Wydarzenia


Ekipa forum
Recepcja
AutorWiadomość
Recepcja [odnośnik]10.03.12 22:11
First topic message reminder :

Recepcja

Pełna sztucznych kwiatów, twardych krzeseł i rozbitych wazonów poczekalnia stanowi centralny punkt hotelu. Rozbite szkło zdaje się odbijać promienie słońca, które z kolei wpadają tu poprzez powybijane szyby od strony morza. Na podłodze, niemal na samym środku poczekalni, znajduje się kałuża krwi, która zdaje się nigdy nie wysychać, lub co noc być tworzona na nowo. Nie prowadzą od niej żadne ślady butów, ani stóp, a w pobliżu próżno szukać zranionej lub martwej zwierzyny. Poza tym mankamentem miejsce wydaje się być ciekawym punktem obozowym, ze względu na bliskość łazienek, w których wciąż jest dostęp do bieżącej wody.

Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Recepcja - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Recepcja [odnośnik]24.03.21 12:23
Jej magia zawiodła. Zaklęcie nie zdołało spętać zakradającego się zdrajcy. Niewerbalnie zakpiła z uszczypliwości własnych czarów. Z pomocą jednak natychmiast przyszedł Cillian, który perfekcyjnie zatrzymał jednego z nich. Mężczyzna ciężko padł na ziemię. Ciało przydusiło się do podłoża, a tumany kurzu wzniosły się spektakularnie w powietrze. Nie zdążyła jednak napawać się dłużej działaniami kuzyna, bo oto nagle z inicjatywą wyszedł sam śmierciożerca, sięgając po parszywe czary. Uśmiechnęła się z satysfakcją, ale i tutaj los nie był przychylny. Przerażony atakami typ szybko cofnął się do drzwi i prześlizgnął przez nie, pozostawiając solidarnie kolegę na sąd obcych czarnoksiężników. – Bardzo honorowo – mruknęła złośliwie, zbliżając się do tego jednego, który pięknie wślizgnął się w ich pułapkę. Powinien im wystarczyć. Jeden doprowadzi do drugiego. Spłoszony uciekinier zachował się jak ostatni tchórz. Trzech na jednego? Przecież nie było się czego bać, o ile miał długi język i brak większej winy. W to jednak nie wierzyła, a przeciwnie, uważała, że zdecydowanie powinien lękać się o własne życie. Szlam należało tępić szybko, choć jeśli jeden miał doprowadzić do pozostałych, to chyba mogli jeszcze zaczekać. Śmierć niecierpliwiła się między nimi, domagając się ofiary. Irina słyszała jej łakomy szept. Zdrajca.
Podeszła do delikwenta i lekko wbiła czubek pantofla w jego policzek. Młody. Jak wielu z nich. Pewnie jakiś przypadkowy gówniarz z ideałami, którego bez wyszkolenia zaciągnięto pod oręż. Albo ktoś, kto nie wiedział, o co toczyła się wojna. – Wepchnąłeś się prosto w ogień – skomentowała szczodrze i przykucnęła przy poturbowanym ciele. Najgorsze dopiero przed nim. Przeszukała szybko kieszenie i wyjęła różdżkę. Nie będzie mu już potrzebna. Przynajmniej był czarodziejem, choć patrząc na miejsce, do którego wracał jak wierny kundel, marny z niego magik. Był jak pisklę porzucone w gnieździe. Sępy mogły go bez trudu wykończyć, ale najpierw będzie musiał wyśpiewać. Pociągnęła ciało w górę i rozprostowała plecy. Patrzyła na zniewolone truchło z góry, a potem, spomiędzy kurtyny kilku osłaniających twarz kosmyków, popatrzyła na towarzyszy. Był ich. Podejrzewała, że Craig będzie chciał wydobyć z niego jak najwięcej. – Zrobimy to po dobroci? – zapytała dla pozorów. Po dobroci mało który uparty knypek był skory do wyjawiania dobrze pozakrywanych sekretów. Mogła się wprawdzie mylić, bo już w załamaniach parszywej gęby dało się wyłapać, że wewnątrz telepał się ze strachu, ale zakon miewał obrzydliwe metody. A podobno nazwali się bohaterami. Zakpiła, kręcąc lekko głową.
Tamtą różdżkę miała ochotę wyrzucić w kąt, ale dla pewności trzymała ją jeszcze przez chwilę przy sobie. Może pozostali mieli inny pomysł.
Irina Macnair
Irina Macnair
Zawód : Właścicielka domu pogrzebowego
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Ty się boisz śmierci, a ja nazywam ją przyjaciółką. Ja nią jestem.
OPCM : 15 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 22 +6
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8709-irina-macnair-dluga-budowa https://www.morsmordre.net/t8832-pani-macnair#263265 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t9237-skrytka-nr-2063#281040 https://www.morsmordre.net/t9127-irina-macnair#275271
Re: Recepcja [odnośnik]25.03.21 15:49
Kiedy wiązka zaklęcia pomknęła w kierunku czarodzieja, poczuł cień satysfakcji, jaki bez wątpienia odbił się w spojrzeniu jasnych oczu. Od zawsze czuł się pewnie w magii defensywnej, będącej podstawą często ratującą życie w starciach z przeróżnymi stworzeniami, które stawały na jego drodze, ale również przydatną w podobnych sytuacjach. Wieloletnie treningi dawały właśnie takie rezultaty, gdy wypowiadane pewnie inkantacje dawały rezultaty, jakich oczekiwał i rzadko się mylił. Zignorował fakt, że zaklęcie rzucone przez Śmierciożercę nie sięgnęło celu. Czarna magia była w końcu przewrotna i najwyraźniej nawet potężniejszemu od niego odmawiała współpracy przy jakimkolwiek potknięciu. Prychnął pogardliwie, gdy czarodziej nie zdążył obronić się przed rzuconym Petryficusem i głucho uderzył o ziemię, a co ciekawsze jego towarzysz postanowił uciec, pozostawiając kompana na ich łasce. Cholernie odważnie, ale czy czegokolwiek innego powinni się spodziewać po szczurach tego pokroju? Spojrzał na Irinę, gdy ta podeszła pierwsza i przeszukała nieruchome ciało, odbierając różdżkę. Dopiero wtedy sam zbliżył się, by pochylić i zacisnąć palce na jego łachach, dając już do zrozumienia, że nie ucieknie im tak jak ten drugi.
Finite Incantatem. Schował różdżkę zaraz po tym, jak przerwał działanie własnego zaklęcia, by dźwignąć mężczyznę na nogi i przycisnąć go do ściany kawałek od drzwi, dociskając przedramię do jego gardła. Wiedział dobrze ile siły wykorzystać, aby poddusić, ale nie doprowadzić do tego, że ten odpłynie z braku powietrza.
- Spróbujmy, co? – mruknął, słysząc pytanie rzucone przez kuzynkę, jakby naprawdę chciał być tak dobry. Prawda była jednak taka, że od zawsze wolał siłowe metody, nie chcąc tracić czasu na proszenie o wyjaśnienia.- Odpowiesz grzecznie na parę pytań? – pytanie skierował już bezpośrednio do czarodzieja, którego trzymał. Spojrzał krótko na Craiga, ciekaw czy będzie chciał poprowadzić to specyficzne przesłuchanie, miał w końcu pierwszeństwo w działaniu i najpewniej miał już kilka kwestii, na które chciałby uzyskać odpowiedzi. Jeśli jednak nie, mógł się sam tym zająć, nigdy nie widział problemu w brutalniejszym zdobywaniu informacji, a trochę siniaków czy złamań… nikogo nie zabiło.


W głębokich dolinach zbiera się cień.
Ma barwę nocy…
lecz pachnie jak krew

Cillian Macnair
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8529-cillian-macnair https://www.morsmordre.net/t8563-dante#249835 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f199-gloucestershire-okolice-cranham https://www.morsmordre.net/t8564-skrytka-bankowa-nr-2018#249854 https://www.morsmordre.net/t8557-cillian-macnair
Re: Recepcja [odnośnik]14.07.21 14:11
Odrobinę szkoda, że nie udało się złapać oboje. Szkoda także, że jego własne zaklęcie okazało się nieudane, niemniej nie raz i nie dwa zdołał się przekonać, że czarna magia naprawdę bywa bardzo kapryśna. Klątwa nie zadziałała, ale to nie szkodzi. Właściwie mieli to, czego potrzebowali. Burke obserwował przez krótką chwilę, jak Irina podchodzi do nieruchomego ciała i odbiera intruzowi różdżkę. Mądre posunięcie, nie chcieli tu przecież żadnych niespodzianek. Podszedł bliżej, kiedy Cillian usłużnie przycisnął ich nowego towarzysza do ściany, jednocześnie zdejmując rzucone przez siebie zaklęcie. Może będą mogli sobie darować przeszukanie, przecież dużo prościej było, gdy odpowiedzi podane są ci na tacy. Craig postanowił uważniej przyjrzeć się schwytanemu. Był to właściwie jeszcze dzieciak, pewnie dopiero co skończył Hogwart. Miał jeszcze praktycznie mleko pod nosem, co z resztą widać było po jego - oraz jego kumpla - zachowaniu. Widzieli, że trójka rycerzy wchodzi do hotelu i bezmyślnie podążyli za nimi. Bardzo, bardzo głupio.
- No dobrze, powiesz mi teraz ładnie, przyjacielu, kim jesteś i co znajdowało się w tym hotelu. - zaczął Burke, ale chłopak w odpowiedzi tylko splunął. Nie było to łatwe, szczególnie że momentami brakowało mu powietrza z powodu silnego ramienia Macnaira na gardle. Ślina prawie wylądowała na butach Craiga, ale szczęśliwie nie trafiła celu. Śmierciożerca dał znać Cillianowi, aby ten wymierzył pierwszą - z prawdopodobnie wielu - kar za brak odpowiedzi. Trzeba go było najwyraźniej nieco poharatać, żeby przypomniał sobie jak się mówi. Byle nie za mocno poharatać. - Należysz do sojuszników Zakonu? Co tu robiliście z twoim najserdeczniejszym kumplem? - pytał Burke dalej, jednocześnie ironicznie nawiązując do faktu, że chłopak został porzucony na pastwę losu przez swojego towarzysza. Schwytany dzieciak nadal jednak nie chciał mówić - a przynajmniej nie odpowiadać na pytania Burke'a. Posłał Craigowi jadowite spojrzenie, zaciskając zęby we wściekłym grymasie.
- Pierdol się, morderco. - wycharczał.
- O, czyli mamy trafienie. Zakonowy piesek - Burke uśmiechnął się niemal serdecznie, mierzwiąc chłopakowi włosy gestem, który wyglądał niemal przyjacielsko. - Daj głos. Poszczekaj jeszcze. No, chyba że wolisz wyć.
Chłopak ze wściekłą miną odwrócił twarz w drugą stronę, definitywnie odmawiając współpracy. Craig westchnął cicho, chwytając ponownie za różdżkę. Jednak piesek wolał wyć. - Flammare - mruknął, w następnej chwili dotykając końcem drewna skóry na odsłoniętej szyi chłopaka. W hotelu rozległ się krzyk młodziaka, ale Burke nie odpuszczał. Zaklęcie wywoływało uczucie przypalania, sprawiając że dzieciak zaczął płakać i błagać o litość. Kiedy Craig w końcu odsunął różdżkę, na skórze chłopaka nie było nawet śladu.
- No więc?


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823
Re: Recepcja [odnośnik]14.07.21 18:30
Niewiele lat. Może nawet tyle co Igor, a tak głupi umysł, zupełnie niepodobny do jej mądrego syna. Igor dobrze wiedział, jaką drogą należało kroczyć. Ten smarkacz zaufał złym ludziom. Zdrajcom, plugawcom. Niegodnym życia szlamom. I poniesie karę, jeśli tylko upewnią się co do niego. Irina jednak nie wahała się. Nie opuszczała spojrzenia z jeńca. Telepał się jak dziewczę przed poślubną nocą. Kruchy, nijaki, pewnie brudna krew. Nie wiadomo, co takiego w sobie nosił. Powinni uważać. Może nie bez powodu przygnał tutaj prosto na nich. A jeśli roznosił choroby? Macnair popatrzyła na własne dłonie ubrane w czarne, skórzane rękawice. To one obejmowały jego narzędzie. Cillian jednak znalazł się bliżej. – Uważaj na niego – zwróciła się w stronę bratanka. – Może jest większym idiotą, niż nam się zdaje – wyraziła, dając mu pewny sygnał. By ani na moment nie tracił czujności. Mężczyzna mógł dysponować inną magią, eliksirem albo jeszcze czymś, co wcale nie potrzebowało różdżki, by utrudnić im przesłuchanie. To jednak nadejść miało bez względu na wszystko.
Lord Burke przeszedł do czynu i wcale nie zamierzał mu pobłażać. Pierwsze odpowiedzi jednak nie przynosiły efektu. Żałosny i naiwny. Miał przed sobą śmierciożercę. Miał ludzi oddanych wielkiej idei, podległych znakomitemu czarnoksiężnikowi. W co on wierzył? W bandę rozsianych po świecie buntowników? W szarą, słabą grupę, której się zdawało, że cokolwiek może? Zamierzała wesprzeć lorda.
- Lubisz ból, chłopcze? – wtrąciła, kiedy pojmany mężczyzna okazał się niezbyt skory do udzielania prostych, poprawnych odpowiedzi. Do mówienia czegokolwiek. – Fantazjujesz o śmierci? Wyobrażasz sobie, jakie to uczucie, kiedy twe kończyny są odrywane od ciała? Kiedy krew w twoich żyłach wrze? – zaczęła pytać, a jej ostre spojrzenie prawie go rozcinało na pół. Poruszyła lekko, z dumą i groźbą, brodą. Uśmiechnęła się na koniec, oczekując tym razem właściwej odpowiedzi. – Może cię oszczędzimy. Jak będziesz posłuszny. Jak opowiesz nam wszystko – kontynuowała, a spomiędzy jej czerwonych warg wypływał jad. Trujący, gorzki, groźny. Była gotowa zrealizować wszystko to, o czym wspomniała. – Popełnij jeszcze jeden błąd, a obiecuję, że nigdy nie poznasz łagodnej śmierci – wymówiła spokojnym, wyważonym tonem. Ten jednak zdawał się rysować wokół niego kraty. Albo wyczarowywać niewidzialne, ostre pręty. Jeszcze chwila i przeszyją go na wylot.
Dzieciak jednak odmówił, szydząc ze śmierciożercy. Co on chciał ratować? Jakie tajemnice? Przecież mogli wyciągnąć z niego wszystko. Znali metody, mieli ludzi, dysponowali wielką magią. Craig podszedł jednak do tego z rozbawieniem. Irina aż się cała najeżyła, kiedy dotknął jego włosów. Gest ironiczny, ale czy odpowiedni? Ostrzegałam, miała ochotę powiedzieć, kiedy tylko różdżka Burke’a uniosła się, by mu zagrozić. Nawet powieka jej nie drgnęła, kiedy wrzask wywołany torturą odbił się o wszystkie cztery ściany. Dalej pomknął echem w inne kąty, w obce korytarze, które mogły pamiętać spiski i intrygi zakonników. Wycie, żałosne błagania i wilgoć w iskrzących się oczach. Płakał jak szczeniak – co też Craig zdążył wcześniej wyczuć – i tym szczeniakiem wciąż pozostawał. Przyciśnięty otwierał się. Cóż, nie musiało boleć, ale oni zawsze potrzebowali się przekonać. Śmierć lubiła krwiste rytuały na jej cześć. Oni byli jak kapłani. Najpierw jednak słowa. Tym razem dzieciak wydawał się potulny, już nie szczekał.
– Ja nie wiem. Przysięgam! To wszystko nie tak. Mówili, że trzeba pomóc, to pomagałem. Byliśmy tam, Frank i ja. Pracowaliśmy tylko, jak zawsze. Tutaj byli ludzie… znałem kilku, tylko kilku. Dobrzy ludzi! N-niegroźni, biedni. Byli różni, pojawiali się i znikali za kilka dni. Dostarczaliśmy dla nich… zapasy o umówionych porach. Teraz mieliśmy tu być, tak jak zwykle. Nikt nie pytał o imiona. Ale ja nic nie wiem, nie znam zakonu, nie znam! –
Irina uniosła brew. Ależ łgał. Ratował swój tyłek. I to miała być ta wierność, oddanie, bohaterstwo zakonników? Postawiony w ogniu rycerz nie pisnąłby słowem. Ten tutaj był słaby, powołany za wcześnie, nieprzygotowany. – N-nie chcę umier-r-r-ać. Ja nic nie znaczę. Nie mnie szukacie. Zostawcie… b-boli!- bełkotał w chaosie, wciąż drżąc. Ból zapewne nie ustał. Dalej czuł żar pod skórą. – Postaraj się bardziej – wyrzuciła w jego stronę. W dłoniach obracała różdżkę, której teraz tak bardzo pragnął. Obróciła się w stronę Cilliana i wymówiła bezgłośnie: dojedź go.
A potem, spełniwszy swe zadanie, mogli odejść.

zt
Irina Macnair
Irina Macnair
Zawód : Właścicielka domu pogrzebowego
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Ty się boisz śmierci, a ja nazywam ją przyjaciółką. Ja nią jestem.
OPCM : 15 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 22 +6
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8709-irina-macnair-dluga-budowa https://www.morsmordre.net/t8832-pani-macnair#263265 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t9237-skrytka-nr-2063#281040 https://www.morsmordre.net/t9127-irina-macnair#275271
Re: Recepcja [odnośnik]15.07.21 14:07
Dzieciak był hardy, musiał mu to oddać, lecz przy tym dość głupi, żeby pogarszać swoją sytuację. Kiedy szarpnął się pierwszy raz, nacisnął mocniej przedramieniem na szyję. Docisnął stanowczo do krtani, odcinając na moment dopływ powietrza i przyglądając się, jak cień paniki odbija się w oczach gówniarza.- Nie rób tego więcej.- ostrzegł, aby był świadom, że każda bezmyślna decyzja spotka się z reakcją. Szybko jednak przekonał się, że ta groźba i drobna rada, nie dotarły do młodzika.
Skrzywił się nieco, gdy ten w przypływie dziwnej odwagi, spróbował opluć szlachcica. Nie wiele mu z tego przyszło, poza wywołaniem grymasu obrzydzenia u Macnaira. W polu widzenia dostrzegł oszczędny gest Craiga, potwierdzenie, że czas było na pierwszą karę za wybryk. Nie zwlekał długo, jednak nie sięgnął po różdżkę, która pozostała w kieszeni. Zrobienie krzywdy odpowiednim zaklęciem było proste, a on miał ochotę na trochę fizycznej przemocy. Zaciśnięta w pięść dłoń uderzyła z wyczuciem w brzuch, odrobinę pod żołądkiem.- Wyjątkowo głupia decyzja.- szepnął, bo stojąc tak blisko niego, nie musiał nawet podnosić głosu do zwykłego brzmienia. Nie pozwolił mu zgiąć się w panicznej potrzebie zaczerpnięcia powietrza, ale i skulenia się wskutek bólu. Przytrzymał go mocniej, przedłużając poczucie braku tlenu w płucach. Niech cierpi, niech szybko uczy się na swych błędach, bo czas grał na jego niekorzyść. Nie wiedział, ile słów Iriny trafiło do ich nowego kolegi, ale oby jak najwięcej, gdy najlepiej zobrazowała mu, co może się stać, kiedy cierpliwość się wyczerpie.
Poczuł cień rozczarowania, ale nie zamierzał jakkolwiek dawać tego wydźwięk. Naprawdę? Dzieciaku, jesteś przegranym. Wzmocnił uścisk, kiedy różdżka śmierciożercy zetknęła się z szyją młodzika. Słuchał tego krzyku, odbijającego się od ścian, wdzierającego do głowy, gdy stał tuż obok. Skowyt drażniący, lecz skoro nie dało się przekonać go inaczej, sam się o to prosił.
W końcu pękł, butność zmieniła się w pokorne skomlenie, będące z pozoru odpowiedzią na padające pytania. Nie wierzył, że tak łatwo poszło, potok słów nie budził zaufania, a podejrzliwość. Chciał to usłyszeć jeszcze raz, jeśli zabrzmi tak samo, było możliwe, że dzieciak był bezużyteczny.
- Zacznij jeszcze raz i przemyśl dobrze, co zaraz powiesz.- szarpnął nim stanowczo, aby skupił swą uwagę, a nie wyrzucał z siebie chaotycznych informacji. Kiedy zapadła cisza przerywana jedynie przyspieszonym oddechem, przesiąkniętym paniką, uderzył go w twarz. Nie wkładał w to dużo siły, świadom, że mógł przez przypadek zrobić mu krzywdę po której stałby się bezużyteczny na dłuższy moment. Miał z tyłu głowy, że chociaż nie gonił ich czas, tak jego kumpel mógł wrócić tutaj z towarzystwem, o ile wpadłby na to.- Więc? – ponaglił, zmniejszając nacisk na szyję, ale nie pozwalając mu ruszyć się z miejsca.
- Powiedziałem wszystko, powiedziałem.- powtarzał w kółko, próbując się skulić w panice. Kolejny cios urwał słowa, zapadła cisza, gdy rozbiegany wzrok chłopaka skupił się w końcu.- Nikt tu nie wróci już, nic tu nie będzie. To miejsce jest stracone.
Puścił go, dopiero gdy było pewne, że powiedział wszystko, co wiedział. Spojrzał na Burke, prawie pewny, że młodzik nie wyjdzie stąd żywy. Nie mógł.

| zt


W głębokich dolinach zbiera się cień.
Ma barwę nocy…
lecz pachnie jak krew

Cillian Macnair
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8529-cillian-macnair https://www.morsmordre.net/t8563-dante#249835 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f199-gloucestershire-okolice-cranham https://www.morsmordre.net/t8564-skrytka-bankowa-nr-2018#249854 https://www.morsmordre.net/t8557-cillian-macnair
Re: Recepcja [odnośnik]15.07.21 14:32
Płaczliwe, bełkotliwe wyznania chłopaka potwierdziły tylko domysły Craiga - miejsce, w którym się znajdowali, prawdopodobnie wykorzystywane było jako tymczasowe schronienie dla tych, którzy potrzebowali pomocy. Zapewne mogli się tutaj przespać, zjeść coś, otrzymać pomoc medyczną. Swoiste schronisko dla bezdomnych kundli. Nic istotnego, żadnych dokumentów, wskazówek, gdzie mogli przenieść siedzibę. Gdyby rozejrzeli się po hotelu, najprawdopodobniej znaleźliby tylko ślady typowej bytności ludzkiej - resztki jedzenia, brudne naczynia, pościel, śmieci. Przyjście tutaj okazało się jedną, wielką stratą czasu. Był w całej tej sytuacji tylko jeden plus - że faktycznie zakon musiał stąd uciekać. Kiedy informacja o lokalizacji tego miejsca wpadła w ręce rycerzy, nie było najmniejszego sensu korzystać z tej miejscówki. Trochę żałował, że jednak zakonowi udało się tak szybko zawinąć i jeszcze rzucić czary, mające na celu zatarcie śladów ich bytności w tym miejscu. Może gdyby pospieszyli się nieco bardziej, zdołaliby złapać jeszcze ostatnich uciekinierów.
- Więc przyszliście sprawdzić, czy nic nie zostało zapomniane - mruknął, powoli składając sobie całość historii w całość. To akurat było dość zrozumiałe, wojna sprawiła, że głód zaczął zaglądać ludziom w oczy. Dorwanie się do czegokolwiek, co posiadało jakąś wartość, a co zostało pozostawione w tyle - jedzenia, leków, ubrań - było dla wielu zbyt kuszącą okazją, by ją odrzucić. Nawet jeśli wiązało się to z ryzykiem bycia złapanym. Dla skrawka chleba ludzie byli dziś gotowi walczyć. Zakładał że właśnie to pchnęło dwójkę młodziaków do wkroczenia na teren hotelu zaraz za trójką śmierciożerców. Ale czemu w ogóle wpadło im do głów, że mogą wygrać tę potyczkę? Już pomijając to, że wyrostki nie wiedziały, że staną naprzeciwko popleczników Czarnego Pana. Ale startować we dwójkę na trzy osoby? Toż to była najzwyklejsza w świecie matematyka, żadnej filozofii.
- O, z pewnością spalone. Może nawet dosłownie - odezwał się zaraz po tym, jak chłopak, złapawszy oddech, na spokojnie powtórzył swoje zeznanie. Nie miał co prawda w planach podkładania ognia pod budynek... ale była to zawsze jakaś opcja. Na teraz zadecydował, że należało wysłać kogoś, kto będzie obserwować hotel i okolicę. Miejscówka istotnie, była już spalona... ale może się okazać, że wciąż znajduje się coś ciekawego, przyciągającego zakonników niczym słodki zapach miodu, wabiący muchy.
- Pozbądź się go - odezwał się Burke, swoje słowa kierując do Cilliana, a następnie odwracając się do drzwi. Nie patrzył, jak Macnair skręca chłopakowi kark. Usłyszał tylko jak ciało upada na ziemię. Zaraz potem cała trójka opuściła teren budynku. To naprawdę była bezowocna wyprawa. Oby pozostali mieli więcej szczęścia.

zt


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Recepcja
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach