Wydarzenia


Ekipa forum
Gabinet
AutorWiadomość
Gabinet [odnośnik]20.04.20 10:42

Gabinet

★★
Nieopodal kontuaru znajdują się niepozorne drzwi, które prowadzą na niewielki korytarz; stamtąd dostać się można i do ciągnących się pod całym lokalem piwnic, i do gabinetu, który został już zaadaptowany do potrzeb nowych właścicieli Mantykory. Określenie to może i jest nieco zbyt szumne, wszak pokojowi brak elegancji i wygód charakterystycznych dla gabinetów z prawdziwego zdarzenia, lecz w porównaniu z pozostałymi pomieszczeniami karczmy wypada on niewątpliwie najlepiej – jest czysty, schludny, a do tego obłożony pułapkami, które powinny trzymać natrętów z daleka. Do tego stosunkowo niewielki, z jednym oknem wychodzącym na tyły budynku, lecz wystarczający do spotkań wspólników i strofowania podwładnych. Przede wszystkim znajdują się w nim biurko, przy którym łatwiej zaczytywać się w księgach rachunkowych, wysiedziany, obity aksamitem fotel i proste, lecz – co ważne – stabilne krzesło. Na małym dębowym stoliczku znajduje się karafka i kilka kryształowych kieliszków, które Caelan przyniósł ze swej domowej kolekcji.
Gabinetowi brakuje ozdób czy przedmiotów, które czyniłyby go bardziej osobistym, jednak pierwszym i najważniejszym zadaniem po przejęciu lokalu było pozbycie się kwaśnego, przytłaczającego zaduchu towarzyszącemu poprzedniemu właścicielowi, a później – pozbycie się jego gratów.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:50, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Gabinet [odnośnik]23.06.20 14:35
| 15 VI

Choć lokal posiadali już od pewnego czasu, to wciąż powoli walczyli z zaniedbaniami poprzedniego właściciela. Nie chodziło jedynie o naprostowanie bałaganu, który pozostawił po sobie w księgach rachunkowych, ale i zaadaptowanie rozległych piwnic do ich potrzeb, zajrzenie w każdy możliwy kąt - czy sali głównej, czy pokojów na piętrze - a także porozmawianie ze wszystkimi obecnymi pracownikami. Na ich szczęście ci zdawali się gwizdać na fakt, że Mantykora po cichu przeszła w ręce innych czarodziejów; najwidoczniej nie sądzili, żeby miało to cokolwiek zmienić, ani na lepsze, ani na gorsze. Może to i lepiej. Nie potrzebowali poruszenia, choćby biernego oporu, wszak dbanie o karczmę nie było jedynym, a już na pewno nie najważniejszym zajęciem, z którym się mierzyli.
Sięgnął do kieszeni po zegarek z dewizką, a kiedy sprawdził już godzinę, zmarszczył brwi w wyrazie niezadowolenia. Macnair znowu się spóźniał; co z tego, że mieszkał ledwie trzy zakręty dalej...? Westchnął, zakręcił szklanką, na której dnie wciąż znajdowała się resztka bursztynowego napoju, po czym szybkim ruchem wychylił jej zawartość i wrócił do pochylania się nad grubą księgą rachunkową, w której umieszczał właśnie ostatnie przychody i rozchody. Ciszy nie przerywało nic więcej jak skrobanie pióra o pergamin czy pojedyncze głosy dobiegające z dworu, a przynajmniej do czasu, aż do gabinetu zaczęły zbliżać się coraz to głośniejsze kroki, od których deski skrzypiały potępieńczo. Nimi też powinni się zająć. - Jesteś w końcu - burknął, z początku nie podnosząc wzroku znad księgi, kończąc zapisywać, jaką kwotę wydali od początku miesiąca na alkohol. Wolał nie myśleć, ile wypili oni sami, a ile klienci. Dopiero wtedy, gdy skończył, spojrzał ku wchodzącemu do gabinetu Drew. - Na pewno zajęły cię same ważne rzeczy - dodał jeszcze, nie próbując nawet powstrzymać się przed kpiną. - Siadaj. Musimy ustalić, jakie mamy plany na najbliższą przyszłość. Czy Wood potwierdził, że wpadnie dzisiaj z dostawą? - Uniósł wyżej brwi, sięgając przy tym po butelkę Ognistej, którą napoczął, a z której zamierzał polać i sobie, i towarzyszowi.[bylobrzydkobedzieladnie]



paint me as a villain


Ostatnio zmieniony przez Caelan Goyle dnia 27.06.20 20:28, w całości zmieniany 1 raz
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Gabinet [odnośnik]27.06.20 15:40
Minęło już kilka tygodni odkąd wraz z Goylem przejął Mantykorę i choć początkowo obawiał się, czy aby na pewno był to dobry krok, to dziś nie żałował wydanych galeonów. Wcześniejszy właściciel ewidentnie nie potrafił zarządzać tym miejscem i zamiast – jak oni – liczyć zyski wpadał w coraz większe długi. Przypuszczał, że problemem nie był jego alkoholizm, bowiem sami wlewali sporo towaru do swych gardeł, a brak umiejętności dysponowania zawartością sakwy, czego wówczas skrupulatnie pilnował Caelan. Drew nie wcinał mu się w księgi rozrachunków, nie uzupełniał tabel przychodów i rozchodów, a jedynie pozostawiał na biurku notatki, którymi miał posłużyć się przy kolejnym rozliczeniu. Tylko raz przyszło mu narysować cycki na tytularnej stronie zbioru dokumentów, bowiem będąc pod wpływem napatoczył mu się klient pragnący wprowadzić do asortymentu swój bimber i szatyn, jako przykładny właściciel, musiał udawać, że przelicza jego propozycję. Rzecz jasna tak nie było, gdyż nie potrzebowali kolejnego alkoholu – swoją drogą smakującego gorzej od rozwodnionego piwa – więc po skończeniu arcydzieła pożegnał irytującego jegomościa.
Zjawiają się w karczmie o umówionym czasie przywitał się z barmanem skinieniem głowy, po czym udał do biura, gdzie miał już oczekiwać wspólnik. Otworzywszy drzwi przekroczył próg, a następnie zbliżył się do skórzanej kanapy, na którą opadł z wyraźnym zadowoleniem. Słyszał dogryzki Goyla, gość był jeszcze bardziej punktualny od niego samego – co wydawało się niemożliwe – i zawsze, nawet gdy był pięć minut przed czasem, sugerował, że się spóźnił. Czepialska menda. -Owszem. Musiałem dopić drinka- odparł z wyraźnym uśmiechem, po czym chwycił butelkę i uzupełnił dwie szklaneczki zdobione reliefem. -Miał wpaść z dostawą i bonusem dla mnie- pokiwał wolno głową pamiętając ostatni list od Wooda, który nie tylko zapewniał o swej obecności, ale też wyrażał szczególne uznanie w kwestii nałożenia klątwy na jego szefa. -Wspominałem mu żeby trochę opanował się z cenami. Ostatnimi czasy winduje je, jakby co najmniej przelewał ten alkohol między piersiami dziewic.- westchnął przeciągle zdając sobie sprawę z powagi sytuacji. Facet musiał odpuścić jeśli chciał zachować ich w kręgu swych klientów, bowiem i tak mieli niewielki narzut.
-Jak ostatni miesiąc?- spytał Goyla, po czym upił trunku. Nim jednak zdążył usłyszeć odpowiedź w pokoju rozległo się głośne pukanie.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Gabinet [odnośnik]27.06.20 21:00
Nie chciał dociekać, co powodowało Macnairem, kiedy rysował cycki - i to niezbyt urodziwe - na pierwszej stronie księgi rachunkowej Mantykory. Czy był to jeden z jego niewybrednych żarcików, czy kryła się za tym jakaś głębsza myśl...? Niezależnie od odpowiedzi na wspomniane pytania, kiedy tylko Caelan otwierał tomiszcze, zawsze starał się robić to tak, by nie musieć spoglądać na krzywy, kreślony niewprawną ręką szkic kobiecych atrybutów. Ba, niemalże o nim zapomniał, wyparł jego istnienie, lecz teraz, spoglądając na twarz towarzysza znad rzędów cyferek, wspomnienie jego wybryku powróciło, tylko podsycając odczuwaną irytację. Ostatnio, odkąd zginęło kilku Rycerzy, miasto zaczęli nękać rebelianci, a Calder i Drew niemalże sami pozbawili się życia w trakcie zabezpieczenia antykwariatu, żeglarz dużo łatwiej wpadał w gniew. Na szczęście lata praktyki pozwalały w miarę szybko, niemalże bezboleśnie, spychać zdradliwe emocje gdzieś na bok. Tak było i tym razem. Po wstępnych i dość normalnych dla ich relacji uszczypliwościach nie miał zamiaru posuwać się o krok dalej. Nie miał powodu, nie takiego prawdziwego, by być złym akurat na niego.
- Mam nadzieję, że ci smakował - burknął w odpowiedzi, odkładając trzymane do tej pory w dłoni pióro na bok, uważając przy tym, by nie ubrudzić tuszem porozkładanych po blacie biurka dokumentów. Drew wyprzedził go, to on rozlał alkohol, na co Goyle zareagował przelotnym skinięciem głowy. - Bonusem? W takim razie oby przypadkiem nie zapomniał się pojawić, bo zacznę się martwić - mruknął, wodząc wzrokiem po ostatnich wpisach, w końcu jednak lokując go na twarzy druha na dłużej. - Dobrze. Łudzę się, że zrozumiał za pierwszym razem, gdyby jednak nie... Cóż. - Podchwycił spojrzenie rozwalającego się na kanapie śmierciożercy, pozwalając sobie przy tym na przelotny, krzywy uśmiech. Mogli próbować go zastraszyć, oczywiście, mogli też porozmawiać z nim jak to człowiek biznesu z innym człowiekiem biznesu. Podkreślić, że nie mogą i nie zapłacą wygórowanej ceny, więc powinien zastanowić się nad tym dwa razy, zanim straci stałych klientów. A w końcu - mogli też poszukać innego dostawcy, choć to niewątpliwie dołożyłoby im trochę pracy, czego obaj woleliby chyba uniknąć.
Poruszył ustami, jak gdyby chciał coś powiedzieć, umilkł jednak na dźwięk donośnego pukania do drzwi. Porozmawiają o tym później; i tak będą musieli porozmawiać jeszcze o piwnicach, o pracowni Drew, o ewentualnych pracach remontowych. - Wejść - powiedział donośnie, a gdy tylko upewnił się, że tusz już wysechł, powoli zamknął księgę, zebrał notatki Macnaira i schował je przed wzrokiem przekraczającego próg gabinetu Wooda. - Witaj, Wood. Mam nadzieję, że wszystko poszło zgodnie z planem? - Uniósł wyżej brwi, przyglądając się twarzy dostawcy z uwagą. Lepiej, żeby nie szukał wymówek, nie zasłaniał się buntownikami czy patrolami Ministerstwa, wszak wszyscy musieli sobie radzić z tymi niedogodnościami.



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Gabinet [odnośnik]29.06.20 20:13
Wiedział, że ostatnie wydarzenia źle wpłynęły na Goyla, który zdawał się być jeszcze bardziej nerwowy. Nie okazywał po sobie dużej ilości emocji, jednakże znał go nader dobrze, a przy tym był zbyt dobrym obserwatorem, aby tego nie zauważyć. Rzadziej reagował pobłażliwie, pozwalał sobie na kpiący komentarz i proponował spotkania zupełnie niezwiązane z knajpą tudzież sprawami Rycerzy Walpurgii. Drew daleko było do dobrego mówcy umiejącego wyciągnąć z drugiej osoby jej myśli oraz problemy i finalnie zaproponować warte uwagi rozwiązania czy słowa otuchy. Kiepski był z niego także słuchacz, lecz obserwując poczynania Caelana coraz bardziej przekonywał się do konieczności wypicia butelki w akompaniamencie gorzkiej rozmowy.
-Pewnie. Twojej żonie również, dzięki że pytasz- rzucił wbijając w niego rozbawione spojrzenie. Mimo splotu paskudnych wydarzeń szaty nie tracił dobrego nastroju oraz optymizmu. Nie przywykł zamartwiać się rzeczami, na które nie miał wpływu - a tak było z efektami nieudanej klątwy - tylko wyciągał z lekcji wnioski i próbował ruszyć dalej. Stanie w miejscu i postawa pełna rozgoryczenia oraz żalu do samego siebie nie przynosiła nowych owoców, których wówczas tak bardzo potrzebowali.
-Dokładnie. Myślę, że nie odpuści tak dobrych klientów- uniósł kącik ust, po czym upił trunku, który przyjemnie zapiekł go w gardle. Rad był, że do Goyle zajmował się tą nieszczęsną papierologią, bowiem on sam niewiele miał w tej kwestii to powiedzenia. Zdarzało mu się przyglądać zapiskom oraz wyliczeniom, jednakże było to dla niego zbyt nudne i pracochłonne, aby mógł babrać się w tym na co dzień. -Starałem się być przekonywujący- pokiwał wolno głową przenosząc leniwie spojrzenie w kierunku drzwi, w których progu zjawił się Wood. Nie ukrywał, że mógł spóźnić się choć chwilę, bowiem nie zdążyli omówić ostatniego miesiąca, ale mimo wszystko był to dobry znak – mężczyzna nie odpuścił współpracy i prawdopodobnie przemyślał swe wywindowane, wręcz abstrakcyjne ceny. Gdyby sprzedawał alkohol z górnej półki mógłby zrozumieć jego podejście, jednakże za te szczyty nie zapłaci nawet knuta więcej. Handel rozkwitał, pewne szlaki stały otworem i jeśli nie potrafił odnaleźć się w nowej rzeczywistości to najwyraźniej było coś z nim nie tak.
Skinięcie głowy przez mężczyznę na pytanie Goyla sugerowało, że wszystko poszło po ich myśli. Nie kryjąc pełnego satysfakcji uśmiechu uzupełnił trzecie szkło ognistą, po czym wbił wzrok w dostawcę. -Przemyślałeś kwestię cen? Obydwoje uważamy, że nieco cię poniosło- rzucił podając mu trunek.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Gabinet [odnośnik]01.07.20 8:29
- No tak, oczywiście - odpowiedział spokojnie, bez większych emocji, gdy Macnair przypomniał mu o istnieniu Catriony, a przy tym znów pozwalał sobie na jakże niewybredne komentarze. Z jednej strony - szło się do tego przyzwyczaić, lecz z drugiej... - Wcale nie zrobiło się to już nudne - dodał, doskonale zdając sobie sprawę z faktu, że jest przy tym marudny i drażliwy. Mimo to przemawiał nie tyle ze złością, co cierpko, bez śladu uśmiechu. Nie łudził się również, by taka uwaga miała powstrzymać Drew przed kolejnymi takimi wycieczkami osobistymi, lecz nie chciał się przed nią powstrzymywać. Ile to już razy Macnair sugerował, że odwiedzał żonę Goyle'a podczas jego częstych nieobecności, że Catriona chętnie przyprawiała mu rogi, a Caoimhe wcale nie była jego dzieckiem.
Choć i on nie zwykł zamartwiać się rzeczami, na które nie ma wpływu, to ostatnie tygodnie były szczególnie stresujące - może dlatego reagował bardziej niż zwykle, przynajmniej jak na siebie, wciąż jednak pozostając przy tym oszczędnym w emocjach, zachowawczym i milczącym. Coś jednak gotowało się wewnątrz, pod skorupą opanowania i pozornej niewzruszoności. - Tak dobrych klientów... - powtórzył, wypowiedź wieńcząc krótkim, ale jakże bolesnym westchnięciem. Może nie mieli takich obrotów jak Wywerna, niewątpliwie jednak mogli pochwalić się grupą zapitych mord, które upodobały sobie Mantykorę lata temu, a które nie miały zamiaru zmieniać ulubionych ław i stolików na coś innego, obcego. Wracały każdego wieczoru, nie mogąc znaleźć sobie miejsca gdziekolwiek indziej. - Wierzę - mruknął jeszcze, nim drzwi otworzyły się, a w progu stanął rzeczony dostawca; Macnair potrafił być przekonujący, potrafił też zastraszać - czego próbował na tym delikwencie? Najwidoczniej jednak wolałby załatwić sprawę polubownie, skoro wręczał Woodowi alkohol. Dosadność wypowiedzi Drew wcale nie zdziwiła żeglarza, ten nie zwykł przebierać w słowach. Ale i nie musieli silić się na subtelności, wszak mogli rozmawiać jak mężczyzna z mężczyzną. - Racja. Wolelibyśmy pozostać przy dotychczasowych stawkach. Wszyscy jakoś musimy sobie radzić w tej nowej sytuacji. - Spojrzał na ospowatą, pociągłą twarz dostawcy znad unoszonej do ust szklanki. Obecność buntowników z jednej strony nie sprzyjała bezpiecznemu rozprowadzaniu towaru, z drugiej - odciągała uwagę od przemytu, od nielegalności. Ministerstwo miało ważniejsze rzeczy na głowie niż ganianie za szmuglerami.
Wood przyjął szkło w milczeniu, przenosząc wzrok między licem rozpartego na kanapie Macnaira a siedzącym za biurkiem Goylem. Może próbował wybadać teren, może szukał słabości - wyglądało jednak na to, że po chwili, gdy nie dostrzegł na ich twarzach choćby cienia zawahania, poddał się, porzucił pomysł wywindowania cen w górę. Skrzywił się, zapijając gorycz Ognistą. - Poniosło... - mruknął pod nosem, wyraźnie niezadowolony. - Niech wam będzie. Ale zapamiętajcie moje słowa, zbankrutuję przez to, zobaczycie, a nie będzie mnie tak łatwo zastąpić, a już na pewno nie teraz - dodał.



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Gabinet [odnośnik]04.08.20 2:21
Oczywiście, że zrobiło się nudne, ale to nie powstrzymywało – zgodnie z tokiem myślenia Goyla – szatyna przed kolejnymi, jakże przemyślanymi, przytykami. -Przyzwyczaj się, jesteśmy już prawie jak rodzina- zaśmiał się pod nosem upijając z na wpół pełnej szklaneczki. -Mówiłeś, że wszystkim byś się ze mną podzielił- dodał bez cienia zażenowana, a tym bardziej skrupułów, choć w jego słowach nie było nawet ziarna prawdy. Nie tknąłby kobiety swego przyjaciela nawet gdyby powitała go skąpym strojem i jednoznaczną zachętą – był na to zbyt dumy i lojalny.
Wood był cierpkim tematem, który nieustannie nadeptując mu na odcisk powodował coraz większą irytację. Rozumiał, że można było podejmować próby targowania cen – zważywszy na ilość zbytu – lecz powinny iść one w dół, a nie w górę, nawet jeśli jego pojęcie o prowadzeniu biznesu sprowadzało się do podrywania kelnerek. -Nie wzdychaj jak zarzynana świnia, bo jeszcze pomyślę, że stoisz po jego stronie- burknął pół żartem nie kryjąc złowieszczego uśmieszku, który pojawił się na jego twarzy. Goyle był ciężkim kawałem chleba, jednakże nie na tyle, by szatyn w którymkolwiek momencie miał w niego zwątpić. Jeszcze dwa lata temu nie przypuszczał, że gość z którym przepijał większość wieczorów stanie się nie tylko jego kumplem, ale i partnerem w biznesie – czy to był dobry znak, czy zły miało się dopiero okazać, lecz przeciwnością charakterów budowali wyjątkowo trwały mur. -No kurwa próbowałbyś zwątpić- pokręcił głową zerkając w kierunku drzwi, które zaraz po dźwięcznym pukaniu otworzyły się. Nie spóźnił się, co można było przyrównać do świątecznej niespodzianki, bo gość przywykł sprawdzać granice cierpliwości szatyna.
Wsłuchując się w jego argumenty, jak i w słowa przyjaciela, upijał ognistej w zupełnym – dość niepodobnym do siebie – milczeniu. Wood wyjątkowo działał mu na nerwy, bowiem nie zrozumiał jak można było być tak zarozumiałym sukinsynem. Doskonale wiedział kim byli, wiedział czym się pałali, a tym bardziej jak duże ryzyko ponosił naciągając ich na swe usługi. W Wenus nabawiliby się mniej syfu, niżeli nerwów na jego skąpości.
-Wzruszające- odparł na jego słowa, a następnie odetchnął głęboko sięgając po papierosa.
-Mamy się dawać dymać, bo ty zbankrutujesz- dodał właściwie od razu przenosząc dość wymowny wzrok na Goyla. -Nie lubimy tu naciągaczy, nie lubimy matactw i przemocy, jesteśmy prawymi ludźmi- odpowiedział zachowując teatralnie ton wypowiedzi kontrahenta. -Niemiłosiernie jednak irytuje mnie fakt, że przychodzisz tu jak gdyby nigdy nic i narzekasz na swój los- uniósł dłoń na wysokość swej brody, a następnie wolno wzdłuż niej przesunął, zaś drugą ręką sięgną do kieszeni szaty. -Imperio- wypowiedział zaraz po tym jak wężowe drewno skierowane zostało na partnera w interesach. Dość miał zagrywek, dość miał jego smętnego tonu. Cła dojebał takie, że aż jaja się kurczą.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Gabinet [odnośnik]04.08.20 2:21
The member 'Drew Macnair' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 79

--------------------------------

#2 'k10' : 2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Gabinet [odnośnik]04.08.20 8:11
- Nie przypominam sobie - burknął, mrużąc przy tym oczy. Wiedział jednak, że im bardziej daje po sobie poznać irytację, tym większą satysfakcję musi odczuwać Macnair. Dlatego też zgrzytnął zębami, zastukał palcami w blat stołu, ale nie powiedział już nic więcej. Był zestresowany, potrzebował zasłużonego odpoczynku, najpierw jednak musieli uporać się z Woodem, jutro zaś czekał go rekonesans w porcie, a być może i konfrontacja z zarządcą. Ile oddałby za to, by móc już teraz, w tej chwili, zanurzyć się w oparach diablego ziela i zaginąć w satynowej, rozgrzanej przez kobiece ciało pościeli. - Wiesz, że nie stoję. Wątpię po prostu, żebyśmy przynosili mu jakieś widowiskowe zyski, pewnie dlatego zaczyna kombinować - dodał cierpko, próbując się nie tłumaczyć. Nie chciał po prostu, by partner posądzał go o sentymenty względem kapryśnych dostawców. Wystarczy, że nie byli jednomyślni w kwestii posługujących w Mantykorze dziewczyn, nie potrzebowali więcej różnic. Żeglarz również nie podejrzewał, że skończą w ten sposób, jako wspólnicy, a sowicie zakrapiane wieczory zamienią się w spotkania biznesowe, snucie planów na przyszłość, o remoncie piwnicy... To chyba nazywało się starością. Nie narzekał jednak. Przyjmował tę zmianę ze względnym spokojem, nie miał, nie mieli, przecież czasu na rozkładanie wszystkiego na czynniki pierwsze. A choćby i lokal niebawem padł, Goyle nie zamierzałby po nim płakać. Wolałby jednak nie mieć na koncie nieudanej inwestycji, nawet tak skromnej.
Również fizjonomia dostawcy wskazywała na fakt, że mają do czynienia z krętaczem, szczurem; był rozedrgany, bez wysiłku dało się dostrzec nerwowość w jego ruchach. Wyglądało na to, że nie potrzebował wiele czasu, by zmienić gadkę. Nagle pozostanie przy starych cenach nie było już aż takim problemem - co tak na niego podziałało, ich miny? Trudniej byłoby mu obstawać przy swoim, gdy miał do czynienia z dwójką właścicieli? Caelan otwierał usta, by coś powiedzieć, skomentować narzekania poczęstowanego alkoholem kontrahenta, wtedy jednak pałeczkę przejął Śmierciożerca. Najwidoczniej jego milczenie było niczym innym, jak tylko zwiastunem nadciągającej burzy. Oglądał przedstawienie  z uwagą, więcej czasu poświęcając obserwowaniu Wooda niż Macnaira; wolał być przygotowany na wypadek gwałtowniejszej reakcji dostawcy, odnalazł swą różdżkę w kieszeni spodni, korzystając z faktu, że gest ten przesłania blat, przy którym wciąż siedział. - I co teraz? - przerwał ciszę, gdy już z drewienka towarzysza wydostał się promień zaklęcia niewybaczalnego, uderzył niespodziewającego się takiego obrotu sytuacji mężczyznę prosto w pierś. - Rozkażesz mu, by dostarczał nam gorzałę za darmo? - Ponownie przeniósł wzrok na twarz Macnaira. Faktycznie potrafił być przekonujący. - Może niech przy okazji posprząta w piwnicach? - sarknął, sięgając po szklaneczkę z alkoholem, po czym przepłukał nim usta. Nie obawiał się, że ktokolwiek ich usłyszy; choć uważał, że sięganie po Imperiusa mogło być lekką przesadą, był pod wrażeniem, że Drew rzucił tak silne zaklęcie już za pierwszym razem, bez większego wysiłku. Wymagało to nie lada umiejętności.



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Gabinet [odnośnik]05.08.20 22:42
Pokręcił głową na słowa przyjaciela, który przyzwyczaił go do swej zachowawczości oraz swego rodzaju empatii wobec osób trzecich. Zawsze próbował ich tłumaczyć – wyjątkiem były tylko szlamy i szczury z Zakonu Feniksa – co z pewnością urzekało wiele kobiet, jednakże mu daleko było do płci pięknej. Lubił konkrety, trudną prawdę zamiast owianego pięknymi słowami oraz obietnicami kłamstwa. Szkoda mu było marnować czasu na brednie, wybujałe frazesy niemające żadnego przełożenia na rzeczywistość, a właśnie w ten sposób próbował igrać z nimi Wood. Mimo wszystko szanował Goyla właśnie za te cechy, które ich różniły, bowiem odnosił wrażenie, iż to dzięki własnym przeciwieństwom stanowili tak dobrany i lojalny sobie duet. -Nawet gdybym miał mu miesięcznie przynosić w zębach knuta to nie powinien działać w ten sposób. Doskonale wiemy co dzieje się w Londynie i każdy mający kilka szarych komórek z pewnością wie jak to wykorzystać- pokręcił głową, po czym upił ognistej whisky. Dla niego było to niewyobrażalne, aby w czasach, gdy o wiele łatwiej było znaleźć odbiorców – zważywszy na sporą ilość upadłych lub porzuconych interesów – windować ceny. Nie był jednak zbyt biegły w tym temacie, polegać mógł jedynie na swym doświadczeniu, dlatego w pewnym stopniu ciekaw był opinii Goyla.
-Rozprawiłeś się z gościem w porcie?- spytał z ciekawości jeszcze nim do środka wszedł Wood.
Kiedy promień niezwykle silnego, plugawego zaklęcia dosięgnął piersi dostawcy szatyn uśmiechnął się pod nosem z długim westchnięciem. Powoli odłożył różdżkę na blat niskiego stolika, na rzecz której chwycił pomiędzy palce Stibbonsa i zaciągnął się nikotynowym dymem. W pierwszej chwili nie mówił nic, skupił swój wzrok na towarzyszu, któremu ewidentnie jego zagrywka nie przypadła do gustu. Nawet jeśli ktokolwiek by usłyszał to co? Wsadziliby go do Tower? -Usiądź Wood i schowaj różdżkę, nie wyciągaj jej więcej w naszym towarzystwie- rozkazał wskazując mu dłonią miejsce nieopodal siebie. Dopiero, kiedy ten to uczynił szatyn przeniósł na niego spojrzenie i wolno pokiwał głową. -Myślałem, że dogadaliśmy się, jednak kiedy zacząłeś prawić o pójściu na bruk zwątpiłem. Zawiodłeś mnie- zaczął doskonale widząc jak mężczyzna wahał się w swych obietnicach. Nie miał zamiaru ponawiać tej rozmowy z kolejną dostawą, a tym bardziej zastanawiać się dlaczego nie przyszła nowa na czas. Szczury były przebiegłe, potrafiły się chować i podgryzać w najmniej oczekiwanym momencie, więc wolał zareagować zawczasu. -Twój pech polega na tym, że spotkaliśmy się tutaj we trójkę. Mój przyjaciel jest zdecydowanie bardziej cierpliwy i wyrozumiały- kontynuował obracając wolno szkło w dłoni. -Od dzisiaj będziesz na każde zawołanie przynosić co tylko zechce on – wskazał na Goyla – tudzież ja. Każda najmniejsza dostawa, jedna cholera beczka- mówił spokojnie, choć w jego głosie dało się wyczuć pewność. Wood od teraz był na jego usługach i póki nie przełamie przekleństwa nie miał szansy się sprzeciwić. -Zamierzałeś nas naciągnąć? Odpowiedz- uniósł kącik ust wpatrując się w niego przenikliwym spojrzeniem i kiedy mężczyzna potwierdził jego przypuszczenia, roześmiał się.
-Niezłe z Ciebie ziółko.- stwierdził opróżniając szkło, po czym chwycił butelkę w celu ponownego jego uzupełnienia. -Od dzisiaj za każdy sprzedany nam alkohol będziesz dopłacać pięćdziesiąt sykli. Tak w ramach polepszenia swojego wizerunku i rekompensaty.- dodał lekceważąco. -To chyba dobry układ?- zwrócił się do Goyla z wyraźną kpiną.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Gabinet [odnośnik]09.08.20 13:34
Nie był pewien, czy ciętość na Wooda wynikała tylko i wyłącznie z podejścia dostawcy do prowadzenia interesów, czy może ostatnie wydarzenia dawały się we znaki i Macnairowi. Owszem, Ministerstwo otwarcie stawało po ich stronie, wprowadzało w życie odpowiednie rozporządzenia, lecz mimo to nadal nie pozbyli się wszystkich brudnokrwistych, a na ulicach trwały walki. Czarodzieje o wielopokoleniowych tradycjach wciąż nie mogli czuć się tutaj bezpiecznie. Zakonnicy panoszyli się nie tylko po obrzeżach miasta, mieli czelność zapuszczać się i do portu, i do centrum; żeglarz wciąż nie mógł zapomnieć o walce, którą odbyli pod wieżą Big Bena, a która zakończyła się ucieczką przed nieokiełznaną Szatańską Pożogą pochłaniającą kolejne budynki. Działali pod presją wciąż powracających bojowników o prawa szlamu. Czy ich przeciwnicy naprawdę byli tak głupio odważni, czy kierowało nimi coś zgoła innego…? Przecież w każdej chwili mogli paść nie tylko ofiarą patrolujących Londyn popleczników Czarnego Pana, ale i liczniejszych, przeczesujących stolicę wysłanników Ministerstwa właśnie, którzy mieli obowiązek dokonywać kontroli różdżek. – Chyba znowu musimy spotkać się przy magazynach, żebyś mógł się wyżyć – mruknął najpierw, zaraz jednak odezwał się znowu, poważniej. – Zgadzam się jednak, że obecna sytuacja może zostać wykorzystana również na korzyść, jeśli tylko ktoś jest wystarczająco obrotny. – Niektóre lokale upadały, inne prosperowały jeszcze lepiej niż przed nastaniem niepokojów. Ludzie potrzebowali rozrywki, używek, by nie oszaleć do reszty. – Nie, jutro – dodał jeszcze lakonicznie, bez wdawania się w szczegóły, gdy do drzwi gabinetu zapukał dostawca, na którego czekali. Miał nadzieję, że zaplanowany na kolejny dzień rekonesans przyniesie oczekiwane rezultaty i że wraz z Ramseyem będą mogli zrobić kolejny krok, zmierzyć się z zarządcą portu, który nie pasował do planów Rycerzy i musiał zostać usunięty z ich drogi.
Nie miał zamiaru kwestionować wyborów towarzysza. Nie tylko dlatego, że potraktowanie Wooda zaklęciem niewybaczalnym z pewnością miało ujść im na sucho. Teraz, gdy Macnair został naznaczony, stanął w hierarchii organizacji wyżej niż on sam, Caelan powoli przyzwyczajał się do spoglądania na niego również i przez pryzmat śmierciożerstwa, posiadania niezaprzeczalnych, wybitnych zdolności w zakresie czarnej magii. Słuchał wywodu druha w milczeniu, trzymając dłonie na blacie stołu; nie obawiał się już, że Wood zaskoczy ich niebywale szybką ochroną, desperackim atakiem. Był pod wpływem przytłaczającej siły woli Macnaira i musiał spełnić każde jego życzenie. Poruszył z powątpiewaniem brwiami, gdy ten nazwał go bardziej cierpliwym i wyrozumiałym; ostatnio nic mu tak nie doskwierało jak nerwy właśnie. To jednak nie było teraz najważniejsze. – Tak, to brzmi jak dobry układ – mruknął, gdy zmuszony siłą Imperiusa mężczyzna przyznał się do chęci naciągnięcia ich. Westchnął cicho, przelotnie ściskając nasadę nosa. Był zmęczony, miał dosyć takich idiotów, którzy nie wiedzieli, do kogo mogli podskakiwać, a przy kim powinni tylko posłusznie kiwać głową. – I niech poinformuje nas, jeśli sprzedaje alkohol i tym, którzy otwarcie opowiadają się przeciwko Ministerstwu. Kto wie, może buntownicy urządzają sobie jakieś schadzki w podziemiu, w Londynie lub poza jego granicami – dodał po chwili, w zamyśleniu, na powrót otwierając księgę rachunkową, dopisując w niej coś małym druczkiem.



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Gabinet [odnośnik]17.08.20 19:29
Był niemal przekonany, że jeśli zachowają odpowiednią stanowczość w swych działaniach, nie poddadzą się jakimikolwiek wątpliwościom, a ich szeregi nieustannie będą zasilane przez nowych, silnych sojuszników to nie przyjdzie im ugiąć się pod naporem wroga. Oczywiście ten nieustannie na nich czyhał, przypominał o sobie, kręcił pod nosem skryty niczym szczur, jednakże musieli wytrzymać ten opór i zgnieść go w zarodku. Wybicie wszystkich członków kretyńskiego Zakonu Feniksa nie było zadaniem niemożliwym i szatyn wiedział, że wkrótce sprawiedliwości stanie się zadość. Londyn odbuduje się jeszcze mocniejszy i będzie chwałą prawdziwej, magicznej społeczności.
-Potrzebujesz z tym pomocy?- spytał w kwestii portu unikając rozmowy o kolejnym sparingu, bowiem z pewnością nie przyjdzie mu się wyżyć, a ponownie oberwać. Pamiętał, że miał tam udać się z Mulciberem, jednakże jedna różdżka więcej zawsze mogła okazać się pomocna. Nie sądził, aby mężczyzna w jakikolwiek sposób mógł nadepnąć im na odcisk, lecz sam fakt, iż długo utrzymywał się na swym stanowisku świadczył o jego możliwościach.
Zadowolił go fakt, że Caelan zgodził się z nim w kwestii zaproponowanego układu. Zwykle nie używał podobnych zaklęć do kontroli własnych dostawców – w końcu zdawał sobie sprawę, że oni także musieli zarobić, aby utrzymać się w interesie – jednakże Wood wyjątkowo go zirytował. Sądził, iż naprawdę dogadali się, a dzisiejsze spotkanie tylko potwierdzi jego rozsądne zamiary. Cóż, pomylił się.
-Słyszałeś?- rzucił kpiąco, po czym zamoczył wargi w ognistej whisky. -Masz nas informować jeśli ktokolwiek będzie sprzeciwiał się Ministerstwu, tudzież odważy się pozytywnie wypowiadać na temat buntowników- powiedział zachowując pewny ton wypowiedzi. Goyle miał rację, skoro już mieli go pod kontrolą to bez większego wysiłku mogli to wykorzystać i złapać trop rebeliantów kryjących się w podziemiach. -Teraz idź i nie pokazuj mi się na oczy dopóki czegoś się nie dowiesz lub nie będę potrzebować dostawy- warknął i machnął nonszalancko dłonią. Mieli jeszcze wiele spraw do omówienia i wolał, aby tego gnojka przy nich nie było.

/zt




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Gabinet [odnośnik]16.04.21 17:39
05.10

Nie odpowiedziała na list, bo co, do jasnej cholery, by miała napisać? Oczywiście, chętnie, przybiegnę na twoje zawołanie jak zawsze, bo mi zależy, pieprzony egoisto? Zależy mi, żeby utrzymać szyk w tej organizacji, żebyśmy stawali się potężniejsi - ja, przede wszystkim ja, a potem my i ty, żebyś nie musiał płaszczyć się na kolanach przed Burkiem, żeby nikt nie oglądał się na ciebie jak na świra dlatego, że ja popełniłam błąd? Niedoczekanie. Kiedy zobaczyła Avari na parapecie, w pierwszym momencie chciała udać, że jej nie widzi i zasłonić firanę przy oknie; ale sowa patrzyła na nią tak długo i z takim politowaniem. Nawet nie drapała w szybę, a ona poczuła, że jeżeli dalej będzie się zamykać, zachowa się dziecinnie. To mogło być ważne. Miała nadzieję, że jest. Ściskając w garści wątły kawałek pergaminu, powtarzała sobie w duchu, że może chodzi o zadanie, nową misję, spotkanie, coś, w czym musi uczestniczyć i koniec. Tylko dlaczego akurat w Mantykorze? Takie zaufanie pokładali w tej swojej karczmie, że za parę dni miała się tam spotkać też z Ramseyem?
Odbyła już marsz wstydu od krypty do mieszkania, a po powrocie zerwała z siebie wszystkie warstwy wystawnej sukienki i nago wskoczyła pod kołdrę. Przespała ten dzień, bo tylko sen mógł ją uratować przed żądzą krwi i dławiącym poczuciem niesprawiedliwości. Naprawianie w kółko tego samego lustra znudziło jej się wczoraj, więc kiedy wstała, wypędzona z łóżka koszmarami, tłumiła emocje i ból w skroniach wypalając papierosa za papierosem. Ile by dała za to, żeby teraz napić się czegoś mocniejszego, ale w szafkach miała tylko kremowe piwo, Merlin jeden wie jak stare. Zajmowała umysł trywialnymi przyjemnościami, wzięła długą kąpiel, dogodziła sobie w wannie, wypiła gorącą czekoladę i wtarła eliksir zmiękczający we włosy. Teraz były aksamitne i wyjątkowo przyjemnie przepływały przez palce. Nietrudno było się zapomnieć, udawać, że nie istnieje świat poza zamkniętymi drzwiami (w którym była skończona, skończona, nie miała niczego, nic już nie będzie tak samo). Ale pozostawiony na stoliku zgnieciony list przypomniał jej o spotkaniu.
W samą porę, zostało pół godziny.
Ubierając się, myślała o tym, że nie chce nigdzie wychodzić (nie chce go widzieć, nie dzisiaj, nie znowu), ale przywoływało ją do porządku poczucie obowiązku. Miała godność, honor, była Rycerką. Nie wywłoką. Fiolka z perfumą lawendową wypadła jej z ręki i potłukła się z głośnym trzaskiem. Przeklęła, naprawiła ją instynktowym Reparo, ale w środku nic już nie zostało. To nie miało znaczenia, i tak się nie stroiła. Na bordową spódnicę i sweter zarzuciła płaszcz, swój ulubiony, naprawiony z pomocą Cassandry. Nie ruszała włosów, były piękne. Twarzy też nie ruszała. Nie miała czego ukrywać, nie płakała. Była zmęczona.
Długo patrzyła na siebie w lustrze, aż na własnych oczach zaczęła sypać się na kawałki. Najpierw zmarszczyła brwi, potem wygięła usta, zmrużyła powieki. Niebieskie tęczówki w tym świetle zdawały się szare.
Nie chciała nigdzie wychodzić.
Niech to wszystko szlag weźmie.
Już z ręką na klamce cofnęła się, wróciła do pokoju i w dolnym regale znalazła zwiniętą, czarną paczuszkę; połyskujący jak małe diamenciki proszek wysypała w równy rząd na starą okładkę Patomorfologii Klinicznej, przycupnęła przy stoliku, pochyliła się, pociągnęła nosem. Książka spadła z hukiem i otworzyła się na rozdziale o niewydolności wątroby, kopniakiem podsunęła ją pod fotel. Efekt nie był natychmiastowy, nie poczuła się lepiej, ale zbiegając po schodach miała wrażenie, że z każdym kolejnym krokiem traci na kilogramach, aż wreszcie staje się lekka.
Niewielką odległość, jaka dzieliła jej mieszkanie od Nokturnu, pokonała w rozchełstanym płaszczu, z odsłoniętą szyją i szarganymi wiatrem włosami; wolna jak jaskółka i szybka jak orzeł, kompletnie nie zwracająca uwagi na niską temperaturę. Nikomu nie wstydziła się spojrzeć w oczy, gdy pewnym krokiem weszła do Mantykory. Pierwsza postukała paznokciami w kontuar, przyzywając do siebie barmana jak psa, żeby powiedział, gdzie ma się udać.
I weszła tam bez pukania, zatrzaskując za sobą drzwi i opierając się na nich w nierozsądnie zrelaksowanej pozycji, nie wyciągając dłoni z kieszeni, nie usuwając z twarzy niewielkiego, napiętego uśmieszku, który w tych okolicznościach wyglądał złowieszczo. Nie była szczęśliwa (była dalej od szczęścia niż kiedykolwiek wcześniej), ale sztuczna euforia sprawiła, że jej mięśnie drżały, duch rwał się do dyskusji.
- Chciałeś porozmawiać. - powiedziała, a po chwili błędnego namysłu dodała - Ja też chcę, ale ty zacznij. - Płynący w żyłach narkotyk zmienił niechęć i żal w irracjonalną, iskrzącą się płomieniem odwagę.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Gabinet [odnośnik]29.04.21 0:37
Konsekwencje poeventowe – brak
Dość wcześnie opuściłem stypę wiedząc, że czym prędzej musiałem spotkać się z Elvirą i wyjaśnić niefortunne wydarzenia z pogrzebu. Nie byłem dumny z własnego uczynku z uwagi na zamieszanie, jednakże byłem pewien, iż w innej sytuacji zachowałbym się podobnie znając możliwości dziewczyny. Mimo wszystko powinienem jej podziękować za poświęcenie, w końcu przykrość, z którą finalnie musiała się zmierzyć, wydarzyła się po części z mojej winy. Nie planowałem wypuścić różdżki z ręki, ale też nie mogłem założyć, że gotów będzie nurkować po nią pomiędzy nogami żałobników. Fakt, że sama reakcja lodra spotkała się z moją dezaprobatą niewiele zmieniał, albowiem nie mogłem w żaden sposób  zapobiec padającym słowom. To co poczuła pozostawało dla mnie zagadką i choć zapewne nigdy nie przyjdzie mi dowiedzieć się prawdy, liczyłem że szybko zdoła się z tym uporać, a Craig będzie mieć na tyle godności i odwagi, aby – nawet jeśli z goryczą – przeprosić za swą reakcję.
Mantykora wydała mi się neutralnym gruntem, jakiego w tej sytuacji potrzebowaliśmy. Ostatnie spotkanie pozostawiało wiele do życzenia, albowiem odnosiłem wrażenie, iż kłębił się w niej żal. Czy był sens się nad tym rozwodzić? Czułem się w obowiązku, jeśli tego zapragnie. Była skomplikowaną osobowością, ale w tej swojej unikatowości zyskała w mych oczach szacunek.
Nagłe wtargnięcie do biura oderwało mnie od sterty papierów, która zbierała się od przeszło miesiąca. Uniosłem spojrzenie na intruza, po czym wygiąłem wargi w kpiącym wyrazie. Mogłem spodziewać się, iż nie pokwapi się zapukać tudzież chociażby wejść po cichu. Cała Elvira, musiało być z przytupem. Chwyciłem w dłoń szkło wypełnione ognistą, obróciłem je wolno w dłoni i finalnie upiłem łyk czując rozchodzące się, przyjemne ciepło. -Ciebie też miło widzieć- rzuciłem po dłuższej chwili i wskazałem fotel po drugiej stronie drewnianego blatu, jakby jednak zamierzała usiąść.
-Pozwól, że to ja zadecyduję, kto dojdzie do głosu pierwszy- dodałem pewnym tonem, który nie cierpiał sprzeciwu. Powinna pamiętać o pewnych granicach.
-Chciałem pomówić o pogrzebie- zacząłem bez zbędnych wstępów widząc, że wcale na takowe nie liczyła. Pragnęła konkretów – może to i lepiej. -Co tam tak naprawdę się wydarzyło? Dlaczego zaczęłaś klaskać? To miał być sabotaż?- spytałem nie kwapiąc się na uśmiech, temat był poważny nawet jeśli brzmiał iście irracjonalnie.
Im dłużej skupiałem na niej swój wzrok oczekując odpowiedzi, tym większe rosło we mnie przekonanie, iż wcale nie chciałem odwracać spojrzenia. Emanowała czymś wyjątkowym, kuszącym i intensywnym. W młodzieńczych rysach odnajdywałem dojrzałość, w szybkich ruchach grację oraz elegancję. Była inna, bardziej pewna siebie, cholernie atrakcyjna.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Gabinet [odnośnik]29.04.21 11:11
Słyszała każdy swój oddech, każde uderzenie pulsu na koniuszkach palców. Pod wpływem narkotyku świat stawał się inny, nie tylko piękniejszy i bardziej barwny, ale też zacierały się w nim granice między tym, co zewnętrzne, a tym, co działo się w jej głowie. Na krótkie chwile zyskała pewność siebie Morgany le Fay, miażdżyła smętne emocje pod obcasami, wiedziała, co chce powiedzieć i dlaczego - po raz pierwszy od dawna. Wszystko to miało odzwierciedlenie w sposobie, w jaki się poruszała, w gładkich krokach, ruchach dłoni, w intensywnym spojrzeniu i ustach wygiętych w ostrożny uśmiech. Dzisiaj to za nią oglądali się mężczyźni w karczmie pod Mantykorą, ale ona nawet na moment nie pozwoliła sobie odwrócić skupienia od celu.
Drzwi zamknęły się za nią z cichym kliknięciem, oparła się o nie, instynktownie wyginając biodra do przodu, jakby dobrze wiedziała, co robi. Nie obawiała się dziś wejść bez pukania, nie obawiała się także spojrzeć Drew prosto w oczy, choć na pogrzebie ściskało ją w żołądku za każdym razem, gdy przypadkowo otarła się o jego rękę. Nie potrafiła utrzymać języka za zębami, odezwała się pierwsza i szybko, przesuwając wzrokiem po sylwetce mężczyzny, po palcach owiniętych wokół szklanki Ognistej. Czy on z każdym spotkaniem stawał się przystojniejszy, czy może do twarzy było mu z władzą?
- Oczywiście. Wybacz mi - odpowiedziała powoli na upomnienie, gdyż pod wpływem wróżkowego pyłu nie miała problemu z przyznaniem się do winy. Słowa wypływały z jej ust łatwo i bez zawahania, dobrze wiedziała, co mówi. Błękitne oczy połyskiwały tajemniczo, źrenice miała rozszerzone.
Wskazał jej wygodny fotel po drugiej stronie biurka, a ona podeszła do niego, przesunęła dłonią i protezą po skórzanym oparciu, a potem uśmiechnęła się lekko i ściągnęła z ramion rozpięty płaszcz, by odłożyć go na podłokietnik. Po sekundzie zastanowienia, okrążyła biurko i wspięła się na blat między papiery, przybierając poważniejszy wyraz twarzy. Siedziała teraz na wprost niego, kawałek dalej, na ukos, bordowa spódnica i sweter rozkosznie opinały szczupłe ciało, równocześnie nie odsłaniając niczego. Nie była przecież kokietką, czyż nie?
- Chcę dobrze widzieć twoje oczy - szepnęła, podpierając brodę na dłoni, kołysząc kolanami i muskając spódnicą jego dłoń. - Wszystko ci wyjaśnię, co tylko będziesz chciał - dodała w dziwnie ognisty sposób, a potem sięgnęła po trzymaną przez niego szklankę, powoli, bez agresji. - Mogę? - Musnęła jego palce koniuszkami paznokci, mając chęć dopełnić pobudzony stan łykiem alkoholu. - Co się wydarzyło na pogrzebie? Sama chciałabym wiedzieć... - rzuciła mu przeciągłe spojrzenie spod rzęs. Wspaniały, wspaniały kretyn. - Nie dokonałam żadnego sabotażu. To był mój pierwszy pogrzeb, myślałam po prostu... że po takich przemowach się klaszcze - Uśmiechnęła się półgębkiem, podejrzanie niewzruszona własną ignorancją. - To był błąd, tylko głupi błąd. Wstyd mi. Natomiast, co było później... - spoważniała, pochylając się nieco, by być jeszcze bliżej, mówić ciszej. - Co próbowałeś zrobić? Myślę o tym od kilku godzin. Cokolwiek to było, wyszło ci tragicznie, ale wiesz co...? - Odetchnęła głęboko, słowa uciekały z jej ust szybciej niż byłaby w stanie za nimi nadążyć. - Nie żałuję tego, co zrobiłam, tylko tego, że w ogóle na ten pogrzeb przyszłam. Bo wszystko, co było później... to było dla ciebie. - Przechyliła głowę, cmokając z rozbawieniem. - Co teraz zapamiętała cała elita angielska? Że blond wariatka zakłóciła pogrzeb i trzeba ją było wyprowadzić. A czego nikt nie zapamięta? Że potężny śmierciożerca podpalił sobie sam szatę jak trzecioroczniak na zaklęciach. - Westchnęła. - Drew, ten pożar by się rozniósł, Burke'owie go zauważyli, siedziały tam baby plotkary, koło nas też. Myślałam, że jeśli to ja wezmę tę różdżkę, wszyscy skupią się na mnie, a ty się ogarniesz - Podkoloryzowała własne działanie pod wpływem chwili, emocji i stresu. Nieistotne. - Cóż, po tym co powiedział Burke mogę już zapomnieć, że uda mi się odzyskać jakąkolwiek godność - szepnęła. W kąciku oka poczuła łzę, wciąż rozbudzona ściągnęła ją na palec i wsunęła do ust. Słony smak rozpływał się na języku niczym tabletka na ból. - Ale chciałam żeby z ciebie nikt nie zrobił pośmiewiska i musisz przyznać... wyszło. - Zachichotała histerycznie, opierając się dłońmi o dwa stosy pergaminów, by odchylić głowę. Jaka z niej była... wspaniała, wspaniała idiotka. Śmiała się coraz szybciej, aż w końcu zabrakło jej tchu. Przyłożyła dłoń do ust, a potem nagłym ruchem złapała nadgarstek Drew chłodną protezą, aby pociągnąć go za rękę i odsłonić zarys mrocznego znaku.
- Czekaj, bo to nie koniec. Teraz będzie najlepsze... - Serce biło jej sto dwadzieścia uderzeń na minutę, w głowie szumiało od adrenaliny. - Nie zrobiłam tego dlatego, że jesteś śmierciożercą - Pogładziła atramentową czaszkę metalicznym kciukiem, zamilkła na moment. - Ale dlatego, że mi zależy. Na tobie. - Zabrała ręce i przyłożyła obie do własnych oczu, próbując ukryć twarz. Głowa ją rozbolała, z upływającymi sekundami czuła się coraz gorzej.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Gabinet
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach