?



Susanne Lovegood
Susanne Lovegood
Zawód : pracownica rezerwatu znikaczy
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna

I will be your warrior
I will be your lamb


OPCM : 20 +8
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 31 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Martwe drzewo - Page 8 JkJQ6kE
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4789-susanne-echo-lovegood https://www.morsmordre.net/t5182-deszczowa-sowa#113703 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-dolina-godryka-rudera https://www.morsmordre.net/t5129-szuflada-sue#111192 https://www.morsmordre.net/t5133-susanne-echo-lovegood#111350
Re: Martwe drzewo [odnośnik]02.12.23 21:16
Czyli nie tylko ona miała takie wrażenie, nic dziwnego. To faktycznie było coś niezrozumiałego, nowego i ciekawość próbowała zmusić do patrzenia w ten obiekt. Ciekawość i chęć naszego umysłu do zrozumienia, co się właśnie wydarzyło. Co się działo? Miała jednak wrażenie, że ich głowy były zbyt małe, aby sobie poradzić z wyjaśnieniem tego zjawiska.
- Ciekawe czyja to sprawka. Przecież samo z siebie nie powinno się coś takiego zdarzyć, prawda? – zapytała, cicho licząc na to, że dziewczyna jej przytaknie. Że to po prostu kolejny element wojny, która trwała, niby teraz zawieszona. Która ze stron sięgnęła po pomoc z nieba?
Słuchała jej uważnie, gdy mówiła o zwierzętach. Huxley, słysząc jej ton, nawet nie kwestinowała prawdziwości wypowiedzianych przez dziewczynę słów. Miała wrażenie, że faktycznie zajmuje się tymi zwierzętami i teoretycznie powinna wiedzieć co zrobić, ale była to magia, która ją przerosła. I Hux też, przecież i ona nie wiedziała co zrobić. Właściwie nawet nie była pewna, czy dotykanie tych małych elfów było w tym przypadku bezpieczne. Co jeśli to jakaś klątwa?
Dziewczyna była stąd i bardzo szybko opowiedziała historię tego miejsca. Nawet podzieliła się ciekawostkami, np. o walce Dumbledore'a i Grindelwalda. Na wspomnienie o tym, brew Rain delikatnie drgnęła ku górze, natomiast bardzo szybko o tym zapomniała. Nie było to przecież w granicach jej zainteresowań, ani jeden mężczyzna ani drugi nie był obiektem o którym kiedykolwiek myślała z własnej woli. Ich życie i działania były jej tak obojętne jak wczorajszy obiad.
- Lecznica to dobry pomysł – przytaknęła, wpatrując się w nią z zainteresowaniem. – To może znajdzie się ktoś kto go zna i kto go potem po nas przejmie. Mam nadzieję, że w lecznicy sobie z nim poradzą. Eh, czekaj. Pomogę ci.
Podeszła do mężczyzny i z kobietą zaczęła go wręcz ciągnąć, aby zmusić go do tego, aby odwrócił się w kierunku przeciwnym niż świecił ten obiekt na niebie. Była szansa, że gdy tylko się od niej odwróci i przestanie na nią patrzeć, to się ocknie. Okazało się jednak, że obrócenie go było bardzo trudne. Jakby sprzeciwiał się, jakby nie chciał stracić z oczu nieba. Nawet dwóm dziewczynom było ciężko zmusić go do tego, aby się poruszył, a musiały jeszcze przeprowadzić go do lecznicy, która była kawałek dalej. Gdyby wiedziała, że tak się to skończy, to w Dolinie jej stopa by nie stanęła.
Robili krok za krokiem. Powoli kierowali się ku przodowi, ale zdecydowanie wolniej, niż by tego chciały. Mężczyzna ciągle się opierał, ciągle próbował obrócić głowę z powrotem w stronę gwiazdy na niebie i nie specjalnie sprawiał wrażenie, jakby miał się z tego letargu obudzić.
- Myślisz, że to widać tylko stąd? Czy z innych części kraju też? – zapytała. Skoro już razem powolutku kroczyli w stronę lecznicy, to przecież nie będą szły w ciszy. Sue zdawała się być w porządku. – Czy jest tu ktoś, znasz kogoś, komu tę informację przekazać? Chociażby o tym drzewie, bo chyba dla Doliny to teraz najistotniejsze?
Dla niej wsio rybka czy ta czarna plaga się po okolicy rozniesie czy nie. To nie był jej dom, więc też nie miejsce, którym by miała się martwić i przejmować. Z drugiej jednak strony, jeżeli coś takiego pojawiło się tutaj, to może też pojawić się w innych miejscach kraju. Także w jej porcie. Więc w sumie, poniekąd, również dla niej było istotne, aby tę czarną maź jak najszybciej zbadać i zneutralizować.


Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5603-rain-huxley https://www.morsmordre.net/t5628-poczta-rain#131770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-dzielnica-portowa-welland-street-5-12 https://www.morsmordre.net/t5630-skrytka-bankowa-nr-1380#131776 https://www.morsmordre.net/t5629-rain-huxley#131774
Re: Martwe drzewo [odnośnik]02.12.23 22:25
Czy to możliwe, że Rycerze Walpurgii ściągnęli na świat coś tak potwornego? Ich działania były zatrważające, ale czy istniała szansa, że mogli uwiesić pod niebem podejrzane widmo, zasiewające strach, wyciągające najczarniejsze myśli z głębin świadomości? Doskonale wiedziała, jak mocno potrafili krzywdzić, sięgali parszywych praktyk, torturowali, byli bezwzględni, okrutni i zaślepieni, jednak ta dziwna gwiazda nie wyglądała na efekt zaklęcia. Jeśli to oni, musieli planować to miesiącami, ale nadal... jak?
- Chyba nie powinno - stwierdziła niepewnie, natychmiast doszukując się w tym wszystkim związku z okropnymi, cienistymi istotami. One też nie mogły wziąć się znikąd. - Sprawia wrażenie czegoś czarnomagicznego, prawda? Przytłacza, straszy - dodała, marszcząc brwi i krzywiąc się lekko. Rozmasowała skronie w zmęczeniu, na chwilę zatopiła dłonie we włosach. - Chciałabym znać się na takich rzeczach. Rozumiejąc byłoby prościej. Pytanie tylko, czy ktokolwiek to rozumie - mruknęła, spoglądając na Rain.
Nie mogąc zrobić nic więcej dla stworzeń, postarała się odstąpić od nich, ostrożnie manewrując między elfami, kiedy z kłującym sercem dzielnie powstrzymywała łzy. Tyle istnień, tak po prostu, w parę chwil. Mogły jednak pomóc temu człowiekowi i na tym próbowała się skupić.
- Mam nadzieję, że ktoś szybko się nim zajmie i że to tylko jeden przypadek... Tak czy inaczej, rodzina powinna wiedzieć, spróbuję się za nimi rozejrzeć - westchnęła, trochę przytłoczona nagłą ilością spraw do załatwienia. Ledwo tu wróciła, po długiej przerwie, Rudera była... ruderą w opłakanym stanie, dopiero zaczęło się zawieszenie broni, mające przynieść trochę odpoczynku - i proszę, z miejsca nieszczęścia, okropne niespodzianki.
Z trudem prowadziły mężczyznę, co kilka kroków Sue starała się odzywać do niego, próbowała odzyskać z nim kontakt, lecz nadal pochłaniała go ta okropna pustka. Zero reakcji, chodź szedł, ociężale przesuwał nogami.
- Oby to nie działało jak dementorzy - jęknęła, wypowiadając swoje wcześniejsze myśli na głos. Musiało być z tego wyjście, musiało istnieć jakieś remedium na ten stan. Ciągle szukała w głowie zaklęć, ale i ją zaatakowała pustka, żadne rozwiązanie nie wydawało się trafne ani wystarczające.
- Wygląda trochę jak inne ciała niebieskie - przyznała niepewnie, nie musząc nawet zerkać na uwieszoną na niebie kometę. Już odcisnęła się w pamięci. - Myślę, że może być widoczne wszędzie... ale chyba trzeba będzie to sprawdzić. Wolałabym żeby to nieszczęście ograniczyło się do jednego miejsca, oby nie narobiło więcej szkód - znów wzdrygnęła się na samą myśl. Już tutaj było mnóstwo roboty, pewnie trzeba było ściągnąć naukowców. Nie wiedziała nawet, czy podziemne ministerstwo ma ich w swoich szeregach.
- W samej Dolinie... chyba nie, myślę, że będzie trzeba zgłosić to gdzieś dalej - przygryzła wargę, próbując znaleźć jakieś dobre wyjście. - Co za paskudztwo, a przez chwilę miał być spokój - mruknęła, wypuszczając powietrze z płuc, kiedy mężczyzna znów oglądał się na kometę. - Już niedaleko - dodała, do mężczyzny, do Rain, a także do siebie, chcąc mieć choć jedną z naglących spraw z głowy.


how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?



Susanne Lovegood
Susanne Lovegood
Zawód : pracownica rezerwatu znikaczy
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna

I will be your warrior
I will be your lamb


OPCM : 20 +8
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 31 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Martwe drzewo - Page 8 JkJQ6kE
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4789-susanne-echo-lovegood https://www.morsmordre.net/t5182-deszczowa-sowa#113703 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-dolina-godryka-rudera https://www.morsmordre.net/t5129-szuflada-sue#111192 https://www.morsmordre.net/t5133-susanne-echo-lovegood#111350
Re: Martwe drzewo [odnośnik]07.12.23 20:56
Jedynie wzruszyła ramionami. Faktycznie — straszyło, przygnębiało, przytłaczało i Huxley również chciała móc zrozumieć te zjawisko. Zdawała sobie sprawę jednak z tego, że jej umiejętności pojmowania takich rzeczy, magicznych czy nie, była zbyt niska. I nawet nie była pewna, czy są na tym świecie czarodzieje, dla których to, co się aktualnie dzieje, jest w pełni wytłumaczalne. Jeśli jest, to Rain chętnie by taką osobę spotkała i wysłuchała, co ma do powiedzenia.
- Jak dementorzy? – zapytała.
Mimowolnie wzdrygnęła się na wspomnienie o tych stworzeniach. Były straszne, wyciągały z ludzi całą energię, a ponoć ich pocałunek był czymś najgorszym, co mogło człowieka spotkać. Gorszym od śmierci. I chociaż nigdy ich osobiście nie spotkała, to sama legenda, która wokół nich się wytworzyła, była przerażająca.
- Nie, myślę, że nie. Rzucą na niego jakieś zaklęcie ocucające, to się ocknie – dodała, starając się brzmieć pewnie i przekonująco.
Kroczyły sobie powoli w stronę wyznaczoną przez blondynkę. W kierunku lecznicy, gdzie miały uzyskać pomoc. W międzyczasie Huxley zastanawiała się, czy kometa, która pojawiła się na sklepieniu, nie przeszkodzi jej w powrocie do Londynu. Ciężko było jej oprzeć się spojrzeniu w nią, jak miała więc podróżować nocą? Może lepszą opcją będzie pozostanie tutaj na noc oraz powrót do domu w ciągu dnia, kiedy blask komety zostanie przygaszony przez blask świecącego słońca. Albo zostanie zasłonięta przez chmury na niebie. To dobry pomysł. Może w lecznicy się zgodą i pozwolą jej przesiedzieć gdzieś na korytarzu?
- Oby – mruknęła.
Jadąc tutaj, nie spodziewała się takiego obrotu spraw. To miało być zwykłe spotkanie, oferta pracy nie do odrzucenia, a tu się okazało, że skończyła na ciągnięciu kompletnie zamroczonego mężczyznę w stronę lecznicy po dziwnym zjawisku, które zamordowało mnóstwo niewinnych elfów, zamieszkujących pewne stare drzewo. No i ten ponurak, który gdzieś tam przeciął jej drogę. Czy ponurak nie oznaczał śmierci? Tylko czyjej? Osoby, która go zobaczyła, czy w ogóle? Bo jeśli tak ogólnie, to wszystko idealnie się spełniło. Zmarło pełno elfów, niewinnych istot. Jeśli osoby, która zobaczyła ponuraka – to jeszcze wszystko przed Rain.
- To tamten budynek? – zapytała, kiwając głową w stronę obiektu, który zaczynał być widoczny pośród drzew. – Słuchaj, nie wiem, co cię sprowadziło do nas pod te drzewo, ale dobrze, że się pojawiłaś. Psiamać, jeszcze bym skończyła tak jak on, gdybym nie zajęła się rozmową z tobą. Spokój? Nie jestem pewna, czy na tym świecie może być jeszcze jakikolwiek spokój…
Czuć było irytację w jej głosie, a zaraz potem głośne westchnięcie. Szkoda było sobie strzępić języka, przecież od gadania i tak nic się nie zmieni. Walczyli ci ważni, a obrywali ci biedni. Taka kolej rzeczy. Zerknęła na kobietę, kiedy zbliżyły się do lecznicy. Pozwoliła sobie pójść przodem i otworzyła drzwi, aby kobieta mogła wprowadzić mężczyznę do środka. Nawet nie pokusiła się o zapukanie.
- Potrzebujemy pomocy – zwróciła się do ludzi w środku.


Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5603-rain-huxley https://www.morsmordre.net/t5628-poczta-rain#131770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-dzielnica-portowa-welland-street-5-12 https://www.morsmordre.net/t5630-skrytka-bankowa-nr-1380#131776 https://www.morsmordre.net/t5629-rain-huxley#131774
Re: Martwe drzewo [odnośnik]07.12.23 22:48
Przyjęła tę odpowiedź z ulgą, choć musiała przyznać, że nie potrafiła być już niczego pewna. W tej chwili nie pozostawało nic innego niż nadzieja, że mężczyznę uda się doprowadzić do porządku i efekt zjawiska nie pozostawi żadnych trwałych śladów na jego ciele i duszy. Wolała trzymać się tego niż odbiegać w pesymistyczne myśli. Na pewno nie było lepszego kierunku niż uzdrowiciele, nawet jeśli działanie tej magii miało wymykać się ich zrozumieniu, na pewno wpadliby na pomysł, kogo szukać - specjalisty od klątw? Duchów? Nie miała pojęcia. Kiwnęła głową w milczeniu, koncentrując się głównie na doprowadzeniu mężczyzny do celu. Utrudniał im zadanie, lecz nie ustawały w wysiłkach.
- Tak, to tam - potwierdziła, zerknąwszy w stronę znajomego budynku lecznicy, gdy zatrzymały się na moment. - Sprowadziło mnie przeczucie, może bardziej lęk... - przyznała. Miała w życiu szczęście i była tego świadoma, o ile dzisiaj trudno byłoby o szczęściu mówić - jeśli swoim przybyciem mogła komuś pomóc, oszczędzić cierpienia i zawieszenia, sama zdecydowałaby się na tę drogę, akceptując zagrożenie i cieniste omeny. - Dobrze, że chociaż ciebie to ominęło. Nie czujesz się słabiej? - dopytała, choć powinna zrobić to wcześniej - była zbyt zaaferowana elfami i półprzytomnym mężczyzną, a wokół kręciło się tyle lęku... - Masz rację, spokój jest określeniem na wyrost, ale zawieszenie broni mogłoby obyć się bez dodatkowych rewelacji. Zawsze coś się przypałęta - mruknęła, w zmartwieniu przeczesując dłonią włosy. Po krótkiej przerwie mogły ruszyć dalej, tym razem już pod same drzwi, ale ostatnia prosta okazała się wyjątkowo trudna. Mężczyzna zaczął mamrotać coś pod nosem, co tylko dodatkowo pogłębiło zmartwienie jego stanem - słowa były niezrozumiałe, chaotyczne, pełne strachu. Sue starała się mówić do nieznajomego, przeprowadzając go ostrożnie przez próg lecznicy. Wyglądało na to, że nikt poza nimi tu nie zawitał - i oby tak pozostało, oby to był tylko pojedynczy przypadek.
- Nie wiemy, co dokładnie się stało, ale zapatrzył się na to... coś... i nie możemy go dobudzić - zrelacjonowała uzdrowicielowi, poświęcając chwilę na wytłumaczenie całej otoczki.
- Dziękuję, że go ze mną przyprowadziłaś - odezwała się do Rain, gdy mężczyzna został pod opieką profesjonalistów. - Później wrócę podpytać, jak się sprawy mają. Jeśli nie czujesz się na siłach wracać jeszcze do siebie, możesz schronić się u mnie, coś wymyślimy - zaproponowała - z dwóch powodów - zrozumienia i potrzeby towarzystwa. - Co prawda mam w domu niezły bałagan, wróciłam tam po paru miesiącach, ale będzie bezpiecznie. Przedtem chciałabym jeszcze rzucić parę zaklęć wokół drzewa - dodała, tak też czyniąc - w obawie, że ktoś może ucierpieć. Po powrocie do domu natychmiast skreśliła list, z którym posłała sowę do Podziemnego Ministerstwa Magii, mając nadzieję, że ktoś zajmie się sprawą - ona sama zrobiła, co mogła.

| ztx2


how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?



Susanne Lovegood
Susanne Lovegood
Zawód : pracownica rezerwatu znikaczy
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna

I will be your warrior
I will be your lamb


OPCM : 20 +8
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 31 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Martwe drzewo - Page 8 JkJQ6kE
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4789-susanne-echo-lovegood https://www.morsmordre.net/t5182-deszczowa-sowa#113703 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-dolina-godryka-rudera https://www.morsmordre.net/t5129-szuflada-sue#111192 https://www.morsmordre.net/t5133-susanne-echo-lovegood#111350

Strona 8 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8

Martwe drzewo
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach