Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset
Jarmark
Jarmark w trakcie obchodów Lughnasadh ściągnął kupców z czterech stron świata. Pośród wielobarwnych straganów dało się znaleźć niemal wszystko, od pięknych sukien i materiałów, wyjątkowej jakości choć drogich tkanin, mioteł i kociołków, przez naczynia, tak rytualne, jak kuchenne, księgi i manuskrypty, nierzadko bardzo cenne, a nawet fantastyczne i nie tylko zwierzęta oferowane przez handlarzy, w końcu eliksiry, skończywszy na żywności pachnącej tak pięknie jak chyba nigdy dotąd. Wielu czarodziejów przybyło w tym roku na obchody nie po to, by zarobić, a po to, by pomóc. Niektóre ze straganów nie prowadziły sprzedaży, a wydawały ciepłe posiłki lub koce i ubrania, inne aktywizowały, ucząc gości prostych zawodów, praktycznych umiejętności lub prowadząc zbiórki pieniężne ukierunkowane przede wszystkim na poszkodowanych przez ostatnie działania wojenne.
Życie na jarmarku, jak wszędzie indziej, tak naprawdę rozpoczynało się po zmroku, gdy pomiędzy stolikami migotały jasne świetliki.
Aby zakupić przedmiot ze sklepiku w jarmarku należy napisać w niniejszym temacie wiadomość i zalinkować ją jako uzasadnienie w temacie z rozwojem postaci.
Przedmiot | Działanie | Cena (PD) | Cena (PM) |
Ciekawskie oko | Magiczne szkiełko w oprawie z ciemnego drewna. Jest w stanie precyzyjnie i kilkakrotnie powiększyć obraz. Nie grozi mu zarysowanie ani stłuczenie. | 30 | 60 |
Czarna perła | Trzymana blisko ciała (może być w kieszeni, choć niektórzy wolą z nich robić wisiory, bransolety i broszki) dodaje męskiego wigoru (+3 do rzutów na sprawność). | 150 | - |
Gogle "Tajfun 55" | Lotnicze gogle oprawione solidną skórą. Słyną z magicznych właściwości opierających się pogodzie - producent gwarantuje, że nie zaparują i nie zamarzną, a do tego pozostaną zupełnie suche w deszczu. | 30 | 60 |
Gramofon "Wrzeszczący żonkil" | Przenośny gramofon ułożony w drewnianej ramie, którą zdobią kwietne żłobienia. Nie wymaga płyt. Wystarczy przytknąć kraniec różdżki do igły i pomyśleć melodię, jaka ma z niego rozbrzmieć, a ta natychmiast pomknie z niedużej tuby. | 10 | 40 |
Jojo dowcipnisia | Niepozorne w rękach właściciela, użyte przez każdą inną osobę powraca do góry z takim impetem, by uderzyć w nos. | 10 | 40 |
Konewka bez dna | Jeśli tylko ma dostęp do pobliskiej studni lub innego źródła wody, pozostaje pełna niezależnie od częstotliwości użytkowania. Działa wyłącznie w przydomowych ogrodach. | 20 | 50 | Letnia edycja szachów czarodziejów | Dostosowana do okazji festiwalu plansza pokryta jest materiałem przypominającym trawę. Jej faktura jest jaśniejsza w miejscach odpowiadających klasycznej bieli i ciemniejsza - czerni. Ruchome figury przedstawiają zapisane w historii postaci ze świata czarodziejów, ustawione w hierarchii szachowej zgodnie z wagą historycznego zasłużenia. | 10 | 40 |
Lusterko dobrej rady | Pozornie zwyczajne, ukazuje na swojej tafli proste odpowiedzi po zadaniu przed nim pytania. (Rzuć kością k3: odpowiada słowami: (1) "tak", (2) "nie" i (3) "nie wiem"). | 10 | 40 |
Magiczny album | Dostępny w dwóch wariantach: fotograficznym i karcianym. Automatycznie sortuje umieszczone w nim zdjęcia względem chronologii ich wykonania, a karty z czekoladowych żab - układa zgodnie z wartością i rzadkością. | 10 | 40 |
Magiczny zegarek na nadgarstek | Zminiaturyzowana wersja domowego zegaru, który za pomocą magicznej modyfikacji pokazuje miejsca pobytu członków rodziny lub przypomina o rutynowych czynnościach. Można z łatwością nosić go na nadgarstku. | 30 | 60 |
Medalion humoru | W naszyjniku można umieścić zdjęcie wybranej osoby. Po dotknięciu różdżką srebrnej powierzchni medalionu, można wyczuć podstawowy nastrój, w którym znajduje się sportretowana osoba. By tak się stało, fotografia musi być podarowania właścicielowi dobrowolnie celem zamknięcia w medalionie. | 30 | 60 |
Mroźny wachlarz | Idealny na upały albo powierzchowne oparzenia. Wachlowanie wznieca powiew mocniej schłodzonego powietrza bez obciążania nadgarstka. W ruch nie trzeba włożyć zbyt dużo siły, by zyskać ponadprzeciętne orzeźwienie. | 20 | 50 |
Muszla Czaszołki | Ściśnięta w dłoni pozwala lepiej skupić myśli i wspomaga koncentrację (+3 do rzutów na uzdrawianie). | 150 | - |
Muszla echa | Sporych rozmiarów morska muszla, w której można zamknąć wybraną piosenkę. Wystarczy przyłożyć kraniec różdżki do jej powierzchni i zanucić dźwięk do środka, lub wypowiedzieć krótką wiadomość. Po ponownym przyłożeniu różdżki, muszla odegra zaklętą w niej melodię. | 20 | 50 |
Muszla magicznej skrępy | Niewielka muszla w kształcie stożka, która epatuję ciepłą, dobrą energią (+3 do rzutów na OPCM) | 150 | - |
Muszla przewiertki kameleonowej | Jej barwa zmienia się, dostosowując się do padającego światła, a kolce zdają się zmieniać swoją długość. Noszona na szyi zapewni +3 do rzutów na transmutację. | 150 | - |
Muszla porcelanki | Założona jako biżuterię przez kilka sekund pozwala usłyszeć kojący szum morza, który pozwala skuteczniej skupić myśli (+3 do rzutów na uroki). | 150 | - |
Muszla wieżycznika | Jej ścianki są wyjątkowo wytrzymałe na działanie przeróżnych substancji, a jednocześnie pozostają neutralne magicznie. Alchemicy cenią sobie ich właściwości i używają ich jako pomocniczych mieszadeł (+3 do rzutów na alchemię). | 150 | - | Pan porządnicki | Stojący na czterech nogach, zaklęty wieszak, który wędruje po domu i samodzielnie zbiera rozrzucone ubrania, umieszczając je na swoich ramionach. Kiedy zostanie przeciążony, zastyga w miejscu i oczekuje na rozładowanie. | 10 | 40 |
Poduszki zakochanych | Rozgrzewają się lekko, gdy osoba posiadająca drugą poduszkę z pary ułoży głowę na swoim egzemplarzu. | 10 | 40 |
Pukiel włosów syreny | Bransoleta z włosem syreny, noszona na nadgarstku lub kostce poprawia płynność ruchów (+3 do rzutów na zwinność). | 150 | - |
Ruchome spinki | Para spinek w kształcie kwiatów lub zwierząt, które za sprawą magii samoistnie się poruszają. Zwierzęta wykonują proste, podstawowe dla siebie czynności, a kwiaty obracają się lub falują płatkami. | 10 | 40 |
Terminarz-przypominajka | Ładnie oprawiony kalendarz, w który przelano odrobinę magii. Rozświetla się delikatną łuną światła w przeddzień zapisanego wydarzenia, a jeśli nie zostanie otwarty przed północą, zaczyna wydawać z siebie ciche bzyczenie. | 10 | 40 |
Zaklęty fartuszek | Stworzony z materiału, którego wzory są magicznie ruchome i zmieniają się zależnie od nastroju noszącej go osoby. Samoistnie dopasowuje się do figury ciała. | 10 | 40 |
Zwierzęca kostka | Amulet stworzony z zasuszonych i magicznie zaimpregnowanych kwiatów, koralików oraz pojedynczej kostki drobnego zwierzęcia. Ściśnięty w dłoni przywołuje postać duszka zwierzęcia, do którego należy kość. Zwierzę będzie obecne do całkowitego przerwania dotyku. | 30 | 60 |
Na czas Festiwalu Lata wielu hodowców bydła i magicznej fauny przygotowało stoiska na świeżym powietrzu w handlowej części skweru. Drewniane lady skrywają w szufladach księgi rachunkowe, odgrodzone od słońca kolorowymi płachtami materiału rozwieszonymi ponad głowami sprzedawców. Większe zagrody zajęły krowy, świnie, kozy, owce czy osły, w mniejszych natomiast można obejrzeć kury, kaczki, gęsi i kolorowe dirikraki. Dzieci trudno jest odgonić od płotów - z zafascynowaniem przyglądają się zwierzętom, podczas gdy rodzice pogrążeni są w rozmowach i negocjacjach z handlarzami, którzy skorzy byli do oferowania okazyjnych cen.
W trakcie trwania Festiwalu Lata można zakupić zwierzęta gospodarskie z każdej kategorii (duże, średnie, małe) ze zniżką 10%.
Pachnący żniwami skwerek pod jednym z większych namiotów jest miejscem zabawy przygotowanej z okazji Festiwalu Lata. Drewniane stoły przykryte kolorowymi obrusami uginają się tutaj od mnogości ingrediencji i elementów w wiklinowych koszykach, z których można własnoręcznie stworzyć coś na pamiątkę uroczystości. Podczas gdy gwar rozmów miesza się z szelestem i brzękiem, a dłonie pracują w hołdzie letniej kreatywności, doświadczone wiejskie gospodynie pokazują jak spleść ze sobą gałązki, liście kukurydzy, włóczkę, siano i kwiaty, by te przeistoczyły się w niedużych rozmiarów, proste lalki. Tak wykonane kukiełki - zaimpregnowane magicznie, by wzmocnić ich trwałość - można zabrać ze sobą, albo zostawić w drewnianej skrzyni ozdobionej polną roślinnością, skąd trafią do osieroconych dzieci, których rodzice zginęli na wojnie.
Symboliczny knut to nazwa loterii usytuowanej przy stoisku ręcznie rzeźbionym z drewna przyozdobionym sianem i malowanym farbami stoisku. Rzeźby na nim przedstawiają dwie postaci ubrane w dawne szaty, na skroniach których widnieją okazałe wianki. Wrzucenie monety do drewnianej skarbonki ukształtowanej na wzór słońca uprawnia do odebrania jednego losu z wiklinowego kosza doglądanego przez sympatyczne starsze panie: kuleczki złożone z nitek siana i przewiązane wstążkami skrywają w środku ilustracje przedstawiające drobne upominki przygotowane specjalnie z myślą o Festiwalu Lata. Nagrody wręczane są w koszyczkach ozdobionych polnymi kwiatami, a zysk z loterii ma wesprzeć poszkodowanych na wojnie.
Każda postać może wylosować małą festiwalową pamiątkę. Aby tego dokonać, wystarczy rzucić kością k10 i odpowiednio zinterpretować wynik.
- Wyniki:
- 1: magicznie spreparowany wianek, którego kwiaty nie więdną
2: kolorowy latawiec w kształcie feniksa z połyskującym ogonem
3: słomkowy kapelusz ozdobiony kwiatami i wielobarwnymi koralikami
4: metalowa, malowana broszka w kształcie kwiatu stokrotki
5: ceramiczny kubek z namalowanym letnim krajobrazem
6: wonne kadzidełko pachnące lasem i leśnymi owocami
7: papierowy wachlarz w drewnianej ramie, przedstawiający ilustracje celtyckich mitów o Lughnasadh
8: pozytywka wygrywająca jedną z tradycyjnych magicznych kołysanek
9: kartka papieru, na której magia najpierw odbija twoją twarz, kiedy się jej przyglądasz, dokładnie ilustrując twoje zaskoczenie, rysy twojej twarzy po chwili zmieniają się przeobrażając twój wizerunek w zabawną zdziwioną karykaturę
10: możliwość przejażdżki na aetonanie u jednego z hodowców przy targu zwierzęcym
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 31.01.23 19:02, w całości zmieniany 4 razy
- Nie musisz nam za nic płacić. Nie masz wobec mnie żadnego długu - nie chciał mówić za resztę, nie wiedział, czy nie poczuli się formalnie odpowiedzialni. Kaszel też potraktował jako dobry sygnał. Jego ciało właśnie samo chciało się oczyścić, mając ozdrowieńczy wpływ eliksirów płynących we krwi. Spojrzał też na dłonie, jak próbował zginać palce, z jaką trudnością cienkie kości dają się ciągnąć mięśniowym włóknom. Dużo wody w rzece upłynie, nim wróci do pełnej sprawności. Wsparł go ramieniem na plecach, drugą ręką kładąc na łokciu, żeby pomóc mu utrzymać równowagę. - Masz jakąś rodzinę? Przyjaciół, których powinniśmy powiadomić? Ktoś musi o ciebie zadbać. Wciąż jesteś bardzo słaby. - odparł i odwrócił głowę w stronę Just, słysząc pytanie. Był zmęczony. Adrenalina dopiero zaczęła opadać, ciążąc ciału tak, że to parło ku ziemi. - Napiszę do niego, powinni mieć tutaj... - na niebie krążyło kilka sów. Kilka z nich wracało do wyżej położonego punktu Sanatorium, inne z niego wylatywały. - Powinni mieć tutaj sowy. - w następnej chwili obserwował już twarz Percivala. - Nie jestem pewien... ale nie może też zostać tu na tej gołej ziemi. My też mieszkamy u Woolmanów. Ja z Iris. Będę na miejscu - obrócił się w stronę chłopaka, badając wzrokiem jego twarz. Kolory delikatnie wracały, ale wciąż nie były w stanie przecisnąć się przez wyczerpanie, chorobę i osłabienie. - Respiro - wyszeptał, różdżkę nakierowując na jego pierś. Magia oddała mu czysty tlen, którym mógł odetchnąć, przyniosła ulgę w słabości. - Może, ale ostrożnie. - dalsze słowa kierował już do chłopaka. - Nie gwiazdorz, twoje mięśnie są słabe, byłeś w śpiączce. Chcemy ci pomóc, nie wyciągnąć przysługi albo pieniądze. Masz dom, w którym dojdziesz do siebie? Jeśli nie, zabierzemy cię do bezpiecznego miejsca. Jesteś słaby, nie ignoruj tego.
Zdawał sobie sprawę z tego, jaką pewnością siebie mogły być obdarzone teraz dzieciaki, ale nie mógł dopuścić, żeby ten pogrzebał wszystkie ich starania i zwyczajnie padł.
| rzut na respiro, idealnie 70 :')
Freddy pż - 44/240
jesteś wolny
przez czas, przez czas - przeklęty
fear is the mind-killer
fear is the
little-death
Nie chciałem, żeby kogokolwiek informowali. Z resztą kogo niby mieli? Ośmieszyłem się i zupełnie nie pamiętałem od czego to wszystko się zaczęło. Uciekło mi kilka dni? Oby nie… ale nie miałem odwagi zapytać o datę. -Ja- wyszeptałem, a paskudny ból przeszył moją klatkę piersiową -gdzie my jesteśmy?- Przełknąłem ślinę, ale ta niezmiennie paliła mnie w gardło. -Muszę- starałem się zgiąć nogę w kolanie i choć licho mi to wyszło, to i tak było już znacznie lepiej. Bolało jak cholera, całe ciało zdawało się kompletnie ze mną nie współpracować, ale naprawdę chciałem już stąd zniknąć. Rozpłynąć się w powietrzu. -Do Warwick, tam mam rodzinę- skłamałem właściwie nie rozumiejąc czemu. Może instynktownie? Proponowali pomoc, jednak nie miałem nic co mogłem dać im w zamian, a ponadto nie znałem ich. Co jeśli była to pułapka? Litości Fred, komu by w ogóle na tym zależało. Nagła myśl nie pomogła.
-Ja- przeniosłem spojrzenie na kobietę. -Dziękuję, naprawdę- nie było to nadto szczere, ale być może w moim stanie mogło mieć taki wydźwięk. W każdej innej sytuacji, gdybym tylko znał prawdę, pytałbym o możliwość zrewanżowania się, cokolwiek, lecz obecnie… byłem z nimi wyłącznie ciałem. W myślach lawirowałem pomiędzy tym co serwował mi wzrok, a obłędem kreowanym przez ospały umysł. Przyszła ulga, pierwszy, głęboki oddech. Spojrzałem na mężczyznę z wyraźną wdzięcznością, która malowała się w moich oczach.
-Proszę, zabierzcie mnie do domu- wydusiłem w końcu z siebie mając już pewność, że nie będę w stanie trafić tam sam.
kim tak naprawdę jest
Ale kiedy wyjawił miejsce do którego się dostał mimowolnie stała się uważniejsza. Oczy nabrały na wyrazistości, wargi rozciągnął uśmiech, ale wcale nie wyglądał na przyjemny. Palce zacisnęły się wokół różdżki, której nadal nie wypuściła z dłoni.
- Warwick, żartowniś. - mruknęła, biorąc wdech w płuca. Mrużąc oczy. Westchnęła trochę ciężej zanim ktokolwiek inny by się odezwał. Potrzebowali Teda bo był wprawnym uzdrowicielem, wysyłanie go do Warwick, żeby kogoś odprowadzić było absurdalne, bo w razie niebezpieczeństwa mogło zrobić się nieciekawie. Choć nie darzyła go zbytnią sympatią, Nott też bywał przydatny, jego umiejętności w dziedzinie zaklęć robiły wrażenie - a kiedy wspomagała ją jej magia stawały się zabójcze. Ona mogłaby bez problemu go odporowadzić, ale w obecnym stanie były łatwym celem. - Ja i Blake jesteśmy poszukiwani - wskazała brodą stojącego nad nią mężczyznę - a twój wybawca - tu wskazała brodą na Teda - niekoniecznie wpisuje się w sylwetkę idealne obywatela by zwiedzać tamte rejony. Mogę cię tam dostarczyć jak trochę odpocznę, ale to nie będzie dzisiaj. - wypuściła powietrze z płuc, uniosła głowę, a rękę przeniosła na kark, który potarła. - Jak dla mnie opcje są trzy. - orzekła po krótkiej chwili. - Zostaniesz na kilka dni u Blake’a, Teda i Iris, albo u mnie. Po nich powinieneś był w stanie się teleportować. Jeśli zależy ci na czasie, jak mówiłam, jutro cię mogę odstawić. Chyba, że są inne propozycje...? - przekrzywiła głowę spoglądając na Percivala. - Ale na twoim miejscu, porzuciłabym Warwick. Nic dobrego w nim nie czeka. - nie udawała, że jest inaczej. Ziemie niemal całkowicie były przejęte przez zwolenników Rycerzy Walpurgi.
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
– Bawiłbym się z nim cały czas! – Zapewnił, już widząc oczami wyobraźni wesołego psidwaka, podążającego za nim krok w krok. – Biegałbym z nim koło doooomu i rzucałbym mu patyczki i nauczył aportować – wymieniał, jakby miał już na nowego pupila cały obmyślony plan. – Kąpałbym się razem z nim! Ale nie codziennie... A po co go czesać? Przecież nie ma długich włosów – zamyślił się na chwilę. – No, tatooo – jęknął na ilość tych wszystkich pytań. – Wszystko bym zrobił! I mógłby ze mną spać w łóżku. Byłoby super – Jarvis miał w swoim niedużym sercu mnóstwo miłości dla zwierzęcej braci. Jednym z jego wielu marzeń (a każdego dnia pojawiały się kolejne) było posiadanie własnego zoo, w którym znalazłoby się miejsce dla wszystkich stworzeń, nawet dla smoka.
Psidwaki musiały jednak poczekać, ponieważ loteria chwilowo wydała mu się jeszcze bardziej pociągająca. Przyjął od ojca niedużą monetę, ważąc ją w dłoni. – Dlaczego nie? Nie można go zaczarować tak, żeby się odrodził? – Według Jarvisa większość problemów można było rozwiązać magią i za każdym razem się dziwił, kiedy jednak tak nie było. Już nie mógł się doczekać aż dostanie własną różdżkę. –Gdybym miał miotłę to mógłbym latać do cioci na wycieczki? – Ekscytacja dzisiejszego dnia sięgała zenitu. Tyle pomysłów, tyle możliwości. Psidwak? Miotła? Feniksowy latawiec? Hipogryf, dwurożec? Jarvisa pomału zaczynała od tego wyboru boleć głowa.
– Sięgam! – Zapewnił, choć nie była to do końca prawda. Musiał wspiąć się wysoko na palce, a rękę wyciągnąć daleko przed siebie, ale w końcu się udało. Czekał podekscytowany na to co mu się wylosuje.
– Och... – westchnął zawiedziony, kiedy pani z obsługi podała mu słomkowy kapelusz ozdobiony wielobarwnymi kwiatami i koralikami. Nie taki prezent sobie wymarzył, poza tym nie wyobrażał sobie, że miałby chodzić w takim kapeluszu. Był bardziej dziewczyński. Bardziej spodobał mu się kubek taty, przynajmniej miał na sobie ładne obrazki.
Rzut na loterii
Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale umilkł, kiedy odezwała się Justine. Częściowo podzielał jej zdanie na temat Warwick, z półwyspu było tam daleko, nie wiedzieli też, w jakim stanie znajdowało się po deszczu meteorytów, poza tym... – Tonks – wszedł jej w słowo ostro, podnosząc nieznacznie głos i spoglądając na nią z niedowierzaniem – czy naprawdę właśnie lekkomyślnie rzuciła jego nazwiskiem, dodając przy tym, że jest poszukiwany – i to zaraz po tym, jak wspomniał, gdzie mieszka? Zerknął na kołyszącego się na ziemi młodzieńca, nie wiedzieli przecież, kim był; co powstrzymywało go przed tym, żeby zanieść tę informację prosto do Rycerzy albo ministerstwa? Nie był naiwny, zdawał sobie sprawę z tego, że jego podobizna wciąż znajdowała się na listach gończych, ale odkąd wrócił do kraju, robił wszystko, żeby stać się mniej podobnym do tamtego roześmianego arystokraty; chroniąc tak i siebie – jak i starając się nie ściągnąć zagrożenia na całą menażerię. – Odstawię cię do Warwick jak tylko staniesz na nogi – zadeklarował, powściągając bulgoczącą we wnętrznościach złość; nie było sensu sprzeczać się tutaj, nie mieli też na to czasu – musiał jeszcze zdążyć wrócić do ramory i pomóc Michaelowi w zorganizowaniu jej podziału i transportu, im dłużej drogocenny szkielet leżał na wybrzeżu, tym mocniej kusił przemytników i samozwańczych handlarzy. – Na Wichroskrzydłym mogę tam wylądować i zniknąć w ciągu minuty – dodał, tym razem kierując słowa bardziej do Justine, niż do chłopaka; wątpił, by ludzie Rycerzy patrolowali każdy skrawek hrabstwa, zwłaszcza w chaosie powstałym po wczorajszej katastrofie. – Wcześniej usunę ci wspomnienia o tym, gdzie i u kogo przebywałeś. Nie ruszę niczego innego – zastrzegł, mając na myśli zarówno siebie, jak i Teda i Iris; oboje również należeli do Zakonu Feniksa.
I can't un-sing a song that's sung
and the saddest thing about my regret
I can't forgive me and you can't forget
kissing
d e a t h
and losing my breath
Że Jarvis chciałby się bawić z takim szczeniakiem cały czas – nie wątpiłem choćby przez chwilę. Bieganie z nim wokół Gawry, rzucanie patyków czy nauka podstawowych komend, to wszystko musiało jawić się pod jego rozczochraną czupryną jako spełnienie marzeń. – Nie chciałbyś się codziennie kąpać razem z nim, czy po prostu codziennie kąpać? – dopytałem czujnie, bo to przecież dość istotna różnica, a na ewentualny bunt wobec dbania o higienę osobistą chciałem zareagować możliwie jak najszybciej. – Ty też nie masz długich włosów, a jednak trzeba cię czasem czesać. Z psidwakami jest podobnie. Trzebaby takiego urwipołcia regularnie wyczesywać, inaczej jego sierść byłaby dosłownie wszędzie. W ciastkach, w obiedzie, nawet w twoim nosie. – Dla podkreślenia wagi wypowiedzianych właśnie słów pacnąłem młodego w czubek wspomnianej części ciała. Jego entuzjazm był zaraźliwy; musiałem być tym rozsądnym, stanowczym, sięgać wzrokiem tam, gdzie młody nie sięgał, lecz im dłużej o tym wszystkim myślałem, tym bardziej przekonywałem się do wizji sprawienia mu jakiegoś zwierzaka. Może nie akurat dzisiaj, teraz, jednak prędzej niż później. Tak czy inaczej, powinniśmy zahaczyć o stanowisko ze szczeniakami – chciałbym przekonać się, jak Jarvis zachowa się w towarzystwie stadka małych psich kulek.
– To mogłoby być dość trudne. Ale przyznaję, że nigdy nie próbowałem podobnych rzeczy. Musimy więc uwierzyć paniom na słowo, że tych latawców lepiej nie wystawiać na próbę ognia – skomentowałem, kiedy już stanęliśmy przy stanowisku z loterią, a młody Sykes zadumał się nad właściwościami jednej z dostępnych nagród. Zaraz jednak jego uwaga przeskoczyła na kolejny z poruszanych tematów. – No, najpierw musiałbyś się nauczyć bardzo, bardzo dobrze latać, do cioci jest jednak kawałek. – Nawet nie dopytywałem, którą dokładnie miał na myśli, do każdej było zdecydowanie za daleko, bym puścił go sam, i to jeszcze na dziecięcej miotełce. Wolałem więc postawić sprawę jasno. – Ale będziemy mieć czas na trening. A później na wspólne wycieczki. Dobra?
Skoro powiedział, że sięga, że jest w stanie uiścić opłatę za udział w loterii samodzielnie, to nie zamierzałem mu na siłę pomagać, by przypadkiem jego chłopięca duma nie została urażona. Wyczekiwaliśmy jego nagrody podobnie niecierpliwie, chciałbym, by w rączki młodego trafił upatrzony feniks, tym razem jednak fortuna się do nas nie uśmiechnęła. Wystarczyło to jedno westchnienie, bym zrozumiał, iż słomkowy kapelusz nie był czymś, co mogłoby mu sprawić jakąkolwiek przyjemność. – Nos do góry. Możemy się wymienić, co ty na to? Kubek za kapelusz? – zaproponowałem z entuzjazmem, którym miałem nadzieję go zarazić, jednocześnie podrywając Jarvisa z ziemi; przycisnąłem syna do boku, zachęcając gestem, by oplótł mnie ramionami. Ponieważ jednak i mój los nie przyniósł nam upragnionego latawca, wiedziałem, że wyjście z tej nieciekawej sytuacji było jedno: strategiczny odwrót w kierunku szczeniaków.
My heart pitter-patters to the broken sound
You're the only one that can calm me down
Strona 32 z 32 • 1 ... 17 ... 30, 31, 32
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset