Wydarzenia


Ekipa forum
Jaskinia na wzgórzach
AutorWiadomość
Jaskinia na wzgórzach [odnośnik]04.04.15 20:09
First topic message reminder :

Jaskinia na wzgórzach

Jaskinia znajdująca się na wzgórzach nieopodal Hogsmeade. Wejście do niej jest skryte za gęstą zieloną zasłoną krzewów, dlatego niewiele osób wie o jej istnieniu. W czasie wakacji służyła za sekretną kryjówkę dla grupki miejscowych dzieciaków, dlatego wchodząc do środka można natknąć się na kilka leżących w kącie zabawek.
Sama jaskinia jest ciemna i wilgotna; w środku panuje chłód. Tuż pod sklepieniem gniazda uwiły nietoperze. Na samym środku znajdują się trzy niewielkie kamienie służące za siedziska, a także pozostałości po prowizorycznym, zbudowanym przez dzieciaki palenisku.
Rozciąga się stąd widok na całe Hogsmeade, a także na stację kolejową. Tuż przy wejściu do jaskini rośnie waleriana, którą czarodzieje wykorzystują do warzenia Wywaru Żywej Śmierci, Eliksiru zapomnienia i Eliksiru Słodkiego Snu.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jaskinia na wzgórzach - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Jaskinia na wzgórzach [odnośnik]01.06.18 19:21
Podejrzana czy nie podejrzana - Jayden nie oczekiwał, że kobieta rzuci mu się na pomoc. Wszak centaury nie mogły być daleko. Wiedział to. Zawsze wracały. Dlaczego by nie miały i tym razem? Ufność w pewną opatrzność profesor Vane zawdzięczał swoim rodzicom, a szczególnie mamie. Zawsze powtarzała, że sama nigdy daleko by nie zaszła - to przeznaczenie zesłało na nią talent do fortepianu, a dzięki niemu poznała jego ojca. Życie miało w sobie sporą dawkę prozaizmu i nie można było temu zaprzeczyć. Optymizm i otwarte podejście do każdego nowego dnia, sprawiał, że astronomowi łatwiej było patrzeć przed siebie. Lub w górę. W górę i jeszcze raz w górę, gdzie znajdowało się to, co tak mocno ukochało jego serce. Nie był egoistą - wiedział, że nic nie mogło się równać z ludzkim istnieniem, a najbliżsi jego sercu ludzie byli wartego każdego poświęcenia. Więc jeśli miałby zostawić naukę dla nich - zrobiłby to. Oddałby sporą część siebie, byle tylko wiedzieć, że będą bezpieczni i szczęśliwi. Bo czy nie na tym polegało poświęcenie? Oddanie i miłość? Jayden wiedział, co było słuszne. Wiedział, co się dla niego liczyło i co sprawiało, że cieszył się najdrobniejszym z momentów. Dlatego nie wybiegał myślami dalej. Nikt nie znał przyszłości i jeśli mówił inaczej, kłamał. Życie tu i teraz było najistotniejsze, a próby zmiany jedynie sprawiały, że duch uciekał w odległe krainy, zostawiając to, co było drogie. Nie wiedział, jakie podejście do tych spraw miała kobieta przed nim. Nie oceniał innych, ale głęboko wierzył w to, że każdy kiedyś miał odnaleźć spokój. Bo i wszyscy na to zasługiwali kimkolwiek by nie byli. Bardziej niż swoim stanem przejął się tym, co mogło przydarzyć się jego towarzyszce. Los połączył ich na ten jeden moment i być może już nigdy więcej nie mieli się spotkać. A może właśnie nie. Cokolwiek by się nie działo, Vane tkwił wciąż na drzewie wisząc głową w dół. Uśmiechnął się nieco krzywo, próbując przestać się obracać, ale uderzenie zmąciło spokojne wiszenie. Profesor okręcał się wolno dokoła własnej osi i nie mógł nic z tym zrobić. Było to niegrzeczne odwracać się plecami do damy, ale to naprawdę nie była jego wina!
- Ależ tak - odparł, nie wyczuwając żadnego sarkazmu w pytaniu, które padło. W końcu może i uderzył się w głowę, ale na pewno wciąż był sobą. A Jay to... Po prostu Jay. - I nie wiem czy dobrze, żeby się pani gdzieś tu znajdowała jak przyjdzie. Widzi pani... Ciężko wytłumaczyć ten stan i całą sytuację, która jest wielce upokarzająca i zazwyczaj nie w ten sposób zawiązuję znajomości - mówił, a kręcenie jakby zwalniało i wkrótce miał znów tkwić tylko w jednym miejscu. Teoretycznie wcale się nie ruszał, ale obracanie się wcale dobrze nie wpływało na orientację. Gdyby jeszcze na niebie było widać gwiazdy... Ale tak nie miał bladego pojęcia, gdzie się znajdował. Nie kręci się panu w głowie? Nie odpowiedział od razu, myśląc nad tym czy wciąż był w ogóle w Szkocji! Wszak czasem g ponosiło i potrafił przekroczyć granicę nawet o tym nie wiedząc. - Czy niedaleko jest może Hogsmeade? - spytał, lecz najwyraźniej i w naturze spotkanej dopiero co kobiety nie leżało odpowiadanie tuż po znaku zapytania. Obserwował ją przez chwilę nim siła okręcania nie sprawiła, że znajdował się tyłem do niej i tak już został. - Ciężko stwierdzić - mruknął w końcu, chcąc zmazać swój grzech i powiedzieć co czuł. - W takim stanie nie wiem nawet czy nic nie wiem. I czy to świat do góry nogami sprawia, że czuję się w ten sposób, czy inne czynniki? A może to wpływ księżyca? Co pani o tym myśli? - zagaił, ale zaraz usłyszał trzask. Otworzył szerzej oczy, wiedząc co się zaraz stanie. A stało się szybciej niż sądził. Kolejny ból przeszedł przez całe jego ciało, bo upadek był ciężki. Mimo że wcale nie wisiał aż tak wysoko nad ziemią. Nie kontrolował upadku, dlatego też przypadkowo zahaczył o czarownicę stojącą zbyt blisko, by uniknąć konsekwencji spadania. - Na Merlina! - wydusił ciężko, próbując się jakoś wygrzebać, ale musiał jeszcze przez moment poleżeć. Dobrze, że upadł na plecy, a nie na twarz, chociaż impet odebrał mu dech, a wisząca pozycja sprawiła, że dostał mroczków przed oczami. - Pani od diffindo, gdzie pani jest? - spytał, nie mając nawet siły podnieść głowy.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Jaskinia na wzgórzach [odnośnik]01.06.18 20:03
Zignorowała wcześniejsze pytania mężczyzny, gdy wyraźnie ucieszyła się w pierwszej chwili z udanego zaklęcia, a tym bardziej z braku anomalii, które na szczęście ją ominęły. Cieszyła się, że pomogła, jednak radość nie trwała długo, zaledwie kilka ulotnych sekund, gdy upadający Vane zahaczył o nią, wywracając ze sobą na ziemię. Boleśnie, o czym przekonała się po dłuższej chwili ustalania co się właściwie wydarzyło, kiedy receptory wskoczyły na właściwie miejsca, ale mimo to zachowała względny spokój, zagryzając zęby i nie wydając z siebie ani jednego dźwięku. Krzyknęła, zaklęła i jęknęła za to w duchu, nie podejmując jak na razie próby podniesienia się. Cały świat wirował nieprzyjemnie wokół, wirując szybciej, kiedy obróciła głowę w bok. W takich chwilach zastanawiała się dlaczego przeważał u niej pierwiastek niesienia pomocy uciśnionym, niż egoizmu, skoro nie przepadała za znaczną częścią chodzących po tym świecie ludzi; szybko jednak odrzucała od siebie podobne rozważania, nie dochodząc do żadnego sensownego, a przede wszystkim stabilnego, wniosku.
Zmiażdżyłeś mi rękę – powiedziała szeptem, spoglądając na uwięzioną i wykrzywioną w dziwny sposób dłoń tuż pod plecami Jaydena, szczęściem w nieszczęściu lewą, niewiodącą; nie zmieniało to jednak jej przerażenia i przeczucia, że kolejny miesiąc wcale nie zamierza być dla niej łaskawy, skoro już na samym początku zaskakiwał ją zwichnięciem dłoni – proszę się nie ruszać i leżeć w miejscu – dodała już normalnie, po czym wzięła głęboki wdech, ostrożnie podpierając się wolną ręką. Podniosła się najpierw do pozycji półleżącej i odczekała chwilę, żeby wreszcie wysunąć przygniecioną dłoń i przewrócić się na kolana.
Zwichnięta... – uznała pod nosem po chwili milczenia, sama do siebie, sprawdzając każdy palec z osobna: kości były w porządku, czego nie mogła powiedzieć o rosnącej w oczach opuchliźnie i modlitwie do wielkich niebios o to, żeby torebka stawowa była cała. Zaraz po tym przysunęła się do mężczyzny, przypatrując mu się z góry; robiło się jaśniej, co zdecydowanie ułatwiało sprawę, gdy nie musiała martwić się oświecaniem terenu.
Jestem uzdrowicielem, odpowiadaj na moje pytania – zgarnąwszy dłonią włosy z oczu Jaydena, pokazała mu trzy palce. - Jak się nazywasz? Ile widzisz palców? Jaką mamy datę? Boli cię coś? – Zaczęła powoli zadawać podstawowe pytania, próbując zignorować nieprzyjemny ból lewej ręki, którą powinna uleczyć w pierwszej kolejności. – Jesteś w stanie sam się podnieść? – Spytała na sam koniec, po uzyskaniu wcześniejszych odpowiedzi, gotowa do pomocy przy zbieraniu się z ziemi.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Jaskinia na wzgórzach [odnośnik]01.06.18 20:55
To trzeba było profesorowi przyznać - wiedział jak intensywnie spędzić czas. Nie interesowały go konsekwencje, które mogły go dopaść. Jeśli by się pojawiały, stawiłby im czoła i nie martwił się o nic więcej. Myślenie na zapas nie leżało w jego naturze. Raczej nie przejmował się niepotrzebnymi rzeczami, pozostawiając swój los we władaniu czegoś znacznie wyższego od nich. Coś wszak ich stworzyło i nad nimi czuwało. Wszechświat na każdym kroku przypominał mężczyźnie o tym, że życie nie polegało na troskach. Ich nie dało się uniknąć, nie zaprzeczał. Ale należało odpowiednio podejść, bo zdając sobie sprawę z ich istnienia, nie posiadały nad człowiekiem władzy. Niektórzy całe życie spędzali na mówieniu sobie, że los się na nich uparł i nie robili z tym nic; nie przeciwstawiali się, nie podejmowali walki, trwali, sądząc, że to jest im pisanie. Banialuki. Natura nie była stworzona do cierpienia. To ludzie sami nakładli sobie te kajdany, raniąc przy tym resztę świata. Dlatego można go było brać za lekkoducha, lecz to nie była prawda. Jay dbał o to, by ci dokoła niego, również zaznali szczęścia i widzieli wszystko tak jak on. Czy jego misja kiedykolwiek miała się zakończyć? Nie. Bo co chwila rodził się ktoś, kto nie miał rozumieć zasad kręcących tą ziemią. Łatwiej wszak było dojrzeć negatywy niż pozytywy.
- Chyba coś złamałem... - mruknął, po czym wyciągnął z kieszeni trikwetrum połamane w drzazgi. Miauknął zasmucony, wiedząc, że nie wykorzysta już tego przedmiotu. A przynajmniej nie dzisiaj. Sam Kopernik go używał, chociaż w znacznie większej skali. By przenieść tak spory przedmiot Jay był zmuszony go wpierw zmniejszyć, ale po takie rzeczy z zaawansowanej transmutacji musiał się zgłaszać do odpowiednich ludzi. Hereward pewnie miał go już dość, gdy profesor pojawiał się na progu jego gabinetu z kolejnym poniszczonym przyrządem i miną, która wyrażała najgłębszy żal. Vane szanował swoje rzeczy tylko... Zdarzały się wypadki, a one chodziły po ludziach. Po astronomie również. I nie tylko po nim. Uczniowie również kochali przestawiać trybiki, kręcić pokrętłami, aż coś zaskakiwało i niszczyło się permanentnie. Tylko uzdolniony czarodziej mógł coś na to poradzić. Westchnął ciężko, zamierzając w końcu się zebrać, ale zanim to zrobił, zobaczył nad sobą twarz kobiety. I już nie była odwrócona. Czy to przez to wydawało mu się, że wyglądała zupełnie inaczej? Zasypywała go pytaniami i nie dopuszczała do głosu. JD odsunął się na tyle na ile mógł, sądząc, że nieznajoma zamierzała zaraz wyłupać mu oczy. Wciąż lekko oszołomiony wracał jednak do siebie i to prędzej niż sądził. Już już miał odpowiadać na jedno pytanie, jakie zapamiętał z tej lawiny, gdy zauważył coś bardziej zajmującego. - O, jasny pieniek rzodkiewek! - wykrzyknął, widząc rękę kobiety. Jego oczy automatycznie zrobiły się wielkie jak spodki od filiżanek, a usta otworzyły się szeroko. Chyba nawet na moment się zapowietrzył z wrażenia. - Ale pani ręka spuchła - stwierdził w końcu ciszej, podnosząc się do siadu. We włosach tkwiły mu jakieś liście, ale nie przejmował się tym szaleństwem. Trzeba było ratować jakoś ów pannę. Ale jak? Jak to się w ogóle stało? Zaraz jednak zrobił się blady jak ściana, gdy zdał sobie sprawę, co zapewne się wydarzyło. Czy to był też znak, że powinien przystopować ze słodkościami? Czyżby kolejny zwiastun apokalipsy? - Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, naprawdę bardzo przepraszam - zaczął się jąkać, nie wiedząc, co ze sobą począć. Połamany przyrząd astronomiczny stracił w tej chwili na znaczeniu. - Ja... Rany... Wiem, że przeprosiny nie pomogą, ale naprawdę mi przykro - powtarzał się, nie wiedząc co zrobić. Czuł się okropnie, a jedynie gorzej musiała czuć się spuchnięta ręka kobiety. Czy nie wspominała, że była uzdrowicielem? Szczęście w nieszczęściu?


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Jaskinia na wzgórzach [odnośnik]02.06.18 17:18
Saoirse kochała swoją pracę i już dawno wiedziała, że nie zmieniłaby na jej na żadną inną. Lubiła uczucie pewnego rodzaju władzy nad innymi; tego, że dużo osób jest od niej zależnych i tylko ona, dzięki pojmowanej przez lata wiedzy, jest w stanie im pomóc. Nie zrażały jej długie, męczące dyżury, czasami takie, podczas których wypełniała stos dokumentów i kartotek, kiedy nie działo się absolutnie nic, nie zrażały jej wydarzenia ostatnich miesięcy, gdy chociaż wyklinała szpital w myślach, wiedziała, że szybko przejdzie jej ta chwilowa złość. Nie przejmowała się już nawet komentarzami, jakoby kobieta nie powinna znajdować się na takim stanowisku a w domu z mężem i dziećmi, których nigdy mieć nie chciała, nie widząc siebie na miejscu szczęśliwej gospodyni, żony i matki. Wśród wielu plusów, które dostrzegła w pierwszej kolejności, było też kilka minusów. To, czego nie lubiła w swojej byciu uzdrowicielem to leczenie dzieci i niezdyscyplinowanych dorosłych, a ten drugi przypadek siedział właśnie przed nią. Wyraźnie niezadowolona z faktu, że przecież kazała mu leżeć i odpowiadać na pytania a nie ruszać się i przepraszać, westchnęła ciężko, jakby jej pierś przygniatał głaz. Wprawdzie dłoń bolała, z kolei możliwość ruszania nią była dość ograniczona, jednak nie chciała, żeby ktokolwiek się tym przejmował.
Niech mnie pan nie przeprasza, to nic. Kazałam panu leżeć – to jednak nie miało teraz znaczenia, skoro mężczyzna podniósł się o własnych siłach i wyglądało na to, że nic mu nie jest. Nie zachwiał się, nie zwymiotował, nie uskarżał się też na nic a rzekome złamanie najwidoczniej nie dotyczyło się jego osoby a rzeczy porozrzucanych w najbliższej okolicy... czy była mu w takim razie mu tu jeszcze potrzebna? Podejrzewała, że nie i że mogła wracać do domu, dlatego też zaczęła pokracznie podnosić się z ziemi. – i odpowiadać na pytania. Niegrzecznym jest ignorowanie pytań, a w szczególności uzdrowiciela, który chce panu pomóc – uznała, że widocznie nie zawsze będzie w stanie zbawić cały świat, skoro zdarzały się oporne na pomoc przypadki i z tą myślą zamierzała podchodzić do pomagania ludziom poza szpitalem przy kolejnej okazji. W końcu złożona przysięga obowiązywała ją w murach placówki, nie poza nimi, w obliczu nieznajomych osób, nie mających nawet pojęcia kim jest.
Proszę wracać do siebie a w razie złego samopoczucia udać się do szpitala. – Zwichniętą dłoń wsunęła do kieszeni płaszcza i odwróciła się bokiem, tak, żeby mężczyzna nie dostrzegł żałosnego grymasu zdobiącego jej twarz. – Trafi pan? – Upewniła się na koniec, chociaż sama nie miała pojęcia, w której części lasu się właśnie znajdowali, lecz w przypadku świstokliku nie miało to szczególnego znaczenia.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Jaskinia na wzgórzach [odnośnik]09.06.18 17:09
Gdyby Jayden miał patrzeć na to, co mówi społeczeństwo i żyć według tych zasad, już dawno powinien mieć żonę i dzieci. Co wiadomym było, że dla każdego kto go znał chociażby ociupinkę, było śmieszne aż za bardzo. Z tego też powodu, jeśli chodziło o wpisywanie się w schematy i nakazy, profesor wiódł prym w buntowaniu się - ale nie takim prowokacyjnym. Nic więc dziwnego, że byłby koszmarnym szlachcicem. Nie nadawałby się na życie wśród ostro trzymających się zasad czarodziejów. Przez to że nie patrzył na podziały krwi, że nie stosował się do zasad, a jego zachowanie można było uznać za co najmniej nieprzewidywalne, pewnie dawno by go wydziedziczono. Do tego praca jako profesor nawet w szkole takiej jak Hogwart raczej nie była wymarzonym zajęciem dla arystokratycznego dziecka. I jeszcze gdy czasami odechciewało mu się ogolić, uczesać, ubrać w garnitur i wyglądał jak bezdomny, też na pewno nie dawałoby mu szans na zdobycie tytułu najlepszego szlachcica roku. Co z tego że taki ranking nie istniał? Jay i tak nie czytał gazet, więc może coś tam takiego było. Ciężko było stwierdzić, jeśli ciągle miało się głowę w chmurach. Nawet gdy spał, śnił o kosmosie i dzikich podbojach Marsa czy locie na jedną z planet Układu Słonecznego. O sprawach damsko-męskich w wykonaniu Jaydena jego rodzice mogli zapomnieć. Łatwiej byłoby przejść wielbłądowi przez oko igielne, niż astronomowi odnaleźć kobietę, która na tyle by nim zawładnęła, by zapomniał o ciałach niebieskich i swojej pracy. Dla niego również ten świat był niepojęty, nie tylko szlachecki, ale właśnie w kontekście o którym myślał jego drogi przyjaciel. Każdy powód dla walki o swoje przekonania i lepsze jutro był słuszny. Nie miało to znaczenia. Chciał mieć wpływ na to, co się działo i podjął odpowiednie kroki, by to osiągnąć. Słusznie. Tylko to że walczył w imię dobrej sprawy się liczyło. Oczywiście JJ nie był wyznawcą powiedzenia, że cel uświęca środki, ale jeśli działało się dla dobrej strony, wiedziało się, że jest to jakiś początek. Teraz niestety nie był już tego taki pewny, mając w pamięci spotkania Zakonu Feniksa. One powodowały w nim jedynie smutek i rozgoryczenie. Do tego czas wakacji działał na niego demotywująco - nie prowadził zajęć, szkoła świeciła pustkami i jedynie Ministerstwo Magii zrobiło tam sobie jedną z kwater.
- Powinna pani wpierw zająć się sama sobą - odparł, wracając duchem do lasu i zaczął rozglądać się na boki. Jemu nic nie było. Kobieta powinna uleczyć swoją dłoń, skoro upierała się, że była uzdrowicielką. Gdy spytała o to czy wróci, podniósł się na nogi i zaoferował pomoc dla niej przy wstaniu. - A pani? - spytał, nie odpowiadając jej wprost, ale raczej nie chciała jego pomocy. Do tego nie powinno być jej w okolicy, gdy wrócą centaury. Nie lubili włóczących się obcych i cokolwiek by im mówił, nie patrzyliby z zaufaniem w stronę kogoś takiego. A Jayden nie zamierzał im przeszkadzać. Gdy upewnił się, że każde z nich zadba o siebie, ruszył w swoją stronę. Czyżby słyszał zbliżające się dudnienie?

|zt


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Jaskinia na wzgórzach [odnośnik]14.06.18 0:36
Głównym celem jej absurdalnej nocnej wizyty w tym miejscu była zwyczajna chęć odpoczynku, od ludzi, pracy i przytłaczającego Londynu, jednak nie przewidziała, że niemal zawsze plany nie szły po jej myśli, szczególnie w ostatnim czasie, gdy raz po raz natrafiała na Thomasa w najmniej odpowiednich okolicznościach. Sądziła, że o tak późnej – lub wczesnej, w zależności od punktu widzenia i siedzenia – godzinie będzie mogła pobyć tutaj sam na sam, choć nie dotarła nawet do miejsca, które próbowała odnaleźć. Porzuciwszy szukanie jaskini, którą pamiętała jeszcze z czasów szkoły, już w momencie zderzenia się głowami z Jaydenem, teraz uważnie obserwowała mężczyznę. Nie wyglądał na osobę poszkodowaną, czego nie mogła powiedzieć o sobie; szybko przeniosła wzrok na obolałą rękę, mając świadomość, że jeśli czym prędzej nie zjawi się w szpitalu, to efekty niezbyt szybkiego działania będą nieprzyjemne. Podniosła się z jego pomocą, której tym razem nie odmówiła, żeby niewiele później ruszyć w kierunku, z którego przyszła. Chociaż nie widziała sensu w dalszym spacerze, zamierzała skorzystać jeszcze z chwili rześkiego powietrza, nim rzeczywiście do jej uszu doszło dudnienie. Jak mogła zapomnieć o okolicznych mieszkańcach i ich nastawieniu do intruzów, skoro od dziecka pochłaniała wiedzę o magicznych stworzeniach a teraz dodatkowo pracowała na oddziale związanym z nieprzemyślanymi działaniami wobec nich? Westchnęła, po raz kolejny dochodząc do wniosku, że nie powinna nigdy więcej nie podejmować spontanicznych działań, a potem za pomocą świstokliku przeniosła się z powrotem do szpitala.
Na miejscu opatrzyła rękę, uznając, że w szpitalu było mniejsze ryzyko napotkania anomalii a stamtąd spacerem ruszyła do domu. Tej nocy nie zasnęła, witając przyjaciółkę migrenę, przywołaną uderzeniem głowy w czoło obcego mężczyzny.

zt
Gość
Anonymous
Gość
Re: Jaskinia na wzgórzach [odnośnik]31.01.20 21:15
michael & jayden10 marca
Zgodnie z ustaleniami skierował się na wyznaczone miejsce spotkania, czując pod płaszczem chłód wietrznego, zimowego dnia. Jaydenowi jednak nie przeszkadzała pogoda, która, pomimo wydłużających się, niepomyślnych warunków, przypominała mu o tym, że świat przybrany w biel śniegu prezentował się w swoje najniewinniejszej formie. Czy nie była to jednak ułuda? Przykrywka do okrycia przewinień? Wszak w grudniu na tę biel polała się krew niewinnych i na pewno jeszcze niejeden raz miało się to wydarzyć. Samo wspomnienie ów nocy sprawiało, że w astronomie aż się gotowało i nie mógł powiedzieć, co bardziej go denerwowało — jego niekompetencja czy zuchwałość zamachowców. Być może właśnie dlatego zaskakująco lekko przystał na propozycję Tonksa, odpisując mu bez ogródek, że zgadzał się na wysunięty pomysł. Dlaczego zresztą nie miał tego robić? Michael był aurorem i wiedział, co robił — obaj zresztą mieli raczej serca po właściwej stronie, wierząc w swoje przekonania.
Dłonią, okrytą w skórzaną rękawiczkę, przejechał przez włosy, pozbywając się nagromadzonych w nich płatków śniegu. Gęsty obłok uciekł spomiędzy ust astronoma, gdy dotarł na szczyt wzgórza i rozejrzał się po okolicy. Znał to miejsce lepiej niż ktokolwiek, lecz wciąż potrafił się gubić w zakamarkach jaskiń plątających ciemne korytarze w głębi pagórków i tworzących nieprzeniknione labirynty. Nie raz i nie dwa całe Hogsmeade ruszało na poszukiwania zaginionego dziecka, które stwierdziło, że dobrym pomysłem będzie zabawa wśród gąszczu cichych niebezpieczeństw. Zawsze je odnajdywali, lecz podczas tych poszukiwań można było się również natknąć na bielące się szkielety tych, którzy nigdy nie opuścili wnętrza gór. Pogrzebani w milczącym grobie byli świadkami mijania historii, chociaż nigdy nie mieli jej ujrzeć. Uwięzieni na wieczność podziwiali echo dochodzące ze świata zewnętrznego. I chociaż Jayden kręcił się po jaskiniach, tego dnia nie miały być jego celem. Chodziło o znalezienie odległego miejsca, które będzie na tyle bezpieczne, by nikomu nie przeszkodzić podczas spotkania. Oddalone od miasteczka wzgórza prezentowały się naprawdę dobrze, a pogoda nie zachęcała do wychodzenia na zewnątrz. Nikt nie powinien więc wybrać się na katorżnicy spacer w górę ku szczytom.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Jaskinia na wzgórzach [odnośnik]01.02.20 23:27
10.03

Sam nie wiedział, czy list od Jaydena Vane ucieszył go - przypominając mu o cennej znajomości, czy też przygnębił - przypominając mu o zduszonym przez ministerialną politykę śledztwie. Kilka miesięcy temu, w październiku, spotkał się z profesorem astronomii w sprawie podejrzanego dziennika śniącego o gwiazdach chłopca. Matka dziecka była zafrasowana zmianami w jego zachowaniu, a Vane odcyfrował zapiski i potwierdził podejrzenia Michaela. Dziennik należał nie tylko do chłopca, ale też do zmarłego czarnoksiężnika, którego duch usiłował komunikować się z dzieckiem. Tonks chciał przeprowadzić gruntowne śledztwo i ustalić, jak przedmiot trafił w ręce dzieciaka, ale niestety - rodzina młodego była szanowana, czystokrwista i powiązana z Walczącym Magiem. Chociaż matka, pochodząca ze skromniejszego rodu, była szczerze zatroskana o syna, to ojciec natychmiast odsunął aurorów od sprawy, używając przy tym swoich koneksji. Michael nie wiedział co dalej z dzieciakiem, rodzice zajęli się nim sami, a dziennik - zarekwirowany przez Biuro - został bezużytecznym dowodem w zamkniętej sprawie. Nie było powodów, by nie mógł przekazać go Jaydenowi - duch został wygnany przez ministerialne medium, a sam przedmiot przebadany przez łamaczy klątw. Studiowanie go powinno być bezpieczne, choć listownie kazał Vane’owi uważać.
Gdy umawiali się na przekazanie dziennika, Michael przypomniał sobie, że słyszał o talencie Vane’a w dziedzinie uroków. Od dawna pragnął poćwiczyć z kimś spoza Biura Aurorów - funkcjonariusze Ministerstwa trenowali od osiemnastego roku życia, ale przez to ich ruchy stawały się wdrożone przez machinę szkolenia i wręcz przewidywalne. Spotkania Klubu Pojedynków odbywały się zaś dość rzadko. Zaufany, zdolny i nowy przeciwnik - tego mu było trzeba. Zaproponował wspólny trening, Jayden się zgodził i nawet zaproponował doskonałe miejsce.
Spotkał się z Jaydenem na jednym ze wzgórz i posłał mu blady uśmiech.
-Doskonałe miejsce, nikt nie powinien nas tu zauważyć. - pochwalił jego wybór lokacji, a potem sięgnął pod płaszcz i wyjął małe zawiniątko.
-To dziennik chłopca, został przebadany pod kątem zagrożeń i powinien być już nieszkodliwy, ale i tak uważaj na siebie i to, co tam znajdziesz. Należał do jakiegoś dziewiętnastowiecznego czarnoksiężnika. Nam się już nie przyda, bo Ministerstwo zdusiło śledztwo. - wyznał, a w jego głosie wybrzmiała gorycz. Z nostalgią wspominał czasy sprzed paru lat i niedawną erę rządów Longbottoma, gdy aurorom nikt nie patrzył na ręce.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Jaskinia na wzgórzach - Page 5 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Jaskinia na wzgórzach [odnośnik]04.02.20 12:21
W ostatni czasie Jayden był pochłonięty przez kompletnie inne rzeczy niż chociażby śledzenie sceny politycznej, jednak wiedział wystarczająco, by orientować się w sytuacji mniej więcej. Nadganiał stracone momenty, lecz nie dostrzegał żadnej zmiany. Z jego punktu widzenia wszystko stawało się coraz bardziej podobne do swoich poprzedników i tylko nazwiska się zmieniały na nagłówkach gazet. Czy ten, czy inny Minister Magii — dla niego zarówno Longbottom sięgał po złe decyzje i to samo robił jego następca. Jeden i drugi się mylili i sprowadzali zamiast spokoju, jeszcze większy chaos, niszcząc ukochany dom dla wielu porządnych czarodziejów i czarownic. Na dobrą sprawę Jaydenowi ciężko było sięgnąć pamięcią po Ministra Magii, który nie byłby kompletnym szaleńcem, dlatego jego zdaniem taka instytucja oraz stanowisko nie miało racji bytu. Jedna osoba nie mogła decydować co było dobre dla całego społeczeństwa - można było wręcz rzecz, że profesor astronomii obstawał przy obaleniu proletariatu, lecz bardziej niż kapitalistą był demokratą. Nie planował wielkich przewrotów i nie chciał, by następowały rewolucje. Chciał obstawać i bronić równości oraz tego samego prawa, władzy dla ludzi, nie zaś kilkorga wybranych. Był rewolucjonistą ze swoimi poglądami w czasie, gdy prawdziwe kryzysy były na porządku dziennym.
Tym właśnie różnił się od swojego towarzysza, z którym miał się spotkać na wzgórzach. Nie słyszał nic o postępach w tamtejszym śledztwie ani o tym, czy było prowadzone z ramienia Ministerstwa Magii, czy też nie. Chciał pomóc i to było jego główną motywacją, bo gdyby tego nie zrobił, nigdy by sobie takiego uczynku nie wybaczył. - Tylko tych wzgórz jestem pewien. Teraz wszędzie trzeba uważać - odparł pokrótce na słowa aurora o doborze miejsca. Obaj wiedzieli, o czym mówił. Zaraz jednak wziął dziennik w oprawione w czarne, skórzane rękawiczki. - Rozumiem - odpowiedział krótko, wertując zeszyt i przypominając sobie dokładnie zapisane w nim tajniki. Były tam, gdzie wcześniej i to niesamowicie go ekscytowało. Chociaż nikt inny raczej tak szybko i chętnie nie próbowałby kręcić się wokół wcześniej zaklętego przedmiotu. - Rzucę odpowiednie zaklęcia ochronne na wszelki wypadek. Dziękuję - rzucił, zamykając notatki i chowając je pod połami płaszcza. Równocześnie skinął głową Tonksowi w wyrazie wdzięczności. Ostatniego czego chciał, to żeby cokolwiek jeszcze wydostało się na zewnątrz i dotknęło Pomonę oraz ich dziecko. Musiał zachować wszelkie środki ostrożności, a do tego potrzebował jeszcze rozruszać się trochę w zaklęciach. Czuł się wyjątkowo zastany. Sięgnął więc po różdżkę, która idealnie wpasowała się pod palcami mężczyzny. - Cave Inimicum - wypowiedział, chcąc sprawdzić, czy nikogo w pobliżu nie było. Musieli się upewnić. Gdy zaklęcie niczego nie wykazało, zwrócił się ponownie do aurora. - Jakie proponujesz zasady?


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Jaskinia na wzgórzach [odnośnik]06.02.20 7:24
Śledząc scenę polityczną i angażując się w działania Zakonu, Michael był przekonany o słuszności swoich poglądów - stał w końcu po stronie słabszych, mugolaków i niezamożnych, ciemiężonych przez konserwatywną arystokrację i czarnoksięskich fanatyków. Rozczarowany przewrotem w Stonehenge, pozostawał wierny dawnemu Ministrowi i nie próbował nawet przyjrzeć się działalności Longbottoma krytycznie lub chociaż obiektywnie. Może i był nieco wstrząśnięty, gdy pierwszy raz był świadkiem użycia przez kolegę-aurora Avady Kedavry, ale to przecież Ministrowi Longbottomowi zawdzięczał po części swój powrót do pracy. Pracoholizm nadawał sens jego samotnemu, wilkołaczemu życiu, a zaangażowanie w Zakon (prowadzony teraz przez Longbottoma) pomogło mu uwierzyć, że może zrobić coś dobrego również poza Biurem Aurorów. Może świat nie potrzebował obecnie tak oddanych jednej stronie konfliktu ludzi jak Michael, a obiektywnych i egalitarnych myślicieli, taki jak Jayden. Profesor Vane zamknął się jednak w ścianach Hogwartu, zapomniawszy o swoich związkach z Zakonem, a wojnę toczyli działacze, nie teoretycy - kierujący się własnymi wartościami, a nie uniwersalnym dobrem.
-Nie ma za co. I dziękuję za wybranie miejsca. - skinął krótko głową, wdzięczny, że przynajmniej o dyskrecję nie musiał się martwić. Spędził wiele czasu na poszukiwaniu bezpiecznych miejsc do spędzania pełni, więc wybór lokacji ćwiczebnego pojedynku przez kogoś innego był przyjemną odmianą.
-Nie ścigajmy się, dajmy sobie czas na obronę i wyprowadzenie własnego ataku. - zaproponował, sięgając po różdżkę. -Chętnie poćwiczę trudniejsze uroki i doszlifuję własną defensywę, ale pewnie trudno dostać się stąd do Munga, więc nie poharatajmy się zbyt poważnie. Nie przeszkadzają mi jednak lekkie rany, stłuczenia i tak dalej, zawsze mogę wpaść do uzdrowiciela po drodze do pracy. A ty, z jakimi zasadami czułbyś się komfortowo? - zapytał znajomego.
Gdy ustalili zasady, Michael odszedł kilkanaście kroków od Jaydena i wycelował różdżką pod jego stopy.
-Casa Aranea. - wypowiedział starannie, postanawiając zacząć od zaklęcia, przed którym chroni tylko silniejsza tarcza, ale które nie poturbuje Vane'a na samym początku pojedynku. Miał nadzieję, że przeciwnik nie bał się pająków.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Jaskinia na wzgórzach - Page 5 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Jaskinia na wzgórzach [odnośnik]06.02.20 7:24
The member 'Michael Tonks' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 11
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jaskinia na wzgórzach - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Jaskinia na wzgórzach [odnośnik]06.02.20 9:38
Pomimo tak odmiennych punktów widzenia, wciąż potrafili dojść do porozumienia i zachowywać trzeźwość umysłu. Żaden z nich nie obnosił się ze swoimi wartościami, ale nie pozwalali na to, by tkwiły one za zasłoną milczenia. Pracowali, żyli, egzystowali, a przy okazji wykuwali znaczenie słów takich jak dobry, pomocny, odważny w innym ogniu, nie wartościując. Nie twierdząc, że jeden z nich miał tylko rację, bo Jayden nauczył się od rodziców oraz w trakcie całego swojego trwania, że jedna prawda nie istniała i należało je weryfikować przez obecność innych ludzi. Dzięki temu byli silni i tworzyli różnorodne społeczeństwo. Musieli się szanować i dopuszczać do głosu, bo w końcu co kolejny czarodziej to inne podejście do rzeczywistości. Dlaczego nie mogli więc podejść do tych kwestii spokojnie i wspólnie znaleźć kompromis? Konsensus? Nic nie było niemożliwe i Jay doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Patrząc na jego związek z Pomoną, dostrzegał różnice, które ich podzieliły i chociaż zdania nie zmienili, odnaleźli drogę do siebie nawzajem. Nie odrzucali drugiej osoby, bo myślała inaczej. Właśnie to, że nie rozumowali jednakowo, a mimo to umieli dojść do porozumienia, było najlepsze. Chciał nauczać tego swoich uczniów, by nie zamykali się tylko na tych, którzy podzielali ich idee, ale by wyszli dalej. Przełamali strefę komfortu i dostrzegli, że różnorodność mogła być budująca, nie zaś jak teraz wszyscy sądzili — dewastacyjna.
Nikogo jednak do pokoju zmusić nie można było, co bardzo smuciło astronoma. Dlatego też powziął kroki, by nie musieć martwić się swoimi lękami. By potrafić stanąć przed zagrażającym mu i jego bliskim czarodziejom i umieć się obronić. Nie chciał walczyć, ale nie oznaczało to, że zamierzał się poddawać. Stawiał na działania defensywne niż ofensywne, jednak do tego potrzebował kogoś, z kim mógł się mierzyć. Michael był świetnym wyborem, bo w końcu znali się, pojedynkowali bodajże w Klubie Pojedynków i wiedzieli, że nie skrzywdzą jeden drugiego.
- Dobrze. Odpowiadają mi twoje zasady. - Skinął głową, przystając na warunki i nie dodając nic od siebie. To, co powiedział auror wystarczyło. Było sprawiedliwe i nie chodziło w końcu o wygraną, a o szlifowanie umiejętności. - Znam uzdrowiciela w Hogsmeade, więc jeśli coś pójdzie nie tak, nie będziemy mieć daleko - dodał, po czym życzył powodzenia mężczyźnie i odwrócił się, by stanąć w odpowiedniej odległości. Pierwszy miał atakować auror, jednak rzucanie zaklęć i skupienie się w takim mrozie nie było najłatwiejsze. Poniekąd Vane właśnie po to ich tam ściągnął. Obserwował otoczenie, warunki atmosferyczne i odszukał w pamięci odpowiedni urok. - Colloshoo - wypowiedział, kierując różdżkę w kierunku butów drugiego czarodzieja, zdając sobie sprawę, że gdyby to zadziałało, Tonks miałby spory problem. W końcu bosymi stopami w śnieg?


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Jaskinia na wzgórzach [odnośnik]06.02.20 9:38
The member 'Jayden Vane' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 51
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jaskinia na wzgórzach - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Jaskinia na wzgórzach [odnośnik]15.02.20 17:54
wracamy z szafki

Zdezorientowany Michael poczuł się o wiele lepiej, gdy Jayden zdjął z niego wszystkie zaklęcia. Odchrzaknął szybko, z ulgą czując, że jego struny głosowe z powrotem pracują. Uśmiechnął się blado, mile zdziwiony szczerym zaniepokojeniem Vane'a.
-Spokojnie, wszystko w porządku. Choć nieźle rozłożyłeś mnie na łopatki, brawo. - wyciągnął do niedawnego przeciwnika dłoń, spoglądając na niego ze szczerym uznaniem. Będzie musiał na spokojnie przenalizować sobie pojedynek i przypomnieć najlepsze ruchy Jayden'a. Profesor astronomii przewyższał go nieznacznie umiejętnościami w dziedzinie uroków (niestety! I gdzie on się tego nauczył, w Hogwarcie?), ale część przewagi zyskał za pomocą umiejętnie dobranych zaklęć, chociażby Silencio, które rzucił w odpowiednim czasie. Michael zdawał sobie sprawę, że nieco wyszedł z wprawy, a niedawne treningi w Klubie Pojedynków i misje dla Zakonuw cale nie zrekompensowały mu poprzedniego roku depresji. Nigdy nie powinien był osiadać na laurach i dać się złamać własnemu rozgoryczeniu, ale przynajmniej miał już plan na powrót do formy.
-To kiedy kolejny sparing? - roześmiał się. Widząc zatroskaną minę Jayden'a, dodał pośpiesznie.
-Czuję się trochę obolały, ale dobrze, naprawdę. W tym stanie najbardziej przyda mi się piwo, do uzdrowiciela skoczę na spokojnie, żeby wyleczyć się z siniaków i zadrapań. - zaproponował. -Znasz tu jakiś dobry pub? - zapytał z nadzieją, samemu nie znał tych okolic. Zawsze mogą się teleportować, ale musiałby zebrać trochę sił. Zaczął już sobie wyobrażać gorącą rybę z frytkami i mocne piwo i wprost nie mógł się doczekać normalnego popołudnia ze starym znajomym.
-To... co u ciebie, poza rozgniataniem aurorów na sparingach i dbaniem o astronomiczny rozwój młodzieży? - zażartował, uświadamiając sobie, że dawno (nigdy?) nie rozmawiał w sumie z Jaydenem o normalnych rzeczach, a przecież fajny z niego gość. Po intensywnym sparingu, zmęczony Michael zapomniał prawie, że jest wilkołakiem-mugolakiem, a wkoło toczy się wojna. Walka była przyjacielska, bardziej miłosierna nawet od tych w Klubie Pojedynków. Przez moment - i oby ten moment trwał jak najdłużej - poczuł się jak zwykły chłopak, a nie auror z ciężarem polityki na swoich barkach.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Jaskinia na wzgórzach - Page 5 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Jaskinia na wzgórzach [odnośnik]18.02.20 14:08
Dobrze czuł się z faktem, że jego zaklęcia praktycznie zawsze były udane. I nie chodziło wcale o to, by dopiec aurorowi, z którym się mierzył, lecz żeby samemu dostrzec swoje braki i umocnić silne strony. Bał się, że różdżka, której długo nie używał, odmówi mu współpracy, lecz wcale tak nie było. Zdawałoby się, że wręcz wyrywała się do pojedynku i odpowiednio słuchała właściciela, który nie czekał na zaproszenie. Włączył się do walki, równocześnie czując wzrastającą w nim frustrację za ten pamiętny dzień w grudniu. Powinien być w stanie powstrzymać napastników, ale mu się to nie udało i przez tę niekompetencję ucierpieli ludzie. Nie znał ich, jednak to nic nie znaczyło. Nie, gdy nie mógł ich uratować. Musiał teraz pokutować i trenować, aż do granic możliwości. Żeby uniknąć takich wypadków w przyszłości. Nie zamierzał już do tego dopuścić, a zdając sobie sprawę, że tylko dni dzieliły go od wyprowadzki z Hogsmeade i swojego własnego ślubu, motywacja jedynie w nim wzrastała. Musiał zasłużyć na to, by móc nazywać się mężem i ojcem. Kim by był, gdyby nie był w stanie obronić najbliższych? To całkowicie mijało się z celem, a świadomość, że zagrożenie nie było jedynie opowieściami z drugiego końca świata, a prawdziwym niebezpieczeństwem motywowała go do podjęcia wysiłku. Dlatego też tak przychylnie przystał na słowa Tonksa, które ten wysłał do niego jeszcze parę dni wcześniej. Czy mógł być lepszy przeciwnik niż doświadczony auror? - Wybacz. I tak nie sądziłem, że to wszystko przyniesie podobny rezultat - rzucił, ciągle uważając na stan Michaela i uważnie się mu przyglądając. - Gdybym wiedział, że to będzie mój dzień, rozniósłbym cię czymś silniejszym. - Zaśmiał się cicho, ściskając wyciągniętą ku niemu rękę aurora i uśmiechając się do niego ciepło. Musiał przyznać, że faktycznie zaskoczył samego siebie, a dobierane zaklęcia, które wystosował, w większości rzucał po raz pierwszy i chciał sprawdzić, czy potrafił nimi władać. Najwyraźniej nie musiał się specjalnie martwić, gdy magia sama przez niego przepływała. Na rzucone nieco zaczepnie pytanie Tonksa uniósł brwi, spoglądając na mężczyznę z niejakim zainteresowaniem. - Już szukasz okazji do odegrania się? Myślę, że może nadejść prędzej niż myślisz - odparł. Był to równocześnie apel, że jego różdżka tylko czekała w gotowości i nie zamierzała odpoczywać. Niegdysiejsze próby naprawy anomalii były częstszymi możliwościami do wypróbowania sił, jednak teraz już ich nie było i pozostawały pojedynki. Lub uliczne walki. - Może chcesz się wybrać do Trzech Mioteł? O tej godzinie nie będzie uczniów, a to jednak miejsce pełne wspomnień z lat młodości - zaproponował, obserwując twarz Michaela, jakby chciał wyczytać z niej odpowiedź. - Sam z chęcią bym się napił piwa kremowego - dodał, nie kryjąc się z szerokim uśmiechem. Jedzenie zresztą też mieli bardzo dobre, dlatego też powinni pójść w tamtym kierunku. Ruszył jako pierwszy, ale odczekał, aż towarzyszący mu mężczyzna zrównał się z nim ramieniem. Słysząc jego pytanie, Vane delikatnie się zmieszał, bo przecież nie spodziewał się takiego tematu. Tak prostego a równocześnie... Innego niż wszystko, co działo się w ostatnim czasie. Było to zwykłe pytanie o zwykłe sprawy. Zerknął na aurora, po czym sam odpowiedział nieco przekornie pytaniem na pytanie:
- Aż tak ci się nudzi, że chcesz wypytać nauczyciela, co u niego? - Absolutnie nie chował za tym żadnej urazy, ale naprawdę był ciekaw odpowiedzi. I może Michael mógł bardziej doprecyzować, co tak naprawdę miał na myśli.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane

Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Jaskinia na wzgórzach
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach