Wydarzenia


Ekipa forum
Wistmans Wood
AutorWiadomość
Wistmans Wood [odnośnik]16.07.19 21:20
First topic message reminder :

Wistmans Wood

Ten niesamowity las znajduje się w dolinie rzeki Dart, rozpościerając się na terenach hrabstwa Kornwalii. Nietypowy porost roślin i drzew jedni nazywają zjawiskiem naturalnym, inny zaś dopatrują się w nim anomalii, stworzonej przy pomocy magii. W pobliskich wioskach z matki na córki powtarzana jest legenda, że niegdyś las był labiryntem z którego wyjść mógł jedynie ktoś wierny. Przed laty kobiety zostawiały swych mężów w środku lasu i zabierały lniany sznurek, którym oznaczały drogę. Tylko ci, którzy dochowali wierności odnajdywali drogę do domu. Pozostali wiązani byli z magią lasu, już na wieczność mając błąkać się między drzewami, próbując odnaleźć drogę do domu. 14 maja ludzie z pobliskiej wioski organizują niewielki festyn na upamiętnienie i potrzymanie życia legendy.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wistmans Wood - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Wistmans Wood [odnośnik]25.08.22 1:58
Gorzkim rozbawieniem rozprysła się po jego umyśle świadomość groteskowości (w porównaniu z tym, co kiedyś ich łączyło) zaistniałej sytuacji. Nie powiedziałby jednak, że mierzący w swoją stronę przyjaciele, niegdyś prawie pewni tego, że mogą określić się mianem brata, to widok, który w czasie wojny zaskakuje. Zaskakiwał jedynie tych, z którymi mugolskie zmagania obeszły się łagodnie, których wojenna rzeczywistość nie przeszyła na wskroś. W oczach Michaela widział to, co widywał w oczach żołnierzy. Co codziennie rano oglądał we własnym odbiciu, w spojrzeniu stalowych oczu, które czasem zdawały się nie należeć do niego.
- To nadal poszukiwany auror zaczepia polującego myśliwego - rzucił i chociaż zachrypnięty głos pozostawał niezmiennie poważny, to kącik ust drgnął delikatnie ku górze, chcąc uformować coś na kształt i podobieństwo uśmiechu. Nikły cień wspomnień ich przeszłych przepychanek, rzucił się na słowa Alfreda. Chociaż wojna odebrała mu niemalże wszystko (czasem miał wrażenie, że serce i dusza wykrwawiły się na polach bitew zapomnianych już dawno przez generałów siedzących w namiotach) to lojalność niezmiennie płynęła w jego żyłach. Jakby to ona wciąż nakazywała mu stawiać kolejne kroki. Prawa, lewa, prawa, lewa. I tak nieustannie. Jak długo jeszcze miał maszerować?
Ponownie, jakby wykute w lichej podróbce marmuru chropowate usta uniosły się nieznacznie, słysząc żart Tonksa. Czy to właśnie tak wyglądają prawdziwe spotkania po latach? Mimo rozłąki, mimo łez wylanych, przelanej krwi i bezsennych nocy, które swoje piętno odbiło na twarzy każdego z nich, nadal umieli rozumieć się właśnie w ten sposób? Jak wtedy, gdy z głowami pełnymi marzeń lwia czerwień i borsucze złoto splatały się w jedność? - Być może - rzucił jedynie enigmatycznie, ni to poważnie - jakby faktycznie rozważał zmianę starych nawyków - ni z rozbawieniem. Po prostu. Akceptował stan rzeczy takim, jakim był. Może nawet gdzieś podskórnie - gdzieś tam głęboko, że nawet nie przyznałby się do tego przed samym sobą - liczył na to, że kiedyś nie zdąży.
Rozmowa mogła potoczyć się w różnym kierunku, jednakże urwała się równie niespodziewanie jak się rozpoczęła, przez hałas dobiegający z leśnej gęstwiny. W takich momentach miał wrażenie, jakby ktoś za sprawą mugolskiego przełącznika bądź zaklęcia, wyłączał pewne funkcje w jego głowie. Nim myśl zdołała zbrukać jego świadomość, mięśnie same ściągnęły go do parteru. Stężał, mięśnie zacisnęły się, zmuszając go do pozostania w ukryciu. To nie jego wojna, prawda? On już swoją wygrał. Miał tylko wrócić do domu.
Biuro Aurorów, poddajcie się!
Krzyk pulsował mu w skroniach. Rozszerzone źrenice kierują się w stronę aryjskiego oficera znajomego aurora. Nienienienie, tylko nie to, nie teraz; strzępki świadomości, racjonalności podpowiadały trzeźwość, jednakże poszarpane obrazy wyciągnięte wspomnień paraliżowały mięśnie.
W tym momencie dwie myśli z impetem rozbiły się o ciało Alfiego.
Patrzył na człowieka, który w jednej chwili mógłby zostać uznany za czystego (błękitne oczy, blada cera zgrywająca się niemalże z kresową skałą oraz blond włosy, schludnie przystrzyżone) i brudnego(zrodzony z krwi zmieszanej z niemagicznym błotem, anomalia wśród mugolskiego bydła), a wszystko zależało do drugiej osoby stojącej po drugiej stronie z różdżką (bronią) wycelowaną w twoją pierś.
Drugą było widmo przeszłości. Uderzające podobieństwo sprawiało, że on sam chciał się poddać. Uczucie zagrożenia skierowane w nieodpowiednim kierunku zaciskało palce na płucach.
Biuro Aurorów, Hande hoch! Poddajcie się!
W jednej sekundzie wyraz jego spojrzenia zgrał się ze stalową barwą. Tym razem nieco obcy w tej sytuacji ciężar różdżki spoczął w jego dłoni. Spojrzał przede wszystkim na zdezorientowanego, zapewne przypadkowego, mężczyznę, który padł ofiarą dwóch oficerów. A może zwyczajnych przebierańców? Przecież Półwysep miał być bezpieczny, znajdować się poza szponami skorumpowanego Ministerstwa i jego marionetkowej służby mundurowej. To właśnie ten impuls - człowieka na kolanach - w parze z decyzją Tonksa sprawiły, że przeczołgał się sprawnie z wśród zarośli z drugiej strony, planując odciąć możliwość ucieczki.
Na brodę Merlina, niech cię szlag trafi, Tonks. Ta myśl, nie tak znowu obca, zrodziła się wraz z wejściem w zasięg wzroku pozostałej trójki mężczyzn.
- Nie radzę - ciężki głos opadł wraz z tymi dwoma słowami na leśną ściółkę, a różdżka pewnie wymierzona była w pierś przebierańców. A właściwie jednego z nich. Celując w niego różdżką, zbliżał się w stronę ofiary. Gdyby mugol był uważny, zorientował się, że świat niemagiczny nie jest Alfredowi obcy - praktyczne elementy mugolskiej garderoby znajdowały zastosowanie w codzienności Freda. Poza tym - wmawiając sobie, że to kwestia bezpieczeństwa - karabin nadal chował się na plecach Summersa. - Wstawaj, nic ci nie grozi - chociaż sam głos Alfiego był szorstki, jego ton oferował spokój, pobrzmiewał obietnicą, której nie miał w zwyczaju łamać. Nie miał zamiaru angażować się w wymianę zaklęć; chciał tylko wyprowadzić tego biednego człowieka poza zasięg rzekomych funkcjonariuszy.
Alfie Summers
Alfie Summers
Zawód : pracownik drukarni
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
milczę jednaki w burzach - w znieruchomieniu - ruch.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11093-alfred-summers#341784 https://www.morsmordre.net/t11426-korespondencja-alfiego https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f428-somerset-dolina-godryka-zapiecek https://www.morsmordre.net/t11140-alfred-summers#342750
Re: Wistmans Wood [odnośnik]25.08.22 20:12
-Polujesz teraz na aurorów? - odparował, również próbując zmusić usta do uśmiechu. Mieć ostatnie słowo w ich przekomarzankach, jak zawsze, jakby nic się nie stało. Ale tym razem uśmiech nie sięgał oczu - te pozostały zimne, czujne, a w umysł Michaela wkradły się paranoiczne wątpliwości.
Co, jeśli to nie żart? Czy mugolakowi zapłaciliby za poszukiwanego aurora, nawet jeśli nie jestem już poszukiwany? Czy zdołałby ukryć swoje nazwisko, czy miałby interes mnie wydać, czy... - złowieszcze podejrzenia kłębiły się pod czaszką, a choć rozsądek podpowiadał, że ani nie miały sensu ani dawny Alfie nigdy by mu tego nie zrobił (naprawdę, nigdy? Dawni Michael i Alfie nigdy nie straciliby kontaktu na tyle lat, a jednak to zrobili), to serce i tak biło zbyt szybko.
"Być może" zmusiłoby go do wzniesienia oczu do góry, może zdołałby się uśmiechnąć z prawdziwym rozbawieniem, może wszystko byłoby dobrze. Może. Tyle, że spotkanie po latach zostało przerwane zanim zdążyli rozluźnić mięśnie i opuścić bronie. Odegnali przemoc tylko na chwilę - znów zagościła na polanie, w tupocie stóp, łopocie płaszczy i jękach skopanego mugola.
Nie biliby go, gdyby lepiej znali czarną magię - wtedy zrobiliby mu c o ś i n n e g o. I nie zostawiliby go, gdyby naprawdę pracowali dla Ministerstwa. - kalkulował Mike, widząc jak napastnicy zostawiają ofiarę w spokoju, widząc ich domowe godła i młodzieńcze twarze, dość eleganckie stroje kontrastujące z mugolską modą. Kim byli? Zachłannymi na pieniądze chłystkami, którzy zwęszyli dobry interes w zastraszaniu ofiar?
Kimkolwiek by nie byli, nie obchodziło go to, jeszcze nie. Procedury były jasne. Najpierw areszt, potem przesłuchanie. A jeśli dojdzie do walki, jeśli dojdzie do zagrożenia zdrowia i życia postronnych ofiar - wszystko było dozwolone. Mięśnie spięły się z gniewu na myśl o tym, że właśnie kopali w brzuch mugola w Kornwalii, że zapuścili się w te bezpieczne ziemie. Niedaleko stąd mieszkał ojciec Michaela - co, gdyby dopadli jego?
Palce zacisnęły się na różdżce tak mocno, że aż pobielały - a zaaferowany planowaniem taktyki Tonks nie zauważył nawet, jak pobladła twarz Alfiego. Dopiero gdy spojrzał na Summersa nagląco, zauważył nieobecną pustkę spojrzenia - ale pod naciskiem wzroku aurora w dziwnie rozszerzonych źrenicach Summersa pojawiła się iskra przytomności. To Michaelowi wystarczyło, musiało, nie mieli czasu.
Może i napastnicy chcieli uciec, ale był aurorem, był mugolakiem, był synem mugola mieszkającego w Kornwalii, był przyjacielem Macmillana. Nie pozwoli im - nie ma mowy. I to ta myśl stała się chwilowo ważniejsza nawet od losu pobitego mugola. Ostatnio gniew przychodził Michaelowi łatwiej niż empatia, ale nie rozpraszał go, nie w akcji. Petryficus wymierzony w pierwszego z napastników był silny i celny - młodzieniec leżał już w trawie i Tonks wiedział, że włożył w zaklęcie tyle mocy, że prędko się nie wybudzi.
Ku jego uldze, Alfie stanął obok niego - bo choć Tonks poradziłby sobie z trójką młodych przeciwników, to nie chciał przeciągać niepotrzebnie walki, chciał żeby naprawdę się poddali. Nie spuszczał z przeciwników wzroku, poczuł zapach i obecność Summersa obok siebie, usłyszał chrapliwy głos, nie radzę. Wzniósł znów różdżkę, widząc, że nieco oszołomieni młodzieńcy wcale nie wznieśli jeszcze rąk do góry.
-Rzućcie broń! Petryficus Totalus. - warknął, celując w drugiego z napastników i podświadomie licząc, że Alfie zaatakuje trzeciego.
Tak się jednak nie stało. Młodzieńcy zaatakowali, posyłając w stronę mężczyzn niecelne wiązki zaklęć, a Alfie nie atakował. Tonks stłumił ukłucie rozczarowania dopiero, gdy usłyszał jak Summers zwraca się do powalonego mężczyzny.
No tak.
Instynktownie postąpił o krok do przodu, chcąc zasłonić własnym ciałem Summersa i mugola, kupić im czas.
-Petryficus Totalus. - nie zwlekał, przystępując do trzeciego ataku, promień mknął w stronę ostatniego z napastników, podczas gdy drugi wzniósł różdżkę do obrony. Chyba zrozumiał, że to nie żarty i wyczarował skuteczną, odbijającą Petryficusa tarczę, podczas gdy jego kompan zdążył krzyknąć -Plumosa! i posłać jeszcze w Tonksa czarnomagiczny urok.
Wiązki zaklęć znów skrzyżowały się w powietrzu, Alfie i mugol mogli dostrzec pędzące przed Tonksem błyski. W aurora mknął odbity Petryficus, w jednego z napastników kolejny Petryficus.
Równocześnie przywołali tarcze. Młodzieniec obronił się skutecznie, choć nie na tyle potężną tarczą, by odbić skutecznie .Za to ta, którą wzniósł przed sobą Tonks (by osłonić się przed Plumosą i odbitym Petryficusem) okazała się potężniejsza niż większość tarcz, które wyczarował w ciągu swojej długiej kariery. Gniew i poczucie odpowiedzialności za dawnego przyjaciela i mieszkańców Kornwalii dodawały determinacji - musiał się ochronić, musiał spacyfikować napastników jak najszybciej, upewnić się, że już nigdy nie zastraszą nikogo na tych ziemiach i dowiedzieć, dlaczego to robili. Gorąca adrenalina krążyła w jego żyłach, różdżka też rozgrzała się mocniej niż zwykle.

Alfie chwilę ogarnia mugola, więc pozwoliłam sobie na kilka tur prędkiego pojedynku:
1 - Michael atakuje, npc atakują
2 - npc2 się broni i odbija Petryficusa, npc3 atakuje połowicznie udaną Plumosą, Michael atakuje
3 - npc3 się broni (moc 95), Michael się broni (krytyczny sukces!)

statystki npc
npc 1 - spetryfikowany, potrzebuje krytycznego sukcesu do wybudzenia
npc 2 - OPCM 10, U 5, CM 5
npc 3 - OPCM 5, U 10, CM 5






Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Wistmans Wood - Page 5 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Wistmans Wood [odnośnik]30.08.22 22:48
Wojna powoli wkradała się we wszystkie zakątki wysp brytyjskich - nie pozwalała o sobie zapomnieć zarówno przez wzgląd na wieści, które docierały z najbardziej dotkniętych nieszczęściami hrabstw, ale również i natura zdawała się o sobie przypominać na każdym kroku. Ciężka zima utrudniała dostęp do pożywienia jeszcze kilka miesięcy temu - a niedawno w niektóre rejony Anglii uderzyły silne huragany. Trudno było określić czy mężczyźni przebrani za magiczną policję nie posiadali kręgosłupa moralnego i szukali własnych korzyści wyłącznie przez względy wojny, czy jednak zawsze ta cząstka zgnilizny i bezprawia w nich tkwiła. Nie było jednak czasu na ocenianie ich zachowań i dysputy w tym względzie - nawet kiedy zaklęcie doświadczonego aurora nie tylko odbiło lecące w niego zaklęcia, ale i drobiny białej magii rozproszyły się po otoczeniu.
Obronne zaklęcie nie działało wyłącznie na ciało - choć wszyscy obecni poczuli nieco niższą temperaturę. Nie był to mróz zimy, nie był to chłód zagrażający waszemu życiu - był to chłód, który koił skołatane myśli i serca; który pomagał dać chwilę wytchnienia przed brutalną rzeczywistością. Czuliście jak wasze ciała uspokajają się, powoli pozwalając również i na uspokojenie myśli, a co za tym idzie - większą klarowność w podejmowaniu działań.
Tarcza jednak nie zniknęła zupełnie, kiedy spełniła swoje zadanie. Drobiny magii wciąż podążały za Michaelem, a każda kolejna rzucona protega, miała ją jedynie wzmacniać.

Interwencja w związku z wyrzuceniem krytycznego sukcesu przez Michaela.

Do końca wątku każde zaklęcie protego I poziomu rzucone przez Michaela odnosi sukces jeśli na kości nie wypadnie krytyczna porażka. Efekt zniknie wcześniej po odbiciu zaklęcia o mocy większej niż 120 oczek.

Mistrz Gry nie kontynuuje wątku.
Thomas Doe


[bylobrzydkobedzieladnie]
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wistmans Wood - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wistmans Wood [odnośnik]01.09.22 15:41
- Jesteście zbyt żylaści - chociaż wypowiedź miała być jedynie żartem, wypowiedzianym w sposób poważny (śmiech zaglądał już coraz rzadziej nawet w ton głosu Summersa), to chciał aby to zapewnienie wybrzmiało. Nie jestem ci wrogiem. Pytaniem bez odpowiedzi pozostawało to, kim miał być teraz dla niego Tonks? Czy jak dotąd niezłomny kręgosłup moralny ugiął się pod ciężarem wojennych doświadczeń? Nie zdziwiłby się - chociaż utożsamiał przyjaciela dawnych lat z człowiekiem o ponadprzeciętnej sile w każdym wymiarze tego słowa, to mało co już umiało go zadziwić. Patrzył, jak mężowie stanu zapadają się pod wpływem decyzji, gdzie każda z opcji wydawała się tak samo zła.
Nie chował urazy - Michael nie był jedynym, który za obopólnym przyzwoleniem wycofał się z życia Alfiego. Ludzie, którzy pamiętali go z czasów przedwojennych nie umieli już z nim rozmawiać, a Alfie nie był pewien czy potrafił rozmawiać z nimi. Dużo łatwiej było sprzedać na nowo tę wybrakowaną wersję siebie - gdzie ludzie pozbawieni byli porównania w postaci wspomnień uśmiechniętego Puchona, snującego się niby cień za plecami Tonksa. I to spojrzenie, ten wyraz tak parszywy i tak dobrze znany, a teraz widoczny w spojrzeniu Michaela wcale nie przynosił ulgi. Nie sprawiał, że widział szansę na ponowne porozumienie, związanie się linią zrozumienia. Zamiast tego dostrzegł kolejne istnienie zszargane przez wojnę.
Gniew - jego smak - był mu dobrze znany. I jego właśnie się obawiał, tego uczucia, którego błysk w oczach był zaledwie wspomnieniem. Jeszcze (ale jak długo?) nie chciał gołymi rękoma pozbawić ich oddechu, jeszcze nie brodził palcami w szkarłacie ich krwi. Jeszcze. Ale jak długo?
Nigdy nie atakował - mimo upływu lat to pozostawało niezmienne. A raczej nigdy nie atakował pierwszy, jeżeli w zasięgu wzroku znajdował się ktoś, kto potrzebował pomocy. Uzupełniający się duet; ten, który zaopiekuje się ofiarą oraz ten, którą ją obroni. Przemknął gdzieś poza ich plecami, korzystając z zamieszania jakie wywiązało się między pojedynkującymi się czarodziejami. Pomógł przestraszonemu mugolowi wstać z kolan. Otrzepał go prędko, zerkając co chwilę przez swoje ramię w stronę Michaela oraz młodych napastników. - Jesteś poważnie ranny? Możesz chodzić? - nie słysząc wyraźnego sprzeciwu, kontynuował. - Odwróć się plecami do nas i postaw osiemdziesiąt kroków. Kiedy hałas ucichnie i zgubisz nas z oczu skręć w swoje prawo i idź tak długo, aż natrafisz na ścieżkę. Idź ścieżką cały czas prosto w końcu dojdziesz do najbliższej osady, rozumiesz? - chociaż instynkt kazał mu zaopiekować się mężczyzną to w jego głosie i zdecydowanych ruchach nie było nadmiernej czułości i niczym nie zmąconego ciepła. Szorstka żołnierska dyscyplina wkradła się w dokładnie sprecyzowane instrukcje. Tylko ona trzymała na wodzy budzący się w piersi gniew, który niczym bestia zaczynał coraz głośniej ujadać, próbując zerwać się ze smyczy. - Rozumiesz? - ponaglił go gorączkowo, a zdezorientowany mugol pokiwał twierdząco głową. - No, to ruszajcie - zwrócił się, klepiąc go po ramieniu, a mężczyzna biegiem rzucił się w leśną gęstwinę, jakby faktycznie jak najszybciej chciał zniknąć z pola widzenia zarówno aurorów jak i rzekomych przedstawicieli magicznej policji. A Alfie bardzo liczył na element zaskoczenia. Tym bardziej teraz, kiedy stalowe spojrzenie znowu osiadło na sylwetkach młokosów, a bestia zamknięta w klatce piersiowej ujadała jeszcze głośniej. Znowu tracił trochę kontakt z rzeczywistością (te szaty są podobne do nazistowskich mundurów, prawda?) wyciągnął różdżkę przed siebie. -Expelliarmus - inkantacja wydarła się spomiędzy warg Alfiego, a każda jej sylaba okraszona była złością. Bowiem to, co zobaczył, ten strach w oczach mugola, obraz buta zatapiającego się w jego ciele i ciała zwijającego się w konwulsjach - to wszystko coraz mocniej wsiąkało w jego świadomość, plątało się z obrazami z przeszłości, katalogując się obok tysięcy podobnych scenariuszy. Sam poczuł fantomowy ból w okolicach brzucha oraz szpic oficerskiego buta, drażniącego organy wewnętrzne.
Alfie Summers
Alfie Summers
Zawód : pracownik drukarni
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
milczę jednaki w burzach - w znieruchomieniu - ruch.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11093-alfred-summers#341784 https://www.morsmordre.net/t11426-korespondencja-alfiego https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f428-somerset-dolina-godryka-zapiecek https://www.morsmordre.net/t11140-alfred-summers#342750
Re: Wistmans Wood [odnośnik]07.09.22 22:42
Może żart był trochę zbyt suchy, może ton Alfiego był trochę zbyt poważny, ale dawny Michael zrozumiałby go w lot i w zależności od humoru albo wybuchnął gromkim śmiechem albo wzniósł oczy do nieba.
Dzisiaj Tonks tylko zamrugał, powoli - a przez jego wzrok przemknął jakiś dziwny lęk, mina stała się odrobinę nieobecna. S a m z a c z ą ł tym niefortunnym żartem o polowaniu, ale riposta - sugerująca żylastość ludzkiego mięsa, całkowicie niewinna - padła w złym czasie, w złym miejscu. W tym cholernym lesie, w którym Tonks po raz pierwszy w życiu przemienił się pod wpływem emocji i po raz pierwszy poznał (i co gorsza pamiętał, jak przez mgłę, ale zawsze) smak ludzkiego mięsa.
Ochrzaknął nerwowo, jakby zrobiło mu się niedobrze. Po dziwnej pauzie dotarło do niego, że Alfie nie mógł wiedzieć ani mieć na myśli niczego takiego, ale gorycz w gardle pozostała.
-Mhmmm. - wydusił z siebie, by wydusić cokolwiek, a umykający gdzieś wzrok i zdławiony ton były k o l e j n y m już sygnałem dla Alfiego, że coś nietaknietaknietak.
A potem pochłonęła ich walka.
Jak przez mgłę docierały do niego słowa Summersa do poszkodowanego mężczyzny, choć rejestrował, że Alfie się nim zajmuje, choć z typowo aurorskim zmysłem strategicznym (strategicznym, nie empatycznym) cały czas kalkulował jak podzielić zadania. On był wprawiony w pojedynkach, on ściagnie uwagę rzezimieszków na siebie - dając Summersowi szansę na pomoc, jak w Hogwarcie.
Tyle, że w Hogwarcie myślałby więcej o skopanym mężczyźnie, a mniej o gniewie, jaki czuł na widok tych przebierańców. Tyle, że będąc w Hogwarcie widziałby w nich nastolatków - którymi wciąż byli - a nie przestępców. Czarnoksiężników - jeden użył w końcu plugawej inkantacji, która teraz w niego mknęła.
Protego zadziało i n a c z e j, lepiej niż zwykle - Tonks od razu poczuł, że tarcza będzie dostatecznie mocna, by odbić wszystkie ataki i że zdaje się silniejsza niż zwykle. Poczuł też coś jeszcze - dziwne ciepło, otuchę podobną do tej, którą czuł w obecności patronusów. Wziął głębszy wdech - ale gniew nie znikał. Nie był nigdy na tyle silny, by uniemożliwiać mu podejmowanie decyzji, po prostu był z nim, stale.
-Petryficus Totalus. - skierował różdżkę na kolejnego z młodzieńców. Pamiętał, jakiej ilości białej magii użył do przywołania tarczy, wciąż czuł tą energię - użył jej do skumulowania mocy potrzebnej do wyjątkowo silnego Petryficusa. Takiego, którego chłopak nie miał szans uniknąć bez pomocy Protego Horribilis, tarczy trudnej, ponad własne możliwości. Napastnik chyba to widział, bo zamiast do obrony przeszedł do niepewnego ataku, ale rzucił Commotio niecelnie. Chwilę później padł zesztywniały w trawę, obok jednego z kompanów.
Trzeci młodzieniec nie obronił się na czas przez odbitą Plumosą - zaklęcie ugodziło go w pierś, a on zaczął kaszleć.
Czarnym dymem.
Tonks widział to zaklęcie podczas pojedynków. Czarna magia. Wpatrywał się w chłopaka lodowato, bez litości - a on chyba to widział, widział też atak Alfiego. Expelliarmus śmignęło o włos od chłopaka, a on puścił różdżkę.
Choć zaklęcie go minęło, tego wszystkiego było za wiele. Dwaj kompani spetryfikowani w trawie, dwaj mężczyźni o groźnych, stalowych oczach i krztuszenie się własnym zaklęciem.
-P...proszę, nie r..róbcie mi krzywdy! To były tylko takie ż...żarty... i... nn..no dobrze, d..drobne kradzieże, ale...n..nie chcieliśmy nikogo krzywdzić! - podniósł ręce do góry.
-Uklęknij. Ręce za głowę. Potem porozmawiamy. - Michael brzmiał szorstko, surowo, jak oficer Summersa, a ten chłopak byłtakimłody.
Mógłby z niego zdjąć tą Plumosę, jednym Finite.
Mógłby, ale nie chciał.
-Pomożesz mi ich skuć? - zwrócił się do Alfiego, łagodniej.
Trochę przepraszająco.
Nie tak wyobrażał sobie ich spotkanie po latach - ale takie było teraz życie.

rzuty



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Wistmans Wood - Page 5 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Wistmans Wood [odnośnik]10.09.22 2:47
Gdyby wiedział, zapewne nabrałby wody w usta. No właśnie, słowo gdyby zdawało się tu mieć kluczowe znaczenie. Lata rozłąki sprawiły, że nie wiedział, co stało się z Michaelem, jak bardzo zmienił się od czasu, kiedy widzieli się od razu. Gdybanie pozostawiał więc znudzonym rzeczywistością, mający ten przywilej. On nie chciał rozdrapywać ran, próbować podążać innymi ścieżkami, które ostatecznie miałyby go zabrać donikąd. Nie chciał myśleć co by było gdyby nie stracili z Tonksem kontaktu, wtedy, po wojnie. Bo czas jaki by poświęcił na podobne dywagacje ostatecznie nie zakrzywiłby już rzeczywistości, nie zawróciłby nurtu historii. Widocznie tak miało być. Widocznie mieli spotkać się tu dziś, w najmniej oczekiwanych okolicznościach, kiedy dawne zaufanie przykrył kusz wojennego chaosu.
To dosyć zaskakujące, jak trwałe są pewne ludzkie schematy. Bo niezależnie od bestialstwa w więcej niż jednym tego słowa znaczeniu doznali, niezależnie co nimi kierowało, nadal te pierwsze odruchy pozostawały niezmienne. Niezależnie czy z tchórzostwa przed otwartym pojedynkiem, czy z altruizmu, Alfie pomógł pozbierać się mężczyźnie. I nieważne, czy Michaelem kierowała brawurowa chęć obrony uciśnionych, czy gniew wobec uciskających. Ostatecznie role podzieliły się same. I ostatecznie zadanie zostało wykonane. A przecież tylko to liczyło się na wojnie - rezultat, nie zważając na środki, jakimi się go osiąga.
Wraz z pojawieniem się tarczy poczuł, jakby na jego zaognione gniewem i podrażnione strachem rany, ktoś położył kojący opatrunek ze spokoju. Napięcie nie zniknęło całkowicie, ale nieco zelżało, nieco oddając Alfiemu kontrole nad własnym ciałem, sprawiając, że obraz stał się wyraźniejszy, a umysł jakby wrócił do świadomej pracy, wyłączając funkcję automatycznego działania.
Zaklęcia świstały w powietrzu sprawnie.
I w pewnym momencie, nieco otrzeźwiały umysł Alfiego rejestrował co się stało; dwóch leżących i sparaliżowanych czarodziejów. Młodych mężczyzn, może nawet chłopców, których oczy lśniły się przerażeniem. Przełknął ślinę. Tak młodzi. Skąd w nich tyle złości?
Najdłużej przyglądał się czarodziejowi, który krztusił się własną klątwą. Patrzył na poczerwieniałą twarz, nabiegające łzami oczy i jakoś nie umiał wykrzesać w sobie współczucia. Może to delikatnie, próbowało go szarpać za materiał płaszcza, ale Alfie znowu widział w nich młodych, niemieckich żołnierzy. Klęczących i bełkoczących coś pod nosem, najpewniej błaganie o litość. I chociaż ukłucie empatii wbijało szpilkę w serce (przynajmniej na początku wojny), to zaraz - jakby na usprawiedliwienie późniejszych decyzji - z kartoteki wspomnień same wysuwały się zdjęcia zbrodni wojennych, zburzonych budynków w Londynie, obrazy podsuwane przez pobudzoną wyobraźnię.
Wrzucony w wir wspomnień, w korowód bliźniaczych obrazów, z trudem powstrzymał ciało przed spięciem w wyćwiczoną już pozycję baczność, stukając pięta o piętę. Zamiast tego wyprostował się jedynie. - Aye - rzucił jedynie krótko, jakby na potwierdzenie przyjęcia rozkazu prośby i podszedł do dwóch czarodziejów. Odebrał im broń różdżki i wycelował końcówką swojej - Esposas - zaklęcie pomknęło w stronę jednego z czarodziejów. - Esposas - po raz kolejny ta sama inkantacja spętała drugiego z nich. Schował różdżkę do kieszeni i dźwignął jednego z napastników z pozycji leżącej. Szczupłe ramiona z zaskakującą siłą poderwały młokosa do góry. Oparł go plecami o pień najbliższego drzewa. Podobnie zrobił z drugim, a to wszystko w ciszy i z żołnierską wręcz sumiennością. Nie oceniał, nie wysyłał ponaglających spojrzeń, nawet sam nie unosił różdżki, aby podjąć próbę rzucenia zaklęcia Finite.
Znowu zadziałała pamięć, dobrze znane ruchy, których nie chciał powtarzać.
Bo ukradkiem wkradała się ta niepokojąca myśl, że gdyby na szali ważyło się życie jego i Mike'a, a tych młodych chłopców, to nie miał do końca pewności czy nie pociągnąłby za spust.
- Co z nimi? - mruknął, spoglądając w stronę Tonksa. Czekał na dalszy rozkaz, nie przyznając się przed samym sobą, że źle czuje się w starym przebraniu, że żołądek znowu ściskał się nieprzyjemnie w napięciu na coś. I znowu by zapalił.
Alfie Summers
Alfie Summers
Zawód : pracownik drukarni
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
milczę jednaki w burzach - w znieruchomieniu - ruch.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11093-alfred-summers#341784 https://www.morsmordre.net/t11426-korespondencja-alfiego https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f428-somerset-dolina-godryka-zapiecek https://www.morsmordre.net/t11140-alfred-summers#342750
Re: Wistmans Wood [odnośnik]14.09.22 20:34
Czuł się tak samo, jak Alfie.
Kiedyś nawet nie wyobrażał sobie takiego stanu. Jeszcze w szkole zawsze czuł gorący gniew i równie gorące emocje, całą gamę, włączając w to współczucie i chęć życia. Empatię zatracił najpierw, gdy na kursie powiedzieli mu, ze czarnoksiężnicy nie zasługują na litość, że uczucia utrudniają pracę. Ale nadal kochał życie - do czasu ugryzienia, pomimo pracy, dzięki pracy, duszne bary, szerokie uśmiechy, reakcje kobiet na rzucane nonszalancko jestem aurorem. To chęć życia podzieliła ich trzynaście (!) lat temu, w londyńskim barze, gdy Mike nie rozumiał jak to jest ją zatracić, nie był w stanie pojąć apatii przyjaciela. Jak mógł się nie cieszyć po zakończeniu wojny, jak można popaść w takie odrętwienie?
Teraz już się nie dziwił. Pogodził się z tym, że sam zginie na tej wojnie i chęć walki napędzała jego wolę przetrwania, nie da i m się zbyt prędko, choćby z czystej przekory. Nie był pewien, jak zareagowałby na k o n i e c, ani czy w ogóle będzie jakiś koniec, czy przemoc to może cykliczna, napędzająca się ciągle maszyna, najpierw na europejskich ziemiach, potem wśród czarnoksiężników i popleczników Grindelwalda, teraz w apokaliptycznej Anglii. Nie wiedział, czy odnalazłby się wśród wiwatów, choć po ogłoszeniu zdobycia Berlina imprezował trochę z radosnymi mugolami. Chyba myślałby raczej o tych, którym nie zdążył pomóc w ciągu ostatnich miesięcy i nie zdąży w ciągu kolejnych lat. O tym, że jakaś część jego duszy została z nimi pod ziemią - a jakaś wciąż będzie ścigać ich oprawców.
Tak jak teraz, gdy pobity (i wciąż żywy, Merlinie dzięki) mugol uciekł w las dzięki pomocy Alfiego, a przed Tonksem stał przerażony, krztuszący się czarną magią nastolatek. Oczy Tonksa były zimne, różdżka uniesiona - Michael powołał się już na swój autorytet aurora, a potem go udowodnił, szybko skuwając dwóch kolegów tego chłopaka. Młodzieniec zadrżał mimowolnie, oczy nabiegły mu łzami - bólu od własnego zaklęcia i strachu, strachu, który nie robił na Summersie i Tonksie żadnego wrażenia.
To miała być łatwa fucha - myślał aresztowany chłopak, trójka młodych i zdrowych czarodziejów napadających samotnych mugoli, trochę rozrywki, trochę grosza lub łupów. Nie spodziewali się, że trafią na stróża prawa, co dopiero na aurora.
Upuścił różdżkę i klęknął, pod naporem spojrzenia. A potem krzyknął zdławionym głosem, gdy Mike nie czekał ani sekundy i rzucił szybkie -Esposas gdy tylko różdżka uderzyła o trawę. Kajdany zacisnęły się na dłoniach i kostkach chłopaka, ledwo zachował równowagę. W tym czasie Alfie skuł jego przyjaciół, zawlókł ich pod drzewo. Spytał, co z nimi będzie - a pytanie otrzeźwiło nastolatka błyskawicznie.
-P..poddałem...kh... się! - sapnął nieco oskarżycielsko, z paniką szukając kontaktu wzrokowego z aurorem. Szybko uciekł wzrokiem, spojrzenie Michaela nie wróżyło nic dobrego. -N...nikogo t...trwale nie skrzywdziliśmy, chcieliśmy t..tylko dorobić...
-To osądzi sąd wojskowy. - zwykle Mike czuł pewną niecierpliwość, gdy wypowiadał te słowa na fali adrenaliny i gniewu, naprzeciwko prawdziwych morderców, zamiast sprawnego Lamino. Teraz jednak dały mu niespodziewaną satysfakcję - a na twarzy nastolatka odbił się szczery lęk.
-J...jak to? P...pan jest aurorem, a ... M..my... nie jesteśmy... czarnoksiężnikami! - wykaszlał desperacko.
-Brzmiałbyś bardziej przekonująco, gdybyś nie dławił się własnym czarnomagicznym zaklęciem, czarnoksiężniku. - w głosie Mike'a zabrzmiał pewien przekąs, gdy schylał się po różdżkę chłopaka.
-Będziesz świadkiem? - zwrócił się do Alfiego, pokazując mu różdżkę. Wycelował w drewno własną.- Prior Incantato. Festivo. - Najpierw z różdżki uleciał czarny dym, a potem Mike wyczuł namacalnie, że jest związana z czarną magią. Mallus przyniosłoby kolejne dowody, ale na razie nie potrzebował więcej, nie przy Alfiem. -Zostaną przesłuchani, a potem osądzeni za napaść i używanie czarnej magii na niewinnym obywatelu Kornwalii. - wyjaśnił Summersowi, na tyle głośno, by usłyszeli to też chłopcy. Na razie nie mówił im, jaka czeka ich kara - da ich wyobraźni pracować, a poza tym to pozostało w gestii sędziów z komórki podziemnego Ministerstwa w Kornwalii, zawiadomi też Macmillana. Nie śmierć, jeśli nikogo nie skrzywdzili trwale, ale nie zaszkodzi ich nastraszyć. Może wygnanie. Sam postulowałby Wieczystą Przysięgę, zmuszającą ich do równie zażartej walki na rzecz rebelii, skoro rozpierała ich energia, ale nie wiedział, czy będzie sędzią w tym procesie. Złoży raport jako auror i... -Dostarczę ich do aresztu. - choć walczyli ramię w ramię, zaufanie nie było jeszcze na tyle silne, by mógł powiedzieć Alfiemu o detalach. -Ich ofiara - odesłałeś go do sąsiedniej wsi, tak? Jeśli mógłbyś go znaleźć... zdobyć kontakt, bym mógł go potem odwiedzić... będę bardzo zobowiązany. - nie rozdwoi się, a zabranie trójki do aresztu i przesłuchanie póki są przerażeni wydawało się priorytetem. Mugol chodził o własnych siłach, gdyby był ciężko ranny, priorytety byłyby inne. -Zapraszam na piwo. Porter Starego Sue, jutro? - obiecał, czując ukłucie winy. Wciągnął go w pojedynek, przerwał polowanie, teraz wydawał rozkaz prosił o kolejną przysługę i mógł obiecać tylko piwo. Może Kerstin ma jakieś jajka, które mógłby dorzucić...? Poczekał, na potwierdzenie, a gdy Alfie zniknął za drzewami, odwrócił się do młodzieńców z drapieżnym uśmiechem. Zanim zawoła patronusem posiłki ze świstoklikiem i dostarczy ich do uzdrowiciela, wyciągnie z nich wszystko co mieli do powiedzenia.

/zt x 2
zastraszanie II, perswazja I (na chłopaków, ale Alfiego trochę też : ( )



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Wistmans Wood - Page 5 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Wistmans Wood [odnośnik]25.11.22 19:08
12.05

Tym razem szedł przez las pewnie, nie rozglądając się już za dziką zwierzyną. Wylądował niedaleko umówionej polany, prędko sięgnął po różdżkę.
Homenum Revelio. - mruknął, pomny przedwczorajszych przygód. Tym razem nie chciał dać nikomu się zaskoczyć. Zeklęcie rozświetliło pojedynczą sylwetkę, jakieś sto metrów za linią drzew, na umówionym miejscu. To musiał być Alfie. Uspokojony, Mike zarzucił miotłę na plecy i przemierzył szybkim krokiem odległość, dzielącą go od (dawnego?) przyjaciela.
-Pamiętasz, jak po wieczorach w pubie ledwo mogliśmy wstać? - uśmiechnął się blado. Wczoraj wypili jedno piwo, prawie nie czuł jego efektów. Picie bez kaca - czy to już starość?
Potem przypomniał sobie, z ukłuciem wstydu, że w istocie imprez z Alfiem nie było znowu tak wiele. Pili głównie przez wakacje po skończeniu szkoły, świętując kurs aurorski Michaela. Potem Summers wyjechał na tą cholerną wojnę, a gdy poszli opijać jego powrót... nic już nie było takie samo.
Odwrócił wzrok, udając skupionego na drodze. Choć drogę znał Alfie.
-Czyli nie zrobili mu nic poważnego? - upewnił się, adrenalina podczas walki uniemożliwiła mu uważne przyjrzenie się mugolowi. Wtedy widział, że żyje i że jest w stanie wstać - tyle mu wystarczyło.
-Może wieści o sądzie pomogą mu odzyskać poczucie bezpieczeństwa. - mruknął pod nosem. Nie wiedział, czy niemagiczni zrozumią istotę czarodziejskich sądów wojskowych - ale mógł przynajmniej zagwarantować, że tamci młodzieńcy już nigdy nie zagrożą nikomu w Kornwalii. I że, zgodnie z przesłuchaniami, działali sami. Rabusie, wykorzystujący wojenny chaos dla wzbogacenia się.
Chwila szybkiego marszu, a trafili na udeptaną ścieżkę, prowadzącą do pobliskiej wsi. Michael wciąż trzymał w dłoni różdżkę - w nieznanym terenie nigdy jej nie chował - i chyba był to błąd.
Za zakrętem stał chłopak, młodszy od mugola pobitego przez czarodziejów, ale bardzo do niego podobny. Wyglądał, jakby... pilnował przejścia?
Choć Tonks i Summers byli ubrani raczej po mugolsku, to miotła na plecach Michaela i różdżka w jego dłoni od razu przykuły uwagę młodzieńca. Uniósł rękę z bronią, a Summers mógł rozpoznać zwykłą wiatrówkę.
-Stać! Kto wy, co tu robicie?!




Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Wistmans Wood - Page 5 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Wistmans Wood [odnośnik]25.11.22 20:45
Udawał, że nie widzi jego zmieszania. Bardzo często to robił. Odwzajemnił jedynie blady uśmiech.
- Ledwo otwierałem oczy, szczęście, że nie musiałem wracać do Birmingham - przyznał. Najczęściej pili w londyńskich barach, rzadzej w birminghamskich pubach, które szczególnie w jego okolicy wydawały się bardziej zimne, przyziemne i oschłe - jakby już wtedy wyczuwali co nadchodzi.
W ciszy ruszył dobrze sobie znaną drogą, wpatrując się w czubki swoich znoszonych butów, takich wygodnych, żołnierskich. Skóra była już nieco nadszarpnięta zębem czasu, ale materiał nadal trzymał się w szwach. Złapał się na tym, że przy Michaelu próbuje zachowywać się inaczej. Widząc to znajome spojrzenie człowieka wystawionego wojennej bestii na pożarcie nie miał serca dokładać mu wyrzutów sumienia. Nie czuł przecież do niego żalu, że ich ścieżki na chwilę biegły równolegle, nie łącząc się ze sobą.
- Nic szczególnego, kilka otarć i sińców - coś co było do zniesienia przez kogoś w jego formie.
- Możliwe, ludzie lubią wiedzieć, że sprawiedliwość została wymierzona - szczególnie w tej niesprawiedliwej rzeczywistości. Poczucie, że ne muszą martwić się o siebie, świadomość, że ktoś nad ich głowami czuwa.
Najbezpieczniej czuł się z różdżką w dłoni i karabinem na plecach. Tak wyposażony szedł w kierunku wioski, którą odwiedził kilka dni temu w nieco innych okolicznościach. Nie spodziewał się aż tak chłodnego spojrzenia. Zmrużył nieco powieki w skupieniu i przyjrzał się młodemu mężczyźnie, który trzymał wiatrówkę. Uniósł dłonie ku górze w pokojowym geście.
- Podnieś łokieć i przesuń dłoń dalej, żeby ustabilizować broń, inaczej trafisz mnie w co najwyżej palec u stopy - rzucił krytycznie, stawiając pół kroku do przodu, skupiając uwagę chłopaka na siebie. Czuł, że z ich dwójki to on może mieć lepszą pozycję do negocjacji z młodzieńcem, który nerwowo przeskakiwał między nimi spojrzeniem
- Jestem tu, żeby porozmawiać z Frankiem, powiedz mu, że Alfred chce się z nim widzieć - odparł z zaskakującym spokojem. Jednocześnie obserwował uważnie młodego czarodzieja. Ten widocznie się zmieszał, zapewne nie zdając sobie sprawy skąd mogli znać Franka.
-Na litość boską, Andy, opuść to! znajomy mu głos zagrzmiał, a mężczyzna dość sprężyście, biorąc pod uwagę jego ostatnie przygody, skierował się w ich stronę. - Dzień dobry, panie Alfredzie i panu, panie...? - rzucił niby dziarsko, a jego niec pytające spojrzenie powędrowało w stronę Michaela.
Alfie Summers
Alfie Summers
Zawód : pracownik drukarni
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
milczę jednaki w burzach - w znieruchomieniu - ruch.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11093-alfred-summers#341784 https://www.morsmordre.net/t11426-korespondencja-alfiego https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f428-somerset-dolina-godryka-zapiecek https://www.morsmordre.net/t11140-alfred-summers#342750
Re: Wistmans Wood [odnośnik]25.11.22 20:50
The member 'Alfie Summers' has done the following action : Rzut kością


'Zdarzenia' :
Wistmans Wood - Page 5 DkueKwD
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wistmans Wood - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wistmans Wood [odnośnik]28.11.22 23:40
Zawsze mogłeś zatrzymać się u mnie - chciał powiedzieć, ale słowa zamarły mu na ustach, zdławione nagłym wstydem. Pomyślał o tym, że teraz nie mógłby zaoferować Summersowi gościny, mimo najszczerszych chęci albo najpilniejszej potrzeby. Miał pod dachem wciąż poszukiwaną siostrę, jedną z najbardziej ściganych osób w kraju, jakikolwiek gość narażałby ich wszystkich - wiedza bywała przecież niebezpieczna. We Wrzosowej Przystani bywali tylko Zakonnicy, a i tak nie wszyscy - Stevie Beckett do dzisiaj nie wiedział, że las, w którym robił dla Michaela świstoklik, skrywał wejście do zamaskowanego pułapką Fideliusa domu.
Kolejne ukłucie wstydu wywołało jednak wspomnienie - młodszego, przystojnego Alfiego na kanapie w londyńskiej kawalerce, o jasnych włosach opadających na czoło i lekko rozchylonych ustach. Wtedy, odrywając od niego wzrok, myślał, że jest po prostu pijany. Teraz...
Teraz nie odrywał wzroku od ścieżki, mógł w końcu być czujny, nie zerkać na Alfiego. Nie myśleć. Nie wspominać.
-Całe szczęście. - westchnął. Złodzieje w przebraniu policjantów, szczęście w nieszczęściu. Skończyło się na siniakach, gdyby nie oni - skończyłoby się pewnie na pobiciu, ale gdyby trafił na prawdziwych szmalcowników...
Rozmyślania przerwał mu młody... strażnik? Mike chciałby unieść ręce, podobnie jak Alfie, ale odczuwał zbyt silny wewnętrzny opór przed puszczeniem różdżki - ostatecznie uniósł więc dłonie wraz z różdżką, wiedząc, że w razie czego zdoła opuścić prawą rękę i wycelować. Rzeczowe instrukcje Summersa na moment wytrąciły chłopaka z równowagi, zaskakując również samego Michaela - Tonks z ciekawością spojrzał najpierw na broń, a potem na ułożenie dłoni chłopaka.
-Nie jesteśmy zagrożeniem. - mruknął, ale to spokojne słowa Alfreda, powołującego się na konkretne imię, okazały się bardziej przekonujące. Mike opuścił powoli ręce, gotów iść dalej i szukać Franka, ale ten - znalazł się sam.
Uśmiechnął się blado, mimowolnie. Wmawiał sobie, że pracuje jako auror na tyle długo, by nie wiązać się emocjonalnie z cywilami rannymi podczas akcji - ale na widok całego i zdrowego Franka i tak poczuł falę ulgi.
-Michael Tonks - przedstawił się od razu, zatrzymując spojrzenie na twarzy Franka. Nawet mugole widzieli propagandowe plakaty, czy miał szanse go kojarzyć? -Auror czyli rodzaj magicznego... - nie znosił słowa policjant -wojskowego, członek Zakonu Feniksa, przyjaciel. - wyrecytował, chcąc podać jak najwięcej informacji. -Przyszliśmy sprawdzić, jak pan się ma i... wyjaśnić, co właściwie zaszło. Czarodzieje, którzy pana napadli, byli złodziejami, udającymi funkcjonariuszy aby wyłudzać pieniądze. Aresztowałem ich, już nie skrzywdzą nikogo w Kornwalii. - zaczął. Nie poświęcałby aż tyle czasu - ani nie składał tylu obietnic - choćby w rozdartym wojną Staffordshire, ale poczucie bezpieczeństwa mieszkańców Kornwalii wydawało mu się ważne dla morale, dla propagandy, dla mugoli i czarodziejów. Tutejsi lordowie obiecali im bezpieczny azyl, rzezimieszkowie z Ministerstwa nie powinni się tu zapuszczać - a mieszkańcy nie powinni wierzyć, że wrogowie grasują wśród nich. Paradoksalnie, "sprytny" pomysł tamtych chłopaków z ręcznie szytymi mundurami jedynie dołożył dodatkową surowość do ich wyroków.
-Macie żołnierzy? Pan też jest magicznym żołnierzem? - Andy opuścił wiatrówkę i wlepił w Alfiego ciekawskie spojrzenie.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Wistmans Wood - Page 5 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Wistmans Wood [odnośnik]30.11.22 0:55
Tonks nie musiał mówić nic.
To czym się zajmował, to, że nadal pozostawał wierny swoim ideałom przez ostatnie kilkanaście długich lat od jego spotkania sprawiało, że Alfie mógłby założyć, że w razie zagrożenie, to u Mike'a miałby znaleźć pomoc. Szkoda, że ta mądrości przyszła do niego tak późno. Szkoda, że nie pojawił się w drzwiach tej samej kawalerki, w której często doprowadzał się do porządku przed powrotem do mu, już w mundurze z przekłamanym przez obietnicę honoru i obowiązku obrazem wojny w głowie. Chociaż, żeby się pożegnać, żeby ostatni raz wyspowiadać się ze swoich wątpliwości, nim zostanie rzucony na front. Żałował tego, jeszcze długo później, siedząc w wojskowych namiotach i kreśląc słowa, które nigdy nie przedarły się dalej niż granice skrawka kartki.
Z pewnego rodzaju smutkiem spoglądał na młodego i z pewnością pełnego zapału chłopaka. Wiatrówka ledwo sprawdziłaby się w starciu z karabinem, a co dopiero różdżką, która całkowicie mogła zablokować pocisk. Zapewne Andy żył jeszcze w pewnego rodzaju nieświadomości i to mogło być jego zgubą. Zresztą, nie tylko jego.
Nieco napiętą sytuację rozładowało pojawienie się Franka, który od razu rozpoznał mężczyzn, którzy pomogli mu zaledwie dwa dni temu, które chyba całej trójce wydawały się jakże odległe. Ze skupieniem przysłuchiwał się słowom Tonksa i kiwał głową ze zrozumieniem, nawet jeżeli nie wszystko było dla niego oczywiste. - To dobrze, bardzo dobrze. Szczęście w nieszczęściu, że na panów trafiłem - odparł, drapiąc się po głowie w zakłopotaniu. Bo jak to tak? Sam nie umiał sobie z dwójką chuliganów poradzić? Alfie uśmiechnął się jedynie do mężczyzny.
Trochę z tropu - chociaż właściwie nie wiedział dlaczego - zbiło go pytanie Andy'ego, który ciekawskim spojrzeniem niemalże wwiercał się w jego postać. Odchrząknął nieznacznie. - Jestem czarodziejem, ale nie magicznym żołnierzem - odparł, a same te słowa brzmiały mu jakoś bajkowo magiczny żołnierz to jak postać z mugolskich bajek. Zawahał się chwilę, ale ostatecznie wyprostował się nieco, może nawet trochę dumnie. - Ale byłem żołnierzem - dodał, zerkając na Franka, a dokładniej na jego kurtkę z naramiennikami. - Starszy sierżant 44 oddziału piechoty Armii Brytyjskiej w służbie Jego Królewskiej Mości, Króla Jerzego VI - chociaż koszmar ciągnący się za tym stopniem spędzał mu sen z powiek, to sam stopień był jakimś powodem do dumy. Jednocześnie też - może nie do końca świadomie - zaprzeczał swoim słowom wypowiedzianym przy piwie, nie był tylko szeregowym. W ostatniej chwili powstrzymał odruch uderzenia piętą buta w okolicę kostki drugiej stopy.
- A tak czułem, że pan nasz, we wsi mamy kilku chłopaków co też w wojsku byli. Chodźcie panowie, nie będziemy tak stać - rzucił Frank, uśmiechając się szeroko. Alfie rzucił krótkie, kontrolne spojrzenie w stronę Tonksa, ale chwilę później zwrócił się w stronę Franka.
- I przepraszam za Andy'ego, ale po tym co się stało w lasach jesteśmy ostrożni, bo psia dupa, nigdy nie wiadomo kto się tu napatoczy - dodał jeszcze już bardziej zmartwiony. To stwierdzenie sprawiło, że szczęka mocniej zarysowała się pod skórą, wyraźnie przeskakując. Przecież ci ludzie byli zostawieni sami sobie i jak mieli się bronić przed szmalcownikami, którym jednak uda się przedostać na teren sojuszu? Nie chciał się angażować, ale te małe kroki stawiane na prośbę Michaela sprawiały, że wbrew swojej woli angażował się w los tego człowieka. Póki twarze pozostawały dla niego bezimienne było łatwiej.
A może tylko tak sobie wmawiał? W każdym razie Frank poszedł przodem.
- Przecież jeżeli ktoś się napatoczy to ta wiatrówka na niewiele się zda - burknął pod nosem w stronę Michaela, mieląc złość między zębami.
Alfie Summers
Alfie Summers
Zawód : pracownik drukarni
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
milczę jednaki w burzach - w znieruchomieniu - ruch.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11093-alfred-summers#341784 https://www.morsmordre.net/t11426-korespondencja-alfiego https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f428-somerset-dolina-godryka-zapiecek https://www.morsmordre.net/t11140-alfred-summers#342750
Re: Wistmans Wood [odnośnik]30.11.22 17:57
Andy spojrzał na Alfiego zaintrygowany - jak to, nie był magicznym żołnierzem, ale był żołnierzem? To jakim?
Sprawę rozjaśniły kolejne słowa Summersa, oczy chłopaka rozszerzyły się lekko i nawet pan Frank wydał się zaskoczony. Starszy mężczyzna wyprostował się i zasalutował, a młody nadal patrzył na sierżanta z rozdziawionymi ustami.
-To pan jest... nasz! - wydukał w końcu z bladym uśmiechem. -Służył pan na wojnie? W Europie? Jak tam było? Widział pan króla? - zasypał Alfiego pytaniami. Znał swoich sąsiadów z wioski, którzy też służyli w wojsku, ale żaden nie był sierżantem.
Mike udał zainteresowanego czubkami swoich butów - wcale nie dlatego, że auror nie mówiło mężczyznom nic, a nad sierżantem się zachwycali. Dlatego, że pamiętał, jak sam zadawał Summersowi podobne pytania, lata temu. I nie otrzymał wtedy odpowiedzi, a jedynie wymijające półsłówka, dalekie od entuzjazmu słuchacza.
-Miło panów poznać. - uśmiechnął się blado i ruszył za mężczyznami. Usłyszał uwagę Alfiego, zatrzymał na nim przenikliwe spojrzenie.
Myślałem, że nie chcesz się w to mieszać. Wcześniej Summers mówił tylko o sprawdzeniu, czy Frank jest cały i zdrowy.
Teraz - o praktycznych kwestiach użycia broni. To różnica, ale Mike i tak postanowił pociągnąć temat, mając nadzieję, że nie będzie miał na sumieniu... angażowania przyjaciela.
-A co by się sprawdziło? - zapytał, zerkając na karabin Summersa. Taka broń musiała być droga, ale skoro w wiosce byli jacyś weterani, a poza tym... -Czarodzieje nie wiedzą, jak strzela wiatrówka. Mogłaby ich nastraszyć. - zauważył.
-Wspominał pan, że w wiosce są byli wojskowi. Mają broń, więcej broni? Mieszkają tu jacyś czarodzieje? - zapytał głośniej, zrównując krok z Frankiem. -Kornwalia jest obecnie bezpieczniejsza niż inne hrabstwa w Anglii, ale ma pan rację, każdy może się... napatoczyć. - urwał, myśląc gorączkowo nad prostymi środkami, które mogłyby pomóc mieszkańcom spać spokojniej, a które nie wymagałyby nakładów sił Ministerstwa. Hipogryfów wciąż było za mało, nie mogli patrolować każdej miejscowości - szczególnie w centrum Kornwalii. Wioska była oddalona od granic, z dala od szlaków patroli - ale zarazem, położona tak blisko Wistmans Wood, na odludziu, wciąż mogła paść ofiarą ataku.
-Są proste - dla mnie -magiczne zabezpieczenia, które mogłyby was zaalarmować o intruzach w okolicy. Andy nie musiałby wtedy tak często stać na czatach, albo przynajmniej miałby więcej informacji. Ale tego rodzaju magię mogą odczytać czarodzieje, musiałbym powierzyć komuś wiedzę o magicznych pułapkach. - zaproponował.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Wistmans Wood - Page 5 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Wistmans Wood [odnośnik]04.01.23 21:59
W geście szacunku, pięta obiła piętę, a dłoń w wyćwiczonym do perfekcji geście dwa złączone palce dotknęły czoła.
Uśmiechnął się blado, ale serdecznie. Ta ekscytacja nie była mu obca. Właściwie z trudem powstrzymał ukradkowe spojrzenie wędrujące w stronę Michaela. Znowu wspomnienia wróciły do ich dawnego spotkania - kiedy twarz Tonksa nie była naciągnięta w wiecznym napięciu, a oczy zasłonięte całunem wiecznego przygnębienia.
- Trochę ich, trochę wasz - ale nigdy swój. - Walczyłem, ale króla nie widziałem - odparł krótko i konkretnie. Zupełnie tak jak lata temu, to nadal się nie zmieniło. Nadal nie umiał mówić o strzępkach ciał porozrzucanych po krwawym gruncie, huku bomb, który jeszcze długo później szumiał mu w uszach. Z ojcem trwali w porozumiewawczej ciszy, ponieważ on miał jeszcze więcej ciał i jeszcze więcej krwi na rękach. Później ruszyli dalej, co dało chwilę - niezbyt długą - na wymianę zdań z przyjacielem.
- Karabin, cokolwiek mają do polowania, wiatrówka nie przebije ci nawet mugolskiego ubrania. Może im się nadać jako straszak albo do ćwiczenia, żeby nie tracić amunicji - wyjaśnił całkiem fachowo różnicę między typami broni, które obecnie mieli w zasięgu wzroku. Przeniósł skupione spojrzenie na Franka, kiedy Mike zadał mężczyźnie trafne pytania, które mogłyby pomóc mieszkańcom w skutecznej obronie.
- A mamy, mamy. Kilku szeregowych się znajdzie. Jest też jeden myśliwy to trochę śrutu ma - Frank podrapał się po brodzie.
- A macie kowala? Jak zręczny narobi wam amunicji - zagadnął niemalże od razu. Frank tylko skinął głową. - Czarodziejów może by się i znalazło jakichś, wie pan, czasy niepewne tera każdy na siebie spod byka patrzy, ale my tu we względnej zgodzie żyjemy to popytam - wyjaśniał dalej. Alfie się nie dziwił, teraz każdy na każde patrzył z podejrzeniem. A oni dwaj - czarodzieje z mugolskich rodzin o magicznych zdolnościach - stali się dziwnym pomostem między tymi światami, a żaden z nich nie chciał ich w pełni zaakceptować. - Jak już ktoś się pojawi, strzelaj w niego wszystkim co masz. Czarodzieje mogą powstrzymać kule, ale nie mają wiele do czynienia z bronią. Najlepiej celuj w rękę, w której będzie trzymał różdżkę. Bez czarów traci swoją przewagę - wiedział, że to tak, jak iść na opancerzony czołg z pałką, ale w starciu jeden na jeden to jedyna opcja.
Alfie Summers
Alfie Summers
Zawód : pracownik drukarni
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
milczę jednaki w burzach - w znieruchomieniu - ruch.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11093-alfred-summers#341784 https://www.morsmordre.net/t11426-korespondencja-alfiego https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f428-somerset-dolina-godryka-zapiecek https://www.morsmordre.net/t11140-alfred-summers#342750
Re: Wistmans Wood [odnośnik]05.01.23 0:59
Uśmiechnął się nieco niepewnie, zerkając kontrolnie w stronę Alfiego. Spojrzenia na moment skrzyżowały się, a i myśli Michaela pomknęły w stronę dawnych lat. Tamtego wieczoru w barze, gdy samemu z podziwem gratulował Summersowi służby, gdy chciał wyciągnąć przyjaciela na drinki i dziewczyny. Wtedy nie rozumiał braku entuzjazmu i dziwnej pustki w oczach blondyna. Teraz tak. Przez moment bał się, że cień znów nakryje twarz Alfiego, ale uśmiech posłany mugolowi wydawał się serdeczny.
Ruszyli dalej, a Summers uświadomił Tonksowi jak niewiele wie o broni. Przełknął ślinę, udając, że wcale nie czuje zakłopotania.
-Polujemy czasem! Mamy dubeltówkę. - ożywił się chłopak.
-W takim razie wiatrówki używaj tylko do straszenia. I tylko, kiedy obok jest ktoś z różdżką albo dubeltówką. - doradził Mike, który - choć nie znał się na broni - wiedział, czego bali się czarodzieje. Wiedział jak kogoś nastraszyć i wiedział też, by nie robić tego bez potrzeby. Po broń lub różdżkę najlepiej sięgać wtedy, gdy ma się zamiar jej użyć lub gdy skutecznie zaatakować może kto inny.
Przysłuchiwał się dalej rozmowie, z mimowolnym podziwem rejestrując strategiczny dryg Alfiego. Wbrew temu, co mówił w barze - udając szeregowca, mówiąc, że nie przydałby się Zakonowi - intuicyjnie rozwiązywał problemy, szukał zasobów i powiązań, potrafił doradzić w sprawach logistycznych. Z uśmiechem zarejestrował, że niemagiczni i czarodzieje żyli w tej wiosce w zgodzie. Na Półwyspie Kornwalijskim było o to jakoś łatwiej niż w reszcie kraju, rozdartej samosądami i konfliktami - gdy za pomoc mugolom groziły surowe kary, jak na rozkaz Rycerzy w Stoke on Trent, sąsiadom łatwiej było zwrócić się przeciw sobie.
-Wykorzystajcie to do obrony. - zwrócił się do starszego mężczyzny. -Tereny Kornwalii są na tyle w głębi politycznej koalicji, że Ministerstwo nie powinno tutaj wejść zwartymi siłami, ale łupieżcy - tacy jak ci, którzy pana napadli - wciąż mogą obrać niemagicznych za cel. Uważają niewładających magią za gorszych, więc nie będą się spodziewać waszej kooperacji. - zachęcił mężczyznę. Uniósł lekko brew, gdy Alfie pouczył chłopaka jak strzelać, ale nic nie powiedział. Wojna to nie miejsce na sentymenty.
-Tylko nie strzelcie przypadkiem w żadnego sojusznika.
-Spokojna głowa, wszyscy się tu znamy! I tych z okolicznych wiosek też kojarzymy. - zapewnił młody.
-No i mówił pan coś o zabezpieczeniach, po co od razu strzelać... - starszy mężczyzna podchodził do ludzkiego życia nieco ostrożniej od swojego syna. -Chodźmy, tam mieszka Tomira, znałem jej męża jeszcze ze szkoły. Ona włada magią, on był porządnym, normalnym chłopem, ale nie wrócił z wizyty u krewnych w Londynie na początku wojny. - westchnął. -Porozmawia pan z nią o tych pułapkach? Ufam jej. - zaproponował, podchodząc do drzwi chaty.
-A pan - opowie nam coś jeszcze o strzelaniu? W sensie, strzelać umiem, ale o... no, strategii? - poprosił młody chłopak Alfiego.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Wistmans Wood - Page 5 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks

Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Wistmans Wood
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach