Wydarzenia


Ekipa forum
Opuszczone zamczysko
AutorWiadomość
Opuszczone zamczysko [odnośnik]15.01.18 23:59
First topic message reminder :

Opuszczone zamczysko

Władcy Durham już kilka stuleci temu porzucili jedną ze swych posiadłości, spisując ją na straty i pozwalając, by stała się ona schronieniem dla leśnych stworzeń. Od lat nikt o nią nie dba, nikt się do niej nie zbliża, nikt – nawet ciekawskie latorośle rodu Burke – nie śmie zajrzeć do środka. Zamek stał się grobowcem i samotnią dla swego jedynego mieszkańca, którego obecność sprawiła, że panowie Durham bezwzględnie zabronili odwiedzania popadającego w ruinę budynku. Wyłącznie biegli w historii magii czarodzieje wiedzą, iż przed wiekami, młoda lady Burke sprzeciwiła się świętej woli swego ojca nakazującego jej poślubić wybranego przez siebie kandydata. Dziewczyna nie chciała tego uczynić i z rozpaczy zamknęła się w skrzyni, w jakiej rodzice trzymali jej wiano. Udusiła się, a po śmierci powróciła jako duch. Wstydliwa historia nie jest znana nawet samym Burke’om, gdyż starsze pokolenia robiły, co mogły, aby zatrzeć wstydliwą plamę na honorze rodziny. Dziś już prawie nikt o tym nie pamięta, ale i tak nikt nie zapuszcza się w okolice zamczyska, pomny na przestrogi oraz specyficzną aurę otaczającą ruiny.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Opuszczone zamczysko - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Opuszczone zamczysko [odnośnik]21.05.23 10:29
The member 'Victor Vale' has done the following action : Rzut kością


'k3' : 1
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Opuszczone zamczysko - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Opuszczone zamczysko [odnośnik]27.05.23 19:42
- Pchlarz to bardzo niegrzecznie - zwróciła mu uwagę z determinacją. Zwierzę nie należało do niej, nie miała względem jego przyszłości żadnego z ostatnich słów, ale nie wybaczyłaby sobie, gdyby pozwoliła odejść im obojgu, Victorowi i jego futrzanemu kompanowi, z brzydkim, kaleczącym tożsamość nawykiem. Tower naznaczyło ją setką inwektyw, niektóre z nich brzmiały łagodniej niż pozostałe, pozornie nijakie i pieszczotliwe w swojej ostrości, wciąż jednak pozostawały inwektywami. - Tak obcesowo i lekceważąco. To nie imię dla prawdziwego psa obronnego. Właściwie to żadne imię - podsumowała i z radością spojrzała na tkwiącego obok siebie ogara, głaszcząc go z sympatią rosnącą na myśl, że miała przyłożyć rękę do jego nowego życia. To nic, że żadna z jej propozycji nie przypadła Victorowi do gustu, skoro chyba nawet nie zauważył, że ruszył za jej przykładem i wybrał dla czworonoga kilka lepiej dla niego brzmiących tożsamości. O to chodziło, o pierwszą iskrę podłożoną pod stosem suchych gałązek, które zatlą się płomieniem nie do powstrzymania - i Celine z usatysfakcjonowanym ukłuciem słodyczy przyjęła fakt, że tak prężnie owe płomienie przeistoczyły się w pożogę. - Zadra ma charakter - stwierdziła i kiwnęła głową, udając przed samą sobą, że nie dosłyszała narkotycznej propozycji, ani że jej istnienie nie wznieciło w jej duszy nagłego rozbłysku zaintrygowania. Dość. Te czasy były już za nią, odeszły w niepamięć, kamienne ściany Tower of London oczyściły jej ciało z nałogu. Czy nie tak właśnie się stało?
Odchyliła się w tył, zwinnie balansując wagą ciała na piętach; otaczającą zamczysko ciszę przeciął radosny psi szczek odpowiadający na słowa Victora tak, jakby rozumiał ich znaczenie, pochwycił sens, akceptował hojność w ofercie wyborów. Psina nie myślała za długo, czworonóg podreptał w kierunku właściciela i trącił pyskiem jego dłoń, pozostawiwszy ledwo dostrzegalny, błyszczący ślad w miejscu, gdzie wilgotny nos zetknął się ze skórą. Na ten widok podniosła się z kucek, ujęła poły sukienki w dłonie i odciągnęła je lekko w bok, dygnąwszy z gracją, teatralnie, jak dama na marmurowej posadzce albo aktorka kłaniająca się przed publiką drżącą pod natłokiem owacji.
- Przyznaję się do porażki, Zadra dokonała wyboru. Czy dokonał? - upewniła się, mrugając ze zdumieniem, bo dopiero teraz zdała sobie sprawę, że nie spytała wcześniej o płeć przyjaciela Victora. W porcie niektórzy marynarze operowali podobnie brzmiącymi pseudonimami, Kosa, Baryłka, Rzutka, Drzazga albo Makrela, pamiętała każdego z nich; może nie byłoby to problemem, ale co jeśli Zadrze-samcowi wcale nie spodoba się żeńska końcówka imienia?
Wesołość rozmyła się potem w malinowym różu trawiącym policzki. Jego uśmiech, zadziorny i kuszący jak zakazany owoc, wcale nie pomagał w misternie wznoszonym murze wokół własnej godności, ale Celine była pewna, że gdyby tylko usłuchała jego zachęty i spróbowała przeklnąć, jej gardło stanęłoby w ogniu. Nawet w myślach nie używała wulgaryzmów, w czasach szkoły zdarzało się jej zapomnieć raz czy dwa po francusku, w przypływie emocji tak silnych jak szatańska pożoga, podsycanych wilim temperamentem - ale to tyle, nigdy wcześniej, nigdy później!
- Wydajesz się tym strasznie podekscytowany - wytknęła z lekko wydętymi policzkami, po czym skrzyżowała ręce na piersi i obróciła się na pięcie, by później wspiąć się na palce i przez chwilę po prostu na nich zakołysać. Nie bez powodu w ten sposób uciekała wzrokiem, usiłując sprawiać przy tym wrażenie beztroskiej i nonszalanckiej. - Może po prostu nie mam ochoty? Mimo czkawki jestem w dobrym humorze, poznałam Zadrę, nie mam powodu przeklinać. A przeklinanie bez powodu jest jak recytowanie francuskiej poezji do lustra. Bez sensu - orzekła z przekonaniem, ponownie wirując na palcach, tym razem w obrocie w jego kierunku. Dziewczętom, zresztą, wcale nie wypadało przeklinać. Owszem, istniały pewne kobiety, które obierały za punkt honoru wyłamanie się ze schematu, jednak w mniemaniu półwili nie dodawało im to uroku ani atrakcyjności. - To cwane, Victorze, ale nie ma mowy. Nie dam się nabrać tak łatwo - dodała uparcie i zbliżyła się o kilka kroków, żeby znów pogłaskać Zadrę. Miło byłoby mieć psa, doszła do wniosku, tylko czy odnalazłby się w towarzystwie lelka wróżebnika, kameleona, puszka pigmejskiego i wielkiego jak niedźwiedź Percy'ego? - Lepiej udowodnij mi, że ty potrafisz powiedzieć coś ładnego i wzniosłego. W rynsztoku tego nie uczą, a przekleństw można nauczyć się wszędzie. Ładnie i wzniosło jest trudniejsze - podjęła miękko, w ostatniej chwili powstrzymując cisnącą się na usta propozycje, że mogliby dokonać wymiany - słowo za słowo, zdanie za zdanie.


paruje świt. mgła półmrok rozmydla. wschodzi światło spomiędzy mych ud, miodem rozlewa i wsiąka w trawę.
Celine Lovegood
Celine Lovegood
Zawód : Baletnica, tancerka w Palace Theatre
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
i was given a heart before i was given a mind.
OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30+3
SPRAWNOŚĆ : 17
Genetyka : Półwila

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9177-celine-lovegood#278139 https://www.morsmordre.net/t9212-dziadek#279452 https://www.morsmordre.net/t12088-celine-lovegood#372637 https://www.morsmordre.net/f393-somerset-dolina-godryka-dom-na-rozdrozu https://www.morsmordre.net/t9214-skrytka-bankowa-2148#279459 https://www.morsmordre.net/t9213-celine-lovegood#279455
Re: Opuszczone zamczysko [odnośnik]02.06.23 18:03
Parsknął, kiedy zwróciła mu uwagę i zaraz pokręcił głową z niedowierzaniem. Nigdy nie podejrzewał, że jakaś panienka będzie spróbuje uświadomić go o sposobie komunikacji i tym, jak pozostawia on ― w najlepszym przypadku ― wiele do życzenia.
Pchlarz nie rozmija się z prawdą ― ocenił, wciąż pamiętając pierwszą kąpiel kundla i fakt, że pchły potem przelazły na niego. Pozbycie się tego skaczącego kurestwa nie było wcale takie proste, dobrze, że znajoma poratowała go jakimś ziołowym gównem po którym wszystko przeszło.
Poklepał psa po łopatce, zanurzył palce w szarej sierści i uśmiechnął się krzywo, widząc pełne gracji dygnięcie. Miał dobry humor, uchyliłby jej rąbka kapelusza, gdyby takowy nosił, ale z oczywistych względów Ryne musiała się zadowolić tylko skinieniem głowy.
On ― stwierdził krótko, bez emocji. Nie przeszkadzało mu to, że imię wskazuje na rodzaj żeński; w Familii każdy nosił jakiś przydomek, każdy posługiwał się jakimś fałszywym mianem na tle których “Zadra” brzmiała całkiem normalnie i nie powinna nikogo dziwić. Zresztą, to tylko kundel, nie pierdolony król wróżek czy innych dziwadeł.
Wydaje ci się ― wzruszył ramionami. Uśmiech rasowego bandyty nadal jednak tkwił na jego twarzy, jakby przykleił się do warg i ani myślał zniknąć. Pies natomiast wyglądał na zainteresowanego tematem, zdawać by się mogło, że podzielał stanowisko dziewczyny. ― Po prostu jestem ciekaw, czy masz kij w dupie ― wyjaśnił bardzo szczerze i prostolinijnie, aż sam był sobą zaskoczony.
Parsknął znowu, kiedy tylko usłyszał coś o francuskiej poezji.
Czyli jednak kij w dupie ― stwierdził, podnosząc się z miejsca. Zadra zamerdał ogonem i pobiegł gdzieś w głąb dziedzińca, w oddali potoczył się dźwięk psich pazurów stukających o kamień. Krok za krokiem; sekunda, za sekundą. Stuk-stuk-stuk. ― Czego was uczą w tych szkołach, ja nie wiem ― westchnął teatralnie, jakby miał już na karku co najmniej pięć tysięcy lat i był przeogromnie rozczarowany tym, w jakim kierunku zmierza ludzkość.
Obserwował, jak wiruje, jak się obraca, jak faluje materiał jej sukienki. Dostrzegł wprawę w ruchach, niespotykaną płynność i grację, której próżno było szukać u znanych mu tancerek. Przy Ryne ich ruchy wydawały się sztuczne, wyuczone w zły sposób, bez polotu.
Tańcem zarabiasz na życie? ― spytał z czystej ciekawości, przechylając przy tym głowę w bok. Nie krył się wcale z obserwacjami, ale jego wzrok nie był natrętny. Traktował ją bardziej jak interesujący obiekt, niż jak kogoś, kogo można było pożądać. Choć ― rzecz jasna ― trudno było odmówić jej urody. Było w niej coś nieuchwytnego, jakiś urok, może czar, któremu nie sposób było się oprzeć.
Z tego wszystkiego nawet nie zauważył, kiedy pchlarz wrócił, bo znów kręcił się przy dziewczynie, odbierał zasłużone głaski, żebrał trochę o uwagę.
Ładne i wzniosłe? ― Skrzyżował ramiona na piersi i przybrał minę myśliciela. Dość ostentacyjną.
Odchrząknął.
O psie zajadły! Jeszcześ zgonu się uchronił, któryś tak blisko widział; Apollo cię bronił ― wyrecytował z wzniosłą miną, idealnie odwzorowując ton swojego bliźniaka, który w młodości był przecież wielkim fanem wszelkich książek, w tym mitów. ― Jemu na wojnę idąc, święte czynisz śluby. Spotkaj się jeszcze ze mną, a nie ujdziesz zguby, jeżeli i mnie z bogów który sprzyja w niebie. Teraz, kogo doścignę, będę bił za ciebie… ― wziął głębszy wdech, zmrużył na moment oczy, zgubił gdzieś wers, potem jeszcze coś przekręcił: ― Jako zajęty pożar na górze szaleje i gdziekolwiek niszczącym ogniem wiatr zawieje, zjada najwyższe drzewa niesytą paszczęką: Tak Pelid jak bóg straszną broń wstrząsając ręką bije, ściga, zaciekły lata na równinie; całe pole zbroczone krwi potokiem płynie.
Że też faktycznie mu się to kiedyś przydało. Niesamowite.
I jak? ― Błysnął zębami w szelmowskim uśmiechu. ― Nie spodziewałaś się pewnie, co? W sumie to sam bym się po sobie nie spodziewał. Mity to była ― pewnie nadal jest ― działka mojego brata.


Soul for sale

Victor Vale
Victor Vale
Zawód : morderca
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler

red comes in many shades

OPCM : 13 +1
UROKI : 11 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11520-victor-vale https://www.morsmordre.net/t11555-damocles#358098 https://www.morsmordre.net/t12154-victor-vale#374133 https://www.morsmordre.net/f439-smiertelny-nokturn-34 https://www.morsmordre.net/t11553-skrytka-bankowa-nr-2512#358090 https://www.morsmordre.net/t11556-victor-vale#358128
Re: Opuszczone zamczysko [odnośnik]04.06.23 2:01
Nie podobała jej się ta insynuacja - kij w dupie, kłująco wulgarna, niby humorystyczna i beztroska, a jednocześnie uderzająca w sekwencję czułych nut. Przez rozpadliny pamięci przeciskały się wspomnienia głosów mówiących jej to samo, kiedy panicznie strząsała z siebie dłonie intruzów, w mniemaniu połączonych z nimi mózgów odgrywając niedostępną, zadufaną w sobie cnotkę. Celine zmarszczyła brwi i opuściła głowę, patrząc na Victora spod markizy długich rzęs, przez moment cicha wbrew wcześniej panującej między nimi lekkiej atmosferze. Co jeśli dobrał te słowa, bo wiedział jaki odniosą efekt? Czym innym było wplatanie w dialog przypadkowych przekleństw w postaci przecinków, a czym innym - świadome? - wzniecanie w niej popiołów wspomnień, które pragnęła pogrzebać na dnie pamięci.
- Przykro mi, że cię rozczarowałam - mruknęła, czując wzbierającą w jej żyłach naleciałość gniewu, który parzył od środka pradawnym ogniem jej przodkiń. Oczy zmrużone w kociej manierze taksowały jego rysy, półksiężyc bandyckiego, zawadiackiego uśmiechu, i nagle nie była w stanie stwierdzić czy z niej kpił, czy po prostu zatracił się do reszty w procesie przekraczania granic stopami odzianymi w zabłocone buty. - Ale zniesiesz to z godnością - dodała z nietypową dla siebie brawurą, podyktowaną tylko i wyłącznie przez opanowującą ją od środka złość, absolutnie nierozsądną i nieostrożną.
Nienawidziła momentów, kiedy wili instynkt przejmował kontrolę.
Emocja wydostała się z niej jednak wraz z wydechem, wnętrze ciała ostudziło się za sprawą powietrza znów nabranego do płuc, rześkiego, w porównaniu do gniewu - zupełnie chłodnego. Poddała się temu doznaniu i wypuściła z rąk metaforyczną zadrę (o ironio), pozwoliwszy, żeby jej rysy złagodniały, mniej już dzikie w ten leśny, boginkowy sposób.
- Mhm - ożywiła się, pomruk, który z siebie wydała był dłuższy, zadowolony, pomieszany z lekkim westchnieniem powracającej do niej pogodności. - Kiedyś baletem zawodowym, a dziś tańczę w teatrze w ludowym zespole. Lubisz to, Victorze? Taniec? Śpiew ciała, posąg wyrzeźbiony z ruchu, krótki i ulotny? Pozwalasz sobie na to? Na drgnienie w rytmie muzyki i pragnień mięśni? - spytała z przekrzywioną w zaintrygowaniu głową i uśmiechem zakrawającym o drobną zadziorność, miękką, rozmarzoną. Każde słowo przybliżało ją do niego o pół kroku, aż znalazł się prawie na wyciągnięcie ręki, nieco poza zasięgiem - i wtedy wycofała się płynnie na bezpieczną odległość, igrająca z ogniem jak ćma. W głębinach świadomości wciąż czuła względem niego niesprecyzowany lęk, wyglądał jak zbir, a wysławiał się gorzej niż zbir i nie chciała ryzykować dotykiem, na który nie miała ochoty.
Mógłby zrobić jej krzywdę. Skręcić kark, porzucić w zaśniedziałym, opuszczonym zamczysku, gdzie nikt przez wiele miesięcy nie znalazłby zbezczeszczonego ciała. Miał spracowane dłonie, pełne zgrubień szepczących o przeżytych walkach wcale nie z różdżką w uścisku palców, silnych i pozbawionych skrupułów. Uderzyła w nią ta świadomość, kiedy złość i prowokacja zupełnie zanikły, i półwila natychmiast skarciła się w duchu za głupotę. Z wilkami nie należało igrać.
Zadra wrócił ze swojej wyprawy i musnął jej kolano wilgotnym nosem, poczochrała więc jego sierść za prawym uchem, skupiona przez chwilę na zwierzęciu - gdy do uszu dotarła niespodziewana deklamacja. Poezja z archaicznych wieków. Rzuciła mu wyzwanie z myślą, że wcale mu nie podoła, nie wydawał się człowiekiem zaznajomionym z antyczną sztuką, z dziełem pokroju Iliady. Celine wyprostowała plecy i zamrugała wolno, przypatrując mu się ze zdumioną intensywnością. To możliwe? Czy jednak ktoś go podmienił, niewidzialna dłoń losu, kiedy była zajęta pieszczotą oferowaną czworonogowi?
W przedziwny sposób pasowały do niego te wersy, wydawało jej się, że wygłaszał je przed własnym ruszeniem na wojnę, w kurz walk i w wieczną zgubę, w potyczkę z najsroższym wrogiem. Nie wiedziała czy mieszał zdania lub słowa, sama nie znała Iliady tak dobrze, żeby wyłapać niedoskonałości, nie o to zresztą teraz chodziło. Nie znajdowali się w sali, gdzie oceniałaby jego pracę domową ze starych dzieł, liczyło się to, że ją zaskoczył. Zdarł z twarzy maskę zbója i udowodnił, że pod nią kryło się więcej, niż pierwotnie chciałby ukazać.
- Nieźle - pochwaliła go z szerokim uśmiechem, promiennym i jasnym jak wiszące nad nimi słońce, i klasnęła w dłonie. - Naprawdę nieźle! Uczyłeś się tego z bratem? - zapytała, pamiętając książki, które czasem czytał jej Elric, gdy była jeszcze małym dzieckiem. Bardziej interesowały ją obrazki, do których dorabiała własne historie, zamiast faktycznej treści, ale to nic; w porównaniu do czarodzieja nie zacytowałaby ani jednego fragmentu. - Po raz kolejny muszę się przyznać do porażki. Chapeau bas, Victorze. Byłam przekonana, że jedyną wzniosłością, na jaką sobie pozwolisz, będzie tylko portowe... - słowa urwały się nagle, a powietrze przeciął znajomy już trzask, który zacisnął łapsko wokół jej żołądka i szarpnął nią w przestrzeni, posławszy półwilę w kolejny rozdział magicznej podróży bez celu i planu. Dokąd teraz mnie zabierzesz? Hep!

zt hero


paruje świt. mgła półmrok rozmydla. wschodzi światło spomiędzy mych ud, miodem rozlewa i wsiąka w trawę.
Celine Lovegood
Celine Lovegood
Zawód : Baletnica, tancerka w Palace Theatre
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
i was given a heart before i was given a mind.
OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30+3
SPRAWNOŚĆ : 17
Genetyka : Półwila

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9177-celine-lovegood#278139 https://www.morsmordre.net/t9212-dziadek#279452 https://www.morsmordre.net/t12088-celine-lovegood#372637 https://www.morsmordre.net/f393-somerset-dolina-godryka-dom-na-rozdrozu https://www.morsmordre.net/t9214-skrytka-bankowa-2148#279459 https://www.morsmordre.net/t9213-celine-lovegood#279455
Re: Opuszczone zamczysko [odnośnik]04.06.23 9:02
W jednej chwili, jakby za dotknięciem różdżki, niewinna i dość nieśmiała Ryne zniknęła, zastąpiona całkiem nową osobowością. Nie spodziewał się tego, choć przecież spotykał już kobiety zdolne do zmiany nastroju w przeciągu sekund, byleby ugrać dla siebie jak najwięcej, ale wydawało mu się, że Ryne to nie ten przypadek. Miał nosa do ludzi, zazwyczaj dobrze ich rozczytywał, więc to odkrycie niosło za sobą słodko-gorzki posmak. Z miejsca polubił tę zadziorną wersję, obserwował ją z nowym zainteresowaniem, ale gdzieś tam w głębi kłuło go to, że dał się wyprowadzić w pole.
Zniosę ― potaknął żywo, z ochotą, zanim nawet zdążył ugryźć się w język. Było w niej coś, co utrudniało mu myślenie, wabiło spojrzenie, wyciągało zgłoski z gardła, choć przecież usiłował wepchać je z powrotem. Miał ochotę przypierdolić głową w mur, byleby pozbyć się tej opalizującej mgiełki lepiącej się do jego myśli, zaburzającej osąd, zdrowy rozsądek.
Stoczył sam ze sobą nie lada bój o to, by stać w miejscu, nie ruszyć się nawet o cal. Odwrócił spojrzenie, wymownie odszukał psa wzrokiem, a kiedy ― zirytowany sam sobą ― wrócił do obserwowania Ryne, znów czekała go niespodzianka w postaci łagodnej twarzy, błyskających niewinnie oczu.
Co-do-chuja?
Nie ― odparł natychmiast. Ton wyszedł aksamitny i niski, miękki, jakby w tej rozmowie już dawno nie chodziło o taniec, o wymianę słów, a o coś innego, bardziej ulotnego, nieuchwytnego. ― Nie lubię tańczyć i nie umiem. Chyba, że napierdalanie się po mordach to też dla ciebie rodzaj tańca ― złapał jej spojrzenie i bardzo rozsądnie zaplótł ramiona na piersi, nim ta efemeryczna zjawa znajdzie się zbyt blisko by przekonać się, na ile materialna jest jej sukienka, jak pachnie jej skóra i czy jest tak samo miękka i ciepła, jak sobie to wyobrażał.
Być może ten nienazwany, dziki urok wydobył z niego zakopane w pamięci wersy “Iliady”, a być może wrócił do nich sam, z własnej woli. Nie wiedział, nie był pewien. Ale wiedział, że ją tym zaskoczył, co mile połechtało jego ego, odznaczyło się na jego duszy przyjemnym śladem pachnącym polnymi kwiatami.
Nie. ― Kolejne zaprzeczenie i zaraz po nim ― kolejne wyjaśnienie: ― Nigdy nie interesowały mnie mity, wolałem oglądać mapy. Ale… ― zawahał się krótko, jak nie on. Co miał jej powiedzieć? Że czuł się zajebiście winny? Że to przez niego Hector jest pierdolonym kaleką? ― …tak wyszło, że brat czytał je na głos, a ja zapamiętywałem.
Uśmiechnął się krzywo, na swój sposób zdradzając dobry humor, zajęty obserwowaniem poczynań psa. Zadra z zapamiętaniem obszczekał jakiś kamień, spłoszył dzikie ptaki. I wydawało się, że wraz z nimi spłoszył także pachnącą kwieciem zjawę, bo kiedy wrócił spojrzeniem ― już jej tam nie było.

|zt :pwease:


Soul for sale

Victor Vale
Victor Vale
Zawód : morderca
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler

red comes in many shades

OPCM : 13 +1
UROKI : 11 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11520-victor-vale https://www.morsmordre.net/t11555-damocles#358098 https://www.morsmordre.net/t12154-victor-vale#374133 https://www.morsmordre.net/f439-smiertelny-nokturn-34 https://www.morsmordre.net/t11553-skrytka-bankowa-nr-2512#358090 https://www.morsmordre.net/t11556-victor-vale#358128
Re: Opuszczone zamczysko [odnośnik]30.04.24 15:35
|16.09.1958

Wysyłając sowy z prośbą sprawdzenia opuszczonych budynków w Durham nie spodziewała się tak szybkiego odzewu. Pomimo katastrofy ludzie nadal starali się pomóc, a to znacznie ułatwiało jej pracę. Na podstawie zebranych informacji mogła wytypować budynki, które da pod rozwagę dla konstruktora. Jego fachowa opinia mogła sprawić, że ktoś odzyska dach nad głową lub będzie mógł naprawić zniszczony dom. Magia pozwalała na wiele, ale ludzie byli zmęczeni, wygłodzeni i zrezygnowani. Ledwie energii starczało na codzienne czynności, a co dopiero używania skomplikowanej magii, która potrafiła zmęczyć wypoczętą osobę.
Od przeszło miesiąca mierzyli się z konsekwencjami katastrofy, której przyczyny nadal nie rozumiała. Liczyła na to, że kiedyś, pewnego dnia, w Horyzontach Zaklęć pojawi się jakaś próba wyjaśnienia tego czego byli świadkami, co przeżyli tej tragicznej nocy.
Koszmary nocne minęły, miesiąc, w trakcie którego przeżywała swoją śmierć jak tylko zamknęła oczy uświadomił jej, czego się w życiu najbardziej lękała oraz czego żałowała. Cassandra starała się ją przekonać, że nic jej nie grozi ze strony mrocznych istot, ale pomimo tego lękała się ich istnienia i chciała mocno wierzyć w to, że czarownica się nie myli. Nie miała powodów, aby wątpić w jej słowa, jednak mimo wszystko - pewna doza niepewności i lęku nadal tkwiła pod skórą. Drążyła w ciszy w umyśle tunele, siejąc ziarna. Bardzo starała się ich nie podlewać swoimi kolejnymi wątpliwościami, aby nie wykiełkowały tworząc istny chaos i w tak skołowanym umyśle.
Choć koszmary minęły, choć już mogła się wysypiać to nie mogła odpoczywać i nic nie robić. Starała się jednak, każdego dnia wygospodarować chwilę dla siebie. Godzina ze skrzypcami, spacer po ogrodzie, filiżanka herbaty lub naparu z książką, która nie dotyczyła talizmanów i czarnej magii bądź run albo legend. Coś co nie pogłębiało jej wiedzy, ale pozwalało uciec na chwilę od rzeczywistości. Najczęściej były to romanse, z którymi się kryła przed rodziną. Jej chwila spokoju. Eskapizm w czystej postaci.
Stojąc przed jednym z budynków mieszkalnych zerkała na twarz Mitcha Macnaira, którego poprosiła o ekspertyzę. Słyszała o tym, że krewniak Drew znał się na swojej pracy jak nikt inny. Jego imię zostało jej polecone przez burmistrza Durham, który widział go w akcji w innym hrabstwie. Tym, gdzie mieszkał brat burmistrza. Ufała czarodziejowi, jako, że od dawna współpracował z rodziną Burke i był oddany swojej pracy i funkcji jaką pełnił. Mówił wręcz o niej, że to powołanie.
Po uprzejmym przywitaniu, w trakcie którego podała mężczyźnie dłoń, nie oczekując pocałunku, a jedynie kurtuazyjnego pochylenia się i delikatnego uścisku palców, przedstawiła dokładnie pomysł i w czym potrzebuje pomocy.
-Budynki te od roku, a niektóre nawet od dwóch stoją opuszczone. Zastanawiam się, czy lepiej je remontować czy może rozebrać na części i przeznaczyć pozyskany surowiec na odbudowę innych? Zdaję sobie sprawę, że niektóre nadają się tylko do zrównania z ziemią i lepiej oddać grunt pod nową zabudowę. Potrzebuję w tym eksperckiej opinii. - Wskazała na zabudowę w jakiej się znaleźli. Dom rodzinny, z ogrodem oraz budynkami gospodarczymi. Zapewne były trzymane tam zwierzęta. Tak przynajmniej się jej wydawało, ponieważ nie była znawcą mugoli i ich życia. Po prawdzie mało się tym interesowała zarówno w czasach pokoju, a co dopiero w kryzysie. Nie było ich tu, uciekli lub zostali wygnani, pozostały budynki, które straszyły, a można było je o wiele lepiej wykorzystać.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Opuszczone zamczysko - Page 3 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Opuszczone zamczysko
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach