Wydarzenia


Ekipa forum
Nawiedzony kuter rybacki
AutorWiadomość
Nawiedzony kuter rybacki [odnośnik]04.05.19 23:53
First topic message reminder :

Nawiedzony kuter rybacki

Tuż przy brzegu górskiego jeziora leży stary rybacki kuter. Mocno zardzewiały, o zbutwiałych burtach, według mieszkańców pobliskiego miasteczka znajdował się tutaj od zawsze - a już na pewno odkąd cofnęły się wody polodowcowego jeziora, pozostawiając na lądzie osiadły na mieliźnie statek. Jeżeli kuter posiadał właściciela, to musiał on albo niespodziewanie umrzeć, albo zwyczajnie nie troszczył się zbytnio o swoją własność.
Aktualnie jedynym lokatorem, a jednocześnie samozwańczym właścicielem statku, jest duch mężczyzny w średnim wieku, z twarzą niemal całkowicie owiniętą grubym, przezroczystym szalikiem, który czasami widywany jest także na okolicznych, górskich szlakach. Wszędzie tam, dokąd się zbliży, robi się nieznośnie zimno - bardziej nawet, niż w przypadku reszty jego pobratymców; podobno wiele lat wcześniej był podróżnikiem, który zginął pod schodzącą ze szczytu lawiną, po czym, pozbawiony różdżki i pomocy, zamarzł na śmierć. Duch, podobnie jak górska pogoda, ma wyjątkowo kapryśną naturę, czasami zdarza mu się jednak wciągać innych czarodziejów w rozmowę, a nieliczni zostają nawet zaproszeni do wnętrza kutra, gdzie mogą rozegrać z nietypowym gospodarzem partyjkę kościanego pokera.

Chcąc spotkać ducha, należy wykonać rzut kością k3, a następnie zinterpretować wynik zgodnie z poniższą rozpiską:
1 - duch nie pojawia się, nawiedzając najprawdopodobniej inne miejsce;
2 - duch pojawia się na pokładzie kutra, widocznie nie ma jednak ochoty na rozmowę; zamiast tego zaczyna śpiewać, melodyjnym głosem opowiadając historię własnego życia;
3 - duch pojawia się i zagaduje do czarodziejów; jeżeli chcecie, możecie spróbować przekonać go, by wpuścił was do środka, wykonując rzut na retorykę (ST przekonania ducha równy jest 50). W przypadku powodzenia, będziecie mogli wejść na pokład, a duch zaproponuje wam rozegranie partii kościanego pokera. Do rozegrania partii możecie zaangażować innego gracza piszącego z konta Ain Eingarp lub wykonywać rzuty za ducha. W razie przegranej, do końca aktualnego miesiąca fabularnego będzie towarzyszył wam ciągły pech (-5 do wszystkich rzutów); z kolei jeżeli wygracie, do końca miesiąca będzie uśmiechało się do was szczęście (+5 do wszystkich rzutów).

Lokacja zawiera kości.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nawiedzony kuter rybacki - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Nawiedzony kuter rybacki [odnośnik]06.06.19 11:36
Nie zagłębiał się zbytnio w słowa, które nie dotyczyły jego domeny. Istotnie wzbudzały ciekawość oraz chęć poszerzenia wiedzy, lecz to nie w tym celu znalazł się pośród wybranego, elitarnego grona, aby w swym pierwszym odruchu chłonąć nowe i nieznane. Miał służyć tym, co potrafił, do czego był zdolny, do czego nieustannie przygotowywał się każdego dnia począwszy od narodzin. Dlatego też w milczeniu przytakiwał stwierdzeniom uznanym za słuszne, ważne dla kroków, które mieli podjąć dzisiejszego dnia, aż wreszcie podążył za Mathieu ku wyjściu z namiotu, by jego śladem podążyć do własnego i poczynić ostateczne przygotowania przed wyruszeniem w drogę.
Dobranie odpowiedniego oporządzenia nie zajęło dużo czasu – niemal wszystko czekało przygotowane w osobnym kufrze, mając w nim jedynie to, co rzeczywiście uznawał za potrzebne. Luksusowy zbytek pozostał na wyspie; drogie, eleganckie szaty z cienkich tkanin zastąpiły grube szaty nałożone warstwami, choć nie odbierało mu to arystokratycznego statusu. Były dokładnie tym, czego potrzebował: ochroną przed ostrym wiatrem oraz niepogodą nieustannie podsycaną magicznymi anomaliami. W tym wszystkim nie dzierżył różdżki w dłoni. Trzymał ją skrytą bezpośrednio pod abają, bezpiecznie skrytą w skórzanym futerale, nie chcąc jej zgubić, gdyby nagły zryw magii miał ich zaatakować bądź druga grupa, o której wspominał Tristan. Nieco głębiej schował skromny zapas własnoręcznie przygotowanych eliksirów, głęboko wierząc, że nie będą potrzebne, a magia będzie z nimi współpracować, gdy zażądają jej wykorzystania. Traktował je jako ewentualne zabezpieczenie, tak samo postępując z posiłkiem w płaskim, drewnianym kuferku – gdyby rzeczywiście zaszła taka potrzeba. Jako uzdrowiciel nawykł do nieregularnego spożywania pokarmów czy uzupełniania płynów; był przyzwyczajony, tak jak nawykł do zimna targającego rozgrzanym ciałem, gdy za każdym razem opuszczał gorącą posiadłość Wyspy Man.
Mając ze sobą wszystko, czego potrzebował, dla samej pewności dokładnie obwiązał się szalem wokół głowy, zostawiając dość przestrzeni dla wyrazu twarzy, mając jednak możliwość osłonienia się materiałem, gdyby naszły okoliczności wymagającego takiego kroku. Gdy tylko opuścił namiot, skierował się prosto do miejsca zbiórki, nie zerkając w żadną ze stron, ręką jedynie sięgając ku schowanej różdżce, niemal paranoicznie upewniając się, że naprawdę zabrał ją ze sobą.

Ekwipunek: różdżka, posiłek na drogę, eliksiry: wywar wzmacniający (2 porcje), eliksir ożywiający (1 porcja), ubrania stosowne do pogody




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nawiedzony kuter rybacki - Page 2 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Nawiedzony kuter rybacki [odnośnik]09.07.19 21:06
Starszy brat wyraził zgodę, aby wzięła udział w smoczej ekspedycji w roli alchemiczki, nie mógł jednak polegać wyłącznie na niej samej; miała wrodzony talent do alchemii i szlifowała go cierpliwie jak klejnot, by zaczął silnie błyszczeć, ale potrzebowała więcej doświadczenia. Opieki bardziej wprawionego alchemika, który będzie czuwał nad jej działaniami; jej nauczyciel z rezerwatu, ze względów zdrowotnych, nie mógł tego uczynić, ale przecież na samo skinięcie palca Tristana pojawiło się mnóstwo sów z listami pełnymi błagań, by wybrał właśnie ich. On zdecydował się na mężczyznę o imieniu Robin. Z pewnością miał ogromny talent i wiedzę, ale...
... cóż, był wyjątkowo nieestetyczny, smarkał w chusteczkę i wzbudzał w Fantine niechęć graniczącą z odrazą.
Gdy zjawił się w namiocie, powłócząc nogami, obdarzyła go beznamiętnym, obojętnym spojrzeniem, doskonale panując nad swoją mimiką; wizja współpracy z tym człowiekiem sprawiała, że skrzywiła się nieznacznie. Skupiła jednak swą uwagę na starszym bracie, nie przerywała mu, nie wtrącała swoich uwag, bo i niewiele miała więcej do powiedzenia; eliksiry, które przygotowała, rozdzieliła już między krewnych, mając nadzieję, że mimo wszystko nie będą musieli ich używać.
Melisande wyartykułowała głośno pytanie, które sama Fanny pragnęła zadać; przeniosła na Tristana pytające spojrzenie, mając obawy, że usłyszy odpowiedź, że nie - i tak właśnie się stało.
Była pewna, że sobie poradzą, ale i tak na jej twarzy malowało się zmartwienie, gdy wszyscy mężczyźni - za wyjątkiem Robina - opuścili namiot i obozowisko, by udać się szlakiem w górę. Wyglądała za nimi przez uchylone poły namiotu, obserwując jak znikają w gęstej mgle i szalejącej śnieżycy; mroźny wiatr szczypał ją w policzki, więc wycofała się do ciepłego, suchego wnętrza namiotu.
Westchnęła ciężko, nie wiedząc co ze sobą począć, pozostawało jej jedynie czekać na wieści i dalsze polecenia. W nikogo tak nie wierzyła jak we własne rodzeństwo, byli utalentowanymi i niezrównanymi smokologami, Tristan władał potężną magią, ale mimo wszystko gdzieś na skraju świadomości plątała się myśl, że coś może pójść nie tak, że plany pokrzyżuje im niezbadana anomalia.
Chwilę błąkała się po namiocie, wzięła do rąk kubek z gorącą herbatą i zajęła miejsce przy stole, przy którym jeszcze niedawno obradowali; Melisande także zniknęła, pragnęła rozejrzeć się po okolicy. Drżała z niepokoju o siostrę dopóki nie wróciła, martwiąc się, że wyładowania burzy pełnej anomalii uczynią jej krzywdę. Czas się dłużył się jej niemiłosiernie. Gdy starsza z Róż powróciła do namiotu, Fantine zerwała się z miejsca i niemal podbiegła, by ja uściskać. - Dobrze, że już jesteś - stwierdziła dramatycznie, obejmując siostrę ramionami tak, jakby właśnie wyrwała się szponom samej śmierci.


Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem

wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa kier
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5048-fantine-rosier https://www.morsmordre.net/t5137-desdemona#111449 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t5141-komnaty-fantine https://www.morsmordre.net/t5136-skrytka-bankowa-nr-1272 https://www.morsmordre.net/t5138-fantine-c-rosier#111457
Re: Nawiedzony kuter rybacki [odnośnik]14.07.19 20:37
Wiatr dmuchał niemiłosiernie. Uderzał w ściany namiotu w którym sie znajdowali. Obserwowała uważnie brata, słuchając jego słów. Druga grupa, rzeczywiście mogła być tym, co mówił. Mogła też być ich konkurencją, jednak nie powiedziała nic więcej wiedząc, że Tristan musiał o tym również pomyśleć. Obawiała się, nie dlatego, że nie wierzyła w umiejętności brata, czy kuzyna, ale dlatego, że magia pod wpływem szalejących anomalii była nieposłuszna, całkowicie zaskakująca, trudna do przewidzenia. Skinęła głową na jego słowa, milcząco zgadzając się z wydawanymi poleceniami.
Obserwowała, jak szykują się i po kolei opuszczają ich obozowisko odprowadzając ich spojrzeniem. Gdy wyszli, sama narzuciła na ramiona czerwony, podwójnie podszywany płaszcz. Wsunęła na dłonie czarne rękawiczki i narzuciła na głowę kaptur. Przerzuciła przez ramię torbę w której przygotowała najpotrzebniejsze rzeczy. Nie zamierzała zniknąć na długo, ale miała na uwadze to, że wszystko może się zdarzyć. Gdyby się zgubiła, albo gdzieś ugrzęzła, wiedziała, że będzie potrzebować wody. Z różdżką w dłoni wyruszyła, gdy niemrawe słońce oświetlało już dolinę.
Droga nie była prosta, siła wiatru zaskoczyła ją kilka razy. Zwłaszcza, gdy kierowała się na wschód i wiał prosto na nią. Musiała naprawdę walczyć, by stawiać kolejne kroki. Rozglądała się uważnie, co jakiś czas mierząc spojrzeniem niebo. Dotarła do strumyka, wzdłuż którego wędrowała, by odbić i zatoczyć spore koło wokół ich obozowiska. Przechodziła niewielkim laskiem, gdy usłyszała dźwięk pękającej gałęzi. Zatrzymała się pośrodku zawieruchy, czując jak jej serce zabiło kilka razy mocniej. Ale z krzaków wyłoniła się sarna. Spojrzała na nią uważnie, a później czmychnęła w przeciwnym do niej kierunku. Melisande patrzyła na nią przez chwilę, po której podjęła wędrówkę. I wtedy łuska, rzuciła się jej w oczy, pochyliła się, by ją podnieść i schować do torby.
Nikt nie znajdował się wokół ich obozu, nic nie wzbudziło jej podejrzeń. Na ten moment, byli bezpieczni. Trudno było przewidzieć, czy ten stan miał utrzymać się do końca ich zadania tutaj.
Weszła do namiotu przynosząc ze sobą lodowate powietrze. Jej policzki poczerwieniały od mrozu, a ona sama czuła zimno w każdym skrawku ciała. Dźwięk odsuwanego krzesła przyciągnął jej spojrzenie, Fantine zerwała się wypuszczając z ust dramatyczne stwierdzenie, które dopełnia objęciem. Mellie spojrzała na nią łagodnością.
- Tak? Dlaczego? - zapytała spokojnie, zdając się nie zauważyć dramatycznych poczynań siostry. Zrzuciła z głowy kaptur i ściągnęła z ramion torbę, odkładając ją na stolik. Zaczęła odpinać guziki płaszcza.


I've heard allegations 'bout your reputation
I'll show you my shadows if you show yours
Let's get it right dear, give a good fight dear
We'll keep it all up behind
closed doors
Melisande Travers
Melisande Travers
Zawód : badacz; behawiorysta smoków; początkujący twórca świstoklików
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I do not chase. I conquer.
You will crumble for me
like a Rome.
OPCM : 10
UROKI : 0 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +1
TRANSMUTACJA : 10 +7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 19
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t4704-melisande-rosier#100644 https://www.morsmordre.net/t5050-nulla#108518 https://www.morsmordre.net/t12140-melisande-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t5178-skrytka-bankowa-nr-1209 https://www.morsmordre.net/t5098-melisande-rosier#110615
Re: Nawiedzony kuter rybacki [odnośnik]20.07.19 15:49
Melisande nie powinna była się dziwić reakcji młodszej Róży, która wciąż miała w pamięci tę pierwszą burzę, z nocy z przełomu kwietnia i maja, gdy potężny wybuch anomalii odebrał im ojca i prawie zabił Evandrę. To Fantine patrzyła wówczas jak czarnomagiczna siła atakuje wątłe ciało ich bratowej, pozbawiając ją przytomności na długie dni, to szczęście, że to przeżyła - nosiła już wtedy pod sercem dziecko ich brata. Od tamtej pory nieco zbyt nerwowo reagowała na podobne burze i wyładowania anomalii, nieprzyjemne wspomnienia dręczyły ją nocami, lękała się o siebie i swoich bliskich, dopóki szalały anomalie. Nic nie zapowiadało, by wkrótce miało się to skończyć - wprost przeciwnie. Dziwna, czarnomagiczna burza szalała już od kilku tygodni i nie ustawała ani na moment.
- Dlaczego? - powtórzyła po siostrze, lekko otwierając oczy, zdziwiona tym pytaniem. - Ta burza jest niebezpieczna. Zwłaszcza tutaj. Martwiłam się - wyznała szczerze; przy swych siostrach i bracie nie zwykła owijać w bawełnę, wiedząc, że jedynie przy nich może pozwolić sobie na prawdziwą szczerość. - Anomalie nie utrudniły ci drogi? - dopytała z troską, obdarzając twarz Melisande uważnym spojrzeniem. To nie tak, że nie miała w nią wiary, skąd: jej siostra była najbystrzejszą i jedną z najmądrzejszych kobiet jakie znała, utalentowaną czarownicą, ale wciąż damą o wątłej sylwetce i braku doświadczenia w starciu czy to z żywiołem, czy z anomaliami. Przechadzki po stromych górach w czarnomagiczną burzę dla bardziej doświadczonych i potężniejszych czarodziejów i czarownic były zagrożeniem, co dopiero dla lady. Najważniejsze, że powróciła do namiotu cała i zdrowa, choć z nieco zarumienionymi od mrozu policzkami. Fantine w pierwszym odruchu chciała klasnąć cicho, by wezwać Prymulkę i nakazać jej podać Melisande filiżankę herbaty, bądź nawet kielich grzanego wina, by ją rozgrzać, przypomniała sobie jednak gdzie są: w namiocie, gdzieś w odległej Szkocji, daleko od domu. Podczas gdy Melisande zsuwała z ramion płaszcz, sama wymknęła się na chwilę, by przynieść siostrze kubek z gorącą herbatą z plasterkiem cytryny.
Gestem poprosiła, aby siostra zajęła jeden z miękkich foteli blisko paleniska, podała jej herbatę, sama zajęła drugi.
- Udało ci się coś znaleźć? Czego właściwie szukałaś, Mellie? - spytała z ciekawością; tak po prawdzie to siostra przed wyjściem nie zdradziła jej celu swojej wyprawy po okolicy, nie mogła oddalić się też za bardzo, skoro wróciła tak prędko.


Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem

wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa kier
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5048-fantine-rosier https://www.morsmordre.net/t5137-desdemona#111449 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t5141-komnaty-fantine https://www.morsmordre.net/t5136-skrytka-bankowa-nr-1272 https://www.morsmordre.net/t5138-fantine-c-rosier#111457
Re: Nawiedzony kuter rybacki [odnośnik]24.07.19 15:39
Reakcje Fantine były… gwałtowne. A może czasem sprawnie odegrane, niczym spektakl, który trwał wraz z mijającym życiem. Była gwałtowniejsza, bardziej emocjonalna, ale Melisande wiedziała, że potrafiła też odpowiednio układać swoje rolę, by zyskać to, czego potrzebowała. Wierzyła w jej troskę mimo wszystko, choć jej przekaz zdawał jej się odrobinę przesadzony. Dziwiła ją też jej obecność tutaj - w pustym, szarym namiocie bez blasku złoceń, wystawnej kolacji i usługującej służby. Dziwiła, ale jednocześnie zdawała się odpowiednia. Była ciekawa, tego jak relacja najmłodszej z róż rozwinie się z rezerwatem.
Na zewnątrz nie było przyjemnie, ale nie przyjechały tutaj na wakacje. Gdyby takie właśnie planowały wybrałby jakieś cieplejsze kraje. Zdecydowanie. Chociaż Melisande nie należała do grona osób lubiących bezruch. Zdecydowanie lepiej czuła się mogąc odnaleźć dla siebie jakieś działanie. Obawiała się mocy, którą posiadały anomalie Obserwowała spokojnie reakcje siostry nie zmieniając łagodnego spojrzenia. Zdziwiła ją swoim pytaniem. Przekrzywiła odrobinę głowę w bok nie odejmując od niej jasnego spojrzenia.
- Czy twoje zmartwienie pomogło w czymkolwiek, poza poszarpaniem twych nerwów? - zapytała siostry łagodnie, nie negując stanu jej ducha, czy troski - wiedziała, że otaczała nią wszystkich z rodziny. Ale jej natura nie pozwoliła zadać jej tego pytania. Poza swoimi włościami, poza rezerwatem w miejscach takich jak ta odsuwała od siebie emocje jeszcze bardziej. Pokręciła lekko głową. Nie spotkała na swojej drodze żadnych zjawisk, które powinny wzbudzić jej uwagę. Położyła na stole torbę i zajęła się ściąganiem rękawiczek z dłoni. Włożyła je do kieszeni płaszcza. Było zimno, ale znów nie było to zjawiskiem nader dziwnym o tej porze roku. Zerknęła w kierunku Fantine, gdy oddalała się, jednak nie zatrzymała jej. Sama sięgnęła do torby z której wyciągnęła drewniane pudełko zapakowane wcześniej. Przeszła w kierunku paleniska, ustawiając je przed nim.
- Hm? - odwróciła głowę w kierunku siostry, spoglądając na jeden z foteli. Zamiast ruszyć tam natychmiast kucnęła przy skrzynce i otworzyła ją. W środku znajdowała się lodowa bryłka, pośrodku której znajdowało się coś. - To się dopiero okaże. - odpowiedziała siostrze, podnosząc się i zajmując miejsce na jednym z foteli. - Oh, głównie śladów. - wyjaśniła spokojnie odbierając od siostry herbatę. Ciepło rozlało się po jej dłoniach. - Sprawdziłam też widoczność naszego obozowiska z zewnątrz i możliwe drogi dojścia do niego. - uniosła herbatę i upiła jej trochę zawieszając spojrzenie na bryłce. Chwilę musiało zająć, nim lód całkowicie puści.


I've heard allegations 'bout your reputation
I'll show you my shadows if you show yours
Let's get it right dear, give a good fight dear
We'll keep it all up behind
closed doors
Melisande Travers
Melisande Travers
Zawód : badacz; behawiorysta smoków; początkujący twórca świstoklików
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I do not chase. I conquer.
You will crumble for me
like a Rome.
OPCM : 10
UROKI : 0 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +1
TRANSMUTACJA : 10 +7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 19
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t4704-melisande-rosier#100644 https://www.morsmordre.net/t5050-nulla#108518 https://www.morsmordre.net/t12140-melisande-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t5178-skrytka-bankowa-nr-1209 https://www.morsmordre.net/t5098-melisande-rosier#110615
Re: Nawiedzony kuter rybacki [odnośnik]25.07.19 19:42
To prawda, potrafiła świetnie udawać, wykorzystywać całą gamę gwałtownych emocji w umiejętny sposób, by dostać dokładnie to, czego pragnęła, by uzyskać pożądany efekt - wymusić coś, uprosić, przekonać, nakłonić. Potrafiła grać, wcielać się w inne role, oszukiwać, ale nie ich. To wszystko zostawiała dla innych, dla reszty świata, bo jedynie przed własnym rodzeństwem mogła obnażyć swoją duszę do naga i pozwolić sobie na szczerość - jedynie przy nich i nie chciała mącić tego kłamstwami, zarezerwowanymi dla innych.
Może zareagowała zbyt teatralnie, ale niektóre pełne egzaltacji gesty i maniery po prostu weszły Fantine w nawyk.
- Nie pomogło - przyznała z kwaśną miną. Tak, jej zdenerwowanie i zamartwianie się nie przynosiło ni żadnej pomocy, ni pocieszenia, nie potrafiła nad tym jednak zapanować. - To silniejsze ode mnie - westchnęła lekko, szczerze. Przed Melisande nie musiała udawać, siostra znała ją i jej wadę serca aż zbyt dobrze: wadę polegającą na intensywnej emocjonalności, której Fantine czasami nie potrafiła kontrolować, tak jak nie można zapanować nad smoczym ogniem. Wierzyła zarówno w Tristana, jak i Melisande, byli utalentowanymi, mądrymi smokologami, ich powodzenia można było więcej, niż pewnym - ale czasami słyszała podszepty w głowie co jeśli..., a bujna wyobraźnia tworzyła mroczniejsze scenariusze. Zamartwiała się wtedy i zamęczała samą siebie, nie potrafiąc odpędzić od siebie tych myśli, za mocno kochała oboje. Ulgę przynosiła jednie ich obecność, dobre wieści, pewność, że wszystko było w porządku.
Wzrok Fantine opadł na drewniana szkatułę, którą otworzyła starsza Rosierówna. Kryła w sobie lodową bryłkę. - Czym to jest? Do czego ci to potrzebne? - dopytywała dalej, pochylając się lekko nad szkatułą i przyglądając zawartości z ciekawością. W środku bryłki coś chyba było. Czekała jednak na wyjaśnienia Melisande. - Śladów smoka, czy innej ekspedycji? - Pomiędzy ciemnymi brwiami Fantine pojawiła się lekka zmarszczka. - Jest widoczny? Myślisz, że mogliby tu przyjść, korzystając z tych dróg?
Nie myślała o tym dotąd w ten sposób: obawiała się burzy, wyładowań anomalii, nawet tego, że smok zbłądzi nad ich obozowiskiem i znajdzie się zbyt blisko, konieczności wędrówki po górach i niewygód, ale... Teraz poczuła niepokój na myśl o obcych, którzy mogliby tu wtargnąć pod nieobecność Tristana. Nie pozostawił ich bez opieki, miały ochronę, zapewnił im względne bezpieczeństwo - na tyle, na ile było można w takich warunkach i biorąc pod uwagę okoliczności - ale skoro Melisande wspominała o widoczności obozowiska, o możliwych prowadzących do niego ścieżkach, czy także nie podejrzewała, że ktoś mógłby pokusić się o wizytę?


Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem

wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa kier
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5048-fantine-rosier https://www.morsmordre.net/t5137-desdemona#111449 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t5141-komnaty-fantine https://www.morsmordre.net/t5136-skrytka-bankowa-nr-1272 https://www.morsmordre.net/t5138-fantine-c-rosier#111457
Re: Nawiedzony kuter rybacki [odnośnik]27.07.19 16:21
Przekrzywiła lekko głowę obserwując siostrę, po czym skinęła na jej słowa. Nie sądziła, by było do powiedzenia na ten temat więcej. Zamartwianie się jej nie pomogło. Nigdy nie miało pomóc, nigdy nie miało też niczego przynieść. Ale mimo to, że nie niosło ze sobą żadnych pozytywnych aspektów Fantine nie potrafiła z niego zrezygnować. Zajęła się tym, co ze sobą przyniosła. Wstała na chwilę, by przynieść kawałek materiału, który położyła pod topiący się powoli lód. Bryłka była spora a w jej wnętrzu zdawał znajdować metal. Zasiadła w końcu na jednym z miejsc sięgając po herbatę.
- Obu. - odpowiedziała spokojnie i szczerze unosząc spojrzenie na siostrę, która znajdowała się obok. Przez chwilę milczała popijając ciepłą herbatę. Jej spojrzenie było odrobinę odległe, jakby nad czymś niezmiennie się zastanawiając. Zmarszczyła lekko brwi przenosząc znów wzrok na lodową bryłkę.
- Mam nadzieję, że łuską. Ale równie dobrze może okazać się kamieniem, lub kawałkiem metalu. Lód zniekształca obraz. Gdybym uderzyła prosto w to, mogłabym dokonać w nim zniszczeń. - wytłumaczyła spokojnie siostrze, ponownie podnosząc kubek z herbatą. Upiła z niej trochę odstawiając ją na niewielki stoliczek.
- To mało prawdopodobne. Z pewnością udałoby się ich zauważyć. Raczej nie kłopotaliby się schodzeniem w dół, a wchodzeniem ku górze. Ślady mógłby potwierdzić ich obecność. Mój patronus byłby w stanie dotrzeć do Tristana i zanieść mu informację. - mówiła dalej, spokojnym, łagodnym tonem. Wiatr zdołał mocniej, wyginając jedną ze ścian namiotu. - Nie znalazłam jednak niczego alarmującego. - uspokoiła siostrę zwracając spojrzenie w jej stronę i posyłając uśmiech. Oczekiwanie na wyniki, czy wieści było dla niej czymś do czego zdążyła przywyknąć. Cierpliwość, zdążyła się jej nauczyć przez lata. Pielęgnowana, rozwijana, teraz pozwalała jej spokojnie siedzieć oczekując, aż lud nie stopi się całkowicie odkrywając to, co znajdowało się w jego środku. Nie tupała nerwowo nogami, nie przebierała palcami, nie próbowała przyśpieszać procesu. Pozwalała, by ogień sam rozprawił się z zamrożoną wodą. Za chwilę miała nadejść odpowiedź. Choć równie dobrze, odpowiedzią będzie jej brak. Wtedy znów będą mogły jedynie posiłkować się opisami i słowami przekazanymi przez innych. Co jeśli to rzeczywiście dowód? Jedna łuska nie była w stanie potwierdzić tego, czy smok był jeden, czy też dwa. Mogła jedynie potwierdzić gatunek. Możliwe że jednego z nich.


I've heard allegations 'bout your reputation
I'll show you my shadows if you show yours
Let's get it right dear, give a good fight dear
We'll keep it all up behind
closed doors
Melisande Travers
Melisande Travers
Zawód : badacz; behawiorysta smoków; początkujący twórca świstoklików
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I do not chase. I conquer.
You will crumble for me
like a Rome.
OPCM : 10
UROKI : 0 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +1
TRANSMUTACJA : 10 +7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 19
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t4704-melisande-rosier#100644 https://www.morsmordre.net/t5050-nulla#108518 https://www.morsmordre.net/t12140-melisande-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t5178-skrytka-bankowa-nr-1209 https://www.morsmordre.net/t5098-melisande-rosier#110615
Re: Nawiedzony kuter rybacki [odnośnik]30.07.19 19:10
Przygryzła wargę, kiedy Melisande przyznała, że szukała obu wymienionych przez nią rzeczy: śladów obcej ekspedycji i smoka. Nie zdecydowała się tego skomentować, choć uważała to za nierozważne: Tristan nakazał im pozostać w obozowisku, poza nim groziło im niebezpieczeństwo. Melisande, choć była utalentowaną badaczką smoczej natury, przez swą wątłą sylwetkę i brak doświadczenia w podobnych starciach, mogłaby tak bliskiego spotkania z bestią zwyczajnie nie przeżyć. Wierzyła, że siostra wie co robi - martwiła się jedynie, po prostu.
- Możesz spróbować ogrzać to zaklęciem, by stopić lód - zaproponowała ostrożnie, choć nie miała pewności, czy to aby na pewno dobry pomysł. W tych górach wyładowania anomalii wydawały się jeszcze potężniejsze, bardziej gwałtowne; nie powinny ich tu zapraszać, nieostrożnie używając czarów, podczas nieobecność brata.
Słowa Melisande ją uspokoiły; miała słuszność. Wystarczył patronus, który starsza siostra, bieglejsza w białej magii, potrafiła wyczarować, by powiadomić Tristana o wszystkim. Samej Fantine nie udało się, jak dotąd, przywołać w pełni ukształtowanego strażnika: kiedyś uczyła się tego zaklęcia, ciut zazdrosna o piękną, srebrzystą klacz siostry, jednakże jedyne co się materializowało, to strzępy srebrnej mgły. Raz jeden, gdy myślała o wspólnym wieczorze z rodzeństwem, kiedy po prostu pili wino, rozmawiali i śmiali się, jeszcze z Marie, miała wrażenie, że mgła przypomina jakiegoś kota - ale szybko rozmył się w powietrzu. Upiła trochę gorącej herbaty. Przyjemna fala ciepła rozlała się po ciele Róży.
Tristan, podczas porannego zebrania przy stole, opowiedział im o dwojakich doniesieniach o smoku: jedne pogłoski opisywały go jako niewielkiego gada o miedzianych i czarnych łuskach, inne zaś opowiadały o smoku przywodzącym na myśl nietoperza przez swoje skrzydła i czerń łusek, ogon miał ponoć zakończony szpikulcem. Może było ich dwa? Nie mieli pewności, jedynie podejrzenia: i o te podejrzenia postanowiła zapytać siostry. - Masz już teorię co do gatunku tego smoka? Nie każ mi się ciągnąć za język, z pewnością coś podejrzewasz - odezwała się do siostry; mówiła łagodnie, ale chciała Melisande wciągnąć w rozmowę - i pragnęła usłyszeć pasję w tonie jej głosu, bo zawsze tak było, gdy opowiadała o smokach. - Opowiedz mi o nich. O tym, czym mogą być i jakie są - poprosiła ją z uśmiechem. Chciała posłuchać o smokach, które ich wszystkich tu sprowadziły - jakie były i czym się charakteryzowały. Jej wiedza o magicznych stworzeniach nie mogła równać się z tą, którą posiadł Tristan i Melisande; ograniczała się do albionów czarnookich, tych, nad którymi ich rodzina od wieków sprawowała opiekę. O innych nie wiedziała zbyt wiele - to trzeba było zmienić, jeśli dalej zamierzała pojawiać się w laboratorium rezerwatu.


Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem

wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa kier
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5048-fantine-rosier https://www.morsmordre.net/t5137-desdemona#111449 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t5141-komnaty-fantine https://www.morsmordre.net/t5136-skrytka-bankowa-nr-1272 https://www.morsmordre.net/t5138-fantine-c-rosier#111457
Re: Nawiedzony kuter rybacki [odnośnik]30.07.19 23:26
Nie umknęła jej przygryziona warga siostry, ale nie skomentowała jej. Tristan wydał jasne instrukcje - rozejrzeć się po okolicy i wrócić. Nie zapuściła się więc daleko, zgodnie z poleceniem. Spojrzenie lustrowało otoczenie szukajac informacji, które mogły okazać się przydatne. Pokręciła lekko głową na jej słowa.
- Mogłabym, uszkodzić to co jest w środku. Lód mógł wypłynąć na strukturę łuski - jeśli to rzeczywiście ona - i osłabić ją. Do tego dochodzi ryzyko anomalii, które tutaj zdają się mocniejsze. - wyjaśniła spokojnie, nie musiała się śpieszyć. Pośpiech mógł jedynie przeszkodzić im w działaniu. A to było jak popełnienie błędu przez własną nierozwagę. Zasiadła wygodnie w siedzeniu, opierając plecy i rozluźniając się trochę. Różdżkę ułożyła niedaleko, by móc po nią w każdej chwili sięgnąć. Na kolejne z pytań siostry uniosła lekko dłoń i skubnęła dolną wargę wpatrując się w ogień. Oczy zmrużyły się lekko. Uniosła dłoń i rozplotła włosy, te opadły na jej plecy.
- Nie możemy wykluczyć faktu, że rzeczywiście w tej samej okolicy moga znajdować się dwa smoki. - stwierdziła na początku. Sięgnęła do kosmyków i przeciągnęła nad prawym ramieniem, zaczynając pleść niedbały warkocz. - Z opisu który przedstawiał Tristan rozbieżności są na tyle duże i o tyle trafne, że można prawdziwie przypuszczać, że to nie jeden smok. - kontynuowała. Pasma włosów zaplecione ze sobą puściła, nie związując niczym. Uniosła herbatę i pociągnęła odrobinę ciepłego napoju. - Miedź i czerń to kolor dominujący żmijozęba. Żmijozęby ze swojej charakterystyki są względnie małe - jeśli jako małe określisz 5 metrów. - uniosła leciutko kącik ust ku górze spoglądając na siostrę. Jest szybki, co utrudnia jego złapanie i ma jadowite kły, co zdecydowanie jest kłopotliwe. - odchyliła się lekko znów przenosząc spojrzenie na topiącą się bryłkę lodu przed nimi. Zmarszczyła lekko nos. - Jednak żadne źródła nie podają, by posiadał szpikulec na końcu ogona. To bardziej pasuje do Czarnego Hebrydzkiego. - uniosła dłoń i ponownie skubnęła dolną wargę odkładając kubek na stół i splatając ręce przed sobą. - Największe okazy są prawie dwa razy większe od żmijozęba. Mają czarne umaszczenie i charakterystyczne skrzydła. Zdecydowanie agresywne. - podsumowała spokojnie, rzucając jedynie ogólnikami, jednak wiedziała, że jej informacje są sprawdzone. Nie zmieniało to jednak faktu, że niezależnie przed którym stanie ich brat - nie będzie to łatwe zadanie. Jeszcze trudniejsze, jeśli smoków rzeczywiście było dwa.
- Coś jeszcze chciałabyś wiedzieć? - przed nimi pozostawał czas oczekiwania - zarówno na roztopienie zamkniętej w lodzie rzeczy jak i powrót ekip, które wyruszyły z samego ranka. Powinny zostać czujne, ale to nie znaczyło, ze nie mogą zająć się rozmową.

| na ten moment zt i czekamy?


I've heard allegations 'bout your reputation
I'll show you my shadows if you show yours
Let's get it right dear, give a good fight dear
We'll keep it all up behind
closed doors
Melisande Travers
Melisande Travers
Zawód : badacz; behawiorysta smoków; początkujący twórca świstoklików
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I do not chase. I conquer.
You will crumble for me
like a Rome.
OPCM : 10
UROKI : 0 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +1
TRANSMUTACJA : 10 +7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 19
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t4704-melisande-rosier#100644 https://www.morsmordre.net/t5050-nulla#108518 https://www.morsmordre.net/t12140-melisande-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t5178-skrytka-bankowa-nr-1209 https://www.morsmordre.net/t5098-melisande-rosier#110615
Re: Nawiedzony kuter rybacki [odnośnik]21.02.21 1:13
Para nr 9

Po ugryzieniu zaklętego ciastka padliście ofiarą niechcianej teleportacji – a po krótkiej chwili wylądowaliście tutaj: postać A przy brzegu zamarzniętego jeziora, ślizgając się na lodzie, postać B – na pokładzie rybackiego kutra, upadając dosyć niefortunnie: bo ledwie jej stopy dotknęły drewnianej podłogi, jedna ze zbutwiałych desek zapadła się do środka, a noga nieszczęśnika ugrzęzła w powstałej w ten sposób dziurze. Postać B potrzebuje pomocy w wydostaniu się z pułapki, wygląda jednak na to, że za wyjątkiem postaci A, nigdzie w pobliżu nie ma żywego ducha.

Gdy tylko wasze spojrzenia się spotkają, ogarną was silne emocje, do złudzenia przypominające miłość: będziecie mieć wrażenie, że dla drugiej osoby zrobicie absolutnie wszystko, poczujecie oddanie, szczęście i tęsknotę do czegoś, czego nie będziecie potrafili określić; wyda wam się najpiękniejsza na świecie; będziecie gotowi poświęcić wiele, by spędzić z nią resztę życia.

Kiedy poświęcicie chwilę na rozejrzenie się po okolicy, dostrzeżecie bez trudu, że ktoś rozpalił na brzegu imponujące ognisko: ciepłe płomienie strzelają wysoko w ciemne powietrze, zachęcając do podejścia i ogrzania się. Przy ognisku tajemniczy nieznajomy pozostawił szeroką, wygodną kłodę, na której znajduje się też złożony w kostkę koc; śnieg w tym miejscu został odgarnięty, srebrzy się jednak wszędzie dookoła, a kilka metrów od ogniska ktoś ulepił bałwana, który w dziwny sposób przypomina postać domowego skrzata. Do waszych uszu dociera muzyka: na górnym pokładzie kutra przysiadł duch stale zamieszkujący to miejsce, promieniując przejmującym chłodem, ale również przygrywając wam na harmonijce. Delikatne rzępolenie skojarzy się wam się z czymś bliskim, może melodią z dzieciństwa, może innym wspomnieniem; wprawi w romantyczny nastrój i zachęci do zwierzeń.  


Rzut kością
W dowolnym momencie trwania wątku możecie wykonać rzut na dodatkowe zdarzenie kością podpisaną jako Kupidynek.

Konsekwencje
Efekty zjedzenia zaklętego ciastka ustąpią następnego dnia, wraz ze wschodem słońca; po romantycznej schadzce pozostaną wam wspomnienia i potężny ból głowy, który ustąpi dopiero po 24 godzinach.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nawiedzony kuter rybacki - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Nawiedzony kuter rybacki [odnośnik]21.02.21 3:54
Szykował się do tego by ruszyć dalej. Patrol, który miał się zamknąć w przeciągu dwóch dób przeciągał się już do trzeciej. Nie można było na to za bardzo poradzić. Nieustannie mżyło, a wczoraj to nawet padało zmuszając go do nieoczekiwanego postoju. Pomimo iż doskonale radził sobie na grzbiecie latającego wierzchowca tak jednak przemieszczanie się wieczorami po błotnistych, niewytyczonych leśnych ścieżkach prosiło się o tragedię. Lot był wykluczony - przemokłe skrzydła zwierzęcia nie były wstanie podnieść ich wspólnego ciężaru. Dziś stan skrzydeł wyglądał dużo bardziej obiecująco. Anthony musiał również przed samym sobą przyznać, że i jemu dobrze zrobił wymuszony postój. Nie od dziś borykał się z problemami wynikającymi z nieprzyjemnej rany klatki piersiowej. Do tego był przemęczony oraz wygłodniały. Z tego ostatniego powodu zaintrygowała go słodko-korzenna woń. Pojawiła się niemalże znikąd. Poprawiał siodło kiedy ją poczuł. Momentalnie znieruchomiał zaciągając się nią. Przełkną ślinkę i zacisnął dłoń na różdżce bo przecież skoro wiedział, że słodycz nie należy do niego to musiała należeć do kogoś innego. Nie wiedział jeszcze do kogo. Zmrużył powieki i zaczął badać okolicę.
Jak się okazało źródło aromatów nie posiadało właściciela i leżało wcale nie podejrzanie ułożone na pokrytym mchem kamieniu. Doprawdy, dawno nie spotkał się z czymś... podobnie osobliwym. W pierwszej kolejności miał zamiar pozostawić znalezisko tak jak je znalazł, lecz coś go przytrzymało w miejscu. Palone nuty mocno zaparzonej kawy oraz te ciepłe związane z sianem... Uległ oddając się słodyczy, jakby to było najgorsza rzecz, jaką mógł sobie zafundować. A czy tak będzie...?
Poczuł magiczne szarpnięcie w okolicach pępka i po chwili z niedowierzaniem oraz zdezorientowaniem zdał sobie sprawę, że nie jest w tym samym miejscu co był. Zachwiał się, a potem poczuł jak momentalnie grunt osuwa (a raczej trzaska) mu pod stopami. Zachwiał się. Gwałtownie padł na jedno kolano bo drugie wraz ze stopą przebiło się przez spróchniałe drewno i znalazło się pod pokładem. Warknął przez zęby z bólu. A potem jeszcze jęknął, kiedy paraliżujący ból klatki piersiowej rozlał się od wciąż świeżej rany w głąb wnętrzności. Do tego... Czy tu naprawdę był śnieg? Czy to nie za wcześnie? Czy był ciągle w Anglii...?
Po wzięciu kilku głębszych oddechów spróbował wyszarpać się z pułapki w którą wpadł. To tylko pogorszyło sytuację - był jak zwierzę miotające się we wnykach. Uczucie to wzmogło się, kiedy zza przechylonej burty dostrzegł przy brzegu cień zbliżającej się postaci. Westchnął ciężko w myślach, a w rzeczywistości zacisnął przezornie dłoń na różdżce będąc gotowym na wszystko. Wiatr trzepotał rozwichrzonymi, niezwiązanymi włosami, a każdy oddech skraplał się parą w powietrzu. Serce zaczynało łopotać mu w piersi gwałtowniej o dziwo nie z poddenerwowania....


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Nawiedzony kuter rybacki [odnośnik]21.02.21 13:04
Wleciała przez uchylony lufcik, rozłożyła skrzydła, by siadając na łóżku, zmienić postać na ludzką. Zadrżała, strząsając z siebie osiadłe na niej kropelki wody. Przetarła zarumienioną od wiatru twarz i rozpuściła spięte do tej pory ciasno włosy. odpięła klamrę płaszcza, zsunęła kamizelkę, pozostając tylko w białej koszuli. Opuściła nogi na podłogę, poprawiając materię granatowej spódnicy. odetchnęła głęboko, zaciskając palce na końcówce różdżki, która tkwiła w rękawie cienkiej koszuli.
Przyjemne ciepło, powoli rozchodziło się przez ciało, gdy odchyliła głowę i rozłożyła ręce na boki. To jednak, co pociągnęło jej uwagę, to woń. Początkowo delikatna, potem, coraz mocniej kierując uwagę w stronę źródła. Zmarszczyła brwi, mrugając szybko, bo serce zakołysało się w niespokojnym rytmie, przywołując zbyt znajome wspomnienie. I zapach. Delikatna, wręcz ulotna nuta jaśminu, przepleciona bardziej wyraźna wonią listowego atramentu i... trawa. Coś wręcz zabolało ją w piersi, bo te, kojarzyły jej się do tej pory z jedną osobą. Uniosła się na łokciu, rozglądając czujnie po pokoju, w końcu zatrzymując wzrok na niedużej biblioteczne i stoliku. Nieduży, pozostawiony obiekt. Ciastko. Podniosła się z miejsce, by w kilku krokach znaleźć się przy półkach, by z bliska przyjrzeć się pozostawionej słodyczy. I powinna przecież od razu dostrzec, jak bardzo podejrzane wszystko było, ale cichy głosik o innych możliwościach skłonił, by wyciągnęła dłoń, biorąc w palce dyniową tartaletkę. Zapach był wręcz oszałamiający, ale nim przełknęła pierwszy kęs, zbyt znajome odczucie zacisnęło się w okolicy pępka, a ona sama zniknęła ze swojego domu.
Uderzył ją chłód, gdy upadła na ziemię, obijając sobie kolana. Zacisnęła wargi, a palce zwinęła w pięści, szukając od razu zagrożenia... którego nie było. Chłód zaszczypał mocniej, gdy spróbowała wstać, ślizgając się na lodowej tafli przy brzegu jeziora. Gdzie była i co wszystko to miało znaczyć?
Tylko początkowo zdawało się, że jest sama. Do ruchu popchnął ją stłumiony trzask na łodzi, która znajdowała się obok. Ostrożnie pokonała śliską powierzchnię, wcześniej, rozglądając się badawczo. Cień sylwetki, którą w końcu dostrzegła na łodzi, wywołał w niej nietuzinkową reakcję. Akurat jego nie spodziewała się tu spotkać, oczekując znamion pułapki. Źrenice rozszerzyły się, gdy w końcu znalazła się przy mężczyźnie. Uwieziona w zbutwiałej przestrzeni pokładu. Serce załomotało zbyt mocno, uderzając echem krwi aż w skroniach. I zdecydowanie zrobiło jej zbyt ciepło, jak na panujące warunki, tym bardziej, biorąc pod uwagę cienką koszulę, w której pozostawała - Anthony - odezwała się w końcu dziwnie miękko, nie mogąc pozbyć się gorejącego na pierś nacisku. Znajomego, ale odległego, zduszonego na niemal rok. Uchwyciła spojrzenie, które czarodziej utkwił w jej twarzy. Tęsknota.
Nie zapytała głupio, co tu robił. Widok sytuacji, w której się znalazł, wymagał natychmiastowej interwencji. Ostrożnie przesunęła się bliżej, sprawdzając, czy trzeszczące deski nie załamią się i pod jej ciężarem. Uklękła, przez moment znajdując swoją twarz na wysokości oczu czarodzieja, ale opuściła spojrzenie, skupiając się na uwiezionej nodze. Nie mogła go tak zostawić - Będzie łatwiej, jak odłamię ten fragment - zrelacjonowała, skupiając się, by głos wciąż był poważny i opanowany. Nacisnęła wskazany fragment, a wraz z  trzaskiem powiększyła powstała dziurę - i zmiękczę zaklęciem tę część - dodała - oprzyj się na moim ramieniu - sama nie była silna, ale wystarczyło, że mężczyzna wykorzysta swoją własną. Dopiero wtedy, ponownie odnalazła wzrok swego towarzysza - Nie powiem, ma pan tendencję zaskakiwać nieoczekiwanymi okolicznościami - uniosła brwi i wydawałoby się, że głos był tak samo spokojny, jak zawsze. Ale w oczach błyskało coś więcej, a ton wydawał się - nieodpowiednio do okoliczności - zaczepny - planuje pan na dziś większe atrakcje? - zapytała, odsuwając się nieco i mimowolnie drżąc. Nie była tylko pewna, czy bezpośrednią przyczyną był otaczający ich chłód i...śnieg. Czy bliskość mężczyzny obok.


As a child you would wait
And watch from far away
But you always knew that you'd be the one
That work while they all play

Veronica Findlay
Veronica Findlay
Zawód : Szuka informacji
Wiek : 38
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Potrzeba wielkiego talentu i umiejętności, by ukryć swój talent i umiejętności
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8274-veronica-findlay#240381 https://www.morsmordre.net/t8327-verito#240939 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f161-dolina-godryka-17 https://www.morsmordre.net/t8330-skrytka-bankowa-1990#241107 https://www.morsmordre.net/t8326-veronica-findlay#240930
Re: Nawiedzony kuter rybacki [odnośnik]22.02.21 1:29
Walczył z nieistniejącymi, goniącymi go duchami zmuszającymi go do oglądania się za siebie; do odczuwania tego nieprzyjemnego poczucia zaszczucia, niepewności, strachu. Częściowo uwięziony zaciskał dłoń na różdżce nie będąc pewnym czy powinien podjąć się próby deportacji, czy też pierwszemu zaatakować. Rozsądek jednak został zduszony uczuciem tak nagłym, że aż obezwładniającym. Słysząc głos kobiety opuścił różdżkę, wyzbył się niepewności, rozluźnił. Dawno nie czuł tak niewysłowionej ulgi na czyjś widok. Zaufania.
Choć chwilę wcześniej szarpał się jak dzikie zwierzę tak teraz, kiedy była obok cierpliwie i sumiennie poddawał się jej poleceniom chcąc i jej jak najbardziej ułatwić zadanie. Otoczył ją więc zgodnie z poleceniem ramieniem. Dzięki temu łatwiej było mu zachować równowagę. Ciężar ciała przelał na drugą kończynę. Bardziej niż jej pracę obserwował w tym czasie jej skupienie, powagę. To jak wiatr łopotał kołnierzem cienkiej koszuli, wywoływał gęsią skórkę - Nie robię tego specjalnie - zaczął spokojnie, usprawiedliwiająco - Dla ciebie jednak bym mógł - dodawał odwzajemniając jej spojrzenie. Zaczepny ton mógł jednak z łatwością przekuć w ciepłą obietnicę. Jeżeli tylko by zechciała. Wystarczyło słowo - Anthony, mów mi po imieniu - nie chciał tworzyć z nią dystansu. Współpracowali od miesięcy, a i oczywiście nie bez obojętności podszedł do tego, jak wypowiedziała jego imię. Spodobało mu się. Chciał to usłyszeć jeszcze raz - to odzwierciedlenie tęsknoty, potrzeby, namaszczenia - Już tak, Veronico - przyznał kiedy został już uwolniony. zrobił kilka kroków w tył nie chcąc testować pozostałych desek - Na początek rozejrzyjmy się po okolicy. Nie mam pojęcia gdzie jesteśmy. Weź mój płaszcz, na razie musi ci wystarczyć - zaoferował ściągając z własnego grzbietu wysłużony materiał szaty. Ciężki, wilgotny, przesycony zapachem lasu, końskiej sierści i potu. Nie miał do zaoferowania nic ponadto. Nie chciał jednak patrzeć, jak się trzęsie. On sam był wytrzymalszy. Mógł się opierać pogodzie. Robił to zresztą regularnie od miesięcy. Pomógł nasunąć na ramiona przydługie rękawy zastanawiając się co dalej - Jeżeli nic nie znajdziemy to wrócimy tu i zastanowimy się co dalej - Kuter mógł im w ostateczności schronienie. W ostateczności. Targany troską poprawił ze starannością kołnierz płaszcza tak by był dla niej jeszcze lepszą ochroną - Ruszajmy - zawyrokował z satysfakcją. Chciał móc mówić o niej i sobie częściej, zawsze właśnie w taki sposób - liczbie mnogiej.
Po krótkim rekonesansie udało im się odnaleźć ognisko, które wydawało się czekać tylko i wyłącznie na nich. Zresztą nie tylko ono.
- Jeżeli ktoś to przygotował to prawdopodobnie jeszcze tu wróci. Wówczas będziemy mieli okazję zadać pytania i dowiemy się gdzie jesteśmy. Na chwilę obecna chyba nic złego się nie stanie jak skorzystamy z tego wszystkiego - podskórnie czuł wewnętrzny opór by tak właśnie postąpić, a jednak pragnienie dogodzenia jej zdawało się mieć priorytet. Musiała się ogrzać. Chciał by się ogrzała. Ujął złożony w kostkę koc. Miał przyjemną fakturę, a największą zaletą było to, że był czysty - Będzie zdecydowanie lepszy od płaszcza. Jest też wystarczająco duży, zmieścimy się oboje - był w stanie tak właściwie oddać go jej w pełni, lecz chciał być bliżej niej. Wydawało mu się to odpowiednie, naturalne, wyjątkowo pożądanie. Nie był jednak pewien, czy kobieta czuje to samo. Wykorzystywał więc sytuację by choć przez chwilę zyskać jej bliskość, której pragnął.


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Nawiedzony kuter rybacki [odnośnik]23.02.21 1:28
Uparcie uciszała wołający ostrzegawczo głos, że powinna wycofać się zanim wpadnie w pułapkę. Że sama, nie zachowuje się właściwie. Że emocja i coraz silniej oplatające ją uczucie niekoniecznie pochodziło od niej samej. Tylko... czemu miała słuchać szepczącego podstępnie głosu, który próbował odwieźć ją od spotkania z tym, który z taką precyzją sięgnął do jej serca? Nie była nawet pewna, czy miał świadomość wrażenia, które wywoływał za każdym razem, gdy parą przenikliwych niby ostrza źrenic, sięgał jej własnych oczu. Chciała powiedzieć mu wszystko, ale to nieuchwytne kłamstwo kołysało się na języku. Zamiast tego, w tym jednym przypływie, sięgnęła po imię, wplatając w jego dźwięk całą mieszankę gorejących niewypowiedzeń. Dopiero potem zreflektowała się, zgubiła w słowach, na moment odwracając uwagę od własnych pragnień. A te rosły proporcjonalnie do bliskości czarodzieja. I musiała postawić w stan gotowości całe opanowanie, by nie zrobić czegoś głupiego. Nie w jej wieku - więc nie przestawaj - bo budziłeś moje zmysły za każdym razem. Wymykałeś się stereotypom. Nie bałeś się patrzeć na mnie w ten sposób.
Wbrew postanowieniom, serce wcale nie chciało przestać upartej galopady za każdym razem, gdy rozumiała jak blisko się znajdował. Nie była podlotkiem gotowym płonić się z tego powodu - Anthony - powtórzyła za to, zapominając, że nie powinna była się uśmiechnąć, przygryzając mocno wargę.  
Zadrżała, gdy męska dłoń oplotła jej szyję, drażniąc skórę. W praktyce, dotyk miał na celu tylko pomóc wyrwać się z uwięzienia. A ona żałowała zerwanego kontaktu już z chwilą, gdy odjął rękę i cofnął się zaradczo od pokładowej zapaści - W porządku, to logiczne rozwiązanie - w skupieniu kiwnęła głową, pilnując, by głos nie zdradził poruszenia. Samej przesunęła się bliżej burt kutra, ostatecznie stając na zmarzniętej plaży. I wtedy zaskoczył ją powtórnym dokiem. Uderzyła ją ulotna woń wiatru, igliwia i jego, gdy ciężki płaszcz, nieco wilgotny i nagrzany od ciepła skóry samego właściciela. I miała wrażenie, jakby ten sam zapach przenikał cienką koszulę i osiadał na skórze. Kolejne drżenie - Dziękuję  - odezwała się nieco ciszej, znowu miękko. Na koronę Roweny, o czym ona myślała?
Wyprostowała plecy, zadarła brodę wyżej, a palcami złapała krańce płaszcza, naciągając materię głębiej. Kolejny dotyk przy szyi wcale nie pomagał zachować początkowego opanowania. Musiał robić to nieświadomie. Był po prostu gentelmanem, a ona nadinterpretowała uprzejmość. Musiała wziąć okoliczności pod uwagę i przestać wyobrażać sobie niestworzone historie. Była na to zbyt poważna. Miała za sobą już dawno etap zakochania.
Świadomość uderzyła jak kolejne zaklęcie. Ile już ich dziś doświadczyła? A mimo to, wciągnęła powietrze nieco gwałtowniej, zaciskając dłoń i układając ją na wysokości piersi. odwróciła głowę, zadzierając ją wyżej, szukając męskiego wzroku. To samo. Kolejny dreszcz - Tak, ale nie rozdzielajmy się - nieco zapobiegawczo, dopełniła wypowiedź czarodzieja. Być może, w innych warunkach, dobrym pomysłem mógłby być samotny rekonesans, aby zwiększyć szansę na odkrycie - gdzie właściwie się znajdowali. Nie czuła się jednak dobrze ze świadomością, że mógłby znaleźć się zbyt daleko - Ruszajmy - powtórzyła za nim, odnajdując przyjemność w świadomości, że kroczyli równo. Razem.
- To dziwne - mimowolnie zmarszczyła brwi, rozglądając się czujnie po zastałej scenerii - i chętnie dowiem się, o co w tym wszystkim chodzi - zgodziła się - ale kilka zaklęć zabezpieczających nie zaszkodzi - chciała być poważna, odpowiedzialna. Zresztą, nie pracował z nią dla jej słabości. Potrafiła o siebie zadbać i nauczyła się udawać, że nigdy nie potrzebować do tego pomocy. A jednak, to jego obecność, jego zapach, on cały skupiał jej uwagę do tego momentu, że powtórzyła gest, jaki wykonał, sięgając po koc. Przerwała jednak, gdy zetknęła przypadkowo ich dłonie. Nie., nie dlatego, że się bała. Nie czuła też wstydu. Był za to niepokój, wiercący się w piersi, niczym uwięziony koliber, że źle wszystko rozumiała. I za moment zrobi z siebie kretynkę. Nie była naiwna. Dostała w życiu kilka koszy, sama była przyczyną wielu. Ale z nim - porażka byłaby zbyt bolesna.
Początkowo chciała zaprzeczyć. Nie chciała tez pozbywać się ulotnego wrażenia, że to on ją obejmuje, że znajduje się na tyle blisko, że ciepło bijące ze skóry ogrzewa jej własną. Ale propozycja dawała jej nadzieję, szansę. Podsuwała coraz mniej przyzwoite myśli. Podążyła za głosem, znowu opadając spojrzeniem na twarz Skamandera. Nieco dłużej zatrzymała się przy oczach, by z namysłem ześlizgnąć się niżej, do ust, zastanawiając się już odważniej, jak smakowały - Mam nadzieję, że przyjmiesz wszystkie konsekwencje tej decyzji - mówiła, nadając słowom tajemnicy znaczeń i może lekko nawiązując do rozmowy, jaka prowadzili za pierwszym razem, przy pierwszym spotkaniu. Zsunęła z ramion płaszcz i pozwoliła, jeśli tylko zechciał, by jej w tym pomógł. Usiadła na drewnianym podparciu, czując, jak ciepło bijące od ognia, ogrzewa przyjemnie twarz. Ale płomień ognistego żywiołu był niczym w porównaniu z obecnością zbyt blisko, by mogła skupić się na czymś innym, niż doznaniu. Miękki koc opadł na plecy, a własne ramię opierała o to męskie. Powinna była się rozluźnić, ze spokojem przyjąć nietuzinkowe okoliczności. Anthony nie był przecież pierwszym mężczyzną, z którym zostawała sam na sam. Ale żaden z nich nie doprowadzał ją do podobnego stanu, wręcz rozdrażnienia, które piłowała, by nie wymknęło się spod jej woli. Zadrżała znowu. Tym jednak razem, doskonale znała jego przyczynę. Grabnica jej własnej wytrzymałości, panowania woli, napinała się, grożąc niekontrolowanym wybuchem. Na niespokojne sny słodkiej Roweny.
Pragnęła.
- Zastanawiałam się - odezwała się, przerywając tłoczące się pod skórą napięcie - czy nie tkwimy w jakiejś iluzji, albo śnie - zaczęła spokojnie, poważnie, sięgając ku niemu spojrzeniem - i jeśli tylko zamknę oczy, znikniesz - zdradziła w końcu, odciągając własną uwagę od niespokojnych myśli. Była w tym dobra. A oni byli blisko siebie. Bliżej niż przypuszczała - I mam jedną myśl, jak to sprawdzić


As a child you would wait
And watch from far away
But you always knew that you'd be the one
That work while they all play

Veronica Findlay
Veronica Findlay
Zawód : Szuka informacji
Wiek : 38
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Potrzeba wielkiego talentu i umiejętności, by ukryć swój talent i umiejętności
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8274-veronica-findlay#240381 https://www.morsmordre.net/t8327-verito#240939 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f161-dolina-godryka-17 https://www.morsmordre.net/t8330-skrytka-bankowa-1990#241107 https://www.morsmordre.net/t8326-veronica-findlay#240930

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Nawiedzony kuter rybacki
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach