Wydarzenia


Ekipa forum
Zwykła kuchnia
AutorWiadomość
Zwykła kuchnia [odnośnik]06.07.19 17:43
First topic message reminder :

Zwykła kuchnia

Pierwszy krok wyraźnie skrzypi pod stopą. Kuchnia urodą dorównuje pozostałym pomieszczeniom w mieszkaniu. Jej ściany są przybrudzone, przesiąknięte zwietrzałymi zapachami przeszłości. W kącie stoi stół, a każde wsunięte krzesło pochodzi z innego kompletu. Dookoła porozwieszane są bez większej koncepcji obrazki. Przez okno w kuchni wygląda od podwórka stare drzewo, gdy mocniej wyciągniesz dłonie, możesz dosięgnąć jego łaskoczących listków. Sprzęt i szafki są dość wiekowe, ale jest tu raczej czysto. Na półce stoi słoik z kawą, ale Philippa woli czarną herbatę. Nie ma dwóch identycznych kubków ani dwóch takich samych talerzy, pary pogubiły się dawno temu. Nietrudno zgadnąć, że mieszka tu tylko jedna osoba.
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss

Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]24.01.21 9:50
Nie zamierzam go uciszać, jeśli miał płakać przez kolejny tydzień - niech tak będzie, będę mu podstawiał szklanki z piciem, żeby się czasem nie odwodnił. Zajmiemy się nim, ja, Philippa i Łapserdak; szkoda, że jej tu nie było, miała doświadczenie w radzeniu sobie z trudnymi sytuacjami. Ja? Mniej, ale ufałem, że podołam. Ściskam go mocniej, czując, że i on bardziej się we mnie wtula. Wojna zebrała swoje krwawe żniwo, nie oszczędzała żadnej ze stron - śmierć sięgała każdego niezależnie od urodzenia i w tym momencie wiedziałem, że nasz antywojenny, sowi projekt naprawdę jest ważny, że być może trafi w więcej serc ściśniętych żałobą. Przepełniony bólem krzyk rozrywa mi uszy i sam mam wrażenie, że zaraz się popłaczę, oczy zaczynają szczypać, więc przymykam na moment powieki, powtarzając w myślach, że muszę się trzymać, chociaż postarać się być oparciem. Spoglądam w zapłakaną twarz Blacka i wspieram obie dłonie na jego bladych policzkach, kciukami ścierając perłowe łzy. Kręcę delikatnie głową - Nie mów tak, każdy zasługuje na życie, myślisz, że Alphard chciałby poświęcić twoje w zamian za swoje? - ponownie kręcę łbem, tym razem bardziej energicznie - Na pewno nie - dodaję, a moje dłonie opadają na ramiona chłopaka - Wiem, że to trudne, ale czas leczy rany, nawet te bardzo głębokie. Noś żałobę, uczcij pamięć swojego brata, a potem żyj własnym życiem, tak jak robiłeś to do tej pory - jedną ręką głaszczę go po głowie, zakładając pukiel ciemnych włosów za ucho; wiem, że czeka go trudne zadanie, że teraz będą patrzeć na niego inaczej, że będzie musiał stać się godnym potomkiem starożytnego rodu Blacków, dziedzicem krwi swojego ojca; być może szybką znajdą mu pannę i skoro Los zabrał im jednego, w jego miejsce będzie musiał narodzić się inny. Ale milczę, bo to, mniemam, mogłoby zdołować go jeszcze bardziej - Siadaj, mam coś, co pomoże ci uporządkować myśli - przez chwilę kręcę się po kuchni, wpierw zgarniając z jednej z szafek butelkę mocnego alkoholu, którą stawiam na stoliku, później z szuflady wyciągam torbę tytoniu niepamięci oraz drewnianą, trochę już przepaloną fajkę, a w międzyczasie ponownie się odzywam - Rigel, jeśli chcesz to możesz wyrzucić z siebie wszystko, wszystkie smutki i niepewności, wiesz, że cię wysłucham - i postaram się pomóc. Wracam na swoje miejsce i polewam do dwóch szklanek, zapełniając je trunkiem, po czym biorę się za przygotowywanie fajki.




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]25.01.21 10:31
Black zrobił parę oddechów, próbując wziąć się w garść. Dotyk Johnatana mu potrzebny, żeby utrzymać jakąkolwiek równowagę i nie posypać się do końca, jak lustro, w które ktoś z impetem rzucił kamieniem. Kiedy poczuł ciepłą dłoń na swoich włosach, odruchowo, zanim zdał sobie sprawę, co właściwie robi, odchylił głowę w jej stronę, jak kot, próbując zdobyć jeszcze więcej tego cennego ciepła. W innej na sytuacji na pewno nie pozwoliłby sobie na tak wiele.
-Pewnie masz rację, ale… - zwiesił głowę. - Tak trudno o tym nie myśleć w taki sposób.
Opadł na krzesło, po czym położył się na blacie stołu, podkładając rękę pod twarz, nie chcąc dotykać policzkiem zimnego blatu i obserwował, jak przed nim materializuje się butelka alkoholu.
Jego ciało było ciężkie ze zmęczenia, zupełnie jakby biegł przez wiele godzin, nie robiąc sobie żadnych przerw. Albo jakby był chory. Nie pamiętał też, kiedy ostatnio tak płakał. Było to... bardzo oczyszczające - wszystko to, co zebrało mu się przez ten cały czas, wypaliło się do cna w przeciągu chwili, kiedy tylko w pełni poddał się emocjom.
Rigel wciąż bał się, że za chwilę jego przeklęta głowa zacznie znowu myśleć. A kiedy to zrobi - znowu zaleje go fala żalu, strachu i poczucia winy. Alkohol nie był jednak lekarstwem na natrętne myśli, o którym mówił Bojczuk - był to konkretny tytoń i specyficzna drewniana fajka, które to Black dość szybko rozpoznał i w duchu się ucieszył, że będzie mieć jeszcze więcej czasu na odpoczynek od natrętnych myśli, ostrych i bolesnych jak igły, wbijane w miękką skórę.
-Dziękuję, za… to wszystko, - nie znalazł wystarczająco dobrego słowa, jak dokładnie nazwać to uczucie bezpieczeństwa i wdzięczności za zaopiekowanie się. - Nie chciałem ci robić problemu, po prostu…
Westchnął i ostrożnie przysunął szklankę, żeby się z niej napić. Zapalił też, drugiego papierosa - ten pierwszy zamienił się w popiół, leżąc na brzegu popielniczki.
-Jestem zmęczony. Mam dość… a wszystko dopiero się zaczyna. Zamawianie kwiatów, koni, wysyłanie listów z informacjami. Krypta, kondukt żałobny. - zaciągnął się dymem. - I jeszcze… cholera. Miałem dla niego projekt szaty ślubnej… chciałem mu to dać jako prezent. Teraz… to…
Łzy znowu popłynęły po jego policzkach.
-Teraz to chyba będę musiał ją przerobić na coś, w czym go pochowamy.
Sięgnął znowu po szklankę i upił z niej solidnego łyka.
-Nie wyobrażam sobie, jak to będzie. Tak bez niego. Będę patrzeć na miejsce, gdzie zawsze siadał do posiłków. A tam… pustka.


HOW MUCH CAN YOU TAKE BEFORE YOU SNAP?
Rigel Black
Rigel Black
Zawód : Stażysta w Departamencie Tajemnic, naukowiec
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wszystko to co mam, to ta nadzieja, że życie mnie poskleja
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8887-rigel-black https://www.morsmordre.net/t9011-apt#270971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t9012-skrytka-bankowa-nr-2091#270977 https://www.morsmordre.net/t9026-rigel-a-black#271647
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]26.01.21 18:50
- Wiem, nie umiemy radzić sobie ze śmiercią, szczególnie kiedy zabiera bliskich - i nie było w tym niczego dziwnego, ani złego; oswajanie przychodziło z czasem, po wielu dniach cierpienia, po litrach wylanych łez i nieprzespanych nocach; jego rany wciąż były świeże, ale każdy kolejny dzień był łatającym je plastrem. Najtrudniej będzie do pogrzebu, później łatwiej zająć myśli czymś innym, choć w wojennej pożodze tliło się niewiele radosnych iskier - Nie musisz dziękować - myślę sobie, że każdy inny w podobnej sytuacji zachowałby się tak samo, tylko... czy aby na pewno? Czy nie uczono ich, bogatych i wpływowych, podchodzić do wszystkiego ze stoickim spokojem? Nami mogły targać emocje, mogliśmy się im poddawać, nikt nie zaglądał nam w okna i nie czekał na chwilę słabości, które wyciągnie w najnowszym numerze plotkarskich szmatławców; my mogliśmy się potykać i uczyć na błędach. O zgrozo, naprawdę współczułem wszystkim wysoko urodzonym, na ich barkach spoczywało ogromne brzemię - Przecież to nie problem, możesz tu zostać ile chcesz - mówię, wierząc, że Philippa nie będzie suszyć mi głowy o to, że przygarnąłem pod dach jednego z Blacków; to nazwisko budziło niepokój, mój także i gdybym nie znał Rigela jeszcze z czasów szkolnych, a później z tych wszystkich wspólnych wieczorów spędzonych przy sziszy, sam również bałbym się spojrzeć mu w oczy. Kończę ubijać tytoń w fajce, a okruszki, które przylepiły mi się do palców strzepuję na blat stolika. Podsuwam fifkę młodemu, podając mu również pudełko zapałek, w zamian łapiąc za szklankę, coby spić z niej kilka porządnych, palących przełyk łyków - Znacie już datę pogrzebu? - pytam, ciekaw ile jeszcze dni będzie musiał się tak męczyć. Krzyżuję ręce na stoliku, wspierając na blacie oba łokcie i wbijam spojrzenie w bladą twarz mojego towarzysza - Wiesz, to krzesło już zawsze zostanie puste, ale z czasem... z czasem ta pustka wcale nie będzie przynosić tylko smutku, na pewno macie wiele radosnych wspomnień, kiedyś będziesz opowiadał swoim dzieciom - o, a tam, na tamtym miejscu siedział wuj Alphard, raz, jak nie chciałem jeść brokułów to katapultowałem je łyżeczką na jego talerz, trochę się wkurzył, ale był dzielny i nie powiedział nic dziadkowi - śmieję się; może plotę głupoty, ale chyba po prostu chcę odciągnąć myśli panicza Blacka od tych wszystkich czarnych chmur, które kłębiły się nad jego głową, od tej burzy, która będzie trwać, dopóki nie upora się ze stratą; oby zrobił to szybko.




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]27.01.21 0:09
Z wdzięcznością przyjął od Johnatana przygotowaną fajkę. Ledwo zaczęty papieros, został od razu zgaszony w popielniczce - Rigel dość agresywnie zgniótł go palcem, próbując cały żal i smutek wyładować na tym małym, nic nieznaczącym przedmiocie. Pozwolił też ostatnim łzom upaść na blat stołu.
-Początek października. - powiedział krótko i przystawił fajkę do ust. Pierwsze cztery zapałki nie udało mu się odpalić. Za każdym razem łamał je w pół albo kompletnie zdzierał główki, nie wywołując ani iskry, ani ognia. Dopiero za piątym razem się udało i Rigel porządnie się zaciągnął, jakby ta fajka była ostatnią deską ratunku w całym chaosie i okrucieństwie tego świata.
-Znaczy… Tak powinno być. Takie są zasady… - powoli wypuszczał dym, przez lekko uchylone wargi. - Żeby wszystko należycie przygotować.
Black w końcu znalazł w sobie siły i spojrzał na Bojczuka. Jego przyjaciel również wydawał się smutny. Albo zmieszany? Rigel czasem zastanawiał się, jakie myśli, tak naprawdę skrywa jego głowa. Mało mówił o tym, czego się boi. Czym i czy się martwi. Możliwe, że to już taka ich, Gryfonów, cecha. Za to ich lubił, mimo okazjonalnych problemów z rozumieniem czerwono-złotego światopoglądu.
Teraz jednak na komentarz o brokułach, uśmiechnął się lekko. Czy to obraz, jaki narysował słowami Johnatan - Black zawsze zastanawiał się, jak on to robił - czy może tytoń? Albo obie te rzeczy sprawiły, że poczuł się trochę lepiej.
-On był jedyną osobą, która pamiętała o tym, że bardzo mi było smutno, kiedy nie dostawałem prezentów świątecznych... Tylko te urodzinowe. Więc kiedy był w szkole, a ja wciąż czekałem na list z Hogwartu, przysłał do domu sowę z drobnymi upominkami. Kazał je później skrzatom chować pod moją poduszkę, kiedy spałem. - ponownie wciągnął w płuca dym i podał fajkę Bojczukowi, żeby i ten też zapalił. - Głupota, jednak tak bardzo cieszyłem się z pakunku ze słodyczami, jakbym co najmniej dostał najnowszy model miotły…
Ponownie wziął do rąk szklankę.
-Najgorszę w tym wszystkim jest to, że boje się, że z mojego życia tak naglę, przepadnie ktoś jeszcze… Jak… jak się na to przygotować? Jak ty sobie radziłeś w takich sytuacjach? - Johnatan znał życie. Wiele podróżował. Na pewno wiedział, jak skutecznie mierzyć się ze stratą.


HOW MUCH CAN YOU TAKE BEFORE YOU SNAP?
Rigel Black
Rigel Black
Zawód : Stażysta w Departamencie Tajemnic, naukowiec
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wszystko to co mam, to ta nadzieja, że życie mnie poskleja
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8887-rigel-black https://www.morsmordre.net/t9011-apt#270971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t9012-skrytka-bankowa-nr-2091#270977 https://www.morsmordre.net/t9026-rigel-a-black#271647
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]27.01.21 23:01
Przyglądam się jak gasi papierosa, a później próbuje odpalać kolejne zapałki; pierwsza, druga, piąta i w końcu w eter unoszą się pierwsze wstęgi innego dymu, a ja przez chwilę wodzę za nimi spojrzeniem - Rozumiem - chociaż nie znam się na pogrzebach; jeśli ktoś umierał na morzu, tam też zostawał, fale zmywały go z pokładu, a głębiny zostawały mogiłą, zbiorową, kryjącą w swych niezbadanych odmętach tysiące ludzkich istnień. Z wolna opuszczam wzrok na panicza Blacka, łapiąc jego spojrzenie. Uśmiecham się lekko słuchając tej krótkiej historii, a moje palce zaciskają się na drewnianej fajce; a więc i Alphard miał w sobie jakieś resztki człowieczeństwa, choćby względem rodziny. Wsuwam końcówkę między wargi, zaciągając się kilka razy; kilka krótkich buchów, które szybko uderzają do głowy, sprawiając, że czuję się po prostu spokojny - wszystko co przygnębiające, nagle wydaje się mniej smutne. Pykam jeszcze kilka razy, poprawiając się na krześle - plecy wspieram o zimną, popękaną ścianę, a łokieć układam na oparciu; mrużę nieznacznie ślepia, przez krótką chwilę zastanawiając się nad pytaniami Rigela - jak się przygotować? Jak ja radzę sobie z takimi sytuacjami?... Problem w tym, że sobie nie radziłem, zawsze spadałem na samo dno, chlałem, ćpałem, puszczałem się z całą śmietanką towarzyską portu, dni zlewały się w jedno, a to i tak nie miało znaczenia. Później przychodziło katharsis, które zwykle nosiło słodkie imię Philippy Moss, ona była moim remedium na wszystko, dobrą wróżką, która pojawiała się kiedy najmocniej jej potrzebowałem, machała swoją magiczną różdżką i przypominała mi, że świat może jeszcze być piękny. Wzruszam nieznacznie jednym ramieniem, jeszcze przez chwilę przygryzając końcówkę fajki - Uciekam w to, co sprawia mi najwięcej przyjemności. Na przykład w sztukę - mówię, bo przecież nie polecę mu narkotyzowania się lub upijania do odcięcia, włóczenia bez celu po najgorszych portowych uliczkach i koczowania w rynsztokach - Jak maluję to nie myślę o niczym. Czasem pomaga chwila samotności, łatwiej wtedy wszystko przemyśleć - leniwie opuszczam powieki, w międzyczasie odkładając fajkę na blat stolika - Wiesz, Rigel, na to się nie da przygotować, za każdym razem boli tak samo, po prostu... później już wiesz gdzie szukać ulgi - zerkam na niego kątem oka. Teraz poszukamy jej gdzieś indziej, bo coś nagle wpada mi do głowy - Jest tutaj tajemnicze pomieszczenie ukryte za przejściem w salonie, wiesz? Philippa pozwoliła mi przerobić je na własne potrzeby, było trochę sprzątania, ale podczas porządków nawinęło się mnóstwo przeróżnych skarbów, nawet jakieś dziwaczne stroje z poprzednich epok, chciałbyś je obejrzeć? - pytam, unosząc nieznacznie jedną brew. Chwytam za butelkę, zaciskając palce wokół szklanej szyjki. Włączymy muzykę, wypalimy więcej papierosów, wlejemy w siebie mnóstwo alkoholu i być może uda nam się na moment zapomnieć o reszcie świata.




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]28.01.21 20:34
Dym delikatnie tańczył w powietrzu, wijąc się jak wąż i rozpływając się pod sufitem tej niedużej kuchni. Była zupełnie nie taka, jak jadalnia, w której Rigel z rodziną jadali posiłki. A mimo to, mimo tego, że wyglądał jak wyrwany z kontekstu element i umieszczony na obrazie w zupełnie innej stylistyce, czuł się tu dobrze i bezpiecznie. Za oknem cicho szumiał deszcz.
Tytoń uspokajał pędzące myśli, odsuwał na bok smutek i gorycz, pozostawiając tylko odległe echa tej rozpaczy, która wypalała go do wewnątrz - od momentu, kiedy ciało brata zostało przyniesione do ich rodowego gniazda. Od tamtego momentu każdy mieszkaniec Grimmauld Place 12 chodził jak w transie, przytłoczony nadmiarem bólu.
-Sztukę… Mógłbym coś takiego spróbować. Napisać? Uszyć… - głęboko się zamyślił. Nie był specjalnie manualnie uzdolniony. Ale chyba miał już innym pomysł, co będzie robić.
Tak.
Napić się czegoś dobrego - jego ojciec miał w barku wiele ciekawych trunkowych propozycji i nie każda z nich była ciężkim, mocnym alkoholem ze skorpionem lub wężem, zamkniętym wewnątrz butelki.
Wsiąść na miotłę i opuścić duszne, zakurzone mury domu, gdzie prawie każdy portret przypominał mu o zmarłym bracie.
Ruszyć w noc samotnie, nad dachami Londynu i dalej… Nad morze? W stronę gór? Gdziekolwiek. Byle jak najdalej.
Jego myśli o locie nad sennym stolicą pięknej Anglii, przerwała propozycja Johnatana. Kluczowe słowa “dziwaczne stroje z poprzednich epok” podziałał na Rigela jak kubeł lodowatej wody.
-O. Na prawdę? - postarał się ukryć chyba zbyt duże zainteresowanie zawartością pokoju. - Mógłbym? To… By było bardzo… To bardzo miło z twojej strony. Chętnie je pooglądam.
Trochę się zarumienił, speszony swoją reakcją na propozycje przeglądania rzeczy.
-Jak byłem dzieciakiem, to robiłem takie wyprawy na nasz strych. Przymierzałem takie śmieszne kapelusze po pradziadkach. Były takie, co wyglądały nawet na typowo pirackie. Jeden z nich był nawet nadpalony w dziwny sposób na rondzie. Jakby ktoś próbował spalić przodkowi zaklęciem wąsy i nie trafił… Kiedyś ci go pokaże. Jest genialny.
Black po chwili wahania chwycił butelkę, stojącą na stole. Naprawdę potrzebował zająć się czymś.
-To w takim razie... czy możemy… powoli ruszać w stronę tamtego pokoju?

/ztx2


HOW MUCH CAN YOU TAKE BEFORE YOU SNAP?
Rigel Black
Rigel Black
Zawód : Stażysta w Departamencie Tajemnic, naukowiec
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wszystko to co mam, to ta nadzieja, że życie mnie poskleja
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8887-rigel-black https://www.morsmordre.net/t9011-apt#270971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t9012-skrytka-bankowa-nr-2091#270977 https://www.morsmordre.net/t9026-rigel-a-black#271647
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]31.01.21 15:47
| 8 października '57, późny wieczór

Nie pojawiła się u Philippy od razu, chociaż list zwrotny dostała od niej bardzo szybko. Poniekąd dlatego, że w pewnym sensie bała się tego spotkania, ale też i dla tego, że bardzo podobne niedawno odbyła z Matthew. Przemierzając ciemne uliczki, kryjąc się za rogiem i mocno naciągając kaptur na swoją głowę nie chciała myśleć o mężczyźnie, w pełni skupiona była na tym jak przebiegnie jej rozmowa z przyjaciółką. Martwiła się. Rozmawianie o wydarzeniach jakie miały miejsce nie było dla niej łatwe. Z jednej strony czuła ogromną złość, że dała się tak wrobić, z drugiej czuła strach – całkowicie irracjonalnie miała ciągle wrażenie, że ktoś ją obserwuje. A przecież Keaton napisał jej w liście, że on jeszcze nie wie, że stracił nad nią kontrolę. Ale czy na pewno?
Huxley nie wyglądała najlepiej, od braku snu pod jej oczami pojawiły się wyraźne zasinienia, była jakaś niespokojna, nerwowa, chociaż bardzo starała się udawać, że wcale tak nie jest. Wiedziała, że potrzebuje silnego uderzenia w twarz, aby się ocknąć z tego dziwnego stanu i w końcu zacząć coś z tym robić, ale sama sobie nie potrafiła wymierzyć tego uderzenia. Od czego ma się jednak przyjaciół.
Przejście przez Port nie było bezpieczne. Nie dla niej. Zdążyła już zauważyć, że wzrosły kontrole, była nawet światkiem zatrzymania osoby, która nie miała zarejestrowanej różdżki. Nie wyglądało to dobrze. Dlatego pod koniec września też wymknęła się z Londynu na parę dni, a kiedy wróciła starała się nie opuszczać domu, ewentualnie przebywać w Parszywym, do którego miała swoje własne tajne przejścia – póki co bezpieczne. Nie miała takich jednak do Philippy, musiała przejść głównymi uliczkami i naprawdę nie wiedziała skąd u niej tyle fartu, że i tym razem nie spotkała, czy też udało jej się umknąć patrolowi. Ciekawiło ją kiedy w końcu podwinie się jej noga i nie była pewna, czy chce znać tego konsekwencje. Tym bardziej teraz.
Do drzwi Philippy zapukała jak zwykle, chociaż może trochę niemrawo, a gdy się otworzyły to przecisnęła się przez nie szybciutko. Czuła się u przyjaciółki jak w domu, dobrze wiedziała gdzie znajduje się jakie pomieszczenie i którędy dojść do łazienki, kuchni, sypialni tym bardziej. Chociaż dzisiaj swoje kroki, zamiast zwyczajowo do salonu, skierowała właśnie ku pomieszczeniu, w którym przygotowywało się jedzenie. Zaschło jej w gardle.
Serce biło jak opętane, aż czuła ruchy swojej klatki piersiowej. I było jej gorąco. Dlaczego było jej tak piekielnie gorąco? Zsunęła kaptur z głowy, zsunęła płaszcz z ramion i przewiesiła przez krzesło. Podeszła do zlewu, chwyciła jedną ze stojących obok szklanek i nalała sobie do niej wody, którą duszkiem wypiła. Może przy okazji zamaskuje zapach alkoholu, którego wypiła parę godzin temu? Tak na uspokojenie i dodanie sobie otuchy, ale jak widać niezbyt pomogło.
Huxley nie znała takich uczuć, chociaż podobnie czuła się w stosunku do Botta. Wiedziała już, że to przez to, że jej zależy, że się martwi i że traktuje te sprawę poważnie. Ale jakoś nie potrafiła przyznać tego na głos, ani nawet przed samą osobą. Zawsze powtarzała, że rodzina była problemem, uważała, że dopuszczając do siebie kogoś będzie jej się żyło trudniej. Ale dopuściła i Moss i Bott’a i teraz odczuwała tego konsekwencję. Zależało jej, wpadła jak śliwka w kompot.
Stała do przyjaciółki plecami wyglądając przez okno. Było ciemno już i nie do końca była w stanie dostrzec czy wszystko jest w porządku, ale na pierwszy rzut oka było spokojnie i bezpiecznie. Przełknęła ślinę, miała wrażenie, że na tyle głośno, że sąsiad obok by to usłyszał. Wzięła też głębszy wdech.
Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa i kurwa – pomyślała zaciskając jedną pięść.
- Przepraszam, chyba jednak kazałam na siebie trochę poczekać – mruknęła, starając się brzmieć w miarę naturalnie. – Dawno cię nie widziałam.
Zmusiła się do uniesienia kącików ust ku górze i zerknięcia na przyjaciółkę.


Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5603-rain-huxley https://www.morsmordre.net/t5628-poczta-rain#131770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-dzielnica-portowa-welland-street-5-12 https://www.morsmordre.net/t5630-skrytka-bankowa-nr-1380#131776 https://www.morsmordre.net/t5629-rain-huxley#131774
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]11.02.21 11:45
Ruszyła za nią, kiedy tylko zatrzasnęły się drzwi. Ruszyła powoli, a przy tym zmarszczyło się czoło, niepokój zakradł się pod powieki, do uszu, między nieco wytargane włosy. Poszurała trochę po starych deskach w podłodze i, nim wkradła się do kuchni, rzuciła jeszcze to ostatnie kontrole spojrzenie na korytarz. Bojczuk polazł gdzieś z Nochalem, Łapserdak porządkował dziurę w ścianie. Mogły zagarnąć kilka chwil całkiem dla siebie. Tym bardziej tego potrzebowała, wiedząc, że coś się święciło. List Rain nie był ani normalny, ani nawet… zaskakujący. Zupełnie jakby w kościach czuła, że coś się ostro spieprzyło i wreszcie trzeba będzie to odkręcać. Stanęła w progu, obserwując, jak ta łapczywie rzuca się na kran i szkło, jak milcząco się wita. Sprawiała wrażenie przestraszonej, zaduszonej przez emocje – strach pomyśleć jakie. Najwyraźniej im obu życie ostatnio dało w kość, demonstrując bezczelną uszczypliwość losu. Nigdy nie karmiła się zbyt naiwnymi marzeniami, nigdy nie odważyła się poprosić o to, co było poza jej zasięgiem. Ale nie lubiła patrzeć, jak marnieją przyjaciele. Ta wojna pomnażała swoje żniwo.
Nacisnęła stopą na chybotliwą płytkę i wreszcie odbiła się od futryny. Przeszła dalej, znacząc swoim czujnym spojrzeniem całą jej sylwetkę. Obserwowała usta wciskające się w szkło wręcz z niemożliwym pragnieniem. Wszyscy byli głodni, zduszeni, zestresowani, przyciśnięci przez władzę ostrym pazurem do ścian śmierci. Przebywanie w Londynie, szczególnie pośród biedoty, zaczynało przypominać lekcję przetrwania. Nie wszystkim udawało się ją ukończyć, nie wszyscy wypełnili zadania. Jedzenie w porcie stawało się cenniejsze od złota. Bladły pogodne twarze, uwydatniały się kości na i tak już chudych ramionach. Rain Huxley wyglądała na zmęczoną, wypaloną, zmuszoną do ciągłej ostrożności. Obydwie traciły na uroku, przebywając w tym paskudnym otoczeniu. Obydwie były przepracowane, przesuszone trującym powietrzem przemysłowego kłębowiska. Czy próbowano wypalić ich nadzieję,  zadeptać wolę walki? Moss przez ostatnie dni, patrosząc cuchnące ryby, miała wiele okazji do przemyśleń. Do budowania swojego miejsca w tej przestrzeni, do idiotycznych rozważań na temat tego, kim się stała, dokąd prowadziło ją szaleństwo minionych miesięcy. Od środka przegryzała policzek, jakby chciała pozbyć się upierdliwej myśli o tym, że oto koniec biernego podglądania, jak cierpią porzucone sieroty, jak męczą się ulubione rodziny z doków, jak więdną. Spijanie wody z kranu raczej nie ukoi jej pragnienia.
– Śmierdzi rdzą – wyrzuciła, wciąż bardziej w jej plecy niż w oczy. – Nie wiem, czy picie jej jest dobrym pomysłem – zauważyła, choć raczej dość obojętnym tonem. Przecież innej nie było. Czyste źródło posiadali jedynie ci, których było na to stać. Tutaj żyli wciąż na granicy, przy skrajności, przy absolutnym minimum. Gdyby tylko doba była dłuższa, gdyby nie ta przeklęta przetwórnia ryb, to pracowałaby jeszcze więcej. Kosztem sił. Byleby tylko zarobić i… i nie wiedziała, co dalej.
Z czym przychodzisz, Huxley? Niewypowiedziane pytanie ślizgało się znów po plecach przyjaciółki. W jakiejś chorej nostalgii ta przemknęła teraz do okna, jakby w widoku kominów odnaleźć mogła wybawienie. Parsknęła bezgłośnie, choć niepokój tylko bardziej zacisnął się na jej szyi. – Poczekam tyle, ile będzie trzeba – odpowiedziała spokojnie, nie wpadła w pułapkę skrajnej niecierpliwości. – Bo dawno nie miałam wolnej chwili – mruknęła z goryczą i podeszła bliżej niej. Zimnymi palcami chwyciła zaciśniętą pięść i spróbowała ją otworzyć, rozluźnić wczepiające się we wnętrze dłoni pazury. Przez chwilę się im przeglądała, a potem uniosła głowę, obejmując jej twarz spojrzeniem nadzwyczaj poważnym.
– Co się dzieje, Rain? Masz kłopoty? – zapytała, choć odpowiedź wydawała się tak oczywista. Lawina scenariuszy spłynęła po jej myślach. Magiczna policja, morderczy klienci, choroba, długi. Co się wydarzyło? Gdyby tylko miała flaszkę, może wyciągnęłaby ją teraz dla otuchy. W przemęczeniu jednak nawet tego jej się odechciewało, a to już było skrajnie martwiące. Zamierzała o nią zadbać. – Siadaj – nakazała, a potem wskazała na krzesło przy kuchennym stole. Na zewnątrz deszcz  rozpoczynał wilgotny akt pierwszymi ponurymi nutami. Po ciężkim lecie przychodziła jesień. I mogła być jeszcze gorsza.
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]21.02.21 20:19
Nie tylko Rain miała teraz pod górkę. Patrząc na Philippę można było stwierdzić, że i ona miała psie życie teraz. Wszystkim wydarzenia w porcie dały w kość i to na różnej płaszczyźnie. Nie tylko ze względu na brakujące zaopatrzenie, kontrole na ulicach, jakieś egzekucje, areszty, ale też przesiąknięcie walczących ze sobą stron do neutralnego życia prostych czarodziejów. Którzy chcąc nie chcąc musieli w końcu opowiedzieć się po którejś ze stron. Nie pamiętała tego, aczkolwiek miała wrażenie, że gdzieś usłyszała już te słowa i nie mogła pozbyć się ich ze swoich myśli. Tylko po której stronie stanąć? Która miała być tą wygraną, zapewniającą spokój i dostatnie życie? Ciężko było stwierdzić i czekać też nie można było.
Woda faktycznie nie smakowała najlepiej, ale Huxley piła o wiele gorsze rzeczy. Ostatnio zresztą wlała w siebie taką ilość alkoholu, że odrobina rdzawej wody jej nie zaszkodzi. Większy problem miała z tym, że wypiła większość zanim zorientowała się, że jest problem z dostawami. Brak w zapasach dobrego whisky martwił ją.
Słuchała Philippy uważnie, ale nie miała odwagi, aby na nią spojrzeć. Aby pokazać w jakiej rozsypce była. Chociaż już nie aż tak jak kilka czy kilkanaście dni temu. Było jej wstyd przyznać się jak bardzo dała się wrobić i wykorzystać. I chociaż była pewna, że panna Moss nie będzie jej oceniać i mogła liczyć na jej wsparcie i pomoc w rozwiązaniu problemu, a przynajmniej szczerze w to wierzyła, to dopadł ją stres. I było to widać, po wszystkich mięśniach tak spiętych, że aż twardych jak kamień. Spojrzała na nią dopiero jak przyjaciółka podeszła bliżej. Jej dotyk był kojący, pozwoliła rozłożyć zaciśniętą wcześniej w pięść dłoń.
- Tak, ale nie wiem jak bardzo – powiedziała szczerze.
Nie przyszła tu by coś ukrywać. Wręcz przeciwnie, przyszła wyłożyć wszystkie karty, tak jak Pani Boyle, kiedy zabierała się do wróżb. Ale Rain nie chciała dymać nad przyszłością, a przynajmniej nie teraz chociaż wiedziała, że i na to przyjdzie pora. Chciała porozmawiać o przeszłości i teraźniejszości. O ostatnich wydarzeniach i o tym co ukrywała. Usiadła.
I nastała cisza. Huxley zazwyczaj mało mówiła, po alkoholu potrafił rozwiązać się jej język, ale zazwyczaj była osobą skrytą, która wykonywała tylko swoją pracę. Gdy się poznały pojawiła się między nimi nić porozumienia, wkrótce znajomość przerodziła się w przyjaźń i przy przyjaciółce Huxley potrafiła się odprężyć. Patrząc na nią, chociaż stres ją zżerał od środka, to jednocześnie czuła spokój bo wiedziała, że przy Moss wszystko staje się lepsze. Tyle lat broniła się przed tym by nie nawiązać bliższych relacji, broniła się by nazwać Parszywego swoim domem. Kłamała, że wcale nie są jej rodziną. Nawet nie zauważyła kiedy zyskała siostrę, matkę, córkę i kiedy jeden z mężczyzn stał się tym ważniejszym. Zabawne.
- W Parszywym zawsze byłam tylko dziwką, no nie? Odkąd się pojawiłaś… ba! Jeszcze, psia mać, Hogwartu nie skończyłam, a już się wdałam w matkę. Wieczorami z klientami zmykałam na piętro, czasem pomagam ci na barze jak potrzeba. Tylko dziwką… kurwa – zaczęła, chociaż w pewnym momencie dźwięk utknął jej w gardle. – No, to dziwka Rain nie jest tylko dziwką, a klienci często wcale nie byli tacy przypadkowi. Zwierzają ci się przy barze, gdy lejesz im kolejny kieliszek, ale ja zaglądam głębiej. Wiem który z nich przemyca wile, a który tytoń i artefakty z Europy, który zdradza żonę, a który ją, kurwa, gwałci co noc… Wiedza dużo kosztuje, wiesz Phils? Ale to trochę jak igranie z ogniem. Można się sparzyć…
O ile przy Matthew powiedziała wszystko prosto z mostu, tak przy przyjaciółce nie potrafiła. To był inny rodzaj relacji więc zasługiwał na inny sposób okazania szczerości. Paznokciami stukała w blat, wydając przy tym denerwujący dźwięk. Ją samą wkurzał więc w końcu przestała patrząc się ze złością na swoje własne ręce, jakby robiły to bez jej woli.
- Nie zastanawiało Cię nigdy dlaczego nie zaprosiłam Cię nigdy do siebie? Nie mieszkam na co dzień w Parszywym – stwierdziła. – Nigdy o to nie pytałaś.


Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5603-rain-huxley https://www.morsmordre.net/t5628-poczta-rain#131770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-dzielnica-portowa-welland-street-5-12 https://www.morsmordre.net/t5630-skrytka-bankowa-nr-1380#131776 https://www.morsmordre.net/t5629-rain-huxley#131774
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]01.03.21 20:58
Była odważna, ale i zawstydzona. Była grozą i jednocześnie lękiem. Była odsłonięta i próbowała się przykryć. Dwoistość odczytania Rain w tym jednym momencie nie przywołała u Moss żadnej skrajnej emocji. Nic, oprócz tej troski i niewidzialnego rozmasowywania pieści gotowych już zaraz iść i zrobić porządek ze światem krzywd, który wciągnął Huxley w niewiadome pułapki. Wzniosłaby dla niej różdżkę bez zawahania, przedarłaby się przez gnój i zaszczekała tam, gdzie tylko absurdalnie bezmyślny odważyłby się szczekać. Nie bała się wziąć na swoje barki jej smutków, nie bała się podtrzymać jej i przeprowadzić przez katastrofę zadeptującą te śliczne pięty. Rain znała odór i szorstkość świata, w którym przyszło im dojrzewać. Dobrze wiedziała, że pewna nędza potrafi być radością, a pewne bogactwo przekleństwem, znała kłamstwa twarzy i ból anielskich obietnic. Nie urodziła się wczoraj. Jeśli coś ją zakleszczyło, to nie była to błahostka, z której Philippa zakpiłaby ostro. Głaskane palce dusiły w charakterystycznym geście gniew i udrękę, z którymi mogły się mierzyć razem. Musiała tylko wiedzieć. Prześwietlające się wzajemnie tajemnicze oczy indywidualistek wciąż były mglistym szyfrem, zbyt nieprecyzyjnym, by faktycznie zadziałać. Moss znała każdy kąt tych okolic i zaryzykowałaby nawet, że i każdą siną twarz. Nie bała się wejść na statek samego Goyle’a, umiała zręcznie wychodzić z opresji. Cokolwiek więc próbowało ścisnąć na pięknej szyi pętle, powinno się bać noża wznoszonego przez Philippę. O tak, zdecydowanie.
Krótkie potwierdzenie nie wywołało żadnej reakcji widocznej dla Huxley. Nie ujrzała drżącej w niepewności wargi, nie poczuła ściśnięcia na swoich palcach, nie usłyszała, jak barmanka w strachu połyka ślinę. Czekała udekorowana nudną beznamiętnością. Pozwalała ciszy przeciągać się w nieskończoność, kontynuowała dotyk zapoczątkowany minuty temu. Wiedziała, że nie musi jej popędzać, ani też klepać po ramieniu. Tu była pośród swoich, nic jej nie groziło i nic nie wywierało na niej presji. Jednocześnie też lekko wzniesiona brew Moss bezgłośnie sobie na nią pokrzyczała. Przecież nie zamierzały siedzieć tu w kuchni w nieskończoność, aż osiwieją, aż zdechną wszystkie ryby w Tamizie – choć akurat to mogło stać się za chwilę, albo nawet już. Tyłek wsunęła na blat stolika, a jej stopy zafalowały ponad powierzchnią starych desek. Sukienka jej się nieco podwinęła, ale miała to w nosie. Przy Rain nie musiała nikogo grać i nie wiadomo jak się wdzięczyć. Może i miały swoje za uszami, ale to nie ta chwila.
- O czym ty mówisz, Rain? – palnęła w pierwszej chwili, obdarowując ją dość pilnym spojrzeniem. Padły kwestie oczywiste, zadania manipulantek, szpiegów, najlepszych parszywych obserwatorek. – Obydwie dobrze wiemy, że robię to samo co ty – zaczęła ostrożniej, powoli. Chciała rozumieć, ale na razie miała w głowie chaos. – Robię to. Uwodzę, czaruję, rozpijam, kuszę i prowokuję ich do tego, by mówili mi to, co chcę i o czym chcę teraz usłyszeć. Głaszczę po brodach, gdy wyznają mi swoje grzechy i obiecuję dobry los, gdy płaczą mi do kufla, nazywając najpiękniejszą syreną. A wtedy dowiaduję się rzeczy, o których mówisz. Ale ty to wiesz i wiem, że sama to robisz, tylko w łóżku – przyznała zamyślona. – Głębiej? Cholera, do czego ty się dokopałaś? Ktoś na ciebie poluje przez to, co wiesz? To jakaś gruba sprawa? – podpytywała wyraźnie zaalarmowana. To wydało się nagle o wiele prostsze, ale nie sądziła, że wciąż błądzi. – Irytuje ich to, że wiemy aż tyle, że przychodzi nam to tak łatwo. Dziewczyny z portu są bardzo silne i niebezpieczne, no nie? – zapytała zaczepnie i pozwoliła sobie na uniesienie wyżej kącików ust. Zaraz jednak rozmazała te gesty radości, bo sprawa wydawała się dość poważna. – Którym trzeba się zająć, Rain? – powiedziała więc wprost, bez owijania w bawełnę. Odruchowo nawet podwinęła rękawy.
Następne jej słowa były jak chłodny oddech na nagim ramieniu. Były niczym sugestia zarzucona jak sieć na jedną, bezbronną syrenę. Umiała rozcinać sieci. Tego też nauczyła się tutaj. I wiedziała jedną, świętą prawdę o porcie i o ludziach, którzy tu przebywali: - Nie zaprosiłaś, bo miałaś powód. Ufam ci, ale nawet w największej przyjaźni istnieją sprawy przemilczane i bolesne. Obydwie mamy w sobie te zatrzaśnięte szuflady, których nie otwieramy dla nikogo. Szanuję to, Rain.  Chcesz mi o tym powiedzieć teraz? – upewniła się, choć to akurat wydawało się dość jasne. – Czy może chcesz mnie tam zaprowadzić?
A może boisz się mnie tam zaprowadzić?
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]01.03.21 21:43
Gdy chodziła w dorosłość i stawiała swoje pierwsze kroki jako kobieta na ulicach portu wiedziała, że nie będzie łatwo. Przyjdzie jej mierzyć się z przeciwnościami losu, szykanowaniem, traktowaniem jak śmiecia. Widziała jak żyła jej matka, jak nędznie wyglądała i do czego musiała się posuwać, aby mieć na kolejną paczkę fajek. Dziecko było ciężarem, niechcianym bachorem, którego żałowała, że nie utopiła w Tamizie dzień po narodzinach. Wychodząc na ulicę i unosząc przed mężczyznami spódnicę do góry wdawała się w matkę, ale jednak była inna. Portowi ludzie przyrównywali ją do starej, ale w jej oczach była iskra, której jej rodzicielka nie posiadała. Może dlatego Huxley się udało. Skończyła szkołę, Boyle przyjęła ją pod swój dach i dała możliwość zarobku, to tu spotkała swoją mentorkę, która nauczyła ją tak trudnej sztuki jaką była legilimencja. I od jakiegoś czasu Rain musiała radzić sobie sama, nie miała na kogo zwalić swoich niepowodzeń. Przyjmowała na klatę to co przynosił jej los – czasami szło jej lepiej, a czasami gorzej. Przez te wszystkie lata kiedy próbowała tu przetrwać, jako szczeniak, potem nastolatka a potem dorosła kobieta nauczyła się, że prawda często nie powinna ujrzeć światła dziennego. Lepiej jest kłamać, udawać, nie przywiązywać się. Obiecała sobie, że tego nie zrobi, że będzie żyć swoim życiem, będzie czerpać ze swojej pracy przyjemność, zarabiać, aż w końcu osiągnie to co sobie zaplanowała. Tylko oczywiście życie musiało potoczyć się inaczej, weryfikując plany kobiety.
Słuchała słów Philippy. Zdawało się, że kobieta chyba nie do końca zrozumiała co Huxley miała na myśli. Może Rain zbytnio owijała w bawełnę? Chciała mówić, ale równocześnie nie potrafiła wypowiedzieć tego wszystkiego na głos. Philippa była czymś więcej niż tylko przyjaciółką, była dla niej ostoją, portem do którego zawsze mogła zawinąć i zwinąć żagle. Przeczekać sztorm. Dlatego też teraz u niej była. Chociaż gotowała się w środku, że jej przyjaciółka nie rozumie, to z drugiej strony była jej wdzięczna za zrozumienie i cierpliwość. Że nie poganiała. Rain potrzebowała czasu, aby się oswoić.
- Ja zaglądam tu – uniosła wolną dłoń i dotknęła skroni przyjaciółki. – Do wspomnień, którymi mogę manipulować jak tylko mi się żywnie podoba…
Ręka jej zadrżała, kiedy przenosiła dłoń ze skroni na włosy panny Moss i gdy zgarniała luźne kosmki za ucho. W pewnym sensie przyjaciółka miała rację – robiły rzeczy podobne, ale Philippa myślała, że Rain wyciąga te wszystkie informacje po prostu będąc dobrą w łóżku. A wcale tak nie było. Nikt się przecież nie spodziewał, że dziwka będzie w stanie kogoś odurzyć na tyle, aby obezwładnić, wedrzeć się do umysłu i pozyskać to, na czym jej zależało. Można powiedzieć, że to był Huxley sukces. Skoro nikt się nie domyślił, to może była jednak całkiem dobra w te klocki?
- Nie zaprosiłam, bo nie chciałam wam zdradzić prawy. Bo bałam się, że gdy będzie wiedzieć o tym zbyt dużo osób, to albo niespodziewanie się to rozniesie albo przez przypadek ściągnę na was… na ciebie… niebezpieczeństwo – odpowiedziała poważnym tonem ignorując pytanie o to kto jej zrobił krzywdę. – W moim mieszkaniu stoi artefakt. Myślodsiewnia. Ściany zdobią grube księgi o magii umysłu, a na regałach mam mnóstwo fiolek ze wspomnieniami niejednego marynarza, którego dobrze poznałaś przy barze. Zresztą, nie tylko…
Westchnęła cicho. Dłonie wplotła we własne włosy i przez chwilę wpatrywała się w blat stołu. Miała swoje zasady, których łamać nigdy nie chciała. Wiedziała, że wiązałoby się to ze stoczeniem w dół. Nie mogłaby na siebie patrzeć, nie miałaby czego szukać więcej w porcie. A jednak, była na tyle słaba, że prawie do tego dopuściła.
- Obiecałam sobie, że nigdy nikomu z bliskich mi osób nie wedrę się do umysłu. To nic przyjemnego, to jak tortura, gdy wałkujesz z kimś raz po raz jego najczarniejsze wspomnienia, przeżywasz jego uczucia, widzisz świat jego oczami. A jednak… prawie bym to zrobiła, wiesz? – spojrzała jej prosto w oczy. – Nie z własnej woli, nie mogłam się temu przeciwstawić. Imperius… to tak kurewsko potężna klątwa…


Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5603-rain-huxley https://www.morsmordre.net/t5628-poczta-rain#131770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-dzielnica-portowa-welland-street-5-12 https://www.morsmordre.net/t5630-skrytka-bankowa-nr-1380#131776 https://www.morsmordre.net/t5629-rain-huxley#131774
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]01.03.21 23:46
Chłodny palec Huxley zapiekł Moss. Był symboliczny, był trzeźwiący, rozwiał napastliwość niewłaściwych myśli. Ona zaglądała tam. Dłoń Phils odruchowo zawędrowała do dotkniętego miejsca, do przyjacielskiej skóry, którą przykryła. Zakręciłoby jej się w głowie, gdyby nie siedziała, gdyby nie była aż tak wyrobiona przez dziesiątki scen, miliony pochrzanionych historii wytarganych spod portowych spódnic. Ta była kolejną, ale tym razem naprawdę wyjątkową, bo należała do bliskiej jej osoby. Nie mogła zignorować przejęcia, choć nie dawała się tym emocjom nadto wodzić za nos. Przywdziała więc spokój, licząc na to, że Rain przeciągnie czas, zgasi bombę, nim nastąpi wybuch. A może już za późno?
– Chcesz powiedzieć… ty grzebiesz im w głowach? Ty… -
urwała pełna niedowierzania. Pulsował w niej podziw i jednocześnie zmartwienie, bo jeśli była tak zdolna, to stać się mogła pragnieniem wielu mend. Oczywiście dla Phils jasne stało się to, że czymś takim nikt nie chwalił się na prawo i lewo, ale te niesamowite zdolności wyciągania tajemnic mogły budzić niebezpieczną ciekawość. I mogły zapędzić ją w pułapkę. Przenikliwie spoglądała na pokrewną duszę, próbując rozsupłać niedopowiedzenia. Czekała na to, co przyjaciółka mogła powiedzieć jej dalej. Prawda, którą wykładał,a wzmocnić mogła ich relacje albo ją pogrzebać. Tego drugiego jednak Moss nie brała pod uwagę. Jeśli Rain od tak dawna to ukrywała, to miała powód. Nie bez przyczyny również postanowiła dziś wywlec ten temat na powierzchnię, odsłonić przed nią, uczynić powierniczką. – Huxley – wydusiła nieco zdumiona. Nie znała nikogo takiego. Słyszała o takich ludziach. Słyszała też o potędze tej magii. Nigdy po nią nie sięgnęła. Wolała własne praktyki, stare jak świat uwodzenie skrawkami ciała i długą rzęsą, muskanie w locie czerwienią ust i niedokończone, wilgotne słówka. Robiła to bez magii i była w tym niezła. Znała też zdolności swej towarzyszki, ale wierzyła, że ich moc płynie z jej świadomego uroku, z niesamowitych zdolności w czarowaniu męskich ciał i serc. Tymczasem Rain była o wiele bardziej zagadkowa. Czy to możliwe?
Palce odsunęła powoli od czoła, a potem pozwoliła im opaść na własne udo. Czuła, jak Rain odsuwa włosy i zagarnia zagubiony kosmyk. Nie skupiła się na drżeniu, które towarzyszyło tej drobnostce. Patrzyła jej w oczy, skoncentrowana i gotowa na wszystko. Razem mogły to przedźwigać. Razem. W końcu nie miały tu prawie nikogo poza sobą.
No proszę, więc to taka z niej manipulantka. Znały się przecież tak dobrze. Jak bardzo musiała to tuszować, jak perfekcyjna musiała być w milczeniu i kłamstwie, jak zwinnie i po cichu i jednocześnie tak dla Filipy dostępnie prowadziła swe intrygi. Przecież to było genialne. Genialne, nim Moss dowiedziała się więcej, nim Rain potwierdziła, że właśnie tak czyniła, że to jest ta niesamowita zdolność, że obezwładnia obce dusze i przeprowadza skomplikowane manipulacje. Kurwa mać, ostra zawodniczka. Tylko że… tylko że teraz coś się wydarzyło. I to chyba na tym powinna się skupić. –  Rain, siostro, ty i ja potrafimy o siebie zadbać – przypomniała jej, gdy padła kwestia bezpieczeństwa. Słowa te wypowiedziała dość pospiesznie, a przy tym lekko pokręciła głową. Sama jednak pojmowała jej rozumowanie. Też nie chciałaby, by przez jej tajemnice ucierpieli przyjaciele. A jednak chyba powoli uczyła się tym z nimi dzielić. Obydwie przechodziły w tych tygodniach podobną próbę. Do czego dążyła Rain? Postanowiła przepuścić jej słowa między swe napastliwe coraz bardziej myśli. Dać jej wyjaśnić, snuć opowieść, odsłonić garść palących szczegółów. Myślodsiewnia, fiolki, wspomnienia. Zupełnie jakby była cholerną kolekcjonerka czyiś… sekretów. – Kurwa – wydusiła w pierwszej chwili, kompletnie porażona tym. – Wiedziałam zawsze, że jesteś piekielnie mądra, wiesz? Zdolna, mądra i że umiesz się ustawić. Ale że masz w domu kolekcję cudzych myśli? Merlinie, ależ to brzmi. Handlujesz nimi? Jak.. jak to się w ogóle dzieje? To taka silna magia. Moja Rain – zamruczała i tym razem to jej palce pogłaskały Huxley po boku głowy. Była dumna, pełna podziwu i jednocześnie wciąż łykała gorycz. Jak wiele złego spotkało ją przez to, co potrafiła? To wciąż nie był koniec opowieści.
Tortura. Tym samym dla Phils okazały się słowa dyktowane bólem przeżywanym kiedyś, gdzieś. Prawdziwym jednak jak jej obecność, jak głos zdradzający namiastkę cierpienia i trudnej do odgadnięcia emocji. Usta Moss otworzyły się lekko, w zdziwieniu, w próbie zareagowania na to, co właśnie zostało wypowiedziane. Klątwa. – Rain, ktoś ci to zrobił? Ktoś cię do tego zmusił? KTO? – wydusiła, momentalnie zsuwając się z blatu. Uklęknęła przy niej i ułożyła dłonie na jej udach. – Spójrz na mnie, Rain Huxley. Popatrz. Wiesz, że możesz mi ufać i że jestem gotowa zając się tym, że cię z tym nie zostawię. Wykopiemy się jakoś, rozumiesz? Chociaż nie wiem, co się stało... Cokolwiek robiłaś, to nie byłaś ty, nie twoja wola i nie twoje przewinienie. Zabije gnoja. Znajdę i ukatrupię – burknęła wściekle i nieco mocniej ścisnęła materiał jej spódnicy. – Niewypowiedziane są sojusze naszej rodziny z portu, ale one istnieją. I samowolnie nigdy przecież byś nie zrobiła tego mi, pani Boyle, Frances... Wiem to – zapewniła mocnym głosem, a potem nagle zawiesiła się przyłapana w zbyt głębokiej ciszy. – Uciekłaś ? Jemu? Tej magii? Opowiedz o wszystkim od początku. Tyle, ile możesz i czujesz, że chcesz. Nie mam nic mocnego, ale zrobię może herbatę… - bo coś powinnam mieć, jeszcze z lata, resztki ziół.
A potem powiedz mi, komu mam urwać jaja, kogo zatopić w Tamizie, kto już jest skończony.
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]01.04.21 21:50
Serce waliło jej jak oszalałe gdy dotykała skroni przyjaciółki. Pewnie wielu innych ludzi powiedziało by, że przesadza. Że nie powinna się tym aż tak denerwować, że jej obawy zawsze były bezpodstawne. Ale przecież legilimencja była nielegalna, stosowanie jej było ryzykowne. Rozpowiadanie tym bardziej. Nie uważała, że Philippa zaraz pójdzie i pierwszemu lepszemu czarodziejowi przy barze się wygada. Ale bywało różnie, a Huxley nie chciała ściągnąć na nią niebezpieczeństwa. Ściągnęła na siebie przez  nierozważne zachowanie. I dostała po łapach.
- Tak, można tak powiedzieć – odpowiedziała lekko ściszonym głosem.
Nie wiedziała, że może być to dla kogoś godne podziwu. Dla Rain była to po prostu magia, którą wykorzystywała. Którą się nauczyła, której poświęciła dużo czasu i energii. W pewnym momencie przestała pamiętać o tym, że jest to tak trudna sztuka. Tak potężna magia. I chyba dopiero zdumienie w głosie Moss jej o tym przypomniało. Czy jej gra od samego początku przynosiła korzyści takie jakie chciała? Wszyscy myśleli, że była tylko dziwką. Że informacje, które miała pozyskiwała podczas upojnych nocy z mężczyznami. Którzy po dobrym seksie otwierali się dla niej. Że była ich terapeutką, z którą mogli się napić, zabawić i wygadać. Wiadomo było, że to co się dzieje w pokojach na piętrze – w tych pokojach zostaje. Tym bardziej gdy byli po paru piwach. Albo czymś mocniejszym. Umiała zagrać swoim ciałem, pociągnąć za odpowiednie męskie sznurki. Jeśli trzeba było była słodka, w innym momencie wulgarna. Umiała słuchać. I jej najbliżsi nie podejrzewali, że za jej codzienną twarzą może kryć się coś jeszcze. Coś więcej.
Mówiła. Snuła swoją opowieść. Opowiadała to jakby była to zwykła historia, historia kogoś innego. I w pewnym sensie tak było. Tej Huxley nie pokazywała zbyt często. Philippa nie przerywała jej, pozwoliła opowiadać. Ale po jej wyrazie twarzy można było dostrzec, że jest w… szoku? Pod wrażeniem? Ułożyła usta w prostą linię słuchając jej słów. Jej pytań. Poczuła dziwne ukłucie w piersi. Miała troszeczkę wrażenie, że Philippa myślała, że to taka zabawa. Nie była to zabawa. Przełknęła ślinę.
- Wykorzystuję, gdy są potrzebne. Czasami sprzedaję – odpowiedziała.
Przymknęła oczy reagując na dotyk przyjaciółki. Działał kojąco. Umożliwiał mówienie dalej. Przypominanie sobie tego co ją spotkało nie było przyjemne. Była wściekła, nie wiedziała co ze sobą zrobić. Jak to rozwiązać? Sytuacja znowu napięła się, słyszała to w głosie Moss, że i ona przejęła się tym. Na poważnie. Otworzyła oczy by na nią spojrzeć. Wolną ręką przetarła się po twarzy, a potem podparła na niej głowę z cichym westchnięciem.
- No, raczej nie rzuca się klątwy na samą siebie. Prawda? Imperius zmusza do wielu rzeczy, robisz to i nie myślisz o tym dlaczego. Musisz, bo ci kazali. Myślisz, że to twoje myśli, a tak naprawdę to nie – mruknęła. – Mulciber, znasz?
Gdy Philippa kucnęła przed nią spojrzała jej prosto w oczy. Spotkało je ostatnio tyle złego, najpierw to Huxley była przy niej. A teraz Moss była przy Rain. Po to się miało przyjaciół, prawda? By się wspierać, by być przy sobie. By wspólnie rozwiązywać swoje problemy. Chwyciła mocno jej dłonie.
- Miałam znaleźć Percivala Nott’a. Wiedziałam, że pracuje w Peak District i Keaton tam pracował. Miał mi pomóc. Chyba nie wiesz, ale Keaton często ze mną współpracował – zaczęła swoją kolejną opowieść. – A potem Keaton zapadł się pod ziemię. A mi wszystkie inne drogi dotarcia do Percivala również zawiodły. I zostałam z niczym. Gdy poszłam na spotkanie z Ramsey’em… Po nim byłam kompletnie zaślepiona. Miałam dopaść Keatona, wyciągnąć z niego wszystkie informacje, byłam w Tower przy przesłuchaniu jakiejś dziewczyny, chyba jakiejś zakonniczki. Tonks, z tego co pamiętam. Potem spotkałam Keatona, na Merlina, na jego szczęście nie był sam. Walczyłam z nimi, próbowałam obezwładnić Keata. Ja nie byłam sobą kompletnie. Ostatnie co pamiętam to gdy ściągali ze mnie klątwę, a potem… a potem mam taką cholerną lukę w pamięci i pamiętam, że uciekałam z portu. Dostałam list od niego, od Keatona…
Sięgnęła do swojej wsiąkiewki, prezentu właśnie od Burroughs’a, wyciągnęła list który następnie pokazała Philippie. Poczekała chwilę, aż dziewczyna go przeczyta. Trzeba by go spalić, zniszczyć, ale Rain nie chciała tego robić dopóki nie odbyła rozmowy z Philippą. Teraz będzie mogła się tego pozbyć.
- Matthew uważa, że powinnam się wynieść z portu, zmienić tożsamość, zapaść się pod ziemię. Ale nie podoba mi się ten pomysł. Nie wyobrażam sobie tego, że miałabym stąd tak po prostu… uciec – czuć było złość w głosie Huxley, ale nie na Bott’a, tylko na samą myśl o zniknięciu z portu. – Nie wiem co zrobić. Boję się…
Chyba pierwszy raz z jej ust padły takie słowa. Że naprawdę się boi. Kompletnie nie miała pojęcia co zrobić. Musiała poznać jakąś inną opinię jeszcze. Zdanie mężczyzny, na którym jej zależało już poznała. Mieli wspólnie niedługo wyjechać na parę dni, odpocząć, chociaż wiedziała, że do tego tematu wrócą jeszcze nie raz. Dlatego też tu była. Aby poznać zdanie Philippy. Drugiej najważniejszej dla niej osoby.


Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5603-rain-huxley https://www.morsmordre.net/t5628-poczta-rain#131770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-dzielnica-portowa-welland-street-5-12 https://www.morsmordre.net/t5630-skrytka-bankowa-nr-1380#131776 https://www.morsmordre.net/t5629-rain-huxley#131774
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]11.04.21 0:56
Zagłębiając się w możliwości uroków, poszukując wzmocnienia dla własnej magii, natrafiała na wzmianki o tej technice. Zdawała sobie sprawę, że opanować ją mogli wyłącznie wybrani, biegli w dziedzinie, doskonali, o umyśle naprawdę mocnym. O prostytutkach mówiono różnie. Wielu facetom zaskakująco łatwo przychodziło nazywanie ich głupimi i łatwymi, o niezbyt pojętnych umysłach i tanich wdziękach. Rain nigdy nie reprezentowała żadnej z tych cech. Była cwana i mądra, dobrze wiedziała, jak pociągać za sznurki, jak manipulować męskimi duszami i jak wykorzystać piękno i bystrość umysłu, wszystkie te gierki, do pozyskania interesujących informacji. Gdy tajemnica zaczęła być wspólna, gdy otrzymała klucz do sztuczek przyjaciółki, z pewnością czuła podziw. Lekko i dobrze myślało się o tym w ten prozaiczny sposób, ale Moss domyślała się, ile wymagało to pracy i że przed użyciem swej umiejętności z pewnością przedzierała się przez grząskie dylematy. Była zdziwiona i nie kryła tego, nie zamierzała karmić jej fałszywymi emocjami. Nie ją. Od kilku tygodni dodatkowo otwierała się bardziej, wychodziła trochę z bezpiecznej skorupy dobrze zakamuflowanych uczuć. Jej oczy błyszczały, jej ciało poruszało się, kiedy napływały nowe wieści, kiedy Huxley ofiarowała tak ważny sekret. Powierzała. Zamierzała go szanować, zamierzała także dowiedzieć się więcej o tym, jak do tego doszła, jak to się działo, że do tej pory nikt jej nie przejrzał – sprytne kobiety sobie radziły, ale przecież igrała z ogniem, przedzierając się przez podłe męskie tajemnice. Na pewno przez te lata w Parszywym oberwała. Wolała też nie myśleć jak bardzo, choć przy tak zadziwiającej wiadomości chyba po prostu pragnęła zdarzeń, początków i przelotnych twarzy, z których wyciągnęła wyjątkowe cenne wspomnienia. Prezent od losu, ale i brzemię. Miała tak wiele pytań, nie znała żadnego czarodzieja, który posiadłby takie zdolności. Albo też o żadnym takim nie wiedziała. Nie dziwiła się jednak temu. Szczególnie w dobie wojennej wiedza o tak utalentowanej jednostce mogłaby pokusić lokalne szuje do podłości. Zadrżała już na tę drobną, lotną myśl o tym, co mogliby jej zrobić – ci wszyscy, którym zajrzała do głowy oraz tacy, dla których jej czary i umysł okazałyby się przepustką do czegoś więcej.
Powoli, między delikatnie kojącymi palcami przyzwyczajała się do tych wszystkich faktów. Powtarzała jej imię, słuchała uważnie i w pamięci odtwarzała momenty, w których mogłaby podejrzeć u niej coś tak niezwykłego. Żadnego jednak nie znalazła, a przecież były sobie tak bliskie. – Twój sekret jest u mnie bezpieczny – wymówiła wreszcie, po chwili, z powagą i szczerością w głosie. Żarty wygasły, zachwyty się opanowały. Minął pierwszy szok i dopiero oswojona mogła obiecać jej coś tak ważnego. Wydawanie przyjaciół to ostatnia rzecz, o którą można by oskarżyć Phils. Rain o tym wiedziała, prawda?
Nie ustał jednak koniec sekretów, a te kolejne przedzierały serce Moss na pół. Mowa o krzywdzie, o strasznej klątwie, z której nie mogła się wydostać. Zmuszona działać wbrew sobie. Jak mogła tego wszystkiego w niej nie dojrzeć? Rain w ostatnich miesiącach musiała zmagać się z potwornym ciężarem, a ona trwała u jej boku nieświadoma tego zła. Nie wiedziała jednak o tej magii, o tak specyficznych torturach dla człowieczeństwa, o możliwości spętania woli. Nieobce jej były wieści o istnieniu czarnej magii, ale nigdy wcześniej nie widziała jej śladów… nigdy, poza bliznami na ciele Rinehearta. Chyba. Tym bardziej jednak nie wiedziała o zadręczonych duszach, które tam wewnątrz mogły przeżywać torturę. Tak było i z Rain? – Mulciber… - wymówiła ostrożnie, choć zaraz potem wstrzymała oddech. – Ten starszy? Bywał w Parszywym, dość chudy, tajemniczy. Rozmawiałam z nim czasem... On? – Philippa wiedziała, że był silny i niebezpieczny. Ignotus. Prowadziła z nim interesy, naprawdę dobrze się dogadywali. Potrafił wiele rzeczy. Potrafił też skrzywdzić Rain? – Dojadę gnoja – wymruczała z jadem, ale zaraz potem zgasł jej entuzjazm, bo przecież ktoś, kto w różdżce krył tak podłą czarną magię, nie poczułby zagrożenia ze strony portowej barmanki. Choć czy Mulciber ją lekceważył? No i nie widziała go w porcie już od wielu miesięcy, ich kontakt urwał się dawno temu.
Ściskane mocno dłonie objawiały ogrom emocji i bólu, który zaczynała dzielić razem z nią. Rain kontynuowała, a gdy padło imię, Philippa zmarszczyła czoło. – Nie, to nie ten Mulciber – dodała gdzieś miedzy jej słowami, choć to już nie było takie istotne. Ramsey Mulciber. Jej kat, jej krzywda. Dobrze sobie zapamiętała to imię. Jak wielu takich Mulciberów kręciło się przy portowych dziewczętach? To jakaś nowa metoda? Potrzebowali informacji? Kciukami lekko pogłaskała jej nadgarstki. By uspokoić ją, by uspokoić samą siebie. – Ten Ramsey… od jak dawna cię gnębił? Skąd go znasz? – zapytała najpierw, choć cała masa myśli wciskała się  jej natarczywie na usta. – A Percival? Co to za typ? Musi być kimś ważnym, skoro Mulciberowi tak zależało na tym, by go dopaść. Cholera, Rain, nie mogę uwierzyć, że tak cię zniewolił, że przeszłaś coś tak podłego… - wtrąciła gdzieś bliżej środka wypowiedzi. Nie chciała jej przerywać, ale naprawdę nie mogła tego powstrzymać. – Ty byłaś w Tower? W Tower? Przesłuchiwałaś tam ludzi przy pomocy swojego daru? Psidwacza mać – Po głębokim wdechu pogłaskała ją po głowie. Przymuszono ją do zbrodni. – Wykorzystali cię do swoich spisków. Nienawidzę ich. Nienawidzę ich, kimkolwiek są. Szczury z ministerstwa, bestie. Nie mieli prawa! Ten drań Mulciber nie miał prawa! A ty byłaś świadoma, ty nie mogłaś w żaden sposób się sprzeciwić… Keaton nic mi nie powiedział. Nie znam tej sprawy, nigdy nie słyszałam o tym całym Percivalu. Ale ty nie chciałaś skrzywdzić, Keata, prawda? Nie zrobiłabyś tego? To ta moc? Pogadam sobie z nim, nie wierzę, nie wierzę, że to wszystko zataił. Ci ludzie to mordercy, są bezwzględni. Kiedy opowiadasz mi swoją historię, jeszcze bardziej czuję, że mierzymy się z czymś wielkim. Jak mogą dyrygować ludźmi jak marionetkami? Jak mogą odbierać wolność? My jesteśmy wolne, Rain, wolne… - dokończyła gorzko. Czuła, że kręci jej się w głowie, że przestawiają się nagle wszystkie poukładane sprawy, uporządkowane wartości. Przed oczami miała bałagan, ale w duszy to był prawdziwy kataklizm. Huxley musiała się czuć sto razy gorzej, a przez ten cały czas, więziona przez mrok we własnym umyśle nie mogła nic zrobić. Walczyła sama. Philippa mocniej ją przytuliła i już całkiem uwaliła się na tej podłodze. W nosie miała jej chłód. Chciała tylko objąć ją troskliwymi ramionami. Zaplanować zemstę. Ale to wcale nie był koniec. – Burroughs nigdy by cię nie skrzywdził. Jestem tego pewna. Cokolwiek robił, czynił to po to, by cię uratować… mówisz, że zdjęli klątwę? Pomógł w uwolnieniu cię. To dobry chłopak, wiesz o tym. Przez swój dar stałaś się cenna dla tych zabójców z Tower, dla tych, którzy zmuszali cię do tych wstrętnych rzeczy. To się nie może powtórzyć – obiecała, zagroziła, stwierdziła – trudno było przypisać tym słowom jedną, prostą drogę. Keat był osobą, której ufała najbardziej na świecie. Kochała go, kochała również i ją. Wiedziała, że nie uczyniłby Rain krzywdy i jeśli był zmuszony do robienia rzeczy wątpliwych, to była w tym jakaś nieodczytana dotąd metoda.
Przyjęła list. Odczytała skupiona. Gęsto spływające do niej myśli nagle stały się oczywistością. Rozjaśniły się i stały bardziej wyraźne. Jej brat bardzo dobrze wiedział, w jak wstrętnym położeniu znalazła się Huxley i próbował pomóc. Groza przemawiała przez te słowa. Groza i potrzeba natychmiastowego działania. Wyglądało na to, że w porcie nie ma już miejsca dla Rain Huxley. Wiadomość tą przyjęła z potężnym bólem. Zupełnie jakby już zaczynała tracić kolejną najdroższą osobę. Świat na nowo zaczął się kruszyć, choć poprzednie rany dalej nie były zagojone. Spomiędzy palców wypadł pergamin. Wysłuchała jej ponownie.  – Keat uważa to samo. Nie sugerowałby tego tak wyraźnie, gdyby widział, że jest nadzieja. A ty wiesz najlepiej, do czego ci ludzie są zdolni. Trzeba się spodziewać, że wrócą po ciebie i zażądają znów zbrodni, której wcale nie chcesz robić. Prawda, Rain? Nie chcesz tego? Ucieczka stąd jest jak przełamanie naszych serc na pół. Wiem, jak podle brzmi, ale wolę widzieć ciebie gdzieś indziej, niż nie widzieć wcale. Zaufałabym Keatowi. Zdjął z ciebie klątwę. Nie jest tym złym. Nie on. To nasz port. Twój. Bez ciebie stanie się pusty i nijaki, ale może mają rację i potrzeba zaszyć się gdzieś, chociaż na jakiś czas. Przeczekać, aż o tobie zapomną… - mówiła zasmucona, choć ostrożność i rozsądek zdawały się dyktować kolejne słowa. Być może nie istniało inne rozwiązanie. – Jest to ostatnia rzecz na świecie, którą chciałabyś zrobić i uwierz mi, moja również. Rozumiem, wiem. Oni wszyscy walczą o ciebie tak, jak nigdy nie zrobią tego tamci, dla których jesteś tylko narzędziem. Bo tak było, prawda? Coś ci zrobili więcej? – podpytała przerażona gdzieś w głębi tym, co mogłaby jej teraz odpowiedzieć. Manipulacje i czarna magia. Póki co na niej, ale tamci wyglądali na sprytnych i bezwzględnych. Gdy przyjdą znów, Rain Huxley nie przeżyje tej odmowy. – Nie chcę, byś kolejny raz musiała się tak bać. Byś znów utraciła swą wolność – wymówiła, kryjąc głowę w jej włosach. Obejmowała ją mocno. Tak mocno, jakby za chwilę miały się rozstać.
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]29.06.21 22:46
Ufała Phils. Inaczej by jej przecież tutaj nie było. Nie powierzyłaby jej swojego sekretu, nie zdradzała swoich tajemnic. Wiedziała, że to co zostało powiedziane w tych czterech ścianach – w tych czterech ścianach pozostanie. Starała się, tak bardzo się starała nie myśleć o tym, że może ściągnąć na nią w jakiś sposób niebezpieczeństwo. Będzie pluć sobie w brodę, ale już naprawdę nie mogła dłużej nosić tego sama. Było za ciężko. I chociaż wiedziała, że Philippa wcale nie ma lżej, tym bardziej ostatnio, to nie mogła już dłużej trzymać tego w sobie. I im więcej mówiła, im bardziej się tego pozbywała, tym robiło jej się lżej. Lepiej. Spokojniej. Westchnęła cicho na słowa przyjaciółki i przytaknęła lekko głową. Wiedziała o tym. Nie musiała jej zapewniać. Mówiła dalej, a Moss nie przerywała. Do czasu, aż wspomniała o Mulciberze. Lekko przechyliła głowę zdziwiona, przecież Ramsey wcale nie był starszy. Prawie w Huxley wieku, już się chciała oburzyć lekko rozładowując atmosferę. Ale okazało się, że przez chwilę mówiły o zupełnie dwóch różnych Mulciberach.
- To jest jeszcze jeden? – dopytała.
Dwóch Mulciberów to się nie spodziewała. Przeklęła pod nosem. Jeden to już za dużo. Ale dwóch? Machnęła ręką. Philippę zainteresował Ramsey. Zacisnęła usta i milczała przez chwilę. Nie do końca była pewna, czy zdradzanie jej szczegółów o nim było dobrym pomysłem. Przed chwilą mówiła, że dojedzie gnoja. Rain sobie z nim nie poradziła, nie była przekonana czy Moss powiedzie się lepiej.
- Obiecaj mi tylko, że jeśli go kiedykolwiek spotkasz, nie dasz po sobie poznać, że mnie znasz i cokolwiek wiesz – patrzyła jej prosto w oczy. Nie pozwoli jej nie obiecać. Inaczej sama zadba, aby nic nie pamiętała. – Ramsey to mój znajomy z Hogwartu, znamy się od dawna i bardzo długo ze sobą współpracowaliśmy. No, ale żadna dobra współpraca nie trwa wiecznie. A Percival Nott, nie wiem co mu zrobił, szczegółów nie znam. Tam w Tower, nie wiem czy to czego się dowiedziałam było dla nich przydatne.
Nie spodziewała się, że i Keaton w tej kwestii milczał. Ciekawiło ją dlaczego. Dlaczego Philippie nic nie powiedział? Przecież widzieli się już jakiś czas temu, na pewno miał okazję by się z nią skontaktować i dać znać co się wydarzyło. A ten zapadł się pod ziemię, znowu, i milczał.
- Zdziwiłaś mnie tym, że Keaton nic ci nie powiedział – stwierdziła szczerze. – Oczywiście, że nie chciałam go skrzywdzić, też mi pytanie. Nie ga… albo, słuchaj. Jak widziałam się z nim ostatnio, ja mam taką lukę w pamięci. W pewnym momencie nie wiem co się dzieje. Jestem na ziemi, a potem nagle uciekam. Nie jestem w stanie sobie przypomnieć. Może ci powie co się wtedy wydarzyło. Przekazałabyś mi?
Nie chciała mówić, że czuje, że została wykorzystana przez Keatona i jego ludzi. Że próbowali lub udało im się pozyskać z niej wiedzę. Nie miała potwierdzenia, nie pamiętała. Ale po co wymazywali by jej pamięć? Musiała znać prawdę. Po prostu musiała. A Keaton, może z Philippą będzie szczery? Moss tajemnice również były u Rain bezpieczne.
Przytuliła się do Philippy. Pozwoliła jej mówić, a jej słowa działały niemal jak miód na jej serce. Przez tyle czasu czuła mrok, czuła się osamotniona i przytłoczona. Teraz nie była sama. Nie była sama. I wolna też już nigdy miała nie być. Ale tego na głos już nie wypowiedziała.
- To poplecznicy Czarnego Pana – szepnęła.
Przez tyle miesięcy wierzyła w jego moc. Nazywała go Panem. Była tak przyzwyczajona do tego określenia, że nadal go używała. Chociaż nie czuła podziwu, a strach, bo wiedziała jakimi silnymi ludźmi się otacza. Skoro tak potężni czarodzieje stoją u jego boku, to jak bardzo on sam jest potężny?
Liczyła na inną odpowiedź. Namawianie do tego by została w porcie. By dumnie wypięła pierś i nie pozwoliła się zastraszyć. Ale i Philippa uważała, że powinna zniknąć. Tylko gdzie? Zacisnęła mocno usta i nic nie odpowiedziała. Ucieczka i opuszczenie portu, to była ostatnia rzecz na którą miała ochotę. Nie miała nigdzie indziej gdzie się podziać. Żadnego miejsca na świecie, gdzie mogłaby się skryć. Oni mogli być wszędzie. Wszędzie.
- Nie stoję po ich stronie, nie przyjęłam zlecenia od Mulcibera ze względu na wspólne poglądy tylko ze względu na pieniądze. Mi naprawdę wisi i powiewa, kurwa, to wszystko przez mugoli, no nie? Jedni walczą za nich, drudzy chcą ich powybijać. A najbardziej obrywamy my – dodała mocno wkurzona. To było tak bardzo niesprawiedliwie.
Wtuliła się mocno.


Why you think that 'bout nude?
'Cause your view's so rude
Think outside the boxThen you'll like it
Rain Huxley
Rain Huxley
Zawód : Portowa dziwka, informatorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Królowa nigdy nie opuszcza swojego królestwa i płonie razem z nim.
OPCM : 9 +1
UROKI : 21 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t5603-rain-huxley https://www.morsmordre.net/t5628-poczta-rain#131770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f121-dzielnica-portowa-welland-street-5-12 https://www.morsmordre.net/t5630-skrytka-bankowa-nr-1380#131776 https://www.morsmordre.net/t5629-rain-huxley#131774

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Zwykła kuchnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach