Wydarzenia


Ekipa forum
Nikola Krum
AutorWiadomość
Nikola Krum [odnośnik]16.02.24 12:12

Nikola Viktor Krum

Data urodzenia: 21.03.1934
Nazwisko matki: Dolohov
Miejsce zamieszkania: Stara chata pośród gęstwin lasów Huntingdonshire
Czystość krwi: Czysta ze skazą
Status majątkowy: Średniozamożny
Zawód: Adept u mistrza magikowalstwa, raczkujący wytwórca magimetalurgii, opryszek
Wzrost: 185 cm
Waga: 83
Kolor włosów: Głęboki brąz, niemalże graniczący z czernią. Ich kolor jest intensywny i bogaty, emanując głębokim, mrocznym blaskiem. Choć w pierwszym spojrzeniu mogą wydawać się jednolite, przy bliższym przyjrzeniu można dostrzec subtelne refleksy.
Kolor oczu: Kolor jego oczu to delikatne lazurowe niebo, zmieniające się w różne odcienie niebieskiego w zależności od światła i nastroju. W głębinie tych oczu można dostrzec mgliste refleksy, które przypominają tajemnicze nimfy tańczące na powierzchni czystych wód fiordów.
Znaki szczególne: Gęsta czupryna pełni rolę naturalnej ozdoby. Zdecydował się zapuścić swoje włosy, pozwalając im swobodnie kaskadować na ramionach. To jednak nie jest zwyczajna, nieopanowana czupryna; wręcz przeciwnie, jego włosy są misternie układane w zawiłe warkocze, wiązania zgodnie z kaprysami humoru jego siostry. Wyraziste kontrasty widoczne są w wygolonych bokach i tyle głowy, które tworzą ostro zarysowaną ramę dla unikalnego znaku. Liczne ślady oparzeń na przedramionach, powstałych przez czynny udział pracy pośród iskier kutych metali. Siatka pojedynczych blizn powstałych przez liczne treningi ciała, zawodów w quidditchu, czy polowania z ojcem.


Początek zaczyna się dziś...
Każda opowieść zakłada swój finał, punkt zwrotny, a choć czas nieuchronnie płynie, koniec wydaje się ukryty we mgle niewiadomego. Nieustająca podróż przez dni i noce skrywała tajemnicę, której odsłonięcie pozostawało wciąż niewyjaśnione. Niewiedza, co przyniesie kolejne świtanie, tworzyła swoiste piękno obecnego momentu.




W odległej dolinie Bułgarii, gdzie hulające wiatry snują opowieści o wielkich czynach i legendy, pojawił się pewnego razu kolejny mieszkaniec. Czy był jedynie cieniem wśród malowniczych domów, czy może niezwykłym kamieniem w rzece życia w tej spokojnej wiosce? Jego postać układała się w metaforyczny pejzaż niczym powolne rzeźbienie czasu na krajobrazie. Niezwykły w swojej zwykłości, jawił się jako strażnik tajemniczej równowagi w rodzinie. Cieniem spływającym po utwardzanych przemijaniem czasu uliczkach wioski, nosząc na swoich barkach ciężar nie tylko młota kowalskiego, ale również ciężkiej roli, jaką los sprowadził na niego przedwcześnie. Wolny od płuczenia zatęchłego powietrza codziennych trosk zanurzał się w światach nieodkrytych, poszukując swojego miejsca w strumieniu życia. Bezczelne spojrzenie płynące zza gęstych rzęs ukrywało nie tylko tajemnicze zaklęcia magii metalu, lecz również nieprzeniknioną determinację mężczyzny. On, niewyróżniający się na pozór, teraz stał się ich żywicielem. Jego dłonie już namaszczone ciężarem pracy, choć jeszcze nie kowalskie, miały moc kształtowania nie tylko materiałów, lecz także losu dwóch istot, których życie obciążało jego barki odpowiedzialnością. Przecie zawsze mu to obiecał, pośród żaru wiecznego paleniska i dźwięku uderzenia młota. Bez słów obiecał bezpieczeństwo, a bezczelnie milcząc, zobowiązał się do obrony dwóch najważniejszych kobiet w jego życiu.



Czas, choć nieuchwytny, malował obrazy, zanurzał się w nieznane i zapraszał do refleksji nad ulotnością życia. Każdy nowy dzień przynosił ze sobą nieznane, a to, co było pewne, stawało się mglistą perspektywą. Może to była tylko misterna gra dziadka, starca, który z doświadczeniem w oczach kierował narrację życia. Może obłudna zagrywka czasu, który śmieje się z tych, którzy myślą, że znają jego tajemnice. Dziadek, mistrz opowieści, pozostawił ślad tajemniczości w tkance czasu, pozwalając na to, aby każde zakończenie było jedynie nowym początkiem. Starszy patriarcha szanowanej rodziny, nie tylko wśród malowniczej doliny rodzimej, ale także cieszący się uznaniem w stolicy Bułgarii i kręgach arystokracji, był jedynym człowiekiem zdolnym przekazać Nikoli tkliwe historie rodziny. Spojrzenia i opowieści tego mądrego starca pozostały w sercu Nikoli od najwcześniejszych wspomnień, gdy ledwie sięgał wysokiego stołu, próbując ustać jak najdłużej na paluszkach dziecięcych stópek. Ojciec, dziadek i opiekun tradycji, senior w rodzinie kultywował dziedzictwo i mądrość przekazywaną z pokolenia na pokolenie. Jego obecność w stołecznym zgiełku i w kręgach arystokratycznych była nie tylko zasługą, lecz również rezultatem szacunku, jakim darzył go cały ród. Wzrok mądrego starca zdolny był otwierać drzwi do historii, gdzie korzenie rodziny splatały się z przyszłością. Nikola, jeszcze w dzieciństwie, wpatrywał się w rysy twarzy dziadka z uwielbieniem, próbując zrozumieć mądrość zaklętą w każdej zmarszczce. Jego serce napawała miłość do opowieści, które płynęły jak strumienie przeszłości, kształtując tożsamość i charakter młodego czarodzieja. Dziadek był niczym strażnik tajemniczych kluczy, otwierał przed nim drzwi do kwestii, które było znacznie większe niż ziemski majątek.



Nikola Viktor Krum, jak każdy przed nim, nosił imiona przekazywane z pokolenia na pokolenie, stanowiące niemalże mantra rodzinna. Tradycyjny szereg, niezmienne od wielu pokoleń, miały swoje korzenie w głębokim szacunku dla przodków i kultywowaniu ich świętego rzemiosła. Pierwsze imię było hołdem dla pełnionego przez seniora rodu urzędu, a drugie imię pochodziło od ojca. Święta zasada, obowiązek przechodzący z ojca na syna, które stanowiły fundamenty rodzinnej tradycji. Szacunek dla mistrzów swojego fachu był rzeczą święta. Wpisane w jego imię było nie tylko dziedzictwo, lecz także zobowiązanie do kontynuowania tradycji, której korzenie sięgają daleko w rodzinnej dolinie. Choć wśród młodych czarodziejów jawiły się półżarty czy zaczepne komentarze, Nikola trzymał się zasady z godnością i dumą. Co mawiał jego ukochany dziadek, było słowem o największym znaczeniu.
O skrzyżowaniu się losów własnych rodziców dowiedział się od ukochanego dziadka, gdy matka pozostawiała go pod jego opieką. W zakamarkach kuźni, pośród niebezpiecznych narzędzi i wiecznego żaru, który buchał z kowalskiego paleniska, czas zdawał się zatrzymywać. Był to magiczny zakątek, gdzie opowieści przeszłości splatały się z teraźniejszością. Rozmowy między dziadkiem a małym wnukiem były jak melodia, wpleciona w rytm bijącego młota i skrzypiącego metalu. Drobne śmiechy, podrzucone narzędzia, a także fascynujące historie opowiadane przy cieple paleniska — wszystko to cieszyło umysł małego chłopca. Tam, wśród dźwięków pracy kowala, dowiadywał się skrzętnie ukrywanych informacji.
W cieniu wiekowej kuźni, gdzie metal cichutko śpiewał swoje tajemnicze pieśni, rodzinne losy układały się w subtelne wzory. Na pierwszy rzut oka, rodzina najstarszego z synów seniora wydawała się bastionem spokoju, przysłoniętym uśmiechami utrwalonymi na fotografiach, skrywanymi w rozmaitych skrytkach domowych. Zdjęcia, jak strzępy wspomnień, skrywane przez matkę jak cenne artefakty, ukazywały uściski, uśmiechy i pozory rodzinnego szczęścia. Bezpieczeństwo stawało się zwiewną mgiełką, a przezorność budowana była na fundamencie pozorowanej normalności. W świetle tych migawek czasem niewinne uściski zdawały się mieć smak metalu, a uśmiechy zamieniał zimny błysk nieuchwytnych interesów. Ulotne chwile, jednak w każdej z nich tkwił ślad nieopowiedzianej historii, świadczącym o życiu w cieniu czarnych interesów Viktora.
Ich życie było jak niekończący się taniec światła i cienia, z uśmiechem rzuconym zaraz po wschodzie słońca, a emocjami przepełnionymi rozmową, gdy ojciec wracał po długich dniach nieobecności w domu. Ojciec, wiecznie zapracowany, poświęcał się pracy, dbając nie tylko o utrzymanie rodziny, ale również o renomę płynącą z nazwiska. Jego dłonie były złączone z wiekową kuźnią przodków, gdzie w pocie czoła kształtował metal, tworząc z niego sztukę i narzędzia przyszłości. Potem znikał na długie dni, poświęcając się kolejnym zleceniom, nieustannie zmierzając do doskonałości w swoim rzemiośle. Nikola obserwował to wszystko z oddaniem i podziwem. Mimo że czasem nieobecność ojca była trudna do zniesienia, wiedział, że jego wysiłki służyły dobru rodziny. Przynajmniej chciał tłumaczyć to sobie w taki sposób, gdy fakty w dorosłym życiu wychodziły na jaw.



Przejawił swoją magię niespodziewanie, wyrządzając niewielkie szkody pośród donic z licznymi ziołami, które zajmowały zaszczytne miejsce na kuchennych parapetach, a także na rodzinnej zastawie. Nikt nie mógł tego jawnie przewidzieć, a złość u dziecka okazała się większa niż u przeciętnego dorosłego. Sofija do dziś nie wiedziała, przez co doszło do waśni. Pozostawiła ich na chwileczkę w kuchni, zaglądając do kołyski swojej niedawno narodzonej pociechy. Nikola bawił się z synem sąsiadów w pokojowym nastawieniu, układając drewniane klocki. Dziecięce głosy przecięły ciszę, doszło do rzucania zabawkami na oślep. Jeden z nich najprawdopodobniej trafił starszego chłopczyka w czoło, co wzbudziło jego złość do granic możliwości. Zdenerwowany spojrzał parą lazurowych tęczówek na chwilowego przeciwnika. Powietrze zdawało się na chwilę zgęstnieć, potem rozbrzmiał trzask czterech glinianych doniczek i misternie ustawionych filiżanek z delikatnym zdobieniem. Rozprysły się w dobry mak, powodując wszechobecny bałagan i płacz niemowlęcia zza ściany. Tak zaczynało się wesołe i ciekawe życie z młodym pokoleniem Krumów.
Dzieciństwo pierworodnego syna, mimo braku upragnionego autorytetu ojca, zdawało się beztroskie, nasączone ciekawością i głębokim pragnieniem wiedzy. Niko, jak go zwykła nazywać matka, chłonął świat niczym gąbka, mimo że spojrzenia ojca pozostawały nieobecne. Jego dusza eksploratora rodziła się przy kuchennym stole, gdzie spędzał dni, prosząc matulkę o więcej przykładów podstawowych działań czy kolejne książki, które pomagały mu przełamywać bariery w odkrywaniu słów. Ambitny i żądny wiedzy, nigdy nie odmawiał pomocy. Jego ręce chętnie sięgały po każdą okazję, by zdobywać nowe umiejętności. Można było go uznać za młodego ucznia życia, który z radością poznawał tajniki świata. Ciekawość przemykała w jego oczach, a usta pełne pytań zawsze gotowe były zadawać kolejne "dlaczego?" i "po co?". Obserwował powroty łowców z leśnych gęstwin, wyciągając chude ramiona do biegnących w jego kierunku psów. Nie bał się pytać, choć widok skórowania ofiar licznych polowań w pierwszych razach, doprowadzał chłopczyka do jawnego płaczu. Wtrynianie nosa tam, gdzie nie powinien szybko odchodziło w niepamięć, gdy matula przecierała jego oczy skrzętnie wyszywana chusteczką. Jeden czuły uśmiech, zaczepne zmierzwienie włosów i pozwolenie na wprawienie w ruch miotły, zdawały się lekarstwem na wszelkie bolączki. Szeptano, że do lotów na miotle miał naturalny talent, chociaż w rodzinie Nikoli nie zwracano na to głębszej uwagi. Tajemnica tego zdolnego czarodzieja ukrywała się w błękicie ciekawskich oczu, które pierwszy raz rozpromieniały się, gdy długo wyczekiwany ojciec wrócił z dziwnym pakunkiem na plecach. Pełen ciekawości, spoglądał wyczekująco, kwasząc się na widok raczkującej pod stół siostrzyczki. Tamtego dnia stało się coś niezwykłego. Ojciec wyciągnął z pakunku miotłę, a chwila ta mocno zapadła w pamięci małego czarodzieja. Spędzenie tamtego dnia z ojcem było dla niego niezapomnianym przeżyciem. Pierwsze pochwycenie miotły, pierwsze upadki, i mimo łez, nieodpuszczanie. Kształcił się pod bacznym spojrzeniem ojca, które nie ukazywało krztyny emocji względem syna. Choć spojrzenia ojca były zawsze pełne powagi, a emocje skrywane głęboko, to właśnie tam, na miotle, zaczęła kształtować się pasja i umiejętności.



W życiu doczesnym Nikola dzielił swoje istnienie na trzy akty jak dynamiczną akcję rozgrywaną na deskach teatru. Pierwszy akt to przedstawienie spokojne i przesłodzone, wizualizacja pierwszych kroków istoty ludzkiej. Damy o wdzięcznych spojrzeniach, szanowni mężowie stanu — akt pierwszy dobiegał końca.
Przed ukończeniem jedenastego roku życia, ojciec zdawał się okazywać więcej czasu swoim pociechom. Szczególnie Vesne, najmłodszej z rodzeństwa, rozpieszczał na swój sposób. Jakby podświadomie pragnął zostać zapamiętany w jej oczach jako dobry ojciec, zawsze gotów do pomocy córce. Utwierdzić w przekonaniu, że zawsze był gotów poświęcić wszystko dla dobra najważniejszej trójki jego życia. W tym czasie, Nico spędzał wiele czasu z dziadkiem i wujem, od których zdobywał pierwsze lekcje obycia pośród gęstych lasów rodzinnych okolic. To tam, wśród drzew, rozpoczynał swoją edukację, która obejmowała nie tylko tajniki przyrody, lecz również umiejętności niezbędne do przetrwania. Pierwsze ćwiczenia strzelania z łuku stawiały przed nim wyzwania, a podrygi wzmacniania chudych ramion stanowiły inicjację w męskie tajemnice. Nie obywało się bez licznych przygód z bandą bułgarskich chłopców z okolicznych wiosek. Ich zewsząd słyszane śmiechy i wrzawa przeszywały lasy, podczas gdy dziecięce walki i pierwsze próby rzeźbienia w drewnie tworzyły niezapomniany krajobraz wspomnień. Wujowie i bliżsi kuzyni zaczęli przemawiać do niego w języki, który zdawał się niebezpieczny w wydźwięku. Nie rozumiał, dlaczego idą mu na przekór. Jeden z najstarszych zmanipulował go niechętnie, szeptając, że jeśli pojmie sekrety ich słów, Viktor będzie zawsze z niego dumny. Przyjął wyzwanie z iskierką w oczętach, dumnie wypinając swoją chudą pierś. Pamiętał, jak dumny pierwszy raz został nazwany przez dziadka czeladnikiem, gdy został mu wręczony jego pierwszy młotek i skórzany kaftan. Gdy podczas zimy, spędzał każdy z wolnych wieczorów ze staruszkiem i przyswajał rodzinne tajemnice kunsztu magikowalstwa. To były chwile, które kształtowały nie tylko umiejętności fizyczne, lecz również kładły podwaliny pod przyszły charakter.
Znakiem zapowiadającym koniec aktu pierwszego był stan zdrowia ojca. Jego powroty stawały się coraz rzadsze, a kiedy jego nogi przekraczały progi domostwa, dzieci natychmiast były odsyłane do kuźni seniora. Niko, znany z niezwykłej spostrzegawczości, raz czy dwa dostrzegł zmiany w stanie zdrowia ojca. Jednego dnia przybył w obszarpanym ubraniu, z krwią ściekającą na podłogę — niczym krople pierwszych, jesiennych deszczy, zapowiadające niechybne zamieranie natury Nikt nie chciał mu opowiedzieć, co właściwie rozgrywało się za znanymi mu drzwiami gabinetu, w wielkiej posiadłości, gdzie mieszkała cioteczka Irina. Gdy mu nakazywano spędzać czas z jej jedynym, młodszym od niego synem, rodzice zdawali się załatwiać poważne kwestie. Jednak był tylko malcem, dla którego tamten świat był poza zasięgiem dłoni. Pragnął pomóc, otrzeć rzewne łzy matuli i opatrzyć rany, gdy Viktor upadał na drewnianą podłogę obejścia.



Krok po kroku, ku lepszemu życiu
Lata młodości splatały się z barwnymi obrazkami, gdzie każdy dzień był jak strona niepisanego baśniowego opowiadania. Przychodzi jednak moment, bez zapowiedzi, wskazujący, że czas się obudzić. Poczuć ból, który zniszczy idylliczne wybrzmienie życia. Ten moment, gdy mrzonki stają się wymieszanymi kolorami rzeczywistości. Czasem to słowo, czasem gest, niespodziewany jak ulewa w letni dzień. Rozkwitająca radość ustępuje miejsca mrocznej nutce, a sielanka przeradza się w symfonię wyzwań.



Przez długie tygodnie nie milczały szepty sąsiadów i krzywe spojrzenia, gdy na jaw wychodziły zbrodnie Viktora. Kiedy popierasz stronę tak niebezpiecznych ludzi i ich idee, musisz zdawać sobie sprawę, że życie może być ceną za tę zgubną decyzję. Rzewne łzy na matczynej twarzyczce zdawały się już dawno wyschnąć. Sofija, niegdyś urodziwa pani z rosyjskiego domu, nie przypominała siebie. Rodu, który znacząco przyłożył dłoń w budowaniu wielkości carskiej Rosji. Teraz, na długo zamarły w domu śmiechy, wesołe spostrzeżenia i radosne dźwięki. Zamarło wszystko. Sofija, przez długie lata, miała przywdziewać żałobną czerń, okazując tym samym miłość do męża. Cienie przeszłości rzucały swoje długie cienie na jej twarz, a dom stał się miejscem, gdzie pamięć o utraconych czasach było swoistym fatum. W jej oczach pobłyskiwały wspomnienia o dawnych latach, a jednocześnie odczuwała ciężar swojej wierności, której cena była zbyt wysoka.
W całym chaosie spowodowanym śmiercią ojca Nikola nie mógł dostrzec znaczenia tak wielu kwestii. Dopiero podczas zakupów różdżki u sławnego wytwórcy i niezbędnych przedmiotów, przekazano mu, co właściwie go czeka. To była inwestycja w zapewnienie, że młodzieniec udźwignie ciężar kolejnego, rodzinnego jarzma. Oswajanie się z językiem norweskim stawało się jak tajemniczą formą magii, gdzie słowa były jak zaklęcia, którymi musiał władać, by zrozumieć nowy świat, który przed nim się otwierał. Zmiany w żywieniu stawały się metaforą adaptacji, jak nowe składniki dodawane do magicznego eliksiru, który miał umocnić jego siły i zdolności. Zwiększona aktywność fizyczna była jak rytuał przygotowujący go do nieuchronnych wyzwań, podobnych do trudnych zaklęć, które musiał opanować. Te wszystkie przemiany były jak ruchy na wielkiej szachownicy życia, gdzie Nikola był pionkiem, przesuwającym się między polem utraty a polami nowych możliwości. To, co wydawało się chaotycznym zamieszaniem, stawało się stopniowo układającym się planem, mającym na celu przygotowanie go do roli, jaką miał odegrać w nowej rzeczywistości.
Gdy pierwszy raz dostrzegł mury przerażającej szkoły pośród pustkowia, pragnął wrócić do ciepła rodzinnej kuźni. Ponownie zamknąć się, schronić przed światem i szlifować czeladnicze podstawy fachu. Śnieg tamtego dnia dotkliwie uderzał po twarzy, hulając razem z porywistym wiatrem. Stał na przodzie licznej grupy bułgarskich pierwszoroczniaków, zaufanych kompanów z czasów beztroski. Gdy inni szeptali między sobą, młody Krum zacisnął pięści do zbielenia knykci. Podjął rzuconą rękawicę, przyjął wyzwanie. Umocni swoją pozycję, pokaże, co jest wart, by w przyszłości zapewnić dobry byt siostrze i matce. To było jak próba metalu w ogniu kuźni, gdzie młody czarodziej miał stanąć w obliczu trudności, by z tych wyzwań wyrzeźbić swoje miejsce w szkole i w życiu.



Dziś szczerze przyznawał, że były to najlepsze lata jego życia. Porzucił żałobę, odrzucił puste słowa, głoszące, że miał być dumą długiej tradycji. Walczył o swoją rodzinę, że korowody powiązań ludzkich. Nie poddał się wyniszczającej ambicji Durmstrangu, pierwsze dwa lata spędzał pośród nielicznej grupy najwytrwalszych. Rozwijał się w interesujących go dziedzinach, skupiając się na starożytnych runach. To one były fundamentem magikowalstwa, którego tytuł mistrza zamierzał zdobyć własnymi dłońmi. Ćwiczył za dwóch, w cieniu szkolnych korytarzy podejmował zaczepki, niejednokrotnie stając w obronie słabszych. To były jak rysunki na magicznej pergaminie, gdzie każde działanie, każde słowo było zaklęciem, formującym kształt jego charakteru. Brylował na pozycji obrońcy w quidditchu. Jego miotła ślizgała się po niebie jak skrzydła wolności. Nie było równie szybszego lotnika na roku, niż on. Tym bardziej szybko reagującego, mimo dość rozbudowanej sylwetki przez notoryczne rozrosty fizyczne. To było jak tańce z wiatrem, gdzie każde skrzydło było przedłużeniem jego własnej woli. W tych chwilach wolności, gdzie czas zwalniał, czuł się jak ptak uniesiony nad codziennymi troskami, gotów do lotu w nieznane.
Otwarcie manifestując swoje pochodzenie, Nikola reprezentował z dumą swój kraj i zakorzenione w nim wartości. Pomimo licznych trudności, łez przelanego wysiłku podczas nocnych ćwiczeń oraz stałych wizyt w skrzydle szpitalnym, pozostawał niezłomny. Nie unikał spojrzeń czy plotek, lecz raczej posyłał uśmiech, gotów przyswajać sobie tajemnice i poszukiwać głębszego zrozumienia. W trakcie tego procesu Nikola rozwijał się nie tylko jako czarodziej, ale także jako jednostka zbudowana na solidnych fundamentach wartości. Dążył do zaspokajania nie tylko własnych pragnień rozwoju, lecz również troszczył się o ludzi wokół siebie. Nawiązywanie sojuszy i zdobywanie przyjaciół było dla niego równie ważne, jak opanowywanie zaklęć. Z dumą kroczył przez lata nauki, kierując się wewnętrznym kompasem etyki i lojalności wobec rodzinnych tradycji. W ten sposób Nikola Viktor Krum wyrastał na jednostkę gotową na przyszłość, silnie zakorzenioną w wartościach, które czynią go nie tylko czarodziejem, ale także godnym reprezentantem swojego kraju.



Nikola nie wywyższał się, skromnie podkreślając swoje dość zubożałe pochodzenie. W środowisku, gdzie przyjaciele potrafili okazać się równocześnie wrogami, Durmstrang nie pozostawiał miejsca na wywyższanie się, a słabość była tam źródłem potępienia. Mniej znaczące wykroczenia były przymykane przez kadrę nauczycieli, co sprawiało, że atmosfera w szkole była nieco surowa. Pokaz siły fizycznej uchodził za coś normalnego, a najlepszym sposobem na łagodzenie sporów i konfliktów było czasem zastosowanie fizycznej siły. Mimo że szkolny gwiazdor nie był zbyt chętny do zaangażowania się w tego typu sprawy, nie uniknął ich. Ciężkie ćwiczenia, jakie nakładał Instytut, oraz domowe obowiązki czeladnika idealnie zgrały się dla dorastającego chłopaka, sprawiając, że stał się nie tylko odporny na trudności, ale także gotów do stawienia czoła wyzwaniom
W rodzinie okazał się ewenementem, gdy ogłosił zdobycie miana Prefekta. Czy to coś zmieniło w nim? Nie, pozostawał taki sam. Nikola z chęcią rozmawiał z młodszymi rocznikami, nieustannie zachęcając ich do podejmowania wyzwań. Był zdania, że metoda prób i błędów stanowiła najlepszą kwintesencję nauki przez doświadczenia. To wyrażało się nie tylko w jego podejściu do roli Prefekta, ale także w codziennych interakcjach. W jednym ze szkolnych korytarzy, przemierzając norweskie pustkowia podczas przedostatniego roku nauki, roześmiał się głośno i szczerze, gdy dziewczyna, kipiąca złością, spróbowała go uderzyć. Dla niego było to jedynie chwilowe plaśnięcie w okolicę mostka, lecz dla niej? Stanowiło to krótkotrwałe skwaszenie i utrzymanie złości, przecież nie powiedział w jej kierunku nic złego. Malutka na długo utkwiła w jego myślach, przy każdym spotkaniu witając ją ulubionym pseudonimem szkolnym. Bywał też osobnik, którego nie rozpoznał od razu. Zwyczajnie ich ścieżki jeszcze długo się nie przecinały, mimo iż gdzieś w oddali było słychać tak znane, Bułgarskie nazwisko. Ich interakcje były zawiłe, Krum nie zamierzał odświeżać takich znajomości. Powiązanie, które zniszczyło całość jego rodziny. Raz, czy dwa zdarzyło się im walczyć zajadle na pięści. Czasem rzucić obłudne słowo, starszy przy końcu kariery w szkole omijał większość ludzi. Przed nim czekało dalsze życie, długo wyczekiwana dorosłość.



Po zakończeniu edukacji Nikola na długo opuścił rodzimą Bułgarię, podążając za ambicjami i wskazówkami podupadającego na zdrowiu staruszka. Kolejny raz zaginął pośród norweskich połaci terenu, znajdując schronienie u przyjaciela swojego dziadka. Pod bacznym okiem mentora, poszerzał swoje umiejętności w skandynawskich metodach obchodzenia się z metalem. To tam wskazano mu, by bardziej poświęcał czas detalom. Zdobienia wytwórcy były swoistym podpisem, znakiem rozpoznawczym, czym dotąd młody Bułgar nie zdawał się zbytnio interesować. Pod wpływem tych nauk, Nikola zaczął dostrzegać piękno w detalu i wyrażać swoją sztukę poprzez precyzyjne zdobienia. Ten okres nauki i poszukiwań, ukierunkowany na specjalności skandynawskich metod kowalstwa, wpłynął na rozwój jego umiejętności oraz stylu, czyniąc go unikatowym, jak każdy wykonywany na świecie wyrób. Niesamowity.
Ponownie oddał się samotnym wędrówkom po bezkresnych obszarach pokrytych śniegiem, polując na zwierzynę lub po prostu wpatrując się w piękno niepowtarzalnej przyrody, zatopiony w myślach o przeszłości. Poza wzrokiem rodziny kopał powoli kolejne fragmenty mrocznej układanki informacji, chcąc odkryć prawdę. Kto tak naprawdę był winny? Dlaczego to musiało się zakończyć kolejną z wielu śmierci, jednym z kolejnych nazwisk w statystykach? Nie rozumiał albo może nie chciał zrozumieć. Jego przemyślenia były skrywane przed światem, nie dzielił się swoim spojrzeniem, nienawidził obłudnych fraz. Czuł w sobie gniew wobec nieustannego przelania krwi, choć zdawał sobie sprawę z egoizmu niemagicznych jednostek. Przeklinał wszystko i wszystkich, trzymając w sobie mroczne obrazy przeszłości.
Wykorzystując nabyte znajomości jeszcze ze szkolnych ław, Nikola podejmował się wszelkich prac, aby zarobić pieniądze dla swojej siostry i kochanej matki. Przeskakiwał sprawnie, dzieląc życie jako adept magikowalstwa, a mężczyzną powoli pałającym się poważnymi rozbojami, czy wyrównywaniem porachunków za drobną zapłatą. Świadomie wykorzystywał swoją siłę fizyczną, budząc podziw i strach jednocześnie. Z biegiem czasu, posyłano go również po odbiór nałożonych procentów na lichwiarskie pożyczki. Bywał przy przewrotnych rozmowach, milcząc, spoglądając zabójczym spojrzeniem. Nie mówił nikomu, co widział na własne oczy i zasłyszał. Co nie dotyczyło jego, pozostawało w miejscach rozrachunków grzeszników. Mimo że jego mała rodzina nie była uboga, a garnki były zawsze pełne, postanowił znaleźć dla nich lepsze miejsce w świecie. Jeszcze długo pozostawał w mroźnej Norwegii, wracając w rodzime strony na uroczystości rodzinne czy najważniejsze święta. Poznawał ludzi, bywał w towarzystwie różnych warstw społecznych – od wysoko urodzonych arystokratów, spędzających czas w obskurnych barach, by na chwilę zaznać spokoju życia, aż po zwykłych przedstawicieli klasy średniej, narzekających na warunki pracy czy beznadziejną sytuację w małżeństwie. Kończąc na ubogich, dla których najmniejsze radości zdawały się stanowić wielkie szczęście. W tych krótkich spotkaniach u progu różnych środowisk zaznaczał swoją obecność, stając się dobrym słuchaczem, a czasem także wspomagającym ramieniem. Był jedną z tych beznadziejnych inspiracji do nauki życia.
Za czasów Durmstrangu, choć otaczały go możliwości wzajemnych korzyści, zdawał się trzymać pewnej granicy. Wiedział, że wartość moralności i uczciwości jest bezcenna. Mimo to nie stronił od wykorzystywania sytuacji, kiedy nadarzała się okazja. Kiedyś, brytyjska arystokracja stąpała po szkolnych korytarzach, a on postanowił skorzystać z okazji. "Rozkwaś konkretną twarz w moim imieniu, nie zdradzając własnej persony, a wykonam jedno zadanie" - usłyszał pewnego dnia, gdy ledwo pochwycił miotłę w dłoń po skończonym treningu. Obdarzył rozmówcę cwanym uśmiechem, charakterystycznym dla bułgarskiej młodzieży. Czwarty rok bardzo urozmaicił mu życie, napotykając nowe umiejętności. Angielski, zawsze chciał podłapać tego wszechobecnego języka, używane przez licznych przybyszów z dalekich odmętów świata. Arystokrata zdziwiony na tak niewymagający podpunkt umowy skinął jedynie głową. Jeszcze wtedy nie wiedzieli, że mimo dzielących ich różnic pochodzenia, nawiążą nić porozumienia. Choć obecnie mogli nazwać się dobrymi przyjaciółmi, mimo że Anglik otwarcie spoglądał z góry na imigrantów na własnych ziemiach.
Z początkiem wiosny tysiąc dziewięćset pięćdziesiątego szóstego roku, dumny Krum postawił po raz pierwszy stopę na Angielskiej ziemi, przybywając do portu z wielką torbą na ramieniu. Jego skórzany płaszcz z futrem przy kapturze oplatał go jak osłona, gdy płuca pierwszy raz wypełniły się tak odmiennym powietrzem. Nie było tu surowego wiatru uderzającego w twarz, jaki znał z rodzimej Bułgarii, czy Norwegii. W dłoni trzymał świstek pergaminu, zaproszenie, które otrzymał w liście. Schludne pismo zawierało wskazówki, jak podołać stojącemu przed nim wyzwaniu. Krocz ku nieznanemu, dumny Bułgarze, grzmiało, cicho łechtając na nowo jego ambicje.
W odległej Anglii, której tajemnice jeszcze przed nim leżały otworem, Nikola przemierzał nowe tereny. Nie wiedział dokładnie, w jakim czasie udało mu się dotrzeć do tego miejsca, ale atmosfera była napięta. Walki i zamachy na wybitne rody czarodziejów stanowiły temat gorących dyskusji. Społeczeństwo zdawało się rozdzielone, a domostwa stały się areną plotek i ukrytych rozmów. Z oddali obserwował wszystko, zanurzając się w lasy hrabstwa, gdzie odnalazł sławnego mistrza kowalstwa, do którego został oddelegowany. Nikola dążył do dalszego kształcenia się i rozwijania nabytych umiejętności, trzymając w umyśle stary dziennik, w którym przodkowie zapisywali najważniejsze odkrycia i możliwości.
Nikola, po przeżyciach z czasów utraty ojca, skrzętnie ukrywał swoje kontrowersyjne poglądy. Choć głęboko w sobie żywił niechęć do mugoli, obarczając ich winą za liczne konflikty w historii, nigdy nie popierał otwartego mordowania żadnej nacji. Uważał wojny za ostateczność, zło konieczne, mające na celu przywrócenie spokoju i równowagi. Wierzył, że trzeba podtrzymywać ducha złożoności czynów, oddzielać świat magii od sfanatyzowanego świata mugoli, aby uniknąć mieszania się krwi. Jednak wewnętrzne konflikty między narodami wywoływały w nim frustrację, którą starał się wyrazić, pracując nad metalurgicznymi projektami i młotem uderzając w rozżarzoną do czerwoności sztabę stopu.



Dotrzymując wykonania omówionych kwestii, Nikola stopniowo odbudowywał chatę ukrytą w gęstwinie urokliwego lasu. Wykorzystując zarobione pieniądze, kształtował to miejsce na własny użytek, bez ingerencji ciekawskich spojrzeń czy wiecznych poprawek. Chciał stworzyć azyl, w którym mógł oddać się całkowicie sobie, swobodnie wyrażając swoją sztukę. Zniknął z oczu społeczeństwa, a jego życie skupiło się na budowaniu nowego życia. Sytuację rodzinną znał przez nieliczną współpracę z przyjaciółmi z rodzinnej doliny, zerkając kątem oka dla zapewnienia, że są bezpieczne. Wysyłał listy i prezenty, dbając o dobre kontakty z siostrą. Spokój, jaki zdobył, został brutalnie przerwany kolejną stratą.
Po odejściu ukochanego dziadka, spoiwo łączące jego synów pękło. Brat obrócił się przeciwko bratu, doprowadzając w przypływie zazdrości do nieoczekiwanego zabójstwa. Nikt nie był już bezpieczny, a rodzinny interes przepadł wśród wszechobecnego pożaru. Nikola był świadkiem tego wszystkiego, chwilę po tym, jak wrócił po długich miesiącach z Wysp Brytyjskich. Minęło zaledwie kilka godzin, gdy ciało seniora złożono na miejsce wiecznego spoczynku. Doszło do tragedii, testament nie zawierał doskonałych wieści dla krewnych najmłodszego z mężczyzn. Senior już dawno sprzedał większą część rodzinnego dziedzictwa, przepisując korzyści majątkowe na wnuka. Najważniejsze relikty dawno spoczywały ukryte przez Nikole daleko od dolin umiłowanej Bułgarii. Do nowego domu, mając dbać o nie, jak nauczył go staruszek. Krzyki, wyzwiska, próby ratowania życia. Przecież krewny nie może zabić krewnego, działanie w efekcie. Ostateczny ruch, trafnie wymierzony cios w szyję i odepchnięcie wuja. Krzyk obu uczestników starcia, gdy języki ognia skazą pokrywały pierwsze fragmenty skóry. Nie miało się tak skończyć, jedynie pragnął go odepchnąć. Cios wydawał się zbyt mocny, upadł nieszczęśliwie głową na fragmenty cegieł.



Po deszczu zawsze wychodzi słońce
Akt trzeci nigdy nie wydaje się łatwy do określenia. To jak tajemnicza przestrzeń, w dużej mierze uzależniona od kaprysu autora lub władcy marionetek. Może też być pod wpływem losu, tajemniczych sił, które kierują losami postaci. Nikt nie może być pewien, jakie siły decydują o zakończeniu dla każdego z nas. Jednak pewna nieuchwytna siła wypiera nas od dna, nakazując nam powstać z kolan. To jak narodzenie się na nowo, jak mistyczny feniks, który wznosi się z popiołów życiowych do nowego etapu istnienia.



Namówienie matki na wyjazd poza granice kraju, który tak doskonale znała, było trudniejsze, niż mogli przypuszczać rodzeństwo. Ich matka, choć nie zatraciła swoich umiejętności zdobytych w domu rodziny Dolohov, była cieniem samej siebie. Po męczącej podróży, wreszcie stanęli razem z dwiema najważniejszymi kobietami na nowej ziemi. Było to miejsce, gdzie Nikola, jako głowa rodziny, zbudował nowy dom i nowe możliwości. Pragnął dla nich spokoju i odpoczynku, gdzieś daleko od przeszłości. Wynajął niewielkie mieszkanie w społeczności czarodziejów w pobliskim miasteczku. Jego ciemna czupryna była dobrze znana lokalnym mieszkańcom, a charakterystyczne upięcia i skórzana kamizelka na luźnej koszuli, zdawały się jego znakiem rozpoznawczym. Zadanie utrzymania rodziny wziął na siebie, dzięki pomocy mistrza Vesna mogła rozpocząć przyuczenie do zawodu uzdrowicielki w miejscowej lecznicy. Troszczył się o matkę i starał się przywrócić uśmiech na jej twarzy. Mimo upływu lat nadal ubrana w czerń, wydawała się istnieć niczym zjawa - dusza utknęła między światami, niezdolna odnaleźć wiecznego spokoju. Kolejny raz przemilczał wiele kwestii, żyjąc na własnych zasadach. We własnym świecie, pragnąc zbudować swoje miejsce na ziemi.


Statystyki
StatystykaWartośćBonus
OPCM: 7+2 (różdżka)
Uroki:6+2 (różdżka)
Czarna magia:7+1 (różdżka)
Uzdrawianie:00
Transmutacja:00
Alchemia:00
Sprawność:200
Zwinność:100
Reszta: 0
Biegłości
JęzykWartośćWydane punkty
BułgarskiII0
NorweskiII2
AngielskiII2
Biegłości podstawoweWartośćWydane punkty
AnatomiaI2
GeomancjaI2
Historia MagiiI2
KłamstwoI2
ONMSI2
Starożytne RunyII10
SpostrzegawczośćI2
SkradanieI2
ZastraszanieI2
Zręczne ręceI2
Biegłości specjalneWartośćWydane punkty
Brak-0
Biegłości fabularneWartośćWydane punkty
Neutralny--
RozpoznawalnośćI-
Sztuka i rzemiosłoWartośćWydane punkty
MagikowalstwoII7
Sztuka (projektowanie)I0.5
Sztuka (wiedza)I0.5
AktywnośćWartośćWydane punkty
Latanie na miotleII7
QuidditchII7
PływanieI0.5
SzermierkaI0.5
Walka wręczII7
Biegłości pozostałeWartośćWydane punkty
Magiczny PokerI0.5
StrzelectwoII7
Mocna głowaI0.5
GenetykaWartośćWydane punkty
Brak- (+0)
Reszta: 0

[bylobrzydkobedzieladnie]


For the blacksmith, nothing escapes; from iron, they shape not only the edge
But also destiny.


Ostatnio zmieniony przez Nikola Krum dnia 21.02.24 17:18, w całości zmieniany 7 razy
Nikola Krum
Nikola Krum
Zawód : Adept u mistrza magikowalstwa, raczkujący wytwórca magimetalurgii, opryszek
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Siła jest jak wiatr, niewidoczna, ale czujesz ją w każdym ruchu.
OPCM : 7 +2
UROKI : 6 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12267-nikola-krum https://www.morsmordre.net/t12282-branimir https://www.morsmordre.net/t12309-nikola-krum https://www.morsmordre.net/f466-huntingdonshire-okolice-hemingford-grey-lesny-zakatek https://www.morsmordre.net/t12283-skrytka-bankowa-2632#377708 https://www.morsmordre.net/t12285-nikola-krum
Re: Nikola Krum [odnośnik]22.02.24 8:29

Witamy wśród Morsów

twoja karta została zaakceptowana
Kartę sprawdzał: Ramsey Mulciber
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nikola Krum  Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Nikola Krum [odnośnik]22.02.24 8:30


KOMPONENTYlista komponentów

BIEGŁOŚCIhistoria PB

HISTORIA ROZWOJU[20.02.24] Rozwój początkowy
[10.03.24] Zdobycie osiągnięcia: Dusza towarzystwa; +100 PD
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nikola Krum  Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Nikola Krum
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach