Wydarzenia


Ekipa forum
Przedpokój
AutorWiadomość
Przedpokój [odnośnik]07.05.21 2:03

Przedpokój

W przedpokoju Steffen ustawił dwie ciężkie półki, obarczone równie cięzkimi słownikami run. Nikt nie musi wiedzieć, że to nie tylko wizytówka gospodarza, co pułapka. Poza tym, wśród słowników całkiem miło się drzemie (szczurom).

Pułapki: Cave Inimicum (cała posesja) Duna (przed domem), Lepkie Ręce (wejście), Zemsta Płomyka (za drzwiami wejściowymi, na ciężkie słowniki run), Abscondens (ściana w salonie i w kuchni), Nigdziebądź (na cały parter) 


intellectual, journalist
little spy



Ostatnio zmieniony przez Steffen Cattermole dnia 07.04.22 0:26, w całości zmieniany 3 razy
Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Przedpokój [odnośnik]07.05.21 23:24
1 listopada 1957

Podekscytowanie wciąż było w niej żywe – czuła, że samo spotkanie Jamesa dodało jej tyle sił i adrenaliny, że przez najbliższy czas miała mieć w sobie tyle energii, że ta miała w niej nie znaleźć ujścia. Niemal jak pies, merdający ogonem na widok swojego właściciela, chociaż Sheila wolała twierdzić, że relacja jej z Jamesem była o wiele głębsza. Tęskniła dwa lata z jego zawadiackim uśmiechem, ciepłym spojrzeniem i ramionami, delikatnie owijającymi ją w dodatkową warstwę gdy tylko było jej nieco chłodniej. W ich relacji była ta miłość czysta, nieskalana agresją, a nawet jeżeli zwracała mu uwagę na to, co James robił nie tak, to kochała go i te wszystkie utarczki po latach nie wydawały się mieć znaczenia. Kochała brata i cieszyła się, że był znów w jej życiu. Wiedziała jednak, że teraz może też dowiedzieć się również o innych osobach, przyjaciołach Jamesa. W tym o niezwykle intelektualnym Steffenie.
Miała z nim nieco luźniejsze relacje niż James czy Marcel, czy Eve, ale sama starała się również okazać Steffenowi jak najwięcej ciepła. W końcu to był przyjaciel jej brata i starała się jak najlepiej, aby pomagać mu we wszystkim – nie, żeby tak w zasadzie mogła. To raczej on pomagał jej, kiedy przychodziła ze łzami w oczach, próbując zrozumieć wyjątkowo ciężkie zagadnienie. Spoglądała wtedy na niego tak smutno, mając nadzieję, że znajdzie dla niej, chociaż chwilę czasu i pomoże z lekcjami. Czasem też przynosiła mu coś, co udało jej się przygotować w zamkowej kuchni kiedy wymykała się tam z Jaydenem. Czasem były to ciasteczka, czasem coś innego, byleby tylko nie czuła, że marnuje czyjś czas.
A teraz stała na jego progu. Nie byli już dziećmi. Steffen zajmował się czymś poważnym, przynajmniej tak rozumiała z wcześniejszych informacji o nim. Pewnie teraz był już dojrzałym mężczyzną, mającym dobre stanowisko, może żonę? Może też miał dzieci i właśnie na progu miała przywitać ją gromadka szkrabów? Nie wiedziała. Stresowała się zdecydowanie za bardzo, przynajmniej jak na spotkanie z dawnym znajomym. Próbowała czasem wysłać coś, jakiś list, Bluszczyk jednak wracał, jakby sam do końca nie wiedział, w którą stronę ma lecieć. Stresowały go dawniejsze wydarzenia wojenne w Londynie, krążył więc momentami dookoła, nie wiedząc, gdzie tak właściwie powinien się znaleźć. Czasem nawet wypuszczał kopertę, a Sheila była przekonana, że dostarczył ją do adresata. Ponieważ jednak nie miała informacji zwrotnej, martwiła się, że coś mu się stało. Dlatego pewnie tym bardziej martwiła się, czy wszystko u Steffka w porządku.
Kiedy drzwi się otworzyły i kiedy dojrzała znajomą czuprynę, uśmiechnęła się nieporadnie. Wykonała gest tak, jakby chciała go przytulić, ale na moment zawahała się. Czy aby na pewno chciał? Czy wypadało?
- Steffen… - przywitała się łagodnie. – To ja, Sheila… - Dawno się nie widzieli, nie miała więc pojęcia, czy w ogóle ją rozpoznał.


Only those who are capable of silliness can be called truly intelligent.
Sheila Doe
Sheila Doe
Zawód : Krawcowa, prace na zlecenie
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
We look up at the same stars and see such different things.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9587-sheila-doe https://www.morsmordre.net/t9600-bluszczyk https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f357-camden-town-iverness-street-10 https://www.morsmordre.net/t9746-skrytka-bankowa-nr-2211 https://www.morsmordre.net/t9604-sheila-doe#291895
Re: Przedpokój [odnośnik]13.05.21 3:11
1.11

Plan ukrywania się w Dolinie Godryka uległ nieznacznym modyfikacjom. Po pierwsze, Steffen przeprowadził się tutaj w panice po Bezksiężycowej Nocy, wydając zresztą na dom większość oszczędności i nie dopełniając jakiś dziwnych formalności przy sprzedaży londyńskiego mieszkania (o czym zresztą chętnie by zapomniał, ale gobliny lubiły wytykać ten błąd pracownikowi banku, podkreślając, jakie to ironiczne). Bał się wtedy, bał się potwornie, że ktoś przypomni sobie o jego statusie krwi i postanowi zaszlachtować i jego, syna mugolki. Potem jednak ochłonął - musiał przecież bywać w Londynie, dla pieniędzy i dla Zakonu. Mijały tygodnie, różdżkę udało się zarejestrować na lekko doszlifowane dane osobowe i nikt jakoś nie powiązał jego osoby z mugolami. Strach na moment przycichł, by wrócić ze zdwojoną siłą, gdy na dom najlepszego przyjaciela najechały służby Ministerstwa. Bertie, biedny Bertie Bott, znalazł wtedy tymczasową sypialnię właśnie tutaj - by zginąć na ulicach stolicy (i to w tą samą noc, gdy Cattermole wreszcie wyznał swojej Isabelli prawdę o swojej działalności w Zakonie Feniksa). Wtedy Steff naprawdę najchętniej zaszyłby się w Szczurzej Jamie na zawsze i na wieczność, ale musiał się podnieść raz jeszcze. Był w końcu jednym z niewielu Zakonników o czystej karcie, był w końcu zatrudniony w wymarzonej pracy, nie mógł tak po prostu tego porzucić. Zwłaszcza, że miał więcej szczęścia niż się spodziewał, bo we wrześniu umarła jedyna osoba, która mogła go rozpoznać jako bojownika.
Próbował więc żyć dalej - ostrożnie, ale zachowując pozory normalności. Pozory, bo do domu najchętniej wpuszczałby tylko Bellę i znajomych z Doliny, a resztę gości zagrzebał w Dunie. Szybko przekonał się jednak, że bycie przyjacielem Jamesa wiązało się z różnymi niespodziewanymi odwiedzinami - kilka dni temu Doe z sobie tylko znanych powodów pożyczył od Steffka skarpetki i mnóstwo innych ciuchów. Po głębokim namyśle, Steff zmodyfikował swoje pułapki specjalnie dla Cygana, bo przeczuwał, że ten niedługo w nie wejdzie. Marcel też by pewnie zresztą w nie wlazł, ale on był akrobatą i jakoś by wylazł z ruchomych piasków. Chyba. Steff chętnie by to właściwie przetestował, ale z Sallowa był wyjątkowo oporny królik doświadczalny.
Siedział leniwie w salonie i przeglądał pożyczony od Isabelli atlas anatomii i nie zwracałby uwagi na cały świat, gdyby nie niezawodny Pimpuś.
-Piiiip! - Steff nie rozumiał swojego szczura, gdy przebywał w ludzkiej postaci (ku niezmiernej irytacji Pimpusia), ale nauczył się już rozróżniać jego piski. Przyjaciel reagował tak, gdy mieli towarzystwo albo działo się coś nieprzewidzianego.
Za radą szczura wyjrzał przez okno znajomą sylwetkę Jamesa i... kogoś jeszcze? Zmarszczył brwi, sięgając po różdżkę i zastanawiając się, dlaczego Cave Inimicum nie poinformowało go o przybyciu kogoś obcego. Chwila, skąd mógł tą dziewczynę znać? Spodziewałby się, że Marcel wróci kiedyś do jakiejś swojej byłej, ale nie że James!
Zmrużył oczy, w pierwszym odruchu nie dostrzegając w wyrośniętej pannie kogoś, kto dawno zaginął. Kogo zapamiętał jako niemalże dziecko, choć na cygańskim weselu zdecydowanie dzieckiem nie była.
Dopiero, gdy podeszła bliżej, coś w jego mózgu kliknęło. Zerwał się z kanapy, uświadamiając sobie, że zna tą dziewczynę i że zaraz jeszcze wdepnie ona w ruchome piaski.
-Uważaj!!! - z salonu nie mogła go usłyszeć, więc machnął różdżką, chcąc szybko dezaktywować pułapkę, ale nie był pewny efektu - szczerze, to nigdy jeszcze nie musiał jej wyciszać i na pewno nie w biegu.
Pognał do drzwi, nie wiedząc, czy zdąży ostrzec Sheilę, ale w nic nie wdepnęła, James chyba jej o nich powiedział. Niemalże zderzyli się w progu, gdy zamaszyście otworzył drzwi, z rozwianym włosem i w rozchełstanej koszuli.
-TO TY?! - wypalił wchodząc jej w słowo, jeszcze zanim się przedstawiła.
To niemożliwe, to niemożliwe, to cudowne, to niemożliwe!!!
-Ominęłaś Dunę, James ci powiedział? Sheila, jeśli nie to MOGŁAŚ W NIĄ WPAŚĆ! - wybełkotał, bo tylko to przyszło mu chwilowo do głowy. Jeszcze tego brakowało, by niechcący zakopał w piasku siostrę najlepszego przyjaciela. Pomijając fakt, że od dwóch lat zamartwiał się (razem z Jamesem) o los Sheili i o to, czy nikt inny nie zakopał jej sześć stóp pod ziemią.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Przedpokój [odnośnik]15.05.21 20:25
James zadecydował zostawić ją samą na to spotkanie, mając jeszcze „coś do załatwienia”. Najpewniej oznaczało to, że zamierzał wpakować się w kłopoty, przybiegając wręcz w chwili odebrania jej i zabraniu jej ze sobą do Londynu w dość pośpieszny sposób. Miała jednak nadzieję, że tak się nie stanie, a jej brat nie wpakuje się w żadne poważniejsze tarapaty dosłownie dwa dni po tym, jak w końcu odnaleźli się po takim czasie. Najchętniej oczywiście nie spuściłaby go z oczu, ale wiedziała, że nie może też przycisnąć go do spędzania z nią każdej chwili, na pewno chcąc to zrobić, ale sam też powiedział, że chodziło o coś związanego z pracą. Będąc jeszcze w chwili zachwytu, kiedy to wydawało się, że każde złapanie ją za rękę było jak odnalezienie się ponownie, Sheila nie mogła pozbyć się wyrzutów sumienia, kiedy tylko spuszczała go z oczu.  Miała jednak teraz spotkanie z kimś, z kim nie spotkała się od dawna, a wydawało się, że brat rozumiał, czemu na ten moment zadecydował się ich opuścić – bo to spotkanie również będzie pełne łez i wzruszenia, zwłaszcza ze strony młodej Doe. Tak więc teraz właśnie stała na progu, czując właśnie, jak jej oczy zaczynają szczypać a ona sama zacznie zaraz smarkać i płakać na miejscu.
To zaraz nadeszło szybciej, niż by się spodziewała, bo zaraz też złapała się jego, obejmując go w pasie i wtulając się w niego, twarz ładując w materiał jego koszuli. Pachniał znajomo, starymi pergaminami i książkami, którymi zawsze był obładowany, przyjmując ją gdy tylko potrzebowała pomocy z dodatkowymi zajęciami. Był zawsze dla niej, nawet jeżeli nie spędzili wiele czasu w szkole wspólnie. Miała wrażenie, że czasem ludzie zajmowali się tylko własnymi sprawami, ale Sheila…Sheila czuła, że ze Steffenem to nie problem. Naprawdę ceniła go bardziej, niż tylko kolegę, a i kiedy teraz mogła trzymać go w objęciu, kiedy krzyczał na nią, że przecież mogła wpaść do pułapki, kiedy tak naprawdę jedyne, z czego się teraz cieszyła, to jego obecność. Nie ważne, czy chciał ją tak trzymać, czy nie, dopóki nie odsunął jej samodzielnie albo nie odepchnął, wczepiała się w jego koszulę, płacząc tak głośno, że sama mogła się jedynie zdumieć. I trochę żałować, że właśnie wszystkie łzy wsiąkały w materiał, kiedy tak nie mogła powstrzymać szlochu za szlochem.
Dopiero po chwili uspokoiła się na tyle, że mogła odetchnąć głębiej i pozwolić sobie na spokój. Uniosła załzawioną twarz, wpatrując się w Steffena z prośbą, nadzieją jak i radością.
- Ale ty wyrosłeś, Steffen! I tak wyprzystojniałeś! – Nie widzieli się jedynie dwa lata, więc technicznie nie była to aż tak wielka zmiana, ale wciąż jednak miała wrażenie, jakby tak wiele nagle wyglądało inaczej. Przetarła nos i oczy rękawem, mając nadzieję, że nie będzie się zbytnio śmiać z niej samej, zerkając też ostrożnie na wnętrze i próg dookoła. James wspomniał, że powinna uważać na próg albo wejście, ale sama Sheila nie wiedziała, na co miałaby uważać. Dlatego pacnęła lekko otwartą dłonią Steffena w klatkę piersiową, parskając lekko.
- No wiesz co? Nie widzimy się dwa lata, a ty od razu wyskakujesz z pouczaniem mnie! Tak, braciszku, będę uważać! Albo nie wiem, w końcu nauczę się animagii i będę przemykać po tej twojej pułapce i nawet nie będziesz wiedział, że to ja! Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że tu jesteś! Martwiłam się, myślałam, że coś ci się stanie! Trzymasz się dobrze, powiedz mi? Opowiadaj wszystko, nadrób te dwa lata. Tylko daj się przytulić.


Only those who are capable of silliness can be called truly intelligent.
Sheila Doe
Sheila Doe
Zawód : Krawcowa, prace na zlecenie
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
We look up at the same stars and see such different things.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9587-sheila-doe https://www.morsmordre.net/t9600-bluszczyk https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f357-camden-town-iverness-street-10 https://www.morsmordre.net/t9746-skrytka-bankowa-nr-2211 https://www.morsmordre.net/t9604-sheila-doe#291895
Re: Przedpokój [odnośnik]04.06.21 19:14
Spoglądał na Sheilę oczyma jak spodki, a bezbrzeżna radość mieszała się z otumaniającym zdumieniem.
-Ty żyjesz...! - wybełkotał na widok ducha. Gdyby nie sylwetka Jamesa na horyzoncie i jakże realne popiskiwanie Pimpusia, wziąłby chyba Sheilę za halucynację. Nigdy nie widywał duchów, jakoś radził sobie z kolejnymi ciosami i coraz dotkliwszą żałobą po kolejnych utraconych bliskich osobach, ale może była jakaś granica wytrzymałości psychicznej? Śmierć Bertiego? Śmierć mamy Marcela? Otarcie się o własną śmierć...?
Nie - Sheila była ciepła i rzeczywista, potwierdzając własną cielesność żartobliwym pacnięciem w klatkę piersiową. Jak dawniej. Jakby wcale nie minęły dwa lata, jakby nie nosił w sercu żałoby przez dwa lata. James mu nie powiedział...? Po namyśle Steffen stwierdzi, że wszystko układa się w oczywistą całość. Przyjaciel nie postąpiłby inaczej niż teraz, nie pisałby mu listu o cudownym powrocie Sheili - nie, gdy mógł po prostu przyprowadzić ją tutaj. I, zadziwiająco taktownie jak na niego, zostawić ich samych.
Typowy Doe, kochany Doe.
Słuchał jej potoku słów, zadziwiająco cichy jak na samego siebie, oszołomiony. Na ustach powoli pojawiał się uśmiech - coraz szerszy. Była... cała i zdrowa? A nawet wesoła. Tak, jakby nic się nie stało. Jakby mogli zostawić za sobą tamten ból, przynajmniej na chwilę.
Pozwól się przytu... - zanim skończyła zdanie, przytulił ją mocno, podnosząc ją nawet lekko (lekko, bo siłaczem przecież nie był!) nad ziemię.
-She, tak się cieszę...! - wykrztusił i odchrząknął nerwowo, bo wcale nie miał łez w oczach, to pewnie tylko alergia na kurz wzbity ze słowników run.
-Nie, ty pierwsza! Co... co się stało, gdzie byłaś...? Albo... nie, nie, nie mów, jeśli to zbyt bolesne! Wejdź, napijesz się czegoś? Mam tylko wodę, ale przygotuję poczęstunek! - początkowy szok mijał, zamieniając się w typowe dla Steffena paplanie. -Zaraz, James powiedział ci o animagii...? - zbyt zdumiony powrotem przyjaciółki, by pamiętać że Doe nigdy nie zdradziłby jego sekretu, zmarszczył lekko brwi. Powoli uczył się szybciej myśleć niż mówić, ale przy Sheili - wskrzeszonej Sheili - znów stał się nagle nastolatkiem o zbyt długim języku.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Przedpokój [odnośnik]05.06.21 18:58
- Ja żyję… - potwierdziła we wzruszeniu, opuszkami palców przejeżdżając po jego twarzy, delikatnie badając jego rysy twarzy. Doszukiwała się wszystkiego, co mogło się zmienić w jego wyglądzie, nawet najdrobniejszych szczegółów. W końcu minęły tylko dwa lata. Aż dwa lata. Ostatni raz czas spędzali ze sobą, kiedy James i Thomas wyprawiali swoje wesela, a Steffen był na tyle uprzejmy, że pozwolił jej spędzić czas ze sobą jako jej „partnerem”. Cieszyła się wtedy, że miała go obok siebie – nie tylko dlatego, że czuła się dość niepewnie, kiedy coraz więcej mężczyzn zerkało w jej stronę a alkohol krążył. Nawet jeżeli pomiędzy nią a Steffenem były cztery lata różnicy, przyzwyczaiła się do jego towarzystwa tak, jakby był kolejnym bratem. I zdecydowaną pomocą, kiedy trzeba było uczyć się cięższego zagadnienia i pozwalała sobie na prośbę o pomoc, czasem niemal płaczliwą.
Teraz za to stał przed nią mężczyzna. Widziała, że dalej pozostał jej Steffkiem, kochanym Gryffonem, chociaż niewiele wiedziała o jego bagażu doświadczeń. Kiedy ją podniósł nad ziemię, zaśmiała się lekko, pozwalając sobie na odetchnięcie, a jednocześnie owinęła dłonie dookoła niego, piszcząc radośnie i wtulając się jeszcze na chwilę. Odetchnęła głęboko, zaciskając dłonie na jego ramionach i pozwalając sobie na chwilowe złożenie głowy na jego ramieniu.
Zaproszona do środka, miała nadzieję, że wszystko sobie opowiedzą, że nie będą teraz się nad tym martwić. Spojrzenie jej oczywiście przykuł Pimpuś, do którego podeszła w pierwszych krokach, przykucając tak, aby nie górować nad szczurem, delikatnie i ostrożnie wyciągając dłoń w jego kierunku, nie dotykając go ani nie nawiązując kontaktu, pozostawiając mu decyzję, czy chce mieć z nią kontakt czy nie.
- A cóż to za przystojny kawaler, hm? Miło mi poznać, panie szczurku! – Spojrzała zaraz na Stefka, posyłając mu delikatny i łagodny uśmiech. Martwi się tak, jak robili to inni. Czy była cała przez te dwa lata, czy nikt nie zrobił jej krzywdę…miał rację, oczywiście. Mogła trafić gorzej, a los mógł zdecydowanie się do niej nie uśmiechnął.
- Nie, to nic problematycznego. Miałam szczęście wiesz…po tym jak…no…wiesz…to odnalazła mnie była uzdrowicielka, teraz zaś krawcowa. Dała mi miejsce u siebie, mogę też u niej pracować i zarabiać. To tak…w dużym skrócie. A powiedz mi, co u ciebie. Moje listy nie docierały i się martwiłam…Nie, nie przejmuj się jedzeniem, proszę. Wystarczy woda, naprawdę.
Nie wiedziała, jak zarabia, a wyjadanie mu zapasów nie brzmiało najlepiej. Spojrzała jeszcze na niego z zaskoczeniem kiedy wspomniał o animagii?
- James? Nie, nie mówił mi, że nauczył się animagii… - Czuła wielką dezorientację. Jak to? Jej brat nigdy nic jej nie mówił? Nie miał przecież przed nią tajemnic! Jeżeli chował to dla siebie, coś musiało się stać. A może nauczył się tego przez ostatnie dwa lata i nie doszło to jeszcze do jej informacji? Spojrzenie w stronę Cattlemora sprawiało, że spoglądała na niego z zaskoczeniem i niedowierzaniem. Chyba jeszcze nie do końca odnajdywała się tej społeczności, która ją otaczała.


Only those who are capable of silliness can be called truly intelligent.
Sheila Doe
Sheila Doe
Zawód : Krawcowa, prace na zlecenie
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
We look up at the same stars and see such different things.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9587-sheila-doe https://www.morsmordre.net/t9600-bluszczyk https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f357-camden-town-iverness-street-10 https://www.morsmordre.net/t9746-skrytka-bankowa-nr-2211 https://www.morsmordre.net/t9604-sheila-doe#291895
Re: Przedpokój [odnośnik]15.06.21 18:10
Spoglądał na Sheilę odrobinę trzeźwiej, badawczo. Dwa lata - zdawały się wiecznością. Pamiętał, jak była dla niego ledwie dzieckiem. Jak na weselu Jamesa, otumaniony alkoholem, patrzył na faerię kolorów gdy Sheila wirowała na parkiecie w swojej szerokiej spódnicy i myślał o tym, że jest dziewczyną. A teraz... teraz... ile właściwie się zmieniło? Jego całe życie wywróciło się do góry nogami w ciągu niecałego roku, a Sheili nie widział dwa długie lata.
Przytulił ją mocno, po ludzku szczęśliwy, że była cała i chyba zdrowa. Choć rozsądek podpowiadał mu, że przez dwa lata wszystko mogło się zmienić, to gdzieś w głębi duszy czuł się jakby nic nie nadwyrężyło przez ten czas ich przyjaźni. Czy to naiwne...?
Zaaferowany, nawet nie dostrzegł, że Pimpuś wybiegł z salonu i ciekawie przyglądał się Sheili. Normalnie Steffen prosił go o niepokazywanie się gościom, normalnie nie miewał zresztą zbyt wielu gości, normalnie Pimpuś bał się zresztą obcych ludzi. Teraz jednak patrzył na dziewczynę zadziwiająco spokojnie i nie cofnął się, gdy wyciągnęła dłoń. Ba, nadstawił grzbiet!
Steff zauważył wreszcie co się dzieje i najpierw zmarszczył lekko brwi, a potem rozdziawił usta. Nie wiedział, co bardziej go zdziwiło - czy to, że Sheila miała podejście do szczurów, czy to, że Pimpuś najwyraźniej ją polubił.
-O, to... Pimpuś, mój szczur. - wyjaśnił prędko, boleśnie świadomy, że Sheila ominęła cały długi rozdział z jego życia. -Adopt... znalazłem go na Sylwestrze w zeszłym roku. - przynajmniej Pimpuś nie rozumiał ludzkiej mowy (ale ton już tak, łagodny głos Sheili musiał go jakoś urzec) i nie obrazi się za takie ujęcie ich poznania się. -Chyba cię polubił, zwykle boi się nowych osób! - dodał z pewnym zaskoczeniem.
-Daj spokój, Sheila! Mam ser kozi, miód i suchary, wiem, że to niedużo, ale... zjedzmy razem, co? Akurat przygotowywałem podwieczorek! - zaproponował od razu, prowadząc Sheilę do kuchni i taktycznie odwlekając pytanie, co u niego. Przecież tyle się działo!
-Ja... w dużym skrócie, przeprowadziłem się tutaj, znalazłem pracę w Gringottcie i się... zaręczyłem! - zarumienił się lekko i natychmiast odbił pałeczkę. -A ta krawcowa, dobra z niej osoba...? Niczego ci nie brakowało? Jak sobie teraz radzisz? - mógłby... chwila, krawcowa?
Mógłby przecież pomóc Sheili! Wiedział, że była dumna i nie wzięłaby pieniędzy ot tak, ale chciał przecież kupić prezent dla Belli...
Nalał Sheili szklankę wody, która lekko zadrżała mu w dłoni, gdy dopytała o animagię. Szlag.
-Co? Nie, James nie nauczył się... animagia jest trudna, co dopiero dla osób w naszym wieku! - spróbował wybrnąć szybciutko. Czy byłby w stanie okłamać Sheilę po tylu latach? Na samą myśl kłuło go w sercu, ale przecież musiał obronić jakoś honor Jamesa... i nie wsypać siebie... i przy okazji, zupełnie niechcący zasugerować, że animagia jest zbyt trudna dla Jamesa dla wszystkich w ogóle.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Przedpokój [odnośnik]18.06.21 11:13
Czy to głupie, że chciałaby, aby było jednak tak jak dawniej? Wiedziała, że się nie dało, ale..coś w niej jednak wołało ku temu. Może po prostu chciała, aby ludzie wciąż chcieli ją odkrywać i próbować zrozumieć jak jest? Dwa lata rozłąki zatrzymywały pewien obraz, a na dłuższą metę również go idealizowały, bo tęskniąc, chciało pamiętać się to co najlepsze. Wobec niej mogła się więc piętrzyć góra oczekiwania tej idealnej siostry, cierpliwej przyjaciółki, dobrej gospodyni. A ona chciała móc czasem niczym wilk, obnażyć zęby, skubnąć kogoś w ramię, warknąć. Nie zamykać się w ramach. Niech więc chociaż Steffen postrzega ją nie jak ideał i nie wybiela jej na wstępie. Jeżeli czegoś mogła chcieć sobie życzyć, to właśnie tego.
Wyciągnęła jeszcze dłoń w jego kierunku, delikatnie poprawiając mu najpierw włosy, po tym nieco lepiej zapinając mu koszulę. Byli u niego w domu, ale lepiej aby przypadkowi goście, czy ktokolwiek kto mógłby dostrzec ich na progu nie musiał dopowiadać sobie czegokolwiek. Oczywiście, nie wiedziała jeszcze, że się zaręczył, ale bardziej martwiła się o Cattlemora. Jej plotki nie były straszne – bolały o wiele mniej niż kamienie rzucone w twarz.
Pimpuś zaraz przywołał promienny uśmiech na jej twarz. Widząc, że szczur sam nadstawił się na głaskanie, ostrożnie wyciągnęła dłoń. Sierść miał miękką i spokojny oddech, wiedziała więc, że zwierzę nie stresuje się jej obecnością. Pogłaskała go więc najpierw po policzku, wiedząc, że niektóre gryzonie wręcz to uwielbiały, potem po całym ciele, uważnie obserwując reakcje i będąc gotowa w każdej chwili dłoń swoją zabrać, nie chcąc narzucać się zwierzęciu.
- Pimpuś! Przepiękny wprost! Mam nadzieję, że dotrzymujecie sobie towarzystwa? Będę mogła dać mu odrobinkę jedzenia? Niewiele, tak na zachętę. – Uśmiechnęła się w stronę stworzenia, pozwalając mu też wejść na swoją dłoń i podnosząc się z kucnięcia, tak aby stać i nie marnować sobie kolan. Już i tak była niższa, zadzieranie głowy cały czas nie należało do najwygodniejszych sytuacji. Zaskoczona za to była, że Pimpuś ją polubił. – Oh, w takim razie, postaram się zrobić wszystko, aby czuł się przy mnie absolutnie swobodnie!
Spojrzała na niego jeszcze, ale w końcu poddała się z delikatny uśmiechem, wzruszając jeszcze ramionami zanim postanowiła przystać na propozycję podwieczorku.
- Dobrze, ale chociaż daj się potem zaprosić na coś do jedzenia. Nie mogę być dłużna! – Skierowała się tuż za nim, rozglądając się jeszcze po kuchni i gwiżdżąc cicho, kiedy zdał rewelację. – Skoro tak, to dokładnie w tej kolejności gratuluję domu, gratuluję pracy w banku oraz, co najważniejsze, gratuluję narzeczonej. Nie obraź się proszę za to pytanie, ale…jest dobra dla ciebie? W sensie, czy dobrze wam ze sobą? – Nie każde małżeństwo było z uczucia i ona wiedziała o tym bardzo dobrze. Wolała więc zapytać już teraz, nie wiedząc co powie jej Steffen, ale przynajmniej wiedząc, że próbowała. – Adela…jest dobra. Jak na obcą. Nie wydawała na mnie wiele pieniędzy, ale nie oczekiwałam tego. Mam niezbędne minimum do życia, pilnuję żywienia. Nie musisz się martwić. – Głód w końcu nie był niczym obcym.
Uniosła brwi, gdy jego ręka zadrżała, kręcąc lekko głową.
- Po pierwsze, James jest bardzo uparty i jeżeli wyznaczy sobie cel, będzie do niego dążył. Gdyby chciał zostać animagiem, na pewno by nim został. Po drugie, chyba już wszyscy tu wiemy, kogo masz na myśli Steffen odnośnie animagii, ale…zrozum, nie musisz się zmuszać do tego, by mi cokolwiek powiedzieć. Chciałabym wiedzieć, oczywiście, ale nie nagnę cię do czegoś wbrew twojej woli. Jeżeli masz sekret, nie będę przecież zła, że mi nie mówisz. – Ostrożnie odstawiła Pimpusia na stół, pochylając głowę aby oprzeć ją o blat i uśmiechając się do szczura.


Only those who are capable of silliness can be called truly intelligent.
Sheila Doe
Sheila Doe
Zawód : Krawcowa, prace na zlecenie
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
We look up at the same stars and see such different things.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9587-sheila-doe https://www.morsmordre.net/t9600-bluszczyk https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f357-camden-town-iverness-street-10 https://www.morsmordre.net/t9746-skrytka-bankowa-nr-2211 https://www.morsmordre.net/t9604-sheila-doe#291895
Re: Przedpokój [odnośnik]25.06.21 17:16
Nie mieli chyba okazji porozmawiać o tym, jak widzą ich inni - ani dawniej, ani tym bardziej nie teraz, po tak długiej rozłące. Młodszy Steffen pozostawał beztrosko ślepy na to, jakie wymagania piętrzą się przed młodymi dziewczynami, a szczególnie młodymi Cygankami, które były zarazem (James i Tom by się z tym zgodzili, chyba) najrozsądniejszą osobą we własnej rodzinie. Dopiero znajomość ze szlachcianką, Isabellą, otworzyła mu oczy na to, jak bardzo pozory mogły mylić. Arystokratka wydawała się mieć wszystko, a nie mogła nawet decydować o swoim życiu - przynajmniej dopóki nie zostawiła dawnego życia za sobą. Nie był jeszcze w nastroju, by pomyśleć w podobnych kategoriach o Sheili, ale jeśli mógłby jej coś doradzić, to pewnie poprosiłby aby nie przejmowała się maskami, które nakładają na nią inni. On sam nauczył się wykorzystywać ich błędne percepcje i wyobrażenia do własnych celów - niektórzy widzieli w nim tylko niepozornego i trochę roztrzepanego młodzieńca, a ktoś taki był bezcennym szpiegiem w szeregach Zakonu i redakcji "Czarownicy."
-Jasne, możesz mu dać trochę sucharków! Szczury lubią sucharki, choć niestety moje zapasy są na wyczerpaniu. - uśmiechnął się ciepło, chwilowo zaaferowany nową znajomością Sheili z własnym bratem przyjacielem adoptowanym kolegą szczurem. Od końca października przekupywał dokarmiał sucharkami portowe gryzonie z Norfolk, więc dysponował racjami oszczędnie, ale odłożył na bok trochę dla Pimpusia i siebie - i, jak się okazało, niespodziewanego gościa. -Tylko nie dawaj mu miodu - szczur pisnął z oburzeniem, jakby zrozumiał, ale może Sheili tylko się tak wydawało? -ale sama się poczęstuj! Jest dobry z sucharkami, bo chleba chwilowo nie mam... - westchnął, lekko zakłopotany.
-Dam się zaprosić! - obiecał z nieco zbyt szerokim uśmiechem, usiłując zamaskować pewne wyrzuty sumienia. Czy Sheila aby na pewno miała pod dostatkiem jedzenia? Nie pracowała w końcu w Gringottcie. -Powiedz tylko, dokąd? - dopytał z łagodnym uśmiechem. Nadal nie wiedział, gdzie mieszkała!
-Możesz pytać o wszystko! - prawie, zapewnił. -Tyle się nie widzieliśmy... tak, moja narzeczona ma na imię Bella, jest uzdrowicielką i alchemiczką i to była miłość od pierwszego wejrzenia. Przynajmniej z mojej strony! - streścił trochę za szybko i zbyt chaotycznie, bowiem znajomości z Bellą nie dało się ująć w jednym zdaniu. Przemilczał nawet, że to ta Bella Selwyn, w której kochał się jeszcze w szkole. Jak zawsze, zapalał się szybko, ale oczy gorzały mu jeszcze bardziej niż Sheila zapamiętała, a na samo wspomnienie Belli wyraźnie się rozpromienił. Sheila mogła pamiętać, że w szkole zawsze był kochliwy, ale to było chyba co innego...
-Jak James cię odnalazł, kiedy? - usiadł za kuchennym stołem, choć najpierw odsunął krzesło dla Sheili. Próbował się nauczyć dobrych manier.
Uniósł lekko brwi - Sheila wierzyła, że James byłby w stanie nauczyć się animagii?
W sumie...
...może miała rację. Doe był bardzo uparty przecież. Może po prostu nikt nie zaraził go entuzjazmem do tej najtrudniejszej dziedziny transmutacji, a że Steff zdołał go już zarazić entuzjazmem do samej transmutacji to...
...wyzwanie przyjęte!
Uśmiechnął się, ale jakoś smutno. Chciałby, żeby jego starszy brat wierzył w niego tak, jak Sheila w Jamesa.
-Za nielegalną animagię grozi Azkaban. Szczególnie w tych czasach politycznych. - westchnął, w zamyśleniu głaszcząc Pimpusia po grzbiecie i spoglądając na Sheilę jakoś przenikliwie.
Nie powiedział ani "tak" ani "nie", ale przecież dobrze go znała.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Przedpokój [odnośnik]26.06.21 12:50
Nie chciała mieć dziwniejszego pojęcia o Steffku – chciała powoli przechodzić do poznawania jego życia, zwłaszcza, że już na wstępie miała sporo informacji. Nie znała tego, co było jeszcze głębiej pod tym wszystkim i wcale nie chciała wnikać w coś, co mogło sprawiać, że Cattlemore poczuje się nieswojo albo będzie to jakaś informacja, która mogłaby mu potem zaszkodzić. Co prawda nawet nie miała pojęcia, co by to mogło być, ale przez dwa lata zmienić potrafiło się sporo.
- Tym bardziej nie powinieneś marnować tego dla mnie! – obruszyła się kiedy wspomniał o sucharkach, a ona zdążyła już złapać jednego i nawet wziąć jeden kęs. Teraz czuła się winna, iż rzeczywiście objada go z jego zapasu. I jeszcze miód! I ser! Był dla niej zbyt dobry.
- Z Jamesem spotkaliśmy się dopiero przedwczoraj u Weasleyów! Póki co mieszkam w Camden Town w Londynie, zapewne przeniosę się tam gdzie James, więc jeżeli wiesz, gdzie dokładnie mieszka, to właśnie tam. – Kwestie mieszkania wydawały się o wiele prostsze do załatwienia niż rozmowa o jego narzeczonej. – Macie już plany, kiedy ślub? To niewiele, ale mogę wam zagrać na harfie! Mam nadzieję, że będziecie szczęśliwi!
Bardzo mocno wierzyła, że jeżeli ktoś miał nauczyć się czegoś nowego i trudnego, to właśnie James. Jej brat potrafił być uparty, a dla swojej rodziny potrafił zrobić wszystko. Miała nadzieję, że nie będzie musiał, bo wolała, aby był w całości i nie narażał się na problemy. Czy to było naiwne? W końcu wiedziała, że starszy Doe najpierw działał, potem myślał, za to ona podchodziła do wszystkiego ze zbytnią ostrożnością. Położył jeszcze dłoń na ramieniu w ramach wsparcia, mając nadzieję, że pocieszy to jego lekko zasmucone spojrzenie.
- Steffek, w tych czasach za wszystko grozi Tower, a Azkaban to jeszcze gorsza perspektywa. Ale wiesz, że jeżeli James wpadłby w jakieś kłopoty, musiałabym się zastanawiać, jak będzie go trzeba z tego wyciągać. Mówiłam, że powinniśmy się wyprowadzić z tego miejsca. Może jeszcze spotkamy Thomasa i Eve? Nie mam pojęcia. Chcę, żeby był bezpieczny a nie wierzę, że damy radę utrzymać go w ryzach w Londynie. Ale nie powtarzaj mu tego, znów wyjdę na paranoiczną siostrę. Ale nadal, nie ma tak, muszę się nauczyć tego przed nim!
Przeczesała jeszcze włosy dłonią, zerkając z rozbawieniem na Pimpusia. Był przecudny, dlatego jeszcze raz sięgnęła ręką przez stół, głaszcząc go i podsuwając ostatnie okruszki z sucharków, z zachwytem obserwując jak szczur zajada się końcówkami sucharków. Jednak wybijana przez zegar pełna godzina uświadomiła jej, że powinna się zbierać.
- Dobrze, więc w razie czego, gdybyś przypadkiem umiał taką sztukę i przypadkiem chciał kiedyś nauczyć kogoś z rodzeństwa Doe, to teraz wiesz, gdzie mnie znaleźć. Muszę uciekać, obiecałam wpaść do krewnych Adeli zanim wrócę z Jamesem. Napiszę do ciebie jeszcze list, wiesz, gdzie mnie teraz znaleźć. Trzymaj się, na pewno jeszcze wpadnę do ciebie. I może poznam twoją Bellę! Dziękuję też za posiłek, pilnuj Pimpusia. – Podnosząc się ze swojego miejsca otrzepała ręce, pochylając się lekko i składając pocałunek na jego policzku, przyciskając się na chwilę zanim odsunęła się i pomachała mu na pożegnanie.

| zt


Only those who are capable of silliness can be called truly intelligent.
Sheila Doe
Sheila Doe
Zawód : Krawcowa, prace na zlecenie
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
We look up at the same stars and see such different things.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9587-sheila-doe https://www.morsmordre.net/t9600-bluszczyk https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f357-camden-town-iverness-street-10 https://www.morsmordre.net/t9746-skrytka-bankowa-nr-2211 https://www.morsmordre.net/t9604-sheila-doe#291895
Re: Przedpokój [odnośnik]12.09.21 20:18
-Jak wspaniale! - ucieszył się szczerze Steffen, bezbrzeżne zaskoczenie ustąpiło wreszcie miejsca szczeremu szczęściu. -James tak gorliwie cię szukał, wszyscy myśleliśmy... Sheila, tak strasznie, strasznie się cieszę, że jesteście już razem. - zapewnił po raz kolejny, a mina zrzedła mu dopiero na wspomnienie Londynu i ślubu. Stolica nadal wydawała mu się ponura, niebezpieczna. -A... bywałaś w Londynie ostatnio? - upewnił się, zastanawiając się, czy Sheila widziała stolicę po wybuchu wojny i czy wie, jak tam... jest. Półwysep Kornwalijski, choć uboższy, wciąż wydawał się Steffenowi mniej posępny. Ale może dlatego, że widział na własne oczy Bezksiężycową Noc i rzeź i dementory i późniejszy terror? Może dla kogoś, kto nie wiedział o tym wszystkim i kto odnajdzie w Londynie rodzinę, wszystko będzie w porządku?
Miał nadzieję, że James dobrze to przemyślał.
Na pewno tak!
Chyba.
-Dziękuję, Sheila. - uśmiechnął się ciepło w odpowiedzi na ślubne życzenia, choć serce ścisnął mu smutek. Bardzo chciałby posłuchać, jak Sheila gra im na harfie, Bella też by się ucieszyła, ale...
...po pierwsze, nie przemyśleli jeszcze skromnej uroczystości. Po drugie, przez ostatnie dwa lata sporo się zmieniło - choć dawni przyjaciele byli Steffenowi niezmiernie drodzy, to jego najbliższymi, jego drugą rodziną, stali się niektórzy - oczywiście nie wszyscy - ludzie powiązani z Zakonem Feniksa. Ludzie, za których głowy wyznaczono cenne nagrody.
Jeszcze nie był pewien, jak to zorganizować - ale w sercu przeczuwał, że po prostu po cichu. Odbędą jeszcze z Bellą wiele poważnych rozmów, głowiąc się nad wojną i bezpieczeństwem i zorganizowaniem choćby posiłków.
Sheila za to zdawała się mu czytać w myślach, choć na szczęście nie w kwestii wesela, a Londynu. Roześmiał się lekko, ale jakoś smutno.
-Wiesz równie dobrze jak ja, że Twój brat bywa uparty jak but. Ale co do Londynu... tak, jest teraz i posępniejszy i za wszystko grozi wszystkim policja. Jeśli będziecie chcieli, pomogę Wam znaleźć miejsce na Półwyspie, w Dolinie Godryka, gdziekolwiek - możecie nawet zatrzymać się u mnie. - zaproponował wstępnie.-Do zobaczenia, Sheila! Jeśli na razie zostaniesz u Jamesa, to pracuję w Londynie, mogę was odwiedzać! - dodał pogodnie, gdy się żegnali. Przekonany, że panna Doe utrzyma jego przyjaciela z dala od kłopotów i wszystko będzie dobrze.


/zt


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Przedpokój [odnośnik]05.11.21 11:30
8 stycznia 1958
Ostrożnie stawiała koślawe litery na pergaminie – była wciąż zmęczona zaistniałą sytuacją, ale tym bardziej nie zamierzała opuszczać bez słowa kogoś, kto w najgorszej godzinie dał jej też dach nad głową i możliwość przetrwania najcięższego czasu. Wiedziała, że Steffen nie mógł poświęcić jej pełni swojego czasu, mając na głowie narzeczoną (którą w końcu przyszło jej poznać, a to ją bardzo ucieszyło. Wydawała się na ciepłą osobę, która z pewnością zadba o młodego łamacza klątwa), dlatego też starała się głównie przemykać cicho po domu, nie zwracając na siebie uwagę i po prostu milczeć. Chciała jednak jakoś docenić, że przyjął ją pod dach kiedy tego potrzebowała, dlatego nie zamierzała tego tak zostawiać.
Pomysł przyszedł jej gdy tylko widziała sąsiedni dom podczas przeprowadzki, kiedy zmusiła się do wyjścia, tak aby Mars mógł zaczerpnąć świeżego powietrza i wybiegać się po okolicy. Widziała, że ktoś chyba postanowił się udać z zamieszkaniem za granicę, wybierając bardziej bezpieczeństwo swojej rodziny. W krótkiej rozmowie dostrzegła też klatkę ze szczurkiem i za kilka monet udało jej się pozyskać szczurzycę. Dopiero po fakcie przyszło jej na myśl to, że nie zapytała o imię, ale może to lepiej?
Przy wyprowadzce zgarnęła ostrożnie pergamin, pisząc drobnym pismem notatkę na pożegnanie. Nie widzieli się po raz ostatni, miała nadzieję! Kiedy wszystko spisała, zostawiła klatkę w przedpokoju, tam gdzie łatwiej będzie ją znaleźć, głaszcząc zwierzątko zanim nie zabrała się z Thomasem i Eve, aby zmienić miejsce zamieszkania.

Drogi Steffenie,
drobne gesty dla drugiej osoby potrafią znaczyć o wiele więcej, niż nam się wydaje, a dla mnie twoje działania znaczyły zdecydowanie wiele. Dałeś mi miejsce, w którym nie musiałam się bać o wszystko i cieszyłam się, że znalazłam tutaj schronienie. Nie byłam najlepszym lokatorem, za co przepraszam (za zwierzęta też przepraszam, mam szczerą nadzieję, że nie uszkodziły nic, trzymałam je z dala od Pimpusia).
Chciałam ci zostawić drobny prezent i nie wiedziałam, co. Ale kiedy ludzie z okolicy się wyprowadzali, uznałam, że Pimpusiowi przyda się koleżanka. Nie ma imienia, dlatego wybierz jej jakieś. Mam nadzieję, że zaprzyjaźnią się z Pimpusiem.
Trzymaj się, niech spotykają cię tylko dobre rzeczy
Sheila


zt, przekazuję Steffenowi szczura


Only those who are capable of silliness can be called truly intelligent.
Sheila Doe
Sheila Doe
Zawód : Krawcowa, prace na zlecenie
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
We look up at the same stars and see such different things.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9587-sheila-doe https://www.morsmordre.net/t9600-bluszczyk https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f357-camden-town-iverness-street-10 https://www.morsmordre.net/t9746-skrytka-bankowa-nr-2211 https://www.morsmordre.net/t9604-sheila-doe#291895
Re: Przedpokój [odnośnik]29.01.22 21:58
| stąd

Zimny wiatr rozwiał mu włosy, kiedy wyszedł za próg Wrzosowiska, na ogrodowej ścieżce odbijając się mocno stopami od ziemi; nie zapiął nawet kurtki, chłodne powietrze bez trudu wdarło się więc za odwinięty kołnierz, sprawiając, że wzdrygnął się nieprzyjemnie – ale nie zatrzymywał się, nie wznosząc się też niepotrzebnie wysoko, kierując się wprost do przycupniętej na skraju lasu Szczurzej Jamy. Rozpoznał dom od razu, ceglane ściany wyraźnie wyróżniały się na tle przysypanej śniegiem okolicy, skręcił więc gwałtownie, obniżając lot i zatrzymując spojrzenie na drzwiach wejściowych – mając cichą nadzieję, że od wesela Steffen nie nałożył żadnych nowych zabezpieczeń. No i że w ogóle był w środku; nie mieli czasu do stracenia, sprawa była pilna – ostatnie słowa kobiety wciąż dzwoniły mu w uszach, gdy lądował na chrzęszczącym śniegu, wprawnie zeskakując z wytracającej jeszcze prędkość miotły. Z tyłu czaszki miał też zdania wypowiedziane przez Volansa; zdawał sobie sprawę, że jego brat poniekąd miał rację – że biegli na ślepo za niejasnymi wskazówkami, kierowani głosem czarownicy, która raz po raz traciła kontakt z rzeczywistością – ale nie potrafił, nie mógł odegnać od siebie uporczywego uczucia, że właśnie to musieli zrobić. Że tak trzeba było; że mocno bijące serce nie było jedynie wynikiem szaleńczego lotu, ale też podpowiadało mu, że nie mylił się, ufając Dorothy. – Steff? – rzucił od wejścia, wbiegając po trzech prowadzących do drzwi schodkach i unosząc zwiniętą w pięść dłoń, żeby w nie zastukać. Miotłę oparł o ścianę, zaraz potem drugą ręką sięgając do klamki. W pierwszej chwili nie wszedł do środka, jedynie łapiąc się za futrynę i wychylając do przodu, żeby zajrzeć do przedpokoju; na ułamek sekundy zatrzymując zdziwiony wzrok na grubych, zalegających na półkach tomiszczach. – Steffen? To ja, B-b-billy – powiedział; chociaż starał się mówić spokojnie, w jego głosie dało się chyba wyczuć napięcie.
Usłyszawszy przyzwolenie, wsunął się za drzwi, oddychając z ulgą; tuż za progiem zsunął ze stóp zimowe buty, nie chcąc nanieść przemieszanego ze śniegiem błota do środka. – Steff – przywitał się, tym razem nie mówiąc już do pustej przestrzeni, a zatrzymując spojrzenie na znajomej twarzy kuzyna. Uśmiechnął się, trochę przepraszająco, choć głównie życzliwie; cieszył się, że go widział, nawet jeśli okoliczności dalekie były od beztroskich. – Słuchaj, p-p-przepraszam, że wpadam tak bez zapowiedzi, ale p-p-potrzebuję twojej pomocy – wyrzucił z siebie. – Kojarzysz Elkstone? To w-w-wioska, na wschód od Gloucester. P-p-parę tygodni temu nasi uratowali stamtąd kobietę z dwójką synów, d-d-dochodzą do siebie u Sproutów. Volans z nimi był. – Wziął głęboki oddech, trochę brakowało mu tchu; miał wrażenie, że odkąd wyszedł ze Wrzosowiska, nie zatrzymał się ani na moment. – Mieliśmy ich zabrać dzisiaj do Oazy, ale D-d-dorothy – to znaczy, ta czarownica, strasznie się zdenerwowała, jak się dowiedziała, że nikogo więcej nie udało się stamtąd wyciągnąć. P-p-powiedziała, że jej syn jest chory – że w st-t-tarym domu mieli jakiś kamień, podobno srebrny? – Rzucił kuzynowi pytające spojrzenie, jakby spodziewał się, że będzie w stanie mu to wyjaśnić; ten element układanki do niczego mu nie pasował, nie znał się na magicznych minerałach… czy innych skałach, czymkolwiek była ta konkretna. – Mówiła, że on się k-k-kruszy i dodają go do mikstur dla chłopca, że nie ma czasu. Cała p-p-pobladła, jak podałem jej dzisiejszą datę, a p-później już w ogóle było trudno cokolwiek z niej wyciągnąć – dodał; na ostatnich nutach zatańczyło zmartwienie, między brwiami pojawiła się głęboka, pionowa zmarszczka. Stan Dorothy go niepokoił, to, jak słaba była; jak szybko wyczerpywały ją targające nią emocje. – Obiecałem jej, że jej p-p-pomogę, że polecimy z Volansem po kamień. On chyba jest n-n-naprawdę ważny dla tego chłopca, Steffen, nie znam się na medycynie, ale D-d-dorothy brzmiała, jakby to była sprawa życia i śmierci. Z tym, że – Volans m-m-mówił, że na tym domu była nałożona klątwa. Ściągnęli ją, ale jeśli Rycerze m-m-maczali w tym palce, to może być ich więcej. Nie znam n-n-nikogo, kto zna się na nich lepiej, niż ty. – To była prawda, ufał umiejętnościom kuzyna – a co istotniejsze, ufał jemu samemu. – Nie chcę cię o to p-p-prosić, wiem, że masz mnóstwo rzeczy na głowie – ale nie ukrywam, że czułbym się sp-p-pokojniej, gdybyś tam był – zakończył, rzucając Steffenowi pytające spojrzenie. Na karku prawie czuł ciężar upływających minut; im szybciej, tym większa szansa – tak powiedziała im kobieta. Raz już się spóźnił – nie mógł zrobić tego po raz kolejny.




I wish that I could say
I am a light that never goes out
but I flicker
from time to time

William Moore
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5432-william-moore https://www.morsmordre.net/t5459-bursztyn https://www.morsmordre.net/t12096-william-moore https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5461-skrytka-bankowa-nr-1345 https://www.morsmordre.net/t5460-billy-moore
Re: Przedpokój [odnośnik]31.01.22 7:28
Nałożone na dom pułapki czyniły Szczurzą Jamę fortecą - może jeszcze niedoskonałą, Steff miał zamiar dodać parę nowych zabezpieczeń - ale nie aktywowały się dla rodziny. Billy był nie tylko weselnym gościem. Siadali przy jednym stole na obradach Zakonu Feniksa, a w dodatku starszy kuzyn - pomimo tego, że kilka lat temu był zajęty (szalenie imponującą Steffenowi) karierą - okazywał Cattermole’owi więcej ciepła niż jego rodzony starszy brat. Rodzice i Willric wyjechali do Niemiec, rodziny żony nigdy nie poznał, Moore’owie byli teraz jego najbliższą rodziną w Anglii.
Siedział w salonie z nowym numerem „Horyzontów Magii” - nuda, nuda, dlaczego w najnowszym wydaniu nie było nic o geomancji? Ach tak, ulubiony profesor Steffena był mugolakiem. Od roku nic nie publikował i chyba wyjechał…
Poderwał głowę, słysząc pukanie do drzwi. Choć nikt niepowołany nie powinien dotrzeć tak daleko - intruzów pochłonęłoby Orcumortem lub Duna - to Steffen i tak ostatnio reagował nerwowo na wszelkie niespodzianki. Odruchowo sięgnął po różdżkę - chyba nabrał tego nawyku po tragicznym w skutkach pojedynku z trollem, albo może po śmierci Bertiego.
Napięte ramiona rozluźniły się, gdy podchodząc do drzwi rozpoznał głos Billy’ego. Otworzył kuzynowi, ale choć uśmiechał się, to oczy zdradzały niepokój. Czy w dzisiejszych czasach niezapowiedziana wizyta mogła oznaczać coś dobrego?
-Billy. Coś się stało…? -wypalił od razu, ale na szczęście lotnik pośpieszył z wyjaśnieniami. Nie niósł żadnych tragicznych wieści, po prostu potrzebował z czymś pomocy. Dopiero teraz Steff uświadomił sobie, że niecierpliwie wstrzymywał oddech. Z ulgą wypuścił powietrze z płuc i gestem zaprosił kuzyna do salonu - ale jeśli sprawa była pilna, był też gotów go wysłuchać choćby w przedpokoju.
-Chyba kojarzę. To daleko od Aldbourne? Mugole stamtąd rysowali dla mnie mapy… - przyznał, marszcząc lekko brwi. Miał dobrą pamięć wzrokową i szybko orientował się w zawiłościach terenu, a tamten młody chłopak z zabezpieczanej przez Steffena kryjówki ochoczo dzielił się w styczniu wiedzą o hrabstwie.
-Srebrny kamień? Mówiła coś więcej? Jakąś inną nazwę? - zmarszczył lekko brwi. Znał się na minerałach, ale srebrny kamień było określeniem tak amatorskim, że mogło oznaczać wszystko. Księżycowy kamień? Srebro, dosłownie? Nawet kamień słoneczny błyszczał czasem w słońcu ze srebrną poświatą… Myśli Steffena od razu zaczęły galopować, ale starał się skupić na słowach kuzyna.
-Do mikstur, nie talizmanów? Merlinie, na alchemii to się nie znam, ale orientuję się w minerałach… - zmarszczył lekko brwi. -To czarodziejka? - upewnił się. Mugole też przecież robili czasem własne medyczne mikstury i wierzyli w najróżniejsze ludowe remedia. Prawdopodobnie nieskuteczne, ale mama Steffena była przesądna i kłóciła się czasem z tatą (poważnym i racjonalnym czarodziejem, to znaczy poważnym w sprawach naukowych, bo z charakteru pan Cattermole przypominał Steffena) o takie sprawy.
-Klątwa. - oczy Steffena pojaśniały, rozumiał już, czemu kuzyn przybył akurat do niego, nie po poradę z zakresu geomancji. I nie chodziło o alchemię, na szczęście! -Volans mówił jaka? - stopień jej zaawansowania mógł mu powiedzieć sporo o samym zaklinaczu. Morgana Selwyn wysłała Archibaldowi Prewett jedną z najbardziej skomplikowanych i najpaskudniejszych klątw. Tymczasem z domu podrzędnego czarnoksiężnika na Pokątnej Steffen ściągał (w ramach konfiskacji prowadzonej przez Gringotta) jedynie stosunkowo nieskomplikowaną Pajęczą Sieć.
-Opowiecie mi na miejscu - jasne, że pomogę! - zadecydował prędko. -Wezmę kilka eliksirów, na wszelki wypadek. Spotkamy się w Elkstone? - upewnił się, a potem odprowadził kuzyna do wyjścia i pognał się spakować.
-Reducio. - szepnął, by zmniejszyć własną miotłę, a potem zgarnął kilka eliksirów i innych drobiazgów i wyszedł z domu.

/zt x 2 / rzut


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Przedpokój [odnośnik]19.02.23 18:01
15.07.1958 a jak nie, to jeszcze ogarniemy

Dobra, może to "zaraz u ciebie będę" napisała w liście na wyrost, ale spieszyła się jak mogła - miotła jej świadkiem, że tak było. Chociaż fakt, gdyby wszyscy mieszkali obok siebie byłoby znacznie wygodniej. I szybciej.
Skoro się mnie spodziewa, to nie powinna mnie zaskoczyć żadna pułapka, prawda? - przemknęło jej przez myśl, kiedy w promieniach zachodzącego już słońca zeskoczyła zwinnie z miotły jeszcze w locie tuż nad ziemią. Nie wypuściła przy tym trzonka z uścisku, więc miotła sama zahamowała jej w dłoni.
Liddy stała w szerokich, materiałowych spodniach w brązowo-zieloną kratę i w dużej, wypłowiałej koszulce, która kiedyś mogła być granatowa, przed Szczurzą Jamą i przestąpiła z nogi na nogę nim ruszyła w kierunku frontowych drzwi. Trudno, jak w coś wpadnie, to Steffek się przecież zna na rzeczy i ją uwolni, prawda? A może nawet sama by dała radę?
- Steff, to ja! - zawołała jeszcze na moment przed tym jak donośnie zapukała do drzwi. Powinien być w domu skoro ją zapraszał...
Odwróciła jeszcze głowę, żeby rzucić okiem na Dolinę Godryka. Dawno tu nie była, a skąpana w różowo-pomarańczowym świetle wyglądała naprawdę urokliwie. Liddy nie zastanawiała się dwa razy i wyciągnęła aparat. Spojrzała na widok przez wizjer. Taak, idealnie. Pstryk.
- Steffek, jesteś? Wszystko w porządku? - zawołała jeszcze raz i zamiast zapukać powtórnie, nacisnęła na klamkę. Nie mieli zbyt wiele czasu, bo choć zostawiła Billowi kartkę, że leci do kuzyna i może być późno... to wolała nie nadszarpywać zaufania brata. Zanim stąd wróci do domu może minąć sporo czasu...
Oczywiście była już dorosła i nikt nie miał prawa jej mówić o której ma być w łóżku i spać, ale... póki mieszkała pod jego dachem, a czasy były, jakie były, to sama uznała, że będzie dawać znać kiedy wychodzi i zamierza wrócić.
- Steff? - wsadziła najpierw głowę za próg, a potem przeszła dalej wciąż trzymając w ręce swoją miotłę.
Gdzie on się podział?


OK, so now what?

we'll fight

Liddy Moore
Liddy Moore
Zawód : Fotografka i lotniczka w Oddziale Łączności "Sowa"
Wiek : 19
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
You can count on me like:
1, 2, 3
I'll be there
OPCM : 7 +3
UROKI : 3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Cause that is what friends are supposed to do, oh yeah
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11536-lydia-moore https://www.morsmordre.net/t11607-do-liddy#359106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t11627-szuflada-lydii#359479 https://www.morsmordre.net/t11609-liddy-moore#359138

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Przedpokój
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach