Wydarzenia


Ekipa forum
Statek "Brzask"
AutorWiadomość
Statek "Brzask" [odnośnik]10.08.21 10:25
First topic message reminder :

Statek "Brzask"

Smukły kliper nosił na rufie nazwę portu macierzystego Gorleston. Na trzech wysokich masztach miał aż siedem żagli i wyróżniał się na tle innych statków w porcie. „Brzask” obsługiwał dalekie trasy, a w porcie stawał kiedy należało uzupełnić zapasy lub zabrać nowy towar na pokład.
Patrząc na łajbę, można było odnieść wrażenie, że widziała już nie jeden sztorm i brała udział w nie jednej bijatyce morskiej. Ślady użytkowania były widoczne, ale nie odbierało to „Brzaskowi” uroku, wręcz przeciwnie – był to statek z duszą i historią.
W środku mieściła się ładownia, pomieszczenia dla załogi takie jak kajuty, kubryk czy część szpitalna, a wszystko to określano mianem pokładówki. Kapitan oraz Pierwszy mieli swoje kajuty, reszta załogi zaś spała w głównej części na hamakach rozdzielonych między sobą płachtami materiałów, aby oddzielić starszych marynarzy od młodszych i majtków.
Górny pokład lśnił od czystości, co świadczyło o tym, że załoga w trakcie przerwy nie próżnowała tylko dbała o łajbę, która przez większość miesięcy w roku stanowiła ich dom.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Statek "Brzask" - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Statek "Brzask" [odnośnik]13.09.21 13:36
Nie wiedział jak to działało, ale morze koiło nerwy, pozwalało zostawić troski na lądzie. Zmieniało człowieka, niezależnie kim był i czym zajmował się w życiu to głębia morza odkrywała największe sekrety i pragnienia, pozwalała zrozumieć siebie. Pamiętał, że jak słyszał to od jednego wilka morskiego to prychnął uznając to za bajanie, do czasu gdy sam tego nie doświadczył. Zmęczenie na twarzy Rosiera mu nie umknęło, było widoczne, wręcz milcząco krzyczało. Nie chciał wiedzieć jakie troski chodzą po głowie przyrodniego brata, ale wiedział, że coś w nim pęknie w trakcie pierwszego sztormu. On sam wynudził się na lądzie. Miesiąc dokowania to zdecydowanie za dużo czasu, a teoretycznie winien się cieszyć. Miał czas aby spędzić go z matką i wujem, mógł poszwendać się po Londynie, ale ten był najzwyczajniej nudny i szary. Wojna odcisnęła na nim swoje piętno, a to mocno zniechęcało Pierwszego, wolał płynąć do Port Royal czy na Tortugę gdzie było barwnie, wesoło i nie patrzyłeś wciąż na te same, smętne i bure twarze.
-Przede wszystkim handel, tak. – Potwierdził słowa Rosiera, bo to właśnie on był głównym źródłem utrzymania statku, ale również przemyt, który kwitł w czasie wojny. Dla Kennetha nie było ważne dla kogo przewozi towar, kto dał więcej ten go otrzymywał, choć marynarz miał parę długów do spłacenia. Nie opowiedział się po żadnej ze stron do tej pory, dobrze mu było ze staniem po środku i wybieraniem tej opcji, która była dla niego korzystniejsza w danym momencie. –Statek handlowy ma mniej dział. Potrzebujemy miejsca by przewozić towar, nie zaś amunicję. Poza tym jest bardziej zabudowany i ma większe zanudzenie. To zwykle są mocne statki, nasz jest lżejszy i przez to szybszy, ale ma mniejsze zanurzenie i w starciu odnosi więcej strat. – Odpowiadał cierpliwie na każde pytanie bo za to mu płacono. To właśnie robił aby zarobić i mieć na swoje utrzymanie. –Rufa, burty oraz maszt. To są elementy statku, które najczęściej obrywają i  w trakcie walk i w trakcie sztormu. – Odszedł kawałek aby wskazać, które dokładnie elementy statku są otoczone magią. Zatrzymał się aby zerknął na Rosiera kiedy pytał o to jakie są jego zadania na statku. Na początku zmarszczył lekko brwi, ale potem uświadomił sobie, że nigdy nie wspomniał jakie są obowiązki Pierwszego na statku więc zaraz odpowiedział ze spokojem. – Odpowiadam za dokumentację i załatwianie spraw formalnych związanych z naszą pracą, środki łączności i ratunkowe. Ponadto zastępuję kapitana gdy  ten nie może pełnić swoich obowiązków lub musi na jakiś czas je złożyć na ręce Pierwszego, nadzoruję prace funkcyjnych niższego szczebla, odpowiadam za rozpiskę wacht. Odpowiadam bezpośrednio przed Kapitanem. – Był dumny, że osiągnął ten stopień swoim zaangażowaniem i wytrwałą pracą. Osiem lat ciągłej żeglugi, wspinania się po stopniach kariery morskiej. Był to dla niego awans społeczny choć czarodzieje raczej żeglugą pogardzali uważając, że miotły, świtokliki są lepszą formą transportu niż statek. W żegludze jednak było coś pociągającego i wyzwalającego, nie zamieniłby statku na żadną inną formę podróżowania. Ich rozmowę jednak przerwało pojawienie się kapitana na pokładzie, a to oznaczało, ze zaraz będą odbijać od brzegu.
-Bardzo możliwie. – Zgodził się kapitan dając Lordowi krótki, mocny uścisk, a następnie zerknął na Pierwszego. –To dobrze. Panie Fernsby proszę wprowadzić pana Rosiera w sztukę żeglarstwa. Odbijamy!
-Tak jest! – Pierwszy zszedł szybko na pokład z okrzykiem na ustach, mocnym i nie znoszącym sprzeciwu. –Podnosić kotwicę, cumy rozwiąż. Odbijamy!
Po pokładzie poniósł się odgłos biegających nóg, okrzyki potwierdzające przyjęcie rozkazu, a każdy doskonale wiedział co miał robić. Nie należało poleceń powtarzać dwa razy. Kotwica została sprawnie podniesiona, a statek  powoli opuszczał port. Toczył się leniwie, póki nie wypłynęli poza teren portu kiedy kapitan spojrzał na przyniesione mapy. Ląd zostawał w tyle, powoli się zmniejszając, ale nadal pozostawali w zatoce, jeszcze chwilę musieli poczekać nim znaleźli się na szerszych wodach.
-Pogoda zapowiada się dobra, nie powinniśmy mieć większych problemów. Proszę spojrzeć na niebo… jak chmury się poruszają. – Zwrócił się do Rosiera. –Samo niebo jest jasne, a chmury pierzaste, to oznacza, że zaraz złapiemy mocny wiatr i nie trzeba będzie używać czarów do tego aby przyspieszyć nasz rejs. Zaraz pan poczuje.
Nie musieli długo czekać aż morski wiatr uderzy w ich twarze targając włosy i poły strojów. –Opuścić żagle! – Zawołał ponownie Kenneth, a załoga rzuciła się do olinowania by sprawnie się po nich wspiąć. Po chwili widzieli jak ciężki materiał opada w dół i zaraz zaczyna się nadymać, a statek zaczyna nabierać prędkości, morskie fale rozbijały się o dziób statku. Port został daleko za nimi, a przed nimi rozciągał się bezkres morza.


I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10073-kenneth-fernsby https://www.morsmordre.net/t10121-nereus#306722 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f380-dzielnica-portowa-horn-link-way-3 https://www.morsmordre.net/t10123-skrytka-bankowa-nr-2283#306724 https://www.morsmordre.net/t10127-kenneth-fernsby
Re: Statek "Brzask" [odnośnik]15.09.21 22:24
Młody mężczyzna zwany Pierwszym na statku niewiele wiedział o Rosierze, oceniając jedynie po jego szlachetnym pochodzeniu. Nie miał więc pojęcia kim był Mathieu, czym się zajmował, jak wiele myśli zaprzątało jego głowę i jak wiele musiał poświęcić, aby dopiąć swego. Często wiązało się to z rezygnacją z wielu rzeczy, porzuceniem myśli na rzecz czegoś zupełnie innego. Nikt nie rozumiał i nie zrozumie. Niemniej jednak, nie zamierzał się z nim dzielić własnymi problemami. Każdy musiał mierzyć się ze swymi demonami i finalnie znaleźć na nie sposób, w odkrywczy sposób dojrzeć i odnaleźć rozwiązania, które często były banałami ukrytymi pomiędzy słowami. Brak tolerancji dla zmian, które w nim zachodziły, problemy z zaakceptowaniem ich to jedynie wierzchołek góry lodowej. A jednak zjawił się dzisiaj w Corbenic Castle i taszcząc za sobą bagaż ruszył na statek o nazwie Brzask, aby odbyć swoją podróż i zdobyć wiedzę. Nie mógł być pewien jak potoczy się ta wyprawa, ani tym bardziej co może się wydarzyć. Nie ufał sobie w wielu kwestiach i to chyba jego największy problem.
Skrzętnie notował w pamięci każde jego słowo. Statki handlowe nie miały typowo bitewnego wyposażenia, co było w zasadzie bardzo logiczne. Powinny być szybkie, zwinne i dostosowane do transportu surowców, materiałów i towarów. To właśnie do tej kategorii należał Brzask, a Mathieu obserwował go z zainteresowaniem, nawet jeśli jego wyraz twarzy świadczył o czymś zgoła innym. Niemniej jednak, prowadził wnikliwą obserwację i zapamiętywał, w tym był od zawsze dobry. – Taktycznie, biorąc pod uwagę, że są istotne w odniesieniu do całości. – powiedział unosząc głowę i spoglądając na maszt. Zrobiłby dokładnie to samo, jeśli przyszłoby mu atakować jednostkę pływającą. Najpierw pozbawiłby ją możliwości ucieczki, później torturował… Otrząsnął się, zanim jego myśli pognały w nieznane, a obraz znów zamazał się nieco i przybrał czarno-białą barwę. Znów to robił, zapędzał się, a mrok w jego umyśle tylko czaił się, aby znaleźć możliwość ucieczki i przejęcia kontroli.
- Czyli prawie jak ja w Smoczych Ogrodach. – stwierdził, bo to trafne porównanie. Mathieu też zajmował się dokumentacją, zabezpieczeniami, środkami ostrożności i całą resztą. Zabawne, bo robili dokładnie to samo, jednak w dwóch różnych dziedzinach. Tak zapewne łatwiej będzie im dojść do porozumienia. – Wysoko Pan zaszedł, pani Fernsby, jak na swój wiek. – stwierdził. Nie widywał wcześniej tak młodych mężczyzn na statkach, piastujących tak wysokie stanowiska. Ciekaw był, jak doszło do tego, że Kenneth – choć bardzo młody – szybko osiągnął w hierarchii tak wysoką pozycję.
Zaczęło się. Nadeszła pora odbić od bezpiecznego portu i udać się w nieznane. Przynajmniej dla niego, bo miejsca o których mówił Fernsby nie bardzo były mu znane. Nie szkodzi, przygoda miała swoje prawa. Nie musiał wiedzieć wszystkiego, ani znać szczegółów. Obserwował z podwyższenia pracę całej załogi, jak jeden mechanizm, jedna maszyna, która napędzała się do działania i bez jakiegokolwiek z elementów nie byłaby w stanie pracować normalnie. Wszyscy, którzy znaleźli się tutaj byli jak rodzina, widział ich komunikację, sposób porozumiewania się. To zjednoczenie z pewnością trwało latami, zastanawiał się jak mógłby osiągnąć takie efekty w krótkim czasie, znaleźć odpowiednie rozwiązania i środki, aby jego załoga równie dobrze prowadziła się na statku. Rzecz jasna nie będzie to proces łatwy, ale pod wodzą kogoś doświadczonego szybko znajdą rozwiązanie na niezliczone problemy. Przez chwilę spoglądał na ląd, który stawał się coraz bardziej odległy. To tam zostali jego bliscy i dźwięczące nadal obietnice, które złożył. Wziął głęboki oddech i spojrzał na Kennetha.
- Macie tu jakiś… rum, prawda? – spytał, przekręcając głowę w bok. Życie mogłoby być o wiele prostsze, gdyby można było tak po prostu zostawić wszystko za sobą.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Statek "Brzask" [odnośnik]19.09.21 23:49
Szkolenie Rosiera w żeglowaniu nie mogło trafić na gorszy rejs niż ten. Nie płynęli tylko po towary, które mieli wpisane w zlecenie. Płynęli po znacznie więcej i Rosier nie mógł się o tym dowiedzieć. Doskonale wiedział, że musi tym razem być czujny i uważny; załoga też była tego świadoma. Pierwszy był niemal pewien, że ludzie gadali co na statku robi Rosier i czy będą mieli z tego powodu problemy. To zadaniem zastępcy kapitana było uspokojenie ich i zapewnienie, że nikt z nich nie poniesie konsekwencji. Te na siebie miał zamiar wziąć on, ale liczył, że jednak uda się przepłynąć rejs bez większych ekscesów. Rosier będzie siedział na jego ognie więc musiał inaczej zorganizować spotkanie ze swoim człowiekiem. W głowie miał już dawno ułożony plan, ale w tym momencie obserwował jak załoga się uwija wykonując kolejne rozkazy, a statek zaczął nabierać prędkości.
-Upierdliwa czasami funkcja. - Zaśmiał się cicho pod nosem. Lubił to co robił. Stojąc, jak teraz, na pokładzie statku czuł, że żył. Krew płynęła szybciej, serce waliło jak młotem a jednak nabierał, niczym statek, wiatru w żagle. -Rzucić boję!
Rozkaz został wykonany od razu. Poniosły się krzyki marynarzy, rzucona została boja, a młody chłopak w jasnym ubraniu trzymał mocną linię w dłoniach. Nie minęła dłuższa chwila jak zawołał: Dziesięć węzłów, panie Fernsby!”.
-To dobra prędkość. - Zwrócił się Pierwszy do Rosiera i wskazał na szur, który zwijał chłopak. -Przy takim wietrze dopłyniemy o czasie, a może nawet dzień wcześniej.
Obrócił się jeszcze aby zerknąć na kapitana, który stał ze spokojem przy sterze i patrzył przed siebie. Pierwszy wiedział, że mają jakieś trzy godziny nim kapitan poleci komuś innemu by pilnował steru, a sam zacznie analizować mapy, a następnie zaprosi do siebie Pierwszego aby jeszcze raz dokładnie omówić plany, a o pewnych nie będą mogli powiedzieć jeżeli będzie im w kajucie towarzyszył Rosier.
-To prawda. - Odparł z dumą, bo uważał, że ma prawo tak się czuć. Dumny, z tego co osiągnął.-Lata uporu spędzone na morzu. Praktycznie zaraz po ukończeniu Hogwartu zaciągnąłem się na dłuższy rejs. Wcześniej zdarzało mi się pływać na krótkich wyprawach. - Wcześniej odwiedził rezerwat, ale Mathieu nie raczył nawet z nim zamienić parę słów i odprawił chłopaka zupełnie nie zainteresowany tym co ma on do powiedzenia. Od tego czasu niechęć do Rosiera w dzieciaku narastała z każdym dniem, aż teraz się spotkali. -Mamy też i grog.
Ruchem głowy zachęcił Mathieu aby ten ruszył za nim pod pokład, a dokładniej do kubryku.
-Kilick, grodu dla pana Rosiera! - Zawołała przechodząc do kubryku schylając się aby nie uderzyć głową o poszycie statku. Pod pokładem wyraźnie słychać było jak statek pruje przez morze i wysokie fale. Kuk zaś podszedł do beczki i do dwóch kubków rozlał trunku, a te zaraz postawił przed mężczyznami. Kenneth posłał jeden z nich w stronę Rosiera.
-Za udany rejs! - Uniósł do góry swój kubek. Grog składał się z mocnego rumu, zmieszanego z cukrem. Posmak pozostawał na języku, a moc trunku piekła w gardle.


I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10073-kenneth-fernsby https://www.morsmordre.net/t10121-nereus#306722 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f380-dzielnica-portowa-horn-link-way-3 https://www.morsmordre.net/t10123-skrytka-bankowa-nr-2283#306724 https://www.morsmordre.net/t10127-kenneth-fernsby
Re: Statek "Brzask" [odnośnik]22.09.21 22:41
Na pierwszy rzut oka widać było, że Fernsby idealnie odnajduje się w swojej roli. Wszystko na statku przebiegało według pewnego schematu, który musiał obserwować od najmłodszych lat. To naturalne, że ktoś, kto wychował się niemal na statku był zaznajomiony z każdym aspektem dotyczącym żeglugi. Many nieraz opowiadał mu jak to jest, ale słuchać opowieści z zapartym tchem, a przeżyć to na własnej skórze, poczuć morską bryzę na twarzy i przyjemne dryfowanie na tafli wzburzonego morza to zupełnie coś innego. Opowieści same w sobie były niebywale zachwycające, a teraz tutaj był – mógł to przeżyć sam.
- Brzask i jego rejsy można nazwać żeglugą trampową? – spytał. Chciał wiedzieć jak najwięcej, poszerzyć własne horyzonty. Czytał o tym, o rodzajach żeglugi. Kabotażowa, liniowa, trampowa, wahadłowa. Chciał poznać same pojęcia, żeby nie wyjść na kompletnie głupiego paniczyka, który wsiada na statek, bo ma takie widzimisię. Kierował się dobrymi intencjami, miał pewnego rodzaju plan, który musiał zrealizować. Rosier taki właśnie był, jak postawił sobie zadanie, dążył uparcie do celu, czasem nawet po trupach, jeśli zachodziła taka konieczność. – Rozumiem, że odległości i czas ich pokonywania zostały spisane dużo wcześniej. Ja bym tak zrobił… – stwierdził, kiedy Kenneth stwierdził, że może uda im się dopłynąć nawet wcześniej. Musiał znać dokładne dane na temat długości pokonywanych odcinków i uśrednionych czasów ich realizacji. Oczywistym było, że to jedynie szacunkowa liczba, wszak z powodu różnych warunków na morzu… mogło się dziać naprawdę wiele. Mathieu przynajmniej w ten sposób to sobie wyobrażał. Zapewne najistotniejszy był kierunek wiatru, to on nadymał żagle i nadawał statkowi prędkości. Być może rodzaj fal na morzu, stopień jego wzburzenia. Zawsze był dobrym obserwatorem, szybko rozeznawał się w takich rzeczach i starał się je zapamiętywać. Kiedy już uda się do swojej kajuty, będzie musiał sporządzić wszelkie notatki. Był skrupulatny. Od kiedy pamiętał.
Pokierował swoje kroki za Kennethem, który najwyraźniej preferował inny rodzaj alkoholu. Mathieu wolał whisky, znał doskonale jej smak i nuty, które wirowały przyjemnie na języku. Rum najczęściej pijał w Corbenic Castle, to jego… poznał go właśnie tam. A grog za to był zupełną nowością, ale Rosier był tak zmęczony, że wypiłby cokolwiek by mu tylko podano.
- Za udany rejs, panie Fernsby. – powiedział nieco cisze, wychylając zawartość szklanki niemal na raz. Mocno piekący trunek, całkiem dobry w smaku. Aż zaskakujące. Ile by dał, żeby napić się do odcięcia i odpocząć… chociaż chwilę. Pamiętał, że to jego zadanie i nauka, a nie wypoczynek na słodkiej łajbie, wśród kołyszących morskich fal. – Jak mogę pomóc w realizowaniu Twych zadań? – spytał, odstawiając szklankę na stolik. Proste, chciał wiedzieć co może zrobić, żeby im pomóc i z rejsu wynieść jeszcze więcej.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Statek "Brzask" [odnośnik]05.10.21 22:17
Spojrzał z uznaniem na Mathieu kiedy ten zapytał o rodzaj żeglugi jaką zajmuje się “Brzask”.
-Zgadza się, panie Rosier. - Kiwnął głową. - Nie mamy stałego rozkładu rejsów, chociaż pływamy w konkretnych miesiącach częściej a w innych rzadziej, ponieważ prądy morskie są różne. Pływając przez dłuższy czas kapitan doskonale wie kiedy najlepiej zaplanować rejs. Taki spis przekazuje do lorda Traversa. - Zleceniodawca musiał wiedzieć kiedy najlepiej wysłać łajbę w rejs po załadunek lub z pełnym pokładem. W ten sposób najlepiej im się pracowało i nikt do nikogo nie miał pretensji.
-Nie myli się pan, mamy oszacowany czas danego rejsu, z uwzględnieniem przystanków oraz potencjalnych opóźnień. Na podstawie wiatru i prędkości możemy określić czy uda się nam dopłynąć gdzieś wcześniej, co chociażby da nam dodatkowy czas w porcie. - To zaś dobrze wpływało na interesy kiedy mogli załatwić pewne sprawy bez pośpiechu. Uniósł swoją szklankę w szybkim i prostym toaście. -Za udany rejs, panie Rosier! - Wychylił od razu całą szklankę, a trunek piekł w gardle. -Grog marynarze uwielbiają i jest idealnym wynagrodzeniem za ciężki dzień żeglugi lub zmagania ze sztormem. - Szklanka przesunięta po blacie trafiła prosto do Kilicka, który pochwycił ją sprawnie i od razu umył i odłożył do przyczepionej do podłogi skrzyni z resztą naczyń. Kenneth rozsiadł się wygodnie słysząc pytanie i przez chwilę dłuższą milczał nim odpowiedział.
-Będzie pan ze mną pilnował waht, był przy rozładunku i załadunku towaru, pilnował porządku na pokładzie w trakcie rejsu. Nauczy się pan też żeglugi, ponieważ jako Pierwszy też mam obowiązki i swoje wahty. - Wyjaśnił pokrótce i nagle do ich uszu doszedł głos ponad ich głowami. Po chwili dołączyły do niego inne męskie głosy, które zaczęły śpiewać jedną z szant.

Gotowe łodzie i wszystko jest klar.I harpuny w stojakach pokrył śnieg. Jeszcze kilka dni – wielkie stada muszą przyjść. Pod Grenlandii stromy brzeg.

Szanta była przejmująca i przepełniona pewną tęsknotą za domem czy też dalekim horyzontem gdzie czekała rzeczona Grenlandia. Kenneth wstał ze swojego miejsca i wskazał Rosierowi aby ruszył za nim. Wyszli na górny pokład gdzie marynarze ciesząc się chwilą spokoju, że statek spokojnie pruł fale przed siebie, usiedli w jednym miejscu i śpiewali, a za nimi stał kapitan z nieodzowną fajką w ustach. Pierwszy podszedł bliżej by samemu dołączyć do śpiewy załogi, która powitała zachowanie mężczyzny z nieukrywanym zadowoleniem, a chór głębokich basów i barytonów niósł się niesiony przez morskie fale aż po ciemniejący z każdą minutą horyzont zapowiadający zmierzch i następnie głęboko noc.

|zt dla Kennetha


I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10073-kenneth-fernsby https://www.morsmordre.net/t10121-nereus#306722 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f380-dzielnica-portowa-horn-link-way-3 https://www.morsmordre.net/t10123-skrytka-bankowa-nr-2283#306724 https://www.morsmordre.net/t10127-kenneth-fernsby
Re: Statek "Brzask" [odnośnik]08.10.21 22:58
Lata doświadczeń, tysiące mil morskiej żeglugi – to definiowało wiedzę zdobytą na morzu i zdolności kapitana statku. To również tyczyło się każdej innej dziedziny, każdego innego zawodu. Mathieu pracował w Rezerwacie od kiedy tylko zakończył szkołę, wiedział, że to jego przeznaczenie i największe życiowe pragnienie jednocześnie. O smokach zamieszkujących Ogrody wiedział dosłownie wszystko, znał się na wielu innych gatunkach. Zainteresowanie smokami zaszczepił w nim ojciec, a Mathieu kontynuował jego dzieło i od niemal dziesięciu lat dbał o Rezerwat. Kapitan Brzasku z pewnością zmierzył się z wieloma trudnościami na morzu, posiadał wiele informacji, znał wody jak własną kieszeń. Dlatego Rosier chciał podjąć próbę zrozumienia morskiej żeglugi, aby wykorzystać to na własną korzyść, a raczej na korzyść całego hrabstwa Kent.
Ze słów Kennetha wynikało jasno, że czeka ich wspaniała przygoda. Jego entuzjazm był spory, Mathieu zauważył też, że Fernsby po wejściu na statek zmienił nieco swoje nastawienie. Miał jednak nadzieję, że nic nie stanie im na przeszkodzie, żadne trudności nie będą w stanie przerwać tego czasu nauki i zdobywania nowych doświadczeń. Miał też nadzieję, że nic nie zakłóci jego spokoju ducha, nie zmąci myśli w jego głowie i nie pośle go w czeluści mroku, bo wtedy mogłoby być niezbyt ciekawie.
Alkohol palił przełyk, miał intensywny smak. A dźwięk szant dobywający się z góry był zwieńczeniem tego toastu. Oto właśnie zaczynał swoją morską przygodę, gdzie słony wiatr niosący krople morskiej bryzy uderzy mu w twarz, rozwieje włosy… Gdzie być może uda mu się odnaleźć odpowiedzi, których oczekiwał, których pragnął i potrzebował. Poczuł to, kiedy wyszedł na pokład. Wesoła załoga oddawała się chwili zabawy, radośnie śpiewając i bawiąc się. Kenneth śpiewał wraz z nimi. Mathieu przystanął gdzieś przy rufie, obserwując ich wszystkich. Nie znal szant, nie umiał śpiewać, nie pasował tutaj… Miał nadzieję, że kolejne dni rejsu pozwolą mu odczuć ulgę i znaleźć miejsce. Teraz pozostało mu tylko obserwować, jak bliscy byli żyjący na statku ludzie. Mieli tylko siebie, a ich żonami były morskie fale. To im ślubowali, to im byli wierni…

| zt



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Statek "Brzask" [odnośnik]19.08.22 23:24
|12.04.1958

-Gdzie z tym leziesz? Rozum wysrałeś za stodołą? - Niósł się krzyk bosmana na pokładzie gdzie załoga wnosiła towar. Kenneth uniósł spojrzenie na sufit jakby chciał przewiercić go spojrzeniem na wylot i sprawdzić co się dzieje. Wiedział, że bosman sobie da radę, ale dziś był wyjątkowo nie w sosie. Najwidoczniej w domu uciech w porcie nie zabawił się tak jak chciał. Pierwszy westchnął ciężko, ponieważ rejs nie należał do najłatwiejszych, morze szalało i uszkodziło statek. Cieśla wraz z pomocnikami naprawiał już prawą burtę oraz maszt, który został mocno naruszony przez wysoką falę, która zalała pokład. Kenneth spojrzał na papiery, które leżały przed nim. Miał udać się do dostawcy i dobić dobrego targu, towar miał trafił do najbardziej znamienitych rodzin czarodziejskich w Anglii. Kolejny tupot nóg i wrzask bosmana sprawiły, że zerwał się z miejsca mieląc przekleństwo pod nosem.
-Na pijanego krakena, panie Barell! - Zawołał wchodząc na pokład piorunując bosmana srogim wzrokiem. Mężczyzna była od niego starszy, należał do doświadczonych żeglarzy ale nigdy nie dał odczuć Pierwszemu, że ten jest młodszy od niego i mógłby być bosmana synem. -To pokład rodu Traversów czy potańcówka? - Zapytał patrząc jak marynarze biegają w popłochu po pokładzie.
-To wszystko duch tej kobiety! - Zawołał jeden z marynarzy trzymając na różdżce lewitujące worki z towarem, który miał trafić pod pokład.
-Jaki znowu duch… - Fernsby zerknął ponownie na pana Barella, który wywrócił wymownie oczami.
-Proszę ich nie słuchać panie Fernsby. Wczoraj została znaleziona damska suknia na pokładzie. Marynarze uznali, że statek posiada własnego kobiecego ducha, zapewne panny, która zmarła tragiczną śmiercią tuż przed własnym ślubem. - Pospieszył z wyjaśnieniem Barell. Marynarze niezależnie czy byli mugolami czy też czarodziejami wszyscy wierzyli w przesądy i byli na nie bardzo poddatni. Kenneth nasłuchał się opowieści kiedy zaczynał swoją przygodę z morzem. Wtedy był nimi zafascynowany, a teraz jedynie drażniły kiedy wychodziły w trakcie pracy.
-Niech sobie tu będzie, ale nie wpływa na waszą pracę, panie Barell. Po wszystkim idź się napić, bo zrzędzisz jak stara baba.
-Aj, panie Fernsby! - Mężczyzna zasalutował, a Kenneth wskazał na zejście z pokładu.
-Idę na spotkanie z dostawcą. Gdzie Kapitan?
-Zszedł do portu!
-Zszedł do portu… - Powtórzył za nim Kenneth i westchnął ciężko. Jak zwykle miał w głowie jakiś plan i pomysł, którym się nie dzielił z Pierwszym, a potem liczył, że ten się domyśli. Czy ja jestem pieprzonym legilimentom? Pytał sam siebie w myślach schodząc na ląd. Hałas i szum targu portowego uderzył w niego ze zdwojoną siłą. Londyn był cichy i ponury, pełen duchów przeszłości w kolorach szarości niczym nie przypominał radosnego miasta takiego jak tu. Pełen życia targ, kolorów i zapachów wręcz dusił odbierając dech w piersi. Tutaj było życie, którym człowiek chciał się zachłysnąć. Chowając papiery za pazuchę udał się w głąb miasta zmierzając w stronę niedużego sklepu handlarza, który uwielbiał się targować tak samo jak lubił dobrej jakości dżin. Ciężko było zdobyć to drugie, ale udało się, bo Kenneth miał swoje dojścia i układy, a wielu zalegało mu przysługi więc w odpowiedniej chwili je wykorzystywał.
-Fernsby! - Postawny mężczyzna o łysej głowie wyszedł mu na powitanie. Zielone, bystre oczy przyglądały mu się uważnie kiedy handlarz poklepał go przyjacielsko po plecach. Miał parę w ręku więc uderzenie siadło na kurcie mocno. Pierwszy nie dał po sobie nic poznać. -Wchodź dobry druhu. Zapalisz?
-A co masz?
-Kubańskie, skręcane na udach kubańskich kobiet. Czysta poezja.
-Dawaj.
W powietrzu uniósł się dym palonych cygar, który zmieszał się z oparami ziół jakie wisiały pod sufitem. Handlarz posiadał wszystko, należał do tej grupy kupców, którzy załatwią każdą rzecz jeżeli tylko odpowiednio im się zapłaci. Butelka dżinu stała na stole. Napoczęta. Kupiec przyjął cenę.
-Nie wesoło tam u was w Anglii - Powiedział wypuszczając spory kłąb dymu z ust mierząc Kennetha wzrokiem. -Ale ty wyglądasz dobrze.
Marynarz usiadł wygodnie w fotelu wyciągając długie nogi przed siebie krzyżując je w kostkach. Pociągnął solidnie z cygara by następnie wypuścić duży kłąb dymu ku górze.
-Ano pogoda paskudna jak zawsze. - Odparł, ponieważ nie chciał zajmować się polityką kraju. Nie leżało to w jego kręgu zainteresowań. Ważne było przetrwanie i życie dalej w tym popieprzonym kraju gdzie brat mordował brata. Nie był miłośnikiem mugoli, uważał, że są trochę zaściankowi, ale sztukę żeglarską mieli świetnie opanowaną i za to ich podziwiał. Co mu szkodziło, że żyli obok siebie? Jemu zupełnie nic. Handlarz zaśmiał się w głos i sięgnął potężną łapą po butelkę dżinu.
-Znasz moje słabości, Fernsby. Mów, ale uszanuj moje skołatane nerwy. - Odkorkował butelkę i rozlał trunek do dwóch szklanek, które na ruch różdżki pojawiły się przed nimi.
-Trzydzieści za każdą beczkę. - Rzucił ceną bez cienia wahania w głosie nachylając ku mężczyźnie.
-Myślisz, że ja na galeonach śpię, Fernsby?
-Mówisz, że nieciekawie tam w Anglii mamy, no mamy. Także trzydzieści, nikt nie da ci lepszej ceny.
-Daj spokój, na Merlina! Przecież to rabunek w biały dzień!
-Wiesz co jest rabunkiem? To pieprzone cło, które muszę płacić za każdą beczkę, którą stąd wynoszę. Dolicz do tego podatek od transportu i opłaty dla tragarzy i ceny za magazynowanie w porcie i podbicie dokumentów na dalszą dystrybucję. Administracja mnie dojeżdża, a ty mi tu wyskakujesz z rabunkiem w biały dzień. - Końcówka cygara zajarzyła się niebezpieczną czerwienią, która pasowała do ponurego spojrzenia Pierwszego, który nie chciał zostawiać więcej galeonów niż musiał w kabzie handlarza. Zwłaszcza, że czekała go jeszcze wizyta u dwóch innych, a tamci też będą chcieli go oskubać niczym kaczkę z piór.
-Czterdzieści, Fernsby. I powiem ci gdzie są nowe dziewczyny.
-Trzydzieści pięć i powiesz mi, gdzie ta gnida Maurizio się ukrywa.
-Wysoka cena jak zawsze.
-Dobrze wiem, że masz kontakty ze swoim szwagrem choć nazywasz go szmaciarzem jakich mało.
Handlarz cmoknął z cygarem w kąciku ust. Miękł, Kenneth to widział więc rozsiadł się ponownie na swoim fotelu delektując się teraz smakiem cygara. Raz… dwa… trzy…
-Niech ci będzie. - Bingo! - Trzydzieści pięć za beczkę, a Maurizio ostatnio był widziany pod Martwym Rycerzem, ale to było dwa dni temu. Teraz nie wiem gdzie przebywa.
-To mi wystarczy. - Kenneth wstał dopalając cygaro po czym wychylił rozlaną wcześniej szklaneczkę. Przyjemna goryczka rozlała się po języku. -Przyślę chłopców po towar. Niech na wieczór będzie przygotowany.
-Będzie, Fernsby. Będzie. - Handlarz uniósł swoje szkło w górę odprowadzając marynarza wzrokiem. Gdy zamknęły się za nim drzwi Kenneth odetchnął głębiej i spojrzał na zegarek kieszonkowy. Czas miał całkiem dobry więc jeżeli odpowiednio się spręży to uda mu się jeszcze zahaczyć o jednego handlarza, a następnie dopaść Maurizio. Ten szubrawiec unikał Kennetha od jakiegoś czasu. Miał dostarczyć tytoń oraz materiały, które ostatecznie mają trafić do sklepów w Londynie, tych gdzie kogoś stać na takie rzeczy. Resztę Fernsby miał zamiar przemycić i odpowiednio sprzedać wśród handlarzy półświatka w Londynie. Czarny rynek kwitł, a wraz z nim fortuna marynarza, który wiedział, że na pensji nie pociągnie zbyt długo, a kontakty w szarej strefie były bardzo przydatne i przynosiły owoce. Nogi go same niosły na miejsce kolejnego spotkania.
-Fernsby! - Usłyszał znów swoje nazwisko, tym razem niski, przysadzisty mężczyzna z gęstą czupryną opierał się o worki i szczerzył się do niego szeroko. Sam Pierwszy przybrał uśmiech rekina, który idzie na żer. Znał tego człowieka i wiedział, że z nim tak łatwo nie pójdzie jak z poprzednim, a jednak na każdego miała swoistego haka. Niezależnie jakim kto był człowiekiem, jak biegłym czarodziejem, każdy z nich miał swoje słabości, które Fernsby wiedział jak wykorzystać.
[i]Panie i Panowie, zapraszamy do tańca.[i]

|zt




































I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10073-kenneth-fernsby https://www.morsmordre.net/t10121-nereus#306722 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f380-dzielnica-portowa-horn-link-way-3 https://www.morsmordre.net/t10123-skrytka-bankowa-nr-2283#306724 https://www.morsmordre.net/t10127-kenneth-fernsby
Re: Statek "Brzask" [odnośnik]19.10.23 15:23
idziemy stąd

Zależy dla kogo – żachnęła się, niespodziewanie gotowa stanąć w obronie swojej płci. – Na pewno nie dla biednej, młodej dziewczyny, która nie wie co ma wtedy robić i wcale niekoniecznie musi jej to sprawiać przyjemność; samo leżenie z rozłożonymi nogami pod ciężarem spoconego cielska to żadna zabawa – wzruszyła ramionami – poza tym dla mężczyzny to wcale też nie musi być przyjemne, nie każdy jest jak marynarz, któremu jest wszystko jedno – dokończyła ostro, ale wcale się tym nie przejęła. Na tym etapie życia było jej obojętne jak bardzo trzyma się poprawności politycznej i poprawności sztucznie wykreowanej przez realia, w jakich żyła. W swoim życiu nie przewidywała ani zakładania rodziny ani płodzenia dzieci, ciesząc się z łatki dziwnej, co usprawiedliwiało czasem mówienie co ślina na język przyniesie, jak teraz. Wiedziała jednak też, kiedy w ten język powinna się ugryźć. – Zresztą w burdelach nie szuka się tylko uciech, ale i informacji, może takich do szantażu – dokończyła, ciągnąć konspiracyjną narrację.
Reakcja Kennetha na zadane czysto teoretyczne pytanie, mające na celu podtrzymać rozmowę, jednak ją zaskoczyła i na moment zbiła z tropu. Z początku zmieszana, nie była pewna, czy mówił na poważnie, czy sobie tylko zażartował, ale nie miała powodu, żeby mu nie wierzyć. Z jednej strony wiedziała, że w dobrym guście było odmówić i nie opuszczać terenu festynu z obcym mężczyzną; nie znała go, nie wiedziała gdzie zamierzał ją zaciągnąć i co dalej zrobić, choć ich znajomość od samego początku zaczęła się na opak, przypadkowo w jej sypialni na bimbrze od sąsiada kończąc. Z drugiej z kolei, rzadko kiedy robiła rzeczy, które były poprawne i akceptowalne przez ogół. Zwłaszcza w ostatnim czasie. Miała przeczucie, że Fernsby był w porządku, a intuicja najczęściej jej nie zawodziła, nawet jeśli od miesiąca ją podważała na każdym kroku. Bez słowa podniosła się z jego pomocą, po czym pokierowała tam, gdzie wskazał. W międzyczasie zdążyła odzyskać jasność myślenia wcześniej stłumioną przez klimat festiwalu, ognisko i unoszące się w powietrzu różnego rodzaju mieszanki zapachów.
Zamierzasz mnie poćwiartować a potem nakarmić ryby, czy przehandlować jako żywy towar? – spytała przewrotnie tuż przed wejściem na pokład. Z zewnątrz statek wyglądał tak, jakby zaraz miał się rozpaść, ale przypuszczała, że do tego była jeszcze daleka droga. Zwinnie pokonała drewnianą kładkę, z pozoru wyglądającą równie średnio stabilnie, a kiedy stanęła na pokładzie, uniosła nieco zdziwiona brew. – Chyba spodziewałam się czegoś innego – stwierdziła na głos, konfrontując swoje wyobrażenia z rzeczywistością. Nigdy dotąd nie miała okazji wejść na jakikolwiek statek, ale z góry błędnie zakładała, że każdy z nich będzie przepełniony męską energią; brudem, potem, smrodem.
Ci marynarze, których widywałam, raczej niespecjalnie dbali o czystość i dyscyplinę – zaczęła, powoli przechadzając się w kierunku dziobu – właściwie, gdzie oni są? – odwróciła się przez ramię, kontrolując odległość między nią a Kennethem. – Chyba nie leżą już grzecznie w łóżkach, to raczej nie w waszym zwyczaju – ale na tych w ogóle się nie znała. Być może właśnie obrażała całą załogę swoim stereotypowym myśleniem, lecz zaskakującym by było, gdyby w ogóle się tym przejęli.


* * *
let the bed sheet soak up my tears and watch the only way out disappear; don't tell me why, kiss me goodbye. find out i was just a bad dream.
Millicenta Goshawk
Millicenta Goshawk
Zawód : wróżbitka, wytwórczyni kadzideł
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
she was life itself.
wild and free, wonderfully chaotic;
a perfectly put-together mess.
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15 +4
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0 +1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 0
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11061-millicenta-goshawk#340439 https://www.morsmordre.net/t11254-cesarzowa#346161 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f425-dolina-godryka-chata-na-uboczu https://www.morsmordre.net/t11255-skrytka-bankowa-2421#346163 https://www.morsmordre.net/t11257-millicenta-goshawk#346175
Re: Statek "Brzask" [odnośnik]23.10.23 19:52
Zaśmiał się w głos, szczerze rozbawiony oburzeniem jakie wywołały jego słowa. Dziewczyna stanęła w obronie arystokratek, które traktowane były niczym klacze rozpłodowe i nikt się z tym nie krył. Przedłużenie rodu, nazwisko i inne dyrdymały, które nic nie znaczyły gdyby się nad tym zastanowić. Czas sprawiał, że w końcu umierali i na co im było takie sztywne trzymanie się zasad? On sam czerpał z życia i cieszył się nim każdego dnia, każdej minuty mając świadomość, że następnego dnia, może wylądować w krainie Daviego Jonesa.
-Nie czuję urazy. - Odparł nadal rozbawiony przytykiem jaki posłała w jego stronę. Opinie o marynarzach nigdy nie były zbyt przychylne i miał tego świadomość. Nie zraził się tym, bo dlaczego miał obrażać się o prawdę. Sam chętnie korzystał z usług domu uciech, otulony miękkimi, kobiecymi ramionami, w oparach papierosowego dymu okraszonego smakiem rumu czy też ziołowych trunów. Wtedy mógł na chwilę odpocząć, nie musiał pilnować załogi ani towarów, zwyczajnie na chwilę zapomnieć o codziennych obowiązkach. Nie dla niego była rodzina, żona i dzieci oraz ciepłe pielesze. Zakładał, że jeżeli przeżyje i jego skronie będzie zdobić siwizna, wykupi jakąś tawernę w porcie i będzie wiódł życie szczura lądowego oglądającego statki na redzie. -Wielu na takich działaniach zbiło majątek. - Dodał równie konspiracyjnym szeptem wiedząc ile wysoko postawionych głów korzystało z usług dziwek, zbierając cenne informacje i sprzedając je dalej, trzymając swoich oponentów w garści. Dobrze, że nie był ani znany ani bogaty, nie musiał ukrywać tego kim jest, ani tego, że bywa w domach uciech. Kenneth Fernsby nie był szantażowany, choć sam mógł to robić.
Był ciekaw czy podejmie wyzwanie. Czy nie ucieknie kiedy zaproponuje jej pójście w nieznane miejsce, z nowo poznanym człowiekiem, o którym nic nie wiedziała. Inna sprawa, że nie miał zamiaru jej mordować i porzucać ciała gdzieś w porcie wzbudzając tym samym panikę i zamieszanie.
Uśmiechnął się kącikiem ust krzywo i drapieżnie kiedy ujęła jego dłoń i zdecydowała się podjąć wyzwanie. Stanąć naprzeciwko przeznaczenia.
-Bardziej myślałam o porwaniu do egzotycznego kraju i być może tam oddanie w ręce jakiegoś szejka. - Odparł bez wahania w głosie patrząc jak się wspina po trapie i wkracza na pokład statku. Podążył za nią obserwując każdy jej gest, ruch, drgnienie. Nie wiedział sam czego się po niej spodziewać, jak będzie reagować na miejsce, którego nie zna. Poprzednie spotkanie wskazywało na to, że nie należała do płochliwych. -Czego oczekiwałaś? - Zapytał szczerze zainteresowany odpowiedzią, ponieważ zawsze ciekawiło go to jak jest postrzegany świat, do którego należał. Oparł się niedbale o sterburtę krzyżując ramiona na piersi wodząc wzrokiem za czarownicą. Ciemne spojrzenie przesuwało się również po jej figurze, bo na wdzięki kobiece Pierwszy nie był obojętny. -Odpoczywają gdzie tylko dusza zapragnie. - Odpowiedział na pytanie wiedząc, że postrzega żeglarzy przez krzywe zwierciadło, a podpuszczanie sprawiało mu nie lada zabawę.


I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10073-kenneth-fernsby https://www.morsmordre.net/t10121-nereus#306722 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f380-dzielnica-portowa-horn-link-way-3 https://www.morsmordre.net/t10123-skrytka-bankowa-nr-2283#306724 https://www.morsmordre.net/t10127-kenneth-fernsby
Re: Statek "Brzask" [odnośnik]08.11.23 12:46
Daleko mi do Wizengamontu, ale to chyba podchodzi pod handel żywym towarem – a może i w ich świecie nie istniały przepisy na podobne występki? – Z bólem serca stwierdzam, że u szejka byłoby mi lepiej, niż w Londynie – zero trosk, święty spokój; tak naprawdę nie wiedziała nic o obcych kulturach i zwyczajach, więc nie zdawała sobie sprawy z tego, że mogłaby wpaść z deszczu pod rynnę. Nieumiejętność trzymania języka za zębami tam sprowadziłaby na nią więcej kłopotów, a niechęć do dostosowywania się do zasad pewnie prędko posłałaby w jej stronę jedno z zaklęć niewybaczalnych. Nie potraktowała jednak jego słów na poważnie – gdyby chciał jej zrobić krzywdę, miał ku temu już wiele idealnych okazji. Wiatr rozwiał zmierzwione, długie włosy a ona zatraciła się w rozpościerającej przedeń bezkresnej otchłani. Wzrok na próżno szukał krańca horyzontu; morze zdawało się nie mieć granicy, ciemne niebo stanowiło z nim jedność stykając się tam, gdzie sięgało spojrzenie. Było w tym coś magicznego, a jednocześnie przerażającego. Nie chciałaby znaleźć się teraz tam, na środku w wodzie – szansa na odratowanie była porównywalna do szukania igły w stogu siana. Niemal zerowa.
Szczerze mówiąc, sama nie wiem – odparła, zapewne niesatysfakcjonująco, ale kiedy się nad tym chwilę zastanowiła, nie miała pojęcia co spodziewała się ujrzeć. Odwróciła się powoli przodem do Kennetha, ramiona oparły się o znajdującą się za nią krawędź. Rozchyliła wargi, ale z początku odpowiedź ugrzęzła gdzieś w gardle. Dopiero potem uznała, że skoro i tak zdążyła go obrazić co najmniej dwukrotnie, to trzeci raz niczego nie zmieniał. Zresztą, sam tego przecież chciał. – Bandy chamskich pijaków? Brudnego pokładu, obskurnego statku, który dawno nie widział mopa? Opowieści z mchu i paproci o podbojach w każdym porcie na świecie? Chyba wszystkiego, co najgorsze, gdy wypowiadasz słowo marynarz – szybko jednak uśmiechnęła się nader rozbawiona, gdy oskarżycielsko wymierzyła w niego palcem. Bransolety z cichym brzękiem zsunęły się z nadgarstka na przegub. – Nie mniej do mnie pretensji; sami zapracowaliście na tę opinię a ty sam zadałeś pytanie; ale czym innym są niesprawiedliwe osądy ludzi i powielane plotki, na podstawie których tworzymy takie stereotypy, a czym innym prawda – ręka wróciła na swoje miejsce, jednak poczuła, jakby właśnie przeszedł ją nieprzyjemny prąd. Bez oglądania dłoni, zorientowała się, że wbiła sobie w podstawę kciuka małą drzazgę.
Statek stanął w twojej obronie – stwierdziła pół żartem, pół serio, bo tak właśnie wyglądał ten zbieg okoliczności i złośliwość rzeczy martwych, choć tego nie powiedziała już na głos. – To jak jest z wami naprawdę? – dopytała, dając mu okazję do zmiany jej myślenia. Była otwarta na dyskusję, nie upierała się przy swoim i najzwyczajniej w świecie kierowała nią ciekawość jak bardzo jej pogląd rozmijał się z prawdą.


* * *
let the bed sheet soak up my tears and watch the only way out disappear; don't tell me why, kiss me goodbye. find out i was just a bad dream.
Millicenta Goshawk
Millicenta Goshawk
Zawód : wróżbitka, wytwórczyni kadzideł
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
she was life itself.
wild and free, wonderfully chaotic;
a perfectly put-together mess.
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15 +4
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0 +1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 0
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11061-millicenta-goshawk#340439 https://www.morsmordre.net/t11254-cesarzowa#346161 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f425-dolina-godryka-chata-na-uboczu https://www.morsmordre.net/t11255-skrytka-bankowa-2421#346163 https://www.morsmordre.net/t11257-millicenta-goshawk#346175
Re: Statek "Brzask" [odnośnik]15.11.23 16:22
Ludzkie reakcje były bardzo interesujące do oglądania. I świetnie się przy tym bawił. Te drgania mięśni na twarzy, mrużenie oczu, nerwowe stukanie palcami czy też krzyżowanie ramion na piersi, chcąc się jak najwyraźniej odciąć od rozmówcy. Nieraz czuł się jak rekin na polowaniu, który wyczuwa swoją ofiarę z daleka. Nie inaczej było teraz. Ciemnymi tęczówkami przyglądał się kobiecie, która go zaintrygowała, ponieważ podjęła wyzwanie. Udała się z nieznajomym jej człowiekiem do miejsca, gdzie nikt jej nie słyszał. Całkowicie obcego dla niej, a nie dla niego. To był jego teren, czuł się swobodnie. Jednak zdawała się nie zwracać na to uwagę, zupełnie nie przejęta tym, że mogła trafić jak owieczka na rzeź.
-Tak sądzisz? - Zapytał z kpiną w głosie. -Kusi cię orient? - Zapytał i niespiesznie zaczął podchodzić w jej stronę. Powoli stawiając stopy na deskach pokładu. Krok za krokiem. Metodycznie, jakby odmierzał jego długość.-Powietrze pachnące przyprawami. Jedwabie i miękkie poduszki skryte w cieniu palm? - Wzrok miał wbity w jej figurę, po której prześlizgnął się bezczelnie. Nie ukrywał tego, że lubił patrzeć na kobiece ciało. -Słodki smak daktyli, zmieszany z cierpką nutą kawy? - Był coraz bliżej, dzieliły ich zaledwie dwa kroki. -Problem w tym, że gdybym sprzedał cię szejkowi, nic z tych rzeczy byś nie poznała. - W głosie zatańczyła nuta żalu. Stanął tuż przed nią, górując nad kobietą. -Wizengamot ma ważniejsze sprawy niż handel żywym towarem. - Ostatnie zdanie niemal wyszeptał. Nie musiał mówić głośno, doskonale wszystko słyszała. Na ustach zatańczył wilczy uśmiech. Zaraz jednak kobieta wyciągnęła w jego stronę oskarżycielsko palec, co sprawiło, że uniósł brwi, a w spojrzeniu zmieszały się ze sobą zaskoczenie i szczere rozbawienie. Zaśmiał się głośno i odsunął krok w tył wciskając dłonie do kieszeni spodni. Czekał na wyjaśnienie, jacy jawią się jej marynarze.
-Czasami tak bywa. - Odparł niewzruszony złą opinią. -Kiedy żeglujesz przez wiele miesięcy, a na horyzoncie nie ma ani jednego lądu.
Wiele razy było tak, że morze było jedynym widokiem w trakcie bardzo długiego rejsu. Marynarze starali się golić, ale gdy wszystkiego zaczyna brakować to i golenie staje się najmniej ważną z potrzeb. -Brud nie jest nam obcy.
Odsunął się jeszcze kawałek dając jej przestrzeń, po czym z kieszeni wyciągnął zapałki i papierosy. Odpalił jednego i zaciągnął się mocniej. -Jesteśmy birbantami i utracjuszami. - Zaśmiał się sam z siebie. -Kochamy morze, które nas zawsze wzywa. To ryzyko, ten żywioł, który sprawia, że serce bije szybciej. - Teraz on spojrzał na gładką, ciemną taflę wody, a potem poza port gdzie kryły się kolejne nieodkryte szlaki morskie. -Niektórzy mają rodziny, ale większość z nas ich nie zakłada. Nigdy nie wiadomo czy wrócimy, czy kolejna wyprawa nie jest naszą ostatnią. Żyjemy z dnia na dzień, widzimy wiele i potrafimy cieszyć się życiem. - Przeniósł wzrok na czarownicę. -Statek przez cały rejs jest naszym domem i ojczyzną. Musimy o niego dbać. - Pogładził wolną dłonią drewno, niemal z czułością godną kochanka. -Podboje w każdym porcie. Cóż… - Wzruszyła ramionami i wypuścił kłąb dymu w powietrze.-Może nie są tak liczne, ale każdy ma swoje potrzeby. - Czy ją zszokował? Zapewne będzie pokazywać, że to dla niej nic nowego. Tak jak dla niego nie było zaskoczeniem, że marynarze pod jego komendą szukają ukojenia w ramionach portowych dziewek. On sam też nie był inny. Nie romantyzował siebie ani innych żeglarzy, daleko im było do wizerunku przystojnego pirata z wielu opowieści przygodowych. -Nasze życie nie jest usiane różami. To ciężki kawałek chleba nawet przy użyciu magii.




I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10073-kenneth-fernsby https://www.morsmordre.net/t10121-nereus#306722 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f380-dzielnica-portowa-horn-link-way-3 https://www.morsmordre.net/t10123-skrytka-bankowa-nr-2283#306724 https://www.morsmordre.net/t10127-kenneth-fernsby
Re: Statek "Brzask" [odnośnik]22.11.23 12:34
Na ogół intuicja jej nie myliła, a w przypadku nowopoznanego marynarza podpowiadała, że ten nie miał złych intencji. Gdyby takowe się pojawiły, zrobiłby jej krzywdę już dawno; miał ku temu wiele okazji i nie sądziła, by celowo przedłużał, odwlekał ów moment w czasie. Ponoć im bardziej poznawało się swoją potencjalną ofiarę, tym trudniej było jej zrobić krzywdę, niż w sytuacji, w której była zupełnie obca a oni zdołali przeprowadzić już co najmniej trzy konstruktywne dyskusje. Zresztą, miała wrażenie, że skądś go kojarzy i bynajmniej nie tylko poprzez teleportacyjną czkawkę, dzięki której wpadł do jej domu. Chociaż był poślubiony wodzie, nie zagrzewał nigdzie miejsca na długo, jego twarz wyglądała znajomo, choć jeszcze nie mogła sobie przypomnieć skąd. Było to o tyle frustrujące, że pamięć do twarzy miała dość dobrą, co pomagało jej wielokrotnie w życiu, ale sporadycznie zdarzały się takie przypadki jak ten stojący naprzeciwko. Uporczywa jak mucha myśl zaprzątnęła głowę czarownicy, ale już po chwili wróciła z powrotem na ziemię.
Jakoś nie mieli, gdy wybuchła wojna i trzeba było przeszmuglować ludzi, do i z Londynu – parsknęła, słysząc takie czy inne plotki, ale nie podejrzewała, że będzie chciał kontynuować ten temat. Szmuglowanie i przemyt istniały w ich świecie, i zapewne miały się bardzo dobrze, ale dla swojego dobra wolała nie wiedzieć, czy właśnie miała do czynienia z jedną zaangażowanych w to osób. Im mniej się wiedziało, tym lepiej się spało – a ona w ostatnim miesiącu i tak nawiedzana była koszmarami, bezsennymi nocami, dlatego nie potrzebowała sobie dorzucać kolejnej rzeczy do repertuaru rozmyślania. Zignorowała również cały wywód na temat orientu, skupiając wzrok na sylwetce Kennetha. Podobnie jak on, przesunęła spojrzeniem od góry do dołu, przez twarz, aż wreszcie paznokieć palca wskazującego wbił mu się w klatkę piersiową, gdy uniosła rękę.
A co na starość? Umieracie na wodzie, czy nadchodzi czas, kiedy opuszczacie pokład i schodzicie na stałe na ląd? – domyślała się, że to zależało od danej osoby, niż było wpisane w styl życia, czy etos marynarza, ale kierowała nią prosta myśl: na starość człowiek słabł, był wolniejszy i mniej uważny, a w konsekwencji nieco bezużyteczny na pokładzie statku. Nieprzewidywalna woda, warunki atmosferyczne, sytuacje i długie wyprawy – nic z tego nie pasowało do podstarzałego osobnika.
Nie zdążyła dodać nic więcej, gdy usłyszała ruch, wnet hałas, nadchodzący z wejścia na pokład. Widać mała część załogi zakończyła swoją zabawę wcześniej, niż zwykle, bo kiedy tylko wyłonili się z półmroku dwóch niosło pod ramię trzeciego, zalanego w trupa. Sytuacja zrobiła się o tyle śmieszna, że gdy tylko zobaczyli jej towarzysza – i ją – ucichli w mig, podobnie jak ona na widok tego, co przed chwilą opisywała, i miny Kennetha. Wprost prosiło się o dopowiedzenie a nie mówiłam, ale zauważyła po reakcjach tamtych, że Fernsby chyba był tutaj kimś ważnym, bo aż niemal upuścili pijanego biedaka na ziemię prostując się jak struny. Mimowolnie parsknęła pod nosem, po czym stwierdziła, że to dobry moment na powrót do domu.
Cóż, to zdecydowanie ciężki kawałek chleba; na mnie czas – uśmiechnęła się z grubsza cynicznie i powoli wyminęła zebranych na pokładzie mężczyzn a w końcu zniknęła zarówno ze statku, jak i pola widzenia.

zt x2


* * *
let the bed sheet soak up my tears and watch the only way out disappear; don't tell me why, kiss me goodbye. find out i was just a bad dream.
Millicenta Goshawk
Millicenta Goshawk
Zawód : wróżbitka, wytwórczyni kadzideł
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
she was life itself.
wild and free, wonderfully chaotic;
a perfectly put-together mess.
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15 +4
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0 +1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 0
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11061-millicenta-goshawk#340439 https://www.morsmordre.net/t11254-cesarzowa#346161 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f425-dolina-godryka-chata-na-uboczu https://www.morsmordre.net/t11255-skrytka-bankowa-2421#346163 https://www.morsmordre.net/t11257-millicenta-goshawk#346175
Re: Statek "Brzask" [odnośnik]23.11.23 21:55

|13.08.1958, godz. 21.30

Statek stał spokojnie w porcie. Nic nie zakłócało jego spokoju, tak się wydawało, ponieważ na pokładzie siedział Pierwszy, a obok niego leżał pakunek. Patrzył w niebo, kometa trwała nadal na nieboskłonie niczym przyklejona, jakby nigdy nie miała z niego zejść. Wokół niej migotały gwiazdy.
Po ostatnim spotkaniu, które przerwała załoga, dręczyła go myśl. Znał tę dziewczynę, ale nie pamiętał skąd. Gdyby kiedyś wylądowali w łóżku raczej by tak radośnie go nie witała. Zwykle wtedy dostawał w twarz lub obrażone spojrzenie. Myślały, że jest zakochany, choć nigdy niczego nie obiecywał. Nie był z tych co sączą słodkie słówka do spragnionych wyznań uszu, a potem znikał pozostawiając za sobą niespełnione obietnice.
Dopiero później doznał olśnienia. Wróżyła innym oraz raz tańczyła na stole w jednej z knajp, ku uciesze wszystkich zebranych. Chyba nawet kojarzył ją jako podlotka jeszcze z czasów szkolnych, ale to mogła podpowiedzieć mu wyobraźnia.
Załoga nie musiała szorować pokładu, ale też nie poruszali tematu zastania Pierwszego z kobietą na pokładzie. Nie był aż tak mściwy, gdyż nie zrobili nic złego. Poza tym, że jeden z nich się nabrzdyngolił jak bela, to nic złego się nie stało.
-Dzisiaj gwiazdy nawet lepiej widać. - Oznajmił kiedy czarownica wkroczyła na pokład. On sam siedział przy głównym maszcie. -Marynarze na starość często siedzą i wpatrują się w dal, nie raz w gwiazdy. - Nawiązał do ostatniego pytania jakie zadała i nie pozwoliła mu odpowiedzieć. -Wykupują portowe speluny, prowadzą tawerny, zajmują się łowieniem ryb. Inni służą do końca, póki starczy im sił, póki morze się o nich nie upomni. - Wskazał na wolne miejsce obok siebie. -Czy też będziesz wróżyć do końca swoich dni? - Teraz kiedy skojarzył jej twarz rozmowa wyglądała zupełnie inaczej. Obserwował uważnie kobiece zachowanie, starając się wyłapać wszelkie wahania i chęć ukrycia tego, czego nie miał prawa dostrzec. Słońce zachodziło, nastał zmrok co nie ułatwiało dostrzeżenia detali. Sięgnął po pakunek, wyciągnął z niego butelkę, szklanki oraz torbę landrynek. -Domowa wiśniówka. - Oznajmił. Dorwał spirytus oraz owoce więc aż samo się prosiło, aby stworzyć z tego coś pożytecznego. Alkohol taką rzeczą był.


I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10073-kenneth-fernsby https://www.morsmordre.net/t10121-nereus#306722 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f380-dzielnica-portowa-horn-link-way-3 https://www.morsmordre.net/t10123-skrytka-bankowa-nr-2283#306724 https://www.morsmordre.net/t10127-kenneth-fernsby
Re: Statek "Brzask" [odnośnik]23.11.23 22:30
Był taki czas, że zrobiła w życiu wiele głupot. Podejmowała nieprzemyślane decyzje, bawiła się, jakby koniec świata miał nadejść następnego dnia, była mniej ostrożna i uważna – nie przejmowała się więc faktem, że podkradanie alkoholu pijanym chłopom, czy w ogóle zwracanie na siebie uwagi w podrzędnych spelunach, mogło skończyć się dla niej tragicznie. Swoje działania zrzucała na karb młodości i zresztą, nie chadzała po tych barach sama. Otoczona Laurencem i jego kolegami z cyrku czuła się na tyle zaopiekowana, by mogła zapomnieć o swoim bezpieczeństwie. Nie ukrywała specjalnie faktu, że czasem tęskniła za tamtymi czasami a minione wydarzenia, nie tylko te na bagnie, powodowały, że gdzieś utraciła tę bardziej rozrywkową część siebie. Za bardzo się przejmowała, za dużo myślała; wszystko co robiła było wyważone, a gdy tylko pozwalała sobie na odrobinę nieprzemyślaną decyzję, potem podważała jej sens.
Tak było podczas całego festiwalu. Tak było również i po pierwszym wejściu na pokład statku, kiedy spędziła przyjemnie czas, ale potem wyrzucała sobie brak rozsądku, dopóki w jej rękach nie znalazł się list z kolejnym zaproszeniem. Dawne życie miało to do siebie, że bardzo często lubiło wyrzucać na jej drodze stare demony, wielokrotnie przystojne demony, tak jak ten, który stał teraz przed nią.
Poza wróżeniem robię jeszcze kadzidła – powiedziała – być może będę robić tylko kadzidła, być może wróżyć... albo dalej, to i to, kto wie? Jakkolwiek to brzmi, ciężko przewidzieć co przyniesie przyszłość – stwierdziła przewrotnie. Gdyby tylko wiedziała, że jej przeczucia po rytuale i przelocie komety rzeczywiście były początkiem końca, a także jak potoczy się ten wieczór w życiu nie zdecydowałaby się na opuszczenie domu. Tymczasem znajdowała się na drewnianej łajbie, czekając na to, co ma nadejść, z butelką domowej wiśniówki w ręce.
Zawsze możesz przejąć bar, a ja będę siedzieć w kącie i czytać karty, snuć opowieści o trzecim oku, którego nie mam a ty o podbojach w dalekich, egzotycznych krajach – profilaktycznie powąchała przekazany w jej ręce alkohol i musiała przyznać jedno: zamiast kompotu mogła zrobić domową malinówkę. Pachniała wyśmienicie, zapewne smakowała po stokroć lepiej niż sąsiedzki bimber.


* * *
let the bed sheet soak up my tears and watch the only way out disappear; don't tell me why, kiss me goodbye. find out i was just a bad dream.
Millicenta Goshawk
Millicenta Goshawk
Zawód : wróżbitka, wytwórczyni kadzideł
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
she was life itself.
wild and free, wonderfully chaotic;
a perfectly put-together mess.
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15 +4
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0 +1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 0
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11061-millicenta-goshawk#340439 https://www.morsmordre.net/t11254-cesarzowa#346161 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f425-dolina-godryka-chata-na-uboczu https://www.morsmordre.net/t11255-skrytka-bankowa-2421#346163 https://www.morsmordre.net/t11257-millicenta-goshawk#346175
Re: Statek "Brzask" [odnośnik]25.11.23 1:33
Nic nie zapowiadało nadciągającego kataklizmu. Niebo eksplodowało feerią barw w chwili, kiedy słońce tonęło na linii horyzontu. Czerwienie przerodziły się w fiolety, a fiolety w granaty zalewając świat przyjemnym ciepłem, wieńcząc dzień słodkim wspomnieniem. Przyroda wydawała się szykować do snu w swym nieskończonym rytuale, by zbudzić wszystkich poranną mżawką i lekkim gradem. I tak miał wyglądać każdy następny dzień, gdyby nie wisząca od przeszło miesiąca na niebie kometa, w dziwny, niewyjaśniony sposób zastygła na nieboskłonie w jednym miejscu. Zwiastun Śmierci, od zarania dziejów uznawany przez wieszczów i jasnowidzów za przepowiednię nieszczęścia. I ta, wraz z początkiem wieczoru miała się ziścić.

Milicenta czuła dziwny niepokój. Towarzyszył jej już od dłuższej chwili jakby znaki na niebie i ziemi podpowiadały jej, że zdąży się coś okropnego. Kiedy wyjątkowy spektakl kolorów zastąpiła szarówka nadchodzącej nocy, a niebo roziskrzyło się pierwszymi gwiazdami, wisząca na firmamencie kometa rozbłysła intensywnym, oślepiającym blaskiem. Światło było tak mocne, że znajdujący się na pokładzie statku czarodzieje musieli zasłonić na chwilę oczy. Pojawiło się znikąd, niespodziewanie i nagle. A kiedy już wszystko zgasło, musieli przywyknąć do matowej ciemności. Przyzwyczajeni do obecności komety na niebie ludzie z trudem upatrywali w niej źródła świata, a jednak każdy kto tylko spojrzał w górę mógł zrozumieć, że zabrakło na nim nieodłącznego elementu — długiego, błyszczącego warkocza. Pozostała tylko mała iskrząca kropka, znacznie jaśniejsza od gwiazd, ale ciemniejsza i mniejsza od wstającego po drugiej stronie księżyca. Drewno pod stopami zaczęło wpierw wibrować a potem niespokojnie drżeć, statek, choć zacumowany w porcie i bezpiecznie dotąd stojący przy brzegu zaczął niebezpiecznie się kołysać. Kenneth prędko też zauważył, że woda w porcie zaczęła się podnosić. Kiedy wraz z Milicentą spojrzeli ponownie w niebo, ujrzeli dziesiątki połyskujących gwiazd, ale wśród nich zgubili tę, która jeszcze chwilę wcześniej była wiszącą nad głowami kometą. Przedziwne zjawisko przyciągnęło uwagę na nieco dłużej, bo przecież wiedzieli, że nie tak wyglądało niebo każdej poprzedniej nocy. Dziesiątki, a może setki roziskrzonych gwiazd migały jak płomienie w oddali, ale wciąż patrząc i wsłuchując się nieruchomo w nachodzące przeznaczenie, mogli dostrzec, że niektóre z nich powiększają, a potem powiększają wszystkie ale jedne szybciej od innych. Czy to było złudzenie? Czy jakaś fatamorgana? Czy zwariowali, czy padli ofiarą paskudnej klątwy? Wiele myśli mogło przychodzić do głowy, kiedy błyszczące plamki na niebie stały się kulami, za którymi ciągły się dziesiątki, a potem setki warkoczy podobnych do tego, który wisiał od pamiętnej lipcowej nocy. Ciemne niebo pojaśniało od gwiazd i ciągnących się za nimi świetlistych smug.

I tak rozpoczęła się Noc Tysiąca Gwiazd.

Spadały, jedna po drugiej, pokrywając całe niebo, które mieli w zasięgu swojego wzroku. Piękny i niecodzienny widok potrafił zatrzymać w miejscu i zachwycić, ale musiał także przerazić, uświadamiając, że połyskujące gwiazdy bardzo szybko zwiększały swoją wielkość. Jedna z nich leciała prosto w ich kierunku. Jakże potworny był dym, iskry, wyraźne eksplozje wewnątrz kotłujących się czarnych smug? Przez chwilę nie docierało do czarodziejów nic. Tik tak. Tylko tykanie zegara. Tik tak. Jakby ktoś odmierzał im czas. Tik tak. W sekundzie lub dwóch spadający , niewielki meteor runął kilkadziesiąt metrów przed nimi. Woda chlupnęła niczym gejzer w górę — słup wody utrzymywał się kilka sekund, a kiedy runął w dół, utworzona fala posunęła się prosto na okręt. Statek podniósł się mocno, a Milicenta i Kenneth całkowicie stracili równowagę, lecąc wpierw na deski, a potem prześlizgując się po całym podkładzie, nabierając prędkości. Oboje uderzyli w maszt, który ich zatrzymał — wielu innych nie miało tyle szczęścia co oni, wypadając na brzegu lub do wody. Statek niesiony olbrzymią falą został wyrzucony na nabrzeże, a cumy wyrwały deski z okrętu. Kadłub pękł, maszt zakołysał się i złamał. Wokół znów wszystko zamarło.  

To nie był koniec. Noc dopiero się rozpoczęła.

Kenneth z wielkim trudem odzyskał przytomność i spojrzał w niebo, z żalem doświadczając potwornego deja vu. Setki, dziesiątki a może tysiące identycznych gwiazd spadały na ziemię. Gdzieś w okolicy uderzyło coś mniejszego, nie wiedzieli jeszcze gdzie, ale jedno było pewne — nigdzie nie było bezpiecznie, a niebo dosłownie waliło się im na głowę, a Milicenta pozostawała chwilę nieprzytomna.

Mistrz Gry wita w nowym okresie deszczem meteorytów. Nie kontynuuje rozgrywki.

Przed podjęciem się jakiejkolwiek aktywności fabularnej w tym okresie należy dopełnić swojego obowiązku w tym temacie (każdą postacią osobno).

Kenneth - obrażenia tłuczone - 40; obrażenia psychiczne -10
Milicenta - obrażenia tłuczone -60; obrażenia psychiczne -5

Ramsey Mulciber
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Statek "Brzask" - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Statek "Brzask"
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach