Wydarzenia


Ekipa forum
Sala numer trzy
AutorWiadomość
Sala numer trzy [odnośnik]09.12.15 17:06
First topic message reminder :

Sala numer trzy

To chyba jedna z najprzestronniejszych i najładniejszych sal nie tylko na tym piętrze, ale i całym szpitalu. Do pomieszczenia wpada duża ilość światła, przez co nie wydaje się ono tak ponure jak pozostałe części Munga. Zazwyczaj sala pęka w szwach i ciężko znaleźć tu jakiekolwiek wolne łóżko - trafiają tutaj stali bywalcy oddziału na dłuższe leczenia lub podczas kolejnych, rutynowych pobytów. Dla komfortu i prywatności pacjentów zamocowano przy każdym łóżku zwiewne, białe kotary, natomiast na końcu sali stoi duży doniczkowy kwiatek - wszak odrobina zieleniny jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala numer trzy - Page 12 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Sala numer trzy [odnośnik]21.06.18 23:05
Zaskoczyła mnie swoją pytającą odpowiedzią. Czyżbym nie zauważył popularności swojej własnej siostry bliźniaczki? Tylko jeżeli ona była sławna to ja też powinienem - w końcu mieszkaliśmy razem, pracowaliśmy razem i najczęściej chodziliśmy wszędzie razem. Czy to oznacza, że i ja jestem popularny i nawet nie zdaję sobie z tego sprawy? To niesamowite! Zdecydowanie muszę o tym powiedzieć Florence, chociaż trudno będzie jej cokolwiek wytłumaczyć skoro moja opowieść zacznie się słowami: O, wczoraj jak byłem w szpitalu... Chociaż mogło mi się to udać, Florence nawet mnie potrafiła jeszcze zaskoczyć. - Hmm... Może masz rację - odpowiedziałem, nawet nie zauważając kiedy przeszedłem na ty. To przyszło naturalnie; chyba dlatego, że i ona zwracała się do mnie po imieniu. - Sprout! Jesteś może spokrewniona z Pomoną Sprout? - Aż podniosłem się nieznacznie na łóżku, co tylko wywołało przypływ bólu, ale nie potrafiłem inaczej zareagować. Co prawda nie przyjaźnię się z Pom jakoś szczególnie mocno, niemniej każdy Zakonnik to po części rodzina, więc z przyjemnością kodowałem każdą nową informację na ich temat.
- Cerę i włosy?! On już nie miał włosów, a jego cera wyglądała... no, przeciętnie. Czyli ten liść nie był w stanie poprawić jego zdolności magicznych? - Musiałem się upewnić, inaczej ten temat nigdy nie da mi spokoju. Chyba kiedyś wypróbuję ten patent - kto wie, może nauka jeszcze nie doszła do odpowiednich wniosków, a liście kapusty faktycznie posiadają dodatkową magiczną moc?
- Nie! - Krzyknąłem, może odrobinę za głośno, ale wciąż byłem w szoku po pojedynku i wszystko mnie bolało - miałem do tego pełne prawo. - Nie, ze znieczuleniem poproszę - powtórzyłem spokojniej, choć moje ciało wciąż było niesamowicie spięte. Nawet sam nie do końca zdawałem sobie sprawę z tego jak bardzo. Za to byłem świadomy jednej rzeczy: nie dam się tknąć bez znieczulenia. Nie byłem przyzwyczajony do szpitali (a może powinienem zacząć), bałem się ich, uzdrowicieli zresztą też.
- Och, to bardzo długo. Ośmioro wnucząt! Jak byś nazwała swoje wnuczęta? - Wypaliłem ni z gruszki ni z pietruszki, ale potrzebowałem tej rozmowy, żeby za bardzo nie skupiać się na procesie leczenia, który widocznie mnie stresował. - Oo... - mruknąłem zaskoczony, kiedy nagle (jak za dotknięciem magicznej różdżki, sic!) znaczna część bólu ustąpiła. - To jest... magia - westchnąłem zadowolony, pozwalając sobie na odrobinę rozluźnienia, ale tylko chwilę. - Dobrze, jestem gotowy - zapewniłem, jednak spiąłem się na nowo, usłyszawszy o tym specyficznym i może nawet nieprzyjemnym uczuciu. To brzmiało tak, jakby miało boleć jak cholera!


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala numer trzy - Page 12 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Sala numer trzy [odnośnik]24.06.18 21:32
O popularności Floreana panienka Sprout nie wiedziała nic, a nic — lecz Florence wydawała się być zupełnie inną historią, być może nie łączyła ich przyjaźń a zwykła nad wyraz przyjemna znajomość opierająca się na krótkich rozmowach odnoszących się do obecnych wydarzeń, zmian, jakie zachodzą w kwestii magii oraz samego uzdrowicielstwa, jak i jakości lodów, którą rudowłose dziewczę wprost uwielbiało testować. Przy czym także zdarzało się jej zauważać, jak panna Fortescue traktuje swoją klientelę, nader przyjaźnie, gotowa wybiec ich oczekiwaniom naprzeciw, wzbudzając tym samym uśmiech zadowolenia. Więc biorąc to pod uwagę, nie wyobrażała sobie nie znać siostry bliźniaczki pacjenta, ale jego samego? Hmm, być może zdarzyło się im minąć, magomedyczka nie zagłębiała się w tę kwestię więcej, teraz się mniej więcej kojarzą. Nadrobione.
Jestem jej młodszą siostrą — odpowiedziała bez cienia zdziwienia Rowan, która już dawno pogodziła się z faktem, że każdy wie, kim jest Pomona. Jakimś cudem to urocze, pulchne stworzenie zawładnęło Londynem oraz okolicami, przez co każda napotkana osoba — nawet ta totalnie nieznajoma! - wiedziała doskonale, kim jest starsza Sproutówna. Co do cholery Pomka? Jak ty to robisz? Zdmuchnęła z twarzy opadający na czoło płomienny kosmyk, dając tym samym upust raptownej irytacji, jaka nią zawładnęła.
Tak więc był mądrym magiem po szkodzie — uznała, powstrzymując się przed wzruszeniem ramion. No przecież, że kapusta nie wpływa na magię — Oczyszcza organizm, ale nie sądzę, by to mogło mieć coś wspólnego ze zdolnościami magicznymi. Zresztą, sam spróbuj zjeść liść przed pojedynkiem i sam się przekonaj — poradziła, odwracając się, by móc spojrzeć na drzwi. Marna wymówka, która wystarczyła jej na prędkie przewrócenie ślepiami. Zaraz to zwróciła się szybko w stronę Florka, kiedy zaczął protestować. A potem głową skinęła, zaklęcia używając.
Pan Fortescue miał całkowitą rację, odczuwając lęk względem uzdrowicieli, zwłaszcza tym konkretnym — panienką, co to ledwo przekracza wzrostem metr pięćdziesiąt w iście zabójczych szpilkach, posiadającą nader czujny wzrok całkowicie czarnych ślepi przedziwnie kontrastującym z limonkowym kolorem szat.
To raczej nie do mnie należy nazewnictwo wnucząt — zauważyła, zaraz uśmiechając się delikatnie — Chociaż znając życie, tradycja nadawania imion od roślin pozostanie, przez co będę musiała zastąpić je różnymi ptysiami oraz słoneczkami — prychnęła, wzdychając zaraz. Cóż, rodzina uzdrowicielki podchodziła nader poważnie do takich spraw i nie wyobrażała sobie, by jakikolwiek członek rodziny (nie licząc dalszego kuzynostwa oczywiście) mógłby dzierżyć normalne imię. Rowan czasem zastanawiała się, czy taka Rachel, albo Laura nie pasowałaby jej bardziej.
Curatio Vulnera Horribilis — mruknęła, przez chwilę zaciskając mocniej palce na różdżce. Lecz snop magii był silny, a rany widoczne na obnażonej piersi mężczyzny zrastały się z lekkim mlaskiem. Cóż, nie miała zamiaru odtańczyć tańca radości — zrobi to zdecydowanie później, bez świadków tak też przeszła do dalszych oględzin.
Blizny powinny zniknąć po niecałym tygodniu, przepiszę ci maść, która ułatwi ten proces — oświadczyła, pochylając się w jego stronę — Teraz zajmę się obrażeniami po...porażeniu, huh? Nie oszczędzacie się tam — mruknęła pod nosem. Przez jakiś czas sama zastanawiała się, czy nie wziąć jednak udziału w pojedynkach, lecz jakoś z bólem nigdy nie było jej po drodze — Cauma Sanavi Horribilis


I'd rather watch my kingdom fall

...I want it all or not at all
Rowan Sprout
Rowan Sprout
Zawód : Uzdrowicielka na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And if you take my hand,
Please pull me from the dark,
And show me hope again...

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
...but I want to live and not just survive
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5850-rowan-sprout https://www.morsmordre.net/t5911-cytra https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-pokatna-26-3 https://www.morsmordre.net/t5912-skrytka-bankowa-nr-1460 https://www.morsmordre.net/t5928-rowan-sprout
Re: Sala numer trzy [odnośnik]26.06.18 15:16
Od razu zauważyłem pewną zmianę na jej twarzy, kiedy wspomniała o siostrze. Zaskoczyło mnie to, bo Pomona sprawia wrażenie szalenie sympatycznej i ciepłej osoby. Jak można odczuwać w stosunku do niej irytację? Czyżby to był kolejny dowód na to, że książki nie należy oceniać po okładce? Szczerze mówiąc, jakoś nie chciało mi się w to wierzyć. Mogłem za to uwierzyć w to, że pomiędzy nimi zdarzały się mniej lub bardziej porządnie kłótnie - zdarzały się one nawet mi i Florence, a postronni mogliby pomyśleć, że wręcz myślimy tak samo. Nic bardziej mylnego, co już kilkanaście lat temu udowodniła Tiara Przydziału, brutalnie nas od siebie oddzielając. Początkowo uznawałem to za największy błąd tej starej czapki w życiu, ale z biegiem czasu stwierdziłem, że może była jednak jedną z lepszych. Musieliśmy nauczyć się żyć bez siebie (co prawda teraz wspólnie mieszkamy, więc średnio to wyszło, ale pomysł był dobry). - Wiedziałem, że kogoś mi przypominasz! - Może w takim razie nie powinienem drążyć tego tematu, ale chciałem go jakoś zgrabnie zakończyć.
Dobrze, że kontynuowaliśmy dyskusję na temat kapusty. To ona cały czas przewijała mi się w głowie - jak to możliwe, że starszy pan posiadał aż taką siłę? Przytaknąłem energicznie głową, powodując lekki ból w okolicy brzucha, ale już nie był tak obezwładniający jak wcześniej. - Tak, tak. Muszę wypróbować tę metodę przed następnym pojedynkiem - nie mogłem się z tym nie zgodzić. Na pewno mi nie zaszkodzi - tego byłem pewny, dlaczego więc nie spróbować? Dzisiaj odpocznę, ale jutro koniecznie pójdę do sklepu i kupię główkę kapusty. - Bez obrazy, ale mam nadzieję, że się po nim nie spotkamy - zaśmiałem się, ale uzdrowiciele chyba już do tego przywykli. Wszyscy szanowali ich zawód, ale nikt nie chciał ich spotkać.
Parsknąłem śmiechem przy wzmiance o wnuczętach - no tak, nie pomyślałem, my bardziej mieliśmy wpływ na imiona dla dzieci. - O, ja lubię takie tradycje. W jakiś sposób łączą ze sobą członków rodziny - ach, bo ja w ogóle lubiłem tradycje i przesądy. Ubarwiały życie! - A słoneczniki to przepiękne kwiaty! Jedne z moich ulubionych - bo były żółte, a ja uwielbiałem ten kolor.
Niestety nie mogłem dłużej kontynuować tego tematu, bo panna Sprout zaczęła rzucać we mnie zaklęciami, co mimo wszystko wciąż mnie stresowało. - Tydzień, maść, dobrze - powtórzyłem dla pewności, po czym uśmiechnąłem się krzywo na wzmiankę o porażeniu. - On nie oszczędzał mnie... - mruknąłem niezadowolony, ale to przez tę kapustę, na pewno!


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala numer trzy - Page 12 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Sala numer trzy [odnośnik]05.07.18 13:26
Odczuwana przez niewielkie dziewczątko irytacja nie była skupiona w głównej mierze na postaci starszej siostry, która przecież ogromem swego serca — oraz innych części ciała — potrafiła ująć wiele osób, wywołać weń jak najlepsze odczucia i niedane było rudowłosej jak dotąd spotkać się z niechęcią odnośnie wyższej brunetki. Nie, nie, nie. Niezadowolenie to bardziej oscylowało wokół faktu bycia młodszą siostrą Sproutówny, nieodrębną jednostką, nie niebywale utalentowaną uzdrowicielką Rowan, albo też inne równie miłe rzeczy — niee, jak się przedstawiała, tak dane było jej słyszeć jedynie `o! Siostra Pomony` jakby ta znała cały świat magiczny. I to było podłe. Bo jak tu być niesamowitą sobą, kiedy ktoś od razu przyszywał ci łatkę rodzeństwa? No więc się złościła, irytowała oraz dmuchała w kosmyki włosów urażona. Bo mogła. Bo chciała. Bo była największym roszczeniowym smarkiem rodziny i miała co do tego prawo, bo sama je sobie nadała, tak też tak miało być i już. Plus, nikt jak dotąd nie odważył się twierdzić inaczej.
Mogłabym powiedzieć to samo — stwierdziła miękko, jakoś tak łagodniej, podobnie mężczyźnie temat rodzinny kończąc. Byli w szpitalu nie zaś na ploteczkach o własnych bliskich i chociaż rozmowa z panem Fortescue z pewnością należała do jednej z przyjemniejszych, tak też nie był ostatnim pacjentem tego dnia uzdrowicielki, a więc przegadać większości czasu z nim zdecydowanie nie mogła. Bo tak się nie godzi. Uniosła za to brew, słysząc, że jednak Florean skusi się na kapuścianą dietę i niemal zaczęła współczuć jego bliźniaczce, niemal, bo głównie Red lubiła współczuć sobie i bardzo rzadko pozostawało wtedy miejsce dla kogoś innego.
Och, nie. A już myślałam, że moja czarująca osobowość sprawi, że zechce mnie pan widzieć jak najczęściej — odpowiedziała Rowan z kamienną twarzą, nie chcąc do swego nie tak znowu płochego serduszka brać tych słów. To był typowy zgrabny tekścik pacjentów, mający uchodzić za zabawny. Szanowano ich zawód, ale żeby nie chciano ich spotykać? Może jeszcze się z nimi spotykać?! Och, och, nie dziwota więc, iż panuje przekonanie, że magomedyk skazany jest na samotność, skoro dla większości limonkowa szata została przytwierdzona zaklęciem trwałego przylepca. Podłość oraz niesprawiedliwość, ot co. Chociaż w tym przypadku nie drażniło jej to wcale, to po prostu naturalna złośliwość oraz przewrotne poczucie humoru dawało o sobie znać.
Albo wręcz przeciwnie. Chociaż kto widział, żeby brać na poważnie konflikt między kimś, kogo imię oznaczało różyczkę oraz fiołka — pozwoliła przewrócić sobie malowniczo czernią ślepi. Skinęła też głową na wieść o lubieniu słoneczników, bo cóż mogła od siebie dodać? Że są w porządku? Bo były, z pewnością. Zdecydowała się wziąć do leczenia, wszak za to jej o dziwo płacono.
I planuje pan mimo to powrócić? — zapytała grzecznie, chcąc odwrócić uwagę od kolejnego zaklęcia nań rzucanego. Wszystko zaczęło się ładnie zrastać oraz zabliźniać, tak też panience Sprout pozostało już tylko — Episkey Maxima — zarządziła pewnie, spoglądając w zadowoleniu, jak różdżka przestaje grymasić i słucha się grzecznie — To wszystko z mojej strony panie Fortescue, proszę poleżeć jeszcze z pół godziny. Ciało musi się oswoić z faktem, iż nie jest dłużej pokiereszowane. Przepisany również zostanie panu eliksir wzmacniający, jednak nie wykluczam, iż w najbliższych dniach może pan się czuć dosyć osłabiony, albo też nieswój. Szok organizmu spowodowany bólem oraz wykrwawianiem się może być dosyć silny, tak więc proszę oszczędzać się przez kilka dni. I sporo czekolady jeść — oświadczyła, przeglądając kartę Florka nader prędko. Wszystko w porządeczku, stan był idealny. Rowan jesteś niesamowita. I jaka ładna. I jaka skromna — Jeżeli nie ma pan jakichś pytań, pozwolę sobie pójść wypisać niezbędne recepty oraz przejść do kolejnego pacjenta — oznajmiła wreszcie, na sam koniec patrząc wyczekująca na bruneta. Piętnastominutowa drzemka dała wystarczająco energii dziewczątku, by jej kolejnym pacjentem mógł stać się kubek kawy. Po nim może szaleć. Znaczy leczyć. Bo od tego tu jest. Od leczenia znaczy. Zdecydowanie.


I'd rather watch my kingdom fall

...I want it all or not at all
Rowan Sprout
Rowan Sprout
Zawód : Uzdrowicielka na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And if you take my hand,
Please pull me from the dark,
And show me hope again...

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
...but I want to live and not just survive
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5850-rowan-sprout https://www.morsmordre.net/t5911-cytra https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-pokatna-26-3 https://www.morsmordre.net/t5912-skrytka-bankowa-nr-1460 https://www.morsmordre.net/t5928-rowan-sprout
Re: Sala numer trzy [odnośnik]19.07.18 14:50
Często słyszałem te słowa, ale nie robiły na mnie żadnego wrażenia. Nie dało się zaprzeczyć, że jestem podobny do Florence - jesteśmy bliźniaczym rodzeństwem, dziwne by było, gdybyśmy nie mieli żadnych cech wspólnych. Oczywiście różniliśmy się z wyglądu i zdecydowanie z charakteru, co zauważyła nawet Tiara Przydziału, ale niemalże wszyscy zauważali w nas te wspólne mianowniki. Cóż, płynie w nas ta sama krew, a mugole zrzuciliby to na kark genetyki.
- W innych okolicznościach z jak największą przyjemnością - odpowiedziałem z lekka zaskoczony jej odpowiedzią, bo odzwyczaiłem się od podobnych zaczepek. Mam zaledwie dwadzieścia siedem lat, ale kiedy pomyślę o wszystkich swoich nieszczęśliwych miłościach, mam wrażenie, że niedługo dobiję do pięćdziesiątki. Trochę to smutne, ale może nadejdzie taki dzień, kiedy los postanowi mnie oszczędzić i w końcu odnajdę szczęście u boku jakiejś miłej osoby. Czekam, drogi Merlinie, wciąż czekam.
- Oczywiście! To nie może być moja ostatnia walka, jak to wygląda. Pokonał mnie jakiś facet w skarpetkach w jednorożce co je kapustę w czasie pojedynku! - Poskarżyłem się po raz kolejny, ale wciąż trzymały mnie silne emocje. W zasadzie nie powinienem tego zdradzać, to zbyt zawstydzająca historia, ale uzdrowiciele słyszeli ich na pewno multum. Zresztą, czy oni nie mają jakiegoś nakazu zatrzymywania podobnych opowiadań dla siebie? Mam nadzieję, lepiej, żeby ta historia nie stała się legendą klubu pojedynków.
- Dobrze, poleżę, tak, eliksir wzmacniający, parę dni osłabienia - powtarzałem w trakcie jej wypowiedzi, co pomagało mi w zapamiętaniu najważniejszych informacji. Cóż, nie było tak źle! Parę dni osłabienia i będę się czuć jak nowo narodzony. - Nie, chyba nie mam. Dziękuję bardzo, czuję się o niebo lepiej - nie było to jedynie czcze gadanie, a najprawdziwsza prawda. Podziwiam uzdrowicieli za ich poświęcenie i ogromną wiedzę. Jak poradzilibyśmy sobie bez nich? Nie poradzilibyśmy, ot, taka była odpowiedź. - Do widzenia! - Krzyknąłem, kiedy wychodziła z sali, podziwiając jej bujne rude włosy. Poleżałem jeszcze chwilę, ale zdecydowanie krócej niż mi kazano, po czym wróciłem do domu.

zt x2


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala numer trzy - Page 12 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Sala numer trzy [odnośnik]19.07.18 20:28
| 09.08

Zaraz po Festiwalu Lata wróciła do pracy. Wydarzenia na bezimiennej wyspie miały jedną zaletę – ominął ją najbardziej gorący okres po pożarze ministerstwa. Może było to egoistyczne, ale po tym, co działo się w pierwszych dniach maja, cieszyła się, że może pozostać w domu zamiast uczestniczyć w stresującej bieganinie. Te wydarzenia nie ustępowały anomaliom, zdawały się tym bardziej przerażające, że zostały spowodowane z pełną premedytacją w samym sercu czarodziejskiej społeczności. I choć nikt z jej najbliższych nie zginął, a ona sama była tamtego dnia bardziej zaabsorbowana własnymi przeżyciami z wyspy oraz odnalezieniem się zaginionego brata, później, gdy zrozumiała, że to stało się naprawdę, zaczęła odczuwać strach.
Ten strach był wciąż wyczuwalny kiedy w sierpniu była zdolna do powrotu do pracy i znów zaczęła pojawiać się na korytarzach Munga ubrana w szatę stażystki jako świeżo upieczona kursantka trzeciego roku. Trzeci rok – to brzmiało tak dumnie, nawet jeśli matka wciąż sądziła, że jej miejsce jest w domu, i była bardzo niezadowolona, że Jocelyn powróciła na staż i nie zdecydowała się na przerwanie go, na co Thea po cichu liczyła.
Najgorsze minęło i było na pewno spokojniej niż w ostatnich dniach czerwca i początku lipca. Wróciła rutyna – o ile można było tak powiedzieć w dobie anomalii. Ich ofiary tłoczyły się w Mungu nieprzerwanie od maja, więc w pewnym sensie zaczęła się do nich przyzwyczajać, wiedząc, że każdy dzień będzie oznaczać co najmniej kilkanaście osób, które ucierpiały z ich winy. Czasem były to stosunkowo lekkie zranienia, a czasem bardzo poważne wymagające znacznego nakładu pracy uzdrowicieli oraz rozmaitych eliksirów.
Z samego rana zjawiła się na piętrze urazów pozaklęciowych, nie spodziewając się łatwego i sielankowego dnia, ale na swój sposób było to dla niej dobre, bo mogła nie myśleć tyle o własnych problemach i o tym, co się wydarzyło. Starała się nie myśleć ani o wspomnieniach z wyspy, ani o matce i jej pogarszającej się chorobie uwydatniającej parszywy charakter.
Zaczęła dzień od towarzyszenia jednemu z uzdrowicieli, niejakiemu Edwardsowi, w porannym obchodzie po salach, ale nie musiało minąć wiele czasu, żeby coś zaczęło się dziać. Zostali wezwani do jednej z sal, do której chwilę temu wniesiono dwie osoby, mężczyznę i kobietę w średnim wieku.
- Anomalia – rzekł uzdrowiciel lakonicznie. Tego właśnie Jocelyn się spodziewała, widząc dwójkę czarodziejów z rozległymi poparzeniami. Jedno z nich, mężczyzna, wyjaśnił, że próbował tylko rozpalić w kominku, ale ogień, który buchnął z różdżki, był tak silny, że poparzył jego i jego żonę i oboje wylądowali w Mungu. – Zajmij się nią, panno Vane – rzucił Edwards, wskazując lżej ranną kobietę, która oddychała szybko i wyglądała na wystraszoną. Jej ubrania miejscami były osmalone, odsłaniając fragmenty mocno zaczerwienionej, pokrytej pęcherzami i miejscami nadpalonej skóry. Na jej twarzy malował się grymas bólu. Kobieta wciąż była przytomna, więc Josie nie musiała sprawdzać, czy żyje. Zamiast tego rzuciła zaklęcie przeciwbólowe i uspokajające, by przynieść jej ulgę przed dalszym leczeniem. Obok niej uzdrowiciel Edwards już leczył obrażenia ciężej poparzonego mężczyzny i co jakiś czas zerkał kontrolnie na młodą stażystkę, nadzorując jej pracę i od czasu do czasu odzywając się z jakąś radą lub poleceniem. I tak okazał jej spore zaufanie, biorąc pod uwagę czerwcowe wydarzenia i to, że spędziła kilka dni na trzecim piętrze, a potem chodziła na sesje do magipsychiatry. Była jednak na dobrej drodze by zupełnie dojść do siebie i oddzielała osobiste emocje od pracy, zachowując się w sposób rozsądny i zrównoważony. Chciała jak najszybciej pokazać, że jest w pełni zdolna do pracy i przeżyta trauma na nią nie wpływa. Pomagał w tym fakt, że w obecnych czasach traumy były dość powszechne, także wśród uzdrowicieli, bo i ich nie omijały zranienia od anomalii, niektórzy stracili także bliskich w pożarze ministerstwa. Gdyby tak mieli wysyłać na zwolnienie wszystkich, którzy przeszli ostatnio przez jakiś problem, to brakłoby rąk do pracy. Uzdrowiciel Edwards traktował ją normalnie, co ceniła, bo nie potrzebowała ukradkowych spojrzeń, szorstkiego traktowania i powątpiewania. Pewnie jeszcze przez dłuższy czas się od tego nie uwolni. Powroty nie były łatwe, ale gdyby tak miała dłużej tkwić w domu z matką, to zwariowałaby naprawdę.
- Cauma Sanavi Horribilis – rzuciła, w głębi duszy zadowolona, że udało jej się opanować trudniejsze zaklęcia lecznicze, dzięki którym mogła działać skuteczniej. Natłok pracy po majowym wybuchu miał przynajmniej jedną jedyną zaletę – Jocelyn musiała znacznie szybciej opanować trudniejsze czary i sporo się nauczyła, asystując uzdrowicielom w leczeniu ofiar rozmaitych anomalii.
Poparzenia kobiety zaczęły zanikać, pozostawiając różowawe ślady, które z czasem, przy dodatkowej pomocy maści na poparzenia, powinny zaniknąć. Za poleceniem uzdrowiciela Josie udała się do pracowni alchemika po wspomnianą maść, a także po eliksir wzmacniający, a po powrocie zaaplikowała je obojgu rannym. Na początku stażu bardzo ją krępował tak bliski kontakt z rannymi, ale z czasem zaczęła się przyzwyczajać do tego, a także do drastycznych widoków. Nie była więc już tak lękliwa i delikatna jak duża część jej rówieśniczek nie mających styczności z uzdrowicielstwem, choć wiedziała, że matka wolałaby ją taką.
Po podleczeniu i zastosowaniu medykamentów poparzone małżeństwo pozostało na oddziale; Josie podejrzewała jednak, że jeszcze dziś lub najpóźniej jutro zostaną zwolnieni do domu, a w ich łóżkach wylądują kolejne ofiary jakiejś anomalii, bądź innego urazu pozaklęciowego, choć teraz te wydawały jej się niemal niezwykłe w obliczu natłoku skutków poanomaliowych.
Ale, jak się okazało niedługo później, czarodzieje nadal uszkadzali się i bez udziału anomalii. Wraz z uzdrowicielem Edwardsem trafiła do sali, gdzie znajdował się młody mężczyzna poważnie ranny po klubowym pojedynku. Przeciwnik dość mocno go zmasakrował; całe prześcieradło zdążyło przesiąknąć krwią sączącą się z pleców przeszytych prawdopodobnie zaklęciem Lamino Glacio. Ponadto miał na sobie poparzenia, odmrożenia i siniaki, był też nieprzytomny, bo najwyraźniej walczył do upadłego. Jocelyn raz popełniła ten błąd, zapisując się do klubu, ale po dwóch starciach niezwłocznie zrezygnowała z dalszego udziału, jako że po drugim też wylądowała na oddziale i na jej nieszczęście dowiedziała się o tym matka – choć nie wyglądała ani w połowie tak źle jak delikwent przed nią. Niemniej jednak obrzucanie się urokami nie było jej powołaniem i chyba wolała już składać tych śmiałków, którzy nadal uczestniczyli w pojedynkach... i jak widać czasem wychodzili z nich w opłakanym stanie.
Uzdrowiciel Edwards zaczął od wyliczenia obrażeń, a potem polecił Josie sprawdzenie czynności życiowych i rzucenie zaklęć stabilizujących, co też uczyniła. Jednak kiedy ostrożnie próbowali przekręcić mężczyznę, by zacząć leczenie od najpoważniej rannych pleców, krwotok przybrał na sile. Spod poszarpanej szaty wyzierały liczne rany, z których spływała krew, powiększając czerwone plamy na prześcieradle.
- Fosilio – rzuciła Jocelyn zanim jeszcze uzdrowiciel wydał jej polecenie, by zahamować krwotok, zanim zaczną leczyć rany. Pokiwał głową z aprobatą, widząc, że nie straciła głowy, a zareagowała od razu, rzucając odpowiednie zaklęcie, dzięki któremu mężczyzna przestał tak obficie krwawić. Jego rany zdawały się chwilowo zaschnięte.
- Bardzo dobrze, panno Vane. Te rany wyglądają na poważne i dość głębokie, rzucę Curatio Vulnera Totalum, a ty mnie wspomożesz. Wiem już, że to potrafisz – rzekł, następnie wypowiadając trudną inkantację. Jocelyn czuła się doceniona, że uzdrowiciel zauważył postępy, które poczyniła w ostatnich miesiącach, jeszcze przed swoją sześciotygodniową nieobecnością w pracy, i cieszyło ją to, że jej zaufał i pozwalał jej pomagać, zamiast odsunąć na bok i kazać tylko patrzeć. Ale czy wtedy by się czegoś nauczyła? Na pewno mniej niż uczyła się, mogąc rzucać zaklęcia.
Wspomogła go swoją magią, ponawiając inkantację zaklęcia. Ich połączona moc sprawiła, że rany zasklepiły się, nie pozostawiając oszpecających całe plecy blizn. Uzdrowiciel skinął aprobująco głową, wydając jej polecenie, by pomogła mu w leczeniu śladów po poparzeniach, odmrożeniach oraz siniakach zapewne powstałych wskutek zaklęć Deprimo czy Everte stati. Młody mężczyzna, mogący być zaledwie parę lat starszy od niej, wyglądał jakby nie raz uderzył o posadzkę. Zaklęcie sprawdzające pokazało nawet, że miał złamane cztery żebra i pękniętą kość w ręce; uzdrowiciel Edwards polecił Josie je nastawić i zrosnąć, a później, kiedy obrażenia były podleczone, wysłał ją do pracowni alchemicznej. Podczas leczenia nie rozmawiali wiele; wymiana zdań ograniczała się do poleceń ze strony mężczyzny i sporadycznych pytań młodej stażystki oraz do wypowiadanych inkantacji.
- Przynieś eliksir wzmacniający krew, po takiej jej utracie będzie go potrzebował – rzekł uzdrowiciel.
Josie jako stażystka przywykła już do bycia przynieś-wynieś-pozamiataj. Uzdrowiciele rzadko fatygowali się po mikstury osobiście, mając od tego stażystów. Może któregoś dnia, jeśli przejdzie cały staż i dostanie własny gabinet, też będzie mogła wyręczać się młodymi kursantami? To była całkiem kusząca wizja.
Tak czy inaczej przyniosła eliksir. Uzdrowiciel zdążył już wybudzić podleczonego pacjenta, a Josie ostrożnie zaaplikowała mu dawkę mikstury mającej zrekompensować utratę krwi. Zlikwidowała też z prześcieradła i z ubrań mężczyzny krwiste plamy, sprawiając, że leżał w czystym łóżku. Uzdrowiciel Edwards uraczył go zaleceniami i powiedział, że musi zostać na oddziale przynajmniej do jutra. Później rzucił do Josie, żeby za kilka godzin przyszła skontrolować jego stan i podać mu kolejną dawkę eliksiru.
Później wyszli z sali. Do końca swojej dzisiejszej zmiany Josie asystowała jeszcze przy kilku przypadkach rozmaitych zranień spowodowanych anomaliami podczas rzucania zaklęć. Trafił się też delikwent porażony czarnomagicznym urokiem oraz kolejna para pojedynkowiczów, tym razem nie z klubu. Pomogła w ich uleczeniu, a potem podała odpowiednie eliksiry, by później, po południu, z ulgą zdjąć szatę stażystki i móc wrócić do domu.

| zt.

[bylobrzydkobedzieladnie]



Zamknięci w ramach schematówPamiętajmy, by nie zgubić siebie.



Ostatnio zmieniony przez Jocelyn Vane dnia 06.09.18 13:39, w całości zmieniany 2 razy
Jocelyn Vane
Jocelyn Vane
Zawód : Stażystka uzdrowicielstwa
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
,,,
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4647-jocelyn-vane https://www.morsmordre.net/t4674-poczta-jocelyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f316-maxwell-lane-84 https://www.morsmordre.net/t4747-skrytka-bankowa-nr-1200 https://www.morsmordre.net/t4675-jocelyn-vane
Re: Sala numer trzy [odnośnik]12.08.18 18:11
29 sierpnia

To było jak sen. Wydawało jej się, że śniła. Leżała na wilgotnej trawie, wysoko nad nią na błękitnym niebie przepływały chmury przeróżnych kształtów i rozmiarów. Sięgnęła dłonią w ich kierunku, wydawały się takie puszyste, delikatne. Czy gdyby zgarnęła je łyżeczką, gdy smakowałyby jak maminy krem? Piekła najlepsze ciasta, nigdy nie mogła się im oprzeć, jadła zbyt dużo, zbyt często — jak oprzeć się tym słodkościom? Wiatr wiał delikatnie, zgarniał jej długie kosmyki i wznosił, plątał w powietrzu, jak płatki mleczy, które tańczyły ze sobą w przepięknym tańcu, do muzyki granej przez Matkę Naturę. Dmuchawce. Gdzieś w okolicy dźwięczały głosy - męskie głosy należące do jej braci. Wygłupiali się z pewnością, gonili wokół domu. Benjamin oszukiwał — miał już własną, prawdziwą miotłę. Wiedziała, że lada moment wzbije się w powietrze i przemknie pomiędzy chmurami, które obserwowała, przysłoni na moment słońce, którego promienie oświetlały jej twarz i zacznie pikować w dół, aż wpadnie w stertę siana. Wychodząc z niej otrzepie ubranie, powie, że przecież nic się nie stało, przeklnie pod nosem, a mama przyleci wściekła, że znów narobił jej stracha. Chmury nad nią miały różne kształty, jedna z nich przypominała pająka w sieci, pająka z długimi, gruby nogami.
Nie była świadoma, że trafiła do szpitala Św. Munga cała we krwi, w niczym nie przypominając siebie. Poszarpane i brudne ubranie prześwitywało tysiącem małych dziur, wygryzionych przez pająki, które ich zaatakowały. Koński ogoń zwinięty wstążką już dawno się rozsypał, kawałek materiału utknął gdzieś zaplątany we włosach, których część przylepiła się do twarzy, zmieszała z krwią, która wciąż sączyła się z pustego oczodołu. Pomiędzy skrawkami rozerwanej koszuli zionęły rozległe, głębokie rany po rozszczepieniu na brzuchu, piersi i lewym ramieniu. Spływająca krew nasilona okrutnym Haemorrio nie chciała przestać się sączyć, wszędzie było jej pełno. Czarodzieje, którzy zjawili się w sowiej poczcie zareagowali szybko, przetransportowali ją do szpitala. Nie czuła bólu, nie czuła niczego. Leżała przecież na wilgotnej trawie nieopodal rodzinnego domu, słuchając przekomarzań Josepha i Bena, śledząc przemierzające przez nieboskłon chmury.

| 0/222 (-72 utrata gałki ocznej, -72  krwotok, -74 rozszczepienie, -25 tłuczone)


Here stands a man

With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
Hannah Moore
Hannah Moore
Zawód : Wiązacz mioteł
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna


take me back to the night we met


OPCM : 25 +8
UROKI : 15
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Sala numer trzy - Page 12 0a431e1c236e666d7f7630227cddec45ce81c082
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5207-hannah-wright https://www.morsmordre.net/t5219-poczta-hani https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t6218-skrytka-bankowa-nr-1286 https://www.morsmordre.net/t6213-h-wright
Re: Sala numer trzy [odnośnik]19.08.18 8:13
Ciężko było mówić o spokojnym dniu w szpitalu: anomalie zaskakiwały nie tylko zwykłych czarodziejów, ale chyba jeszcze bardziej uzdrowicieli. Dolegliwości, z którymi delikwenci trafiali na oddziały - nie ważne już jakie, istotnym było by w ogóle dostali pomoc - były momentami naprawdę absurdalne i przechodzące czyjekolwiek wyobrażenia, nie ważne jak śmiałe czy fantazyjne by one nie były. Plusem tej sytuacji, o ile dało się ten wysyp nieszczęśliwych wypadków nazwać jakkolwiek pozytywnie było to, że wśród hordy dziwacznych i nie raz zabawnych dolegliwości niczym krople deszczu w morzu ginęły wypadki poważne, naumyślne krzywdzenie i okaleczanie innych ludzi. Owszem, były cały czas, nagminne w szpitalu świętego Munga pojawiały się ofiary czarnomagicznych klątw czy pokedynków toczonych na śmierć i życie. Jednak kiedy każdy był zapracowany i dyżurował piątą, szóstą godzinę ponad regularny czas pracy to nikt nie miał czasu czy energii rozglądać się po salach i rozmawiać o tym, co szanowni koledzy mają na kozetkach na innych piętrach. Dopiero kiedy samemu trafiło się na taką interwencję to w brutalny sposób było się uświadamianym, że w świecie zewnętrznym istnieje coś więcej niż kaktusy wyrastające z czoła czy agresywny sprzęt kuchenny atakujący swoją ofiarę kiedy ta tylko wypowiedziała samogłoskę "e".
Tak też zdarzyło się dziś i mnie.
Wbiegłem na salę z łopotem limonkowej szaty, oderwany od żmudnego przyjmowania anomaliowych psikusów. Nie trudno było zauważyć moją nową pacjentkę, trudniej zaś było odróżnić ją od zabawki, której znudzony posiadacz zaczął wyrywać losowe części ciała. Przytrzymując różdżkę w zębach podwinąłem sprawnie rękawy.
- Będziemy potrzebować eliksiru odtworzenia - zawyrokowałem stojącemu obok stażyście, posyłając mu wymowne spojrzenie. Spojrzenie to zdziałało cuda, ponieważ czarodziej raz dwa uwinął się z zadaniem, wrócił zanim zdążyłem rzucić pierwsze zaklęcie.
- Najpierw krwotoki, trzeba zapobiec dalszej utracie krwi. Później skupimy się na reszcie - powiedziałem, w pełni skoncentrowany już na swoim zadaniu. - Fosilio - wymówiłem inkantację. Chociaż to za pomocą różdżki miałem leczyć obrażenia, same stanowczość i determinacja pobrzmiewające w moim głosie osobom trzecim mogły wydawać się zdolne do wyleczenia kobiety. Uzdrowicielstwo było jedną z tych rzeczy, o których mogłem bez chwili zawahania powiedzieć powiedzieć, że jestem do nich stworzony.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Sala numer trzy - Page 12 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Sala numer trzy [odnośnik]19.08.18 8:13
The member 'Alexander Selwyn' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 76
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala numer trzy - Page 12 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sala numer trzy [odnośnik]19.08.18 14:03
Zaklęcie zadziałało - poczułem znajome drżenie magii w żyłach, kiedy lecznicza formuła zaczęła działać. Przenosiłem czubek różdżki znad jednego miejsca do kolejnego, od ziejącego pustką oczodołu po rozszczepiony nieudaną teleportacją brzuch. Rozerwałem do końca i tak podarte już ubrania i przyjrzałem się kobiecie dokładniej, szukając ran, z których jeszcze mogłaby sączyć się krew. Kiwnąłem głową do stażysty, z zadowoleniem stwierdzając, że udało mi się zapobiec dalszej utracie krwi przez moją pacjentkę. Teraz nadszedł czas na dalsze oględziny i przygotowanie planu działania - jednak także i na to nie mieliśmy dużo czasu. Nie było nam wiadomo jak długo czarownica była już nieprzytomna, dlatego każda sekunda zwlekania mogła skończyć się dla niej tragicznie.
- Najpierw zajmiemy się rzeczami najbardziej pilnymo, kończąc na tych wręcz kosmetycznych - przedstawiłem pokrótce nasz plan działania, raz-dwa przechodząc do konkretów. - W pierwszej kolejności trzeba zająć się ranami po rozszczepieniu, są najbardziej obszerne, a jeżeli pacjentka by się przebudziła mogłaby rozerwać dopiero co zasklepione zaklęciem obrażenia. Oczodół będzie następny. Gałka wyszła cała, nie przez uraz mechaniczny - powiedziałem, nachyliwszy się nad twarzą poszkodowanej. - Teoretycznie urazy głowy mają pierwszeństwo, jednak w tym przypadku bez eliksiru dttworzenia nie zrobimy zbyt wiele, dlatego pójdzie jako drugi - wyjaśniłem naprędce, już poprawiając chwyt na różdżce. - Na końcu wyleczymy wszelkie stłuczenia, ugryzienia, zadrapania. Do tego czasu trzeba jednak wyczyścić naszą pacjentkę z krwi, przynieść czystą szpitalną koszulę i przygotować drugie łóżko ze świeżą pościelą. Mogę cię o to poprosić? - zapytałem towarzyszącego mi młodzika. Był tu ledwie półtora miesiąca - i tak nie zrobiłby nic więcej, tak naprawdę po to zyskał tu przysłany: aby zająć się tym, co mi by tylko zabrało ceny czas.
Otrzymawszy potwierdzenie nie odprowadziłem go nawet wzrokiem do drzwi, ufałem, że zadane mu obowiązki nie przerosną kego kompetencji, skoro aspirował do zostania magomedykiem. Sam wziąłem się natomiast do pracy.
- Curatio Vulnera Horribilis - wymówiłem inkantację, kierując koniec różdżki na rozległe obrażenia po rozszczepieniu.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Sala numer trzy - Page 12 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Sala numer trzy [odnośnik]19.08.18 14:03
The member 'Alexander Selwyn' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 34
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala numer trzy - Page 12 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sala numer trzy [odnośnik]19.08.18 16:09
Coś było nie tak. Zaklęcie nie zadziałało, na ciele czarownicy wciąż widniały obszerne rany po rozszczepieniu. Zacząłem mieć wątpliwości, czy aby na pewno używam odpowiednich inkantacji - jednak czy gdybym nie umiał adekwatnie ocenić obrażeń mógłbym zostać uzdrowicielem? Jakoś w końcu przebrnąłem przez te trzy lata stażu, co więcej, wszyscy współpracujący ze mną w tym okresie uzdrowiciele nie mieli zbytnio zastrzeżeń co do tego, w jaki sposób wywiązałem się ze swoich obowiązków. Co najważniejsze, utrzymywali też, że umiem logicznie myśleć. A umiejętność ta była tak samo, jak nie niejednokrotnie o wiele bardziej cenna, niźli wiedza.
Spojrzałem jeszcze raz na obrażenia, nie znajdując jednak niczego nowego. Doszedłem do tej samej diagnozy co przy poprzednich oględzinach: rozszczepienie, ugryzienia - najprawdopodobniej pająków, sądząc po resztkach pajęczyny przyklejonej do skóry i strzępów leżących dookoła ubrań - mniej lub bardziej drobne zadrapania i siniaki, powstałe zapewne w wyniku licznych uderzeń o twarde powierzchnie. I wyrwana gałka oczna, czarnomagicznie. Nie łudziłem się nawet, że oko zostało wyłupione w inny sposób, zostało to zrobione zbyt idealnie, by upatrywać przyczyny w manualnym pozbawieniu narządu. Na rany mogłem przepisać jej eliksir, jednak szanse na to, że aktualnie był w zaopatrzeniu były naprawdę nikłe, a czas naglił. W ostatnim czasie szpitalni alchemicy nie byli w stanie nadążyć z produkcją leczniczych wywarów w związku ze zwiększonym zapotrzebowaniem na eliksiry regenerujące wszelkiej maści. Anomalie dosłownie zjadły zapasy świętego Munga, nie mogłem pozwolić ani sobie, ani jej na czekanie.
Do sali wszedł pospiesznie stażysta, niosąc naręcze czystych poszewek, okropnie białych w porównaniu z poszarzałymi i odrapanymi ścianami pomieszczenia. Skinąwszy mu tylko, że dalej ma robić to co robi, podjąłem drugą próbę rzucenia zaklęcia.
- Curatio Vulnera Horribilis - wymówiłem inkantację, wycelowując ponownie w rozszarpany tors kobiety. Na chwilę uciekłem jednak wzrokiem do jej umorusanej krwią twarzy, mając dziwne wrażenie, że ją znałem.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Sala numer trzy - Page 12 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Sala numer trzy [odnośnik]19.08.18 16:09
The member 'Alexander Selwyn' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 13
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala numer trzy - Page 12 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sala numer trzy [odnośnik]20.08.18 7:57
Dziwne wrażenie szybko ustąpiło uciskowi w żołądku, kiedy w leżącej na łóżku pacjentce rozpoznałem Hannah. Wtedy od razu do moich myśli przyszło wspomnienie, którym kobieta się ze mną podzieliła: bitwy na śnieżki, która notabene miała miejsce na krótko przed tym, jak straciłem pamięć.
Leczenie kogoś znajomego zawsze wywierało presję, a zdania co do tego dlaczego tak właściwie najgorzej było uzdrawiać swoich bliższych lub dalszych były podzielone. Jedni twierdzili, że jest to spowodowane emocjonalnym ładunkiem obecnym przy takiej interwencji. Osoba nie była nam obojętna, więc naturalnym było, że zaczynamy przejmować się jej losem bardziej, niźli by to wypadało magomedykowi na dyżurze. Drugim czynnikiem, który dodatkowo utrudniał sprawę była odpowiedzialność. W razie porażki, czy też niedostatecznego poradzenia sobie z obrażeniami uzdrowiciel zajmujący się kimś bliskim musiał liczyć się z tym, że będzie poddany krytycznej ocenie nie przez anonimowych krewnych i przyjaciół pacjenta, tylko swoich własnych. Wizja Bena wiszącego mi nad głową nie napawała optymizmem, bo chociaż nie kwestionowałem faktu, iż jest on świetnym kumplem to nawet przez moment również nie wątpiłem, że bratem dla Hanki jest on jeszcze lepszym.
Presja i motywacja do działania były, jednak jak wiadomo nie ważne jak szczerze i dobre mogłyby być chęci, to nie były one wszystkim. Z uporem maniaka powtarzałem tę samą inkantację, nie rozumiejąc, co tak właściwie robię nie tak. Anomalie nie dotykały uzdrowicieli w szpitalu świętego Munga, nie można było więc własnych niepowodzeń zrzucić na karb kapryśnej, anormalnej magii. Wiadomo, nie wszystko wszystkim zawsze się udawało, to było naturalne - teraz jednak zaczynałem kwestionować własne umiejętności, nawet mimo tego, że zaklęcie które próbowałem rzucić so najprostszych nie należało. Co więcej, mogło być nawet uznane za jedno  tych trudniejszych, do których rzucenia trzeba było już wykazać się pewnymi umiejętnościami. I tym samym dzięki temu wywodowi zatoczyłem błędne koło, znów dochodząc do momentu, w którym przestawałem wierzyć we własne możliwości.
Na szczęście byłem też niezwykle uparty.
- Curatio Vulnera Horribilis - powtórzyłem po raz trzeci z nadzieją, że w końcu mi się uda. Wytrzymaj, Hania.

| leczyliśmy dalej w szafce


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Sala numer trzy - Page 12 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Sala numer trzy [odnośnik]20.08.18 7:57
The member 'Alexander Selwyn' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 25
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala numer trzy - Page 12 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 12 z 15 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13, 14, 15  Next

Sala numer trzy
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach