Wydarzenia


Ekipa forum
Główny salon
AutorWiadomość
Główny salon [odnośnik]15.11.17 11:24
First topic message reminder :

Główny salon

Główny salon stanowi najbardziej reprezentatywną część zamku. Utrzymany w wiktoriańskim stylu, pełen przepychu. Ściany zdobione są najprawdziwszym, najdroższym srebrem, zaś lustro nad niepodłączonym do sieci Fiuu kominkiem należy do najdroższych jakie można sobie wyobrazić. Misternie wykonany żyrandol robi wrażenie na każdym z gości; daje on zresztą najwięcej światła. Oprócz szafek, stolików kawowych oraz sekretarzyków w pokoju mieszczą się także wygodne, duże sofy oraz fotele, obite szarymi tkaninami. Na panelach rozściełają są dywany z tradycyjnymi wzorami. W kącie salonu postawiono gramofon umilający pobyt spokojną, liryczną muzyką. Po lewej stronie od wejścia znajdują się okna prezentujące przyzamkowe ogrody.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główny salon - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Główny salon [odnośnik]01.07.21 22:44
Na przestrzeni lat nauczyła się troszczyć o swojego męża. Wyzbywała się irracjonalnego uprzedzenia, które prowadziło do kapryśnego usposobienia wtedy świeżo upieczonej lady Burke. I powoli dostrzegała w nim człowieka, z którym mogła zbudować swoją przyszłość; bezpieczną, stabilną. Nie myślała o miłości – to dziewczęce marzenie o płomiennym uczuciu, zgasło wraz z jednym słowem wypowiedzianym przed ołtarzem, w obecności całej magicznej socjety. Zatem obecny stan zdrowia prawdziwie martwił Adeline. Coraz częściej kierowała w jego stronę krótkie, kontrolne spojrzenia, a gdy znowu w jego oczach dostrzegała tę dezorientację, czuła niepokój. W takim momentach chciała być obok, jakby chociaż w ten sposób miała się odwdzięczyć za bezpieczeństwo, które Edgar zapewniał jej oraz dzieciom. Czy nie taka powinna być perfekcyjna żona?
Kiedy odwróciła się w jego stronę, jej czoło zmarszczyło się w wyrazie zmartwienia. Postawiła dwa kroki w stronę drzwi, przy których zatrzymał się Edgar. I właśnie wtedy jedno słowo, jedno imię sprawiło, że lawina myśli zalała Adeline. Te biegły z zawrotną prędkością w kilku kierunkach na raz, a ona nie wiedziała, której z nich powinna się złapać. Zatrzymała się w pół kroku. W pierwszym odruchu mogłaby pomyśleć, że to zdrobnienie, którego nigdy wcześniej nie używał. Sama jednak zaśmiała się do tej naiwnej myśli. Oszukiwała samą siebie – nie ona pierwsza i z pewnością nie ostatnia. Przecież nie brakowało jej inteligencji, co mogło być jej przekleństwem i znała realia aranżowanych małżeństw. Jednakże dla własnego dobra karmiła się fałszywą nadzieją, wmawiała sobie, że w jego życiu jest tylko ona. Brzmiało to naiwnie, nierozsądnie i niemalże nierealnie, ale tak było lepiej, prawda? Najchętniej zapomniałaby, uznała to za przesłyszenie, ale jakaś jej część chciała wiedzieć kim była Lynn i jakie miejsce zajmowała w myślach Edgara. Czy była na tyle ważna, aby w momentach, gdy zawodziła go pamięć to twarz Lynn wyraźniej rysowała się na płótnie wspomnień? Jakaś Lynn, a nie ona – jego żona i matka jego dzieci. I to właśnie ta myśl zrodziła irracjonalną złość w jej sercu, której nie mogła pozwolić ulecieć. Nie teraz, kiedy widziała tę mętność w jego oczach. A może to tylko jej zaszły łzami? Ukłucie zazdrości było zaskoczeniem dla niej samej, nie powinna w końcu cierpieć z powodu innej kobiety w życiu mężczyzny, którego nie kochała, prawda? Nigdy nie umiała nazwać skomplikowanego uczucia między nimi, na pewno nie była to miłość. Dlaczego więc czuła, jakby właśnie ktoś uderzył z impetem w jej brzuch? Owinęła się ciaśniej szalem, jakby miało to dodać jej otuchy. Chociaż jej twarz na co dzień spowijał stoicki spokój, dawna emocjonalność nie zniknęła tak po prostu. Ona tam nadal była, schowana pod maską opanowania. Kilka chwil, które ciągnęły się w nieskończoność, musiało minąć, aby pozbierała się w całość. Szybko skleiła rozbite kawałeczki fasady, gubiąc gdzieś po drodze jedynie odłamki chroniące jej spojrzenie. Gdyby tylko ktoś chciał spojrzeć w jej oczy, zostałby wciągnięty w emocjonalne odmęty, tak, jak woda wciągała pod lodową pokrywę. Jednakże on nie mógł wiedzieć. Nigdy nie wiedział, kiedy znaki na ziemi i niebie chciały przedstawić jej brutalność rzeczywistości, którą tak bardzo próbowała zakłamać.
- A gdzie indziej miałabym być? – odparła. Jej usta chciały ułożyć się w wiele zdań, ale ostatecznie to opuściło jej usta. Ostatki racjonalności podpowiadały, że niczego nie wskóra. Nie, teraz gdy jego spojrzenie jest mętne, nieobecne. – Dobrze się czujesz? – długie, blade palce zacisnęły się mocniej na materiale szala, gdy zadawała to pytanie. Po raz drugi już nie to, które chciała zadać.
Adeline Burke
Adeline Burke
Zawód : Arystokratka
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
part of her mystery
is how she is calm
in the storm and
anxious in the quiet
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7494-adeline-burke#206410 https://www.morsmordre.net/t7710-eunomia#213518 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle
Re: Główny salon [odnośnik]10.07.21 16:06
Ślub z Adeline był nieodłączną częścią pewnego schematu, przed którym Edgar nie mógł uciec. Przez wiele lat wyjeżdżał daleko poza granice Wielkiej Brytanii, gdzie udawało mu się zaznać niespotykanej na Wyspach wolności, i choć podczas wyjazdów zajmował się głównie pracą na rzecz swojego rodu, przynajmniej nikt mu nie patrzył na ręce. Zdecydowanie bardziej lubił pracę w terenie niż siedzenie w starym sklepie na Nokturnie – był taki czas, kiedy unikał tego miejsca jak ognia, planując kolejny wyjazd w zasadzie od razu w trakcie powrotu do kraju. Był młody, rozpierała go energia i ogromna ciekawość świata. Dusił się na spotkaniach szlachty; nie potrafił prowadzić niezobowiązujących pogawędek, nie czerpał radości z kręcenia się na parkiecie. Wolał zrzucić z siebie krępujący ruchy garnitur, a sale balowe zamienić na otwartą przestrzeń szwajcarskich alp czy norweskich fiordów. W tamtym czasie nieszczególnie tęsknił za Durham i jego ponurym klimatem, dlatego wizja aranżowanego małżeństwa, wraz z którym miały nadejść typowo lordowskie obowiązki, wymagające od niego spotykania się z interesantami i siedzenia w gabinecie, w ogóle go nie zadowalała. Próbował się porozumieć w tej sprawie z nestorem, ale pozostawał nieugięty. Powtarzał ciągle te same słowa o obowiązku wobec rodu i tradycji, a także o silnym sojuszu z Crouchami, który to małżeństwo miało przypieczętować. Po części rozumiał sir Alarica, Burkowie, tak stroniący od polityki, potrzebowali wsparcia podstępnych lordów Londynu. Tylko dlaczego właśnie Edgar miał się poświęcić? Zadawał sobie to pytanie jeszcze na początku ich burzliwego małżeństwa, kiedy zdarzało mu się celowo unikać Adeline i spędzać z nią tyle czasu, ile było konieczne, ale z czasem połączyła go z nią specyficzna więź. Nie był pewny czy to miłość, miłość to bardzo górnolotne uczucie, ale z pewnością mocno się do niej przywiązał. Poza tym, gdy tylko się ją lepiej poznało, ciężko było nie obdarzyć jej szacunkiem. Za tą fasadą chłodnej i niedostępnej kobiety kryła się duża wiedza i spryt, a także szczególna umiejętność rozmowy z ludźmi i brylowania na salonach, której nigdy nie był w stanie posiąść. Adeline jak nikt inny potrafiła zwodzić swojego rozmówcę i subtelnie ciągnąć za język. Ponadto udało jej się idealnie wpasować w nastrój Durham Castle, choć Edgar nie sądził, by to było możliwe.
Gdzieś gdzie jest... jaśniej – odparł, krytycznie przyglądając się ponuremu salonowi, jakby znalazł się w nim po raz pierwszy w życiu. Dotknął dłonią ściany, z zaskoczeniem odkrywając, jaka jest chłodna. Na srebrnej powierzchni lekko odbiły się jego linie papilarne. – Trochę tu ponuro, nie sądzisz? – Stwierdził po chwili, ponownie zawieszając na niej wzrok, choć wciąż nie poznawał w niej Adeline. Przyglądał jej się przez krótką chwilę, bo nie był w stanie wyostrzyć obrazu, jakby przed jego oczami wciąż unosiła się delikatna mgiełka.
Tak, czemu pytasz? – mruknął w odpowiedzi, ale nie skupił się dłużej na tej myśli. Zamiast tego ruszył w stronę przeszklonych drzwi, prowadzących do przyzamkowych ogrodów. Na zewnątrz mżyło i wiał lekki wiatr, ale wyjątkowo Edgarowi to nie przeszkadzało. W zasadzie nawet tego nie zauważył. – Przejdźmy się – zarządził, zdecydowanym krokiem wychodząc z salonu. Wziął głęboki wdech świeżego jesiennego powietrza, po czym odwrócił się i spojrzał wyczekująco na Adeline. – Idziesz? Chcę zobaczyć co tutaj jest – stwierdził, rozglądając się po własnych włościach, w których był dzisiaj pierwszy raz.


We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens

Edgar Burke
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3108-edgar-burke#51071 https://www.morsmordre.net/t3159-nie-stac-mnie-na-wlasna-sowe#52274 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t4912-skrytka-bankowa-nr-811#106945 https://www.morsmordre.net/t3160-edgar-burke#52278
Re: Główny salon [odnośnik]29.07.21 2:50
Jeżeli była to miłość to z pewnością nie ta uwieczniona na stronicach romantycznych powieści, czy pomiędzy górnolotnymi słowami poezji. To była miłość, nad którą obydwoje pracowali w pocie czoła, pokonując bariery stawiane przez siłę własnych charakterów. Żmudnie pielęgnowana w codzienności, często pozbawiona wzniosłych gestów i miłosnych uniesień. Teraz to właśnie to trudne do określenia jednym słowem uczucie, które spoiło ją z Edgarem przez ostatnią dekadę, rozpływało się goryczą w jej ustach. Często niespokojne serce walczyło z podszeptami rozsądku.
I to palące, nieco egzaltowane uczucie niesprawiedliwości, które piekło w oczy; rozniecało gniewny żar i miała wrażenie, jakby zżerało ją od środka. Jakim prawem ta kobieta stała ponad nią? Nie wierzyła, że coś na kształt mało szlachetnej zazdrości próbowało zdjąć maskę stoickiego spokoju z jej twarzy. Próbowała powstrzymać myśli. Czy to, co widziała obecnie w jego spojrzeniu naprawdę się tam znajdowało, a może to podstępny umysł igrał z lady Burke? Przez chwilę zamknęła się w swoim osobistym piekle – piekle każdej kobiety, której chociaż raz przyszło zmierzyć się z podobną niepewnością. Wyłapywała słowa i gesty Edgara, który zaczynał tworzyć mglisty zarys kobiety, którą w niej widział.
Zaniemówiła – a nieczęsto jej się to zdarzało. Posługiwanie się słowem przychodziło jej równie łatwo co oddychanie. Jednakże w ciągu ostatniej dekady zdążyła przyzwyczaić się do stabilności, jaką zapewniał jej charakter męża. Nawet jeżeli myślami odbiegał daleko poza granice Durham, nawet jeżeli myślą wracał do innej, nie dawał tego poznać, a ona chętnie przymykała oczy na pewne niuanse. Teraz, kiedy z dnia na dzień umysł Edgara stracił swoją bystrość, czuła, jak traci ten pewny grunt. Na jej barkach spoczywało opanowanie i rozsądek, które nie od zawsze było jej domeną. Patrzyła na niego, nie wiedząc, która z rosnących w niej emocji zwycięży – chęć sprowadzenia go z powrotem, czy malująca się tysiącem barw krzywda, tak bardzo wyolbrzymiana w myślach lady Adeline. – Zawsze ci to mówiłam – pogrążona w dziwnym stanie otępienia, wyrzuciła z siebie te kilka słów, nieco zbyt podminowanym tonem, jak gdyby to właśnie wystrój posiadłości Durham był powodem zirytowania kobiety.
Bez słowa postawiła kilka kroków, kierując się w stronę wyjścia z głównego salonu. Krople deszczu, które po chwili opadły na jej twarz, wcale nie przeszkadzały Adeline. Być może wśród nich zgubiła się też ta pojedyncza łza, która w końcu spadła z rzęsy.
- Edgarze, przestań – miało się wrażenie, że te dwa słabo wypowiedziane słowa zgubiły się gdzieś pomiędzy szumem wiatru i odgłosem delikatnego deszczu. Wiedziała, że to nie ma najmniejszego sensu. Ni błagalne prośby, ni stanowcze groźby nie były w stanie go sprowadzić. Jednakże fasada, za którą się kryła nie była w stanie dłużej powstrzymać lawiny myśli. – Przestań – powtórzyła, dużo bardziej stanowczo. Nawet jeżeli nie do końca wiedziała, czego od niego oczekiwała, nie miało to znaczenia. Irytowała ją ta dziwna beztroska, pewnego rodzaju młodzieńczość w jego zachowaniu, może nawet nieoczekiwany entuzjazm? – Spójrz na mnie – owinęła się szczelniej szalem, wpatrując się w niego wyczekująco. – Wróć do domu.
Adeline Burke
Adeline Burke
Zawód : Arystokratka
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
part of her mystery
is how she is calm
in the storm and
anxious in the quiet
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7494-adeline-burke#206410 https://www.morsmordre.net/t7710-eunomia#213518 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle
Re: Główny salon [odnośnik]05.08.21 17:57
Od powrotu z Banku Gringotta Edgar był dużo bardziej nerwowy niż zazwyczaj. Nie tylko Adeline cierpiała przez brak stabilności jego charakteru – sam również stracił do siebie zaufanie. Zaniki pamięci znacznie utrudniały mu pracę. Bez przerwy coś mu umykało, zapominał o ważnych spotkaniach albo, co gorsza, pojawiał się na nich w stanie, który nie pozwalał na rozmowy biznesowe. Właśnie tego bał się najbardziej, że całkowicie pogrzebie swoją reputację człowieka słownego i godnego zaufania, a wraz z nią nadszarpie opinię całej rodziny. Zdawał sobie sprawę, że niełatwo będzie to wszystko nadrobić, dlatego pojawiał się publicznie bardzo rzadko, kiedy tylko sytuacja naprawdę tego od niego wymagała. Zasłaniał się brakiem czasu lub chorobą, zwykłą, fizyczną, której wstydził się dużo mniej niż tego, co tak naprawdę się z nim działo.
Czasami wydawało mu się, że czuje jak rzeczywistość umyka mu z rąk. Innym razem przeczuwał, że coś takiego musiało mieć miejsce. Ale nigdy nie pamiętał co się działo podczas tych krótkich, choć ostatnio coraz częstszych, ataków. Wspomnienia nigdy do niego nie wracały, nad czym cały czas ubolewał, bo był człowiekiem, który lubił znać prawdę, jakkolwiek okrutna by ona nie była. Nienawidził żyć w niewiedzy, a właśnie tak funkcjonował od przeszło dwóch miesięcy. Najgorsza w tej sytuacji była niepewność – czy jego umysł kiedykolwiek powróci do dawnej świetności, czy tak już zostanie na zawsze.
Gdyby Adeline zapytałaby go o dzisiejszą datę albo miejsce, w którym aktualnie się znajduje, prawdopodobnie nie potrafiłby udzielić odpowiedzi. Wszystkie wspomnienia łączyły się w jedną niespójną całość. Czas też był nieokreślony, być może przebywał w rzeczywistości sprzed roku, a może sprzed dziesięciu lat. Odkrywał Durham na nowo, stojąc już kilka metrów od przeszklonego wyjścia do ogrodów. Koszula pomału nasiąkała od lekkiego deszczu, a na ciało wstąpiła gęsia skórka, ale Edgar wciąż nie odczuwał chłodu. – Do domu? – Powtórzył, na moment poważniejąc. Spojrzał uważniej na surowy zamek, jakby przez chwilę faktycznie rozpoznał w nim Durham Castle, lecz ta chwila zniknęła równie szybko, co się pojawiła. – Daj spokój, chodź – powtórzył lekko poddenerwowany, wyciągając w jej stronę dłoń. – Nie poznaję cię, zazwyczaj nie trzeba cię do niczego namawiać. Na chwilę – zapewnił, zawieszając na niej wzrok, choć wciąż trochę nieobecny. Za to postawę miał lżejszą, jakby zrzucił z barków wszystkie utrapienia, co w tym momencie było bliskie prawdy. Stał tak jeszcze przez krótką chwilę, aż w końcu zrozumiał, że się jej nie doczeka. Opuścił rękę, wzdychając przy tym cicho, po czym z pewnym ociąganiem pokonał dzielącą ich odległość. – O co chodzi? – Zapytał, a w jego głosie przemknęła nuta troski. W jego oczach to Adeline zachowywała się niepokojąco. – Wszystko w porządku? – Upewnił się, kładąc dłoń na jej wilgotnym policzku. Przyglądał jej się przez chwilę, aż nie poczuł specyficznego ukłucia z tyłu głowy, która momentalnie go rozbolała. Przeniósł dłoń na własne czoło, odgarniając z niego kilka zbłąkanych kosmyków. Lekko się zgarbił, zerkając co i rusz w stronę drzwi, jakby czekał aż ktoś stamtąd wyjdzie. – Lepiej wracajmy do środka, nie powinniśmy wychodzić tak późno – głos miał przygaszony, opuściła go ekscytacja, która rozpierała go chwilę wcześniej. Sam nie był do końca pewny dlaczego, teraźniejszość wciąż próbowała walczyć z przeszłością, w jednej chwili był wspomnieniem siebie sprzed ponad dwudziestu lat, by w następnej zbliżyć się do dzisiejszego wcielenia. Poczuł się przytłoczony tym wszystkim.


We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens

Edgar Burke
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3108-edgar-burke#51071 https://www.morsmordre.net/t3159-nie-stac-mnie-na-wlasna-sowe#52274 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t4912-skrytka-bankowa-nr-811#106945 https://www.morsmordre.net/t3160-edgar-burke#52278
Re: Główny salon [odnośnik]09.08.21 22:17
Patrzenie na Edgara w takim stanie nie sprawiało jej przyjemności – infantylna niechęć rozmyła się między subtelnymi gestami, pogrzebana pod warstwą wspomnień, które budowali razem. Z cierpliwością stała u jego boku, milcząca i wspierająca – bo właśnie taką powinna być, prawda? Szarą eminencją, makową damą widzianą u boku męża. Starała się być w chwilach zwątpienie, wznosić się ponad własne ułomności, których nawet ona nie potrafiła się wyzbyć. Bez fałszywej skromności mogła stwierdzić, że wywiązywała się nienagannie ze swoich obowiązków – do teraz.
Jedno imię zachwiało fundamentem, sprowadziło ją do brutalnej rzeczywistości i przypominało, że wspomnienia, które spoiły ich więź na przestrzeni lat były jedynie wycinkiem życia Edgara, który ciesząc się swoim położeniem społecznym nadal czerpał z życia pełnymi garściami, pozwalając, aby chłód bijący z murów Durham wsiąknął w spojrzenie jego małżonki. Podczas gdy rozmowy toczące się w murach zamku, śmiech i płacz przeplatający się w słodko-gorzką melodię jej codzienności, on wiódł także inne życie. Życie, w którym nie było miejsca dla ich wspólnego milczenia szytego nicią zrozumienia. Ta zrywała się, gdy stawiał kolejny krok oddalający go od Durham. Dopiero teraz czuła niemalże fizycznie, jak wymykał jej się spod palców.
Ta beztroska w spojrzeniu była przygnębiająca – czyżby rodzina była dla niego wielkim ciężarem? Lata nie widziała podobnej swobody w jego ruchach, braku roztropności w podejmowaniu nawet tak błahych decyzji. Czy to taki był Edgar? Jak bardzo się od niej oddalił?
- Do domu, do dzieci – spróbowała niepewnie. Dziękowała za spływające po gładkim policzku krople, które maskowały bezsilne łzy, które z wolna uwalniały się spod ram nakreślonych powieką. Smutek przeplatał się z dawną złością, która niczym przyjaciółka sprzed lat chwyciła ją za dłoń. Znowu ona – ta, która była jej wierną kompanką podczas pierwszych dni w Durham, chciała prowadzić ją za rękę, dyrygować każdym drgnięciem kącika ust, czy drobnym gestem. – Nie jestem tym, kim chcesz bym była – zamierzona hardość rozmyła się nieco w rozżaleniu, które zapiekło w policzki. Dlaczego czuła się winna? Może dlatego, że chciałaby zobaczyć go właśnie takiego – beztroskiego. Gdy podszedł bliżej, a szorstkie palce spoczęły na policzku zastygła na kilka krótkich oddechów, aby po chwili przymknąć powieki i odwrócić głowę w bok, jakby w pewien sposób jego dotyk parzył. Chciała stąd wyjść – odwrócić się do niego plecami i zgubić się w labiryncie korytarzy, bo przecież nikt nie mógł ujrzeć cienia ponurości na jej twarzy. A mimo tego, że czuła się jakby zamiast delikatnego dotyku zaoferował jej solidny policzek, uśmiechnęła się blado. – Nie czuję się najlepiej – wymamrotała, zerkając w jego stronę. Cofnęła się niepewnie. Postawiła zaledwie kilka kroków na zmoczonej powierzchni, nim znowu obróciła się w jego stronę. – Edgarze? – nigdy nie było wiadomo, kiedy wybudzi się ze stanu odrętwienia, który znikał i pojawiał się równie niespodziewanie. A przecież niezależnie od złości i żalu tętniących w jej żyłach nie mogła go zostawić tu samego.
Przecież najpierw była matką i żoną, potem damą i dopiero na końcu sobą.
Adeline Burke
Adeline Burke
Zawód : Arystokratka
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
part of her mystery
is how she is calm
in the storm and
anxious in the quiet
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7494-adeline-burke#206410 https://www.morsmordre.net/t7710-eunomia#213518 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle
Re: Główny salon [odnośnik]12.11.21 21:14
12.02.1958

Do urodzin bliźniaków zostało jeszcze trochę czasu, ale nie zmieniało to faktu, że chciał im sprawić naprawdę dobre prezenty. Prezent dla Cornela był już zamówiony, ale zrobienie go również wymagało czasu, a potem jeszcze musieli go dostarczyć, a jednak dostawa z Chin nie była teraz tak łatwa jak wcześniej. Prezent dla Melody miał być równie wyjątkowy. Dziewczynka już od dłuższego czasu mówiła, że chciałaby mieć własny portret, że wszyscy mają, a ona nie. Oczywiście mijało się to z prawdą, ale sześciolatka lubiła sobie czasami po dramatyzować. Zastanawiał się czasami czy nie rozpieścił swoich dzieci za bardzo. Był chyba jednym lordem, który faktycznie zajmował się swoimi dziećmi, spędzał z nimi czas. Szlachta nie słynęła z tego, że wychowała samodzielnie swoje dzieci. Owszem, bliźniaki miały zajęcia z guwernantką i nie zawsze mógł spędzać z nimi czas, przez swoją pracę i obowiązki, ale zawsze to lubił. Treningi szermierki z Cornelem czy spacery z Melody po ogrodzie, gdzie mała szukała wróżek, po prostu to lubił.
Między innymi dlatego też wystosował list do lady Carrow. Od sprawy z jej bratem miał negatywny stosunek do tej rodziny, jednak z czasem dotarło do niego, że lady Calypso nie ma z tym nic wspólnego. Zachował się bardzo niedojrzale i sam za to siebie skarcił. Z czasem wszedł w posiadanie informacji, że Lady Carrow jest bardzo zdolną malarką, a kiedy wpadł na pomysł z portretem dla córki, Calypso była jedynym sensownym wyborem.
Cieszył się, że znalazła czas w lutym na spotkanie w sprawie obrazu. Kazał skrzatom wysprzątać dokładnie główny salon gdzie planował spotkać się z lady Carrow. Melody była wniebowzięta, od rana planowała w co się ubierze i jaką fryzurę będzie miała. Finalnie służka zrobiła jej urocze loczki, które dwoma kosmykami spięła ładnie z tyłu niebieską kokardą. Ubrała jedną z ulubionych niebieskich sukienek i miała do tego śliczne, masujące pantofelki.
- Ładnie wyglądam tatusiu? - spytała patrząc na niego dużymi niebieskimi oczyma.
- Bardzo ładnie. Na pewno zrobisz wrażenie na Lady Calypso. Tylko pamiętaj czego się uczyłaś. - spojrzał na nią uważnie.
- Będę przykładną lady Burke. - blondyneczka pokiwała głową i usiadła na kanapie.
Xavier przez chwilę patrzył na córkę z uśmiechem, po czym pokręcił głową z rozbawieniem. Melody potrafiła w przeciągu sekundy stać się ze słodkiej sześciolatki w lady Burke, która doskonale znała swoje obowiązki.
Kilka minut później skrzat wprowadził do pomieszczenia Lady Calypso.
- Lady Carrow, dziękuję za spotkanie. Mam nadzieję, że pogoda dopisała i podróż była komfortowa. - powiedział spokojnie podchodząc do kobiety, po czym delikatnie ujął jej dłoń i ucałował jej wierzch – Moja córka, lady Melody. - po chwili przedstawił córkę, która podeszła do nich.
Wpatrywała się przez chwilę w Calypso, po czym uśmiechnęła się.
- Bardzo mi miło Lady Calypso, cieszę się, że to Lady namaluje mój urodzinowy portret. - powiedziała spokojnie, ale oczy świeciły jej się z emocji.


I know what you are doing in the dark

I know what your greatest desires are.
Xavier Burke
Xavier Burke
Zawód : artefakciarz, menager Palarni Opium
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I know what you are doing in the dark, I know what your greatest desires are
OPCM : 10 +2
UROKI : 11 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 18 +2
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t9606-xavier-burke-w-budowie https://www.morsmordre.net/t9631-korespondencja-lorda-burke#292826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t10032-skrytka-bankowa-nr-1569#302913 https://www.morsmordre.net/t9630-xavier-burke#292819
Re: Główny salon [odnośnik]22.11.21 17:46
Calypso nie mogła uwierzyć, że w momencie, gdy życie osobiste nieco jej się zawaliło, to jej malarskie zdolności zaczynały zyskiwać na uznaniu. Zupełnie, jakby wszechświat chciał jej pokazać, że nie znosi pustki. A może po prostu chciała uparcie znaleźć jakieś rozwiązanie i wytłumaczenie dla tego, że nie dać się zupełnie załamać?
Lord Rosier złamał jej serce, a pierwsze zawody miłosne zawsze bolą najbardziej. Nigdy wcześniej nie była zauroczona, nigdy wcześniej nie zależało jej na nikim aż tak bardzo, a wszystko to zostało zdeptane i nazwane zabawą. Może i nie była już zupełną młódką — inne młode damy w jej wieku miały już mężów, niektóre dzieci, a jeśli nie to przynajmniej pretendentów do ich ręki. A ona? Czy naprawdę była aż tak mało urodziwa, że od dawna nie dostała żadnej propozycji, by chociażby pójść na spacer. Ares mówił jej, że to przez to, że Calypso była kobietą niezależną. Czasem nosiła spodnie, znajdując sukienki zupełnie niepraktyczne w trakcie jazdy konnej, czy ćwiczeń szermierki. Poza jednak tymi ćwiczeniami jednak była jak najbardziej kobieca, nosząc eleganckie, chociaż nie przesadnie pretensjonalne suknie, które miały za zadanie jedynie podkreślić jej atuty, a nie je przyćmiewać, zdobieniami, czy drogimi materiałami. Być może fakt, że Calypso znała swoją wartość, był dla niektórych mężczyzn zbyt bolesny do przełknięcia. Przypuszczała też, że być może właśnie ci niepewni swej męskości, nigdy nie zgłosiliby się do niej po żaden portret, wierząc, że tylko mężczyzna może interesować się i zgłębiać wiedzę o malarstwie. Ród Burke wydawał się inny. Rzeczywiście, najgorsze zdanie miała o nich w momencie koncertu, na który otrzymała zaproszenie. Wiedziała, że część z nich miała żal do Aresa, że nie zjawił się na wydarzeniu, ale nie było w tym ani krzty winy Calypso, dlatego cieszyła się, że z Lordem Craigiem mogła sobie to wyjaśnić podczas tegorocznego sabatu. A teraz wychodziło na to, że i Lord Xavier albo puścił w niepamięć tamten koncert, albo zupełnie się tym nie przejmował. W każdym razie widząc sowę od niego oraz fakt, że zlecił jej takie, a nie inne zdanie w ważnej sprawie, schlebiał jej. Od najmłodszych bowiem lat marzyła, by obrazy wychodzące spod jej dłoni mogły zawisnąć w posiadłościach wielkich rodów. Zaledwie wczoraj odwiedziła posiadłość rodu Black, gdzie zlecono jej wykonanie porteru Cygnusa, a już dziś gościła u rodziny Burke. Czyżby naprawdę sztuką miała zastąpić brak powodzenia w miłości? W ostateczności było to rozwiązanie, które wydawało jej się odpowiednie.
Poprowadzona korytarzami posiadłości musiała przyznać, że było tu nieco inaczej niż w Yorku — nie, że gorzej, czy lepiej. Po prostu inaczej.
Wchodząc do salonu, uśmiechnęła się szczerze na widok prześlicznej dziewczynki, która rzeczywiście zachowywała się jak mała dama. Przypominała jej samą siebie w tym wieku — podobnie wygadana, śmiała.
Najpierw odpowiedziała jednak na powitanie jej ojca, przystojnego lorda Burke, który szarmancko ujął jej dłoń, na co Calypso odpowiedziała delikatnym dygnięciem.
- Lordzie Burke, niezmiernie miło mi gościć w tym zamku. Podróż była udana. Powiedziałabym, że nawet przyjemna. Czy mogłabym mieć jednak prośbę? Powóz ze zwierzętami został przed bramą — czy istnieje szansa, by mogli rzucić na siebie zaklęcie ochronne przed pogodą? Nie chciałam, by naruszali jakieś zasady. - Nie dopytywała o zabezpieczenia nałożone na zamek, ale czasem dwa zaklęcia się wykluczały, a nie chciała stwarzać potencjalnego zagrożenia ani dla bram, ani rodowych koni.
Wreszcie też odwróciła się do Melody i uśmiechnęła się jeszcze cieplej.
- Muszę przyznać lady Burke, że wygląda panienka naprawdę olśniewająco. A ta sukienka idealnie pasuje do bucików i oczu. Wygląda panienka jak prawdziwa gwiazda mórz i nieba. Jak muza grecka. - Wiadomo było, że ród Carrow miał powiązania z czarodziejami z tamtych stron, gdzie mity i opowieści były na porządku dziennym. - Ile to już lat kończysz młoda damo? - Spytała Calypso bardzo poważnie. Nigdy nie uznawała mówienia do dzieci tonem pobłażającym. Stosowała raczej metodę, że traktowała ich jak młodych dorosłych. I dużo więcej słuchała, niż mówiła. To pozwoliło jej nawiązać relację ot, chociażby z synem kuzyna, który obecnie przebywał u rodu Greengrass. Zaraz też wróciła wzrokiem do Lorda Xaviera.
- Czy ma lord jakieś specjalne wymagania co do obrazu? - Spytała, bo wszak niektórzy chcieli utrzymać specjalną kolorystkę, a inni np. dodać lub odjąć coś, czego fizycznie nie było.



Calypso Carrow


But he that dares not grasp the thorn
should never crave the rose

Calypso Carrow
Calypso Carrow
Zawód : Malarka, Arystokratka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
I won't be silenced
You can't keep me quiet
Won't tremble when you try it
All I know is I won't go speechless

OPCM : 10
UROKI : 5 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9571-calypso-carrow https://www.morsmordre.net/t9765-tea#296315 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t10558-skrytka-bankowa-2196#319978 https://www.morsmordre.net/t10406-c-carrow#314672
Re: Główny salon [odnośnik]29.11.21 15:37
Burke nie należało do osób, które łatwo zapominają. Może i wybaczał, ale nigdy nie zapominał. Jeśli chodziło o sytuacje z koncertem cały czas miał za złe zachowanie Aresa, zwłaszcza, że najprawdopodobniej był jedyną osobą, która zauważyła, że ten pożałuj Merlinie szlachcic wszedł i wyszedł, nie dając nawet znaku, że się pojawił. Rodzina była dla niego najważniejsza, dlatego taka zniewaga z jego strony była nie do przyjęcia. Zwłaszcza,że wtedy byli jeszcze z Primrose zaręczeni. Na całe szczęście jego kuzyn poszedł po rozum do głowy i odwołał zaręczyny. Wiedział, że Prim to przeżyje, ale wiedział również wyjdzie jej to na zdrowie, zresztą już to było widać, po tym czasie, który zdążył upłynąć.
Poniekąd prośba o namalowanie portretu córki miała również wynagrodzić lady Calypso jego zachowanie na koncercie. Nie powinien tak głośno mówić co myśli o jej bracie do Mathieu kiedy ona była nieopodal. W końcu nie było w tym żadnej jej winy, że jej brat jest po prostu bucem i niczym więcej. Zwłaszcza, że z tego co słyszał była to naprawdę przemiła osoba.
- Ależ naturalnie. Każe zaprowadzić konie do stajni i odpowiednio się nimi zająć. Nie ma sensu by stały przed zamkiem, woźnica również zostanie odpowiednio ugoszczony. - odparł kiwając głową, po czym przywołał skrzata i kazał mu się wszystkim porządnie zająć.
- Dziękuję za miłe słowa. Muszę przyznać, że plotki nawet w połowie nie oddają pani urody Lady Carrow. - Melody skinęła głową uśmiechając się do Claypso uprzejmie, na co Xavier uniósł brew ku górze szczerze zaskoczony elokwencją swojej córki – Mój tata zawsze powtarza, że wyglądam jak młoda Afrodyta. W takim razie lady Calypso przypomina mi Artemidę. - dodała z uśmiechem dziewczynka – Siedem, ja i mój brat już będziemy bardzo duzi. - pokiwała głową i tu już Xavier zauważył jak przedziera się przez jej zachowanie iskierka niewinności małej dziewczynki.
Słysząc pytanie ze strony lady Calypso, Xav oderwał spojrzenie od córki i spojrzał na kobietę.
- Może jedynie aby nie było zbyt różowe. - powiedział pół żartem.
Melody lubiła ten kolor, ale jednak nie koniecznie pasował on do rodu Burke. On raczej zawsze szli w czerń, odcienie szarości czy czerwieni.
- Z pewnością dobrze by było zawrzeć w obrazie motyw maku, bo w końcu to nasz rodowy kwiat. Co do ubioru i pozy...no cóż, tu ma lady modelkę. - odparł z uśmiechem wskazując na blondyneczkę między nimi – A tymczasem zapraszam na poczęstunek. - dodał po chwili wskazując na stolik kawowy, gdzie były przygotowane ciasteczka dyniowe, dzbanek z herbatą i kilka dodatkowych przekąsek.


I know what you are doing in the dark

I know what your greatest desires are.
Xavier Burke
Xavier Burke
Zawód : artefakciarz, menager Palarni Opium
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I know what you are doing in the dark, I know what your greatest desires are
OPCM : 10 +2
UROKI : 11 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 18 +2
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t9606-xavier-burke-w-budowie https://www.morsmordre.net/t9631-korespondencja-lorda-burke#292826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t10032-skrytka-bankowa-nr-1569#302913 https://www.morsmordre.net/t9630-xavier-burke#292819
Re: Główny salon [odnośnik]05.12.21 17:10
Calypso nie miała pojęcia, skąd wzięło się ogólna niechęć do jej brata. Oczywiście, wiele osób nie mówiło jej całej prawdy, chcąc chronić jej zdanie o starszym bracie, jednak skutkowało to jedynie tym, że młoda lady gotowa była go bronić w razie każdej konieczności. Co zabawne, niektórzy postrzegali takie działanie nie tylko za urocze, ale i szlachetne, że Calypso tak mocno angażuje się w obronę brata, podczas gdy tak naprawdę ona dbała przede wszystkim o dobre imię swojej rodziny.
Kiedyś od pewnej osoby usłyszała, że to doprawdy szlachetne, bo wiadomo było, że będzie dzięki temu w stanie wykonać nawet najbardziej niekorzystne dla siebie polecenie — chociażby wyjścia za mąż. Na szczęście miała swój dar przekonywania i pan ojciec nie przedstawił jej jeszcze zbyt starego lub zbyt zawistnego kawalera.
Dzięki temu nikt nie mógł jej zarzucić niczego złego, gdy zjawiła się na zamku rodu Burke i przyjemnie dyskutowała sobie z lordem Xavierem i jego córką.
Nie winiła go jednak za nic, co dotyczyło Aresa — nikt przecież nie wymagał od nikogo, by lubili wszystkich. Być może nawet nie dosłyszała, co lord Xavier mówił o Aresie — lord Craig również wyraził swój żal, że zachował się w taki, a nie inny sposób, być może błędnie oceniając cały panujący ziemiami Yorku ród. Ale teraz była u nich ona i miała nadzieję, zrobić dobre wrażenie. Reprezentowała ród Carrow i zamierzała robić to możliwie najlepiej. Podobnie jak teraz robiła to młoda Lady Melody.
- Dziękuję, to aż nazbyt uprzejme. - Powiedziała, skłaniając głową. Zaraz jednak musiała wrócić uwagą do młodziutkiej damy.
- Bo powiem ci młoda damo, że plotkują tylko ci, którzy chcą coś umniejszać. - Powiedziała zupełnie poważnie. - Dobrzy ludzie mówią miłe rzeczy wprost, zupełnie, jak ty teraz. A ci źle, zawsze za plecami będą umniejszać wszystko. - Powtórzyła mądrość, którą zasłyszała dawno temu od matki.
- Powiem ci też, że moja rodzina pochodzi z Grecji. Musisz uważać, gdy będziesz tam podróżować, Olimp może chcieć osadzić cię na tronie piękna. Powiedz wtedy, że musisz zapytać tatusia lub mamusi. - Nie miała pojęcia, czy tak wypada rozmawiać z młodymi damami, bo jedyną styczność miała przez dziecko kuzyna, które obecnie było niemal przetrzymywane w siedzibie Grengrassów.
Pokiwała jednak głową z uznaniem na znak, że rzeczywiście 7 lat, to już nie przelewki. Wciąż pamiętała, jaka czuła się dorosła w podobnym wieku. To chyba normalna rzecz, więc mogła jedynie wziąć w razie czego poprawkę na życzenia młodej Lady, słuchając jej ojca.
- Cóż… to jeden z ostatnich momentów, gdy można bez skrępowania portretować się w różu. Później podobno nie wypada. - Odparła Calypso lekko, również częściowo żartując. Różowy pozostawał również jej ulubionym kolorem, ba nawet suknie miała w bladym odcieniu tego koloru, gdy udała się na tegoroczny sabat, ale nie zamierzała sprzeciwiać się woli lorda Burke. W myślach zaczęła układać już kompozycję całości, wiedząc doskonale, jak wyeksponuje rodowe kwiaty.
- Och, dziękuję. - Powiedziała, wyrwana z lekkiego zamyślenia i podążyła do wskazanego stolika. Herbata w taką pogodę była czymś wybornym, a Calypso wręcz ubóstwiała ten gorący napój. Nawet jej sowa się nazywała w ten sposób, dlatego lady Carrow nie mogła powstrzymać delikatnego uśmiechu. - Mają mość wspaniały zamek. Nigdy nie miałam przyjemności gościć w podobnym. - Sandal było zupełnie inne, ale od pewnego czasu Calypso wychodziła z założenia, że posiadłości przyjmują pewne cechy mieszkańców. Ciekawe co by odkryła o lordach Burke, gdyby mogła wędrować po korytarzach ich domu? Nie, żeby miała taki zamiar — dusza artystki dawała o sobie znać i wędrowanie jako duch, wydało jej się zwyczajnie niesamowicie magiczne.



Calypso Carrow


But he that dares not grasp the thorn
should never crave the rose

Calypso Carrow
Calypso Carrow
Zawód : Malarka, Arystokratka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
I won't be silenced
You can't keep me quiet
Won't tremble when you try it
All I know is I won't go speechless

OPCM : 10
UROKI : 5 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9571-calypso-carrow https://www.morsmordre.net/t9765-tea#296315 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t10558-skrytka-bankowa-2196#319978 https://www.morsmordre.net/t10406-c-carrow#314672
Re: Główny salon [odnośnik]05.01.22 14:36
Burke już nie chciał rozpamiętywać tamtego listopadowego wieczoru. Było to już na tyle dawno, że tak naprawdę nie było sensu. Zaręczyny zostały zerwane, Prim się rozwijała z dnia na dzień coraz bardziej, więc tak naprawdę wszystko skończyło się dobrze. W jego mniemaniu oczywiście.
Teraz należało się skupić całkowicie na uroczym gościu. Chociaż Xavier był oddanym i wiernym mężem, nie mógł w żaden sposób odmówić urody lady Carrow. Po świecie stąpało wiele pięknych kobiet, ale zawsze wychodził z założenia, że jednak najpiękniejsze z nich rodziły się w rodach szlacheckich i jak na razie nie zdarzyło mu się aby się pomylił. Jego żona była co prawda najpiękniejszą kobietą na świecie, a jego córka w żaden sposób nie odstawała od matki, ale mimo wszystko potrafił docenić inną piękną kobietę, kiedy takową miał przed sobą.
- Ależ żaden problem. Nasz stajenny i tak nie ma ostatnimi czasy za dużo do pracy. - powiedział kręcąc głową, po czym przeniósł spojrzenie na córkę.
Melody wpatrywała się w Calypso jak w obrazek słuchając jej słów.
- Tak, zdecydowanie ma Lady racje. - dziewczynka pokiwała głową uśmiechając się łagodnie – Plotkarze przeważnie nie tyle co umniejszają, co przede wszystkim zazdroszczą. - odparła robiąc mądrą minę, na co Xavier powstrzymał uśmiech.
Był naprawdę dumny z córki. Zachowywała się jak na prawdziwą damę przystało, zwłaszcza w towarzystwie. Kiedy była sama czy w towarzystwie ojca, który wielbił córkę ponad życie, mogła zachowywać się inaczej, ale na forum powinna zachowywać się tak jak teraz, prezentować się z klasą i pokazać wszystkim, że jest damą z prawdziwego zdarzenia.
Słysząc słowa Calypso o Grecji i Olimpie, blondyneczka uśmiechnęła się szeroko.
- Najpierw bogowie musieliby raczej mojego taty spytać o pozwolenie. - powiedziała z uśmiechem, po czym przeszła z dorosłymi do stolika i usiadła ładnie na jednym z foteli.
Kiedy wszyscy już usiedli dzbanek uniósł się i rozlał dla każdego po herbacie. Naturalnie Xavier czekał aż damy pierwsze poczęstują się ciasteczkiem. Na wzmiankę o różu w późniejszych latach i o tym, że nie wypada go potem już nosić, mimowolnie uśmiechnął się pod nosem przypominając sobie tegoroczną debiutantkę. Najwyraźniej jej nikt tego nie powiedział, skoro ubrana była tak, a nie inaczej podczas noworocznego Sabatu. Czy zdawał sobie sprawę, że gdyby ktoś usłyszał jego myśli oskarżyłby go o bycie wrednym i tym, który lubi wytykać ludziom błędy? Ależ oczywiście, że tak, dlatego zawsze takie myśli pozostawiał dla siebie, nie dopuszczając nigdy aby poznały światło dzienne.
- Większość portretów w naszej rodzinie namalowanych jest raczej w ciemnych kolorach. Wiem jednak, że moja córka nie koniecznie przepada za czarnym czy szarym kolorem w ubraniach, dlatego zgodziłem się na kolor. - odparł spokojnie kiwając przy tym lekko głową, po czym upił łyk ciepłego napoju – Dziękujemy bardzo. Zdajemy sobie sprawę, że może od zewnątrz wygląda on mało atrakcyjnie, ale w środku zawsze panuje przyjemna atmosfera. Skrzaty i służba dbają o to by zarówno mieszkańcy jak i goście czuli się u w naszych progach dobrze. Aczkolwiek nie da się ukryć, że siedziba rodu Carrow robi jeszcze większe wrażenie. - odparł spokojnie, uśmiechając się łagodnie.


I know what you are doing in the dark

I know what your greatest desires are.
Xavier Burke
Xavier Burke
Zawód : artefakciarz, menager Palarni Opium
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I know what you are doing in the dark, I know what your greatest desires are
OPCM : 10 +2
UROKI : 11 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 18 +2
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t9606-xavier-burke-w-budowie https://www.morsmordre.net/t9631-korespondencja-lorda-burke#292826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t10032-skrytka-bankowa-nr-1569#302913 https://www.morsmordre.net/t9630-xavier-burke#292819
Re: Główny salon [odnośnik]16.01.22 15:51
Byłaby z pewnością mile połechtana przemyśleniami na swój temat. Sama z resztą dochodziła do podobnych wniosków. Rzecz jasna nie planowała uwodzić tutaj lorda Burke, zdając sobie sprawę po pierwsze z jego oddania żonie, a po drugie nie wypadało podrywać ojca rodu w obecności jego córki. Nie, żeby lordowi czegokolwiek brakowało, ale z pewnością, jeśli cokolwiek wyszłoby poza ramy dobrego wychowania, należałoby się liczyć z ewentualnymi konsekwencjami. Ale na szczęście oboje, chociaż miłowali piękno, umieli zachować się tak, by pozostało jedynie platonicznym stwierdzeniem faktu, a tym samym zupełnie nieskrępowanie można było cieszyć się swoim towarzystwem.
Uśmiechnęła się z wdzięcznością, bo oczywiście jej konie były dla niej niezwykle cenne, więc miała nadzieję, że chociaż to jedynie zwierzęta, to znudzony stajenny będzie w stanie i swój wieczór umilić. Ostatecznie przecież wierzchowce rodu Carrow sławne były w całym kraju. Może sobie podpatrzy jakieś techniki?
W każdym razie teraz Calypso miała ważniejsze rzeczy do zrobienia. Musiała uczestniczyć w poważnej rozmowie z młodą Lady Burke. Wysłuchała jej w najwyższym skupieniu, nie zwracając zupełnie uwagi na to, że jest między nimi różnica wieku. Sama zawsze była traktowana w rozmowach jak dorosła, co dawało jej poczucie, że zawsze jest wysłuchana. Nieco zgubne podejście w obecnych czasach, ale istniała szansa, że dzięki temu i młoda Melody będzie miała odpowiednio wykształcone poczucie wartości, bo z tego, co wiedziała Calypso, Primrose również bywała dość niezależna. W tej kwestii akurat należało żałować, że do ślubu nie doszło. Oczywiście odsuwając na bok pewne pasje lady Primrose, których zapewne nie zaakceptowano by na dworze w Sandal Castle (plotki o czarnej magii mogły być również jedynie bredniami), ale w innych kwestiach miałaby mnóstwo wolności. A może było to jedynie pobożne życzenie Calypso, żeby wreszcie na dworze mieć kogoś zaufanego. Bratowa mogła wszak stać się przyjaciółką, czyż nie?
Ale cóż... Szykowały się zmiany i być może inna narzeczona jednego z jej braci będzie jej dotrzymywać towarzystwa. W każdym razie tak długo aż na palcu Calypso nie zalśni pierścionek i również jej nie przyjdzie być gościem na czyimś zamku.
Rozmowy o mitologii, mitach i różnych historiach miały to do siebie, że Calypso mogła rozmawiać o nich godzinami. Na szczęście wiedziała, że nie ma takiej możliwości, więc to w pewnym sensie uchroniło lorda Xaviera i lady Melody przed wywodem na temat różnych regionów Grecji.
- Czarny i szary to bardzo piękne i szlachetne kolory, jednak jeśli mogę wyrazić swoje zdanie, to proszę mi uwierzyć, że winna czerwień, czy lapis-lazuli prezentują się równie szlachetnie. - Wszystko głównie zależało od kompozycji — układ postaci, światłocienia, którym można było wyeksponować tylko to, co się tak naprawdę chciało. - Czy lord byłby tak łaskaw i wskazał mi dotychczasowe portrety? No i czy styl ma być nawiązujący, czy nieco bardziej... żywy? - Istniały bowiem portrety dla samego portretu. Sięgające do pasa wizerunki na statycznym tle. Ale były też obrazy wkomponowane w jakiś krajobraz, czy z pomieszczeniem w tle.
Skinęła głową w akcie uznania dla komplementu. Nie była pewna, czy kiedykolwiek widziała loda Burke na ziemiach Yorku, ale nie wątpiła w prawdziwość jego słów. Ona ostatecznie była jedynie kobietą, którą niekoniecznie informowano o każdym przybyłym gościu, więc mogło ją to zwyczajnie ominąć.
Korzystając z tego, że mieli jeszcze chwilę na dość luźną rozmowę, Calypso upiła łyk herbaty i zwróciła się do lorda.
- Jak znajdował lord tegoroczny sabat? Muszę przyznać, że miałam przyjemność porozmawiać z lorda bratem, chociaż wcześniej niespecjalnie była okazja. - No cóż... Wcześniej rzecz jasna był nieszczęsny koncert, ale podobnie jak lord Xavier, lord Craig poddał wtedy Calypso ocenie dość pochopnej. Dopiero gdy wzięła sprawy w swoje ręce, w obu przypadkach, udało jej się zweryfikować ten pogląd, jakoby była jedynie córką ojca i siostrą swego brata. Była kimś więcej i zamierzała nawet tego ukrywać.



Calypso Carrow


But he that dares not grasp the thorn
should never crave the rose

Calypso Carrow
Calypso Carrow
Zawód : Malarka, Arystokratka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
I won't be silenced
You can't keep me quiet
Won't tremble when you try it
All I know is I won't go speechless

OPCM : 10
UROKI : 5 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9571-calypso-carrow https://www.morsmordre.net/t9765-tea#296315 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t10558-skrytka-bankowa-2196#319978 https://www.morsmordre.net/t10406-c-carrow#314672
Re: Główny salon [odnośnik]29.01.22 18:26
Co jak co, ale jako osoby urodzone i wychowane w szlachetnych rodzinach, doskonale wiedzieli jak się zachowywać. Wpajano im to od najmłodszych lat, uczono jak ubierać zdania w słowa, jak manewrować tematami w trakcie rozmowy. Ci, który opanowali tą sztukę do perfekcji potrafili przekazywać informacje oraz uwagi w taki sposób aby nikogo nie urazić lub jeśli chcieli kogoś obrazić ubrać to w tak piękne słowa, że nikt tego nie zauważy. Xavier zauważył, że ostatnimi czasy i jemu coraz łatwiej to przychodzi. Zawsze był raczej człowiekiem, który stronił innych. Owszem, brał udział we wszystkich sabatach czy balach, w końcu tak poznał swoją żonę, ale jeśli nie była to ważna okazja, taka, że jego obecność była by wymagana, wolał ich unikać. Dopiero jakoś niedawno zaczął odczuwać jakąś dziwną przyjemność z brania udziału w takich wydarzeniach. Czyżby się starzał?
Kiedy obserwował w milczeniu swoją córkę, która prowadziła rozmowę, ze starszą od siebie lady, na poziomie, był naprawdę zadowolony. Być może spędzał ze swoimi dziećmi więcej czasu niż inni lordowie, ale nie przejmował się tym w ogóle. Kochał swoje dzieci i chciał dla nich jak najlepiej, a jeśli komuś to przeszkadzało to już nie jego problem. Zarówno Melody jak i Cornel byli wychowywani dokładnie takim samym systemem co on i jego rodzeństwo. Brali czynny udział w lekcjach z nauczycielami wiedząc, że zarówno ojciec jak i matka potem nie omieszkają sprawdzić ich wiedzy. Cornel już w tym wieku potrafił bez zająknięcia wymienić wszystkie rody szlachetne Anglii wraz z ich nestorami, a Melody nie miała najmniejszego problemu z przypasowaniem herbów. Ich zachowanie, choć może Xavier trochę na za dużo im pozwalał czasami, również nie było do podważenia. Widział to zwłaszcza dzisiaj, kiedy siedmiolatka rozmawiała z lady Carrow jak równa z równą.
- Winna czerwień jak najbardziej jest pięknym kolorem. Proszę mnie wyprowadzić z błędu, nie jestem w żadnym wypadku znawcą, ale czy to prawda, że winna czerwień i bordo to kompletnie dwa różne kolory, prawda? - uniósł brew ku górze.
Nie był daltonistą, ale jednak nie potrafił specjalnie nazywać kolorów czy ich odcieni. Znał podstawy i to tak naprawdę mu wystarczyło. Jednak raz doszło do sytuacji, że Charlotta zwróciła mu uwagę, że jej suknia nie jest czerwona tylko burgundowa, czym zbiła go z pantałyku. Naturalnie nie było w jej zachowaniu nic złośliwego, po prostu lubiła się z nim czasem podroczyć.
- Większość portretów właśnie na nas patrzy. - odparł z łagodnym uśmiechem – Nad kominkiem może lady zauważyć portret mojego dziada Serpena Burke’a, a bardziej po prawej jego matki, a mojej prababki Salome Burke. - wskazał jej – Tak naprawdę każdy portret jest inny. Dziad wolał być namalowany na siedząc na krześle, na ciemnym tle, za to prababka umiłowała sobie właśnie ten salon i została namalowana na tle komika stojąc. Wszystko zależało od zachcianki uwiecznianej na płótnie osoby.
Sięgnął po filiżankę i upił łyk, po czym skinieniem głowy pozwolił córce na sięgnięcie po jedno ciasteczko, co Melody uczyniła z uśmiechem.
- Moim zdaniem był to bardzo udany Sabat. Lady Adeline jak zawsze przeszła samą siebie. Za każdym razem gdy biorę udział w zorganizowanym przez nią wydarzeniu wiem, że będę zaskoczony jeszcze bardziej niż poprzednio. Stroje tegorocznych gości były fenomenalne, temat tegorocznego Sabatu był bardzo pomysłowy. - powiedział z uśmiechem, jednak nie zagłębiał się już w szczegóły bardziej.
Mała gra jaka rozegrała się między nim, a Charlottą miała zostać tylko między nimi.
- Mój brat nie jest fanem takich wydarzeń, to rodzinna cecha. Jednak widziałem, że wrócił w dobrym humorze, co bardzo mnie ucieszyło. Ostatnimi czasy wszyscy mamy swoje mniejsze lub większe problemy. Sabat pozwolił nam wszystkim o nich zapomnieć chociaż na chwilę. Pozwolę sobie zapytać, jak lady widzi mojego starszego brata? - spytał uprzejmie patrząc na Calypso z łagodnym uśmiechem.


I know what you are doing in the dark

I know what your greatest desires are.
Xavier Burke
Xavier Burke
Zawód : artefakciarz, menager Palarni Opium
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I know what you are doing in the dark, I know what your greatest desires are
OPCM : 10 +2
UROKI : 11 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 18 +2
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t9606-xavier-burke-w-budowie https://www.morsmordre.net/t9631-korespondencja-lorda-burke#292826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t10032-skrytka-bankowa-nr-1569#302913 https://www.morsmordre.net/t9630-xavier-burke#292819
Re: Główny salon [odnośnik]17.03.22 18:08
Rzecz jasna rzeczywiście wiadomo było, że kładziono silny nacisk na etykietę już u najmłodszych przedstawicieli szlachty. Zdarzały się jednak jednostki oporne lub szczególnie psotliwe. Może wydawać się nieprawdopodobne, ale właśnie taka była za młodu lady Carrow. Nie, żeby kiedyś umyślnie zrobiła komuś krzywdę, ale zwyczajnie doskonale odnajdywała się w zajęciach zarówno tych dziewczęcych, jak i tych zupełnie męskich. Być może właśnie dlatego wyrosła na kobietę prawdziwie zdecydowaną, silną. Co prawda niektórzy nie potrafili tego docenić — bali się silnych kobiet i tego, że potrafiły mieć najdłuższe różdżki w całej rodzinie. I mieli do tego prawo. W przyszłości mężczyzna będzie miał żonę, która nie pozwoli sobie w kaszę dmuchać, jednocześnie też umiejącą dostosować się na tyle, by zapewnić obojgu szczęśliwe życie. Na razie jednak Calypso nie martwiła się tym, całkowicie skupiając na pracy. A jej własny stosunek do sabatów? Cóż, ostatni wyjątkowo obfitował w wydarzenia przyjemne i w dodatku wciąż była młoda i właśnie w sabacie upatrywała szansy znalezienia swojego przyszłego małżonka.
Na szczęście nie musiała teraz myśleć o ich tymczasowej rozłące, bo miała doprawdy trochę pracy, jeśli chodzi o portret.
- Tak, zgadza się. Są to dwa różne kolory i jeśli miałby lord chęć, mogę zaprezentować je na płótnie. Widzi lord… Winny jest nieco bardziej… piwniczny. Nie wiem, jak określić to takimi słowami, by mogły oddać to, co widzę w tym momencie przed oczyma, ale proszę sobie wyobrazić czerwień, która od dawna nie widziała słońca. Nie jest wybladła, nie, nie. Jest stonowana, spokojniejsza, nieco bardziej… elegancka. - Tak przynajmniej ona uważała. Bordowy zaś był nieco krzykliwy, nie do końca pasujący do obrazów, bo z miejsca zagłuszał wszystkie pozostałe kolory.
Calypso przeniosła wzrok z mężczyzny na wszystkie portrety, jakie mogła zauważyć w zasięgu wzroku. Widać, że wisiały tutaj już od dłuższego czasu, bo kolory zdołały nieco nasiąknąć codziennością, ale pomimo wszystko były prawdziwie dopracowane. Calypso poczuła więc tym bardziej zaszczyt, że to właśnie ją wybrano do tego, żeby wykonać kolejny z nich.
- Ten przy kominku pozwala dostrzec, jak wiele, a jednocześnie niewiele zmieniło się w zamku. - Zauważyła Calypso, bez udawania czegokolwiek. Takie kwestie zawsze dawały poczucie, że ich praca, malarzy, miała do siebie to, że była ponadczasowa. Zachowywano chwilę, by móc ją potem oglądać przez wieki.
- Rzeczywiście. Sabat miał w sobie niesamowite barwy w tym roku. Nie, żebym miała zbyt wiele wcześniejszych do porównania. - Ostatecznie był to jej raptem 4 sabat od debiutu, przy czym jeden musiała niestety opuścić z powodu poważnego zapalenia płuc, z jakim się mierzyła.
- I oczywiście doskonale rozumiem, że nie są to wydarzenia dla wszystkich. Mój brat Ikar dla przykładu nie bywa tam prawie wcale. Był na moim debiucie ostatni raz. Zajmuje się głównie wyjazdami, więc tłumaczy się tym, że nie może sobie ułożyć tego z datami. Za to Ares... Cóż. Nie przepuściłby ani jednego. - Calypso szczerze kochała ich obu, pomimo tego, jak różnymi czarodziejami byli. Ale kto wie, może kiedyś obaj polubią się z lordami Burke. Byłoby to niebywale przyjemne zobaczyć tak szanownych gentlemanów wszystkich razem.
Na wspomnienie Craiga, ku swojemu zaskoczeniu lekko się zarumieniła. Nie, żeby w czasie sabatu doszło do czegoś niestosownego, co to, to nie, jednak z pewnością wywarł lord Burke na niej niebywale duże wrażenie. Elokwencja, tajemnicze spojrzenie, pasja.
- Lord Craig... Cóż... Dawno nie spotkałam kogoś równie interesującego, kto jednocześnie o sobie samym mówił tak mało. - Wyznała, wpatrując się uparcie w kubek, który trzymała w dłoniach. Najpewniej, gdyby nie to, że emocjonalnie wciąż trwała przy młodszym z Rosierów, gdyby nie to, że ten kilka dni temu złamał jej serce, to z pewnością lord Craig byłby w stanie z łatwością zawrócić jej w głowie.
- Nie chciałabym nadużywać lordowskiej gościnności, ale... Czy istniałaby szansa, bym mogła, chociaż okiem rzucić na sławną bibliotekę rodu Burke? - Calypso już od dziecka była głodna wiedzy. Chciałaby wiedzieć wszystko o księgach i posiąść ich tajemnice. Nic więc dziwnego, że mając taką okazję, postanowiła zaryzykować takim właśnie pytaniem. - Oczywiście, gdy już wszystko na dziś zostanie zakończone, a i pora będzie wciąż stosowna. - Dodała pospiesznie.



Calypso Carrow


But he that dares not grasp the thorn
should never crave the rose

Calypso Carrow
Calypso Carrow
Zawód : Malarka, Arystokratka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
I won't be silenced
You can't keep me quiet
Won't tremble when you try it
All I know is I won't go speechless

OPCM : 10
UROKI : 5 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9571-calypso-carrow https://www.morsmordre.net/t9765-tea#296315 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t10558-skrytka-bankowa-2196#319978 https://www.morsmordre.net/t10406-c-carrow#314672
Re: Główny salon [odnośnik]24.03.22 14:26
Burke postrzegał siebie jako pewnego rodzaju feministę w niektórych względach. Przeważnie starał się traktować kobiety na równi z mężczyznami. Osobiście znał kilka czarownic, które pod kilkoma względami z pewnością rozłożyłyby go na łopatki i wcale nie miałby im tego za złe. Nigdy nie twierdził, że jest najlepszy we wszystkim, zdając sobie sprawę, że jest wiele osób, w tym kobiet, które mają od niego większą wiedzę. Jego żona na przykład była od niego o wiele lepsza w eliksirach, Xavier w ogóle się na tym nie znał, podobnie jeśli chodziło o taniec. Tyle lat byli już małżeństwem, a ona nadal dawała mu lekcje tańca, które uwielbiał, między innymi dlatego, że wtedy mogli poświęcić tylko sobie uwagę. Tak, zdecydowanie Charlotta była w jego mniemaniu idealną kobietą. Piękną, inteligentną, zdecydowaną, utalentowaną, a przede wszystkim, mającą swoje zdanie. Nie przytakiwała mu we wszystkim, nie zgadzała się ze wszystkim, potrafiła powiedzieć co myśli na dany temat. To była jedna z cech, które uwiodły go w niej najbardziej. Burke nie przepadał za pustymi lalkami, które przytakiwały wszystkim i robiły wszystko tak jak chcieli inni, lubił kobiety z charakterem.
Musiał przyznać, że to w jakiś sposób lady Calypso przedstawiła mu kolor winnej czerwieni bardzo przypadł mu do gustu. Potrafił to sobie wyobrazić przez problemu.
- Mam sukienkę w takim kolorze jak mama. - odezwała się Melody z uśmiechem – Mogłabym w niej wystąpić na obrazie. Mama byłaby zadowolona, prawda? - przeniosła spojrzenie na ojca.
Dziewczynce bardzo na tym zależało. Chciała żeby mama była zadowolona, poprawić jej humor. Charlotta chorowała już od ponad miesiąca, dzieci nie miały do niej dostępu, aby się przypadkiem nie zarazić, ale nadal chciały zadowolić swoją matkę.
- Myślę, że będzie jej miło. - odparł spokojnie Xavier przenosząc na moment spojrzenie na córkę i delikatnie się uśmiechając.
- No to taką właśnie będę miała na sobie. - zdecydowała dziewczyna i spojrzała szczęśliwa na lady Carrow.
Xavier również przeniósł spojrzenie na kobietę.
- Och tak, u nas raczej mało się zmienia jeśli chodzi o zamek. Raczej nie zaprzątamy sobie tym głowy, jeśli chodzi o takie rzeczy to wolimy aby wszystko było tak jak jest, bo jesteśmy do tego przyzwyczajeni. - odparł spokojnie kiwając głową. - Noworoczne Sabaty to wydarzenie, które mało kto sobie odpuszcza. Ja sam na jednym z sabatów poznałem swoją małżonkę. Aczkolwiek rozumiem postawę lorda Ikara, czasami, jeśli obecność nie jest wymagana, wolę się poświęcić pracy. - powiedział dopijając swoją herbatę, a filiżankę odstawiając na stolik.
Pozwolił sobie pominąć temat Aresa. Nie lubił go i tyle. Nie uważał aby rozmowa o tym jegomościu cokolwiek wniosła do ich dzisiejszej rozmowy.
- No tak, Craig nie należy za bardzo do tych gadatliwych i wylewnych. - powiedział z lekką dozą rozbawienia w głosie – Ależ oczywiście. Nie widzę żadnej przeszkody aby nie mogła Lady zajrzeć do naszej biblioteki. Z chęcią bym Lady oprowadził osobiście, ale niestety mam pewne zobowiązania, którymi muszę się zająć po naszym spotkaniu. - odparł – Skrzat lady z pewnością zaprowadzi i może tam Lady spędzić tyle czasu ile tylko będzie chciała. Nie wyganiamy nigdy naszych gości. - dodał po chwili z łagodnym uśmiechem widniejącym na ustach. - A co do naszej sprawy. Jestem święcie przekonany, że jeśli chodzi o najważniejsze szczegóły to wszystko omówiliśmy. Melody będzie odpowiednio przygotowana na rozpoczęcie malowania. Niech tylko Lady powie kiedy może zacząć i ile czasu potrzebuje, a wszystkim się zajmiemy i naturalnie udostępnimy przestrzeń. - powiedział spokojnie, na co Melody pokiwała głową z uśmiechem.
Dziewczynka też nie mogła się doczekać tego wszystkiego. Wiedziała, że pewnie jeszcze nie raz będzie pozowała do portretu, bo jako dorosła też chciała zostać namalowana, ale teraz, z racji, że to miała być jej pierwsza przygoda, była bardzo podekscytowana.


I know what you are doing in the dark

I know what your greatest desires are.
Xavier Burke
Xavier Burke
Zawód : artefakciarz, menager Palarni Opium
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I know what you are doing in the dark, I know what your greatest desires are
OPCM : 10 +2
UROKI : 11 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 18 +2
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t9606-xavier-burke-w-budowie https://www.morsmordre.net/t9631-korespondencja-lorda-burke#292826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t10032-skrytka-bankowa-nr-1569#302913 https://www.morsmordre.net/t9630-xavier-burke#292819
Re: Główny salon [odnośnik]06.04.22 0:19
Dobrze, że myśli o rodzinie lord Burke zachował dla siebie. Calypso bowiem podchodziła do kwestii rodziny w podobny sposób — była dla niej niezwykle ważna. Wiedziała, co stało za zachowaniem Aresa i wiedziała też, że nikt inny, jak tylko ona i Ikar będą w stanie to zrozumieć. Ostatecznie bowiem, do pewnych rzeczy, nie należało się głośno przyznawać. Śmierć zdrajcy, nawet najbliższego naszemu sercu, nie powinna była być opłakiwana w sposób jawny. A jednak Ares nie umiał aż tak grać. Miał zapewne żal do narzeczonej, że koncert odbył się w czasie, gdy on nosił żałobę. Niestety — nic nie dało się z tym zrobić i jakkolwiek Calypso nie ceniła Primrose, to również uważała, że była odpowiednią żoną dla jej brata. Nie, żeby była w jakiś sposób gorsza, co to nie. Chodziło o różnice charakteru, które były zupełnie nie do przeskoczenia.
Lord Rosier nie wspomniał jej jednak ani słowem, co zostało powiedziane za jej plecami na temat Aresa. Ona sama nieuprzejmości wtedy nie doświadczyła — dopiero w ostatnim czasie sprowadzono ją do parteru, gdy musiała boleśnie doświadczyć pierwszego złamania serca. Ale nie zamierzała się poddawać. Zamierzała wyjść z tego doświadczenia silniejsza — ten, kto ją stracił, miał szansę przekonać się, ile tak naprawdę była warta. Sztuką mogła to wyrażać w każdym calu. Wyrażać siebie i tego, jak postrzega świat. A że mogła przy okazji wywołać uśmiech na twarzy kogoś tak cudownego, jak mała lady Melody i lord Burke? To była dodatkowa zachęta. Calypso miała silny charakter, który co prawda wciąż rozkwitał, ale już od najmłodszych lat dawał o sobie wyraźne znaki. Nie, żeby pyskowała, czy się wymądrzała. Dużo czytała, uczyła się, ale słuchała. Jednym z jej ulubionych powiedzeń było to, że po to mają dwoje uszu, a tylko jedne usta, by więcej słuchać, niż mówić. Niemniej jednak, w towarzystwie lordów Burke czuła się niezwykle swobodnie. Miała wrażenie, że są jej przychylni i szczerze to doceniała. Podobnie jak zaufanie w oddanie w jej ręce obrazu.
- Z pewnością będziesz wyglądać wspaniale. - Odparła Calypso z przekonaniem.
Dla niej sabat pozostawał również trudnym tematem. Nie umiała do końca uporać się jeszcze ze wszystkim, co się wydarzyło. Oczywiście wiedziała, że Sabaty właśnie taką funkcję powinny spełniać — swatową. Powinni się tam młodzi poznawać, oznajmiać zaręczyny. Jeszcze wcale nie tak dawno temu nie mogła się doczekać tego, jak wyniki ostatniego sabatu rozniosą się nieco w świat. Niestety, wszystko poszło nie po jej myśli. Pocieszyła ją natomiast myśl o bibliotece. O przepastnych tomach i wielkich zbiorach w językach, których mogła nawet nie zrozumieć. Może to i malarstwo było jej powołaniem? Czy naprawdę taką hańbą byłoby dla niej, gdyby nie wyszła za mąż? Z zamyślenia wyrwała ją prośba o termin, który w zasadzie wyznaczyć mogła nawet na przyszły tydzień, ale wszystko zależało od dostępności młodej Lady.
Calypso nie planowała zajmować zbyt wiele czasu nikomu, nawet jeśli rzeczywiście nie wypraszano gości. Dopiła swoją herbatę, dogadała wszystkie szczegóły i ani się nie obejrzała, już wędrowała ciemnymi korytarzami zamku, w kierunku biblioteki.

/zt x2



Calypso Carrow


But he that dares not grasp the thorn
should never crave the rose

Calypso Carrow
Calypso Carrow
Zawód : Malarka, Arystokratka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
I won't be silenced
You can't keep me quiet
Won't tremble when you try it
All I know is I won't go speechless

OPCM : 10
UROKI : 5 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9571-calypso-carrow https://www.morsmordre.net/t9765-tea#296315 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t10558-skrytka-bankowa-2196#319978 https://www.morsmordre.net/t10406-c-carrow#314672

Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Główny salon
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach