Wydarzenia


Ekipa forum
Zwykła kuchnia
AutorWiadomość
Zwykła kuchnia [odnośnik]06.07.19 17:43
First topic message reminder :

Zwykła kuchnia

Pierwszy krok wyraźnie skrzypi pod stopą. Kuchnia urodą dorównuje pozostałym pomieszczeniom w mieszkaniu. Jej ściany są przybrudzone, przesiąknięte zwietrzałymi zapachami przeszłości. W kącie stoi stół, a każde wsunięte krzesło pochodzi z innego kompletu. Dookoła porozwieszane są bez większej koncepcji obrazki. Przez okno w kuchni wygląda od podwórka stare drzewo, gdy mocniej wyciągniesz dłonie, możesz dosięgnąć jego łaskoczących listków. Sprzęt i szafki są dość wiekowe, ale jest tu raczej czysto. Na półce stoi słoik z kawą, ale Philippa woli czarną herbatę. Nie ma dwóch identycznych kubków ani dwóch takich samych talerzy, pary pogubiły się dawno temu. Nietrudno zgadnąć, że mieszka tu tylko jedna osoba.
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss

Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]29.08.19 13:32
O ironio. Co za pieprzony hipokryta. Że też ma czelność wypominać cudze, obiektywnie niepoprawne działania, podczas gdy sam podejmuje się ich na co dzień. Oficjalnie nie można było mu niczego zarzucić; kuluarowo z kolei od miesiąca interesował się sklepikiem jubilerskim. Ale za samą fascynację nikt go przymknąć nie mógł. Dopiero jutro miał się dokonać przełom w tej kwestii, o ile sytuacja będzie temu sprzyjała. Wszakże ta dzisiejsza wizyta, nakrapiana alkoholem i dobrym humorem, sycąca głodne spojrzenia była podświadomym odreagowaniem na stres. Nie przylazł tu z konkretnymi zamiarami, nie znał nawet tej niewidzialnej siły, która podpowiedziała mu ten pomysł, ale jej towarzystwo robiło swoje. Nie pozostawał wobec niej obojętny. Dał się wciągnąć w jedną z tych słownych przepychanek; zaczęło też zależeć mu na tym, by za wszelką cenę ją wkurzyć. Albo zdziwić, tak by oniemiała w niewiedzy tak jak wtedy, w kiblu mugolskiego kina. Pewnie te działania sprawiały jej satysfakcję, podjudzały tylko do kolejnych bitw, aż w końcu ogłosi się zwyciężczynią wojny. Do tej pory czynił na przekór, nie chciał ogłaszać fiaska. Dziś niektóre granice się poszerzyły, horyzonty i priorytety pozmieniały. Na miejsce dotychczas towarzyszącego mu rozsądku wstąpił impuls. A on nie mógł z tym nic zrobić. Ale też chyba zwyczajnie nie chciał. Już mu było wszystko jedno. Pewnie jest naiwny, pewnie też później dojdzie do wniosku, że inicjatywa to głupota. I że w ogóle jest skończonym kretynem, po prostu na co dzień zdarza mu się o tym zapominać, stąd to wysokie ego i samoocena. Z tym że co on straci, poddając się tym pobudkom, winie, powabom kobiecego ciała? Chyba nic. No właśnie. Zresztą, to nie czas na godzinne rozważania o konsekwencjach.
Zaatakowała go. Tymi lepkimi rękoma, zwinnymi paluszkami, ciekawskimi oczyma. Już nie pierwszy raz nie skupiał się na tworzeniu jakiejś bariery, która w razie zagrożenia reagowała, likwidując jednostkę tuż od podstaw. Dlatego poddał się temu, niespecjalnie będąc w stanie zapanować nad swoimi rozedrganymi kończynami. Tyle ile on się naśmiał w ciągu tych kilkudziesięciu sekund, Moss nie zobaczyła w całym swoim życiu. No ale to był mimowolny uśmiech i ciche, krótkie parsknięcia, kiedy łapał ostatki oddechu. Oczywiście próbował się bronić, nawet, chyba nie do końca świadom tego jak prędko skraca dystans (i w jaki sposób to robi), jakimś sposobem usadził ją na swoich kolanach. Tak, że swoimi skrępowanymi nogami obejmowała jego uda. Odciągał jej ręce, ona zawracała je z powrotem. Walka z wiatrakami, ot co. W głowie zamieć, czarne chmury, zawierucha, deszcz do spółki z gradem. Obce głosy podpowiadają bzdury. A wraz z nimi rozwiązanie. Jakże ironiczne. Chciała żeby to on się przymknął?
Chwila na dominację. Pojawiła się, gdy znów odsunął od siebie jej dłoń. Należało zakończyć te niekontrolowane chichotki. Na strychu nie znaleźli zwłok, a jemu było do nich blisko. I jeszcze ta przemądrzała postawa. Musiał dać lekcję pokory. I przynajmniej na chwilę uciszyć. Szybko, zwinnie, krótko, z impetem. Na więcej nie było go stać, wszak był w stanie krytycznego braku powietrza. Zdołała jednak wyczuć cierpkość bordowego trunku i gorycz papierosów, które palił wcześniej. Drugą dłoń, tą która nie powstrzymywała jej gotowej do gilgotania łapki, machinalnie położył na odsłoniętej nodze. Nie błądził nią poza granicami, które naturalnie wyznaczył napięty materiał sukienki. Potem już tylko patrzył na nią z subtelnym uśmieszkiem, wyrównując oddech.
- Są... okropnie lepkie, Moss. - Dał odpowiedź na wcześniej zadane pytanie. Teraz mógł się skupić na tych trochę już zwietrzałych perfumach i kosmykach włosów, których końce muskały jego napiętą skórę. Z radyjka wypłynęła ta popularna ballada Celesty Warbeck.
Michael Scaletta
Michael Scaletta
Zawód : kradnie, co popadnie
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
i'm a lesser man, a lesser man
a lesser man than you think i am
OPCM : 4 +2
UROKI : 7 +3
ALCHEMIA : 2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6 +3
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
 dazed and kinda lonely
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7515-michael-anthony-scaletta#207763 https://www.morsmordre.net/t7521-volare#208020 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f293-crimson-street-11-2 https://www.morsmordre.net/t7660-skrytka-bankowa-nr-1828#211185 https://www.morsmordre.net/t7522-m-a-scaletta#208023
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]30.08.19 0:28
Litości, przecież nie prowadzili wojny. To tylko para kobiecych, dość ruchomych dłoni, które mógłby powstrzymać jednym gestem. Scaletta jednak pozwolił jej jeszcze przez niepoliczone sekundy upajać się chwilą, w której pozornie jego zmarkotniała dusza uginała się pod naciskiem jej złośliwości. Jak dobrze, znikąd czerpała wodospady energii stawiające opór tym coraz mniej potulnym mięśniom. Palce uparcie wbijały się w punkciki na ciele, kolorując czerwienią twardą skórę. Łudziła się, że w końcu dotrą do czułych, podatnych skrawków brzucha, a wtedy Michael skapituluje i nikt nie będzie już mógł tego zakwestionować. Zaatakowała może bez wyraźnego planu, a już na pewno nie przez to, o czym pomyślał w pierwszej chwili. Pijacka błogość pchnęła ją do złamania granicy dotyku. Więcej w tym było jednak dziecięcej głupoty niż słodkiej kokieterii. Chociaż nie traciła przekonania co do tego, że w każdej chwili mogłaby owinąć go sobie wokół palca (nawet mimo bardzo wyraźnych trudności), to zupełnie nie w tym kierunku działała. Obydwoje z pewnością czuli piętrzącą się między nimi wieżę napięcia klejoną przez nachalną irytację. Lubili to. Lubili się nawzajem zamęczać i właśnie dlatego w końcu przestał być bierny.
W pewnym rozdziale tej historii zbyt łatwo pozwoliła się rozproszyć. Nie uchwyciła chwili, w której jej tyłek wciskał się w jego uda, a te rozdrażnione całą sprawą nogi próbowały go w sobie zakleszczyć. O nie! Teraz to już przeniosła pazury z brzucha na plecy, odkrywając przy okazji ich przyjemną twardość. W tym szale, gdy dwa ciała próbowały się mierzyć z pewną przewagą jednego z nich, mogła sobie jedynie wyobrażać swoją minę. Zaciśnięte złowieszczo usta, zmrużone oczy i zaróżowione policzki. Od ciepła, które teraz parowało wokół nich, mieszkając w sobie dwa nietożsame zapachy. Gorąco. Panoszące się gdzieś po jego ramieniu włosy Filipy wspierały jej łaskoczące manifestacje. Nie zamierzała się poddawać, choć nazbyt mocno czuła, że każdy jej krok odbywał się za jego pieprzonym pozwoleniem. Chude ręce wyślizgiwały się broniącym się łapom i tak w kółko lawirowali między sobą zupełnie jakby ktoś wsadził ich na niebezpieczną karuzelę. Parujące myśli zaczynały pchać ją do odważnych kroków, gdzieś po drodze gubiła oddech i poczuła okropne uczucie wysuszonych ust. W szamotanie odkrywała ruchy i miękkości obcej postaci. Nie była to odpowiednia chwila na rozwodzenie się o tym, ale chyba wiedziała, że ta zabawa niosła ze sobą znamiona nowości.
Pewnie aż do krwi. Pewnie tak mocno wbiła w jego ramiona paznokcie, kiedy wreszcie podarował jej tę lekcję pokory. W tym odłamku czasu, który dla wszechświata nie znaczył nic, odważył się na coś, czego nie mogłaby się spodziewać po kimś, kto przez wciąż przed nią uciekał. Zrobił to, bo wierzył, że tak powstrzyma jej napaść. Udało się. Pachniał nienormalnie. Tylko tyle potrafiła stwierdzić. Gdy patrzył, zakołysała się podejrzanie na jego kolanach, jakby miała za chwilę zapaść się do tyłu. Jakby miała upaść. Nie zarejestrowała dotyku na nagim udzie. Przynajmniej nie do chwili, kiedy postanowiła zejść z tej cholernej pułapki. – Dobrze, że już wiesz – odpowiedziała dziwnie, stając zaraz na drewnianej podłodze. Czuła lekką wariację w głowie, ale nie zdołała jej ona powstrzymać. – Przyniosę butelkę – mruknęła prawie pod nosem i wymknęła się z zasięgu jego wzroku.
W kuchni złapała kilka głębszych oddechów, orientując się, że czuje w sobie upiorną beznadzieję. Jakże ją drażnił. Chyba za mocno trzasnęła drzwiczkami, żegnając się jednocześnie z ostatnim niefilipowym spojrzeniem. Wyłapała różowe smugi i plamy na ramionach, ale wydały się całkowicie naturalnym efektem niedawnego szaleństwa. W myśli powtórzyła tylko, że on nie umiał się wyluzować. Do salony wkroczyła dumnie. Postawiła butelkę na stolę i usiadła, zachowując znów bezpieczną odległość. Mogli kontynuować.
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]30.08.19 22:52
Podziałało. Uwolnił się od tych nadpobudliwych rąk, zamknął te pyskate usta. A przede wszystkim zszokował. Na tyle, że oniemiała zakołysała się na jego kolanach, jak gdyby te parę kieliszków wina zaburzyło jej pracę błędnika. Ale szkopuł wcale nie leżał w tym bordowym trunku, który wcześniej paskudnie poplamił mu koszulę. On o tym doskonale wiedział, przez co satysfakcja była jeszcze większa. Tu już nawet nie chodziło chyba o sam akt, krótki, pozbawiony pasji, wykonany na bezdechu; bardziej liczył się efekt, skutki, reakcja. Jak do tej pory skutecznie dawał jej do zrozumienia, że nie zamierza zmniejszać dystansu. Do teraz, kiedy usadził ją okrakiem, chwilowo złączył się wargami, rękę położył na ciepłym udzie. Musiało ją to zdziwić; jak to przyjmie było już drugorzędną sprawą. Nie protestowałby, gdyby chciała trzasnąć go jakimś zaklęciem. Nie narzekałby, gdyby miast uciekać spłoszona do kuchni, podjęła kontynuację. Ale taki obrót spraw zdawał się być dla niego tym najbardziej prawdopodobnym, więc gdy wstała, stopami dotykając tej skrzypiącej drewnianej podłogi, gdy odpowiedziała mu tym głosem o dziwnym tonie, wcale nie był zdziwiony. Na twarzy wciąż błąkał mu się ten irytujący uśmieszek; spojrzeniem z kolei lustrował ją od góry do dołu. Niuchacz też obserwował ich z zainteresowaniem, ściskając w łapkach monety z portfela Scaletty. Po chwili się wymknęła. Cwana, potrzebowała tej sekundy bez jego patrzenia, by wyzbyć się z siebie tej zagubionej postawy. Pewnie kumulowała się w niej teraz irytacja, bo przecież to ona zawsze była tą, która kontrolowała sytuację, atakowała i wprowadzała zamieszanie. Tym razem to on chwilowo przejął jej rolę. Ciekaw był tylko jej dalszego postępowania. Znając ją, wróci z kuchni jak gdyby nigdy nic. A razem z jej sylwetką i butelczyną w rękach dawny głos, odważna gadka i iskrzące spojrzenie. Nie pomylił się. Teraz kroczyła dumnie. Z radia wybrzmiewała ta ckliwa melodyjka. Na plecach nadal czuł żarzące się wgłębienia po jej paznokciach. Choć rozpalony, dostał gęsiej skórki. Koszula pewnie już dawno wyschła od tej duchoty piecyka; niespecjalnie jednak myślał o tym teraz. Zwykle nie mówił zbyt wiele, ale teraz czuł wyjątkową potrzebę gadania wszystkiego, co mu łeb na język przyniesie. A w głowie kłębiło mu się dużo różnych myśli; poczynając od słabego, acz wyrazistego zapachu, skończywszy na gładkiej i jędrnej skórze.
- Nie wiem czy to bezpieczna mieszanka - stwierdził, mimo wszystko łapiąc Ognistą i polewając w szklaneczki. Jedną wziął sobie, drugą oddał jej i po chwili namysłu mruknął tylko ciche Salute!, pozbawiając szkła jego zawartości. - To co, jak go w końcu nazwiesz? - spytał, odstawiając naczynie na stół. O ironio, nie zezwalał teraz nawet na chwilę ciszy. Nie uciekał też wzrokiem w kąty saloniku. Po prostu sobie był, wyluzowany, półnagi, zadowolony, trochę już odurzony. Dla niej pewnie bezczelnie wkurzający.
Ale przecież o to mu chodziło.
Michael Scaletta
Michael Scaletta
Zawód : kradnie, co popadnie
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
i'm a lesser man, a lesser man
a lesser man than you think i am
OPCM : 4 +2
UROKI : 7 +3
ALCHEMIA : 2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6 +3
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
 dazed and kinda lonely
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7515-michael-anthony-scaletta#207763 https://www.morsmordre.net/t7521-volare#208020 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f293-crimson-street-11-2 https://www.morsmordre.net/t7660-skrytka-bankowa-nr-1828#211185 https://www.morsmordre.net/t7522-m-a-scaletta#208023
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]31.08.19 0:39
Życie ze Scalettą nie mogło być łatwe. Jak dobrze, że widywała go tylko raz na miesiąc. Zbyt częste spotkania wkrótce doprowadziłyby do szaleństwa i to niekoniecznie w tym znaczeniu, jakiego mógłby pragnąć. Zresztą nawet i tej myśli nie mogła zawierzyć. Przy nim teorie się dziesiątkowały, a ona dostawała zawrotów głowy, a winne temu wcale nie były teraz tak podrapane doliny. Zostawiała na nim niezaprzeczalne, widzialne pamiątki po swojej frustracji, a niedawny akt trwał jako pieczęć, gorzkie zakończenie, po którym powinien pojawić się nowy rozdział. Nie bardzo jednak wiedziała, w którą stronę pokieruje ją fabuła, skoro właśnie pozwolili, by zajęła się tym whisky. By zajęła się obojgiem. Trochę znudzona wodziła wzrokiem za mężczyzną, który znów polewał. To już chyba zawodowe skrzywienie, bo nie potrafiła przyjąć tej czynności jako coś całkowicie neutralnego dla niej. W odwróconych rolach czuła się nieswojo. Po tym pieprzonym pocałunku tym bardziej. Jej miał coś udowodnić? Sobie miał udowodnić? Pal licho! Nie powinna sobie zawracać głowy takimi bzdurami, ostatecznie przecież to niczego nie zmieniało. Po prostu znalazł dobry sposób, a teraz podniecał się zrealizowaną misją. Nie musiała na niego patrzeć, by być pewną, że właśnie tak było.
– Nic już nam nie grozi – odpowiedziała, gdy zanurzał usta w ognistej. Pochłaniał zawartość szklanki zaskakująco szybko. Mieszanie zawsze było złe, fundował sobie beznadziejny koktajl, parę słodkich chwil, które stawały się później skwaśniałym koszmarem. – Możesz tu zostać – zasugerowała, by wiedział, że w razie awarii nie wypuściłaby go tak po prostu na mroźną portową ulicę. Przecież nie wiedziała, czy przypadkiem nie mieszkał nawet gdzieś pod Londynem. W takich warunkach ciężko też o poprawną teleportację. Sofa czekała. Koc też się znajdzie, a ten futrzak będzie mu kwilił do snu. Ona zamierzała wkrótce schować się w swoim cudownym, wygodnym łożu, w tej ciasnej, nieco zagraconej sypialni. Nie musiał wiedzieć, że mężczyźni raczej u niej nie nocowali. W łóżku czy nie – nie lubiła się z nikim dzielić tym miejscem. Gdy zaraz znów się odezwał, obserwując ją (przez co być może zapiekła ją twarz), zdziwiła się, że nagle opadło całe napięcie, jakie wyczuwała w nim wcześniej. Co takiego się stało? Phils dalej nie sięgnęła na czekającą na nią szklaneczkę alkoholu. Właśnie to nie czuła się zachęcona. – Nie wiem, pomyślę. Nie jestem w tym dobra. Może popytam znajomych – odparła jakoś tak nieco chłodniej, zupełnie jakby nieco się zniechęciła… do tej całej sytuacji. Albo to jeden z tych etapów picia: ta słodka, przymulona chwila, kiedy energia gdzieś daleko odpływała. Zbyt daleko. Zastanawiała sobie, czy zdawał sobie sprawę z tego, że jest podrapany. Z nią obchodził się dość łagodnie, nie oznaczał, podczas gdy ona atakowała z całą mocą, nie przejmując się niczym. Nawet tym, że to mogło zaboleć.
– Może jednak ci to pomogło? – mruknęła, sięgając wreszcie po szklaneczkę, ale ledwie zmoczyła nią usta i zaraz znów odstawiła. To - te moje łaskotki. Jakoś nie siliła się na bycie dosłowną. Jeśli miał zrozumieć, to zrozumie. Jeśli nie to trudno.
Wolałaby tyle nie myśleć, a zamiast tego dalej odważnie kroczyć do przodu. Na moment jednak zatrzymała się i to nie było dobre. On ją zatrzymał. Osiągnął cel, podczas gdy Phils pozostawała… nieusatysfakcjonowana. Zwinęła nogi, wygodniej się rozsiadając i popatrzyła na niego dość przenikliwie. O co chodziło? Scaletta był zbyt zadowolony.
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]01.09.19 1:16
Zapewne miała rację. Częstsze spotkania przynosiłyby im zawrót głowy. Satysfakcja ze wzajemnego dogryzania na pewno by się zmniejszyła. Gadać też nie byłoby o czym. A taka spontaniczność działała akurat w tej materii na korzyść. Zaskakiwali się, droczyli, bajdurzyli o głupotach. I tak w kółko, z drobnymi zmianami lub urozmaiceniami. Jednym z nich była ta inicjatywa sprzed chwili. Póki co żadnej kolejnej nie podejmował. Uciekła. A zatem dała mu do zrozumienia, że nie podziela swojego zainteresowania. Nie podejrzewał jednak, że wynikało to jedynie z jej nielogicznego myślenia. Sądziła, że zrobił to tylko by ją powstrzymać. Ale przecież na to znalazłby znacznie prostsze rozwiązanie. Był silniejszy, bez problemu odciągnąłby jej rozbiegane palce jednym ruchem ręki. Z tym że on nie chciał kończyć tego w rzeczony sposób. Dlatego posadził ją sobie na kolanach; dlatego zamknął jej te rozgadane usta; dlatego błądził dłonią po nagim udzie. Potem już jej nie było, bo zniknęła w dusznej kuchni. Nie chciała kontynuacji, co najwyżej tę alkoholową. Zrozumiał przekaz. Stąd też był bierny. A zadowolenie, niezależnie od jej reakcji, było takie samo. Bo wpędził ją w tą pieprzoną ścieżkę niewiedzy. Nie miał złudzeń, co do jej wątpliwych rozważań. Ale tych pozostałych nie znał. Siedział więc wciąż w tej swobodnej pozie, nie powstrzymując swojego względnie dobrego humoru i wymownych spojrzeń. Nie zostało mu nic innego jak upajanie się tym widokiem. I whisky. Przecież to ona była sprawczynią przedwczesnego zakończenia, niechcianego (przynajmniej przez niego) wyprowadzenia. Dlatego od razu przykleił do butelki swoje łapska, na bieżąco uzupełniał szklaneczkę, choć po pierwszym hauście nie spieszył się tak z jej opróżnianiem. Upijać się nie chciał, tolerancję miał przyzwoitą, ale nie planował zajmować jej głowy swoją obecnością. Pomimo jej troskliwego zapewnienia, że w razie potrzeby pozwoli mu zająć sofę. No chyba, że rozchodziło się o bezsenną noc. Aczkolwiek ta opcja nie przeszła nawet przez jego odurzony łeb, w którym obudziły się instynkty. Nie chciała go. I na tym należało poprzestać, nie było w tym żadnej filozofii. Miał jednak nieprzyjemne poczucie, że oprócz zbicia z tropu, zwyczajnie ją zezłościł. Była teraz oschła, tak jak na początku. I wcale nie kryła się z tym swoim zamyśleniem. O co jej chodziło? Zachowywała się dziwnie. Niby pozostawała dumna, coby to nie myślał sobie, że jakoś ją zawstydził albo zszokował. Z drugiej strony nie kryła swojego niezadowolenia. Z czego ono właściwie wynikało? Paradoksalna i nielogiczna kobieta.
- Nie wiem. - Obrócił się ciałem w jej stronę, usiadłszy na kanapie po turecku. - Tobie bynajmniej tamto nie pomogło - odparł, również biorąc łyka trunku. Wzruszył przy tym ramionami, mina też mu zgoła zrzędła. Zrozumiał jej aluzje. I poruszył głośno ten temat. Czy wyczuła to niedosłowne rozczarowanie w jego tonie? A może zdementuje jego słowa?
Michael Scaletta
Michael Scaletta
Zawód : kradnie, co popadnie
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
i'm a lesser man, a lesser man
a lesser man than you think i am
OPCM : 4 +2
UROKI : 7 +3
ALCHEMIA : 2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6 +3
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
 dazed and kinda lonely
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7515-michael-anthony-scaletta#207763 https://www.morsmordre.net/t7521-volare#208020 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f293-crimson-street-11-2 https://www.morsmordre.net/t7660-skrytka-bankowa-nr-1828#211185 https://www.morsmordre.net/t7522-m-a-scaletta#208023
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]01.09.19 2:14
Zaciśnięte mocno wargi prawie zafalowały, tłumiąc potrzebę wypuszczenia powietrza zbyt głęboko wciągniętego przez nos. Wciągniętego tak, że w tej dumie pierś widocznie wysunęła się w jego stronę. Patrzyła mocno, nie pojmując, jak w ogóle mógł nie wiedzieć. Przecież to bzdura. Mężczyźni powinni być prości, poker, dziwki i pięści. Nie różnili się od siebie wiele, działali schematycznie. Może gdyby jej logika miała cokolwiek wspólnego z rzeczywistością, to umiałaby go rozszyfrować, ale w tym momencie nie to było osią jej myśli. Tak po prostu nie wiedział. Tylko na tyle było go stać. Bronił się, wlewając w siebie przyniesioną przed chwilą whisky. Przyniesioną dla niego, bo ona wcale już jej nie chciała, chociaż teoretycznie powinna od razu sięgnąć po kieliszek, jakby tylko on potrafił zdjąć z niej paskudny urok tej sytuacji. Scaletta zachowywał się jak kretyn, kierując się swoją durną, złodziejską logiką. Nie miała pojęcia, jak udawało mu się do tej pory funkcjonować w tym wilgotnym od intryg świecie. Setny raz przewijała w myślach te same określenia, te ciągnące się nieskończenie plugastwa, na jakie zasługiwał. Dziwne były te gesty, a już kompletnie niczego nie rozumiała z tamtego pocałunku, o który pewnie teraz się rozchodziło. Jej na pewno, jemu pewnie również, ale biorąc pod uwagę jego tak beztroską teraz postawę, to już żadnej swojej obserwacji nie umiała zaufać. Umykał w postawie, umykał w słowach, a do tego wszystkiego wzburzał jej uporządkowanym nieporządkiem, a potem znikał, gdy ona próbowała się nie zadusić w tumanach kurzu. Świetnie, zwyczajny dzieciak – bo i tak nagle przypomniała sobie niedawno odkrytą o nim informację. Dwadzieścia miesięcy nie mogło ich przecież aż tak podzielić, a jednak z przyjemnością wykorzystywała je jak pokarm dla swoich często zbyt nieracjonalnych myśli. Trwała uparcie przy prostych wnioskach. Uwierzyła, że cały czas w coś grał, przy tym bawiąc się niezmącenie dobrze. Nie znała prawdy, a żadna z teorii nie wydawała się do tak do końca prawdopodobną. Dlatego właśnie potrzebowała więcej. Więcej słów, skoro już zaczął.
Odpowiedziała pozycją. Siedziała naprzeciwko niego, choć nogi miała złączone, sklejone kolana dotykały oparcia, a stopy obróciły się w kierunku stolika. Znów patrzyła, jakby tym patrzeniem mogła przeniknąć przez cielesne powłoki i posmakować tej tajemniczej duszy. Niestety wciąż mogła siebie nazwać czarownicą nędzną i niezdolną do tak wielkich mocy. Została jej tylko głowa.
– A miało pomóc, Scaletta? – zapytała prawie sycząc, a jedną z dłoni wbiła w i tak już umęczone czasem obicie sofy. Paznokcie wydrążyły tam dość wyraźny ślad, o którym chyba nawet teraz nie miała pojęcia. – Znalazłeś sobie świetną metodę, żeby mnie powstrzymać. Gratuluję – zadrwiła, nie potrafiąc już cierpliwie wytrwać w tej spokojnej bańce. A jednak wiedział, że nie pomogło. Tak właściwie to czekała, aż jej wyjawi, w czym w ogóle pomóc miało. – Ale to nie działa. Ja tak nie działam. Powinieneś wiedzieć – Że nie jestem byle dziwką, że nie nasycam się byle pocałunkiem, że… Odwróciła spojrzenie, czując jak niewidzialna nieznośność chce nią wzgardzić. Wzięła dwa wyraźne wdechy, patrząc nieco mętnie na gołą ścianę. Mógł to zrobić na tyle różnych sposób, wystarczyłoby, gdyby sprzeciwił się jej… cholera, nawet chyba sympatycznej próbie siłą. Wybrał najgorszy z możliwych sposobów. W dodatku podziałał, więc mógł triumfować. Nie czuła się z tym dobrze. Powinna dorzucić, jakie to było beznadziejne. Jakby cmokał kumpla po udanym meczu quidditcha, a nie dziewczynę, która siedziała mu na kolanach. Faktycznie byłoby najlepiej, gdyby stąd poszedł. Po tym whisky smakowała koszmarnie. Skończony kretyn, obrzydliwy ghul. Zupełnie jak ten, który ostatnio obrzygał czubki jej butów, gdy ratowała z opresji kolejnego tchórza. Byli tchórzami. Oni wszyscy.
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]01.09.19 16:49
Brak logiki go wkurzał. Zaprzeczał jego naturze, frustrował, irytował, zwyczajnie denerwował. A ona właśnie taka była. Niekonsekwentna w swych, domniemanych przez Scalettę, myślach oraz tych jawnych już zachowaniach. Składała się chyba z puzzli, gdzie każdy pochodził z innego zestawu, a one nijak się ze sobą łączyły. Obrazek może i był ładny, cieszył oko, zaspokajał złaknione wymysły. Ale był niespójny, nieestetyczny, nieperfekcyjny, bynajmniej od tej sensownej strony. Stąd też w jednej chwili ją lubił, w innej już nie znosił. Bo po prostu nie zawsze wszystko było dla niego jasne. Tak, kobieta zmienną jest, ale Moss to już przesadzony ewenement. Niekiedy zdawały się budzić w niej te słodkie żywioły; czasem jak odpływ zwala z nóg, czasem jak przypływ sięga ust. Raz runie złą lawiną, innym spada jak mgła. Jest wodą i ogniem, jawą i snem. Jeszcze usprawiedliwia to wszystko winę zrzucając na niego. Pewnie nie mogła już zdzierżyć jego obecności po tych prowokacyjnych słowach, więc w myślach przeklinała go po wsze czasy. No tak, bo to przecież jego sprawka. Częściowo i owszem, ale sama dolewała oliwy do ognia, trochę bez większego powodu. Gdyby chciała okazać protest, po prostu by to zrobiła. Nakrzyczała na niego, uderzyła, trzasnęła zaklęciem. Cokolwiek, byleby dać upust swojemu niezadowoleniu. Ucieczka była pewnie inną sugestią, której on nie zrozumiał. A teraz w końcu wybuchła, zbudziła się jak wulkan, u którego nie zanotowano żadnej aktywności. Chwilami chciałby przeniknąć do jej myśli, poznać te dosłowne pobudki, skończyć z aluzjami. Miał już dość tych wiecznych pretensji, obrażonych grymasów, które następowały po tej całej kokieterii i dwuznacznych słówkach. Nie sądził, by krył się za nimi impuls. Raczej niezrozumiałego celu intryga, a może po prostu gra, nakreślona grubą linią zmieszania, która cały czas zmieniała swój nurt. Nie wiedział, ale okropnie chciałby mieć tę świadomość. Doprowadzało go to do białej gorączki, tak jak jej aktualne zirytowanie. Spokój zdawał się z niej całkowicie ulecieć, teraz już tylko była w niej swoista nienawiść. Tak przynajmniej to wszystko postrzegał, gdy wyrzucała z siebie kolejne zdania naznaczone kpiną. Miał rację, inicjatywa to kretynizm. Przyniosła zupełnie odwrotny efekt od pożądanego. Mimo tego, problemu nie dostrzegał w sobie. Szkopuł leżał w jej dziwnym postrzeganiu i niezrozumieniu. On nie mógł nic na to poradzić, co najwyżej zakwestionować parę tych stwierdzeń. Ale nie miał już na to siły, zresztą ona i tak by temu pewnie nie zawierzyła.
- Ciężko zaprzeczyć. Efekt był natychmiastowy. - Ojeju, jak on śmie tak mówić. Sam pisze się na rychłą śmierć. - No ale metoda okazała się być wadliwą. Znam już skutki uboczne, więc trzeba wymyślić co innego - dodał, upijając łyka alkoholu. W ten sposób bronił się przed tymi oskarżeniami, uciekał od jej osądów. Tych, które wydawały się mu nieuzasadnioną nagonką. Do czasu, gdy nie dała mu jasno do zrozumienia, o co właściwie się rozchodzi. Ach te baby, wszystko przeinaczą. Ona powinna wiedzieć, że on też tak nie działa. I nie posądziłby jej o uległość. Chciał tylko wybadać sytuację. Teraz już wie, co i jak, wszak więcej do takich akcji nie dopuści. Wcześniej dawała inne sygnały, najwyraźniej błędnie je odebrał. - Oj Moss, dajże spokój. Przecież ja o tym wszystkim wiem, nie musisz marudzić. - Szklaneczkę odstawił na stół, przysunął się bliżej. Tym razem chciał ją tylko objąć, coby to podkreślić znaczenie swoich zapewnień. Owinął ją rękami, czy chciała, czy nie. Mocno. Żeby nie zbiegła, jak ostatnim razem.
Michael Scaletta
Michael Scaletta
Zawód : kradnie, co popadnie
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
i'm a lesser man, a lesser man
a lesser man than you think i am
OPCM : 4 +2
UROKI : 7 +3
ALCHEMIA : 2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6 +3
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
 dazed and kinda lonely
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7515-michael-anthony-scaletta#207763 https://www.morsmordre.net/t7521-volare#208020 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f293-crimson-street-11-2 https://www.morsmordre.net/t7660-skrytka-bankowa-nr-1828#211185 https://www.morsmordre.net/t7522-m-a-scaletta#208023
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]02.09.19 17:55
Od samego początku w starciu z Michaelem, ze spotkania na spotkanie czuła niepokój. Jakby ziemia roztapiała się pod jej stopami, a ona zapadała się odrzucona przez jego dość bierną, niezbyt aktywną postać. To jednak wystarczyło, by w połączeniu z kilkoma innymi drażniącymi ją w ostatnich tygodniach kwestiami doprowadziła do dziwnej eksplozji w ich relacji. Podejmowała irracjonalne próby łamania tego, piła z nim wino, pragnęła pociąć zbyt napięte liny, które wokół nich się zbierały, ale robił to źle. Ona robiła źle i on robił też wszystko nie tak. Stało się więc to, co stać się nie powinno.  Zgubiła się, nie wiedząc, czego w ogóle od niego chciała. Stawiał wciąż opór, a potem wracał. Też grał, też miał swoją winę, ale wygodniej było zwalać na tego drugiego – akurat sama aż za dobrze o tym wiedziała. W tej chwili nie mogła już zrobić nic poza poddaniem się, nim obydwoje zatoną lub połączą się w bombę zdolną do wysadzenia każdej ściany. Lubiła mieć go przy sobie, lubiła, gdy podrzucał jej kupki frustracji, z którymi musiała sobie radzić, ale zbaczali z bezpiecznych dróg.
Myślała, że się poddawał, ale on, wprost przeciwnie, brnął dalej, zachowując tak, jakby wszystko o niej wiedział. W wirze emocji umykało jej kilka rzeczy, inne przeinaczała pod swoją wygodę, tracąc powoli rozum. Nie głupiała nigdy w tak żałosny sposób. Coś było nie tak, ale na pewno nie dowie się tego, wydzierając mordę przed Scalettą. To na nic. To tak bardzo na nic. Ta myśl ją osłabiała zbyt wyraźnie. Z nieco zbolałą miną przyznała mu rację – efekt był, ale cholernie nie do przewidzenia. Dla niej, bo wierzyła że on w myśli analizował, co takiego może się wydarzyć. Jakże bezmyślnie przemienił jej próby wydobycia go ze skorupy sztywniaka w jakiś pieprzony zryw suchej namiętności. Nie do tego dążyła, przynajmniej nie tak otwarcie. Pociągał ją coraz bardziej przez to, że się nie dawał, ale jednocześnie też miała go dość. Dość tego, co robił z nią, widząc jej mierne próby przedostania się bliżej. Zaczynała tracić całą przyjemność. – Wymyśl, Scaletta, jestem ciekawa – dorzuciła dość chłodno, obserwując go przy tym z nieodgadnionym spojrzeniem. Nie było innej rady, musiała się bardziej przy nim kontrolować. W ostatnim czasie jednak miała tendencje do dziwnego odsuwania od siebie ludzi. Jego chciała przyciągnąć czy może odsunąć? Pewnie wszystko zależeć miało od dnia. Teraz chciała, żeby się już zamknął, żeby przestali wzajemnie się kłuć.  
Może jednak potrafił do tego doprowadzić, może rozszyfrowywał jej myśli o wiele trafniej, niż mogłaby go podejrzewać. Nie drgnęła, gdy przyciągnął ja do siebie. Zamiast tego odpowiedziała prawie od razu i wyszła jego dłonią naprzeciw, jakby próbowała odnaleźć w nim chwilowy azyl, wywiesić żałosną białą flagę. Był jej kryzysem, wkładała w niego dziwaczną energię, a teraz wydawało jej się, że całkiem nieźle idzie mu odbieranie jej tych negatywnych skrawków emocji. Przymknęła oczy, wsuwając nos w kawałek pachnącej skóry gdzieś przy jego ramieniu. Nie chciała już pić, ani tym bardziej nic mówić. Powinien zostać i przeczekać, aż to wszystko minie. Tak zrobiłby przyjaciel. Czy był przyjacielem? Czuła, że nie pozwalał już na żadną ucieczkę. Gasił pożary, które rozniecała.


zt :pwease:
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]09.10.19 15:52
21 marca

Białe bąbelki figlowały zanurzone w starym, ceramicznym garnku. Naczynie pamiętało tony przypalonych ziemniaków, może nawet wyniosła je z Pasażera, kiedy kompletowała wyprawkę. Pachniało kawą, ale przez lekko uchylone okno przedostawał się zapach portowych ulic – rozespanych po zimie, gnijących w wielomiesięcznym błocie. Keat wszedł do kuchni, a Philippa popatrzyła na rozespaną buzię, jednocześnie też sięgając po słoik z płatkami. Pora była wczesna, ale tego dnia spodziewała się gościa, zamierzała maksymalnie wykorzystać wolny dzień, więc wykaraskała się z łóżka, nim na dworze zrobiło się zupełnie jasno. Miała na sobie zbyt dużą, ewidentnie męską koszulę w przypadkową kratę – może to pamiątka po jakimś dawnym znajomym, a może jej własna bohatersko wytargana z jednego z pobliskich lumpeksów. Do tego kawałek starych spodni i włosy wysoko zwinięte w niedbały kok. Między obdrapanymi ścianami malowanymi śladami tłustej przeszłości poprzednich lokatorów było jej wszystko jedno. Może kiedyś ściągnie tu Bojczuka i razem zajmą się malowaniem, ale dziś skarbonka płakała z głodu. Skarbonka lub raczej dwa spragnione błyskotek niuchacze. Ponad parującym mlekiem uśmiechnęła się na wspomnienie dzisiejszego karmienia. Wyobrażała sobie, jak leżą wielkimi brzuchami do góry i odbija im się po tej żywej przekąsce.
Zgasiła ogień. – Sofa w salonie nie jest najwygodniejsza, mówiłam, Keatonie – rzuciła luźno, przelewając mleko do miski. Sama zjadła już wcześniej, gdy braciszek zanurzał się w sennym marzeniu o pięknych panienkach. Albo wielkich smokach. W sumie to nie wiedziała. Wsypała płatki, a później całość posypała cynamonem. Dobrze było mieć kontakty u portowych handlarzy przyprawami. Zawsze udało jej się zgarnąć jakiś ciekawy proszek. Te nowiny zza oceanów niejednokrotnie ratowały wątpliwe smaki w Pasażerowej kuchni. Postawiła przed nim gorącą miskę i kubek z parującym napojem. – Jeśli chcesz, to zrobię ci jeszcze kanapki – oznajmiła, siadając na drugim krześle. Spodziewała się po nim smoczego apetytu. W dłoniach tuliła swoją kawę. Smakowała średnio, ale przynajmniej była.
– Będziemy mieli gościa, wiesz? Powinieneś się ubrać – stwierdziła, zatrzymując na dłużej spojrzenie na roztarganych przez noc włosach. W tej swobodzie chyba obydwoje czuli się całkiem nieźle, ale Keat chyba wolałby przed Belviną wyglądać jednak nieco bardziej… przykładnie. Nic więcej mu jednak nie mówiła. Spodziewała się nieco prześmiewczej reakcji. Ona, Philiippa Moss, chciała się uczyć! Czegoś więcej niż nietypowych przepisów na drinki czy  uderzeń w czułe męskie punkty. Chociaż akurat to drugie niespodziewanie mogło się połączyć z tematem dzisiejszego spotkania. Oby tylko udało im się skupić na tej nauce. Dobrze wiedziała, że ta lekcja może skończyć się przy butelce porannego wina i babskiej gadce, ale Philly choć raz w życiu zamierzała podejść do sprawy poważnie. Jeszcze nie umiała zdecydować, czy obecność Keatona pomoże czy raczej zaszkodzi całemu przedsięwzięciu. Ostatecznie zamkną się w sypialni, a on dostanie misje posprzątania klatki i pobiegania za wypuszczonymi na salony niuchaczami. Tak, to mogło się udać, o ile ciekawskie oko brata nie zacznie zbyt żarliwie zastanawiać się, w co się Phils z Bel bawi za ścianą.
Upiła kilka łyków, delektując się mdłym smakiem czarnego napoju. Później tylko odchyliła się nieco na krześle, przyjmując luźną, nienapiętą postawę. Popatrzyła po kruszących się ścianach. Bahanki chyba zniknęły na dobre. Do pachnących naczyń nie łasił się już żaden wstrętny insekt. Z tymi stworzeniami miała wyjątkowo nędzne doświadczenia. Wierzyła, że już nigdy więcej nie ujrzy bahanek. Chyba że miałyby stać się przekąską kretów.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Philippa Moss dnia 25.12.19 23:52, w całości zmieniany 1 raz
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]14.12.19 20:07
Choć nie wyglądał, wyspał się za wszystkie czasy, sen wciąż jeszcze błąkał się pod przymkniętymi powiekami, gdy ostentacyjnie ziewając przemierzał ostatnie kilka kroków dzielące go od zasobów kuchni, a osiadły na twarzy niemniej oniryczny uśmiech świadczyć mógł tylko o tym, że to całkiem miły początek normalnego dnia.
- Jeśli tę sofę uważasz za niewygodną, to chyba jednak nie powinnaś testować łóżek w Parszywym - roześmiał się tylko; śmiech przybrał na intensywności, kiedy wyobraził sobie, jak w praktyce to testowanie łóżka pewnie by w jej przypadku wyglądało - Philippa, choć jak wcielenie niewinności wygląda, zdecydowanie taka nie jest.
Coś tam zaczął gmerać przy słoiku, trochę przy płatkach, spróbował tylko, czy dobre (dobre), ale potem mu jednak na płatki przeszła ochota. - Jedyne, za czym tęsknię z Hogwartu, to to jedzenie, co się znikąd pojawiało, no i sok dyniowy, jak się w nim paszteciki zamoczyło, to nie dość, że te paszteciki jakieś takie miększe się stawały, to jeszcze, wiesz, sok miał chrupkie akcenty... sok dyniowo-pasztetowy to moje ulubione śniadanie - no, teraz to się tym bardziej zrobił głodny po powrocie do tamtych czasów. - A co masz? Do tych kanapek? - zjadłby jedną, ewentualnie sześć. - Albo wiesz co, dobra, nie mów nawet, cokolwiek masz, będzie dobrze - no, to z jego strony to tyle. Siostra o jego wyżywienie zadba, może się więc spokojnie na krześle rozłożyć, zbyt nonszalancko, zbyt pewnie balansując na dwóch tylko nóżkach i przyglądając się nieprzytomnie poczynaniom Moss.
Nie omieszkał jej podkraść kawy, siorbiąc kilka łyków z rozpędu, powinien zacząć od jednego i sobie oszczędzić tej wątpliwej przyjemności. - Merlinie, co to jest? Dolewasz tam szczyn niuchacza? - z całym szacunkiem, ale to naprawdę tak smakowało. Wie, bo raz mu ktoś smocze dolał do herbaty w rezerwacie, tak w ramach intensywnego powitania najmłodszych kursantów.
Chybocząc się wciąż na krawędzi, przetarł oczy leniwym ruchem i przeciągnął się, prezentując jej całą gamę swoich mięśni, a na jego twarzy pojawił się uśmiech zwiastujący kłopoty.
- No, to tym bardziej nie zamierzam się ubierać, niech ten twój zalotnik mi się dobrze przyjrzy, gwarantuję, że zacznie się starać dwa razy bardziej - w wydaniu właśnie wyszedłem z jej łóżka i pachnę jej pościelą, a może nie tylko stanowić mógł chyba wystarczający powód do zazdrości, o ile temu, kto u jej progu zagości, w ogóle na niej zależało.
Keat Burroughs
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
I will survive, somehow I always do
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7770-keaton-burroughs https://www.morsmordre.net/t7784-sterta-nieprzeczytanych-listow#217101 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f128-oaza-chata-nr-69 https://www.morsmordre.net/t7785-skrytka-bankowa-nr-1866#217105 https://www.morsmordre.net/t7787-keaton-burroughs#217189
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]23.12.19 16:26
Przeważnie była gotowa pomóc, gdy ktoś ją o to poprosił, a przypadki, kiedy odmawiała, można było policzyć na palcach jednej ręki. Kiedy już do tego dochodziło, zwykle miała ku temu dość dobre powody, aby nie zawahać się i nie rozmyślać później, czy jednak nie powinna ugiąć się wobec prośby. W przypadku małego grona osób, które były jej bliskie z powodu rodzinnych powiązań, bądź przyjaźni moment, kiedy mogła coś dla nich zrobić, wywoływał lekki uśmiech i wyraźny entuzjazm. Dlatego, kiedy Philippa poprosiła o pomoc, przytaknęła jej od razu i dogadały odpowiedni dzień. Anatomia była jedną z dziedzin, która była niezbędna w pracy uzdrowiciela, dlatego Belvina nadal studiowała kolejne księgi, zapiski i robiła wszystko, co mogło pomóc jej w zdobyciu wiedzy, która wydawała się nadal niekompletna. Była jednak już na takim poziomie, że bez problemu podstawy mogła przekazać komuś innemu i to w sposób jak najbardziej jasny.
Pamiętała o dniu i godzinie, kiedy miała pojawić się u Moss. Nie przewidziała tylko, że może w jej mieszkaniu zjawić się ktoś, kto skutecznie odwróci uwagę od priorytetów. Nie miała mu tego za złe, lecz budząc się rano, nadal czuła zmęczenie z powodu niewyspania, a wygonienie mężczyzny z łóżka było dodatkowym problemem. Przy pierwszej próbie poniosła porażkę, jednak druga podjęta okazała się zwycięska mimo widocznej dezaprobaty i braku chęci do współpracy. Nie mogła mu jednak poświęcić więcej czasu, gdy przelotnie spoglądając na zegarek, już wiedziała, że się spóźniła. Zarzuciła płaszcz, chwyciła torbę z kilkoma książkami i wypadła z domu.
Na miejsce dotarła dość szybko, mimo że czuła, że bez pytania się nie obejdzie. Na co dzień była punktualna przez wzgląd na pracę, gdzie nie mogła pozwolić sobie na spóźnialstwo.
Zatrzymała się przed odpowiednimi drzwiami i zapukała, by zaraz bez zaproszenia nacisnąć klamkę i przekroczyć próg. Była tu już tyle razy, że czuła się dość swobodnie, chociaż czasami z ostrożnością przemieszczała się po mieszkaniu przyjaciółki, jakby niepewna co może tu zastać.
- Phili! Hej! – rzuciła z uśmiechem, kiedy wchodząc do kuchni, zobaczyła przyjaciółkę.- Przepraszam, za spóźnienie, trochę się zapomniałam i straciłam poczucie czasu – wyjaśniła, woląc nie zagłębiać się w szczegóły, że to Ktoś skutecznie odwrócił jej uwagę od upływających godzin.
Zaraz skupiła ciemne tęczówki na nieznajomym sobie mężczyźnie.
- Hmm, cześć? – jej uśmiech minimalnie tylko zelżał. Zerknęła znów na Moss, wyraźnie szukając odpowiedzi, kto to jest.
Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]25.12.19 21:32
Odpowiedź Keata ją rozbawiła. Zupełnie jakby nie wiedział lub dalej nie wydostał się spomiędzy kuszących ramion sennej mary. Stawiała raczej na to drugie, nie wierząc, że umknęły mu tak istotne fakty, chociaż możliwe, że przez ostatnie miesiące jakość materacy w Parszywym pogorszyła się bardziej. Potrafiła sobie wyobrazić bolesne noce, gdy po nogach nie wędrowały już tylko te ciekawskie karaluchy, gdy sprężyny zaczęły drapać łydki i gnieść szlachetnie miękki pośladki. Albo te twarde. Nie miała pojęcia, jaki w dotyku tyłek miał Keaton, ale nie zamierzała tego teraz sprawdzać. Skoro jego cielsko nie przelewało się tłusto w dłoniach, wolała wierzyć, że kobiety nie miały na co narzekać. I właśnie w tym miejscu należało urwać dalsze rozważania.
– Tak się składa, że testowałam te łóżka. Dość często, Keat – rzuciła mu pobłażliwe spojrzenie dobrej mamusi, która znów upomina swojego małego chłopca. Zanim zamieszkała na Pont Street, spała w jednym z pokoików u pani Boyle, ale wiele razy zdarzało jej się nocować w tawernie lub robić sobie dość nieplanowaną, szybką przerwę w pracy, kiedy to łamała drewniane ramy łóżek razem z jakimś czarującym jegomościem. Burroughs wcale się temu nie powinien dziwić, bo sam na pewno też zaglądał do izb nad lokalem w tym jakże wiadomym celu. Czyż nie? – Do dziś czuję ślady żelastwa na pośladkach, choć…to miało swój urok – dorzuciła nieco przeciągle, wyraźnie nie skończyła całej myśli. Wolała jednak nie zamęczać go opowieściami o tym, jak ta niewygoda skłoniła ją obudzenia kreatywności.
Gdy ostawił płatki, wywróciła oczami. Wywód o pasztecikach i jedzeniu z Hogwartu wcale nie wywołał u mniej przyjemnego wspomnienia kulinarnego raju. Wręcz przeciwnie. – Nie mamy pasztecików, soku dyniowego też, Keat. Skocz do ciotki, tam się pewnie przelewa w spiżarce. Muszę mieć na pończochy, choć może gdybym zaczęła się obżerać tak jak tam, to nie byłyby mi wcale potrzebne.. – parsknęła, wyobrażając sobie, jak nagle robi się dwa razy szersza, a rozpieszczony żołądek pęcznieje pod naporem tony tych królewskich śniadanek.
Miała dżem, zwinęła też z Parszywego trochę sera, nie był najgorszy, znalazłaby chyba jeszcze ogórki i sałatę. Wstała  leniwie, by się upewnić, że to wszystko faktycznie jest. Coś tam było. Wyjęła ciemny chleb i nasmarowała go, zerkając przelotnie na siorbiącego brata. – Ej, ty! Ten smak to kara za podpijanie! Mogę ci zrobić kawę, ale chyba wolisz pić ją gdzie indziej… Właściwie to gdzie? Bo przecież nie u nas – Nie w Parszywym, który dobrą kawę oferował od święta. Każdego dnia rano truły się tymi pomyjami razem z Cristiną i Penelopą.
– Żaden zalotnik, moja przyjaciółka wpadnie, więc wiesz… bądź grzeczny. Nie potrzebuję twojego spojrzenia, by zaczęli się starać podwójnie, ale… – Urwała, stawiając talerz z kanapkami na stole. Pochyliła się, by cmoknąć go w czuprynę. – Na pewno by nie zaszkodziło. Następnym razem… Belvina! – zawołała, gdy ta wpadła do środka. W ciasnej kuchni potrzebowała zaledwie dwóch kroków, by zamknąć ją w ramionach. – Pachniesz tym upływającym czasem – szepnęła bardziej dla niej. Nie dało się zignorować tej obcej nuty zapachowej. Puściła jej jednak oczko, nie widząc w tym niczego złego. – Bel, poznaj mojego brata – powiedziała, przesuwając spojrzenie z dziewczyny na tego portowego gagatka. – To trochę nieplanowane, ale jest z nami. Może się czegoś nauczysz, Keat – dodała nieco tajemniczo. – Jesteś głodna, Belvino? Chcesz coś do picia? Keat mówi, że moja kawa smakuje jak siki niuchacza, ale mogę wymyślić coś innego – zapewniła, zsuwając płaszcz z jej ramion. Pomknęła szybko na korytarz, by go powiesić i zaraz wróciła.
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]21.02.20 16:26
- To kwestia priorytetów, Philiie, stać cię na dżem, to stać cię też na paszteciki, ale wybierasz to pierwsze - wzruszył tylko ramionami, nie rozczulając się za bardzo nad pustką goszczącą na jej półkach. Ona je przynajmniej miała. On nawet zakurzonych mebli się nie dorobił. - Hm... wiesz, że to całkiem niezły pomysł? - zastanowił się, patrząc się ospałym wzrokiem, jak nóż sunie po kromce. - No wiesz, można to opatentować chyba, czy co tam się w sumie robi z własnością intelektu - o intelektualnej nie słyszał - czar sprawiający, że jedzenie staje się gorzkie i paskudne, kiedy ktoś je podjada wbrew woli tego, który je wyczarował - w ten najmniej magiczny sposób, własnymi umiejętnościami kulinarnymi - to mogłaby być rewolucja na rynku zaklęć wspomagających odchudzanie - mówisz sobie, że, powiedzmy, dziennie nie zjesz więcej na śniadanie niż te dwie kromki z jakimś smarowidłem, a jak sięgasz łapczywie po trzecią, to ci to w gardle niemal staje - nie to, żeby on wiedział, jakie to uczucie, ale ona już bez wątpienia tak. - No jak, gdzie? Korzystam z dobrodziejstw rezerwatu, oczywiście, przy okazji trochę cukru wynoszę zawsze, jakieś ciasteczka do herbaty, co tylko mi się pod rękę nawinie - wiesz, że oni, kurwa, nawet ciasteczka mają w kształcie pierdolonych smoków? - roześmiał się szczekliwie - i te smoki mają takie małe skrzydełka, które się poruszają, a jak ich nie pogryziesz dobrze, do łaskoczą cię w migdałki podczas przełykania, jakiś geniusz to musiał wymyślić.
Wracając jednak do gościa.
Faktycznie - zalotnik okazał się być płci żeńskiej. I chyba jednak z zalotnikiem nic wspólnego nie miał. Nawet z krzesła się Keat zwlekł, by przywitać godnie Bel. Kącik ust poderwał się do góry, jeden tylko, nadając jego twarzy nieco zawadiackiego wyglądu. - Keaton - rzucił lekkim tonem, zastanawiając się, jakim cudem nie udało mu się jeszcze do tej pory poznać przyjaciółki Moss. - Jak pachnie upływający czas? - zmarszczył nieco brwi, starając się zrozumieć, o co chodziło Phillie, ale niezbadane są przecież meandry kobiecego mózgu. - Ponoć na świecie też pojawiłem się nieplanowany, chyba jakoś mi już tak zostało - wyszczerzył się, robiąc trochę miejsca przy stole i - korzystając z zamieszania - podkradł jedną z kanapek, które przygotowywała Moss, po czym wgryzł w nią zębiska, pochłaniając niemal pół na raz. O, teraz, na przykład, to zaklęcie, o którym cały wywód zrobił, byłoby jak znalazł! - Zamierzacie się uczyć? - rano, na pusty żołądek, jakieś dobre - w ich przypadku, choć nie odważył się powiedzieć tego na głos - dziesięć lat po ukończeniu Hogwartu? Po co tak się krzywdzić? - Zdecydowanie odradzam, ta kawa to koszmar - potwierdził słowa Phillie, szeptem tak konspiracyjnym, że pewnie i dwa pokoje dalej by go usłyszeli.
Że krzesła były tylko dwa, to usiadł sobie na stole, majtając w powietrzu nogami jak pięcioletni chłopiec i czekając na jakąś jeszcze kanapkę. Albo słoik dżemu i łyżeczkę. Bez chleba też może być.



from underneath the rubble,
sing the rebel song
Keat Burroughs
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
I will survive, somehow I always do
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7770-keaton-burroughs https://www.morsmordre.net/t7784-sterta-nieprzeczytanych-listow#217101 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f128-oaza-chata-nr-69 https://www.morsmordre.net/t7785-skrytka-bankowa-nr-1866#217105 https://www.morsmordre.net/t7787-keaton-burroughs#217189
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]01.03.20 18:32
Mogła się spodziewać, że gapiostwo i niezwrócenia uwagi na godzinę, nie przejdzie bez komentarza. Gdyby napomknął jej o tym ktoś inny, najpewniej poczułaby skrępowanie i próbowała jakkolwiek wyjaśnić sytuację, jednak w przypadku przyjaciółki, taka reakcja nie miała miejsca. Miały podobny styl bycia, korzystając z życia garściami, gdy tylko nadarzały się do tego okazje i aby niczego później nie żałować. Właśnie dlatego, kiedy usłyszała słowa Moss, uśmiechnęła się jedynie wyraźniej.
- Tak myślałam, że nie uda się tego pozbyć od razu – szepnęła, przytulając przyjaciółkę. Może naiwnie łudziła się, że zimowe powietrze i nieprzyjemny wiatr, dadzą radę usunąć resztkę obcej woń, która pozostała na jej skórze. Niby jej to nie przeszkadzało, ale jednak wolała obyć się bez tego dodatku.
Puściła Philippę i spojrzała ponownie na nadal nieznajomego chłopaka, którego po chwili Moss przedstawiła jako swojego brata. Nie wątpiła, że właśnie nim jest dla Phili, przecież gdyby było inaczej, raczej nie ukrywałaby tego faktu… nie było potrzeby.
- Belvina, ale wystarczy Bel – wypowiedziała swe imię, mimo że te padło chwilę wcześniej z ust przyjaciółki. Pełnego imienia używało skrajnie mało osób, najczęściej tylko w pracy, gdzie zwyczajnie nie wypadało go zdrabniać.- Miło poznać – dodała z uśmiechem, gdy przedstawił się.
Słysząc pytanie Keatona, poczuła właśnie to dziwne skrępowanie, które jednak szybko odepchnęła od siebie. Jak pachnie upływający czas? Miała co najmniej kilka odpowiedzi, ale postawiła na tą najprostszą.
- Przyjemnie – rzuciła z rozbawieniem, licząc, że temat nie zostanie pociągnięty dalej ani również nie padnie pytanie o tożsamość owego czasu.
Powiodła wzrokiem od chłopaka do Moss, gdy została pozbawiona płaszcza. Odłożyła torbę na bok, nie mając zamiaru okrutnie od razu przechodzić do samego celu swej wizyty.
- To może poproszę herbatę – zdecydowała, jakoś ufając opinii dopiero poznanego jegomościa, że kawa to nie najlepszy wybór. Na całe szczęście zdążyła jeszcze przed wyjściem zjeść coś na szybko, więc nie wpadła tu na pusty żołądek.
- Sądzisz, że twemu bratu przyda się podstawa anatomii? – spytała, ukrywając rozbawienie. Zaraz jednak skupiła spojrzenie na samym chłopaku.- Nauka nie musi być taka zła, jeśli materiał jest ciekawie przedstawiony – stwierdziła pogodnie. Sama długo gardziła suchą teorią, nudnymi regułami i wszystkim, co ograniczało się do wiedzy, jaką można było zaczerpnąć ze wszelkich zapisków. Teraz podchodziła do tego łaskawiej, ale rozumiała osoby, które na słowa uczyć się, widziały setki stron, których treść często pozostawała niezrozumiała i usypiająca na dłuższą metę.
Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]02.03.20 15:15
– Burroughs, a ty się przypadkiem nie minąłeś z powołaniem, co? Może powinieneś wskoczyć w fartuch i zacząć przeprowadzać jakieś eksperymenty? – podrzuciła, wyraźnie widząc go w tej nowej roli. Facet w mlecznym mundurze, okularki, różdżka machająca na wszystkie strony i ta mina, zacięta, zamyślona i jakże trzeźwa. Taki Keaton to nie jest Keaton, którego znała, ale może nie wyciągnął jeszcze z kieszeni wszystkich kart. Frances pozostawała naukową duszą, może więc i jej brat miał w sobie tę namiastkę? – Pomyśl nad tym, wszystkie portowe babska zaczną wyglądać jak sarenki i to będzie twoja zasługa. – Puściła mu oczko, nie kryjąc rozbawienia. Oczywiście wiedziała, że Keat jako człowiek z imponującym naukowym zacięciem dokona niemożliwego. Tylko najpierw musiałby się ruszyć do roboty, a to już nieco komplikowało całe przedsięwzięcie. – Przynieś mi trochę tych ciasteczek. Będę nimi częstować niegrzecznych pijaczków – mruknęła, odważnie prezentując niecne zamiary. Przy przekąskach fruwających im w przełyku, szybko zarzygają cały stolik, ale… przynajmniej raz na zawsze zapamiętają sobie, by nie lekceważyć złowrogich spojrzeń Philippy Moss.
Mieli się jednak uczyć. Uczyć. Tymczasem wymieniane uśmiechy między Belviną a Keatem się przedłużały. Już na wstępie naszła ją myśl, że cała ta nauka może się skończyć zupełnie nie tak, jak powinna. Wypuściła ze świstem powietrze, patrząc to na jedno, to na drugie. – Czasem się zastanawiam, Keat, czy to ja pojawiłam się w twoim świecie czy to ty w moim – odpowiedziała, obejmując go odruchowo w siostrzanym geście. – Dobra, to robię herbatę. Poznawajcie się dalej, Keat, skończ śniadanie i ruszamy do pracy. Cieszę się, że jesteś, Belvino. Później mi opowiesz... – rzuciła, uśmiechając się na koniec i dorwała się do czajnika. Wyjęła z szafki kubek, wkrótce postawione na ogniu naczynie zaczęło szumieć charakterystycznie. Mieli drobną chwilę dla siebie. Ostatnią, nim Blythe odsłoni przed nimi tajemnice ludzkiego ciała. – Wiem, że będziesz umiała tak to przedstawić, bym cokolwiek… zrozumiała. Nie mam zielonego pojęcia o tych zawiłościach, ani tym bardziej o dawkowaniu leczniczych eliksirów – wyznała, opierając się lekko tyłem o blaty. Założyła dłonie na ramionach i przeniosła spojrzenie na brata. – Tak, będziemy się uczyć. Ty też. Bel opowie nam o ciele, jest zdolną uzdrowicielką. Właściwie to mógłbyś się przydać. I tak już świecisz gołą klatą – stwierdziła, zatrzymując spojrzenie na jego… brzuchu. Nim jednak zdążyła cokolwiek na ten temat pomyśleć, czajnik zaświergotał, wołając o uwagę. Zalała kubek, a wkrótce pachnąca para mogła wabić uzdrowicielkę. Zastanawiała się, czy jej koncepcja miała sens, ale Belvina w razie co zadecyduje o tradycyjnym główkowaniu przy podręczniku. To jednak nie podobało się Philippie aż tak bardzo. Macać Keata też nie chciała, ale przecież miała patrzeć, słuchać. To Blythe powinna obrazowo przedstawić, co gdzie jest. Czy nie tak? Westchnęła, czując ciężar tych wizji. Postawiła kubek na stole. – Od czego zaczniemy? – zapytała po chwili. Nie czekała, aż chłopak okaże gotowość. Chyba wspomniała przyjaciółce, że najbardziej zależy jej właśnie na podstawie, która pomoże dobrać odpowiednią dawkę leczniczej mikstury. O ile nie trwała w błędzie, Keaton nie miał o tym bladego pojęcia. To zawsze była działka Frances.
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss

Strona 2 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Zwykła kuchnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach