Wydarzenia


Ekipa forum
Salonik na piętrze
AutorWiadomość
Salonik na piętrze [odnośnik]17.12.17 19:50
First topic message reminder :

Salonik na piętrze

Komnata ta znajduje się w bardziej prywatnej części dworu, z dala od sali balowych, jadalni i salonów gdzie podejmowani są gości lordów i lady Rosier. Salonik jest niewielki i służy członkom rodziny do wspólnego spędzania czasu w swym kameralnym gronie. Niewielki, lecz wciąż bardzo przytulny i elegancki. Tak jak w innych komnatach dworu dominują tu jasne, kremowe barwy, zaś eleganckie meble sprowadzono prosto z Francji.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salonik na piętrze - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Salonik na piętrze [odnośnik]06.08.21 23:11
Na ich barkach spoczywała odpowiedzialność, musieli zrobić wszystko aby zadbać o bezpieczeństwo Kent, Rezerwatu, ludności zamieszkujące ziemię hrabstwa i o swoją najbliższą rodzinę. Każdorazowy problem, który mogły zrobić ataki zdrajców mógł odbić się na nich, mogli wymierzyć cios w Fantine, Melisande czy Evandrę, a tego Mathieu nie puściłby płazem. Gdyby którejś z nich choćby jeden włos spadł z głowy, sprawcę torturowałby tak długo, aż błagałby o śmierć, która mogła być jedynie aktem łaski. Musiały być bezpieczne, troskliwie otoczone ich opieką, a ich obowiązkiem było zadbanie o każdy szczegół. To przyjemnie słyszeć, że Fantine była z nich bardzo duma. Po części robili to właśnie dla nich, a Mathieu przyznał się do tego bez problemu. Rodzina była dla niego najważniejsza, byli bliskimi osobami, które w najtrudniejszych dla niego chwilach były przy nim, nie odtrącili go, nie pozostawili gdzieś samego sobie. Jego matka z pewnością też była im za to wdzięczna, zawsze z troską w głosie odnosiła się do każdej z kobiet mieszkających w zamku Róż. Nie tylko do nich, o Tristan też się troszczyła, nawet jeśli nie byli już dziećmi i tego nie wymagali. Był Lordem Nestorem, najważniejszą osobą w Chateau Rose, a jego matka wiedziała, że wszystko co osiągnął Mathieu, po części było jego właśnie zasługą.
- Wybierz co masz ochotę zjeść. – zaproponował. On sam nigdy nie wybrzydzał, nie miewał problemów żywieniowych, a i większość potraw smakowała mu bardzo dobrze. Zdał się jednak na kuzynkę, miała doskonały gust i z pewnością wybierze coś odpowiedniego. Mieli czas, zanim kolacja nadejdzie, jeszcze zdążą zgłodnieć.
Z zainteresowaniem za to zaczął słuchać o Lordzie Bulstrode, który to umilił czas na Jarmarku jego drogiej kuzynce. Nie znał go zbyt dobrze, niewiele mógł na jego temat powiedzieć poza tym, że podzielali te same poglądy. Mathieu był dobrym obserwatorem, jednak z Maghnusem nie miał zbyt wiele do czynienia. Jego raczej interesowała płeć piękna, a rozmowa z Viviane, którą odbył jakiś czas temu była całkiem…. Przyjemna. Tym bardziej, że Lord Bulstrode zdecydował się podarować w prezencie kryształy, co było całkiem miłym gestem.
- Nie znam go zbyt dobrze, ale jeśli dobrze się z nim bawiłaś i uznałaś za czarującego, musi być wyjątkowy. – odparł na jej słowa, uśmiechając się lekko. Fantine z pewnością nie podeszłaby lakonicznie do tematu, była prawdziwą damą dworu i byle podlotek nie miał u niej najmniejszych szans. Natomiast o Maghnusie wypowiadała się w miły sposób, chyba był kawalerem, który wpadł jej w oko. – Biały kryształy? Też je wylosowałem. Na razie jednak oba będą bezpiecznie spoczywać u mnie. – stwierdził z lekkim rozbawieniem. Nie chciał oddawać ich tak po prostu, tym bardziej, że przez wojenne czasy naprawdę nie miał głowy do rozmyślania o związkach, relacjach, narzeczeństwie, a tym bardziej małżeństwie. Dwa nieudane w jednym roku powinny mu wystarczyć na długi, długi czas.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Salonik na piętrze [odnośnik]07.08.21 0:09
Zawsze mogła liczyć na Mathieu, gdy chciała porozmawiać właściwie... o czymkolwiek. Problemach jakie ją dotykały (dla większości społeczeństwa absolutnie błahych, dla niej jednak nierzadko spotykała ją prawdziwa tragedia i bardzo cierpiała), smoczym rezerwacie albionów czarnookich, gdzie oboje pełnili obowiązki wobec rodzinnego dziedzictwa, a także... kawalerach jacy wokół się niej kręcili. Nigdy ich nie brakowało. Fantine była kobietą urodziwą i prawdziwie czarującą, na domiar złego dla mężczyzn właśnie - doskonale świadomą swoich zalet i uroku. Była kokietką, która potrafiła sobie okręcić mężczyznę wokół palca, jeśli tylko chciała. Liczni adoratorzy zabiegali chociażby o jeden taniec, tymczasem ona zdecydowaną większością wcale nie była zainteresowana. Bardzo ostrożnie dobierała zaproszenia. Zdecydowała się jednak poświęcić nieco swojej uwagi i czasu lordowi Bulstrode, z którym łączyły blizsze relacje Tristana - na początku chyba z czystej ciekawości. Nie żałowała, lecz stwierdzenie, że jest mężczyzną wyjątkowym i już teraz wpadł jej w oko było nieco na wyrost. Fantine serce miała kochliwe, al zarazem wymagania niezwykle wysokie. Wykwintna kolacja i białe kryształy to zdecydowanie za mało.
- Och, dajmy mu jeszcze trochę czasu zanim zaczniemy wydawać takie osądy - zaśmiała się Fantine, wsuwając do ust srebrny widelczyk, na który nabiła kawałek sera pleśniowego prosto z Francji. Smakował wyśmienicie. - Niewątpliwie to jednak czarujący dżentelmen - przyznała. Ratował honor swego imienia, które w oczach Fantine wcześniej splamił zaginiony lord Rowle.
Nagle poczuła, że może niepotrzebnie poruszyła temat Maghnusa i białych kryształów. Spotkała się zaledwie z tym mężczyzną trzy razy w przeciągu miesiąca i nie było to nic zobowiązującego, w żadnym wypadku, nawet o tym nie myślała, lecz te kryształy właśnie sprawiły, że może Mathieu mógł pomyśleć o swoich narzeczonych. Fantine nie chciała zaś rozdrapywać ran i przywoływać tak przykrych tematów - szczególnie w święta. Ostatni rok nie był wszak dla Rosiera pomyślny. Przy ostatniej bożonarodzeniowej kolacji towarzyszyła im przeklęta Isabella, która przestała dla nich istnieć - miał poślubić Salamandrę, dobrze jednak, że tego nie uczynił. Człowiek taki jak on zasługiwał na kogoś lepszego, niż zdradliwa jaszczurka. Nadzieje kładła w lady Avery, do której Mathieu wyraźnie coś czuł i Fantine doskonale o tym wiedziała. Życzyła mu w małżeństwie smoczego ognia, lecz... To także dobiegło końca, zanim zdążyło rozkwitnąć. Róża westchnęła lekko. Mathieu był wciąż młody i miał czas, pragnęła jednak dla niego szczęścia.
- Jestem pewna, że wkrótce nadejdzie dzień, gdy podarujesz białe kryształy komuś, kto rozpali na nowo ogień w twoim sercu - wyrzekła łagodnym tonem i wzniosła kielich z winem. - Wypijmy za miłość - zaproponowała z uśmiechem.
Oby jeszcze spotkała nas oboje - i to spełniona.


| zt x2


Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem

wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa kier
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5048-fantine-rosier https://www.morsmordre.net/t5137-desdemona#111449 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t5141-komnaty-fantine https://www.morsmordre.net/t5136-skrytka-bankowa-nr-1272 https://www.morsmordre.net/t5138-fantine-c-rosier#111457
Re: Salonik na piętrze [odnośnik]13.12.22 11:49
|18.06.1958

Słońce stało już wysoko na niebie, gdy lady Burke udała się z wizytą do Kent. Stan zdrowia przyjaciółki mocno ją zaniepokoił i nie chciała pozostawać w ciemności wiedzy co się z nią dzieje. Uszanowała jej prośbę i nie pojawiał się w rodowej posiadłości rodu Rosier wcześniej jak w drugiej połowie miesiąca. Ledwo to nastąpiło, a Primrose była już w drodze. Z zaciętą miną kroczyła do wejścia, gdzie już czekała służba wcześniej poinformowana tym, że mogą się jej spodziewać. Młoda czarownica miała dość mocno napięty grafik - przygotowania do jarmarków, odbudowa kopalni oraz napływające zamówienia, zajmowały większość jej czasu, ale dla przyjaciół była gotowa wszystko rzucić o każdej porze dnia i nocy. Zawsze mogła polegać na Evandrze i miała nadzieję, że ta również podobnie myśli względem jej osoby.
Oddając kapelusz w ręce służby udała się we wskazanym kierunku. Znała już drogę, bywała tu nie raz, a teraz dostrzegała małe poruszenie. Czuła lekkie poddenerwowanie w powietrzu, być może Evandra jej przybliży w czym rzecz.
-Wando.. - Uśmiechnęła się ciepło do przyjaciółki i podeszła do niej, aby na jasnych policzkach złożyć delikatne pocałunki. -Jak się czujesz? Na pewno masz wszelkie wygody jakie tylko sobie zażyczysz. - Jako lady doyenne nie mogła narzekać, wszystko miała pod ręką, ale Prim pytała o coś zupełnie innego. Z troską wymalowaną w szarozielonym spojrzeniu usiadła na wolnym miejscu. Ubrana w szerokie spódnico spodnie w kolorze granatowym, dopełnione jedwabną bluzką wpadając w głęboki turkus, przykuwała spojrzenia służby ganiającej po schodach za sprawunkami. Ciemne włosy opadały kaskadą na plecy, zebrane jedynie na skroniach ozdobnymi spinkami. W jej postawie była pewność siebie i dumna, jaką wcześniej skrywała nie chcąc zbytnio rzucać się w oczy. Ostatnie wydarzenia sprawiły, że młoda czarownica postanowiła przestać ukrywać tego kim jest i jakie ma poglądy. Zaangażowała się w kolejne akcje i zgłębiała tajniki ekonomii, ucząc się z każdym dniem coraz więcej. Wszelkie problemy jakie pojawiały się w kopalni dostarczały jej nowego doświadczenia. -Co to za poruszenie u was? - Wskazała na drzwi za sobą oczywiście mając na myśli to co się dzieje w całej posiadłości.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Salonik na piętrze - Page 4 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Salonik na piętrze [odnośnik]21.12.22 15:47
Pisząc drżącą ręką list do przyjaciółki nie wiedziała jeszcze jak wielkie zamieszanie nadciągnie do Château Rose. Swoimi słowy chciała ją uspokoić, pozwolić zająć myśli własnymi, ważniejszymi sprawami, czym jednak osiągnęła odwrotny skutek. Zwlekała ze spotkaniem z lady Burke, lecz nie dlatego, że nie wiedziała jak z nią rozmawiać, a dlatego, iż od tygodnia wpadała w ciągłe skrajności. Organizację ślubu przyjęła na siebie częściowo rozważnie, tkwiąc w przekonaniu, iż tylko zajmowanie myśli pozwoli na pozbycie się ciągłego przerażenia. Doskonale radziła już sobie z wydatkami domowymi, nie potrzebując żadnej pomocy ze strony teściowej. Wprawdzie czasem nadal się do niej zwracała z prośbą o poradę, lecz była to wyłącznie forma grzecznościowa. Teraz, kiedy targały nią na przemian smutek oraz złość, wolała nie mieć nikogo w swym najbliższym otoczeniu, komu potencjalnie nie podobałyby się rozwiązania lady doyenne. Wolała ograniczyć wydatki na nowe zasłony, jak i nie chciała, by ktokolwiek oglądał jej łzy.
Osiemnastego dnia czerwca już od rana trzęsła się w panice, obawiając się pierwszego od tygodnia spotkania z kimkolwiek spoza Château Rose. W niczym nie pomagał fakt, iż Primrose była jej najbliższą przyjaciółką, której powiedzieć może o wszystkim. Problem tkwił nie tylko w poinformowaniu lady Burke, że została porwana i wdała się w romans z kochanką swojego męża, ale także o planowanym ślubie Mathieu, który przez pewien czas deklarował swe uczucie Primrose.
Na długo przed czasem czekała już w saloniku na piętrze, wyglądając przez okno na różane ogrody. Ścisk w żołądku wzmagał zdenerwowanie, a pocące się dłonie prędko stawały się chłodne, nawet w tak ciepłą, czerwcową pogodę. Słysząc dźwięk otwieranych drzwi, natychmiast zwróciła się twarzą w stronę wyjścia, a na widok przyjaciółki kołaczące w piersi serce mogło się wreszcie uspokoić. Nie umknął jej uwadze promienny wygląd Primrose, dumna poza oraz nowy strój. Sprawiała wrażenie szczęśliwej, co wywołało na twarzy Evandry pierwszy od tygodnia cień uśmiechu.
- Dziękuję, kochana - odparła tylko, przyjmując uścisk oraz naznaczone pocałunkami policzki. - Potrzebowałam czasu, aby do siebie dojść. - Czasu tego nie było jednak zbyt wiele, zdecydowanie niewystarczająco, by przestać budzić się w nocy z krzykiem i dostrzegać dręczącą ją twarz w każdym cieniu. - Poza tym, jak zauważyłaś, mamy pewne poruszenie.
Zajęła miejsce w foteliku, a długa spódnica letniej kremowej sukienki rozlała się po miękkości mebla. Lady Evandra była o wiele bledsza, niż na co dzień, i nawet mimo niezwykłej urody oraz pomocy rozświetlającego policzki różu sprawiała wrażenie chorej. Jasne włosy miała zwyczajowo związane w niski, romantyczny kok ozdobiony perłowymi szpilkami. Spojrzała na przyjaciółkę, usta rozwarły się do wypowiedzi, lecz nie padło z nich żadne słowo. Ścisk w gardle powstrzymywał słowa, a wyczekujące spojrzenie Primrose okraszone ciepłym uśmiechem wcale nie poprawiało sytuacji.
- Przygotowujemy się do zaślubin - powiedziała otwarcie bez cienia uśmiechu. Melodyjny zazwyczaj głos półwili był dziś suchy i beznamiętny. - Podjęliśmy z Tristanem decyzję, że nie możemy powierzyć Mathieu przywileju samodzielnego wyboru żony. Za dziesięć dni odbędzie się ceremonia, gromadząca wyłącznie najbliższą rodzinę. - Wolała nadmienić, że przyjęcie nie będzie huczne, by oszczędzić przyjaciółce niepokoju związanego z uczestnictwem w imprezie. - Herbaty? A może ginu z tonikiem? - proponowała na odświeżenie myśli, wiedząc już, że sama sięgnie po laudanum. Nalewka na bazie sherry i opium doskonale koiła zszargane nerwy półwili.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Salonik na piętrze [odnośnik]29.12.22 19:56
Nie miała pojęciach o sztormach jakie ostatnio, swoimi falami roztrzaskiwały się o klify życia lady doyenne, jak rozbijają się fale morskie w każdą burzę, o te ostre zręby strzegące ziem hrabstwa Kent. Życie Primrose wydawało się spokojnie płynącą wodą, w wartkim nurcie rzeki. Niespiesznie przepływającą między kamieniami, skręcającą gwałtownie, ale niczym nie zaburzoną. Zraniona przez Mathieu swoje myśli skierowała ku pracy, aby nie pozwolić by uczucia wzięły w górę i zamknęły ją na kilka tygodni w samotni własnej komnaty w Durham. Po raz kolejny przekonała się, że życie to nie powieść, które tak bardzo namiętnie czytywała. Po lordzie Carrow zostawiła parę, po lordzie Rosier - wszystkie spłonęły.
Ktoś by rzekł, że melodramatyczny ruch, ale nawet rozsądna lady Burke potrzebowała iście teatralnego gestu by poczuć się lepiej.
Zasiadając w saloniku posiadłości rodowej rodu Rosier skupiała się wyłącznie na osobie przyjaciółki, nie wiedząc jeszcze jakie ta wiadomości trzyma w zanadrzu, a przy nich spokojna rzeka może gwałtownie wylać.
Pomimo tego, że blada, lady doyenne nadal zachwycała swoją urodą, a w każdym ruchu była dystyngowana. Pasowała do różanego pałacu, samotny mak jakim była Primrose nie miał prawa kwitnąć w wykwintnych ogrodach Château Rose. Co boleśnie sobie uświadomiła, gdy padły kolejne słowa.
Zapadła cisza.
Zdawało się, że trwa całą wieczność gdy sucha relacja wydostała się z ust półwilli i osiadła w pomieszczeniu niczym niechciany gość, przy którym nie wiadomo jaki temat poruszyć. Mathieu się żenił. Całe przygotowania były szykowane dla jego nowej żony - nie dla niej. Musiał się na to zgodzić. Musiał przystać na propozycję nestora i lady doyenne. Obrazy z ostatniej rozmowy powróciły ze zdwojoną siłą, a serce rozdarte zostało szponami bólu, który przeszył klatkę piersiową młodej kobiety. Nie wiedziała, że złapanie oddechu może być, aż tak bardzo bolesne.
Wzięła głębszy oddech.
-Dżin z tonikiem. Dziękuję. - A najlepiej całą butelkę, ponieważ takiej wiadomości się nie spodziewała. Zacisnęła mocniej dłonie na materiale ubrania, przymknęła powieki, aby powstrzymać zdradliwe pieczenie zwiastujące niechciane łzy. Dlaczego tak to nią wstrząsnęło? Rozstali się w gniewie, zranił ją nie bardziej niż ona jego, a mimo wszystko wieść o tym, że za chwilę u jego boku stanie inna kobieta mocno ją zraniła. Gdy kieliszek z alkoholem znalazł się między palcami upiła łyk, trochę za szybko, drążącą dłonią powodując ciche brzęczenie kostek lodu. -Kto został wybrany na jego… żonę? - Starała się zachować spokój, wręcz obojętność na te rewelacje, ale nie potrafiła całkowicie ukryć tego jak bardzo ta informacja w nią uderzyła.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Salonik na piętrze - Page 4 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Salonik na piętrze [odnośnik]03.01.23 19:42
Czy aby na pewno Mathieu mógł się nie zgodzić? Naturalnie, każdy dostawał wybór, jakiego musiał sam dokonać - czy zamierza dostosować się do zasad czy też podpisuje się pod wyrokiem wydziedziczenia. Sytuacja w przypadku szwagra nie była wprawdzie tak dramatyczna, a do bycia nazwanym starym kawalerem miał jeszcze trochę czasu, to w oczach Evandry kara za zranienie przyjaciółki musiała być dotkliwa. Wolała nie mówić na głos, że to złość popchnęła ją do tej decyzji, do zaszczepienia w głowie Tristana myśli, że to ostatni moment na naprawę tego, co mogło ich wkrótce pogrążyć w oczach nestorów innych rodów. Ile obietnic już padło, nawet jeśli tylko wpół oficjalnych, w których prawdomówność Rosierów poddana mogła być w wątpliwość? Może i mogła prosić Tristana, by deklaracja silniej związała ich z rodem Burke, by doszła do skutku, wbrew temu, co wynikło między Primrose a Mathieu. Mogła łudzić się, że wszystko się jeszcze ułoży, że dojdą do porozumienia i będą stanowić dobrą, przykładną parę - czy z nią i Tristanem historia nie była podobna? Nie, Primrose chciała więcej, stworzona była do innych, wyższych celów, których pod dachem Rosierów mogła nigdy nie osiągnąć.
Na ustawionym przy kanapie stoliku pojawiły się szklane karafki oraz kieliszki. Evandra podała czarownicy gin z kostkami lodu, sama sięgnęła po magiczne laudanum. Mocna słodycz rozlała się po ustach, a w następnej chwili alkohol rozdrażnił przełyk. Z łatwością odczytała wnikający na twarz przyjaciółki ból. Zbyt dobrze ją znała, by nie rozpoznać nagłej zmiany stanu, znikającego z jej ust uśmiechu i dłoni kurczowo zaciskającej się na materiale spodni. Wyrządzanie jej krzywdy było ostatnim, czego półwila pragnęła. Podjęta decyzja miała ją uchronić przed dalszym dramatem, ponownie rozdzieranym sercem, a dzisiejsze spotkanie - pospiesznym zerwaniem plastra.
- Corinne Avery. - Primrose musiała ją znać, w Hogwarcie były w jednym domu, a i później, na salonach nie raz była okazja, by wspólnie porozmawiać. Czy ta decyzja mogła wpłynąć na ich relację? Trochę się tego obawiała. Evandra spuściła wzrok, mimo iż żadne łzy nie zbierały się w błękitnych oczach. Zbyt wiele zdążyła ich już przelać, by ronić je dziś ponownie.
- Przykro mi, Prim. - Wolałam, byś dowiedziała się ode mnie. Utrzymywanie tego faktu w sekrecie mijało się z celem. Winna była przyjaciółce szczerość, czując się częściowo winną całemu temu zajściu. Szczerze wątpiła, by Primrose obróciła się przeciwko niej. Były sobie zbyt bliskie, by długo żywić urazę, a mimo to półwila bała się, że może ją zranić bardziej, niż Mathieu. - Zasługujesz na kogoś, kto prawdziwie cię doceni, bez nakładania warunków, które stłamszą twój potencjał. Nie chciałam, byś się tu dusiła. - Wystarczy, że już ja się tu duszę.
Ponownie uniosła kieliszek do ust, opróżniając go do dna mało eleganckim gestem i drżącą dłonią odstawiła szkło na blat stolika. Zwróciła spojrzenie na lady Burke i w jednej chwili poczuła, że dzielący je dystans wcale nie pomaga. W nagłym ruchu zafalowała spódnica i Evandra zajęła miejsce przy Primrose, chcąc ująć jej dłoń w swoje. Błękit oczu zalśnił łzami - jednak nie można pozbyć się ich na zapas.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Salonik na piętrze [odnośnik]05.01.23 20:37
Złość, niedowierzanie i smutek kotłowały się w jej umyśle niczym stado wron walczące o ochłapy jej serca, które rozdarte na strzępy pulsowały krwią poczucia zdrady. Czego się spodziewała? Wiedziała jakie są zasady, ale naiwnie sądziła, że jej się uda. Myślała, że przechytrzy rzeczywistość, ale to była odwieczna gra w karty. Mężczyźni grali, aby wygrać, a kobiety, aby nie przegrać. Uczucia do Mathieu wciąż były w niej żywe, paliły ogniem, zostawiały blizny na umyśle, na wspomnieniach, tak bardzo teraz przejaskrawionych. Połączenie się z rodem Rosier stanowiło osiągnięcie. Potężny ród, o którym każdy wiedział, prowadzony przez ambitnego nestora z piękną i szanowaną małżonką u boku. Związek z tą rodziną przynosił same profity, czy właśnie zaprzepaściła możliwości swojego rodu? Czy pozbawiła własną rodzinę silnego sojusznika związanego jedną z najbardziej lukratywnych umów - małżeństwem?
-Pisała o tym w liście. - Powiedziała, a ściśnięte gardło prawie nie pozwalało na wydobycie dźwięku. Niewidzialna obręcz zacisnęła się na krtani, wręcz dusiła. Wychyliła całą zawartość kieliszka, nie zważając na to, że damie nie wypada. Nie interesowało ją teraz co wypada, a co nie wypada. Sztucznie narzucone ograniczenia, które miały stworzyć idealne społeczeństwo, a takie nigdy nie powstanie. -Wspominała, że teraz jest skupiona na swoim ślubie, ale nie napisała z kim. - Pewnie nie chciała jej niepokoić. W końcu mogła czytać w gazetach opinie na jej temat i tego, że była widziana w towarzystwie lorda Rosiera. -Dziękuję. - uśmiechnęła się smutno w stronę Evandry doskonale rozumiejąc czym się kierowała. Przecież, nie kto inny, ale sama Primrose też była posłańcem złych wiadomości i wypowiadając je, chciała dla przyjaciółki jak najlepiej. Role teraz się odwróciły, choć wiadomości jakie ona otrzymywała były o wiele mniej dewastujące niż te, które ona przekazała lady doyenne. -Obydwie doskonale wiemy, że taki ktoś nie istnieje. - Odparła głucho. To była mrzonka, zawsze będą ograniczenia, zawsze będą nakładane na nią warunki póki socjeta się nie zmieni. Lady Burke nie miała zbyt wielu opcji, najprawdopodobniej będzie musiała zrezygnować z siebie, lub zrezygnować z szacunku, aby realizować siebie. Bardzo możliwe, że przez swój upór zaprzepaściła swoją szansę na szczęście, albo właśnie uchroniła się przed koszmarnym losem. Nigdy nie dowie się jak by mogło być.
Evandra w dwóch ruchach znalazła się obok niej, a jej błękitne oczy zaszły szkłem, drżącym i zwiastującym pełen rozpad kruchego spokoju jaki osiągnęły.
-Przejdzie mi szybciej niż powinno. - Uścisnęła dłoń przyjaciółki, a po policzku spłynęła pojedyncza łza, kiedy reszta została powstrzymana przez Primrose. -Mam nadzieję, że Mathieu znajdzie przy Corrine tego czego szuka. A ona trafi na męża, na którym może polegać każdego dnia. -Głos się jej załamał w ostatnim zdaniu jakie wypowiadała. -Ważne jest to… - Wzięła głębszy oddech. -Ważne jest to, abyś mi powiedziała co u ciebie. Twój list mnie mocno zaniepokoił.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Salonik na piętrze - Page 4 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Salonik na piętrze [odnośnik]06.01.23 17:19
Nie istniały słowa, którymi mogła bardziej podnieść przyjaciółkę na duchu. Skąd miała wiedzieć gdzie i czy aby na pewno istniał czarodziej o czystym sercu, który pokocha Primrose Burke miłością niezachwianą i bezwarunkową? Każdy bał się wychodzenia poza nałożone ramy, nie chciał przyznawać się do niewygody, zasłaniając odwiecznymi zasadami - bo tak wypada, bo tak trzeba, bo tak jest od zawsze. Kto zaś powiedział, że tak ma już pozostać? Jeszcze przed dwoma laty jak jeden mąż czarodziejska społeczność powtarzała hasła o ukrywaniu się w cieniu mugoli, o trzymaniu magii w sekrecie, a dziś? Cała Anglia należeć miała do nich! Świat się zmieniał, ludzie dostosowywali go do własnych wymagań oraz potrzeb. Wystarczyło tylko znaleźć odpowiednio dużą grupę, która konsekwentnie głosić będzie swe racje.
Słowa Primrose, nawet jeśli wypowiadane były łamiącym się głosem, a po jej obsypanym piegami policzku spływała pojedyncza łza, świadczyły o dumie panny Burke. Była wspaniałą damą, nieidealną, bo żadna z nich idealna nie była, za to mądra, odpowiedzialna i niezwykła w każdym calu. Tym większą Evandra poczuła złość na Mathieu za tak nierozsądne zachowanie. Skoro nie potrafił docenić skarbu, jaki był na wyciągnięcie ręki, jaki mógł mieć, tak nigdy nie doceni też Corinne, nawet kiedy zostanie jego żoną.
- Mathieu nie dostrzeże soli w swym oku, ani pięści w nosie - wyrwało się lady doyenne ściszonym tonem, kiedy zamiast trzymać język za zębami, wyjawiła swe wnioski na temat szwagra. Kochała go, tak jak i resztę członków rodziny, jednak miłość ta była trudna i stale wystawiana na próby. Tylko lady Avery musiała wesprzeć, aby z łatwością odnalazła się w nowym miejscu, by nigdy nie miała poczucia, że jest kimś w zastępstwie, wybranym w drugiej kolejności. Corinne to utalentowana czarownica o silnym charakterze, z pewnością poradzi sobie z Mathieu, kiedy tylko oswoi się z pierwszym szokiem.
”Co u ciebie?”, zapytała Primrose, a spomiędzy warg Evandry wydarł się krótki, paniczny śmiech, który naraz przerodził się w szloch. Uścisnąć chciała mocniej dłoń czarownicy, jednak brak jej już było dostatecznych sił. Rzewne łzy spłynęły w dół bladych policzków, a wąska broda zadrżała w przestrachu. W jednej chwili wyprostowana sylwetka półwili przygarbiła się i piękna, szanowana małżonka nestora posypała się niczym domek z kart. Czy naprawdę sądziła, że będzie łatwo jej o tym mówić? Że w tydzień po wydarzeniach serce zdoła się uspokoić, że zdystansuje się od emocji?
- Nawet n-nie wiem od cz-czego zacząć - łkała już nieco głośniej, chcąc ukryć twarz w dłoni. - To było o-okropne, Prim. - Płacz nie pozwalał otwarcie mówić, kolejne próby wypowiadania słów kończyły się niepowodzeniem. Wierzchem dłoni próbowała jednocześnie otrzeć łzy i powstrzymać się przed dalszą rozpaczą. W końcu wskazała tylko na swój kieliszek, wymownie prosząc Primrose o pomoc. Dopiero kiedy ciepła słodycz zadrapała przełyk i zaczęły działać lecznicze właściwości laudanum, mogła wziąć głębszy oddech. - Przepraszam, nadal nie potrafię pogodzić się z myślą, co się stało. - Sięgnęła do kieszeni spódnicy, by tym razem przetrzeć twarz śnieżnobiałą chusteczką. - Zostałam uprowadzona przez rebeliantkę, członkinię Zakonu Feniksa, Justine Tonks. - Wybrzmiewające w powietrzu suche słowa zdawały się nie nieść ze sobą mocy, jaką rzeczywiście miały i nie tłumaczyć tego, co wydarzyło się podczas tych trzech dni. - Musisz zachować to dla siebie, Prim, nikt nie może się dowiedzieć - dodała zaraz, unosząc zaczerwienione oczy na przyjaciółkę. - Obiecaj mi to, proszę. - Mogła mieć pewność, że lady Burke zachowa to dla siebie, a mimo to dłonie drżały wciąż w obawie. Nikt nie mógł usłyszeć o tym, co wydarzyło się w starym młynie gdzieś na obrzeżach Kent. - Nie wiem czego tak naprawdę ode mnie chciała. To jakiś pokaz siły, chęć udowodnienia, że po prostu może. - Mieszanka ziół, sherry i opium z wolna pozwalała na uspokojenie oddechu, powstrzymanie łez i złożenie myśli. - Kiedyś sądziłam, że Zakon Feniksa to ludzie, którzy się pogubili, którzy nie wiedzą jak odnaleźć swoje miejsce w świecie o nowym porządku, a jednak… - Niemo pokręciła głową, na moment wstrzymując dech. - A jednak to nieprawda. To prawdziwi, niebezpieczni szaleńcy.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Salonik na piętrze [odnośnik]09.01.23 13:03
Jakkolwiek w tej chwili była rozdzierana przez własne emocje i ból spowodowany tym, że mężczyzna, któremu chciała oddać serce i całą siebie będzie żył u boku innej, wiedziała, że to chwilowe i za jakiś czas przejdzie. Skupi się na innych aspektach własnego życia. Porzuci nadzieję na szczęśliwy związek. Może właśnie te z rozsądku były lepsze. Edgar odnalazł w Adeline towarzyszkę życia, choć pierwsze lata ich małżeństwa były dalekie od ideału. Ostatnie czego pragnęła to rozłam w rodzinie przyjaciółki, choć przyniosła jej pociechę jej reakcja i kącik ust zadrżał na to śmiałe stwierdzenie. Jeszcze przyjdzie dzień kiedy przyjdzie im się z tego śmiać. Na razie było na to za wcześnie.
Nagła zmiana w postawie Evandry sprawiła, że to lady Burke wyprostowała się gotowa do działania. Zerwania się z miejsca i ruszenia w bój, aby przynieść przyjaciółce ukojenie. Gdy chodziło o najbliższych cała rezerwa schodziła na drugi plan. Ruch dłoni od razu zrozumiała i podała lady doyenne jej kieszliek, który miał ukoić nerwy i pomóc jej zebrać myśli.
-To nic. - Powiedziała łagodnie i z czułością pogładziła dłoń przyjaciółki. To w jakiej była rozsypce półwila sprawiło, że Primrose zapomniała o swoim bólu widząc, że ostatnie tygodnie musiały być dla Evandry bolesne, a ona sama rozpaczała nad swoim złamanym sercem, jakby to był koniec świata. Skarciła samą siebie za taką płytkość zachowania. -Co takiego? - Zapytała ostrzej niż się spodziewała. Zaskocza i jednocześnie zła, że dowiaduje się o tym dopiero teraz. -Nic ci nie zrobiła? - Nie był lekarzem i na pewno medycy się dobrze nią zajęli, ale mimo to szybko przebiegła wzrokiem po eterycznej posturze przyjaciółki. Samo słowo “uprowadzenie” brzmiało niczym koszmar na jawie, który doświadczyła Evandra. Stan przyjaciółki świadczył o tym, że cała sytuacja wywołała u niej lęk i strach, który wciąż trawił umysł. -To było tego dnia kiedy miałyśmy się spotkać, prawda? - Zaskakujący brak przyjaciółki, która jej nie poinformowała o tym, że odwołuje spotkanie wzbudziło podejrzenia Primrose, ale zbywana przez służbę nie chciała robić scen wkraczania do posiadłości Rosierów z żądaniem wyjaśnień, a może powinna wtedy właśnie tak zrobić. -Będę milczeć, masz moje słowo. - Zapewniła przyjaciółkę ujmując jej jasne dłonie w swoje i jako dodatkowe zapewnienie ścisnęła mocniej jej palce. -Uprowadziła cię i nawet nie wiesz jaki miała w tym cel? Okup? - Zaraz jednak dotarł do niej straszniejszy przekaz tego działania. Rebelianci chcieli pokazać, że mogą, że skoro mają śmiałość uprowadzić żonę jednego z najbardziej istotnych ludzi w ich społeczeństwie, to będą mieli śmiałość do innych, głupich, samobójczych misji. Ta myśl ją zmroziła i przeraziła jednocześnie, a zimny i nieprzyjemny dreszcz przeszedł po plecach. Szaleńcy, słowo brzmiało złowieszczo i mogło być prorocze. W odruchu, na który porywała się bardzo rzadko, objęła przyjaciółkę ramionami i przytuliła chcąc dodać jej otuchy.
-Jak udało ci się uciec? - Zapytała, bo w całej tej historii zabrakło jej zakończenia.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Salonik na piętrze - Page 4 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Salonik na piętrze [odnośnik]08.02.23 15:33
Na co dzień nie zdawała sobie sprawy z tego, jak wielkie miała szczęście, mając wokół siebie tak dobrych przyjaciół. Nie doceniała zaufania ani miłości, jaką ją otaczali, przyjmując wszystko za pewnik, za naturalną kolej rzeczy, zwyczajną i niezbywalną. Tyle że często wystawiała ich na próby, chwiejąc mocnymi podstawami, krusząc fundamenty, które mimo to nie rozsypały się jeszcze w drobny pył. Nieznacznie podniesiony głos i ostrzejszy ton Primrose wzdrygnął drobnym ciałem półwili. Od tych dwóch tygodni kuliła się przy najmniejszym trzasku, nadstawiała uszu, słysząc niespodziewany szmer, oglądała się przez ramię, będąc niemalże pewną, że ktoś czai się tuż za rogiem. Odważna i otwarta postawa lady Rosier kruszała, ustępując strachowi, który od teraz miał jej już stale towarzyszyć. Nie odpowiedziała, gdy czarownica spytała, czy porywaczka nic jej nie zrobiła. Jak w beznamiętny sposób opisać tortury, jak opisać głód oraz szantaż? Zszargane nerwy były już dziś ostatnim, co pozostało Evandrze jako pamiątka z tamtych dni. Skinęła głową, potwierdzając, że to wtedy miały zobaczyć się w Château Rose. Półwila nie zwykła odmawiać spotkań, ani tym bardziej zwyczajnie się na nich nie stawiać. Kierowały nią terminowość i obowiązkowość, zwłaszcza wobec przyjaciół.
- Z pomocą przyszedł mi Tristan. Stoczył z Tonks walkę, lecz tej udało się uciec. - Z tamtego momentu niewiele pamiętała, poza błyskającym światłem wymienianych zaklęć, sylwetek cienistych istot i przemożnego bólu, który zmuszał do wycofania się i skulenia pod ścianą. - Wcześniej ścięła mi włosy, upuściła krwi. Nie wiem, co chce z nimi zrobić. Nie chcę o tym myśleć. - Potrząsnęła głową na samo wspomnienie. Czy ktokolwiek z Zakonu Feniksa parał się czarną magią? Rebeliantka przyznała, że walczyć będzie tą samą bronią, co Śmierciożercy. Pozostało wyłącznie czekać na moment, w którym dopełni słowa. - Boję się, Prim. Stale odnoszę wrażenie, że ona nadal gdzieś tu jest, że kryje się w cieniach korytarzy i tylko czeka, aż ponownie byłam sama. - Wtulała się w ramię przyjaciółki i znów chciała płakać, lecz powstrzymane eliksirami uspokajającymi łzy nie sięgały już oczu. - Głupia byłam, że pozwoliłam sobie na tą samodzielną przejażdżkę. Nie jestem wcale doświadczonym jeźdźcem, w towarzystwie służby nie odważyłaby się podnieść na mnie różdżki. - Nie do końca w to wierzyła, będąc przekonaną, że nawet obstawa nie stanowiłaby dla Justine Tonks problemu - a może jednak? Może od niczego by nie doszło, gdyby tamtego dnia los ułożyłby się inaczej, gdyby miała różdżkę w pogotowiu, gdyby wzniosła alarm, gdyby ktoś za nimi podążył? Była uległa, zbyt niedoświadczona, słaba. Nijak się to miało do przeświadczenia o własnej odwadze, o sile i niezachwianej wierze w siebie. Mętlik w głowie Evandry stworzony był ze sprzeczności, podważał każdą znaną dotąd prawdę. - [b]Doszliśmy z Tristanem do wniosku, że będzie lepiej, jeśli w najbliższym czasie nie będę opuszczać pałacu.[/i] - Ostrożność wyważonych słów przynieść mogła zwątpienie w to oświadczenie. Błękit oczu półwili uniósł się na twarz lady Burke w poszukiwaniu zrozumienia.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Salonik na piętrze [odnośnik]10.02.23 12:07
Czuła się bezpieczna, uważała, że są nietykalni. Opowieść Evandry, jej zachowanie wskazując, że wciąż nosi w sobie wspomnienia tego dnia, sprawiły, że rzeczywistość uderzyła w lady Burke z podwójną mocą. Złudne wrażenie blone w przeciągu paru minut sprawiło, że po kręgosłupie przebiegł dreszcz.
Nigdy nie będą w pełni bezpieczne. Wiedziała przecież, że wojna nadal trwa, ale dała się zwieść na chwilę słodkiej propagandzie, skupiona na swoim celu nie patrzyła dalej. Jeżeli lady doyenne mogła być porwana w trakcie konnej przejażdżki, to nikt inny nie mógł czuć się bezpiecznie. Starała się dodać otuchy przyjaciółce, być obok niej i tamować swój charakter, który i tak zdążył się już zmienić. Obydwie doświadczyły w ostatnim roku wielu wydarzeń, takich co wpływając mocno na ich życie, zweryfikowały to w co do tej pory wierzyły. Mogła sobie jedynie wyobrazić przez co przeszła czarownica, jak musiała drżeć o własne życie wiedząc, że to leży w dłoniach szaleńca. Jak inaczej mogła nazwać osobę, która zaatakowała Evandrę. Obcięcie włosów. upuszczenie krwi brzmiało jak czarna magia. Kto wie co ta wariatka z tym zrobi, jak zaszkodzi Evandrze. W Primrose aż się zagotowało, miała ochotę krzyczeć, ale zamiast tego obejmowała drżące ciało czarownicy chcąc dodać jej otuchy.
-Wiem. - Powiedziała łagodnie.-To oczywiste, że się boisz. - Starała się uśmiechnąć chcąc dodać otuchy. -Nie, nie byłaś głupia. - Pokręciła głową i spojrzała półwilli w oczy. -Jesteś odważną kobietą, lady doyenne, damą z wpływami. Nie powinnaś bać się przebywać na własnych ziemiach. - Choć przyjaciółka lękała się i oglądała przez ramię zalękniona, nie mogła w niej podsycać tego stanu. Należało zasiać inne myśli. -To ich działanie, wzbudzić strach, lęk i obawę. Chcą nas złamać, ale tak się nie stanie. - Przytuliła ponownie przyjaciółkę, gdyby mogła oddać jej część siebie, zrobiłaby to natychmiast i bez wahania. Była dla niej. -Przez jakiś czas odpocznij i złap równowagę, ale obiecaj mi, że się nie skryjesz na zawsze. - Z jednej strony rozumiała potrzebę skrycia się w murach pałacu, ale z drugiej nie chciała, aby czarownica była zmuszona do siedzenia w czterech ścianach przez dłuższy czas.-Teraz świat na zewnątrz wydaje się straszny, ale on potrzebuje twojego spojrzenia i obecności. - Miała nadzieję, że jarmarki, jakie mają rozpocząć się okresem letnim pomogą Evandrze złapać równowagę. Sięgnęła po swojego drinka usilnie szukając zmiany tematu. Nie chciała, aby blondynka siedziała wśród ponurych wspomnień. nagle przypomniała sobie coś, o co chciała jakiś czas temu zapytać. To zaś może na chwilę odegna atmosferę przygnębienia. -Evandro… - Zaczęła powoli.-Widziałam na Gali jak rozmawiałaś z panią Mericourt, wspominałaś, że się dogadujecie… zdradzisz coś więcej? - Nie wiedziała jak inaczej zapytać, a ciekawość zżerała ją od środka. Przecież sama była posłańcem wieści o zdradach męża, za źródło prawdy mając jedynie jej brata, którego od dawna nie było już między nimi. Mogła przecież przekazać fałszywe wieści, złośliwą plotkę, ale gdy rozmawiała z lordem Lestrange mogła przysiąć, że nie mówiąc wprost potwierdził to co usłyszała w trakcie pogrzebu.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Salonik na piętrze - Page 4 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Salonik na piętrze [odnośnik]14.02.23 12:14
Kreślący się na twarzy przyjaciółki przestrach zdradzał wiele, zwłaszcza to, o czym Primrose nie chciała mówić na głos, by jej nie przestraszyć. O potędze czarnej magii słyszała sporo, jednak w większości przypadków praktykujący ją czarodzieje zdawali się wcale nie lękać drzemiącej weń potęgi. Przestrzegali oczywiście przed konsekwencjami, lecz częściej podkreślając potencjał, niż próbując powstrzymać jej dociekliwość. Nawet w szkole, kiedy była na ostatnim roku i wprowadzono czarną magię jako przedmiot obowiązkowy, nie mówiono o tym, aby się ograniczać, a poszerzać swoje horyzonty. Przed kilkoma dniami śniła zresztą o Hogwarcie, że znów miała dwanaście lat i że mierzyć się musi z niesprawiedliwością złośliwego losu. Choć sen ten był dziwny, i miała się w nim zamienić ciałem z nielubianą koleżanką, po przebudzeniu cieszyła się, że to nie Justine Tonks znów ją nawiedza. Dziś już widziała, że to poczucie winy i oskarżenie o bycie okropnie beznadziejną przyjaciółką wracało niczym bumerang, także w podświadomości.
Tak jak teraz, kiedy mając przed sobą Primrose wątpiła w swoją lojalność i oddanie. Panna Burke zawsze trwała u jej boku, wspierając nawet wtedy, gdy poczucie winy zżerało ją od środka. Cóż innego jej zostało, poza akceptacją dobroci czarownicy i mocnym postanowieniem poprawy?
- Nie mogę schować się na zawsze, zbyt wiele planów czeka spełnienia. - Z westchnieniem wymusiła blady uśmiech i zawiesiła wdzięczne spojrzenie na przyjaciółce. - Jeszcze dwa miesiące temu walczyłam z przekonaniem, że to dziecko stanie mi na drodze i uniemożliwi działanie. - Ułożyła dłoń na lekko zaokrąglonym pod warstwą spódnicy brzuchu. - A tu proszę… - Powinna była już przywyknąć, że wiele kwestii, które uważa w danym momencie za problematycznie, wcale nimi nie są i że w przyszłości z pewnością pojawi się coś, co dopiero może rzucić poważny cień na jej życie.
Słysząc wzmiankę o madame Mericourt zdziwiła się nieco, jasne brwi uniosły się, a na czole wykwitła zmarszczka. Rozmowa z westalką Fantasmagorii nie była wszak niczym dziwnym czy zaskakującym, miały wiele tematów do dyskusji, opierających się o funkcjonowanie czarodziejskiego baletu. Tyle że Primrose była tą, która zdradziła Evandrze plotkę o romansie Tristana i o kochance, która tkwiła stale tuż pod jej nosem, kryjąc się za woalem fałszywej uprzejmości. Zgodnie z zaleceniem panny Burke półwila zbliżyła się do niej, chcąc dowiedzieć się jak najwięcej o jej planach i nastawieniu. W późniejszych listach opowiadała przyjaciółce o nawiązanym porozumieniu, wyrażała się też o niej w samych superlatywach, zachęcając do współpracy z madame Mericourt. Jak opowiedzieć o postępach ich relacji? Na bladych policzkach Evandry pojawił się lekki rumieniec, a w głębi brzucha ciepły uścisk.
- Ona jest… - zaczęła, urywając w połowie zdania, wahając się nad doborem słów. Jak wiele mogła jej powiedzieć, nie wzbudzając podejrzeń o brak moralności? - Z początku widywałyśmy się tylko we dwie, próbując się dotrzeć. Deirdre jest pełna nieufności, trudno jest się z nią porozumieć, kiedy doszukuje się podstępu w każdym słowie czy każdej dobrej intencji. Nie potrafi zrozumieć, ani tym bardziej uwierzyć, że jej obecność czy bliskość z Tristanem, wcale nie są dla mnie problemem i nie widzę w niej zagrożenia. Oboje z mężem doskonale przecież wiemy, że nawet jeśli nie we wszystkim się zgadzamy i każde z nas ma swoje życie, to jesteśmy ze sobą związani czymś silniejszym, niż samą obietnicą wspólnej przyszłości. - O tym Tristan mówił już niejednokrotnie, nawet jeśli nie wprost, a tylko gdzieś między wierszami. - Tamtego dnia po rozdaniu nagród spotkaliśmy się we troje, porzucając tajemnice czy niedopowiedzenia. - Uśmiechnęła się szerzej na wspomnienie tamtych chwil. - Spędziliśmy ten czas razem, dzieliliśmy jedno łoże, oddając się przyjemności, którą rezerwuje się dla kochanków. Jej dotyk i pocałunki są zupełnie inne, niż te, którymi obdarowuje mnie Tristan, bardziej gwałtowne i porywcze. Pozwoliło mi to odkryć zupełnie nową naturę, zarówno ich, jak i moją własną. Upewnili mnie, że nie może w tym być nic złego, skoro każde z nas czerpie z tego radość. Oh Primrose, czy ja już oszalałam? - westchnęła ciężko i pełna napięcia utkwiła wyczekujący wzrok w czarownicy.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Salonik na piętrze [odnośnik]19.02.23 17:07
Czarna magia fascynowała ją od zawsze i wzbudzała zainteresowanie, żyła z nią od małego. Nie było to niczym dziwnym, jeżeli spojrzeć na ród z jakiego się wywodzi. Od zawsze w otoczeniu artefaktów, przeklętych przedmiotów czy takich, które można nazwać “moralnie wątpliwymi”, musiała zacząć się interesować tym co je powoływało do istnienia - czarna magia. Nie szukała wielkiej potęgi ani nigdy nie aspirowała do bycia panią życia i śmierci. Chciała zgłębić tę sztukę, bo tym dla niej była magia w całości swojego istnienia - sztuką, a także nauką. Zrozumienie magii sprawiało, że lepiej rozpoznawała potrzeby klientów, którzy postanowili zawitać na Nokturnie. Nie była też ślepa na to, czym stawała się czarna magia - narzędziem, które mogło krzywdzić, zadawać ból i nieść śmierć. Ale przede wszystkim - zadawać ból. To właśnie ta świadomość uderzyła w nią ze zdwojoną siłą. Myśl, że w rękach szaleńca przyjaciółka mogła zaznać tortur, a w przyszłości ta sama osoba, może zadać jej wiele bólu - mroziła ją. Będzie trwać u jej boku, pomagać i wspierać - jak tylko potrafiła. Bo choć ród Rosier ją odrzucił, nie widział jej jako jednej z róż, tak nie miała zamiaru porzucać Evandry. Nie do niej żywiła żal.
-A jak się czujesz, tak w ogóle, w ciąży? - Zerknęła na lekko widoczne zaokrąglenie. Evandra miała stać się pod raz drugi matką, kiedy Primrose, będąc w tym samym wieku, nie miała perspektywach na małżeństwo w najbliższym czasie. Miała nadzieję, że ciąża nie daje się przyjaciółce za bardzo we znaki.
Zmiana na twarzy Evandry gdy wspomniała o kochance jej męża sprawiła, że lady Burke natychmiast zesztywniała. Czyżby jednak porozumienie nie poszło tak jak sobie tego życzyła lady doyenne? Pamiętała jak w listach zachęcała do współpracy, jak wskazywała, że warto z czarownicą współpracować. Kolejne słowa zaś uderzyły w samą Primrose. Doskonale pamiętała jak w Hogwarcie Evandra wzdychała do Tristana, czytała listy od niego, rozpływając się nad każdym słowem. Przemawiało przez nią romantyczne zauroczenie, a teraz mówiła to, co sama zaoferowała Aresowi. Porozumienie, zrozumienie, że więzy małżeństwa łączą coś więcej niż tylko dwójkę ludzi. Czy Tristan widział to tak samo i był gotów przestać okłamywać żonę? Miał zapewne wiele tajemnic, jak każdy. Ile z nich był gotów zdradzić Evandrze?
-Zdziwiłabym się, gdyby zaufała ci od razu. Jakby nie patrzeć żyła w ukryciu, Tristan trzymał ją w tajemnicy przed tobą. Naturalnie, że spodziewa się zazdrości z twojej strony. -Choć sama tego nie doświadczyła, ale mogła się jedynie domyślać co sama by czuła, gdyby dowiedziała się, że kochanka męża jest jej znana i co najbardziej szokujące, razem współpracują przy jednym przedsięwzięciu. - We troje? - Robiło się coraz ciekawiej. Czy Evandra ich wszystkich skonfrontowała? Jak się okazało, to spotkanie przebiegło zupełnie inaczej niż sobie wyobrażała, a każde kolejne zdanie sprawiało, że na jasnej twarzy lady Burke pojawiał się coraz większy rumieniec. Poczuła jak oblewa ją zimny pot i gorąc na zmianę. Dłonią sięgnęła ku szklance z drinkiem, jaki wcześniej otrzymała i wypiła go łapczywie chcąc zebrać wszystkie myśli, jakie teraz się kotłowały w głowie niczym w wielkim kotle. Poczuła jak pieką ją czubki uszu. Nie takiego wyznania się spodziewała. -Słyszę, że moją radę poznania dobrze kochanki męża, przyjęłaś wręcz dosłownie. - Wydusiła wreszcie z siebie i spojrzała na pustą szklankę.-Myślę, że… -wzięła głębszy wdech, zmieszana, trochę skrępowana.- Myślę, że… pozwoliłaś sobie na coś szalonego… ale nie sądzę, że oszalałaś. - Odpowiedziała w końcu. -Czy… Czy to spotkanie coś… zmieniło?
Czy teraz będą żyć we trójkę, bez skrępowania, bez żadnych tajemnic? Czy to była jednorazowa noc, która pozostanie wspomnieniem? Zwłaszcza teraz kiedy Evandra była w ciąży. Czy wszystko wróci do starych ścieżek, ale w wiedzy o istnieniu drugiej kobiety w życiu Tristana. Zwłaszcza, po tej rewelacji jaką teraz usłyszała.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Salonik na piętrze - Page 4 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Salonik na piętrze [odnośnik]01.03.23 11:25
Na twarzy lady Rosier wykwitło zakłopotanie, bo choć miała już przygotowaną odpowiedź, czuła że wyuczona na pamięć formułka nie do końca zda przy niej egzamin.
- Trwają poszukiwania uzdrowiciela, który mógłby się nami zająć. Skala potencjalnych komplikacji zdaje się znacznie wykraczać poza umiejętności Zacharego czy panny Blythe - mówiła wymijająco, nie chcąc słowem zająknąć się o strachu, który powrócił ze zdwojoną siłą po napadzie Justine. Jeszcze w kwietniu sądziła, że teraz oto zbiera się w sobie i jest gotowa ponieść obowiązki do samego dnia rozwiązania. Dziś wcale nie była tego taka pewna. Evandra przesunęła dłonią po lekkim zaokrągleniu brzucha, widocznym dopiero po uważnym przyjrzeniu się załamaniom materiału spódnicy. - To okres pełen wątpliwości, ale i szczęścia. Cieszę się, że mogę się przyczynić do… - Głos półwili znów się załamał. Pokręciła głową, pozwalając, by spod przymkniętych powiek spłynęły kolejne łzy. - Nie będę cię oszukiwać, Prim. Oczywiście, że chcę tego dziecka, to mój obowiązek, by przyszło na świat całe i zdrowe, ale kiedy widzę, jak reaguje moje ciało, jak sypie się i spaja ponownie pod wpływem magii, ogarnia mnie przerażenie, że każdy taki atak może być ostatnim. Nie mam nad tym żadnej kontroli, ta bezsilność jest naprawdę deprymująca. - Przyjaciółka była pierwszą osobą, która powinna o tym wiedzieć. Pewna łączącej ją z lady Burke więzi, nie mogła dłużej powstrzymywać swoich obaw.
- Absolutnie jej za to nie winię, po prostu… - westchnęła ciężko, szukając odpowiednich słów. - Wydaje się być skrajnie nieufna, każde dobre słowo bierze za zawoalowany przytyk. Przyznaję, że bywa to uciążliwe i jeśli w najbliższym czasie się to nie zmieni, będę zmuszona odpuścić. - A to rozwiązanie mało odpowiadało lady doyenne, pragnącej zjednywać sobie każdą, nawet najbardziej oporną z dusz. Czyżby dotarła do granicy swoich możliwości? Zamyśliła się na krótką chwilę, ściągając jasne brwi w zastanowieniu. Czy to spotkanie coś zmieniło?
- Nie jestem pewna… - stwierdziła, opadając z wolna na oparcie sofy. Szczupłe palce przesuwały się po szkle trzymanego w dłoniach kieliszka. - Tristan zdaje się być zadowolony. Tym konkretnym faktem, oczywiście - dodała pospiesznie, bo w ogólnym rozumieniu małżonkowi Evandry daleko było do radości. - Obecność Deirdre nie jest jednym z naszych codziennych tematów, wydaje mi się, że niezbyt chce on ten stan rzeczy zmieniać, choć gdy pytałam go o zdanie, twierdził, iż widzi między nami szansę na lepsze porozumienie. - Nawet jeśli w tonie głosu lorda nestora próżno szukać pełnego zdecydowania, tak nie kłamałby przecież w tak istotnej kwestii, niejako dążąc do zjednoczenia obu swoich kobiet. Obu swoich kobiet, bo tak określała je w swojej głowie Evandra, doskonale zdając już sobie sprawę z tego, że nie istniała siła, jaka mogłaby ich wszystkich od siebie oddzielić. - Deirdre natomiast znów się ode mnie odsunęła. Podczas ślubu Corneliusa i Valerie unikała mnie, nie zabiegała o towarzystwo, trzymając się na bezpieczną odległość. - Czyli niejako wróciły do punktu wyjścia. - Obecnie bardziej trzymają się razem, zwłaszcza kiedy Tristan wyraził swoją skrajną niechęć wobec tego, co nastąpiło w związku z Tonks, niejako uznając mnie winną całej tragedii. - Kąciki ust Evandry znów uniosły się w bladym uśmiechu. - Z początku pojawiały mi się myśli, że to może Deirdre uknuła plan, bym skupiła na sobie jego złość, by ona mogła mieć go całego dla siebie. Wiem, że to głupie, nigdy nie kolaborowałaby z wrogiem, o tak bzdurnym powodzie nie wspominając. Zdesperowany umysł podsuwa niewiele mające wspólnego z rzeczywistością pomysły - dodała pospiesznie, nie chcąc wypowiadać się w sposób negatywny o żadnym ze Śmierciożerców. - Wiem, że pozostanie ona w naszym życiu na dłużej, nawet jeśli ma być wyłącznie odskocznią dla Tristana. Zastanawiam się… chciałabym zwrócić się do niej po pomoc w przekonaniu go, że nie powinnam być dłużej zdana na łaskę innych. Zbyt często odnoszę wrażenie, że mam związane ręce, zwłaszcza w obcych mi sytuacjach, także dlatego, iż zdarzają się coraz częściej. - Jeszcze rok temu nie przypuszczałaby, że przyjdzie jej mierzyć się z rebeliantami, śmiercią brata, przesłuchiwaniem mugola i kochanką męża, każdy dzień zdawał się przynosić niespodzianki, jakie wybijały ją z raz obranego kursu, szczególnie utrudniając powrót do rytmu. Nie czuła się na siłach, by się z nimi mierzyć, ale była gotowa, aby zmienić koleje swojego losu. - Sądzę, że ma ona u niego posłuch, nawet jeśli Tristan nie pozwala, by ktokolwiek stał z nim na równi. Zwłaszcza, gdy jest to kobieta, a już na pewno, gdy dzieli z takową łoże. - Nie była pewna czy to zwykła niechęć lorda Rosier do zaufania kobietom, czy może traktował tak wyłącznie te będące mu bliskie. - Doskonale rozumiem, że przebywanie w pałacu pozwoli mi się uspokoić i nabrać sił, lecz przecież nie spędzę tu reszty życia.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Salonik na piętrze [odnośnik]07.03.23 12:12
Nie było dla niej tajemnic z jaką przypadłością przyjaciółka musi się mierzyć każdego dnia. Jak to bardzo wpływa na jej życie. Lękała się nie raz o jej zdrowie, ale za każdym razem uspokajała samą siebie, że ta jest w otoczeniu uzdrowicieli i posiada w sobie ogromną siłę, choć czasami choroba zdawała się temu zaprzeczać. Fakt, że szukali innego uzdrowiciela niż ci dotychczasowi sprawił, że serce Primrose na parę sekund zamarło. Czyżby sytuacja była aż tak bardzo niepokojąca? Sapnła cicho słysząc, że Evandra szykuje się do wymówienia formułki, ale ta nagle przerwała i tama puściła. Lęki i obawy wypłynęły na wierzch, czarownica pozwoliła sobie na szczerość z samą sobą i przyjaciółką.
-Och, Wandziu… - Powiedziała cicho i przygarnęła blondynkę do siebie, aby zamknąć ją w swoich drobnych ramionach. Pragnęła przyjąć ten strach na swoje barki, dodać otuchy. -Jestem przy tobie. Zawsze. - Powiedziała tylko nie chcąc samej się rozpaść na kawałki niczym cenna waza. Po powrocie do Durham roześle listy, zorientuje się czy jest na tyle biegły medyk w Serpentynie, że będzie w stanie pomóc lady Rosier. Uśmiechnęła się do niej ciepło, bo nie znajdowała innych słów pocieszenia, a te czasami były zbędne. Fakt, że Deirdre traktowała Evandrę jak wroga niczego nie ułatwiał w tej sytuacji. W opinii lady Burke to kochanka winna zabiegać o przychylność lady doyenne, a nie na odwrót. Być może jednak duma i pycha tej pierwszej sprawiała, że uważała się za lepszą? Bardziej wartościową? -Jeżeli jest tak jak mówisz, to nie sądzę, że warto zajmować się jej dobrym samopoczuciem. Obydwu stronom powinno zależeć na nawiązaniu relacji, jeżeli odrzuca twoją rękę to nic innego nie możesz zrobić. - Kolejne słowa i zobrazowanie sytuacji na weselu państwa Sallow, które zresztą sama również nawiedziała, na krótką chwilę tylko utwierdziło ją w wypowiedzianych słowach. Ruch należał teraz do kochanki Tristana, dostała wiele sygnałów, nawet takich jakich się sama Prim nie spodziewała. Rumieniec nadal tkwił na jasnej twarzy, choć już nie był tak bardzo czerwony, stopniowo słabnąc kiedy myśli Primrose skupiały się na innym aspekcie rozmowy.
-Doprawdy? - Uniosła brwi prostując się gwałtownie. -Obwinia ciebie za całą sytuację? Może jeszcze myśli, że wysłałaś zaproszenie do Tonks? - Oburzyła się zirytowana niedorzecznością owego oskarżenia. -Śmieszne. - Mruknęła jeszcze pod nosem. Lady Burke nie miała oporów, aby wyrażać się o kimś z dezaprobatą, jeżeli w jej oczach postępował nierozsądanie, jeżeli nie głupio. Mogli być blisko Czarnego Pana, ale nie oznaczało to, że są nietykalni, a zbytnia duma i zacietrzewienie sprawiało, że wydawało im się, że stoją ponad prawem czy zasadami. Spadnięcie z tak wysokiego konia bardzo bolało i nie miałaby nic przeciwko, gdyby parę osób nabiło sobie siniaki i nabrało pokory. Wzięła głębszy i głośny oddech celem uspokojenia siebie i gniewnych myśli. -Sądzisz, że będzie chciała ci pomóc skoro teraz unika wszelkich kontaktów? - Szczerze wątpiła, aby kochanka pomogła żonie w ugłaskaniu Tristana. Miała nadzieję, że się myliła. Nie dziwił jej fakt, że lord Rosier traktował z góry kobiety, sama miała okazję tego doświadczyć, chociażby w krótkim liście, gdzie w niezwykle elegancki sposób wskazał jej, gdzie jest jej miejsce. Miał tego pecha, że nie należała do rodu Rosier i nie mógł rozstawiać jej po kątach bez uprzedniego wysłuchania. Nie miała nic przeciwko wskazania błędnego myślenia, pod warunkiem, że wcześniej mogła wyrazić własne zdanie. -Całkowity zakaz wychodzenia to więzienie. Jesteś jego żoną, a nie własnością.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Salonik na piętrze - Page 4 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Salonik na piętrze
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach